JM. 3 6 . W arszawa, d. 7 W rześuia 1890 r. T o m I X .
TYGODNIK P O P U LA R N Y , POŚW IĘCONY NAUKOM P R ZY R O D N IC ZY M .
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."
W W arszawie: ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5 1’ru n u m e ro w a e m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta
i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .
Komitet Redakcyjny W szechświata stanow ią panowio:
A leksandrow icz J ., B ujw id O., D eike IC., D ickstoin S., F la u m M „ Jurk iew icz K ., ICwietniowski W ł., K ram *
sztyk 8., N atan so n J . i P ra u ss St.
„ W s z e c h ś w ia t1' p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h tre ś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rs z z w y k łeg o d r u k u w szp alcie a lb o je g o m ie jsc e p o b ie r a się z a p ie rw s z y r a z k o p . 7 'h ,
za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, za d a lsze k o p . 5.
■A-dres IRed-stlrcyl: ZKrałso-^sfeie-llPrzea.na.Ieście, U ST r S©.
I Hańska do Chełma.
(
w s p o m n i e n i e z w y c i e c z k i b o t a n i c z n e j) .
O kilkotygodiiiow ój wycieczce, odbytej nad W a rtą w końcu M aja i w C zerw cu r. b., n a innem m iejscu zdam szczegółowe spraw ozdanie. T u zaś chcę pomówić nieco 0 d ru g iej wycieczce m ojej, podczas której od 1 do 15 S ierp n ia r. b. zw iedziłem p rz e
strzeń k ra ju , zawartą, między H ańskiem 1 Chełm em .
H a ń sk , wieś duża, ginąca w śród sadów owocowych, od legła o 2 '/2 m ili od W ło d a
wy, m iasta pow iatow ego guberni S iedlec
kiej, zaś o 4 m ile od C hełm a, leży w stronie południow o - zachodniej od pierw szego, w północnej — od drugiego m iasta, w oko
licy k ra ju , obfitującej w obszerne bagna, liczne je z io ra i rozleg łe p rz estrzen ie leśne.
L asy, należące do H a ń sk a , ja k k o lw ie k ob
szerne, bo wynoszące p raw ie 45 0 0 mórg, są w straszny sposób pustoszone przez osa • dników niem ieckich, k tó ry ch nędzne lepian-
Jki, wszędzie rozrzucone po lesie, m ożna |
widzieć. O sady te d ają pojęcie, w ja k ie j ogrom nej pracy p ędził człow iek nędzny ży
wot, gdy, przechodząc ze stan u koczow ni
czego do rolniczego, trzeb ił puszcze p ie r
w otne. W lasach tych jeszcze dużo je st dębów , grabów , lecz klon (A c er platan oi-
des
Ij. )trafia się pojedyńczo, a po w sp ania
łych (a o takich starsi ludzie m ówią) ja w o rach (A cer P seu d o p latan u s L .), drzew ie, widocznie ongi n nas b ardzo pospolitem , skoro w pieśniach ludow ych często się w spo
m ina, pozostały ty lk o niedobitki w postaci małych krzewów.
W ziąw szy pod uwagę, że stosunkow o w dobrach H ańskich m ała ty lk o część ziemi zajęta je s t pod u p ra w ę (1400 m órg), a oprócz obszernych lasów, łąki i p astw isk a rospo- ścierają się na 2500 m orgach; g ru n t zaś bo
gaty je s t w w apno, albow iem miejscowość w mowie będąca leży w form acyi kredow ój, więc w arunki powyższe sp rz y ja ją rozw ojo
wi różnorodnej i n ad e r bu jn ej roślinności
zielnej. Z ebraniem i odpow iedniem o p ra
cow aniem je j zajm u je się mój kolega i przy
jaciel p. F elik s K w ieciński, z jego to z a
proszenia skorzystałem , aby i ten za k ątek
k ra ju poznać, a niechcąc staw ać na p rz e
szkodzie pracy tow arzysza szkolnego, p rz y
562 W8ZECTTŚWIAT. N r 36.
toczę tu k ilk a tylko roślin, c h a rak tery sty c z
nych dla okolicy. D ziew anna p u rp u ro w a (Y erbascum phoeniceum L .), ciem ięrzyca biała (Y e ra tru m album L ) , szczodrzenica d w u k w iato w a i czerniejąca (C ytisus ratis- bonensis S chaffer et nigrican s L .) należą do pospolitych, po polach zw raca k u słońcu swój b la d o n ie b ie sk i k w ia t czarn u szk a po l
n a (N igella aryensis L .) lu b wznosi swą ło- dygę w ysm ukla w rzosów ka roczn a (P asse- rin a annua W ik str.), n a łąkach torfiastych i bagnach rośnie p rzy g iełk a biaław a (R hyn- chospora alb a Y ahl.), k o satk a b ło tn a (To- fieldia calyculata W hlnbg.), ostrożeń trzy- głów kow y (C irsiu m riv u la re L in k .) i owo berło K a ro lo we L in eu sza, w sp an iały gni- dosz w yniosły (P e d ic u la ris S ceptrum C aro- linu m L .), o statn ia ro ślin a należy n aw et do pospolitszych. P o ścierniach znów tw orzy gęste d arn in k i prom ienica g ałęzista (R adio- la linoides G m el.) i dziuraw iec ro sp o starty (H ypericum hum ifusum L .), n a miejscach suchych często d aje się widzieć szałw ia okółkow a (S alvia v e rtic illa ta L .) i z k w ia
tam i i z ło d y g ą fijoletow ą m ik ołajek cało- listn y (E ry n g iu m plan u m L .), d ru g i balda- szek rzadki k ry je się w lasach w m iejscach w ilgotnych, m ianow icie ja rz m ia n k a w iększa (A stra n tia m ajo r L .), a w suchych — ko- pro w n ik czerw onaw y (Seseli annum L .), zaś koło stawów złocą się duże głów ki k w iato we om anu w ielkiego (I n u la H e le n iu m L .), lu b rospościerają się olbrzym ie liście lepięż- nilca (P etasites officinalis M nch.). S p o ty k a się tu także ciekaw ą odm ianę b abk i w ięk
szej, P la n ta g o m ajor L . form a m onstrosa, k tó rą z b ierał p. K aro w okolicy Chełm a (P am . F iz y j. I I I , 300). O kaz tej rośliny otrzym ałem w darze od kolegi K w ieciń skiego, sam je j bow iem n ie zbierałem .
Z zaro d n ik o w y ch w yższych w H ań sk u rośnie: skrzyp łąkow y (E quisetum p raten se E h rh .), paproć pospolita (P olypodium ru l- g are L .) i w id łak w roniec i b esszypułk ow y (L ycopodium Selago L . et ann o tin u m L .).
W H a ń sk u , w k tó ry m u jrz a ł św iatło dzienne i p rz e b y w a ł jak o proboszcz słynny pszczolarz ks. D olinow ski, byłem św iadkiem dziw nego a zap ew n e i rz ad k ieg o zjaw iska.
M ianow icie, d. 7 S ie rp n ia r. b., gdy p o łu dniow ą stro n ę nieba z a k ry w a ły ciem ne, nie
mal czarne ch m u ry , co chw ila p rz erz y n an e
błyskaw icam i, w skazującem i, że tam sza la
ła w ściekła burza, myśmy, t. j. piszący te słowa, kolega K w ieciński i woźnica D y m itr w racali z w ycieczki, posuw ając się drogą ze wsi M ajdanu do H ań sk a, ze w schodu ku zachodow i wśród ciszy, w iatr bow iem w iał bardzo słaby, a odgłos grzm otów do uszów n aszych nie dochodził. W tem , o g odzi
nie 8 '/ 4 w ieczorem , w odległości mniej niż ćw ierć w iorsty od H ań sk a, p. K w ieciński zaw ołał: „pali się”, w skazując rów nocześnie ja s n y pu n k t; lecz nie by ł to pożar, tylko ob łok ognisty kształtu nieforem nego, wszak-f że m niej więcćj k u listy , k tó ry sun ął powoli od p o łu dn ia k u północy nad sam ym h o ry zontem , tak, że kępa drzew i cerkiew za-/
słoniły nam dw a razy' drogę biegu owego obłoku. Zjaw isko to w idzieliśm y wszyscy trzć j, trw ało ono zaledw ie kilkanaście s e ku n d i znikło bez jak ieg o k o lw iek szumu lub trzasku, któ reg o mimowoli spodziew a
liśm y się. P rędkość, z ja k ą posuw ał się ów obłok, w ydaw ała się nam nieszybszą od chyżego lotu p taka.
