• Nie Znaleziono Wyników

Zbliska i Zdaleka : geografja, krajoznawstwo, podróżnictwo, 1937.05/06 nr 5/6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbliska i Zdaleka : geografja, krajoznawstwo, podróżnictwo, 1937.05/06 nr 5/6"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

LWÓW, CZERWIEC 1 9 3 7

N r 5/6 (43/44)

T REŚĆ

A R T Y K U Ł Y

L o n d y n p r z e d s t u l a t y . — P o r t l o n d y ń ­ s k i I j e g o h a n d e l . — N a w r ó t d o u p r a ­ w y r o l i w W k . B r y t a n i i . — P o c h o d z e n i e I w ę d r ó w k i c y g a n ó w . — L w ó w I J e g o

r o l a w p r z e k r o j u h i s t o r y c z n y m .

MŁODY K R A J O Z N A W C A

Z A P I S K I

W Ś R Ó D K S I Ą Ż E K NA SREBRNYM EKRANIE

IDOLEM

45 g r

(2)

ZBLISKA I ZDALEKA

R E D A G U J E K O M I T E T :

K. U R Y Ń S K I, ST. L E G E Ż Y Ń S K I , Z. S I M C H E,

H. II A L I C K A, A. M A L I C K 1, F. U H O R C Z A K

J. H A L I C Z E R, Z. P A Z D R O, AL. N O

L 1 N N 11 C K A.

M. JAR OS IE WI CZ ÓW N A, J. 1P I Ą T K O W S K I, WŁ. z IN K I E W I Cz,

WŁ. K U D Ł A, ST. P R Z E Ż D Z I E C K 1 , AL. ż A R U K.

ZBLISKA I ZDALEKA

UKAZUJE SIĘ RAZ W MIESIĄCU Z W Y J Ą T K IE M LI PCA I SIERPNIA.

P R E N U M E R A T A w r a z z r z e s y ł k ą p o c z t o w ą

ROCZNA 3 ' - zł. ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ PÓŁROCZNA 1*60 zł.

mmmm KONTO CZEKOWE P. K. O. Nr. 501.002 m—mm

REDAKCJA i ADMINISTRACJA

L W Ó W , U L . K O Ś C I U S Z K I 9 III

p.

ADRES dla korespondencji i przesyłek pieniężnych:

Lwów, Skrytka pocztowa 273.

W A R U N K I U M I E S Z C Z A N I A O G Ł O S Z E Ń : cała str. 50 zł., J/2 str. 25 zł., '/4 str. 14 zł., 1/6 str. 10 zł., V8 str. 8 zł.

SKŁADNICA HARCERSKA

Z. JURAjDA

Lwów, ul. Zyblikiewkza 4. Telefon 287-98

p oleca

sp rzę t tu ry s ty c z n y , n a m io ty w y c ie c z k o w e i cam pingow e, m a te ria ły im p regnow ane, k a ja k i, p o d rę c z n ik i, m apy 1 :100000

i w ie le in n ych .

Własne wzory i wykonanie. — Ceny stałe.

(3)

S T E F A N L E G E Ż Y N S K I, (L w ó w ).

Londyn przed stu laty

„ W C ity ulice nie są wąskie, ale za wąskie, niema w nich miejsca dla nieustępliwego tramwaju.

Autobusy i taksówki tworzą istne zatory, które na sygnał świetlny lub w idok pałeczki Bobbiego rozsuwają się w długie sznury” 1).

„Przeszło ośmiomilionowa stolica A nglii, rozłożona na obszarze 1 800 k n r dorównywa ilością mieszkańców co najmniej sześciu naszym województwom : razem wziętym, np. stanislowowskiemu, tarnopolskie­

mu, śląskiemu, pomorskiemu, poleskiemu i wileńskiemu” ').

Tak jest dziś! A jak wyglądał Londyn dawniejszy? Odpowiedź na to można znaleźć w opisach podróży pozostawionych przez naszych roda­

ków. O to trzym am w ręku grubą, w półskórek oprawną książkę: „A nglia CII 4Ł>0

R /c. 79. Dyliżans angielski z początkiem X IX wieku.

i Szkocja przypomnienia z podróży roku 1823— 1824 odbytej przez K ry ­ styna Lacha - Szyrmę” wydana w roku 1828 w Warszawie.

I oto z kart pożółkłych tej księgi zaczyna przemawiać dawna Anglia.

Z Dover autor udał się do Londynu pocztą. Na trakcie panował duży ruch. W jedną i drugą stronę szły b ryki i dyliżanse. W A ng lii już wówczas nie było w zwyczaju jeździć własnymi końm i. Jeżdżono d y li­

żansami, które mieściły do 17 osób. Na stacjach wymieniano konie, go­

spodarz wychodził witać gości, tu można było dostać na każde zawoła­

nie posiłek. Gospodarz stacji pocztowej przy odjeździe dyliżansu z tą samą grzecznością żegnał podróżnych, chociażby ci nawet niczego u nie­

go nie kupili.

Z G óry Strzelców (Shoter’s H ill) ujrzał Szyrma po raz pierwszy Tamizę i Londyn. Miasto zrobiło na nim potężne wrażenie swoją roz­

ciągłością. Po Tamizie jak po jakim w ielkim gościńcu płynęły majesta­

tycznie statki, wiozące bogactwa z całego świata. Miasto otulone było rudawym obłokiem dymów kom inow ych, powstających przy spalaniu węgla kamiennego, którym już wtedy powszechnie w A ng lii palono.

J) D r T u rs k a J. „W ra ż e n ia z w y c ie c z k i d o A n g lii“ . „Z b lis k a i Z da le ka “ 1934, s tr. 182-

2) K le in K . „J e d z ie m y do L o n d y n u “ . „Z b lis k a i Z da le ka “ 1934, s tr. 102-

(4)

Kościół św, Pawła w Londynie i Tamiza wg. sztychu z końca X V III wieku.

W Londynie zajechał Szyrma do hotelu. Uderzyła go nadzwyczajna sprawność i grzeczność( choć pozbawiona uniżości) służby, która jak się dowiedział, utrzym ywała się jedynie z napiwków. Od właściciela hotelu nie dostawała żadnego wynagrodzenia, jeszcze jemu nieraz płacąc za miejsce i możność zarobku.

Zamieszkał następnie autor w pokoju umeblowanym w domu, gdzie otrzym yw ał też codziennie pożywienie. Naszemu rodakowi trudno było przyzwyczaić się do kuchni angielskiej i nieraz się na to uskarża. Śniada­

nie jego składało się z herbaty, grzanek z masłem, jajek na m iękko i pe- czystego na zimno. Obiad podawano około godziny 7-mej wieczorem, a składał się on z zupy nieokreślonego koloru i smaku, którą zwyczajnie Szyrma pozostawiał nietkniętą, z roast-beef’u, k tó ry był napół surowym, zlekka ty lk o przypieczonym kawałem mięsa, z ryb i serów.

Ranek londyński rozpoczynał się z momentem, kiedy ogrodnicy z warzywami, a rybaczki z nad Tam izy z rybami, poczynali ciągnąć na rynek. O dziewiątej, o porze śniadania, otwierano większość sklepów i dyliżanse wiozły urzędników do biur. Po południu o godzinie czwartej powozy z bogatym towarzystwem wypełniały ulice. Rozpoczynały się godziny ofiacjalnych w izyt. Po czwartej, po zamknięciu giełdy, tło k uliczny zwiększał się. Od szóstej odczuwało się wzmożony tu rk o t kół i kołatanie drewnianych m łotów do drzw i i domów, w których przyjm o­

wano gości. Potem przez trzy, cztery godziny panowała lekka cisza (obiady angielskie trwają długo) i znów gwar rósł w godzinach teatrów, opery i balów do godziny drugiej po północy.

Na dalszych ulicach a zwłaszcza nad Tamizą niebezpiecznie było po północy przechodzić.

„Policja nędzna, całą policją są nocni Stróże (watchmen), a ci nieraz sami z złodziejami są w zmowie” pisze Szyrma. N ocni Stróże w grubych,

(5)

Obecny wygląd naroża Hyde Parku i placu Piccadilly.

szarych płaszczach, z grzechotką, latarnią i pałką w ręku obwołują go­

dziny, wołając jaka jest pogoda.

Dom y z cegły nie wyprawionej, dwu lub trz y piętrowe, z m ałym i oknam i (powodem klim at w ilgotny i podatek od okien). Ważniejsze bu­

dowle z ciosu, lecz jest ich mało i nikną wśród szeregów brzydkich do­

mów, bez wdzięku oblepionych pilastrami i kapitelami. Nawet w C ity widać małe odrapane chałupki. Oświetlenie gazowe, nie zbyt obfite, rzu­

cają je latarnie stojące na slupach po obu stronach ulicy. Nocne światło bije z okien sklepów. R uchliw y tłum napełnia ulice.

B ruki z kamienia wapienego, obok gościńca biegną szerokie chod­

niki.

Dzień niedzielny i świąteczny — to poza godziną porannego i wie­

czornego nabożeństwa —- okres zupełnego spokoju i odpoczynku. Ulice ciche, jakby wymarłe, nawet nieliczni z przychodniów rozmawiają ci­

szej. Jedynie, kiedy dzwony zwołują wiernych, cichy tłum , odświętnie ubrany, spieszy do kościołów. Po nabożeństwie część udaje się do do­

mów, aby na czytaniu Pisma Św. dzień zakończyć, lub też na przechadz­

kę do Hyde Parku. Park ten jest przedmiotem dumy mieszczuchów, k tó rzy nigdy nie w ybrali się w swoim życiu poza rogatki Londynu'1).

