• Nie Znaleziono Wyników

Pod Znakiem Marji. R. 9, nr 7 (1929)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod Znakiem Marji. R. 9, nr 7 (1929)"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

POD ZNAKIEM M A

m i e / i ę c z n i k

ZWI^ZKY /ODALICYJ MARJAŃ/KICH VCZNIÓW /ZKÓŁ /BE&NICH W POL/CE

A D f t E / R E D A K C J I I ADM I N l / T R A C J I K / J O Z E F W I H K O W / K I Z A K O P A N E - M A Ł O P O L / K A - l Y K A / Z ć W K A

KWIECIEŃ 1929

(2)

W ranki prenumeraty miesięcznika „Pod znaki;ra Marji“ (9 numerów rocznie) na rok szk<>L.iy 1928/9

z przesyłką pocztową

Całorocznie :

Ola sod.-ucznifiw >. Sta w szystkich i młódź, w szelkiej / / j fi osflb starszych kategorji w Polsce: “ .« ■ » < < « w P i t e

Pojedynczy numer:

d.-uczniów i mlodz. w szelkiej kategorji w Polsce:

J i r h.

i 25 51.

Dla w szystkich osób starszych w Polsce:

315 It 35 SL

Dla w szystkich

zagranicg:

4‘50 li.

(pół dolara) Sia w szystkich

zag ra n icą:

51 ar

Nr konta P. K. 0 . 406.680, Kraków.

TREŚĆ NUMERU: str

Poznali Go w łam aniu chleba — W . ... 161

W skrzeszenie Państwa K o ś c ie ln e g o ... ...162

List do sodalisów - M M e n i a ... • ... 165

Katolicy a akcja espfrancka — A. I r o s z y ń s k i...166

Jego tijem n iea — F. W (d o k o ń c z e n ie )... .... 168

Palić czy nie palić? — III. — X J. W inkowski . . ...171

W iadom ości katolickie — z Pr Iski — ze świata . . . 173

Z niwy misyjnej — X , Z. M s t o w s k i ... .... . 175

Rekolekcje naszych sodalisó •m atu'zvstów w r 1928 ...177

Część urzędow a i org an izacy jn a Komuniknt prezydjum Związku Nr 6 ... . 179

N e k ro lo g ja ... ... .... 180

Od W y d aw n ictw a... <80 Pożegnanie X. M o d e ra to ra ...; . . . 181

N asze Sprawozdania C ę ctochowa II - K-ściersyria !!. - Łasi Ł ó d ź 1. — N;k!o — Pozm ń III. - Siedlce II. - Staszów — Warszawa Iii, W ejherowo I — Z a k o p a n e ) ... .... 181

VII. W ykaz darów i wkład k ... 184

Z A L E G Ł O Ś C I K A S O W E stanowią największą plagę C entrali!

O k ład k ą projektow ał Sod. S tefan Żychoń, stu d . arc h ite k t. W arw iaw a. (b. sod. jfimn. Z ak o p an e).

(3)

Poznali Go w łamaniu chleba...

(Luk. XXIV, 35).

Dzieje Męki i Zm artwych­

wstania® Jezusa Chrystusa po wszystkie wieki nierozdzielnie złączyły się z Eucharystją.

Rodzi się ona w święty, przedśmiertny wieczór Wiel­

kiego Czwartku jako zapo­

wiedź Ofiary Krzyża, a tuż po Zmartwychwstaniu w rę­

kach znowuż samego Jezusa staje się tej Ofiary istotnem, rzeczywistem powtórzeniem...

Pod zachód słońca Wiel­

kiej, największej w dziejach Niedzieli, w skromnej gospo-

R em brandt: w gospodzie w Emaus. dzie Emausu, na onej pierwszej Wieczerzy, którą raczył przyjąć w swem uwielbionem życiu, po ­ wtarza Jezus cud Wieczerzy Ostatniej i przez Eucharystję otwie­

ra ziemskie, zaćmione oczy uczniów ku wierze w Zmartwych­

wstanie, ku wierze w objawienie Swego Bóstwa...

I tak cbraz Swego wielkanocnego triumfu — O n sam po wszystkie czasy zamyka w eucharystyczne ramy.

1 tak za Jego wolą — Kościół święty po wszystkie czasy łączy i jednoczy Rezurrekcję Jezusa z rezurrekcją d u ­ chową swych dzieci przez Wielkanocną Eucharystję.

Jesteśm y katolikami, a sodalisami będąc, powinniśmy być katolikami wybornymi. M amy poznać Jezusa — całem, naj- głębszem przekonaniem uwierzyć w cud Zmartwychwstania, ów kamień węgielny naszej wiary, naszego katolicyzmu...

Ziemski kąt widzenia, uparty racjonalizm i pycha naszego rozum u jakże bardzo zatrzym ują nam oczy na fakta nadprzy­

rodzone, jak bardzo przyćmiewają wzrok duszy...

(4)

Nr 7 POD ZNAKIEM MARJ1 162

Niemasz dla nas innej rady, ni drogi, jeno ta, co wiedzie do Emaus!

Jako uczniowie poznali Go w łamaniu chleba i otworzy­

ły się oczy ich, tak i m y! W gorącem, serdecznem, najczęst- szem łamrmiu chleba eucharystycznego duszom naszym szu­

kajmy, poznajm y i znajdujmy Chrystusa.

Dla wiary naszej naonczas nie będzie się mieć ku wieczo­

rowi ani się jej dzień nachyli, jeno niezachwiana i niewzru­

szona, ofiarna i żywa świecić będzie jasno blaskami poranku Zm artwychwstania, aż rozbłyśnie w zorzy ostatecznej Rezur- rekcji naszej z Chrystusem na żywot wiekuisty... W .

Wskrzeszenie Państwa Kościelnego.

N on possumus !

Nie m o że m y ! Te sławne siewa św. Piotra wyrzeczone przed wie­

kami do Wysokiej Rady, zakazującej tnu nauczać w imię Jezusowe nieraz zjawiały się w ciągu dziejów Kościoła katolickiego na ustach jego następców. Powtórzył je Klemens VII. na groźbę Henryka VIII.

iżjjW razie odmówienia rozwoau całą Anglję oderwie od Rzymu. Wy-

Podziem ne w iezienie m am ertyńskie w Rzymie, w którem przebyw ał św. Piotr przed sw ą śmiercią męczeńską.

rzekł je przeciw wszechpotężnemu Napoleonowi bezbronny starzec Pius VII. gdy cesarz zażądał odeń zrzeczenia się państwa kościelnego.

