• Nie Znaleziono Wyników

Z rozważań nad tytułem "Sad rozstajny"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Z rozważań nad tytułem "Sad rozstajny""

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Z rozważań nad tytułem Sad rozstajny

W grudniu 1912 roku Bolesław Leśmian cieszył się już swoim pierwszym tomikiem poetyckim. Długo czekał na ten moment: debiutował przecież w „Wędrowcu” jeszcze w poprzednim stuleciu, w roku 1895. Z drukiem w czasopismach bywało różnie (szczególnie ostro traktowała go w pew- nym momencie redakcja „Prawdy”), ale nawet Zenon Przesmycki nie wszystko mu drukował w „Chimerze”.

Właśnie Miriamowi zawdzięczamy wiedzę o procesie powstawania pierwszego tomu poezji Leśmiana. Zachowały się – przypominam dla po- rządku rzecz znaną – listy Leśmiana do Przesmyckiego, pisane w Paryżu.

(Leśmian wiódł wówczas nieustabilizowany żywot poety cygana, zaciąga- jącego nie zawsze zwracane pożyczki.) Niestety nie rozporządzamy lista- mi Miriama do Leśmiana.

Można się z tych listów dowiedzieć na przykład, jak przedstawiała się sprawa honorarium. Leśmian informuje, że jego wydawca, Jakub Mort- kowicz, zapłacił mu 100 rubli i obiecał drugą setkę po sprzedaży tomu.

Poeta jest oburzony. Uważa, że jest to „honorarium dane właściwie dla opędzenia się od autora i załatwienia formalności, aby być w porządku”1. Nie wie zapewne, że kilkanaście lat wcześniej nawet tacy twórcy jak Tet- majer czy Wyspiański wydawali swoje tomy własnym nakładem.

1 B. Leśmian, Utwory rozproszone. Listy, zebrał i oprac. J. Trznadel, Warszawa 1962, s. 319.

Także następne cytaty z listów będę pochodziły z tego wydania, strony będą podawane w tek- ście. Nie umieszczam daty listów, ponieważ są to z reguły odtworzone daty roczne 1911, 1912.

(2)

Od razu trzeba stwierdzić, że brak w tej korespondencji problemów czysto edytorskich: dotyczących okładki, rodzaju czcionek itp. Takie problemy nie były zapewne obce Leśmianowi, który dobrze znał ważnego w dziedzinie edytorstwa specjalistę Adama Półtawskiego. Nie mogło być w związku z tomikiem dyskusji na tematy edytorskie, ponieważ został on wydany w serii Jakuba Mortkowicza Pod Znakiem Poetów. Notabene tomik został wydrukowany kursywą, której Leśmian nie lubił. Zapewne wtedy poeta jeszcze nie wiedział, jak ważna to będzie seria wydawnicza.

Warto wspomnieć o akcencie krakowskim. Tomik został wydany w War- szawie, ale wydrukowano go w Krakowie, u Anczyca.

Najważniejszymi tematami listów Leśmiana do Miriama są dobór wierszy i problem tytułu. Zajmiemy się wyłącznie tytułem.

Móc śledzić proces powstawania tytułu to niezwykła i nie tak częsta okazja. Badacze paratekstów, w tym tytułów, chętnie uwzględniają ko- respondencję jako ważne świadectwo samego autora (Gérard Genette na przykład poświęca jej osobny podrozdział2). Leśmiana nie interesują problemy istotne dla teoretyków, takie jak odpowiedniość tytułu wobec całości tomu, wobec tytułów zawartych w zbiorku itp. Listy Leśmiana do Miriama, uznanego i cenionego krytyka (to ważne!) są przede wszystkim znakomitym komentarzem do własnej twórczości. Wybór tytułu sprzyja takim rozważaniom. Jest to moment autorefl eksji; moment, w którym wzrasta autoświadomość twórcza, potrzeba określenia siebie jako poe- ty, konieczność zaprezentowania dzieła innym. W większym stopniu niż przy pisaniu utworu uwzględnia się odbiorcę. I wszystko to trzeba zmieś- cić w krótkiej formule, najlepiej – metaforycznej, stworzyć odpowiedni

„minitekst”, jak tę formułę nazywa Henryk Markiewicz3.

Zanim przejdziemy do właściwego tematu, proponuję krótką informa- cję o tytułach tomików poetyckich około roku 1912.

Tytuły formalne (lub jak chce Danuta Szajnert – rematyczne4) i tytu- ły tematyczne (często metaforyczne) występują obok siebie już w pozy- tywizmie. Adam Asnyk ogłaszał Poezje z numerami tomów. Ale Felicjan Faleński, Maria Konopnicka i inni miewali interesujące pomysły, na przy-

2 G. Genette, Seuils, Paris 1987.

3 H. Markiewicz, Tytuły dzieł literackich [w:] tenże, Zabawy literackie dawne i nowe, Kraków 2003, s. 20.

4 Danuta Szajnert proponuje – za Genettem – następujące terminy związane z tytułem:

„tematyczny (ten utwór mówi o...) i rematyczny, albo formalny – odnoszący się najczęściej do kwalifi kacji gatunkowej tekstu (ten utwór jest...)”. D.  Szajnert, Intencja autora i interpretacja – między inwencją a atencją. Teksty i parateksty, Łódź 2011, s. 218. Książka zawiera obszerną bibliografi ę.

