• Nie Znaleziono Wyników

Zbliska i Zdaleka : geografja, krajoznawstwo, podróżnictwo, 1938.10 nr 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbliska i Zdaleka : geografja, krajoznawstwo, podróżnictwo, 1938.10 nr 8"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

A R T Y K U Ł Y

Z wycieczki na fiordy Norwegii. _ iłża, je j przeszłość i pamiątki - Salzkammergut. — Nurfsten — kraj

światła.

M Ł O D Y k r a j o z n a w c a

Z A P I s K

W Ś R Ó D K S I Ą Ż E K

ŚWIAT NA SREBRNYM EKRANIE

LWÓW, PAŹDZIERNIK t938

R O K VI

Nr

8 ( 5 6 )

(2)

ZBLISKA I ZDALEKA

R E D A G U J E K O M I T E T :

K. B R Y Ń S K I, ST. Le g e ż y ń s k i,

H. H A L I C K A, A. M A L I C K I,

J. H A L i c Z E R, Z. P A Z D R 0, M. JAROSIE W IC ZÓWN A, J. P I Ą T K O W S K I , WŁ. K U D Ł A, ST P R Z E Ź D Z I E C K 1 ,

Z. S I M C H E, F. U H O R C Z A K AL. Z G L I N N 1 C K A, WŁ . Z I N K I E W I U , AL. Ż A R U K,

A D M IN IS TR A C JA : J. PĘPUS.

ZBLISKA I ZDALEKA

UKAZUJE SIĘ RAZ W MIESIĄCU Z W Y JĄ TK IE M LIPCA I SIERPN IA .

P R E N U M E R A T A w r a z z r z e s y ł k ą p o c z t o w ą

ROCZNA 3 - - zł.

mammmmmmtmm

PÓŁROCZNA 1-60 zł.

KONTO CZEKOWE P. K. O. Nr. 501.002

Nr. P R Z E K A Z U R O Z R A C H U N K O W E G O : 57.

REDAKCJA i ADMINISTRACJA

L W Ó W , U L . K O Ś C I U S Z K I 9 I I I p.

ADRES dla korespondencji i przesyłek pieniężnych:

Lwów, Skrytka pocztowa 273.

W A R U N K I U M I E S Z C Z A N I A O G Ł O S Z E Ń :

c a ł a s t r . 50 z ł . , >/8 s t r - 2 5 z ł ’ s t r - 1 4 z l ’ s t r ‘ 1 0 z l ’ V s S' r 8 *

NAJNOWSZE NUMERY „ZB LIS K A I Z D A L E K A “ można nabywać we L w o w ie w następujących księgarniach:

1. K S I Ą Ż N I C A P O L S K A „ L E O P O L I A “ u l. Chorąźczyzny 7.

2. K S I Ę G A R N I A — R. S C H W E I T Z E R ul. Batorego 26.

M ie s ię c z n ik „Z b lis k a i Z daleka“ z a tw ie rd z o n y został do u ż y tk u b ib lio te k u c z n io w ­ skich w g im nazjach i liceach ogó ln okszta łcą cych pism em M in is te rs tw a W y z n a n R e li­

g ijn y c h i Oświecenia P ublicznego N r I I . P r. 1270, z dn ia 26. I X . . •>< r.

(3)

Z wycieczki na fiordy Norwegii.

Jest dzień 17 lipca br., bezchmurny i gorący.

Na dworcu morskim w Gdyni załatwiamy przeliczne, nużące fo r­

malności paszportowe, dewizowe, celne i inne, po czym śpieszymy na m otorowiec polski „B a to ry” , k tó ry nas powiezie na fio rd y Norwegii, kraju znanego z czarującej przyrody.

Godz. 13-ta. Odzywa się trzy k ro tn y ry k syreny okrętowej. Odcze­

piają pomosty. Zahuczał m otor i statek drgnął. Odbija od mola. Orkiestra gra hym n narodowy. Podnosi się las rąk. Uczestnicy wycieczki żegnają znajomych i przygodną publiczność, zgromadzoną tłumnie na werandzie dworca. Padają życzenia „szczęśliwej drogi” .

Płyniemy — po wyjściu poza Hel — szybko po niezmierzonej prze­

strzeni. W pewnych momentach zbliżamy się do lądu (wyspa Bornholm, brzeg szwedzki i duński). W południe następnego dnia mijamy cypel Jut- landii i przechodzimy z cieśniny Kattegat do cieśniny Skagerak. Ta ostat­

nia przyjmuje nas niegościnnie. W nocy wpadamy w krąg tysiącznych wysp i wysepek.

Trzeciego dnia budzimy się w jednym z wielkich fiordów , w H ar- dangerfiordzie (wązka i głęboko w ląd sięgająca zatoka morska (długim, przeszło 180 kilom etrów i głębokim około 1000 metrów tak, że statki nawet wielkie w nim swobodnie poruszać się mogą.

Inny tu świat. Przed nami nieruchoma wstęga wody, za nami wąski pas wody sfalowanej przejściem okrętu. Po obydwu stronach zatoki bez wszelkiego ładu i porządku grupują się głazy, skały i góry o najdziwacz­

niejszych kształtach.

W zwężeniach fiordu (parę set metrów) przepływamy obok wyso­

kich, prostopadłych lub zwisających ścian granitowych, które przeglą­

dają się toni zwierciadła wodnego. Te masy skal zasłaniaja horyzont.

W szerszych natomiast miejscach fiordu (szerokość k ilk u nawet

Ryc. 111.

G eirangerfiord.

F ot. autor.

(4)

220

Ryc. 115

W odospad „S iedm iu S ió str“ .

F ot. autor.

kilom etrów ) rozlega się w idok wspaniały na dalekie przestrzenie łańcu­

chów górskich i ośnieżone szczyty. Fiord ma liczne załomy i skręty, stąd.

zarówno przed okrętem jak i za okrętem w idzim y w perspektywie szero kie panoramy gór. Robi to wrażenie że okręt jest w zamkniętej prze strzeni. Ale to złudzenie. Za chwilę mijamy załom i znajdujemy się w no­

wej „zamkniętej” przestrzeni z malowniczą panoramą nagich skał oraz.

gór, to o łagodnych stokach, p okrytytch lasami drzew szpilkowych i lis- ciastych, to znowu wysokich, srebrzących się białym całunem śniegu. ^ Ciemny kolor wody i przedziwne odcienie brzegów wywołują nastroi poważny i tajemniczy.

U podnóża gór widać dom ki pojedyncze, czasem kilka w grupie.

Obok domków pomalowanych zielenią się poletka, uprawione na nieuro­

dzajnej glebie. W idzi się również dom ki na wysokich stromych stokach, jakby, przylepione do skal, gniazda ptactwa. _ ,

Często spotykane w fiordach wodospady, długie na kilkaset m etrów , z daleka przedstawiające się naszym oczom jako _ nieruchome wstęgi srebrne, rzucone ze szczytu lub ze zbocza skały do jej podnoża. _, .

W szarzyźnie wieczoru kontury skał i gor wyglądają szczególnie- uroczo i tajemniczo, a nawet groźnie. _

Dobijamy do krańcowego punktu jednej z licznych odnog H ardan- gerfiordu, do osady Eidfiordu. Część uczestników bierze udział w w y ­ cieczkach lądowych, reszta rozkoszuje się spacerem pieszym po przepięk­

nej okolicy. . . • tt i r - j

W U lv ik , krańcowym punkcie sąsiednie] odnogi Hardangertiodru, zachwycamy się pięknością otoczenia tej niewielkiej, niezwykle spokojnej miejscowości.

(5)

Ryc. 116.

F ragm ent fasady katedry w Trondhjem (N idaros).

F o t. autor.

O północy opuszczamy U lv ik , a nazajutrz przez cały dzień przepły­

wamy tam i z powrotem największy fiord Norweggi, Sognefiord (190 kilom etrów długi). Całodzienny pobyt w tym fiordzie utrwala nasze wrażenie, odniesione w Hardangerfiordzie i potęguje je jeszcze niezna­

nym i kształtami i wielkością scenerii oraz różnorodnością wodospadów.

Po wyjściu z fiordu płyniem y na północ i w miejscowości Oye „Ba­

to ry ” wysadza na ląd część uczestników, amatorów wycieczki całodzien­

nej lądem, sam zaś udaje się w dalszą drogę i zatrzymuje się przed Mero- kiem, położonym w uroczej panoramie gór Geirangerfiordu, w pobliżu rejonu lodowca Jostedalsbre, Po drodze podziwiamy szczególnie piękny wodospad „Siedmiu Sióstr” . Z wysokiej skały, o ścianie prostopadłej, spada woda w siedmiu oddzielnych srebrnych wstęgach w dół, rozbijając się w końcowym stadium pędu o skały w drobny pył wodny, k tó ry w iatr unosi we wszystkich kierunkach.

W słonecznej pogodzie przesuwamy się w dzień następny (22 lipca) w kierunku północno-wschodnim, wzdłuż brzegów Norwegii, wśród przelicznie rozsianych wysp. Morze spokojne.

