• Nie Znaleziono Wyników

"Literatura polska wobec zagłady", pod red. Aliny Brodzkiej-Wald, Doroty Krawczyńskiej i Jacka Leociaka, Warszawa 2000 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Literatura polska wobec zagłady", pod red. Aliny Brodzkiej-Wald, Doroty Krawczyńskiej i Jacka Leociaka, Warszawa 2000 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Sławomir Buryła

"Literatura polska wobec zagłady",

pod red. Aliny Brodzkiej-Wald,

Doroty Krawczyńskiej i Jacka

Leociaka, Warszawa 2000 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 94/3, 248-254

2003

(2)

przykład, zaczerpnięty z W ierszy w ybran ych i d obran ych - „P łynie praostatek”). O c z y w i­

ście jest tak, jak stw ierdza badacz (fakt ten był ju ż w sk azyw an y w rozm aitych analizach utw orów autora M yln ych w zru szeń ), ale w ydaje mi się też, że w przypadku B ia ło sz e w s k ie ­ go o w e p rzejęzyczen ia, d ziw aczn e lapsusy m ają rów nież inne funkcje, bo p rzecież o d sła ­ niają n ieśw ia d o m o ść ję z y k a i ostateczn ie p ozw alają docierać także do innych w ym iarów

„n iew yrażaln ego”, odkryć je s z c z e inne obszary rzeczy w isto ści, tym razem tej, która p o z o ­ staje ukryta w głęb ok ich pokładach język a, w n ieśw iadom ym .

K siążkę zam yka oryginalne, u m ieszczo n e w k ontekście herm eneutyki n o w o c z e sn e g o dośw iad czen ia egzysten cjaln ego odczytanie niejednokrotnie ju ż kom en tow an ego utw oru Z b ign iew a Herberta P an C o g ito o p o w ia d a o kuszeniu S pin ozy. W ybór tekstu, który d o c z e ­ kał się tylu siln ie zróżn icow an ych lektur, b ył o c z y w iśc ie c e lo w y i p om yślan y w taki sp o ­ sób, aby m o żliw e b yło postaw ien ie kilku uogólniających tez zw iązan ych z teorią interpre­

tacji. To w ła śn ie z tego punktu w id zen ia interpretacja zaproponow ana przez N y cza w yd aje się bardzo szczeg ó ln a . W gruncie rzeczy jest nie tylko po prostu interpretacją w iersza Her­

berta, ale też po c z ę śc i teoretycznym tekstem na tem at reguł interpretacji. To jak b y tekst w tek ście, który, z jednej strony, objaśnia precyzyjnie, krok po kroku, reguły od czytyw an ia konkretnego utworu, odsłania całe postępow anie badaw cze, tak że w y w ó d traktujący o spra­

w ach nader zło żo n y ch staje się w yrazisty, z drugiej - zm ierza do w y ło żen ia u o g ó ln io n y ch zasad w sp ó łczesn ej teorii interpretacji. W ychodząc od sz c z e g ó ło w y c h analiz w iersza, ba­

dacz form ułuje w n iosk i d otyczące charakterystycznych cech p o ety ck ieg o pisania Herberta i w reszcie pisania n o w o czesn eg o : „W ten sposób poezja staje się herm eneutyką n o w o c z e ­ sn ego d o św ia d czen ia i zarazem obiektem herm eneutycznych poczyn ań interpretatorów - w procesie n iek o ń czą ceg o się e g z eg ety czn eg o postępow ania. M ożna b y rzec, że nie tylko m ów i o tym , ale sam a je s t tym czym ś - i na tym zresztą p olega, najkrócej biorąc, stosunek n ow oczesn ej literatury (sztuki w o g ó le? ) do rzeczy w isto ści przejaw iającej się w n o w o c z e ­ snym ludzkim d ośw ia d czen iu ” (s. 2 5 6 -2 5 7 ) . Pisanie Herberta ma tę sz c z e g ó ln ą w ła ś c i­

w o ść n iew y czerp y w a ln o ści interpretacyjnej, czeg o ew identnie d ow iod ła dokonana przez N ycza analiza, odsłaniająca zaw artą w tekście subtelną grę relacji p om ięd zy je g o tem atem , intencją autorską i nadzw yczaj trudną do u ch w ycen ia, a jednak zn ak om icie przez badacza w ydobytą, n ieśw ia d o m o ścią tekstu.

W spom inałem ju ż, że łącznikiem zawartych w tej książce rozpraw jest epifania, a z w ią ­ zana z nią problem atyka została gruntow nie zw eryfikow ana z p erspektyw y h isto ry czn o li­

terackiej i zyskała pod piórem N y cza w alor niepow tarzalnego, sy n tety czn eg o ujęcia w a ż ­ niejszych fen o m en ó w polskiej literatury w sp ółczesn ej. L itera tu ra ja k o trop r z e c z y w is to ś c i pokazuje w przekroju historycznym różnorodne form y pisania e p ifa n iczn eg o w literaturze n o w o czesn ej, je g o bezustanne transform acje, które dok on yw ały się, jak to zostało w przej­

rzysty sp osób w tej pracy przedstaw ione, ponad tradycyjnym i p od ziałam i h isto ry czn o lite­

rackimi.

