,Y» 35 (1170).
f
W arszawa, dnia 28 sierpnia 1904 r. Tom X X III.
T YGODNI K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAUKOM P R Z YRODNI CZ YM.
PRENUMERATA „WSZKCHSWIATA44.
W W arsz a w ie : rocznie rub. 8 , kwartalnie rub. 2.
Z p rz e sy łk ą p o c z to w ą : rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5.
Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
Redaktor Wszechświata przyjmuje ze sprawami red akcyjne mi codziennie od godziny G do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.
A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.
A RY TM ETY K A Z W IE R Z Ą T . T y tu ł niniejszego szkicu z zakresu psycho
logii porównawczej może się wydać czytel
nikowi trochę niezw ykłym . W gruncie rze
czy jednak zapowiada tylko szereg uw ag w kwestyi, czy i o ile zw ierzęta zdolne są do tw orzenia sobie pojęć ilości, i w jaki sposób pojęcie to może w nich powstać?
W literatu rze nie znajdujem y zupełnie studyów , specyalnie poświęconych ro zp atry wanem u przez nas zagadnieniu, zato spoty
kam y się z dość dużą, ilością poszczególnych faktów , porozrzucanych w najrozm aitszych źródłach. G rupow aniem m ateryału zajm o
wano się ju ż nieraz, ostatnio zaś podjął te pracę E rn e st Mancini.
Jed n y m z zasadniczych czynników w tw o
rzeniu się pojęć ilości je s t pamięć, bez której żadne takie pojęcie powstać nie może. Na m o
cy odpowiednich studyów (porówn. choćby arty k u ł mój o psychologii m ałp z M 28-go W szechśw iata za rok bieżący) ogólnie uzna- nem jest przez przyrodników , że nie tylko wyższe, ale naw et niższe zwierzęta posiadają pamięć. Ileż to razy obserwowano, że ryby poznają karm iącego je człowieka lub też ry b ki, pospolicie zwane „złotem i‘£, w ypływ ają na powierzchnię w ody dla pochwycenia po
żywienia, kiedy stukam y o brzeg akwaryum . Co dotyczę pamięci staw onogich, to dość
! ciekawe są w tym względzie obserwacye m ał
żonków Peckham . Doświadczenie polegało na tem, że drżący kam erton zbliżano do pa
jęczyny, na której znajdow ał się pająk.
Przestraszone zwierzę za pierwszym razem spadało na ziemię i leżało nieruchomo nieraz do dw u godzin, chociaż eksperym entator kłuł je szpilkami. Za pow tarzaniem jednak doświadczeń p ająk przestaw ał sobie robić cośkolwiek z drgań kam ertonu; oczywiście, że pamięć zabiła jakby początkową w rażli
wość.
Istnienie pam ięci u ptaków nie ulega naj
mniejszej wątpliwości: dość wskazać te po
wszednie przykłady jaskółek lub bocianów, pow racających z odległych k rain do swoich gniazd, lub ptaków, uczących się powtarzać nie tylko pojedyncze w yrazy, ale naw et całe zdania.
W reszcie, między ssącemi szczególną p a mięcią odznaczają się np. pies, koń, słoń; są one obdarzone ta k rozległą pamięcią, że mo
gą po kilku latach poznać dawnego swego pana, ja k legendowy pies Ulissesa lub słoń, k tó ry poznał swego właściciela po 15 latach swobody.
A porów najm y też pam ięć zwierząt z p a
mięcią ludzi, stojących na nizkim stopniu
k ultury. Pojęcie, k tó re dobrze utrw aliło się
w pamięci ludzkiej, zawsze znajduje swój
w yraz w mowie; otóż b rak słów je s t cechą
w danej kw estyi bardzo charakterystyczną.
546
W S Z E C H Ś W IA TOjciec H u n t w świeżo wydanem dziele opo
wiada, że m ieszkańcy w ysp M urraya posia
dają zaledwie dwa słowa dla określenia liczb:
„neta", co oznacza jeden, i „n eir“, oznacza
jące dwa. Łączanie tych słów daje liczby wyższe: „neir-neta‘‘ w yraża trzy, zaś „neir- n e iru — cztery. Dla w yrażenia liczb do 35 używ ają oni palców od rą k i nóg, ja k również i innych części ciała. D la wielkości zaś poza 35 m ają w yraz „ner“, k tó ry oznacza wiele;
jwielkości tych, ja k się okazuje, umysłowość [ ich nie jest ju ż zdolna objąć.
W Queenslandzie analogicznie używają:
„g an o r“ (jeden), „b iu rla“ (dwa), „biurla-ga- n o r“ (trzy) i „biu rla-b iu rla“ (cztery).
Ja k aż jedn ak przyczyna tego, że pamięć, w innych razach jako -tak o funkcyonująca, tu ta j nie dopisuje. A ntropolog, pani 01.
Royer, uważa za najw ażniejszą przyczynę, j dlaczego dzicy, a również i dzieci, nie m ogą zdać sobie spraw y z ilości, to, że nie są oni
jw stanie pojąć ilości oderw anych, niezależnie od przedm iotów realnych; cztery ja jk a i czte
ry kam ienie są dla nich pojęciam i ta k różne- mi, że bardzo pierw otna inteligencya dzikich nie m a możności odnalezienia w nich czegoś wTspólnego. N atom iast co do geom etryi, dzi
cy odznaczają się w tym k ieru nk u w ybitne- mi zdolnościami, doskonale się oryentując w miejscowościach, odszukując je i pojm ując odległości.
W racając do zwierząt, m usim y zauważyć, że, wobec najw iększej n aw et inteligencyi, m ogą one odróżniać ilości, ale nie wielkości:
odróżnią m ałą lub wielką ilość przedm iotów, ale skali stopni przechodnich od m ałej do dużej ilości pojąć nie są w stanie.
Z pew nym nakładem p racy m ożna n a u czyć zwierzę oryentow ania się w niew ielkich
jilościach. Np. psa m ożna przyzw yczaić do 3 kaw ałków jedzenia, po których dobrow ol
nie odchodzi, poniew aż wie, że więcej nie dostanie. L ichtem berger opowiada o pe
w nym słowiku, k tó ry był przyzw yczajony do otrzym yw ania tylko 3 chrząszczy, poczem przestaw ał już prosić. Zw ierzęta pociągowe uczą się same rachow ać ilość kursów , po k tó rych następuje odpoczynek. W znanych k o palniach węgla H ain au t konie po 30 k u r
sach same odchodziły na bok, nie oczekując ju ż zaprzęgnięcia do następnego w agonu, co
poprzednio cz}'niły.
P. Tim ofiew opowiada ciekawą obserwa- cyę: pewien wieśniak, po zoraniu 20 brózd, pozw alał swemu koniowi odpocząć; po pe
w nym czasie koń tak przyzw yczaił się do te go, że po 20 brózdach sam się już zatrzym y
wał. Tenże obserw ator opowiada, że n a u czył kota oczekiwać nieruchom o na jedzenie aż do siódmego razu podsunięcia m u naczy
nia z pożywieniem.
N iektóre ow ady, u których obyczaje tow a
rzyskie pozwalają przypuszczać istnienie pe
wnego języka ideograficznego, pow inny po
siadać dość silnie rozw inięte zdolności a ry t
metyczne. T ak np. pszczoły i mrówki zna
ją ilość zarówno swych larw, ja k i larw to
warzyszek. P odłu g obserwacyi Grassiego, liczba wojowników znajduje się w określo
nym stosunku do ogólnej liczby mieszkańców gniazda.
P rzykład niektórych gatunków osjest jesz
cze jaskraw szy: osy te składają pewną okre
śloną liczbę larw przy swych jajkach, dla których m ają one być pożywieniem. Tak np. jedne z nich składają 1 dużą larwę, in
ne—5, jeszcze in n e - 10, 15, wreszcie 24.
Liczby te są stałe dla każdego gatun k u, choć mimo to owad, o ile się zdaje, nie potrafi zauważyć, jeśli podczas roboty zginie mu jed n a lub kilka larw.
Nie dość jed n a k na tem ,że owady teu m ie - } ją „liczyć 11 do 24, niektóre z nich stosują liczbę larw do ich wielkości: np. Eum enides i kładzie 5 larw żeńskich (dużych) lub 10 I m niejszych (męskich).