O koło godziny 18-tej przejeżdżamy Koło podbiegunowe.

„B atory” zatrzymuje się i fa kt powyższy upamiętnia symboliczną żartobliwą uroczystością.

W dwie godziny później znajdujemy się u podnóża lodowca Svarti- sen w Holansfiordzie. Lodowiec „schodzi” szerokim, płaskim i białym czołem do morza. Statek płynie bardzo powoli, wreszcie zatrzymuje się tuż obok lodowca. Wszyscy w niemym zachwycie podziwiamy piękno przyrody.

Statek zawraca i rozpoczyna powrotną drogę na południe.

(6)

222

Ryc. 117.

Język lodow ca Svartisen.

F o t autor.

Nasyceni wrażeniami minionego dnia przestajemy patrzeć na otacza­

jące nas krajobrazy. Odpoczywa przez chwilę nasz wzrok. .

^ 'jedziemy w blaskach zachodzącego słońca, które długo w tym dniu pozostaje na^irnamencie i dopiero około godziny 22.30 ginie całkowicie w odmętach morza Ale pozostawia ono po sobie na niebie jeszcze przez Tpory i m i c z l złoto fp u rp u rę blasku. O północy można czytac. Jest '" " " T u ż poiepółnocy zaczyna się świt z całą gamą odcieni światła seledy­

nowego C o r L jaśniej i jaśniej. Koło 3-ciej godziny ukazuje się znowu słońce i rzuca długi refleks na przestrzeń morza. _

W jasny już dzień udajemy się do kabin na zasłużony spoczyne . Siódmy dzień podróży zawiódł nas do portu Nidaros (Trondhjem) trzeciego miasta Norwegii, ongiś stolicy, miejsca szczególnego u ŚW' ? « £ szeroką, ulicę tego niewielkiego (niespełna 60.000 mieszkań­

ców) miasta udajemy się do starożytnej katedry

świątyni Norwegii, wybudowanej na grobie sw. Olafa. Wysłuchujemy tam koncertu o r g a n o w i; po czym jedz.emy na peryfene miasta. Stąd.p.ękue

w id o ki na port. . i

Oglądamy wspaniały wodospad Lerfoss, częściowo ty o ZUZY wany do poruszania turbin. Dzielnica portowa jest drewniana. Miasto wyposażone w dogodne środki komunikacyjne. Prowadzi ono ożywiony handel produktam i rybnym i, mineralnymi i drzewnymi.

Niedzielę (24 lipca) spędzamy w N ordfiordzie, długim około 90 metrów. Znowu mamy możność rozkoszować się jego wyjątkową wprost malowniczością, zwłaszcza w okolicy lodowca Jostedal. . . .

Nazajutrz rano spóźnieni o 3 godziny, z powodu nieprzemkliwej, oęstej mgły, dobijamy do mola w Bergen,drugiego^ co do wielkości miasta Norwegu,liczącego 100.000 mieszkańców, a położonego u podnoza sied

Ogfądamy miasto. Wyjeżdżamy kolejką linowo-szynową na Flóien,

(7)

Rye. 121.

Fragm ent z g ro ty lodow ej w Dachsteinie.

Sam Halsztat. położony nad pięknym jeziorem o tej samej nazwie u stóp Dachsteinu, posiada wąskie uliczki, gdyż rozbudował się na po­

łudniowo-wschodnim końcu tegoż jeziora, gdzie wybrzeże jest bardzo wąskie i strome. Miasto, nie posiadające od listopada do lutego dostępu promieni słonecznych, nie jest miejscem letniskowym. Jest natomiast miejscem wypadowym dla wycieczek, udających się do groty lodowej Dachsteinu tzw. „Rieseneishóhle” . Wejście do tej groty znajduje się na wysokości 1500 m n. p. m. Przypuszcza się, że grota ta ze względu na swoje położenie musiała być znana okolicznym mieszkańcom od naj­

dawniejszych czasów, lecz dokładnie zbadana została dopiero z końcem ubiegłego i z początkiem bieżącego wieku. Składa się ona z k ilk u części.

Naprzykład pierwsza część tak zwana „Katedra Lodowa” , około 80 m długa i 40 m wysoka, robi na widzu kolosalne wrażenie. Jednolita 30 m gruba powłoka lodowa urywa się nagle i w głębi w idzim y różnokolorowe fantastyczne jakby posągi lodowe. Prawdopodobnie „Katedra” jest dzie­

łem ciepłych prądów powietrza, które przedostając się szczelinami od od dołu, przyczyniają się do lokalnego stopienia lodowca. Z „K atedry”

prowadzi wąskie przejście wolne od lodu do następnej, olbrzym iej grotv tzw. „Parsivaldom” . T u zaraz na wstępie na wysokiej górze lodowej piętrzy się kryształowy zamek tzw. „Gralsburg” , a potem roztacza się przed nami bajeczny świat stalaktytów i stalagmitów z pięknymi efek­

tam i świetlnymi. Nagle o uszy obija się gwałtowny szum, jesteśmy prze­

konani, że lada chwila ujrzym y jakiś dziki potok, lecz niestety nie, to ty l­

ko powietrze przedostaje się do wnętrza przez szczeliny między blokami skalnymi.

Z pozostałych części groty największą jest tzw. „K ó iiig Artus D om ” wypełniona utw oram i dyluwialnym i, w których znajdowano _ resztki niedźwiedzia jaskiniowego. „Rieseneishóhle’’ należy do najpiękniejszych elektrycznie oświetlonych jaskiń lodowych świata i wraz z grotami Ma­

m utow ym i („M am m uthóhle” ) znajdującymi się w pobliżu tworzą naj­

większy system grot Europy.

Z innych miast Salzkammergutu na uwagę zasługuje Gmunden po­

łożone u w ylo tu rzeki T ru n y z A lp na przedgórze. Gmunden przez dłu­

gie w ieki skupiało w swych rękach handel solą. T utaj przeładowywano ją ze statków i drogami lądowymi wieziono dalej na północ do Lambach.

(8)

228

St;ąd też wysyłano środki żywności do innych miast położonych nad G ór­

ną i runą. W związku z tym silnie rozwijało się bednarstwo i flisactwo.

.Dopiero w X IX wieku nastąpił upadek miasta i dziś jest ono jednym z najważniejszych i licznie _ odwiedzanych letnisk Sałzkammergutu. N aj­

większą ozdobą Gmunden jest jednakże wspaniałe Jezioro T ru n y (Traun- see) ponad 12 km długie do 3 km szerokie o maksymalnej głębokości 197 m - ł o wschodniej stronie piętrzy się nad nim Traunstein (1691 m), na południu Sannstem (923 m). Wogóle wschodnie wybrzeże jest bardzo wąskie i nie sprzyja powstawaniu osad ludzkich. Na wybrzeżu zachod­

nim natomiast występuje cały szereg osiedli. Tędy też biegnie szosa i linia olejowa. Na jeziorze, na malowniczej wysepce, leży piękny zamek O rth, cel licznych wycieczek. Jezioro odwadnia rzeka Truna, która poniżej je­

ziora tw orzy wspaniały wodospad 14 m wysoki. Wodospad stanowi po­

ważną przeszkodę komunikacyjną, którą obecnie omija się dzięki wybu­

dowaniu sztucznego kanału. Gmunden liczy 7787 mieszkańców i ,est ośrodkiem rozwijającego się przemysłu elektrycznego, chemicznego (fa- w o d o ^ T d u T ru n ZeWne80’ ° * Cel° W PrzernFsłow y ch w y z y s k u je się siłę r , . DrJJg'1m cieszącym się światową sławą letniskiem nad Truną jest ischl „1 erła Sałzkammergutu” . Ischl liczący 10 224 mieszkańców był od czasów panowania M am Teresy letnią rezydencją austriackich monar­

chów i szlachty. Luksusowe hotele oraz solanki powodują że Ischl rocznie odwiedza około 25 000 osób.

Ruch turystyczny, poza przemysłem drzewnym i pracy przy w y­

dobywaniu soli, jest głównym źródłem utrzymania mieszkańców, gdyż rolnictw o me może się rozwinąć z powodu braku ziem zdatnych pod uprawę. Role występują ty lk o w dolinach rzecznych, gdzie uprawia się owies, żyto, koniczynę. Silniej od rolnictwa rozwija się hodowla bydła.

1 rzewazająca częsc obszaru (około 8()°/o) zajęta jest przez lasy, które stanowią wielką własność. Znaczny procent powierzchni w obszarach wapiennych przypada na nieużytki. Średnia gęstość zaludnienia Salz- kammergutu wynosi 28 osob na km 2, z tego w wysokich Alpach W a­

piennych wynosi 12 osób na km 2, w niskich Alpach Wapiennych 20 w szerokich nieckach dolinnych 46, w Alpach Fliszowych _ 55 mie-

Ryc. 122.

Jezioro T ru n y od stron y miasta

Gmunden.