A dam D zia d e k

LITER A TU R A P O L SK A W O BEC ZA G ŁA D Y . Praca zb iorow a pod redakcją A lin y Brodzkiej-W ald, D oroty K raw czyńskiej i Jacka Leociaka. W arszawa 2 0 0 0 . Ż yd ow sk i In­

stytut H istoryczny. Instytut N au k ow o-B ad aw czy, ss. 292.

W natłoku konferencji historycznoliterackich, których liczba w ciągu ostatnich kilku lat w zrosła w sp o só b znaczący, pojaw iają się co p ew ien czas in icjatyw y n ie z w y k le d o n io ­ słe, grom adzące przy tym zn a w có w zagadnienia. D o tych w ydarzeń n iew ą tp liw ie n ależy zorganizow ana w listop ad zie 1999 przez Ż yd ow sk i Instytut H istoryczny oraz Instytut B a­

dań L iterackich PAN m iędzynarodow a sesja pn. L itera tu ra p o ls k a w o b e c Z a g ła d y. Trzeba też od razu p o w ie d z ie ć , iż ze w zg lęd u na ro zleg ło ść tem atyczną konferencja ta pow inna

(3)

m ieć je s z c z e kilka k olejnych odsłon. M im o b ow iem coraz w ięk szej liczb y publikacji cza- sop iśm ien n iczych i k siążk ow ych , sym p ozjów - pytanie o problem H olocaustu w dorobku literackim rodzim ych tw órców w ym aga dalszych badań. N a leży też pam iętać o id e o lo g i­

zacji Shoah w czasach kom unizm u, która dodatkow o zagm atw ała obraz trudnych stosun­

ków p o lsk o -ży d o w sk ich w okresie ostatniej w ojny św iatow ej.

Znam ienny jest w tym kontekście tytuł szkicu Jacka L eociaka Z r a n io n a p a m ię ć , w któ­

rym analizuje on recep cję pow stania w getcie na przykładzie artykułów zam ieszczan ych w prasie p olskiej w latach 1 9 4 4 -1 9 8 9 . Autor w ym ienia kilka dat p rzełom ow ych dla sp o so ­ bu m ów ien ia o „w ydarzeniach za m urem ” w kw ietniu 1943. N ie za w sze jednak pokryw ają się one z tym i, które d ecy d o w a ły o losach naszego kraju. R ok 1956 - „o d w ilż październi­

kow a” - nie u czy n ił w yłom u w oficjalnym dyskursie o pow staniu w getcie. C iągle o b o ­ w iązyw ała funkcjonująca od roku 1948 w ersja, w której, z jednej strony, starano się d ok o­

nać „p olon izacji” pow stania, z drugiej - je g o „uniw ersalizacji” . Ta druga opcja w jej skraj­

nej postaci, jak w tek ście za m ieszczo n y m w „Życiu W arszaw y” (w nrze z 10 IV 1949), prow adziła do w tło czen ia bojow n ik ów żyd ow sk ich w „ogn iw o m iędzynarodow ej solidar­

ności mas pracujących, w alczących o w y zw o len ie z jarzm a faszyzm u ” (cyt. na s. 37). Opcja

„p olon izacyjn a” zaś ma dwa p rzeciw staw ne warianty. Próbuje się zatem , w języ k u , w sty­

listyce odwołującej się do szafażu rom antycznego, upodobnić zryw y ludności stolicy z kw iet­

nia i z sierpnia, w pisując je w p olsk ą tradycję n iep o d leg ło ścio w ą . T ow arzyszy tem u inna, antagonistyczna tendencja, by relegow ać p ow stanie w g etcie z narodow ego sa c r u m . Dla całego jednak okresu PRL-u (kontynuację zaś takiej strategii m yślen ia m o żem y ob serw o­

w ać rów nież d ziś) charakterystyczne b yło „ w sp ółzaw od n ictw o w cierpien iu ” 1. Punkt kul­

m inacyjny tego „ w sp ó łza w o d n ictw a ” przypadł na M arzec ’68.

U ogóln iającą reflek sję na tem at stosunku w ładz PRL-u do literatury p ośw ięcon ej Ż y ­ dom przynosi tekst D oroty K raw czyńskiej i G rzegorza W ołow ca F a z y i s p o s o b y p is a n ia o Z a g ła d z ie w lite r a tu r z e p o ls k ie j. Politykę kulturalną w o b ec Ż yd ów w państw ie k om uni­

stycznym c e ch o w a ł pragm atyzm . Potępienie antysem ickich haseł, dające się niek ied y s ły ­ szeć z trybuny i w oficjaln ych dziennikach partyjnych, a rozm ijające się z praktyką, należy traktować jak o parawan, który słu żył doraźnym celo m propagandow ym . R ządzący kom u­

niści w yk o rzy sty w a li tę propagandę m.in. do w alki z opozycją, której p rzypisyw ano n ie­

chęć i n ien a w iść do Żydów . Jak dow od zi historia niektórych książek i problem ów z ich w ydaniem (badacze w ym ien iają tu C z a r n y p o t o k i G lo s y w c ie m n o ś c i) , ekipa, która stanęła u steru państwa po w y zw o len iu z okupacji hitlerow skiej, nie zam ierzała tolerow ać p esy m i­

stycznych tem atów , m ów iących o m ordzie dokonanym na ob yw atelach polsk ich p o ch o ­ dzenia ż y d o w sk ie g o . W w ięk szy m (okres socrealizm u, M arzec ’6 8 ) lub m niejszym (lata

1 9 4 4 -1 9 4 8 ) stopniu zasada ta ob ow iązyw ała przez całą ep ok ę PRL-u.