Bardzo pouczającem i co do kw estyi oce- j niania przez zw ierzęta ilości czasu, są do- I świadczenia nad „pozorną śm iercią1' zwie
rz ą t podczas grożącego im , niebezpieczeń
stwa. To zjaw isko jed n i przyrodnicy uwa
żają za zależne od woli zwierzęcia, inni p rzy j
m ują je za stan kata lepty czny. K w estyi tej
! za rozstrzygniętą obecnie w żadnym razie uw ażać nie można. Objaw pozornej śmierci daje się obserwować u ssących, ryb, ptaków i i owadów, najczęściej jed n ak u tych ostat- ' nich; ich też dotyczę najw iększa ilość obser
w acyj.
D arw in, k tó ry tw ierdzi, że zdolność uda-
J
w an ia śmierci je s t udoskonalającym się przez
! dobór n a tu ra ln y instynktem , obserwował in
ne ułożenie owadów, zabitych za pomocą
I kam fory a inne udających śmierć. Niektó-
JS6 35
W SZ EC H ŚW IA T547 re owady zapadają w stan pozornej śmierci
nieraz na przeciąg kilku godzin i nie dają się zeń wyprowadzić żadnem i środkami, choćby naw et kłuciem szpilki.
H errera, badający objaw pozornej śmierci, starał się jednocześnie wywnioskować, czy owady m ają pojęcie czasu, t. j. czy mogą od
różniać ilość ubiegłego czasu bez jakichkol
wiek specyalnych oznak zewnętrznych. B a
dania te były ogłoszone w „Memorias de la Socieclad cientifica“ A ntonio A lrato —Mexi- co 3—4 (1892).
Jeśli świadomość czasu tak różną i zmien
ną jest u ludzi, to cóż dopiero mówić o zwie
rzętach? H errera, przypuszczając, że uda
wanie śmierci je s t aktem świadomym, starał się zbadać, czy zwierzę zdaje sobie sprawę z długości czasu udaw ania. Doświadczenia robione były z S h apto r oblongus. J e s t to m aleńki owad, którego larw a odznacza się wielką bojaźliwością: za najmniejszem nie-
jbezpieczeństwem larw a kurczy się i zapada w stan pozornej śmierci, bardzo powoli i ostrożnie pow racając do stan u normalnego.
Jeśli badacz puszczał ją z niewielkiej w y
sokości na stół lub rzucał na nią m aleńki ka
wałek papieru, udana śmierć trw ała od 8 se
kund do 4 m inut. Stosując jed n ak różne środki przestraszania larw y, czas można by
ło przedłużyć; ta k np. skąpanie owada w kro
pli wody lub ucięcie m u nóżki przedłużało czas do 8 m inut. M ożnaby zatem przypusz
czać, że maleńkie stworzenie rozumie napię
cie niebezpieczeństwa i stosownie do tego reguluje długość czasu śmierci pozornej. Gdy powtarzano podrażnienia czas również się przedłużał.
Żeby się przekonać, czy jest to objaw świa
domy, H errera przedsięw ziął następujące do
świadczenie: położywszy zwierzę, zaczął d ra pać po stole dość silnie; larw a początkowo, snać przestraszona, zaczęła przybierać pozy- cyę, właściwą pozornej śmierci, po chwili je dnak, jak b y przekonaw szy się, że niebezpie
czeństwo nie je s t groźne, przestała udaw ać i pospacerow ała w dalszym ciągu.
Robiono również doświadczenia nocą, w ciemności, w rozm aitych oświetleniach (np.
żółtem), zawsze objaw y były też same. Na podstaw ie ty ch faktów H errera zupełnie słusznie m ógł wywnioskować, że owady, uda-
jjące śmierć, m uszą przez doświadczenie po-
j! jąć korzyść, ja k ą im daje ta nieruchomość, przechodząca w objaw odruchowy, jeśli nie jest on świadomym. To jeszcze silnie prze
m awia za udziałem świadomości, że obser
wując przez lupę, można było zauważyć, jak zwierzę starało się obrać pozycyę najdogo
dniejszą.
Ostatecznie możnaby powiedzieć, że zwie
rzęta zdają sobie mniej lub więcej dokładnie sprawę z upływającego czasu. Zwierzę w y
kazuje, że potrafi m ierzyć czas czy to na pod
stawie zmian czysto zewnętrznych, czy też peryodycznych wew nętrznych. J a k przytem znakomicie potrafi ono nieraz obserwować niedostępne w prost dla ludzi szczegóły, niech służą, jako ilustracya, następujące przykłady.
Boderip cytuje jako przykład psa, należą
cego do pewnego m inistra i przychodzącego zawsze co niedziela do swego pana do koś
cioła podczas nabożeństwa. Chcąc przerwać te nie na miejscu wizyty, m inister kazał w każdą niedzielę zam ykać psa w domu.
M ądre jed n ak zwierzę prędko zrozumiało podstęp i uciekało z domu w sobotę, żeby n a
zajutrz odwiedzić swego pana w kościele.
Podobny przykład zdaw ania sobie spraw y z dnia był obserwowany u pewnego pelika
na. Żył on w sąsiedztwie z rodziną rybaka i we wszystkie dnie powszednie zjadał reszt
ki z przyw iezionych z połowu ryb. W dnie niedzielne ry bak na morze nie wyjeżdżał i pelikan pożywienia nie dostaw ał, do czego tak się przyzwyczaił, że w dnie te wcale się nie pokazyw ał przy chacie rybaka.
W yżej cytow aliśm y kilka przykładów, w których starano się spotęgować u zwierząt świadomość liczb. N aturalnie, że wszystkie one w ym agały wiele czasu i cierpliwości.
Czyż zresztą dziwić się tem u będziemy, jeśli przypom nim y sobie, ile potrzeba czasu, żeby dziecko przyswoiło sobie pojęcie liczby choć
by tak niewielkiej, ja k cztery.
Że jednak można dość znacznie rozwinąć umysłowość zwierzęcia, niech jako przykład
| służy pies Van, nauczony przez Lubbocka rozróżniania kartonów z napisam i w języku angielskim: pożywienie, herbata, kość, woda i idź precz, przyczem po przyniesieniu tego ostatniego karto n u Van wychodził z pokoju.
Streszczając wszystkie powyższe dane, m o
żemy dojść do wniosku, że dla zwierzęcia jest
548
W S Z E C H Ś W IA TM 35 niemożliwem posiadanie pojęć arytm ety cz
nych w tem znaczeniu, w jakiem nam to je s t właściwe, poniew aż, ja k to słusznie pow ie
dział Yignoli, potrzeba jednakow ych w a ru n ków dla posiadania zarówno m inim um , ja k i m axim um tej zdolności: zwierzętom zaś braku je pojęć ogólnych, oderw anych od przedm iotów realnych. B raku je im również mowy artykułow anej, tego środka ćwiczenia inteligencyi, co właśnie prowadzi do wyro-
jbienia pojęć wogóle, arytm etycznych zaś w szczególności.
Z drugiej zaś stro ny wykazaliśm y, że św ia
domość wielkości, zwłaszcza do pewnych granic, nie jest obcą zwierzęciu, ale wielko
ści, jako sum y przedm iotów realnych, nie zaś jak o pojęć oderw anych. Pod ty m względem zbliża się ono do dzikiego lub dziecka z tą jedynie różnicą, że nie posiada zdolności dal
szego rozwoju.
S tudya z dziedziny psychologii porów naw czej w ym agają nieraz i stosow ania metod specyalnych i specyalnych urządzeń; instytu- eyj zaś, poświęconych w yłącznie tym zagad
nieniom niem a nigdzie. P raw d a, że np. Ha- chet Souplet w R evue p olitiąu e z r. 1902-go proponow ał urządzenie labo rato ry u m do d o świadczeń psychozoologicznych przy M u
zeum historyi n aturalnej w P ary żu , ale są to, ja k dotąd, tylko pia desideria.
Doświadczenia, prow adzone system atycz
nie, stanow iłyby ściślejszą całość, i nie przed staw iałyby takiego przypadkow ego połącze
nia oddzielnych faktów , jak ie np. widzim y w niniejszym artykule.
H enryk J . Hygier.
W P Ł Y W W A RTO ŚCIO W O ŚCI JO N Ó W NA IC H W ŁA SN O ŚCI
A N T Y T O K S Y C Z N E 1).
