• Nie Znaleziono Wyników

"Archiwum Stanisława Augusta : monografia archiwoznawcza", Piotr Bańkowski, Warszawa 1958 ; "Gabinet Stanisława Augusta", Maria Rymszyna, Studia i Materiały z Dziejów Polski w okresie Oświecenia, T. V, pod red. B. Leśnodorskiego, Warszawa 1962 : [recenzja

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Archiwum Stanisława Augusta : monografia archiwoznawcza", Piotr Bańkowski, Warszawa 1958 ; "Gabinet Stanisława Augusta", Maria Rymszyna, Studia i Materiały z Dziejów Polski w okresie Oświecenia, T. V, pod red. B. Leśnodorskiego, Warszawa 1962 : [recenzja"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

nika m ogłoby za taki w kład uchodzić, a m ianow icie opis w rozdziale III starań D ebolego o zmianę postaw y Stanisław a A ugusta, rad i napom nień, jakich mu udzielał, znane już jest z K alinki (rozdział „Deboli i jego korespondencja z kró­ le m ”). Podobnie to, co autor w tym że rozdziale pisze o stosunku Debolego do spra­ w y przym ierza z Prusami, było jiuż opracowane przez D e m b i ń s k i e g o w „Pol­ sc e na przełom ie”. W rozdziałach zaś IV i V inform acje o działalności Debolego zostały zepchnięte na m argines, a autor zajął się opisem przebiegu ogólnych w y ­ darzeń politycznych, o czym siłą rzeczy nic nowego pow iedzieć n ie mógł, a za­ m ącił jedynie sw ą hipotezą o rzekom ym stosunku Bezborodki do spraw polskich. N ie przekonyw ający jest też tu w szczególności- w ykład autora w spraw ie kapi­ tulacji Polski przed Katarzyną II w 1792 r. N aw et ew olucja p ostaw y Debolego w tej k w estii nie została w pełni pokazana.

To ostatnie w iąże się z zagadnieniem , czego w pracy nie ma z tych rzeczy, które pow inny b y ły tam się znaleźć. Przede w szystk im nie poddana została w ery ­ fikacji w iarogodność inform acji D ebolego. Zdaję sobie spraw ę z istotnych trud­ ności takiego zadania, niem niej w inno ono było zostać w pracy podjęte. Autor słu sznie zw rócił uwagę, że Deboli b y w a ł źle poinform owany, jeśli chodzi o austria­ cką działalność dyplom atyczną w Petersburgu, natom iast jako pew nik przyjął, że poseł polski „szybko i w łaściw ie rozum iał zw yk le opinię kół rosyjsk ich ”. Autor niedostatecznie też zw rócił uw agę na zm iany, jak ie dokonyw ały się w stosunku rosyjskich czynników rządow ych do Debolego. N ie dał analizy p olityki Sejm u Czte­ roletniego w obec Rosji. Np. brak naw et w zm ianki o roli stronnictwa hetm ańskiego na sejm ie w zakresie stosunków polsko-rosyjskich, choć sprawa ta zajm uje tyle m iejsca w korespondencji Debolego. N ie m a też ani słow a o spraw ie w ysłan ia przez sejm posła do Petersburga. N ie jest rozważona kw estia, czy i w jakim stopniu poglą­ dy Debolego odpow iadały n astaw ieniu przywódców sejm ow ych, a co za tym idzie, niedostatecznie zostało zanalizowane, w jakiej m ierze relacje posła oddziaływ ały na politykę sejm u. Co do stosunku korespondencji D ebolego z królem do korespondencji z M ałachowskim i Ignacym Potockim, autor u stalił fakt dostania się w ręce króla d ecyfry pierw szego listu posła do M ałachowskiego, a le poza tym nie posunął naprzód dość powierzchownej dotąd znajomości całej tej spraw y. Nie został też w pracy przedstaw iony stosunek Debolego do różnych ów czesnych zagadnień w ew n ętrzno-po- litycznych. Autor nie w spom niał n aw et o om ów ieniu niektórych spraw z tego za­ kresu przez R ostworow skiego. L istę takich pom inięć można znacznie rozszerzyć.

Podsum ow ując trzeba z przykrością stw ierdzić, że praca interesująco pom yśla­ na, spraw ia całkow ity zawód sw ym wykonaniem .

J e rzy M ichalski

Piotr B a ń k o w s k i , A rch iw u m S ta n isła w a Augusta. M onografia

archiw oznaw cza, Naczelna Dyrekcja A rchiw ów P aństw ow ych, PWN,

W arszawa >1958, s. 31'5, 3 nib., 3 tafal.

Maria R y m s z y n a , G abin et S tan isław a A ugusta, „Studia i m a te­ riały z dziejów Polski w okresie O św iecenia” t. V, pod red. Bogusław a Leśnodorskiego, Instytut Historii PAN, PWN, W arszawa 1962, s. 207,

4 nlb., 6 tabl.