We W s tę p ie do om aw ian ego tom u Jacek L eociak tak oto form ułuje zadania, przed jakim i stanęli autorzy za m ieszczo n y ch tu referatów: „D ebata rozgryw a się w polu napięć, w yzn aczan ych przez dw a b iegu n ow e stanowiska: z jednej strony - p rześw iad czen ie o ab­

solutnej w y ją tk o w o ści H olocaustu i fundam entalnej n iem ożn ości przedstaw ienia go w ka­

tegoriach zracjon alizow an ego »dyskursu o św ie c e n io w e g o « ; z drugiej - p rześw iad czen ie o je g o u n iw ersaln ości i w iara w to, że m ożna o nim o p o w ied zieć używ ając tradycyjnych form narracji. Z jednej strony - H olocaust jako aporia sensu, w yd arzen ie, które nie n iesie w sobie żadnej » lek cji« , je s t czy stą negatyw n ością, w o b ec której literatura staje się d om e­

ną n iem ożn ości i n ieo b ecn o ści, pustki i m ilczenia. Z drugiej strony - H olocau st jak o w y ­ darzenie odsłaniające sen s, zaw ierające przesłanie, które literatura m oże i pow inna podjąć, przekazać, z a św ia d c z y ć ” (s. 9). N akreślona tu am biw alencja, która w jak im ś stopniu ujaw ­ nia się w każdym ze szk icó w za m ieszczo n y ch w L ite r a tu r z e p o l s k i e j w o b e c Z a g ła d y , ch y ­

1 Określenie M. G ł o w i ń s k i e g o (Propaganda m arcowa z perspektyw y ćw ierćw iecza.

„Przegląd Historyczny” 1993, z. 3).

(4)

ba w sposób n ajpełniejszy została ukazana w ciekaw ym i w ażn ym artykule T om asza Żu­

k ow sk iego Z a g ła d a a ję z y k p o e ty c k i Tadeusza R ó żew icza . Zawarte tu przem yślen ia istotne są nie tylko dla zn a w có w pisarstw a autora W ycieczki do m uzeum . B adacz dotyka w nich bow iem fundam entalnego pytania, jak m ów ić o Z agładzie, by sam dyskurs nie stał się źró­

dłem w yk lu czen ia i jed n o cześn ie nie zw rócił się przeciw ko sobie. N am ysł zatem nad kon­

dycją kultury po A u sch w itz musi być sprzężony z krytyką język a. W n o w eli G a łą ź , o p o ­ w iadającej o ukryw ającym się w szafie żydow skim chłopcu, w yp ow ied zian e przez baw iącą się na zewnątrz grom adkę dzieci słow o „Żyd” staje się znakiem b ezw zględ n ego w y k lu cze­

nia. Język w inien zatem zb liży ć się do n egatyw n ości, n ieo b ecn o ści, p ozycji zajm ow anych przez ofiarę. To zaś dokonuje się poprzez rozbicie racjonalnego dyskursu. P om ocn e okazu­

je się w tym m edium ciała. D osk on ałą ilustrację negatyw nej m etody R ó żew icza przynosi w iersz W arkoczyk, w którym op isy śm ierci o św ięcim sk ich kobiet zastępuje obraz sterty ludzkich w łosów . W poezji autora N iepokoju m ilczen ie stoi na straży lu d zk iego cierpienia, które nie daje się u sen sow n ić. Zmarli, pom ordow ani w krematoriach, gettach pojaw iają się w niej na zasad zie śladu: przyw ołania ja k ieg o ś elem entu ubioru, w yglądu. Ż u k ow ski te cechy R óżew iczow sk iej poetyki nazyw a „w yobraźnią kam ienną”, którą konstytuuje oprócz figury śladu także tendencja do budow ania antysym boli (tak jak w utw orze K s ię ż y c ś w ie c i, będącym sw o istą grą z k onw encją literacką i preferencjam i estetyczn ym i czyteln ik a).