Z pom iędzy jonów różnych m etali jo n y sodu m ają wielkie znaczenie w życiu o rg a nizmów. Obecność ich we krw i jest np. nie-
x) W e d łu g prac: Ja c q u e s L o e b — U e b e r d en E in flu ss d e r W e r th ig k e it u n d m ogli cher W e i- se d e r elek trisc h en L a d u n g von Jo n e n auf ih re an tito x isch e W irk u n g (P flu g er’s A rch iy , tom 88) i J a c ą u e s L o eb u. W illia m G ies— W e ite re U n te r- |
zbędnie potrzebna do norm alnej akcyi serca;
wykazano także, że w wodzie morskiej są one konieczne dla skurczów meduz. Mimo to roztw ory NaCl o pewnem stężeniu działa
ją zupełnie szkodliwie i na akcyę serca i na możność skurczów u meduz; g d y jed nak do
dam y jonów Ca w bardzo małej ilości, tr u ją ce własności NaCl ustąpią natychm iast. Do
datnie działanie jonów Ca w ystępuje tylko w razie użycia ich w pewnym określonym stosunku ilościowym do jonów Na, z chwilą przekroczenia tego stosunku zaczynają one działać również szkodliwie, a mianowicie h a m ująco na skurcze.
Podobne f akt y spotykam y w procesach rozwojowych: jaja fundulusa (ryby morskiej) rozw ijać się m ogą równie dobrze w wodzie m orskiej, jak i w destylow anej, zupełnie więc niezależnie od obecności jonów; jednak, jeśli świeżo zapłodnione ja ja umieścim}^ w roztw orze chlorku sodowego o takiem stęże
niu, w jakiem NaCl w wodzie morskiej wy
stępuje, jaja nie będą się rozw ijały i zginą w krótkim czasie. D odatek nieznacznej ilo
ści rozpuszczalnej soli wapniowej wystarcza, by cały rozwój odbywał się zupełnie norm al
nie.
E a k ty tu przytoczone nasunęły Loebowi pytanie, czy w przypadkach, w których wy
stępuje zniesienie własności toksycznych jo nów Na działaniem jonów Ca, nie m am y do czynienia z jakiem ś praw em ogólniejszem;
czy mianowicie antytoksyczne własności jo nów Ca nie są związane z ich Wartościowo
ścią i ładunkiem elektrycznym ?
Co do ład unku elektrycznego, to on jest dodatni zarówno w jonach Na, ja k Ca; ale pierw iastki te, ja k wiadomo, różnią się w ar
tościowością: N a je s t jedno-, Ca dw uw arto- ściowy. Czy ta różnica w wartościowości nie ma tu głębszego znaczenia?
R ozstrzygnięcie tego py tan ia nastręczało pew ne trudności.
PrzedewTszystkiem jo n y różnych m etali m ają własności tru jące specyficzne i bardzo rozm aicie oddziaływ ają n a procesy biologicz
na różnych organizm ów, a naw et poszcze
gólnych organów . P otas np. specyalnie szko-
su ch u n g en tib e r d ie e n tg ifte n d e n Jo n e n w irk u n - g en u n d d ie R o lle d e r W e r th ig k e it d e r K ationen b e i diesen- Y o rg a n g en ( P fliig e rs A rchiy, tom 93).
•Ne 35
W SZ EC H ŚW IA T549 dliwie działa na skurcze mięśni, zaś jony Na
są, najbardziej trujące dla pierwszych pro
duktów podziału kom órek w jajach rybich i t. p. Jak iejś ogólnej prawidłowości w dzia
łaniach toksycznych jonów nie można więc było dostrzedz.
Odmiennie rzecz się m a z antytoksycznem i własnościami, gdyż tu zupełnie małe ilości jednego pierw iastku w ystarczają, by usunąć trujące działanie drugiego. I tak m aleńkie ślady Ca w ystarczają, aby znieść działa
nie toksyczne znacznych naw et ilości sodu.
W praw dzie jo n y Ca m ogą również działać | toksycznie, ale ilości ich w doświadczeniu były ta k nieznaczne, że o szkodliwym ich wpływie m owy być nie mogło.
D rugą trudność nastręczało utrzym yw anie w ciągu doświadczeń w roztw orach stałego i ciśnienia osmotycznego; usunął ją Loeb, uży
wając zwierząt, których procesy życiowe od | ciśnienia osmotycznego są niezależne. Do takich właśnie należy fundulus, który n o r
m alnie żyje w wodzie m orskiej, rów nie do
brze jedn ak żyje i rozw ija się w wodzie m or
skiej z dodatkiem 5 (j NaCl na 100 cm3, a z drugiej strony w wodzie destylowanej.
Loeb prow adził swoje doświadczenia w ta ki sposób, że świeżo zapłodnione ja ja fundu- lusa um ieszczał w roztworach różnych soli.
W skazówką norm alnego ich rozw oju było dlań tworzenie się zarodków.
Przedew szystkiem używ ał roztw orów k a
tionów jednow artościow ych: Na, K , Li i N H 4, i tutaj chodziło o oznaczenie stężenia m ini
malnego, wobec którego zarodki ju ż się tw o
rzyć nie m ogły. W przypadku soli sodo
wych, w roztworze 5/g m 1) ja ja zupełnie się ju ż nie rozw ijały. Dodawano teraz k a tio
nów dw u wartościow ych i okazało się, że m a- J ła ilość Ca, Mg, Sr, Ba, Fe, Co, Zn i P b w y starcza, by rozwój odbyw ał się zupełnie nor
malnie.
Ciekawym i dziwnym wydaje się fakt taki | np., że zwierzę m orskie żyje w roztworze ! NaCl o stężeniu takiem , w jakiem NaCl znaj
duje się w . wodzie m orskiej, a dodatek tak silnej trucizny, ja k jo n y cynku lub ołowiu,
x) 5/ 8 m oznacza ro ztw ó r 5 cząsteczek gram o
w ych su b sta n c y i n a 8 litró w roztw oru; m ozna
cza m olekułę.
powoduje usunięcie trujących własności NaCl.
Loeb robił także doświadczenia z chlor
kiem rtęciow ym i. octanem miedziowym, ale bez rezultatów dodatnich, widocznie jony Cu i H g naw et w ilościach m inim alnych działają zbyt silnie trująco.
Dalsze próby, robione z LiCl i KC1 w yka
zały, że w ystarczy dodać m ałą ilość jonów Mg, Ca, Sr lub Ba, by usunąć trujące w łas
ności litu i potasu. Jo n y Zn i dwuw arto- ściowe jony Fe, dodane do roztw oru KC1, dały także w yniki dodatnie.
N astępnie udało się usunąć trujące włas
ności roztw oru N IltCl przez dodanie FeSO d lub SrCl2.
Zaznaczyć tu trzeba, że roztw ory NI1 4 .C1 i KC1 działają mniej toksycznie od NaCl i LiCl.
Z doświadczeń tych wynika, że m ała ilość kationów d wu wartości o wy ch w ystarcza do zniesienia własności trujących wielkiej ilości kationów jednow artościowych.
Stosunek ilościowy soli w tych dośw iad
czeniach był bardzo ciekawy: np. wystarcza- ło dodać 4 cm 3 soli wapniowej do 100
c h i3D a
5/ s NaCl, by ja ja fundulusa rozw ijały się zu
pełnie normalnie; stosunek więc ilościowy jo nów Ca wynosił względem jonów N a zale
dwie 7 | 0 oo-
Próbowano dalej dodawać roztworów tró j
wartościowych kationów do jednowartościo-
j
wych; rezultaty były dodatnie za użyciem
; AlClj i Cr 2 (S 0 4)3. Trójw artościowe jo n y F e
| dały wyniki ujemne, są one bowiem bardzo silną trucizną, znacznie silniejszą od jonów F e dw u wartościowych.
Dodawanie kationów jednow artościowych do roztworów kationów również jednow ar
tościowych okazało się zupełnie bezsku
teczne.
Doświadczenia, robione z kationam i dwu- wartościowemi, w ykazały przedewszystkiem, że kationy te są silniej trujące od jednow ar-
j
tościowych, np. już roztw ór ^-Co (N 0 3 ) 2 ,wy-
j
starcza, by jaja fundulusa nie tw orzyły za
rodków. Dodając jedno- lub naw et tró jw ar
tościowych kationów m ożna usunąć trujące własności, przytem jednow artościow ych trze
ba dodawać w bardzo znacznych ilościach.
