• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1945.06.10 nr 28

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1945.06.10 nr 28"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ODRODZENIE T Y G O D N I K

Rok II Kraków, dnia 10 czerwca 1945 r. Nr 28

W

ł o d z i m i e r z m ic h a j ł o w

W sprawie wolności nauki

H a sło w o ln o ś c i n a u k i, w o ln o ś c i p ro w a d z e n ia Prac n a u k o w o -b a d a w c z y c h i og ła szania ic h w y n ik ó w — to je d e n z n a jb a rd z ie j be zsp o r­

nych i n ie b u d z ą c y c h zastrzeżeń p o s tu la tó w P ostępow ej m y ś li. T r a d y c ja je g o sięga czasów S okratesa i t r w a po prze z d z ie je m y ś li lu d z ­ k ie j.

S p ra w a sam a n ie je s t je d n a k a n i p ro s ta , ani bezsporna. O k re s m ię d z y w o je n n y i z w ła ­

szcza o s ta tn ia w o jn a d o s ta rc z y ły o b fite g o m a ­ te r ia łu do p rz e m y ś le ń n a te n te m a t.

P rzede w s z y s tk im — czy p r z y ob ecn ym sta ­ nie w ie d z y b a d a w c z e j, w o b e c ty c h w y m a g a ń , ia k ie s ta w ia dz is ie js z a te c h n ik a ba da ń, n a u k a

■noże b y ć c a łk o w ic ie w o ln a , w o ln a w in te ­ g ra ln y m zn a c z e n iu tego słow a?

D a w n o m in ę ły czasy, k ie d y w a rto ś c i n a u k o ­ we tw o rz y ć m ożn a b y ło s p a c e ru ją c w o g ro ­ dach i g a ja c h H e lla d y , a pro ces tw ó rc z o ś c i n a u k o w e j m ia ł d w a je d y n ie o g n iw a — m y ś l tw ó rc z ą i p rz y o b le c z e n ie je j w s ło w a , k r e ­ ślone n a p a p iru s ie lu b p isan e r y lc e m n a ta ­ b liczka ch . P ra c a uczonego-badacza naszych Rząsów, to — poza tw ó rc z y m w y s iłk ie m m y ­ ś li — ró w n ie ż o p a n o w a n ie w s z y s tk ic h , z r o k u na r o k coraz b a rd z ie j s k o m p lik o w a n y c h i b o ­ gatych n a rz ę d z i w ie d z y , to u m ie ję tn o ś ć p o - si ’J g iw a n ia się złożoną te c h n ik ą badaw czą.

Są d z ie d z in y tw ó rc z o ś c i n a u k o w e j, w za­

kresie k tó r y c h n a rz ę d z ia w ie d z y są ta k sza­

cowne, że s tw o rz e n ie ic h p rz e k ra c z a r a m y m o ­ żliw o ś c i n a ro d ó w . U czo ny, k t ó r y zasiada p rz e d n a jw ię k s z y m , a p rze z to je d y n y m w s w o im r ° d z a ju te le sko p e m ś w ia ta , k tó re g o m o ż liw o ś c i tw órcze są p rze z to z w ie lo k ro tn io n e — je s t W y ją tk o w y m w y b ra ń c e m losu. N ie znaczy to tednak, że ha sło w o ln o ś c i b a d a ń n ie stosu je aię do a s tro n o m ó w w ogóle. W o ln o ść b a d a ń Jest w p e w n y m sensie o g ra n iczo n a ilo ś c ią m a ­ te ria ln y c h n a rz ę d z i w ie d z y , ic h rozm ieszcze­

n ie m g e o g ra fic z n y m , s to p n ie m ic h up ow szech­

n ie n ia . T ele skop , u ltr a m ik r o s k o p , p rą d n ic a W ysokiego n a p ię c ia , b ib lio te k a s p e c ja ln a — oto n a rzę d zia , z k tó r y c h k o rz y s ta n ie m o ż liw e je s t t y lk o w w y n ik u s e le k c ji re fle k tu ją c y c h na n ie badaczy. N a jb a rd z ie j a b s tra k c y jn e n a u k i — ja k czysta m a te m a ty k a lu b lo g ik a — W ym agają ta k p re c y z y jn e g o n a rzęd zia, ja k l i ­ te ra tu ra p rz e d m io tu , b ib lio te k a s p e c ja ln a i to taka, k t ó r e j s k u p ie n ie w r ę k u p r y w a tn y m je s t P ra w ie n ie m o ż liw o ś c ią , chyb a, że je s t d zie łe m całego ż y c ia lu d z k ie g o .

, Jest rzeczą c h a ra k te ry s ty c z n ą , że n ig d y c h y ­ ba W Polsce n ie o p ra c o w a n o i n ie p rz y g o to ­ wano do d r u k u ta k ie j ilo ś c i p o d rę c z n ik ó w d la S2k ó ł w y ż szych , ja k za czasów o k u p a c ji n ie ­ m ie c k ie j. C zem u to n a le ż y p rz y p is a ć ? P ozb a­

w ie n i n a rz ę d z i w ie d z y uczeni, k t ó r y m ode­

brano w te n sposób w o ln o ś ć p ro w a d z e n ia b a - bań, n ie m o g li się w y rz e c tw ó rc z o ś c i n a u k o ­ wej. w p o s ta c i ch o ć b y p o d s u m o w a n ia i u t r w a - ien ia s w e j w ie d z y do ty c h c z a s o w e j.

K w e s tia w o ln o ś c i n a u k i, to p rz e d e w s z y s t- m rn zag ad nie nie, w c z y im r ę k u z n a jd u ją się Narzędzia w ie d z y , k to m a do n ic h dostęp i m o - 2e z n ic h k o rz y s ta ć .

Zasada w o ln o ś c i p ro w a d z e n ia b a d a ń w te j Postaci, ja k ją r o z u m ie li p ie r w s i je j g ło s i­

c i e , je s t w na szych czasach f ik c ją , ha słe m P a p ie ro w y m , p a m ią tk ą h is to ry c z n ą . R ó w n ie a rch a iczn ie b r z m i z a g a d n ie n ie w o ln o ś c i p u b li­

ko w a n ia w y n ik ó w ba da ń. W oln ość ta b o w ie m ograniczona je s t is tn ie n ie m złożonego a p a ra tu P u b lik a c y jn e g o , k o rz y s ta n ie z nie g o n ie je s t łat-

de

We i n ie je s t dostępne d la każdego.

1 w te j d z ie d z in ie k w e s tia w o ln o ś c i, to p rz e -

■ W s z y s tk im k w e s tia s t r u k t u r y i o rg a n iz a c ji.

M a ją c poza sobą o k re s z w y c ię s k ie g o p o - b ° d u fa s z y z m u po prze z k r a je E u ro p y , te j

° sta tn ie j p r ó b y zg n ie ce n ia w o ln o ś c i w s z e la k ie j 1 .b a js k ro m n ie j n a w e t p o ję te j, s tw ie rd z ić m u - Slb iy , że w a lk a o w o ln o ś ć n a u k i, o w o ln o ść P row ad zenia b a d a ń n a u k o w y c h i ogłaszania lch w y n ik ó w , m u s i b y ć obecnie p o d ję ta z n a j­

m iększą siłą. W y m a g a ona zara zem s p re c y - 2°W ania pojęć.

P rz y k ła d N ie m ie c h itle r o w s k ic h w y m o w n ie Powodzi, że w o ln o ś ć n a u k i m ożn a zabić, a sa- rb ° p o ję c ie spaczyć, że m ożn a w s trz y m a ć p r o -

?es n a ra s ta n ia w ie d z y , p o z o ru ją c z rę czn ie jego

’ s in ie n ie i trw a n ie .