Żaden z królów polskich nie dbał tak o sąd potom ności, jak Stan isław August, żaden też tak gorliw ie jak on n ie zbierał m ateriałów do dziejów sw ego panowania. Od 1780 r. istniała na dworze posada „archiwariusza”. Zajm ował ją do 1794 r. radca C hrystian W ilhelm Friese (1740— 1816), a była m u ona pomocna w niecnej szpiegow ­ skiej robocie; od 1794 r. zastąpił go ks. Jan Albertrandi. On to uporządkow ał i zin­ w entaryzow ał archiwum tzw. gabinetow e, oba jednak egzem plarze inw entarza uległy

(3)

R E C E N Z J E

523

zniszczeniu. O zawartości archiwum, o jego losach krążyły niedokładne a rozbieżne inform acje. W czasie II w ojn y św iatow ej zainteresow ał się archiwum królew skim Piotr B a ń k o w s k i i w szedł tak dalece w szczegółow ą znajomość archiwum , że m ógł podjąć się odtworzenia inw entarza z n iew ielk im i lukam i. Trzeba było kilku lat żmudnej pracy, b y w rezu ltacie otrzymać tę próbę rekonstrukcji.

Próbę nadzwyczaj udaną, bo na 650 pozycji autor potrafił zidentyfikow ać i od­ tworzyć ok. 80%; z pozostałych 20% część załatw ił hipotetycznie z dużym praw do­ podobieństwa i tylko n iew ielka część została pod znakiem zapytania. Bańkow ski w pierwszej części m onografii przedstaw ił lo sy królewskiego archiwum , a w drugiej, inw entarzow ej, obok każdej pozycji, starał się wskazać, gdzie dany w olum en obecnie się znajduje. Monografia ułatw ia w ięc korzystanie z dochowanych, a rozrzuconych po św iecie części archiwum.

Opuszczając W arszawę Stanisław A ugust w ziął ze sobą do Grodna, a następnie do Petersburga, peiwną liczbę w olu m in ów archiwalnych; z nich część odesłał do W ar­ szaw y, do rąk A lbertrandiego, a sprow adził sobie inne. W szystkie papiery królew skie zostały po jego śm ierci przejęte i spisane przez specjalną kom isję z udziałem m ar­ szałka M ichała Mniszcha (11748—11806), męża siostrzenicy królew skiej; protokół kom i­ s ji odnalazł i ogłosił w 1908 r. ks. M. G odlewski. R ękopisy charakteru literackiego otrzymała Cesarska Biblioteka Publiczna; rew indykow ane sp łonęły w W arszawie w B ibliotece Narodowej w 1944 r. Ogromna w iększość papierów przeszła do m o­ skiew skiego Archiwum M inisterstw a Spraw Zagranicznych. Książę Józef w yrek la- m ow al oficjainie zwrot niektórych w olum inów , jako niezbędnych dla uregulowania sp raw spadkow ych po królu. Pew ną liczbę w olum inów uzyskał drogą nieoficjalną, dzięki życzliw ości m inistrów Roztopczyna i W asiliewa; dodajmy, że prawdopodob­ nie z pomocą ks. Adam a Jerzego Czartoryskiego. To, co pozostało w M oskwie, zin ­ w entaryzow ano pod ogólną, w błąd wprow adzającą nazwą Archiw um K rólestw a P o l­ skiego, przy czym w łączono nieco poloników z innych źródeł. Całość w płynęła jako rew indykat do w arszaw skiego AGAD i uratowała się w czasie w ojny.

A rchiw alia pozostaw ione w styczniu 1795 r. w W arszawie uznane za prywatną w łasn ość Stanisław a Augusta przeszły na jego sukcesorów rodzinnych. Ważną częścią król zdążył rozporządzić się przed śm iercią. M ianow icie na w iosnę 1797 r. dał p ole­ cenie w ydania do rąk Tadens,za Czackiego znacznej liczby w olum inów , odnoszących się do historii polskiej do śm ierci Jana III; jednostek archiw alnych było 285.

Czacki otrzym ał ten „skarb” na ściśle przez siebie sam ego określonych, a przez króla przyjętych warunkach, a w ięc udostępnienia zbiorów „dla użytku m oich roda­ k ów ” i niepodzielności zbiorów po śm ierci. Na takich w arunkach zasadzała się da­ row izna królewska. Czy słu sznie Bańkowski, opierając się na wzm iankach w listach Jana Śniadeckiego i L elew ela, nazyw a w iadom ość o niej „legendą” ?

K ról-w ygnaniec, zrozum iawszy nierealność powrotu do kraju chciał zbiory sw e, n ie oddając ich w ręce zaborczych rządów, udostępnić nauce. W ybrał form ę darowiz­ ny na rzecz człowieka ze- w szech m iar godnego jako obywatela i erudyty. Że to była darowizna n ie legendarna, lecz praw nie ważna, dowodzi n ie tylko św iadectw o w sp ół­ czesnego wypadkom biografa Czackiego, ks. Alojzego Osińskego (1770— 1842), ale n ie ­ zbity fakt, że spadkobierca króla ks. Józef nigdy się o zw rot archiw aliów nie upom i­ n ał i jeszcze darowiznę pomnożył. N ie upom inała się także likw idująca spadek po królu jego bratanica, Teresa Tyszkiew iczow a.