550
W S Z E C H Ś W IA TJMó 35 Bardzo charak tery sty czn e je s t doświad-
czeme następujące: w roztworze Q octanu so-
m Udowego zarodki się nie tw orzą, również nie m ogą się tw orzyć w roztworze, zaw ierającym 4 cm 3 ^ octanu ołowiu na 100 cm 3 wody de
stylow anej; jeśli jed n ak do 100 cm 2 pierw szego roztw oru dodam y 4 cm 3 drugiego, to 40$ jaj rozw inie się zupełnie norm alnie. W i
dzim y więc, że oddziaływ anie jonów je s t tu wzajemne: wzięte zosobna są trujące, ale u ży te razem stają się zupełnie nieszkodliwe.
N asuw ało się teraz pytanie, jak ie znacze
nie w ty ch doświadczeniach m ają aniony, czy m ogą one działać antytoksycznie, podo
bnie ja k k ationy. D ośw iadczenia prow adzo
ne w tym celu d ały w yniki ujem ne, a m iano
wicie dodawano anionów dw uw artościow ych do roztw oru 5/8 >n NaCl, mimo to jed n ak ja ja fundulusa nie tw orzyły zarodków. W idocz
nie więc aniony nie m ogą działać a n ty to k sycznie na kationy. M ogą jed n ak działać toksycznie: niektóre są silną trucizną, ja k np.
CN, inne zaś działają szkodliwie pośrednio przez to, że zm niejszają ilość jonów w olnych jako środek antytoksyczny, gdyż łączą się z niemi i ru g u ją je z roztw oru.
O ddziaływ anie jonów różnow artościow ych jest zawsze wzajemne. J a k wyżej wspom i
naliśm y, m uszą one być w określonym sto
sunku ilościowym. Z chwilą g dy go przekro
czym y i np. weźmiemy zb y t dużo jonów je dnego rodzaju, te zaczynają działać trująco.
L iczne doświadczenia, przeprow adzone przez Loeba i Griesa, jeszcze lepiej uw idoczniły tę zależność wzajem ną. Używ ali oni m ianow i
cie roztw oru siarczanu cynkowego w pewnem stałem stężeniu, w ystarczaj ącem zupełnie do pow strzym ania rozwoju jaj fundulusa. Do tego Z n S 0 4 dodawali roztworów różnych in nych kationów, zwiększając kolejno stężenie każdego z nich. Okazało się, że ilość ja j, roz
w ijających się w ty m płynie, zależy od ilości dodaw anych kationów.
N astępująca tablica najlepiej to nam ob
jaśni:
Rodzaj roztworu
% jaj tworzących zarodki 100 cm 3 wody destylowanej 49$
100 „ + 8 c-m 3 - Z n S 0
W)4 0$
R o d zaj ro ztw o ru $ ja j tw o rzą
cych zarodki
1 0 0 en3 m NaCl +
8 cm 8
ni32 ZnSo 4
H1 0 0 11 7/s m ii
+ 8
m32
11 6 $1 0 0 11 7s m a
+
8„
m32
11 8 $1 0 0 H 7 8ni ii
+
8„
m32
1129$
1 0 0 11 7s m a + 8 „ m
32
n34$
1 0 0 11 7s m ii + 8 „ m
32
ii37$
1 0 0 11 2 U m a
+
8„ TO
32
ii38$
1 0 0 11 7s m ii
”t~ ^ 11 TO
32
ii44$
1 0 0 11 716m ii + 8 „
TO
32
ii 8 $1 0 0 11 732 m ii
TO
32
ii3$
1 0 0 11764 m a + 8 „
TO
32
ii 0 $Z tablicy tej widać, że działanie toksyczne Z n S 0 4 było znoszone przez wpływ NaCl.
W obec pewnego stężenia NaCl widzim y opti
m um rozwoju. To optim um dla — ZnSO, o l
leży przy 1/s ni NaCl, w tedy bowiem procent rozw ijających się jaj je st najw iększy, w yn o si m ianowicie dla ty ch stężeń 44, podczas gdy w norm alnej wodzie morskiej rozw ija się 46$ jaj.
Z doświadczeń ty ch możemy w yciągnąć in n y jeszcze wniosek. Odpowiednie przeli
czenie w ykazuje, że, g d y jed n a cząsteczka ZnSO., w ystarcza, aby znieść wpływ toksycz
ny 1000 cząsteczek NaCl, to potrzeba 50 cząsteczek NaCl, aby znieść działanie toksycz
ne 1 cząsteczki ZnSO,. Z tego zestawienia w ynika, że ze wzrostem wartościowości dzia
łającego kation u wzm aga się jego działanie antytoksyczne. R ezultaty te potw ierdziły następnie doświadczenia z innem i substan- cyami; zastępow ano w nich Na kationam i je- dnow artościow em i ja k L i, K lub N H 4, lub też kationam i dw uw artościow em i Ca. D zia
łanie K, L i i N H 4 było mniej więcej rów no
w ażne z działaniem soli sodowych. Co do Ca okazało się zgodnie z poprzednio w yciągnię
ty m wnioskiem, że działa on znacznie silniej
A<2 35
W SZ E C H ŚW IA T551 antytoksycznie od pierw iastków jednow arto-
ściowych.
Działanie antytoksyczne kationów obser
wowano również na jaja ch jeżowców i otrzy
m ano rezultaty bardzo ciekawe. Świeżo za
płodnione jaja jeżowców nie mogą się roz
w ijać w roztworze 5/§ m NaCl, naw et brózd- kowanie w ty ch w arunkach się nie rozpo
czyna. Gdy dodam y trochę jonów Ca, brózd- kowanie się rozpocznie, ale nie dojdzie n a
w et do stadyum blastuli; jeżeli jed n ak do roztw oru dodam y jeszcze m ałą ilość jonów K, to rozwój odbywa się zupełnie norm alnie i dochodzi do stadyum larw y. Za użyciem zaś tylko jonów K bez Ca brózdkowanie po
suwa się trochę dalej, co najwyżej jed n ak dochodzi do stadyum blastuli, poczem w szyst
ko ustaje. W idzim y więc w danym przy
padku, jak gd yb y w pływ jonów potasu.
W e w szystkich wyżej w spom nianych do
świadczeniach posługiw ano się wyłącznie elektrolitam i. Zachodziłoby teraz pytanie, czy roztw ory nie przewodzące elektryczno
ści mogą również oddziaływać antytoksycz
nie. Rozstrzygnięcie tej kw estyi było rze
czą bardzo ważną, gdyż w razie wyników ujem nych m ożnaby dojść do wniosku, że działanie antytoksyczne je st własnością elek
trolitów jedynie, znajduje się zatem w ścis
łym związku z ładunkiem elektrycznym jo nów. Szereg doświadczeń, przeprow adzo
nych w tym kierunku, daw ał stale rezultaty ujemne: ja ja fundulusa nie tw orzyły zarod
ków. Używano roztworów mocznika, alko- I holu etylowego i gliceryny o najrozm aitszych stężeniach. Odmienne w yniki otrzym ano je dynie, używ ając roztw oru cukru trzcinow e
go; sprzeczność pozorną tu zachodzącą Loeb jed n ak tłum aczy tem, że cukier trzcinow y tw orzy z kationam i tru d n o dysocyujące się sacharaty, a tem samem zm niejsza znacznie ilość w olnych jonów trujących.
Badano dalej antytoksyczne własności wolnych jonów H i OH, to je s t kwasów i za
sad—rezu ltaty b yły stale ujemne.
W szystkie te doświadczenia w skazyw ały
by więc, że tylko jony różnych m etali m ogą oddziaływać antytoksycznie, przyczem siła tego działania jest w zw iązku z ich w arto ściowością.
Co do tego, w jaki sposób działają jony w organizmie, Loeb czyni dwa przypuszcze
nia: albo m etale tw orzą połączenie z pewne- mi częściami składowemi protoplazm y i tem samem zm ieniają jej własności, lub też jony siłą swego pola elektrycznego działają na pe
wne ciała koloidalne, znajdujące się w ko
m órkach, i zm ieniają w skutek tego stan pro
toplazmy, nie tworząc z nią połączeń che
micznych.
Być może, że w pewnym związku z tą teo- ry ą jest odkrycie d-ra W . Kocha: w ykrył on mianowicie, że można strącić roztw ory lecy
ty n y małemi ilościami elektrolitów o dwu- wartościowych kationach, zaś lecytyna nie strąca się elektrolitem o kationach jednow ar- tościowych Istnieje tu naw et pewne prze
ciwdziałanie soli jedno- i dwuw artościowych m etali, gdyż jeżeli do roztw oru lecytyny do
dam y jedno wartościowych kationów Na, K i t. p., to, by strącenie miało miejsce, trzeba następnie użyć większej ilości jonów dw u
wartościowych.