(3)

kład Linie i dźwięki, tytuł Konopnickiej z 1897 roku. W latach następnych zwiększa się zdecydowanie liczba tytułów metaforycznych, ale Kazimierz Tetmajer czy Wacław Rolicz-Lieder wydają tylko numerowane poszcze- gólne tomy Poezji lub Wierszy.

Około roku 1912 pojawia się – tak mi się zdaje – pewna nowość. Poeci jakby celowo utrudniają zrozumienie tytułów. Historycy literatury dopie- ro niedawno wytłumaczyli niektóre z odważnych pomysłów. Potrzebny jest do takiej eksplikacji szczególny talent (bez pewności, że się ma rację) albo znajomość zwyczajów, albo odkrycie, że jest to wcale nie powszech- nie znany – cytat. Oto kilka takich tytułów:

Stanisław Miłaszewski: Gest wewnętrzny (1911) Aleksander Szczęsny: To, co się stało (1912) Bronisława Ostrowska: Chusty ofi arne (1911) Leopold Staff : W cieniu miecza (1911).

Czy na pewno najważniejszą funkcją tytułu jest jego atraktywność (termin Henryka Markiewicza5), czyli funkcja pozyskiwania odbiorcy do zakupu, a przynajmniej do przeczytania książki? Czy trudny tytuł zacie- kawia czytelnika, czy tylko szczególnych czytelników, którymi są kryty- cy? Z listów Leśmiana wynika, że zależy mu na obydwu grupach odbior- ców: dwukrotnie występują „krytycy i publiczność”. Troska o krytyków jest jednak wyraźnie silniejsza. Są na przykład u Leśmiana takie słowa:

„Przypuszczam, że będę miał dobre recenzje, bo ci i owi pod względem recenzyjnym są ode mnie zależni” (s. 320). Oto przyczynek do kulisów odbioru dzieła literackiego! Przewiduje też Leśmian, kto go źle oceni. Na pewno obawiał się krytyki negatywnej. Bardzo przeżywał ataki krytyków, zwłaszcza Stanisława Brzozowskiego, na „Chimerę”, w których to atakach nie oszczędzano także jego utworów. Oczywiście pragnie powodzenia, bo – jak argumentuje – od tego zależy wydanie drugiego tomu i podniesienie honorarium. Ale akcji uwodzenia czytelników przez dobór tytułu nie pro- wadzi. O wiele bardziej chodzi mu w listach do Miriama o rozpoznanie siebie jako twórcy. Prawdopodobnie taki charakter wynurzeń spowodo- wany był chęcią pozytywnej autoprezentacji wobec cenionego przez sie- bie krytyka.

5 H. Markiewicz, Tytuły dzieł literackich, s. 25.

(4)

* * *

Problem tytułu wystąpił od razu w liście zawiadamiającym o złożeniu tomu do druku u Mortkowicza. Leśmian liczy na pomoc Miriama, ma trudności z wymyśleniem tytułu. Trochę to dziwi. Przecież poeta ma już za sobą wybór tytułów do poszczególnych cykli. Niektóre z nich są zdecy- dowanie udane, na przykład Pieśni mimowolne.

Co ważne, Leśmian podaje swoje wymagania wobec tytułu. Niekiedy wręcz zaskakujące. Pisze wprawdzie: „Chcę, ażeby był prosty”, co moż- na oczywiście zrozumieć, ale dalej postuluje wbrew funkcji przynależnej tytułowi: ażeby „nic nie narzucał, nie uprzedzał, nie kokietował żadnym domysłem, tak ażeby utwory same za siebie mówiły” (s. 311). Skoro tak, to trzeba było nazwać tomik: Poezje. Seria I. Tytuł służyłby tylko do iden- tyfi kacji. I jeszcze krytykuje Leśmian kolegów: „W tytułach naszych zbyt wiele jest zalecanek lub zbytecznych napomknień, lub wreszcie »ideowe- go motta«” (s. 311). Dlaczego nie chce „ideowego motta”, trudno dociec.

(Do krytycznej oceny „ideowego motta” powraca jeszcze raz w jednym z następnych listów; s. 314).

Już tutaj pada ważne słowo „natura”. Ale w jakim kontekście! Le- śmian stwierdza „natura, a więc ziemia, tedy chciałem dać tytuł: Wie- ści z pobliża”. Nie wiem, czy ktokolwiek domyśliłby się, że słowa „wieści z pobliża” dotyczą ziemi. Tym bardziej że ówczesne pobliże poety to pa- ryska ulica. Wieści z pobliża to prawdopodobnie wynik inspiracji książką Williama Morrisa o utopii zatytułowaną Wieści znikąd (1890). Leśmian użył formuły „wieści znikąd” w artykule Z rozmyślań o Bergsonie („Nowa Gazeta” 1910), bez odwołania się do Morrisa. Trzeba przy okazji pod- kreślić, że poeta chętnie sięga przy szukaniu tytułu tomiku do własnych artykułów. Tak będzie – jak zobaczymy za chwilę – przy „wrótni”, a tak- że przy „rozpędzie”.

Jedna propozycja Leśmiana w tym liście była udana: Zielona godzina.

Ten właśnie tytuł – o czym informuje poeta – został jednak odrzucony przez Mortkowicza. Zapewne chodziło o skojarzenia z ostatnią, „zieloną”

nocą na wczasach lub o negatywne określenie „zielono w głowie”, którym później posłuży się – przekornie – Kazimierz Wierzyński.

