Wojciech Kalaga
Pamięć, interpretacja, tożsamość
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (133-134), 59-73
2012
Pamięć, interpretacja, tożsamość
W szystkie trzy pojęcia w ym ienione w ty tu le tego szkicu odnoszą się do zagad n ie ń na tyle kluczow ych dla w spółczesnej k ultury, że w łaściwie już banalnych. Każde z n ic h z osobna zgrom adziło wokół siebie p okaźną lite ra tu rę , om aw iane także były obszernie - szczególnie pam ięć i tożsam ość - jako p a ry pojęć pozosta jących w istotnych w zajem nych zw iązkach. W m oim m n ie m a n iu jed n ak n ie d o sta tecznie w iele uw agi - szczególnie uw agi teoretycznej - pośw ięcono dotychczas ich relacjom w trójkącie obejm ującym w szystkie te trzy pojęcia jednocześnie, a zwłasz cza roli in te rp re ta c ji w zw iązkach p am ięci i tożsam ości. N a tych w łaśnie zależno ściach skupię się w dalszej części rozw ażań, a by zawęzić nieco problem atykę, p o tra k tu ję sferę tożsam ości jako obszar, w którym dwie pozostałe tytułow e b o h a te r ki: pam ięć i in te rp re tac ja, spotykają się we w spólnym d ziałaniu.
M am oczywiście św iadom ość, iż przyw ołując kategorię tożsam ości, przyw ołuję jednocześnie całą ogrom ną debatę now oczesności i ponow oczesności wokół zagad n ie ń p o d m io tu i podm iotow ości. N ie m u sim y jed n ak w tę debatę się tu ta j angażo wać, faktycznie bow iem nasze w niej stanow isko nie zm ienia istoty rzeczy: nieza leżnie od tego, czy rozum iem y tożsam ość jako tw ardo istniejące jądro (podm iot k artezjań sk i), czy jako k o h ere n tn ą, uporządkow aną chronologicznie i fab u larn ie n arrac ję (Paul R icoeur), czy - jak chce B ergson - śnieżną kulę, pow iększającą i zm ien iającą swój kształt, gdy toczy się, zbierając nowe w arstw y siebie, czy jako m gław icę, czy też jako fragm entaryczny, pełen pęknięć konglom erat n ie jed n o ro d nych, a czasem przeciw staw nych te n d e n c ji i m om entów , to m ożem y się zgodzić, iż pam ięć i in te rp re tac ja n ie zm ien n ie uczestniczą w ta k w ielorako rozum ianej to ż sam ości. O czywiście w efekcie reflek sji n a d zw iązkam i p am ięc i i in te rp re ta c ji w k o n stru o w an iu naszej tożsam ości z konieczności w yłoni się pew na koncepcja p o d m io tu , ale p o tra k tu jm y ją jako p u n k t dojścia, a n ie wyjściową przesłankę.
5
9
0
9
Interpretacja
R ozpocznę od stw ierdzenia, któ re stanow i podstaw ow e założenie tego wywo du: in te rp re tac ja jest sposobem naszego istn ien ia. N ie m am tu jed n ak na m yśli in te rp re ta c ji cudzej, k iedy to - jako k o n stru k t dyskursyw ny czy p ro d u k t różnych technologii władzy, w iedzy i d y skursu - in te rp re to w an i jesteśm y z zew nątrz, przez osoby p o śród których się obracam y czy też przez system k u ltu ry „ in te rp re tu ją c y ” naszą pozycję, rolę i znaczenie. Taka in te rp re tac ja zapew nia n am oczywiście ist n ien ie społeczne, ale nie stanow i, a przy n ajm n iej nie b ezpośrednio, o naszym we w nętrznym jestestw ie. M ówiąc o in te rp re ta c ji jako sposobie ludzkiego istn ien ia m am na m yśli to, co w yraża C harles Taylor nazyw ając człowieka - być m oże nieco oksym oronicznie - sa m o in te rp retu jąc y m się zw ierzęciem (self-interpreting anim al)1: to, co w yróżnia egzystencję lu d zk ą spośród innych sposobów istn ien ia, to n ie u sta n ne in te rp re to w an ie siebie i naszych uw ikłań w to, co nas otacza. To w te n sposób ro zu m ian a in te rp re tac ja jest istotą naszej egzystencji.
M ożem y pow yższe stw ierd zen ie w esprzeć i u za sa d n ić, sięgając do M a rtin a H eideggera, k tó ry - w ychodząc od różnicy ontyczno-ontologicznej - sytuuje ro zu m ienie, a zatem i in te rp re ta c ję 2, pośród tzw. egzystencjałów, czyli uw arunkow ań autentycznej egzystencji D asein. R ozum ienie i in te rp re tac ja, obok położenia (czy raczej sam oznalezienia się, Befindlichkeit) i m owy (Rede), stanow ią podstaw ow y ontologiczny w aru n ek ludzkiego bycia w świecie: „Istnieć - pow iada H eidegger - to p rzede w szystkim , jeżeli nie jedynie, ro zu m ieć”3, a więc i interpretow ać. In te r pretujące rozum ienie utożsam ia się z egzystencjalną konstytucją człowieka: wszelka stru k tu ra sensu „zakorzenion[a] jest w egzystencjalnym u k o nstytuow aniu jeste stwa, w w ykładającym [interpretującym ] ro z u m ie n iu ”4.
M ożna też podążyć zbliżonym i, ale nieco odm ien n y m i tro p am i H ansa-G eorga G adam era i Paula R icoeura, z których każdy na swój sposób poszerza ontologicz ny w ym iar in te rp re ta c ji o w ym iar epistem ologiczny, czy też raczej, po rad y k a l nym zwrocie H eideggerow skim , przyw raca jej te n wym iar, podporządkow ując go jednocześnie ontologii: in te rp re tac ja nie tylko tego, co n am w ew nętrzne i n ajb liż sze, ale i tego, co dalej na zew nątrz - szczególnie zaś tekstów k u ltu ry - jest drogą
1 Ch. Taylor Philosophical Papers, vol. 1, C am b rid g e U niversity Press, C am bridge 1985, s. 45.
2 „W niej [w ykładni, in te rp reta c ji, Auslegung] rozu m ien ie rozum iejąco przysw aja sobie to, co p rzez nie rozum iane. W w ykładni rozu m ien ie nie staje się czymś innym , lecz sobą sam ym ” (M. H eidegger Bycie i czas, przel. B. B aran, PW N , W arszaw a 1994, s. 210-211).
3 M. H eidegger The Basic Problems o f Phenomenology, trans. A. H ofstadter, In d ian a U niv ersity Press, B loom ington 1982, s. 276. Por. „R ozum ienie jest egzystencjalnym byciem w łasnej m ożności bycia sam ego jestestw a [ ...] ” (M. H eidegger Bycie i czas, s. 205).
do sam ośw iadom ości. G adam er u historycznia in te rp re tac ję i łączy ją z h e rm e n e u tyką tekstów ; R icoeur p ro p o n u je „drogę ok rężn ą” przez m etodologię i p raktykę in te rp re ta c ji do ostatecznego telosu, którym jest sam ozrozum ienie5; dla obydw u jed n ak in te rp re tac ja w końcow ym ro zrac h u n k u pozostaje sposobem istnienia.
