• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1984, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1984, nr 5"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Silitu

(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 5., maj 1984 r.

EDW ARD C Z A JK O : „M o im sz częściem b y ć b lisk o B o g a ” (3—5)

EM IL B R U N N E R : W a ż n ie jsz e p o ję c ia b i ­ b lijn e ... (5—7 i 20)

G EN E A . G E T Z : U m ia rk o w a n y (8—9) (T e k sty o p ra ć , g ra fic z n ie p rz e z m ło d zież z P o z n a n in ^ : OŃ T Y J A (11—14) K. M U R A N T Y : O z m a r tw y c h w s ta n iu (dok.) — 3. 15—16

A . W O JN A R ( o p r a ć .) : D a w id L iv in g s to n e (cd) — ś. 17—JO

K RO N IK A (21—34).

M le slę e a n ik „ C h rz e ś c ija n in ” w y s y ła n y je s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie je d n a k c z a ­ so p is m a u m o ż liw ia w y łą czn ie o f ia rn o ś ć C z y te ln ik ó w . W sz e lk ie o f ia r y n a c z a s o ­ p ism o w k r a j u , p ro s im y k ie ro w a ć n a k o n to Z je d n o c z o n e g o K o śc io ła E w a n g e ­ lic z n e g o : N B P W a rsz a w a , X V O d d z ia ł M ie jsk i, N r 1153-10285-136, z a z n a c z a ją c ce l w p ła ty n a o d w ro c ie b la n k ie tu . O fia ry w p ła c a n e z a g r a n ic ą n a le ż y k ie r o w a ć n a o p r o c e n to w a n e k o n to Z je d n o c z o n e g o K o śc io ła E w a n g e lic z n e g o N r 1517/037814/

/999766 w B a n k u P o ls k a K a s a O p ie k i SA , I O d d ział w W a rsz a w ie , u l. C zack ieg o 21.

s

W y d a w c a : P re z y d iu m R a d y Z je d n o c z o ­ n eg o K o śc io ła E w a n g e lic z n e g o w P R L .,

R e d a g u je K o le g iu m : E d w a rd C z ajk o ,

M ie c z y sła w C z a jk o ( re d a k to r n a c z e ln y ), K a z im ie rz K ry s to ń ,

M ie czy sław K w ie c ie ń (se k re ta rz r e d a k c ji),

E d w a rd L o re k , M a ria n S u sk i, R y s z a rd T o m a sz e w sk i.

A d re s R e d a k c ji i A d m in is tr a c ji: 00-441 W a rsz a w a 1, u l. Z a g ó rn a 10. T e le fo n R e d a k c ji: 29-52-61 (w ew n . 10). T e le fo n A d m in is tr a c ji: 29-52-61. A d re s r e d a k to r a n a c z e ln e g o : 70-745 S zczec in 13, s k r y tk a p o c z to w a , 32, te le f o n : 61-30-39.

M a te ria łó w n a d e s ła n y c h n ie z w ra c a się.

I n d e k s : 35462.

IS S N 0209-0120

RSW „Prasą-Książka-Ruch”, War­

szaw a, Sm olna 10/12. Nakł. 6500 egz.

Obi. 3 ark. Zam . 225. T-32.

„Joni"

(fragm ent)

Po raz p ierw szy pó p ra w ie p ó łto ra ro k u m ogłarh 'coś tw orzyć, coś n ie ­ zw ykłego, będącego w y razem m oich odczuć. S p ra w iało m i to w ie lk ą r a ­ dość, n ap a w ało no w ą n ad zieją, w pływ ało n a zd ecydow aną p o p ra w ę w e ­ w nętrznego n a stro ju . P rz ed te m byłam ciągle w sta n ie gniew nego niep o k o ju i b u n tu . — J a k m iłu jąc y Bóg, je śli ta k i istn ie je — m y ślała m — może pozw olić n a coś ta k okropnego? N a próżno szu k ałam odpow iedzi n a to p y ta n ie w różnych te o ria c h filozoficznych. R ozgoryczenie ty m spow odo­

w ane u stąp iło dopiero, k ie d y zw róciłam się do le k tu ry B iblii. W ów czas

— m im o iż złościło m nie, że życie m oje o g ranicza się w y łącznie do je d z e ­ nia, o d d y ch an ia i sp a n ia — doszłam je d n a k do w niosku, że w szyscy w łaściw ie jedziem y n a ty m sam ym Wózku. Zycie każdego człow ieka za­

m y k a się w identycznym , bezsensow nym cyklu ty le tylko, że in n i nie z a u w a ż a ją tego ta k w yraźn ie, ja k ja. Z aab so rb o w an i sp raw am i d n ia p o ­ w szedniego, n ie u św ia d a m ia ją sobie, że w p rzęgnięci zostali w je d e n w ielki k ie ra t. S k u p ia ją ca łą u w ag ę n a p ro b lem ach zaw odow ych i rodzinnych, n a p ra c y i rozryw kach, i dlatego nie dostrzegają, że ich życie n ie różni się od m ojego ...

P ow oli zaczynałam zdaw ać sobie sp ra w ę z tego, że Bóg się m n ą in te re ­ suje. B yłam ja k gdyby „kosm icznym k ró lik ie m dośw iadczalnym ” —■ p rze d ­ sta w icielk ą ro d za ju ludzkiego, k tó rą m ożna było poddać te sto w i p raw dy.

W szystko, co w iązało m n ie ze św iatem , co stan o w iło ozdobę czy zw y k łą tre ść codzienności zostało m i odjęte. Bóg z a b ra ł to i um ieścił m n ie tu ta j n ib y całkow icie oczyszczony p re p a ra t. M iałam tylko to, co je s t ab so lu tn ie n iezbędne do egzystencji. A w ięc co te ra z ? Co m a m zrobić ze sobą? —.

z a sta n a w ia ła m się. N ie m a m ciała, lecz ciągle je ste m kim ś. M uszę znialeźć k o n k re tn y cel, w ła śc iw ą d rogę życia. N ie m ogę zadow alać się tylk o tym , co przynosi p rz e m ija ją c ą przyjem ność. N aw et stery ln o ść pościeli i su ro w a p ro sto ta sali szp italn ej b y ła czym ś sym bolicznym . Jedzenie, oddychanie, spanie. Jedzenie, oddychanie, sp a n ie — co dzień to sam o. W ja k im celu?

W ja k i sposób m ogę oddać B ogu ch w a łę? Co m ogę zrobić?

T ak, m usi istn ieć oisobowy Bóg — m yślałam . Być m oże n ie chce On o b ja ­ w ić m i S iebie w ja k iś sp e k ta k u la rn y sposób —, ale zresztą, dlaczego m iałby to czynić? Czyż jestem kim ś w ażn iejszy m od in n y c h ludzi, któ rzy m uszą szukać B oga i celu życia w ia rą , a nie w id zen iem ? D laczego m iałabym stan o w ić w y ją te k ? P o d zieliłam się z D ian ą sw oim i m yślam i.

— W ciąż n ie w idzę w ty m w szy stk im jakiegoś logicznego sensu — p ow ie­

działam . — N ie wiem , co Bóg czyni, ale w ierzę, iż je s t On realn y , że w ie o w szy stk im i w szystko rozum ie. Z au w aży łam w sw oim sposobie m y ślen ia p ew ie n pozytyw ny aspekt. N adal czuję się zagubiona. Jed n ak ż e p rze d tem zagubienie to p row adziło do zw ątp ien ia, te ra z zaś zaczyna pow oli p rze m ien iać się w 'ufność.

— Być m oże m a to ja k iś zw iązek z tw o ją m o d litw ą p rz e d w y p ad k iem

— za u w aż y ła D iana.

— J a k ą m o d litw ą?

— N ie p am iętasz ? P ow ied ziałaś rąi. że tuż przed w y p ad k iem m odliłaś się:

„Boże, uczyń coś w m oim życiu, abym zm ien iła się całkow icie” . Może Bóg o d p ow iada te ra z n a tw o ją m odlitw ę.

— S a m a się n a d ty m z a sta n aw ia łam . M ożliw e. O czyw iście nie sp o d zie­

w a ła m się ta k ie j odpow iedzi. Bóg n a pew no m a sw oje plany. N ie w iem ja k i m a cel w ty m w szystkim . P raw d o p o d o b n ie ju ż n igdy n ie b ęd ę cho- . dzić. N ie sądzę też, żebym k ie d y k o lw iek d o zn a ła szczęścia. I to chyba boli m n ie n a jb a rd z ie j.

— To, że nie będziesz szczęśliw a?

—• Tak. W iem je d n ak , że m a ją słuszność ci p isa rz e egzystencjaliści, którzy tw ierd zą, że człow iek nie m oże żyć w rozpaczy. J a k m yślisz, D iano, czy m ogę jeszcze odzyskać szczęście?

—• Nie w iem , Joni. Nie w iem .

Od tej p o ry zaczęłam coraz b ard z iej go rliw ie stu d io w a ć B ib lię i lite ra ­ tu r ę ch rześcijań sk ą. K siążki F ra n c isa S c h ae ffe ra i C.S. L ew isa, w ydaw ały m i się pow iew em orzeźw iającego p o w ie trz a w p o ró w n a n iu z dziełam i M arksa, H essego i innych p isa rz y n ie ch rze ścijań sk ich . Z aczęłam u św ia ­ d a m ia sobie, ja k b ardzo p o trze b n e je st m i Słowo Boże i ja k ie m a p r a k ­ tyczne zastosow anie w m ojej sytu acji. O d n ala złam n a now o sens życia, K iedy an a liz o w ała m sw oje życie w św ietle obietn ic i p ra w d zaw arty ch w B iblii, zw łaszcza w księdze P salm ów , nieco ła tw iej m i było znosić

„ogniste p ró b y ”, k tó re przechodziłam .

— „P an p okrzepi go (mnie) n a łożu boleści” (Ps. 41,4).

U św iadom iłam sobie, że Jezu s C h ry stu s n a p ra w d ę może m nie zrozum ieć.

K iedy w isia ł n a k rzy ż u podczas straszliw y c h godzin m ęki i czekał na śm ierć, był obezw ładniony, b ezradny, sp araliżo w an y . W iedział, co to zn a­

czy n ie m óc się poruszyć — n ie móc p o d ra p a ć się w nos, p rz y b ra ć w y­

godniejszej pozycji, otrzeć łez. W isiał n a k rzyżu sp araliżo w an y , nie mógł posługiw ać się ręk a m i ii nogam i. C h ry stu s w ied z ia ł dokładnie, co czuję!