Czacki otrzym ane archiw alia przew iózł do Porycka i złączył ze sw ym i zbiorami, które w zbogacił niesłychanie, gdyż król m u ofiarow ał rów nież — zaw sze na przyto- czonych w arunkach — tzw. Teki N aruszewicza. Po śm ierci Czackiego w dow a po­ stanow iła sprzedać zbiory poryckie w łącznie z królewskim i. Ostatecznie nabywcą sta ł się Czartoryski, w szakże n ie książę kurator, a jego ojciec Adam Kazim ierz z Puław . Po pow staniu listopadow ym zbiór rękopisów dostał się do Krakowa jako część Muzeum Czartoryskich. Część tylko, której nie zdążono usunąć z Puław , zo­

(4)

stała w yw ieziona do Petersburga, skąd wróciła do Polski jako rew indykat. P o­ now nie w yw ieziona w 1944 r., tym razem na Zachód, odszukana n iestety tylko· częściowo, um ieszczona została w W arszawie w AGAD.

Co się stało z archiw aliam i pozostaw ionym i w W arszawie? Jeszcze* przed uszczupleniem A rchiwum K rólew skiego na rzecz Czackiego pow iększyły się one- na polecenie króla o sporą część archiwum D epartam entu Interesów Cudzoziem ­ skich. Później życzył sobie król, by A lbertrandi przejął rów nież inne znajdujące* się w zamku archiwalia: górnicze, kancelarii w ojskow ej, K am ery Ekonomicznej K rólew skiej i Teki N aruszew icza oraz znajdujące się w m ennicy jej archiwum.. Co do Tek całkow icie, co do innych rękopisów częściowo tylko i z ociąganiem w y ­ konał A lbertrandi polecenie. Czy n ie m iał p ew nych racji broniąc się przed tym w łączeniem ? Czy m otyw em nie b yła obawa przed zwróceniem* uwagi Prusaków na właściwe* archiwum k rólew skie i na najbardziej poufne akty urzędowej dyplo­ m acji Rzeczypospolitej, tak pom yślnie ukryte przed zaborcami? Powiodło się ró w ­ nież (w m arcu 1796 r.) przenieść niepostrzeżenie pod opiekę Albertrandiego olbrzy­ m i zespół papierów po ks. K ajetanie Ghigiottiim (1728—29 m arca 1796), zam iesz­ kałym w Zamku sekretarzu do spraw kościelnych. Był to jeden z najbardziej zaufanych .cudzoziemców na dworze królewskim , pod bezpośrednim kierunkiem. Stanisław a A ugusta prowadzący korespondencję z W atykanem.

Albertrandi nie cieszy się dziś sym patią badaczy w iek u Oświecenia. Stoi pod zarzutam i niew dzięczności w stosunku do Stanisław a Augusta, przesadnej lo ja l­ ności w obec Prusaków, reakcyjnych sąd ów w stosunku do prądów rewolucyjnych, z Paryża. Swą niechęć do niego podkreśla Bańkow ski podaniem tekstu wiersza,, ostro krytykującego Albertrandiego. W iersz ten zw iązany jest z archiwum królew ­ skim nie treścią, lecz jedynie faktem , że znalazł się w grodzieńskiej korespon­ dencji k róla, nadesłany m u może* przez sam ego Albertrandiego, co suponuje B ań ­ kowski. A le uważać gen. H ebdow skiego za autora wiersza nie ma powodu. H eb - dow ski znacznie później, w r. 1801, w ystąp ił przeciw A łbertrandiem u prozą; w broszurze zatytułow anej „Do p rześw ietnego Tow arzystw a Przyjaciół N auk’' n apiętnow ał zupełne pom inięcie zasług króla i jego pokolenia w mowie*, w y g ło ­ szonej przez Albertrandiego na inauguracyjnym posiedzeniu Towarzystwa. Zarzu­ ty Hebdowskiego uważałem za słuszne już przed l a t y 1 i nie znajduję także ob ecn ie słó w dla uspraw iedliw ienia przem ilczenia, n aw et jeśli b ył to w p ły w cenzury pru­ skiej. Tylko dziś bardziej niż przed laty cenię zasługę Albertrandiego, sw ym a rc y - lojalnym zachow aniem się w obec Prusaków pokrywającego tajem nicę ukrycia części archiw aliów ówczesnego polskiego urzędu spraw zagranicznych. A tym , k tó­ ry m a zasługę ujaw nienia szczegółów akcji ukrycia jest w łaśn ie Bańkowski, tak ostro osądzający królew skiego archiwistę.

Najbardziej zainteresow any Stanisław A ugust zachował się wobec w ym ijającej taktyki A lbertrandiego spokojnie, puścił ją w niepam ięć i zam ierzał ściągnąć go· razem z archiwum do Petersburga. List (z 12 lutego 1797), w którym go serd ecz­ n ie zapraszał, znalazł Bańkow ski w korespondencji królewskiej i lojalnie przyto­ czył. Śm ierć króla pow strzym ała w yjazd Albertrandiego i w ysyłk ę królew skiego archiwum , które zostało w W arszawie i z rąk „archiwariusza” przeszło do rąk spadkobierców.

D alsze losy archiwum przedstaw ione są w m onografii B ańkow skiego w yczer­ pująco w m iarę dostępnych dziś źródeł. Spadkobiercam i b yli dwaj bratankow ie Stanisław a Augusta: ks. Józef (po ks. Andrzeju) i ks. Stanisław (po ks. K azim ie­ rzu). W toku przewodu spadkowego ks. Józef w ystęp ow ał w im ieniu w łasnym i brata stryjecznego. Miał od niego plenipotencję generalną do działań w p ań stw ie ro sy jsk im ,. w ystaw ioną w W iedniu przed notariuszem H aim em 30 listopada 1800,

(5)

R E C E N Z J E

525

jak w ynika z rękopisu b iblioteki Baworowskich nr 1073 (obecnie w Państw ow ej Bibliotece Naukowej w e Lwowie). Miał zapew ne podobną plenipotencję dla dzia­ łań w państw ie pruskim . D zieląc się aktyw am i spadkow ym i, podzielili się i archi­ w aliam i. U czynili to, niestety, bezplanow o, czego rezultatem było rozproszenie te ­ m atycznych zespołów.

