ISSN 0209-0120 INDEKS 3 5 #
Nr 5-6 /9 6 (532
maj - czerwiec 1996
f e ś p i i )
Listy polecające
Pięćdziesiątnica a Wielki Nakaz Misyjny 4
Precedensy nie są podstawą 1 0
Budować razem z Nehemiaszem 11
1 4 1 5
Moje Zielone Święta 1 6
Byłem w więzieniu, a przychodziliście do mnie 1 7
Wolny w więzieniu 1 9
Dlaczego nie mogę przeżyć
chrztu w Duchu Świętym 2 0
Jestem najszczęśliwszą żoną i matką 2 4
Zielone Święta i misje 2 5
m
2 7
2 8 Listy z podróży do Australii 2 9
Wydawca
Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce
Prezydium NRK
M ichał Hydzik - prezbiter naczelny Marian Suski - z-ca prezb. nacz.
Kazimierz Sosulski - z-ca prezb. nacz.
Edward Czajko - członek prezydium Mieczysław Czajko - członek prezydium
Zespół Redakcyjny
Redaktor Naczelny Kazimierz Sosulski
Redaktorzy Edward Czajko Ludmiła Sosuiska Skład komputerowy Sławomir Kasjaniuk
Artur Mikuła Opracowanie graficzne
Sławomir Bednarski
Adres redakcji
00-825 Warszawa,ul. Sienna 68/70 tel. 022/248575 w.25, faks 6204073
Konto
Kościół Zielonoświątkowy, M iesięcznik »Chrześcijanin«
PKO BP V O/Warszawa, Nr: 1557-350802-136
Czasopismo rozprowadzane jest w drodze prenumeraty. Krajowa: pojedyncza roczna - 18 zł; półroczna - 9 zł; zbiorowa (od 5 egz.) roczna - 16,20 zł; półroczna - 8,10 zł.
Zagraniczna roczna: Czechy, Słowacja, - 12 USD; Europa - 18 USD; Ameryka Płn. - 24 USD; Australia i Ameryka Płd. - 30 USD.
Do krajów zamorskich wyłącznie poczta lotnicza.
Z b o ry K o ś c io ła Z ie lo n o ś w ią tk o w e g o w y z n a ją n a s tę p u ją c e z a s a d y w ia ry :
• nieom ylność całości Pisma Świętego - Biblii jako Słowa Bożego natchnio
nego przez Ducha Świętego - które stanowi jedyną normę wiary,
• Trójjedyność Boga - Ojca, Syna i Du
cha Świętego,
• S yn o stw o Boże Je zu sa C h rystu sa , poczętego z Ducha Świętego, naro
d z o n e g o z M arii D z ie w ic y ; J e g o śm ierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmartwychwstanie w ciele, Jego wniebowstąpienie i powtórne przyjście,
• pojednanie z Bogiem przez opamięta
nie i wiarę w ewangelię,
• chrzest w Duchu Świętym, przeżywa
nie Jego pełni i dary łaski,
• u zdrow ienie ch o rych przez w iarę w zbaw cze dzieło Jezusa Chrystusa,
• zm artwychwstanie i życie wieczne.
2
Listy polecające
W
połowie maja do kancelarii Kościoła przyszedł pewien rzym
skokatolicki seminarzysta, z którym spędziłem na rozm owie około pół godziny. Jest on na piątym roku, in
te re su je się ruchem c h a ry z m a ty cznym i chciał się dowiedzieć, jaki stosunek ma nasz Kościół do Morri
sa Cerullo. Bo oto ktoś organizuje dla niego spotkania w Warszawie więc nasz gość chciał poznać naszą opi
nię co do jego służby. Nie chciałby ryzykować pójścia na spotkanie z kimś, kogo zupełnie nie zna i nie maja rekom endacji ludzi godnych zaufania. Nasz Kościół poznał jako w s p ó ło rg a n iz a to ra k o n fe re n c ji z Jo h n e m W im b e re m i R alp h e m Martinem w Pałacu Kultury i Nauki kilka lat temu.
Jak grzyby po deszczu powstają coraz to nowe chrześcijańskie orga
nizacje czy kościoły. P rzybyw ają emisariusze istniejących już zagrani
cznych organizacji, kościołów i usi
łują „zdobyć" Polskę. Pojawiają się też m isjo n a rze , k tó rzy w P olsce chcą zrealizow ać swoje duchow e marzenia. Dwa lata temu zatelefono
wał do naszego biura jakiś Koreań
czyk z prośbą, aby mu powiedzieć, jak i gdzie zarejestrować ewangeli
czny kościół. Różne grupy lub poje
dyncze zbory lubią się teraz nazy
wać i rejestrować jako kościoły. Za
lewani w ię c je s te śm y rozm aitym i ofertami spotkań, konferencji, szko
leń, obozów, ewangelizacji. Propo
nuje się nam kupowanie coraz to no
wych chrześcijańskich książek, na
grań, prenumerowanie nie znanych nam dotychczas czasopism.
J
ak się w tym odnaleźć, odróżnić ziarno od plew? Z lektury Nowego Testamentu znane jest pojęcie „li
stów polecających”. „Do Efezu przy
był pewien Żyd, imieniem Apollos, ro
dem z Aleksandrii, mąż wymowny, biegły w Pismach” (Dz 18,24). Zajęli się nim Pryscylla i Akwila. A gdy po
jakimś czasie „zapragnął przenieść się do Achai, bracia zachęcili go i napisali do uczniów, aby go przyjęli”
(w. 27). Podobnie apostoł Paweł pole
cał zborowi w Rzymie siostrę Febę, diakonisę zboru w Kenchreach (Rz 16,1). W spom ina też w Liście do zboru w Koryncie o listach polecają
cych jako o czymś normalnym, fun
kcjo n u ją cym w życiu p ie rw szych chrześcijan (2Kor3,1).
J
ezus p o z o s ta w ił na zie m i uczniów, którzy mieli tw orzyć Kościół. To zbór decydował w sprawach dyscypliny („powiedz to zboro
w i” (Mt 18,20), to „do swoich” przy
szli Piotr i Jan po p rze słu ch a n iu przed Radą (Dz 4,23), to zbór wysy
ła ł m isjo n a rzy i ich w s p ie ra ł (Dz 13,3). Pierwotnemu Kościołowi nie
znana była instytucja „niezależnych chrześcijan”. Zawsze ktoś kogoś po
lecał, wydawał o nim opinię. Apostoł Paweł również o to zadbał udając się do Jerozolimy, by uzyskać reko
mendację tych, którzy przed nim byli w wierze, ch c ia ł poznać opinię o swojej służbie tych „zwłaszcza zna
czniejszych”, uznawanych za „filary”
(Ga 2,2.9). W Stanach Zjednoczo
nych, na przykład, nawet najzacniej
szy kaznodzieja z Europy nie „do
stanie się na kazalnicę” , jeśli nie po
leci go danemu pastorowi przyjaciel czy przełożony tego pastora, ktoś, czyjemu osądowi on ufa. I jest to po
stępowanie uznawane za standard.
M
y również musimy nauczyć się tej zasady. Lepiej spraw dzić, z a p y ta ć niż p ó źn ie j w s ty d z ić się przed zborem za nieodpowiedzialnych gości czy mieć kłopoty.
Oto pastor otrzymuje zaproszenie dla zboru na konferencję z dobrze brzmiącym, zielonoświątkowym has
łem. Organizuje ją nieznana mu mi
sja, o równie zachęcającej nazwie.
Ogłasza w zborze, wiesza na tablicy ogłoszeń. Trochę osób wyjeżdża.
Wracają ożywieni i pełni wrażeń. Ale Nr 5-6 /9 6 (532-533)
po kilku m ie sią ca ch za p ro sze n ia przychodzą już nie tylko do pastora, lecz i na adresy tych osób. Znów wyjeżdżają, ale już nie jako delega
cja zborowa, lecz prywatnie. Na kon
ferencji wszyscy czują się jak wielka rodzina, jak wielki zbór. Są zachęca
ni do różnych odważnych działań w imieniu Jezusa. Czasem przez proro
ctw a są pow oływ ani do zaszczyt
nych służb. Nie ma przy tym ich duszpasterzy, którzy znają ich staż wiary, stan duchowy czy zdrowotny.
Nie ma kogoś, kto sko ryg o w a łb y ewentualne manipulacje psychologi
czne czy odchyłki doktrynalne mów
ców. Wracają „powołani” do konkret
nych służb, za czyn a ją dzia ła ć, a wszelkie uwagi traktują jak sprzeci
wianie się Duchowi Świętemu. Pa
miętam szczere wyznanie bardzo m łodego człowieka, do którego na takiej konferencji wygłoszono proro
ctwo, że będzie pastorem. Wrócił do zboru i spodziewał się, że z pasto
rem stanie się coś nieprzewidziane
go i wtedy Duch Święty zarekomen
duje go zborowi jako nowego pasto
ra. Gdy minęło półtora roku i pastor nadal był przy dobrym zdrowiu, już się zniecierpliwił i zapytał mnie, go
ścia w tym zborze, co o tym sądzę.