B ędąc w H ańsku, oddalonym tylko o dwie mile od S taw skiej gó ry , postanow iłem na nią odbyć p ielgrzy m k ę w celu zaznajom ie
nia się z rz ad k ą rośliną kąsiną ak an tolistną (C arlin a acanthifolia A li. var. sp atu lata Ł apczyński).
W powyższym celu dnia 14 S ierpn ia r. b.
w ybrałem się do osady S aw ina, niegdyś w ła
sności biskupów chełm skich, ja d ą c boczną drogą wciąż przez lasy nap rzó d p ry w atne, następnie rządow e. W ostatnich spotkać się m ożna z sosną, m ogącą śm iało znaleść m iej
sce n a jakiej w ystaw ie leśnej, a z krzew ów szczodrzenica (C ytisus) dochodziła do dwu m etrów wysokości, t. j. tak iej, jak iej owa roślina nie dosięga naw et w puszczy B iało
w ieskiej. Z roślin zielnych zebrałem po drodze barw nicę w onną (A sp eru la odorata L.). Z S aw ina ju ż okolicą bezleśną skie
row ałem się głów nym trak tem , m ającym w krótce zam ienić się na szosę, łączącą W ło daw ę z C hełm em . Do Saw ina jechałem ró w n in ą błotnistą, k tó ra poza osadą p rz e chodzi w łagodne wzgói-za, spiętrzające się coraz w yżej, czem bliżej C hełm a. T e n osta
tn i uw ieńczony pięk ną k a te d rą rossiad ł się
na n ajw yższem z okolicznych w zgórzy. N ie-
dojeżdżając wszakże do C hełm a w iorst 8,
N r 36. WSZECHŚWIAT. 563 jeszcze na w iorstę lu b dwie przed wsią. H o-
rodyszczą, skierow ałem sie na praw o na te- ry to ry ju m w ioski S taw u. T u niedaleko od drogi, w śród pola ornego, wznosi się kred o we, pokryte lasem , wzgórze, którego szczyt świeci łysiną, dźw igając na sobie znak try - jan g u lac y jn y . P a g ó re k dopiero co opisany była to owa sław na „S taw ska g ó ra ”, ja k mnie objaśnił pasący owce w pobliżu ow czarek. Z niecierpliw ością i jakim ś dziw nym niepokojem z chw ilow ym tow arzyszem w stępow ałem na nią, sądząc, że lada chwila u jrz ę przed sobą kąsinę akantolistną, lecz dopiero koło w zm iankow anego znaku try- jangulacyjnego , a właściw ie m iędzy nim a polem ornem w stro n ie zachodniej wzgó
rz a spostrzegłem liczne liście tej rośliny, rozłożone rozetkow ato na gołej sypkiej opo
ce kredow ej. C zy w pośrodku owych rozetek były pączki kw iatow e, lub liście tw orzące głów kę, tego powiedzieć nie m ogę,gdyż one były p rz y k ry te przez ziemię, naniesioną przez deszcz ulew ny, spadły na dw a dni przed memi odw iedzinam i góry S taw skiej.
P rzy jrzaw szy się akantolistnym rozetkom , chciałem ja k n a jp rę d z e j zobaczyć sam kwiat, ten cenny n abytek flory naszej, ja k i do
strzeżony dopiero został p rz ed 10-ciu laty przez pannę M ary ją H em plów nę, lecz p ra gnienie m oje n ie p rę d k o się ziściło, na całej bowiem obnażonej z drzew części góry, w i
działem tylko trzy okazy kw itnące kąsiny akan to listn ej, m ianowicie dw a na południo
wej, a jed en na północnej pochyłości pa
górka, a oprócz tych jeszcze k ilk a nierozwi- niętych głów ek.
P op rzed n icy moi w pielgrzym ce botani
cznej na S taw ską górę byli szczęśliwsi, m o
gąc się napaw ać w idokiem większej ilości tej kąsiny, oki-ytej kw iatem , albow iem p a n na M ary ja H om plów na d. 7 S ierpnia 1881 ro k u naliczyła przeszło trzydzieści okazów kw itnących (P am . F iz y jo g r. I I , 519), a taką samę liczbę pod aje i p. K aro , k tó ry zw ie
dził ten zak ątek d. 25 S ierp n ia 1882 roku (Pam . F iz. I I I , 307).
C zyby od czasu odkry cia i zwi’ócenia baczniejszej uw agi n a tę praw dziw ie rz a d ką roślinę była ona bardziej tępioną, lub bieżący ro k rozw ojow i je j nie sp rzy jał, tego powiedzieć nie um ieip, wszakże tow arzyszą
cy mi ow czarczyk opow iadał, że na S ta w
ską g órę przyjeżdżają tacy, co rośliny z b ie ra ją , a szczególniej odw iedzaną by w a na wiosnę przez kolonistów niemców. Z trzech okazów kw itnących, ja k ie w idziałem d. 14 S ierpnia r. b. pozw oliłem sobie jed en wcie
lić do sw ego zielnika, któ ry zbogaciłem ta k że zapóźnionym w kw itnięciu m iłkiem wio
sennym (A donis vernalis L.).
Do w zm ianek o roślinności góry S taw skiej pana Ł apczyńskiego (P am . F izy j. I, 201) i p. K aro (P am . F iz. III, 292 — 317) dodam , żem na niej ze b ra ł krw iściąg m n iej
szy (S anguisorba m inor Scop.), czyściec k u tnerow aty (Stachys germ anica L .), dzw onek sybery jsk i (C am panula sibirica L .), sm a
gliczkę kielichow ą (A lyssum calycinum L .), p rz y tu liją wiosenną (G alium vernum L .), którą zbierałem i w H ań sk u , a to ostatnie stanow isko je st, zdaje się, jed n em z b a r
dziej w ysuniętych ku północy w K rólestw ie;
ja k o rosnące koło g óry zanotow ałem : m iko
ła je k całolistny (E ry n g iu m p la n u m L ), sier- pnicę pospolitą (F a lc a ria R ivini Host.), ślaz dłoniasty (M alva A lcea L .), pszeniec polny (M elam pyrum arvense L.).
O godzinie 4 po południu p rzez wieś IIo - rodyszcze, gdzie przy drodze, wiodącej przez nią, podobnie ja k na uliczkach S aw ina, ro sła obficie w itu łka pospolita (Y erb ena offi- cinalis L.), udałem się do C hełm a. T u na w zgórzu kredow em , na którem wznosi się k ated ra, n a stanow isku w skazanem przez p. K aro , zebrałem stulisz szorstki (Sisym- brium Loeselii L.), koło zaś dw orca kolejo
wego wilczomlecz szerokolistny (E u p h o r- bia p laty ph yllos L .), a o godz. 10 wieczorem siadłem do pociągu kolei nadw iślańskiej, aby n ie bez przeszkody, gdyż przed T ra w nikam i wagon tow arow y się w ykoleił, w L u b lin ie znów burza szalała, znacząc swoję drogę łu n ą, stanąć n azaju trz w W a r
szawie. K arol D rym m er.
Z DZIEJÓW NAUKI.
W AGA M Ą DROŚCI.
Osobliwy napis, na czele um ieszczony,
je stto ty tu ł książki, o której tu opow iedzieć
564 w s z e c h ś w i a t . Nr 36.
zam ierzam y. N ie je stto wszakże bynaj
m niej ty tu ł alegoryczny, ja k b y się w yda
wać mogło: „K sięga o wadze m ądrości” mó
wi istotnie o wadze i stanow i je d y n y a ra b ski tra k ta t m echaniczny, ja k i nas doszedł.