M ożem y też pójść zu p e łn ie in n ą drogą - drogą C harlesa P eirce’a, utożsam iaja- cego człowieka ze znakam i, któ ry m i te n się posługuje w p oznaw aniu świata i sie bie: „słowo lub znak, którego człowiek używa, to sam te n człow iek”; „mój język jest całościową sum ą m n ie sam ego” 6. Poniew aż zaś w szelka m yśl i pozn an ie m ogą istnieć jedynie w znakach, dla P eirce’a i um ysł ludzki, i sam człowiek są złożony m i znakam i; filozof stw ierdza to zresztą verbatim: „um ysł jest znakiem rozw ijają cym się zgodnie z p raw am i w nioskow ania”7; „man is a sign” („człowiek jest z n a k ie m ”) 8. Skoro zaś tra k tu je m y sam ego człowieka jako w ielowym iarow y znak, to in te rp re tac ja niejako stru k tu ra ln ie i w sposób konieczny w pisuje się w jego jeste stwo, jest ona bow iem sposobem istn ien ia każdego znaku, w tym i osoby ludzkiej. Powrócę jeszcze do tego zagadnienia i rozw inę je w dalszej części artykułu.
N iezależnie od tego, z jakiego źródła czerpiem y i na co chcem y położyć n a cisk, in te rp re tac ja jawi się jako budow niczy naszej tożsam ości. Jednocześnie jed nak, jako sposób istn ien ia nie m oże być in te rp re tac ja procesem p u sty m - czystą k ategorią ontologiczną; przeciw nie, jest ona zawsze w ypełniona treścią poznaw czą i w artościującą - zapew niając n am istn ien ie, jednocześnie w ypełnia je sensem i znaczącą zaw artością. Świadom ość siebie, tego, k im jesteśm y, co absorbujem y z zew nętrznego świata i z otaczających nas innych, w ybory etyczne, h ie ra rc h ie w ar tości - to wszystko jest rez u ltatem in te rp re tac ji jako ontologicznego w aru n k u lu d z kiej egzystencji.
5 „Z rozum ieć siebie to zrozum ieć siebie w w yniku sp o tk an ia z tekstem , to otrzym ać odeń w aru n k i dla jaźni innej niż ta, któ ra podejm ow ała czy tan ie” (P. R icouer On
Interpretation, w: A fter Philosophy. E nd or Transformation?, ed. K. Baynes, J. B ohm an,
T h. M cC arthy, M IT Press, C am bridge M ass., L ondon 1989, s. 376; „[...]
in te rp reta cja w technicznym sensie in te rp reto w a n ia tekstów nie jest niczym innym jak rozw inięciem i u stanow ieniem tego ontologicznego ro zu m ien ia, rozu m ien ia nierozdzielnego od bytu, k tóry został początkow o rzucony w św iat” (tam że, s. 373); „Jest droga k ró tk a [którą w ybrał H eidegger] i droga długa, której przebycie proponuję. [...] D roga d ługa [...] m a także am bicję u m ieszczenia refleksji na poziom ie o n to lo g ii” (P. R icoeur Egzystencja i hermeneutyka, przeł. K. Tarnow ski, w: Egzystencja i hermeneutyka. Rozprawy o metodzie, wyb. i oprac. S. C ichow icz, Pax, W arszaw a 1985, s. 185).
6 Ch.S. Peirce Collected Papers, vol. 1-6, ed. C. H a rtsh o rn e, P. W eiss; vol. 7-8, ed. W. B urks, H arv ard U niv ersity Press, C am bridge M ass. 1931-1958. We w szystkich cytatach z Collected Papers P eirce’a (skrót CP) pierw sza liczba zwyczajowo oznacza tom , d ruga n u m er paragrafu; C P 5, 314.
7 C P 5, 313.
62
Tożsamość i pamięć
To jednak, co pow iedzieliśm y o in te rp re ta c ji - iż jest sposobem naszego istn ie n ia - m ożna także odnieść do pam ięci: ona w równej m ierze jest w aru n k ie m n a szej tożsam ości; jak pisze B arbara Skarga, przyw ołując H eideggera, przeszłości n ie da się odrzucić jak starego płaszcza9. K ażdy m om ent teraźniejszy naszej tożsa m ości zakorzeniony jest w m a teria le pam ięci: „Pam ięć jest sposobem m ojego by cia, należy do jego s tru k tu ry ”10; „M oja przeszłość to ja ” 11. Tę kluczow ą rolę p a m ięci jako fu n d am en taln eg o k o m p o n e n tu tożsam ości ze znakom itą zresztą in tu icją w ykorzystuje k u ltu ra p o p u larn a: u tra ta lu b b ra k p am ięci oznacza w istocie u tra tę tożsam ości lub naw et zanegow anie człow ieczeństw a - w ystarczy p rzy p o m nieć tu ta j kilka film ow ych tytułów: Pamięć absolutną Paula V erhoevena, Tożsa
mość Bourne’a D ouga L im ana czy Łowcę androidów Ridleya Scotta.
Z achodzi jednak zasadnicza różnica m iędzy ontologiczną rolą in te rp re tac ji i ro lą pam ięci. Jeżeli, jak stw ierdziliśm y, n ie u sta n n a in te rp re tac ja i au to in te rp retacja jest b u d o w n i c z y m tożsam ości, to pam ięć jest jej b u d u l c e m - zarówno ta p am ięć sięgająca w za k am ark i naszego dzieciństw a, m łodości i całego przebiegu życia, jak i ta najśw ieższa, sprzed k ilk u d ni, m in u t czy sekund. P ozornie bow iem in te rp re tu je m y każdy m om ent teraźniejszy otaczającego nas świata i siebie w tym świecie, ale owe m om enty są teraźniejszością złudną, jak pow iedziałby Bergson, bow iem już z chw ilą zaistn ien ia stają się przeszłością i przechodzą w sferę p am ię ci. Isto tą tożsam ości nie jest teraźniejszość - ona jest jedynie dośw iadczeniow ym przebłyskiem ; to przeszłość i pam ięć stanow ią m a terię naszego ja. Z now u dosko nale w yraża to H eidegger: „Jestestw o egzystując nie m oże n igdy u stalić siebie jako obecnego fak tu [...], stale jest już byłe. P ierw otny egzystencjalny sens faktyczno- ści tkw i w przeszłości” 12.
D odajm y jeszcze - i tu ta j spraw a nieco się k o m p lik u je - iż ów pam ięciow y bu d u lec to n ie tylko nasza spraw a indyw idualna, nie tylko wytwór naszych d zia ła ń i naszego życia. Jako n iepow tarzalne indyw idua, jesteśm y też częścią społecz ności i na różne sposoby uczestniczym y w p am ięci zbiorowej: i tej lokalnej, i tej narodow ej, i tej cyw ilizacyjnej. Ta heterogeniczność dotyczy zresztą nie tylko p a m ięci. Tak jak p am ięć jako b u d u le c jest re z u lta te m dośw iadczenia zbiorowego i indyw idualnego, ta k in te rp re tac ja jest naszym osobistym działaniem , ale uw a runkow anym reg u łam i interp retacy jn eg o uniw ersum , w któ ry m funkcjonujem y. W rozw ażaniach dotyczących relacji p am ięci i in te rp re ta c ji m u sim y zatem wziąć p o d uwagę i to, co jednostkow e, i to, co zbiorowe.