List zawiera jeszcze jedną propozycję tytułu. Tym razem znakomitą:

Kwiaty widzące. Za chwilę do tej propozycji powrócimy.

Pierwsze, dość chaotyczne i raczej nieudane pomysły tytułowe (jest tu jeszcze na zakończenie taki: Pieśni i napomknienia, o którym lepiej zapo- mnieć) będą kontynuowane w następnych listach.

(5)

Kiedy jeszcze raz w grudniu 1911 roku powraca Leśmian do tytułu swego tomiku, jest już spokojny i zdecydowany. Podaje tylko jeden. Zna- komity:

Przyszedłem do stanowczego przekonania, że jedynym tytułem dla mego tomu jest ten: Kwiaty widzące. Potwierdza go nie tylko cykl Zielona godzina, lecz i ca- łość ku „kwiatom widzącym” wciąż powracająca i o nich zamyślona (s. 312) O Leśmianowych kwiatach wiele już napisano, ale na „kwiaty widzą- ce” zwrócił uwagę zwłaszcza Ryszard Nycz. Badacz ten wspomina między innymi o korzeniach romantycznych, wymienia kilku poetów stosujących tę metaforę, w tym oczywiście Novalisa. I, co najważniejsze, widzi słusz- nie w motywie widzącej natury „jednorodność nowej, całościowej wizji poetyckiej”6. Kontynuując rozważania Nycza już na własny rachunek, można zaryzykować następującą tezę. Leśmian, wyraźnie szukający dla siebie oryginalności (także w przedstawianiu natury), próbuje stworzyć nową ideę powszechnego powinowactwa. Na miejsce tej, obowiązującej w Młodej Polsce, Swedenborgiańskiej zasady correspondances proponu- je ideę „powszechnego widzenia się”. „Wszystko widzi się”. Oto formuła Leśmiana. Czy owo widzenie jest kontynuacją idei Novalisa, którą było uczłowieczenie natury, świata roślinnego, podniesienie ich na wyższy sto- pień hierarchii stworzeń? Taki problem nie był obcy Arturowi Schopen- hauerowi. Interesująco rozwinął go w czasach Leśmiana Maurycy Mae- terlinck, który wydał w roku 1907 publikację pod tytułem L’Intelligence des fl eurs. Belgijski poeta nie tylko zachwyca się pięknem kwiatów. Przede wszystkim podkreśla zachodzące w nich procesy chemiczne i mechanicz- ne, wykazujące ich podobieństwo do wysiłków ludzkich. Posuwa się aż do identyfi kacji tych sił z działaniami ludzkimi.

Novalisowskie „uczłowieczenie” można natomiast znaleźć u Stanisła- wa Przybyszewskiego, u którego (nie zwrócono dotychczas na to uwagi) są właśnie kwiaty patrzące. (Nie będziemy się zajmować różnicą między

„patrzącymi” i „widzącymi” kwiatami. Różnica oczywiście istnieje).

Stanisław Przybyszewski był na początku XX wieku propagatorem No- valisa w Polsce. W warszawskim „Głosie” opublikował swój przekład jego Hymnu do Nocy, a także artykuł o Novalisie7. W poemacie prozą W godzinie cudu przedstawił między innymi orgię kwiatów, wśród których są także kwiaty patrzące. Podobnie jak u Novalisa kwiaty łączą się tu z wątkiem kobiecym. Patrzących kwiatów Przybyszewskiego nie można tu było po-

6 R. Nycz, Literatura jako trop rzeczywistości, Kraków 2001, s. 122.

7 „Głos” 1902, nr 49.

(6)

minąć, choć Leśmianowa realizacja tego chwytu jest inna. U Leśmiana nie ma „uczłowieczenia”, nie ma hierarchii stworzeń. Każdy twór ma prawo do własnego widzenia.

Niestety! Kwiaty widzące nie stały się tytułem pierwszego tomiku poe- tyckiego Bolesława Leśmiana. Czy to właśnie Miriam odrzucił ten tytuł?

Nic na to nie wskazuje! Pozostają tylko przypuszczenia. Mógł przecież Miriam zauważyć, że widzące kwiaty to tylko niewielka cząstka propono- wanego tomu; tomu bardzo zróżnicowanego. To Leśmian, który już wte- dy tworzył nowe wiersze do projektowanego drugiego tomu poezji (wyda go dopiero w 1920 roku), wiedział, jak ważna jest u niego zieleń i kwiaty.

Wiemy to także my.

O tytule Kwiaty widzące nie ma już więcej w korespondencji z Miria- mem mowy. A szkoda! Właśnie te dwa tytuły: Zielona godzina i Kwiaty widzące próbowały uchwycić istotę wysiłku Leśmiana w kreowaniu nowe- go wzorca pisania o naturze. Już nie obszerne opisy przyrody czy pejza- że wewnętrzne, czy Mallarmé’ańska wznosząca się z kwiatów sama idea.

Nowy wzór widzi Leśmian we współuczestnictwie w naturze, we wcho- dzeniu z nią w bliski kontakt, w tworzeniu wspólnych – by tak rzec – akcji.

Punktem dojścia będzie następny zbiór wierszy: Łąka.