W jakim ś porządku rów nież z lęku przed kom prom itacją języ k a skazanego na w yraża­

nie niew yrażalnego wyrasta tw órczość Stanisław a V incenza i Juliana Stryjkow skiego. O b y­

dwu tych pisarzy łą czy identyczna strategia om inięcia paradoksów słow a, które - w brew intencji autora - zakłam uje rzeczy w isto ść. I V incenz, i Stryjkow ski nie opow iadają o Z a­

gładzie w prost. P ierw szy z nich w ybiera drogę mitu. W pogod n ych , niek ied y żartobliw ych historiach snutych przez bohaterów o p o w ieści N a w yso k iej p o ło n in ie pisarz zd ołał uniknąć paradoksów totalitarnej statystyki, która do części buchalterii sprow adzała śm ierć je d n o st­

ki, zabierając jej w yją tk o w o ść, jak p rzenikliw ie ukazał to Artur Sandauer w S p ó łc e z o g r a ­ n iczon ą o d p o w ie d zia ln o ś c ią 2. W esch atologii V incenza zło nie jest w ieczn e, nie n ależy go a bsolutyzow ać. U końca cza só w w szy stk o , co stw orzone, p ołączy się z B ogiem . S łu szn ie p isze K ow alczyk: „V incenz starał się »jak najmniej zatrącać o p iek ło« nie z lęku przed złem czy z chęci przem ilczenia, lecz w przekonaniu, że zadaniem ludzi praw dziw ie p o b o ż ­ nych jest przede w szystk im budzenie i w zm aganie dobra” (s. 178).

R ozw ażając Juliana S tryjkow skiego strategię „ m ó w ien ia -n iem ó w ien ia ” o Z agład zie, Grażyna B orkow ska w szkicu To sam o, a le in a czej zw raca u w agę na n iezw y k le istotny kontekst, jakim był dla niego temat własnej tożsam ości. W przypadku autora G ło só w w ciem ­ n o ści to zagadnienie bardzo złożon e. W ychow any w ortodoksyjnej rodzinie, chłonął ję z y k polski. Przed w ojn ą b ył człon k iem organizacji syjon istyczn ej, w krótce potem za czą ł ko- m unizow ać. W edług badaczki, w życiu autora i stw orzonych przez n iego postaci m am y do czyn ien ia z wariantam i losu. O w e w arianty w łasnej biografii p o zw a la ły artyście u ch ylać się od k o n ieczn o ści o stateczn ego zdeklarow ania się po stronie ja k ieg o ś narodu, religii czy w reszcie przyznania się do hom oseksualizm u. To w nim - zdaniem B orkow skiej - kryje się klucz do zrozum ienia w ie lo g ło so w o śc i narracji pisarza. Przy czym h om oerotyzm Stryj­

k ow sk ieg o i zw iązan a z tym n iem ożn ość określenia sw ej tożsam ości w yprzedzają tragedię H olocaustu. D o p o w ied zm y jednak to, cze g o zabrakło w ciek aw ym , będącym fin ezyjn ym w ręcz zastosow an iem m etody fem in istyczn ej, szkicu To sam o, a le in aczej. D o m ów ien ia o Shoah pisarz, co n iew ątp liw ie zbliża go do tw órczości Stanisław a V incenza, w y k o rzy ­ stuje parabolę (P rzy b y s z z N a rb o n y) i m etaforę {A u steria). Szukając podobieństw , prozę V incenza i autora tom u N a w ierzbach ... n a sze sk rzy p c e m ożna u m ieścić po jednej stronie jako pisarzy dystansujących się do tradycji dokum entam ej.

2 W: A. S a n d a u e r, Proza. Kraków 1974.

(5)

N ieco inną stronę problem atyki tożsam ości ukazuje artykuł D oroty K raw czyńskiej analizujący pod tym kątem pisarstw o Henryka Grynberga. W ypada zau w ażyć, iż autor Ż y­

d o w sk ie j w ojn y, je g o przem yślenia i koncepcja literatury pojaw iają s i ę - n a zasadzie apro­

baty lub p olem iki - niem al w każdym z tekstów za m ieszczo n y ch w analizow anym tom ie.

Do sform u łow an ego przez Grynberga w eseju H o lo ca u st w lite r a tu rz e p o ls k ie j s z c z e g ó l­

nego ob ow iązk u , jaki cią ży na tw órcach urodzonych na ziem i, na której dokonała się Za­

głada, naw iązuje Barbara Breysach w studium Z a stęp cze św ia d e c tw o ja k o p ro b le m w u tw o ­ rach p o ls k ie j i n iem ieck iej lite r a tu ry H olocau stu .

W spom niana ju ż w cześn iej potrzeba autoidentyfikacji określa ca ło ść d zieła Henryka Grynberga. U p oczątk ów leży w y ło żo n a m .in. w P r a w d zie n ie a rty sty c zn e j idea strażnika grobów , depozytariusza pam ięci o tych, których ju ż nie ma w śród ży w y ch . W spólnota n ieob ecn ych staje się dla pisarza punktem odniesienia w p oszukiw aniu w łasnej tożsam o­

ści. P ojaw iający się w poezji i prozie dylem at bycia na pograniczu ż y d o w sk ieg o i nieży- d ow sk ieg o św iata zostaje rozw iązany. Istnieję przez pam ięć o p om ordow anych przodkach narodu, o śm ierci sw o ich n ajbliższych. W tak sform ułow anym przekonaniu zaw arty jest nakaz obrony to żsa m o ści pom ordow anych, którzy um ierali ja k o Ż ydzi i dlatego, że byli Żydam i.