—< „M ając w ięc w ielkiego a rc y k ap ła n a, k tó ry przeszedł przez niebiosa, Jezu sa, S y n a Bożego, trzy m ajm y się m ocno w yzn an ia. N ie m am y bow iem a rc y k ap ła n a, k tó ry by n ie m ógł w spółczuć ze słabościam i naszym i, lecz dośw iadczonego w e w szystkim , podobnie ja k m y l (H ebr 4,14-15).

P rz ed w y p ad k iem nie p o trze b o w ała m C h ry stu sa w p raw d ziw y m znaczeniu tego słow a. T eraz rozpaczliw ie Go p o szu k iw ałam ... (ss. 91 n a s i , nowe

w ydanie). Jo n i E areckson

2

(3)

„Moim szczęściem być blisko Boga"

EDW ARD CZA JK O

„Słuchajcie, w y dalecy, czego dokonałem, i poznajcie, w y bliscy, m oją m oc!”

(Izaj. 33,13).

W tym w ie rsz u z K sięgi p ro ro k a Iz a ja sz a z n a ­ tc h n ie n ia D ucha Ś w iętego je s t n a p isan e , że sp o ty k a- piy się z d w ie m a ¡kategoriam i ludzi. W szechm ogący Bóg zw raca się tu ta j d o tych, k tó rzy są daleko, i do tych, k tó rz y s ą blisko. T en podział n a s tą p ił z tego .powodu, że na1 św ia t w szed ł grzech. P rz e d te m ta k nie było. Człow iek stw orzony n a o b raz i podobieństw o Boże żył i m ia ł lżyć b lisk o Boga.

Czytając I M ojżeszow ą d o w iad u jem y się, że gdy P an Bóg stw o rzy ł człow ieka, m ężczyznę i ko­

bietę, to ro zm a w iał z nimi^ m ia ł z n im i ścisłą spo­

łeczność, a lu d z ie ro z m a w ia li z Bogiem . In n y m i sło ­ wy m ożna pow iedzieć, że lu d z ie b y li blisko Boga. Ale oto pew nego d n ia .na św ia t w!szedł grzech — n ie p o ­ słuszeństw o w oli B ożej, b u n t p rze ciw k o B ożem u p rz y ­ k az an iu .

Ten b u n t, grzech, spow odow ał rozdział m iędzy człow iekiem a Bogiem . C złow iek zn alazł się daleko od Boga. I K sięga M ojżeszow a p rz e d sta w ia n a m te n obraz w sposób b ardzo plastyczny. Z araz po u p a d k a P an Bóg, ja k poprzednio, z sam ego r a n a chciał roz­

m aw iać z A dam em , ale go nie znalazł. N ie zn alazł go w tym m iejscu, gdzie się z n im zaw sze spotykał. Czło­

wiek nie w yszedł M u n a spotkanie. O dszedł gdzieś daleko od B oga i n ie w yszedł M u n a spotkanie. D la­

tego, gdy P a n Bóg przyszedł do r a ju i n ie znalazł człowieka, p y ta ł: „A dam ie, gdzie je ste ś? ” . W ów czas z d alek a człow iek o d p o w ied z ia ł: „G łos Tw ój usłysza­

łem ; ale się ¡bałem, sk ry łem się, bo je ste m nagi.”

C złow iek zn alazł się daleko od B oga z pow odu grzechu, z pow o d u u p ad k u . A le n a ty m nie koniec.

Ze w zględu n a grzech, n ie (tylko zn a la zł się d alek o od Boga, b ę d ą c w ra ju , ale rów n ież m u siał być w y ­ pędzony z tego ra ju , z tego ogrodu bard zo daleko.

I ta k zaw sze byw a. K ażdy człow iek żyjący w grze­

chu z n a jd u je s ię d a le k o od Boga...

W N ow ym T estam en cie czytam y przypow ieść o M arn o traw n y m Synu, k tó rą P a n Jezu s opow iedział w y jaśn iając dlaczego m a społeczność z g rzesznikam i.

W tej p rzypow ieści P a n Je zu s m ówi, że ojciec m iał dwóch synów . T en ojciec z przy p o w ieści je s t o b r a - . zem W szechm ogącego Boga, O jca. I sta ło się, że m łod­

szy syn odszedł z ojcow skiego dom u, i po sw oim odejściu zn alazł się w d alek ie j k rain ie...

A postoł P a w e ł w L iście do E fe zjan m ówi, że rów nież m y — kiedyś p rze d p o je d n a n ie m z B ogiem przez Je z u sa C h ry stu sa — b y liśm y dalecy. D alecy od społeczności, dalecy od 'w szelkich o b ie tn ic B o ­ żych — bez C h ry stu sa i b e z Boga n a św ie c ie ! Z n a ­ leźliśm y się b a rd z o d alek o od Boga. A później, ja k czytam y w N ow ym T estam encie, to odd alen ie p o ­ w iększało się coraz b ard z iej. D latego też gdy p ew n e-

,go ra z u apostoł P a w e ł przyszedł do A ten — cz y ta­

m y o ty m w 17 rozdz,. D ziejów Ap. — zobaczył, że ta m te jsi ludzie czczą w iele, w iele bożków ; m a ją w ie ­ j e bogów , k tó ry m s k ła d a ją hołd. N ato m ia st p ra w d z i­

w y Bóg je s t d la nich Bogiem n ie zn a n y m . P o staw ili M u n a w e t po m n ik , n a k tó ry m było 'n ap isan e: „N ie­

znajom em u B ogu”. Z naleźli się ta k daleko, że te n p ra w d z iw y Bóg był d la nich n ie z n a n y m Bogiem . A b so lu tn ie nic o N im n ie w iedzieli, byli ta k b ardzo daleko od żywego, p raw dziw ego Boga, S tw órcy i Z b a­

w iciela.

G dy A postoł P a w e ł zauw ażył te n o łta rz i n ap is, zaczął zw iasto w ać im E w an g elię i m ów ić o P a n u J e ­ z u sie C hrystusie. P o w ied ział im , że w ła śn ie je s t p o ­ sła ń ce m tego. Boga, którego oni n ie zn a ją , a któ reg o on zna, bo się z N im spotkał, i Jego chce im z w ia ­

stow ać. T ak b ardzo d a le k o się znaleźli, że ju ż n ie

¡słyszeli Bożego głosu. A le Bóg o n ich nie zapom niał i w tym je s t p o ciec h a i n a d z ie ja d la każdego czło­

w ieka. T en ro zd z iał D ziejów A postolskich m ów i nam , Że n a w e t w ów czas, k ie d y lu d zie znaleźli się bard zo d alek o od Boga, to je d n a k ż e Bóg p o stę p o w ał inaczej.

B óg b y ł b lisko ludzi. J e s t ¡w ty m p o zo rn a sprzecz­

ność — m y daleko, a Bóg ¡blisko. A postoł P a w e ł p o ­ w ia d a ta k : Z w ia stu ję w am tego Boga, którego w y n ie znacie, czcicie Go n ie zn a ją c n aw e t. „Bóg, k tó ry stw o rzy ł św ia t i wlszystko, co n a nim , Ten, będąc P a n e m n ie b a i ziem i, nie m ieszka w św ią ty n ia ch rę k ą zbudow anych. A ni też n ie słu ży M u się ręk a m i lu d zk im i, ja k gdyby czego p o trze b o w ał, gdyż sam d a je w szystkim życie i tc h n ie n ie i w szystko.”

J e s t ¡Misko, troszczy się o każdego człow ieka. I n ­ n y m ra z e m P a n Je zu s m ów i, że Bóg okazuje sw o ją miłość, sw o ją o p atrz n o ść w szystkim ludziom . Jego słońce św ieci d la grzesznych i spraw iedliw ych, deszcz p a d a d la je d n y c h i d la d rugich. „Z jed n eg o p iiia — m ów i d alej P a w e ł w A ten a ch — w yw iódł też w szy stk ie n a ro d y ludzkie, a b y m ieszkały n a całym obszarze zieini, u sta n o w iw szy d la n ic h w yznaczone p k re s y czasu i g ran ic e ich za m ie szk a n ia .” I d alej P ism o Ś w ięte m ów i b a rd z o w y ra źn ie, żeby n a ro d y szu k ały Go, czy Go m oże nie w y czu ją i nie znajd ą.

A w ięc B óg p ostanow ił, ab y naro d y , aby ludzie

¡szukali Boga. A by za p rag n ęli Go znaleźć. I d alej p o ­ w ia d a : „Bo p rzecież n ie je s t O n d ale k o od k ażd eg o ,z n a s ”. N aw et wów czas, gdy człow iek je s t od B oga ualeko, Bóg je s t blisko.

Często słyszym y św ia d ec tw a ludzi, k tórzy sp o t­

kali się z żyw ym Bogiem, uw ierzyli w P a n a Je zu sa C hrystusa, ja k o Z baw iciela, przeżyli p rzebaczenie grzechów , n aro d z ili s ię n a n ow o p rz e z D ucha Ś w ię­

tego. W sw oich św ia d ec tw ach m ó w ią ..oni, ..że g d y .p a -

3

(4)

frzą n a sw oje życie, -widzą B ożą opatrzność, * Jego troskę, w id zą ja k Bóg zachow yw ał ich 'przy życiu, w yciągał z różnych n iebezpieczeństw , p ozw olił u n ik ­ n ąć różnych tru d n o śc i. A w szystko to d ziało się m i­

mo tego, że nie znali B oga osobiście? P óźniej po oso­

b isty m sp o tk a n ia się z Je zu se m C hrystusem , są w dzięczni B ogu ta k ż e za it-o, oo On d a ł im p rzed tem , vże ich p row adził, i że ■okazywał sw o ją opatrzność.

T kw i w tym błogosław iona p raw d a, że n a w e t w te ­ dy, gdy człow iek j e s t d alek o od Boga, Bóg je s t blisko-.

p.n; n ie je s t daleko od każdego z nas. A le P a n Bóg n ie chce, aby ta k pozostało, b y ta k było n a w ieki.