C zym b y ła „ n a u k a n a ro d o w o -s o c ja lis ty c z n a “ , b a u k a fasz y z m u , n a u k a ra s iz m u ? B y ła b e z - P rz.ykła d n ym fa łsze m , u b ra n y m w k s z ta łty P ra w d z iw e j w ie d z y . B y ła p s e ud on auką , o p a rtą te d y n ie n a potędze m a c h in y p a ń s tw o w e j opa­

k o w a n e j prze z c ie m n y c h fa n a ty k ó w . R o zu - b b ejąc znaczenie n a u k i, d y s k o n tu ją c szacunek P rzeciętnego c z ło w ie k a d la n ie j, h itle r y z m Zastosował i w te j d z ie d z in ie ró w n ie ż bez­

w s ty d n e fa łs z e rs tw o . O p a n o w a n ie w s z y s tk ic h barzędZi w ie d z y p rze z tę p y c h m a n ia k ó w , to Jeden t y lk o z lic z n y c h ś ro d k ó w , k tó r e m ia ły

w y ru g o w a ć n a u k ę p ra w d z iw ą — g ło s ic ie lk ę w n a jle p s z e j w ie rz e d o c ie k a n e j p r a w d y o b ie k ­ ty w n e j — i za s tą p ić ją p s e u d o n a u k ą fa s z y ­ stow ską . F iz y c z n e u n ic e s tw ie n ie p r a w d z iw y c h uczo nych , fa łs z o w a n ie fa k tó w , z m o b iliz o w a ­ n ie b a rd z ie j ro z g a rn ię ty c h i u le g ły c h sob ie b ru n a tn y c h u rz ę d n ik ó w , o d k o m e n d e ro w a n ie ic h do „ o d s ta w ia n ia “ u czo nych , zniszczenie w id o m y c h z n a k ó w p ra w d z iw e j n a u k i i je j s tro n y d o k u m e n ta rn e j p rz e z p a le n ie ksią żek, to są m e to d y , k tó r e d o p ro w a d z iły do skaso­

w a n ia n ie t y lk o w o ln o ś c i n a u k i, lecz n a u k i sam ej. O s ta tn i eta p tego pro cesu fa s z y z a c ji a za ra ze m b a r b a r y z a c ji n a u k i — to „ n a u k o ­ w e “ b a d a n ia „u c z o n y c h “ n ie m ie c k ic h , d o k o ­ n y w a n e n a w ię ź n ia c h M a jd a n k a i O ś w ię c i­

m ia , to p o tw o rn e p o s tę p k i w y tre s o w a n y c h z b ro d n ia rz y , k tó r z y do skon ale o p a n o w a li te c h ­ n ik ę p o s łu g iw a n ia się n a rz ę d z ia m i w ie d z y , za­

b ra w s z y je j ducha, to zarazem — w s k ró c ie — o b ra z c a łe j „ n a u k i“ fa s z y s to w s k ie j.

O d te j „ n a u k i“ o d w ra c a m y się z po g a rd ą i zgrozą.

To, co się stało , to n ie b y ł p rz y p a d e k , n ie b y ł p o s tę p e k je d n o s te k , to b y ł proces, w y n ik d z ia ła n ia system u, w y k w it id e o lo g ii, k tó r e j s z c z ą tk i t lą się p o d g ru z a m i T rz e c ie j Rzeszy, a is k ie r k i ro zsia n e są w szędzie ta m , gd zie d o ­ t a r ł p o ż a r faszyzm u.

W te j „ id e o lo g ii“ t k w i z a ro d e k n ie b e z p ie ­ czeństw a, k tó r e trz e b a w y k r y w a ć , k tó r e is tn ia ­ ło i p o tę g o w a ło się ta k ż e w Polsce p rz e d w rz e -

ś n io w e j.

ARTUR SANDAUER

Nieco

„P a rc e la c ja o b ję ła w s z y s tk ie p o s ia d ło ś c i zie m s k ie , z n a jd u ją c e się w o b rę b ie p o w ia tó w m a n tu a ń s k ie g o i k re m o ń s k ie g o “ .

K tó ż to pisze? C zy je d e n z na szych u ta le n ­ to w a n y c h p u b lic y s tó w n a ła m a c h je dn ego z naszych p o c z y tn y c h czasopism ? N ie , to P u - b liu s A e liu s D o n a tu s n a ła m a c h znacznie m n ie j p o c z y tn e j „ V it a V e r g ilii“ . L a ta c z te r­

dzieste, w k tó ry c h , się ta p a rc e la c ja o d b y ła , b y ły w te d y zao p a trzo n e jeszcze w z n a k m in u s . S ło w e m , rzecz d z ia ła się w d ru g ie j p o ło w ie I w ie k u p rz e d naszą erą, k ie d y to p ó ź n ie js z y cesarz A u g u s t p o d z ie lił m ię d z y zasłużo nych w e w o jn ie ż o łn ie rz y m a ją tk i, po ło żone w e W łoszech p ó łn o c n y c h . P a rc e la c ja d o tk n ę ła m. in . w ła ś c ic ie la zie m skieg o, k tó r e m u na im ię b y ło P u b liu s V e r g iliu s M a ro , c z ło w ie k a znanego b a rd z ie j z d z ia ła ln o ś c i n a p o lu lit e r a ­ tu r y , n iż r o ln ic tw a . O b s z a rn ik te n w b a rdzo m a ły m s to p n iu z d a w a ł sobie w ó w czas spraw ę, że w ła ś c iw y m je go p o w o ła n ie m je s t u p r a w ia ­ n ie p o e z ji, n ie zaś ż y ta . C elem o d z y s k a n ia m a ją tk u i u z y s k a n ia o d p o w ie d n ic h p r o te k - c y j — bez czego n a w e t w h e ro ic z n e j s ta ro ż y t­

no ś c i n ie m o g ło się obejść, — p o b ity poza ty m d o tk liw ie prze z no w e go w ła ś c ic ie la , w y je c h a ł z ru lo n e m w ie rs z y do s to lic y . T r a f z d a rz y ł, że ów czesny m in is te r o ś w ia ty z n a ł się n a p o e z ji i b y ł m ecenasem n ie t y lk o prze z m a łe , ale i p rze z duże M ; z w a ł się b o w ie m M aecenas. To, że s ta ra n ia p o e ty d z ię k i w s ta w ie n n ic tw u n ie ­ ja k ie g o A s in iu s z a P o llio n a z o s ta ły u w ie ń c z o n e s k u tk ie m i że m a ją te k m u z w ró co n o , w y d a je się n a m szczegółem b ła h y m i n ie lic u ją c y m z godnością o w y c h ze w szech m ia r h e ro ic z ­ n y c h czasów. B a rd z ie j godne u w a g i je s t to, że p ro ś b y o oszczędzenie m a ją tk u p r z y p a rc e la ­ c ji i p ó źniejsze p o d z ię k o w a n ia z red ag ow a ne są h e k s a m e tre m i noszą t y t u ł „S ie la n e k “ . P ie rw s z e a rc y d z ie ło n a jw ię k s z e g o p o e ty r z y m ­ skiego je s t w ię c w ie rs z o w a n y m p o d a n ie m .

T a p o s ta w a d e fe n s y w n a : o b ro n a skazanej n a w y w ła s z c z e n ia w a rs tw y , m o g ła się uciec je d y n ie do a rg u m e n tó w u c z u c io w y c h . S tąd n ie w ą tp liw y s e n ty m e n ta liz m te j a p o lo g ii M a ­ sy z ie m ia ń s k ie j znad P adu. N ie d łu g o je d n a k m ó g ł p o e ta te j m ia r y pozostać n a ściśle o b ro n n y c h p o zycja ch . P o lity k a rz ą d u , z m ie ­ rz a ją c a do o d b u d o w y r o ln ic tw a w zniszczo­

n y m p rze z w o jn ę k r a ju , p o z w o liła b y łe m u z ie m ia n in o w i znaleźć p o e ty c k ie zasto sow a nie d la je g o a g ro n o m ic z n y c h w ia d o m o ś c i i z a m i­

ło w a ń i — co w a ż n ie js z a — u m ie ś c ić się w g łó w n y m n u rc ie e p o k i. „G e o rg ic o n l i b r i “ c z y li „ R o ln ic tw o “ je s t c e g ie łk ą p o e ty c k ą , do­

rz u c o n ą do d z ie ła o d b u d o w y . W a rto ś c i a r t y ­ s ty c z n e j tego p o e m a tu n ie z a s z k o d z iła b y n a j­

m n ie j — ja k b y s k ło n n i b y li p rzyp uszcza ć w y ­ z n a w c y tz w . s z tu k i c zystej — je go n ie w ą tp li-

P r z y p o m n ijm y sobie b o w ie m s p ra w ę obsa­

d za nia k a te d r n a u n iw e rs y te ta c h p o ls k ic h , k tó r e b y ły zara zem n a jp o w a ż n ie js z y m i o ś ro d ­ k a m i n a u k i b a d a w c z e j, w y lic z m y ty c h m ło ­ d y c h u czo nych , d la .k tó ry c h z a m k n ię ty zo sta ł dostęp dó la b o r a to r ió w i n a k a te d r y z p o w o ­ d ó w n a ro d o w o ś c io w y c h , p o lity c z n y c h , u p r z y - to m n ijm y sobie p o s tę p y pro cesu s e le k c ji k la ­ so w e j, k t ó r y e lim in o w a ł z zasięgu p ra c b a ­ d a w c z y c h w a rs tw ę s o c ja ln ie upośledzoną, p r z y p o m n ijm y sobie s tę c h łą a tm o s fe rę w y ż ­ szych u c z e ln i. P o z o rn ie o d e rw a n e od siebie f a k t y n a ra s ta ły , t w o r z y ły c a ło ś ć ,-ju ż k r z e p ły w system . W o ln o ść n a u k i b a d a w c z e j w Polsce s ta w a ła się coraz w y ra ź n ie js z ą fik c ją , n ieb ez­

pieczną, b o u s y p ia ją c ą s u m ie n ia frazesem . P ra ce n a u k o w e w Polsce b y ły p isan e w g a b i­

n e tach, do k tó r y c h prze z z a m k n ię te o k n a do­

c ie r a ły o d g ło sy b o ju n a d z ie d z iń c a c h u n iw e r ­ s y te c k ic h , o d g ło sy u d e rz e ń k a s te tó w i .pałek.