(9)

szkancow na 1 km". Salzkammergut dzięki swoim warunkom p rzyro­

dzonym posiada wszelkie dane dla dalszego rozwoju jako ważny teren turystyczno-uzdrojowiskowy.

J Ó Z E F Ś L E B O D Z IN S K I, (L w ó w ).

Nuristan — kraj światła

Ostatnia zagadka A zji dotąd nierozwiązana, była tym legendarnym zakątkiem ziemi, o którym krążyły i krążą fantastyczne wersje, a i re­

lacje ty lk o opierały się zwykle na opowieściach ludów sąsiadujących z Nuristanem. Dopiero w r. 1935 udało się ekspedycji niemieckiej pod przewodnictwem Alberta Herrlicha dotrzeć do Nuristanu i zapoznać się z tamtejszymi stosunkami, choć zbyt k ró tk i pobyt w tamtejszych stronach pozw olił na szczupłe ty lk o i ' powierzchowne badania. Za to bezpośrednie zetknięcie się z rzeczywistością owianą nimbem tajemni­

czości dało obraz prawdziwy, różrdący się znacznie od dotychczasowych opisów.

Co za tajemnice kryje ów kraj, dlaczego człowiek zamieszkujący rejon Nuristanu budzi naszą ciekawość? Otóż oddawna zwracali uwagę na siebie mieszkańcy Nuristanu tzw. Siaposz, jak się w swym kafirskim języku nazywają Kafirzy, swym zewnętrznym wyglądem, imponują w y­

sokim zwrostem, często blondyni, niebieskoocy, posługujący się ar­

chaiczną mową (archaicznym językiem), trzymający się uporczywie swych

R yc. 123.

W g ó rskich ostępach Nusistanu.

(10)

230’

Ryc. 124.

M łodzieniec z zachodniego N urisla n u o rysach nordycko -d yna rskich .

odrębnych, ale wybitnie charakterystycznych zwyczaji i obyczaji. W y ­ znają jeszcze wiarę, k tó re j początki toną w niepamiętnej przeszłości, wykazującej wiele podobieństwa do staroirańskiej religii jak i wierzeń A rio w przed wkroczeniem do Indii. Jeszcze czczą boga Imrę i zachowują pradawną tradycję i obrządki rytualne, które noszą cechę krwawych ofiar.

Żyjąc w niedostępnych górach na stokach i wyżynach gór nieraz p o ­ wyżej 4 000 metrów, p o tra fili zachować swą swobodę do niedawnych czasów, w ciężkich warunkach w walce o b yt i w walce ze znienawi­

dzonymi sąsiadami, którzy liczebnie silniejsi, chcieli im odebrać wolność nadewszystko umiłowaną.

U strój klanowy, przypominający dawny ustrój ludności w górach szkockich, ^ a najbardziej przypominający może ustrój północnych Albanczykow (Gegow) w Europie, Kurdów w Iranie, i plemion Galcza w Pamirze. Ich mieszkania zawsze warowne, żywo przypominają albań­

skie kule (zabudowania obronne). K afirów obawiały się sąsiednie szcze­

py. Kafirowie spadali z gór jak lawina, a choć w nielicznych watahach, szerzyli postrach i śmierć dokoła. N iezw ykli odważni, w ytrzym ali na trudy, świetnie orientujący się w terenie, zawsze umieli stawić czoło przewyższającym siłom nieprzyjaciół. Zażywali więc słusznie tysiąclet­

niej swobody i niepodległości, którą dopiero utracili przed czterdziestu laty, albowiem wówczas dopiero udało się em irowi afgańskiemu A bd u rr- hamanowi ich podbić i narzucie islam Kafirom tj. niewiernym. Stąd nazwa dawna — Kafirystan — kraj niewiernych, kraj pogan. Niemiecka ekspedycja tzw. „Ekspedycja Hindukusz” miała za zadanie zbadać nie­

znany Nuristan, gdzie według dawnych podań i tradycji mają swą ojczyznę nasze zboża, przede wszystkim pszenica, jęczmień, niektóre

(11)

Ryc. 125.

Bóstwa K afirów .

drzewa owocowe, gdzie rośnie w stanie dzikim wiele gatunków traw.

Wyśledzenie tych gatunków niejako prototypów naszych roślin upraw­

nych ma olbrzymie znaczenie dla racjonalnej chodowli zbóż i roślin, które w długim okresie uprawy straciły nieraz wiele cennych zalet. Za­

daniem zatym ekspedycji było zebrać te okazy zachowane w pierwotnym stanie, aby mogły służyć do regeneracji uprawnych roślin. Ekspedycja przebywała w Kafirystanie dwa i pół miesiąca, przeszła przez dwa­

naście wąwozów na wysokości 4 000 metrów, _ przemierzając kraj z tru ­ dem po przepaścistych ścieżkach, przeprawiając się przez rwące poto­

ki, zwalczając trudności terenowe, wspinając się po językach lodowcow, wymijając groźne lawiny.

Pierwsze zeknięcie z Kafiram i nastąpiło nad rzeką Pecz we wsi Warna. Rozbito obóz w wąskiej dolinie. Z jednej strony wznosiły się prostopadłe skały, z przeciwnej strony łagodniejszy stok porosły C e ­

drami. Gdy noc zapadła,. zobaczono nagle światła od strony stoku po­

rosłego drzewami. Stamtąd zbliżał się tajemniczy, niesamowity pochod.

O lbrzym ie postacie o dzikim wyglądzie, o długich włosach bez nakry­

cia szły gęsiego, każda z nich trzymając w ręce zapaloną głownię. Był to wygląd marszu wojennego, choć miał cechy groteskowe, albowiem na przedzie szło dwóch dostojnych starców, naczelników^ plemienia, za k tó ry m i kilkunastu innych niosło duże kosze, jak się później okazało z darami dla gości. Muzykanci przegrywali cicho na fletach i na trąb­

kach padając takty marszu na bębnach. Po przyw itaniu się, rozpoczął się taniec i zabawa, a młodzieńcy zaprodukowali kilka tańców, jak ta­

niec: „sępów” , „kaczki” . Przy tym śpiewali pieśń bojową o treści na­

stępującej: „Poszliśmy w dolinę Peczu, nasze ciała byłe zdrowe i Safisow

(12)

Ryc, 126.

Fragm ent obronnej w s i ka firskiej.

zabiliśmy. Jak sokoły rzuciliśmy się, nasze nogi rącze były, niezmor­

dowane, zdobyliśmy przełęcze i jako zwycięzcy powróciliśmy do na­

szych gór” .

Kafirow ie należą do szczepów aryjskich, które najlepiej zachowały rasę swych przodków. Podstawą społeczną jest wieś. Na czele wsi stoi rada starszych, których wybierają zgromadzenia najbardziej poważ­

nych mężczyzn. A by być wybranym do rady starszych, musi K a fir za- służyc się męstwem i odwagą. K to zabił pięciu nieprzyjaciół, nosi nie­

bieski turban. Przy tym musi posiadać liczne potomstwo. Ojciec rodziny ma władzę nieograniczoną i zażywa wielkiej powagi. Synowie pozo­

stają w domu ojca nawet wtedy, kiedy się żenią. Gdy ojciec umrze, obejmuje władzę nastarszy syn i dziedziczy wszystkie prawa ojcowskie.

N ie wolno się żenić z blisko spokrewnionymi, w obrębie związku wspól­

nego pochodzenia, co w praktyce wychodzi na to, że żenią się z innnej wsi, jednak bliskiej. Wielce ceniona jest wymowa, rozsądek. Składają ofiarę swym bożkom przy zachowaniu odpowiedniej ceremonii, któ re są wykonywane z wielką skrupulatnością i pieczołowitością.

Kafirow ie trzymają niewolników, są to ludzie zdobyci na w ypra­

wach wojennych. Na wschodzie Nuristanu są dwa typy niew olników Baris i Lanes; Jednak tych niewolników nic mają dużo, gdyż cena ich jest wysoka, jeden kosztuje 6 krów . Używani są do pracy. Kafirowie zaś zajmują się ty lk o wojną i polowaniem. Oprócz niewolników jest warstwa DżaszJbaris tj. szewców_ i snycerzy, na niższym stanowisku społecznym stoją Czimgerbaris tj. kowale i garncarze. Pomimo w ojow ­ niczości, Kafirowie nie są okrutni, obchodzą się dobrze z niewolnikami.

Lanes należą rasowo do Kafirow , dlatego wykonują roboty mniej cięż­

cie i nie przynoszące ujmy.

(13)

Bronią K afirów jest k ró tk i sztylet, łu k i strzelba skałkowa. Panuje u nich krwawa zemsta. Kiedy powracają z walki, odbywają rodzaj triu m fu w rodzinnych wsiach. Odbywa się pochod w ojow ników wielce uroczysty i tańczą na cześć wielkiego boga Gisz. W czasie tańca kobiety obrzucają ziarnami pszenicy bohaterów, śpiewają przy tym starą piesn w ojow ników „O Szura tu szu, te szura re-szu, szu „O ty bohaterze bądź sławny, i bądź dzielny” .