Bóg chce, by także człow iek zn alazł się blisko B o­

ga, by z Bogiem chodził, b y m ia ł z N im ścisły k o n ­ ta k t i b lis k ą społeczność.

Słow o Boże zachęca n as d zisia j, abyśm y spojrzeli n a siebie i n a sw oje życie w jego św ie tle . J a k a je s t n a s z a osobista 'relacja- do B oga? Czy. s t a ł ' się O n dla .nas Bogiem- b liskim , znanym osobiście? Czy p o zn a­

liś m y ju ż m oc Jego m iłości, Jego p rze b a c z e n ia i -Jego p rz y ję c ia ? Czy m a m y w sobie nowe. Boże życie? O d­

pow iedzm y Bogu szczerze n a te pyfjania i p rzy jd źm y dziś do. Niego!

W d z ie ja c h b ib lijn y ch n ie ra z ta k bardzo Bóg -się p rzy b liżał do ludzi, że Go p o zn a w ali i zbliżali się do Niego, i chodzili z Bogiem . G dy czytam y d z ie je E no- pha, to d o w iad u jem y się, że- te n człow iek chodził z B ogiem , żył z N im w ścisłej społeczności, b y ł blisko B oga.' J u ż w tedy, n a długo p rze d n a ro d z e n ie m Je -

‘zusa C hrystusa, te n człow iek, -oczywiście n a mocy ofiary, k tó r a później m ia ła być złożona n a Golgocie, ,mógł do B oga się przybliżyć, m ógł w ejść z N im w społeczność, n aw ią za ć k o n ta k t. Eno-ch chodził z Bo­

giem . I to je s t w łaśn ie wzór- społeczności, ja k ie j Bóg oczekuje- od każdego człow ieka. W L iście do- E fezjan czyta-my, że te ra z gdy Jezu s C h ry stu s -przyszedł, zło­

żył sw o ją o fia rę i. p rz e la ł sw o ją k rew , -ci, k tó rzy w JMiego u w ierzyli, k tó rz y Jego o fiarę p rzyjęli, będąc

;kiedyś daleko, -stali- s i ę ’ w Je z u sie C h ry stu sie bliscy

¡przez k re w Jego-.- Z - t ą ch w ilą w życiu czło w iek a n a ­ stę p u je wielka- przem ian a.

W spom nieliśm y ju ż o przy p o w ieści o M a rn o tra w ­ n y m Synu, k tó r y odszedł z ojcow skiego dom u i z n a ­ la zł się w d a le k ie j k ra in ie . B ędąc daleko zaczął c ie r­

p ieć n ie d o sta te k i -głód. I w ów czas w e jrz a ł w siebie

i pom yślał, że -w dom u ojca je st dobrze, że nie m u - ,si pozostaw ać daleko, n ie -musi- cierp ieć głodu. P o sta - jii-owił w ięc w rócić d o do-mu, do o jc a! A gdy w rócił, g a ra ż zn alazł s ię blisk o ojca. O jciec zaw sze m yślał

. 0 sw oim synu, zaw sze tę sk n ił za jego- p o w ro tem , i gdy ty lk o n a horyzoncie- zobaczył, że syn w raca, .stary ojciec w y b ieg ł synow i n a sp o tk an ie. C hciał, ,by syn był b lisk o rniego, ta k ja k on b y ł zaw sze blisko

£w ego syna.

N astęp u je w ie lk a p rz e m ia n a . Ci, k tó rz y d o ty c h ­ czas byli dalecy, s ta ją się blisk im i. W szystko to oczy­

w iście je s t ła s k a Boża. 'Za to w in n iśm y o d d a w a ć Bo- g u c h w a łę i cześć, że b ęd ą c kiedyś daleko, m ogliśm y zobaczyć w Je zu sie C h ry stu sie naszego- Z baw iciela, i dzięki D uchow i Ś w iętem u, p rzy b liży ć się do naszego B oga, k tó ry je s t blisk o n a s. D zisiaj je ste śm y M u b lis ­ c y i m ożem y w ra z z p sa lm istą w y z n a w a ć słow am i P sa lm u 73 ta k : „M oim szczęściem być blisk o B oga” . T o j e s t n asze szczęście. Być blisko B oga — to je st .praw dziw e szczęście, to je s t praw dziw a- radość.

W ielka p rz e m ia n a n a s tę p u je w życiu ludzi, k tó rz y

■uwierzą w Je z u sa C h ry stu sa ja k o Z b a w ic ie la i P a n a . D alecy s ta ją się -bliskimi. W ra c a ją do tego Boga, od k tó re g o odeszli z -powo-du grzechu-, w ra c a ją z tej d a ­ le k ie j k ra in y , w ra c a ją do dom u, w ra c a ją d-o- Boga..

D alecy -stają się b lisk im i! Słow o Boże w L iście do>

Efez-ja-n m ów i, że ta k ja k członkow ie ¡zboru w Efezie,, ta k sam o i m y d zisiaj, p rz e z o fia rę P a n a Je z u sa C h ry stu sa, p rz e z -działiiie- -Ducha Ś w iętego w naszy ch sercach, w naszym życiu,; sta liśm y się bliscy przez, k r e w Jezusa- C hrystusa.

S łow am i, k tó re p-rze-czytaliśmy z Iz a ja sz a pro ro - (ka, P a n Bóg z w ra c a się zarówno- do d alek ic h , ja k i d-o b lisk ich . S w oje poselstwo- k ie ru je zaró w n o do d a le ­ k ic h , ja k i -do- tych, k tó rzy są b lisko. Do dalekich powiada-, b y słu ch ali o ty m , czego- O n -dokonał. M ó­

w i: „S łuchajcie, w y dalecy , czego dok o n ałem .” Ch-ce,

£b y -ci, k tó rz y są daleko, k tó rz y ja k S yn M a rn o tra w ­ c y znaleźli się W d alek ie j krainie-, usłyszeli -na jy ła sn e -uszy i do w łasnego s e rc a p rz y ję li to, -co Bóg

^czynił. A O n w iele uczynił! P rz e d e w szystkim uezy- jiił to-, by dal-e-cy -mogli się sta ć blisk im i! U m iłow ał .bardzo sw oje stw o rze n ie, k tó re się zb u n to w a ło i -ode­

szło d o d a le k ie j k ra in y . T ak b a rd z o -umiłował, że dał

...Ti

HI

y .

m s m

M M m

^ - — ^ 7

m m m m m m

i - Z - ' i -

„Boże! T y ś B ogiem m oim , Ciebie gorliwie szukam ,

Ciebie pragnie dusza m oja;

T ę sk n i do Ciebie ciało m oje,

J a k ziem ia zeschła, spieczona i bezw odna...”

(Ps. 63,2) P otrzeba ta kie j m o d litw y , że b y Bóg zeslal deszcz i obficie napoił spragnioną Ziem ię. Jest to m odlitw a, która pojaiuiła się w ró żn yc h czę­

ściach Kościoła Pojna, i poujinna objąć ca­

łość

zoszystkich, k tó rzy są i p rzyzn a ją się do społeczności Jego Ciała.

(fot. GAF)

4

(5)

,Swego jednorodzonego Syna, dał Je zu sa C hrystusa, ab y »tał się czło w iek iem i u m a rł za nasze grzechy.

To je s t w ielkie, w sp a n ia łe 1, m o carn e d o konanie w szechm ogącego Boga, naszego m iłującego O jca!

Dlatego zw raca się On do tych, k tó rzy są daleko j m ów i: „S łuchajcie, czego d o k o n ałem ”. I w sk az u je n a Je zu sa C hry stu sa, czego p rz e z N iego i w N im do ­ konał. D okonał p o je d n an ia . Z n ik n ę ła b a rie ra , k tó ra oddzielała cz ło w ie k a od Boga. K u rty n a została ro z­

d a rta , p rz e g ro d a u su n ię ta . A te ra z Bóg m ów i: p a ­ trzcie, słuchajcie, czego d okonałem ! N asz w szechm o­

gący O jciec d ał iswego S yna n a św iat, by n a s p o je d ­ nać z Soibą, .byśmy ju ż n ie m u sieli chow ać się i u c ie ­ k a ć od N iego, iść w d a le k ą k rain ę , lecz abyśm y m o­

gli być blisko Boga. Bóg zgładził n asze grzechy i przygotow ał n a m życie w ieczne.

Gdy Bóg m ów i: „S łuchajcie, w y dalecy, czego dokonałem ”, p ra g n ie , abyśm y ź te g o co On uczynił, w yciągnęli w nioski. A byśm y, będąc daleko, p o w ie­

dzieli: dlaczego m uszę być ta k d alek o ? D laczego nie mogę w rócić do dom u, do O jca, by być blisko N ie­

go i .mieć z N im społeczność? Po ito w ła ś n ie Bóg k ie ­ ru je S w oje Słow o do ty ch , k tó rz y są daleko. „ S łu ­ chajcie', w y dalecy , czego dok o n ałem .”

Cało P ism o Ś w ięte, zarów no S ta ry T estam e n t, ja k i Nowy;, m ów i n a m io tym , czego Bóg dokonał, aby

¡dalecy m ogli sta ć się bliskim i. Bóg, k tó ry był zaw sze blisko, przez całe dzieje zbaw ienia, s ta ra się o to, t>y ró w n ież lu d z ie s ta w a li s ię M u bliscy. N ie było to jnożliwe w o d n ie sie n iu do w szy stk ich , .bo lu d zie nie chcieli Mu uw ierzyć. Tsik daleko się znaleźli, że n a ­ w et nie m ogli ju ż n ic o N im w iedzieć. I dlatego P a n J3óg w y b ie ra ł n ie k tó re poszczególne osoby, b y się im .w sposób szczególny o b ja w ić.

T ak w ięc czytam y, że Enoch chodził z Bogiem . P óźniej gdy grzech się rozm nożył, P a n Bóg żałow ał, iż stw orzył człow ieka. W y b ra ł w ięc Bóg Noego, k tó ­ rego obdarzył S w o ją łasiką, S w oim m iło sierd ziem i przez N iego p ra g n ą ł zachow ać św iat, zachow ać r o ­ dzaj ludziki.