A u to r zwiedził w Londynie parlament, muzea, zakłady dobroczyn­

ne. Zwiedził między innym i muzeum w Domu Indyjskim (East India House), należącym do kompanii W schodnio-Indyjskiej.

Brak zrozumienia spraw gospodarczych ówczesnych Polaków (dziś nie o wiele na lepsze się zmieniło) okazał autor, nie korzystając z moż­

ności zwiedzenia składów kompanii.

3) M ieszczucha lo n d y ń s k ie g o , nieznającego niczego poza śródm ieściem nazyw ają ż a rto b liw ie cocneiem . N a te m a t co cn e jó w krążą liczn e , u szczyp liw e a negdoty.

(6)

R yc. 82.

Zatłoczona ulica w City londyńskim.

O to jego słowa:

„ W nim (Domu Indyjskim ) znajduje się w ielki skład tow arów in d yj­

skich, których przyznaję się niewidziałem, chociaż mogłem był widzieć,, mając od jednego z członków kompanii list do głównego sekretarza, ale poczytywałem za stratę czasu, zwłaszcza że nie miałem go dość na roz­

ważanie ty lu utw orów geniuszu i dobroczynnych dla ludzkości za­

kładów” ...

2 urządzeń angielskich imponują mu łatwość uzyskania kredytu (za poręczeniem, przy czym poręczający w wypadku nie wypłacalności dłużnika zmuszony jest zapłacić) oraz sprawność poczty.

Listy przewożone były wówczas dyliżansami, idącymi półtorej m ili na godzinę. Po mieście, przed zmierzchem każdego dnia krążyła służba pocztowa z dzwonkiem, odbierając listy. Poczta miejscowa ,obsługująca ty lk o Londyn i przedmieścia, tak zwana Two-penny post, odchodziła co dwie godziny. Szyrma zachwyca się wzorowem działaniem poczty an­

gielskiej, podkreśla fakt, że w listach przesyłane są przez kupców znaczne sumy pieniężne, bez zaznaczania zawartości na kopercie, i nie było w y­

padku, aby list z pieniądzmi przepadł, względnie, by nie doręczono całej sumy, włożonej do listu.

(7)

Katedra Westminsterska.

W porcie sterczała gęstwa masztów niby las. Gdzie niegdzie żagiel pchany wiatrem ożywia! krajobraz. Płynie szeroko mętna Tamiza...

W zrok Szyrmy pada niespodziewanie na grozą przejmującą grupę. Na brzegu rzeki trzech wisielców kołysze się z wiatrem. To m ajtkowie, kto

rzy za bunt i zabicie swego kapitana na taką śmierć skazani, losem swym

przestrzegają innych. . . • ,

Płyną statki, na brzeg wyładowują skrzynie, beczki z towarami ko­

lonialnym i. U licą śmiga dyliżans, zaprzągmęty w czwórkę kom, gra Wiele się zmieniło, dużo rzeczy pozostało w Londynie po dziś jak przed laty. W mgle przepojonej światłem neonów i napęczniaiej od sy­

gnałów gna ośmiomilionowe miasto coraz szybciej’... szybciej... ięzą się czarne mosty Londynu, wystrzelają wgórę gmachy kilkusetletnie, jak

w czasach, gdy patrzył na nie nasz rodak.

R yc. 83.

A d re s R e d a k c ji i A d m in is tra c ji „Z b lis k a i Z d a le ka dla korespon­

dencji i przesyłek pieniężnych: L w ó w , S k ry tk a p o c z to w a 273.

(8)

M g r J A N J E R Z Y T O C H T E R M A N N , ( W iln o ) .

Port londyński i jego handel

P ort Londynu oraz jego rozw ój wykazuje ścisły związek z handlem, jakie wymienione miasto prowadziło w ciągu wieków. Dlatego też, za­

nim przystąpimy do opisu wspłczesnego portu, poświęcimy kilka słów na naszkicowanie historycznego tla.

Londyn, położony u zbiegu drogi, biegnącej z kontynentu, z że­

glowną Tamizą, już za panowania Rzymian w B rytanii staje się oży­

w ionym punktem handlowym. Po ustąpieniu Rzymian rola Londynu zmalała. Miasto nabiera ponownego znaczenia dopiero w miarę organi­

zowania się świata germańskiego nad brzegami morza Północnego.

W V I II wieku powstaje w Londynie pierwszy dom handlowy Steelgard, będący agenturą Hanzy. W ciągu całego średniowiecza Londyn u trz y ­ muje stały ko nta kt z wym ienionym zrzeszeniem miast niemieckich i dzięki pośrednictwu w handlu tych ostatnich z wyspami B rytyjskim i, znacznie się wzbogaca. W miarę jednak wzrastającej siły, miasto za­

czyna się wyzwalać z pod w pływ ów Hanzy i rozwija handel na własną rękę. Powstające w X V I wieku towarzystwa Moskwy, Levantu i In d ii Wschodnich zarzucają ry n k i miasta zamorskimi towarami i kładą pierwsze podwaliny pod światowe znaczenie macierzystego portu.

Stopniowo Londyn zagarnia dziedzictwo Hanzy, A n tw e rp ii oraz Amsterdaamu, którego upadające na m orzu w p ływ y H olendrów nie zdołały podtrzymać. Następne stulecie, które wysuwają Anglię na czoło potęg morskich oraz akcja kolonialna rozwijana w latach 1670— 18901), gruntują znaczenie Londynu, jako pierwszorzędnego portu handlowego świata.

P ort londyński wiąże się ściśle z lejkiem ujściowym Tam izy i sta­

now i przykład typowego portu rzecznego. Na zachodzie, w górę rzeki, p ort kończy się w śródmieściu przy moście Londynu (London Bridge).

We wschodnim zaś kierunku, poprzez ławicę N orę (rye. 1) graniczy z płytką zatoką Tamizy. W ym ieniona zatoka jest silnie zapiaszczona.

Poprzez ławice i mielizny przedzierają się jedynie wąskie i kręte kanały, z pośród których wymienić należy: Duke of Edinbourgh Channel, Kings Channel, Black Deep, Middle Deep i inne. Głębokość i położenie kanałów, na skutek działalności silnych i zmiennych prądów m o r-' skich, ulega ciągłym wahaniom, co w znacznym stopniu utrudnia na­

wigację. D olny bieg Tam izy, ciągnący się od C ity aż do ławicy N orę na przestrzeni 88 km , a zwany przez marynarzy „London R iver” ’ (Rzeka londyńska), znajduje się pod w ybitnym wpływem morza. Piaski lawie wdzierają się w k o ry to rzeki, przypływ y i odpływ y zmieniają znacznie poziom jej wód. Różnice w wodostanach, w zależności od stanu morza, wzrastają w miarę zwężania się łożyska rzecznego (ławica Norę 5,4 m, Gravesend 5,8 m, London Bridge 6,5 m 2), co pozwala okrę­

tom wpływać daleko wgłąb kraju. Im dalej jednak w górę rzeki, tym szybciej ko ryto Tam izy staje się płytkie i przy London Bridge osiąga w czasie odpływu głębokość zaledwie 2,7 m. W związku z silnymi wa-

’ ) Supan A .: D ie te rr ito ria le E n tw ic k lu g d er europäischen K o lo n ie n , G o th a 1906- 2) D em angeon A .: Londres, Isles. B rlta n q ue s, G eogr. U n iv . t. L Paris 1.927-

(9)

Rye. 84 Mapka doków londyńskich (mapka nie obejmuje doków w Tilbury).

haniami stanu wody na rzece, największe okręty zakotwiczają się już w Gravesend; wymieniona miejscowość odgrywa wobec Londynu rolę

„przedsionka" portowego, podobnie, jak Cuxhaven dla Hamburga, czy Bremenhaven dla Bremy.

Z biegiem czasu handel Londynu ustawicznie wzrasta, ogarniając swymi mackami nawet najdalsze krańce świata. Ogrom ny rozwój obrotów stolicy powoduje, że nawet długa wstęga rzeki staje się zbyt szczupłą, by sprostać ich wymogom. Każdy przypływ morza wprowa­

dza do p ortu liczne flotyle, które nie mogą sobie utorować drogi i zna­

leźć miejsca pomiędzy statkami wcześniej zakotwiczonymi. O kręty przybyłe ze Skandynawii, Rosji, Indii, C hin i Australii muszą czekać długie tygodnie na miejsce w porcie i wyładowanie. Stan ten pogarsza się z roku na rok, powodując znaczne straty handlowe i wzrastające sarkania tak wśród kupców, jak i żeglarzy. W celu odciążenia przeła­

dowanej rzeki, przystąpiono w pierwszych latach ubiegłego stulecia, do budowy sztucznych basenów wzdłuż jej brzegów. Teren ułatwia pracę:

niskie brzegi Tam izy nie przedstawiają przy budowie doków żadnych trudności, a silnie rozwinięte serpentyny rzeki pozwalają na stworzenie dwu wejść do każdego z basenów, co ogromnie usprawnia ruch statków.