O pochodzeniu K afirów krąży wśród nich następująca legenda.

— Była para rodzeństwa W ro k i Brok, — tak głosi podanie szczepu ka- firskiego Katis. — Brok był bratem, a W ro k siostrą i mieszkali ze swoim szczepem w miejscowości Kantiwo. W tym czasie słonce zanadto zbliżyło się do ziemi, żar zabił wszystkich ludzi, tylko W rok i B r o k

zdążyli ukryć się w jaskini i uratować się. PotomKowie ich rozeszli się na wschód i zachód i objęli sąsiednie doliny. Dzieje pochodzenia są zna­

ne wszystkim Kafirom szczepu Katis, którzy wymieniają imiona swych przodków: jak Szit, Sedim, Bura, Karszeng itp. Jedni z tych potomkow staczali krwawe walki z plemieniem Paszejs, których odrzucili dalej na zachód, druga część na wschodzie zdobyła dolinę Baszgalu i wytępiła prastary lud Dżasis.

Ale to należy wszystko do legendy. Prawdopodobnie przed czte­

rystu laty ludność kafirska zmuszona okolicznościami usiłowała rozsze- szyć swe granice zamieszkania i przed czteroma wiekami drogą walki istotnie rozprzestrzeniła się w okolicach wskazanych przez legendę.

Wiele danych przemawia za tym , że szczepy kafirskie są częścią ludów aryjskich, które w czasie wędrówek z epoki wtargnięcia elementu n or­

dyckiego do In d ii tj. chronologicznie biorąc od 4 OiOO lat są tubylcami gór Hindukusz.

Najbardziej interesująca jest ich starodawna religia. Znajdują się w nich pierwiastki staroirańskiej w iary w siły przyrody jak i nauki Za­

ratustry. Wszechświat dzieli się na Urdesz siedzibę bogów, na Miszdesz ziemię i Jurdesz podziemie. Raj tzw. Biszt, jak Cucuk czyli piekło znaj­

dują się w podziemiu (Jurdesz). Wchodem jest jaskinia, w której czuwa Marsmanik (odpowiednik Cherona). K to wejdzie do podziemia, ten już nigdy nie wraca. Największym bóstwem jest stwórca świata Imra. Od niego pochodzi cala masa podziemnych bóstw. Najważniejsi są M oni po-

(14)

234

słańcy boscy, Gisz — bóg wojny, Bagiszt — bóg wody, Diessane bogini urodzaju, M irm ali opiekunka kobiet i dzieci, Krum ai bogini gor.. Bóstwa stworzył Imra w ielki twórca przez wydech swego tchu. T y lk o Dissane, bogini urodzaju wyskoczyła z jego prawej piersi, on ją wziął w rękę i rzucił w wszechświat. Dissane wylądowała na, jeziorze i zamieniła się w potężne drzewo. Jej syn, którego urodziła w rzece Parun, został b o ­ giem wody — Bagieszt. Im ra stworzył także dużo duchów i demonow które w ywoływ ały wiele niepokoju na swiecie, tak ^ że posłańcy boży musieli z nim i staczać w ałki i część ich zniszczyć. Kiedy Imra stworzył naszą ziemię, to Adam z Ewą zamieszkiwali Kaszmir. M ieli oni 40 dzieci.

Pewnego dnia, ty lk o pary mogły się porozumieć ze sobą, z resztą ro ­ dzeństwa nie mogli się porozumieć. W tedy Imra kazał im opuście Kaszmir i zamieszkać świat. Acz niechętnie musieli byc posłuszni rozkazowi bożemu.

Ojciec bogów Im ra także opiekuje się ludźm i i ochrania od nie­

szczęść. Raz nawiedził dolinę Bażgału wąż, k tó ry napadał na ludzi i po­

żerał ich, tego zabił sam Im ra i uw olnił ludzkość od strasznej plagi. Imra nie ty lk o doznawał największej czci w starym Kafirystanie, ale inne bóswa byłe mu w ofierze poświęcone. Każda wioska miała swe_ własne bóstwo. Kafirowie wierzą, że rozmaite duchy i demony ^zamieszkują strum yki, źródła, skały, drzewa, i tym Kafirowie oddają czesc, względnie obawiają się lub unikają. Wszystkie ceremonie religijne odprawiają ka­

płani. Bóstwa są czczone przez ofiary z kóz, owiec, kró w i przez tance.

W każdym czasie można się do nich odwołać i na ich czesc tanczyc.

Jednak w kalendarzu K afirów są oznaczone ściśle dnie,^ które są poświę­

cone bóstwom. Każda wieś ma swego patrona i specjalny dzień uro­

czysty dla jego uczczenia. Ofiara zwierzęca odbywała się zawsze przy rytuale ściśle oznaczonym. Kapłan ukazuje się w pstrym płaszczu i tu r­

banie, kładzie gałązkę cedrową na ogień przed ołtarzem aby go oczyścić, obok stawia masło, mąkę, chleb. Przed rozpoczęciem właściwej ceremonii ściąga buty i zanurza ręce w naczyniu, gdzie pływa kawałek roztopionego masła. Później skrapia wodą ogień i zwierzę ofiarne. Jeżeli zwierzę drży na całym ciele, jest to oznaką, że bóstwo przyjmuje ofiarę. W tedy ka­

płan zabija zwierzę przez poderżnięcie gardła, a krw ią skrapia ^ ogień.

Podczas tego, wzywa imienia danego bóstwa, a obecni odpowiadają chó­

ralnie. Wreszcie głowę zwierzęcia kładzie do ognia, a mięso dzieli po­

między wszystkich.

Kafirow ie zamieszkujący miejscowoćś Waigel tworzą odrębny szczep. Są oni bardzo gościnni. Zamieszkują lesistą okolicę i posiadają dosyć dobre poła, uprawiają przede wszystkim proso. Przysmakiem jest mąka zarobiona sokiem gron winnych. Oprócz tego podają do posiłku głównego: jabłka, brzoskwinie, suszone ożyny i kwaśne mleko. Do je­

dzenia używają widelców drewnianych. Innym plemieniem jest szczep Parun. Zajmują oni szczególne stanowisko wśród Kafirów , noszą białe płaszcze i spodnie z wełny owczej, stąd nazwa białoubranych, tj. Safed- Posz, od których się różnią czarnoubrani Sier-Posz. Główną jednak ró ż ­ nicą jest odrębna mowa, tak, że inni Kafirowie ich nie rozumieją.

Nazwy miesięcy są następujące: miesiąc topnienia śniegu, _ miesiąc kwitnięcia prosa, miesiąc dojrzewana prosa, miesiąc winobrania itp. Let­

nie miesiące mają po 20 dni, zimowe po 40. N o w y R ok nie jest stałv.

(15)

Kafirowie, jak już wspominaliśmy, są przeważnie wysokiego w zro­

stu, a rysy twarzy mają podobne do starożytnych Greków. Rasowo jest to typ najbardziej zbliżony do dymarskiego. _ W lelu wsrod nich blondy­

nów o niebieskich oczach. Ponieważ piją wino, a względnie p ili i uży­

wają do siedzenia krzeseł, więc jako tacy, nie uszli uwagi sąsiadów, którzy podnosili ich odrębność zwyczajów i swoisty tryb życia. Kafirowie N u - ristanu przedstawiają niejako rezerwat życia klanowego dawnych szcze­

pów aryjskich, które mogłoby być porównane z życiem społecznym z okresu Iliady czy Nibelungów, a także mogły by byc porównywane z zadrugą słowiańską. U b ió r ich przypomina stroje górali z północnej Albanii np. M irydytów , względnie Kurdów. Na nogach noszą kierpc - z czerwonej skóry, szyte kolorow ym i nićmi, u boku sztylet, na ,tP?We mała czapka wełniana lub turban. W małżeństwie są przykładni i dbają.

0 liczne potomstwo. Mięsa używają mało, największym przysmakiem jest mięso koźląt. Bardzo gościnni, prawdomówni, choc nieufni i _ mściwi.

Jednak nie znęcają się nad podbitą ludnością. Zmarłych chowają w ce- drowych trumnach i chowają w zagłębiach skał, nie przysypując ziemią.

Pomimo przymusowego nawrócenia na Islam, wielu modli się potajemnie 1 czci bóstwa, szczególnie boga Imre. .

Ze względu na pokrewieństwo z nami, tak rasowe jak i przyna­

leżność ich do aryjskiego kręgu kulturowego, zasługują Kafirowie na.

największą z naszej strony uwagę. Dlatego też ekspedycja polska, zamie­

rzająca w przyszłym roku wyruszyć w góry Hindukusz, powinna kon­

tynuować badania Nuristanu i w ten sposob niejako spełnić marzenia, i dążenia naszego- wielkiego badacza Pamirów gen. Grąbczewskiego, k tó ­ remu nie było danym urzeczywistnieć celu swego życia, poznania Kafi- rów i ich świata gór.

