• Nie Znaleziono Wyników

W W arszawie: ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5 1’ru n u m e ro w a e m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W W arszawie: ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5 1’ru n u m e ro w a e m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JM. 3 6 . W arszawa, d. 7 W rześuia 1890 r. T o m I X .

TYGODNIK P O P U LA R N Y , POŚW IĘCONY NAUKOM P R ZY R O D N IC ZY M .

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."

W W arszawie: ro c z n ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5 1’ru n u m e ro w a e m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta

i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny W szechświata stanow ią panowio:

A leksandrow icz J ., B ujw id O., D eike IC., D ickstoin S., F la u m M „ Jurk iew icz K ., ICwietniowski W ł., K ram *

sztyk 8., N atan so n J . i P ra u ss St.

„ W s z e c h ś w ia t1' p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h tre ś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rs z z w y k łeg o d r u k u w szp alcie a lb o je g o m ie jsc e p o b ie r a się z a p ie rw s z y r a z k o p . 7 'h ,

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, za d a lsze k o p . 5.

■A-dres IRed-stlrcyl: ZKrałso-^sfeie-llPrzea.na.Ieście, U ST r S©.

I Hańska do Chełma.

(

w s p o m n i e n i e z w y c i e c z k i b o t a n i c z n e j

) .

O kilkotygodiiiow ój wycieczce, odbytej nad W a rtą w końcu M aja i w C zerw cu r. b., n a innem m iejscu zdam szczegółowe spraw ozdanie. T u zaś chcę pomówić nieco 0 d ru g iej wycieczce m ojej, podczas której od 1 do 15 S ierp n ia r. b. zw iedziłem p rz e­

strzeń k ra ju , zawartą, między H ańskiem 1 Chełm em .

H a ń sk , wieś duża, ginąca w śród sadów owocowych, od legła o 2 '/2 m ili od W ło d a­

wy, m iasta pow iatow ego guberni S iedlec­

kiej, zaś o 4 m ile od C hełm a, leży w stronie południow o - zachodniej od pierw szego, w północnej — od drugiego m iasta, w oko­

licy k ra ju , obfitującej w obszerne bagna, liczne je z io ra i rozleg łe p rz estrzen ie leśne.

L asy, należące do H a ń sk a , ja k k o lw ie k ob­

szerne, bo wynoszące p raw ie 45 0 0 mórg, są w straszny sposób pustoszone przez osa • dników niem ieckich, k tó ry ch nędzne lepian-

J

ki, wszędzie rozrzucone po lesie, m ożna |

widzieć. O sady te d ają pojęcie, w ja k ie j ogrom nej pracy p ędził człow iek nędzny ży­

wot, gdy, przechodząc ze stan u koczow ni­

czego do rolniczego, trzeb ił puszcze p ie r­

w otne. W lasach tych jeszcze dużo je st dębów , grabów , lecz klon (A c er platan oi-

des

Ij. )

trafia się pojedyńczo, a po w sp ania­

łych (a o takich starsi ludzie m ówią) ja w o ­ rach (A cer P seu d o p latan u s L .), drzew ie, widocznie ongi n nas b ardzo pospolitem , skoro w pieśniach ludow ych często się w spo­

m ina, pozostały ty lk o niedobitki w postaci małych krzewów.

W ziąw szy pod uwagę, że stosunkow o w dobrach H ańskich m ała ty lk o część ziemi zajęta je s t pod u p ra w ę (1400 m órg), a oprócz obszernych lasów, łąki i p astw isk a rospo- ścierają się na 2500 m orgach; g ru n t zaś bo­

gaty je s t w w apno, albow iem miejscowość w mowie będąca leży w form acyi kredow ój, więc w arunki powyższe sp rz y ja ją rozw ojo­

wi różnorodnej i n ad e r bu jn ej roślinności

zielnej. Z ebraniem i odpow iedniem o p ra ­

cow aniem je j zajm u je się mój kolega i przy ­

jaciel p. F elik s K w ieciński, z jego to z a ­

proszenia skorzystałem , aby i ten za k ątek

k ra ju poznać, a niechcąc staw ać na p rz e ­

szkodzie pracy tow arzysza szkolnego, p rz y ­

(2)

562 W8ZECTTŚWIAT. N r 36.

toczę tu k ilk a tylko roślin, c h a rak tery sty c z­

nych dla okolicy. D ziew anna p u rp u ro w a (Y erbascum phoeniceum L .), ciem ięrzyca biała (Y e ra tru m album L ) , szczodrzenica d w u k w iato w a i czerniejąca (C ytisus ratis- bonensis S chaffer et nigrican s L .) należą do pospolitych, po polach zw raca k u słońcu swój b la d o n ie b ie sk i k w ia t czarn u szk a po l­

n a (N igella aryensis L .) lu b wznosi swą ło- dygę w ysm ukla w rzosów ka roczn a (P asse- rin a annua W ik str.), n a łąkach torfiastych i bagnach rośnie p rzy g iełk a biaław a (R hyn- chospora alb a Y ahl.), k o satk a b ło tn a (To- fieldia calyculata W hlnbg.), ostrożeń trzy- głów kow y (C irsiu m riv u la re L in k .) i owo berło K a ro lo we L in eu sza, w sp an iały gni- dosz w yniosły (P e d ic u la ris S ceptrum C aro- linu m L .), o statn ia ro ślin a należy n aw et do pospolitszych. P o ścierniach znów tw orzy gęste d arn in k i prom ienica g ałęzista (R adio- la linoides G m el.) i dziuraw iec ro sp o starty (H ypericum hum ifusum L .), n a miejscach suchych często d aje się widzieć szałw ia okółkow a (S alvia v e rtic illa ta L .) i z k w ia­

tam i i z ło d y g ą fijoletow ą m ik ołajek cało- listn y (E ry n g iu m plan u m L .), d ru g i balda- szek rzadki k ry je się w lasach w m iejscach w ilgotnych, m ianow icie ja rz m ia n k a w iększa (A stra n tia m ajo r L .), a w suchych — ko- pro w n ik czerw onaw y (Seseli annum L .), zaś koło stawów złocą się duże głów ki k w iato ­ we om anu w ielkiego (I n u la H e le n iu m L .), lu b rospościerają się olbrzym ie liście lepięż- nilca (P etasites officinalis M nch.). S p o ty k a się tu także ciekaw ą odm ianę b abk i w ięk­

szej, P la n ta g o m ajor L . form a m onstrosa, k tó rą z b ierał p. K aro w okolicy Chełm a (P am . F iz y j. I I I , 300). O kaz tej rośliny otrzym ałem w darze od kolegi K w ieciń ­ skiego, sam je j bow iem n ie zbierałem .

Z zaro d n ik o w y ch w yższych w H ań sk u rośnie: skrzyp łąkow y (E quisetum p raten se E h rh .), paproć pospolita (P olypodium ru l- g are L .) i w id łak w roniec i b esszypułk ow y (L ycopodium Selago L . et ann o tin u m L .).

W H a ń sk u , w k tó ry m u jrz a ł św iatło dzienne i p rz e b y w a ł jak o proboszcz słynny pszczolarz ks. D olinow ski, byłem św iadkiem dziw nego a zap ew n e i rz ad k ieg o zjaw iska.

M ianow icie, d. 7 S ie rp n ia r. b., gdy p o łu ­ dniow ą stro n ę nieba z a k ry w a ły ciem ne, nie­

mal czarne ch m u ry , co chw ila p rz erz y n an e

błyskaw icam i, w skazującem i, że tam sza la­

ła w ściekła burza, myśmy, t. j. piszący te słowa, kolega K w ieciński i woźnica D y m itr w racali z w ycieczki, posuw ając się drogą ze wsi M ajdanu do H ań sk a, ze w schodu ku zachodow i wśród ciszy, w iatr bow iem w iał bardzo słaby, a odgłos grzm otów do uszów n aszych nie dochodził. W tem , o g odzi­

nie 8 '/ 4 w ieczorem , w odległości mniej niż ćw ierć w iorsty od H ań sk a, p. K w ieciński zaw ołał: „pali się”, w skazując rów nocześnie ja s n y pu n k t; lecz nie by ł to pożar, tylko ob łok ognisty kształtu nieforem nego, wszak-f że m niej więcćj k u listy , k tó ry sun ął powoli od p o łu dn ia k u północy nad sam ym h o ry ­ zontem , tak, że kępa drzew i cerkiew za-/

słoniły nam dw a razy' drogę biegu owego obłoku. Zjaw isko to w idzieliśm y wszyscy trzć j, trw ało ono zaledw ie kilkanaście s e ­ ku n d i znikło bez jak ieg o k o lw iek szumu lub trzasku, któ reg o mimowoli spodziew a­

liśm y się. P rędkość, z ja k ą posuw ał się ów obłok, w ydaw ała się nam nieszybszą od chyżego lotu p taka.

B ędąc w H ańsku, oddalonym tylko o dwie mile od S taw skiej gó ry , postanow iłem na nią odbyć p ielgrzy m k ę w celu zaznajom ie­

nia się z rz ad k ą rośliną kąsiną ak an tolistną (C arlin a acanthifolia A li. var. sp atu lata Ł apczyński).