Musiałem mu wyjaśnić, że mogła to być za p o w ie d ź czegoś, co może stać się za lat, powiedzmy dziesięć, ale pod warunkiem, że pozwoli się Bogu przygotować do służby.
K
a ż d y z b ó r to c z ą s tk a C ia ła C h rystu sa , B oża ro d zin a , w której są też duchowi ojcowie, nasi starsi w wierze bracia. Oni to „czuwają nad duszam i waszymi i zda
dzą z tego s p ra w ę ” (H br 13,17).
Nic więc dziwnego, że należy pytać ich o zdanie w różnych sprawach, liczyć się z nimi, okazyw ać uleg
łość i posłuszeństwo. Dla własne
go bezpieczeństwa.
Kazim ierz Sosulski
i k m i m
3
a Wielki Nakaz ii syjny
„A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te słowa: Dana m i je s t w sze lka m o c na n ie b ie i na zie m i. Id ź c ie te d y i c z y ń c ie uczniam i wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami p o wszystkie dni aż do
skończenia świata. ” (Mt 28,18-20)
Kościół jest
kontynuacją Chrystusa
T
o kontynuacja w spółczucia, pocieszenia, uzdraw iającego działania i dobroci Jezu
sa. Będąc na ziem i, Jezus czynił dobrze i uzdrawiał wszystkich, któ
rzy byli ciemiężeni przez Złego. My również powinniśmy to czynić. Sta
nowimy jego Ciało. Jesteśm y jego ramionami, którymi chce objąć ten nieszczęsny, żałosny świat. Miłość była najistotniejszą jego cechą. Je
steśmy jego Ciałem w takim stop
niu, w jakim okazujemy jego współ
czucie. Kościół pozbawiony miłości w ogóle nie jest Kościołem. Miłość Boża ucieleśniona w Jezusie musi też być ucieleśnio na w Kościele.
„ Takiego bądźcie usposobienia ja kie było \n Chrystusie Jezusie". Ko
ściół jest obecnie dowodem na to, co czytamy o Jezusie w Ewange
liach, jest ucieleśnieniem jego Du
cha synostwa.
Kościół ma być też przedłużeniem Pięćdziesiątnicy. Ewangelizacja nie ma zm ienić K ościoła w kościelną agencję reklamową czy towarzystwo propagujące samo siebie. Ona wybu
chła w Dniu Pięćdziesiątnicy wraz z mówieniem językami, z proroctwami i ogniem. Jeśli Kościół nie jest właśnie
taki - nie ma ognia, innych języków, proroctw , ew angelizacji, śm iałego głoszenia zmartwychwstałego Chry
stusa, to jak myślący człowiek może go uznawać za ten sam Kościół? Czy bez mocy i działania Ducha Święte
go ktoś uzna go za Kościół podobny temu w Jerozolimie na początku no
wej ery? To zrozumiałe, że podlega
my naturalnym procesom związanym z sukcesem, dobą organizacją, inte
lektualnymi zdolnościami, mądrością, dzielnością i witalnością. Jednakże Kościół wyposażony tylko w te atuty będzie jak pusta skorupa.
W ielk i N akaz M isyjn y jest n ie m o ż liw y do w y k o n a n ia bez Pięćdziesiątnicy
W
ielki Nakaz Misyjny został s k ie ro w a n y je d y n ie do dwunastu ludzi, a nie do 200 milionów zielonoświątkowców.Żądanie to musiało zabrzmieć stra
sznie. Żaden król, żaden tyran nie wymagał nigdy tak wiele od tak nie
wielu. Oprócz Jezusa! To Jezus za każdym razem każe nam robić coś, co leży poza naszymi możliwościa
mi. Zabij Goliata! Bądź jak olbrzym, nie jak konik polny. Przenoś góry!
Bądź doskonały! Chodź po wodzie!
Uzdrawiaj trędow atych! W zbudzaj umarłych! Nauczaj wszystkie naro
dy! G łoś e w a n g e lię w s z e lk ie m u stworzeniu. Obarczenie Wielkim Na
kazem M isyjnym bez m ocy P ięć
dziesiątnicy jest po prostu śmieszne.
Obraz dwunastu uczniów daleki był od wizerunku superm ena. J e stem świadomy tego, że Jezus mod
lił się, zanim ich wybrał. Śmiem jed
nak zapytać, czy naprawdę zabiegał u Ojca o przydzielenie mu ludzi naj
lepszego kalibru i z właściwym po
tencjałem. Czy Jezus nie zmagał się z pokusą, żeby wybrać tych, których naturalne możliwości byłyby odpo
wiednie, ludzi o wyróżniających się, wspaniałych zaletach, błyskotliwych, wpływowych i potężnych?
Jezus modlił się i wybrał najmniej odpowiednich apostołów - ludzi, któ
rzy właściwie byli nikim. Trafił na mło
dzieńców bez jakichkolwiek innych cech oprócz tych bardzo ludzkich - porywczego Piotra i jego brata An
drzeja, w gorącej wodzie kąpanych synów Z ebedeu sza, ra c jo n a lis ty cznego Tomasza, towarzyskiego Fili
pa, Judasza-złodzieja. Nie chodzi o to kim jesteśmy, ale w kogo On nas przekształci. Wybrał zupełnie nieod
powiednią paczkę miejscowych chło
paków. Niektórzy z nich zostali wy
brani tylko dlatego, że należeli do ro
dziny - Jakub i Jan byli synami Salo
me, którą uważa się za siostrę Marii, matki Jezusa. Znali go od małego.
Jezus przespacerował się po plaży, gdzie akurat znajdowali się miejscowi rybacy, i powołał ich - to wygląda prawie tak, jakby wybrał pierwszych lepszych m łodzieńców, na których się tego ranka natknął. Powoływanie ludzi mało odpowiednich nie jest jed
nak u Boga ani trochę niezwykłe - weźmy za przykład tak beznadziejne postaci jak Saul, Dawid, Gedeon, Ja
kub, Samson. Gedeon miał pod sobą całą armię kiepskich facetów.
Nr 5-6/9 6 (532-533)
J & ń m m
wiat był miejscem niebezpie- W cznym . M ie jsce m p rze le w u krwi, nieokiełznanych namięt
ności, fanatycznej nienaw iści. Do największych przyjemności należa
ły: niemoralność, folgowanie sobie i, co najgorsze, okrucieństwo. Dla wielkich tłumów rozrywkę stanowiły krzyki to rtu ro w a n y c h i u m ie ra ją cych ludzi. Uczniowie mieli zanieść światu ewangelię, której głównym punktem była okrutna i haniebna śmierć Jezusa przez ukrzyżowanie.
Było to także m iejsce ożywionej działalności intelektualnej. W pływy w ie lk ic h m y ś lic ie li g re c k ic h b yły mocne, poszukiwano nowych idei.
U c z n io w ie nie p ro p o n o w a li ż a dnych nowych idei, a jedynie histo
rię ukrzyżowanego Mesjasza. Piotr, Jakub, Jan, Szymon, Tomasz, byli ludźmi prostymi, nieuczonymi, zaś ich galilejski akcent nie należał do eleganckich. Jakie nadzieje ryso
wały się przed chrześcijaństw em , pozostawionym w zrogow aciałych od pracy rękach niedouczonych ry
baków, ludzi zazdrosnych o siebie nawzajem i pełnych wątpliwości?
P
a trzą c na tych ludzi i ó w czesny świat można by pom yśle ć, że e w a n g e lia nie miała szans powodzenia. Dwunastu miejscowych wieśniaków, którzy ni
gdy w życiu nie podróżowali dalej niż 90 kilometrów, miało iść na cały świat, rzymski świat, pokonać jego armie triumfalnie podbijające naro
dy, zatrząść tronem cesarza w Rzy
mie, naw rócić dzikie plem iona na obrzeżach jego imperium. Nie ma w ątpliw ości co do tego, że Jezus spodziew ał się, iż tych Dwunastu stanie się wielką światową siłą, ale powierzył tym synom mozołu, niemal w ieśniakom , z a d a n ie s tw o rz e n ia pierwszego ogniw a m iędzy Nim a p rzyszłym p o tę żn ym K o ś cio łe m . Więc czego MY się boimy?