Powróćm y jednak do głównego w ątku: ta relacja in te rp re ta c ji i p am ięci jako budow niczego i b u d u lc a nasuw a jeden przynajm niej oczywisty w niosek - który
9 B. Skarga Tożsamość i różnica. Eseje metafizyczne, Z nak, K raków 1997, s. 222. 10 Tam że, s. 223.
11 Tam że, s. 222.
na razie postaw ię jako hip o tezę - a m ianow icie, że nie m a czegoś takiego jak p a m ięć obiektyw na, w spom nienie skostniałe w idealnej, obiektyw nej form ie. Pam ięć zawsze u b ran a jest w kształt in te rp re tac ji. N iezależnie od tego, czy p rzy p o m in a m y sobie coś św iadom ie - celowo przyw ołujem y jakieś w spom nienia - czy one sam e nam się nasuw ają, zawsze trafia ją do naszej św iadom ości w p ostaci z in te r pretow anej, a w raz z upływ em czasu i n ara sta n ie m owej „kuli śn ieżn ej” naszego jestestw a w p ostaci po w ielokroć zreinterp reto w an ej. „K ażdy m om ent czasowy - pisze filozofka - przynosi coś nowego, co scala się z m oim istn ien iem i przez to pow oduje w n im z m ia n ę ”13, dodajm y: re in te rp re tu ją c w te n sposób stare sensy p am ięci i kreując nowe.
Tu jed n ak pojaw ia się isto tn y problem : otóż sposób, w jaki p ojm uje się czy m etaforyzuje pam ięć w naszej k u ltu rz e, stw arza tru d n o ści w p ow iązaniu relacji m iędzy pam ięcią a in te rp re tac ją; w łaściwie m ożna b y pow iedzieć naw et rad y k a l niej: dom inujące w Z achodniej k u ltu rz e ujm ow anie p am ięci w łaściwie w yklucza in te rp re tac ję.
A rchiw u m
Owym pow szechnie obow iązującym w naszym k u ltu ro w y m k ręg u m o delem p am ięci jest m etafora archiw um jako przechow alni rzeczy p am iętanych. Ten m o del przybiera dwie postaci: albo - b ardziej dosłow nie - postać p rze strzen i a rc h i w alnej, w której um ieszcza się i przechow uje przeszłe w ydarzenia, albo też n ie skażonej pow ierzchni, na której nasze w spom nienia zostają odciśnięte.
Jeżeli spojrzym y na pism a zajm ujące się p am ięcią - od P latona przez A rysto telesa i L ocke’a po dzień dzisiejszy - dostrzeżem y, iż te n archiw alny m odel w swej istocie pozostaje niezm ienny. W P lato ń sk im Teajtecie S okrates m ów i o obecnej w naszej duszy woskowej tabliczce - p o d a ru n k u od bog in i M nem osyne - na której niczym pieczęć odciskają się nasze postrzeżenia i m yśli14; o pam ięci jako w osko wej tabliczce p isa li także A rystoteles (w De memoria et reminiscentia) 15, C icero i K w intylian, k tóry w Institutio oratoria przek o n u je, iż „um ysł przy jm u je pew ne
13 B. Skarga Tożsamość i różnica, s. 219.
14 „Sokrates: W ięc przyjm ij, dla naszych rozw ażań, że w naszych d u szach jest tabliczka woskowa. U jednego w iększa, u drugiego m niejsza, u jednego z czystego wosku, u drugiego z brud n iejszeg o i tw ardszego, u niektórych z m iększego, a bywa, że z takiego w sam raz. Teajtet: P rzy jm u ję” (P lato n Parmenides. Teajtet, przel. W. W itw icki, A ntyk, K ęty 2002). D ostęp online:
h ttp ://p ra co w n ic y .u w m .e d u .p l/jstrz ele c k i/b ib lio /p lato n .p d f, 30.11.2011. 15 „The process o f m ovem ent (sensory stim u latio n ) involved the act o f p ercep tio n
stam ps in, as it were, a sort o f im p re ssio n o f the p ercep t, ju st as persons do who m ake an im p re ssio n w ith a seal” (A ristotle On Memory and Reminiscence, trans. J.I. B eare, eB ooks@ A delaide 2007.
6
4
odciśnięcia, analogiczne do tych, które pieczęć wyciska w w osku” 16. W rozm ow ie z duchem swego ojca Szekspirow ski H am let zapew nia go, iż z tabliczki swej p a m ię c i17 wym aże w szelkie pospolite zapiski. K iedy zaś zajrzym y do wiersza pt. Pa
mięć znakom itego XX-wiecznego poety W illiam a B utlera Yeatsa, znajdziem y tam
dokładnie tę sam ą jak u starożytnych m etaforę, p rzy czym m iejsce odcisku w wo sku zajm uje tu odcisk w traw ie.
Jo h n Locke z kolei obrazuje pam ięć jako p u stą gablotkę, gdzie um ieszczam y nasze idee, które m ożem y potem wydobyć i „postrzegać” :
Z m ysły w puszczają n ajp ierw poszczególne idee i w ypełniają p u stą na razie gablotę; w sku tek zaś tego, iż um ysł stopniow o zapoznaje się z niek tó ry m i z nich, zostają one złożone w pam ięci [lodged in memory]. [...] jeżeli są jakieś [...] idee, w um yśle, o których um ysł a k u ra t nie m yśli, m uszą one być złożone w p a m ię ci.18
P am iętanie jawi się tu jako form a p ercepcji czegoś, co zostało w archiw um (w owej gablotce) zm agazynow ane. W cześniej m etaforą zam kniętej p rze strzen i - p a łacu - jako przechow alni w spom nień obrazował pam ięć Św. A ugustyn: „Oto do chodzę do rozległych pól, do p rzestronnego p ałacu m ojej pam ięci, gdzie się p rze chow ują niezliczone obrazy najróżniejszych rzeczy, przyniesione przez zmysły. Tam się odkłada też to, co sobie w yobrażam y [...], jak też in n e rzeczy, które oddajem y ta m na przechow anie” 19. A ugustyn dopełnia to w yobrażenie isto tn ą m etaforą się gania do archiw um i w ydobyw ania zeń w spom nień: „To w szystko p rzyjm uje na p rzechow anie w ielki z b io rn ik p am ięci, aby w razie p otrzeby m ożna było z niego k ażdą rzecz wydobyć”20. G ablotka czy pałac m ogą zostać zastąpione b iblioteką, archiw um z cym eliam i21 czy szafką z k a rtk a m i katalogow ym i22, ale idea archiw al nej p rze strzen i pozostaje niezm ienna.
