• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 9 (22 lutego 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 9 (22 lutego 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Warszawa, 22 lutego 1931 roku.

Nr. 9

Cena numeru 10 gr.

Rok III

M U C H A

Cj j 3 g C 3 ^ £

N u m e r W I E L K O P O S T N Y

P O P I E L E C 1931 R O K U

(2)

Ż Ó Ł T A M U G H A

(tf

S

O

O

> 2

*-•

O - Ń N

<D ® 7= C

<D O

<D O

s*

© ©

££

3 2

c c

m i£L

CR O 04 €*3 O 05

3 D .* ^

O OL. !*»

N N

I

•O N 4 X O ~s

3 0 ' N a ?

W «T J

« . * N

0 > ?

"T (D ~§

£ N

V.

1 a 00 N

■C 1

QS

3 X

03

O Q

s

o ,

ss

o

>-

x

u D

2

[2H

■N‘O

P O P I E L E C

Nadszedł popieleć, to nie śmiechy, Żałować trzeba za swe grzechy, Bowiem popieleć przypomina, Że nie pomoże butna mina.

Czyś jest ministrem, czy premjerem, Czy tylko posłem, oficerem,

Choć swoje życie bardzo cenisz,

Powstałeś z prochu, w proch się zmienisz.

Czyś jest cywilny, albo strzelec, Schyl kornie czoło w ten Popielec.

Gdyż jesteś pyłkiem wobec Boga, I wkrótce skońc zy się twa droga.

Zamiast wydawać ..wielkie mowy“, Lepiej popiołem sypcie głowy,

Pomyślcie o tem, co was czeka I co się żąda od człowieka.

*

Próżno wciąż myśleć o awansach I odznaczeniach, lepszych szansach, A nie żałujcie tego szczerze,

Że nie jesteście na Maderze.

Niech was nie mami złoty cielec, Ocknijcie się choć raz w Popielec.

Z ło te m yśli na czasie

Kiepski jest ten poseł, co teki ministra w za­

nadrzu nie nosi....

Nie wierz temu, kto mów. że własną głową Brześć ominie...

Dziś jest już niemożliwością, by człowiek nie­

posłuszny mógł zostać posłem.

7 rzeba z wielkimi naprzód iść. po cuda się­

gać nowe!...

Najprawdziwszą mądrością jest niezłomne po­

słuszeństwo w sejmie.

Oda do glinianek

Wy, z których dawno już wybrano glinę, Glinianki słynne, pełne śmiecia dolv, Waszą tajemną czcić winny głębinę

^Ery szczęśliwej41 z be-be apokoh . Nahaj kacapski wsławił carów imię.

Nóż gilotyny równość zaprowadzał,

v W i" as‘ ślinianki,'„radość twórcza“ drzemie*

Zapal, co piersi „zwycięzców1* rozsadza.

I rwogę rzucacie na naszfe oblicza.

Dni poinajowych wy, żvwe ymbole.

Wsławione 'wstrętuem biciem Mostowicza Za to, że Bebków ka cić śmiał swawolę.

Lecz, gd> się skończy brzeska „epopeja"*

I wasze wreszcie okowy się przerwą,

Dzień wielki wzejdzie w nowych Polski dzie-

t w l i * i 1 1 jaclly

V\ \ dla i ich pewno będziecie ;>rezerwa“ ! ZM IANA N A ZW Y

Jak sic dowiadujemy w najbliższym czasie ma zostać1 zmieniona nazwa Ministerstwa Przemysłu i Handlu na: „Mi-' nisterstwo Nadprodukcji i Stagnacji",

Doroczny śledź wielkopostny, który, dzięki Sanacji stal się dla wielu symbolem całorocznego postu.

____ ___

CEZ romTENVE3 >

Hallo, hallol Tu „Tse-Tse Radjo“, Warszawa.

(Aparaty do nabycia w każdym kiosku gazetowym).

Fala: 20 groszy.

Godz. 6. Pobudka, pobudka, pobudka, wstać!!!

Godz. 7. Lekcja języka włoskiego dla „Strzelców44, „Fe*

deracji6 i „Legjonu Młodych“.

Godz. 8. Kącik dla gospodyni domu. — „Bitki brzeskie i ich przyrządzanie*4 wypowie Kostek Przemyślny.

Godz. 9 „Co wywalczyliśmy** — zakończenie odczytu K.

Świtalskiego, wygłoszonego ongi w Filharmonji.

Godz. 10. Koncert muzyki lekkiej, nadawany codziennie w Kasach Skarbowych, celem rozweselenia podatników.

Godz. 12. Regulowanie zegarków. (Wystrzegaj się zło­

dziejów!)

Godz. 12. 30. Kącik humoru. Feljeton Sanojcy „Jak zo*

stałem posłem4'.

Godz. 13.30. Skonfiskowane.

Godz. 14. Rozmaitości: „Nasz projekt konstytucji' oJ- czyta St. Car.

Godz. 15. „Jak upolować dłużnika*’ — - wypowie dyr.

dep. łowiectwa Min. Roln.

Godz. 16. Wykład dla maturzystów i maturzystek J. K, Bandrowskiego, p. t. „Ja, a- Mickiewjcz*.

Godz. 17. Popu^ąrną piosenkę „Ali Baba * odśpiewa klub

Bebe; na bis wykona arję z „Pajaców“»

Godz. 18. Kącik dla dzieci. Bajeczka Jaworowskiego

>,0 czerwonym Kapturku i sanacyjnym wilku“.