O bjaw ił -się N oem u, k tó ry rów nież, p odobnie ja k Enoch, chodził z B ogiem . A gdy później po potopie, .znowu ludzie oddalili s ię od B oga i poszli znow u w daleką kradnę, P a n Bóg znow u zn alazł jednego czło ­ wieka, p rzy b liży ł go do S iebie, d a ł m u poznać, że nie tylko Bóg może być blisko, ale ta k ż e czło w iek m oże

■być blisko Boga. Bóg w y b ra ł A b ra h a m a , k tó ry był pzłow iekiem żyjącym b lisk o Boga. N a stę p n ie jego. sy- .na, jego w nuka, i ta k w je g o ro d zin ie było w ielu tych, którzy byli b lisk o Boga.

Gdy czytam y S ta ry T estam en t, d o w ia d u je m y się, iże w n aro d zie izraelsk im , k tó ry się w yw odził od A braham a, sta le była te n d e n c ja do odchodzenia od Boga. W te n sposób p r a g n ie n ie Boga, ab y człow iek był b lisk o Niego pozostało n iezaspokojone. A le Bóg nie dał za w y g ran ą. Bo w reszcie n a koniec, „u k re su tych d n i” p o sła ł Sw ojego S y n a n a św ia t. W N im — ł przez N iego — d o k o n ał Bóg p o je d n a n ia . T e ra z je s t otw arty dostęp do B oga d la każdego, kto u w ierz y w P an a Je zu sa ja k o Z baw iciela, p rz y jm ie odpuszczenie /grzechów i n aro d z i s ię n a n ow o p rz e z D ucha Ś w ię te ­ go. W ten, i tylk o w ten , sposób Bóg i człow iek

w reszcie m ogą znaleźć się blisk o siebie.

EDW A RD CZA JK O

W ażniejsze pojęcia biblijne

w zwiastowaniu ap. Pawła

EM IL B E U N N E R

U SP R A W IE D L IW IE N IE G R Z E SZ N IK A

K to tr a k tu je pow ażnie w olę Boga, te n m usi za­

d ać so b ie p y ta n ie ja k i je s t w y ro k B oga n a niego, jak i w y ro k w y d a Bóg, gdy sta n ie on przed N im n a S ą­

dzie. Żydzi tra k to w a li to p y ta n ie w' p ew n e j m ierze p ow ażnie i dlatego s ta ra li się m ożliw ie ściśle p rze­

strzeg ać P ra w a (Rzym. 10,2). N ie zauw ażali o n i je d ­ nak , że to n ie w y sta rc zy (Rzym. 9,31). M usiał dop ie­

ro przy jść P aw eł i w y jaśn ić im, że człow iek n ie m o­

że ostać się przed sądem B ożym (Rzym. 3,23). Ale P aw eł nie doszedł do tego p o zn an ia ja k o faryzeusz.

D opiero gdy C hrystus pokazał m u n o w ą drogę, m ia ł odwagę, aby zobaczyć rzeczy tak im i, ja k ie są (Fil.

3,4-7). D opiero w ted y zdał sobie ja sn o sp raw ę, że

„w szyscy zgrzeszyli i b r a k im chw ały B ożej” (Rzym.

3,23), że n ie m ożem y oczekiw ać nagrody, ty lk o p o tę ­ p ie n ia jeżeli m a się ju ż m ów ić o sam odzielnym do ­ k o n y w an iu o b ra c h u n k u p rzed B ogiem (Gal. 2,16; 3,11).

A le takiego o b ra c h u n k u w łaśn ie m a n i e b y ć . Bóg w Jezu sie C hry stu sie ob jaw ił in n ą drogę (Rzym.

3,21): Bóg u sp ra w ie d liw ia grzesznika! N a su w a ją się tu ta j dw a p y ta n ia. Po p ierw sze: ja k Bóg m oże n a z ­ w ać złego —> dobrym ? Tego Bóg n ie robi. Nie m ówi, że zły je s t d o b ry ; ale Bóg p o m ija te w szystkie m o- ralisty cz n e p y ta n ia. N ie chodzi m i te ra z o to, czy je ste ś dobry — m ów i — ale chodzi m i o to, ż e b y ś b y ł z e M n ą ! J a je d n a k po w iad am tobie, złem u człow iekow i: J a je ste m z tobą! J a chcę w spólnoty z tobą! J a jestem tw o im p rzy jacielem ! J a ciebie k o ­ cham (Rzym. 5,6-10)!

Bóg n ie m ów i więc, że g rzesznik n ie je st g rzeszni­

kiem , ale — m im o grzechu — chce być w e w spólno­

cie z grzesznikiem . On n ie pozw ala, aby grzech s ta ­ n ął m iędzy N im a człow iekiem ; dlatego On „ z ak ry w a”

grzech (Rzym. 4,5 n a s t) .

D rugie p y ta n ie : po co to tru d n e p rz e d staw ie n ie u sp raw ie d liw ie n ia, dlaczego nie po p ro stu : „odpusz­

czenie grzechów ” ? T ak było ju ż n.apis'ane w S tary m T estam encie, ta k zw iasto w ał to Jezus, ta k m ów ią rów nież inni apostołow ie. Po co w ięc to tru d n e do zro zu m ien ia w yrażenie, k iedy istn ie je ju ż inne, o w ie ­ le bard ziej zrozum iałe?

Oczywiście, u sp raw ie d liw ie n ie grzeszn ik a za w ie­

r a w sobie odpuszczenie grzechów . A le oznacza ono jeszcze coś w ięcej. M ówi p rzed e w szystkim coś po ­ zytyw nego: że Bóg sta w ia człow ieka w now ym sto ­ su nku do Siebie. O d p u s z c z e n i e oznacza: ro zd zie­

lenie (rozłąka) z pow odu grzechu zostaje zniesiona.

U s p r a w i e d l i w i e n i e m ó w i : człow iekow i n a d a ­ n a zostaje n o w a godność, n o w a p o d sta w a życia. Bóg potw ierd za człow ieka; Bóg „stoi” p rzy człow ieku — m im o jego grzechu. P aw eł używ a n a o k reśle n ie tego, jeszcze dw óch innych w y rażeń : „uisynowienie”, a d o p ­

5

(6)

c ja — (ftzym. 8,23; Gal. 4,B), ofaz „udzielenie p ra w a dziedziczenia” (Rzym. 8,17; Gal. 4,7). A le to w szystko nie w y czerp u je jeszcze treści m yśli o u sp ra w ie d liw ie ­ niu.

G dy m ów im y o paw iow ej „nauce o u sp ra w ie d li­

w ie n iu ” nie w olno n a m n igdy zapom inać, że zarów no pochodzące ze sp raw iedliw ego życia pojęcie „ u s p ra ­ w ied liw iać” — „u zn aw ać za sp raw ie d liw eg o ” ja k i in n e w y ra ż e n ia są p o rów naniam i, z k tó ry ch żadne nie m oże w y czerpująco w y jaśn ić se d n a spraw y, i któ re dlatego P a w e ł sta w ia w jed n y m szeregu.

D latego n ie w olno n a żadne z tych p o ró w n ań , a w ięc rów n ież i n a to o „u sp ra w ie d liw ie n iu ”, kłaść takiego nacisku, ja k b y zaw ierało ono w sobie — sa ­ m o p rzez się zro zm iałą ■— n a u k ę lu b o b ja śn ie n ia N o­

wego, k tó re zostało dan e człow iekow i p rze z Je zu sa C hrystusa. To sam o, co P a w e ł w y ra ża za pom ocą

„p ra w n y c h ” w y ra ż e ń : u sp raw ie d liw ie n ie, ado p cja, w y ra ża on ró w n ie często (lub jeszcze częściej) za po ­ m ocą „m istycznych” poró w n ań , ja k : „być w C h ry stu ­ sie” albo „być zro śn ięty m z C hrystusem .”

O ba sposoby w y r a ż a n ia :— m im o różnicy, ja k a istn ie je sa m a w sobie m ię d zy elem e n ta m i „m istycz­

n y ” a „ p ra w n y ” — m a ją n a m yśli ito sam o. D latego P aw eł nie p o p rz e sta je n a sa m y m (tylko m ó w ie n iu o u sp raw ie d liw ie n iu . To nie je s t stw ie rd z e n ie ze strony Boga, że grzeszny człow iek je s t te ra z sp raw ied liw y , a le człow iek ten f a k t y c z n i e s ta je się i n n y p r z e z p o ł ą c z e n i e m C h r y s t u s e m . O n je st te ra z „w C h ry stu sie ”. I .przez to, w p o łą cz en iu z Bo­

giem , d a n y m u je s t D uch Ś w ięty (Rzym. 8,15; 5,5).

„Jeśli ¡ktoś je s t w C h rystusie, now ym je s t stw o rz e ­ n ie m ” (2 K or. 5,17). N ie ty lk o w ierz y w now e życie, ale m a . w w ierze now e życie (2 K or. 13,4; 4,10 nast.).

W ia ra je s t w łączeniem w B ożą moc życia (Kol. 3,3;

F il. 1,21).

W ierząc w u sp ra w ie d liw ie n ie czło w iek p o p a d a w zależność od Boga, w k tó re j Bóg chce go m ieć. W w ierze człow iek „ je s t” ta k i, ja k im Bóg chce go m ieć;

je s t sp ra w ie d liw y (Rzym. 10,10; 1 Kor.. 6,11; Rzym.

6,18). T ak w ięc to, co sp o ty k a n as przez Je z u sa C h ry ­ stu sa je s t n ie tylko- u z n a n i e m n a s z ą sp ra w ie d li­

w ych, ale n a te j p o d staw ie za raze m u c z y n i e n i e m n a s sp raw ie d liw y m i (Ef. 4,24).

W ¡pawiowej n au ce o u sp ra w ie d liw ie n iu b ib lijn e zw ia sto w a n ie o łasce n a b ie r a n ajo strze jsze g o w yrazu.

S p o ty k a ją się tu obie g łów ne m yśli E w an g e lii: że całe z b a w ien ie spoczyw a w B ożym Czynie, oraz, że z b a ­ w ien ie i po tęp ien ie zależą od sto su n k u m ię d zy Bo­

giem a człow iekiem .

C złow iek, ¡którego s to s u n e k do- B oga je s t w łaści­

wy

— je s t zbaw iony. P o tęp io n y je s t w ted y i przez to, że jego stosunek do Boga nie je s t w łaściw y.