P rzytoczę w tym m iejscu dwa k ró tk ie , ale tra fn ie u jm u jąc e tę ideę arch iw u m fragm enty. O to pierw szy z nich: pam ięć „polega na p rze ch o w an iu w um yśle tr e ści, słów i [ich] u k ła d u ”23. I drugi: „P am ięć ob ejm u je przysw ajanie, m agazyno
16 K w intylian Institutio oratoria, cyt. za: A.F. Yates Sztuka pamięci, PIW, W arszawa 1977, s. 48.
17 „Yea, from the table o f m y m em ory / I’ll w ipe away all triv ial fond records” (W. S hakespeare H am let, a k t I, scena V, w. 98-99, w: The tragedies o f Shakespeare, L ondon 1931, s. 650).
18 J. Locke A n essay concerning human understanding, L ondon 1976 (1690), s. 27. 19 Św ięty A ugustyn Wyznania, przeł. Z. K ubiak, Pax, K raków 1987, s. 226. 20 Tam że, s. 227.
21 B. Skarga Tożsamość i różnica, s. 231.
22 Zob. S. Rose The Making o f Memory. From Molecules to M ind, B antam Books, L ondon, N ew York, Toronto, Sydney, A u ck lan d 1992, s. 78.
23 [Cicero] A d C. Herennium de ratione dicendi (Rhetorica ad Herennium), w ith an E nglish tran sla tio n by H a rry C ap la n , H arv ard U niv ersity Press, L ondon,
w anie i przechow yw anie in fo rm a c ji”24. O bydw a m ów ią n ie m al to sam o i nie ma w n ic h nic nadzw yczajnego, poza tym , że d zieli je dwa tysiące la t - pierw szy p o ch o d z i z anonim ow ego te k s tu łaciń sk ieg o A d H erennium z lat o sie m d z iesią tych p.n.e. (82-86 p.n.e.), d ru g i zaś ze w spółczesnego, w ydanego w la ta c h osiem dziesiątych, ale X X w ieku Słow nika etologii. T ru d n o chyba o lepsze p o tw ie rd z e n ie h eg e m o n ii i trw ałości arch iw aln eg o m o d e lu p am ięc i w naszej (tj. za ch o d niej) k u ltu rz e ; z re sztą zapew ne i dla w iększości czytelników ów m odel a rc h i w um i p rz y p o m in a n ia jako w ydobyw ania z a rc h iw u m p obrzm iew a n a tu ra ln ie i swojsko.
Jak n ap o m k n ąłe m już jednak, koncepcja p am ięci jako archiw um stw arza p ro blem , bow iem nie pozostaw ia m iejsca na in te rp re tac ję jako in te g raln y m om ent p am iętan ia ; w najlepszym razie wypycha in te rp re tac ję poza siebie - poza a rc h i w um - stanow iąc ją jako czynność wobec p am ięci zew nętrzną (najpierw w ydoby w am y w spom nienie, a potem ew entualnie je in te rp re tu je m y ). W archiw um rzeczy m oże nieco blakną, m oże nieco się podniszczają i starzeją, ale w swej identyczno ści pozostają niezm ienne. Tekst p am ięci w ydobyty z archiw um , tekst odciśniętej pieczęci jakiegoś w ydarzenia, to - m oże trochę przy k u rzo n y - ale n ad al te n sam, zastygły tekst. Ta n iezm ien n a identyczność pow oduje, że - chociaż rozpow szech n iony - archiw alny m odel p am ięci jest zu p e łn ie n ie p rz y d atn y dla rozw ażań n ad w spółdziałaniem i w spółzależnością p am ięci i in te rp re tac ji.
Bergson/Deleuze
N iejako w opozycji wobec archiw alnego wzorca p am ięci stoi koncepcja H en ri Bergsona, k tó rą przedstaw ił w Matière et mémoire (1896), a k tóra w in sp iru ją cy spo sób została rozw inięta przez D eleuze’a w niew ielkiej książce Le Bergsonisme (1966). W arto tę koncepcję w tym m iejscu przypom nieć, bow iem - p o m ijając fakt, iż jest sam a w sobie fascynująca - n ad to przezw ycięża n iek tó re tru d n o śc i staw iane przez pam ięć archiw alną.
B ergson o piera swą te o rię na za ło ż en iu za sk ak u jący m , bow iem podw ażają cym ową zn a tu ra liz o w a n ą w zachodniej św iadom ości ideę p am ięc i jako a rc h i w um . O tóż tw ie rd z i on, iż p y ta n ie o to, gdzie przechow yw ane są w spo m n ien ia, jest p y ta n ie m od p o cz ątk u źle postaw ionym , bow iem zak ład a, iż w sp o m n ien ia są w ogóle gdzieś (np. w jak im ś arc h iw u m czy na jak iejś woskowej tabliczce) p rz e chow yw ane. W z a m ia n p ro p o n u je B ergson tezę rów nie zaskakującą: otóż w edług
C am bridge M ass. 1964; „M em ory is the firm re te n tio n in the m in d o f the m atter, w ords, and a rra n g e m e n t” (s. 7); „M em oria est firm a a nim i reru m et v erb o ru m et d isp o sitio n is p e rce p tio ” (s. 6). C icero pojaw ia się jako d o m n iem an y autor; obecnie uznaje się tek st za anonim owy.
24 R. H arré, R. L am b The Dictionary o f Ethology and A nim al Learning, M IT Press,
9
9
niego w sp o m n ie n ia , jako coś, co należy do p rzeszłości, p rzech o w u ją się w so b ie 25. Ja k to jest je d n ak możliw e?