Czas budowy doków można podzieć na dwa okresy. Najwcześniej powstają tuż obok C ity małe doki Św. Katarzyny (ryc. 2), a następnie położone bardziej w dół rzeki doki Londynu, których budowę ukoń­

czono w 1805 r., doki Zachodnio - Indyjskie (West India - Docks) ró w ­ nież z tego roku, oraz doki Wschodnio - Indyjskie (East India - Docks) z 1806 r. Drugą serię rozpoczyna budowa doków M illva ll, którą ukoń­

czono. w 1868 r., doki W ik to rii i Alberta z 1880 r., wreszcie doki z T il­

bury pod Londynem z 1890 r.3). Wszystkie baseny portowe, za w yjąt­

kiem Commercial Surrey Docks, są zgrupowane na lewym brzegu Ta­

mizy. D o k i powiększają obszar p ortu londyńskiego o 207 ha powierzchni

*) D em angeon A ., ib id e m .

(10)

Ryc. 85. Mapka lejka ujściowego (estuarium) Tamizy.

oraz 54 km nadbrzeża. Głębokość basenów portow ych zawiera się w granicach od 8,3 m do 13,7 m 4).

Z chwilą powstania doków Tamiza zostaje odciążona: ruch okrę­

tow y dzieli się pomiędzy rzekę i baseny. W przeciwieństwie do innych portów , gdzie każdy basen jest związany z poszczególną gałęzią handlu, doki Londynu nie wykazują żadnej „specjalizacji” . Ruch w nich jest uzależniony jedynie od pojemności i właściwości nawigacyjnych.

Ogromna przestrzeń p ortu londyńskiego wymaga kom unikacji wewnętrznej. Rolę tej ostatnie; spełniają tysiące barek, należących do starej organizacji The Watermans Co. Pomimo niepozornego wyglądu i małej pojemności (od 20 do 100 tonn), wykazują one wielką ruchli­

wość, krążąc nieustannie pomiędzy zakotwiczonymi okrętami. Jak w y ­ kazuje statystyka 80 do 90°/o towarów, które drogą morską przybywają, do Londynu, lub ze składów tego ostatniego płyną w świat, przechodzi przez pokłady wymienionych harek. Powyższe odsetki wyraźnie pod­

kreślają znaczenie tej „flo ty pomocniczej” dla portu londyńskiego Ruch portow y w Londynie, według tonażu statków przy wejściu przedstawia się w ciągu ostatnich lat, jak następuje:

Rok W milionach ton re­

jestrowanych netto Rok W milionach ton re­

jestrowanych netto

1928 21.3 1932 20. i;

1929 21.9 1933 21.1

1930 21.6 1934 21.7

1931 21,6 1935 21.8 6)

4) Ł ą c z n y obszar n a d b rz e ż n y p o rtu g d yńskiego nie p rze kra cza 10,4 k m , a n a j­

większa głębokość w p o rc ie w y n o s i 12 m (¡'Mały R o c z n . Stat. R . P.).

r>) W w y m ie n io n y m okresie czasu u sta w iczn ie w zra sta ją cy o b ró t G d y n i w y ra ż a się lic z b ą od 0,9 d o 4,5 m ilo n ó w to n n re je s tro w a n y c h n e tto (M a ły R o c z n . Stat. R . P).

(11)

Ryc, 86. Barki na Tamizie. — Parlament.

Pomimo, iż ruch portow y w porównaniu ze stanem przedwojen­

nym wzrósł o 59,1%, Londyn daje się wyprzedzić niektórym portom światowym, jak np. Nowemu Jorkow i i Szanghajowi, gdzie ruch okrę­

tow y w porównaniu z 1913 r. wzrósł od 73,4 do 79,4%.

Powolniejszy stosunkowo wzrost ruchu w porcie londyńskim jest spowodowany niezbyt korzystnym i warunkami geograficznymi, które wtłaczają p o rt w ciasne ramy rzeki i uzależniają żeglugę od ustawicz­

nej zmiany wodostanu tej ostatniej. Poza przyrodzonym i warunkami również wielką rolę odegrały momenty ekonomiczne. U trata monopo- licznego stanowiska, jakie Londyn przez szereg wieków posiadał w han­

dlu licznym i zamorskimi produktam i, odbija się ujemnie na obrotach portowych"). Ruch portow y nosi charakter w ybitnie im portow y. Ten ostatni przewyższa w ielokrotnie wartość wywozu. W związku z po­

wyższym liczne statki, które wyładowały tow ary w Londynie, muszą szukać ładunku powrotnego w innych portach angielskich.

Handel Londynu, jak już powyżej wspomnieliśmy obejmuje wszyst­

kie części świata, które dostarczają do magazynów stolicy swoje roz liczne produkty. Wśród tych ostatnich pierwszorzędną rolę odgrywa wełna kolonialna, z której na Londyn przypada % ogólnego im portu angielskiego. Poza tym do składów londyńskich napływają ogromne ilości zboża z In d ii Wschodnich, Australii i Kanady, nabiału z Danu, cukrów kolonialnych z A m eryki Centralnej, drzewa ze Skandynawii, Sowietów i Polski, skór z Argentyny, kauczuku i kości słoniowej z tro ­ pikalnej A fry k i, nieszlifowanyćh diamentów z A fry k i Południowej

i wiele innych. Wymienione produkty Londyn częściowo sam pocnła- nia, częściowo zaś, jak np- wełnę, herbatę wysyła w głąb Anglii, bądź na kontynent europejski.

«) W ie d e n fe ld K .: D ie westeuropäischen W e lth a fe n in ih re r V e rk e h rs — u n d H a n d e ls b e d u tu n g , B e rlin 1903-

(12)

Rye. 87. Londyn. — Most Westminsters!«.

Jak wspomnieliśmy powyżej, Londyn, k tó ry jeszcze do końca X IX wieku stanowi jedyny pun kt rozdzielczy dla wielu zamorskich pro­

duktów , obecnie utracił swój monopol. Poszczególne kraje nawiązują, bezpośredni ko nta kt handlowy z egzotycznymi rynkam i, w celu zdo­

bycia surowców wzamian za swoje fabrykaty. Od czasu otwarcia kanału Suezkiego traci Londyn znaczenie ryn ku jedwabniczego. Następnie w y­

łamują się z pod jego k o n tro li obroty herbatą chińską. Z kolei wełna argentyńska zaczyna faworyzować Antwerpię, Dunkierkę i Bremę.

Wreszcie Ham burg i Havre wyprzedzają Londyn w imporcie kawy.

Pomimo, iż handel londyński pozw olił się wyprzedzić w niektó­

rych dziedzinach bądź rywalom kontynentalnym , bądź też wyrosłemu na angielskiej ziemi Liverpoolow i, tern niemniej zachował wielkie zna­

czenie dla licznych brytyjskich dom iniów i kolonii. Wśród zamorskich posiadłości imperialnych, znajdujących się w gospodarczej orbicie Lon­

dynu, wymienić należy Australię, Nową Zelandię, Związek A fry k i Po­

łudniowej, Amerykę Centralną, Indie Wschodnie, posiadłości na Dale­

kim Wschodzie i inne. W ielkie Towarzystwa okrętowe zapewniają Lon­

dynowi łączność oraz hegemonię handlową nad w ym ienionym i krajami.

Z drugiej zaś strony potężne Imperium, którego mózg i serce pracują w Londynie, pozwala patrzyć bez obaw na dalszy rozwój stołecznego portu i zapewniają mu nadal jedno z pierwszych miejsc wśród portów świata.

Jeśli jesteś sympatykiem „ZBLISKA I ZDALEKA“

pozyskaj jednego prenumeratora.

(13)

D r A D A M M A L I C K I , (L w ó w ).

Nawrót do uprawy roli w Wk. Brytanii

Powrót koniun ktury, k tó ry notuje W k. Brytania od mniejwięcej dwu lat, nie jest równoznaczny z powrotem szeregu działów gospodarki w takiej fazie, w jakiej tk w iły one w łatach dobrobytu 1924— 1928/29.

Kryzys, k tó ry przyniósł wielkie szkody materialne, nauczył równocze­

śnie wiele i spowodował szereg przemian, które zanotować należy po stronie niewątpliwie zysków moralnych. Jedną z przemian, które do­

konała się w latach kryzysowych na obszarze W k. Brytanii, to naw rót ze strony całego społeczeństwa do ziemi. Zjawisko to interesujące samo w sobie, posiada swoją specjalną wymowę i równocześnie odbije się zczasem w stopniu znacznym na handlu z państwami rolniczym i, za­

interesowanymi w eksporcie środków żywności do W k. Brytanii. D o­

tyczy ta sprawa i Polski, dla której W k. Brytania jest jednym z naj­

większych i najlepszych odbiorców na artykuły rolne.