To w ła śc iw y m om ent, aby przejść do p olem iki, jak ą od kilku lat z autorem M em or- buch toczy M arek Z aleski. N ajn ow szą jej o d słon ę stanow i artykuł „ L u d zie lu d z io m ”...?

„ L u d zie Ż ydom ”...? Ś w ia d e c tw o litera tu ry? W spór ten w łą czy li się ostatnio rów nież A n ­ drzej Leder i A ndrzej Werner3. W P r a w d z ie n ie a r ty sty c zn e j (w eseju L u d zie Ż ydom z g o to ­ w a li ten lo s) Grynberg stw ierdza, iż słynne zdanie z M e d a lio n ó w p ow in n o brzm ieć inaczej.

To nie „ludzie lu d zio m ”, ale „ludzie Ż yd om ” . W przeciw nym w ypadku zafałszow u je się fakty h istoryczne i dokonuje jed n o cześn ie uniw ersalizacji H olocaustu. Spróbujm y jednak zrekonstruow ać n ajn ow szy aspekt tej dyskusji, cz y li w y w ó d tw órcy F orm p a m ię c i. Z ale­

ski, rezygnując po c z ę śc i ze sw e g o stanow iska w yrażon ego w cześn iej m .in. na łam ach pism a „R es Publica”4, przesuw a akcenty. O ile przedtem sądził, iż „m yślen ie różnicą” u au­

tora D z ie d z ic tw a prow adzić m usi do odrzucenia uniw ersalizm u, tym sam ym zaś m o ż liw o ­ ści zbudow ania ja k iejk o lw iek koncepcji czło w ie czeń stw a , o tyle teraz zw raca u w agę na fakt, że na gruncie „narracji o św ie c e n io w e j” - jak p isze (s. 9 7 ) - nie sp osób u ch w ycić prawdy o Z agładzie. Jest to b ow iem zdarzenie, które nie m ieści się w u n iw ersalistyczn ym stw ierdzeniu N ałk ow sk iej. A le rów nież takie stanow isko, jak ie zajm uje Grynberg, nie jest praw dziw e, bo próbuje on w y p o w ied zieć p ew ien sąd p o zy ty w n y o zdarzeniu m ającym tylko sens negatyw ny.

W tej p o lem ice, paradoksalnie, obie strony w jakim ś sen sie mają rację. W rozum ow a­

niu Z a lesk iego zg o d ziłb y m się ze zdaniem , w którym zw raca on u w agę na tożsam ość ka­

tów zacieraną przez o g ó ln ik o w e określenie „lu d zie”. To za w sze b yli ja c y ś konkretni lu­

dzie: n aziści, ci, którzy z nim i kolaborow ali, szm alcow n icy. Jednak je g o ek w ilibrystyczna argum entacja dotycząca k on sek w en cji „m yślenia różnicą”, ch oć, zn ow u paradoksalnie, mająca sw e u zasadnienie teoretyczne, nie przem aw ia do m nie. Zatraca się b ow iem w niej to, co w ydaje mi się n ajw ażniejsze w tezie pisarza: św iad om ość zasadniczej od m ienności losu Ż yd ów i n ie-Ż ydów .

W zbiorze L iteratu ra p o lsk a w o b ec Z ag ła d y znajdują się dw a artykuły porów naw cze, w których dokonuje się ciek aw ego zestaw ienia ludzi pióra pod kątem ich stosunku do Shoah.

Hanna K irchner porów nuje postaw y autorek dw óch n iezw y k le ob szernych diariuszy w X X -w ieczn ej literaturze polskiej: Z ofii N ałkow skiej i Marii D ąbrow skiej. Ł ączy je p o­

dobna ocena tragiczn ego losu Ż yd ów i p oczu cie w sp óln oty z nim . A utorki kontaktują się

3 A. L e d e r, O krucieństwo. „Res Publica N ow a” 1994, nr 5. - A. W e r n e r , P onow oczes- ność i za głada. W: K rew i atram ent. Warszawa 1997.

4 M. Z a 1 e s k i, Różnica. „Res Publica N ow a” 1994, nr 7/8.

(6)

też g łó w n ie z przedstaw icielam i inteligencji żyd ow sk iej, ze środow iskam i artystów, u c z o ­ nych. O bydw a dzienniki pisane są z perspektyw y „strony aryjskiej” . D o k ła d n iejsza a n a li­

za p o zw a la jed n ak za u w a ży ć różnice. S z c z e g ó ln e g o rozpatrzenia w y m a g a o so b a D ą­

b row skiej. Przez ca łe ż y c ie n ien a w id ziła nacjonalizm u. O bca jej b yła id e o lo g ia N a ro d o ­ w ej D em okracji. Przy tym w szy stk im zaś z n iesm ak iem i z n iesk ryw an ym p o c z u c ie m w y ż s z o ś c i p isz e o ży d o w sk iej b ied o cie. Kirchner u w aża, iż je s t w tym w ie le z tradycyj­