Godz. 19. Biuletyn P.A.T.-ai ,.N&sźe tryumfy W Krynicy"

Godz. 20i Transmisja z Madery. Chrapanie Dziadka. Sło­

wo wstępne W y g ło s i W. Sieroszewski, prognostyk zdrowia dr. Woyczyńsk.i, a red. Butkiewicz przeprowadzi analizę psycho-grafologicżną z chrapania.

Godz. 22i Obrazek z natur ^ p. t. ^Radosna twórc zość’.

Wykonają połączone zespoły starych bywalców „Oazy“

i -Europejskiego**.

Wszystkich prenumeratorów, którym dostarczyliśmy ju ż /wygrane prezenty, prosimy ó nadesłanie przy okazji 'wyłożonej portofji (może by t i w markach pocztowych).

(3)

Ż Ó Ł T A M U C H A

WALKI a t l e t ó w w c y r k u Repertuar Kinoteatrów

Na galerji zwykle wrzaski, Grtiizdanina lub oklaski, Tam nie kjadą ludzie maski.

1 harmicler czyniąc wielki, Na areną ślą butelki.

StąchJe jaja, lub serdelki — Słowem nieużytek wszelki.

Zaś na dole siedzą cicho, Tylko zrzadka jakieś licho, Jakieś lico ładne, młode, Swym uczuciom da swobodę.

Piśnie głośno i radośnie, Gdy w jej sercu duma rośnie, Bo faworyt jej wybrany, (Czasem nawet i... kochany),

„Kładzie“ swego przeciwnika.

Na arenie zato bryka,

Tłuste, grube: — całe zgraje, Przyczem jeden złych udaje Drugi — przyłóż go do rany!

(Zwłaszcza ten przez tłum łu­

biany).

Żyd być musi, by Nalewki.

Dały pieniądz na przelewki...

Żaden cyrk się nie utrzyma...

Gdy „dobrego" żyda niema, Plajta będzie murowana, To oddalona rzecz już znana.

/ nie wiedzą zacni widzę, (Za naiwność ich się wstydzę), Że to wszystko z jednej głowy, Że to wszystko — rzecz umowy,

Kino Trup“ Urzędnik na Riviei rze — dramat społeczny z*prologiem

codziennym.

„Niewolau — Goły na dancingu.

ŚwiniaNiemiecka modlitwa

— dramat wojenny o podłożu pacyfi stycznem.

Hermafrodyta!Kto winowajcą?

Ventx$“ — Przykrości z miłości.

KINA DŹWIĘKOWE.

Kino „Głód4< — Symfonja oszuka nych kiszek; farsa dla bezrobotnych.

„Tasak" — Złamany piszczel.

B ę c w a ł— Śpiewaj „Boże, Cara chroń*4.

Z n a k czasu

Nauczyciel. Jakie gwiazdy możesz wymienić?

Uczeń. Greta Garbo, Mary Pik- ford, Pola Negri.

W s ą d n i e

— Ile oskarżona ma lat?

— Liczę sobie 25 wiosen...

— A ile pani sobie nie liczy?

Że to wszystko jest dla chleba.

Bo żyć ciężko, a żyć trzeba!

A uczciwość? Chyba wiecie, — Że ją trudno dziś znajdziecie!

A. Mariani.

B u r d a

Wszystko furda, Grunt to burda.

Gdy jeszcze młodzieńcem był, 0 swej „slawie“ ani śnił.

Wszędzie, gdzie się tylko zja­

wiał, Zaraz burdy różne sprawiał,

Bo sam Burdą byl.

„Na wesoło“ zawsze żył, Prima roódki gdy popił.

Czy u „Biera" czy u „Stajna", Awantura była „fajna",

Bo tam Burda był....

B. B. Burdę dobrze znał, Posłem swoim mieć go chciał.

1 dokazal z Burdą cudu:

Posłem został „z wołi ludu“...

Jak protektor chciał.

W sejmie ma szeroki gest, I z burd swoich „sławnym ' jest.

Burdę wszyscy dobrze znają,

„Talent“ jego podziwiają, Słynnym Burda jest.

Bez burd on nie może żyć, A ministrem chciałby być, Więc nie dziwcie sic—mospa-

nic.

On ma takie wychowanie...

Chce po chamsku łżyć.

Ek.

Rozmowy w barze ,.pod 13“

- Kogo p. Chrzanowski z M. S- Z. miał na myśli, oświadczając w Krynicy na bankiecie, że Polska jest szczęśliwa, posiadając kogoś, kto czuwa nad nią, wynosi , wiedzie i osłania?

— Kogo? jeśli nie swego mocodawcę, bo przecież Chrzanowski należy do sekty bałwo­

chwalców.

— Co ty powiesz o historji z zaaresztowa­

niem b. filantropa Fr. Baytla?

To jedno, że podobna historja mogła się wy­

darzyć tylko u nas i w dodatku tylko w cza­

sach sanacji moralnej.

— Wierzysz w urlop naczelnika wydziału bezpieczeństwa publicznego na m. st. Warsza­

wę. p- Kaweckiego?

— Tak, jak w wszystkie temu podobne ko­

munikaty: — albo naprawdę ostatnie procesy poderwały jego zdrowie, albo odwrotnie, on poderwał komuś zdrowie i stał się niepotrzeb­

ny czy niewygodny.

Jo miał nu myśli sędzia Neuman, pytając [dwokata M. Kornfelda, czy ten się źle żuje. nie widząc na ulicy policjanta?

- Widocznie szedł za biegiem własnych lyśli, a wiemy, jak wielkim jest on zwolenni- m

kiem jj ręki“.