Przede wszystkim należy sobie uświadomić, że Wk.^ Brytania zaj­

muje dość wyjątkowe stanowisko wśród państw całego świata. Anglia, Walia, Szkocja i Irlandia stanowią olbrzymie skupisko przemysłowych i handlowych miast. Miasta W k. B rytanii pochłonęły 94% całej lud­

ności wysp, znikom y ty lk o odsetek mieszkańców W k. B rytanii zajmuje się pracą na roli, gdyż równa się od zaledwie 6,7%, gdy w Polsce od­

powiednia pozycja wynosi 76%. Równocześnie państwo to skazane jest na dowóz środków żywności z zagranicy, a dowóz zamorski oceniają na 60% całej sumy konsumowanych artykułów . Na zaspokojenie „żo ­ łądka świata” , jak czasami nazywają 7-m ilionow y Londyn, składają się wszystkie części wspaniałego imperium i kraje pozostające poza Brmsh Commowealth, jednym słowem cały świat. ^

Konieczność importowania większej części środków żywności z za­

granicy odbijało się i odbija fatalnie na sposobie odżywiania przez uboż­

szą luclność. Zwłaszcza świeże jarzyny i świeże mleko są dla uboższej

Ryc. 88. Krajobraz łąkowy Anglii.

(14)

Ryc. 90. Miasteczko Stratford — jednorodzinne domki piętrowe.

Paradoksem może się wydawać przy tym wszystkim fakt, że W k.

Brytania posiada wielkie obszary ziemi zdatnej do uprawy roli, które pozostawione są odłogiem, lub pozostawione jako tereny dla polowań, są z punktu widzenia gospodarki narodowej nieużytkami. Pęd do autarkii gospodarczej, k tó ry rozwielm ożnił się po wojnie światowej, długo nie znachodził podatnego gruntu do zakorzenienia się w W k. Brytanii.

Ryc. 89. Dom wiejski w Anglii kryty słomą.

ludności zbyt drogie, to też rodziny robotnicze kupują tańsze mleko konserwowe importowane z Danii, Szwajcarii, czy N owej Zelandii.

Konsumpcja świeżych jarzyn i owoców jest minimalna co odbija się na kondycji fizycznej członków rodzin z warstw mniej zamożnych.

(15)

Ryc. 9 i

Krajobraz parkowy w zachodniej Anglii (hrabstwo Gloucester).

Dopiero wzgląd na konieczność należytego zaopatrywania arm ii b ry ty j­

skiej na wypadek przyszłej w ojny zmusiły do poddania rew izji utartych poglądów i sposobów gospodarki. Przyszła wojna, w której gdyby nawet W k. Brytania nie wzięła czynnego udziału jako strona walcząca, stawia pod poważnym znakiem zapytania możliwość dostatecznego dowozu środków żywności drogą morską, jaka ze względu na położenie geogra­

ficzne tego państwa jedynie wchodzi w rachubę. Ostatni wreszcie, cho­

ciaż bynajmniej nie najmniejszej wagi czynnik zmusił do zajęcia się pro­

blemem rolnym — mianowicie przykro odczuwane bezrobocie.

Masy bezrobotnych rekrutujące się w przewadze z elementów miejskich, organizujące pochody głodnych na Londyn,^ z drugiej strony brak podstawowych artykułów żywnościowych w kraju i ziemia leżąca odłogiem — oto zestawienie które trudno znalezc gdzieindziej poza wyspami b rytyjskim i.

Przyczyny zmniejszenia się powierzchni uprawnej i wyludnienia się wsi w W k . B rytanii były różnorakiej natury. Jednym z walnych powo­

dów upadku gospodarki rolnej to otwarcie granic dla taniego zboza amerykańskiego, w drugiej poł. X V III w. którego cena zwycięsko kon­

kurowała z ceną uzyskiwaną przez farmera angielskiego na ryn ku lon­

dyńskim. Farmer amerykański, uprawiający pszenicę na świeżo zaora­

nych stepach, na glebach niewyjałowionych przez długą uprawę, gospo­

darujący w suchym klimacie, znajdował się w znacznie lepszej sytuacji od rolnika angielskiego, siejącego na terenach uprawianych bez przerwy od tysiąca i więcej lat, wymagających więc stałego i kosztownego nawo­

żenia. Na dobitek wszystkiego klim at wysp angielskich wyraźnie nie sprzyja uprawie niektórych roślin, a przede wszystkim pszenicy.^ Z b yt są tu wilgotne i chłodne lata a i gleba nie zawsze pierwszej jakości.

(16)

Rye. 92.

Krajobraz rolniczy południowej Anglii (Sussex).

Splot tych wszystkich warunków czynił gospodarkę rolną w W k.

B rytanii mało opłacalną, to też nic dziwnego, że ludność małorolna, lub dzierżawiąca małe działki od wielkich właścicieli, przy pierwszej okazji porzucała wieś i pracę na roli, przenosiła się do miasta, gdzie nie tylko miała okazję poprawić swe w arunki materialne, ale gdzie korzyscała również z większych wygód i rozrywek. Podobnie wielcy właściciele, nie uzyskując dostatecznego dochodu z uprawy czy dzierżawy gruntów ornych, zamieniali je na tereny łowieckie, względnie przeznaczali je na ferm y dla hodowli koni wyścigowych, co dawało okazję do większych zysków, przy mniejszym nakładzie kapitału i wysiłku.

W y n ik tych warunków był taki, że w okresie od 1871 do 1931 roku powierzchnia gruntów ornych zmalała o */s. Wprawdzie strata w yró w ­ nywała się częściowo przez równoczesne narastanie powierzchni łąk i pastwisk, lecz wzrost ten nie poprawiał zdolności aprowizacyjnej kraju.

Kurczeniu się pól nie odpowiadało tempo równoczesnego przyrostu po­

wierzchni „trawiastej” tak, że w rezultacie końcowym powierzchnia użytkowa była w W k. Brytanii w r. 1933 mniejsza w stosunku do roku 1871 o okrągło 1,5 miliona akrów, co się równa 2,5°/o ogólnej po­

wierzchni państwa.

Zdecydowawszy się głównie ze względów m ilitarnych na podniesie­

nie produkcji rolniczej, Anglicy rozpoczęli prace zgodnie ze swym cha­

rakterem, to zn. bez pośpiechu, spokojnie, po głębokim rozważeniu wszystkich szczegółów i po przestudiowaniu podstaw i warunków ro l­

nictwa brytyjskiego w chw ili obecnej i w ubiegłych okresach. Zapo­

czątkowano serię badań, które przyniosły jedno wartościowe stwierdze­

nie, mianowicie okazało sie, że nailepsze gleby i najgorsze podlegały najmniejszym zmianom pod względem użytkowania. Innym i słowy, naj­

lepsze gleby m im o wszystkie wahania koniuktur, ciągle zapewiały i za­

pewniają jaką taką opłacalność i dlatego powierzchnia orna na urodzaj-

(17)

p is m ,.w y d a n y c h w p rz e d e d n iu śm ie rte ln e j, w a rn e ń skie j w y p ra w y nazwał m iasto, ja k ­ by w p rze czu ciu późniejszej jego r o li: clypeus et m uru s c o n tra pogam sm um , ta r ­

czą i m u re m p rz e c iw p o g ań stw u . , , ,

N ic wiec d z iw n e g o , że gdy k ró le w s k ą m yśl w y z w o le n ia u ja rz m io n y c h b a ł­

k a ń skich chrześcijan, z n iw e c z y ł sp lo t in t r y g w y h o d o w a n y c h w p o lity c e ówczesne, E u ro p y i p rz y n ió s ł m ło d e m u k r ó lo w i b o haterską śm ierć, gdy cała Polska, ciężką o k ry ta żałoba nie chciała i n ie m o g la u w ie rz y ć w p ra w d z iw o ś ć tra g e d ii własnego m o n a rc h y , zrozpaczeni lw o w ia n ie specjalną uchw ałą rady m ie js k ie j w ys ła ł, w ła s n y m kosztem delegata, aby na s k rw a w io n y c h polach b u łg a rs k ie j z ie m i albo odszukał zaginionego k ró la , albo s p ra w d z ił ostatecznie a u ten tyczn o ść ź ró d e ł p rz e o k ro p n e j w ieści.

L w ó w w ie k u X V -g o , p rze żyw a zresztą pierw szą epokę swego h a n dlow eg o r o z ­ w o ju . Po z a w a rciu szeregu u m ó w z h o spodaram i m o łd a w s k im i jeszcze za rz ą d ó w Ja­

g ie łły , _ o tw a rły się lw o w ia n o m szerokie m o ż liw o ś c i w yz y s k a n ia lic z n y c h i lu k r a ­ ty w n y c h pod k a ż d y m w zględem d ró g nad C za rne M o rz e .