Ponieważ protoplazm a zawsze zawiera le
cytynę, m ożnaby więc antagonistyczne dzia
łanie- jonów, częściowo przynajm niej, spro
wadzić do w pływ u elektrolitów na stan fi
zyczny pewnych składników komórek.
Co je s t przyczyną tego przeciw działania—
nie wiemy. W ażnem jednak bardzo je s t to, że m am y niezbite dowody, że przeciwdziała
nie to istnieje i że we wszelkich doświadcze
niach z roztw oram i odżywczemi m usim y się liczyć z wprowadzonem przez Loeba poję
ciem roztw orów fizyologicznie zrównoważo
nych, to jest takich roztworów, w których działania trujące każdego z poszczególnych elektrolitów znoszą się wzajemnie.
podała M arya PrzyłusJca.
PR ZY STO SO W A N IA Z W IE R Z Ą T S S Ą C Y C H D O Ż Y C I A W O D N E G O .
(Dokończenie).
II.
Co dotyczę budowy kończyn u ssaków wodnych, to widzimy tu również niew ątpli
we przystosow anie do środowiska wodnego.
N aturalnie organy te u gatunków , m ających
jeszcze do pewnego stopnia styczność z lą
dem, są mniej zmodyfikowane, niż u isto t
552
W S Z E C H Ś W IA TM 35 nych m ieszkańców wodnych, ponieważ cho
dzenie po lądzie w ym aga zupełnie odm ien
nego ukształtow an ia ich, niż pływanie.
U ssaków, k tó re niedaw no poczęły p ro w a
dzić życie lądowo-wodne, niepodobna zauw a
żyć jakichkolw iekbądź zm ian w budowie kończyn. T ak np. u M icrotus am phibius m iędzy palcam i nie znajdujem y naw et n a j
mniejszego śladu błony pław nej. In n e g a tunki, ja k piżmoszczur (Fiber), posiadają u nasady palców szczątkow ą błonę pław ną, a palce norki (Putorius lutreol.) częściowo są ju ż nią połączone. U bobra i płetw onoga (Ohironectes) szeroka, dobrze rozw inięta bło
n a pław na istnieje między palcam i kończyn tylnych, u wydrozw ierza (Enhydra) zaś i u dziobaka łączy ona palce obudwu p a r k o ń czyn aż do pazurów ; u ssaków, jeszcze lepiej przystosow anych do życia wodnego, m iano
wicie u płetwonogich, w spom niana błona zachodzi jeszcze dalej, p azury jed nak istnie
ją; u syrenow atych kończyny przednie cał
kowicie obciągnięte są błoną, a z pazurów pozostały zaledwie dostrzeżone ślady.
Dalszy stopień przystosow ania kończyn do środow iska wodnego znajdujem y u M an atu s, k tóry zachow ał tylko trzy szczątkowe pazu
ry, diugoń zaś i R h y tin a Stelleri zatraciły je zupełnie. Największej m odyfikacyi uległy kończyny wielorybów, najbardziej nadające się do ruchów zwierzęcia w wodzie: są one n a całej swej pow ierzchni okryte błoną p ła wną i pozbawione pazurów . N iekiedy u ssa
ków wodnych, zam iast błony pław nej, po brzegach kończyn rozw ija się sztyw na ob
wódka z tw ardy ch szczecin, jak np. u Cros- sopus lub Chimarogale, u którego po bokach każdego palca znajdują się szeregi szczecin.
Dalsze przystosow ania kończyn polegają n a w ydłużeniu palców i skróceniu pozosta
łych części. Stosunek ten ujaw nia się u p łe
twonogich, u których kończyny przednie pod względem długości uległy znacznej redukcyi, m ogą jed n a k jeszcze służyć do poruszania się zwierzęcia na lądzie i m ogą po d trzy m y
wać ciężar ciała. U syrenow atych i w ielory
bów, które u traciły ju ż wszelką łączność z życiem lądowem, kończyny jeszcze bardziej skrócone; u ty ch o statnich kończyna cała u k ry ta je s t w ciele za w yjątkiem ręki, zm ie
nionej w płetwę. N ajwyższy stopień p rz y stosow ania osięgają kończyny wówczas, g d y
zwiększa się ilość członków palcow ych (hy- perphalangia), albo naw et ilość palców (hy- perdactylia), skutkiem czego powierzchnia ręki znacznie w zrasta. Pierw sze zjawisko je s t dość powszechne pośród wielorybów, u których palec może składać się z dw u n a
stu albo naw et jeszcze z większej ilości człon
ków, np. u Globioceplialus melas. U innych ssaków w odnych zjaw iska hyperfalangii nie spotykam y, za w yjątkiem syrenow atych w niektórych pojedyńczych przypadkach.
W iększą ilość palców w kończynach ssaków, ja k np. u bieługi (Delphinaptorus leucas), posiadającej rozszczepiony piąty palec, jako zjaw isko norm alne, należy zaliczyć do wy
jątków .
W związku ze zm ianą funkcyj kończyn przednich znajduje się brak obojczyka, słab
szy rozwój m ostka, redukcya albo naw et u tra ta ruchom ego połączenia między po- szczególnemi kośćmi tych organów. W koń
cowych częściach składow ych kończyn, m ia
nowicie w kościach napięstka i palców u jaw nia się dążność do oddzielenia się, skutkiem czego ręka tylko jako jed n a całość może po
ruszać się. Kości ram ieniow a, łokciowa i p ro mieniowa są nadzwyczaj krótkie i zatracają wszelką zdolność zm iany położenia wzglę
dem siebie, co pociąga za sobą nieruchomość ręk i względem w spom nianych kości. Nadto w spom niane trz y kości u niektórych wielo
rybów w zgięciu łokciowem zrastają się z sobą. Godnem je s t uw agi również spła
szczenie kości i brak w yrostków , służących do przytw ierdzenia pew nych mięśni. Tak u syrenow atych i wielorybów grzebień dla przyczepienia m ięśnia naram iennego i w y
rostek łokciow y silnie są zredukow ane.
K ostka m iędzyśrodkow a (interm edium ) u niektórych wielorybów zachodzi między kość łokciową a promieniową, właściwość niespotykana w żadnym innym rzędzie ssaków, a powszechna u płazów i gadów.
Sierpow aty wreszcie k sz ta łt ręki u Globio- cephalusa i innych wielorybów znajduje analogię pośród gadów u T halattosuchia i Iclityosaurina.
Stosunki panujące w budowie kończyn ty lnych są rozm aite, zależnie od obecności lub nieobecności płetw y’ ogonowej u pew ne
go g atunku. U syrenow atych i wielorybów,
posiadających w spom niany organ, kończyny
JSIa 35
W SZ E C H ŚW IA T553 tylne nie m ają żadnego znaczenia, gdyż p ły
w anie odbywa się w yłącznie zapomocą koń
czyn przednich i ogona. Skntkiem tego koń
czyny ty ln e zostały znacznie zredukowane, zupełnie u k ry te w ciele, a szkielet ich utracił związek z kręgosłupem . Ponieważ u płetw o
nogich nie istnieje płetw a ogonowa, kończy
ny więc ty lne zwrócone są w ty ł i spełniają zadanie ogona wielorybów. U fok w łaści
wych (Phocidae) proces ten najbardziej po
sunął się naprzód, tak że kończyny tylne, ściśle połączone z ogonem, nie m ogą być wcale używ ane do chodzenia. U kotów m orskich (Otariidae) i koni m orskich (Tri- cliechidae) kończyny tylne nie uległy tak znacznym zmianom i m ogą służyć do cho
dzenia. Przekształcenie kończyn chodowych w pław ne m usiało natu raln ie pociągnąć za sobą i zm iany w ich m uskulaturze.
III.
Przystosow ania ssaków wodnych doty
czące pokrycia ciała są następujące: u trata uwłosienia, rozwój w arstw y tłuszczowej, brak gruczołów, mięśni i nerwów skórnych i wreszcie brak pancerza zewnętrznego. Z a
nik uwłosienia najczęściej nie je s t jeszcze tak widoczny u form, przebyw ających tylko od czasu do czasu w wodzie; u istotnych ssaków w odnych jest on natom iast zupełny.