No, chyba teraz wojewoda Grażyński

• i * Z n n r»Q '7ił<< r.n T1AS'7 flvsłlO T lnr W

--- 1 > U , y D a j .1JL

..narwał*1 się i „naraził“ za nasz dyshonor Lidze Narodów? *

— jak myślisz, czy długo jeszcze sanacja utrzyma się przy rządach, mimo Brześcia, wyborów, bezrobocia, obecnej konjunktury i t- p. porażek moralnych?

— To znów zależy tylko od moralnej warto­

ści narodu polskiego.

S g o

p «-• «

ł 5. S

5 » M PJ <-► n

O ©> V;

Osr

tr oc—*

t j * n

— Przesadzasz! Kruk krukowi oka nie wy­

dziobie! A zobaczysz, że dostanie jeszcze order

„Liber j i*' za odciągnięcie sprawą Śląska uwagi od skarg na Liberję.

Nie wiesz, kiedy przymkną nareszcie Miedzińskiego?

— Czyś zwarjował! Przecież to wielka fi­

gura! I w dodatku z wielkiego B. B. ołtarza.

— Choćby, ale przecież wziął na siebie od­

powiedzialność za Ruszczewskiego, którego wreszcie zaaresztowali.

— Mylisz się, — właśnie dla tego już go wypuścili!

— Czy nie wie}-/, na jaki przeciąg czusu roz­

łożył sobie nasz dyktator' wystrzelanie połowy opozycji w myśl wynurzeń w sejmie posła Ga­

licy, rzekomo generała polskiego.

— Pod złym adresem skierowałeś zapyta­

nie. Pytaj Galicę, Polakiewicza, Birkenmayera, Hołówkę, Burdę, Sanojcę lub innego tym ty­

pom podobnego posła z Bebe; im nie zbywa już na szczerości i tupecie, więc usłyszysz nie tyl­

ko te, ale i inne „prawdy obecne*’. od których ci napewno uszy spuchną.

N N

r f Cfl V*

o

v<5 &

n V

sr o

B ©

cr 3“

„ N T3

S o

SL 3 c

f c g . o *

b 0

. 3 3 2 : £ Lo

A) <—■

•—* 3 0N*

m rf* O -

© (V

£j>c-aj£

"* r y —

N ^ ( Q CO -0>

^ 0) CL Dl 0)

? N 3 n

N®®go

N O 3® 35: 3

• *< o» o£ roi.-nX i

® o' ® D J n

ffl> = 3 m c r-

<0 1 o pi N

00 "

o(D

30)

o bb o oi o 0 0 0 0

(4)

Ż Ó Ł T Ą M U C H 4

U

C D Z

N

0Q

O O

S i

O'OO

3 OM

"O o

0)>>

NW)

U3

oo

<

Z iJtu

i

35 U o&

-cu

o£ E3 bo u►»

c<c

NU

‘O W«3

C

(0u 4) Oa oT* _ocd A

N CCu O

mC

(0*

NW

T3V

>*.

*4)

N»M

jaO

* E

•N3 -O

*

UJ

00

O

tuz z

o UJ N Q

UJ

* 0)ur

5 UJ

* (0

<

D

Do narodu

Niczem cary — niczem knuty - Nic nazmisko naroet Król.

Lecz narodu słuch zakuty, —

To dopiero wróży ul...

Niechże was to nie przestrasza, Że niezgoda w sejmie wszędzie, Z woli waszej — lista wasza, Więc w mandatach c z y n

wasz będzie.

Z ROZMÓWEK KARNAWAŁO­

WYCH W DOBIE PUŁKOWN1KOW- SKIEJ.

— Czy pani wachmistrzowa wy­

biera się na doroczny bal podoficerów?

— Zaproszenie coprawda otrzyma­

łam, wątpię jednak czy z niego sko­

rzystam.

— A dla czego?

— Widzi pan, ze strony słyszałam, że bal ten mają reprezentować sami kaprale i plutonowi, a dla oglądania takiej szarży nie warto się fatygować.

S iła brzydoty

Brzydka: — Widziałam dziś w nocy ducha.

Ładna: — I zemdlałaś z przeraże­

nia?

Brzydka: — Nie duoh zemdlał.

N O W E P O W I E D Z O N K O

Zamiast ,,NABITY W BUTELKĘ", mówi się dzisiaj „NABITY W PU­

DEŁKO OD ZAPAŁEK

Fczoraj zabrał mie Stasiek na rosprawe sondowom że to niby jedna żona postrzeliła menża że on jom zdradzał. Wienc dzi- śiaj piszę do wójka rzeby się pilnował bo fszyscy jusz wie­

dzom że wójek flirtuje z jed- nom blondynkom. A teras jest dróga checa bo podobno rząd­

nego zamahu na marszałka nie było i ten purzycki się postsze- lił albo go hcieli zabić, i nicjiie-

FOJEDZIEMY NA ŁUW (Pieśń młodych idealistów) Pojedziemy dalej, dalej, Towarzyszu mój!

Za lasy i dąbrowy.

Do Warszawy na łowy.

Towarzyszu mój...

Będziemy tam polować, Towarzyszu mój!

Dla ogółu pracować, I awansy zdobywać.

Towarzyszu mój...

A tam leci mandat, mandat.

Towarzyszu mój!

Puszczaj kłamstwo ze smyczy, Niechaj mandat pochwyci, Towarzyszu mój...

A tam leży teka, teka, Towarzyszu mój!

Poproś grzecznie Bebeka, Niech uchwyci cię teką, Towarzyszu mój...

A tam masz już awans, awans, Towarzyszu mój!