n ego, lu d o w eg o w izeru n k u Ż yda, w którym pojaw ia się on jak o postać k om iczn a. P otę­

piając a n ty sem ick ie za m ieszk i O N R z 21 XII 1938 D ąb row sk a tw ierdzi: „B o za w sz e id zie mi nade w sz y stk o o P olak ów - Ż ydzi sobie jak oś poradzą i w szy stk o z naw iązką nam odpłacą” (cyt. na s. 111). We L w o w ie pojaw ia się n iesp od ziew an e u czu cie do Stani­

sław y B lu m en feld ow ej. To m iło ść do niej sprawia, że dziennik od tego m om entu zap ełn ia­

ją zdania krótkie, rzeczo w e, których lak oniczność m oże naw et w ydać się czy m ś okrutnym w ob ec tragedii, jaka się rozgryw a w ok oło. Z daniem badaczki u c zu cie do B lu m en feld o w ej każe pisarce m ilc z e ć o Z agład zie.

N ałk ow sk a w zrastała w środow isku inteligencji. W dom u jej ojca spotykała się elita ży d o w sk ieg o św iata kultury i nauki. O dm iennie niż D ąbrow ską fa scy n o w a ł ją eg zo ty zm tego św iata. Z rozproszonych na kartach diariusza w iad om ości o losach Izraelitów w oku­

pow anej P o lsce daje się w y czy ta ć osłu p ien ie w ob ec ogrom u dokon u jącego się zła. R ela­

cjonując w ydarzenia w g etcie N ałkow ska skonstatuje: „Oto je st sprawa, której n ie m ożna nigdy d ostateczn ie p oznać, z którą nie m ożna sobie dać rady” (cyt. na s. 120). Zapis ten należy o d czy ty w a ć w perspektyw ie dokonującej się w dzienniku przem iany języ k a narra­

cji N ałk ow sk iej, który zaprow adzi ją do stylu sk rótow ego, o szczęd n eg o . W u jęciu Hanny Kirchner d o p ełn ien ie zaw artych w diariuszu sądów pisarki o Z agład zie p rzyn oszą M e d a ­ lio n y i z a m ieszczo n e w nich now ele: K o b ie ta cm en ta rn a , P r z y to r ze k o lejo w ym , C zło w ie k j e s t m ocn y, D w o jra Z ielo n a i, c z ę śc io w o , Wiza.

Z esta w ien ie pisarstw a N ałk o w sk iej i D ąbrow skiej je s t w takim sam ym stop n iu o sa ­ d zon e w tradycji k rytyczn oliterack iej jak p orów nanie tw ó rczo ści L eop old a B u c z k o w ­ sk ieg o oraz Tadeusza B o ro w sk ieg o . Z ygm unt Ziątek p ow ołu je się w tym m iejscu na m oją rozpraw ę d oktorską5. W ypadałoby też dodać przynajm niej j e s z c z e jed n o n azw isk o: Z y g ­ munt T rziszka6. B ad acz nie pow tarza jednak sp ostrzeżeń zaw artych w w y m ie n io n y c h pracach. Probierzem analogii czyn i stosunek do H olocaustu w id o czn y w P o żeg n a n iu z M a ­ rią i w C za rn ym p o to k u . N ajw a żn iejsze fragm enty w y w o d u Z iątka d o ty c z ą tradycji s o ­ w izdrzalskiej i jej w ykorzystania w tekstach dw óch pisarzy. Przew rotność, postaw a drw iny i prow okacji w op ow iad an iach o św ię c im sk ic h stają się w arunkiem „ o ca len ia au ten ty­

zm u w skrajnie nieau ten tyczn ym ś w ie c ie ”. Sarkazm i sow izd rzalsk a m ina najpełniej dają 0 so b ie znać w e fragm entach D zien n ik a w o jen n eg o L eop old a B u c z k o w s k ie g o . W m n iej­

szym stopniu dojdą do g ło su w C za rn ym p o to k u czy D o ry c k im kru żgan ku.

Pokonferencyjny tom L iteratu ra p o lsk a w o b ec Z a g ła d y otwierają i zam ykają dw a szkice p o św ięco n e niem al w ca ło ści pułapkom oraz szansom literatury w jej zetk n ięciu z w y d a ­ rzeniem , które - jak zauw aża C ezary W odziński - pochodzi „spoza w szelk ich p o d zia łó w 1 dystynkcji p o jęcio w y ch , jakim i m y ślen ie zw y k ło się p o słu g iw a ć ”7. Pytanie, które narzu­

ca się tu z w ielk ą siłą, brzmi: jak to opisać? W om aw ianym ju ż szk icu F a zy i s p o s o b y p i s a ­ nia o Z a g ła d zie w lite r a tu rz e p o ls k ie j w ym ien ia się d w ie m o żliw e drogi. P ierw sza zakłada w ykorzystanie istniejących przed Zagładą środków artystycznego w yrazu i najczęściej w iąże się z określonym św iatop ogląd em , w którym Shoah jest traktowane jak o w y p a czen ie k u l­

5 S. B u r y ł a, Kultura i Zagłada: o pisarstw ie Tadeusza Borowskiego i L eopolda Buczkow­

skiego. Maszynopis pracy doktorskiej.