W powyższym celu dnia 14 S ierpn ia r. b.

w ybrałem się do osady S aw ina, niegdyś w ła­

sności biskupów chełm skich, ja d ą c boczną drogą wciąż przez lasy nap rzó d p ry w atne, następnie rządow e. W ostatnich spotkać się m ożna z sosną, m ogącą śm iało znaleść m iej­

sce n a jakiej w ystaw ie leśnej, a z krzew ów szczodrzenica (C ytisus) dochodziła do dwu m etrów wysokości, t. j. tak iej, jak iej owa roślina nie dosięga naw et w puszczy B iało­

w ieskiej. Z roślin zielnych zebrałem po drodze barw nicę w onną (A sp eru la odorata L.). Z S aw ina ju ż okolicą bezleśną skie­

row ałem się głów nym trak tem , m ającym w krótce zam ienić się na szosę, łączącą W ło ­ daw ę z C hełm em . Do Saw ina jechałem ró w n in ą błotnistą, k tó ra poza osadą p rz e ­ chodzi w łagodne wzgói-za, spiętrzające się coraz w yżej, czem bliżej C hełm a. T e n osta­

tn i uw ieńczony pięk ną k a te d rą rossiad ł się

na n ajw yższem z okolicznych w zgórzy. N ie-

dojeżdżając wszakże do C hełm a w iorst 8,

(3)

N r 36. WSZECHŚWIAT. 563 jeszcze na w iorstę lu b dwie przed wsią. H o-

rodyszczą, skierow ałem sie na praw o na te- ry to ry ju m w ioski S taw u. T u niedaleko od drogi, w śród pola ornego, wznosi się kred o ­ we, pokryte lasem , wzgórze, którego szczyt świeci łysiną, dźw igając na sobie znak try - jan g u lac y jn y . P a g ó re k dopiero co opisany była to owa sław na „S taw ska g ó ra ”, ja k mnie objaśnił pasący owce w pobliżu ow ­ czarek. Z niecierpliw ością i jakim ś dziw ­ nym niepokojem z chw ilow ym tow arzyszem w stępow ałem na nią, sądząc, że lada chwila u jrz ę przed sobą kąsinę akantolistną, lecz dopiero koło w zm iankow anego znaku try- jangulacyjnego , a właściw ie m iędzy nim a polem ornem w stro n ie zachodniej wzgó­

rz a spostrzegłem liczne liście tej rośliny, rozłożone rozetkow ato na gołej sypkiej opo­

ce kredow ej. C zy w pośrodku owych rozetek były pączki kw iatow e, lub liście tw orzące głów kę, tego powiedzieć nie m ogę,gdyż one były p rz y k ry te przez ziemię, naniesioną przez deszcz ulew ny, spadły na dw a dni przed memi odw iedzinam i góry S taw skiej.

P rzy jrzaw szy się akantolistnym rozetkom , chciałem ja k n a jp rę d z e j zobaczyć sam kwiat, ten cenny n abytek flory naszej, ja k i do­

strzeżony dopiero został p rz ed 10-ciu laty przez pannę M ary ją H em plów nę, lecz p ra ­ gnienie m oje n ie p rę d k o się ziściło, na całej bowiem obnażonej z drzew części góry, w i­

działem tylko trzy okazy kw itnące kąsiny akan to listn ej, m ianowicie dw a na południo­

wej, a jed en na północnej pochyłości pa­

górka, a oprócz tych jeszcze k ilk a nierozwi- niętych głów ek.

P op rzed n icy moi w pielgrzym ce botani­

cznej na S taw ską górę byli szczęśliwsi, m o­

gąc się napaw ać w idokiem większej ilości tej kąsiny, oki-ytej kw iatem , albow iem p a n ­ na M ary ja H om plów na d. 7 S ierpnia 1881 ro k u naliczyła przeszło trzydzieści okazów kw itnących (P am . F iz y jo g r. I I , 519), a taką samę liczbę pod aje i p. K aro , k tó ry zw ie­

dził ten zak ątek d. 25 S ierp n ia 1882 roku (Pam . F iz. I I I , 307).

C zyby od czasu odkry cia i zwi’ócenia baczniejszej uw agi n a tę praw dziw ie rz a d ­ ką roślinę była ona bardziej tępioną, lub bieżący ro k rozw ojow i je j nie sp rzy jał, tego powiedzieć nie um ieip, wszakże tow arzyszą­

cy mi ow czarczyk opow iadał, że na S ta w ­

ską g órę przyjeżdżają tacy, co rośliny z b ie ­ ra ją , a szczególniej odw iedzaną by w a na wiosnę przez kolonistów niemców. Z trzech okazów kw itnących, ja k ie w idziałem d. 14 S ierpnia r. b. pozw oliłem sobie jed en wcie­

lić do sw ego zielnika, któ ry zbogaciłem ta k ­ że zapóźnionym w kw itnięciu m iłkiem wio­

sennym (A donis vernalis L.).

Do w zm ianek o roślinności góry S taw ­ skiej pana Ł apczyńskiego (P am . F izy j. I, 201) i p. K aro (P am . F iz. III, 292 — 317) dodam , żem na niej ze b ra ł krw iściąg m n iej­

szy (S anguisorba m inor Scop.), czyściec k u ­ tnerow aty (Stachys germ anica L .), dzw onek sybery jsk i (C am panula sibirica L .), sm a­

gliczkę kielichow ą (A lyssum calycinum L .), p rz y tu liją wiosenną (G alium vernum L .), którą zbierałem i w H ań sk u , a to ostatnie stanow isko je st, zdaje się, jed n em z b a r­

dziej w ysuniętych ku północy w K rólestw ie;

ja k o rosnące koło g óry zanotow ałem : m iko­

ła je k całolistny (E ry n g iu m p la n u m L ), sier- pnicę pospolitą (F a lc a ria R ivini Host.), ślaz dłoniasty (M alva A lcea L .), pszeniec polny (M elam pyrum arvense L.).

O godzinie 4 po południu p rzez wieś IIo - rodyszcze, gdzie przy drodze, wiodącej przez nią, podobnie ja k na uliczkach S aw ina, ro ­ sła obficie w itu łka pospolita (Y erb ena offi- cinalis L.), udałem się do C hełm a. T u na w zgórzu kredow em , na którem wznosi się k ated ra, n a stanow isku w skazanem przez p. K aro , zebrałem stulisz szorstki (Sisym- brium Loeselii L.), koło zaś dw orca kolejo­

wego wilczomlecz szerokolistny (E u p h o r- bia p laty ph yllos L .), a o godz. 10 wieczorem siadłem do pociągu kolei nadw iślańskiej, aby n ie bez przeszkody, gdyż przed T ra ­ w nikam i wagon tow arow y się w ykoleił, w L u b lin ie znów burza szalała, znacząc swoję drogę łu n ą, stanąć n azaju trz w W a r­

szawie. K arol D rym m er.

Z DZIEJÓW NAUKI.

W AGA M Ą DROŚCI.

Osobliwy napis, na czele um ieszczony,

je stto ty tu ł książki, o której tu opow iedzieć

(4)

564 w s z e c h ś w i a t . Nr 36.

zam ierzam y. N ie je stto wszakże bynaj­

m niej ty tu ł alegoryczny, ja k b y się w yda­

wać mogło: „K sięga o wadze m ądrości” mó­

wi istotnie o wadze i stanow i je d y n y a ra b ­ ski tra k ta t m echaniczny, ja k i nas doszedł.

O filozofii i m atem atyce arabów , o ich a stro ­ nom ii i optyce, o ich chemii i m edycynie, posiadam y d o k u m enty dosyć obfite, a prace uczonych arab sk ich w tych dziedzinach wiedzy są w ogólności dosyć znane; aby wszakże uzupełnić sobie ogólny obraz ich nauki, należy zapoznać się i z ich m ech a n i­

ką, jak o podstawową, i najstarszą, gałęzią fizyki. C ałą zaś w iedzę m echaniczną a r a ­ bów streszcza w łaśnie książka, o k tó re j m o­

wa, p rz ed staw ia ona zatem ważne znaczenie dla ogólnych dziejów nau k i.

„K sięgę o w adze m ądro ści” n ap isał A lk - hazini. O au to rz e tym wszakże nie posia­

dam y żadnej w iadom ości, krom tego, co sam o sobie w dziele swojem mówi. Co do nazw iska je g o stąd naw et ty lk o posiadam y pewność, że n iek tó re ro z d ziały rospoczyna od wyrazów: „T a k mówi A lk h a z in i”. S tąd więc też d o w iadujem y się, że książkę tę n a­

p isał w ro k u 515 hedżry, czyli ery m ahom e- ta ń sk ie j,z a seldżuckiego kalifa A b u -l-H a rit- S an żar i że ży ł w mieście J u rja n iy a h w p ro - w incyi C buw arazm , k tó re istniało niedaleko ujścia rzeki O ksus do m orza A ralskiego.

D zieło to zresztą w ostatnich dopiero cza­

sach zostało poznane, a w yciągi z niego p rzetłu m aczy ł w ro k u 1857 n a ję z y k fra n ­ cuski konsul ro ssyjski N. C hanikoff i p rze­

sła ł ('am erykańskiem u tow arzystw u o ry jen - talnem u, k tó re sk ró t ten, w raz z p rz e k ła ­ dem angielskim w szóstym tom ie swego dzien n ik a zam ieściło. O b szern ą zaś treść tój pracy zn a jd u je m y w świeżo ukończonej h isto ry i fizyki R o sen b erg era, skąd w iad o­

mości następ n e czerpiem y.