Zrób ze siebie ananas.

. łby zdobyć ten awans, Towarzyszu mój...

A teraz się dzielmy, dzielmy, Towarzyszu mój!

Tobie mandat Bebśka, A mnie awans i teka.

Towarzyszu mój...

Tulipan.

D o b r y m ą i

— Panie Iksiński, leć pan do do­

mu. Żona pańska, idąc z butelką, spadła ze schodów.

O, mój Boże! A czy wchodziła, czy schodziła?

— Właśnie schodziła.

—No, to chwała Bogu, butelka była jeszcze pusta.

W s z k o l e

NAUCZYCIEL: — Wylicz mi pta­

ki pożyteczne dla człowieka żyjące w lesie?

UCZEŃ (po namyśle): Jastrzębie*..

NAUCZYCIEL: — Siadaj, nic nie umiesz; ptak; któregoś wyihienił dusi ptactwo domowe.

UCZEŃ: — Właśnie, dlatego jest pożyteczny, bo ilekroć jastrząb zadu­

si kurczę( mamy pieczyste na obiad.

wiadomo tylko to że jest po- stszelony, a wójek nie wie, że ja tesz jestem postszelony tak mi tatóś powiedział bo wziołem mamusinom balowom suknie i pociolem. na serwetki bo te sta­

re wziołem z Władkiem na ko- stjum indyjski, czego i wójko- wi rzycze

Tadek.

WIELKI CZŁOWIEK DO... czyli po­

pularna na gruncie łódzkim osobi- tość, pan CZŁONEK Rady Głównej

Zw. Zaw. Prac. Umysł, w Polsce.

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H A 5 C h a m -le t

b r z e s k i

„Bić, albo nie bić, oto pytanie!!!"

JEDEN KOC W MINISTER­

STWIE STARCZY ZA CAŁĄ PAR­

T JĘ KOCÓW.

Podczas rozpraw nad budżetem pewnego ministerstwa referent zauwa­

żył:

__ Godzi się stwierdzić, iż sumy

1 0 0 0 0 0 złotych na zakup koców nie

wydatkowano zupełnie, gdyż nie ku­

piono ani jednego koca.

— Przeciwnie — zauważył jeden z posłów z opozycji — ministerstwo ma swego Koca, a ten jest koszto­

wniejszy, niż największa partja ko­

ców.

DOWCIPNY WILNIANIN.

Gość: Panie kelner, ten szczupak jest niemożliwym, nieświeży.

Kelner: Pan dziedzic daruje, ale w tem niema naszej winy, ten szczu­

pak pochodzi z Litwy, więc należy przypuszczać, że miał trudności przy przekraczaniu granicy i z tej racji przybył do nas z takiem opóźnieniem.

W RESTAURACJI.

Gość. — Co pan tak ostrożnie ten kotlet podaje.

Kelner. A bo, proszę pana, już mi dwa razy po drodze z talerza zleciał.

Piosenka góralska

f.Ya nutą: „Górol ci jo górol z pod samouckich Tater') Bebechy, bebechy,

Pachniecie z daleka, Hej, kużden fajny cloroiek.

Od wos pricz ucieka.

Kce sie wom, bebechom, Panować na śmiecie,

Hej, wsżiscy wiedzom dobrze, Czem to wy pachniecie.

O tem msziscy wiedzom, Kiepsko będzie z wami, Hej, wnet kopyrtniecie Do góry nogami.

Co wos potem ceko, Sami dobrze wiecie, Hej, bo sprawiedliwość Musi być na śrctiecie.

„C z u j n i“

Do czego ju ż nie dochodzi, Pamiętajcie starzy, młodzi!

Jak radości zażywamy, Jakich opiekunów mamy.

Kto dziś słowo „Brześć“ wypo­

wie, Albo słowa: „Kiepsko w głowie“

Czy też: „on ju ż nie powróci", Podejrzenie na się zwróci.

Szpiegów płatnych i nie płat­

nych, Ludzi „do wszystkiego“ zdat­

nych, Plugastwa się namnożyło, Tak, jak ongiś w Rosji było.

Z przodu, z tyłu nadsłuchują, Wszędzie żer dla śiebie czują.

Gdy usłyszą jaki „glos", Zaraz przytykają nos...

Ek.

NASTROJE SEJMOWE

Posłowie większości ( B. B.)

Posłowie mniejszości ( ’>°P°zycja“).

2J0 7

cr §

*0 >

rfD n z »tr c >

n ► 2

(!) 3 0 n o ^

_ N

— a Ol p

? 3- O

2- w&

P oN J

2 <

CD3 > >

(V crqfia 3.n

E.

Oo*

o* * 03 3C/S so

??’ N

3 t/i9?

n

a*n

N N

■o■n r>c *

£

n o

N

CAN

nN 3

n>

5. C / i cn W o

“i M WO s ! N 2 DO

o ^ o*n pr ci jS m 5

*<O*

c o 1-*- w>

03 <—03 Di3 o o-5

O S

S f

< -

^ IN

<< <

0) o

#-*■ D3

*(D o*

* 0 R

3 r 0

o o

3 3

O* -<j oOO <Ji

— OD

CO t o

O.O 3

3

(6)

Ż Ó Ł T A M U C H A

(dG

E>>

u(V

•n3 bo3

■Ni«

<d

N

Eo -oo

JCu

►>

co -a o -*

ba N O .5 -O "15

o N -s s ja «

o

* JS

i 8

>> 2 B «

A *A

•V

v

CM

3 <

I *

« 2H

x N

as

s ^

a >

JJ O

’5* H C

i *

1 w

* J :

* <

0 ^ 3 i)c a <o

« N

-2 CO B

* * J

T < JS w >

050 0 oo o

• n4) 3 co>.