C a łk ie m id e a lis ty c z n ie , a ra c z e j a n a rc h ic z ­ n ie p o ję ta w o ln o ś ć p ra c y n a u k o w e j je s t f i k ­ cją . Cóż m a m y w o be c tego czynić? N a le ż y znaleźć rozsądne, społecznie uza sad nio ne g ra ­ n ic e w o ln o ś c i. Id z ie p rze cie ż t y lk o o s p ra w ę zasięgu ty c h g ra n ic , o w ła ś c iw e ic h u k s z ta ł­

to w a n ie . C h o d z i — p o d o b n ie , ja k w in n y c h d z ie d z in a c h ż y c ia z b io ro w e g o — n ie o w o l­

ność całą, o w o ln o ś ć d o g m a ty c z n ie p o ję tą , lecz o m a x im u m w o ln o ś c i. M a x im u m w o ln o ś c i za­

p e w n ić nauce p o w in n o p a ń s tw o d e m o k ra ty c z ­ ne. M u s im y się lic z y ć z ty m , że proces k o n ­ c e n tra c ji k o s z to w n y c h n a rz ę d z i w ie d z y i ap a-

ilologii

w a ten den cyjn ość. T o szczytow e d z ie ło W e rg i­

lego zaw dzię cza swe p o w s ta n ie szczęśliw e­

m u s k rz y ż o w a n iu z a m ó w ie n ia rząd ow ego i rz e c z y w is te j p o trz e b y s p o łe c z n e j: o d b u d o ­ w y c h ło p s k ie g o s ta n u ś red niego ; to, czego n ie sposób p o w ie d z ie ć o o s ta tn im je go dziele,

„E n e id z ie “ . Rzecz tę z a m ó w ił u p o e ty sam A u g u s t; celem u z a s a d n ie n ia s w y c h p re te n s y j do tr o n u za le ża ło m u n a w y k a z a n iu w ob szer­

n ie js z y m poem acie łą czno ści ro d u J u liu s z ó w , z k tó re g o p o c h o d z ił, z m ity c z n y m z a ło ż y c ie le m p ie rw s z e j k o lo n ii n a brze g a ch T y b ru , A s k a - niusze m , synem Eneasza. C zysto p ry w a tn e ź ró d ło te j epopei, b r a k u s p ra w ie d liw ie n ia społecznego s p ro w a d z iły t u w ie lk ie g o poetę do r o li p a n e g iry s ty . O lb r z y m i k u n s z t p o e ty c k i n ie z d o ła ł u ra to w a ć tego do d w u n a s tu k s ią g rozszerzonego k o m p le m e n tu genealogicznego, ja k im je s t „E n e id a “ , od c h ło d u w ła ś c iw e g o w s z e lk im p a n e g iry k o m . T o też n ie bez c ie n ia słuszności w y r a z ił się o n ie j N ie b u h r, że je ś li cen i W e rg ile g o , to n ie za to, że ją n a p is a ł, lecz że w te s ta m e n c ie k a z a ł ją sp a lić.

P o lity k a k u ltu r a ln o - o ś w ia to w a w y s u w a ła zresztą n ie t y lk o z a g a d n ie n ia tre ś c io w e ; w ró w n e j m ie rz e c h o d z iło t u o s p ra w y te c h ­ n i k i p o e ty c k ie j, o p rz e k s z ta łc e n ie fo rm a ln e . P rz e ż y c ia w o je n n e w y w o ła ły n a w r ó t k u re a ­ liz m o w i. L u d z i, k tó r z y w id z ie li rzezie, n ie m ó g ł z a d o w o lić p a n u ją c y do tychczas w sze ch­

w ła d n ie s t y l n e o te ry k ó w t j . m o d e rn is tó w , u p ra w ia ją c y c h k u l t m a łe j fo rm y , w y k w in t n e j m e ta fo ry , z a b a w k o w e j p o e z ji s a lo n o w o -e ro - ty c z n e j, w z o ro w a n e j n a A le k s a n d ry jc z y k a c h z I I I w ie k u p rz e d naszą erą. O dczu w a n o p o ­ trz e b ę w ie lk ic h fo rm , żądano u m ie ję tn o ś c i tw o rz e n ia c ałości k o m p o z y c y jn y c h t j. n a w r o ­ tu k u k la s y k o m g re c k im z V w ie k u p rz e d n a ­ szą erą. To, zresztą, co w p iś m ie n n ic tw ie w y ­ ra ż a ło się ja k o p o e z ja salon ow a , w ż y c iu p r z e ja w iło się ja k o z w y k ły d e k a d e n ty z m . P rz e d s ta w ic ie l z ło te j m ło d z ie ż y rz y m s k ie j, n ie s tru d z o n y p ie w c a w in a i m iło ś c i, p o d trz y ­ m u ją c y z a ró w n o w ż y c iu , ja k i w p o e z ji t r a ­ d y c je m o d e rn is tó w , O w id iu s z u c h o d z ił w re a k ­ c y jn y c h k o ła c h s to lic y za n a jb a rd z ie j u ta le n ­ to w a n e g o poetę e p o k i; je go w d z ię k , jego ła tw y w y k w in t — za szczyt w y r a fin o w a n ia k u ltu ra ln e g o . O w s y m p a ty c z n y w is u s , k tó re g o d e w iz ą w y d a ją się w ło żo n e prze zeń w usta M e d e i s ło w a : „v id e o m e lio ra p ro b o q u e , d e te - r io r a s e q u o r“ (w idzę, że trz e b a in a cze j, a p o ­ s tę p u ję po s w o je m u ) — „z a k o c h a n y ty lk o w s w o im w ła s n y m ta le n c ie “ — ja k się w y r a ­ z ił o n im p ó ź n ie js z y k r y t y k K w in t y lia n — n ie c h c ia ł i n ie u m ia ł w y p e łn ić zadań, ja k ie s ta w ia ła epoka. R o z w ią z a n ie ic h p rz y p a d ło w u d z ia le d w u znacznie m n ie j w p o to c z n y m sensie s ło w a u ta le n to w a n y m p o e to m : W e r g i- liu s z o w i i H o ra ce m u .

r a t u p u b lik a c y jn e g o w r ę k u p a ń s tw a , zapo­

c z ą tk o w a n y prze z sam ą d ia le k ty k ę ro z w o ju w ie d z y , będzie p o s tę p o w a ł n a przó d. P a ń s tw o d e m o k ra ty c z n e , k tó r e g w a r a n tu je m a k s y m a l­

n y w p ły w n a ro d u n a ży c ie p o lity c z n e , r e a li­

zow ać też będzie m a x im u m w o ln o ś c i b a d a ń n a u k o w y c h . Jakże n a le ż y zdążać do tego, b y zasada a b s tra k c y jn a s ta ła się re a ln ą tre ś c ią

ż y c ia na rod ow e go ? »

P ie rw s z y m żą d a n ie m d e m o k ra c ji p o w in n o się stać u d o s tę p n ie n ie n a rz ę d z i w ie d z y n a j­

w ię k s z e j ilo ś c i badaczy, w y ło w io n y c h dro gą s e le k c ji n ie k la s o w e j, le cz o p a rte j n a w a lo ­ ra c h in te le k tu a ln y c h . J e s t to n ie m o ż liw e bez u p o w s z e c h n ie n ia o ś w ia ty . Cóż z tego, że k o n ­ s ty tu c ja te o re ty c z n ie z a p e w n i w o ln o ś ć ba da ń k a ż d e m u , je ś li o rg a n iz a c ja o ś w ia ty n ie da k a ż d e m u m ożności osią g n ię cia u m ie ję tn o ś c i n ie z b ę d n y c h do p r o d u k c ji n a u k o w e j. W do­

ty c h c z a s o w y m b rz m ie n iu zasada „w o ln o ś c i n a u k i“ m ia ła o d c ie ń n e g a ty w n y , b ie r n y : „ je ­ ś li p o tra fis z , to c i n ik t n ie b r o n i“ . W m ia rę d e m o k ra ty z a c ji o ś w ia ty p o w in n a ona n a b ra ć sensu p o z y ty w n e g o , czynnego: „ je ś li je ste ś z d o ln y , uzyskasz n a p e w n o m ożność r o z w o ju “ . P oprzez ra c jo n a ln e up o w s z e c h n ie n ie k o n - s u m c ji w ie d z y d o p ro w a d z im y do s tw o rz e n ia w a rto ś c io w y c h k a d r je j p ro d u c e n tó w . R oz­

szerzenie g ra n ic p o z y ty w n ie , c z y n n ie p o ję te j w o ln o ś c i b a d a ń ja k o u m o ż liw ie n ie w s z y s tk im u z d o ln io n y m tw ó rc z o ś c i n a u k o w e j, to w p e w ­ n y m sensie ró w n ie ż s p ra w a o rg a n iz a c ji ty c h badań. K on ie czn o ść w y o d rę b n ie n ia sie ci in s ty ­ t u c ji b a d a w c z y c h z do ty c h c z a s o w e j g m a tw a ­ n in y z a k ła d ó w w y ż s z y c h u c z e ln i, z a k ła d ó w 0 m ie s z a n y m c h a ra k te rz e p e d a g o g ic z n o -b a - da w czym , w y d a je się s p ra w ą d o jrz a łą i p iln ą .