U dział ks. Józefa odziedziczyła jego siostra Teresa W incentowa Tyszkiew iczo- w a (1765— 1834), która archiw alia przeniosła do Jabłonny. Tu u jej spadkobierców Potockich pozostaw ały do r. 1941 m ało w ykorzystane. Trochę wiadom ości o nich dostarczyli T. K o r z o n i St. K r z e m i ń s k i , bardziej szczegółowo opisał je T. M a ń k o w s k i 2. Przew iezione przez hitlerow sk i A rchivam t do W arszawy, ura­ tow ały się w czasie pow stania i'zn ajd u ją się obecnie w AGAD. Są to obok p apie­ rów Ghigiottiego igłównie archiwalia dotyczące agend królew skich Skarbu Rzplitej: K ancelarii W ojskowej, K om isji Górniczej, K om isji Menniczej, Kam ery Ekono­ m iczn ej, w iele inw entarzy, rejestrów , rachunków itd. w sprawach m ajątkow ych

króla, jego budowli i zbiorów artystycznych.

U dział ks. Stanisław a (1754— 1833) dostępny jest dziś tylko częściowo. Podczas gdy ks. Józef pozostał w kraju, jego brat stryjeczny lik w id ow ał stopniow o swój m ajątek w Polsce i na stałe przeniósł się za granicę. Przed w yjazdem częścią archiw aliów królew skich obdarzył Marcina Badeniego (zm. 1824), faktycznego za­ rządcę dóbr królew skich za podskarbiostwa ks. Stanisława. Zbiór ten przecho­ w y w a ł B adeni w Bejscach w K ieleckiem ; jego spadkobiercy Popielow ie przew ieźli do Krakowa; w 1930 r. został on nabyty przez AGAD, które go i obecnie posiada. B ańkow ski opisał jego losy i sporządził dokładne konkordancje, które ogromnie ułatw iają w ykorzystanie.

Znaczną część sw ego udziału ks. S tan isław um ieścił w e Wiedniu, a następnie w dobrach Liechtenstein w okolicy Mödling na południe od Wiednia. Bańkowski przypom niał, że zimą 1804/05 ks. Stanisław proponował Janowi Śniadeckiem u ich zużytkowanie naukowe. M. B a l i ń s k i w Pam iętnikach o J. Śniadeckim (1865) w ydrukow ał n aw et częściow y ich rejestr, Bańkow ski dopełnił go drugim, dzięki tem u w iem y, jak w yjątk ow o cenne b yły tam m ateriały, m iędzy innym i znaczne fragm enty akt oryginalnych z D epartam entu Interesów Cudzoziem skich i w łasnych królewskich, dotyczących polityki zagranicznej, te na których ukryciu przed zabor­ cam i tak zależało S tanisław ow i A ugustowi. Ks. Stanisław już w 1799 r. postarał się o indygenat w Dolnej Austrii, a w 1801 r. w Styrii, m ieszkał w W iedniu w e w ła ­ snym pałacu jeszcze w 1809 r., następnie przeniósł się do Włoch, m ieszkał w R zy­ m ie, a w reszcie w e Florencji jako znany kolekcjoner n ie zaw sze autentycznych rzeźb i kam ei starożytnych.

W żadnej części archiwum Stanisław a Augusta nie dochował się kom plet w olum inów , w każdej są w iększe, czy m niejsze braki. W w ielu bibliotekach m oż­ na znaleźć pojedyncze wolum ina. B ańkow ski zidentyfikow ał ich kilkanaście w B i­ bliotece Kórnickiej, dokąd m iały dotrzeć per nefas (choć bardziej jest prawdopo­ dobne, że była to darow izna Adama Jerzego Czartoryskiego na rzecz zięcia Jana D ziałyńskiego, który kontynuow ał kolekcjonerstw o sw ego ojca Tytusa). Jedną z Tek N aruszew icza posiada Ossolineum w e W rocławiu, ponad trzydzieści w o lu ­ m inów z w łaściw ego archiwum — krakowska Biblioteka PAN. Czy nie pochodziły

7 tego źródła rękopisy B aw orow skich nr 717 (parole Szkoły Rycerskiej na r. 1770)

lub K rasińskich nr 3509 (korespondencja miiędzy królem i Bacciarellim z lat 1794 i 1797) i nr 748—751 (Akta D epartam entu Policji przy Radzie N ieustającej, doty­ czące sp raw nauki i kartografii, którym i .król się tak żyw o interesował)?