MŁODY KRAJOZNAWCA

J A D W IG A PRUZIJSJSKA, (L w ó w ).

G im n . J. S łow ackiego, k l. IV .

Garść wrażeń z ziemi sanockiej

Ziemia Sanocka pomimo niepospolitego piękna, to mało znany ogó­

łow i obszar Karpat Środkowych, położony w dorzeczu średniego i górnego Sanu, oraz w dorzeczu górnego Wisłoka.

Nazwę swą, ziemia owa jak samo brzmienie naprowadza, wzięła od swej stolicy Sanoka, k tó ry do godności tej powołany został jeszcze w czasach, kiedy leżąc na szlaku handlowym, prowadzącym do Węgier, dzięki swym bardzo korzystnym warunkom naturalnym, spełniał rolę miasta obronnego, przed częstymi napadami Węgrów i Tatarów.

Położony wysoko, otoczony wieńcem zalesionych gór, a ujęty w pętlę Sanu, dziś jest miastem powiatowym ; jest miastem, liczącym około 17 000 ludności — posiadającym oprócz godnie reprezentowanych zabyków, nowe dzielnice i piękne, szerokie, dobrze utrzymane ulice.

Sanocka Fabryka Wagonów (której kompleks stanowi osobne nie-

(16)

236

Ryc. 128.

Droga pod Klanow em na trasie Uherce-Rąjskie.

Fot. autor.

mai miasto), dalej fabryka gumy i akumulatorów, pozwala Sanokowi pretendować do miana miasta przemysłowego.

T o jest Sanok dzisiejszy, nieświetny, pomny jednak godnego „w czo ­ raj” , chlubiącego się tradycją i niejedną zaszczytnie zapisaną kartą historii.

Datą historyczną założenia Sanoka uważają, bez stwierdzeń doku- mentarnych r. 1340 czyli okres w którym po śmierci Jerzego II. T ro j- denowicza objął miasto w posiadanie Kazimierz W ielki i do Polski przy­

łączył. K ró l Kazimierz W ielki poprzez kolonizację podnosi i krzewi kulturę, a nadanym później w r. 1366 prawem magdeburskim nadając przywileje, uwalnia Sanoczan od podlegania urzędnikom królewskim.

Zapewnieniem miastu samorządu administracyjnego oraz sądownictwa sprawia, że z przywilejami natury politycznej przychodzą i gospodarcze, zwolnienie z podatków, zezwolenia na targi i jarmarki. Nadane przy­

wileje ściągają obcych przybyszy Znaczenie miasta wzrasta i dzięki te­

mu, że jest siedzibą urzędów, że tu odbywają się w yro ki sądowe, zjazdy, targi i jarmarki.

R ozkw it ten przetrwał później i rządy króla Ludwika Węgierskiego i Władysława Opolczyka, w ręce których przeszedł jako lenno, po śmierci króla Kaz. W ielk. dalej królowej Jadwigi i pierwszych Jagiello­

nów mniej więcej do końca X V . wieku. Wydaje takich ludzi jak Grze­

gorz z Sanoka, słynny humanista i filozof owej doby, wychowawca dzieci królewskich.

Za króla Olbrachta, szlachta przeprowadza cały szereg uchwał go­

dzących w stan średni. Stanowi to początek załamania się świetności Sanoka, mimo że zawsze ma on większe jeszcze szanse od innych miast, będąc łącznikiem między Węgrami a Polską. Nie przyw rócił Sanokowi jego świetności ani Zygm unt I. Stary, k tó ry w roku 1510 udzielił zezwo­

lenia na budowę wodociągów. Upadek dalszy handlu i przemysłu, trwa do końca X IX w.

Powiat Sanocki — zajmuje wschodnią część Beskidów Środkowych z najwyższymi szczytami: Chryszezata — 990 m. Pasika 849 m. oraz Gó­

ra Cergowa 718 m.

Z miejscowości letniskowych należałoby wziąść pod uwagę w pierw-

(17)

R y c . 129.

Chata łem kow ska w W etlinie.

F ot. autor.

szym rzędzie sam Sanok - a dalej M rzygłód i wieś Tyrawę Włoską do której szosa prowadzi poprzez Solne G óry 638 m. przepięknymi p cynami, z których podziwiać można piękno Bieszczad , Zachodnich i B eskidów Środkowych, dalej Kuleszrio-Szczawne i Komańczę. , chodniej części pow. Sanockiego leży Rym anow-Zdroj, oraz wsie. Jashska, W isłok W ielki, Bukowsko, Odrzegowa, Nowotaniec i inne. _

Do Ziemi Sanockiej należy też powiat L e s k i obejmujący częse Bieszczadów najbardziej ku zachodowi wysuniętą. Pod względem krąp obrazu iest niezwykle urozmaicony: północna częsc, dochodząca od 60 do 800 i i npm. to pola orne i łąki, południowa zas przywarta do grzbietu Karpat, pokryta olbrzym im i lasami św ie rko w ym i,jo d ło w ym i i buk w ym i, to góry o wysokości około 1300 m, są to: H yrlata 1103, Wiasel 1153 Połonina W etllńska 1228, Smerek 1100, Carynska D97 Korban 890, Taworzec 1000, Rawka 1303, Tarnica 1348, i Halicz 1355. Jakkolwiek wy sokości te nie są znaczne - góry robią wrażenie potężne, wysokosc ich pogłębiają głębokie dna dolin sięgające cOO m a także i pasy połonin piętę nad lasami - upodabniają okolicę do okolic Czarnohory.

Cały obszar przecina dolina Sanu, niezrównanie kręta, malownicza, urozmaicona, w swych załomach tworząca nieprawdopodobnie piękne, godne oczu najwybredniejszych znawców i malarzy, krajobrazy._

W dolinie tej, jakoteż w dolinach dopływu Solinki i W ethnki i drób nych pomniejszych rzeczek, rozsiadły się miasteczka, wsie i dwory. Mozę na skutek tego, że do Ziemi Sanockiej ze względu na niedostępność, a także i z tej racji, że w tej części Polski łatwiejsze było utrzymanie większych własności w rękach starych rodów, w dworach owych, jak w skarbnicach, przetrwała nieomal do dziś dnia tradycja — staropolski obyczaj i ow specyficzny urok i try b życia minionej epoki, k tó ry me razi w zestawie­

niu z teraźniejszością, a ma raczej urok otworzonego przed oczyma dziecka, sekretarzyka babuni — tyle tam skarbów, zacnych m ysi, pra­

wości ukochanego piękna, czynów i pojęć. ... , Tak jak w sekretarzyku otwarta skrytka^ odchyliły się przed nami gościnne podwoje dw orku w Polańczyku p. Cieślmskich. Zapoznanie się z jego mieszkańcami, wnętrzem, zwyczajem, pozwala na domyślanie się

(18)

Ryc. 130.

W ieś Polanki.

F o t autor.

jak wyglądały skarbnice, z których czerpał tło do swych dzieł Kacz­

kowski.

Ziemia Sanocka to teren, gdzie znalazł zasoby nieznanych szczegółów ozłoconych i ogrzanych ciepłotą serc i miłością opowiadających także i Pol. Zarządzając majątkiem hr. Krasickiego, mieszkając w przepięknej Kalnicy, na tle opowieści wielkiego myśliwego, a dzielnego żołnierza hr.

Krasickiego, stwarza poemat o czujnym bohaterze kresowym — M ohor- cie — powstają tam dziesiątki strof, w kórych zamyka on prawdziwy, niekłamany czar otaczającej go przyrody i piękna. Po wielu latach gdy pracami geograficznymi zdobył zasłużone stanowisko profesora U niw er­

sytetu jagiellońskiego, sercem wraca często do tych stron, a tęsknota za nim i dyktuje słowa i rym y do Beskidu Zielonego.

N ie tylko On był piewcą tych stron — odnajdziemy je w dziele

„T rz y po trz y ’' Fredry, no i u Kaczkowskiego.

Tenże ostatni w dziełach swoich daje niezrównany obraz społeczno- polityczny życia szlacheckiego — daje postacie pełne bogactwa charakte­

rystycznego i akcję żywą, barwną zajmującą nawet po latach. O Bóbrce swej, która jest gniazdem rodzinnym Kaczkowskich a znajduje się w pow.

Leskim) pisze z pełną miłością w „Gniezdzie Nieczujów” . Dziś ze stoją­

cego ongiś dworu ani siadu. San ty lk o jednako rozbija swe fale o brzegi dawnego obszaru dworskiego, a drzewa wiekowe pochylone znaczą jego granice.

Mówiąc o pow. Leskim, trudno nie wspomnieć o Lesku rzuconym nad Sanem. Lesko ma piękny kościół z X V I w. i zamek hr. Krasickich, k tó ry został przebudowany przez Pola z starego zamku K m ity.

W mieście samym źródła siarkowe, ujęte i oddane do użyteczności publicznej.

/ brudno też mówiąc o Lesku nie wspomnieć o kamieniu pod Leskiem, k tó ry wsrod łąk i pól, stanowi m iły i wdzięczny temat dla legend i opo­

wieści.