Jako kolejną propozycję Leśmian podaje całą listę nowych tytułów. To zdumiewające! Poeta, który na początku wykazywał wyraźny brak wyob- raźni w tym zakresie, teraz bez trudu sypie pomysłami. Oto one:

Wrótnia rozwarta Zasiew przydrożny Harfa w parowie Sad rozstajny Czaty słoneczne Zieleń i purpura Niepokój wiosenny Znój zwierciadlany Różana zagroda Zagon chabrowy Kwiecień spełniony Poprzez śpiew Pożar obłoków

Kwiatów zmartwychwstanie

Przy dwóch tytułach warto się zatrzymać, zwłaszcza że sam Leśmian je wyróżnia. Pierwszy to Wrótnia rozwarta.

(7)

W studium językowym pod tytułem Bolesław Leśmian Stanisław K.  Papierkowski8 dziwi się, „skąd gwarowa wrótnia wzięła się w szkicu literackim Leśmiana pod tytułem Przemiany rzeczywistości”. Podaje też przykłady, ale nie wie, że właśnie ten wyraz proponowany był na tytuł.

Co interesujące, Leśmian recenzował w 1910 roku tomik Władysława Za- lewskiego Pieśń Ormuzda, oceniając go niezbyt przychylnie. Jedyny cy- tat z wiersza Zalewskiego w tej recenzji zawiera właśnie wyraz „wrótnia”.

(„Moja dusza, grająca u wrótni lazuru”)9. Sam Leśmian używał tego wyra- zu w poezji, ale przede wszystkim, istotnie w bardzo podniosłym kontek- ście, w artykule Przemiany rzeczywistości (1910/1911)10. Pragnął wrótnię jeszcze bardziej nobilitować, umieszczając ją w tytule tomiku poetyckie- go. Cytowana tu przed chwilą długa lista poprzedzona jest słowami: „Po- nieważ tedy tom pierwszy jest pierwszą wrótnią – którą w głąb natury dla siebie rozwarłem, tedy położyłbym tytuł ogólny: Wrótnia rozwarta”

(s. 315). Widocznie Miriam nie podzielił jego zachwytu dla wrótni.

Zawarty w liście drugi tytuł, o którym chciałabym wspomnieć, to Za- gon chabrowy. Został on powtórzony w postscriptum tego listu w ten spo- sób: „Zdaje się, że najlepiej dać nazwę: Zagon chabrowy” (s. 315). Być może Leśmian widział na Ukrainie niebieskie zagony lnu lub we Francji z lekka fi oletowe zagony lawendy. Zagon chabrowy to jednak zagon chwastów, które zagłuszyły zboże! Zagon chwastów (skądinąd ładnych), które zagłu- szyły zboże, jako nazwa własnych wierszy to bardzo ryzykowna decyzja.

Na ten właśnie długi list otrzymał Leśmian ważną odpowiedź Miriama (której – przypominam – nie znamy). Poeta odpisuje tak: „Wybieram tedy za Waszą radą Sad rozstajny” (s. 316). Tytuł zatem, który umieścił poe- ta pośrodku długiej listy, między Harfą w parowie a Czatami słonecznymi, który nie był niczym wyróżniony, właśnie ten tytuł został wybrany przez Miriama i zaakceptowany przez Leśmiana. Jako komentarz nasuwa się następująca uwaga. Podczas gdy dzisiejszy czytelnik skupia się na „Zielo- nej godzinie” i na „kwiatach widzących”, Miriam zauważył prawdopodob- nie przede wszystkim różnorodność poetyckich realizacji składających się na ten tomik.

Zajmijmy się tytułem dokładniej. Trzeba będzie – tak mi się wydaje – odtworzyć między innymi ówczesną zawartość semantyczną użytych wyrazów.

8 S.K. Papierkowski, Bolesław Leśmian. Studium językowe, Lublin 1964, s. 87.

9 B.  Leśmian, Władysław Zalewski: „Pieśń Ormuzda” [w:] tenże, Szkice literackie, oprac.

i wstęp J. Trznadel, Warszawa 1959, s. 263.

10 B. Leśmian, Przemiany rzeczywistości [w:] tenże, Utwory rozproszone. Listy, s. 186.

(8)

Tytuł składa się z dwóch członów. Pierwszy to:

Sad

‒ Wyraz „sad” został przez Leśmiana użyty w tomie Sad rozstajny 11 razy. Jeśli się doda wiersz Sad i jego tytuł, liczba ta wzrośnie do 2011. Żaden z proponowanych w tytułach wyrazów nie ma takiej frekwencji.

‒ W tomie Sad rozstajny znajduje się wiersz zatytułowany Sad. Jest to jeden z ważnych utworów senno-erotycznych Leśmiana. Onirycz- ny sad jest również w wierszu Cień: „W snach zapadły, nieprzebyty sad”12. Negatywna prezentacja sadu występuje tylko – jak mi się zdaje – w wierszu Metafi zyka (s. 73): „Są tu sady bez wyjścia”.

‒ Krótki wyraz „sad” dzięki samogłosce a daje pozytywne wrażenie akustyczne.

‒ Sad należy do szerszego pojęcia natury, o której Leśmian nieustan- nie do Miriama pisze. Wybrał jednak naturę współtworzoną przez człowieka.

‒ Sad to rzeczownik oznaczający pewien konkretny zbiór. Taki właś- nie zbiór – roślinny (sad, ogród, ale także bukiet, wiązanka) używa- ny był przez autorów w funkcji tytułu. Już w XVII wieku posłużył się takim zbiorem Wacław Potocki: Ogród ale nieplewiony; bróg, ale co snop inszego zboża itp. Z kolei – tym razem wybiegniemy w przy- szłość – Stanisław Pigoń nazwał zbiór swoich artykułów: Wiązanka historycznoliteracka (1969).