. U s p r a w i e d l i w i e n i e oznacza: ty lk o Bóg sp raw ia , że stosunek człow ieka do B oga ■ je s t w łaści­

wy, Bóg „u staw ia” człow ieka w łaściw ie, u sp ra w ie d li­

w iając go. Tylko On -może to sp raw ić, ¡bo ty i ko On sarn może, go u w o ln ić od w iny. I ty lk o w ¡tym p o ­ stanow ieniu. je s t zbaw ienie, -bo „jeśli Bóg za n am i, któż p rzeciw ko n a m ? ” (Rzym. 8,31). D latego u s p ra ­ w iedliw ienie- w yłącznie z ła sk i albo* „u s p ra w ie d liw ie ­ nie z w ia ry ” je st c e n tra ln y m i szczytow ym p u n k te m biblijn eg o zw iasto w an ia.

G R Z E C H

■' Temat, g rzechu d la teg o w ysuw a się w B iblii, a szczególnie u Paw ła,: ta k b ard z o n a p ie rw s z y p lan , że

g rze ch je s t p rze ciw ie ń stw em w ia ry . G rzech je s t n e ­ gatyw nym , odw róconym sto su n k iem do Boga. Czło­

w iek żyje albo w w ierze, albo w grzechu, ta k zu p eł­

nie, ja k albo śpi, albo czuw a; je s t m a rtw y , albo żyje.

Nie m oże itu być nic trzeciego. C złow iek m ów i Bogu alb o : „ ta k ”, albo „ n ie ”. N ie m o że nic nie m ów ić. Bo ta k ie n ic nie m ów ienie — to u cieczk a p rzed decyzją, i ju ż je s t -decyzją odm ow ną. N eu tra ln o ść w obec Boga

— to je s t n ie w ia ra , -pycha, sp rzeciw . „K to n ie je s t ze m n ą , je s t p rze ciw k o m n ie ” (M at. 12,30). G rzech nie je s t w ięc czymś co s ię człow iekow i — m iędzy innym i, od czasu do cz asu — p rz y tra fia ; co od czasu do czasu

■robi, ale je s t ogólnym sposobem życia ¡(Rzym. 6,16 in.;

Ef. 2,1—3). C złow iek je s t albo w grzechu, albo w w ierze (Rzym. 6,11; 6,20—22).

Często podnoszono kw estię, czy u P a w ła grzech je s t bard-żiej „ sta n e m ”, czy „czynem ”. Z ag a d n ien ie to je s t b łę d n ie p o staw io n e. P od słow em „ s ta n ” rozum ie się chyba ¡coś, co trw a sta le , co ro zc iąg a -się -poza je d n ą chw ilę i je d n o ¡postanow ienie woli. P rz e z „czyn”

rozum ie się św ia d o m ą d ec y zję w oli w je d n y m o k reś­

lonym m om en cie; decyzję, k tó r a z m ie n ia się w d zia­

ła n ie. Je d n a k ż e ii P a w ła g rzech je s t i je d n y m i d r u ­ gim . G rz ec h n igdy nie je s t czym ś i-nnym niż czynem

— „ p rz ek ro cze n ie m ”, „n iep o słu sze ń stw em ”, fałszyw ym u k ie ru n k o w a n ie m w oli (Rzym. 5,12—14; 7,7 'n a s t.), fałszyw ym stosunkiem , fałszyw ym „ n a sta w ie n ie m ” do B oga (Rzym. 8,7). Jed n o cz eśn ie je d n a k n igdy ni-e je st czym ś -tylko chw ilow ym , ale zaw sze czym ś o k re śla ją ­ c y m ca łą osobę, w je j jedności — „¡stan” osoby (Rzym.

7,14 nast.). T en s ta n i ¡ten c h a r a k te r czynu są d la P a w ła czym ś p rze ciw sta w n y m (Rzym. 6,16; Ef. 2,3), P oszczególne grzechy s ą ty lk o „w y b u c h am i” tego — zaw sze w głębi w rzącego — g rze ch u (Rzym. 7,13;

K ol. 1,21).

Z isto ty sw o je j grzech je s t p rze ciw n y Bożem u p r a w u (Rzym. 3,20; 7,7). F a k t g rzechu ozn acza p rz e ­ k ro cz en ie p ra w a . K o rzen iem grzech u je s t w rogość w stosunku do Boga (Rzym. 5,10; Kol. 1,21). J a k wróg zaw sze m a n a m yśli w rogość, n a w e t jeżeli w d an e j chw ili n ie uderza, ta k sam o i grzech (Rzym. 8,5 nast..). Z aw sze je d n a k , ¡czy je s t on ja w n y , czy Ukryty, za w sze je s t sam ow olnym sp rze ciw ia n ie m się woli Bo­

żej. W ola B oża żąda- p o słu szeń stw a, b ez w aru n k o w ej zależności od Niego-. S am ow ola lu d z k a n a to m ia st — w p ro s t przeciw n ie — żąd a w o ln o śc i,, niezależności (Rzym. 6,20). D latego „zam ysł c ia ła ” — to znaczy w łaśn ie osoby oddzielonej od B oga — „ je st wrogi B ogu” (Rzym. 8,7). W rogość t a m oże używ ać n ajo so b ­ liw szego p rz e b ra n ia — w ystępow ać może, n a przy­

kład, w fo rm ie' m o r a l n o ś c i lub r e 1 i g i i. Może u k ry w a ć s ię za g orliw ym p rz e strz e g a n ie m P ra w a Bo­

żego (Rzym, 10,3). W łaśnie praw o rząd n o ść, przeciw k tó re j P a w e ł całe życie p ro w a d z ił w alk ę , p o tę p ia on -jako grzech (Fil. 3,1—7), ja k o w rogość -przeciwko Bo- igu (Rzym. 11,28), dlateg o , że człow iek „ p ra w a ” w łaś­

nie sam z siebie c h c e -b y ć -sp ra w ie d liw y . Chce zasłu­

żyć sobie n a m iłość Boga, z a m ia st pozw olić, ab y była m u ona p o d a ro w a n a . W łaśn ie t e n s p r z e c i w człow ieka je s t is to tą grzechu.

W p raw d zie P a w e ł zn a rów n ież zu pełnie pospoli­

ty grzech, ja k chciwość, żądza, w y u zd a n a żądza uży­

cia, n ie o g ra n icz o n a chęć p o sia d an ia, w szystkie odm ia­

n y egoizm u i nam iętności św iatow ych (por. np. „k a­

talog grzechów ” : Rzym. 1,26 nast. ). S p ro w ad za je

6

(7)

je d n a k w szystkie do jed n ej' przyczyny; jednego i f 6 d-- ł a : człow iek nie chce u w ielb ić B oga (Rzym. 1,21).

To, że grzech m usi p rz y ją ć tę n a m a c a ln ą postać pochodzi stąd, iż człow iek o d w ra ca jąc się od Boga m usi trzy m ać się św ia ta (Rzym. 1,25; 2 K or. 4,4), D latego też zrozum iałe je s t czem u — później, nie n a początku — grzech zw iązany je s t szczególnie blisko z cielesną zm ysłow ością tak. że P aw eł m ów i n a w e t o grzesznych członkach (Rzym. 7,5; Kol. 3,5), albo o grzesz­

nym ciele (Rzym. 6,6; Kol. 2,11). Je d y n y duchow y czynnik — sto su n ek do B oga — g rzesznik odrzucił przecież; w ięc ja k o głów ne pole d ziała n ia pozostało m u życie zm ysłow e. N igdy je d n a k nie re p re z e n tu je P aw eł poglądu, ja k o b y cielesność czy zm ysłow ość — jako ta k ie — były grzeszne (1 K or. 6,19), w p rze ci­

w ień stw ie do „duchow ego”, k tó re — jako ta k ie — miało,by być d obre (Ef. 4,18). G rzech n ie p rzech o ­ dzi z ciała do ducha, ale o d w ro tn ie — z d u c h a p rz e ­ chodzi w ciało, o ile pod słow em d uch — ro z u m ie ­ m y w łaśn ie ce n tru m osobistych decyzji. Z akazyw anie albo chociażby tylk o lekcew ażenie cielesności — ja k o ta k iej —> obce je s t zarów no P aw łow i, jak- i całej B iblii (1 K or. 6,15; Rzym. 12,1).

P oczątkiem g rzechu je s t odpadnięcie od Boga.

Czyje o d padnięcie? N a to P aw eł d aje d w o jak ą odpo­

w iedź: odpadnięcie każdego poszczególnego człow ie­

k a i — p rzed e w szystkim •— odpadnięcie A d am a (Rzym. 5,12).

A dam je st d la P a w ła sy n te zą ludzkości jako je d ­ ności. A dam je st d la P a w ła w ażny, ja k o p rz e d sta w i­

ciel jedności ro d z a ju ludzkiego (Rzym. 5,17). P a w ło ­ wi nie chodzi o to, aby grzech poszczególnych ludzi w ytłum aczyć za pom ocą n a u k i o dziedzictw ie g rze­

chu — pochodzeniem z g rzechu o jca rodu. G dyby P aw eł chciał tego, to m u siałb y pow iedzieć w ięcej niż to, co n a p isa n e je s t w Liście do R zym ian 5,12.

Raczej zależy m u je d y n ie n a tym , aby pokazać, że każdy m a swój u d ział w grzechu całej ludzkości i ponosi zań odpow iedzialność.

P rz ec iw staw ia n ie A d am a i C h ry stu sa (Rzym.

5,14), znaczy, że C h ry stu s sta je n ap rz eciw całej grzesznej ludzkości (Rzym. 5,18). N au k i o dziedzic­

tw ie grzechu, k tó ra w y stę p u je w późniejszej nauce Kościoła — n a próżno szukalibyśm y u Ap. P aw ła.

„A dam ” je s t d la, niego stojącym do dyspozycji w yrażeniem n a określen ie je d n ej — so lid arn ej i zw ią­

zanej w za jem n y m oddziały w an iem — grzesznej ludz-

■ kości (1 K or. 15,22), k tó ra sta ła się g rzeszna nie przez stw orzenie jej p rzez Boga, ale p rze z w łasn e odejście od N iego (Kol. 3,10; Ef. 2,24).