Jedna z n ic h w io d ła p rze z H a lic z i Ś n ia ty n do Suczawy, gdzie k u p c y lw o w scy m ie li sw ój w łasny d o m i w y g o d n y zajazd. D ru g a w z d u ż Seretu p ro w a d z iła do Gałacza i B ra iły . W y b ie ra n o się też stale do K il ii po ry b y , do T a rg o w ic y m u lta n s k .e , po w o sk i do S ie d m io g ro d u po srebro. N e k tó rz y z a k u p y w a li to w a ry w Jassach lu b w B ia ło - g rodzie, - in n i je ch a li jeszcze dalej do K a ffy na K r y m . Z w ra c a n o się tez fr o n te m do B a łty k u Pędzono w ięc w o ły na Śląsk do W ro c ła w ia , k u p o w a n o ta m n o ry m b e rs k ie t o ­ w a ry , sprzedawano je z k o le i w T o r u n iu albo w G dańsku po to , aby w p o w ro tn e , dro d ze p rz y w ie ś ć z sobą zam orskie, ho le n de rskie czy angielskie sukna i pię kn e b u r ­ s z ty n y C h a ra k te r h a n dlu lw o w s k ie g o jest prze w a żn ie p rz e w o z o w y n ie m n ie j jednak, ro z w ija ju ż m iasto sw ój w ła sn y p rz e m y s ł, szczególnie sposoby doskonałego P o p r a ­ w ia n ia ry b , p ro d u k c ję w y ro b ó w m e ta lo w y c h , z ło tn ic z y c h , s u k ie n n ic z y c h , czapkarsk.ch it p L w ó w posiada od dawna własną m ennicę, dośw adczonych . lic z n y c h tłu m a c z y językó w w sch o d n ich i zam ożne, na sposób za c h o d n io -e u ro p e js k i z o rg a n iz o w a n e m ieszczaństw o. Głośne podów czas p rą d y h u m a n iz m u nie są też m ia stu obce. W dobrze u fo rty fik o w a n y c h , g o ty c k ic h jego m u ra c h p rz e b y w a w ch a ra kte rze o rd y n a riu s z a a r­

ch id ie ce zji lw o w s k ie j — ucze stnik tra g ic z n e j klę s k i pod W a rn ą i jeden z n a jw y b it­

niejszych h u m a n is tó w p o ls k ic h — G rz e g o rz z Sanoka.

. C iekaw e zaś św iadectw o dają m iastu n ie ty lk o zap.sk. błędnego rycerza a zara­

zem posła k ró la angielskiego i fra n cu skie g o G u ilb e rta de L a n o y ale przede w s z y s tk im w rażenia znanego h u m a n is ty i d y p lo m a ty F ilip a B u o n a co rs.-K a ll.m a ch a , k to re g o o k o ło 1472 r. ż y w ił na sw o im d w o rz e z polską iście gościnnością w s p o m n ia n y w y ż e , a rc y -

blSkUPZ d o b y c ie K o n s ta n ty n o p o la w p o ło w ie piętnastego w ie k u , upadek K a ffy , ora z zaiecie K il ii i B ia ło g ro d u , sprow adza c h w ilo w y upadek średniow iecznego L w o w a . Nie- tr w a to je d n a k d łu g o . G d y w s tra s z liw y m pożarze w 1527 r legło w g ruzach m ia s to a o ty c k ie — na p o zo sta łych fu n d a m e n ta c h d ź w ig n ą ł się r y c h ło w p o d w ó jn y m bla sku , p o tę ż n y ,’ k u ltu r a ln y , renesansowy - L w ó w X V I w ie k u . L w ó w w s p a n ia ły któ re g o , zachowane d o dzisiaj a rc h ite k to n ic z n e z a b y tk i są p ra w d z iw ą ch lu b ą naszą i dam ą.

Lecz ch o ć ten ś w ie tn y , b o g a ty , renesansowy L w ó w ma in te lig e n tn e , w y k s z ta ł cone m ieszczaństw o zdobyw ające stopnie na u kow e w W ro c ła w iu w P a ry ż u czy w Padwie lu b w B o lo n ii, choć w szeregu n a jw a żn ie jszych m iast p o ls k ic h s ta n o w i n ie ­ z w y k le cenne Respublicae o rn a m e n tu m , to je d n a k p ra w d z iw ie d ro g im stał się on d o p ie ro w X V I I w ie k u , k ie d y w y p a d k i w o jenne uderzające g rom em najazdów w całosc P o ls k i, w y z n a c z y ły k ró le w s k ie m u m ia stu in n e jeszcze zadanie: ro lę w ie rn e g o . c z u jn e ­ go s tra ż n ik a w s c h o d n ic h kre só w .

T o też w X V I I w ie k u p rz e ż y w a L w ó w na p rz e s trz e n i 47 la t — pięć c ię ż k ic h najazdów , w ty m tr z y trag iczn e n ie m a l oblężenia: k o z a c k o -ta ta rs k ie , k o z a c k o -m o s -

(18)

k ie w skie , i tu re c k o -k o z a c k ie . B o h a te rs tw o , z ja k im m ieszczaństwo lw o w s k ie bez r ó ż ­ n ic y w y z n a n ia i n a ro d o w o ści b ro n iło wstępu do sw ych b ram C h m ie ln ic k ie m u i Ba- tu r lin o w i, czy Kapudan-B aszy i Doroszence, p rz y n o s i m ia stu n o b ilita c ję i h is to ry c z n ą dew izę, scm per fid e lis i spraw ia, że w p o ło w ie tegoż w ie k u (1656), w najcięższej dla państw a c h w ili, — k ie d y W arszaw ę z a jm o w a li Szwedzi, a zn iszczo n y p rze z w ro ga K r a ­ k ó w nie b y ł dość bezpieczny, — L w ó w staje się sercem P o lski. W n im k r ó l Jan K a z i­

m ie rz , składa swe u ro czyste śluby przed obrazem M a tk i Boskiej D o m a g a liczo w skie j — i oddaje Jej w opiekę cały n a ró d , w n im na w ią zu ją się d y p lo m a ty c z n e n ic i u k ła d ó w , k tó re ostatecznie u w o ln ią Polskę z szwedzkiego p o to p u . W n im ró w n ie ż , spędzać bę­

dzie n ie d łu g o p o te m n a jm ilsze i najgórniejsze c h w ile swego życia — w ie lk i p ogrom ca T u r k ó w „ le w L e ch ista n u “ — Jan I I I . Sobieski, n a jb a rd z ie j po W ła d y s ła w ie Jagielle U m iło w a n y p rze z m ia sto k r ó l, p rz y ja c ie l i o rę d o w n ik .

Z aszczytna ro la jaką n a rz u c iły L w o w o w i w y p a d k i w o jenne w X V I I w . nie b y ła p rz y p a d k o w a . W y n ik a ła b o w ie m nie ze s p lo tu c h w ilą n a n ie sio nych zdarzeń, ale z p s y ­ c h iczn e g o po d ło ża, ja kie tk w iło w duszy ówczesnej społeczności lw o w s k ie j, z głę b o ­ k ie g o p o czu cia łączności z in n y m i częściam i P o lski, wreszcie — z rz e te ln ie i k o n k r e t ­ nie pojętego p a trio ty z m u , k t ó r y nie o p u ścił m iasta n a w e t w te d y , gdy w zbiedniałe i p o kru szo n e jego m u ry , w eszły na m o c y ' ro z b io ro w e g o tr a k ta tu w 1772 r. — obce, a u s tria c k ie w o jska i w ładze. L w ó w p rz e d fa ta ln ą siłą przeznaczenia p o c h y lił głowę.

Z ło ż y ł z a b o rco m h o m agialną przysięgę, a p o te m z a m ilk ł i za m k n ą ł się w sobie z m a rtw ia ły . A przecież i ty m razem nie sko stn ia ł.

W ie k X I X , a z n im budzące się na n o w o nadzieje wskrzeszenia o jc z y z n y , p o ­ w o ła ły go ry c h ło do życia. O b u d z o n y p ie rw s z y m i o z n a k a m i zm ia n , wspom aga m o ra l­

nie i m a te ria ln ie w s zystkie p ró b y w a lk i o niepodległość — ta k w epoce n a p oleońskiej ja k p ó ź n ie j, w czasach p o w sta nia lis to p a d o w e g o i styczn io w e g o. A g d y wreszcie, w d u a lis ty c z n y c h i k o n s ty tu c y jn y c h A u s tro -W ę g rz e c h , zelżał ucisk g e rm a n iz a c y jn y , ro z w ija o d ra zu w s zystkie ważniejsze d z ie d z in y n a ro d o w e g o życia i o b o k K ra k o w a staje się dla u m ę czo n ych p rz e śla d o w a n ia m i in n y c h d z ie ln ic p o ls k ic h — o śro d kie m , w k t ó r y m sku p ia się całe nasze p rz e d w o je n n e społeczne, k u ltu ra ln e i in te le k tu a ln e ż y ­ cie, w k t ó r y m k rz e p i się d u ch i p rz y g o to w u ją u m y s ły d o o s ta tn ie j, zw yc ię s k ie j w a lk i o w o ln ą , zje d n o czon ą Polskę. A że nie b y ły to t y lk o pię kn e i p o e tyczn e m arzenia, św iadczy w y m o w n ie : zachow anie się m iasta w 1914 ro k u , c m e n ta rz O r lą t, a także m o g iła w Z a d w o rz u i k r z y ż V i r t u t i M ilit a r i, w id n ie ją c y na h e rbie i ró ż n y c h w m ieś- ce b u d y n k a c h .

W o d ro d z o n e j współczesnej Polsce jest L w ó w w yłą c z n ie m iastem w o je w ó d z k im . M n ie j z a m o ż n y i m n ie j h a n d lo w y , u tra c ił nieco z d a w n y c h , s iln y c h b la skó w . Św iado­

m y je d n a k zadań i własnej, d z ie jo w e j tr a d y c ji — zachow ał dla siebie ro lę k u ltu r a ln e ­ go i h a n d lo w e g o ośro d ka p o łu d n io w o -w s c h o d n ic h k resó w R z e c z y p o s p o lite j. O d le g ły o k ilk a g o d z in d ro g i k o le ją żelazną od g ra n ic C ze ch o sło w a cji, W ę g ie r, R u m u n ii i R osji S ow ieckej, w y z y s k u je ważność swego w ęzłow ego i geograficznego p o ło że nia i od 1921 r o k u o rg a n iz u je stałe, d o ro czn e T a rg i W sch o d n ie .