O filozofii i m atem atyce arabów , o ich a stro nom ii i optyce, o ich chemii i m edycynie, posiadam y d o k u m enty dosyć obfite, a prace uczonych arab sk ich w tych dziedzinach wiedzy są w ogólności dosyć znane; aby wszakże uzupełnić sobie ogólny obraz ich nauki, należy zapoznać się i z ich m ech a n i
ką, jak o podstawową, i najstarszą, gałęzią fizyki. C ałą zaś w iedzę m echaniczną a r a bów streszcza w łaśnie książka, o k tó re j m o
wa, p rz ed staw ia ona zatem ważne znaczenie dla ogólnych dziejów nau k i.
„K sięgę o w adze m ądro ści” n ap isał A lk - hazini. O au to rz e tym wszakże nie posia
dam y żadnej w iadom ości, krom tego, co sam o sobie w dziele swojem mówi. Co do nazw iska je g o stąd naw et ty lk o posiadam y pewność, że n iek tó re ro z d ziały rospoczyna od wyrazów: „T a k mówi A lk h a z in i”. S tąd więc też d o w iadujem y się, że książkę tę n a
p isał w ro k u 515 hedżry, czyli ery m ahom e- ta ń sk ie j,z a seldżuckiego kalifa A b u -l-H a rit- S an żar i że ży ł w mieście J u rja n iy a h w p ro - w incyi C buw arazm , k tó re istniało niedaleko ujścia rzeki O ksus do m orza A ralskiego.
D zieło to zresztą w ostatnich dopiero cza
sach zostało poznane, a w yciągi z niego p rzetłu m aczy ł w ro k u 1857 n a ję z y k fra n cuski konsul ro ssyjski N. C hanikoff i p rze
sła ł ('am erykańskiem u tow arzystw u o ry jen - talnem u, k tó re sk ró t ten, w raz z p rz e k ła dem angielskim w szóstym tom ie swego dzien n ik a zam ieściło. O b szern ą zaś treść tój pracy zn a jd u je m y w świeżo ukończonej h isto ry i fizyki R o sen b erg era, skąd w iad o
mości następ n e czerpiem y.
K o m itet to w arzy stw a am erykańskiego, k tó ry się za jm u je ogłaszaniem je g o roczni
ków , w y raził dom ysł, że A lk h az in i je s t identy czn y ze siaw nym optykiem arab sk im A lhazenem ; podobieństw o nazw isk u s p ra w iedliw iało te n dom ysł, k tó ry się w szakże ok az ał błędnym . O A lh azen ie bow iem aż do ostatnich czasów także niew iele w iedzia
no, C antor je d n a k w swój h istoryi m atem a
tyki podaje, że p raw d o p o d o b n ie A lhazen je s t osobistością tąż sam ą, co A bu Ali al
H a sa n ibn al H asan ibn A lhaitham . O tym zaś ostatnim podaje C antor, że u rod ził się w A l-B asra i w w ieku d ojrzałym przeniósł się do E g ip tu , gdzie kalifow i A l-H akim ow i (996 — 1020) p rz y rze k ł przeprow adzenie urządzeń, m ających n a celu u jed n o stajn ie
nie corocznych wylewów N ilu. Ib n A lh a i
tham ud ał się tedy z licznym orszakiem w górę N ilu, ale ju ż przy pierw szych jego k a ta ra k ta c h poznał, że urzeczyw istnienie ty ch planów je s t niemożliwe. U dało mu się w praw dzie w ytłum aczyć przed kalifem , gd y wszakże popełnił błędy i p rzy innych spraw ach państw ow ych, k tó re m u pow ie
rzono, m usiał się u kryć przed gniew em k a
lifa. P o w ró cił dopiero po jeg o śm ierci, ale zajm ow ał się ju ż w yłącznie naukam i w K airze, gdzie u m arł 1038 roku. Otóż E . W iedem ann potw ierdzi! przypuszczenie C an to ra o identyczności A lhazena z tym n ie szczęśliwym uczonym kairskim ; w biblijo- tece bow iem lejdejskiej n ap o tk ał kom en
ta rz do wielkiego dzieła optycznego, k tó rego autorem był A b u A li al H asan ibn al H aith am al Basi, a zestaw iając kom entarz ten z dziełem A lhazena, poznał, że k om en
tarz do tego w łaśnie stosuje się dzieła, czyli, że Ib n al H a ith am je stto w łaśnie sła
w ny A lhazen. Otóż A lk h azin i w księdze swojój cy tu je tego Ib n A lh aith am a, nie mo
że zatem być osobistością z A lhazenem identyczną, a daty powyższe w skazują, że żył po nim o stulecie m niej więcej póź
niej.
O d autora przejdźm y teraz do jeg o dzieła.
J a k pow iedzieliśm y, tra k tu je ono rzeczy
wiście o wadze, k tó ra wszakże d la szcze gólnych sw ych zalet wagą m ądrości nazw a
ną została. S łuży ona głów nie do ozna
czania ciężarów w łaściw ych i, podobnie ja k nasze wagi, składa się z drążk a ró w n o ra
miennego, zam iast wszakże dw u talerzyków
j
posiada ich aż pięć. Dwa m ianow icie tale
rzyki, ja k w każdej wadze, zaw ieszone są
| na końcach drążka; trzeci uczepiany być może pod je d n ą z p o przed nich, aby ciała m ożna było ważyć w wodzie, a w tedy tale-
| rz y k czw arty, ruchom y, zaw iesza się na
j
ram ieniu drugiem d la je j zrów now ażenia.
P ią ty wreszcie talerzy k je s t także ruchom y, waga ta bowiem używ aną być może też ja k
| nasza waga rzym ska; w tym celu ram iona
N r 36. WSZECHŚWIAT. 565 jój podzielone są. n a rów ne części, przesu
wając zatem ta le rz y k z danem ciałem, moż
na je ważyć, niezm ieniając ciężarków na talerzy k u drugim .
W adze swój nie szczędzi A lk h az in i po chw al, by szum ną jój nazw ę u sp ra w ied li
wić. J e s t ona n ajp ierw tak dokładną, że p rzy obciążeniu 1000 m itkalów wskazuje jeszcze przew agę 1 m itkala, byleby m echa
nik, co j ą w yrabia, biegłą m iał rękę; d a le ko to, oczywiście, od czułości wag dzisiej
szych, na swoje wszakże czasy m ógł się nią a u to r słusznie chlubić. P rz y d a tn ą zaś być może do celów różnych i licznych. O dróż
nia bowiem m etale czyste od naśladow a
nych i podaje skład m ięszanin m etalicz
nych, w czasie n ajkrótszym i z n ajm niej
szym m ozołem, przyczem niepotrzeba b y najm niej m etali tych w czem kolw iek uszka
dzać. W sk azu je ona dalej, k tó ra z dw u b ry ł m etalow ych, m ających w pow ietrzu ciężar je d n a k i, więcej waży w wodzie, a stąd, naw zajem , z ciężaru badanego ciała wnosić m ożna o jeg o substancyi. D ozw ala nadto oceniać rzetelność m onet i d aje m oż
ność odró żniania kam ieni szlachetnych od ich im itacyj.
W idzim y, że rozm aite te zastosow ania wagi polegają głów nie na oznaczaniu cię
żarów w łaściw ych ciał, lubo niektóre z tych zalet w ydają się w ątpliw e. T ablica w szak
że oznaczonych przez A lkhaziniego cięża
rów właściw ych pięćdziesięciu substancyj potw ierdza czułość wagi i dobrze mówi o biegłości autora. D la p rz y k ła d u p rz y ta czam y tu k ilk a z tych liczb, kładąc obok nich, w dalszej kolum nie, liczby odpow ie
dnie, w ed łu g najnow szych oznaczeń:
Złoto, l a n e . . . 19,05 19,3 R t ę ć ... 13,56 13,596(0°) O łów ... 11,32 ll ,3 4 d o l l ,4 1 S rebro . . . . 10,30 10,4 do 10,53 M iedź (lana) . 8,66 8,8 do 8,9 Żelazo (k u te) . . 7,74 7,8 P e r ły . . . . 2,60 2,684 K ość słoniow a . 1,64 1,88 W oda w rząca. . 0,958 0,9588 W ino . . . . 1,022 0,99 do 1,03 M leko krow ie. . 1,11 1,03
N adm ieniam y tu wszakże, że ju ż na sto la t przed naszym au to rem tablicę ciężarów
właściw ych pozostaw ił inny uczony arabsk i A lb iru n i.