P o n iew aż d la P a w ła p ojęcie g rzechu określone je st tylko i w yłączn ie sto su n k iem do Boga, je st w ięc oczywiste, że należy do tego grzechu i w in a, m im o, że P a w e ł nic n a ten te m a t n ie m ów i (Rzym. 3,25;

1,32; 4,7 i 8).

W i n a oznacza zakłócony p rze z grzech stosunek do Boga, stosunek, k tó reg o człow iek sam z siebie nie może ju ż n ap ra w ić. To, co człow iek zepsuł, n ie m oże być ju ż n ap ra w io n e, „p rz ek le ń stw o ” nie m oże zostać odw ołane (Gal. 3,10; 3,13) — chyba, że p rze z sam ego Boga.

O d p u s z c z e n i e je s t w ięc ta k w ażne (Rzym.

3,25; Ef. 1,7; Kol. 1,14), p oniew aż grzech je s t całko­

w icie zw iązany z osobą, i ta k zupełnie ro zu m ian y z p u n k tu w id ze n ia sto su n k u do Boga. P rzyw rócenie W łaściwego sto su n k u do B oga — przez sam ego Boga

“ oto czym je s t odpuszczenie* grzecŁu i u sp ra w ie d li­

w ienie grzeszn ik a (Rzym. 4,5 nast.).

Od tego zaczyna się z b a w i e n i e . P o zn an ie grzechu p rzychodzi — w edług P a w ia — z P ra w a (Rzym. 3,20). N ie oznacza to je d n a k , że je s t ono mó~

żliw e b ez in te rw e n c ji Je z u sa C hrystusa. O sądzający, o b ja w iają cy w y ro k B oga m ożna w całej jego głębi zrozum ieć dop iero poprzez w y d arze n ie C hrystusow e, m ianow icie — p rzez śm ierć C h ry stu sa n a K rzyżu (Fil. 3,10; Rzym. 6,2; 6,3; 6,8; Kol, 3,3).

C H R ZE ST

P aw eł nie często m ów ił o ch rz cie i p o w ied ział w raźnie, że on sa m „nie je s t posłany, aby ch rzcić”, i w istocie ochrzcił tylko n ie w ie le osób (I K or.

1,14-17). Jed n ak o w o ż n ie oznacza to, że ch rz est m a d la niego n ie w ielk ie znaczenie. Te n ieliczn e m iejsca, w k tó ry ch je s t o n im m ow a, są w y sta rc za jąc o z n a ­ czące; a n a jw a ż n ie jsz e z n ic h z n a jd u ją się w łaśn ie w L iście do R zym ian.

O czyw iście P a w e ł — ta k ja k to m a m ie jsc e w e w szystkich pism ach n o w o testam en to w y ch — w s z ę ­ d z i e w y m a g a c h r z c z e n i a d o r o s ł y c h . (Nie -musi to koniecznie oznaczać, że dzieici ochrzczo­

ne n ie b yły — chociaż n a te n te m a t n ie zn a jd u je m y nic, ani u P aw ła, an i nigdzie w N ow ym T estam encie, za w y ją tk ie m jednego m ie jsc a; por. Dz. Ap. 16,33, do tego I K or. 1,16). O znacza to je d n a k oczywiście, że P a w e ł — w y ja ś n ia ją c znaczenie ch rz tu ■— z a jego w a ­ r u n e k u w a ż a w i a r ę .

P a w e ł p rz y jm u je z góry za pew n ik , że w szyscy ch rz eśc ija n ie są ochrzczeni (Rzym. 6,3). C h rze st też je s t dla niego z d a r z e n i e m , k tó re łączy się ze w stą p ien iem do Z b o ru (Ef. 4,5; I K or. 12,13). I p rz y tym je s t on dla niego n ie ty lko sym boliczną cerem o ­ nią, k tó r a w y o b raża coś, co i ta k by się zdarzyło

albo za istn ia ło ; ale je s t rzeczyw istym w yd arzen iem w sto su n k ach m iędzy C h ry stu sem a człow iekiem (Rzym. 6,3) i m iędzy poszczególnym i członkam i Zbo-

■ru: „Bo te ż W jed n y m D uchu m y w szyscy zostaliśm y ochrzczeni w je d n o ciało” (I Kor. 12,13).

A le n ie chrzest, lecz Jezus C h ry stu s albo D uch Ś w ięty je s t sp ra w c ą te j jedności (Ef. 5,26;

I K or. 12,13). U żyw a je d n a k do tego c®lu chrztu.

D uch Ś w ięty, w edług n a u k i A postoła, d ziała je d n a k tylk o p rz e z Słow o i w iarę . O trzy m u jem y D u ch a Ś w ię­

tego przez w ia rę ; nigdy inaczej (Gal. 3,2;.3,5) D latego też zjednoczenie je d n o stk i ze Z borem — za pom ocą ch rz tu — m oże się zdarzyć tylko tam , gdzie je s t S ł o w o i W i a r a (Ef. 5,26; Kol. 2,12). C h rze st i w ia ra nieodzow nie tw o rzą całość. C hociaż P aw eł ju ż w pew nych zd arzeniach sta ro testam e n to w ej h i­

sto rii (I K or. 10,1 n a s t.; Kol.- .2,11) w idzi w zm ian k i o chrzcie, to je d n a k „ s a k ra m e n t” te n je s t u niego w y raźn ie o p arty n a p o d sta w ie historycznego ■ fa k tu śm ierci i zm artw y c h w sta n ia Je zu sa C hrystusa.

C h rzest je s t w łączeniem w śm ierć C h ry stu sa (Rzym. 6,3; Kol. 2,12). J a k ju ż Jezu s sam n az w ał c h rz te m sw o ją śm ierć (M arek 10,38; Ł uk. 12,50), ta k P aw eł, odw rotnie, nazy w a ch rz est ■■ w iern y c h ■— śm iercią (Rzym. 6,8). A le ja k śm ierć Je z u sa n ie je s t ta k po p ro stu śm iercią, ty lk o śm ie rc ią n a krzy żu ; śm iercią, k tó ra zo sta ła p o n ie sio n a za grzech lu d zk o ś­

ci, ta k też ch rz est w ierzących je s t udziałem , w ięcej D O K O Ń CZEN IE N A S. 20

7

(8)

gnrfigBwrr 7«nar—■■■«■— "nriiii'-"angari.."iEnfirTn.nm... r r . —Tif ■¡mi-

CECHY DUCHOWEGO PRZYWÓDCY (4)

Umiarkowany

G EN E A . GETZ

„Biskup ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, um iarkow a­

ny”... (1 Tym. 3,2)

Mąż Boży p ow inien być u m iark o w an y . O gólnie p rzy ję te znaczenie tego słow a je s t znacznie uboższe od znaczenia, ja k ie n a d a je m u p ierw szy lis t do Ty- _ m oteusza (3,2). T ę osobę u m ia rk o w a n ą u w aż a się zw ykłe człow ieka pow ściągliw ego, to znaczy takiego, k tó ry nie pobłaża sobie, nie fo lg u je sw oim pożądli- wościom .

J e s t to z p ew nością bardzo isto tn a cecha d o jrz a ­ łości duchow ej, je d n ak ż e w ty m w y padku, P a w e ł nie m ów i o człow ieku u m ia rk o w a n y m w ogólnie p rz y ję ­ tym sensie. MóWi on raczej o człow ieku m ający m w łaściw ą p e rsp e k ty w ę p a trz e n ia n a życie i p ra w id ło ­ w ą o rie n ta c ję duchow ą. T h ay e r d efin iu je u m ia rk o ­ w a n ie ja k o sta n psychiczny, całkow icie w olny od otę­

p ie n ia łu b senności. Inaczej m ów iąc, człow iek u m ia r ­ ko w an y to ten , kto nie tra c i sw ojej fizycznej, psy­

chicznej i duchow ej orien tacji. J e s t zaw sze sta te cz­

ny i zrów now ażony, a jego sposób m y ślen ia je st trze ź­

wy. A jeszcze p rak ty c zn ie j rzecz b io rąc — je s t to człow iek „spokojny i o p an o w an y ”, n ie m al, w każdej sytuacji. P rz ed e w szy stk im n ie tra c i, z pow odu b łę d ­ nej pew ności siebie, w łaściw ej p e rsp e k ty w y p a trz e ­ n ia n a k a ż d ą sytuację.

Tego sam ego o k reślen ia P a w e ł używ a w pierw szym liście do T esalończyków , gdzie m ów i o zb liżającym się „d n iu są d u ” (5,2-3). P o w ied zian e jest, abyśm y nie

„spali ja k inni, lecz czuw ali i byli trze źw y m i” (u m ia r­

kow anym i) (5,6).

S potyka się n ie k ied y ludzi, m ów iących o „poko­

ju i bezpieczeństw ie”, stw ie rd z ając y ch że w szystko dzieje się dobrze i n ie m a żadnych pow odów do obaw.

Człow iek w szystko p o trafi! L udzki geniusz rozw iąże nasze p ro b lem y i sku teczn ie u ch ro n i n as p rze d gro­

żącym i n iebezpieczeństw am i. Po co m a rtw ić się o ta k ie sp ra w y ja k p rzelu d n ien ie, zanieczyszczenie śro ­ dow iska lu b groźba w o jn y n u k le a rn e j? P rz ec ież czło­

w iek p o tra fi znaleźć sposób n a te problem y. J e d n a k ­ że, gdy to w szystko będzie się działo — „gdy m ów ić b ęd ą: Pokój i bezpieczeństw o, w te d y p rzy jd z ie n a nich n a g ła zagłada, ja k bóle n a kobietę b rze m ien n ą ii nie u m k n ą ” (5,3).

D ojrzały c h rz eśc ija n in je s t człow iekiem zaw sze św iadom ym p rzem ijaln o ści doczesnego życia i w szy ­ stkiego, co w nim jest. N ie dm e się on n a b ra ć n a zw odnicze bezpieczeństw o, ja k ie n iesie z sobą tzw.

postęp ludzkości. C złow iek ta k i chodzi w św iatłości S łow a Bożego-, a nie w ciem ności ludzkiego słow a (5,4-5).