‒ Poza literaturą sad w swoim właściwym znaczeniu to powierzchnia użytkowa służąca do kultywacji drzew i krzewów owocowych. Tu konieczny jest komentarz. Dzisiejsze plantacje owocowe z równy- mi rzędami niezbyt wysokich drzewek w niczym nie przypominają sadów sprzed stu lat. Sad był niemal wszędzie: na wsi i w małych miasteczkach. Ale i w dużych miastach chętnie zostawiano obok podwórek lub zamiast podwórek – sady. Pojedyncze jabłonie czy śli- wy można jeszcze dzisiaj spotkać na krakowskich podwórzach. Sad w czasach Leśmiana (i jeszcze długo potem) to zamknięta, ogrodzona przestrzeń przyjazna człowiekowi, spokojna, stabilna, świadcząca o pewnym dobrobycie. Drzewa i krzewy rosły w nim, swobodnie się

11 Oczywiście możliwa jest tu drobna pomyłka.

12 B.  Leśmian, Poezje, oprac. J.  Trznadel, Warszawa 1965, s. 25. Także następne cytaty z wierszy będą pochodziły z tego wydania, strona zostanie zamieszczona w tekście. Informacja ta nie dotyczy utworów rozproszonych.

(9)

rozgałęziając. Ingerencja człowieka nie była natrętna: ograniczała się do bielenia wapnem na wiosnę. Walory estetyczne sadu, zwłasz- cza w czasie kwitnienia i owocowania, były doceniane przez mala- rzy. W poezji sad sprzyjał tematom erotycznym. Ma silnego kon- kurenta w wyrazie „ogród”. W słownikach symboli wręcz ustępuje miejsca ogrodom.

‒ Jest także inna strona sadu. Wymieniona tu stabilizacja, spokoj- na osiadłość zamyka drogę do zmiany, do poznania tego, co nowe,

„sady bez wyjścia”. W zakończeniu Wiśniowego sadu Czechowa, kie- dy już słychać odgłos wyrębu drzew, jest taka wymiana zdań:

Ania:

Żegnaj domu! Żegnaj minione życie!

Trofi mow:

Witaj, nowe życie!13

Rozstajny

Przymiotnik „rozstajny” występuje w roli epitetu. To częsta formuła ty- tułu: rzeczownik jako nazwa podstawowa plus przymiotnik jako określa- jący go epitet. Leśmian skomplikował tę zależność: wyraz „rozstajny” nie określa bezpośrednio wyrazu „sad”. (Sytuacja metaforyczna nie zmienia tego stanu rzeczy). Trzeba pamiętać, że w liście do Przesmyckiego zawie- rającym spis proponowanych tytułów był także taki: Sad na rozstajach (s. 316). Jest to dla nas bardzo ważna wskazówka: rozstaje rozumie się tu w sposób, by tak rzec, słownikowy14. Ten tytuł został przez Leśmia- na przekreślony. Poeta zdecydował się na współzależność bardziej skom- plikowaną, w większym stopniu zaskakującą. Epitet „rozstajny” zamiast określenia „na rozstajach” podkreśla to, co przeciwstawne. Przyjaznej człowiekowi, ustabilizowanej, zamkniętej przestrzeni, jaką jest sad, prze- ciwstawia się tu nieprzewidywalną przestrzeń rozchodzących się dróg.

Obfi tości owoców – jałowość rozstaju. Pięknu sadu ‒ brzydotę. Przeciw- stawienie dotyczy nawet warstwy eufonicznej: rzadko występująca w ję-

13 A.  Czechow, Wiśniowy sad. Komedia w czterech aktach, przeł. A.  Sandauer, Warszawa 1951, s. 114.

14 Informację o tym podaje Jacek Trznadel [w:] B. Leśmian, Poezje, s. 316. Tytuł Sad roz- stajny wykorzystał Stanisław Pieńkowski w antysemickim artykule Alma-Weda („Rozwój”, Warszawa 1919, nr 31). Zwrócił na to uwagę J. Trznadel [w:] B. Leśmian, Poezje, s. 498. Do- kładniej omawia tę kwestię Barbara Stelmaszczyk w książce: Istnieć w dwoistym świecie... Model człowieka i obrazy Boga w poezji Bolesława Leśmiana, Łódź 2009, s. 72, przypis 79.

(10)

zyku polskim zbitka zst powoduje pewne utrudnienie w wymowie i osła- bia jasny dźwięk samogłoski a.

Nie jest to jednak wyraźny oksymoron. Sad rozstajny to zestawienie bliskie tym chwytom, które badacze poezji Leśmiana (Artur Sandauer, Michał Głowiński, Zdzisław Łapiński) określili jako czynnik zaprzecze- nia. Można też ten sposób zestawienia wyrazów uznać za (o tym również wspominano w związku z poezją Leśmiana) połączenie niekompatybil- ne. A wreszcie nasuwa się tu teza Mariana Stali o autonomizacji epitetu w metaforach młodopolskich15.