, I nne miasteczka tego powiatu to: Lutowiska, U strzyki Dolne, Bali- grod oraz Cisną. Powiat Leski dziś tak mało znany, to w przyszłości, ziemia wielkich możliwości, z wielu względów.

Opodal, a raczej u stóp niemal dawnej posiadłości Kaczkowskich

(19)

Ryc. 131.

Dziewczęta z W o łk o w y ji.

F ot. autor.

zostało wybrane i zatwierdzone przez komisję regulacyjną Sanu miejsce na budowę zapory wodnej podobnej do zapory rożnowskie).

Zalew ten pochłonąłby leżącą w delcie Solinki i Sanu wioskę o prz - pięknym położeniu - Solinę - posiadającą prawie w 100 /o ludność polską, ^sięgałby ^ * £ 7 * * być podjęte w czasie najbliższym.

Zgromadzą one nowych ludzi, którym otworzą się oczy na niewykorzy­

stane piękno okolicy i może popchną jej rozwój, będzie bodźcem do stworzenia szeregu letnisk i wzmoże ruch turystyczny, jak bezsprzecznie

¿ul częściowo przyczyniły się do te*o szybowiska w Bezmiechowej i Ustjanowej, które ze względu na jednostajnie nachylone, bezlesn grzbiety, mają tu w arunki idealne. . . . • ,

Do wniknięcia zaś wgłąb tej ziemi przyczyni, się bezsprzecznie bę­

dąca na ukończeniu droga z Uherzec do Rajskiego. . D o ludzi, którzy w znacznej mierze przyczynili się do tegoż ulep­

szenia, jakoteż do przedarcia się w kąt ten odrobiny cywilizacji w postaci radia, telefonu, posterunku policji itp. należy ks. proboszcz z w o łk o ­ w y ji — Jan Siuzdak — k tó ry nie szczędząc trudu, całym wysiłkiem w oli i niespożytej energii, nakładem minim alnych kosztow wraz z pomocą miejscowej ludności położył nieocenione zasługi przy budowie wyz w y ­ mienionej drogi, a raczej może zapoczątkowaniu tejże, bo dziś przy ofiarnym , nie szczędzącym trudu zaopiekowaniu się obecnego starosty postępuje ona szybko ku końcowi. . ,

Gdy m ówim y o W o łko w yji, niesposób nie wspomnieć o powstają­

cej tam szkole polskiej na terenie ofiarowanym przez właściciela tejże p. Bednarskiego. Powstała ona najformalniej z niczego, wsrod morza przeciwności i piętrzących się trudności, dzięki dobrej i silnej w o li tam­

tejszych Polaków — dzięki opiece niestrudzonych pod ty n i względem księdza i p. Czternastków. Obecnie szkoła ta jest na ukończeniu, a po­

nieważ zaopiekowało się szkołą wojsko, można byc pewnym i^ spokoj­

nym o to, że szkoła zostanie wykończona i że uczniowie tej szkoły będą zaopatrzeni w materiał do nauki niezbędny. _

W sąsiedztwie W o łk o w y ji znajduje się Rajskie z kopalnią nafty, k tó ­ ra dopiero po ukończeniu mostu w W o łk o w y ji będzie miała zapewniony

(20)

240

R yc. 132.

Ignacy Szuba, liczący ponad 130 lat.

F ot. autor.

warunki eksploatacyjne; dalej’ klasztor SS. Szarytek, k tó ry w porze letniej, gdy tonie w kwiecie pozostawia niezatarte wrażenie.

Nie sposob w ramach tego małego referatu, wspomnieć o wszystkich wartościach bezprzecznych i cudach tamejszych zakątków, jak me spo­

sób _ ująć piękna przyrody nawet najlepszym aparatem fotograficznym, a nie dopiero marnym słowem. Z miejscowości jednak które pominąć nie sposób to: Cisną, Kalenica, W etlina, Smerek, Beskid, Łuh, Rajskie Polanki, Zawój, Studenne, Rajskie, Tworylne, Krywe, Jaworzec, Łopien- ka, Teleśniea, Solina, Uherce.

Na terenie tym dzikim i niedostępnym najczęściej, rozsypane są wioski-skupieniska chat nad skrzącymi wodami. Wystrzelają dumnie po­

nad nie kopuły cerkiewek i stylowych dzwonnic — z przytulonym i cmentarzykami. Cmentarzyki owe jednak dość puste, i rzadko ślad świe­

żej m ogiłki nowego przybysza znaczy. Może nawet zwrócenia uwagi god­

na jest odporność ludu tamtego.Zdrowe górskie powietrze, mimo braku odpowiednich warunków życiowych sprawia, że ludziom nie śpieszno na_ tamtą stronę — a skrzępnięte w sobie typy, pokonywują łatwo wdzie­

rające się niemal nieuchronnie, corocznie epidemie — pokonywują bez pomocy lekarskiej i lekarstw, do których bardzo daleko tak ze względu na przestrzeń jak i cenę.

Jednym z fenomenów stron tamtejszych, to niejaki Ignacy Szuba, człowiek o k tó rym powiadają, że śmierć o nim zapomniała. Przyznaje się on do lat 139-ciu — a nawet wykazuje to częściowo dokumentami.

M e tryki natomiast niema i postarać się o nią nie może, bo podobnoś zagi­

nęły w czasie wojny odpowiednie w parafii jego urodzenia papiery — są dopiero od r. 1812 — ale gdyby nawet urodzony byl rok czy dwa tylko wcześniej od tejże daty, liczyłby i tak lat około 130.

Zdumiewającym jest jego stan samopoczucia. Zawiódłby się ten, kto chciałby dojrzeć w nim niedołężnego starca. Parę lat temu wstecz budo­

wał sam dom dla córki a do kościoła parę kilom etrów przemierza tam i z powrotem pieszo, przypadkowo chyba korzystając z okazji, przysia­

dając ^się na przejeżdżającą furę. Smutnym jest ty lk o fakt, że rodzina najbliższa, jaką posiada, widać jest zdania, że on żyje o wiele za długo i nie zajmuje się nim wcale, tak, że zmuszony jest korzystać z cudzych

(21)

kątów, a nawet sam ciężko - (np. w lecie roku bieżącego) pracowa przy tłuczeniu kamieni przy drodze W ołkowyjskiej, za co otrzymuje 70 ar dziennie, co mu zapewnia utrzymanie czasowe.

Nad polami, pustkami, ugorami, ciągnącymi się nieraz całe k ilo ­ metry, wiją się nieprawdopodobnie wąskie wstążeczki dróg.

O niedostępności niektórych miejsc najlepiej powie fakt, ze w tzw.

Szczycisku, jeszcze parę lat temu (siedm) spotykano niepochowane resztki szkieletów, pamiątki w ojny światowej i walk tutaj stoczonych.

Ludzi mało spotyka się na drogach — najczęściej ludność dążąca do uprawy swych malutkich wycinków pola, porozrzucanych wysoko w lasach lub polach leśnych, czasami widuje się rybaków którzy ścią­

gają się z różnych stron kraju „na pstrągi” których poddostatkiem, a już najrzadziej letników — raczej gości tamtejszych obywateli.

Skrzyp wozu na gościńcu wywołuje czasami niespodzianie, cale ro ­ dziny cygańskie — których tamże jest dosyć. Zamieszkują one wpołroz- padle chaty, które swym przysłowiowym zaniedbaniem wpadają w oko i robią stąd wyprawy wraz z nieodzownymi skrzypeczkami, na zaro­

bek — wraz z k tó ry m i nieraz i z samej Warszawy przywożą melodie szlagierów, które niesamowicie, ze ¿dziwieniem niemal podaje sobie echo Wśród przebogatej, przepysznej natury, zbiorowiska ludzi na dożyn­

kach, odpustach, a nawet Mszach sw. w kościele czy też cerkwi dają nie­

zapomniane wrażenia kolorystyczne, dają wrażenie roznizanych ze sznur­

ka koralików , mieniących się tęczowymi barwami, w promieniach sło­

necznych. Wczas zabaw tanecznych są żywym i ilustracjami Stryjenskiej, tyle w nich żyw iołu barw i wesela. _ . . , .

Oczy jednak patrzącego muszą sięgać_ głębiej, dostrzegą niesłychany wprost prym ityw izm życia tych iudzi i nędzę wszystkich^ osiedhsk.

Chciałoby zakrzyknąć się wówczas do miarodajnych czynników, by po­

święciły temu życiu baczniejszą uwagę — i sprawiły by dla ludzi tych sol, czy nafta, czy też kostka cukru dla dziecka, a fajka z tego najtańszego tyto n iu dla starego nie stawała się marzeniem nie do zrealizowania.

Ziemia Sanocka pod względem etnograficznym stanowią ciekawą mo- zajkę gdyż poza ludnością polską włościańską i szlachtą ^zaściankową, gra­

niczą tam ze sobą aż trzy ruskie grupy etniczne: Łemków, Bojków i Do- linian (ci ostatni w okolicach Sanoka).

