• Nie Znaleziono Wyników

Wyzwolenie - Sara Wexler - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wyzwolenie - Sara Wexler - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

SARA WEXLER

ur. 1931; Międzyrzec Podlaski

Miejsce i czas wydarzeń Międzyrzec Podlaski, Dołha, II wojna światowa Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2017, II wojna światowa, Żydzi, wyzwolenie, Rosjanie

Wyzwolenie

Codziennie modliliśmy się do Boga, żeby nam pomagał już, żeby to wszystko się skończyło jakoś. Ja pamiętam doskonale, [kiedy nas wyzwolili], bo przez kilka dni, może tydzień czasu, nie otworzyli nam kryjówki. Nie dali nam jeść, nie dali nam pić, nic nie było. Leżeliśmy i płakaliśmy. Sprawa była dlatego gorsza, że brat mój się przyłączył do tych partyzantów, nie wrócił się i nie wiedzieliśmy co będzie. Bo on chciał razem z partyzantami, tam były bardzo blisko szyny kolejowe, bo tam pociąg wiózł pomoc na wojnę z Rosjanami. To myśmy zostali sami, tylko kobiety. Janka nie było. Nie wiedzieliśmy jak wyjść stamtąd. Brat nie przychodził. Nie wracał się już.

Myśleliśmy, że to będzie nasz koniec, uduszenie się. To ja i szwagierka, razem myśmy podnieśli tą przykrywkę. Jak wyszliśmy, nawet nie było już koni. Konie już nie byli w stajni. Cicho bardzo, ciemno bardzo. Spokój taki, nic nie słychać. Spokojnie. To było przez kilka dni.

Za tydzień czasu może, słyszeliśmy jakieś mówienia nie po polsku, nie po żydowsku.

Słyszeliśmy krzyki. Na pewno Rosjanie już tutaj nas oswobodzili. Więc one nie chciały wyjść, nie szwagierka i nie siostra. To ja powiedziałam: „To chcemy tutaj umrzeć? Przecież nie mamy siły, nie mamy jedzenia, nie mamy nic. Ja wychodzę stąd”. Ja wyszłam. Moje ubranie było takie straszne po leżeniu tu długi czas. Ja wyszłam i miałam mały garnek taki. I widziałam przez szparę, że na podwórzu jego stoją żołnierze ubrane inaczej. Nie ten sam kolor jak te niemieckie. I słyszałam język, ja niedobrze znałam po rosyjsku, ale podobny do polskiego trochę. Ale niemiecki to znam, to wiedziałam. Więc wyszłam tak powolnie. Doszłam do jednego żołnierza, który stał tam i gotował zupę. I powiedziałam mu: „Może dasz mi trochę zupy do jedzenia, bo jestem bardzo głodna. Już kilka dni nie jadłam”. „Skąd ty przychodzisz teraz?” Powiedziałam, że ja jestem głodna, ja już nie jadłam kilka dni. Jestem Żydówką. On mnie dał, taki garnek mały miał. On mnie dał i weszłam z powrotem do tej dziury. Powiedziałam im, że tu są teraz rosyjskie żołnierze na podwórzu. No, to już

(2)

jesteśmy oswobodzeni. Cieszą się bardzo, ale jak, co będzie z nami? Jak pójdziemy?

Dokąd pójdziemy? Brata nie ma. Mamy czekać. Każdy z nas wziął kilka łyżek tej zupy. A potem Janek się wrócił już do domu i powiedział, że mój brat, on go nazywał Heniek, Herszko to Heniek, powiedział, żebyśmy wyszli i poszli do Międzyrzeca już.

Międzyrzec też jest oswobodzony. Nie trzeba być już w kryjówce. Bardzo cieszyliśmy się, ale takie ubrania, takie szmaty, myśmy strasznie wyglądali. Chude i słabe… Jak pójdziemy? To on powiedział: „Matka moja was zaprowadzi do Międzyrzeca”. Nawet nie wiedzieliśmy jak iść, jak się idzie stamtąd. A jego matka powiedziała, że mamy jej zapłacić. A my nie mieliśmy już czym zapłacić, bo cały czas coś płaciliśmy Jankowi. A teraz powiedzieliśmy, że wkrótce brat się wróci, to będziemy mieli pieniądze, to ci da, to wam da. Ona nas zaprowadziła. Matka była dobra taka. Ona nas zaprowadziła.

