Emil Kipa
List Słowackiego do E. A. Odyńca i
"Dumka ukraińska"
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 41/2, 544-550
L IS T S Ł O W A C K IE G O DO A. E . O D Y Ń CA I „D U M K A U K K A IK S K A “
Z obszerniejszej niew ątpliw ie korespondencji Słowackiego z A. E. Odyńcem znam y dotychczas tylk o dwa listy, jeden z 21 m aja 1829 r., drugi z 22 kwietnia 1832. Podany poniżej list z 27 stycznia 1827 r. jest prawdopodobnie jednym z pierwszych, jeżeli nie pierwszym listem , który tę korespondencję inaugurował.
K om entarzy specjalnych nie w ym aga, mówi sam za siebie.
Załączona do listu Dum ka ukraińska drukowana b yła pośm iertnie z bru lion u , zachowanego w zbiorach autografów p oety w Ossolineum, znanego rów nież w podobiźnie umieszczonej w t. I lwowskiego w ydania Dzieł dokonanego przez Gubrynowicza i Hahna. W podanym poniżej autografie m am y n a to m iast przed sobą czystopis przeznaczony przez poetę do druku. N ie w ykazuje on wprawdzie zb yt wielkich różnic w porównaniu z tekstem brulionu, ale jako utw ór w ostatecznej redakcji autora stanowi tek st obowiązujący na przyszłość. Z tego też względu podaję go tutaj w całości.
Przy w ydaw aniu tek stu trzym ałem się zasad stosow anych przez Manfreda Kridla w tom ie III Listów Słowackiego (W arszawa 1915) o ile chodzi o pisownię i przestankowanie, którego prawie zupełny brak utrzym ałem . Pomijam jedna kowoż takie szczegóły, jak rozmiar i znaki wodne papieru itp., które w tym w ypadku nie m ają żadnego znaczenia.
Autograf pochodzi ze zbiorów H ipolita Skimborowicza, które znajdowały się w zbiorach Potockich w Krzeszowicach, dziś w Archiwum Państw ow ym w W ilanowie.
E m il K i p a
W ilno D n ia 27 S tycznia 1827 B o k u K o ch an y P a n ie
E d w a rd z ie .—
Z achęcony tw oim przy iaznem w ezw aniem w liście M am y nie- ociągam się dłnżey i posyłam Ci m oią d um kę iako pierw szy płód żyw ey i nieukształconey w yobraźni, Ale razem proszę żebyś ią ta k p rzy iął iako szczery i o tw a rty przyiaciel. K ag an y i po strzerzen ia tw oie przyim ę z wdzięcznością, pochw ałom nie uw ierzę bo sam
Z AUTOGRAFÓW SŁOWACKIEGO
545 czuię aż n a d to że m oia d u m k a nie iest ich w a rtą ; A choćbyś p o m im o tego ostrzerzenia obsypyw ał m ię niezasłużonem i pochw ałam i to przy iąłb y m je z tak im p rzy k ry m poniżenia uczuciem z iakim ż eb rak h a rd y przyim uie niezasłużoną z ręki bogacza iałm użnę. N iem yśl tak że że chcę koniecznie ab y dum ka m oia um ieszczoną była w iakiem piśm ie periodycznem , zostaw iam to tw oiey woli, ale nie życzyłbym sobie bydź publicznie w yśm ianym i dla tego proszę cię raz ieszcze o szczerość i otw artość. C zytałem dum kę m oią K orsakow i i powiem ci otw arcie że m u się dosyć podobała zn ay dy w ał jed n a k że n a d to iest obciążoną porów naniam i pow y rzucałem więc niek tó re (bez) 1 kaw ałki i choć teraz ieszcze iest ich za wiele ztem w szystkiem uw ażam że daw ni polacy chodzili we wschodniem ubiorze a zatem i poezya we w schodnie u b ra n a szaty n ieta k może oczy S arm atów obrazi.
Może ieszcze zapisuiąc d ru g ą ćw iartkę tego listu bardziey bym cię znudził, a tern sam em skuteczniey przypom niał się tw oiey p a mięci ale ufam że dobroć tw oia nie dozwoli ci o m nie zapom nieć; A za te m po daw nem u szczerze i otw arcie sciskam cię za rękę i .... do w idzenia się ....