Co do budow y swój wagi i co do jej uży
cia po daje A lk h azin i wskazów ki bardzo szczegółowe, o p arte wszakże w yłącznie na tw ierdzeniach A rchim edesa o rów now adze drążk a i o zm niejszaniu się ciężaru ciał za
nurzonych w wodzie. C hętnie je d n a k w y
biega poza ten zakres, a liczne d o datki i uw agi od słaniają ówczesne poglądy na z ja wiska m echaniczne.
N a wstępie uspraw iedliw ia au to r nazw ę swój wagi, przez odw ołanie się do różnych zdań koranu, określa zasadnicze p o d sta
wy sztu k w ogólności, w szczególności zaś tw ierd zenia, na k tórych opiera się budow a wagi, a dalój wym ienia nazw iska uczonych, k tó rzy ju ż p rz ed nim zajm ow ali się u rz ą
dzaniem i opisyw aniem wag w odnych. Na czele p rzytacza oczywiście A rchim edesa, przyczem popełnia wszakże u d erzający błąd historyczny, gdy epokę jeg o żyw ota um ie
szcza przed A leksan drem W ielkim ; n astę
pnie idzie nieznany skąd in ąd M enalaus, ży
jący w 400 la t po A lek sand rze, a dalej zn ajdujem y n azw iska dziew ięciu uczonych arabskich, k tó ry ch prace do nas nie doszły.
(dok. nast.).
S . K.
ATOM I CZĄSTECZKĄ.
(D o k o ń c ze n ie).
Pow róćm y wszakże do tego, co stanow i dziś p u n k t ciężkości w teoretycznej nauce fizyki i chemii, do tego, co wiem y o isto tnych i elem entarnych własnościach atom ów i cząsteczek. P raco m najdoskonalszych fizy
ków , pom iędzy inn ym i O. E . M eyera z W ro cław ia, zaw dzięczam y nasze wiadom ości o wielkości cząsteczek gazów , o ich szyb
kości, przebieganej drodze i t. d. W k ra czam y tu w d ziedzinę, którój obszar leży poza g ranicam i zm ysłow ego naszego p o strzegania, lecz spotykam y się z realnem i rezultatam i n a d e r ścisłego badania.
P rzy p o m n ijm y sobie, że m iligram piżm a
w ypełnia sw ą wonią duży pokój, nietracą.c
566 WSZECHŚWIAT. N r 36.
prz y te m w idocznie na w adze, że stom ilijo- now ą część g ram a czerw onego barw n ik a anilinow ego, fuksyny, rospoznać możemy w rostw orze w odnym , że zatem składające go atom y w ęgla, w odoru, tle n u i a z o tu z n a cznie m uszą być m niejsze. P rzy p o m n ijm y sobie rów nież, że w dośw iadczeniach Bun- sena i K irchhoffa trzym ilijono w a część j e dnego m iligram a soli kuchennej w ystarczy
ła do w yraźnego za b arw ien ia n a żółto p ło m ienia lam pki oraz że F a ra d a y p rzy rząd zał błonki złota, k tó re w e d łu g je g o oceny m ia
ły grubość sto ra zy m niejszą, aniżeli d łu gość fal św iatła. A długość fali św iatła czerw onego w ynosi 69 stotysięcznych m ili
m etra, grubość p rzeto atom u zło ta m usiała
by być znacznie m niejszą od 5 m ilijono- w ych części m ilim etra.
B a k te ry je , k tó ry c h postaci w y stęp u ją w y
raźnie dopiero p rz y n ajsiln iejszy ch pow ięk
szeniach naszych m ikroskopów , są istotam i organicznem i, k tó re p osiadają doskonałą przem ianę m ateryi; zaw artość ich ró ż n ą je s t od błony; w y dzielają one najro zm aitsze p ro d u k ty , złożone z m nóstw a atom ów węgla, w odoru, tlenu i azotu.
P rzed ew szy stk iem wszakże s tu d y ja nad stanem gazow ym m atery i d o p ro w ad ziły tu do bardziój określonych re z u lta tó w lic z b o w ych. Z zachow ania się gazów i p a r, z ich w spółczynnika tarc ia, z poró w n an ia o b ję to ści w stanie cieczy i gazu, a także z u chy
leń od p raw a M ario ttea, m ożna, w edłu g O. E . M eyera, obliczyć przedew szystkiem objętość w szystkich cząsteczek, zaw artych w określonej objętości, a n astęp n ie objętość każdej cząsteczki.
T ą d ro g ą dochodzim y do w yniku, że śre
dnica cząsteczki najczęściej m niejszą jest od m ilijonow ej części m ilim etra, lecz w ięk
szą od dziesięciom ilijonow ej. Jed e n cm3 każdego ciała gazow ego zaw iera tiy lijo n y cząsteczek. P o n iew aż 1 cm 3 w odoru waży 0,0835 mg, to w ynika stąd, że ciężar je d n e j cząsteczki w odoru ró w n a się jednój cz te ry sta trylijon ow ej części m iligram a, innem i słow y je d e n k w a d ry lijo n cząsteczek w odo
ru w ażyłby 4 gram y.
M ikrokosm os ten, ten m ały św iatek nie po w in ien w ydaw ać się nam cudow niejszym od m akrokosm osu, św iata gw iazd, w k tó ry m astronom ija m ierzy odległości ta k w ielk ie,
że d la ich p rz eb ieże n ia św iatło w ielu lat po trzeb u je, ja k k o lw ie k w ciąg u sekundy przeb yw a 42 000 mil.
P odczas gdy do połow y bieżącego stu le
cia za głów ne swe zadanie po czytyw ała che- m ija poznanie sk ład u w n a tu rz e z n a jd u jący c h się i sztucznie w ytw arzany ch ciał, czyli postępow ała dro gą p rzew ażnie an a li
tyczną, natom iast po zdobyciu jasn eg o po
g ląd u n a atom rospoczynają się usiłow ania w k ie ru n k u zgłębienia istoty cząsteczki che - m icznój. P o znanie sposobu łączenia się atom ów, ich w zajem nego położenia w czą
steczce, w ejrzenie w „budow ę” cząsteczki — oto głów ne zadanie chem ii ostatnich d zie
siątków lat. B udow ę tę zrozum iano przez b ad a n ie p ro d u k tó w roskładu danego ciała, a zadanie uw ażano wówczas za dokonane, gd y udało się to ciało w ytw orzyć sztucznie z bliższych, lu b dalszych jeg o składników , albo też bespośrednio z pierw iastków . S y n teza chem iczna, stanow iąca znam ienną ce
chę okresu nowoczesnego w ro zw o ju che
m ii, osięgnęła w naszych czasach zdum ie
w ające re zu ltaty .
Jednocześnie u kazały się badaczow i nowe w łasności pierw iastków chem icznych. S po
strzeżono m ianow icie, że pierw iastki nie- w szystkie łączą się ze sobą jed n ak o w ą licz
bą sw ych atom ów , że niektóre, j a k chlor, brom , jo d wiążą się tylko z je d n y m atom em w odoru, inne, j a k siarka, selen, te llu r z dw o
ma, znów azot, fosfór, arsen z trzem a ato
mami, wreszcie w ęgiel, krzem łączą się j e dnym swoim atom em z czterem a atom am i w odoru, chloru, lub brom u. P o w sta ła stąd n au k a o w artościow ości chem icznej, ła ń c u chow aniu atom ów i pierścieniow em ich w ią
zaniu się ze sobą. W yrazam i tem i chem ik obrazow o ch a rak tery zu je zaeliowanie się dużych g ru p zw iązków chem icznych. W tym w zględzie n ajb ard ziej in teresującem i są zw iązki węgla.