Byliśmy bose wszystkie i nie mieliśmy siły. I nazajutrz zaczęliśmy iść stamtąd, przez lasy, aż do Międzyrzeca. Dwadzieścia kilometry, dwadzieścia dwa, nie wiem. Przez lasy przechodziliśmy, żeby nie widzieli nas. Przybyliśmy do Międzyrzeca, brat nasz odnalazł nas i powiedział, że do naszego domu my nie wrócimy. Mamy mieszkać w drugim miejscu… Kolega brata mego, który wyjechał do Rosji, kiedy wojna wybuchła, to póki on nie przyjedzie, to możemy tutaj mieszkać. Tak to było. To było na samym Rynku. Tam stał duży dom taki, tam mieszkali w tym domu. I była tam też komendantura rosyjska tam na tym podwórzu. Tam żyliśmy kilka miesięcy, niedługo, bo wszystkie Żydzi, które uciekli do Rosji, kiedy wybuchła wojna, bardzo dużo Żydów od nas uciekli na wschód, to oni nie wrócili się do Międzyrzeca. Może tylko dwadzieścia-dwadzieścia pięć osób, nie więcej. A domy tam na tym samym miejscu, na rynku, były wszystkie puste. Bo tam wszystkie oficery zamieszkały. Komendantura i to wszystko było tam. A myśmy potem dostali dwa pokoje. To brat poczekał na nas i powiedział, że będziemy tutaj żyć, aż wojna się kończy. Bo jeszcze wojna nie była skończona, Warszawa jeszcze nie była zwolniona. No a oni, te Rosjanie, te żołnierze właśnie dobrze się zachowali do nas i bardzo chcieli nas pocieszyć, śpiewali i grali na harmoszkach i tańcowali, żebyśmy nie byli smutne, bo powiedzieliśmy co przeszliśmy. Między nimi było dużo Żydów, w rosyjskim wojsku. I wojna się skończyła tak. W maju, rok czasu, tak. A potem, potem… Myśmy jeszcze trochę tam zostali, a potem wyjechaliśmy na Dolny Śląsk. Na Dolnym Śląsku mój brat miał bardzo dużo kolegów, którzy uciekli do Rosji, kiedy Niemcy okupowali Polskę. To oni wrócili się, ale nie chcieli to Międzyrzeca wrócić, tylko na Dolny Śląsk. Tam żyli folksdojcze…

Oni opuścili i przeszli na drugą stronę, do Niemiec. I opuścili domy, wszystko co mieli.

A nasz dom jeszcze stał. Ale Janek powiedział, że żona jego nie chce tam być, ona żyła trochę w Międzyrzecu i starczy jej, nie chce, wraca się do wsi. Myśmy chcieli oddać nasz dom. A kiedy brat pojechał jeszcze na Dolny Śląsk, widział, że jest tam dużo Żydów z Międzyrzeca, to powiedział, że są dobre mieszkania i dobre warunki i pojedziemy tam my także.

(3)

Data i miejsce nagrania 2017-12-13, Kirjat Mockin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pesach to najbardziej ja lubiłam, i co ja mogę sobie przypominać teraz, że zawsze przyjechała pani Stanisława, która miała pomagać mamie, za pieniądze robić to. Że kiedy

Miejsce i czas wydarzeń Międzyrzec Podlaski, II wojna światowa Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W..

Kiedy Rosjanie byli u nas i nie cofnęli się jeszcze, wtedy mój najstarszy brat powiedział, żebyśmy wszyscy uciekali z nim do Rosji, bo Niemcy zabiją wszystkich, tak

Jak Janek Tarasiuk był w Międzyrzecu, to on przywiózł gazety, bo we wsi tam nie było gdzie kupić, I jak on przyszedł z gazetami, to zawsze dał bratu, żeby brat czytał i

Brat mój nie mógł cały stać, bo musiał się tak chylić z głową, bo to było za nisko dla niego.. A ja byłam mała,

Ja wiem, że był jeden chłopak co polska pani, znajoma jego rodziny, trzymała go przez całą wojnę.. I potem, jak było wyzwolenie, był jeden pokoik taki mały, to on

A mieliśmy jeszcze jeden pokój, to tam mieszkał Josef, to ona wyszła za mąż za tego chłopaka, który mieszkał w tym pokoju, sąsiadem naszym był.. A jeszcze była tam jedna

Ale jednak nasz kraj jeszcze nie był samodzielny i było bardzo trudno przyjechać, ale jednak nam się udało. Brat nie