W y o d rę b n ie n ie i u p a ń s tw o w ie n ie n a rz ę d z i w ie d z y , n ie w sensie lik w id a c ji la b o r a to r ió w 1 b ib lio te k p r y w a tn y c h , lecz w sensie w łą c z e ­ n ia ic h do o k re ś lo n e j sieci, p o d d a ją c e j się ła ­ tw e j k o n t r o li i p o d p o rz ą d k o w a n e j o k re ś lo n y m o ś ro d k o m d y s p o z y c y jn y m , sie ci p la n o w o n a ­ ra s ta ją c e j i g ę s tn ie ją c e j, ró w n o m ie rn ie o b c ią ­ żonej z a d a n ia m i — to d ru g i, o b o k up ow szech­

n ie n ia o ś w ia ty , k r o k n a p rz ó d k u r e a liz a c ji n a le ż y c ie ro z u m ia n e j w o ln o ś c i n a u k i.

S k u p ie n ie k o n t r o li d z ia ła n ia c a łe j sie ci i p o ­ szczególnych je j k o m ó re k w r ę k u a u to ry te tó w , k tó r y c h o p in ia m oże b y ć jeszcze p o dd an a k o n ­ t r o li i k r y ty c e społecznej, — to w a ru n e k s p ra w n e g o i celow ego fu n k c jo n o w a n ia a p a ­ r a tu tw o rz e n ia - w a rto ś c i n a ü k o w y c h .

D e m o k ra c ja n ie b o i się n a u k i, n ie lę k a ją się je j d o k tr y n y społeczne, w y ro s łe n a g ru n c ie te o r ii n a u k o w y c h . U c z o n y n ie p o w in ie n się lę ­ k a ć d e m o k ra c ji z je j te n d e n c ją społecznej oce­

n y i k r y t y k i d z ia ła ń je d n o s tk i w ra m a c h z b io ­ ro w o ś c i. Z k r y t y k i i s a m o k o n tro li w y ra s ta b o w ie m to, co n a z y w a m y p ra w d ą , a co d la na szych u c z o n y c h w ła ś n ie je s t na jd roższe. N ie p o w in ie n się lę k a ć in g e r e n c ji społe cznej b a ­ dacz, k t ó r y s po dziew a się, iż je d y n ie pew ne, ściśle u ty lita r n e n a u k i będą prze z p a ń s tw o de­

m o k ra ty c z n e p o p ie ra n e . N ie w ą tp liw ie p e w n e ro d z a je p ra c n a u k o w y c h , te m ia n o w ic ie , k t ó ­ r y c h w y n ik i d a ją się szyb ko społe cznie sp o ż y t­

k o w a ć i zastosow ać w ż y c iu gospodarczym , s p o tk a ją się ze s tro n y p a ń s tw a z n a jw ię k s z y m p o p a rc ie m . T a k będzie i ta k b y ć m u si. W ie ­ dza je s t z b y t p o tę ż n y m n a rz ę d z ie m społecz­

n y m , b y m o g ła is tn ie ć poza z a in te re s o w a n ia ­ m i p a ń s tw a , będącego w y k ła d n ik ie m ży c ia z b io ro w e g o , b y m o g ła is tn ie ć o b o k p a ń s tw a , n a m a rg in e s ie n ie ja k o . C zy je d n a k fa w o r y z o ­ w a n ie p rze z p a ń s tw o b a d a ń a g ro ch e m iczn ych , u s p ra w ie d liw io n e p iln y m i p o trz e b a m i spo­

łe c z n y m i, u s z c z u p li w o ln o ś ć b a d a ń a stro n o m a lu b arch eo log a, sk o ro t y lk o z d e m o k ra ty z o w a ­ ne zostaną n a rz ę d z ia tw o rz e n ia w ie d z y w k a ż ­ d e j g a łę z i n a u k i?

P o tw o rn e w y n ik i t e o r ii i p r a k t y k i pseudo­

n a u k i, w y ro s łe j n a g ru n c ie id e o lo g ii fa s z y ­ s to w s k ie j u p r a w n ia ją w s z y s tk ie d e m o k ra c je ś w ia ta , z a ró w n o m ło de , ja k i tra d y c y jn e , do szczególnej c z u jn o ś c i w s to s u n k u do tego w s z y s tk ie g o , co tr ą c i faszyzm em . L u d z ie za­

ra ż e n i id e o lo g ią fa s z y s to w s k ą n ie m a ją p ra w a p o s łu g iw a ć się n a rz ę d z ia m i w ie d z y s p ro fa n o ­ w a n y m i prze z ic h b ru n a tn y c h b r a c i d u c h o ­ w y c h , ró ż n ią się od n ic h b o w ie m ty m ty lk o , że n ie m o g li, czy n ie z d ą ż y li w z ią ć czynnego u d z ia łu w p ra k ty c z n y m z a s to s o w a n iu s w y c h te o rii. T a k ie „o g ra n ic z e n ie “ w o ln o ś c i t w ó r ­ czej p ra c y n a u k o w e j p o w ita k a ż d y uczo ny z u zn a n ie m .

P ra w d z iw a b o w ie m n a u k a , p o z o rn ie ty lk o b e z n a m ię tn a i o b o ję tn a n a z a g a d n ie n ia ściśle z n ią zw iązan e, n ie z a le ż n ie od s w y c h bezpo­

ś re d n ic h za d a ń — je s t ta k ż e w ie lk ą potęgą u m o ra ln ia ją c ą lu dzko ść, k s z ta łtu ją c ą p o w o li lecz w y tr w a le ty p now ego, w o ln e g o , a z a ra ­ zem społecznego c z ło w ie k a .

(2)

ZOFIA NAŁKOWSKA

W Ę Z Ł Y Ż Y C I A ’

R o z id z i a ł IV .

E d m u n d O x e ń s k i, ż e g n a ją c się z C e lią u je j b ra m y , n ie b y ł z n ik im „ u m ó w io n y “ . A le w ie ­ d z ia ł, że o te j p o rz e u d a m u się zastać w d o ­ m u Sonkę. O s ta tn io tru d n o m u b y ło z n ią się odnaleźć, bo u S ta rs z e ń s k ic h , gdzie te ra z m ie s z k a ła , n ie b y ło te le fo n u .

C e lia n ie m o g ła w c a le p rz e w id z ie ć , że m ó ­ w ią c E d m u n d o w i o s ta ry m W y s o k o ls k im , o b u ­ d z i w n im chęć ta k n ie o d p a rtą zobaczenia S o n k i.

O s ta tn i ra z w id z ia ł ją n a z a ju trz po ra u c ie , g d y n a po le cenie g e n e ra ło w e j z a k o m u n ik o w a ł je j w ia d o m o ś ć o u w o ln ie n iu C yngala.

— Jesteś t a k i d o b ry , t a k i m iły , — m ó w iła S onka. — L u d z ie ta k ła d n i, ja k ty , rz a d k o są d o b rz y .

E d m u n d d z iw ił się, że to ta k u n ie j w y ­ gląd a. N ie b y ł d o b ry , t y lk o ją k o c h a ł, t y lk o się n ią , g d y b y l i raze m , b e z u s ta n k u z a c h w y ­ cał. B y ł t a k i szczęśliw y, m ogąc ją p o d z iw ia ć , że n a w e t n ie d o c ie k a ł, czem u n ie chce b yć je g o narzeczoną, czem u o d w le k a ślu b. G o d z ił się, żeby „ n i k t n ie w ie d z ia ł“ . W y s ta rc z y ło m u , że m a łż e ń s tw o b y ło d la n ie j stanem n ie g o d n y m c z ło w ie k a .

M im o to z a c h o w y w a ła się prze cie ż ja k n a ­ rzeczona. D a rz y ła go t a k im uczu cie m , że m ó g ł jeszcze tro c h ę czekać, m ó g ł n a to p rz y s ta ć . Jego g n ie w y i b u n ty b y ły dość łagodne. R a ­ czej u ty s k iw a ł i rozp acza ł, ja k dziecko.

Z A le i U ja z d o w s k ic h s k rę c ił w u lic ę W il­

czą i je j p o n u ry m w ą w o z e m prz e s z e d ł w p o ­ b liż e M a rs z a łk o w s k ie j. T u ta j o b ra ła sobie m ie s z k a n ie S o n k a n a trz e c im p ię trz e b r u d ­ n y c h scho dó w , t u t a j spa ła n a w ą s k ie j k a n a ­ p ie w „s a lo n ie “ s io s try .

O tw o rz y ła m u sam a, g d y z a d z w o n ił. Z d a ­ w a ła się czekać, że p r z y jd z ie w ła ś n ie teraz.