Nbo u (0E

C D

‘ Z

O c n

> -

£

c d

Pan Wlej Wstawialski mówi: K onie c w ieńczy dzieło No, nareszcie skończył

się ten karnawał. Nic dla tego cieszę się z je­

go ukończenia, żem przebalowany i sprag­

niony odpoczynku, a

•tylko z racji właściw­

szej zagryzki i wypitki, jaką z sobą post wiel­

ki przynosi. Wiadomo, że niema nic lepszego, nad śledzika do wó­

deczki, a wódeczki bez śledzika trudno sobie wyobrazić. Wódeczka i śledzik, śledzik i wó­

deczka — to takie per- pehim mobile, co to nożna... do nieskończo­

ności... Pijesz, trzeba zagryźć, a tu post, więc dawaj śledzika, zjesz śledzika, — słony, więc nowe pragnienie i znów musowo czerni zwilżyć gardło- Ot, — to rozumna kolejność, to jest właściwe kojarzenie przyczyny ze skutkiem, a skutku z przyczyną.

Tymczasem w tym podłym karnawale, gdzie nie pójdziesz, dają ci chróstu, pączka, albo jakieś słodycze, a przy tej sposobności, żeby się tanim kosztem wymigać, herbatkę lub inną lemonjadą, bo „wódzia“ rzekomo do słodyczy nie pasuje. Tak

Minister Sławoj w Łucku śledztwo przeprowadził I wszystkich owych zbirów z stanowisk wysadził, Którzy bili badanych, stosowali mąki.

Za to, Paine Ministrze, niech ci bądą dziąki.

J gdy się pańska ręka za te zbrodnie wzięła, Trzeba dokończyć świetnie zaczętego dzieła!

I, żeby za to dzieło zdobyć sobie sławą,

Weź sie, Panie Ministrze, za Brześć i Warszawę.

„Michał".

mnie io rozgniewało, że w tłusty czwartek stwier­

dziłem na własnym przykładzie, że tak jak inni pączki lierbatę, ja je spirytusem zalewać po­

traf ję. Ale zdaje mi się, że te sączki po dziś dzień pływają jeszcze w żołądku. Widać nie tak łatwe do zamarynowania i przetrawienia, jak śledzik.

Zwyczajnie — niedobrane towarzystwo, jak np.

prof. Krzyżanowski albo poseł Lechnicki i pozo­

stali zwolennicy Brześcia w klubie B. B. Tym­

czasem śledzik i wódzia, to jak minister Micha­

łowski i b. minister Car, — pasują do siebie, jak­

by ulał, jakby w korcu maku ich dobrał.

Więc niech sobie tam inni narzekają na post, ja się z niego cieszę, bo to tylko jedna ż nowych okoliczności uprzyjemnienia życia wybrańcom sanacji, a obawiać się prawdziwego postu i za­

ciskania paska, jak mówił nasz Prystorek, może tylko opozycja i to wystarczy, gdyż, jak znów twierdzi nasz sławny generał-mówca Galica, 50%

opozycji jeszcze trafić ma na posty db Brześcia, bo przecież musi ktoś wreszcie za nasze grzechy odpokutować.

Smutne — aie prawdziwe

(Zamiast humoreski — zdarzenie z życia).

Dostąpiłem nielada zaszczytu. Nasz redaktor, krótego od tygodnia „magluję** 0 poważniejszą zaliczkę na kupno nie tyle nowych, co całych butów, wezwał mnie na poufną konferencję.

— Wi emj* że panu nie tylko serce ale i palce z butów rwą się do słońca, którego chwilowo niema, natomiast mróz i śnieg przemawiałyby raczej za tem, żeby stopy pań­

skie utrzymać w lepszej powłoce, aniżeli to sitko, jakie oglądam — zaczął z namaszczeniem redaktor. — Ale cóż robić, bieda, stagnacja, brak kredytu i wszystkie pozostałe, niezliczone nieszczęścia i udręki uniemożljwiają nam mi • mo wielkiej sympatji do pana i uznania dla jego talentu wypłacić konieczną na ten cel zaliczkę. Mam jednak pewną radę, która przy pańskich zdolnościach i umiejętności wy­

ciskania z nas należnego panu za wierszowe honorarjum.

napewno da poważną zaliczkę. Otóż odebrłem dzisiaj od naszego radcy prawnego Wyrok na Skarb Państwa*4 na pa- ręset złotych za uchylone przez Sąd jeszcze z 1929 roku konfiskaty naszego pisma. Komornik tego wyroku do wy­

egzekwowania przyjąć nie chce, bo mówi, że Skarb podob­

no nie tylko bierze i ściąga podatki, ale z tego źródła rów- neż płaci własne zobowiązania. Trzeba tylko udać się z tym wyrokiem do Izby czy też Kasy Skarbowej, gdzie pełno wy­

duszonych z ludności pieniędzy, a na podstawie tego wy­

roku zainkasuje pan paręset złotych. Oto tytuł wykonaw­

czy oraz upoważnienie do otrzymania dla nas tych pienię­

dzy, — idź pan do źródła, a dziś jeszcze będziesz bogaty.