P ierw sze naukow e zajęcie się zw iązkam i węgla, czyli tym działem, któ ry zw ano i do
tąd jeszcze nazyw am y chem iją org an iczną, p rz y p a d a na pierw sze dziesiątki naszego w ieku. W p raw d zie ju ż w końcu ubiegłego stulecia odróżniano ciała roślinne i zw ierzę
ce od m in eralny ch i wiadom o było, że ro ślinne sk ład ają się przew ażnie z w ęgla, w o
d o ru i tlenu, do k tó ry ch to trzech p ie r
N r 36. WSZECHŚWIAT. 567 w iastków w zw ierzęcych przybyw a jeszcze
azot w znacznej ilości; lecz znano podów czas małą, zaledw ie liczbę analiz, a odnośne m etody badania nie były udoskonalone, w y
m agały wielkiej w praw y i zręczności, nie- będąc przytem dostatecznie ścisłe. R zadko któ ra m etoda dośw iadczalna ta k pomyślnie w płynęła na szybki rozwój gałęzi n au k o wej, ja k m etoda poraź pierw szy zastosow a
na w ro k u 1830 przez L ieb ig a w Giessen do poznania sk ład u pierw iastkow ego ciał organicznych. Stosujem y ją dotychczas je szcze w naszych p racow niach ze zm ianami i udoskonaleniam i niew ielkiem i. Ł atw e sto
sunkow o w ykonyw anie p ra cy na tem polu i otrzym yw anie zupełnie pew nych re zu lta
tów było powodem , że prędko w zrosła licz
ba badaczów tej gałęzi chem ii, a Giessen ze sw oją pracow nią chem iczną stało się cen
trem , skupiającym w Bobie pracow ników , którzy nazaw sze u trw a lili w nauce sław ę wielkiego m istrza chemii. S kutkiem bes- pośrednim było stw ierdzenie składu che
m icznego znacznej liczby ciał roślinnych i zw ierzęcych. J e d n o ważne odkrycie sz y b ko następow ało po drugiem .
P o g ląd B erzeliju sza, że ciała organiczne tw orzą się w żyw ych istotach dzięki sile życiowej, nieposłusznej praw om chemicz
nym , u su n ął te zw iązki na czas pew ien z po
la ścisłego badania przyrodniczego. Lecz w krótce istnienie siły życiowej coraz silniej staw ało się zachw ianem , a sztuczne w roku 1828 otrzym anie m ocznika przez W ohlera, pierw sza synteza organiczna, ostatecznie zw aliła granicę, oddzielającą zw iązki węgla od chem ii t. z w. nieorganicznej. Rospo- częła się tedy w alka, w której u d ział p rz y j
m ow ały najdzielniejsze siły Niemiec, F ra n - cyi i A nglii, a k tó ra w rezu ltacie przynio
sła niezm ierną obfitość cennego m ateryjału naukow ego i ostatecznie uzyskano zw ycię
stwo, w ygłaszając te praw dy, k tó re n ie podzielnie w dzisiejszej nauce chemii p a
nują.
C h ara k te ry sty k ę w szystkich zw iązków chem icznych, zarów no organicznych ja k i nieorganicznych sprow adzono do ciężaru ich cząsteczek, k tó ry w yrażam y wzorem chemicznym ; zdobyto przekonanie, że z ja wisko chem iczne odbyw a się albo w ten sposób, że cząsteczki u k ła d a ją się obok sie
bie, co do rzadszych należy w ypadków , albo też, że w ym ieniają wzajem nie atom y, lu b g ru p y atomów.
P rz y jm u ją za zasadę powyższy tysiąca
mi przy kład ów potw ierdzony pogląd, n ie
skończenie w ielką liczbę zw iązków w ęgla podzielić możemy na dw ie wielkie g rup y.
Jednej przedstaw icielem je s t gaz b ło tn y , metan, zw iązek jed neg o atom u węgla z cz te
rem a wodoru; drugiej zaś benzol, ciecz, k tó rej cząsteczka sk ład a się z sześciu atom ów węgla i tyluż wodoru. C zterow artościo- wość w ęgla je s t w arunkiem niezbędnym dla zrozum ienia składu związków, do obudw u gru p należących.
Nie znam y ani jed n eg o zw iązku chem i
cznego, k tó ry b y w cząsteczce n a jed en atom w ęgla zaw ierał więcej niż cztery atom y wodoru. N azyw am y p rzeto m etan zw iąz
kiem nasyconym , w szystkie bowiem cztery je d n o stk i w artościow ości w ęgla zajęte są w nim przez ułożenie się wokoło niego czte
rech atom ów jednow artościow ego w odoru.
G dy dw a atom y węgla łączą się ze sobą, w najprostszym w ypadku mogą się one po
wiązać pojedyńczem i jed n o stk am i pow ino
w actw a, tak, że z ośmiu jed n o stek , jak iem i rosporządzają, sześć pozostaje niezużytych, m ogących być nasyconem i przez sześć ato mów w odoru. W ten sposób tw orzy się now y w ęglow odór, wyższy, ja k pow iadam y,
•od m etanu. W dalszym ciągu tak ro zu m u ją c , dochodzim y do węglow odorów o coraz większój liczbie atom ów węgla i w odoru.
Znane są one w tym szeregu aż do w ęglo
wodoru z 30 atom am i węgla i 62 atom am i w odoru. A tom y węgla są tu połączone w postaci łańcucha otw artego; zw iązki zaś te nazyw am y nasyconem i, gdyż nie łączą się bespośrednio ani z oddzielnem i p ie r
w iastkam i, ani z innem i g ru pam i p ierw iast
ków; jed y n ie tylko ich atom y w odoru m ogą być w ym ieniane na inn e atom y, lub ró w n o wartościowe im g ru p y (ro d n ik i). T ak np.
przez zastąpienie w odoru przez chlor w m e
tanie pow stają cztery rozm aite ciała, z k tó rych chloroform n ajb ardziej je s t zn an y.
P rzez zastąp ien ie atom u w odoru gru pą
O H otrzym ujem y alkohol metylowy, czyli
drzew ny; z wyższego w ęglow odoru (etanu)
w ten sam sposób otrzym ujem y alkohol
w inny.
568 W SZ EC H ŚW IA T N r 36.
M etan je s t m acierzystą su b stan cy ją licz
nych zw iązków , k tó re otrzym ać możemy przez syntezę, alkoholów , eterów , wielu kw asów , ciał azotow ych i siarkow ych, c u k ró w i t. d. A nalogicznie zachow uje się benzol w zględem jeszcze liczniejszej g ro m ady ciał.
W cząsteczce benzolu sześć atom ów wę
gla je s t połączonych z sześcioma atom am i w odoru. Z p u n k tu w idzenia budow y che
m icznej m etanu p rz ychodzim y do w niosku, że do u tw orzenia nasyconego w ęglow odoru o sześciu atom ach w ęgla p o trzebaby 14 ato mów w odoru; n ależałoby p rzeto uw ażać benzol za zw iązek nienasycony. L ecz po glądow i takiem u p rzeczy ło chem iczne za
chow anie się benzolu, jeg o sposób tw orze
n ia się w słabym żarze, oporność na chem i
czne w pły w y, działanie nań stężonego kw a
su siarczanego i azotnego. D oprow adziło to K ekulógo w ro k u 1865 do wygłoszenia poglądu , że w cząsteczce benzolu sześć a to mów w ęgla połączonych je s t ze sobą w p ier
ścieniu i zw iązanych naprzem ian to j e dną, to dwiem a je d n o stk am i wartościowości. | W tym razie z 24 jed n o stek , którem i rospo- rządza sześć atom ów w ęgla, pozostaje do nasycenia p rzez w odór sześć tylko. H ip o teza K ekuiego o położeniu atom ów w czą
steczce benzolu płodną by ła w następstw a d la dalszego ro z w o ju chem ii.
I z benzolem , podobnie ja k z m etanem , w szelkie zjaw isk a chem iczne zachodzą przez w ym ianę atom ów w odoru na in ne p ierw ia
stki, lu b ro d n ik i. L ecz we w szystkich p ra wie procesach sześć atom ów w ęgla w p ie r
ścieniu ze sobą złączonych pozostaje w po
staci nietykalnego j ą d r a i ty lk o w n iek tó rych w y padkach ten podstaw ow y szkielet zostaje naru szo n y i w ów czas w p ro d u k tac h ro sk ład u m am y ju ż ciała pochodzące od m e
tanu.