N ie w chodząc we w szystkie zaw iłości Bergsonow skich rozw ażań, ale idąc tro p em filozofa, m u sim y w tym m iejscu przeform ułow ać u ta rte poglądy na relacje teraźniejszości i przeszłości. Otóż, to, co n apraw dę istnieje (i co w istocie tożsam e jest z byciem ), to zd a n ie m Bergsona przeszłość, n ato m iast to, co w istocie nie ist nieje, to teraźniejszość: „N ic nie j e s t m niej niż m om ent obecny, jeżeli rozum ie się przez to tę n iep o d zieln ą granicę, która oddziela przeszłość od przyszłości. K ie dy m yślim y o tej teraźniejszości, jako m ającej n a stą p ić ”, pow iada Bergson, „nie istnieje ona jeszcze; kied y zaś m yślim y o niej jako istniejącej, jest ona już p rze szłością”26. Ta relacja przeszłości do teraźniejszości - a inaczej to, co D eleuze n a zywa „najgłębszym p arad o k sem p am ięc i” - polega na tym , że „przeszłość jest ‘jed noczesna’ z teraźniejszością, k tórą b y ł a ”27. Inaczej niż w potocznym m n ie m a n iu , przeszłość zatem n ie n astęp u je p o teraźniejszości - n ie jest to relacja następstw a - a przeciw nie: przeszłość koegzystuje z każdym m om en tem teraźniejszości, jest z nią czasowo rów noległa. A jeszcze dokładniej: przez n ie u sta n n ie istniejącą p rze szłość przechodzą w szystkie m om enty teraźniejszości:
Przeszłość i teraźniejszość nie oznaczają dw óch n astępujących po sobie m om entów , a dwa elem enty, które w spółistnieją. Jednym jest teraźniejszość, która nie p rzestaje przem ijać, d ru g im jest przeszłość, któ ra nie p rzestaje być, ale przez k tó rą p rzem in ąć [pass] m uszą w szystkie teraźniejszości. [...] Przeszłość nie n astęp u je po teraźniejszości, a przeciw nie, jest przez n ią zak ład an a jako czysty w arunek, bez którego nie m ogłaby p rzem ijać [pass].28
25 H. Bergson The Creative M ind, trans. M .L. A ndison, W estport, C o n n e cticu t 1946, s. 87. Także G. D eleuze Bergsonism, trans. H. Tom lison, B. H ab eriam , Z one Books, N ew York 1991, s. 54: „R ecollection is p reserved in its e lf ”. W spom nienie przechow uje się w sobie, jako należące do przeszłości, której isto tą jest trw anie w sobie; D eleuze w yjaśnia ontologiczny c h ara k te r przeszłości w sposób następujący: „Z rozum ienie p rzetrw an ia przeszłości w sobie spraw ia nam w ielką trudność, poniew aż uważamy, że przeszłości już nie m a, że p rzestaje ona istnieć. Pom yliliśm y Bycie z byciem -obecnym -teraz. A jed n ak teraźniejszości nie ma; jest raczej czyste staw anie się, zawsze poza sobą. N ie m a jej, ale działa. Jego w łaściw ym żyw iołem jest nie bycie a aktyw ność lub użyteczność. Przeszłość n ato m iast zap rzestała d ziałan ia i bycia użytecznym . Ale nie zaprzestała bycia. B ezużyteczna i nieaktyw na, pasyw na, JE S T w pełnym sensie tego słowa: jest id en ty czn a z byciem w sobie. [...]
O teraźniejszości m u sim y w każdym m om encie mówić, że «była», zaś o przeszłości, że «jest», że jest w iecznie, na cały czas” (tam że, s. 59, 58).
26 H. Bergson M atter and Memory, trans. N.M . Paul, W.S. Palm er, T he M acm illan C om pany, L ondon, N ew York 1929, s. 193. I dalej: „K ażde postrzeżenie jest już pam ięcią. Praktycznie postrzegam y jedynie przeszłość, czysta teraźniejszość polega zaś na niew idocznym postępie przeszłości w gryzającej się w przyszłość” (s. 194). 27 G. D eleuze Bergsonism, s. 58.
Ta w szechogarniająca przeszłość, „przeszłość ogólna”, jak nazywa ją Bergson, jest w łaśnie w irtu aln ą prze strzen ią p am ięci - odwiecznej lub ontologicznej Pa m ięci, w której w irtu aln ie w spółistnieją w szelkie m om enty byłej teraźniejszości, w szelkie „w spom nienia”; jest ona „przeszłością, która jest w ieczna i na cały czas, w aru n k ie m p rze m ija n ia każdej konk retn ej teraźniejszości. To w łaśnie przeszłość ogólna czyni m ożliw ym i w szelkie przeszłości”29. Jest to p rzestrzeń rzeczywiście w irtu aln a, n ie m ająca nic w spólnego z psychologią czy indyw id u aln ą św iadom o ścią - ona istn ieje poza jakim kolw iek jednostkow ym um ysłem . D opiero zagłębie nie się w tą w irtu aln ą p rze strzeń jest aktem naszej psychiki - B ergson nazywa to „skokiem w o n tologię”, skokiem w sam o bycie - i dop iero w tedy w spom nienie „p rzech o d zi ze sta n u w irtu aln eg o w [stan] a k tu a ln y ”30. N asze p rzy p o m n ien ie , k o n k retn e in dyw idualne w spom nienie, jest aktu alizacją tej w szechobecnej w irtu- alności.
N aw et te n znak o m ity i fascynujący m odel p am ięci zaproponow any przez H en ri B ergsona nie zostaw ia je d n ak m iejsca na in te rp re ta c ję . Jest w praw dzie w tym m o d elu pew ien m om ent interpretacyjny, ale dotyczy on poziom u zagęszczenia w irtu aln ej pam ięci, k tó ry aktualizujem y. Bergson przedstaw ia bow iem w irtu aln ą pam ięć w p ostaci stożka, w k tó ry m w spółegzystują w szystkie m om enty przeszło- ści31. Z agłębiając się w ową w irtualność zawsze w chodzim y w jej totalność, w p rze szłość jako istniejącą, pasyw ną globalność. Zawsze też jednak w chodzim y w nią na jakim ś k o n k retn y m poziom ie uszczegółow ienia; w zależności, czy dokonam y „skoku w ontologię”, czy „w ejdziem y” w te n stożek b liżej jego szerszego lub o stre go końca, m ożem y te n sam m om ent p am ięci w irtu aln ej aktualizow ać w dużej roz ciągłości, szczegółowo, nawet zw ielokrotniając czas p am iętania w stosunku do czasu w ydarzenia, jak czyni to na przy k ład b o h ater M arcela P rousta, ale m ożem y też skondensow ać długotrw ałe w ydarzenie w jeden zwięzły fa k t32. Ten sposób a k tu alizacji polega jednak, jak już w spom niałem , na sto p n iu zagęszczenia w spom nie nia, a nie na jego sem antycznej in te rp re tac ji.
Bergsonowski m odel m a jednakże jedną isto tn ą przewagę n a d m odelem a rc h i w um . O ile bow iem archiw um pam ięciow e czy odcisk pieczęci są spraw ą jed n o st kową, dotyczącą p am ięci indyw idualnej, to koncepcja p am ięci jako p rze strzen i w irtu aln ej pozw ala teoretycznie uzasadnić istn ien ie p am ięci zbiorowej: sięgam y przecież we w spólną w irtu aln ą sferę i dopiero - m ówiąc językiem dzisiejszym - uzyskaw szy dostęp, a k tu alizu je m y w in d y w id u aln y m dośw iadczeniu. Ale i tu - p rzypom inając sobie (czyli ak tu alizu jąc byt w irtualny) - docieram y do czegoś, co już ta m jest w swym n iezm ien n y m w irtu aln y m stanie.
29 Tam że, s. 56-57.
30 H. Bergson, M atter and M emory, s. 171. 31 Tam że, s. 211; por. G. D eleu ze Bergsonism, s. 60.
6
8
Peirce
Ż aden więc z tych m odeli p am ięci - an i archiw um , an i p rzestrzeń w irtu aln a w w ydaniu Bergsonow skim - n ie pozw alają teoretycznie uzasadnić ścisłego zw iąz k u p am ięci i in te rp re tac ji. C hciałbym zaproponow ać in n y m odel, pokrew ny Berg- sonow skiem u, ale odw ołujący się do pansem iotycznej w izji C harlesa Sandersa Pe- irce’a, ojca prag m aty zm u i am erykańskiej sem iotyki. Sam Peirce o p am ięci pisał niew iele i nie m iał jej rozw iniętej koncepcji, jed n ak jego idea sem iozy - czyli tego procesu, który n ie u sta n n ie zachodzi m iędzy znakam i i pośród znaków - daje p o d stawy do twórczego ro zp atrzen ia relacji p am ięci i in te rp re tac ji.