Zachował się ślad, ż© i Biblioteka U niw ersytetu W arszawskiego posiadała fragm en ty archiwum gabinetowego: w ogłoszonym już po m onografii B ańkow skie­

(6)

go artykule o bibliotece Sądu A pelacyjnego, n astępn ie Senatu w W a rszaw ie5 Wanda S t u m m e r stw ierdziła, ż e b yły w niej i przeszły do Biblioteki U niw er­ syteckiej w 1862 r. rękopisy po Albertrandim, m. in. 4 tom y korespondencji kró­ lew skiej w spraw ach kościelnych, tomy II—V, a w ięc w łaśn ie brakujące w M u­ zeum Czartoryskich, które ma t. I i VI (nr 81 inwentarza Albertrandiego), kore­ spondencja ojca królewskiego i Karasia z Jackiem Ogrodzkim (byłby to nr 340 te­ go inw entarza) i szereg innych. N iestety w czasie hitlerowskiej okupacji zostały one stracone.

Identyfikację będzie utrudniał fakt, że w ciągu X IX w. niejeden wolumen- został rozbity na dwa, lub z kilku m niejszych robiono jeden pokaźniejszy klocek.. Z drugiej strony ułatw ieniem w kwerendach powinien być w ygląd zewnętrzny, oprawa, form a, sygnatury; na -to daje m onografia Bańkowskiego przykłady w fo ­ tografiach, w zyw ając do poszukiwań przede w szystk im w B ibliotece Polskiej w P a ­ ryżu. Może i w krakowskiej Potockich?

Szczegółowa, a tu pokrótce zreferowana historia rozproszenia archiwum kró­ lew skiego pozw ala na ocenę· ogromu pracy, w łożonej przez Bańkow skiego w re­ konstrukcję inw entarza Albertrandiego. Takim „scaleniem idealnym ” i autor i pa­ tronująca dziełu N aczelna Dyrekcja A rchiw ów Państw ow ych oddają znakomitą przysługę badaczom epoki. Pow inno to stać się bodźcem dla badań nad poszcze­ gólnym i jednostkam i organizacyjnym i w kręgu osobistych działań Stanisława, Augusta. Takim i b yły Kam era Ekonomiczna, Kancelaria W ojskowa, dwór oraz najw ażniejszy w śród nich Gabinet K rólew ski i blisko z nim zw iązany resort ad­ m inistracji państw ow ej, którego Stanisław A ugust faktycznie nigdy nie w ypuścił z rąk, D epartam ent Interesów Cudzoziemskich.

B ańkow ski znacznie rozszerzył w iadom ości, jakie m ieliśm y dotychczas dzięki K a l i n c e i Korzonowi, o Gabinecie królew skim , ale jego historia, jak stw ierdził, nie jest dotychczas opracowana. Podjęła się tego z dobrym skutkiem Maria R y m - s z y n a . W ykorzystała m ateriały rękopiśm ienne AGAD, A rchiw um Czartoryskich, B ibliotek Narodowej i K órnickiej, w iele drukow anych źródeł i opracowań. Na tak szerokiej podstaw ie napisała pracę, w której daje nam konkretną odpowiedź na. pytanie, jaki był skład personalny Gabinetu, „expens”, organizacja, technika pracy,, kom petencja. W działalności Gabinetu w iele było spraw związanych z zagranicą, stąd w książce R ym szyny historyk polskiej służby dyplom atycznej znajdzie dużo cennych źródłowych przyczynków. Znajdzie je rów nież historyk akcji dyplom a­ tycznej oraz historyk propagandy w ew nętrznej i zewnętrznej, szeroko przez króla, prowadzonej.

Jaki b y ł skład Gabinetu? W m onografii Rym szyny znajdziem y zestawienie- pracow ników i charakterystykę w ażniejszych postaci. Z w yjątk iem dwóch obcych, jurgieltników : Boscampa, który skończył w 1794 r. na szubienicy, i sam obójcy Friesego kadry dobierane były starannie. Na w ysokości byli: organizator i p ierw ­ szy kierow nik Gabinetu, bliski królowi od jego m łodocianych podróży za granicę Jacek Ogrodzki <1719—Ί780), jego następcy Adam Cieciszowski (1719— 1783) i Pius K iciński (1752— 1828), dalej A ntoni Dzieduszycki (1757— 18.17), Józef D eszert (1760— 1838), S tan isław Badeni <1746—1824) i inni; z cudzoziemców, zw łaszcza S zw ajcar M aurycy Glayre (ok. 1743—il81'9) i Włoch ks. K ajetan Ghigiotti (1728— 1796). P ra­ cow ników dobierano wśród średniej szlachty, spom iędzy osobiście znanych rodzin. R ym szyna przytacza pow inow atych Ogrodzkiego: M ateusza Czarnka, tłum acza M onteskiusza i ikpt. W ojciecha Rylskiego: spowinow aconych z C ieciszowskim D e- szerta i K icińskiego, a można dodać jeszcze Adama Szeluttę i Jana P aw ła Łusz­ czew skiego; z rodziny pani Grabowskiej był nie tylko jej syn Stefan, ale i sio ­ strzeniec (i zięć) W ojciech Sobolew ski oraz brat szwagra August KickŁ Brak w sp

(7)

E E C E N Z J E

527

sie pracow ników K rzysztofa D eszm in ga4, sekretarza królew skiego zm arłego przed r. 1775.