1 znów w imieniu Piusa IX. powtórzył je kardynał Antonelli wobec projektu rządu włoskiego, by papież za odszkodowaniem oddał pań­

stwo kościelne.]

(5)

163 „POD ZNAKIEM MARJI Nr 7

Non possumus !

Twarde, nieugięte słowo — wrogów doprowadzające do wście­

kłości, chwiejnych katolików — do strachu, wiernych synów przepeł­

niające zawsze nadzieją zwycięstwa Kościoła, którego bram y piekielne nie przemogą !

Doczekaliśmy dziejowego zdarzenia, które znów wielkim głosem potwierdziło prawdę tycli stów spiżowych pierwszego papieża.

Sytuacja wytworzona przez Wiochy zaborem państwa kościelnego była tak potworna, że dfuzej utrzymać się nie dala! Ojciec chrześci­

jaństwa po odrzuceniu włoskiej „Ustawy gwarancyjnej" pozbawiony, właściwie niepodległości, za nknię*y w W atykanie rozbudził wprawdzie

_________ku sobie u A '!elb ien ie i miłość

f | - kat ol i ków, której nie oglądał

żaden inny wiek istnienia Ko- IflllJ ścioła, ale cierpiał wraz z ow­

czarnią całą nad bolesnemi następstwami zamachu na wol­

ność i niepodległość Papie­

stwa.

Aż przyszedł dzień — o ileż szybciej niż się w świe- cie spodziewano — dzień triumfu.

Nowe faszystowskie Wło-

- «&■' -bh H I i P 5 $ & T

H i

S i

' liii||i|,TO8Wi ii iiiił niii, lNowe faszystow skie W lo- chy pod ręką genjalnego Mus-

ffififfisja soli niego zdążające szybkim

krokiem do świetnego rozwo-

SwiflBii i U i mocarstwowej potęgi uzna-

j ; iy i-’1 d i i ' , ■ S7 '1 i poilj^ly ze Stolicą A postolską rokowa­

nia. któie dzięki głębokiemu S j a m r a ^ i a H * niezwykle przytem szero- kiemu umysłowi Piusa XI. do- prowadziły w dniu 11 lutego ' 1929 do wiekopomnej ugody

streszczającej się w trzech ak-

, , , . , tach polityczno - kościelnych:

O grody w atykańskie z w ,dok,en, na kopułę t r a k t a c i e ,v sprawie Państwa kościelnego, Konkordacie Sto- licy Apostolskiej z rządem W łoch i wreszcie konwencji finansowej.

Nas interesują przedewszystkiem dwa pierwsze, epokowej donio­

słości dokumenty. O tóż traktat wskrzesza niezawisłe i niepodległe Państwo Kościelne z każdorazowym papieżem na czele. Państwo, ma­

leńkie wprawdzie terytorialnie, ale suwerenne i nietykalne. Będzie ono nazywać się się „Citta di Vaticano“ — miasto Watykańskie. Podpisa­

nie tego traktatu kładzie kres bolesnemu rozdwojeniu w duszach kato­

lików i zarazem obywateli W łoch i dlatego przedewszystkiem we W ło­

(6)

Nr 7 POD ZNAKIEM MARJI 164

szech powitane było wybuchami entuzjazmu i najgłębszego, aż do łez wzruszenia.

Drugi dokument to konkordat. Znowu jeden więcej konkordat W krótkich jeszcze dziejach rządów Piusa XI. Przynosi on Kościołowi we Włoszech bardzo poważne korzyści. Wyliczmy je tu króciutko:

Rząd włoski gwarantuje Rzymowi charakter miasta świętego, uznaje Święta kościelne jako państwowe, zapewnia swobodę duszpasterstwa, ślubom kościelnym przyznaje znaczenie aktów prawnych wobec pań­

stwa, wprowadza naukę religji d? szkół średnich, uznaje dzieło społecz­

nej akcji katolickiej.

Czytając o tem z największą radością, nie można oprzeć się jedne­

mu, górujące mu nad wszy- stkiem wrażeniu. O to ów zwalczany tak zaciekle, spotwarzany ohydnie, wy­

szydzany Kościół kato­

licki coraz to częściej, coraz to wspanialej zdu­

miewa świat swoją żywo­

tnością i potęgą.

Nie przyznaje się suwerenności politycznej, organizmom słabym i nie­

zdolnym do życia; nie wysyła się ambasadorów i posłów do nieznaczą- cych państewek ; nie ukła­

da się mozolnie konkor­

datów z chylącemi się do upadku wyznaniami!

Kościół ży je! Kościół potęłnieje! Kościół zwy­

cięża!

Myśmy jego synami i dziećmi, niech święta duma i chluba rozpali Nowy krzyż w Colosseum, postawiony niedawno nam serca młode, niech w miejsce krzyża usuniętego gwałtem przez ma- wyrwie z nich radosne lonerję włoską po zabraniu państwa kość. w r. 1870. j grzmiące TE DEUM i przepoi je nieustraszoną odwagą w wyznawaniu wiary, która jedna jedyna na świecie na wszystkiejułudne układy, kompromisy i ustępstwa ma w odpowiedzi jedno, nie z tej ziemi, wiekuiste słowo: Non possu- mus — Nie m o ż e m y !

w

s,i’vt» j MW M

: f r *■' K Ą - ' '■&. t h a

A teraz w związku z temi epokowemi wydarzeniami kilka wiado­

mości mniejszej wagi, które W as niewątpliwie zainteresują.

(7)

POD ZNAKIEM MARJI 165

O to w „państwie watykańskiem" rozpoczęto natychmiast cały szereg prac, będących prostem następstwem dokonanych faktów i wy­

zwolenia Ojca św. z dotychczasowej, faktycznej niewoli.

Buduje się więc już bocznicę kolejową i osobny dworzec „Citta del Vaticano“, z którego pociąg papieski może wyjechać bezpośrednio w da­

leki świat. O to rząd włoski przygotowuje już iście królewski pociąg dla O jca św., który będzie się składał z kilku pulmanowskich wagonów, mieszczących kaplicę z obrazem Rafaela w ołtarzyku, dalej salon, sy­

pialnią, gabinet do pracy z podręczną bibljoteką, jadalnię i kuchnię.