P ięćdziesiątnica znaczy też, że Bóg, powierzając komuś jakieś za
danie, daje mu także moc do wyko
nania go. My potrzebujemy Wszech
mocnego, Bóg zaś potrzebuje mo
carzy. Zwykle jest to 90% mocy Bo
żej i 10% udziału mocarza. Wieki
wcześniej, kiedy Jozue stał na grani
cach kraju, który miał podbić, Bóg powiedział: „Na pewno będę z to
b ą “ . W raz z z a d a n ie m d a n e są środki do jego wykonania, zdolność, mądrość, a przede wszystkim nie
widzialna, ale skuteczna moc Boża, d z ia ła ją c a o tw a rc ie lub n ie w id o cznie, w duszach ludzi bądź przez widoczne cuda.
N ie możemy zrobić więcej niż to, do czego została nam dana moc.
Jeśli Bóg wym aga od nas zrobienia w ięcej niż jest w naszej mocy, to sam uzupełnia ten brak. My robimy co możemy, a Bóg - to, czego nie jesteśmy w stanie zrobić. Wszystko co robimy na tej planecie jest ogra
niczone przez dostępną nam moc.
W m inionych w iekach ludzie m u
s ie li p o le g a ć w y łą c z n ie na s ile własnych rąk. Zbudow ali piram idy siłą mięśni, przekopali kanał Sueski i Panamski, w yrąbali drogi przez m asyw y g ó rskie . S iedem c u d ó w św iata było przykładem pracy lu
dzkich mięśni.
Nr 5-6/96 (532-533)
Teraz zaś mamy tysiące w spół
czesnych cudów tworzonych przez nowe, technologiczne źródła ener
gii. Elektryczność, gaz ziemny, ropa naftowa, wiatr, woda - technika uz
dolniła rodzaj ludzki do całkowitego zmieniania stanu rzeczy: pchania się w kosmos, budow ania tuneli pod morzem, torowania sobie dróg przez góry, osiągania prędkości ponad- d ź w ię k o w e j, p r z e s y ła n ia o b ra z ó w po całym g lo b ie w k ilk a s e kund jak tylko się coś wyda
rzy. Wszystko jest możliwe z właściwą mo
cą. Jezus po
w i e d z i a ł :
„O frz y m a c /e moc gdy Duch Ś w ięty zstą p i na was i b ę dziecie moimi świadkam i aż po krańce zie
m i“. K o ś c ió ł z b y t c z ę s to zawierza eru
d y c ji, g e n iu szowi, logice, filozofii. Tym c z a s e m Pa
w e ł p o w ie dział, że Bóg wybrał rzeczy głupie. Jeśli będziem y chcieli ze- w a n g e lizo w a ć św iat racjonalnym i metodami, nigdy nam się to nie uda.
Próbowano tego przez całe wieki, a prawdziwy rozwój Kościoła dokony
wał się przez proste zwiastowanie ewangelii, które docierało do ludzi wszystkich klas.
T
ak się już utarło, że kaznodzieja powinien przedstawić argumenty apologetyczne w obronie Jezusa. Często się mówi, że jesteśm y jak adw okaci w sądzie.
Kaznodzieje zachowują się jak adwo
kaci, przem awiają do zgromadzeń jak do ławy przysięgłych, argumentu
jąc tak, by werdykt był pomyślny dla * mmmm#
Reinhard Bonnke
5
Jezusa. Takie podejście wygląda na właściwe, godne pochwały i rozsą
dne. Ale czy naprawdę takie jest? To podpo w iada nam ludzka m ądrość starająca się sprowadzić ewangelię do mądrości słów. Jezus nie potrze
buje obrony. Nie jest więźniem posta
wionym przed sądem. Jego reputa
cja nie zależy od decyzji żadnych p rz y s ię g ły c h . Je zu s z a c ią g n ię ty przed rzymski trybunał i sądzony przez Piłata to już przeszłość. Dzisiaj to Piłat stoi przed trybu
nałem historii, a Jezus jest jego sędzią. Nie je
steśmy adwokatami, je steśm y św iadkam i. Z a zwyczaj do świadka nale
ży jedynie opowiedzenie, opisanie tego, co widział.
Jednakże czasami świa
dek może stanowić do
wód rzeczowy. Może ktoś został brutalnie zaatako
wany i skrzywdzony. Po
jawia się wtedy w sądzie, żeby przedstawić swoją krzywdę. O brażenia na jego ciele mówią same za siebie. On sam jest do
wodem rzeczowym. My, w ierzący, nie jesteśm y prawnikami, rzecznikami, czy adw okata m i w są
dzie, przemawiającymi w obronie Jezusa. Jesteś
my ŚWIADKAMI. Świad
kowie zaś nie argumentu
ją, nie wstawiają się, nie przem awiają. Po prostu mówią prawdę, dają świa
dectwo temu, co wiedzą.
Kiedy Piotr zwiastował, powiedział, że stu dwudziestu, którzy z nim byli, to „świadkowie” zmartwychwstania. W rzeczywistości żaden z nich nie wi
dział samego faktu zmartwychwstania Jezusa. Je d n a k to w łaśnie zm a r
twychwstanie ich przemieniło. Sami, ożywieni życiem zmartwychwstania, wzmocnieni, wypełnieni Bożym og
niem - stanowili dowód tego, że Je
zus żyje. Gdyby Jezus wciąż był mar
twy, nie zachowywaliby się tak, jak wtedy, gdy ujrzały ich tłumy, ale, po
dobnie jak wcześniej, kuliliby się ze
strachu i przem ykali chyłkiem do bezpiecznej, zaryglowanej izby. Teraz natomiast byli nieustraszeni, a tłumy, których wcześniej się bali, same za
częły się lękać.
E
w a n g e lia je s t m iło ś c ią , a m iło ś c i nie o k a z u je się p rze z ra cje rozum u, tylko k o c h a ją c . J e ś li się z a k o c h a s z i pragniesz, aby cudowna dziewczyna w yszła za c ie b ie za mąż, czy w ysyłasz do niej adw okata, żeby
przedstaw ił jej tw oją prośbę? Czy to przekonałoby jakąkolwiek kobie
tę? Albo ewangelia jest mocą i ży
ciem, albo nie jest ewangelią. Gło
szenie to nie kazanie z a w a rte w trzech punktach. Głoszenie to czło
wiek za kazalnicą, gorąco zaanga
żowany w to, co mówi. G łoszący jest żarzącym się światełkiem. Ka
zanie może być zręcznie przepro
wadzoną prezentacją przebijającą się przez skorupę, ale musi być wy
pełnione materiałem wybuchowym, bo inaczej o d b ije się od z a tw a r
d zia łych um ysłów niew ierzących.
Ich u p rz e d z e n ia są w zm o cn io n e różnym i a rgum enta m i, ale w y b u chowe działanie głoszenia przepeł
nionego Duchem Świętym może je obalić. Ewangelia to zawsze atak przez zaskoczenie. Dopada ludzi z tej strony, z której nie zamierzali się bronić. Spodziewają się argum en
tacji, a tym czasem ew angelia nie argumentuje. Spodziewają się sen
tym entów , ale ew an g e lia nie jest sentymentalna. Przychodzi z rozta
piającymi wodami wie
czności spływ ającym i na ich dusze.
Jezus pow iedział:
„Uczynię was rybakami ludzi"
N
ie byli wędkarzami siedzą
c y m i s o b ie s p o k o jn ie na b rz e g u rzeki w oczekiwaniu aż ryba zacznie brać. Byli rybakam i łow iącym i w dużym jeziorze za po
mocą sieci. Pływali po z d ra d liw y m je z io rz e Galilejskim. Wiatry śmi
g a ją ce po w zgórzach niemal wyrzucały wody poza brzegi. Sztorm na je z io rz e G a lile js k im , zwanym także morzem Galilejskim, budził stra
ch naw et w lu d zia ch doświadczonych.
To jezioro jest wspo
mniane w Piśmie pra
wie 500 razy, ale zwykle jako miej
sce budzące strach - nieprzyjaciel.
Psalmy mówią o tych, którzy toną w nim wraz ze swoimi łodziami, o lu d z ia c h w o ła ją c y c h do B o g a o pomoc, gdy ich łódź rzucana przez fale raz ląduje na ich grzbietach, a za chwilę spada w otchłań. Morze, w zburzone, dzikie i groźne, sym bolizuje nieujarzmione siły. Miejsce odwiedzane często przez pierwot
ne ż y w io ły , d u c h y , d e m o n y. To miejsce zmarłych. Rybacy-aposto- ło w ie sta w ia li mu cz o ła , zaw sze je d n a k to w a rzyszył im niepokój i
6
Nr 5-6 /9 6 (532-533)
d m h p i i j
drżenie. To była walka z kłębiący
mi się bałwanami o wydarte głębi
nom utrzymanie ich rodzin.
W Biblii morze symbolizuje naro
dy. Jezus mówi o morzu i ryczących falach nawiązując do zgiełku czynio
nego przez ludzi ogarniętych wojnami i nieszczęściami. Morze jest symbo
lem mas bezbożników. „L e cz bez
bożni są jak wzburzone morze, które nie może się uspokoić, a którego wo
dy wyrzucają na wierzch muł i błoto".