Z benzolu otrzym ać możem y olbrzym ią ilość pochodnych, m iędzy niem i kwas k a r bolow y czyli fenol, będący znów p rz e d staw icielem całego szeregu analogicznych zw iązków , rów nież an ilin ę i toluid ynę, sta
now iące su b stan cy je m acierzyste b a rw n i
ków anilinow ych. P rz e z w prow adzenie ro d ników m etanow ych do cząsteczki ciał ben
zolow ych otrzym ujem y pochodne, z a w iera ją
ce boczne łań cu c h y atom ów , w k tórych te sa
me mogą być dokonyw ane zm iany co i w cia
łach m etanow ych. W ten sposób tw orzą się t. zw. arom atyczne alkohole i kw asy ta kie j a k salicylow y, cynam onow y i t. d.
Benzol um iem y zbudow ać z atom ów. W y tw arzając łu k św iatła elektrycznego w a t
m osferze w odoru, otrzym ujem y bezbarw ny gaz o silnej woni, acetylen, w któ reg o czą
steczce dwa atom y w ęgla połączone są z so
bą trzem a jed n o stk am i pow inow actw a, p o zostałe zaś dwie jed n o stk i nasycone są wo
dorem . G dy gaz ten prow adzim y przez słabo rozżarzoną rurę, trz y jego cząsteczki u k ła d a ją się w jed n ę cząsteczkę benzolu.
W szystk ie p rzeto pochodne benzolu można- by bespośrednio ze składających je atom ów zbudow ać.
G dy p ara benzolu przechodzi przez sil
niej ro zg rzan e ru ry , wówczas tw orzy się n aftalin , znan y jak o środek antyseptyczny, rów nież antracen, z którego otrzym ujem y w spaniały b arw n ik alizaryn ę, dalej chryzen i t. p. W e w szystkich tych zw iązkach za
chow aną zostaje pierścieniow a budow a ato
mów węgla,
P rz e z w ym ianę w benzolu jed n ej g ru p y , złożonej z węgla i wodoru, na azot pow staje p iry d y n a, ciecz b ezbarw na, p rz y k ry posia
dająca zapach i używ ana obecnie do dena- tu ryzow ania sp iry tu su . Podobna w ym iana w naftalin ie daje chinolinę. A nalogiczne ją d ra pierścieniow e, złożone z atom ów wę-
j
gla i azotu tw orzą zw iązki znane pod n a zwam i p y ro l i pyrazol. C iała te służą za podstaw ow e zw iązki, z k tó ry c h sy n tety cz
nie otrzym ujem y wiele nowszych środków leczniczych, ja k : k airyn ę, talinę, a n ty p iry nę, jo d o l oraz w n atu rz e w yrabiane alk alo i
dy roślinne, należące do najsilniejszych t r u cizn.
W obudw u w ielkich grom adach zw iąz
ków w ęgla zn a jd u je się niem ała liczb a ciał o zupełnie jed n ak o w y m składzie i je d n a k o w ym ciężarze cząsteczki, a rozm aitych w ła
snościach fizycznych i chem icznych. T a identyczność sk ład u p rzy różnych w łasno
ściach, czyli izom eryja, najzupełniej zo staje w yjaśnioną przez przypuszczenie róż
nego u k ład u atom ów w ew nątrz cząsteczki.
D la szczególnego wszakże w ypadku, m ia
now icie dla pochodnych benzolu K ekuló
w sposób niezm iernie przen ik liw y rossze-
N r 36. WSZECHŚWIAT. 569 rz y ł swą hipotezę, tw ierdząc, że rozmaitość
własności przy jednak ow ym składzie zależy tu od tego, czy dw a sąsiadające ze sobą ato
my w odoru zostają zastąpione przez dwa inne atom y, lub rodniki, czy też wymiana ta zachodzi z dw om a atom am i wodoru od- dzielonem i od siebie jednym atom em węgla, czy w reszcie oddzielonem i dw om a atom am i w ęgla. W tych w ypadkach oczekiwać w in niśmy zawsze trzech, lecz nigdy większej liczby, jedn akow o złożonych zw iązków, w ten sposób bowiem w szystkie możliwości rozm aitego u g ru p o w a n ia są w yczerpane.
D oskonałem potw ierdzeniem tego czysto teoretycznego rozum ow ania je s t istnienie trzech h y d roksylow ych pochodnych ben
zolu: pyrokatechiny, rezoryny i hydrochino
nu. P odobnie dzieje się wówczas, kiedy trzy i cztery atom y w odoru w benzolu zo
stają zastąpione, podczas gdy po jednym tylko zw iązku otrzym ujem y, gdy zastęp u jem y w benzolu pięć, lub sześć atom ów w o
doru. P odobne dom niem ania o układzie atom ów w cząsteczce, m ożna nazw ać śmia- łem i, ba, zuchw ałem i naw et; a jednakże do- św iadczznie 25 la t ostatnich składa się na ich poparcie.
W n iek tóry ch je d n a k w ypadkach i to o b jaśn ien ie nie w ystarcza, w tych m ianow icie gdzie w praw dzie chemiczne własności ciał izom erycznych są identyczne, lecz rozm aite ich fizyczne zachow anie się nie może być w ytłum aczone położeniem atom ów, ja k to np. dzieje się z dwom a kw asam i winnemi, z k tórych jed en zw raca prom ień św iatła p o laryzow anego na praw o, d ru g i zaś na lewo.
T u ju ż w ciągnięto w zakres hipotezy same własności atom ów, ich k ształt gieom etryczny i w ten sposób pow stały pytania, k tóre dziś w n auce żywo są om aw iane. Stosunek za
chow ania się obudw u kwasów w innych wo
bec polaryzow anego św iatła do u k ład u czą
steczek w ich kryształach daw no ju ż tem u należycie został objaśniony.
W reszcie obfitym możemy się poszczycić m atery jałem dośw iadczalnym , dotyczącym stosunku pom iędzy pew nem i rodnikam i, czyli u g rup ow aniam i określonych atomów a n a tu rą chem iczną zw iązku, jeg o barw ą, sm akiem , n aw et działaniem leczniczem.
G rom ada alkoholów , kw asów i t. p. cha
ra k te ry z u je się pew nem i d okładn ie znanem i
rodnikam i. Znane nam są g ru p y atomów, k tó re tw orzą ciała barw nikow e, m ateryje w ybuchow e i t. p. W iadom o, że alkaloidy roślinne, strychnina, atrop in a, koniina, m or
fina, ch in in a i in., k tó re należą do n ajg w a ł
tow niejszych tru cizn, lecz są jednocześnie dzielnem i środkam i leczniczemi, wszystkie zaw ierają azot i to samo dotyczy sztucznie otrzym yw anych leków przeciw gorączko
wych, an ty p iry n y , taliny, an ty feb ry ny i in.
Syntezy ciał n atu ra ln y ch z tych szeregów udają się, gdy w przybliżeniu przynajm niej poznaną została budow a cząsteczki chem i
cznej.
R ezu ltaty prak ty czn e tej usilnej pracy teoretycznej i dośw iadczalnej odnaleść m o
żna w rozw oju naszego przem ysłu chem i
cznego. Liczba ciał pochodzących od b en
zolu w zrasta z każdym dniem i przez dzieje ich w szystkich ja k nić przew odnia ciągnie się g ien ijaln a hipoteza K eku iego o budow ie chem icznej benzolu. B arw n ik i sm ołowe, z w yjątkiem tylko alizaryn y, b arw nika m a
rzan ny , nie zo stały dotąd od kry te w n atu rze; otrzym ujem y je jed y n ie dzięki re z u lta tom p ra cy nad budową chem iczną zw iąz
ków węglowych, a w przem yśle sp ro w a
dzają one roczny obieg setek m ilijonów rubli.
Niem niej szczęśliwe i-ezultaty tej pracy widzim y na polu nau k lekarskich, którym chem ija bezustannie dostarcza now ych le
ków. Za najw ażniejszy zaś re z u lta t tych w szystkich p ra c uw ażać możemy tę okoli
czność, że ju ż dziś nie przypadek rządzi czynam i chem ika, że o dk ry cia nie pow stają skutkiem eksperym entow ania bez p lan u ,p o - om acku, lecz że pow stała praca św iadom a swych zadań i celów, że nie możemy dziś ju ż za chim erę uw ażać owych śm iałych przekonań, że ud a nam się kiedyś zbudow ać w szystkie zw iązki chem iczne, składające sk orup ę ziem ską, a także w szystkie m ate
ry je roślinne i zw ierzęce, k om órkę i jó j za
w artość — bez w spółudziału siły życiowej!