Z acznijm y od niezbędnych podstaw teoretycznych, od tego, co stanow i istotę sem iotycznej w izji P eirce’a. Z naszej perspektyw y najw ażniejszy w tej w izji jest sam sposób istn ien ia znaku. O tóż znak n iekoniecznie m usi istnieć m aterialn ie, bow iem m oże być też ideą, m yślą, fikcją, jakością lub uczuciem . A więc to nie właściwości n ośnika znaczenia decydują o sposobie istn ien ia zn a k u - one są w ła ściwie n ieistotne. D la zrozum ienia tego fa k tu p rzy d a tn e będzie przyp o m n ien ie stru k tu ry zn a k u P eirce’owskiego: składa się on ze w spółzależnych i w sposób ko n ieczny pow iązanych trzech nieodzow nych korelatów : rep rez en ta m en u (nośnika lub w ehikułu), p rze d m io tu (zwanego b ezpośrednim ), k tó ry jest p rzedstaw ieniem w zn a k u reprezentow anej zew nętrznej rzeczyw istości (tzn. p rze d m io tu dynam icz nego), oraz in te rp re ta n ta , czyli znaczenia - elem entu, k tóry jest najisto tn iejszy dla naszych rozw ażań. In te rp re ta n t bow iem nie tylko w yjaśnia znak, nie tylko jest znaczeniem znaku, ale sam jest rów nopraw nym zn ak iem i jako ta k i posiada swo jego in te rp re ta n ta , który, będąc znakiem , także m a swego in te rp re ta n ta , k tó ry to „ in te rp re ta n t także okazuje się znakiem , i ta k dalej ad infinitum ”33.
Z n ak zatem istn ieje nie dlatego, że jest ak tu aln ie przez kogoś używ any czy odczytywany, ale dlatego, że jest in terp reto w an y przez in n e zn ak i i w tej in te rp re tacji zn a jd u je swoje bytowe ugruntow anie: żad en znak „nie m oże funkcjonow ać jako taki, jeżeli nie jest in te rp re to w an y w in n y m znaku. [...] C hcę przez to pow ie dzieć, że jeżeli jest znak, to będzie także in te rp re tac ja w in n y m zn a k u ”34; „Z nak n ie jest znakiem , jeżeli nie przek ład a się na in n y zn a k ” 35. D om eną ontologiczną zn a k u jest zatem m yśl ro zu m ian a nie-m entalistycznie, w kategoriach Trzeciości
(Thirdness), zaś podstaw ow ym sposobem istn ie n ia zn a k u jest jego in te rp re tac ja
w innych znakach, przy czym jeszcze raz należy podkreślić, że in te rp re ta c ji nie rozum iem y tu ta j jako czynności p o d m io tu w ykonywanej na znakach, a jako ak tywność sam ych znaków 36. Inaczej m ówiąc, zn ak i nie są odrębnym i bytam i, a p rze
33 C.S. Peirce Wybór pism semiotycznych, s. 162. 34 C P 8, 225, przypis.
35 C P 5, 594.
36 Por. H. B uczyńska-G arew icz Sign and continuity, „Ars S em eiotica” 1978 n r 2, s. 3-15.
ciwnie, są w zajem nie w sobie zakotw iczone z tej racji w łaśnie, że jeden in te rp re tu je drugi, te n zaś kolejny i ta k dalej w nieskończoność. In te rp re ta c ja , co istotne dla dalszych rozw ażań o p am ięci i tożsam ości, jawi się tu ta j jako kategoria i onto- logiczna, i epistem ologiczna: jest g w arantem p o zn an ia i istn ien ia jednocześnie: „‘poznaw alność’ (w najszerszym sensie) i ‘b y t’ są n ie tylko m etafizycznie tym sa m ym , ale są też te rm in a m i synonim icznym i”37.
To, co w ażne - i tu zn a jd u je m y pew ną analogię do odwiecznej pam ięci B ergso na - to fakt, iż te n proces w zajem nego in te rp re to w an ia znaków nie zachodzi w żad nym k o n k retn y m um yśle an i w żadnym k o n k retn y m akcie myślowym ; zachodzi on pom iędzy sam ym i znakam i, w całym ogarniającym świat un iw ersu m znako wym, u niw ersum „potencjalnego U m y słu ”38: W yobraźm y sobie te n świat - choć to analogia znacznie upraszczająca - jako ogromny, przestrzenny, w szechogarniają cy słow nik, w którym każdy w yraz in terp reto w an y jest (czy inaczej: objaśniany) przez w yrazy tego sam ego słow nika, te zaś w yrazy przez inne w yrazy i ta k w łaśnie w nieskończoność.
Oczywiście, te n proces znakowej in terp retacji jest także naszym udziałem wtedy, kiedy m yślim y, czytamy, rozm aw iam y, oglądam y rzeczywistość, albo ogólniej, k ie dy działa nasza świadom ość. Ale to w łaściwie jest spraw a w tórna wobec w irtualnej m iędzyznakow ej in te rp re tac ji, k tóra zachodzi ta k czy inaczej poza naszym i um y słam i39. N asze k o n k retn e działanie in te rp re tac y jn e jest jedynie realizacją w irtu a l nych m ożliw ości, w yborem i p o d ąż an iem jedną z w ielu m ożliw ych w irtu aln y ch ścieżek in te rp re tac y jn y ch (przy czym , kiedy używam słowa „wybór”, n iekoniecz nie m am na m yśli wybór świadomy, a raczej in tu icy jn e d ziałanie naszej św iado m ości). By powrócić do analogii słownika: te n konglom erat n ie u sta n n y ch in te r p re ta c ji znaków przez znaki istnieje n iezależnie od tego, czy do słow nika zagląda my, czy nie; a kiedy zaglądam y, ak tu alizu je m y tylko cząstkę oferow anych przez słow nik m ożliwości. W in n iśm y tu jeszcze dostrzec m om ent N ietzscheański, choć w yw iedziony z sem iotyki: jako iż znak zawsze u jm u je i in te rp re tu je rzeczyw istość z jakiejś perspektyw y, eksponując n iek tó re jej właściwości i pom ijając inne, nasz
37 C.S. Peirce Wybór pism semiotycznych, red. H. Buczyńska-G arew icz, przeł. R. M irek, A.J. N ow ak, Polskie Towarzystwo S em iotyczne, W arszaw a 1997, s. 70.
38 Z n ak „d eterm in u je [determines] jakiś a k tu a ln y lub p o ten c jaln y U m ysł [Mind], a efekt tego d ziałan ia nazyw am in te rp re ta n te m w ytw orzonym przez z n a k ” (CP 8, 178).