Czy Leśmian pragnął dołączyć do ówczesnych poetów, którzy stoso- wali trudne tytuły? Warto pamiętać, że większość wymienionych przeze mnie poprzednio tomików z niezwykłymi tytułami recenzował właśnie Leśmian. Wspomnijmy zatem o jeszcze jednym utrudnieniu. Są tytuły, które w większym stopniu narzucają czytelnikowi odbiór wizualny. Takim tytułem był na przykład – proponowany przez Leśmiana – Zagon chabro- wy. Podobnie jest przy formule Sad na rozstajach. Natomiast połączenie za- skakujące, takie jak Sad rozstajny, w większym stopniu „daje do myślenia”.

Wspomniałam o znaczeniu słownikowym wyrazu „rozstaj”. Przywo- łajmy zatem odpowiednie formuły. Będą one przydatne w dalszych roz- ważaniach:

rozstaj – zwykle w lm. (w funkcji lp.), miejsce, gdzie się rozchodzą dro- gi, rozdroże [...]

rozstajny – o drogach: rozchodzący się w różne strony, rozgałęziający się, krzyżujący [...]16.

Tuż pod wyrazem „rozstajny” znajduje się w słowniku wyraz: „rozsta- nie”. Nie przepisuję znaczenia, jest ono ogólnie znane. Przyda się nato- miast jeszcze jeden wyraz:

staje – staj, dawna miara długości, różna w różnych okresach i okoli- cach, np. w XIX w. równa 1067 m17.

Autor słownika nie zwraca uwagi na ewentualne pokrewieństwa tych wyrazów. Nie było to jego obowiązkiem. Odnajdzie je jednak – jak to za chwilę zobaczymy – Leśmian.

Gdybyśmy spróbowali określić charakter wyrazu „rozstaje” już nie na podstawie słownika, lecz na podstawie funkcjonowania w ówczesnej kulturze – pozytywne znaczenie wiązałoby się tylko z podjęciem decyzji

15 M. Stala, Metafora w liryce Młodej Polski. Metamorfozy widzenia poetyckiego, Warszawa 1988, s. 155. Trzeba zaznaczyć, że u Leśmiana nie dochodzi aż do „semantycznej niełączliwo- ści”, o której pisze Markiewicz w związku z Witkacym. (H. Markiewicz, Tytuły dzieł..., s. 20‒21).

16 Słownik języka polskiego, t. 3, R–Ż, red. M. Szymczak, Warszawa 1981, s. 118.

17 Tamże, s. 315.

(11)

Herkulesa na rozstajnych drogach. Trudno o tym znaczeniu zapomnieć w przypadku pierwszego tomu młodego poety. Poza tym przypadkiem rozstaje są – w przeciwieństwie do sadu – nacechowane negatywnie. Sto lat temu było to miejsce złych duchów, miejsce, w którym „straszyło”, miejsce, na które wyrzucało się z gromady niechciane jednostki. Oto jak funkcjonują w ówczesnej literaturze rozstaje: w Weselu Wyspiańskiego:

„Strasy u rozstajnych dróg” – mówi Jasiek, który stracił złoty róg „u roz- stajnych może dróg”18. (Notabene w Weselu jest i sad, i rozstaje). U Przy- byszewskiego w Godzinie cudu wygląda to w ten sposób:

I znów widział rozstajne drogi wśród torfi sk i bagien. Nadeszła upiorna godzi- na, pełna tajemnych strachów i lęku19.

Trochę później, w utworze Rudera Aleksandra Szczęsnego jest mowa o szubienicy i wisielcach na rozstaju20. Trudno o większe przeciwieństwo niż z jednej strony sad (w najdalszych wykładniach sięgający raju) i z dru- giej strony rozstaje, powiązane ze światem przestępców i złych duchów.

Ale czy Leśmianowi chodziło o takie rozstaje?21 W celu uzyskania od- powiedzi na to pytanie trzeba prześledzić funkcjonowanie słowa „rozstaj- ny” w Sadzie rozstajnym. Niestety nie jest to czynność łatwa. W przeci- wieństwie do „sadu”, którego frekwencja w tomiku jest wyjątkowo duża,

„rozstaj” występuje bardzo rzadko. W wierszu Niebo przyćmione jest taki oto wers (chodzi o dziewczynę): „U twojej wrótni, na twym rozstaju, Sa- memu sobie snem się wydarzyć” (s. 312). Trudno na tej podstawie inter- pretować wyraz rozstaj. Spróbujmy poszukać w tomie Utwory rozproszone.

Listy. W wierszu Niedopita czara (z roku 1902) pojawia się wyraz „rozstaj”

na zasadzie refrenu: „Rycerz i panna na życia rozstaju [...]” (s. 54, 62) i jeszcze tak: „Wtedy na złotym praistnień rozstaju [...]” (s. 63). Co prawda rycerz i panna spotykają się na rozstaju, ale jednocześnie ciągle pojawia się podobnie brzmiący wyraz „rozstanie” (także w wersji: „rozłąka”).

18 S. Wyspiański, Wesele [w:] tenże, Dzieła zebrane, t. 4, red. zespołowa pod kierownictwem L. Płoszewskiego, Kraków 1958, s. 224, 225.

19 S.  Przybyszewski, W godzinie cudu [w:] tenże, Poematy prozą, wybór, wstęp i oprac.

G. Matuszek, Biblioteka Poezji Młodej Polski, Kraków 2003, s. 380.

20 A. Szczęsny, Poezje wybrane, oprac. R. Okulicz-Kozaryn, M. Ignaszak, Biblioteka Poezji Młodej Polski, Kraków 2000, s. 261.