K o m itet to w arzy stw a am erykańskiego, k tó ry się za jm u je ogłaszaniem je g o roczni­

ków , w y raził dom ysł, że A lk h az in i je s t identy czn y ze siaw nym optykiem arab sk im A lhazenem ; podobieństw o nazw isk u s p ra ­ w iedliw iało te n dom ysł, k tó ry się w szakże ok az ał błędnym . O A lh azen ie bow iem aż do ostatnich czasów także niew iele w iedzia­

no, C antor je d n a k w swój h istoryi m atem a­

tyki podaje, że p raw d o p o d o b n ie A lhazen je s t osobistością tąż sam ą, co A bu Ali al

H a sa n ibn al H asan ibn A lhaitham . O tym zaś ostatnim podaje C antor, że u rod ził się w A l-B asra i w w ieku d ojrzałym przeniósł się do E g ip tu , gdzie kalifow i A l-H akim ow i (996 — 1020) p rz y rze k ł przeprow adzenie urządzeń, m ających n a celu u jed n o stajn ie­

nie corocznych wylewów N ilu. Ib n A lh a i­

tham ud ał się tedy z licznym orszakiem w górę N ilu, ale ju ż przy pierw szych jego k a ta ra k ta c h poznał, że urzeczyw istnienie ty ch planów je s t niemożliwe. U dało mu się w praw dzie w ytłum aczyć przed kalifem , gd y wszakże popełnił błędy i p rzy innych spraw ach państw ow ych, k tó re m u pow ie­

rzono, m usiał się u kryć przed gniew em k a­

lifa. P o w ró cił dopiero po jeg o śm ierci, ale zajm ow ał się ju ż w yłącznie naukam i w K airze, gdzie u m arł 1038 roku. Otóż E . W iedem ann potw ierdzi! przypuszczenie C an to ra o identyczności A lhazena z tym n ie ­ szczęśliwym uczonym kairskim ; w biblijo- tece bow iem lejdejskiej n ap o tk ał kom en­

ta rz do wielkiego dzieła optycznego, k tó ­ rego autorem był A b u A li al H asan ibn al H aith am al Basi, a zestaw iając kom entarz ten z dziełem A lhazena, poznał, że k om en­

tarz do tego w łaśnie stosuje się dzieła, czyli, że Ib n al H a ith am je stto w łaśnie sła­

w ny A lhazen. Otóż A lk h azin i w księdze swojój cy tu je tego Ib n A lh aith am a, nie mo­

że zatem być osobistością z A lhazenem identyczną, a daty powyższe w skazują, że żył po nim o stulecie m niej więcej póź­

niej.

O d autora przejdźm y teraz do jeg o dzieła.

J a k pow iedzieliśm y, tra k tu je ono rzeczy­

wiście o wadze, k tó ra wszakże d la szcze gólnych sw ych zalet wagą m ądrości nazw a­

ną została. S łuży ona głów nie do ozna­

czania ciężarów w łaściw ych i, podobnie ja k nasze wagi, składa się z drążk a ró w n o ra­

miennego, zam iast wszakże dw u talerzyków

j

posiada ich aż pięć. Dwa m ianow icie tale­

rzyki, ja k w każdej wadze, zaw ieszone są

| na końcach drążka; trzeci uczepiany być może pod je d n ą z p o przed nich, aby ciała m ożna było ważyć w wodzie, a w tedy tale-

| rz y k czw arty, ruchom y, zaw iesza się na

j

ram ieniu drugiem d la je j zrów now ażenia.

P ią ty wreszcie talerzy k je s t także ruchom y, waga ta bowiem używ aną być może też ja k

| nasza waga rzym ska; w tym celu ram iona

(5)

N r 36. WSZECHŚWIAT. 565 jój podzielone są. n a rów ne części, przesu­

wając zatem ta le rz y k z danem ciałem, moż­

na je ważyć, niezm ieniając ciężarków na talerzy k u drugim .

W adze swój nie szczędzi A lk h az in i po ­ chw al, by szum ną jój nazw ę u sp ra w ied li­

wić. J e s t ona n ajp ierw tak dokładną, że p rzy obciążeniu 1000 m itkalów wskazuje jeszcze przew agę 1 m itkala, byleby m echa­

nik, co j ą w yrabia, biegłą m iał rękę; d a le ­ ko to, oczywiście, od czułości wag dzisiej­

szych, na swoje wszakże czasy m ógł się nią a u to r słusznie chlubić. P rz y d a tn ą zaś być może do celów różnych i licznych. O dróż­

nia bowiem m etale czyste od naśladow a­

nych i podaje skład m ięszanin m etalicz­

nych, w czasie n ajkrótszym i z n ajm niej­

szym m ozołem, przyczem niepotrzeba b y ­ najm niej m etali tych w czem kolw iek uszka­

dzać. W sk azu je ona dalej, k tó ra z dw u b ry ł m etalow ych, m ających w pow ietrzu ciężar je d n a k i, więcej waży w wodzie, a stąd, naw zajem , z ciężaru badanego ciała wnosić m ożna o jeg o substancyi. D ozw ala nadto oceniać rzetelność m onet i d aje m oż­

ność odró żniania kam ieni szlachetnych od ich im itacyj.

W idzim y, że rozm aite te zastosow ania wagi polegają głów nie na oznaczaniu cię­

żarów w łaściw ych ciał, lubo niektóre z tych zalet w ydają się w ątpliw e. T ablica w szak­

że oznaczonych przez A lkhaziniego cięża­

rów właściw ych pięćdziesięciu substancyj potw ierdza czułość wagi i dobrze mówi o biegłości autora. D la p rz y k ła d u p rz y ta ­ czam y tu k ilk a z tych liczb, kładąc obok nich, w dalszej kolum nie, liczby odpow ie­

dnie, w ed łu g najnow szych oznaczeń:

Złoto, l a n e . . . 19,05 19,3 R t ę ć ... 13,56 13,596(0°) O łów ... 11,32 ll ,3 4 d o l l ,4 1 S rebro . . . . 10,30 10,4 do 10,53 M iedź (lana) . 8,66 8,8 do 8,9 Żelazo (k u te) . . 7,74 7,8 P e r ły . . . . 2,60 2,684 K ość słoniow a . 1,64 1,88 W oda w rząca. . 0,958 0,9588 W ino . . . . 1,022 0,99 do 1,03 M leko krow ie. . 1,11 1,03

N adm ieniam y tu wszakże, że ju ż na sto la t przed naszym au to rem tablicę ciężarów

właściw ych pozostaw ił inny uczony arabsk i A lb iru n i.

Co do budow y swój wagi i co do jej uży­

cia po daje A lk h azin i wskazów ki bardzo szczegółowe, o p arte wszakże w yłącznie na tw ierdzeniach A rchim edesa o rów now adze drążk a i o zm niejszaniu się ciężaru ciał za­

nurzonych w wodzie. C hętnie je d n a k w y­

biega poza ten zakres, a liczne d o datki i uw agi od słaniają ówczesne poglądy na z ja ­ wiska m echaniczne.

N a wstępie uspraw iedliw ia au to r nazw ę swój wagi, przez odw ołanie się do różnych zdań koranu, określa zasadnicze p o d sta­

wy sztu k w ogólności, w szczególności zaś tw ierd zenia, na k tórych opiera się budow a wagi, a dalój wym ienia nazw iska uczonych, k tó rzy ju ż p rz ed nim zajm ow ali się u rz ą­

dzaniem i opisyw aniem wag w odnych. Na czele p rzytacza oczywiście A rchim edesa, przyczem popełnia wszakże u d erzający błąd historyczny, gdy epokę jeg o żyw ota um ie­

szcza przed A leksan drem W ielkim ; n astę­

pnie idzie nieznany skąd in ąd M enalaus, ży­

jący w 400 la t po A lek sand rze, a dalej zn ajdujem y n azw iska dziew ięciu uczonych arabskich, k tó ry ch prace do nas nie doszły.

(dok. nast.).

S . K.

ATOM I CZĄSTECZKĄ.

(D o k o ń c ze n ie).

Pow róćm y wszakże do tego, co stanow i dziś p u n k t ciężkości w teoretycznej nauce fizyki i chemii, do tego, co wiem y o isto ­ tnych i elem entarnych własnościach atom ów i cząsteczek. P raco m najdoskonalszych fizy­

ków , pom iędzy inn ym i O. E . M eyera z W ro ­ cław ia, zaw dzięczam y nasze wiadom ości o wielkości cząsteczek gazów , o ich szyb­

kości, przebieganej drodze i t. d. W k ra ­ czam y tu w d ziedzinę, którój obszar leży poza g ranicam i zm ysłow ego naszego p o ­ strzegania, lecz spotykam y się z realnem i rezultatam i n a d e r ścisłego badania.

P rzy p o m n ijm y sobie, że m iligram piżm a

w ypełnia sw ą wonią duży pokój, nietracą.c

(6)

566 WSZECHŚWIAT. N r 36.

prz y te m w idocznie na w adze, że stom ilijo- now ą część g ram a czerw onego barw n ik a anilinow ego, fuksyny, rospoznać możemy w rostw orze w odnym , że zatem składające go atom y w ęgla, w odoru, tle n u i a z o tu z n a ­ cznie m uszą być m niejsze. P rzy p o m n ijm y sobie rów nież, że w dośw iadczeniach Bun- sena i K irchhoffa trzym ilijono w a część j e ­ dnego m iligram a soli kuchennej w ystarczy­

ła do w yraźnego za b arw ien ia n a żółto p ło ­ m ienia lam pki oraz że F a ra d a y p rzy rząd zał błonki złota, k tó re w e d łu g je g o oceny m ia­

ły grubość sto ra zy m niejszą, aniżeli d łu ­ gość fal św iatła. A długość fali św iatła czerw onego w ynosi 69 stotysięcznych m ili­

m etra, grubość p rzeto atom u zło ta m usiała­

by być znacznie m niejszą od 5 m ilijono- w ych części m ilim etra.

B a k te ry je , k tó ry c h postaci w y stęp u ją w y­

raźnie dopiero p rz y n ajsiln iejszy ch pow ięk­

szeniach naszych m ikroskopów , są istotam i organicznem i, k tó re p osiadają doskonałą przem ianę m ateryi; zaw artość ich ró ż n ą je s t od błony; w y dzielają one najro zm aitsze p ro ­ d u k ty , złożone z m nóstw a atom ów węgla, w odoru, tlenu i azotu.