Izrael nigdy nie porównałby Boga do morza. Morze budziło lęk i stanowiło zagrożenie. Było siedliskiem potwo
rów, smoków, domem Lewiatana.
A
postołowie zostali posłani na połów wśród w zburzonych narodów, burzliwych wód rodzaju ludzkiego, na obce te
reny, pośród ogromnych niebezpie
czeństw na niezbadanych wodach.
Wcześniej łowili ryby na gniewnym morzu Galilejskim. Teraz mieli być rybakam i ludzi na za g n ie w a n ych m orzach narodów. To n ie b e z p ie c z n e z a d a n ie . Na p e w n o b ę d ą sztormy. Wiatry będą zawsze prze
ciwne. Oni zaś mieli w y p ły n ą ć w morze pod prądy świata. Fale będą waliły w burtę, czasem ogrom ne i grożące w ciągnięciem w odmęty.
Może się zdarzyć, że zboczą z kur
su i będą dryfować. Wszystko mo
że się może zdarzyć, ale oni będą rybakami ludzi.
Jezus pokazał im, że w cudowny sposób mogli wyłowić z jeziora Ga
lilejskiego mnóstwo ryb. To była jego lekcja. Chciał ich nauczyć, że po
dobnie cudowny połów może nastą
pić wśród narodów. Wyłowią mnó
stwo ryb, jeśli zarzucą swoje sieci na rozkaz Jezusa. K iedy On p o w ie dział: „Zarzućcie siec i“ , połowa ryb z jeziora Galilejskiego poczuła się w obowiązku do nich wskoczyć. Kiedy Jezus powiedział: „Będziecie ryba
kam i ludzi", połow a św iata m ogła znaleźć się w sieci.
N arody b y ły w z b u rz o n y m m o
rzem, ale Jezus m ógł sobie pora
dzić z szalejącym i żywiołam i. On dosłownie chodził po falach. Morze mogło być jak potwór, ale znalazło się pod jego stopami. Kiedy spie
nio n e p rz e c iw k o niem u ży w io ły , rozszalałe, ryczą ce jak p ie kie ln e psy otworzyły zaślinione paszcze, by go p o c h ło n ą ć , On je w yła ja ł.
Skuliły się ze strachu jak skamlące kundle wobec pięty swego pana.
„C ze m u ż to burzą s ię n a ro d y , A lu d y m y ś lą o p ró ż n y c h rz e c z a c h ? P ow stają k ró lo w ie z ie m s c y i książęta zmawiają się społem przeciw Panu i Pom azańcowi je g o : Z e rw ijm y ich w ięzy i zrzućm y z siebie ich p ę ta ! Ten, któ ry m ie
szka w niebie, śmieje s ię z n ic h , Pan im urąga. Wtedy przem ó
wi do nich w gniewie sw oim i g w a łto w n o ś c ią sw o ją p rz e ra z i ich : Ja u s ta n o w iłe m króla m ego na S yjo
nie, świętej górze mo
je j. O g ło s z ę z a r z ą dzenie Pana: rzekł do mnie: Synem moim je steś, dziś cię zro d zi
łe m . P ro ś m n ie , a d a m c i n a ro d y w dziedzictw o i krańce świata w posiadanie”
(Ps 2). Jezus sam użył p odob nego języka w Dz 1,8: ,,... będziecie m i świadkam i (...) aż p o krańce ziemi". On je s t Panem n ie b io s , ziemi, morza i nieba.
On czyni morza swoją w łasnością i czerpie
z ich bogactw. Idźcie i nauczajcie wszystkie narody.
Każdy posłaniec ma zagwarantowaną obietnicę mocy
W
E w a n g e lia c h w id z im y pierw sze w ysłanie u czniów (Mt 10 i Łk 9), będą
ce pilotażową misją - jakby ćwicze
niami dla uczniów Jezusa w czasie jego pobytu na ziemi, jakby miniatu
rowym projektem do naśladowania na pełną skalę dopiero po otrzyma
niu mocy w Dniu Pięćdziesiątnicy.
Udzielił im wtedy mocy wypędzania nieczystych duchów i uzdrawiania w szelkich schorzeń. Jezus posłał
Dwunastu i nakazał im mówiąc: „A /dąc, g/ośc/e w/eść; Pfzyb//ży/o s/ę Królestwo Niebios. Chorych uzdra
wiajcie, umarłych wskrzeszajcie, trę
dow atych oczyszczajcie, dem ony wyganiajcie. Kto was przyjmuje, mnie przyjm uje, a kto m nie przyjm uje, przyjm uje tego, który mnie posłał"
(Mt 10,1.5.7.8.40). Ewangelista Łu
kasz opisuje to wydarzenie podob
nie. Podsumowuje je następująco: „/
posłał ich, aby głosili Królestwo Boże i uzdrawiali. Oto dałem wam moc, *
10 #
■ a i
iSB#
Nr 5-6 /9 6 (532-533)
f , V I ) a c i c i i VI:
7
abyśc/edepta//po wyżach / skorp/o- nach i po wszelkiej m ocy nieprzyja
cielskiej' (9,2; 10,19). Mieli moc do
póty, dopóki On tam był. Kiedy od
szedł, otrzymali innego Pocieszyciela i źródło mocy - Ducha Świętego.
P
óźniej Jezus rzekł im znowu:„ P o k ó j w a m ! J a k O jc ie c m nie p o s ła ł, tak i Ja was posyłam. A to rzekłszy, tchnął na n ic h i p o w ie d z ia ł im : W eźm ijcie Ducha Świętego" (J 20,21-22). Oj
ciec posłał swojego Syna w mocy Ducha i Chrystus nigdy nie oczeki
wał, że my pójdziemy gdziekolwiek gorzej w yposażeni. S łużba m ocy nie jest jedną z możliwości, ale je
dyną jaką Jezus brał pod uwagę.
Jest to norm alne dla tych, którzy idą w imieniu Chrystusa. „Dana je st mi wszelka moc na niebie i na zie
mi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszysfk/e n a ro d y (O.) a oto /a ye- ste m z w a m i aż do s k o ń c z e n ia świata” (Mt 28,18.20). „Id ą c na cały świat głoście ewangelię wszystkie
mu stw orzeniu (...) a takie zn a ki b ę d ą to w a rz y s z y ły tym , k tó r z y uwierzyli..." (Mk 16,15.17).
„Ale weźmiecie moc Ducha Świę
tego, kiedy zstąpi na was, i będzie
cie m i św ia d ka m i" Dz 1,8). Jeśli przeczytamy wcześniejsze wersety przekonamy się, czemu Jezus dwa razy podkreśla przyjście Ducha w swoich ostatnich słowach wypowie
dzianych na ziemi w tej samej roz
mowie. W Dz 1 znajdujemy opis tej sceny. Po swoim zmartwychwstaniu, Jezus udzielił apostołom ostatnich wskazówek i kazał czekać na wy
pełnienie się obietnicy zesłania Du
cha Świętego. Wszystko wydaje się być w porządku. Na pewno zrozu
mieli co miał na myśli i wiedzieli, co miało nastąpić. Ale nie! W wersecie 6. znów b rn ą w w iz ję , k tó rą on przez trzy lata starał się im wybić z głowy: obraz politycznego zw ycię
stwa Izraela pod wodzą Chrystusa.
Jezus m usiał ich w y p ro w a d z ić z błędu i podkreślić, że ich interes nie leży w odbudowaniu potęgi Izraela, ale opuszczen iu go i zaniesieniu ewangelii wszystkim narodom. Moc, którą miał im dać, nie miała być wy
korzystana w celu osiągnięcia poli
ty c z n e g o lub m ilita rn e g o z w y c ię stwa, ale m iała dać rezultat dużo skuteczniejszy - moralne, duchowe zwycięstwo Królestwa Bożego.
Oto propozycja uczniów: „Panie, czy w tym czasie odbudujesz króle
stwo Izraelowi?'. Co zamierzasz zro
bić, Panie? A Jezus na to: - Co ja zamierzam zrobić? Ależ to należy do was! Będziecie moimi świadkami. I tak to wygląda w całym Nowym Te
s ta m e n c ie . „ / n a p e łn ie n i z o s ta li wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odw agą Słowo Boże. A u tych w szystkich w ierzących było je d n o serce i jedna dusza. (...) Apostoło
wie z a ś s k ła d a li z w ie lk ą m o cą ś w ia d e ctw o o zm a rtw ych w sta n iu
Jezus dał Piotrowi klucze do Królestwa.
I wcale nie pobrzękują teraz u jego pasa przy
perłowych bramach.