N a wagonach umieszczone będą herby papieskie. Już się mówi, że pierwszą podróż podejmie Ojciec św. do kolebki Benedyktynów na Monte Casino, potem do Medjolanu, może Wiednia, a nawet piszą już i o Warszawie.

Rząd nowego państwa już mianowany przei Ojca św. przygoto­

wuje nakład własnych znaczków pocztowych i monet, które oczy­

wiście będą miały w pierwszym rzędzie wysoką wartość dla zbieraczy.

Jakaś fil ma angielska ma ofiarować O jcu św. wspaniały, luksuso­

wy samolot, inna przystępuje już do montowania radjostacji watykańskiej.

Katolicy całego świata przeżywają chwile podobne do tych, któ­

re przeżyliśmy my Polacy, odzyskując wolność i niepodległość Ojczyzny.

Czyż dusze nas wszystkich synów Kościoła nie tkwią i to nie najmniejszą cząstką swoją w świętym, odwiecznym Rzymie ? ?

O to po raz nieskończony sprawdza się w dziejach chrześcijaństwa starożytny, pełen świętej dumy i wiary niezmożonej okrzyk:

ST A T CRUX D U M V0LV1TUR OKBIS!

Stoi niewzruszenie krzyż Chrystusowy, gdy świat cały wstrząsa się w posadach! Stoi i stać będzie na wieki!

M M EN /A S. M.

kl. VIII. Kraków.

X ist do sodalisów.

N ieraz zapatrzony w szary, dym ny wieczór Widzę, ja k się prze z me zam azane okno Przewleka pow oli tęsknota samotna, I o drogie — kochane ubóstwo człowiecze Sodalisi! — bracia! znani, nieznajom i!

Zda m i się, że czasem za szybą błękitną, Ja k bław atki duże oczy W asze kwitną, Ze jak rój niebieski przypływ acie do m nie!

I w tedy wyciągam moje chude ręce,

I chciałbym ostrożnie kw ia tki dziw ne zerwać, Chciałbym z niemi płakać, pieścić je bez przerwy, Do ust je p rzy tu lić i nie oddać więcej !

0 jak ja Was kocham Wy w szyscy schyleni i N ad ciżbą słów, myśli, w topieni w litery,

D ziś Wam serce moje ja k sezam otwieram, Pójdźcie w szysc y! Bierzcie to samo znużenie!

(8)

166 POD ZNAKIEM MARJI Nr. 7

D ziś otwieram smutne, dziecięce ramiona, Sięgam gdzieś daleko do błękitnych powal, I ża l mi, że mogę Wam dać tylko słowa Słow a lysiąc razy sm utnie powtarzane.

la k m i żal, źe więcej wam dać nie m ogę!

Bo sam dom mam ciasny i pragnę go zburzyć, Na wicher p rzenikliw y i na czarną burzę, Nic nam nie zostaje prócz M atki i Boga ! Kocham W asze M atki jak moją kochaną, Co spękaną wargą łzy moje wypija, I melodją pociech do snu mię spowija, / pacierzem budzi nad różanem ranem!

Pomodlę się za to, co mnie ja k W as gnębi, Za m atki i za Was — przyjaciół najszczerszych, Za to, żeby list mój nie był tylko wierszem, Lecz cichym powojem na rozrosłym dębie!

A tam od praw iecznych nieznanych rozstaji, W burzliwych i smętem zaniesionych chustach, Codzień Bóg się dobry nad książką pochyla, / Chleb nam powszedni, biały, święty, daje.

Oto bracie owoc jednego marzenia, Łzę ze trzyj i zemną go dzisiąj p ożyw aj ! Szczęśliw a m yśl ta — godzina szczęśliwa, W której św iat ten dźw igasz ochoczo ramieniem.

Bracie S o dalisie!-Ja k fa lę z za świata, Ja k słodką woń słońca w chłaniaj list pomału, M ódl się — idź do M atki w rękę ją pocałuj, / kochaj smutnego, marzącego — brata.

ANTONI TROSZYŃSKI S. M.

Pelplin, Semin. Duch.

Katolicy a Akcja Esperancka.

Esperanto może oddać

wielkie usługi Kościołowi Katolickiemu.

(K ard . van R ossum , P re fe k t św. Rzym skiej K o ngregacji R ozkrzew . W iary.)

Dużo w ostatnim czasie mówi się i pisze na tem at języka między­

narodowego, Esperanto. Artykuły o nim znajdujemy w ostatnich nume­

rach katolickiej prasy polskiej, a po wykładach o esperancie w Uni­

wersytecie W arszawskim Ministerstwo W. R. i O . P. zgodziło się na wprowadzenie esperanta do szkół jako języka nadobowiązkowego.

Widzimy, że ruch esperancki, bardzo już rozwinięty przed wojną świa­

tową, po zawarciu pokoju wrócił na tory normalne, przedwojenne.

Literatura esperancka rośnie z dnia na dzień, przetłomaczono już naj­

lepsze dzieła literatury polskiej, jak Mickiewicza, Słowackiego, Kra­

sińskiego, Sienkiewicza, Prusa, Reymonta, Żeromskiego, Sieroszewskiego,

(9)

Nr 7 POD ZNAKIEM MARJI 167

Świętochowskiego, Orzeszkow ej,’ Makuszyńskiego i i., dając całemu światu możność zapoznania się z szeregiem arcydzieł naszej literatury.

W róciły do życia zgasłe przed wojną pisma esperanckie. a powstają coraz to nowe, każdego roku odbywają się międzynarodowe kongresy.

Esperantem zainteresowały się rządy, ministerstwa, parlamenty, przed­

stawiciele świata naukowego, sfery akademickie, koła oficerskie i poli­

cyjne, misje, prasa, różne towarzystwa, handel, przemysł i t. p. Espe­

ranto posuwa się zwycięsko naprzód we wszystkich krajach i na wszy­

stkich polach, o czem świadczą ostatnie wiadomości.