L ecz rozw ażne badanie p rz y ro d y i tu taj w i
dzi p rzed sobą jasn o w y tkn iętą granicę: od utw o rzen ia m atery j, składających kom órkę, nieskończenie je s t jeszcze daleko do stw o
rzen ia żywój kom órki. C hem ija nigd y nie w ykrzesze isk ry prom eteuszow ej w w ytw o
rzonych przez siebie substancyjach o rg a
570 WSZECHŚWIAT. N r 36.
nicznych, — nie je s t ona do tyła zuchwałą., aby k iedykolw iek spodziew ała się tego. Lecz w powyżej zakreślonych granicach dom a
ga śię ona zupełnej sw obody w pojm ow aniu n a tu ry i tłum aczeniu w yciąganych przez się wniosków.
M aksyrnilijan F laum .
P A P U C I
(P S IT T A C I).
Ich organizacyja i sposób życia.
(D o k o ń c z e n ie ).
S k ó ra p ap u g wogóle je s t dość tw ard a, zw łaszcza u niek tó ry ch gatu n k ó w niedaw no sprow adzonych do zbiorów europejskich (D asyptilus P ecq u e tii). M niej lub więcej zg ru b ia łą je s t koło nasady dzioba, tw orząc tu pow szechnie zn aną w osków kę różnego zabarw ienia. O rg a n ten i w ielu innym p ta
kom właściw y, zaw iera znaczną obfitość za
kończeń nerw ow y ch, skąpo rossianych w po
zostałej skórze, a jak o tak i je s t p ra w d o p o dobnie siedliskiem subtelniejszej w ładzy do
ty k u . S kóra w ogóle p o k ry ta je s t pióram i z w yjątkiem n ie k tó ry c h m iejsc na głowie, gdzie zabarw io n a różnorodnie stanow i ja k - g d y b y ozdobę p ta k a . N p . u M icroglossus jasno-czerw one policzki tw o rzą siln y k o n tra st z czarnem u pierzeniem , u błękitn y ch zupełnie g atu n k ó w ary (S ittace h y ac in th in a i glau ca) okolica dolnego dzioba i oka jest pom arańczow o-żółta, a u b razy lijsk iej p a
p ugi G ypepsita v u ltu rin a cała praw ie głow a p o k ry ta jest g o łą skórą. T ego ro d z a ju sto
sunki spotykam y u sam ców z rzędu k u ra ków, kazuarów i ptaków , k arm ią cy ch się p a d lin ą (sępy), u pierw szych p ra w d o p o d o bnie tak ie skó rn e obnażenia są re zu ltatem t. z w. doboru płciow ego, u ostatnich znów być m oże p ozostają w pew nej zależności od | ro d z aju pokarm u. T e sam e p rzy czy n y dzia- ! łają pew nie i u papug.
S k ó ra na nogach stanow i też osobliwość.
Zam iast silnie ro zw in ięteg o p o k ry cia rogo
wego, lub tabliczek, w idzim y tu m iękką ziarn istą skórę i na końcach palców zale
dw ie 2 —3 tafelki. Obecność tych ostatnich ważne ma znaczenie pod w zględem filogie- netycznym , w skazuje bowiem, że są to po
zostałości po większych pancerzykach rogo
w ych, red uk cyja ich zatem będzie zjaw i
skiem drugorzędnem , pow olnym zanikiem organu, k tó ry przy niezm iernej ruchliw ości nóg sta ł się nietylko niepotrzebnym , ale n a
w et uciążliwym.
L iczb a lo tek waha się pom iędzy 19 a 22, z k tó ry c h 10 przyczepia się do ręk i właści
wej, 9 — 12 zaś do przedram ienia. U pa
pug o locie mniej doskonałym p odlegają sk rz y d ła pew nej nieznacznej zresztą re d u k - cyi ilościowej i jakościow ej. Jednakow oż przew ażająca większość tych ptaków posia
da niezm ierną łatw ość bujania się w p rz e
strzeni pow ietrznej. Ogon składa się z 12 p ió r różnej długości i wielkości (sterów ek) u różnych rodzajów , a naw et gatunków . U piększenia w kształcie pióropuszów , lub czubów często bardzo spotykam y śró d p a
pug, a źródła ich pochodzenia należy p ra w dopodobnie szukać w doborze płciow ym . W sp an iały c z arn y M icroglossus posiada
| dość silnie rozw iniętą koronę piór, a rzadko spo ty k an y C yano rh am phu s cornu tus z No
wej K aledonii nosi na czubku dwa w y d łu żone pióra o czerw onym w ierzchołku.
Szczególnie się pod tym w zględem wy
różnia D erop ty us accipitrinus z G uayany.
j
O ry g in a ln y bowiem w ygląd n adaje tem u ptakow i ogon w achlarzow aty, składający się z długich ciem noczerw onych, a na k o ń cu ciem nostalow ych piór; w zw ykłych w a
run kach leżą one spokojnie, lecz podczas gniew u i p ory godow ej jeżą się i ro sk ład a - ją , tw orząc, ja k u indyka, w achlarz ozd o
bny, ro sp o starty poza głową.
Z resztą św ietna barw ność upierzenia w skutek niezm iernej zazw yczaj pstro kaci- zny, byw a często w żyw ej niezgodzie z naj- elem entarniejszem i zasadam i estetyki, dzię
ki czemu weszła naw et w przysłow ie. K o lor zielony w różnorodnych odcieniach sta
now i to n głów ny tój pstrokacizny, w skład
której w chodzą nadto: czerw ony, żółty,
niebieski, a czasem i biały pod postacią
rysunków w zorzystych na głow ie, ogonie
i sk rzy d łach ; n ajb ard ziej zróżnicow ane pod
N r 36. WSZECHŚWIAT. 571 tym w zględem form y zam ieszkują wyspy
m alajsko-australijskie i P olinezyją. K om pletn ie, lub przew ażnie niebieskich papug je s t m ało, pew na liczba ar, P iom as chal- copterus w A m eryce, cudow ne drobnych kształtów C oriphilus taitianus z w ysp T o w arzyskich i C. sm aragdinus z arch ip elagu M arquesas stanow ią te w ażniejsze w yjątki.
K olor żółty, ja k o zasadniczy, również rz a d ko spotykam y; dotyczy on dw u b ra z y lij
skich gatu n k ó w C onurus. Szczególną w ła sność m ają n iek tó re papugi, że ze zm ianą pokarm u zm ienia się ich ubarw ienie. J a k kolw iek wielu pod różników mocno w tym w zględzie przesadza, jednakow oż danych tych niem ożna absolutnie odnieść do d zie
dziny bajek. W szak wiadom ą je s t rzeczą, że k a n a rk i karm ione p ap ry k ą i szafranem potęgują żółte swe upierzenie do bardziej intensyw nego pom arańczow ego, a co się ty czy papug, tak i w iarogodny św iadek, jak im je st niezaw odnie W allace '), przytacza n ie
jed n o ciekaw e spostrzeżenie. O pow iada on np., że in d y jan ie z n ad rzeki A m azo n ki, karm iąc tłuszczem sum a papugę zie
loną (C hrysotis festivus) są w stanie zm ie
nić ją na czerw ono i żółto nakrapianego ptaka.
W ogóle n ależy zauw ażyć, że żywy i ja skraw y kolo ryt, ja k i cechuje znakom itą większość papug je st w zw iązku ze sposo
bem ich życia, są to bow iem ptak i p raw d zi
wie leśne, a św ietność ich upierzenia trudno dostrzedz się d aje na tle m ieniącej się zie
loności drzew . M am y tu więc do czynie
nia z przystosow aniem się do w arunków miejscowych w celu ochronnym . Np. P a - laeornis cyanocephalus ta k dogodne zawsze sobie dobiera siedlisko, że n a odległości n a
wet k ilku kroków zaledw ie je s t w idzialny.
N adto, u n iek tó ry c h p ap u g przeciw nie, obok skrom nego obronnego zabarw ienia, w idzim y częściowo i w spaniałe, ozdobne upierzenie, ale w takich m iejscach, które podczas spokoju są u k ry te, a m ianow icie na w ew nętrznej i dolnej pow ierzchni skrzydeł.