Jakie b yły kom petencje Gabinetu? N ie określa ich żadna ustaw a, choć był on opłacany częściowo z sum budżetow ych (częściowo ze szkatuły królewskiej). B ył bezpośrednim organem w oli królew skiej i jego kom petencje faktycznie pokryw a­ ły się z agendam i, które należały do króla na m ocy pactoru m con ventorum i zw y ­ czaju. Teoretycznie agendy u legały zmianom, praktycznie S tan isław A ugust potra­ fił je utrzymać, dopóki mu na w iosnę 1794 r. utworzeniem Rady N ajw yższej N a­ rodowej n ie odjęto „kadetów, -gwardię, rząd m ennicy i poczty”. Do tego czasu nie dał sobie odebrać Szkoły Rycerskiej na rzecz K om isji Edukacyjnej, ani kilku ty ­ sięcy gwardii na r.zecz hetm anów, czy K om isji W ojskowej. Przez lat trzydzieści potrafił kierować akcją dyplom atyczną, choć m iał z tego powodu niejeden sprze­ ciw m inistrów. Słusznie skarży się Rym szyna na brak obszerniejszych m ateriałów konferencji cum m inisterio. A le na kontrow ersje z królem rzuca pewne! św iatło dziennik m arszałka w . kor. Stanisław a Lubom irskiego (wydany częściowo przez Wł. K o n o p c z y ń s k i e g o ) ; w ciągu 1771 r. znajdujem y kilkanaście w zm ianek 0 zarzutach staw ianych królowi. Okazuje się, że m inistrow ie nie znali niektórych instrukcji królew skich, np. danych posłow i w Petersburgu Psarskiem u, lub rapor­ tów A lexandrow icza ze Stam bułu n aw et w tak ważnej spraw ie jalk uznanie króla przez Portę. Już w 1768 r. zastrzegał się Lubom irski (poparty naw et przez życzli­ w ych królow i Zam oyskiego i Przezdzieekiego) „że król in m a te riis Polski n ie po­ w in ien m ieć nigdy partykularnych korespondencyj, ale zawsze cum scito m in isterii, a osobliw ie kanclerzów ”. M inistrowie nie zn ali ordynansów królew skich do K a­ m ieńca, stw ierdzili, „że lepiej żeby to K om isja [W ojskowa] pisała, nie król, gdyż przez to okazuje się m ieszanie się w ielk ie króla do K om isji W ojskowej, a stąd w zrasta la m éfiance de la nation, że król chce rządzić w szelk im i jurysdykcjam i”. Odtąd król był ostrożniejszy i nieraz przedstaw iał m inuty pism w ychodzących m i­ nistrom . Faktycznie w sprawach zagranicznych albo działał dalej na w łasną rękę albo dobierał m inistrów spośród ludzi sobie oddanych (tak było np. z Joachim em Chreptowiczem). Starał się zachować in icjatyw ę w sw oim ręku i okazać szybkość działania. Przykładem epizod z Kam ieńca w 1777 r.; gdy D epartam ent W ojskowy sztafetą w y sła ł kom endantowi rozkaz, żeby w pu ścił żołnierzy K atarzyny II, „Sta­ n isław A ugust w n et zw ołał w szystk ich konsyliarzy i w ym ógł n atychm iastow e pod­ pisanie kontrordynansu; kurier gabinetow y zdołał w yprzedzić sztafetę o 24 go­ dzin” 5. Miał czasem i tę satysfakcję, że urzędowo uznawano jego w yłączne prawo decyzji. U czyniła tak Kom isja Edukacyjna, aprobując w zasadzie projekt naucza­ nia języka tureckiego w Kam ieńcu, w skazała, że nauka języków wschodnich w Polsce n ależy do bezpośredniej kom petencji króla e.

P act a con ven ta zabraniały królow i używania pieczęci pokojowej lub sygnetu

do spraw Rzplitej w ed łu g praw dawnych, do w ydaw ania pod nią p rzyw ilejów 1 u n iw ersałów oraz do posługiw ania się w takich wypadkach językam i innym i n i ż . polski lub łacina. W rzeczyw istości zasad tych przestrzegano tylko dla państw o­ w ych dokum entów uroczystych, a pieczęć pokojowa oraz języki francuski i w ło ­ ski b yły w częstym użyciu. S tan isław A ugust św iadom ie dążył do utrwalenia w ła ­ dzy, do jej reform y na tle ogólnych przem ian politycznych i społecznych. Gdzie szukał politycznych w zorów? Rymszyna sądzi, że w przejawach ośw ieconego d es­ potyzmu, zw łaszcza w Saksonii. Czyżby n ie zdawał sobie spraw y, że przem iany polityczne szły w P olsce innym i drogam i niż u sąsiadów lub na Zachodzie Europy?

4 a . B o n ie c k i, H e r b a r z p o l s k i t. V , s. 268.

δ Zob. T. K o r z o n , H ist o ria w o j e n , t. III, w y d . II, 1923, s. 175.

e Zob. J. R e y c h m a n , Z n a j o m o ś ć i n a u c z a n i e j ę z y k ó w o r i e n t a l n y c h w P o ls c e X V I I I w. t W ro cła w 1950, s. 74.

(8)

Jego m istrzem był M ontesquieu. „Mam szlachetną i gorącą chęć zrobienia tego, co on pisze” w m iesiąc po elekcji donosił angielskiem u p rzyjacielow i K arolowi Yorke w liście przytoczonym przez J. F a b r e ’ a w jego pierwszej pracy o S tanisław ie A u g u śc ie 7. Monarchia k onstytucyjna z m ądrym (za jakiego się uważał) królem na czele — oto ideał ustrojow y jego i otoczenia, a w tym zgodni z mim b yli nieżycz­ liw ie do niego usposobieni działacze postępow i: Ignacy Potocki, Kołłątaj i inni.