U kotów m orskich np., najm niej przystoso
w anych pośród płetw onogich do życia wod
nego znajdujem y jeszcze w wysokim stopniu rozw inięte pokrycie włochate, które u g a tu n ków dostarczających fu tra składa się z gę
stych, cienkich włosków; ciało koni m or
skich i fok właściwych pokryte jest grubym , k rótkim i gęstym włosem. H ipopotam y i syrenow ate w wieku dojrzałym posiadają zazwyczaj tylko nader słabe uwłosienie, a u wielorybów spotykam y je tylko podczas rozw oju em bryonalnego. K ukenthal w yka
zał, że wszystkie te form y w okresie embry- onaJnym są daleko obficiej uwłosione, niż w wieku dojrzałym za wyjątkiem narw ala (Monodon) i D elphinapterus, które już w ło
nie m atki są pozbawione zupełnie włosów.
Na podstaw ie tych faktów możemy wno
sić, że w szystkie tylko co wym ienione form y pochodzą od przodków daleko lepiej uwło- sionych. Jednocześnie z u tra tą uwłosienia
jpostępuje naprzód tworzenie się tłuszczu, czem w yróżniają się pośród ssaków wod
nych głównie wieloryby. Im dłużej, powia
da K ukenthal, pewien gatunek przebyw ał na lądzie, tem gęstszy włos pokryw a jego ciało i odw rotnie im mniej styczności posia
da zwierzę z lądem, tem bardziej zanika uwłosienie, a tem więcej w zrasta grubość w arstw y tłuszczowej. W ytłum aczenie tego zjaw iska znajdujem y w tem, że pokrycie z włosów nie przedstaw ia dla zwierzęcia do
statecznego środka ochronnego od u tra ty ciepła w wodzie, podczas gdy tłuszcz najzu
pełniej zabezpiecza je pod tym względem.
Odpowiednio do braku uwłosienia postępuje i zanik gruczołów łojowych, jako też mięśni i nerwów skórnych; u syrenow atych i wielo
rybów brak nadto gruczołów potowych.
Obecnie żyjące ssaki wodne, jak ju ż wyżej wspomniano, pozbawione są opancerzenia,
j
Istn ieją jed n a k pewne dane, pozwalające przypuszczać, że w ieloryby uzębione pocho
dzą od form , które posiadały niegdyś pan- cerż. K uk enth al wskazuje fakt, że u Neo- : meris naw et w wieku dojrzałym znajdują się jeszcze ślady, świadczące o dawniejszem istnieniu pancerza. Szczątkowe resztki jego okryw ają ciało wspom nianego zwierzęcia w rozm aitych miejscach, mianowicie na przednim brzegu nóg płetwowych, w przed
niej części grzbietu i dokoła otw oru nosowe
go. Badanie embryonów uczy nas również, że wszystkie te utw ory szczątkowe stanow ią tylko resztki istniejącego niegdyś, dobrze rozw iniętego pancerza.
U Phocaeny wreszcie znajdujem y podo- bneż szczątkowe utw ory pancerzowe na płe
twie grzbietowej. W wysokim stopniu cie
kaw y jest fakt, że u kopalnych Zeuglodon- tów w ykryto pewne kostki, które dowodzą istnienia dobrze rozwiniętego pancerza.
Jak o form y równoległe pod tym względem m ożna uważać niektóre gady morskie. Ich- tyosaury np., gady najlepiej przystosow ane do życia wodnego, w edług Fraasa, utraciły zupełnie pancerz, pozostawiając tylko reszt
ki jego na przednim końcu przednich koń
czyn, czyli w tem samem miejscu, co i u Neomeris.
Oprócz w spom nianych powyżej przystoso
wań należy jeszcze wspomnieć o tem , że ko
ści w szystkich istotnych ssaków w odnych są
554
W S Z E C H Ś W IA TJMs 35 lekkie i gąbczaste; dotyczę to głów nie wielo
rybów, których kości przytem w ypełnione są tłuszczem . Syrenow ate przeciwnie posiada
ją kości nadzwyczaj grube i ciężkie, fakt, k tó ry daje się łatw o objaśnić, jeżeli zwróci
m y uw agę na sposób życia ty ch zw ierząt nie w m orzu otw artem , lecz w wodach p ły tk ich w pobliżu brzegów, gdzie żyw ią się one roś
linam i, porastaj ącemi dno m orskie. Zw ięzła budowa szkieletu tych zw ierząt praw dopo
dobnie przedstaw ia przystosow anie do cią
głego przebyw ania na dnie. Szkielet m orsa, k tó ry żywi się mięczakami, żyjącem i na dnie morza, je s t również silniejszy, niż innych płetw onogich, żyw iących się przew ażnie r y bami.
N iezw ykły wreszcie rozwój anastom oz drobnych arteryj i żył u syrenow atych i wie
lorybów pozostaje praw dopodobnie w związ
ku z nieznaczną zaw artością tlen u we krw i ty ch zrzadka tylko oddychających zwierząt.
W niniejszym szkicu zostały wyszczegól
nione przystosow ania ssaków do życia wodne
go; niektóre z nich jednak w zbudzają pewne wątpliwości. T ak np. B eddaro robi uwagę, że w ieloryby i syrenow ate nigdy nie posia
dały uw łosienia i dlatego nie m ogły utracić go skutkiem przystosow ania się do życia wodnego. Jeżeli jedn ak przypom nim y so
bie rozwój em bryonalny ty ch zwierząt, jako- też stopniow ą u tra tę uw łosienia u płetw ono
gich, to zanik tego ostatniego, jak o n astęp stwo życia wodnego, nie pow inien, o ile się zdaje, wzbudzać najm niejszej wątpliwości.
W ogóle m ożna powiedzieć, że rozbierana tu cecha, w ystępująca u dw u g ru p zwierząt, wielorybów i syrenow atych, ta k dalekich pod względem pokrew ieństw a, nie może być ch y ba inaczej objaśniona, ja k ty lk o przez wpływ jednakow ych w arunków życia—przypuszcze
nie, które n abiera pewności wobec tego, że i u trzeciej g rup y ssaków wodnych, m iano
wicie u płetw onogich spotykam y to samo zjawisko.
Cz. Statlciewicz.
J A K DŁUGO Ż Y JE ATOM RADU?
Jeżeli uznam y za rzecz dowiedzioną, że em anacya, k tó ra wydziela się z rad u, a k tó
ra posiada w szystkie cechy zwykłego gazu z g ru p y argonu, jest czemś rzeczywiście z r a du pow stałem , lecz zarazem zasadniczo od niego rożnem —jednem słowem, Ram sayow- ską eksradiozą, m ogącą rościć sobie praw o do m iana pierw iastku chemicznego, to tem samem będziemy m usieli przyjąć za fakt, że atom y rad u giną, dając życie atom om ema- nacyi, i w najbliższej konsekwencyi tego po
gląd u staniem y wobec zagadnienia o czasie, którego w ym aga tak a przem iana, a zatem i o średniej długości życia atom u.
Zagadnienie to —między innem i—porusza R am say w rozprawie swej: „O własnościach i przem ianach em anacyi ra d u “ (C. R. I; 23) i rozw iązuje je n a podstaw ie następującego szeregu rozum owań.
W ed ług wszelkiego praw dopodobieństwa, cząsteczka emanacyi jest cząsteczką jedno- atomową. S tąd wynika, że ciężar atomowy em anacyi rów ny jest jej ciężarowi cząstecz
kowemu, a więc rów ny podwójnej gęstości, wziętej względem wodoru. W praw dzie gę
stość ta nie jest nam dokładnie znana, atoli szereg w yników doświadczalnych, otrzym a
nych przez różnych badaczów, silnie prze
m aw ia za tem , że wartość jej nie jest zbyt oddalona od liczby 80, co dawałoby na cię
żar atom ow y liczbę 160. Z drugiej strony wiadomo, że w edług pomiarów, dokonanych przez panią Skłodowską-Curie, ciężar atom o
w y rad u w yraża się liczbą 225. Zestaw ie
nie tych dwu wartości prowadzi do wniosku, że atom rad u nie może w ydać więcej nad je den atom em anacyi.