P rzed ew szy stk iem wszakże s tu d y ja nad stanem gazow ym m atery i d o p ro w ad ziły tu do bardziój określonych re z u lta tó w lic z b o ­ w ych. Z zachow ania się gazów i p a r, z ich w spółczynnika tarc ia, z poró w n an ia o b ję to ­ ści w stanie cieczy i gazu, a także z u chy­

leń od p raw a M ario ttea, m ożna, w edłu g O. E . M eyera, obliczyć przedew szystkiem objętość w szystkich cząsteczek, zaw artych w określonej objętości, a n astęp n ie objętość każdej cząsteczki.

T ą d ro g ą dochodzim y do w yniku, że śre­

dnica cząsteczki najczęściej m niejszą jest od m ilijonow ej części m ilim etra, lecz w ięk­

szą od dziesięciom ilijonow ej. Jed e n cm3 każdego ciała gazow ego zaw iera tiy lijo n y cząsteczek. P o n iew aż 1 cm 3 w odoru waży 0,0835 mg, to w ynika stąd, że ciężar je d n e j cząsteczki w odoru ró w n a się jednój cz te ry ­ sta trylijon ow ej części m iligram a, innem i słow y je d e n k w a d ry lijo n cząsteczek w odo­

ru w ażyłby 4 gram y.

M ikrokosm os ten, ten m ały św iatek nie po w in ien w ydaw ać się nam cudow niejszym od m akrokosm osu, św iata gw iazd, w k tó ry m astronom ija m ierzy odległości ta k w ielk ie,

że d la ich p rz eb ieże n ia św iatło w ielu lat po trzeb u je, ja k k o lw ie k w ciąg u sekundy przeb yw a 42 000 mil.

P odczas gdy do połow y bieżącego stu le­

cia za głów ne swe zadanie po czytyw ała che- m ija poznanie sk ład u w n a tu rz e z n a jd u ­ jący c h się i sztucznie w ytw arzany ch ciał, czyli postępow ała dro gą p rzew ażnie an a li­

tyczną, natom iast po zdobyciu jasn eg o po­

g ląd u n a atom rospoczynają się usiłow ania w k ie ru n k u zgłębienia istoty cząsteczki che - m icznój. P o znanie sposobu łączenia się atom ów, ich w zajem nego położenia w czą­

steczce, w ejrzenie w „budow ę” cząsteczki — oto głów ne zadanie chem ii ostatnich d zie­

siątków lat. B udow ę tę zrozum iano przez b ad a n ie p ro d u k tó w roskładu danego ciała, a zadanie uw ażano wówczas za dokonane, gd y udało się to ciało w ytw orzyć sztucznie z bliższych, lu b dalszych jeg o składników , albo też bespośrednio z pierw iastków . S y n ­ teza chem iczna, stanow iąca znam ienną ce­

chę okresu nowoczesnego w ro zw o ju che­

m ii, osięgnęła w naszych czasach zdum ie­

w ające re zu ltaty .

Jednocześnie u kazały się badaczow i nowe w łasności pierw iastków chem icznych. S po­

strzeżono m ianow icie, że pierw iastki nie- w szystkie łączą się ze sobą jed n ak o w ą licz­

bą sw ych atom ów , że niektóre, j a k chlor, brom , jo d wiążą się tylko z je d n y m atom em w odoru, inne, j a k siarka, selen, te llu r z dw o­

ma, znów azot, fosfór, arsen z trzem a ato­

mami, wreszcie w ęgiel, krzem łączą się j e ­ dnym swoim atom em z czterem a atom am i w odoru, chloru, lub brom u. P o w sta ła stąd n au k a o w artościow ości chem icznej, ła ń c u ­ chow aniu atom ów i pierścieniow em ich w ią­

zaniu się ze sobą. W yrazam i tem i chem ik obrazow o ch a rak tery zu je zaeliowanie się dużych g ru p zw iązków chem icznych. W tym w zględzie n ajb ard ziej in teresującem i są zw iązki węgla.

P ierw sze naukow e zajęcie się zw iązkam i węgla, czyli tym działem, któ ry zw ano i do­

tąd jeszcze nazyw am y chem iją org an iczną, p rz y p a d a na pierw sze dziesiątki naszego w ieku. W p raw d zie ju ż w końcu ubiegłego stulecia odróżniano ciała roślinne i zw ierzę­

ce od m in eralny ch i wiadom o było, że ro ­ ślinne sk ład ają się przew ażnie z w ęgla, w o­

d o ru i tlenu, do k tó ry ch to trzech p ie r­

(7)

N r 36. WSZECHŚWIAT. 567 w iastków w zw ierzęcych przybyw a jeszcze

azot w znacznej ilości; lecz znano podów ­ czas małą, zaledw ie liczbę analiz, a odnośne m etody badania nie były udoskonalone, w y­

m agały wielkiej w praw y i zręczności, nie- będąc przytem dostatecznie ścisłe. R zadko któ ra m etoda dośw iadczalna ta k pomyślnie w płynęła na szybki rozwój gałęzi n au k o ­ wej, ja k m etoda poraź pierw szy zastosow a­

na w ro k u 1830 przez L ieb ig a w Giessen do poznania sk ład u pierw iastkow ego ciał organicznych. Stosujem y ją dotychczas je ­ szcze w naszych p racow niach ze zm ianami i udoskonaleniam i niew ielkiem i. Ł atw e sto­

sunkow o w ykonyw anie p ra cy na tem polu i otrzym yw anie zupełnie pew nych re zu lta­

tów było powodem , że prędko w zrosła licz­

ba badaczów tej gałęzi chem ii, a Giessen ze sw oją pracow nią chem iczną stało się cen­

trem , skupiającym w Bobie pracow ników , którzy nazaw sze u trw a lili w nauce sław ę wielkiego m istrza chemii. S kutkiem bes- pośrednim było stw ierdzenie składu che­

m icznego znacznej liczby ciał roślinnych i zw ierzęcych. J e d n o ważne odkrycie sz y b ­ ko następow ało po drugiem .

P o g ląd B erzeliju sza, że ciała organiczne tw orzą się w żyw ych istotach dzięki sile życiowej, nieposłusznej praw om chemicz­

nym , u su n ął te zw iązki na czas pew ien z po­

la ścisłego badania przyrodniczego. Lecz w krótce istnienie siły życiowej coraz silniej staw ało się zachw ianem , a sztuczne w roku 1828 otrzym anie m ocznika przez W ohlera, pierw sza synteza organiczna, ostatecznie zw aliła granicę, oddzielającą zw iązki węgla od chem ii t. z w. nieorganicznej. Rospo- częła się tedy w alka, w której u d ział p rz y j­

m ow ały najdzielniejsze siły Niemiec, F ra n - cyi i A nglii, a k tó ra w rezu ltacie przynio­

sła niezm ierną obfitość cennego m ateryjału naukow ego i ostatecznie uzyskano zw ycię­

stwo, w ygłaszając te praw dy, k tó re n ie ­ podzielnie w dzisiejszej nauce chemii p a­

nują.

C h ara k te ry sty k ę w szystkich zw iązków chem icznych, zarów no organicznych ja k i nieorganicznych sprow adzono do ciężaru ich cząsteczek, k tó ry w yrażam y wzorem chemicznym ; zdobyto przekonanie, że z ja ­ wisko chem iczne odbyw a się albo w ten sposób, że cząsteczki u k ła d a ją się obok sie­

bie, co do rzadszych należy w ypadków , albo też, że w ym ieniają wzajem nie atom y, lu b g ru p y atomów.

P rz y jm u ją za zasadę powyższy tysiąca­

mi przy kład ów potw ierdzony pogląd, n ie­

skończenie w ielką liczbę zw iązków w ęgla podzielić możemy na dw ie wielkie g rup y.

Jednej przedstaw icielem je s t gaz b ło tn y , metan, zw iązek jed neg o atom u węgla z cz te­

rem a wodoru; drugiej zaś benzol, ciecz, k tó ­ rej cząsteczka sk ład a się z sześciu atom ów węgla i tyluż wodoru. C zterow artościo- wość w ęgla je s t w arunkiem niezbędnym dla zrozum ienia składu związków, do obudw u gru p należących.

Nie znam y ani jed n eg o zw iązku chem i­

cznego, k tó ry b y w cząsteczce n a jed en atom w ęgla zaw ierał więcej niż cztery atom y wodoru. N azyw am y p rzeto m etan zw iąz­

kiem nasyconym , w szystkie bowiem cztery je d n o stk i w artościow ości w ęgla zajęte są w nim przez ułożenie się wokoło niego czte­

rech atom ów jednow artościow ego w odoru.

G dy dw a atom y węgla łączą się ze sobą, w najprostszym w ypadku mogą się one po­

wiązać pojedyńczem i jed n o stk am i pow ino­

w actw a, tak, że z ośmiu jed n o stek , jak iem i rosporządzają, sześć pozostaje niezużytych, m ogących być nasyconem i przez sześć ato ­ mów w odoru. W ten sposób tw orzy się now y w ęglow odór, wyższy, ja k pow iadam y,

•od m etanu. W dalszym ciągu tak ro zu m u ­ ją c , dochodzim y do węglow odorów o coraz większój liczbie atom ów węgla i w odoru.

Znane są one w tym szeregu aż do w ęglo­

wodoru z 30 atom am i węgla i 62 atom am i w odoru. A tom y węgla są tu połączone w postaci łańcucha otw artego; zw iązki zaś te nazyw am y nasyconem i, gdyż nie łączą się bespośrednio ani z oddzielnem i p ie r­

w iastkam i, ani z innem i g ru pam i p ierw iast­

ków; jed y n ie tylko ich atom y w odoru m ogą być w ym ieniane na inn e atom y, lub ró w n o ­ wartościowe im g ru p y (ro d n ik i). T ak np.

przez zastąpienie w odoru przez chlor w m e­

tanie pow stają cztery rozm aite ciała, z k tó ­ rych chloroform n ajb ardziej je s t zn an y.