39 W technicznych kategoriach sem iotyki P eirce’a w yjaśniałem tę różnicę wcześniej w Mgławicach dyskursu: „Relację m iędzy ak tu aln o ścią i m ożliw ością (lub ogólniej potencjalnością) m ożna przyrów nać do relacji m iędzy P eirce’owskim
i n t e r p r e t a n t e m d y n a m i c z n y m i i n t e r p r e t a n t e m
b e z p o ś r e d n i m : ten pierw szy zachodzi w k o nkretnym akcie poznaw czym w um yśle konkretnej osoby, ten d ru g i zaś jest w iązką znaczących relacji (znakiem ) w tzw. quasi-um yśle, a inaczej w sem iotycznym univ ersu m nie zw iązanym z żadnym k o nkretnym um ysłem czy m ózgiem , w sem iotycznym kosm osie”
(W. Kalaga Mgławice dyskursu, U niversitas, K raków 2001, s. 225-226, przypis 47).
6
7
0
ogląd św iata przez zn ak i jest z konieczności perspektyw iczny - nie m a czegoś ta kiego jak obiektyw na in te rp re tac ja rzeczywistości.
O dnieśm y teraz te n pansem iotyczny obraz un iw ersu m do p ro b lem u pam ięci, zarów no indyw idualnej, jak i zbiorow ej. M am y więc, p odobnie jak u Bergsona, w irtu aln ą p rzestrzeń „pam ięci ogólnej”, ale teraz już w ypełnioną znakam i i łączą cą je nieskończenie gęstą siecią in te rp re tac y jn y ch relacji czy, mówiąc m etaforycz nie, in te rp re tac y jn y ch ścieżek. Każde w ydarzenie m ające swój teraźniejszy m o m en t - czy to osobiste doznanie, czy społecznie dośw iadczany fakt - w chodzi w tę w irtu aln ą p rzestrzeń jako znak przeszłości i wiąże się z obecną już w niej siecią znaków, p oddaje się ich in te rp re tac ji, a jednocześnie w jakim ś sto p n iu ją m odyfi kuje.
Nisze i portale. Pamięć i interpretacja
To ogólne p an -u n iw e rsu m p am ięci nie jest oczywiście w p ełn i dostępne k ażde m u: w ykraw ają się w n im lokalne uniw ersa - nisze właściwe k o n k retn y m społecz nościom i k u ltu ro m , w których zbiorowej p am ięci tradycja ukształtow ała h ie ra r chie i właściwe jej in te rp re tac je. I p odobnie w p rzy p a d k u p am ięci jednostkow ej, indyw idualnej, dostępność dośw iadczeń-w spom nień ograniczona jest do przeży w ającego p o d m io tu , osoby któ ra dośw iadczała. Tak jak każda lokalna społeczność, ta k i każdy z nas m a w tej p rze strzen i w łasną niszę w irtu aln y ch w spom nień. Je d nostkow a pam ięć jest więc w sposób oczywisty heterogeniczna: każdy z nas p a rty cypuje w tym w ycinku pan -u n iw ersu m , który stanow i zbiorow ą pam ięć jego spo łeczności, i w tym , k tó ry ogranicza się do jego najgłębszej, n iedostępnej dla in nych pryw atności.
Jak zatem docieram y do owych nisz w irtu aln ej pam ięci? M ożna by sucho od pow iedzieć - przez znaki, a b ardziej poetycko - p rzez „ślady p am ięc i”40; ja jednak w olałbym użyć m etafory p o r t a l u , który daje n am dostęp do p rze strzen i w irtu a l nej, i k tóry um ożliw ia jej aktualizację; inaczej mówiąc, p o rtal jest p rogiem m iędzy w irtu aln o ścią p am ięci a aktualnością naszych w sp o m n ień 41. T akim znakiem -por- talem może być jakaś rzecz: ciasteczko, jak u Prousta, fotografia, pom nik, nagrobek, zasuszony kw iatek, stara zabaw ka, ale też zapach, fragm ent m elodii, a często także myśl, k tóra otwiera fu rtk ę do przeszłości. Sam i z pew nością dośw iadczam y czasem , iż to, co w ydaw ałoby się już k o m p le tn ie zapo m n ian e, przyw ołane zostaje jakim ś n ieoczekiw anym zn a k ie m , na k tó ry p rz y p a d k ie m n atra fiam y , p o rta le m , k tó ry każe n a m wejść na ścieżkę w spom nień. Z auw ażm y je d n ak , iż te n sam znak -p o r- ta l m oże w różn y ch m o m e n ta ch naszego życia otworzyć ró żn e ścieżki in te rp re ta
40 P. R icoeur O sobie samym jako innym, przeł. B. C hełstow ski, PW N , W arszaw a 2003, s. 221.
41 D odajm y na m arginesie, iż z perspektyw y ontologicznej p o rtal jest obiektem niezw ykle in teresu jący m , łączy bowiem w sobie m aterialność z w irtualnością.
cyjne, pojaw ia się bow iem w stale rein terp re to w an y m kontekście now ych w yda rzeń i przeżyć.
W zaproponow anym tu m o d elu p am ięci jako znakowej p rze strzen i w irtualnej p a m ię ta n ie nie jest już p ro sty m sięg an iem do arch iw u m i w ydobyw aniem zeń skraw ka niezm iennego i ustalonego tekstu. N ie jest „skokiem w ontologię”, zagłę b ia n iem się w niezinterpretow anej p rzestrzeni Bergsonowskiej odwiecznej pam ięci. A kt p a m iętan ia jest jednocześnie aktem in te rp re ta c ji - w yborem tej a nie innej ścieżki in te rp re tac y jn ej, tej a nie innej perspektyw y i jednocześnie swego rodzaju zap o m in a n ie m - p o m ijan ie m innych perspektyw i innych m ożliw ości in te rp re ta cji. N ie należy oczywiście przyjm ow ać, iż to p o dążanie ścieżkam i in te rp re tac y jn y m i m a ch a rak te r logicznego ciągu w nioskow ań; przeciw nie - jest, jak pow iedział by w łaśnie logik - entym em atyczne, tzn. fragm entaryczne, zaw ierające lu k i, p rze skoki i pom inięcia. Jednakże ta fragm entaryczność czytania znaków pam ięci w n i czym nie zm ienia jej in terp retacy jn eg o ch arak teru .
P am iętan ie i in te rp re tac ja są więc w istocie dwom a n ierozłącznym i aspektam i tego sam ego d ziałania; nie m a p am ięci n ie zin terp re to w an e j, p odobnie zresztą jak nie m a n iezin terp reto w an ej h isto rii, o czym już p rze d kilkom a dek ad am i pisał H ayden W hite. W tym m iejscu nasuw a się refleksja n a tu ry etycznej: o ile bow iem h isto ria m oże być kłam liw a, to pam ięć zdaw ałoby się nie podlega etycznem u osą dowi. Tu jed n ak m u sim y dokonać rozróżnienia m iędzy pam ięcią indyw idualną a zbiorową.