Wywodzenie rodów z zaściankowej szlachty sprawia, że nazwiska:

Carneckich, Olszewskich, W ronowskich, Gankowskich itp. są na po­

rządku dziennym.

Tam w tym kraju jakby zapomnianym przez Boga i ludzi, stanowczo za mało jest placówek polskości tak społecznych jak i kościelnych.^ Jak zwycięsko walczyć z rywalizacją pracy grecko-kat. księży, gdy znajdują się oni w każdej najmniejszej wiosce, podczas gdy u nas_ np. weźmy pod uwagę parafię ^Lołkowyjską — ma ona około kilkudziesięciu kilom etrów w promieniu, trzeba wziąść pod uwagę że kraj to nie rów ninny — to debry i przepaście, które przez 10 miesięcy w roku są niedostępne.

Za lada podniesieniem stanu wód, (przejeżdża się nieraz kilkanaście razy rzekę wpław) czy też zimą, przedostanie się do księdza należy do niemożliwości. Czyż dziwić się można zatem, że o ile ludność na tym terenie korzysta z p raktyk religijnych, z grzeczności udzielonych im

(22)

242

przez księdza grecko-katoiickiego, po drodze w pisaniu m etryk, wsiąkną jakieś dusze, a po tym dopiero spotyka się dzieci ruskie o najpiękniejszych nazwiskach polskich? Skutkiem tego ludzie rodzą się, żyją, umierają albo bez pomocy i wiedzy kościoła, albo korzystając z, uprzejmości cerkwi — i pow oli ulegają niestrudzonym pod tym względem, wpływom księży grecko-katolicfcich.

Odcięcie od owych pra ktyk sprawia, że jak dwa lata temu odpra­

wiona Msza św. w Kalnicy, a roku bieżącego w Smereku, w cerkwiach za specjalnym pozwoleniem księży gr.-kat., przez księdza proboszcza rzym .-kat., tamtejszej parafii, daty niezapomniane wrażenie jakichś Mszy św. na obczyźnie. T rąciły jakąś Syberią czy innym wygnaniem, na któ ry m lud m odli się ze Izami w oczach oto, by Bóg mu dozwolił być Polakiem, — a przecież to Kalnica, W etlina, posterunki naszych straży granicznych, gdzie żyje wiele rodzin polskich, k tó rzy księdza swego w i­

tają ze łzami wzruszenia.

Wzruszającym faktem samoobrony ludności było wzniesienie parę lat temu w Terce kościółka, kosztem paru niezamożnych rodzin polskich, jako reakcja na odmówienie przez księdza ruskiego pożyczenia krzyża na pogrzeb dziecka.

Ziemia Sanocka — stale pomijana na korzyść Huculszczyzny, T a tr, czy też Beskidu Śląskiego, przybrała charakter skromnego Kopciuszka, ale czekajmy może i ona znajdzie swego królewicza. Może i ona zabłyśnie wtedy urodą i stanie do rywalizacji ze swymi dotychczas szczęśliwszymi siostrzycami.

Czekajmy, bo może czas ten jest bliższy niż nam się samym wydaje.

Z A P I S K I

T R Ą D W A R G E N T Y N IE . W A rg e n ty n ie trą d szerzy się szeroko z p o w o d u b ra k u o d p o w ie d n ie j ilo ś c i o b o zów dia trę d o w a ty c h i należycie z o rg a n izo w a n e j w a lk i z tą straszną za ra źliw ą chorobą. W zakładach osobnych p rz e b y w a o k o ło 3000 c h o ry c h , a na w o ln o ś c i w /g o b licze ń a rg e n ty ń s k ie j p a ń stw ow ej a kadem ii m ed yczn e j jeszcze p o n id 2 000. W y n ik a z ty c h danych, że p rze cię tn ie 1 osoba na 2 500 m ie z k a ń c ó w jest zarażona trąd e m .

N IE P O W O D Z E N IA A N G IE L S K IE J E K S P E D Y C J I N A M O U N T E V E R E S T 1938 R . P róba z d o b ycia najwyższego szczytu świata, w yk o n a n a w ty m r o k u p rze z an­

gielską ekspedycję, sko ń czyła się p o d o b n ie ja k w la ta ch u b ie g ły c h nie p o w o dze n ie m . P o ­ m im o bardzo starannego p rz y g o to w a n ia w y p ra w y i n a d lu d z k ic h tru d ó w , cel nie z o ­ stał osiągnięty. P rz y c z y n ą nie p o w o dze n ia b y ły w y b itn ie n ie k o rz y s tn e w a ru n k i m e te o ro ­ logiczne, w y w o ła n e wcześniejszym nastaniem w ia tr ó w m o n su n o w ych . Po s iln y c h opa­

dach śnieżnych, k tó re n a s tą p iły ju ż w czerw cu, ekspedycja m usiała za w rócić. N a jw ię k ­ sza w ysokość osiągnięta p rze z w y p ra w ę w y n o s i 8326 m . J.

A M E R Y K A Ń S K A E K S P E D Y C J A A L P I N I S T Y C Z N A W K A R A K O R U M . Podobnie ja k A n g lic y ró w n ie ż i A m e ry k a n ie nie osiągnęli tego r o k u w ię kszych sukce­

sów w G órach A z ji. Celem ekspedycji a m e ryka ń skie j b y l d ru g i co d o w ysokości szczyt

(23)

k u li ziem skiej „ K 2 “ w K a ra k o ru m (8620 m ). P ięciu c z ło n k ó w ekspedycji osiągnęło w cze rw cu p rz y b ardzo n ie p o m yśln e j pogodzie najw iększą wysokość 7900 m . J-

N IE M I E C K A W Y P R A W A N A N A N G A - P A R B A T W 1938 R. T rz e c ią większą ekspedycją b. r. w górach A z ji b y ła n iem iecka w y p ra w a , k tó ra p o staw iła sobie za cel wejść na najw yższy szczyt K a s z m iru , N anga - P a rb a t (8126 m ). N a czele ekspedycji sta­

nął znany a lp in ista n ie m ie c k i Paw eł Bauer. Ekspedycja b y ła św ietnie p rz y g o to w a n a i doskonałe wyposażona. M ia rą w y ją tk o w e g o zaopatrzenia ekspedycji w sprzęt p o m o c ­ n ic z y b y ło posiadanie specjalnego sam olotu, k t ó r y znacznie u ła tw ia ł przenoszenie p ro ­ w ia n tó w . Po lic z n y c h p ró b a ch w y p ra w a osiągnęła w lip c u w ysokość 7 300 m . Dalsze w spinanie się u n ie m o ż liw iła w y ją tk o w o n ie k o rz y s tn a w ty m r o k u pogoda.^

T a k w ię c tr z y ekspedycje (angielska, am erykańska i niem iecka) w górach A z ji Ś ro d k o w e j nie osiągnęły z a m ie rz o n y c h celów . N ie m n ie j jednakże za p o z y ty w n y w y n ik ty c h w y p ra w należy uznać zd o b ycie n o w y c h doświadczeń a lp in is ty c z n y c h , k tó re p o ­ mnażane z ro k u na r o k , p rz y b liż a ją coraz b a rd z ie j ten m o m e n t, k ie d y noga lu d z k a po ra ź p ie rw szy stanie na w ie rz c h o łk u najw yższej g ó ry świata.

M O U N T B IE L A W S K I. W K a lifo r n ii, w pow iecie Santa C la ra zn ajduje się góra w yso ko ści 3.269 stóp o nazw ie M o u n t B ielaw ski. N a zw ę tę nosi od K a z im ie rz a ^ Bie­

law skiego, Polaka, ka p ita n a in ż y n ie rii w a rm ii a u stria ckie j. Po rz e z i g a lic y js k ie j w r. 1846 na zn a k p ro te s tu p o rz u c ił służbę w a rm ii a u s tria c k ie j i w y je c h a ł do A m e ry k i.

W K a lifo r n ii osiadł o k o ło 1850 r. gdzie p ro w a d z ił b iu ro p o m ia ro w e .

D R O G I W O D N E N A K R E S A C H W S C H O D N IC H . N a jw a ż n ie js z y m p ro b le m e m k o m u n ik a c y jn y m są d ro g i w o d n e ze w zg lę d u na ich taniość. W H o la n d ii, ja k i w N ie m cze ch p rz e w ó z jednej to n y drogą w o d n ą k o sztu je 1 gr. W naszych w a ru n ­ ka ch k a lk u lo w a ło b y się to d ro że j, bo 2 gr wobec 6 gr. za p rz e w ó z 1 to n y koleją.