W edług pom iarów R am saya i Soddyego 1 g radu daje 3 X 10 6 m m 3 emanacyi n a se
kundę. Tenże gram radu, zważonego j a ko gaz jednoatom ow y, zajm uje objętość
2 X H . 2 n n t ii* .
— = 0,1 litra = 10° mm6. Jeśli więc, ja k zaznaczyliśm y wyżej, atom rad u daje ży
cie jednem u atom owi emanacyi, to stosunek pom iędzy początkow ą objętością radu a ob
jętością em anacyi, wyłonionej w ciągu sekun- 10 u d y —rów ny ilorazow i 105 :3 X 10 6 = ^--- je s t zarazem stosunkiem pom iędzy liczbą
atom ów radu, istniejących na początku da
nej sekundy, a liczbą atomów, „zmarłych"
w przeciągu tejże sekundy. W przypuszcze
niu, że w ciągu ro ku ilość em anacyi, wydzie
JSTa 35
W SZ E C H ŚW IA T555 lanej na sekundę, nie ulega znaczniejszemu
zmniejszeniu (wobec niesłychanie powolnego wyczerpyw ania się zasobu radu), łatw o obli
czyć, że roczna „śm iertelność 11 atomów wy- . , 3 X 86400 X 365 . raża się lic z b ą --- , t. j. czyni praw ie dokładnie l° /nn. W obec tego może
m y powiedzieć, że średnia długość życia a to m u rad u rów na się tysiącowi la t—na tej sa
mej zasadzie, na jakiej tw ierdzim y, że w miejscowości, gdzie śm iertelność w yraża się np. ułam kiem 25°/00, długość średnia życia ludzkiego wynosi la t 40.
St. B o u ffa łł.
K R O N IK A NA UKOW A.
— K a n a ły na M a rs ie . W B u lety n ie N»5 sw e
go o bserw atoryum L ow ell ogłosił re z u lta ty sw o
ich pom iarów odległości podw ójnych kanałów M arsa. P rz e d p a ru la ty W . H . P ic k e rin g zw ró cił u w ag ę n a to, że dostrzeżone d aw niej podw oje
nia linij n a M arsie w y k azu ją w yraźną zależność od w ielkości ob jek ty w ó w teleskopow ych, że m ia
now icie p a ra linij tem b a rd z iej będzie do siebie zbliżona, im w iększa b y ła śre d n ic a o b je k ty w u .
P rz ec iw n ie L ow ell n ie znalazł żadnego w p ły w u otw oru te lesk o p u na dan e zjaw isko; za pomo
cą 6-calow ego o b je k ty w u w idział podw ójnie k a nały , k tó ry c h sk ład o w e o d leg łe b y ły od siebie ty lk o o 0 ,2 6 " do 0 ,2 8 " , np. E u fra te sa , H id d ek e- la i G ihona.
N a to oznajm ia w „ P o p u la r A stro n o m y 11, że, w ed łu g D aw esa 6-całow y telesk o p nie może roz
dzielić p a ry g w iazd , k tó ry c h odległość je s t m niejsza od 0 ,7 6 " . W p rz y p a d k u d w u linij tak ich , ja k k an a ły M arsa, k tó re daleko m niej ostro o d rzy n a ją się od tła pow ierzchni M arsa, niż dw ie g w iaz d y od czarnego n ie b a nocnego, odle
głość m usiałaby b y ć jeszcze znacznie w iększa;
jak o ż odpow iednie e k sp e ry m e n ty ze sztucznem i liniam i podw ójnem i d a ły d la lu n e ty 6-calow ej odległość m inim alną 1 ,1 ''.
P o d a n a przez L o w ella odległość 0 ,2 7 " znaczy
ła b y , że można gołem okiem w idzieć, ja k o o d dzielne linie, dw ie linie oddalone od siebie o 1 ty l
ko m ilim etr i zn a jd u ją ce się n a odległości 13 m od oka, co je s t n ajjaw n ie j niem ożliw e.
N asuw a to w niosek, że zjaw isk o p o d w aja n ia się linij n a M arsie sp ro w ad za się do su b je k ty w n y ch w rażeń w zrokow ych poszczególnych o b serw ato rów , i że p raw d ziw e szczegóły pow ierzchni p la
n e ty z n a jd u ją się niżej p ro g u p ostrzegalności, co tw ie rd z ił ju ż p rz e d k ilk u la ty C erulł, a świeżo d ow iedli M an d n er i w ielu innych.
(N atu r. P u n d sc h .) m. h. h.
— P ręd kości ra d y a ln e w y b itn ie js z y c h gwiazd Plejad- W . S. A dam s p rzedsięw ziął oznaczenie pręd k o ści w prom ieniu w idzenia ja ś niejszych gw iazd k onstelacyi P le ja d za pomocą zdjęć sp e k tra ln y c h przez 4 0 -ca lo w y re fra k to r ob
se rw ato ry u m im. T e rk e s a . P o m iary te m uszą zw alczać osobliw e trudności, g dyż w w idm ach od
pow iednich istn ieją je d y n ie b ardzo n iew yraźne li
nie w odoru i tlenu, a niem a w cale linij metalów'.
P rz ed e w sz y stk iem trze b a było posługiw ać się w ty c h zdjęciach ap aratem o m ałej d y sp e rsy i (roz
praszaniu), co znacznie zm niejsza dokładność po
m iaru linij w zestaw ieniu z w idm am i o o strych liniach. Je ż e li w w ielu p rzy p a d k ach można z zupełną pew nością oznaczyć p ręd k o ść ra d y a ln ą z przybliżeniem do pół k ilom etra, tu ta j m ożliwy b łą d je s t dzięsięćkroć w iększy. Tym czasowo otrzym ano n astęp u jące w yniki:
E le k tra -f- 14 hm T a y g e ta -f- 3 hm M aia p r. zm ienna M erope -f- 6 hm A lcyone 15 hm A llos 4- 13 hm
W idm o Mai posiada linie daleko ostrzejsze, niż inne gw iazdy P le ja d , to też znaleziona zm ien
ność p ręd k o ści (m iędzy — 7,4 i Ą- 2 0 ,9 hm) nie u le g a żadnej w ątpliw ości. A lcyone ma również nieco ostrzej zarysow ane linie w odoru oraz linię m agnezu 4 4 8 1 . Naogół w ym ienione gw iazdy posiadają, ja k się zdaje, je d n a k o w y ruch, małe zaś różnice można, być może, p rzy p isać różnem u położeniu gw iazd w zględem śro d k a ciężkości grupy.
m. h. h.
— Prędkość ra d y a ln a m g ła w ic y Oryona.
P ro s t i A dam s oznaczyli na p o d sta w ie pom iarów szereg u spektrogram ów ' trzech najw iększych gw iazd tra p e z a O ryona, p rędkość ra d y a ln ą części m gław icy otaczających te m iejsca. S iedem k lisz g w iazdy 0 1 O ryona (od p aźd ziern ik a 19 0 3 do lu te go 19 0 4 ) dało śre d n ią p ręd k o ść m g ła w icy -)-19,3 h m, trz y klisze (grudzień 1 9 0 3 , sty czeń i luty 1904) gw iazdy B o n d 6 4 0 d a ły 1 8 ,0 hm,, a je d n o zdjęcie (8-go m arca 1903) g w iaz d y B ond 6 1 9 da- ło - |-1 4 hm. O gólna śred n ia w yniosła-}-1 8 ,5 km:
w artość ta je s t nieco w yższa od w artości, o trz y m anych przez daw niejszych o bserw atorów , np. od liczby -j- 17,7 otrzym anej przez K ee lera w ro k u 1 8 9 0 - 9 1 .
P ro s t i A dam s w y ra ża ją zdziw ienie z pow odu nizkiej w artości, oznaczonej d la osta tn ie j z w y
m ienionych gw iazd, te m b ard ziej, że owo zdjęcie było w yjątkow o- dobre; niem niej w szakże nie u w aż ają oni za m ożliwe w y prow adzenia ja k ic h ś w niosków na pod staw ie w yników , dotyczących je d n ej kliszy.
Oznaczyli oni rów nież p ręd k o ści ra d y a ln e sa
m ych gw iazd z ciem no-liniow ych w idm ty c h sa
m ych klisz i p o d ali w artości d la d w u gw iazd
556
W S Z E C H Ś W IA TJSTo 34
B onda. Co do 0 ' , to osobliw ości je j w id m a i je j c h a ra k te r podw ójny w y m ag a ją zb a d an ia znacznie w iększej ilości klisz, zanim o trzym a się w artości o stateczne. D la B ond 6 4 0 o trzym ano w arto ść śre d n ią -J- 2 0 k m , zaś d la B ond 6 19 w artość -j- 4 8 k m , t. j . znacznie większą,, niż d la m g ła
w icy.