W p rzy p a d k u p am ięci indyw idualnej, p o dążanie ścieżkam i p am ięci nie jest w istocie - choć um ow nie używ ałem tego słowa - w yborem tych in te rp re tac ji w sen sie świadomej decyzji, a raczej aktualizow aniem ich w sposób określony przez wiele niezależnych od nas czynników : osobowość, dośw iadczenie, uw arunkow ania k u l turow e, sta n psychiczny, fizjologię. N ie m ów im y przecież: to będę pam iętała, a te go nie (nawet p rag n ie n ie w yrażone słowami: „Chcę o tym zap o m n ieć” to n ie sk u teczna in te rp re tac ja pam ięci). Z racji tego niew oluntarystycznego c h a rak te ru , in dyw idualna in te rp re tu ją c a pam ięć nie podlega w zasadzie kw alifikacji etycznej. Inaczej rzecz się m a z p am ięcią zbiorow ą, któ ra jest dosyć łatw ym polem in te rp re tacyjnych m a n ip u la cji. Łatwo tu eksponow ać ścieżki in te rp re tac y jn e, łatw o też zapom inać. Zbiorowe zap o m in an ie jest n ierzad k o św iadom ą p róbą w ym azania lub zepchnięcia w n iebyt tych in te rp re tac ji, które w lokalnym uniw ersum w inny sta nowić w ażny m om ent tożsam ości, ale k tóre dla tej tożsam ości m ogą być bolesne lub destruktyw ne. Jak w słynnym eseju zauw aża E rnest R enan, zapo m in an ie jest w aru n k ie m tożsam ości n a ro d u 42, a dodać m ożem y: n aro d u , lokalnej społeczności lub grupy. Takie zapo m in an ie nie jest już niczym innym jak podlegającą m o raln e m u osądowi in te rp re tac ją, której głów nym m ech an izm em jest przem ilczenie.
„F orgetting, and I w ould even say, h isto rical error, are essential in the creatio n o f a n a tio n ” (E. R enan What is a nation?, trans. M. T hom , w: Nation and narration, ed.
7
2
Tożsamość
Powróćm y na koniec do p ro b lem u od którego rozpoczęliśm y, tj. do związków p am ięci, in te rp re ta c ji i tożsam ości. W spółdziałanie p am ięci i in te rp re ta c ji rozw ią zuje m oim zd an iem sprzeczność bycia tym sam ym i coraz to innym . Jeśli tożsa m ość traktow ać za H u m em jako coś niezm iennego - jako stałe „bycie tym sam ym ”, to, jak zauw aża słusznie P aul Ricoeur, n ie u ch ro n n ie p opadam y w aporię lub p rze konanie, iż tożsam ość osoby jest złudą. Taką w łaśnie n iezm ien n ą tożsam ość p ro p on u je n am zakorzeniony w m yśleniu zachodnim m odel p am ięci jako archiw um 43, m odel nieuw zględniający ustaw icznej reinterpretacji. M ożna by zaryzykować tw ier dzenie, którego jed n ak nie będę tu rozw ijał, iż m odel ów m a swe głębsze źródło w ciążącym na zach o d n im m yśleniu rozdziale poznaw anego p rze d m io tu i po zn a jącego podm iotu.
D opiero ustanow ienie nierozerw alnego zw iązku pam ięci i in te rp re tac ji w k ate goriach znaku triadycznego (nota bene, przezwyciężającego w spom niany rozdział) pozwala konsekw entnie i w sposób teoretycznie ugruntow any wyjaśnić i zaakcepto wać tożsam ość opartą na dialektyce tego samego i zm iennego. M ożna tę dialektykę ująć w form ę paradoksu: „tożsame jest zm ien n e”, ale będzie to tylko paradoks po zorny. Tożsamość zaw iera się w pow iązanych nierozerw alnie relacjach i tro p ach znaków pam ięci, in h e re n tn ie zaw ierających interp retacje, re-in terp retacje i rein- terp retacje tych rein terp retacji. Z am iast więc postrzegać tożsam ość jako Bergso- now ską „śnieżną k u lę”, należałoby widzieć ją jako n ie u sta n n ie trw ający proces se- miozy, a inaczej, niezwykle złożony i stale ulegający p rzem ianom znak. Jeżeli by więc chcieć traktow ać pam ięć jako tekst, jak to się czasam i czyni44, to m usiałby to być tekst w nieprzerw anym działaniu, tekst niestały, niestabilny, dostępny jedynie w swych kolejnych interpretacjach, pozbaw iony jakiegokolwiek esencjalnego bytu od in te rp re tac ji niezależnego.
Powróćm y w o sta tn im zd a n iu do naszej początkowej m etafory: jeżeli pam ięć jest b u d u lc em naszej tożsam ości, zaś in te rp re tac ja jej budow niczym , to jawią się one n ie jako z jednej strony gotowy m a teria ł - pam ięć - i z drugiej form ujący go p odm iot (nasza in te rp re tac ja), ale jako n ierozdzielne i jednoczesne kształtow anie się tego b u d u lc a w postaci zawsze już zinterp reto w an ej. W ytw orem zaś tego p ro cesu b udow ania - i tu ta j doprecyzow uje się w ynikająca ze w spółdziałania pam ięci i in te rp re ta c ji idea p o d m io tu - nie jest stab iln y gm ach, a ulegający n ie u sta n n y m zm ianom labirynt, la birynt w ciągłej przebudow ie i fluktuacji, którego jedne ścieżki zam ien iają się m iejscam i, inne zanikają, a jeszcze in n e czynią m iejsce dla nowych.
43 N ależałoby tu w prow adzić pew ne uściślenie: jest to tożsam ość o tyle zm ien n a, że n arasta o nowe dośw iadczenia-w spom nienia; jed n a k to, co już w „zb io rn ik u p am ięci” zgrom adzone - ów b u d u lec tożsam ości - pozostaje n iezm ien n e, bowiem w olne od in te rp reta cji.
Abstract
Wojciech KALAGA
University of Silesia (Katowice)
Memory, interpretation, identity
T h e article investigates c o m p le x relations b e tw e e n m em o ry, in te rp re ta tio n and identity, w ith special emphasis o n th e role o f m e m o ry as a building m aterial and o f in te rp re ta tio n as a c o n s tru c to r o f hum an identity. C o n s tru e d as an o n tolo g ica l c o n d itio n o f su b je ctivity in te rp re ta tio n seems to be inevitably involved in th e w o rking s o f m em o ry, b o th individual and collective. H o w e ve r, th e archival m odel o f m e m o ry d o m in a n t in th e W e ste rn culture effectively excludes in te rp re ta tio n as a m echanism o f (re)constructing m e m o ry because it depicts th e la tte r as a stable and unchangeable im p rin t o f an experience. Likewise, th e Bergsonian m o d e l, w h ic h p o rtra y s m e m o ry as a virtu a l space, leaves little ro o m fo r in te rp re ta tio n . It is o n ly w h e n Bergson's m od e l is supplem ented w ith th e pansem iotic vision o f C.S. Peirce - or, in o th e r w o rd s, w h e n th e virtual space is filled w ith an infinite n e tw o rk o f in te rp re tive sign relations - th a t th e inextricable co n n ectio n b e tw e e n in te rp re ta tio n and m e m o ry in shaping hum an identity becom es th e ore tica lly validated.