Te klucze to ewangelia Chrystusa ukrzyżowa
nego i Duch Święty
Pana Jezusa" (Dz 4,31.32.33). „Al
bow iem nie wstydzę się ew angelii Chrystusowej, jest ona bowiem mo
cą Bożą ku zbaw ieniu" (Rz 1,16).
G łoszenie Słowa B ożego uw alnia m oc Bożą. M ożesz się m o d lić o moc i trzymać ją zarazem głęboko ukrytą. Zacznij ją głosić, a w tedy z a czn ie d zia ła ć. Paweł pow iada:
„ Nie p rz y sze d łe m z w yniosłością m owy lub m ądrości, głosząc wam świadectwo Boże. (...) A mowa mo
ja i zwiastowanie moje nie b yły g ło
szo n e w p rz e k o n y w a ją c y c h s ło wach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc" (1Kor 2,1-4).
D
uch Święty i o dkupia jąca m iłość ewangelii C hrystusowej są nierozłącznie ze sobą połączone w jednym zawiniąt
ku życia . Jeśli c h c e s z z o b a c z y ć moc Bożą, zapom nij o wszystkich
Nr 5-6/96 (532-533)
technikach, m anipulacji i psycho- sugestii - po prostu głoś Słowo. Nie g łoszę sam ego uzdrow ienia. Nie skupiam się tylko na jednej rzeczy.
Głoszę ewangelię, która zawiera w s o b ie to, c z e g o p o trz e b u je lu dzkość, wszystko w jednym opako
waniu: zbawienie, uzdrowienie, po
kój, nadzieję. „G dyż ewangelia (...) doszła was nie tylko w Słowie, lecz także w m ocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania (...) z ra d o ścią D ucha Ś w iętego" (1Tes 1,5.6). „K tórej sługą zostałem we
dług daru łaski Bożej, okazanej mi przez jego wszechmocne działanie.
Temu zaś, który według m ocy dzia
łającej w nas potrafi daleko więcej uczynić p o n a d to wszystko, o co p ro sim y albo o czym pom yślim y’’
(Ef 3,7.20).
To tylko garść cytatów. Używane jest w nich słowo „moc", ale w rze
czyw istości cały Nowy Testam ent m oże być św iadectw em tego, że moc jest istotą świadczenia. Nie jest dodatkiem do ewangelii. Nie jest jak dzwonek przy rowerze. Dotyczy ca
łości. Nie ma nigdzie najmniejszej sugestii, że niektórzy będą tej mocy pozbawieni. Jeśli jesteś osobą wie
rzącą, moc jest w twoim zasięgu.
Paweł przez trzy i pół roku zwiasto
w ał m ieszkańcom Efezu ca ły ten Boży zamysł. I jeszcze musiał napi
sać im w liście: „M o d lę się, a b y Bóg ośw iecił oczy serca waszego, abyście wiedzieli ja k nadzwyczajna jest wielkość m ocy je g o wobec nas, którzy wierzymy. ..“
Ludzie wyrastają w zborach zie
lonośw iątkow ych, a w ciąż m odlą się: „Panie, ześlij tę moc, która dzia
łała kiedyś". Ześlij? On już to zrobił!
To właśnie znaczy Pięćdziesiątnica - Duch Święty zstąpił. Modlą się:
„Panie, otwórz niebiosa". To już się stało! O tw o rzył n ie b io sa i Jezus przyszedł, rozdarł je jak zasłonę w świątyni kiedy wznosił się z powro
tem do Ojca. Rozdarł je jeszcze bar
dziej kiedy Duch Święty zstąpił w dzień Pięćdziesiątnicy. Kiedy pier
w szy m ęczennik, S zczepan, miał wizję na chwilę przed swą męczeń
ską śm iercią, p ow iedzia ł: „ Widzę
8
niebiosa otwarte i Syna Czfowiecze- go sfo/ącego p o praw /cy Boga".
Pięćdziesiątnica to moc w działaniu
J
est to m oc w id o c z n a . „A w każdym różn ie p rz e ja w ia się Duch ku wspólnem u p o żytko wi" (1Kor 12,7). Ta moc to nie nasza wiara w moc. To nie rytuno- we nabożeństwo z nadzieją, że Boża moc zadziała niewidocznie. Po
w inno być ją w id a ć w dzia ła n iu . Pow inny d z ia ć się rze czy, któ re można przypisać mocy Bożej. Mo
gą to być skutki natury fizycznej lub przem iana życia p o szcze g ó ln ych ludzi w nam acalny sposób. Duch Święty nie jest teorią, doktrynalnym stw ierdzeniem na tem at tego, co dzieje się w jakimś świecie, z któ
rego istnienia nie zd a je m y sobie spraw y, a lb o je d y n ie d e lika tn ym wpływem. To moc w działaniu.
Są dwie postaci mocy - ta, o któ
rej mówi w iększość chrześcijan to
„ dynamis“. Łatwo możemy się utoż
samić z tym wyrazem, bo często go używamy: dynamo, dynamit, dyna
mika. Jednak tak naprawdę słowo to oznacza moc zakamuflowaną. Dyna
mit to po prostu szary przedmiot, któ
ry nosisz w swojej torbie - ale bądź ostrożny! To jest ładunek zawierają
cy moc. Moc ukrytą, zmagazynowa
ną. Paweł używa również innego sło
wa: „energeia" - działanie. Kiedy wy
zwoli się moc dynamitu, staje się on działającą energią. Energia to uwol
niona moc i dlatego oba te słowa występują w wyrażeniu „dar czynie
nia cudów/' (1Kor 12,10).
Pięćdziesiątnica dała nam klucze do Królestwa
E
ra chrześcijaństwa to era mocy. W Starym Testam encie czytamy o Bogu cudów, któ
ry dokonyw ał ich w życiu pa tria r
chów, proroków, ale w tych 39 księ
gach nie są one spraw ą pow sze
chną, d o tyczą jedynie w ybranych osób. Szczególnie znani są pod tym względem Mojżesz, Eliasz i Elizeusz.
Pomyślmy więc o tych natchnio
nych przez Boga prorokach: Amo- sie, Jeremiaszu, Izajaszu, Danielu, E zechielu i ca łe j reszcie. Pow ie
dzcie - czy którykolwiek z nich do
prowadził do czyjegoś nawrócenia?
Czy otworzyli oczy niewidomego lub uszy głuchego, sprawili, żeby spara
liżowany zaczął chodzić? Czy znasz choć jeden przypadek wypędzenia diabła? Bóg był Bogiem potężnym w bitwie, uczył ich palce jak walczyć, ale nie jak nakładać ręce na chorych w celu ich uzdrowienia. Głosili Sło
wo Pana, ale ich głoszenie nikogo nie sprowadziło na drogę sprawiedli
wości. Dlaczego? Dlatego, że dzieło n aw rócenia , u w o ln ie n ia od g rz e chów, uzdrowienia, wypędzanie de
monów należy do Ducha Świętego, który zajął m iejsce Jezusa. W tedy Duch Święty nie był jeszcze dany.
Potem Jezus dał Piotrowi klucze do Królestwa. I wcale nie pobrzę
kują teraz u jego pasa przy perło
wych bramach. Te klucze to ewan
g e lia C hrystusa ukrzyżow aneg o i Duch Święty. Piotr otworzył Króle
stwo i dziś my posiadamy te same klucze. Piotr zobaczył coś, czego nikt na ziemi wcześniej nie widział:
3000 osób jednego dnia nawraca
ją c y c h się i o d ra d z a n y c h przez D ucha Ś w ię te g o . W te d y w ła śn ie apostołowie wyszli i poddali próbie moc tych kluczy. Martwi byli oży
wiani, głusi, ślepi i chromi przywra
cani do pełnego zdrowia, a rzesze nawracały się do Chrystusa i coś now ego zrodziło się na św iecie - Kościół Jezusa Chrystusa.
O
d czasu do czasu w Starym Testamencie czytamy o tym, jak Duch Boży zstę
pował na tego lub owego. W dwóch przypadkach - Gedeona i Samsona - użyto słowa „wskoczyć na". Grecki Stary Testament (Septuaginta) uży
wa tego samego słowa, które znaj
dujem y w D ziejach A postolskich, kiedy chromy człowiek uzdrowiony p rz y b ra m ie P ięknej w ś w ią ty n i
„podskakiw ał” i chodził. Wizja Du
cha „skaczącego” jest dość sugesty
wna. D uch p rz y s z e d ł i p o sze d ł.
Samson był beznadziejną postacią, Nr 5-6 /9 6 (532-533)
a czytamy, że „Duch Pana zaczął go cza sa m i p o ru s z a ć ". Także w przypadku proroków czytam y, że
„Święci mężowie Boży przemawiali, kiedy byli poruszani przez Ducha Świętego“ . W Nowym Testamencie nie używa się tego wyrażenia w od
niesieniu do nikogo. Duch Święty był na stałe z nimi. Na przykład czyta
my: „ Wtedy Piotr, pełen Ducha Świę
tego, rzekł do nich" (Dz 4,8). A to oznacza, że Piotr nie mówił tylko wte
dy, kiedy Duch go poruszał, ale że był nim cały czas napełniony. Duch nie skoczył na niego specjalnie na tę okazję. Był on do tego przygotowany już wcześniej. W Dziejach sformuło
wania „pełen Ducha Świętego” uży
wa się kilka razy.