— Co się u w a s dzieje ? — s p y ta ła . — Co p o w ie d z ia ł c i ojciec?

O jc ie c n ic n ie p o w ie d z ia ł E d m u n d o w i, a d z ia ło się u n ic h t y m i d n ia m i n ied obrze .

— J a k to n ic c i n ie p o w ie d z ia ł? T o n ie w iesz, że C y n g a l w c a le n ie o trz y m a ł z w o l­

n ie n ia ?

Z a m y ś liła się n a c h w ilę , ta k b y ła z d u m io n a . B a rd z ie j z d u m io n a , n iż o b u rz o n a o b o ję tn o ś c ią O xeń skieg o.

S ie d z ia ła te ra z p r z y s ła b y m ś w ie tle ja k ie jś p o k ą tn e j la m p k i na s w e j k a n a p ie i s p y ta ła d rg a ją c y m głosem :

— W ię c n ie je s t cho ry?

— N ie , n ie je s t c h o ry — o d rz e k ł E d m u n d z w a h a n ie m .

— W ta k im razie...

S o n ka z n ó w się n a m y ś la ła .

— K a s ia je s t d la m n ie z u p e łn ie n ie z ro z u ­ m ia ła . O co je j chodzi?

— Ja n ig d y n ie u s iło w a łe m je j z ro zu m ie ć,—

w y z n a ł E d m u n d .

— N o ta k , w ie m . I d z iw ię się, że możesz w y trz y m a ć w ty m dom u. P ra w d a , że n ig d y cię ta m n ie m a. A le d la m n ie to n ie są ż a rty . D o d z iś tego z w o ln ie n ia n ie ma... A ona n ie d a je m i ro z m a w ia ć z A n to n im , o b ie c u je sama to p o w ie d z ie ć . I z n ó w n ie m ó w i...

W s ta ła i p rze z c h w ilę m io ta ła się po p o k o ju , ja k b y chcąc coś p rz e d s ię w z ią ć . W ró c iła je d ­ n a k i u s ia d ła b liż e j E d m u n d a . P o w ie d z ia ł je j, że b ie rz e to n a siebie, że d o p iln u je ojca, że m u p rz y p o m n i.

— B o w id o c z n ie z a p o m n ia ł — d o d a ł p o lu ­ b o w n ie .

— Z a p o m n ia ł! — z d u m ia ła się z n ó w S on­

ka. — C h y b a tego n ie m y ś lis z . A le p o co m ó ­ w i ł m a m ie , że go z w o ln i? B o ję się, czy z n ó w n ie z m ie n ił zda nia.

— P ocze kaj, ju t r o się to z a ła tw i. T rz e b a będzie o jc u p o w ie d z ie ć z ra n a , z a n im w y jd z ie z dom u.

— D a j s p o k ó j, p rz e c ie ż t y w c z e ś n ie j w y c h o ­ dzisz, w te d y on jeszcze śpi.

— T o p ra w d a . I k ie d y w ra c a m ś p i także.

— W id zisz. J a w ie m , że je ste ś d o b ry i c h c ia ł­

byś coś d la m n ie z ro b ić , ale n ie p o tra fis z . B ędę z n o w u m u s ia ła sam a ta m p ó jść. Jesteś d o b ry — i zarazem ja k b y n ic cię n ie ob cho­

d ziło . N ie ra z m y ś lę , że je ste ś d o b ry z o b o ję t­

ności. A le czy m ożn a ta k żyć, ja k prze z sen?

G ła d z iła go p o ręce, p rz e p ra s z a ją c ty m ge­

stem za sw e słow a.

— N ie , n ie w ie m , m a m w id z is z sam te s w o je c ię ż k ie spra w y...

— B y łe ś u m a t k i — s p y ta ła pó łg łose m .

— P oszedłem , ta k .

— I co?

P o m y ś la ł, że m u w s p ó łc z u je , p o m y ś la ł o n ie j, że je s t b lis k im , d ro g im c z ło w ie k ie m . Jakże tego w ła ś n ie p ra g n ą ł, co je s t n a jt r u d ­ niejsze , co je s t rz a d k ie ta k n ie z m ie rn ie .

P r z y t u lił czoło do je j r ę k i, o p a rte j o p o ­ ręcz. — W ła ś n ie n ie w ie m , ja k m a m c i p o ­ w iedzieć... B y łe m w c z o ra j u n ic h w h o te lu . B o n ie m a ją jeszcze m ie s z k a n ia . B r is to l, d r u ­ gie p ię tro , a p a rta m e n t. W ś ro d k u salon, na p ra w o p o k ó j p a n i, n a le w o pana. Co o n i so­

b ie m y ś lą ? S kąd m a ją n a to p ie n ią d ze , n ie ro z u m ie m .

P rzeszło m u ro z c z u le n ie , c a ły ju ż p rz e n ió s ł się n a ta m to m ie js c e i w te n n ie p rz y je m n y czas. N a w e t się od S o n k i tro c h ę od sun ął.

— N ie m y ś la łe m , że je s t ta k w cześnie. J e ­ szcze n ie w s ta ła . M ia łe m p o p ro s tu coś do z a ła tw ie n ia w P re z y d iu m , w ię c w ra c a ją c w s tą p iłe m . B y ła p rz e c ie ż b lis k o d w u n a s ta . N ie m o g łe m p rz e w id z ie ć , że w ła ś n ie on w y j - *)

*) C iąg d a lszy. P o r. n r n r 13—27 „O d ro d z e n ia “ .

dzie do m n ie z s y p ia ln i. Z je j s y p ia ln i. I p r o ­ szę cię, w p iż a m ie a tła s o w e j, p o n s o w e j, dość zresztą w y g n ie c io n e j. T en m o n s tr, ta g ru b a żaba... G dzieś to c h y b a c z y ta łe m : nos ja k w ie l­

k i p a le c u n o g i. M a t a k i nos, oczy w y p u k łe i do tego c ie n k ie , k w a s k o w a te usteczka. I p rz e ­ pra sza m n ie , że o n a jeszcze n ie w s ta ła . M n ie ! M ó w i: „ż o n a jeszcze n ie w s ta ła “ , ja k g d y b y z u p e łn ie z a p o m n ia ł, że je s t to p rze cie ż m o ja m a tk a . C zy możesz to zrozu m ieć?

N a jw id o c z n ie j n ie w ie d z ia ła , co m u od po­

w ie d z ie ć . C h ociaż p a tr z y ł n a n ią p y ta ją c o i m ilc z a ł p rze z c h w ilę .

— P o w ie d z ia łe m , — c ią g n ą ł ju ż s p o k o j­

n ie j — że to n ic , że m ó g łb y m ta m w e jś ć , o ile t y lk o m i p o z w o li. A prze cie ż p a m ię ta łe m , że n ie ż y c z y ła sobie m n ie w id z ie ć . B ez je j zgody n ie c h c ia łe m w e jś ć , n ie c h c ia łe m p rz e s z k a ­ dzać. A le o n sam m n ie w p ro w a d z ił. N ie b y ła sama. S ie d z ia ł ta m u n ie j w g łę b o k im fo te lu w y g o d n ie te n je g o m ło d s z y b r a t, co u nie g o go sp o d a rzy n a fo lw a r k u . C h ło p tę g i i m ocn y, w w y s o k ic h b u ta c h , w d o s k o n a łe j w e łn ie , z w ie lk im i rę k a w ic a m i w y d ę ty m i p o w ie trz e m o b o k n a s to lik u . P o w a żn y, m a ło m ó w n y , cięż­

k i. O na le ż a ła w łó ż k u , n ie z a m y ś la ła w stać.

P o ło ż y ła się późno, m ia ła m ig re n ę . L e ż a ła w p ro s te j p o ś c ie li h o te lo w e j, ale je j s a u t de l i t to b y ł p o e m a t. I ręce m ia ła pachnące.

P o n ie w a ż S on ka m ilc z a ła , m ó w ił jeszcze o ty m sam ym . — N a tu ra ln ie , n ie m a m do n ic h ż a d n e j p re te n s ji, o cóż m ó g łb y m m ie ć p r e ­ ten sję? Ż e d o tą d n ie w ie d zą , czy zostać w k r a ­ ju , czy może gdzieś w y je c h a ć ? Ż e d o tą d n ie d e c y d u ją się zam ieszka ć n a w s i u b ra ta . M ó ­ w ią : „ u b r a ta “ . A je s t w ia d o m o , że m a ją te k k u p ił sam C hrudosz, a c a ły te n b r a t je s t p o d ­ s ta w io n y . I ta k p o s ie d z ia łe m sobie ze d w a ­ dzieścia m in u t w o to c z e n iu „ r o d z in y “ , w ś ró d

„n a jb liż s z y c h “ . I odszedłem , n ie w iedzą c, czy k ie d y k o lw ie k w ró c ę . Po p ro s tu trz e b a o ty m z a p o m n ie ć i ju ż . T rz e b a to sobie w y p e rs w a ­ dow ać. T y lk o , że w c ią ż je s t d la m n ie rzeczą n ie z ro z u m ia łą , dlaczego w y s z ła w ła ś n ie za niego, dlaczego to je g o w y b ra ła ... T o zresztą je s t ic h s p ra w a , n a tu ra ln ie . C zy n ie m yślisz, że je s te m d z ie c in n y ?