Król d ążył nie do zm onopolizowania w ładzy w sw ym ręku, jak Fryderyk II, lecz do pozyskania stanow iska centralnego z niezbędną kancelarią przyboczną u boku. Jej rolę p ełn ił w łaśn ie Gabinet K rólew ski. Choć jego w yżsi pracownicy nosili ty ­ tuły radców, konsyliarzy, n ie było to dało· doradcze, lecz jedynie organ w yk on aw ­ czy poleceń królewskich. B ył to aparat podręczny króla, zaufany (choć w w yp ad ­ ku Boscampa i Friesego nie zasługujący na zaufanie), zbierający inform acje, pi­ szący, szyfrujący, kopiujący — zawsze w edług w skazów ek królewskich. „Gabinet to ja ”, m ógł powiedzieć Stan isław August. Tego dowodzi archiwum gabinetowe z aktam i i tysiącam i listów , instrukcji, pisanych często nie ręką króla, ale zazw y­ czaj przez niego naszkicow anych lub poprawianych. Jego gabinet to techniczny aparat oddziaływania k rólew skiego na społeczeństw o i na rząd.

Jak w Stanisław ie A uguście n ie było psychicznego m ateriału na autokratę, tak w Polsce osiem nastow iecznej nie było atm osfery dla ujęcia agend państw o­ w y c h przez sam ow ładnego m onarchę z pomocą szybko rosnącej w znaczenie b iu ­ rokracji. Ustrój zw any dziś rządam i gabinetu, dopiero pow staw ał w Anglii. Pew nej analogii z gabinetem brytyjskim można w historii ustroju Polski dopatrzeć się nie w Gabinecie Stanisław a A ugusta, a w Straży Praw , przez konstytucję 3 maja „do dozoru, całości i egzekucji p raw królow i dodanej” ; król m iał m ianow ać m in i­ strów, jego decyzja ·— przeważać, jego podpis — nadaw ać rezolucjom Straży moc obowiązującą, ale król „nic sam przez się n ie czyniący”. Na tak ie sform ułow anie m ogły w płynąć rem iniscencje sporów kom petencyjnych, zanotowanych w e w spom ­ nianym dzienniku Stanisław a Lubom irskiego, m arszałka w . kor., teścia jednego z głów nych twórców konstytucji 3 maja, Ignacego Potockiego. D ziałał też zapew ­ n e w p ły w „Listów A nonim a”, w których Kołłątaj uznaje potrzebę pew nego auto­ rytetu króla: popełniono — pisał — błąd „szukając w niedołężności pakujących ocalenia sw obód narodowych” 8. Władzę ustaw odawczą proponował Kołłątaj po­ w ierzyć sejm ow i dwuizbow em u, w ykonaw czą — pięciu m inisterstw om , ciałom ko­ legialnym ; obok nich król, dziedziczny w obranej dynastii, ograniczony w sw ych działaniach przez to, że w razie potrzeby naród potrafi mu „przypomnieć, jakiem u p anu je narodowi, na jakim zasiada tronie”. To jakby echo artykułu o odm ow ie po­ słuszeństw a, jakby ostrzeżenie przed sięganiem po jedynowładztwo.

M iędzy reakcyjnością m onarchów w ieku O świecenia i narastającą falą p ostę­ p u i rew olucji nie znajdujem y w ówczesnej Europie wzoru dla Gabinetu S tan isła­ w a Augusta. To narzędzie działalności m onarszej, w yn ik łe z kompromisu dosto­ sow anego do w arunków sp ecyficznie polskich, b yło rezultatem sam oistnej kon­ cepcji ustrojow ej, dalekiej od idei absolutum dom inium , choćby ośw ieconego, po które m ógł sięgnąć tylko m onarcha nie liczący się zupełnie z opinią publiczną, np. Fryderyk II czy Józef II, w krajach, w których stany uległy panującemu. Choć poszedł w tym kierunku w Saksonii elektor A ugust Mocny (i b yłby z pewnością rad poszedł jako król A ugust II w Polsce), system saski n ie m ógł stać się wzorem dla Stanisław a A ugusta, nie zważając na jego powiązania z dworem drezdeńskim . S tan isław A ugust rodził się, gdy August II umierał, a następca August III był

^ „A rch iw u m N e o p h ilo lo g ie u m ” t. II, 1937, s. 3.

8 H. K o ł ł ą t a j , L i s t y A n o n i m a i P r a w o p o l i t y c z n e n a r o d u p o l s k i e g o , w y d . B. Leśno·· idorski i H. W ereszyck a t. II, W ro cła w 1954, s. 43: s. 58.

(9)

R E C E N Z J E

529

la lk ą na tronie i nic n ie znaczył w e w łasn ym dziedzicznym państw ie, chyba jako h>ogaty kolekcjoner obrazów.