Czy my katolicy, możemy obojętnie patrzeć na ten ruch światowy, czyż nie przeraża nas fakt, że dotychczasowa ?.kcja esperancka spo­

czywa głównie w ręku sekciarzy, masonów i kom unistów? Czyż nie ogarnia nas rumieniec wstydu na myśl, że jedyny polski miesięcznik esperancki, wychodzący w Krakowie, redagowany jest przez żydów, że nawet Marjawici wydają w esperancie swoje czasopismo propagan­

dow e? Poznali już doniosłość esperanta wrogowie katolicyzmu i uży­

wają go dla swych niecnych, antyreligijnych celów.

Czas, byśmy się przeciwstawili akcji masońskiej czy żydowskiej, informowali wpływową dziś prasę esperancką o Polsce i polskim ka­

tolicyzmie, szli za przykładem katolików innych krajów, za przykładem naszych braci w Holandji, gdzie cały episkopat żywo zainteresował się sprawą języka międzynarodowego.

Rzućmy krótko ckiem na udział katolików w akcji esperanckiej, przypatrzmy się, jakie stanowisko wobec niej zajęli papieże i urzędo­

wi przedstawiciele Kościoła. Najrychlej poczęły pracować zespoły skupione w „Międzynarodowym Katolickim Związku Esperantystów"

czyli 1KUE (lnternacia Katolika Unuigo Esperantista). Związek ten powstał w roku 1910 z inicjatywy ks. Richardsona, pod auspicjami ks. biskupa Baudrillart’a, dyrektora Uniwersytu Katolickiego, i obejmuje już dzisiaj 30 narodów. Oficjalnym organem tej unji jest ESPERO KATOLIKA, dwutygodnik redagowany przez ks. Ramboux z Paryża.

Obok IKUE istnieje „Międzynarodowa Liga Katolicka" czyli 1KA (Internacio Katolika), powstała w r. 1920 na międzynarodowym kon­

gresie w Hadze. IKA obejmowała w r. 1923 już 32 kraje, utworzyła

„Międzynarodowe Katolickie Wydawnictwo" w Grazu i wydaje w Ko- lonji dwutygodnik „Katolika Mondo". Z 1KĄ połączono MOKA (Mon- djunularo Katolika), wydając dla niej osobno pismo p. t. „La Juna Batalanto". Każdego roku organizuje się katolicko esperanckie kongresy międzynarodowe, a trzynasty z rzędu odbył się w sierpniu 1928 r.

w Tilburgu (Holandja) orzy udziale delegatów 14 narodów. Na kon­

gresie omawiano środki możliwie jak najszerszej proDagandy idei mię­

dzynarodowego języka esperanto wśród społeczeństw katolickich, ape­

lując do katolików całego świata, żeby się uczyli tego najłatwiejszego języka i aby w myśl życzenia papieża Piusa XI. oddali esperanto na usługi Ewangelji. Wspomniana akcja sekciarska oraz masońsko-bolszewicka, która z rozmachem, godnym podziwu, ujywa esperanta na usługi sza­

tana, zmusza nas katolików, już nie tylko do czujności, ale wytężonej pracy, do walki tą samą 'bronią o najświętsze ideały. W powodzi tele­

gramów od różnych dostojników kościelnych, życzących kongresowi

(10)

168 POD ZNAKIEM MARJ1 Nr 7

owocnej pracy, nadszedł także telegr&m od O jca św. Udział w kon­

gresie .wziął cały episkopat holenderski z ks. biskupen Diepen na czele.

Z zadowoleniem podkreślić należy, że czasopismu ESPERO KA- * TOL1KA przesłali swoje błogosławieństwo papieże Pius X., Benedykt-™

XV. i Pius XI. 13 marca 1925 r. wezwał Pius XI. (pismem do ks. % prof. Carolfi’ego) katolickich esperantystów, by „jeżyk światowy espe- ! ranto oddali na usługi ewangelji". Wydaniem Nowego Testamentu ;i zajęło się założone niedawno esperanckie „Towarzystwo Wydawnicze św. Michała11 w Paryżu. Jakie stanowisko zajmuje Kościół i jego głowa wobec esperanta i jak doniosłe i powszechne znaczenie posiada espe­

ranto dla Powszechnego Kościoła Katolickiego, wykazał jasno 13 ty międzynarodowy kongres katolicko esperancki w Tilburgu. Kościół dąży do zbratania narodów i rzuca śmiało i ciągle pomosty ponad

‘przepaściami nacjonalistycznemi. W szystkie tedy zespoły — zwłaszcza ideowe, czy to będzie Liga Narodów, czy jakiś inny, wszystkie zdoby­

cze międzynarodowe, jak sztukę, literaturę, naukę i muzykę, wszystkie łączniki nowoczesne, jak lotnictwo, radjo i t. p , będzie błogosławił i zaprzęgał w rydwan swej pracy. Nie wyłączył z tego esperanta i nigdy go nie wyłączy.

Pocieszającym objawem jest, że i w Polsce poczyna się w osta­

tnim czasie rozumieć ogromne znaczenie esperanta, że tworzy sję kato­

lickie grupy esperanckie, prowadzi kursy esperanckie (np. w Sląskieir Seminarjum Duch. w Krakowie, w Sem. Duch. w Pelplinie, w Colta gium Marianum u XX. Pallotynów w Wadowicach, w Konwikcie św Józefa w Chyrowie, w Stow. Młodz. Polskiej w Chorzowie i i.) i in­

formuje się prasę polską o katolickim ruchu światowym dla esperanta.

Zachęta ze strony najwyższej, ze strony głowy Kościoła, winna nam wystarczyć. Obowiązkiem naszym zakładać za przykładem ktolików in­

nych krajów jak najliczniejsze grupy esperanckie, prowadćić jaknajwięcej kursów esperanckich i śmiało nieść sztandar esperancki ku wspólnemu zbliżeniu katolików całego świata, by nastąpiła naprawdę „Jedna ow­

czarnia i jeden pasterz" „Unu śafejo kaj unu pastisto" *).

Jego tajemnica.

Opowieść sodalicyjna przez F. W.] z mies. sod. „U nsere F ahne“ . (Dokończenie)

D o b ie g li miejsa wypadku.

Alfred leżał bez ruchu na ziemi. Z nosa, ust i w ło s ó w spływała krew... Szofer podniósł g o z całą ostrożnością. W tedy ujrzano na bru­

ku sporą kałużę krwi... Rece chłopczyny opadły całkiem bezwładnie.

Panie, które nadjechały drugiem autem nadbiegły z chustkami.