P rzez zastąp ien ie atom u w odoru gru pą

O H otrzym ujem y alkohol metylowy, czyli

drzew ny; z wyższego w ęglow odoru (etanu)

w ten sam sposób otrzym ujem y alkohol

w inny.

(8)

568 W SZ EC H ŚW IA T N r 36.

M etan je s t m acierzystą su b stan cy ją licz­

nych zw iązków , k tó re otrzym ać możemy przez syntezę, alkoholów , eterów , wielu kw asów , ciał azotow ych i siarkow ych, c u ­ k ró w i t. d. A nalogicznie zachow uje się benzol w zględem jeszcze liczniejszej g ro ­ m ady ciał.

W cząsteczce benzolu sześć atom ów wę­

gla je s t połączonych z sześcioma atom am i w odoru. Z p u n k tu w idzenia budow y che­

m icznej m etanu p rz ychodzim y do w niosku, że do u tw orzenia nasyconego w ęglow odoru o sześciu atom ach w ęgla p o trzebaby 14 ato ­ mów w odoru; n ależałoby p rzeto uw ażać benzol za zw iązek nienasycony. L ecz po ­ glądow i takiem u p rzeczy ło chem iczne za­

chow anie się benzolu, jeg o sposób tw orze­

n ia się w słabym żarze, oporność na chem i­

czne w pły w y, działanie nań stężonego kw a­

su siarczanego i azotnego. D oprow adziło to K ekulógo w ro k u 1865 do wygłoszenia poglądu , że w cząsteczce benzolu sześć a to ­ mów w ęgla połączonych je s t ze sobą w p ier­

ścieniu i zw iązanych naprzem ian to j e ­ dną, to dwiem a je d n o stk am i wartościowości. | W tym razie z 24 jed n o stek , którem i rospo- rządza sześć atom ów w ęgla, pozostaje do nasycenia p rzez w odór sześć tylko. H ip o ­ teza K ekuiego o położeniu atom ów w czą­

steczce benzolu płodną by ła w następstw a d la dalszego ro z w o ju chem ii.

I z benzolem , podobnie ja k z m etanem , w szelkie zjaw isk a chem iczne zachodzą przez w ym ianę atom ów w odoru na in ne p ierw ia­

stki, lu b ro d n ik i. L ecz we w szystkich p ra ­ wie procesach sześć atom ów w ęgla w p ie r­

ścieniu ze sobą złączonych pozostaje w po­

staci nietykalnego j ą d r a i ty lk o w n iek tó ­ rych w y padkach ten podstaw ow y szkielet zostaje naru szo n y i w ów czas w p ro d u k tac h ro sk ład u m am y ju ż ciała pochodzące od m e­

tanu.

Z benzolu otrzym ać możem y olbrzym ią ilość pochodnych, m iędzy niem i kwas k a r ­ bolow y czyli fenol, będący znów p rz e d ­ staw icielem całego szeregu analogicznych zw iązków , rów nież an ilin ę i toluid ynę, sta­

now iące su b stan cy je m acierzyste b a rw n i­

ków anilinow ych. P rz e z w prow adzenie ro ­ d ników m etanow ych do cząsteczki ciał ben­

zolow ych otrzym ujem y pochodne, z a w iera ją­

ce boczne łań cu c h y atom ów , w k tórych te sa­

me mogą być dokonyw ane zm iany co i w cia­

łach m etanow ych. W ten sposób tw orzą się t. zw. arom atyczne alkohole i kw asy ta ­ kie j a k salicylow y, cynam onow y i t. d.

Benzol um iem y zbudow ać z atom ów. W y ­ tw arzając łu k św iatła elektrycznego w a t­

m osferze w odoru, otrzym ujem y bezbarw ny gaz o silnej woni, acetylen, w któ reg o czą­

steczce dwa atom y w ęgla połączone są z so­

bą trzem a jed n o stk am i pow inow actw a, p o ­ zostałe zaś dwie jed n o stk i nasycone są wo­

dorem . G dy gaz ten prow adzim y przez słabo rozżarzoną rurę, trz y jego cząsteczki u k ła d a ją się w jed n ę cząsteczkę benzolu.

W szystk ie p rzeto pochodne benzolu można- by bespośrednio ze składających je atom ów zbudow ać.

G dy p ara benzolu przechodzi przez sil­

niej ro zg rzan e ru ry , wówczas tw orzy się n aftalin , znan y jak o środek antyseptyczny, rów nież antracen, z którego otrzym ujem y w spaniały b arw n ik alizaryn ę, dalej chryzen i t. p. W e w szystkich tych zw iązkach za­

chow aną zostaje pierścieniow a budow a ato­

mów węgla,

P rz e z w ym ianę w benzolu jed n ej g ru p y , złożonej z węgla i wodoru, na azot pow staje p iry d y n a, ciecz b ezbarw na, p rz y k ry posia­

dająca zapach i używ ana obecnie do dena- tu ryzow ania sp iry tu su . Podobna w ym iana w naftalin ie daje chinolinę. A nalogiczne ją d ra pierścieniow e, złożone z atom ów wę-

j

gla i azotu tw orzą zw iązki znane pod n a ­ zwam i p y ro l i pyrazol. C iała te służą za podstaw ow e zw iązki, z k tó ry c h sy n tety cz­

nie otrzym ujem y wiele nowszych środków leczniczych, ja k : k airyn ę, talinę, a n ty p iry ­ nę, jo d o l oraz w n atu rz e w yrabiane alk alo i­

dy roślinne, należące do najsilniejszych t r u ­ cizn.

W obudw u w ielkich grom adach zw iąz­

ków w ęgla zn a jd u je się niem ała liczb a ciał o zupełnie jed n ak o w y m składzie i je d n a k o ­ w ym ciężarze cząsteczki, a rozm aitych w ła­

snościach fizycznych i chem icznych. T a identyczność sk ład u p rzy różnych w łasno­

ściach, czyli izom eryja, najzupełniej zo ­ staje w yjaśnioną przez przypuszczenie róż­

nego u k ład u atom ów w ew nątrz cząsteczki.

D la szczególnego wszakże w ypadku, m ia­

now icie dla pochodnych benzolu K ekuló

w sposób niezm iernie przen ik liw y rossze-

(9)

N r 36. WSZECHŚWIAT. 569 rz y ł swą hipotezę, tw ierdząc, że rozmaitość

własności przy jednak ow ym składzie zależy tu od tego, czy dw a sąsiadające ze sobą ato­

my w odoru zostają zastąpione przez dwa inne atom y, lub rodniki, czy też wymiana ta zachodzi z dw om a atom am i wodoru od- dzielonem i od siebie jednym atom em węgla, czy w reszcie oddzielonem i dw om a atom am i w ęgla. W tych w ypadkach oczekiwać w in ­ niśmy zawsze trzech, lecz nigdy większej liczby, jedn akow o złożonych zw iązków, w ten sposób bowiem w szystkie możliwości rozm aitego u g ru p o w a n ia są w yczerpane.

D oskonałem potw ierdzeniem tego czysto teoretycznego rozum ow ania je s t istnienie trzech h y d roksylow ych pochodnych ben­

zolu: pyrokatechiny, rezoryny i hydrochino­

nu. P odobnie dzieje się wówczas, kiedy trzy i cztery atom y w odoru w benzolu zo­

stają zastąpione, podczas gdy po jednym tylko zw iązku otrzym ujem y, gdy zastęp u ­ jem y w benzolu pięć, lub sześć atom ów w o­

doru. P odobne dom niem ania o układzie atom ów w cząsteczce, m ożna nazw ać śmia- łem i, ba, zuchw ałem i naw et; a jednakże do- św iadczznie 25 la t ostatnich składa się na ich poparcie.

W n iek tóry ch je d n a k w ypadkach i to o b ­ jaśn ien ie nie w ystarcza, w tych m ianow icie gdzie w praw dzie chemiczne własności ciał izom erycznych są identyczne, lecz rozm aite ich fizyczne zachow anie się nie może być w ytłum aczone położeniem atom ów, ja k to np. dzieje się z dwom a kw asam i winnemi, z k tórych jed en zw raca prom ień św iatła p o ­ laryzow anego na praw o, d ru g i zaś na lewo.

T u ju ż w ciągnięto w zakres hipotezy same własności atom ów, ich k ształt gieom etryczny i w ten sposób pow stały pytania, k tóre dziś w n auce żywo są om aw iane. Stosunek za­

chow ania się obudw u kwasów w innych wo­

bec polaryzow anego św iatła do u k ład u czą­

steczek w ich kryształach daw no ju ż tem u należycie został objaśniony.

W reszcie obfitym możemy się poszczycić m atery jałem dośw iadczalnym , dotyczącym stosunku pom iędzy pew nem i rodnikam i, czyli u g rup ow aniam i określonych atomów a n a tu rą chem iczną zw iązku, jeg o barw ą, sm akiem , n aw et działaniem leczniczem.

G rom ada alkoholów , kw asów i t. p. cha­

ra k te ry z u je się pew nem i d okładn ie znanem i

rodnikam i. Znane nam są g ru p y atomów, k tó re tw orzą ciała barw nikow e, m ateryje w ybuchow e i t. p. W iadom o, że alkaloidy roślinne, strychnina, atrop in a, koniina, m or­

fina, ch in in a i in., k tó re należą do n ajg w a ł­

tow niejszych tru cizn, lecz są jednocześnie dzielnem i środkam i leczniczemi, wszystkie zaw ierają azot i to samo dotyczy sztucznie otrzym yw anych leków przeciw gorączko­

wych, an ty p iry n y , taliny, an ty feb ry ny i in.