Pięćdziesiątnica jest daniem Du
cha Świętego światu w formie dzia
łania. Jest to Bóg działający w fizy
cznym, materialnym świecie. Wie
my tylko o jednej formie Ducha, a jest nią właśnie działanie. Nie ma Ducha „w stanie spoczynku", czy w bezruchu. Istota Pięćdziesiątnicy to p o ru s z e n ie D u c h a - p o tę ż n y wiatr z nieba i języki ognia.
D
uch Święty znany jest tylko w działaniu. Nie ma Ducha jeśli nie ma ruchu, tak jak bez ruchu nie ma wiatru. Wiatr, który nie wieje, nie jest wiatrem. Wiatr nigdy nie jest spokojny, nie jest atmo
sferą. Duch Święty nie jest tylko „at
mosferą". To my tworzymy atmosfe
rę. Muzyka, architektura, uwielbia
nie, społeczność tworzą atmosferę w zborze, ale musimy widzieć różni
cę m ię d zy a tm o sfe rą zb o ro w ą a w ia tre m z n ie b a . D u ch je s t ja k sztorm, a nikt się nie ostoi w sztor
mie o sile ośmiu stopni Bouforta i nie będzie wtedy mówił o atmosfe
rze! Tam, gdzie jest Duch Święty, tam jest akcja, cuda; tam jest Bóg w działaniu.
Reinhard Bonnke Kazanie wygłoszone na zakończenie 17. Światowej Konferencji Zielonoświątko
wej w Jerozolimie we wrześniu 1995 r.
wg „ World Pentecost” nr 48 przekład: Joanna Sosulska
9
« e s e e i e e ' g z e ß e t .
recedensy nie są podstawą
„I rzekł do niego (diabeł): Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół; napisa
no bowiem: Aniołom swoim przykaże o tobie, aby cię strzegli. ”
Ł k 4 ,9Precedens biblijny, wyjątkowy przecież, nie może być podstawą naszej chrześcijańskiej nauki i praktyki. Że jest biblijny, że „ napisano", że można na niego się powołać i - jak kusiciel - go zacytować, to jeszcze nic nie znaczy.
Wiecie? Wiemy. No to poczytajcie kilka przykładów.
Ozeasz, by poznać ból Bożego m iłującego serca i stać się naprawdę prorokiem miłości, z Bożego szcze
gólnego, wyjątkowego rozkazu miał wziąć za żonę nierzą
dnicę (Oz 1,2). Czy to znaczy, że wierzący, odrodzeni mężczyźni, a w tym pastorzy, kaznodzieje i ewangeliści mają się żenić z prostytutkami z ulicy, z hotelu, czy - jak już powszechne dzisiaj - z trasy dalekobieżnej? Oczywi
ście, że nie. Oto co mówi Pan odnośnie do kapłanów:
„M e będą brać za żonę kobiety nierządnej ani zbezcze
szczonej, także kobiety porzuconej przez męża brać nie będą za żonę, gdyż każdy z nich jest święty dia swojego Boga” (3Moj 21,7). Znam przypadki młodych ludzi mają
cych zadatki na sługi Słowa, którzy tej Pańskiej wskazów
ki nie posłuchali i stali się nawet rozbitkami w wierze. A odnośnie do każdego wierzącego, kobiety i mężczyzny, czytamy: „wolno wyjść za mąż za kogo chce (ożenić się z kim chce - przyp. mój), byle w Panu" (1Kor 7,39).
Saul, odrzucony król, gdy znalazł się wśród proroków,
„zrzucił z siebie swoje szaty i był w zachwyceniu przed Samuelem, a padłszy na ziemię leżał nagi przez cały ten dzień i przez całą noc” (1Sm 19,24). Czy to znaczy, że mamy podstawę biblijną, by stać się naśladowcami śre
dniowiecznej sekty tzw. adamitów, nagusów? Oczywi
ście, że nie! Pan Bóg sam pierwszych golasów, Adama i Ewę, przyodział. I oczekuje, że my - nawet w zachwyce
niu - w tym względzie będziemy zachowywać się „przy
stojnie i porządnie" (1Kor 14,40). A jeśliby coś przeciw
nego gdzieś się zdarzyło, to ci, którzy otrzymali Ducha trzeźwego myślenia, dla przywrócenia przystojności i po
rządku, powinni użyć mocnych słów, jak kiedyś baby w Chałupach (chodzi o wioskę nad Bałtykiem) sztachet do popędzenia nudystów.
Na Malcie „g d y Paweł zgarnął kupę chrustu i nakładał ją na ogień, wypełzła od gorąca żmija i uczepiła się jego ręki. (...) Lecz on strząsnął gada w ogień i nie doznał nic złego" (Dz 28,3.5). Tradycja zaś starochrześcijańska - mając może na uwadze podobne przypadki - dodała do Ewangelii Marka: „ Węże brać będą" (Mk 16,18). Czy te przypadki dają doktrynalną podstawę do praktyki celo
wego chwytania węży podczas zgromadzeń kultowych, co miało miejsce w historii: w kręgach Madame Guyon (w siedemnastym wieku), wśród kamizardów we Francji (początek osiemnastego wieku), czy też zielonoświątko
wych zwolenników George’a Wenta Hensleya w Amery
ce (na początku dwudziestego wieku)? Rzecz jasna, że nie. Tego rodzaju interwencje Boże - jak w przypadku Pawła - są czymś wyjątkowym. Nie są dane po to, by się tym bawić podczas zgromadzenia dzieci Bożych.
Czwarty przykład. „G dy zaś wyszli z wody, Duch Pań
ski porwał Filipa i eunuch nie ujrzał go więcej, lecz radu
ją c się jechał dalej swoją drogd’ (Dz 8,39). Nie wiem czy to dobry przykład. Moim zdaniem lepiej byłoby się powo
łać na przykłady Eliasza czy Ezechiela ze Starego Testa
mentu, gdyż jeśli chodzi o Filipa, to egzegeci różnią się co do istoty tego Filipowego porwania. Wprawdzie J.A.
Bengel, głównie na podstawie egzegezy filologicznej (czasownik: harpadzo - porywam), chce widzieć w tym porwaniu dosłowne, cielesne przeniesienie Filipa na inne miejsce; porwanie, podobne do pochwycenia w dniu pa- ruzji, to jednak inni mają w tej kwestii odmienne zdanie.
Campbell Morgan powiada, że nie należy zaprzeczać cudom, gdzie one są i nie dopatrywać się cudów tam, gdzie ich nie ma. Wydaje się, że należy zgodzić się ze zdaniem Michaela Greena, że porwanie Filipa niekonie
cznie musiało oznaczać cudowne przeniesienie z miej
sca na miejsce. Mogło zaś oznaczać, że Filip pozostawił eunucha i pod natchnieniem Ducha udał się do Azotu, a następnie dalej. Ale nawet gdyby chodziło o cudowne fi
zyczne przemieszczenie, to należy pamiętać, że Boży lu
dzie - po tej stronie życia - nawet w najpilniejszych spra
wach muszą korzystać ze swoich nóg i środków komuni
kacji. Tak jak czynił to apostoł Paweł podczas swoich po
dróży misyjnych. A na pewno nie jest to podstawa do praktykowania - co jest obrzydliwością przed Panem - okultystycznej lewitacji.
Edward Czajko
„Wielu zielonoświątkowców ma skłonność do k o rz y s ta n ia je d y n ie z b ło g o s ła w ie ń s tw Pięćdziesiątnicy - radości uwielbiania i wido
wiskowych przejawów Ducha. Lecz czego nam przede wszystkim potrzeba to mocy do zmieniania naszego społeczeństwa. Wielu szuka takich przejawów jak śmiech, upadanie p od mocą, święte drżenie itp. Zawsze jednak takie przejawy musimy poddać sprawdzia
nowi prawdziwej duchowości."
David Yonggi Cho, Pastor Yoido Church w Seulu
10
Nr 5-6/96 (532-533)
'ilt ó jjłlil iii
-
Od czego zaczął Nehemiasz?
N
ehemiasz po przybyciu do Jerozolim y usiłował o sobiście poznać źródło problemu (2,13).
Nie wystarczyły mu opinie ludzi. Ro
zum iał, że rozw iązanie problem u uwarunkowane jest wcześniejszym dokładnym i gruntow nym p o zn a niem go. Dopiero wówczas będzie można zastanowić się nad sposo
bem jego rozwiązania.