— Ja n ie w ie m , D z iu n iu , ale zd a je m i się, że n ie p o w in ie n e ś m ó w ić o ty m ze m ną.

— P e w n ie , że ta k — p rz y s ta ł E d m u n d . S o n ka p rze z c h w ilę n a s łu c h iw a ła .

— M y ś la ła m , że w ra c a ją . A le to n a d ru g im p ię trz e . W id z is z , tw o je p re te n s je w y n ik a ją z tego, że ją kochasz. T o je s t z ro z u m ia łe . A le n ie p o w in ie n e ś m ó w ić o ty m ze m n ą , bo ja n ie je s te m ż y c z liw a . J a je j n ie lu b ię , w iesz o ty m .

— P rzecież je j n ie znasz.

— T a k , ale w ie m , ja k a je st.

Z a m ilk ł, u ra ż o n y i ro z c z a ro w a n y . J u ż z n ó w p rz e s ta ła b y ć n a jb liż s z y m c z ło w ie k ie m , p rz e ­ s ta ła b yć d e lik a tn a i w s p ó łc z u ją c a . Z n o w u ż a ło w a ł, że m ó w ił. G d y b y ł da le ko, m y ś le n ie 0 n ie j s p ra w ia ło m u w ie lk ą p rz y je m n o ś ć , b y ł n ią ta k p rz e n ik n ię ty , ta k c a łk o w ic ie n a p e łn io ­ n y , że n ie u c z u w a ł je j b ra k u , że za n ią n ie tę s k n ił. C zy ją sobie in a c z e j w y o b ra ż a ł, czy ją „ id e a liz o w a ł“ ? Zaw sze ta k b y ło , że jego g łó d t k liw o ś c i p o z o s ta w a ł n ien asycon y.

S o n ka z n ó w n a s łu c h iw a ła N a te n ra z cich e szczęknięcie k lu c z a , podnoszącego zam ek, oznaczało p o w r ó t T e k li z d z ie ć m i. J e j mąż, Tadeusz, p o w ra c a ł 'ze s w y c h d z ie n n ik a rs k ic h zajęć d o p ie ro n a d ra n e m .

S ie d z ie li b lis k o sie bie w m ilc z e n iu , słysząc w ciszy d o m u o d g ło sy k r z ą ta n ia się i m a c ie ­ r z y ń s k ic h s tro fo w a ń . D z ie w c z y n k i s p ie ra ły się p rze z c h w ilę donośnie, p ó ź n ie j u c ic h ło .

P oprzez ś c ia n y d z ia ła ła osobowość te j d ro b ­ n e j, n ija k ie j k o b ie ty , ż e la z n y m w y s iłk ie m 1 w o lą u tr z y m u ją c e j całość do m u. D z ie c i b a ły się m a tk i, sła by, n ie z a ra d n y ż y c io w o m ąż c a ł­

k o w ic i c je j u le g a ł. C z ło w ie k t r u d n y do z a u ­ w a że n ia , n ic z y m n ie z a jm u ją c y , n a b ie ra ł n ie ­ z w y k łe > naczen ia od ś m ie rte ln e j m iło ś c i i z a w ro tn e j a m b ic ji te j k o b ie ty . J a kże b ła h y i n ie w a ż n y w y d a w a ł się ś w ia t po prze z d o ­ g m a t ich r o d z in n e j m iło ś c i. T e k la — p rz e ję ta , u ro c z y s ta i g ro źna , m ó w iła o m ężu, ja k o czło­

w ie k u s ła w n y m , ja k o d y g n ita rz u czy d y n a ­ ście. Jego p rzyd u szo n e , p rz y z ie m n e ż y c ie w je j in te r p r e ta c ji, w y o lb rz y m io n e je j s trz e lis ty m e n tu z ja z m e m , s ta w a ło się im p o n u ją c e i n ie ­ z w y k łe .

T e k la n ie u m ia ła się śm iać. Ś m ia ła się je d ­ n a k m im o to, chociaż n ie u m ie ję tn ie , ś m ia ła się iro n ic z n ie , zaczepnie — n ig d y z w esołości, n ig d y z d o w c ip u . W z ru s z a ła p r z y ty m r a m io ­ n a m i, p a rs k a ła w z g a rd liw ie , w y s o k o p o d n o s iła b r w i. G d y szło o s p ra w y męża, od ra z u r o b iła się p o le m ic z n a , dygocąca z p rz e ję c ia , w s p a ­ n ia ła , t y lk o c zeka ją ca n a ja k iś z a rz u t, n a w y ­ rażo ną n a jm n ie js z ą w ą tp liw o ś ć , b y w y b u c h ­ nąć p io r u n a m i s w y c h n a jw y ż s z y c h r a c ji. C zu­

ła, że je s t je d y n ą g w a ra n c ją je go w a rto ś c i, m u s ia ła za w s z e lk ą cenę te m u sprostać. B y ło w je j p o s ta w ie o b ro n n e j, w je j c ią g ły m „ s ta ­ n iu n a s tra ż y “ ty le w y tr w a ło ś c i i n a p ię c ia , że się to w y d a w a ło n ie w ia ro g o d n e : że m o g ła to w y tr z y m a ć n a stałe , że n ie o p a d ła z sił.

— A le skądże, ale gdzież ta m ! — o d p o w ia ­ dała, z a m ia s t p o w ie d z ie ć : „ n ie “ .

A z a m ia s t: „ t a k “ m ó w iła :

— N o c h y b a ! A le ż n a tu r a ln ie ! A le ż samo się p rze z się ro z u m ie !

Ż y c ie b ie g ło ja k n a w y p rę ż o n e j ta ś m ie — p o n a d u b ó s tw e m i p o n iż e n ie m , p o n a d p ró ż ­ n ią. N a jm n ie js z e zelżen ie tego n a c is k u , ja k ie ś

ro z p ro s z e n ie s k u p io n e j u w a g i, c ie ń r o z ta r ­ g n ie n ia — i cała ta sztuczna s tr u k tu r a w a r to ­ ści i p y c h y z w a liła b y się w m g n ie n iu oka.

D a w s z y d z ie c io m p o d w ie c z o re k , T e k la w e ­ szła do s a lo n u i zara z z a p a liła g ó rn e ś w ia tło . :— T a k siedzicie, ja k w p iw n ic y — p o w ie ­ d z ia ła , w ita ją c się z E d m u n d e m .

W y d a w a ła się starsza od K a s i, starsza n a ­ w e t od A g a ty . T a k w ie lk i w y s iłe k w o li i e n ­ tu z ja z m u p o ż e ra ł ją fiz y c z n ie .

— A w ie c ie , g d zie śm y b y ły ? — m ó w iła ż y ­ wo. — W y b ra ła m się dziś w re s z c ie z d z ie w ­ c z y n k a m i do T a d z ia , do re d a k c ji. Ś w ie tn e m a ta m w a r u n k i p ra c y , w ie lk i g a b in e t, w y g o d n e fo te le . Skaczą w s z yscy k o ło nieg o, ja k k o ło m in is tra .

P o ś m ia ła się tro c h ę z tego, c h lu b n ie z a ra ­ zem i szyderczo. Z a ra z je d n a k sp o w a żn ia ła .

— A le ! N ie u w ie rz y c ie ! — c ią g n ę ła z ir o ­ n ią , w z ru s z a ją c ra m io n a m i i n ib y s iłą w s tr z y ­ m u ją c się od p a rs k n ię c ia śm iechem . — W y o ­ b ra ź c ie sobie, co dziś p ro p o n u je r e d a k to r T a ­ d e u szo w i: żeby je c h a ł w z a s tę p s tw ie N a w lic - k ie g o n i m n ie j n i w ię c e j, t y lk o do B e r lin a ! R o z u m ie c ie : do B e r lin a ! N ie s ły c h a n e ! J a k w a m się to podoba? M y ś li w id o c z n ie , że go sobie ty m u jm ie , że go ty m zobow iąże. A T a ­ dzio n ic . M ó w i, że dobrze, że się zasta now i...

T a k n ie p rz e s ta ją c m ó w ić , obeszła p o k ó j, z a p u ś c iła r o le ty i w y s z ła , z d a le k a ju ż w o ła ­ ją c coś do dzieci.

S on ka b y ła n ie s p o k o jn a .

— Z n ó w o jc u n ic n ie pow iesz, p ra w d a D z iu ­ n iu ? J a ju ż n ie m ogę tego ta k zostaw ić.

— Chcesz ta m p ó jś ć sama?