P aw eł rozw ija, te n te m a t w liście do T esaloni- czan, m ów iąc w ja k i sposób m ożna osiągnąć tę ce­

ch ę — czyli ja k zachow ać u m ia rk o w a n ą p o staw ę w o­

bec nikłego, w istocie rzeczy, p o stęp u ludzkości. „B ądź­

cie trzeźw i (u m ia rk o w an i)” — m ów i P aw eł, „p rzy w ­ dziaw szy p a n c e rz w ia ry i m iłości, i p rzy łb icę nadziei zb a w ien ia” (5,7). K to zna dobrze listy P a w ła , te n wie, że w iara , n a d z ie ja i m iłość, są to trz y słow a-klucze, k tó ry m i apostoł często posłu g iw ał się w celu o k reśle­

n ia poziom u dojrzałości ciała C hrystusow ego. G dy p i­

sa ł do Zborów , z k tó ry ch był szczerze d u m n y często dziękow ał Bogu za ich w iarę , n ad z ie ję i m iłość <por.

Kod. 1,3-5; Ef. 1,15-18; 1 Tes. 1,2-3; 2 Tes. 1,3-4).

M Ą Ż W IARY

U m ia rk o w a n y m ąż Boży je s t m ę ż e m w i a r y . Mocno p olega on w sw ym życiu n a o b ietn icach B o­

żych, n a w zór m ężów Bożych S tareg o T estam en tu , ja k A bel, Noe, A b ra h am , Izaak, M ojżesz i in n i, k tó ­ r z y ta k d ram a ty cz n ie zostali p rze d staw ie n i w 11 ro z­

d ziale listu do H eb rajczyków . Z w róć u w ag ę n a „w ia­

r ę i czyny” k ażd eg o z tych m ężów :

1) P rz e z w ia rę A bel z ł o ż y ł lepszą ofiarę, niż K ain (w. 4);

2) P rz e z w ia rę Noe z b u d o w a ł a rk ę (w. 7);

3) P rz e z w ia rę A b ra h a m u s ł u c h a ł i w y s z e d ł (w. 8);

4) P rz e z w ia rę A b ra h a m o f i a r o w a ł Iz a a k a (w. 17);

5) P rz e z w ia rę Iz a a k p o b ł o g o s ł a w i ł J a k u b a (w. 20);

6) P rz e z w ia rę M ojżesz o p u ś c i ł E gipt (w. 23).

W szyscy w y m ienieni m ężow ie sta ro te sta m e n to w i

„u m arli w w ierze, n ie o trzym aw szy tego, co głosiły obietnice, lecz u jrze li i p o w ita li je z d a la ; w yznali też, że są gośćm i i p ielg rzy m am i n a ziem i” (Hebr.

13,11). U m ia rk o w a n y m ąż Boży żyjący w dzisiejszych czasach je st człow iekiem , k tó ry w ierz y B ogu dzięki Jeg o obietnicom , choćby n a w e t -nie ro zu m iał w p e łn i Bożych p la n ó w dotyczących przyszłości. N aw et n ajsp o k o jn ie sza sy tu a c ja n a św iecie lub n ajw ięk sz y

„po to p ” nie są w sta n ie o debrać człow iekow i u m ia r ­ ko w an e m u św iadom ości, że to co się w ydarzyło nie będzie trw a ć długo, i że św ia t zm ierza w k ie ru n k u całkow itej k a ta stro fy . Z w ia rą i w y trw a ło śc ią czło­

w iek ta k i w y p a tru je pow tórnego p rz y jśc ia Je zu sa C hrystusa, k tó ry zachow a go p rze d przyszłym g n ie­

w em B ożym (por. 1 Tes. 5,9). P on ad to , człow iek te n d o d a je tą n a d z ie ję otuchy in n y m w ierz ący m i w sp ie­

r a w szystkich członków C iała C hrystusow ego w ocze­

k iw a n iu n a „ten dzień” (5,11). Z aró w n o słow em ja k i czynem głosi on poselstw o z a w a rte w liście do H e­

b rajc zy k ó w (12,1-2):

„P rze to i my, m a ją c około sieb ie ta k w ielk i obłok św iadków , złożyw szy z siebie w szelki ciężar i grzech, k tó ry n as usidla, b ie g n ijm y w y trw a łe w w yścigu, 8

(9)

k tó ry je s t p rzed nam i, p a trz ą c n a Jezusa, sp raw cę i dokończyciela w iary...”

M Ą Ż N A D Z IE I

N ad z ieja je s t cechą blisko sp o k rew n io n ą z w iarą, jako że m a zw iązek z o b iektem naszej w iary , ja k rów nież z n aszą a k tu a ln ą p o sta w ą i sta n e m w e w n ę t­

rznym (Hebr. 11,1). N ad z ie ja ja k o o b ie k t w ia ry w iąże się z naszym w iecznym d ziedzictw em (1 P io tra 1,3-4).

N ad zieja n a sz a odłożona je s t d la n a s w n iebie (Kol.

1,5). J e s t to „n a d zieja z b a w ien ia” (1 Tes. 5,8). J e s t to także „n a d zieja żyw ota w iecznego, przyobiecanego przed daw n y m i w iek am i p rze z praw dom ów nego B o­

ga” (Tyt. 1,2); to znaczy pew ność, że w szystko o sta ­ tecznie w yp ełn i się w n aszej „błogosław ionej nadziei i o b jaw ien iu chw ały w ielkiego B oga i Z baw iciela n a ­ szego C h ry stu sa Je z u sa ” (Tyt. 2,13).

Je d n a k ż e n a d z i e j a u to ż sam ia się rów n ież z a k tu aln y m sta n e m w ew n ętrz n y m człow ieka. M ąż n a ­ dziei je s t w y t r w a ł y i n ie u g ięty (1 Tes. 1,3), p o n ie­

w aż „złożył” sw ą n a d z ie ję „w żyw ym B ogu” (1 Tym.

4,10). T rzym a się on „n iew zru sz en ie” w y zn a n ia sw ej nadziei (H ebr. 10,23) i całkow icie złożył sw ą „n a d zie­

ję w łasce, która... je s t d a n a w o b ja w ie n iu się J e z u ­ sa C h ry stu sa ” (1 P io tra 1,13).

K ró tk o m ów iąc, m ąż u m i a r k o w a n y je s t to m ą ż n a d z i e i . M ąż n ad z ie i zaś je s t dojrzałym , zrów now ażonym człow iekiem , poniew aż je s t p ew n y swego przyszłego dziedzictw a. S p ra w y doczesne nie w yw ołują w n im zw odniczego uczu cia bezpieczeń­

stw a, ale rów n ież uczu cia niepew ności. Jego poglądy n a przeszłość, te raźn iejszo ść i przyszłość są trzeźw e, dalekow zroczne i zgodne ze S łow em Bożym.

M Ą Ż M IŁO ŚCI

Człow iek u m ia rk o w a n y je s t rów nież m ę ż e m m i ł o ś c i (1 Tes. 5,8). P a w e ł m ów i, że je s t to n a j­

w iększa rzecz — n a jw a ż n ie jsz a cech a ze w szystkich.

„Teraz w ięc pozostaje w ia ra , n ad z ie ja, m iłość, te trzy ; lecz z nich n a jw ię k sz a je s t m iłość” (1 Kor. 13,13).

P o n ad to apostoł P a w e ł 'm ówi: „M iłość je s t cie r­

pliw a, m iłość je s t ła sk aw a , n ie zazdrości, m iłość nie jest chełpliw a, n ie n a d y m a się, n ie p o stę p u je n ie ­ przystojnie, n ie sz u k a swego, nie unosi się, nie p am ię­

ta złego, nie ra d u je się z n iesp raw ied liw o ści, ale się ra d u je z praw dy...” (1 K or. 13,4-6).

H enry D ru m m o n d ok reśla pow yższy f ra g m e n t (na wzór w id m a św iatła) ja k o „w idm o m iłości” — za­

w ierające dziew ięć składników , k tó re m u szą w y stęp o ­ w ać aby m ogła istn ieć m iłość. A w ięc w y m ie n ia:

cierpliw ość — łask aw o ść —• szczodrość — p o k o ra — przyzw oitość — b ezinteresow ność — opanow anie — w ielkoduszność ■— szczerość.

Ale dlaczego m iłość je s t rzeczą n a jw ię k sz ą ? P o ­ niew aż, ja k m ów i P aw eł, m iłość „w szystko znosi, w szystkiem u w ierzy, w szystkiego się spodziew a, w szy­

stko znosi” (13,7). M iłość je s t zatem p o d sta w ą w ia ­ ry, poniew aż „w ierzy w szy stk iem u ”. J e s t ona rów nież p odstaw ą nadziei, p o n iew aż „spodziew a się w szy ­ stkiego”. P oza ty m m iłość je s t n ajw ięk sz a, poniew aż

„nigdy n ie u s ta je ” (13,8).

W iara, n a d z ie ja i m iłość są w ięc p o d sta w ą roz­

w oju duchow ego. N ie m ożna bez nich osiągnąć w łaści­

w ej p ersp e k ty w y p a trz e n ia n a życie. „P oniew aż n a le ­ żym y do d n ia ”, p isa ł P aw eł, zatem „bądźm y trzeźw i (um iarkow ani), przyw dziaw szy p a n c e rz w ia ry i m i­

łości o ra z przy łb icę n ad z ie i z b a w ien ia” (1 Tes. 5,8).

P R O JE K T O SOBISTY

N iniejszy p ro je k t osobisty m a n a celu pom óc ci w osiągnięciu cechy u m ia rk o w a n ia.

Stopień A

P o sta ra j się m ożliw ie ja k n ajuczciw iej odpow ie­

dzieć n a n a s tęp u jące p y ta n ia :

1. J a k siln a je s t m o ja w ia ra w B oga i Jego S ło­

w o? Czy n a p ra w d ę w ierzę, że O n istn ieje, i że J e ­ zus C hrystus przy jd zie p o w tó rn ie n a ziem ię? Jeżeli tak, to czy m oja w ia ra p rz e ja w ia się w m oich uczyn­

kach?

2. W ja k im sto p n iu je ste m św iadom y „nadziei m ojego p o w o łan ia?” (Ef. 1,18). Czy w p ełn i ro zu ­ m iem , co oznacza „...bogactw o chw ały d ziedzictw a Jego w św ięty ch ” i „czym je s t p rzem ożny ogrom Jego m ocy w zględem nas w ierz ący c h ?” (Ef. 1,18; 1,19 w g BT). Czy położyłem sw ą n ad zieję w rzeczach tego św iata, czy też w rzeczach m ając y ch w ieczn ą w arto ść ? (por. M at. 6,33).