Przyznaję otwarcie, że częstym moim uchybieniem jest to, że nie starcza mi czasu, a niekiedy i do
brej woli, by przed przystąpieniem do podjęcia decyzji co do sposobu rozw iązania problem u - najpierw zbadać przyczyny je g o w ystą p ie nia. Bez dokładnej zaś wiedzy, roz
w ią z a n ia c z ę s to są p o ło w ic z n e , krzywdzące i nietrafne.
N e h e m ia sz p rz e k o n a ł się, że przyczyną pohańbienia m ieszkań
ców Jerozolimy są spalone bramy, nie zabezpieczone należycie mury, przez które p rz e d o s ta je się zło, wchodzą rabusie czyniący spusto
szenie i zamęt.
Wielu z nas ubolew a nad tym, że miliony naszych rodaków żyją w pohańbieniu i d uchow e j b iedzie, że szeroko są otwarte bramy, przez które wlewa się grzech zarówno do naszego kraju, jak i do serc poje
dynczych ludzi. Do serca bowiem każdego człow ieka w iodą bramy, które, je śli są otw arte, stw a rza ją okazję o d w ie czn e m u z ło d z ie jo w i kalania, zanieczyszczania, d o p ro wadzania do pohańbienia i niemo- ralności (J 10,10). Wiemy także, że powstrzymać go może zam knięcie tych bram poprzez duchowe prze
budzenie. Tak bardzo te g o p ra g
niemy, że czasem w nadgorliwości szukamy bardziej wzorców, metod i utartych dróg, niż samego Sprawcy p rz e b u d z e n ia - B o g a . C za se m większą nadzieję pokładamy w cu
dzym ogniu niż w Duchu Świętym, c z ę ś c ie j m ów im y o d a ra ch niż o samym Dawcy, o cudach niż o ich Sprawcy. Jest to postawa fałszywa, o d b ie ra ją c a cze ść Bogu. Wierzę, że Bóg ma klucze przebudzenia ró
wnież i do naszego kraju, oryginal
ne klucze z napisem „P olska” na breloczku. Chodzi tylko o to, abyś-
Wierzę, że Bóg ma klucze
przebudzenia również i do naszego kraju,
oryginalne klucze z napisem „Polska”
na breloczku
my je ro z p o z n a li i z a s to s o w a li.
C hodzi także o o d ło że n ie w y try chów, którymi od lat z coraz więk
szą determ inacją próbujem y otwo
rzyć drzwi przebudzenia.
Czy przypadkiem zamiast modlić się o przebudzenie, nie powinniś
my raczej wołać do Boga o wska
za n ie d ro g i do p rz e b u d z e n ia w Polsce, tej oryginalnej, nie importo
wanej, przywiezionej przez kolejne
go kaznodzieję? Towar, za który nie z a p ła c iło się żadnej ceny nie ma też i większej wartości. Za przebu
dzenia jakie ogarniały mniejsze lub większe połacie Ziemi zawsze ktoś płacił cenę; cenę modlitwy, święte
go życia, jedności, oddania się bez reszty Bogu. Niekiedy wydaje nam
Nr 5-6/96 (532-533)
się, że m ożem y zryw ać ow oce w cudzym sadzie, korzystać z efek
tów czyjejś pracy.
Po za p o z n a n iu się ze stanem bram i m urów, po zbadan iu pro
blemu, a także podjęciu decyzji co do sposobu rozwiązania go, Nehe
miasz dzieli się swoją wizją ze swy
mi w sp ó łp ra co w n ika m i (2,16-17).
Być może inspiracją dla niego był Psalm 133, który powiada o błogo
s ła w ie ń s tw a c h s p ły w a ją c y c h na p rz y w ó d c ó w d z ię k i je d n o ś c i i w sp ó łd z ia ła n iu braci. W każdym razie źle jest, jeśli ktoś myśli, że jest alfą i omegą, że sam sobie poradzi i że nie potrzebna mu jest w spół
praca z braćmi. Jest to dowód bra
ku zaufania do nich, dowód zarozu
m iałości, który w krótce zaowocuje d y k ta tu rą w zborze i ro zp ro sze niem się ludzi albo atakiem serca z przepracowania.
Nehem iasz nie w p a d a ł także w inną skrajność, nie oczekiw ał, że w szyscy wokół niego będą praco
wać, a on pełnić będzie rolę nad
zorcy. Jego słowa: „Zabierzm y się do budowy!" świadczyły o tym, że stał on w szeregach tych, którzy pracowali. Ludzie widząc jego za
angażowanie, a także słysząc jego zachętę .... przyłożyli ręce do do
brego dzieła".
Odbudowa bram
S
koro przyczyną pohańbienia b yły s p a lo n e bram y, a ich brak powodował wlewanie się zła, Nehemiasz przystąpił do ich odbudowy. Trzeci rozdział księgi Nehe- m iasza nie tylko przedstaw ia nam sam p ro c e s ich o d b u d o w y , ale podkreśla także kolejność, z jaką *
11
zostały odbudowane. Nie jest to ko
le jn o ś ć p rz y p a d k o w a , w s k a z u je o n a od c z e g o n a le ż y z a c z ą ć w zborze, aby powstrzymać degrada
cję a przyczynić się do naprawy, przebudzenia.
Brama Owcza (3,1)
I
est to pierwsza brama, od której rozpoczęto naprawę murów. Brama owcza charakteryzow ała się tym, iż nieopodal niej znajdowały się zagrody dla ow iec oraz sadzawka Betezda (J 5), w której kąpano owce przed złożeniem na ofiarę w świątyni.
Owce w Biblii często symbolizują ludzi. W Psalm ie 100,3 czytam y:
„ M yśm y lud e m je g o i trzodą p a stwiska jego". Prorok Izajasz w 53,6 powiada: „ Wszyscy ja k owce z b łą dziliśm y. Pan Jezus w 10 rozdziale
Ewangelii Jana przyrównywał wierzą
cych do owiec w owczarni.
Kolejność odbudowy bram wska
zuje, że jeśli chcem y naprawy, du
chowego przebudzenia, to w pier
wszej kolejności należy za d b a ć o odbudowę zaniedbanej gdzienieg
dzie służby duszpasterskiej. Po dru
gie, zamiast tylko marzyć, mówić i spodziew a ć się z różnych źródeł przebudzenia, stać się ludźmi czy
nu, wziąć się za odbudowę, rozpo
czynając od zboru (ow czarni). To zbór musi być najpierw podniesiony
do odpowiedniego poziomu ducho
w ego, do odpow iedniej atm osfery duchowej. Aby owce mogły rodzić kolejne jagnięta, najpierw same mu
szą dorosnąć do właściwego pozio
mu d u c h o w e g o . C z y ta ją c D zieje Apostolskie zauważamy, że w pier
wszej kolejności Duch Święty pod
kreśla cechy dojrzałego duchow o Z boru w Je rozolim ie (2,41-46), a opis ten wieńczy stwierdzenie: „Pan z a ś c o d z ie n n ie p o m n a ż a ł lic z b ę tych, k tó rz y m ie li b y ć z b a w ie n i’’ . Znamy przecież zasadę: „Pan do
daje do zboru tylu ludzi, ilu zbór jest w stanie wychować” . Słyszy się tak
że od d o ś w ia d c z o n y c h słu g B o
żych, że „przebudzenie rozpoczyna się w zborze” . Kamień wrzucony do jeziora powoduje, iż fale rozchodzą się coraz dalej. Ogień zapalony w miejscu, w którym stoimy rozprze
s trz e n ia się c o ra z d a le j i d a le j.
Współczuję tym, którzy niewiele ro
bią w zborze, a jedynie tęsknie wy
glądają na krańce horyzontu za up
ragnionym przebudzeniem. W spół
czuję im, bo albo zmarnują życie na u s ta w ic z n y m o c z e k iw a n iu , a lb o w padną w rozczarowanie i rozgo
ryczenie z powodu niespełnionych marzeń. Zamiast smętnego w yglą
dania właściw iej jest przyjrzeć się zborow i, bram ie o w czej i ro z p o cząć jej odbudowę. Trzeba zacząć lub ko n tyn u o w a ć sys te m a ty c z n e
Nr 5-6/96 (532-533)
odw iedzanie rodzin zborowników, należy s p o tyka ć się z ludźm i na modlitwę, świadczyć nie zbawionym jeszcze członkom rodzin przy okazji duszpasterskich odwiedzin. Leczyć rozbite małżeństwa, scalać rodziny, a przez to powodować powiększa
nie się zboru, a zarazem przygoto
w yw a ć w ie rz ą c y c h do s k ła d a n ia świadectwa o Jezusie najbliższym sąsiadom.