6 Zob. Z. T r z i s z k a : D ialog mówiony i pisany. W: Wszystko je s t dialogiem . Warszawa 1984, s. 92-93; M owa wewnętrzna. W: jw., s. 125.

7 C. W o d z i ń s k i , Światłocienie zła. Wrocław 1998, s. 247.

(7)

tury, chorobliw a narośl na jej c ie le 8. Druga oznacza odrzucenie literackości na rzecz pro­

stoty, którą m ożna osiągn ąć poprzez form ę a scetyczn ą (np. styl dokum entalny) albo „roz­

bitą”, kaleką. K olejną w ątpliw ość trzeba zawrzeć w pytaniu: dlaczego pisano? O dpow iedzm y na nie słow am i badaczy:

„Zapisane, a w ię c utrw alone, ma szansę żyć w pam ięci p rzyszłych pok oleń , stanow ić dla nich ostrzeżen ie i zarazem źródło w ied zy o w ydarzeniach. Jest też o calen iem przed nicością zarów no dla p iszą ceg o , jak i dla tych, o których p isze, nadaniem im ienia cierpie­

niu i śm ierci, za d o śću czy n ien iem potrzebie cią g ło ści, a w dalszej p erspektyw ie - w łą c z e ­ niem się w nurt odradzającego się na gruzach życia.

[...] P od czas gd y św iat w o k ó ł odbiera ofiarom resztki c z ło w ie c z e ń stw a , [...] literatu­

ra staje się g estem przek roczen ia w łasn ej, upodlonej k on d ycji, p o zw a la zn ó w w łą c z y ć się w c y w iliz a c y jn y o b ie g kultury, od zysk ać p o d m io to w o ść, staje się aktem od zysk an ia c zło w ie czej to ż sa m o śc i, je s t w resz c ie je d y n ą m o ż liw o śc ią za m a n ifesto w a n ia w o ln o ści wewnętrznej - w brew tem u, co narzuca now o zaprow adzony, zew nętrzny porządek św iata”

(s. 1 2 -1 3 ).

Na trzecią w ątp liw ość: czy H olocaust ma jakąś treść dla nas, żyjących w n ow ym stu­

leciu? - Filip M azu rk iew icz (Z a g ła d a i życie. N a p o d s ta w ie te k stó w z la t o sta tn ich ) od p o­

wiada p o zy ty w n ie, w yciągając następującą naukę:

„Teksty z Z agłady przestrzegają m nie, że n icość, choć słabiej w id oczn a, choć głęboko skryta [...] otacza także m nie, otacza nieustannie. O ne m ów ią, że nie istnieje trw alszy i istot­

niejszy, ocalający porządek n iż instynktow ne i b io lo g iczn e przyw iązan ie do życia, że to tegoż życia jed y n y i ostateczny sens, po którym m ow a zaled w ie się prześlizguje. Informują mnie także, iż śm ierć jest jed y n ie b iologiczn ym kresem , że nic nie jest w stanie jej usen- sow nić, u w zn io ślić, zm ityzow ać. Przekonują, że w końcu z a w sze jestem bezradny w obec absurdu św iata i potw ornych w ybryków polityki, którą po u p ływ ie za led w ie kilku d z ie s ię ­ cioleci, dla zm ylen ia sam ych sieb ie, dla stłum ienia trw ogi n azyw am y historią - nauczy­

cielką ż y c ia ” (s. 2 8 1 -2 8 2 ) .

Jest to zap ew n e lekcja radykalna, ale i o niej nie p ow in n iśm y zapom inać, gdy m yślim y 0 Shoah.

Na u w agę zasłu gu je też artykuł A lin y M olisak „C h leb rzu co n y u m a rły m ” - ży d o w sk i B ildungsrom an? Jednym z p o w o d ó w je s t literacki dorobek B ogdana W ojd ow sk iego, tw ór­

cy ciągle w niew ystarczającym stopniu op isan ego, istniejącego g d zieś na obrzeżach litera­

tury polskiej. T ym czasem C hleb rzu con y um arłym to d zieło w ybitne. B yć m o że, przyczyną ow ego braku zainteresow ania jest herm etyczność tej p o w ieści, trudności, jak ie napotyka się podczas lektury. B adaczka przykłada do jej odczytania id eę „B ild u n g ”, którą d efin iu ­ je za książką Marii Janion i Marii Ż m igrodzkiej9 jako, z jednej strony, proces m oralnego 1 u m ysłow ego rozw oju m łod ego czło w iek a , z drugiej - „form ow anie charakteru, rozpo­

znanie sw ojego m iejsca w sp ołeczności, proces dojrzewania zakorzeniający jednostkę w kul­