W o s ta tn ic h czasach p o ja w ia ją się u p o r ­ czyw e p o g ło s k i o m a ją c e j ja k o b y n a s tą p ić l i ­ k w id a c ji M in is te r s tw a K u l t u r y i S z tu k i. W ie le lu d z i p o w a ż n y c h d y s k u tu je z a ró w n o p r y w a t ­ nie, ja k i p u b lic z n ie — na ła m a c h p ra s y — tę k w e s tię , głosząc, że M in is te r s tw o to w obec­

n y c h z m ie n io n y c h w a ru n k a c h spo łe cznych i go sp o d a rczych s tra c iło r a c ję b y tu . J a n K o t t w a r ty k u le „P o d s ta w y p o lit y k i k u lt u r a ln e j“

(„O d ro d z e n ie “ n r 27) tw ie r d z i m . in ., że in g e ­ re n c je M in is te r s tw a K u l t u r y i S z tu k i w s p ra ­ w a c h c a łe j p o lit y k i k u ltu r a ln e j p o w in n y dziś p rz e jś ć na a rty s ty c z n e z w ią z k i z aw od ow e i że t y lk o one p o w o ła n e są do s p e łn ie n ia te j r o li.

C a ła ta s p ra w a n ie w y d a je m i się ta k p r o ­ sta, a w e w e n tu a ln y m z n ie s ie n iu M in is te r s tw a K u lt u r y i S z tu k i w id z ia ła b y m duże n ie b e z ­ p iecze ństw o, k tó r e n ie w ie m , czy da ło b y się ta k ła tw o n a p ra w ić na in n e j drodze. Z m o ­ je g o p u n k t u w id z e n ia , k t ó r y je s t ’ p u n k te m w id z e n ia m u z y k a , tr u d n o s tw ie rd z ić , ja k p rz e d ­ s ta w ia ją się te s p ra w y n a in n y c h o d c in k a c h k u ltu r a ln y c h , n a o d c in k u lit e r a t u r y i p la s ty k i na p rz y k ła d . M oże ta m w y g lą d a s p ra w a nieco in a c z e j. A le n a te re n ie k u lt u r y m u z y c z n e j nie w id z ę m o ż liw o ś c i p ra c y bez p o m o cy ta k ie g o a p a ra tu a d m in is tra c y jn e g o , ja k im je s t m in i­

s te rs tw o , a p r o je k t p rz e n ie s ie n ia całego r e ­ s o rtu k u lt u r y i s z tu k i do M in is te r s tw a O ś w ia ­ ty , p rz e d s ta w ia m i się ja k o p rz y n o s z ą c y ze sobą c a ły szereg p o w ik ła ń i k o m p lik a c ji, p r a ­ w ie n ie m o ż liw y c h do u su nięcia .

D zis ie js z e in te re s y o ś w ia ty i k u lt u r y m u ­ zyczne j m ieszczą się w p ra w d z ie w e w s p ó l­

n y m ło ż y s k u i często z a z ę b ia ją się o siebie, ale n ie d a ją się re a liz o w a ć ty m i s a m y m i ś ro d ­ k a m i. I w ty m le ż y sedno rzeczy. D z ie ło m u ­ zyczne p o trz e b u je d la c e ló w s w e j k o n k r e ty ­ z a c ji a p a ra tu w y k o n a w c z e g o , b a rd z o ró ż n o ­ rod ne go i s k o m p lik o w a n e g o . W s z y s tk o je d n o zresztą, czy będzie to o r k ie s tra s y m fo n ic z n a , zespół k a m e ra ln y , czy poszczególny s o lis ta — w szyscy o n i p o trz e b u ją zaw od ow e go w y ­ k s z ta łc e n ia , k tó r e m uszą o trz y m a ć w szko­

ła c h spe cja lne go ty p u , m ia n o w ic ie w szko­

ła c h m u z y c z n y c h . P rz y d z is ie js z y m ro z w o ju te c h n ik i k o m p o z y to rs k ie j i w y k o n a w c z e j w y ­ m a g a n ia tego w y k s z ta łc e n ia zaw od ow e go są 0 w ie le w iększe, n iż b y ły p rz e d 100 czy 50 la ty , a p r z y ty m zasięgu k u l t u r y m u z y c z n e j, ja k i p rz e w id u je d zisiejsza s t r u k t u r a spo­

łeczna, o rg a n iz a c ja s z k o ln ic tw a zaw odow ego 1 je g o ro z p la n o w a n ie n a b ie ra ją szczególnego znaczenia. O rg a n iz a c ja m u s i iś ć w głąb , zaś p la n o w a n ie w sze rz; p ie rw s z a w y m a g a m o ­ ż liw ie n a jw y ż s z y c h k w a lif ik a c ji fa c h o w y c h , d ru g ie c e n tra ln e g o ośro d ka , za k tó re g o p o ­ ś re d n ic tw e m s z k o ły m uzyczn e n a jro z m a its z e ­ go ty p u , kszta łc ą c e z a ró w n o k o m p o z y to ró w , d y ry g e n tó w i w y k o n a w c ó w , ja k i k ie r o w n ik ó w c h ó ró w i o r k ie s tr s z k o ln y c h , w o js k o w y c h i a m a ­ to rs k ic h , in s tr u k to r ó w ś w ie tlic , d o m ó w k u lt u r y itp .; z o s ta ły b y u ję je w p e w n ą sieć w sposób p ra k ty c z n y i ce lo w y . D z ia ła ln o ś ć Z w ią z k u Z a ­ w o do w eg o M u z y k ó w n ie m oże t u b y ć w s z y s t­

k im . M u s i ona z n a tu r y rz e c z y o g ra n ic z y ć się do p o p a rc ia n a jw y b itn ie js z y c h i n a jle p ie j do tego p rz y g o to w a n y c h je d n o s te k n a s ta n o w is k a k ie ro w n ic z e i n a jb a rd z ie j o d p o w ie d z ia ln e , e w e n tu a ln ie do p e w n y c h po su n ię ć o rg a n iz a ­ c y jn y c h lo k a ln e j n a tu r y , a le zawsze d z ia ła ć m ogą t y lk o w o b rę b ie ja k ie jś o k re ś lo n e j g r u ­ p y , tego łu b in ne go m ia s ta , czy w o je w ó d z tw a , całości o b ją ć n ie m ogą. P ozatem całe s z k o l­

n ic tw o m uzyczn e — p o d o b n ie ja k każd e in n e — o p ie ra się dziś n a s u b w e n c ja c h p a ń ­ s tw o w y c h (o ile n ie je s t w ogóle u trz y m y w a n e prze z p a ń s tw o ). G d y p a ń s tw o d a je n a to p ie ­ niądze, m u s i m ie ć o c z y w iś c ie p ra w o w g lą d u w to, ja k spo łe czeństw o re a liz u je je g o in s tr u k ­ cje . M o m e n t te n n a b ie ra s p e c ja ln e j w a g i zw łaszcza w d z is ie js z e j c h w ili, g d y p a ń s tw o p rz e p ro w a d z a zasadniczą r e fo rm ę s z k o ln ic tw a m uzycznego, m a ją c ą w ła ś n ie n a c e lu z je d n e j s tro n y p o d n ie s ie n ie fa c h o w y c h k w a lif ik a c ji

— T a k , p o w in n a m .

— D o skon ale . R azem p ó jd z ie m y .

P o ż e g n a li T e c ię i d z ie w c z y n k i, u b r a li się i w y s z li n a c ie m n ą ju ż u lic ę .

— Z aw sze ju ż te ra z w id z ę go w łó ż k u , z o w ią z a n ą g a łg a n e m szyją . D a w n ie j jeszcze w s ta w a ł i c h o d z ił. T e ra z w c ią ż le ż y w ty m s z p ita lu w ię z ie n n y m , gdzie w s z yscy m a ją g ru ź lic ę .

E d m u n d p r o w a d z ił ją p o d rę k ę , ja k n ie ­ d a w n o C elię. I te ra z je d n a k z ja k ic h ś w z g lę ­ d ó w c z u ł się w in ie n .

— N ig d y n ic n ie c h c ia ł — c ią g n ę ła p ó łg ło ­ sem S onka. — C h c ia ł t y lk o tego je dn ego , żeby p rę d z e j s ą d z ili je g o s pra w ę . Z a m k n ę li go p rze cie ż, g d y m ia ł sie de m naście la t. I m a ta ­ k ą d z ie c in n ą tw a rz , w ie , że u m ie ra . M ó w i, że je s t n ie w in n y , je s t o ty m p rz e k o n a n y . Do ko ń c a b y ł ta m n a w s i u swego o jc a i pa sł k r o w y . N ig d y n ie p rz e c h o d z ił p rze z granice- M ó w i to n ie c h ę tn ie , ja k b y n ie m ia ł na dziei.

A le w c ią ż p r z y ty m o b s ta je , że je d n a k g d y b y o s ą d z ili je g o sp ra w ę , b y łb y w o ln y . G d y tam je s te m , zawsze p o w ta rz a : „ A n i n ie p rz e c h o ­ d z iłe m p rze z g ra n ic ę , a n i n ic n ie z ro b iłe m . Jeste m n ie w in n y “ ...