Tym czasem Karol opow iadał żyw o, jak się to w szystko stało:

*) Bliższych iaform acyj o języku e sp e ra n to u dziela i num ery o kazow e k atol. g a ­ z e t e sp e r. p rzesy ła bezpł. P o l s k a K a t o l i c k a U f i j a E s p e r . W ielkie-H ajduki, ul. W olności 29, o r a z : K s. P . Janik w C horzow ie.

(11)

Nr 7 POD ZNAKIEM MARJI 169

— podniósł się w aucie, by się ze mną przesiąść — drzwiczki nie były domknięte i wypadł nazewnątrz...

— Otóż to w łaśnie! — podjął obcy pan z o w e g o drugiego au­

ta — N ig d y nie trzeba ruszać z miejsca, nie zbadawszy wprzód dokła­

dnie, czy drzwi napew ne zatrzaśnięte! U łóżcie g o w naszym wozie.

W otwartym lepiej będzie, jak w waszej limuzynie...

Obydwa autom obile ruszyły teraz pędem w stronę miasta. Za­

trzymano się przy pierwszym spotkanym policjancie.

— Gdzie mieszka najbliższy lekarz? N ieszczęśliw y w y padek!

— R óg pierwszej ulicy na prawo! Dr. Betscbart!

Leon pędem przeleciał sc h o d y i już dzwonił do mieszkania.

— Proszę pana doktora natychm iast na dó ł! N ieszczęście się s t a ł o !

W paru sekundach lekarz był już przy aucie. Odwiązał na wskroś krwią przesiąkłe chustki i zbadał ranę.

— Ciężka sprawa — rzekł — czaszka pęknięta niestety I Na razie zabandażuję, proszę jechać do najbliższego szpitala, ul. Hein zla nr. 15.

Tak! i obie ręce złamane, wewnętrzne obrażenia także bardzo poważne...

Niech pan p o biegnie na górę i o d e m n ie natychmiast telefonuje do szpitala.

Karol już w b ieg ał na schody.

W kwadrans później leżał Alfred na stole klinicznym. Naczelny dyrektor szpitala Dr Hartmann i trzech jego asystentó w stanęło około c h w ilo w e g o loża ciężko rannego chłopca. P ow ażne ich miny św ia d ­ czyły dowodnie, jak groźnym był stan Alfreda.

Leżał na poduszkach, lekko rzężąc, nieprzytomny zupełnie. D o sali wpadał co chwila któryś z lekarzy lub siostra miłosierdzia i znów gdzieś szybko w ybiegali. — Z aw iadom iony o strasznym wypadku ksiądz Moderator udzielił Alfredowi nad wieczorem ś w ię te g o Sakramen­

tu O statniego Namaszczenia. — Przed sam ą północą, w rękach skamieniałej z bólu matki oddał chłopczyna B o g u swą czystą duszę.

Przytomności nie odzyskał do s a m e g o końca ani na chwilę.

Tej samej nocy jeszcze przeniesiono zwłoki do dom u rodziców i złożono na katafalku.

N iem al o świcie przybiegł Alfons do szpitala, by pytać o stan przyjaciela i dowiedział się strasznej prawdy. W tej chwili pobiegł do dom u Janka i zkolei wysłał g o po Eryka, sam zaś telefonow ał do Freda.

I tak się w szyscy zebrali w izdebce Janka i stamtąd razem p o ­ szli do domu u k o chaneg o przyjaciela i s w e g o przywódcy. Była dzie­

wiąta rano.

Długo, w g łęb ok iem milczeniu stali u trumny... czterej rycerze J e z u so w e g o Serca. A ich drogi, kochany Putz leżał taki cichy, bledziut- ki... Wczoraj, tak wczoraj jeszcze z Alfonsem razem szedł na mszę św . do kościoła i śmiał się tak serdecznie... A teraz jakiś tęskny, dziwny uśm iech zdał się igrać na je g o wargach. Jak g d y b y odczuw ał żal rozstania na zawsze z drogimi przyjaciółmi... A lfo n so w i strumieniem

(12)

170 POD ZNAKIEM MARJI Nr 7

płynęły łzy z oczu... B o tylko p o m j ś l e ć — jakże! — taki nieszczęśliw y wypadek — nie dom knięte drzwiczki u auta i to w łaścis musiało trafić ich Putza!

U ścisnęli po raz ostatni j e g o zim ną rękę, poklękali koło tej drogiej trumny i modlili się gorąco, polecając Boskiem u Zbawcy duszę J e g o rycerzyka...

1 odeszli zgnębieni, milczący... Został tylko Eryk, bo postanowili trzymać straż honorową u trumny aż do wieczora, zmieniając się co godzinę. Z różańcem w ręku czuwali po rycersku u zwłok przyjaciela...

Była siódm a wieczór. Ksiądz Muller siedział u biurka w swej za­

konnej celi. Przed nim leżał dzienniczek Alfreda. D ziś właśnie poszedł nawiedzić j e g o zwłoki i parę słów serdecznej po ciechy szepnąć zbo ­ lałym, biednym rodzicom. Matka zaprowadziła g o do pokoiku syna i oddała do rąk dzienniczek, który jeszcze leżał od wczoraj nietknięty na stole.

Niech ojciec to zabierze, on miał do księdza moderatora bezgraniczne zaufanie. Ja wiem , że ksiądz najlepiej ustrzeże tej książki, w której on ukrył sw oje tajemnice, sw oje radości i cierpienia mło dzieńcze...

Kapłan przyniósł właśnie ó w ozdobny zeszyt do dom u i zagłębił się w czytanie. Teraz dopiero naprawdę poznał głęboką, prześliczną duszę Alfreda. A już najbardziej wzruszyły g o ostatnie, wczoraj dopiero skreślone przezeń słowa...

„Biedny, biedny Lolek! Kuzyn sprowadził g o na całkiem złe drogi... Ale ja m uszę g o zdobyć z powrotem... O Jezu! wszak jestem Twoim rycerzem!... P o m ó ż mi nawrócić Lolka, żeby był, jak dawniej dobry i czysty... G o tó w jestem dlań p o nieść każdą ofiarę, jakiej ode- m nie zażądasz..."