Syntezy ciał n atu ra ln y ch z tych szeregów udają się, gdy w przybliżeniu przynajm niej poznaną została budow a cząsteczki chem i­

cznej.

R ezu ltaty prak ty czn e tej usilnej pracy teoretycznej i dośw iadczalnej odnaleść m o­

żna w rozw oju naszego przem ysłu chem i­

cznego. Liczba ciał pochodzących od b en­

zolu w zrasta z każdym dniem i przez dzieje ich w szystkich ja k nić przew odnia ciągnie się g ien ijaln a hipoteza K eku iego o budow ie chem icznej benzolu. B arw n ik i sm ołowe, z w yjątkiem tylko alizaryn y, b arw nika m a­

rzan ny , nie zo stały dotąd od kry te w n atu ­ rze; otrzym ujem y je jed y n ie dzięki re z u lta ­ tom p ra cy nad budową chem iczną zw iąz­

ków węglowych, a w przem yśle sp ro w a­

dzają one roczny obieg setek m ilijonów rubli.

Niem niej szczęśliwe i-ezultaty tej pracy widzim y na polu nau k lekarskich, którym chem ija bezustannie dostarcza now ych le­

ków. Za najw ażniejszy zaś re z u lta t tych w szystkich p ra c uw ażać możemy tę okoli­

czność, że ju ż dziś nie przypadek rządzi czynam i chem ika, że o dk ry cia nie pow stają skutkiem eksperym entow ania bez p lan u ,p o - om acku, lecz że pow stała praca św iadom a swych zadań i celów, że nie możemy dziś ju ż za chim erę uw ażać owych śm iałych przekonań, że ud a nam się kiedyś zbudow ać w szystkie zw iązki chem iczne, składające sk orup ę ziem ską, a także w szystkie m ate­

ry je roślinne i zw ierzęce, k om órkę i jó j za­

w artość — bez w spółudziału siły życiowej!

L ecz rozw ażne badanie p rz y ro d y i tu taj w i­

dzi p rzed sobą jasn o w y tkn iętą granicę: od utw o rzen ia m atery j, składających kom órkę, nieskończenie je s t jeszcze daleko do stw o­

rzen ia żywój kom órki. C hem ija nigd y nie w ykrzesze isk ry prom eteuszow ej w w ytw o­

rzonych przez siebie substancyjach o rg a ­

(10)

570 WSZECHŚWIAT. N r 36.

nicznych, — nie je s t ona do tyła zuchwałą., aby k iedykolw iek spodziew ała się tego. Lecz w powyżej zakreślonych granicach dom a­

ga śię ona zupełnej sw obody w pojm ow aniu n a tu ry i tłum aczeniu w yciąganych przez się wniosków.

M aksyrnilijan F laum .

P A P U C I

(P S IT T A C I).

Ich organizacyja i sposób życia.

(D o k o ń c z e n ie ).

S k ó ra p ap u g wogóle je s t dość tw ard a, zw łaszcza u niek tó ry ch gatu n k ó w niedaw no sprow adzonych do zbiorów europejskich (D asyptilus P ecq u e tii). M niej lub więcej zg ru b ia łą je s t koło nasady dzioba, tw orząc tu pow szechnie zn aną w osków kę różnego zabarw ienia. O rg a n ten i w ielu innym p ta­

kom właściw y, zaw iera znaczną obfitość za­

kończeń nerw ow y ch, skąpo rossianych w po­

zostałej skórze, a jak o tak i je s t p ra w d o p o ­ dobnie siedliskiem subtelniejszej w ładzy do­

ty k u . S kóra w ogóle p o k ry ta je s t pióram i z w yjątkiem n ie k tó ry c h m iejsc na głowie, gdzie zabarw io n a różnorodnie stanow i ja k - g d y b y ozdobę p ta k a . N p . u M icroglossus jasno-czerw one policzki tw o rzą siln y k o n ­ tra st z czarnem u pierzeniem , u błękitn y ch zupełnie g atu n k ó w ary (S ittace h y ac in th in a i glau ca) okolica dolnego dzioba i oka jest pom arańczow o-żółta, a u b razy lijsk iej p a­

p ugi G ypepsita v u ltu rin a cała praw ie głow a p o k ry ta jest g o łą skórą. T ego ro d z a ju sto­

sunki spotykam y u sam ców z rzędu k u ra ­ ków, kazuarów i ptaków , k arm ią cy ch się p a d lin ą (sępy), u pierw szych p ra w d o p o d o ­ bnie tak ie skó rn e obnażenia są re zu ltatem t. z w. doboru płciow ego, u ostatnich znów być m oże p ozostają w pew nej zależności od | ro d z aju pokarm u. T e sam e p rzy czy n y dzia- ! łają pew nie i u papug.

S k ó ra na nogach stanow i też osobliwość.

Zam iast silnie ro zw in ięteg o p o k ry cia rogo­

wego, lub tabliczek, w idzim y tu m iękką ziarn istą skórę i na końcach palców zale­

dw ie 2 —3 tafelki. Obecność tych ostatnich ważne ma znaczenie pod w zględem filogie- netycznym , w skazuje bowiem, że są to po­

zostałości po większych pancerzykach rogo­

w ych, red uk cyja ich zatem będzie zjaw i­

skiem drugorzędnem , pow olnym zanikiem organu, k tó ry przy niezm iernej ruchliw ości nóg sta ł się nietylko niepotrzebnym , ale n a­

w et uciążliwym.

L iczb a lo tek waha się pom iędzy 19 a 22, z k tó ry c h 10 przyczepia się do ręk i właści­

wej, 9 — 12 zaś do przedram ienia. U pa­

pug o locie mniej doskonałym p odlegają sk rz y d ła pew nej nieznacznej zresztą re d u k - cyi ilościowej i jakościow ej. Jednakow oż przew ażająca większość tych ptaków posia­

da niezm ierną łatw ość bujania się w p rz e­

strzeni pow ietrznej. Ogon składa się z 12 p ió r różnej długości i wielkości (sterów ek) u różnych rodzajów , a naw et gatunków . U piększenia w kształcie pióropuszów , lub czubów często bardzo spotykam y śró d p a­

pug, a źródła ich pochodzenia należy p ra w ­ dopodobnie szukać w doborze płciow ym . W sp an iały c z arn y M icroglossus posiada

| dość silnie rozw iniętą koronę piór, a rzadko spo ty k an y C yano rh am phu s cornu tus z No­

wej K aledonii nosi na czubku dwa w y d łu ­ żone pióra o czerw onym w ierzchołku.

Szczególnie się pod tym w zględem wy­

różnia D erop ty us accipitrinus z G uayany.

j

O ry g in a ln y bowiem w ygląd n adaje tem u ptakow i ogon w achlarzow aty, składający się z długich ciem noczerw onych, a na k o ń ­ cu ciem nostalow ych piór; w zw ykłych w a­

run kach leżą one spokojnie, lecz podczas gniew u i p ory godow ej jeżą się i ro sk ład a - ją , tw orząc, ja k u indyka, w achlarz ozd o ­

bny, ro sp o starty poza głową.

Z resztą św ietna barw ność upierzenia w skutek niezm iernej zazw yczaj pstro kaci- zny, byw a często w żyw ej niezgodzie z naj- elem entarniejszem i zasadam i estetyki, dzię­

ki czemu weszła naw et w przysłow ie. K o ­ lor zielony w różnorodnych odcieniach sta­

now i to n głów ny tój pstrokacizny, w skład

której w chodzą nadto: czerw ony, żółty,

niebieski, a czasem i biały pod postacią

rysunków w zorzystych na głow ie, ogonie

i sk rzy d łach ; n ajb ard ziej zróżnicow ane pod

(11)

N r 36. WSZECHŚWIAT. 571 tym w zględem form y zam ieszkują wyspy

m alajsko-australijskie i P olinezyją. K om ­ pletn ie, lub przew ażnie niebieskich papug je s t m ało, pew na liczba ar, P iom as chal- copterus w A m eryce, cudow ne drobnych kształtów C oriphilus taitianus z w ysp T o ­ w arzyskich i C. sm aragdinus z arch ip elagu M arquesas stanow ią te w ażniejsze w yjątki.

K olor żółty, ja k o zasadniczy, również rz a d ­ ko spotykam y; dotyczy on dw u b ra z y lij­

skich gatu n k ó w C onurus. Szczególną w ła ­ sność m ają n iek tó re papugi, że ze zm ianą pokarm u zm ienia się ich ubarw ienie. J a k ­ kolw iek wielu pod różników mocno w tym w zględzie przesadza, jednakow oż danych tych niem ożna absolutnie odnieść do d zie­

dziny bajek. W szak wiadom ą je s t rzeczą, że k a n a rk i karm ione p ap ry k ą i szafranem potęgują żółte swe upierzenie do bardziej intensyw nego pom arańczow ego, a co się ty ­ czy papug, tak i w iarogodny św iadek, jak im je st niezaw odnie W allace '), przytacza n ie­

jed n o ciekaw e spostrzeżenie. O pow iada on np., że in d y jan ie z n ad rzeki A m azo n ­ ki, karm iąc tłuszczem sum a papugę zie­

loną (C hrysotis festivus) są w stanie zm ie­

nić ją na czerw ono i żółto nakrapianego ptaka.

W ogóle n ależy zauw ażyć, że żywy i ja ­ skraw y kolo ryt, ja k i cechuje znakom itą większość papug je st w zw iązku ze sposo­

bem ich życia, są to bow iem ptak i p raw d zi­

wie leśne, a św ietność ich upierzenia trudno dostrzedz się d aje na tle m ieniącej się zie­

loności drzew . M am y tu więc do czynie­

nia z przystosow aniem się do w arunków miejscowych w celu ochronnym . Np. P a - laeornis cyanocephalus ta k dogodne zawsze sobie dobiera siedlisko, że n a odległości n a ­

wet k ilku kroków zaledw ie je s t w idzialny.