turze” (s. 2 2 3 ). W p o w ie śc i W ojdow skiego śled zim y to na przykładzie m łod ego ży d o w ­ skiego bohatera. N a u form ow anie się duchow e chłopca o im ieniu D aw id m iało w p ływ w iele różnych czyn n ik ów , w śród nich je g o rów ieśnicy, najbliższa rodzina (od p ow ied zialn y po m ęsku o jciec oraz „praktyczna” w tych trudnych czasach matka). B yć m oże jednak najsilniej od d ziaływ ała na d uszę D aw ida osoba religijnego dziadka oraz, będ ącego je g o p rzeciw ień stw em , racjonalisty, profesora Bauma. Pow stała w izja św iata będąca w yp ad k o­

w ą racjonalizm u i religijn ości. N ie tylko spotkania z konkretnym i osobam i kształtow ały

s Tę znam ienną praw idłowość (zw iązek m iędzy wyborem formy a stosunkiem do tradycji europejskiej) zauw ażył już A. W e r n e r (Zw yczajna apokalipsa. Tadeusz B orow ski i je g o wizja obozów. Wyd. 2. Warszawa 1981).

9 M. J a n i o n , M. Ż m i g r o d z k a , O dyseja wychowania. G oetheańska w izja człow ieka w „Latach nauki i latach w ędrów ki Wilhelma M e istra ”. Warszawa 1998.

(8)

chłopca, nie bez znaczenia były też zderzenie z przestrzenią getta i „św iata za m urem ” oraz tradycja religijna i historyczna Izraela. M ielibyśm y zatem - zdaniem badaczki - d w ie sfery oddziaływ ań: religijną i laicką tradycję ży d o w sk ą oraz brutalną rzeczy w isto ść Shoah. Za­

proponow ana przez autorkę szkicu idea ,J 3 ild u n g ” jako klucz do odczytania C h le b a r z u c o ­ n e g o u m a rły m znajduje sw e dodatkow e zastosow an ie w od n iesien iu do c a ło ści pisarstw a W ojdow skiego. O dw ołując się do propagow anych w rom antycznej koncepcji w y ch o w a n ia obok „lat nauki” rów n ież „lat w ęd rów k i”, w ykorzystując je d n o cześn ie otw artą k o m p o zy ­ cję p o w ieści autora W a k a cji H io b a , A lina M olisak o w e „lata w ęd rów k i” odnosi do o p o w ia ­ dań, które stan ow ią eg zem p lifik a cję dalszych lo só w bohatera.

Teksty z a m ieszczo n e w pracy pod redakcją trojga w arszaw kich p olo n istó w p o ś w ię c o ­ ne są w znakom itej w ię k sz o śc i utw orom znanym , od d łu g ieg o czasu istniejącym w św ia ­ dom ości czyteln iczej je ś li nie szerszeg o grona odbiorców , to przynajm niej grupy osób stykających się z literaturą na co dzień. D o tyczy to rów nież prezentow anych a n tologii.

T ym czasem w ciągu ostatnich 15 lat pojaw iło się sporo d zieł n iezw y k le interesujących.

Lukę tę próbują w y p ełn ić w spom niany ju ż artykuł Filipa M azurkiew icza, sięg a ją ceg o po najnow sze eg zem p lifik a cje, oraz przem yślenia Marty M łodkow skiej d otyczące ostatnich tom ików opow iadań autorki Z d ą ż y ć p r z e d P a n e m B o g iem . Trzeba dodać, iż z persp ek tyw y pisarzy tw orzących w Izraelu - tem atykę H olocaustu przedstaw ia Ryszard L ów w U w a ­ g a c h d o p r z y s z ł e j h is to r ii lite r a tu r y (p o ls k ie j) o Z a g ła d z ie . Zabrakło jednak w tom ie m .in.

analiz znakom itej Z a g ła d y Piotra S zew ca , T w orek Marka B ień czyk a, K o n ia P a n a B o g a W ilhelm a Dichtera. N ie je s t to zarzut pod adresem redaktorów książki, raczej p o w ó d , by zorganizow ać kolejn ą debatę historyków literatury.

S ła w o m ir B u r y ła

Cytaty

Powiązane dokumenty

sociatus trzeba rozum ieć jako fikcję: P odm iotem jest ogół obyw ateli o zm iennym składzie, jest bowiem dla niego ch a­ rakterystyczna kontynuacja historyczna;

Factored Value Functions To overcome the problem of ex- ponentially large (in the number of agents) representations, structured representations such as factored MDPs [Boutilier et

The common approach to explain how intimate contact develops during thermoplastic composite processing has been based on the squeeze flow of the surface asperities.. Such models

• A new scalable framework that includes various complexity reduction methods such as coarsening and custom feature vectors to extract traffic patterns for a large-scale network

Tomasz z Akwinu, De regimine principum ad regem Cypri et De regimine Judaeorum ad Ducissam Brabantiae; politica opuscula duo [...] diligenter recusa Joseph Mathis curante 1...

Uczył się świetnie zarówno w gimnazjum, jak i w czasie studiów uniwersyteckich, a cieszył się tak wielkim uznaniem, że tuż po magiste- rium w 1937 roku profesor August Zierhoff

• get great science results; make these known • Make the science case for future capabilities. • show unique opportunities; connect to important

This study proposes an unsupervised anomaly detection approach for one of the main railway infrastructures, namely the catenary systems. The multisensor data from catenary