Z wdzięczności i z wzruszenia popłakałem się, a z rado­

ści uściskałem i wycałowałem redaktora serdecznie. Na prędce pozamalowywałem atramentem dziury w butach, by godnie reprezentować tak miłe czasopismo, które uczyniło mnie swym generalnym pełnomocnikiem do zainkasowania

aż paruset złotych. Pełen różowych nadziei i rozkosznych marzeń z racji oczekiwanego posiadania tak poważnej kwo­

ty w gotówce, — udałem się na ul. Rymarską, do Izby Skar­

bowej. pr

Po drodze niezliczoną ilość razy odczytywałem ów fas­

cynujący papierek, na którym widniało: „Tytuł wykonaw­

czy* .... „Zasądza się od Skarbu Państwa“.... „W Imieniu Rzeczypospolitej Polskiej Sąd Okręgowy w Warszawie za­

leca i rozkazuje wszystkim urzędom i osobom... aby wyrok niniejszy wy konały*.

Wobec tak wyraźnego brzmienia wyroku nawet ten pod­

ły czerw wątpliwości, który w obecnych czasach stuprocen­

towe pewniaki widział w niwecz obracane, zamilkł i zupeł­

nie słusznie rozumował, że o ile w stosunku do osób trze­

cich „urzędy i osoby“ wezwane przez Sąd w Imieniu Naj­

jaśniejszej Rzeczypospolitej wyrok taki z całą bezwzględ­

nością i posłuszeństwem wykonywują, to cóż dopiero, jeżeli wypełnienie takiego wyroku leży w ich własnej sferze wpływów i możliwości. Nie miałem najmniejszej wątpli­

wości, że te paręset złotych za chwilę będą już w mojej kie­

szeni.

By,a godzina 9.25 .kiedym zjawił się przed okienkiem wypłat Izby Skarbowej. Jakiś mroczny pan obejrzał na wszystkie strony moje papiery tak, jakgdyby gdzieś na kantach czy rogach utajone były specjalne znaki i polece­

nia i wreszcie po pewnej chwili, sztuknąwszy palcem w miejsce, gdzie widniało: ..zasądza sią od Skarbu Państwa", głosem mumj i Tutenkamena wypowedział: „Przeież to m l wypłacić Skarb Państwa więc niech

..Centralnej Kasy Państwowej**.

Że jestem od urodzenia trochę rozgarnięty i nieźle już otrzaskany z różnemi przeiwnościami losu, a pożarem trafię wszędzie, bo wszystko jest na końcu języka, więc po licz­

nych zapytaniach, informacjach, wskazówkach i t. p. staną, łem wreszcie przed okienkiem Wypłat Centralnej Kasy

pan z tem idzie do

(7)

Ż Ó Ł T A M U G H A 7

Odczyty popularne

Na temat stosunków w twierdzy brzeskiej odbędzie się w najbliższym czasie szereg odczytów pupularnych, mają­

cych na celu wyjaśnienie prawdziwego położenia b. więź­

niów brzeskich i zdementowanie nieuczciwych pogłosek, roz­

puszczanych przez endecję. Odczyty powyższe, z których jeden został już wygłoszony przez p. W. Biernackiego (Kostka) w klubie politycznym w W —wie przy ul. Fok­

sal, odbędą się w dalszym ciągu na zaproszenie: Polskiego Związku Oprawców, Ligi Pokąsanych Tobetyków, Zrze­

szenia Wyrobionych Nicponiów, Klubu Ciemnych Elemen­

tów 1 Stowarzyszenia indywidualnych Szubrawców.

O dpow iedzi R edakcji

PERFUMERJA

Z Y 6 M U N T SZEPN1EWSKI

Warszawa, ul. Żóraw ia 18■ T ei 815-95.

W s z e lk ie n o w o ś c i p e rfu m e ry jn e i k osm e tyczn e w w ie lk im w y b u rz ę firm k ia jo w y c h i za g ra ń . R E P R E Z E N T A C J A i S K Ł A D G Ł Ó W N Y K R E M U ,

M Y D Ł A i P U D R U .

„ H A L I N A “

K rem , m y d ło i p u d e r „ H A L IN A " to p r a w d z iw y p r z y ­ ja c ie l k o u ic i. U s u w a ra d y k a ln ie p ie g i, w ą ^ iy , piy*

szcze i t.p . — ■ d m ła d ia . s to s o w a ie n ie z a ^ o d n go k re m u „ H A L .N A ” o aje g w a ra n c ję d j p o z b y c ia się

s z p e to ty .

2 ą d a ć w szęd zie! 2 ą d a ć w szęd zie!

„Penand: — Wierszyk drukujemy. Dalsze pożądane.

„Omega" Ostrów: — „Chęci były dobre i na wskroś szczere, ale podatki sprawiły cholerę11.

„Jankes": — Za życzliwą radę dziękujemy. Próbo­

waliśmy ju ż różnych sposobów, ale dopóki nie uda się nam znaleść stałego zastępcę na wiadome miasto, wszyst­

kie wysiłki będą bezcelowe. Może Pan miałby kogo, kto by się tego podjął, — damy warunki dobre. Utwory nad­

syłane prosimy pisać tylko po jednej stronie i podpisy­

wać swym pseudonimem.