Pom yślane p ie rw o tn ie ja k o c z y n n ik p ro p a g a n d y p rz e m y s łu naszego i h a n d lu wobec za g ra n icy, — o ra z ja k o d o g o d n y te re n w y m ia n y m ię d z y n a ro d o w y c h stosun­

k ó w k u p ie c k ic h , m ia ły T a rg i, zwłaszcza w p ie rw s z y c h latach swego is tn ie n ia , w iele szczęśliw ych c h w il. Z ain te re sow ała się n im i za chodnia E uropa, za c ie k a w ił Bałkan.

A w ś ró d p a ń stw , ja k ie wówczas baczniejszą na nie z w r ó c iły uwagę znalazła się B u ł­

garia. W 1922 r. w ysła n o sta m tą d d o L w o w a specjalnego delegata w osobie in ż. C h ris to D im itro w - Iz w o r s k ie g o . W tr z y lata p o te m , w y s tą p io n o na T arg a ch lw o w s k ic h w g ru ­ pie o fic ja ln e j, dostarczając w y s ta w c ó w z b ra n ż y ty to n io w e j, o le jk ó w ró ż a n y c h i o r y ­

(19)

g in a ln e j b u łg a rs k ie j lu d o w e j s z tu k i. Z w iosną 1928 r . z e tk n ę li się z zarządem naszych.

T a rg ó w bułgarscy e ko n om iści, a w czasie samej k a m p a n ii w y s ta w o w e j w ty m ż e ro k u ,

— zjechał do L w o w a poseł n a d z w y c z a jn y i m in is te r p e łn o m o c n y B u łg a rii — R e b e ff, Z p ra w d z iw ą s ym pa tią p a tr z y li w te d y lw o w ia n ie na b u łg a rs k ic h gości, — k tó r z y z w y k ły m n a w e t p rz e c h o d n io m nie b y li o b cy, — ch o ć b y ze w zg lę d u na to , że pozat h a n d lo w y m i, n a u k o w y m i czy p ra s o w y m i re la c ja m i p rz y p o m in a ją lw o w s k ie m u o g ó ło ­ w i sw ój p ię k n y k ra j, w d o b o ro w e o b fitu ją c e w a rz y w a , zam ieszkali w ś ró d nas, s k rz ę tn i i p ra c o w ic i bułgarscy o g ro d n ic y , u ja k ic h ta k ch ę tnie w szelkie n a b y w a m y ja rz y n y .

P ię kn ie i na szeroką skalę rozpoczęte d z ie ło T a rg ó w W s c h o d n ic h u le g ło w o s ta t­

n ic h czasach silnej k o m p e n z a c ji. O g ó ln y ś w ia to w y k ry z y s gospodarczy w y w a rł fa ta ln y w p ły w na zasięg ic h d zia ła ln o ści. P rz e k s z ta łc ił się o g ó ln y c h a ra k te r te j im p re z y i n a b ra ł cech w e w n ę trz n e g o o b ro tu .

N ie m n ie j je d n a k, m ia sto , oraz w spółdziałająca z n im Izba P rz e m y s ło w o -H a n d lo ­ wa u trz y m u ją T a rg i, ja k o ważną e k o n o m ic z n ie p la có w kę . C z y n ią t o ce lo w o , w p o c z u ­ ciu rz e te ln ie po ję teg o społecznego o b o w ią z k u , o ra z z d ro w e g o sam ozachowawczego in s ty n k tu , k t ó r y każe m ia stu w s p ó łd zia ła ć z całością państw a i n a ro d u n ie ty lk o w u ro c z y s ty c h c h w ila c h ogólnego n a s tro ju , lecz przede w s z y s tk im w szarej, c o d z ie n ­ nej p ra cy, w ż m u d n y m i tr u d n y m z b ie ra n iu cegiełek pod gmach ró w n o w a g i w e w n ę trz ­ nej i s iln y c h , re a ln y c h p o d sta w gospodarczego b y tu .

A rtykuł Dr Marii Jarosiewicz jest pierwszym z trzech artykułów druko­

wanych w języku bułgarskim w poprzednim (Nr 3/4) numerze „Zbliska i Zdaleka“

dedykowanym wycieczce uczniów i profesorów gimnazjów bułgarskich. Obecnie, podajemy artykuł ten w oryginale polskim.

Do artykułu należą ryciny 58—69. Objaśnienie rycin: ryc. 58. plan Lwowa książęcego i królewskiego, ryc. 59. Lwów królewski z końcem X V III w,, ryc. 60-, Północno-zachodnie naroże Lwowa królewskiego, „Zamek niski'\ryc. 61. Wnętrze Katedry Ormiańskiej, ryc. 62. Wieże lwowskie: Katedry obrządku łać. i ratusza, ryc. 63. Kamienice lwowskich patrycjuszów, ryc. 64. „Międzyścieże" w „Czarnej kamienicy" w Rynku, ryc. 65. Wieże lwowskie: korniaktowska przy cerkwi wo­

łoskiej i kopuła kościoła 0 0 . Dominikanów, ryc. 66. Biblioteka Ossolińskich, Książnica, ryc, 67. Katedra św. Jerzego, ryc. 68. Targi Wschodnie, ryc. 69t Lwowska Radiostacja i pawilony Targów Wschodnich.

MŁODY KRAJOZNAWCA

L U D W I K P E N K A L A , ucz. k i. I I I . Państw . G im n . w R y b n ik u .

Potomkowie Tatarów na Śląsku

W powiecie rybnickim nieraz spotykamy się z nazwiskiem „T a ta r­

czyk” . Same jego brzmienie budzi w nas wątpliwość, czy ci Tatarczy­

kowie są Polakami. Owszem, Polakami są i to nieraz bardzo gorliw ym i, ale ich pochodzenie nie jest polskie. Są to potomkowie Tatarów, k tó ­ rzy w czasie wojen tatarskich, w X III. w. pozostali tutaj na Śląsku.

Kiedy bowiem wielkie hordy Tatarów dążyły pod Lignicę, grupa ich odłączyła się i poszła w kierunku Wodzisławia, szerząc wszędzie.

(20)

śmierć i spustoszenie. Kiedy mieszkańcy Wodzisławia dowiedzieli się o nadciągającym wrogu, schronili się do pobliskiego zamku, zwanego grodziskiem. Zamek ten leży o 200 m. na wschód od dzisiejszego dworca kolejowego. Wówczas jednak otaczały go nieprzebyte bagna, gdyż rzeka Lesznica która tam płynie nie była jeszcze uregulowana. Zalewała ona zupełnie łąki leżące pomiędzy dzisiejszym dworcem kolejowym a pagór­

kiem, na któ ry m są jeszcze do dziś ruiny tegoż zamku. Na skraju tego biota stanęła grupa Tatarów, atakując zaciekle zamek. Po kilk u dniach oblężenia, rycerstwo wodzisławskie wypadło nagle z zamku, przypierając coraz bardziej wrogów do bagien. Tatarzy, nie mając innego wyjścia, rzucili się w błoto, topiąc się masowo. Reszta zaś niedobitków schroniła się w pobliskie lasy. Później przenieśli się oni do wioski Mszany, leżącej 0 około 5 km na wschód od Wodzisławia. T u wybudowali sobie nawet mały meczecik, gdyż jak wiemy Tatarzy wyznają islam. 2 owego mecze­

tu nie ma już ani śladu, a Tatarzy zżyli się z mieszkańcami Mszany 1 przyjęli katolicyzm. Miejscowa ludność przezwała ich „tatarczykam i” ,

a później przezwisko to stało się ich nazwiskiem rodowym.

Tatarczykowie zaczęli się rozmnażać tak, iż dziś w samej ty lk o Mszanie jest 30 rodzin tatarskich. Tatarczykowie czuli się oddawna Po­

lakami i są nim i do dzisiaj. Jedynie ty lk o wygląd twarzy zdradza ich po­

chodzenie. T o jednak powoli, ale ciągle zanika, ponieważ synowie T a ­ tarczyków żenią się z córkami mieszkańców i odwrotnie.

Mszana posiada dziś ładny kościół murowany, wybudowany przez śp. ks. Tuskiera. Naczelnikiem gminy jest p. Fr. Tatarczyk, człowiek ro ­ zumny i gorący patriota polski. Tatarczykowie brali udział w powsta­

niach śląskich. Teraz gospodarują dzielnie na swojej roli, lub też pracują w warsztatach rzemieślniczych.

Tatarczyków spotyka się także w innych miejscowościach w powie­

cie rybnickim jak napr^ykład we Wodzisławiu, lub w Rybniku. Są to jednak ty lk o pojedyncze rodziny.

J Ó Z E F O Ś L IZ L O K , uczeń k l. I I I . P ań stw . G im n . w R y b n ik u .

Zwyczaje majowe na Śląsku

Z przełomowym miesiącem majem łączy nasz lud wiejski wiele zw y­

czajów, które razem z innym i, najlepiej świadczą o bogactwie ku ltury wiejskiej, a wartość posiadają tym cenniejszą, że są wyrazem tego, na co lud polski p otra fił się sam zdobyć.