A oto n ie któ re w ażne p ra w d y dotyczące owiec (zborowników):
I
Owce chcą znać swego pasterza. Pan Jezus jako w zór dla pasterzy powiedział: „... owce moje m nie znają" (J 10,14). Jeśli owce znają swojego pasterza, słyszą jego głos, czują się wtedy bezpieczne i nie są w związku z tym skore słu
chać głosu obcych pasterzy (na
jemników), a poza tym wilki, widząc pasterza na czele stada, trzymają się z daleka.
W o statnim cza sie je steśmy nieco zaniepokoje
ni z b y tn ią flu k tu a c ją w z b o ra c h . G d z ie n ie g d z ie zdarza się, że tyle samo lu
dzi odchod zi od zboru w ciągu roku ile do niego się przyłącza, co oznacza ze
rowy przyrost. Być może jedną z przyczyn jest brak poczucia bezpieczeństwa u o w ie c , g d y ż p a s te rz częściej przebywa daleko za g ra n ic ą niż ze swoim stadem. A przecież powi
nien iść przed nim wskazu
jąc drogę, ochraniać, być blisko. Nieuczciwe jest ko
rzystanie tylko z przywilejów przy
sługujących pasterzowi, a nie trosz
czenie się o owce (Ez 34,1-10).
2
Owce potrzebują indywidualnej troski. Pan Jezus p ow iedzia ł:„Znam swoje owce” (J 10,14). Pa
sterze owiec twierdzą, że owce są zdrowsze, lepiej się rozwijają, jeśli pasterz od czasu od czasu wymieni je po imieniu, czule przemówi i po- głaszcze.
Czasem cierpnie mi skóra, kiedy słyszę jak odzywają się do swoich owiec pasterze. Kiedyś jeden z pa
0 = 3 * 0
. ^ - , , .1 «.. . i r
!? / * '
" ' - W i %
12
storów karcił obecnych w kaplicy z powodu małej frekwencji na nabo
żeństwie. Pomyślałem sobie: „D o
brze wam tak, cierpcie, po co przy
szliście, ci którzy nie przyszli mają się lepiej, nie słyszą karcenia, bo nie przyszli” . Ci więc, którzy przy
szli, zostali jeszcze za to ukarani.
Ludzie potrzebują zachęty, dobrej rady, czułości pasterza, a nie rządów administratora owczarni, najemnika.
3
Pasterz p rze ję ty je s t tro ską o ka żd ą ow cę ze sw ego stada.Niedobrze jest jeśli pasterz przesta
je tylko z określoną grupą, na przy
kład ze względu na wiek, zaintere
sowania, albo tylko z tymi, którzy mu schlebiają; u nich tylko bywa, z nimi tylko się spotyka, dając w ten sposób odczuć innym, że są owca- mi drugiej kategorii, że mogą sobie odejść. Gdyby nawet nie miał takich intencji, to ludzie i tak to w ten spo
sób odczytają. A p rze cie ż nawet młody pastor może mieć doskonałe relacje z najstarszy
mi członkami zboru.
M oim s z c z ę ś c ie m było to - gdy byłem młodym pastorem - że o to czo n y byłem modlitwą i życzliwo
ścią sióstr mających
po 40-50 lat więcej niż ja. Zawsze mieliśmy wspólne tematy, spędzaliś
my razem czas na modlitwie. Dziś z rozrzewnieniem wspominam tamten okres, g d y ż one z a s tę p o w a ły mi matkę, d o ra d z a ły , k o ryg o w a ły, a dziś, choć są już w wieczności, po
zostają nadal w mojej w dzięcznej pamięci.
4
Owce p o trze b u ją w ła ściw e g o karm ienia. M ądry p asterz tak dobiera pokarm, żeby owce nie dostały niestrawności. Brak karmienia lub złe karmienie powoduje, że ow
ce udają się do sąsiadów w poszu
kiwaniu pokarmu. Nikt nie rezygnu
je z lepszego na korzyść gorsze
go. D obre nauczanie, system aty
czne nauczanie pow oduje, że lu
dzie gromadzą się, aby karmić się zwiastowanym Słowem.
Innym dow ode m z n a cze n ia tej właśnie bramy (służby duszpaster
skiej) jest - oprócz usytuowania jej na pierwszym miejscu - i to, że od
budowywał ją sam arcykapłan wraz ze swoimi braćmi kapłanami (3,1).
Brama Rybna (3,3)
B
rama ta wskazuje na konieczność zaangażow ania się wierzących w dzieło ewangelizacji.
Pan J e z u s , p o w o łu ją c u c z n ió w , uczynił to z myślą, że będą oni ry
bakami dusz (Mt 4,19).
G dy m ów im y o e w a n g e liz a c ji, natychmiast kojarzy nam się ona ze s p e c ja ln y m i n a b o ż e ń s tw a m i i z usługą zaproszonego ewangelisty.
Przyzwyczailiśmy się przez lata do cze g o ś w rodzaju jednorazow ych akcji. Przez ja kiś czas istn ie je w zborze całkow ita „cisza ew angeli
zacyjna” , aż wreszcie zbliża się ter
m in e w a n g e liz a c ji i n a s tę p u je
„e w a n g e liz a c y jn y sz u m ” : rozw ie
szam y plakaty, rozdajem y z a p ro s z e n ia , d a je m y ogłoszenia do ga
zet lub radia i za
d o w o le n i z n ie cierpliwością cze
ka m y na ż n iw o . By nas u p o k o rzyć, a zarazem dać do zrozumienia, że taka akcyj- ność nie zawsze skutkuje, często nie o gląda m y spodziew a nych re
zultatów. Dlaczego? Bo wolą Bożą jest nasze codzienne ew angelizo
wanie: życiem i słowem. I mają to robić nie tylko ewangeliści, pasto
rzy, ale w szyscy ludzie ze zboru.
Bramę owczą budowali kapłani, ale bram ę rybną budow ali „synow ie” , co oznacza, że jest to powinność każdego wierzącego. Apostoł Piotr, przekonując nas, że jesteśmy kap
łanam i, ludem królew skim , pisze zarazem , że jesteśm y nimi po to, aby rozgłaszać cnoty Tego, który nas powołał z ciemności do cudo
wnej swojej światłości (1P 2,9). Ja
ko ewangelista wielokrotnie przeko
n y w a łe m s ię , że e w a n g e liz a c ja zbiorowa ma sens tylko wtedy, gdy wierzący ludzie uprzednio poprzez e w a n g e liz a c ję o s o b is tą w ykonali
już czę ść pracy, g d y przyprow a
dzają ze sobą ludzi do zboru. Sia
d a ją z nimi, m odlą się z nimi, a nawet, dla zachęty, wychodzą z ni
mi do p rz o d u . T rz e b a ro zu m ie ć tych ludzi, którzy po raz pierwszy znaleźli się w innym otoczeniu; tu w s z y s tk o m o że ich s z o k o w a ć i zdumiewać, stąd obecność przyja
ciela (rybaka) dodaje odwagi, sta
nowi jednocześnie zachętę.
N ie k a ż d y m oże w y k o n y w a ć służbę duszpasterza (tę bramę od
budowywali tylko kapłani), apostoł Paweł twierdzi, że to Pan daje Ko
ściołowi niektóre osoby ze zdolno
ściam i duszpasterskim i (Et 4,11), a le k a ż d y m oże b yć św ia d k ie m Chrystusa (Dz 1,18; 8,4).
Brama Staromiejska (3,6)
iewątpliwie okres, w którym żyjemy, przejdzie do historii jako wiek postępu, ogromnego sko
ku cywilizacyjnego. Historia nie no
tuje takiego dynamizmu w rozwoju i wynalazczości, jaki obserwujemy za życia naszego pokolenia. Ludzie nie zawsze nadążają za tempem życia, co powoduje wiele niekorzystnych skutków. Szaleństwo na tle pogoni za nowością jest czymś symptoma
tycznym i zdum iew ającym . Zm ie
niają się upodobania, systemy i po
glądy, moda i zapatrywania. Zmie
niają się i wartości moralne. To, co wczoraj było przyzwoite, dziś jest wyśmiewane, to co było niemoralne je s t p ro p a g o w a n e . W a rto ści p o przednich pokoleń są ośmieszane i poniewierane. Krytykuje się i profa
nu je to , co o s ią g n ę li w m iarę swoich możliwości i wiedzy poprze
d n ic y . N ie s te ty , z d a rz a się, że świecki sposób mówienia od czasu do cza su o p a n o w u je n ie k tó ry c h kaznodziejów. Czymś odrażającym jest pogarda i lekceważenie star
szego pokolenia, „starych worków” , do których jakoby nie pasuje „nowe w in o ” . Ktoś pow iedział, że naród, który nie ma szacunku dla swojej hi
storii skazany jest na zagładę i mo
że właśnie dlatego Biblia na przekór w sp ółczesnym trendom pokazuje *