K onstytucja 3 m aja była w łasnym tworem polskiej m yśli politycznej, w ła ­ snego typu realizacją m onarchii konstytucyjnej zanim jeszcze ten term in spopu­ laryzow ał Benjam in Constant. Gabinet Stanisław a Augusta był w łasnym jego mo­ delem , a on sam m iał w szelk ie dane na monarchę konstytucyjnego tego typu, co później Leopold I w Belgii, Edward VII w W ielkiej Brytanii. Być posłusznym prawom, nie narazić się ma gniew ludu, rów nocześnie do m aksimum w ykorzystać w sze lk ie uprawnienia królew skie — to zdaje się przyświecało Stanisław ow i A ugu­ stow i. Do takiego ustalenia prow adzi szczegółow e zapoznanie nas przez B ańkow ­ skiego z zawartością archiwum króla, przez R ym szynę z organizacją i działalnością jego aparatu podręcznego. N ie przejaw ia się w ich pracach „przesadne pojm ow a­ n ie roli króla i jego zasługi d ziejow ej”, stw ierdzone u w ielu autorów przez B. L e ś n o d o r s к i e g o 0. Jest natom iast bogaty m ateriał faktograficzny, uzasad­ niający pozytyw ną ocenę tego istotnie w łasnego tworu Stanisław a A ugusta — je ­ g o Gabinetu.

W acław O lszew icz

Jerzy J e d l i c k i , N ieudana próba k a p ita listy czn ej in d u stria liza ­

cji, Instytut H istorii PA N, K siążka i Wiedza, W arszawa 1964, s. 416.

Górnictwo i hutnictwo rządowe w K rólestw ie Polskim stale w yw oływ ało i na­ dał budzi żyw e zainteresow anie historyków. Monografia J. J e d l i c k i e g o jest n ow ym tego dowodém. Stanow i ona podsum owanie badań autora nad etatystycz­ ną polityką przem ysłow ą w K rólestw ie Polskim prowadzoną począw szy od roku

1824 do 1890 r.1.

Praca została oparta na bogatym m ateriale źródłowym . Szczególnie podkreślić należy w ykorzystanie zespołów akt centralnych w ładz Cesarstwa przechow yw a­ nych w archiwum lenimgradzkim, w ażne zwłaszcza dla analizy etatyzm u w latach

1865—1390. N iestety nie w szystk ie m ożliw e źródła zostały w p ełni przebadane. N adal trzeba powtórzyć uw agę J. B r o d y 2 o niepełnym w ykorzystaniu akt zn aj­ dujących się w A G A D 3. Wśród źródeł drukowanych uderza brak oficjaln ego cza­ sopism a „Gornyj Żurnał”, cennego dla okresu od roku 1852, a także artykułu H. Łabęckiego zam ieszczonego w kalendarzu Obserwatorium Astronomicznego W arszawskiego na rok 1858. Z opracowań n ie w ykorzystano m onografii K. G i e r- d z i a j e w s k i e g o i ;M. R a d w a n a 4.

Monografia przedstaw ia losy rządow ego przem ysłu górniczo-hutniczego g łó w ­ n ie pod kątem efektyw ności in w estycji. Zostały w yróżnione trzy okresy polityki rządowej: p ierw szy w latach 1824—1843 jako realizacja programu uprzem ysło­ w ienia, drugi w latach 1843— 1866, przynoszący kryzys etatyzm u, oraz trzeci — okres dezetatyzacji, tj. w yprzedaży zdecydowanej w iększości zakładów rządowych.

9 KH LX III, 1956, n r 2, s. 125.

1 P ie rw sze w y n ik i sw y c h b a d a ń a u tor p r z e d sta w ił w ro zp ra w ie O e f e k t y w n o ś c i p a ń s t w o ­

w y c h i n w e s t y c j i h u t n i c z y c h w K r ó l e s t w i e P o l s k i m w la t a c h 1831—1864, zam ieszczon ej w zb io ­

rze rozp raw pt. E k o n o m i k a g ó r n i c t w a i h u t n i c t w a w K r ó l e s t w i e P o ls k im , W arszaw a 1958,

:S. 229— 291.

2 R DSG X X I, 1960 (za 19 5 9 ), s. 272.

3 D a je się odczuć sz c z e g ó ln ie b rak a k t K R PiS 2481, 2485, 2740— 27 4 2 , 2766— 2769. N ie w y k o ­ r z y sta n o w o g ó le a k t S ek r e ta r ia tu Stanu.

4 κ . G i e r d z i e j e w s k i , Z a r y s d z i e j ó w o d l e w n i c t w a p o l s k i e g o , K a to w ice 1954; M. R a d w a n , W i e l k o p i e c o w n i c t w o w Z a g łę b iu S t a r o p o l s k i m w p o ł o w i e X I X w ., K a to w ice 1954.

Cytaty

Powiązane dokumenty

A maximum signal-handling capability for signals within the filter passband requires a unity transfer from the filter input to the output of the integrators for frequencies

To connect more tightly the co-legislative organ (the European Parliament) and the executive organ (the Europe- an Commission) within the EU political system, an office of High

Sudden base level fall (center plots in Figure 12) has a number of temporary effects: a temporal increase of the flow velocity over the topset, the effect of which increases in

UTIAS Technica1 Note No.. Reid, for the opportunity to do this investigation and for his many helpful suggestions. de Leeuw for his supervision and assistance

[r]

Tryb poboru podlegających zwrotowi stypendiów i zasiłków pieniężnych, udzielonych studentom

Dlatego też nauka o prze­ stępcy powinna zwracać szczególną uwagę na podłoże społeczne przestępczości 1 badać w systematyczny sposób wpływ' czyników