Ludność wiejska na Śląsku była zawsze bardzo religijna, zaś do oso­

by M atki Boskiej z szczególną odnosi się czcią, to też na m ajówki (nabo­

żeństwa majowe), jakie są urządzane w tym miesiącu codziennie na Jej

•cześć, uczęszcza bardzo licznie. M ajów ki te urządzane są najczęściej na łonie przyrody, a jeśli się do tego zważy, że odbywają się one przy świetle księżyca i pozapalanych przy ołtarzu świec, to zrozumiemy jak blado w porównaniu z nim i, wyjdą nasze miejskie majówki urządzane w ko­

ściołach, gdzie świece są zastąpione przez żarówki elektryczne, cały zaś Jas przez dwa lub więcej drzewek.

(21)

Pierwszego maja wieczorem lub drugiego wczesnym rankiem można zauważyć pięknie przystrojone drzewka na oknach lub przy drzwiach domów, umieszczone tutaj przez młodzież, a przeznaczone dla swych wybranek. Można również zobaczyć, oczywiście trochę później, niektóre z tych drzewek umieszczone na gnoju, co ma oznaczać, że dziewczyna odrzuca ofiarowany jej dar. Ten to zwyczaj nosi nazwę „M o ik a ” .

Wiele również zwyczajów łączy się z tym , że z końcem kwietnia, i w maju rozpoczynają się prace rolnika w polu. I tak w celu dowiedzenia się, czy pora nadaje się już do prac w polu, rolnicy wkładają do gnoju gałązkę brzozy i gdy ta rozwinie się dostatecznie w przeciągu k ilk u dni,, uważają oni, że już czas, by ruszać w pole. Przy wywożeniu gnoju, skra- piają gnój wodą święconą, by plony były jak najobfitsze. R o ln ik powra­

cający po raz pierwszy z pola, bywa często oblewany wodą, na znak, by- odtąd wcześniej wstawał i raźno ruszał do pracy w polu. Pasterce, wy-- pędzającej poraź pierwszy bydło w pole, daje się kilka ugotowanych jaj, k tó ry m i ona suwa po skrajach łąki, na której zwykle pasie bydło, po­

czerń zjada je, pozostałości wkładając do kretow in. Jaja daje jej się po to,, aby z uciechą pasała bydło, pozostałości zaś z jaj są wkładane do kreto­

win, aby krety nie niszczyły pastwiska wykopywaniem kopców.

Na miesiące maj, czerwiec i lipiec przypada z zasady najwięcej burz,, a w związku z nim i grzmotów. Wieśniacy starają się odpędzić owe grzmoty i w tym celu wchodzą na szczyt domu i robiąc znak krzyża świętego w kierunku grzmotu, modlą się nabożnie. Do tego samego celu służą osobne dzwonki, któ ry m i w czasie burzy dzwoniąc, modlą się i obchodzą dookoła dom.

Wszystkie te i inne zwyczaje są już niestety w zaniku, bowiem bar­

dzo często ludność wsi wprost ich się wstydzi, nieświadoma, że te właś­

nie zwyczaje są podstawą rozwoju naszej przebogatej k u ltu ry narodowej..

Dlatego wszyscy powinniśmy dążyć do zachowania wiejskiej kultury,, której owe zwyczaje są częścią; nie ty lk o do zachowania — powinniśmy nawet dążyć do spotęgowania jej twórczych pierwiastków tam, gdzie tOi jest możliwe.

T E O D O R G O Ł Ą B E K , ucz. k l. I I I . ", P aństw . G im n . w R y b n ik u .

Zielone Świątki na Śląsku

Po świętach Bożego Narodzenia i W ielkanocy obchodzimy najuro- czyściej święto Zesłania Ducha Świętego, czyli Zielone Świątki. Wszyst­

kie zwyczaje i obrzędy praktykowane w okresie tych Świąt noszą oznaki radości i wesela. Kościoły, domy, podwórka ozdabia się drzewkami brzo­

zy i jesionu, które zatykają przy ołtarzach, przy gankach i wrotach.

Okna stroją pachnącym tatarakiem, zaścielają nim podłogi w izbach i dojściach do chat. Majowy zapach zieleni rozchodzi się po kościołach, w chatach, obejściach. Na święta te przygotowują pieczywo, przypom i­

nające wielkanocne, choć mniej obfite. Niejedna gospodyni usiłuje prze­

chować do świątek treściwą babę lub kilka mazurków ze „Święconego”

szczycąc się wyrobem ciasta, które pomimo 50-dniowego istnienia, nie

(22)

straciło na smaku i świeżości. Zielone Święta przypadają na najpiękniej­

szy czas wiosny, gdy pogoda już ustalona a natura w bujnym rozkwicie.

S O B Ó T K I

W mojej wsi W ielopolu pod Rybnikiem, zachował się częściowo jeszcze zwyczaj palenia sobótek przez obydwa dni Zielonych Świąt. Do obchodu sobótek robią już wcześniej pewne przygotowania. I tak przez

<cały ro k składają w suchym miejscu zużyte m io tły „skrobaki” , a w w i­

gilię świątek przybijają je do żerdzi, tak samo jak zczerniałe snopki

„skopciałki” , wyrywane ze starych strzech. Prócz tego robią pochodnie zwane „sobótkam i” , przybijając do ty k i wiązki słomy długości całego źdźbła, które okręcają szmatą i oblewają żywicą świerkową. Z tykam i i żerdziami ty m i wychodzą na pole, gdzie rozpalają ogniska z suchych gałęzi choiny i jałowca. Przy śpiewie i okrzykach młodzież skacze przez ogień, tańcząc w koło ogniska. Dziewczyna, która, z miejsca, obiema nogami przeskoczy ogień, wyjdzie zamąż w tym roku. Od ogniska za­

palają chłopcy, przygotowane „skrobaki” , „skopciałki” i „so b ótki” , z płonącymi pochodniami w pierwsze święto zapalają pola żyta, w dru­

gie święto zaś pola innych zbóż, podskakując przy tym i podrzucając pochodnie w górę. Obrzęd ten nazywa się opalaniem zboża i ma w p ły ­ nąć na dojrzewanie zboża i przyśpieszenie twardnienia ziarna. Na rzece Rudzie obchodzi ludność sobótki wraz z innym i obrzędami, związany­

m i z wigilią świętego Jana Chrzciciela. Przez cały ten dzień robi się wianki, umieszczone na małej deseczce, a w środku na gwoździu umiesz­

cza się świeczkę. W ianki te wiąże się na długim sznurze i umocowuje się je do łódki, która wyjeżdża wieczorem na staw. Łódek takich jest wię­

cej i bardzo ładnie wygląda staw z takim i łódkami. Niekiedy kupuje się lampiony, które umocowane na długich żerdziach do łódki, świecą.

Puszcza się też rakiety, które, po wybuchu, w powietrzu zapalają się różnym i kolorami.

Wielopole, dnia 8. kwietnia 1937 r.

A L F R E D Z U Z O K , uczeń k i. IV . Państw . G im n . w R y b n ik u .

Przysłowia używana we wsi Rogów

p o w . R y b n ic k i

(w gwarze miejscowej).

1. G łupim u pełno misa śliżek, a mądrymu pól słowa.

2. Ze smarkatym się nie najysz, a z głupim nie dorządzisz.

3. Kom u się nie lyni, temu się zielyni.

4. Gdo w karczmie siedzi u żyda, do tego domu zaglądo biyda.

5. Cicho woda nie huczy, ale brzegiym ruszy.

6. Łata nie łata bić, a gorzołka w karczmie pić.

7. N ie styrkej nosa, kaj nie dosz grosza.

8. Gdo na wojnie ginie, tego niebo nie minie.

9. T y n gdo robi, to go biczym, gdo nie robi, tego niczym.

(23)

10. Jak dbosz, tak mosz.

11. Jak se pościelesz, tak sie wyśpisz.

12. Gdo leje, ty n nie dzieje.

13. Gdo wierzy w pow iarki, tym u głowa urośnie jak trzy m iarki, 14. Lepszy ożralec, jak niedbalec.

15. Ostatni chłop, co pije jak szkop.

16. Obiecki pod niecki, a głupimu radość.

17. Gdo słucho za ścianą, usłyszy o sobie ciacianą.

18. Jeszcze sie taki nie narodził, coby wszystkim wygodziyl.

19. Mądrej głowie dość na słowie.

20. Na złodzieju czopka gore.

21. Kaj sie człowiek uplągnie, tam noga ciągnie.

Z A P I S K I

P R Z Y W Ó Z D O R S Z Y Z I S L A N D II. Spożycie ry b w Polsce jest ciągle jeszcze m ałe i w z w ią z k u z ty m p o ło w y naszych ry b a k ó w niezawsze p rzyn o szą o d p o w ie d n ie z y s k i, gd yż m a lo c h lo n n y r y n e k k r a jo w y p ła c i n is k ie ceny. P o w o li jednakże p ro p a ­ ganda w iększego spożycia r y b m o rs k ic h ro b i postępy. O b ja w e m tego jest np. s p ro w a ­ dzenie w miesiącu s ty c z n iu z Is la n d ii 96 tys. kg d o rszy, k tó ry c h nie m o g li dostarczyć, polscy ry b a c y , wobec zupełnego w ysprzedania zapasów. Ł a d u n e k dorszy is la n d z k ic h składał się z ry b oczyszczonych, bez g łó w i za m ro ż o n y c h w lo d zie .