W o b e c słabego ro z w o ju sieci k o le jo w e j we w sch o d n ich re jon a ch P o ls k i a rte rie w odne o d g ry w a ją w k o m u n ik a c ji dużą ro lę . W rachubę w chodzą przede w s z y s tk im P rypeć z d o p ły w a m i, S ty r, H o r y ń , N ie m e n . K o szte m 1 m ilio n a z ło ty c h na rzece S tyrze m o ­ żem y s tw o rz y ć drogę w o d n ą długości 300 k m , dostępną dla s ta tk ó w o nośności 500 to n . N a Ik w ie nieduża regulacja u p rz y s tę p n i ją dla barek o 200 to n ach noś­

ności. H o r y ń też m a b a rd zo do b re w a ru n k i żeglow ności. O d niego p ro w a d z iłb y p ro ­ je k to w a n y ka n a ł „K a m ie n n y “ . B udow ę k a n a łu od Klesow a do H o r y n ia długości 43 k m kosztem 5 m il. z l p rz e w id u je p ro je k t M in is te rs tw a K o m u n ik a c ji i dalsze b u d o w y w celu stw o rze n ia d ro g i w o d n e j, długości 320 k m , k tó ra p o łą czy K lesów , R ó w n o , P iń sk z Brześciem n. Bugiem i W arszaw ą. Znaczenie gospodarcze te j d ro g i w o d n e j jest b a r­

d zo duże, tą drogą sprow adzać się będzie drze w o , p r o d u k ty ro ln ic z e itd ., a na W o ły ń

w ysyła ć to w a ry prze m ysło w e . J- $1-

S E K C IA R S T W O N A P O L E S IU J e d n y m z c h a ra k te ry s ty c z n y c h o b ja w ó w życia społecznego na Polesiu jest zn aczny ro z w ó j sekciarstwa. N is k i p o z io m k u ltu ra ln y , s p rzyja sekciarstw u. N a te re n ie Polesia n u rtu ją dw a p rą d y sekciarskie: ra c jo n a lis ty c z n y i m is ty c z n y . D o pierw szego za lic z y ć m o ż n a : s z tu n d o -b a p ty s tó w , a d w e n ty s tó w , so b ó t - n ik ó w i badaczy Pisma św. D o d ru g ie g o : z ie lo n o -S w ią tk o w c ó w i s io n is to w -m u ra s z - k o w c ó w . S z tu n d o -b a p ty ś c i jest to sekta o cha ra kte rze ra c jo n a lis ty c z n y m , pow stała w X V I w . ja k o s k ra jn y o d ła m k o ś c io łó w re fo rm o w a n y c h : k a lw in iz m u i lu te ra n iz m u . Prześladow ani w E u ro p ie p rze n ie śli się do A m e ry k i, skąd w 19 w. w r ó c ili do E u ro p y i r o z k r z e w ili się g łó w n ie w R o s ji. O d rzu ca ją one stronę o brzędow ą z w y ją tk ie m c h rz tu . L ic z ą o k o ło 6.000 osób i m ają tendencje do w z ro s tu . N a jw ię c e j ic h jest w pow iecie b rz e s k im i k o b ry ń s k im .

(24)

244

A d w e n ty ś c i — o k o ło 40 osób w p o w ie cie p iń s k im , są odłam em s z tu n d o -b a p ty - stów , nie uznają is tn ie n ia n ie śm ierte ln o ści duszy. In n a gałąź te j se kty w ystę p u je p o d nazwą s o b o tn ik ó w , uważa za dzie ń św iąteczny sobotę. L iczb a ic h p rze kra cza 400.

O b ie se kty w ie rz ą w ry c h łe p rz y jś c ie Mesjasza i k o n ie c świata.

W reszcie badacze Pisma Św., nie uznają d o g m a tu T r ó jc y Św. i są z b liż e n i d o d a w n y c h arian. Jest ic h o k o o ł 108 osób. T w ó rc ą ic h są ż y d z i am erykańscy. Są o n i fa n a ty c z n y m i w ro g a m i w y z n a n ia chrześcijańskiego.

Sekty o cha ra kte rze m is ty c z n y m . Sekta z ie lo n o -ś w ią tk o w c ó w lic z y 5.500 w y ­ znaw ców . K u lty w u ją o n i tańce, śpiew y i „ r y tu a ln e zabaw y“ . N a zw ę swą b io rą o d dru g ie g o d n ia Z ie lo n y c h Świąt, k ie d y c e rk ie w p raw osław na św ięci zejście Św. D u ch a na a p o sto łó w . N ie w ie lk a grupa s io n is tó w -m u ra s z k o w ę ó w licząca 300 c z ło n k ó w jest uważana za nielegalną.

Są jeszcze d w ie s e k ty : iliń c ó w i h o d u ro w c ó w . Iliń c y uważają się za p ra w o s ła w ­ n y c h i czczą ks. Jana z K ro n s z ta d u na r ó w n i ze św. T ró jc ą . L ic z ą 50 osób.

H o d u ro w c y są od la n ie m kościoła k a to lic k ie g o , lic z ą 100 osób. Jest to sekta im ­

p o rto w a n a z A m e ry k i. j .

W E JŚ C IE N A J E D E N Z N A J W Y Ż S Z Y C H S Z C Z Y T Ó W A M E R Y K I P Ó Ł N . W r o k u u b ie g ły m z d o b y li d w a j m ło d z i A m e ry k a n ie Bates i W a s h b u rn szczyt Lucania na Alasce. G ó ra ta w yso ka na 5 145 m należała do n a jw yższych , jeszcze n ie z d o b y ty c h s z c z y tó w A m e ry k i P ó łnocnej. W ejścia na szczyt d o k o n a n o lo d o w ce m , ciągnąc za sobą bagaż na saniach.

IM P O R T W Ę G L A D O W Ł O C H . W r. 1937 s p ro w a d z iły W io c h y 12.5 m il. to n węgla zagranicznego. Z te j ilo ści d o s ta rc z y ły N ie m c y 7,5 m il. to n , W k . B ry ta n ia 1.9 m il. to n , Polska 1.6 m il. to n ., C zechosłowacja 0.7 m i],, to n . M niejsze ilo ś c i zostały sp ro w a d zo n e : z B e lg ii i L u k s e n b u rg u , Jugosław ii, T u r c ji, H o la n d ii.

WŚRÓD KSIĄŻEK I CZASOPISM

A n to n i K u d ła w ie c : G e o g r a f i a E u r o p y . P o d rę c z n ik dla klasy I I. g im n a ­ zja ln e j. Państw ow e W y d a w n ic tw o Książek S zko ln ych . L w ó w . 1938. Str. 217 + 2 tablice.

Cena z ł 2.10.

P o d rę c z n ik „G e o g ra fia E u ro p y “ na I I klasę gim na zja ln ą składa się z d w ó ch części:

o g o ln ej, przedstaw iającej położenie, rzeźbę, k lim a t, sieć w odną, sto s u n k i lu d n o ścio w e i p o lity c z n e , oraz z części re g io n a ln e j opisującej poszczególne państw a. N a p ie rw s z y p la n w opisie w ysu w a ją się państw a sąsiadujące z Polską oraz państw a o d u ż y m zna­

czeniu gospodarczym i p o lity c z n y m . U w y d a tn io n e są n a jb a rd z ie j ch a ra k te ry s ty c z n e cechy geograficzne, odróżniające jedne państw a od d ru g ic h .

P o d rę c z n ik jest p rz e jrz y s ty , p rz y s to s o w a n y do m o ż liw o ś c i i zainteresow ań m ło ­ dzieży. M im o zw ięzłości podaje obszerny i a k tu a ln y m a te ria ł, u w zg lę d n iając ostatnie z m ia n y p o lity c z n e i gospodarcze E u ro p y . Zagadnienia a n tro p o lo g ic z n e a zwłaszcza gospodarcze p o tra k to w a n e są p rz y poszczególnych państw ach obszernie, p o d k re ś lo n y jest w p ły w w a ru n k ó w p rz y ro d z o n y c h na s to s u n k i lu d z k ie .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uderzyła go nadzwyczajna sprawność i grzeczność( choć pozbawiona uniżości) służby, która jak się dowiedział, utrzym ywała się jedynie z napiwków.. Od

U stóp Szipki znajduje się jeszcze jedna pamiątka z czasów walk Bułgarii o niepodległość, a jest nią monastyr Szipki, mie­. szczący w swoich podziemiach

Mieszkania w śródmieściu stają się coraz droższe i rentują się jedynie jako lokale handlowe.. Ludzie spragnieni wvgód i kom fortu mieszkaniowego, ciszy i

Nasuwa się pytanie, czy Anglia i Francja zgodzą się, a raczej czy mogą się zgodzić na pretensje niemieckie.. R zut oka na mapę poucza, że zw ro t Kamerunu

Jak za uw ażyliśm y chata b ardzo uboga ale posiadala podłogę... Zaczęło się rozjaśniać, nastąpił

Prut niezbyt szumiący o tej porze i wąski zostawiłem za sobą, zapuszczając się w gęste zarośla wikliny, gdzie wielka ilość przecinających się ze sobą

turalne liczne krainy. Wiele tych krain dzięki swej rzeźbie nie dość silnie łączą się ze sobą, nie dość zwartą tworzą całość. Gdy Polska utra­.. ciła

Podczas lata połów odbywa się z p łytko zanurzających się łodzi przy pomocy