C is a m i o b serw ato rzy o g ła sza ją rów nież w y n i
ki podobnych ob serw acy j n a d czterem a g w ia z d a m i ty p u O ryona, k tó re mają, p ręd k o śc i zm ienne;
m ianow icie 9 CamelOpardi (od— 12 d o - |-1 2 km ),
|j. S a p tte rii (o d — 3 4 d o -)-4 6 k m), yj R a k a ( o d + 2 I d o + 8 8 km ) i o 1 L iry ( o d + 8 d o — 8 8 km ).
(A stro p h y sical Jo u rn a l). m . h. h.
— E le k tro s ta ty c z n e odch ylanie się p ro mieni m agn eto kato daln ych. N a posiedzeniu F ra n cu sk ie g o T o w arzy stw a fizycznego z d. 17 czerw ca r. b. F o rtin p rz e d sta w ił w y n ik i sw ych b ad a ń n a d elek tro sta ty c zn em odchylaniem się prom ieni m a g n eto k a to d a ln y ch . J e ś li r u rk ę Croo- keso w sk ą czynną um ieścim y w stopniow o w zra- stającem polu m agnetycznem , to spostrzeżem y, że z początku prom ienie k a to d a ln e o b w ija ją się śrubow o, w edle znanych p ra w , dokoła po la m a
g netycznego, ale n astęp n ie, z chw ilą g d y pole to osiągnie pew ną określo n ą w artość, n a g le w y stę p u je now a k a te g o ry a prom ieni, k tó re w y k re ś la ją „ r u r k ę siły m a g n e ty c z n e j", w y b ie g a ją c ą z k a to d y . Y illa rd w ykazał, że p rom ienie te, którym n a d a ł on m iano m a g n eto k a to d a ln y ch , nie przenoszą, o ile się zdaje, ład u n k ó w e le k try c z n y ch i że w polu elek tro sta ty c zn em , p ro sto p ad łem do ich k ie ru n k u , o d ch y lają się p ro sto p a d le do teg o ż pola. I n te r p r e ta c y a ty c h fak tó w n ie je s t ła tw a; ato li, ja k a k o lw ie k j e s t p ra w d z iw a n a tu ra prom ieni m a g n eto k a to d a ln y ch , m ożna stw ierd zić, że w obec pola m agnetycznego zachow ają się one ta k , ja k za chow yw ałyby się prom ienie k ato d aln e zw yczajne, o bw inięte dokoła lin ii siły m a g n ety c z
nej w postaci śru b o m ałych b ard z o prom ieniach.
Z wzoru, do k tó re g o a u to r dochodzi, w y n ik a, że o b ró t je s t w p ro st p ro p o rc y o n aln y do pola e le k tro sta ty c zn eg o . a odw ro tn ie pro p o rcy o n aln y do pola m agnety czn eg o i zm ienia sw ój k ie ru n e k zarów no z je d n em . ja k z d rugiem .
W s z y stk o to zgadza się ze spostrzeżeniam i, poczynionem i przez V illa rd a. K ie ru n e k o d ch y le
nia zgadza się rów nież z p raw id łem , otrzym anem n a drodze dośw iadczalnej. W re szc ie, zachodzi zgodność i co do rz ę d u w ielkości zjaw isk. N ale
ży zaznaczyć, że, w m yśl pom ienionego p o g lą d u , odchylenie m a g n ety czn e p rom ieni k ato d aln y c h zw yczajnych nie b y łoby zup ełn ie id e n ty cz n e z odchyleniem elek tro sta ty c zn em prom ieni m agne- to elek try c zn y c h . Isto tn ie , p ro sto lin ijn y prom ień k a to d a ln y , um ieszczony w polu m ag n ety czn em je d n o sta jn e m , p ro sto p ad łem do je g o k ie ru n k u , za k rz y w ia się w łu k koła; n ato m ia st prom ień k a to d a ln y sp ira ln y , um ieszczony w polu e le k tro s ta tycznem , p ro sto p ad łem do je g o k ie ru n k u , w cho
d ząc w pole elek try cz n e, u le g łb y ty lk o pew nego [ ro d za ju załam aniu oraz dro b n em u przesunięciu, rów noległem u do pola, poczem b ie g łb y w niem d alej po lin ii p ro ste j. Z daniem V illa rd a, te o ry a F o rtin a m a tę d o b rą stro n ę, że w yjaśn ia o d ch y la
nie się prom ieni m a g n eto k ato d aln y ch bez u ciek a
n ia się do now ej hy p o tezy i tłum aczy u d erz ają cą ich analo g ię ze zw ykłem i prom ieniam i k ato d al- nem i,
(R. g. d. S.) S . B .
— Kolej zm ian zachodzących w c ia ła c h ra d io a k ty w n y c h . Na posiedzeniu Tow. K ról.
w L o n d y n ie E . R u th e rfo rd p rz e d sta w ił k rzy w e sp a d k u rad io a k ty w n o ści, w zbudzanej przez ra d i tor, dotyczące zarów no ekspozycyi d łu g ie j, ja k i k ró tk o trw a łe j. S tw ie rd z a on, że praw o ra d io ak ty w n o ści z czasem d aje się w ytłum aczyć w zu
pełności je ś li p rzy p u ścim y , że em anacya X to ru (i rad u ) j e s t su b sta n c y ą złożoną i u le g a szereg o w i zm ian k olejnych. A u to r d aje te o ry ę m atem a
ty c zn ą ty c h zm ian k o lejn y ch oraz porów nyw a k rz y w e te o re ty cz n e i dośw iadczalne, w yznaczają
ce zm ianę ra d io a k ty w n o ści indukow anej , w funkcyi czasu. W p rz y p a d k u to ru w em anacyi X zacho
d zą d w ie zm iany. P ierw sza o d b y w a się „ bez pro m ien io w an ia", t. j. p rzeobrażeniu nie to w a rz y szy u k azy w an ie się prom ieni a , (3 lub y; d ru g a, p rzeciw nie, d aje po czątek w szystkim trze m g a tu n k o m prom ieni. Z m niejszanie się aktyw ności em anacyi ra d u zależy w znacznej m ierze od g a tu n k u prom ieni, uży teg o do pom iarów . K rz y w e, otrzy m an e za pom ocą prom ieni (3, są praw ie id e n ty cz n e z tem i, k tó re p o w sta ją za użyciem prom ieni y, co dow odzi, że te d w a g a tu n k i pro m ieni u k a z u ją się zaw sze razem i w tej sam ej pro- porcyi. Skom plikow ane k rzy w e sp ad k u , o trz y m yw ane d la różnych ty p ó w prom ieni oraz dla różnych czasów trw a n ia ekspozycyi, zn a jd u ją w y tłum aczenie zupełne w h y potezie trzech szy b k ich zm ian k olejnych, zachodzących w m a te ry i któ rą pozostaw ia em anacya, a m ianow icie: l- o zm iany sz y b k ie j, d ającej początek ty lk o prom ieniom a, w k tó re j połow a całej ilości m a te ry i u le g a p rz e o b rażen iu w p rze cią g u 3-ch m inut; 2-o zm iany
„b ez pro m ien io w an iatł, w k tó re j połow a m a tery i p rze o b ra ża się w ciąg u 21 m in u t i 3-0 zm iany, d ając ej początek jednocześnie prom ieniom a , [3 i y, w^ k tó rej połow a m a te ry i p rzeo b raża się w p rze
ciąg u 28 m inut. P o zajściu ty c h trze ch zm ian w em anacyi X pozostaje su b stan cy a , k tó ra a k ty w ność sw ą tra c i b ardzo pow oli. T a su b stan cy a czynna, b ę d ą c rozpuszczoną w kw asie, w y sy ła prom ienie a i j3, te o sta tn ie w ilości znacznie w iększej, an iżeli pierw sze; j e s t ona su b stan cy ą złożoną, poniew aż część je j, k tó ra w y sy ła p ro m ienie a, d a je się strącić, je ś li um ieścim y w roz
tw o rze p ły tk ę bizm utu; m a tery a osadzona na bizm ucie, j e s t b ard z o podobna do sk ła d n ik a czyn
nego M a rckw aldow skiego ra d io te llu ru .
(R. g. d. S) S. B .