N adto, u n iek tó ry c h p ap u g przeciw nie, obok skrom nego obronnego zabarw ienia, w idzim y częściowo i w spaniałe, ozdobne upierzenie, ale w takich m iejscach, które podczas spokoju są u k ry te, a m ianow icie na w ew nętrznej i dolnej pow ierzchni skrzydeł.

To samo zjaw isko spostrzegam y i u innych ptaków , owadów, a zw łaszcza u motylów:

dzięki takiem u urządzeniu zw ierzę k orzysta

*) D a rw in . Z m ie n n o ś ć z w ie rz ą t i ro ślin .

podw ójnie, bo skrom ność zw ykła b ro n i go przed czujnem okiem czychającego nań wroga, a u k ry te swe piękności rostaczać może w tedy, gdy walczy o samicę. P ap u g i wiodą życie bardzo cnotliw e, a samiec w ier­

nym je s t m ałżonkiem n ietylko w okresie lęgu, ale i wtedy, gdy potom stw o ju ż opuści swe gniazdo rodzinne. O gorącej miłości t. zw.

„parek ”, czyli „nierozd zieln ych” i o w iel­

kiej boleści, jakiój doznaje jed en osobnik, gdy śm ierć w ydziera mu to w arzy sza—piszą wiele tkliw ych opowieści, k tó re do p ew ne­

go stopnia mogą być p raw d ziw e.

J a k tylko się łączy p ara m ałżeńska, zaraz rospoczyna stara n ia o usłanie kolebki dla przyszłego potom stw a. Jak ak o lw iek d z iu ­ pla w drzew ie w ystarcza na ten cel, p o g łę­

biają ty lk o zajętą przestrzeń, rosszerzają ją i w ygładzają, a czasem w zupełnie zdrow ym pniu sam e sobie w yd rążają odpow iedni lo­

kal. P rzyczem dolna kom ora, służąca do w ysiadyw ania ja j jest szerszą, niż p ro w a ­ dzący do niej k u ry ta rz y k i otw ór wchodo- wy. G dzie b rak drzew , ja k np. w bezleś­

nych k rajach A m eryki południow ej, papugi w skałach zak ład ają swe siedziby. Jak o ż S ittace glauca obiera sobie w tym celu sp a­

dziste brzegi rzek, a B olborhynchus pata- gonus całem i kolonijam i obejm uje n a w ła ­ sność skaliste szczeliny, przyczem n iezm ier­

nie zabaw ny p rzed staw ia w idok, ja k z wielu naraz otw orów w yzierają n a św iat b o ­

ży ciekaw e głów ki starszych i m łodszych osobników. In n e znów, j a k ind yjsk i P a- laeornis to rą u a tu s mniej ostrożny i niezbyt u nikający człow ieka, zam ieszkuje w pago- dach i dom ach w najludniejszych czasem okolicach. Z n ana ju ż nam z niezw ykłego sposobu życia p apuga sowia (S tringops) w ysiada swoje ja ja w dość głębokich do­

lach w ykopanych w ziemi pod korzeniam i drzew , a inna au stra lijsk a papuga ziem na (P ezoporus form osus) w p ro st na gołej zie­

mi. P o w yszukaniu odpow iedniego m iejsca rospoczyna się właściw e budow anie gniaz­

da. W niek tórych w ypadkach starczy tro ­ chę próchna, w yściełającego dno dziupli, lub wyżłobionego sztucznie wydrążenia.

P la ty cercu s B ern a rd i i cudow ne afry k a ń ­

skie P sita cu la używ ają w tym celu w łókie-

nek. C iekaw ą pod tym względem obser-

w acyją notuje bystry postrzegacz oby cza­

(12)

572 w s z e c h ś w i a t . N r 36.

jó w zw ierzęcych — B reh m ‘). W niew oli hodow ana P sita c u la roseicollis rozryw a cienkie gałązki, u k ry w a rosstrzępione ich w łókienka pom iędzy p ió ra i w ten sposób obładow ana w raca uw ażnie i zw olna do swój przyszłej siedziby, gdzie sk ład a m ate- r y ja ł budow lany, k tó ry następ n ie zużytko- w uje. J e stto je d y n y szczególny sposób przenoszenia m atery ja łu u ptaków , gdy przew ażnie dziób i łapy służą do tego celu.

P rzy czy n tego zjaw iska może być wiele, M arshall dom yśla się, że tą drogą większa ilość m atery ja łu n araz d aje się przenieść, n adto łatw iej w prow adzić przez wąski otw ór siedziby w łókna w k ie ru n k u p o d łu ż­

nym niż poprzecznym , co m iałoby miejsce, gdyby w dziobie p ap u g a to usk u teczn iała i nareszcie, ażeby tym sposobem nie o b a r­

czać w danym w y p a d k u dzioba, któ ry, b ę­

dąc alfą i om egą w szelakich ruchów , z a ­ wsze może okazać się potrzebn y.

Z estaw iając tera z obyczaje p ap u g co do zak ład an ia sobie siedlisk z takiem iż zw y­

czajam i innych ptaków , zauw ażyć łatw o, że stanow ią one form y przejścio w e pom iędzy p tak am i n iebu dującem i g n iazd w cale i p ta ­ kam i w ysiadającem i ja ja w d ziuplach i lo­

chach a takiem i, k tó re ko m p letn e b u d u ją sobie gniazda, sw obodnie zaw ieszane na g a ­ łęzi, lepione pod gzem sam i, lu b w p ro st za­

k ład an e na ziem i śród gąszczy leśnych, albo pól obsianych. T a przejściow ość ja s k r a ­ w iej jeszcze się uw y d atn i, gdy p rz y p o m n i­

m y, że obok w spom nianej ju ż papugi zie­

m nej (P ezoforus form osus), k tó ra n a ziem ię w p ro st znosi ja ja , znan y je s t je d e n g atunek południow o - am ery k ań sk i (B olborhynchus m onachus), k tó ry na podobieństw o naszych ptaków kom pletne gniazda b u d u je. G dzie tkw i źródło tego zjaw iska w yjątkow ego — tru d n o rosstrzygnąć. M arsh a ll p rzypuszcza tu pierw iastkow o p ro ste n aśladow n ictw o ze stro n y pew nych osobników d la obrony p rzed drapieżcam i, k tóre to naślad o w n i­

ctwo, zapew niając większe bespieczeństw o, zczasem stało się instynktem . G niazd a ta ­ kie byw ają n ieraz bardzo w ielkie w ażące do 200 kilogr. Z początku je d n a p a ra buduje sobie siedlisko, składające się z dw u części:

') B re h m . D as T liie rle b e n .

coś w rodzaju przed po ko ju i przestrzeni właściw ej, gdzie odby w a się w ysiadyw anie j a j. O bok takiego g n iazd a wznoszą sobie takież schroniska dzieci, siostrzeńcy i w n u ­ kow ie pierw szej może p ary m ałżeńskiej, tak je d n a k , że pojedyńcze dom ostwa nie kom u­

n ik u ją się ze sobą. W ięcej n ad 12 p arek n ig d y się nie zn a jd u je pod jed n y m dachem , a w spólne takie gniazdo służy im ro k cały będąc odnaw iane lub popraw iane stosow nie do potrzeb, gdyż dopiero z nastaniem o k re­

su lęgowego byw ają zak ład ane now e sie­

dziby.

J a ja papug są białawe z odcieniem zielo- naw ym i żółtaw ym , o skorupce stosunkow o cienkiej ja k wogóle u ptaków lęgnących się nie w praw dziw ych gniazdach, ale w d ziu ­ p lach , jaskiniach i t. p. L iczb a składanych rocznie ja je k waha się pom iędzy 2 a 10, a jak k o lw iek wogóle ilość ich jest do p e­

wnego stopnia w stosunku odw rotnym do wielkości, to je d n a k od tej zasady są liczne dosyć w yjątki. C o rillis np. miewa 2, C hryso- tis 3 do 4, P sitta c u se ry th a c u s 5, a P alaeo rnis 3 do 6 jajek . P isk lęta, w pierw szych dniach p o k ry te pierzem , ro zw ijają się stosunko­

wo szybko, będąc bardzo dziw nem i isto­

tam i o fizyjognom ii kom icznej; przypom i­

n ają one nieco swym kształtem m łode sowy.