Juliu sz Słowacki D U M K A U K R A IŃ S K A
Czemuś sm u tn y R u ń ko m łody? Słyniesz z wdzięków i z urody Szybko biega koń tw ój wrony, I w pierścienie włos trefiony, B ystre, czarne twoie oko,
W sercach dziewic tkw i głęboko. Je ste ś gierm kiem woiewody Lecz nie ciężka tw a niewola, N a stepow e pędzisz pola
T am wyścigasz w ia tr w zawody, L ub w przyiaciół w iernych gronie Śpiewasz d um ki p rzy bardonie. R u n k o cóż ci sm u tek n a d a ? J a k ie y w życiu płaczesz s tra ty ? Źle gdy wiosną liść opada, Źle gdy m łode w iędną kw iaty ,
546 EMIL KIPA
K ozak zrodzon w U krainie W esołością, m ęztw em sły n ie .— Czemuś sm u tn a o ! dziew czyno ? Czemuś sm u tn a H an k o m łoda ? W cichem szczęściu dni tw e pły ną J a k ta czysta D n iep ru w oda W te y u stro n i — w śród rodziny nie znasz ieszcze tro sk przyczy ny Czyż zawsze od srogiej b u rzy ? W iędnieie k w ia t polnej róży ? . . . G dy ią rosa nie poleie
G dy ią w ietrzyk nie obwieie P a trz ja k s m u tn a ja k a b lad a P a trz a y iak bliska skonania L istek po listk u opada, I do ziem i głowę sk ła n ia .— P o d dąbrow ą, n a dolinie B łyszczy z dala c h a tk a biała, P rz y niey D n iep r szum iący płynie, K a d n ią brzoza w ybuiała.
I xiężyca św iatłość blada, К a sa m o tn ą c h a tk ę p ad a, To się sreb rn ą m głą zasłoni To się k ry ie za obłoki, Ig ra w b y stre y D n iep ru toni, L ub wTśród cichey lskni z ato k i . . . Siedzi H a n k a n a kam ieniu
Sercem iey przeczucie m io ta Lica blade, a w spoyrzeniu K iespokoyność i tęsk n o ta. Z nika E u n k o u k o ch an y Coraz słabszy te n te n t dzwoni ; Zniknoł — i ty lk o po błoni gęste sn u ią się tu m a n y . . . . S m u tn a chwila rozłączenia S m u tn a H a n k i m łodey dola, W zrok iey ty lk o i w estchnienia
Z AUTOGRAFÓW SŁOWACKIEGO 547
N a sam otne lecą p o l a ... H an k o ! słońce szczęścia znika I n a niebie i w tw ey d u szy ; S m utek serce tw e przenika A ch któ ż tw oie łzy osuszy ? Znikły w sercu szczęścia ślady, Lecz widać jeszcze nadzieie; Choć iey prom ień ta k iaśnieie T ak i drżący — ta k i b lady, T ak słabo błyszczy dokoła: J a k nieśm iały blask xiężyca Co ciem ne niebo oświeca, Lecz go roziaśnić nie z d o ła .— H an k o ! H ank o ! w stań z kam ienia S łu c h a y2 czy to sznm te y rzeki ? Czyli lu d u gw ar daleki?
L ub odległych ro t tętn ien ia? G ęsta m gła okryw a błonie, X iężyc w krw aw em k u rzu ginie; Słuchay ! słuchay ! ta m w dolinie Coraz m ocniey chrzęszczą b ro nie; S poyrzy H a n k a nieszczęśliwa I spoyrzała — cała zbladła D o swey ch a tk i drżąca w padła O yca, m atk i z trw ogą w zy w a.— Coraz b ardziey rośnie w rzaw a Głośne A llach grzm i po błoni I iuż dzicz T ataró w krw aw a Leci z w rzaskiem z rżeniem k o n i; D zika w sercach ich uciecha, Przez w y p a rte lecą w rota, Zewsząd T a ta r ogień m io ta P łonie c h a ty n izka strz e c h a .— Ledwo b łysnął sw it n a niebie J u ż po stepach, iuż po błoniu Leci R u nko n a sw ym koniu
548 EMIL K IPA
H a n k o ! H a n k o ! to do ciebie.. P ręd zey od dnieprow ey w ody Spieszy w rony k oń wesoło, Lecz weselszy kozak m łody, Pogodnieysze E u n k a czoło, Czemuż wesół ta k kozacze P rzez paro w y dzikie skaczesz, W k ró tce gorzko ty zapłaczesz J u ż po tobie H a n k a płacze. Leci ko zak a dokoła
S m u tn e step y — p u ste pole, N a niem dzikie ro sną zioła C hw asty głogi i kąkole. W icher b u jn ą tra w ą m iota, I p o nuro w step ach szumi, B oiaźń iak aś i tęsk n o ta
E ad o ść w sercu E u n k a tłóm i . . . I iuż słońca b lask n a niebie Złoci stepów dzikie niw y, Cóż czy czeka H a n k a ciebie? Że ta k lecisz niecierpliw y? . . Pędzi leci pośród błonia
W łos m u czarn y z w iatrem płynie, E ó w n y , grzm iący tę te n t konia, E azem z. echem zw olna ginie. P a trz m ogiła i kam ienie N a m ogile krzyż wysoko, A E u n k o w estchnął głęboko
Pow iedz? pow iedz? to w estchnienie Czy w ty m grobie pozostało?