G d y p rz e c h o d z ili w p o p rz e k u lic y , z a m ilk ła . A le po c h w ili m ó w iła z n o w u :

— N ik o m u się n ie spieszy. A le on czekać n ie może, on czasu n ie m a. P e w n o m y ś li, że na w o ln o ś c i jeszcze b y się m ó g ł u ra to w a ć . W te j sam ej s p ra w ie sie d z i p ró c z nie g o je ­ szcze k ilk u d z ie s ię c iu . I t e r m in s p ra w y o d k ła ­ da się po do bn o u m y ś ln ie .

(C ią g d a ls z y w n a s tę p n y m n u m erze ).

m u z y k a , z d ru g ie j p rz y g o to w a n ie no w e go o d ­ b io rc y , r e k ru tu ją c e g o się z na jsze rszych w a rs tw . J a kże w y o b ra z ić sobie tę o lb rz y m ią p ra c ę bez p o m o c y m in is te rs tw a ? I ja k w ie lk i a p a ra t, ja k o ja k ie ś c ia ło z u p e łn ie obce, o rg a ­ n ic z n ie z M in is te r s tw e m O ś w ia ty n ie zw iązane, m u s ia łb y p o w o ła n y zostać do ż y c ia n a jego te re n ie , a b y spro sta ć ty m z a d a n io m !

P ro b le m s z k o ln ic tw a m uzyczn eg o n ie je s t o c z y w iś c ie je d y n y m , k t ó r y m u s i b y ć ro z w ią ­ z a n y c e n tra ln ie . T a k sam o c e n tra ln ie m u s i zostać ro z w ią z a n y szereg in n y c h s p ra w , n p s p ra w a o r k ie s tr s y m fo n ic z n y c h . I z n o w u Z w ią ­ zek Z a w o d o w y M u z y k ó w m oże po m óc w ce­

lo w y m z o rg a n iz o w a n iu f ilh a r m o n ii n a te re ­ n ie tego czy in n e g o m ia s ta , ale m in is te rs tw o m u s i ro z s trz y g n ą ć — m a ją c n a w z g lę d z ie ca­

łość naszego ż y c ia m uzycznego — ile o r k ie s tr s y m fo n ic z n y c h m a w da n e j c h w ili p o w s ta ć w Polsce z tego r e z e rw u a ru m u z y k ó w w y k o ­ n a w c z y c h , ja k i s to i do ro z p o rz ą d z e n ia , ja k ty m re z e rw u a re m dysp on ow a ć w sposób n a jb a r ­ d z ie j u m ie ję tn y i oszczędny, w ja k i sposób zo rg a n iz o w a ć s y m fo n ic z n e o r k ie s tr y o b ja z d o ­ we, k tó r e z a s p o k a ja ły b y p o trz e b y m ia s t, n ie p o s ia d a ją c y c h s ta łe j f ilh a r m o n ii itp . P o d o b ­ n ie m a się rzecz z operą, z w y d a w n ic tw a m i m u z y c z n y m i i p o d rę c z n ik a m i, z ra d ie m . W ła ­ śnie w te j c h w ili, g d y w s z y s tk o b u d u je się od p o d s ta w , g d y s ta je m y po ra z p ie rw s z y p rz e d za d a n ie m w y p ro w a d z e n ia naszej k u l t u r y m u ­ zyczne j n a ja k n a jsze rsze fo ru m , w m asy, g d y m a m y -w ychow ać n o w e go słuchacza, c e n tr a li­

z a c ja ta je s t k on ie czna.

P o m ija m ju ż sam o p re s tiż o w e znaczenie ta ­ k ie g o fa k tu , ja k p o w o ła n ie do ż y c ia osobnego M in is te r s tw a K u lt u r y i S z tu k i: d la każdego z nas m ia ło to b y ć w id o m y m z n a k ie m tego, że s p ra w o m ty m z a m ie rz a d zisiejsze p a ń s tw o p o ls k ie p o ś w ię c ić w ię c e j m ie js c a , n iż dotąd, że u z n a je je za w a ż n e i w yso ce w a rto ś c io w e . A le s p ra w ty c h je s t ta k w ie le i są ta k ró ż n o ­ rod ne , że w je d n y m d e p a rta m e n c ie M in is t e r ­ s tw a O ś w ia ty p o m ie ś c ić się n ie dadzą. F a k t, że d o tychczaso w e r e z u lta ty p ra c y w naszym M in is te r s tw ie K u l t u r y i S z tu k i n ie zaw sze b y ­ ły z a d o w a la ją c e , niczego n ie do w o d zi. N ie b y ła t u w in n a sam a k o n c e p c ja , ale a p a ra t w y k o n a w c z y . In te re s y k u lt u r y m u z y c z n e j stale b y ły d o tą d n ie d o c e n ia n e i tra k to w a n e d ru g o p la n o w o w p o ró w n a n iu n p . z lite r a tu r ą , m im o , że w a żn o ści ic h w n o w o p o w s ta ją c e j ’ ; s tr u k tu rz e społecznej n i k t c h y b a k w e s tio n o ­ w a ć n ie może. M u z y k a p o ls k a m u s i w p r z y ­ szłości dom agać się tego m ie js c a , k tó r e je j się należy. O s p ra w a c h m u z y k i ro z s trz y g a ć m u ­ szą s a m i m u z y c y i m uszą je z a ła tw ia ć cen­

t r a ln ie i p la n o w o . D om agano się ju ż n ie je ­ d n o k ro tn ie n a ła m a c h naszej p ra s y s tw o rz e ­ n ia c e n tra ln e j ra d y do s p ra w lite r a t u r y , w y ­ d a w n ic z y c h i ró ż n y c h in n y c h . I słusznie. Bo t y lk o ta k ie celow e i oszczędne o p e ro w a n ie m a te ria łe m fa c h o w c ó w — w te j c h w ili m n ie j lic z n y c h u nas, n iż k ie d y k o lw ie k — może p o ­ s ta w ić te n a d e r w a żne p ro b le m y n a n a le ż y te j płaszczyźn ie. T e ra z z k o le i i m u z y k a p o ls k a m u s i dom agać się s tw o rz e n ia G łó w n e j R a d y M u z y c z n e j; w s k ła d je j w c h o d z iła b y p r z y M i­

n is te rs tw ie K u l t u r y i S z tu k i w ię k s z a ilo ś ć n a j­

w y b itn ie js z y c h m u z y k ó w z c a łe j P o ls k i, k tó r z y u ję lib y w sw e ręce s te r w s z y s tk ic h s p ra w , z w ią z a n y c h z k u ltu r ą m u zyczn ą i g o to w i b y ­ lib y p rz y ją ć za n ie p e łn ą o d p o w ie d z ia ln o ś ć . T a k ie p o s ta w ie n ie s p ra w y ro z w ią ż e może p r o ­ b le m dzisiejszego „ b y ć a lb o n ie b y ć “ d la sa­

m ego m in is te r s tw a : oznaczać ono będzie ró w n o c z e ś n ie i w ię k s z ą c e n tra liz a c ję w rę k u lu d z i k w a lifik o w a n y c h i p rz e n ie s ie n ie od po­

w ie d z ia ln o ś c i z ty c h k il k u osób, k t ó r y m p r z y ­ p a d k o w o d o s ta je się w ła d z a w s p ra w a c h m u ­ z y c z n y c h w m in is te r s tw ie n a dłu ż s z y czy k ró ts z y o k re s czasu, na p rz e d s ta w ic ie li m u ­ z yczn ych c a łe j P o ls k i.

S te fa n ia Ł o b a cze w ska

0 organizację kultury muzycznej

Cytaty

Powiązane dokumenty

Każdy, kto chociaż trochę zna topografię Warszawy zdaje sobie sprawę, że ’gdyby nawet zdarzyło się kiedyś runięcie Zamku, to n ik t z przechodniów nie

Dzieje Polski odbywają się nie tylko nad Odrą i Nisą, ale w każdym słowie, które ugruntuje prawdę o ziemi sięgającej po Nisę i Odrę, i w każdej

Sprawa przez to jest ważna, ponieważ od świadomego swoich celów realizmu powieści Prusa zdaje się, być droga niedaleka do na­.. turalizmu, jako rzekomo

Gdy jednak pierwszy Farys jakby naprzekór klęsce politycznej, prześladowaniu 1 rozproszeniu filomatów oraz rozgromieniu dekabrystów, na przekór niewoli i rozpaczy

Abstrahujemy tutaj od sporadycznych wypadków wynaturzeń, dla których jednak i tak prawie zawsze da się jako praprzyczynę wyśledzić podłoże socjalne.. W ten

Żart, humor tych czasów był wówczas w rękach najmodniejszych poetów, którzy uważali się za wrogów faszyzmu i w wielu wypadkach może istotnie nimi byli.. Ale

Każdy, kto chociaż trochę zna topografię Warszawy zdaje sobie sprawę, że gdyby nawet zdarzyło się kiedyś runięcie Zamku, to nikt z przechodniów nie

Zboże, które przedłuża las, nie jest obrazem zlewających się na horyzoncie plam barwnych, ale po prostu zbożem, w które uciekając z lasu, można czmychnąć