Ktoś zapukał do drzwi... cicho... nieśm iało. Na przyjazne „pro­

szę" kapłana wszedł do pokoju, pow oli i ociągając się dziwnie, młody jakiś chłopiec. Był to Lolek Kohler. Kapłan spojrzał i przeraził się.

Leon był blady, jak śmierć.

— Dziecko, co ci się s ta ło ? Siadaj zaraz i mów, co ci jest!

C hw ycił g o w ojcow skie ramiona, przycisnął do piersi.

Jakiś g w a łto w n y dreszcz wstrząsnął całem ciałem chłopca.

— Księże... księże moderatorze — jęknął i począł łkać. Alfred...

Alfred... nie w ypadł w cale — on — sam — z auta — w y sk o c z y ł!

Kapłan nie rzekł ani słowa. Czekał, aż Leon uspokoi się trochę.

A chłopiec przytulił się n agle do n iego i począł już płakać z samych głębin piersi, jak dziecko.

Gdy się uspokoił nieco, usiedli obaj przy biurku i poczęła się cała opow ieść... Przed okiem kapłańskiem otwarło się do dna biedne, uw ie dzione serce m łodzieńcze z całą nędzą grzechow ą i z całą męką...

Wszystko, w szystko wyznał do samej głębi

N a wieży klasztornej poczęła pow o li bić dziewiąta... W pokoiku

(13)

Nr 7 POD ZNAKIEM MARJI 171

ks. Mullera klęczał Leon u stóp s w e g o moderatora. A kapłan p o d n ió sł rękę ł szeptał święte, tajemnicze s ło w a : Ego te abs'olvo...

W dziesięć minut później spieszył Leon do dom u. W ręku niósł dzienniczek Alfreda A p ottm usiadł w sw ym pokoju i począł czytać...

O planach je g o i zamysłach, o rycerstwie B o sk ie g o Serca, o „służbie", o serdecznej trosce Alfreda o duszę zbłąkanego kole gi — a potem...

potem te ostatnie słow a dzienniczka: P o m óż mi Jezu nawrócić Lolka...

G otów jestem ponieść dlań każdą ofiarę...

Leon zamknął książkę, padł na kolana przy łóżku i zakrywszy twarz dłońmi, począł się modlić długo... długo w nocy...

W czas rano klęknął u Stołu Pańskiego...

U bramy cmentarnej zatrzymał się karawan. W alei wgłąb, s ta ­ nęła czwarta klasa gimnazjum z kilkoma profesorami, kilka grupek uczniów z innych klas, sodalicja marjańska z sztandarem spow itym w czarną, żałobną krepę. 1 spora jeszcze liczba o só b krewnych czy znajomych w czarnych ubraniach...

Zdjęto trumnę i złożono na marach. W tedy z grona s o d d i s ó w wystąpiło czterech chłopcó w i podjęło drogi ciężar z pew nym w y ­ siłkiem...

Najwięcej kochali się z Putzem... szeptali czwartacy między sobą...

Czterech rycerzy Serca B o ż e g o poniosło trumnę pow oli ku g r o ­ bowi. Poprzedzał ich ks. Muller i dwóch jeszcze kapłanów. Za nimi długi, długi szereg zbolałej rodziny, przyjaciół, k o le g ó w Alfreda.

O d m ó w io n o ostatnie modlitwy. Spuszczono trumnę w głębinę grobow ą. Chór gim nazjalny śp iew ał ostatnie słow a pożegnania.

Na m ogile złożono wieńce, ludzie zabierali się do odejścia...

Grób jeszcze był otwarty, g d y nagle z tłumu wystąpił jakiś chłopiec.

W ręku niósł pęk z ie lo n e g o barwinku i związaną z nim jedną, śn ież­

nobiałą lilję... Rzucił wiązankę kwiecia do grobu.

Nikt nie dom yślał się, co oznaczał ten dar ostatni. Wiedziało to tylko dwóch ludzi. Moderator i ów m łod y s o d a l i s : Leon Kohler.

Alfred zabrał ze sobą do grobu swą ostatnią i największą tajemnicę.

Dnia 10 listopada, w piętnastą rocznicę urodzin Alfreda, kółko rycerzy B o sk ie g o Serca zyskało n o w e g o druha. Raniutko, przy Ko- uiunji świętej Lolek Kohler złożył sw e rycerskie ślubow anie...

X. JÓZEF WINKOWSKI.

Palić czy nie palić?

III.

D ziwna rzecz!

Palenie tytoniu uchodzi u mężczyzn, a dziś już niestety i u w i e ­ lu kobiet, za rzecz niezmiernie drobną, najzupełniej niewinną, a prze­

(14)

172 POD ZNAKIEM MARJ1 Nr 7

cież g d y się chce w takiej, jak moja pogadance, określić w y s o ce ujem ne skutki te g o nałogu, g d y się chce choć trochę rozczytać w li teraturze fachowej, lekarskiej, „a ntytytoniow ej“ 1), naprawdę n ie w ia d o ­ m o od c z e g o zacząć i co przedewszystkiem podkreślić, tyle ujemnych, p o w ie d z m y więcej, groźnych skutków, kryje w sobie ów „niewinny"

papieros dla organizmu człowieka.

Zw róćm y w ięc dz'ś, pokrótce chociaż, u w ag ę na najgorsze.

M oże najważniejszym będzie dla nas wpływ nikotyny na system krążenia krwi. Otóż fizjologja stwierdza, że krew płynie w organiźmie pod pew nem , stałem ciśnieniem, wytworzonem cudow ną pracą serca.

Drobna ilo ść nikotyny wprowadzona w organizm podwyższa to ciśnie­

nie, zwłaszcza w łukowatych zagięciach naczyń, powstają tam więc uszkodzenia, stwardnienia, które inają wszelkie c echy zmian „artcrjo- sklerotycznych“. 2) Czy dzisiejszy, niezmiernie wyroki procent chorych i umierających, nieraz przedwcześnie, na ,,sklerozę“ nie jest w pro­

stym związku z nie słychanie rozszerzonem od wczesnej m łodości p a ­ leniem tytoniu ??

Ale i serce, napotykając na te uszkodzenia i stwardnienia, musi zw iększać swą pracę, z wysiikiem p om pow ać krew poprzez organizm, musi się w ięc sam o zw iększyć i oto mamy dziś 'znowu tak częstv

„przerost" serca.