21 W takim znaczeniu występuje to słowo dopiero w tomie Łąka, w wierszu Zamyślenie:

„Gdzie jar ciemny, gdzie rozstaj – tam powiew mej duszy”, s. 348. Na ten wers zwróciła uwagę Anna Czabanowska-Wróbel w książce Złotnik i śpiewak. Poezja Leopolda Staff a i Bolesława Le- śmiana w kręgu modernizmu, Kraków 2009, s. 251. Trzeba też wspomnieć o Pieśni przemądrej Wasylisy (w tomie Utwory rozproszone. Listy, s. 75). Otóż w przekładzie Mariana Pankowskiego znajduje się wers „Tajemnice rozstajów”, ale w oryginale są to „tajny perekrestkow” a więc dosłownie „tajemnice skrzyżowań”.

(12)

Wróćmy jeszcze raz do Sadu rozstajnego. Dopiero w umieszczonym na końcu tomu utworze z 1911 roku pod tytułem Nieznana podróż Sindbada- -Żeglarza pojawia się taki fragment:

Będziesz wyznawała odtąd mimowolność Serca, chciwego swobody rozstajnej! (s. 106).

Wolność wyboru związana z rozstajnymi drogami to w pełni zrozu- miały powód do połączenia wyrazów: swoboda rozstajna. Jednakże w dal- szym ciągu utworu Leśmian znowu wprowadza wyraz, który łączy się z rozstajem tyleż na zasadzie eufonicznej, co semantycznej:

Przysięgam tobie, że w żadne rozstanie Nie ujdę duchem z twojego objęcia – (s. 106).

Na tę sugerowaną przez poetę zbieżność rozstaju z rozstaniem trze- ba zwrócić uwagę, choć trudno ją interpretować, nie popadając w banał.

Chodzi tu bowiem – w obydwu utworach – o sytuację erotyczną. Waż- niejszy jest fakt, że poeta wyraźnie igra ze słowami. Na tej samej stronie wprowadza własny wyraz „bezrozłąka”.

* * *

Dokładna lektura listów Leśmiana do Przesmyckiego pozwala między in- nymi na odtworzenie poważnych wahań w sprawie tytułu. Pisze miano- wicie Leśmian bez szczególnego zadowolenia: „wybieram tedy za Waszą radą Sad rozstajny”. I od razu podaje swoje wątpliwości: „Nie wiem wszak- że, czy są to rozstaje, czy też rozpędy w rozmaite strony”. Czyżby „roz- staje” skojarzyły się poecie ze „staniem”? Byłaby to oczywiście fałszywa etymologia. Znamy już znaczenie wyrazu „staje”. Ważniejszy wydaje się jednak inny problem. Z tego cytatu wynika, że Leśmian nie był zadowo- lony z epitetu „rozstajny”. Wiemy już, jak rzadko się nim posługiwał. Na- tomiast słowo „rozpęd” od początku było w jego poezji i lepiej rozumiane, i bardziej cenione. Wspomniałam już, jak banalnie posłużył się poeta wy- razem „rozstaje” w poemacie Niedopita czara. Jakże inaczej posłużył się słowem „rozpęd” w zakończeniu tegoż poematu:

A Bóg im w wiecznym wyda się rozpędzie Mgłą – i na oczach jak mgła im osiędzie (s. 64).

W chwili ustalania tytułu, czyli w roku 1912, wyraz „rozstajny” (rzad- ko przez niego używany) wydał się Leśmianowi zbyt... stabilny. Toteż wy-

(13)

raźnie faworyzuje wyraz „rozpędy”. Używa go w listach do Miriama nie tylko w przytoczonym cytacie. W następnym liście znajdujemy takie oto bardzo ważne zdanie: „Czuję w sobie rozpęd wielki i czuję, że docieram do światów, gdzie się kryje – szeroka droga” (s. 318). Rozpęd, a nie rozstaj.

I jeszcze takie sformułowanie w jednym z następnych listów: „znajduję się w przededniu ponownej mitręgi i ponownego przerwania rozpędu, którego strasznie szkoda” (s. 321). Nasuwa się tu oczywiście skojarzenie rozpędu z Bergsonowskim élan. Potwierdzenie słuszności tego skojarze- nia łatwo znaleźć. W roku 1910 ogłosił Leśmian w „Nowej Gazecie” cy- towaną już rozprawkę Z rozmyślań o Bergsonie, gdzie pada między innymi takie zdanie: „Poznaje się życie od razu w jego danej całości, w jego locie, rozpędzie, w jego niepowstrzymanym potoku”22. Notabene w tym arty- kule, który wyprzedza późniejszy, z 1912 roku, przekład Bergsonowskiej Ewolucji twórczej Floriana Znanieckiego, tłumaczy Leśmian élan vital jako

„pęd życiowy”23. Znaniecki znalazł inny odpowiednik: „rozmach życia”24. Leszek Kołakowski natomiast w przedmowie do drugiego wydania Ewo- lucji twórczej: „poryw życiowy”25. „Pęd” i jeszcze bardziej intensywny „roz- pęd” to Leśmianowe odpowiedniki ważnej dla niego formuły Bergsona.

Wyrażona przez poetę preferencja „rozpędu” nad „rozstajem” nie spo- wodowała zmiany tytułu. Warto jednak o tych znaczących perturbacjach pamiętać.