P. W. Blatt, Kraków: — Prenumerata opłacona jest do i 5. Iutea-o b. r.

B E Z P Ł A T N E ! C Z Y T E L N IK O M

„ Ż Ó Ł T E J M U C H Y "

J ż e li ci brak e n ergji ró w n o w a g i, je że li cierp isz m o ra ln ie i nie znasz w y jśc ia — n a p is z im ię , n azw is k o , lo k i m ie s ią c u ro d z e n ia , k aw aler, ż o n a ­ ty, w d o w ie c, ilo ś ć o só b n a jb liżs ze j r o d z in y — napis/, ró w n ie ż szczerze i o tw a rc ie , co je s t g łó w n ą przyczy- n ą tw o ich c ie rp ie ń , a o trzy m asz b e z p ła tn ie Od u c z o n e g o psycho- g ra fo lo ga S z y lle ia - S z k o ln ik a , a u to ­

ra prac n a u k o w y c h , redakto ra p ism a „ Ś w it” , a n a liz ę cha­

rakteru, o k re ślenie za le t, w ad , z d o ln o ś c i i p rz e z n a c ze n ia , szereg ra d . i w sk azó w e k , ja k ż y ć , c zy n ić i p o stę p o w a ć , aby zw y c ię sko p rze ciw staw ić się lo so w i, p o zna sz K im jestes k im b y ć m o ż e s /t A d ie s u j: W A R S Z A W A , P S Y C H O u K A - F O L o O S Z Y L L E R S Z K O L N 1 K , R E D A K C J A , . Ś « v I T NO- W O W IE J S K A 32— 6. — U g ło s z e n ie nin ie js ze i 75 g r. — z n a c z k a m i p o c z to w e m i na p rz e s y łk ę , z a łą c z y ć do i i s i u . —

P rzy ję c ia o so b iste p łatn e g o d z . 1 1 — 3 i 4 — 7 w ie c z.

Skarbowej, by tam usłyszeć, że wymienioną kwotę chętnie wypłacą, o ile ten wyrok będzie podcyfrowany przez kon­

trolera.

Idę więc do owego kontrolera, który informuje, że przedtem należy uzyskać zgodę na wypłatę od „Rachuby“•

Odszukałem i to sanktuarjum. Ale tam spotkał mnie za­

wód, gdyż odesłano mnie do „ Wydziału Gospodarczej o“, w którego rzekomo kompetencji leżało załatwianie podob­

nych spraw.

I Wydział Gospodarczy nie był kompetentnym, odesłał mnie bowiem do „Wydziału Administracyjnego44.

Niezawodnie kontynuowałbym ten kontredans dalej, gdyby nie pomysł, zapytania odrazu odnośnego urzędnika, do jakiego mianowicie wydziału on mnie z kolei skieruje.

To nieco skonsternowało owego pana, a dowiedziawszysię, że jestem już w poszukiwaniu uprawnionej do wypłaty osooy od dwuch godzin, a on jest 6 z kolei instancją, do której się zwracam, widocznie pożałował mnie trochę, gdyż cho­

ciaż sam nie wiedział, gdzie się należy z moim wyrokjem zwrócić, jednak obiecał mi dowiedzieć się o tem dokładnie.

Po paru minutach wrócił mój wybawca, informując, że w

„Departamencie budżetowym, Wydz. l-szy‘ 4 „załatwią4’

mnie na pewno.

Teraz było już dla mnie bagatelką znalezienie owego

„Departamentu44 i „Wydziału'4, a woźny, zapytany do ja- jakiego z licznych pokojów tego „resortu” należy się zwró­

cić, raczył łaskawie wskazać pokój Nr. 138. Tam jednak dowiedziałem się, że sprawy, z jaką przyszedłem, „podle­

gają44 panu „radcy44 Mieszalskiemu, pokój 246. Wstęp jed­

nak do sanktuarjum owego „decydującego1’ czynnika był dla mnie zamknięty, gdyż widniała tabliczka ostrzegawcza:

„Bez zameldowania wstęp wzbroniony44. Szczęśliwie znalazł się w pobliżu woźny, którego poprosiłem o zameldowaaic.

Musiałem się jednak panu woźnemu dokładnie wyspowia dać, poco i z jakim „kawałkiem44 „strona44 przychodzi, czy­

li. w rezultacie, moją zaszczytną reprezentacją zcedować na bardziej ode mnie do stawania przed oblicze tak wysokich

dygnitarzy-radców powołanych czynników, jakim jest pan woźny. I kiedy, uwzględniając łaskawie ową prośbę, „urzę dowa” i „uprawniona' 4 do „meldowania44 osoba weszła do pokoju Nr. 246, przez uchylone drzwi słyszałem strzępy rozmowy z mojej substycji..

„Czego? 44 „Pieniędzy?" „Niech się tu nie pcha *.

„Niech wniesie podanie do dziennika44.

Bardziej od swego przełożonego uprzejmy woźny poin*

formował mnie, żebym, załączywszy wyrok, napisał podanie o wypłacenie zasądzonej sumy i złożył w pokoju Nr. 13.

Kiedy stawiłem się wreszcie w „Dzienniku podawczym ’, skruszony moją nieświadomością, a więcej obolałymi noga­

mi, składając podanie z „załączonym4' wyrokiem zapyta­

łem, kiedy się mogę spodziewać pieniędzy. Widziałem tyl­

ko mocno zakłopotaną minę „pana44 „od dziennika*4, który po usilnych z mej strony próbach wydobycia zeń słowa:

tydzień, dwa, miesiąc... wreszcie z wyniosłą powagą oświad­

czył: „Co się panu zdaje? Tu jest przecież Ministerstwo!

My tak prędko „spraw4* załatwiać nie możemy. Dobrze bę^

dzie, jeżeli pan otrzyma pieniądze za pół roku4\

Że na takie dictum nie padłem trupem, ani nawet nie zemdlałem, — to zawdzięczam sanacji, dzięki której zdoła­

łem przyzwyczaić się już do najbardziej nieprawdopodob­

nych historyj. Więc tylko spojrzałem na zegarek. Była go­

dzina 13.05, kiedy nareszcie „załatwiony' 4 i „poinformowany,*

opuszczałem z „uśmiechem*4 i „radością44 ów przybytek, któ­

ry zwie się ,Ministerstwem Skarbu44 i który pozwala obywa­

telowi łaskawie wyczekiwać miesiącami na załatwień je wy­

roku, do natychmiastowego wykonania którego Sąd w imie­

niu Rzeczypospolitej „wzywa” i „rozkazuje4'.