A nerwy? I te nikotyna krążąc w ustroju poraża, stąd znów c a ­ ły szereg zaburzeń, tak częstych u nałogowych palaczy.

Groźnym niezmiernie jest również związek, jaki dziś wykryto m iędzy paleniem a jedną z najstraszliwszych chorób na świecie, to jest rakiem 1 Zwłaszcza rakiem warg i języka. Z chorych nań 75°/o to na łogo w i p a l a c z e !

W spom nijm y jeszcze tylko króciutko o częstych, przewlekłych zapaleniach gardła, osłabieniu mięśni, biciu serca, katarach krtani, za­

burzeniach wzrokowych i słuchow ych, zaburzeniach w trawieniu, cięż kości odczuwanej w żołądku, obłożeniu języka, braku apetytu, o sła ­ bieniu ca łeg o procesu odżywiania, bólach g ło w y i bezsenności. O c z y ­ wiście nie w szystko u wszystkich i nie zaraz występuje. M łode orga­

nizmy pod w pływ em dymu ty to n io w e g o rozwijają się gorzej i wolniej, opóźnia się też w nich rozwój um ysłow y.

Dla uczniów, więc chłopcó w pracujących u m y sło w o niezmiernie ważne będą i ciekaw e wyniki badań lekarzy amerykańskich, którzy stwierdzili całem i szeregami doświadczeń, iż tytoń, wbrew powierz­

ch ow n ym twierdzeniom, jest „wielką trucizną zdolności psychicznych11.

W niezmiernie ciekawych doświadczeniach ok azało się ponad w szelką w ątpliw ość, iż tytoń zm niejszał precyzję czynności psychicznych.

1) D r Włodz. Koskowski, docent U n iw ,: O nikotynie i paleniu tytoniu.

D r Stan. Ciechanowski, prof. U niw .: Tytoń a alkohol.

J. Polański: Zatrucie nikotyną, (artykuł)

2) Jedno cygaro lub 3 papierosy już podw yższają ciśnienie krwi o 20 mm.

słupa rtęci w instrum encie mierniczym, a tętno o 20 uderzeń na m in u tę ! Trwa to 20—30 m inut po w ypaleniu papierosa. Palenie nałogowe utrzym uje tę zwyżkę oczy­

wiście niem al przez «ały dzień.

(15)

Nr 7 POD ZNAKIEM MARJI 173

Jeśli przełożymy to na prosty, szkolny język, otrzymam y w re­

zultacie fakt, iż uczeń-palacz, który na przerwie między lekcjami w y ­ palił papierosa (najczęściej z licheg o tytoniu) wraca na godzinę do k lasy podniecony nerwowo, lecz w pewnym stopniu ogłup iały psy­

chicznie. J e g o odpo viedzi, rozum owania będą mętne, niejasne, jokby ję otaczała faktycznie chmura nieszczęsnego, n iebieska w ego dymu R ozmawiałem z wielu profesorami, bacznymi obserwatorami m łodzie ży i wszyscy godzili się na to jednogłośnie. To też istnienie ( p o d o ­ bno?) w niektórych szkołach „palarni11 dla klas najwyższych uważać trzeba za rzecz wprost niepojętą z higjenicznego i p sychicznego pun­

ktu widzenia.

Dodajmy, iż często przytaczane przez palaczy twierdzenie, jako­

by dym odkażał jamę ustną i bronił jej przed zarazkami, nie wytrzy­

muje zupełnie naukowej krytyki.

Na zakończenie zaś stwierdźmy, że dym tytoniow y oprócz nik o­

tyny zawiera w sob ie jeszcze inne składniki trujące, jak związki cjanu, który jest jedną z najgwałtowniejszych trucizn oraz tlenek w ęgla, któ ry, jak w iadom o przy t. zw. zaczadzeniu sprowadza często śmierć, a którego jeden spalony gram tytoniu d^je już 2 0 —80 cm. s z e ś c ie n ­ nych. Ilość to mała — prawda — ale w sum ie urasta i ona do g r o ­ źnych dla zdrowia organizmu wielkości.

Zaiste jest nad czem podumać m łodem u palaczowi, a jeśli on wskutek nałogu i słabości woli, jest już m oże — choć kto w ie ? - nie do uratowania, to przynajmniej temu, który zaczyna próbować tej niby pożądania godnej rozkoszy.

(Dokończenie nastąpi).

WIADOMOŚCI KATOLICKIE.

K om unikaty „Polskiej K atolickiej A g eacji P raso w ej" w Warszawie Z POLSKI.

Jubileusz 50-lecia kapłaństwa Ojca św. Piusa XI., siódm a rocznica je ~ o k o ro ­ nacji a w reszcie o s ta tiie ta k doniosłe w yoadki rzym skie w yw ołały w całej Polsce n ie­

zw ykle liczne i w spaniałe objaw y hołdu, czci i przyw iązania n a sz eg o n a rc d u do św . Stolicy A p o strlsk ie j We w szystkich m ia ita ch ze stolicą n a czele a naw et w m iasteczkach i w ioskach o dbyły się o bchody, k tó ry ch część z pow odu niezw ykle o strej zimy tu i ówdzie przeło żo n o na p o rę w iosenną. O jciec św. o trzym ał z Polski ta k ie m nóstw o depesz i pism g ratulacyjnych, że N uncjusz A posto lsk i w W arszaw ie m usiał og ło sić dla wszy stk ich je d n o w spólne podziękow anie. O b y za tem i m anifestacjam i uczuć poszły tak że dow ody g łęb o k iej wiary i k o n sek w en tn y ch czynów katolickich i k atolickiego życia.

Byłyby to dla N am iestnika C h ry stu so w eg o n ajd ro ższe dow ody s e rc a i miłości P olaków !

ZE ŚWIATA.

Walka z niem oralnością zaczyna się w całym św iecie n ie na ż a r ty . Z ew sząd d o ch o d zą w iadom ości, że ludzie n areszcie ocknęli się i chw ytają za broń, by o d ep rzeć zorganizow any, piekielny zam ach n a czystość dusz i obyczajów . O to w e W ł o s z e c h w yszedł dnia 31 stycznia br. pierw szy nu m er czasopism a ,11 Risyeglio M o rale'', który jest o rg a n em w łoskiej „A ssoziazione N azionale A ntiblasfem a* w Rzymie. Z adaniem

(16)

174 POD ZNAKIEM MARJ1 Nr 7

no w eg o pism a je s t w alka z przeklinaniem , pijaństw em , niem oralną m odą i p o rn o g rafią.