G dy m łodzież podrośnie, rodzina się zaraz nie rosprasza, ro k pierw szy żyje ona p ospo­

łu, a praw dopodobnie i d łużej, p a ra zaś m ałżonków pozostaje sobie w ierną p rzez ży-

j

cie całe. Bo też papugi są bardzo tow arzy-

j

skiem i istotam i, a n iek tó re g atu n k i naw et

! poza czasem sk ładania i w ysiadyw ania ja j sk u p iająsię w niezm iernie licznych rzeszach, ja k to czynią pew ne północne p tak i nad- j brzeżne, lub nasze ptastw o, go tu jąc się do i odlotu. Szczególnie znane są z takiego po­

pędu socyjalnego zielone p apugi (M elopsi- tacus u n d u latu s i T richoglossidae). C zasa­

mi tak a grom ada n apo w ietrzny ch m ieszkań­

ców tw o rzy dość m ięszane tow arzystw o, albow iem może j ą składać k ilk a g atunków oddzielnych. In ne znów form y m ają ten zw yczaj osobliwy, że za dnia b u jając sobie oddzielnie albo param i, zb ierają się pod w ieczór grom adą, aby w spólnie noc p rz e p ę ­ dzić na gałęziach w ybranych ku tem u celo­

wi drzew lub n a w ierzchołkach pew nych

i gór. Znany ju ż nam afry kań ski Jo cko (P sit-

(13)

N r 36.

w s z e c h ś w i a t

. 573 tacus erythacus), b razy lijsk ie g atu n k i C hri-

sotis oraz wiele indyjskich i australijsk ich form m ają w łaśnie ten zw yczaj, że mniej więcej p ó ł godziny p rz ed zachodem słońca zlatyw ać się poczynają ze w szystkich stron, naprzód zw olna i rzadziej, a potem coraz gęściej i częściej. Tego ro d zaju naw yknie- nia prow adzą w prost do dziennych w ędró­

wek, k tó re czasem z niezm ierną p u n k tu a l­

nością odbyw ane byw ają. I t. np. C hrisotis n ercen a ria z zadziw iającą zaiste ścisłością codzień zran a ru sza grom adnie w głąb oko­

licy, dopiero pod wieczór w racając do sw ych lasów rodzinnych. P ró c z takich d ro b n iej­

szych, praw ie że lokalnych, przenosin, p a ­ p u g i nieraz przedsiębiorą daleko znaczniej­

sze podróże. N p. w nieco chłodniejszych k ra ja ch podzw rotnikow ych, a mianowicie z południow ych prow incyj au stralijsk ich , p apugi po okresie lęgu w ęd ru ją na połu ­ dnie w L u ty m i M arcu, by na W rzesień pow rócić. M ieszkańcy znów krajów gó­

rzy stych w A m eryce południow ej z n a sta ­ niem chłodniejszej pory ro k u opuszczają góry ojczyste, u d ając się w doliny.

Co się tyczy rozm ieszczenia gieograficz- nego, to M arsh all szeroko się nad tą kwe- styją rozw odzi, dając k ilk a tablic uw idocz­

niających te stosunki. My ograniczym y się na w skazaniu granic, w któ ry ch obrębie ży­

j ą papugi: W A m eryce k o n ty n en t od cie­

śniny Magiclańskiej na południe do M issou­

ri i M ichigan n a północ; daw niej je d n a k za­

m ieszkane były i w schodnie stoki gór S k ali­

stych, dolina M isissipi do w ielkich jezio r A m erykańskich. Zaliczam y tu większość wysp otaczających zakreśloną powyżej część Nowego Ś w iata. W A fryce od oceanu A tlan ty ck ieg o do In dyjskiego (z m ałem i lokalnem i w yjątkam i) i od rzeki P o m a rań ­ czowej do 16° szer. poł. Z wysp: M ada­

g ask ar, Seszele, K om ory. W A zyi żyją papugi na wschód od rzeki Ind u s oraz na wyspach: C eylon, A ndam any, S unda i F ili­

pińskie. N a stę p n ie na w yspach: M oluc- kich, P ap u a, w całym rejonie australijskim do Nowój Z elandyi i znacznej części P oli- nezyi.

A d a m Lande.

K R O N I K A N A U K O W A .

— sk. Obrót osiowy Wenery. P o n iesp o d zian y ch sw y ch w n io sk a ch , ty c z ą c y c h się o b r o tu M e rk u reg o (ob. W sz e c h ś w ia t z r. b., s tr. 337), z a ją ł się S chia- p a re lli p o d o b n e m ro s p a trz e n ie m o b ro tu W e n e ry , a n a p o d s ta w ie z a ró w n o k ry ty c z n e g o ro z b io ru sp o ­ s trz e ż e ń d a w n y c h , j a k i w ła s n y c h sw y ch o b ser- w a cy j, d o sz e d ł d o re z u lta tó w ró w n ież zg o ła ró ż ­ ny ch od p o glądów d o ty ch c za so w y ch . P rz y jm u je się d o tą d w o gólności, że czas o b r o tu W en e ry n ie ­ w iele o d stę p u je od 24 g o d z in , m ia n o w ic ie , że w y ­ n o si 23 godz. 21 m in . 22 se k u n d y ; o s ta tn ia ta lic z ­ b a w y p ro w a d z o n ą z o sta ła z o b se rw a cy j d o k o n a ­ n y c h w ro k u 1839 pod k ie ru n k ie m d e V iw . W e ­ d łu g S c h ia p a re lle g o w sza k że rz e c z m a się zg o ła in a c z e j. Z e sw o ich i o b c y ch o b se rw a cy j w nosi, że p la m y n a p o w ie rz c h n i W e n e r y zac h o w u ją p o ­ ło ż e n ie p ra w ie n ie z m ie n n e w z g lę d e m lin ii o d d z ie ­ la ją c e j c zęść ośw ieco n ą o d części c ie m n e j je j t a r ­ czy; s tą d w y p ły w a , że o b r ó t p la n e ty id e n ty c z n y je s t z ru c h e m te j lin ii, k tó r a o c zy w iście m a m ie j­

sce d o k o ła osi p ro s to p a d łe j d o d ro g i p la n e ty i w c ią g u o k re s u ró w n e g o czaso w i o b ieg u p la n e ty d o k o ła sło ń ca, t. j . w c ią g u 224,7 d n i. P r z y p u s z ­ cza j e d n a k p. S c h ia p a r e lli, że m o że z g o d n o ść ta n ie j e s t z u p e łn a , ta k , że o b ró t osiow y W e n e ry od czasu je j o biegu d o k o ła sło ń ca o d stę p o w a ć m o że o k ilk a ty g o d n i m n iej lu b w ięcej; w o gólności w szak że czas o b r o tu osiow ego n ie j e s t k ró tsz y m n a d sześć, a n i d łu żs zy m n a d d ziew ięć m iesię cy . Co d o o si o b ro tu , je ż e li n ie j e s t o n a z u p e łn ie do p ła szc zy z n y d r o g i p la n e ty p ro s to p a d łą , o d stę p u je o d te g o k ie r u n k u n a jw y że j o 10° d o 15°. O d k ry ­ c ia te , je ż e li z o sta n ą p o tw ie rd z o n e , o b a la ją z u p e ł­

n ie p o g lą d d o tą d p o w szech n ie p rz y jm o w a n y , że w a ru n k i fizyczne n a W e n e rz e są do sy ć zb liżo n e do w a ru n k ó w zie m sk ich ; ś w ia t te n , owszem , zg o ła b y ć m u si od naszego o d rę b n y . R o sp ra w y S ch ia- p a re lle g o w ty m p rz e d m io c ie zam ieszczo n e są w o s ta tn ic h z es zy tac h s p ra w o z d a ń i n s ty tu tu k r ó ­ lew sk ieg o lo m b a rd zk ie g o .

— sk. Grubość rospościerającej sig na wodzie kropli Oliwy. J a k k o lw ie k o b jaw y r o s p r z e s tr z e n ia n ia się cieczy je d n e j po in n e j r o s p a tr y w a n e b y ły p rz e z k ilk u b ad aczó w , n ie p o d e jm o w a n o d o tą d k w e sty i, ja k ą n a jm n ie js z ą g ru b o ść p rz y ją ć m o że ro s p rz e - s tr z e n ia ją c a się k r o p la oliw y; rz ec z ta w szak że p rz e d s ta w ia z te g o w zg lęd u w a żn e z n ac z e n ie, że

| p o z w ala w y sn u w a ć p ew n e w n io sk i o o b rę b ie d z ia ­

ła ln o ś c i sił m o le k u la rn y c h . O b e c n ie d o p ie ro p rz e ­

p r o w a d z ił p. L . S o h n ck e k ilk a d o św iad czeń w ty m

celu , p u sz c za ją c n a w o d ę k ro p le o liw y i o leju rze-

, p a k o w eg o . G dy d r o b n iu tk ą k ro p e lk ę oleju, u c z e ­

p io n ą u d r u tu , w p ro w a d z a m y w z e tk n ię c ie z w o ­

d ą , o lej n a ty c h m ia s t ro sp o ś c ie ra się p o n iej z sz y b ­

k o ś c ią g w a łto w n ą , o k a zu jąc p rz y te m żyw e b a r w y

in te r f e r e n c y jn e . W cią g u d ro b n e g o u ła m k u se-

Cytaty

Powiązane dokumenty

żyła więc usilnie do tego, aby Wszechświat ukazyw ał się regularnie co miesiąc, a w lipcu i sierpniu jako zeszyt podwójny, oraz aby treść zeszytu była

cji zachmurzenia jak Kraków.. Jak z tego widać, średnie zachmurzenie Krakowa jest o 8 % wyższe od tego, jakie wynikałoby z jego położenia pod względem

śm iennictw em dotyczącym Tatrzańskiego Parku Narodowego. Pracownicy naukowi po porozum ieniu się z Dyrekcją Parku mogą korzystać z szeregu ułatw ień dotyczących

powiednio przez wyrazy: emisya i ondu- lacya, które znów, ja k to wskazał Bur- ton, mogą być ostatecznie identyczne, jeśli materya składa się z figur wysiłu

na rozrywa się w pierścienie, między któ- remi powstaje nowy cylinder płynny, zwolna krzepnący znowu na powierzchni. Zjawisko to powtarzać się może ad infi-

ziowii w Kongo, Niemcy, Portugalczycy oraz Belgowie starają się zaprowadzić sztuczne plantacye drzew kauczukowych w swych koloniach; na Malacce, Sum a­. trze i

dopodobnie jest w wielu razach zakrótki, pozostaje mimo to wskazany przez niego fakt, że pęd odbywa się w ciągu okre­. ślonych czasów, po których następuje

giej grupy peryodycznej tylk o sole berylu okazały się czynnem i, lecz w stopniu nie­.. jednakowym : preparat, najmocniej działający na p ły tk ę uczuloną,