Doprawdy, biednaś ty Rzeczpospolito, mając tak po­

słusznych i chętnych wykonawców, a już najbiedniejsi, to Twoi obywatele, których się, jak wiemy, inaczej traktu­

je* gdy chodzi o ściąganie należności na rzecz Skarbu; — nakazy, egzekucje, koszta, 24%, platforma, bo to, obywa­

telu, jest, WŁADZA!!! td.

PO

t n

c _ <

W

2 0 73 CSJ N i-<!

►<1H n m z i r1

5 ^ o fi)

■MZCfl Z C/i — N N

l—l _

e s

o

0 3

m

N

* v

>

H Z m

(8)

8 Ż Ó Ł T A M U C H A

2 OU

uf

£

< n

O cu

>*

x o 3

Z

U l O I I I

W N H

O

■ N

Z N

Pan Marszałek na Maderze układa w d alszym ciągu swoje ulubione pasjanse.

r £ W

UJ N

§ O

q U f M -J ^

2

2

O u U f

HC/3

<

2

W €O XC O RD JI

— Proszę pana, pragnąłbym ob- stalować porządną dębową trumnę.

Jakie są ceny?

Od trzystu do siedmiuset zło­

tych. Ta tutaj — naprzykład — kosz­

tuje czterysta złotych. Robota nadz­

wyczaj solidna.

— To trochę drogo.

— Możemy panu dać na raty.

— 0, to dobrze. A jakie są warun­

ki?

— Trzydzieści procent przy kupnie

— reszta po pogrzebie do dwuch mie­

sięcy,

— To ładnie. Proszę pierwszą ratę.

— A kiedy ma być pogrzeb?

— Pewnie niedługo. Czuję się źle i nie chcąc robić po śmierci swoim dzieciom zmartwienia,' załatwiam w'ęc sam tę konieczność.

Pierwszy rozbiór P olski NAUCZYCIEL: — Icek, kiedy był pierwszy rozbiór Polski?

ICEK: — Nie wiem.

NAUCZYCIEL: — Śpiewalski po­

wie!

UCZEŃ: — Ja wtedy nie byłem w szkole.

NAUCZYCIEL: — Dość baranie! — Moryc powiedz.

MORYC: — Nu, rozbiór Polski?...

Ja wcale nie słyszałem żeby się Pol­

ska rozbierała? Ona nie potrzebuje, to nie człowiek.

JHiędzy spryciarkam i -r- Jaka śliczna woda! Możnaby ją wykorzystać.

Czy jesteś inżynierem?

— Nie, jestem mleczarzem.

Przy kasie na ślizgawce

— Proszę o pół biletu, bo mam tylko jedną łyżwę.

K O M P R O M IS

Do uszu policjanta, patrolującego o północy ulicę, dochodzą okrzyki*.

„Niech żyje Piłsudski z Korfantymi’*

— Zaintrygowany dziwnym okrzykiem, stróż bezpieczeństwa podąża do źród­

ła. I, oto na sąsiedniej ulicy spotyka dwuch wstawionych obywateli, z któ­

rych jeden, obejmując latarnię, wrzesz­

czy w niebogłosy:

— Poggódźcie się! Ppogódźcie się!

— Kto się ma pogodzić?! — za­

grzmiał posterunkowy.

Musowo, bo inaczej caaała re- eewo... wolucja: — Czczysta z wy...

wyborową, kkkminkókówka z śśliwo- wi... wicą, ppo... mar.:: marańczówka z lu... Juksussową... mmaaderrra z ssauterrrnneem.

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwafrtalnie zł. 2,50, — półrocznie zł. 4,50, — rocznie 8,00.

Zagranicą 100°/° drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17440. Przesyłka pocztowa opłacona ryczałtem Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa)—300zł. Y2 ki.— 150 zł. ^4—75 zł. lU—40 zł. Marg.—50 zł.

Adres Redakcji i Administracji: Warszawa, Złota 40, tel. 702-16.

Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Xawery Gawroński. Wydawca: Tow. Wyd. „SWAST*-

Brak. „Stołeczna", Warszawa, Wolska )6. Tel. 688-67.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Smutnym to wszystko dla h jest kawałem, Który się napewno skończy kryminałem.. Nic tu nie

Kiedy ranne wstają zorze, Tobie wicher, tobie morze, Tobie śpiewa bebek wszelki, — Bądź pochwalon Mężu Wielkil Pięć lat dzisiaj już minęło, Gdy „sanacjęe&lt;

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

Jedna jest tylko prawda: — „krzywe koło“, w które wpleciony jesteś, by obracać się jako męka, jako rozpacz, jako nieszczęście, wkoło jednej, niezmiennej

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

Zdała —- wspaniałe, z bliska — to arka Noego, Można się tam dopatrzeć zwierza wszelakiego. Dla wielu posłów z BeBe jest to wielką męka, Trza się

tyka, ani słowa, w marcu będzie też marcowa, iii P bo minister, choć jałowy, w marcu staje się

— Przyznam się panu dobrodziejowi, iż nie kształciła się ona w Wa.szawie, lecz w tych dniach dostałem ją z Madery. Kiedy o całej tej historji dowiedzieli