Z M I A N Y W P O D Z IA L E T E R Y T O R I A L N Y M Z . S. R . R . W u z u p e łn ie n iu n o ­ ta tk i z p o p rze d n ie g o n u m e ru p o d ajem y następujące dane.

Kongres U n ii s o w ie ckie j w g ru d n iu 1936 r o k u p rz e p ro w a d z ił da le ko idące z m ia ­ n y w p o dziale te ry to r ia ln y m Z. S. R . R . W miejsce d o ty c h c z a s o w y c h sie d m iu, u tw o ­ rz o n o jedenaście re p u b lik z w ią z k o w y c h . Przestała is tn ie ć re p u b lik a Zakaukaska. Z jej' te r y to r iu m u tw o rz o n o t r z y now e re p u b lik i: A rm e n ię , A z e rb e id żan i G ru z ję . Z te r y ­ to r iu m re p u b lik i R o s y js k ie j w y o d rę b n io n o d w ie now e r e p u b lik i z w ią z k o w e : K irg is k ą , i Kazakstan. W n ie je d n y m w y p a d k u i p o d z ia ł re p u b lik z w ią z k o w y c h na a u to n o m ic z n e re p u b lik i i o k rę g i u le g ł zm ia n o m . R e p u b lik a R osyjska zachow uje nadal swe d o m in u ­ jące sta n ow isko , g d yż z a jm u je 77°/o p o w ie rz c h n i c a łk o w ite g o te r y to r iu m i s k u p ią 64°/o lu d n o ści całego państw a. P oniżej zamieszczam zestawienie obszaru i za lu d n ie n ia poszczególnych re p u b lik z w ią z k o w y c h .

Nazwa republiki Powierzchnia Zaludnienie Ilość mieszkańców

związkowej w km2 w milonach na kms

Rosja. 16,535.000 104 6

Ukraina 452.000 32 71

Kazakstan . 2,976.000 7.3 3

Białoruś 127.000 5,3 42

Uzbekistan 306.000 5,2 17

Gruzja 70.000 2.9 41

Azerbeidżan 86.000 2,6 30

Turkmenistan . 491.000 1,2 2

Tadżykistan 142.000 1,2 9

Rep. Kirgiska . 197.000 1.1 6

Armenia . 31.000 1,0 32

Z. S. S. R. . 21,413.000 163,8 8

J. St. P.

(24)

P R Z E M Y S Ł E S T O N II z a tru d n ia ! w ro k u [9 3 6 — 43 000 ro b o tn ik ó w . T a k w y ­ s o ki stan z a tru d n ie n ia w przem yśle — n a jw y ż s z y w n iepodległej E s to n ii — jest u w a ­ ru n k o w a n y p o p ra w ą s to s u n k ó w gospodarczych państw a, a zwłaszcza w z ro s te m p r o ­ d u k c ji m a te ria łó w pę d nych , o trz y m y w a n y c h z łu p k ó w p a ln ych . W ty m właśnie dziale p rz e m y s łu w zro sła p ro d u k c ja o 80“/n w sto su nku do ro k u 1935. M a te ria ły pochodzące z p rz e ró b k i łu p k ó w b itu m ic z n y c h z u ż y tk o w u je się powszechnie na k o le ja ch estoń­

skich i w y w o z i się zagranicę.

J. St. P.

P O R T H A M B U R S K I W R . 1936 w y k a z a ł o b ro ty na 22 m ilio n , to n n , z czego na p rz y w ó z p rzyp a d a 14-8 m ilio n , to n n , na w y w ó z 7-2 m ilio n , to n n . Po ra pierw szy od 3 la t o b ro ty H a m b u rg a w y k a z a ły w z ro s t, zysku ją c w ięcej o 2-1 m ilio n , to n n , co się ró w n a w z ro s to w i o 10.4°/o-

O g ó ln e o b ro ty p o r tu h a m b u rskie g o s ta n o w iły 41°/o całego p rz y w o z u N ie m ie c , 26°/o w y w o z u oraz 30°/« tra n s y tu .

P od ró żnicze o pisy J. I. Kraszew skiego. W z w ią z k u z 5 0 -le tn ią ro c z n ic ą zgonu n a jb a rd z ie j p łodnego z p isa rzy p o ls k ic h Józefa Ignacego Kraszewskiego, k tó ra Pr z y~

padła 19 m arca b r., nie od rzeczy będzie p rz y p o m n ie ć , że w jego bogatej spuściśme lite ra c k ie j zn a jd u ją się ró w n ie ż ciekaw e i dziś jeszcze dające się z zainteresow aniem c z y ta ć o p isy p o d ró ż y o d b y w a n y c h przez a u to ra . W y m ie n ię tu c z te ry k s ią ż k i: „W s p o m ­ nienia W o ły n ia , Polesia i L it w y “ (w yd an e w W iln ie w 1840 f -), „ O b ra z y z życia i p o ­ d ró ż y “ (W iln o , 1842), „W s p o m n ie n ia Odessy, jedyssanu i B u d ż a k u “ (1845) i „ K a r t k i

z p o d ró ż y “ (W arszaw a, 1866)- Jc ‘ **’

WŚRÓD KSIĄŻEK

P ieniążek J.: „ P o d t i a l e w o b r a z a c h “ - te ka g ra ficzn a . L w ó w 1937- U k a z a ły się ju ż pierw sze plansze k o lo ro w e wspaniałego w y d a w n ic tw a a rt.-m a la rz a J. P ieniążka, pragnącego zakląć w tr w a ły ślad p ię kn o p rz y ro d y i z a b y tk ó w re g io n a ln ych s z tu k i p o d h a la ń s k ie j w sw o ich o brazach. D o plansz dołączona została^ a rty s ty c z n a te ka o ra z te k s t, za w ie rający p rz e d m o w ę a u to ra z d edykacją ś. p. L. W y c z ó łk o w s k ie m u ,

„S ło w o od P o d h a la n “ F. G w iż d ż ą i a r t y k u ły D r T . S zyd ło w skie g o „P rzeszłość a r ty ­ styczna Podhala“ , D r T . Seweryna „S tro je g ó ra li p o ls k ic h “ i J. W ik to r a „ O d k ry w c z a

g D z ie ło powyższe zam aw iać m ożn a w p ro s t u A u to r a : L w ó w , u l. Piaskowa 27.

W p rz y g o to w a n iu zeszyt I I z szeregiem n o w y c h w ie lo b a rw n y c h plansz. B ib lio te k i szkolne w w y d a w n ic tw ie ty m m ogą pozyskać cenne u zu p ełnien ie sw ych z b io ro w .

Leg. S.

M ie czysła w R y b c z y ń s k i: W i s ł ą o d ź r ó d e ł i p o rty ) . Państw ow e W y d a w n ic tw o Książek S z k o ln y c h . Cena: z ł 2-60-

d o m o r z a . ( D ro g i w odne L w ó w 1937- S tr. 176, 78 ilu s tr.

K siążka ta, ujęta w fo rm ę ż y w e j i zajm ującej opow ieści, acz napisana przez zna­

k o m ite g o specjalistę - naukow ca, zaznajam ia m ło d y c h c z y te ln ik ó w z naszym i d ro g a m i i u rzą d z e n ia m i w o d n y m i, ic h stanem , o ra z znaczeniem gospodarczym .

W aga i ż y w o tn o ś ć p o ru s z o n y c h zagadneiń dla państw a, m n ó s tw o c e n n yc w ia ­ dom ości z d z ie d z in y k o m u n ik a c ji w o d n e j ora z w y b itn e w a lo ry lite ra c k ie k s ią ż k i c z y n ią z n ie j m iłą i n ie z m ie rn ie p o żyteczną le k tu rę u zu p ełniają cą w zakresie izy ' i i g e o „ra u.

Cytaty

Powiązane dokumenty

U stóp Szipki znajduje się jeszcze jedna pamiątka z czasów walk Bułgarii o niepodległość, a jest nią monastyr Szipki, mie­. szczący w swoich podziemiach

Mieszkania w śródmieściu stają się coraz droższe i rentują się jedynie jako lokale handlowe.. Ludzie spragnieni wvgód i kom fortu mieszkaniowego, ciszy i

Nasuwa się pytanie, czy Anglia i Francja zgodzą się, a raczej czy mogą się zgodzić na pretensje niemieckie.. R zut oka na mapę poucza, że zw ro t Kamerunu

dzących w stan średni. Stanowi to początek załamania się świetności Sanoka, mimo że zawsze ma on większe jeszcze szanse od innych miast, będąc łącznikiem

Jak za uw ażyliśm y chata b ardzo uboga ale posiadala podłogę... Zaczęło się rozjaśniać, nastąpił

Prut niezbyt szumiący o tej porze i wąski zostawiłem za sobą, zapuszczając się w gęste zarośla wikliny, gdzie wielka ilość przecinających się ze sobą

turalne liczne krainy. Wiele tych krain dzięki swej rzeźbie nie dość silnie łączą się ze sobą, nie dość zwartą tworzą całość. Gdy Polska utra­.. ciła

Podczas lata połów odbywa się z p łytko zanurzających się łodzi przy pomocy