Ażeby lepiej zrozumieć głębokie poetyckie wątpliwości i trudności z ustalaniem tytułu, przytoczmy jeszcze jeden fragment listu do Miria- ma: „tworzę na oślep i dopiero po stworzeniu namyślam się – com czynił i com zdobył. Może i tu leży przyczyna niepokojarzenia tego, co o sobie mówię (w tytułach), z tym, co piszę” (s. 316).

* * *

Tytuł Sad rozstajny żyje własnym życiem. Formuła „na rozstajach”, za- mieniona na utrudniający kompatybilność epitet „rozstajny”, połączona z sadem, zmieszana semantycznie i eufonicznie z rozstaniem, ta formuła, przyjęta z oporami przez samego poetę, okazała się po stu latach tytułem niebudzącym zastrzeżeń.

22 B. Leśmian, Z rozmyślań o Bergsonie [w:] tenże, Szkice literackie, s. 38.

23 Tamże.

24 H. Bergson, Ewolucja twórcza, przeł. F. Znaniecki, wyd. 2, Warszawa 1957, s. 222.

25 L. Kołakowski, Bergson: Antynomia praktycznego rozumu [w:] H. Bergson, Ewolucja twór- cza, s. XVIII.

(14)

Jego interpretacje bywają różne. Z reguły przyjmują one inny punkt widzenia niż przedstawiony tutaj, a polegający na odtworzeniu świado- mości poety, poszukującego w latach 1911–1912 tytułu dla swego pierw- szego tomiku. Wybierzmy kilka różniących się między sobą wypowiedzi.

Pisze Anna Czabanowska-Wróbel:

Sad to swego rodzaju ziemski raj, ale także „zbiór” – to owocujący ogród poety- cki. Sad na rozstajach (tak!) sugeruje różnorodność dróg, charakterystyczny dla Leśmiana „bunt przeciw granicom”, otwarcie na rozmaite możliwości26. Wojciech Gutowski drąży dociekliwie na marginesie rozważań o cy- klach:

W Sadzie rozstajnym rama kompozycyjna wskazuje na przejście od całości, która już w tytule wskazuje na niedookreślone (lub głęboko ukryte) reguły uogólnia- jące.

I jeszcze tak – w odsyłaczu:

Uspójniającym sygnałem może być tytuł tomu, który metaforyzuje zasadę „jed- ności w wielości”, sugeruje też fi gurę rozbiegającego się centrum27.

Barbara Stelmaszczyk podporządkowała formułę Sad rozstajny swojej ogólnej koncepcji „przestrzeni granicznej”, przez którą rozumie „miejsce przecięcia dwóch rodzajów doznań ludzkich zarówno ważnych dla poety:

doświadczenia rzeczywistości – oraz emocjonalnego doznawania zrodzo- nych z marzeń wizji wyobrażonych”28.

Może jako uzupełnienie warto podkreślić szczegół dotyczący wyob- raźni poety. Otóż ustalony w dużym stopniu przypadkowo, zapowiada jednak ten tytuł dwa rodzaje powtarzających się w całej poezji Leśmia- na elementów przestrzennych. Są to z jednej strony: sad, ogród, las, łąka (później dojdzie bardzo ważny: cmentarz) oraz z drugiej strony – jakże istotna, powtarzająca się w różnych ujęciach – droga.

* * *

Intrygująca niekompatybilność dwóch członów tytułu, o której wspo- mniałam na początku, zostanie powtórzona i wyostrzona przy tworzeniu tytułu trzeciego tomiku poezji Leśmiana. Brzmi on: Napój cienisty.

26 A. Czabanowska-Wróbel, Złotnik i śpiewak..., s. 252.

27 W.  Gutowski, Leśmianowski eros w poetyckich cyklach zaklęty [w:] Leśmian nowoczesny i ponowoczesny, red. B. Grodzki, D. Trześniowski, Radom 2012, s. 41.

28 B. Stelmaszczyk, Istnieć w dwoistym świecie..., s. 71.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W takiej sytuacji, do sądu napływają również informacje nieprawdziwe (sprawdzenie ich następuje dopiero w ramach działalności orzeczniczej), jak również dotyczące faktów,

23/01/2014 Verhagen/Klein Breteler/Bottema – Tsunami’s langs de Nederlandse kust 4 of 14 Onderzeese afschuiving die een tsunami genereert [BRYANT, 2008].. Om voldoende omvang te

Het  (permanent)  grootschalig  openstellen  van  meerdere  datasets  als  open  data  door  Liander  biedt  een  uitgelezen  gelegenheid  om  het  voorgestelde 

Deze visie heeft als doel de bestuurders van de verschillende overheden in de Zuidwestelijke Del- ta te inspireren bij het maken van keuzes voor de inrichting van het gebied

w belgijskiej miejscowo­ ści Spa trwała konferencja państw Entcnty Państwa tej koalicji zgodziły się 10 lipca pośredniczyć w rozmowach pokojowych Polski z Rosją,

Bij een tweede mogelijke methode, het zogenoemde verticaal stapelen, worden containers op elkaar geplaatst waarvan de verwachte vertrekdagen in de toekomst dichterbij komen..

tu rą pom ocniczą. W idać tutaj w yraźną tendencję do doko­ nan ia syntezy wszystkich pozytyw nych osiągnięć m etody katechetycznej poprzednich okresów. Dlatego

The goal of this research was to see whether or not normal traffic signal controllers could be used to meter traffic and to improve the situation in the network, just like normal