Czy za H a n k ą uleciało. — ? E zu cił kozak szlak stepow y W zioł się w praw o n a bezdroże, M iędzy krzaki, i parow y
Gdzie D n iep r więzi ciasne łoże, W7y p rężon y w szybkim biegu Śm iga k o ń po k rę ty m brzegu ; Po m anow cach i w gęstw inie To się m ignie to znów ginie
Z AUTOGRAFÓW SŁOWACKIEGO
T ak iak płom ień z pod ogniska, Ze sz k arłatu czapka błyska.
P a trz iuż R u ń k o n a dolinie Stoi sm u tn y łam ie dłonie, Ż ad n a z oka łza nie płynie Chociaż serce we łzach tonie, Czegóż ieszcze on w ygląda, B łędnym okiem po te y błoni, Czy w zrok jego spocząć żąda? Czy za zbiegłym szczęściem goni? O kozacze nieszczęśliwy
W złey rodziłeś się godzinie J a k bluszcz dziki w U krainie, Co w śród polney błyśnie niwy, Bez p od p o ry w stepach ginie; L u b go słońca skw ar wsypali, L u b gdy w zrośnie gdy zakw itnie, To go z tra w ą kosa w ytnie, L u b z p od p o rą w ia tr obbali . . . .
Pobiegł R unko n a d brzeg rzeki P o n u ra cichość n a błoni,
Cóż to ? słychać ięk daleki? A ch! to b ard o n w D n iep ru toni T łukąc się o skały z brzękiem K o naiący m zabrzm iał ięk iem .—
P a trz iuż koń pow raca w rony Z ady szan y zapieniony
G rzyw a z w iatrem rozigrana, W biegł pod zam ek W oiewody. K o n iu gdzież to R un k o m łody? Gdzieś ty podział swego p an a? N a brzeg D niepru lud się zbiega Coraz bardziey tłu m się m noży,
550 EMIL K IPA
S m u tn y okrzyk się rozlega Zginoł, zginoł k ozak hoży. R u n k o b u rk ą sw ą o k ry ty W p o n ad b rzeżn y m leżał piask u A włos czarny, w odą z m y ty W hebanow ym lsknił się blasku. R u n k o św ietniałeś iak zorza B yłeś chluba zaporoża, Teraz k opią grób dla ciebie ; Teraz zbladły tw oie lica J a k blednieye tw arz xiężyca, G dy sp o tk a słońce n a niebie . . . Gdzieżeś płynoł o kozacze? Z apienioną D n ie p ru wodą. Czy się złączyć z H a n k ą m łodą? K tó ra gdzieś w iassyrze płacze. T am gdzie niegdyś c h a tk a stała Stoi m ogiła w dobnie
P rz y niey D n iep r szum iący płynie N ad n ią brzoza w ybuiała.
Gdzie głos H an ce ulubiony N ieraz głuchą p rzerw ał ciszę T eraz brzozę w ia tr kołysze, Posępnem i ięcząc tony. A ni iednej łzy w spom nienia, Ani żalu, ni w estchnienia ; Cicho ia k w północnę chwilę, Sam e niebo sm u tn e, m gliste, Leiąc kro ple ro sy czyste, Odświeża d a rń n a mogile. Takie ty lk o łzy n ie ste ty Skoro św it zabłyśnie złoty, R oszą sm u tn y , grób sieroty, Grób k o zaka, grób p oety .