To samo zjaw isko spostrzegam y i u innych ptaków , owadów, a zw łaszcza u motylów:
dzięki takiem u urządzeniu zw ierzę k orzysta
*) D a rw in . Z m ie n n o ś ć z w ie rz ą t i ro ślin .
podw ójnie, bo skrom ność zw ykła b ro n i go przed czujnem okiem czychającego nań wroga, a u k ry te swe piękności rostaczać może w tedy, gdy walczy o samicę. P ap u g i wiodą życie bardzo cnotliw e, a samiec w ier
nym je s t m ałżonkiem n ietylko w okresie lęgu, ale i wtedy, gdy potom stw o ju ż opuści swe gniazdo rodzinne. O gorącej miłości t. zw.
„parek ”, czyli „nierozd zieln ych” i o w iel
kiej boleści, jakiój doznaje jed en osobnik, gdy śm ierć w ydziera mu to w arzy sza—piszą wiele tkliw ych opowieści, k tó re do p ew ne
go stopnia mogą być p raw d ziw e.
J a k tylko się łączy p ara m ałżeńska, zaraz rospoczyna stara n ia o usłanie kolebki dla przyszłego potom stw a. Jak ak o lw iek d z iu pla w drzew ie w ystarcza na ten cel, p o g łę
biają ty lk o zajętą przestrzeń, rosszerzają ją i w ygładzają, a czasem w zupełnie zdrow ym pniu sam e sobie w yd rążają odpow iedni lo
kal. P rzyczem dolna kom ora, służąca do w ysiadyw ania ja j jest szerszą, niż p ro w a dzący do niej k u ry ta rz y k i otw ór wchodo- wy. G dzie b rak drzew , ja k np. w bezleś
nych k rajach A m eryki południow ej, papugi w skałach zak ład ają swe siedziby. Jak o ż S ittace glauca obiera sobie w tym celu sp a
dziste brzegi rzek, a B olborhynchus pata- gonus całem i kolonijam i obejm uje n a w ła sność skaliste szczeliny, przyczem n iezm ier
nie zabaw ny p rzed staw ia w idok, ja k z wielu naraz otw orów w yzierają n a św iat b o
ży ciekaw e głów ki starszych i m łodszych osobników. In n e znów, j a k ind yjsk i P a- laeornis to rą u a tu s mniej ostrożny i niezbyt u nikający człow ieka, zam ieszkuje w pago- dach i dom ach w najludniejszych czasem okolicach. Z n ana ju ż nam z niezw ykłego sposobu życia p apuga sowia (S tringops) w ysiada swoje ja ja w dość głębokich do
lach w ykopanych w ziemi pod korzeniam i drzew , a inna au stra lijsk a papuga ziem na (P ezoporus form osus) w p ro st na gołej zie
mi. P o w yszukaniu odpow iedniego m iejsca rospoczyna się właściw e budow anie gniaz
da. W niek tórych w ypadkach starczy tro chę próchna, w yściełającego dno dziupli, lub wyżłobionego sztucznie wydrążenia.
P la ty cercu s B ern a rd i i cudow ne afry k a ń
skie P sita cu la używ ają w tym celu w łókie-
nek. C iekaw ą pod tym względem obser-
w acyją notuje bystry postrzegacz oby cza
572 w s z e c h ś w i a t . N r 36.
jó w zw ierzęcych — B reh m ‘). W niew oli hodow ana P sita c u la roseicollis rozryw a cienkie gałązki, u k ry w a rosstrzępione ich w łókienka pom iędzy p ió ra i w ten sposób obładow ana w raca uw ażnie i zw olna do swój przyszłej siedziby, gdzie sk ład a m ate- r y ja ł budow lany, k tó ry następ n ie zużytko- w uje. J e stto je d y n y szczególny sposób przenoszenia m atery ja łu u ptaków , gdy przew ażnie dziób i łapy służą do tego celu.
P rzy czy n tego zjaw iska może być wiele, M arshall dom yśla się, że tą drogą większa ilość m atery ja łu n araz d aje się przenieść, n adto łatw iej w prow adzić przez wąski otw ór siedziby w łókna w k ie ru n k u p o d łu ż
nym niż poprzecznym , co m iałoby miejsce, gdyby w dziobie p ap u g a to usk u teczn iała i nareszcie, ażeby tym sposobem nie o b a r
czać w danym w y p a d k u dzioba, któ ry, b ę
dąc alfą i om egą w szelakich ruchów , z a wsze może okazać się potrzebn y.
Z estaw iając tera z obyczaje p ap u g co do zak ład an ia sobie siedlisk z takiem iż zw y
czajam i innych ptaków , zauw ażyć łatw o, że stanow ią one form y przejścio w e pom iędzy p tak am i n iebu dującem i g n iazd w cale i p ta kam i w ysiadającem i ja ja w d ziuplach i lo
chach a takiem i, k tó re ko m p letn e b u d u ją sobie gniazda, sw obodnie zaw ieszane na g a łęzi, lepione pod gzem sam i, lu b w p ro st za
k ład an e na ziem i śród gąszczy leśnych, albo pól obsianych. T a przejściow ość ja s k r a w iej jeszcze się uw y d atn i, gdy p rz y p o m n i
m y, że obok w spom nianej ju ż papugi zie
m nej (P ezoforus form osus), k tó ra n a ziem ię w p ro st znosi ja ja , znan y je s t je d e n g atunek południow o - am ery k ań sk i (B olborhynchus m onachus), k tó ry na podobieństw o naszych ptaków kom pletne gniazda b u d u je. G dzie tkw i źródło tego zjaw iska w yjątkow ego — tru d n o rosstrzygnąć. M arsh a ll p rzypuszcza tu pierw iastkow o p ro ste n aśladow n ictw o ze stro n y pew nych osobników d la obrony p rzed drapieżcam i, k tóre to naślad o w n i
ctwo, zapew niając większe bespieczeństw o, zczasem stało się instynktem . G niazd a ta kie byw ają n ieraz bardzo w ielkie w ażące do 200 kilogr. Z początku je d n a p a ra buduje sobie siedlisko, składające się z dw u części:
') B re h m . D as T liie rle b e n .
coś w rodzaju przed po ko ju i przestrzeni właściw ej, gdzie odby w a się w ysiadyw anie j a j. O bok takiego g n iazd a wznoszą sobie takież schroniska dzieci, siostrzeńcy i w n u kow ie pierw szej może p ary m ałżeńskiej, tak je d n a k , że pojedyńcze dom ostwa nie kom u
n ik u ją się ze sobą. W ięcej n ad 12 p arek n ig d y się nie zn a jd u je pod jed n y m dachem , a w spólne takie gniazdo służy im ro k cały będąc odnaw iane lub popraw iane stosow nie do potrzeb, gdyż dopiero z nastaniem o k re
su lęgowego byw ają zak ład ane now e sie
dziby.
J a ja papug są białawe z odcieniem zielo- naw ym i żółtaw ym , o skorupce stosunkow o cienkiej ja k wogóle u ptaków lęgnących się nie w praw dziw ych gniazdach, ale w d ziu p lach , jaskiniach i t. p. L iczb a składanych rocznie ja je k waha się pom iędzy 2 a 10, a jak k o lw iek wogóle ilość ich jest do p e
wnego stopnia w stosunku odw rotnym do wielkości, to je d n a k od tej zasady są liczne dosyć w yjątki. C o rillis np. miewa 2, C hryso- tis 3 do 4, P sitta c u se ry th a c u s 5, a P alaeo rnis 3 do 6 jajek . P isk lęta, w pierw szych dniach p o k ry te pierzem , ro zw ijają się stosunko
wo szybko, będąc bardzo dziw nem i isto
tam i o fizyjognom ii kom icznej; przypom i
n ają one nieco swym kształtem m łode sowy.
G dy m łodzież podrośnie, rodzina się zaraz nie rosprasza, ro k pierw szy żyje ona p ospo
łu, a praw dopodobnie i d łużej, p a ra zaś m ałżonków pozostaje sobie w ierną p rzez ży-
j
cie całe. Bo też papugi są bardzo tow arzy-
j