3. Czy je ste m m ężem m iłości? W ja k im sto p n iu dorosłem do poziom u duchow ego, opisanego w p ie rw ­ szym liście do K o ry n tia n (rozdział 13) ? Czy je ste m ła sk aw y ? Czy jestem szczodry? Czy je ste m p o k o rn y ? Czy je ste m przyzw oity? Czy je ste m bezin tereso w n y ? Czy je ste m opanow any? Czy m otyw y m ojego p o stę ­ p o w an ia są czyste? Czy je ste m szczery?

Stopień B

P o d ejm ij odpow iednie s ta ra n ia w k ie ru n k u p o ­ głębienia sw ojej w i a r y , n a d z i e i i m i ł o ś c i . P o ­ d an e niżej zasady po stęp o w an ia zostały opracow ane podczas naszego społecznego stu d io w a n ia tych cech.

Z astosuj je w sw ym życiu:

1. C h w al B oga i dziękuj M u za to, że n as um iło ­ w ał i zbaw ił;

2. N aucz się polegać n a o b ietnicach Słow a Boże­

go;

3. P ośw ięć się osobistem u stu d io w a n iu B iblii i m o d litw ie;

P a m ię ta j, że „ w ia ra przychodzi ze słu ch an ia, a słu ch an ie przez Słow o C hry stu so w e” (Rzym. 10,17);

4. Dziel się sw ym i p ro b le m a m i z d o jrza ły m i ch rz eśc ija n am i i ko rzy staj z ich porad. S zukaj po ­ m ocy w śród członków ciała C hrystusow ego;

5. P rz estu d iu j bio g rafie w ielk ich ch rześcijan ; 6. W czasach ciężkich dośw iadczeń duchow ych nau cz się uniżać się przed B ogiem i p y ta ć Go, czego On chce Cię nauczyć przez zesłane d o św iadczenia;

7. N iech p o d sta w ą tw ego p o stę p o w an ia będzie b ib lijn y system w artości, inaczej zw any b ib lijn ą li­

stą sp ra w n ajw ażn iejszy ch ;

8. N aucz się rozróżniać w arto śc i doczesne i p rz e ­ m ijają ce od w iecznych w arto ści;

9. P am ię ta j, że ciało fizyczne p o trze b u je odpo­

czynku, p o k arm u i spokoju. K iedy je ste śm y zm ęcze­

ni i w yczerpani, łatw o tra c im y zdolność trzeźw ej oceny sytuacji. Z apoznaj się z p rzeżyciam i E liasza opisanym i w pierw szej K siędze K rólew skiej (1 K ról.

18.1-19,8). Z w róć u w ag ę n a za ła m an ie E liasza (1 K ról.

19.1-4) oraz sposób w ja k i Bóg rozw iązał jego p ro ­ blem (1 K ról, 19,5-8),

GENTE A . G ETZ

9

(10)

p ast. Y onggi Cho

T ak .brzm iało m otto. IV św iato w ej K o n feren cji pośw ięconej w zrostow i K ościoła, O dbyła się ona w dn iach 3—7 sie rp n ia 1983 r., w N orw egii, w Oslo.

O rg a n iz ato rem K o n fe re n cji ibyła ch rz eśc ija ń sk a o rg a­

n iz ac ja „C hurch G ro w th In te r n a tio n a l” n a czele k tó ­ rej sto i Yonggi Cho. P ie rw sz a K o n fe re n cja, n a k tó ­ re j Y ongii C h o . zo stał w y b ra n y przew odniczącym , od­

była się- w ro k u 1980 n a H aw ajach . D ru g a w S eulu w ro k u 1981, a trz e c ia w S ydney 'W A u stralii, w s ie r­

p n iu 1982 r.

D r. Yonggi Cho je s t założycielem i p asto re m K oś­

cioła „F u li G ospel Central. C h u rch ” w Seulu, w K orei.

K ościół te n w ziął sw ój początek w ro k u 1958, kiedy to w sta ry m , 'wojskoiwym n am iocie odbyto się p ie rw ­ sze n ab o ż eń stw o z u d ziałe m ¡kilku 'chrześcijan. Dziś zbór tein liczy 330 tys. członków i je s t n ajw ięk szy m zborem na św iecie, w łaściw ie 'w ielkim ru ch e m k oś­

cielnym ,

Y onggi Cho u ro d ził się w ro k u 1936 w ro d zin ie buddystów . W 18 ro k u życia ciężko zach o ro w ał i le ­ k a rz e nie d aw a li m u żadnej n a d z ie i n a w y zd ro w ie­

nie. B ędąc w szpitalu, w c ie rp ie n ia c h w o łał o pom oc do sw ojego b o g a — B uddy, lecz n ie zyskał żadnej

.pomocy. K iedy sta n jego był b ez n ad z ie jn y zw rócił się o pom oc do B oga W szechm ogącego. W odpow iedzi o trzy m ał od- .młodej d ziew czyny P ism o Ś w ięte, k tó re z za in te re so w a n ie m zaczął czytać. Po raz pierw szy s p o tk a ł się ta m z Im ie n iem Je z u s i d o Niego zw rócił się o pomoc. W za m ia n za. u zd ro w ien ie p rzy rze k ł s łu ­ żyć M u łdo k o ń c a sw ojego życia. W krótce zo stał uzdrow iony i W ro k u 1958 ukończył szkołę biblijną..

P óźniej stu d io w a ł n a u n iw ersy te cie w S eulu oraz.

w szk o le b ib lijn e j w C a lifornii, gdzie zdobył d o k to ra t teologii. Bóg pobłogosław ił jego służbę i w ysłuchał m o d litw ę g a rstk i ch rześcijan . Z anosili j ą do n ie b a codziennie od ¡godz. 6,30 do 19,00. Dziś Zbór, w k tó ­ ry m słu ży Yonggi Cho w z ra s ta śred n io o 7000 człon­

k ów m iesięcznie.

K o n fe re n c ja w N orw egii zo stała zo rg an izo w an a dzięki s ta ra n io m „K ościoła P ełn e j E w an g e lii” w Oslo.

Słowo Boże zw ia sto w a li ew angeliści z n ajd alszy ch za k ątk ó w św iata. K o n fe re n cję podzielono, n a dw ie części: p rze d p o łu d n io w ą i w ieczorow ą. Część p rz e d ­ p o łu d n io w a o d b y w ała się w Domu, L udow ym w Oslo z u d z ia łe m ok. 80 uczestników . Był to cykl se m i­

n a rió w pośw ięconych p ro b lem o w i ro zw o ju Kościoła.

Z gro m ad zen ia w ieczorow e m ia ły m iejsce w n a jw ię k ­ szej sali sportow ej w Oslo i były d o stę p n e dla w szystkich. B rało w n ic h u d ział śred n io ok. 3000 osób.

Z gro m ad zen ia te z Udziałem Y onggi C ho b y ły w ielk ą m a n ife sta c ją mo,cy Bożej o b ja w ia ją c e j się m in . w u zdrow ieniach, n a p e łn ia n iu D uchem Ś w ięty m ; w ielu też lu d zi p o je d n ało się z B ogiem i o trzym ało u w o l­

n ie n ie o d sw oich problem ów . O tw ie ra ją c K o n fe re n cję Yonggi Cho pow iedział, że Bóg -chce ab y Jego K ościół w zrastał, a le chce rów nocześnie, by u d ział w ty m m ia ł k aż d y członek K ościoła.

N astę p n a K o n fe re n cja, o ile Bóg pozw oli, odbę- dzi się w S ztokholm ie w ro k u 1984.

n a d e s ł a ł : T A D EU SZ DYCZKO

DLA DZIECI

Eozwiązanie konkursu

C ieszym y się bardzo, że ogłoszony k o n k u r s , n a te ­ m a t znajomości, P ism a Św iętego w zbudził dość duże z a in te re so w an ie wśród; dzieci. O trzym aliśm y bardzo dużo odpow iedzi. Oto odpow iedzi p raw id ło w e :

P oziom o: 1. Rode, 3. Jo p p a, 6. Ew a, 8. D aniel, 9. P a s ­ cha'' 10. S ara, 12. Izrael, 14. Syloe, 15. M aria, 16. P ra w ­ da, 19. P ost, 22. N iniw a, 23. Eunice, 24. Sól, 25. B roda, 20. Saba.

P ionow o: 1. Rodos, 2. D enar, 4. O racz, 5. P ychą, 6.

E lżbieta, 7. B aal, 11. A ssur, 12. Im m a n u el, 13. Em,au,s, 16. P ont, 17. A bner, 18. D aw id, 20. O liw a, 21. T raw a.

S erdecznie W am dziękujem y za n a d e sła n e odpow ie­

dzi, drogie Dzieci, i zachęcam y W as do u d ziału w n a ­ szych n astęp n y c h k o n k u rsach . W szystkim dzieciom, k tó re n a d e sła ły p ra w id ło w e odpow iedzi, w ysyłam y w n ag ro d ę ilu s tro w a n ą książeczkę pt. „Tak, to p ra w d a !”

(red.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niech, tak jak wcześniej przyjęliśmy, Fo(W) będzie aktem mowy, w którym nadawca N wyraża swoje stanowisko w odniesieniu do zdania W. Aby zespól tych aktów mowy mógł

Podaj przykªad funkcji, która.. (a) jest injekcj a, ale nie jest

W

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..

Dokładna analiza wskazała na obecność DNA kobiety (24–48% preparatu), chromosomu Y (zapewne płodu) i genomów bakterii: Staphylococcus saprophyticus (gronkowiec) (37–66%)

Zdjęcia wykonanej pracy przysyłają tylko uczniowie z którymi się skontaktuję (Czat Teams).Pozostali uczniowie przechowują prace do

Zaznacz TAK, jeśli zdanie jest prawdziwe, a NIE, jeśli zdanie jest fałszywe.. Okres zbioru ogórków trwa krócej od okresu, kiedy można

– „Połączenie Centrum Onkologii Ziemi Lu- belskiej (COZL) i szpitala im. Jana Bożego w Lublinie ma rozwiązać problem braku kontraktu na nowe procedury me- dyczne dla