N a łam ach jeg o b ę d ą om aw iane z pu n k tu vidzenia k atolickiego w szelkie przejaw y życia publicznego, w iążące się z m oralnością. 1 w ładze państw ow e w e W łoszech w y stęp u ją energicznie przeciw ko wszelkim rozsadnii<om oiem oralności. O s ta tn io sąd w R eggio E nilja sk azał w łaściciela t e j t r u i d y re k to ra zespołu k ab are to w eg o za w ystaw ienie rewji, obrażającej m oralność, na 40 dni b ezw zględnego aresztu . W S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h po d o b n ie. O t'’ policja skonfiskow ała w jednym z dom ów n akładow ych w Now ym Jo rk u 865 egzem plarzy rom ansu miss R adcliffe Hall pt. .S tu d n ia sam o tn o ści0. R ów nocześnie położono a re s z t na tę książkę w jed n ej z k się g arń m ia sti. O prócz te g o w ytoczono p ro ­ ces w ydaw com tei powieści, któ rej dr uk niedaw no zabroniony z o ita ł rów nież w A n - g l j i . A le broni się i F r a n c j a . P rzy k ład ks. B ethleem a. k tóry w liście otw arty m do fran cu sk ieg o p ro k u ra to ra g en eraln eg o zażąda) w ystąpienia przeciw ko „M essag eries H a c h a tte " , za rozpow szechnianie rozw iązłych i w szetecznych p u b lik acv jt znalazł n a ś la ­ dow ców . D zienniki donoszą, że p L escuyer, p re zy d e n t K om itetu O b ro n y W schodu, złożył p ro k u rato ro w i przy sądzie d e p a rta m e n tu Seine w P aryżu p o d a n ie : o w y stąpienie n a zasadzie ustaw y z 2 sierpnia 1882 r. przeciw ko handlarzom niem oralnem i publikacja­

mi — p e te n t załączył listę nazw isk i ad resó w w ym ienionych h an d larzy — oraz o pocią gnięcie do odpow iedzialności .M e s sa g e rie s H acl e tte ,“ k tó ra rozsyła te niem oraloe piśm idta do różnych kiosków , składów i sklepów . Pan L escuyer o d d a je się do dyspo zynji ty ch w szystkich, k tórzy zechcą w spółpracow ać razem z nim n ad zorganizow aniem jednolitej akcji przeciw ko brudnej prasie.

ja k ie k siążki cieszą się obecnie w Rosji najw iększą poczytnością ? N a pyta­

nie to odpow iada, w ed łu g ,N eues W iener J o u r n a l', ankieta, ja k ą przep ro w ad zo n o w śród anty k w arju jzó w , oni to bow iem są dzisiaj głów nym i d o staw cam i książek dla r o ­ botników , d robnych urzędników i t. p , których nie s ta ć na kupno now ych książek.

Z a n k ie ty te j w ynika, że najw iększym popytem cieszą się książki o k u ltystyczne i to ta k ie , że w iększa ich część nie o stałab y się n a w et w obec najprzychylniejszej krytyki.

D ru g ie m iejsce pod tym w zględem zajm ują, co je s t znam ienne, k s i ą ż k i t e o l o g i c z n e . D zielą O jców K ościoła rozchod ą się b ard zo licznie. S zczególną poczytnością cieszy

się P i s m o św., k tó re g o o becnie w Rosji sow ieckiej nie wolno w ydaw ać. Ludność ko

rz y sta więc ze s,tarych nakładów . Za bihlję z ilustracjam i D o re ’g o p łacą 75 rubli w złocie, a za w jd s n ie synodu lub k laszto ru w K ijew o-Pieczerskiej Ł aw rze — 20 do 50 rubli.

Poselstw o chińskie przy W atykanie. R adio S tefan i donosi z S zan g h aju o utwo­

rzeniu p oselstw a chińskiego przy W atykanie. W ed łu g tej w iadom ości posłem m ianow any z o stał L iu-T a T sug.

K atolickie duchowieństwo pochodzenia tubylczego w Azji. W ed łu g n ajn o w ­ szej staty sty sty k i, z p o śró d 4.263 księży katolickich, znajdujących się w Azji, 5 2 ,3 % stanow ią tubylcy, R eszta to m isjonarze z E uropy, A u stralji i A m eryki.

Nawrócenie uczonego w ęgierskiego. P rof. K ovacs, teść w ęg iersk ieg o m in istra oświaty, hr. K le b es b erg a , i pro feso r praw a kościelnego n a u niw esytecie w Budapeszcie, opuścił dnia 2si ru d n ia r. ub. kalwinizm, w stęp u jąc do K ościoła kato lick ieg o . Ten krok u czo n eg o p raw nika wywołał w szerokich k a ła ch wielkie w rażenie.

Wzrost powołań kapłańskich w Paryżu S ta ły .-.zrost pow ołań kapłańskich w P ary żu zaznaczył się p rzedew szystkiem w 1928 r., przyczem stw ierdzić należy, że k an d y d aci do sta n u du ch o w n eg o pochodzą przew ażnie z dzielnic zam ieszkałych przez p ro le ta rja t, z t z .o k rę g ó w czerw o n y ch ". N ajw ięcej pow ołań kapłańskich liczy p arąfja

„ N o tre Dame d e M iailm ontant" znana daw niej z usposobienia rew olucyjnego.

Wzrost powołań kapłańskich w M eksyku D ow iadujem y się z Meksyku, że m im o p rześladow ania k apłanów i w iernych, liczba pow ołań k ap łań sk ich nie była nigdy ta k wielka, jak obecnie W Rzym ie n. p. p rzebyw a na stu d ja c h 200 kle­

ry ów m eksykańskich, w Hiszpónji zaś przeszło 300. Rów nież i w innych krajach sp tk ać można kleryków m eksykańskich, w ygnanych z k raju i gotow ych do pow rotu, sk o ro ty lk o sto su n k i tam tejsz e n a to pozw olą.

Swobodny rozwój chrześcijaństwa w Chinach. M inister sp raw w ew n ęttzn y ch now ego rz ą d u chińskiego w ydal rozporządzenie, k tó re m oże m ieć b a rd zo wielkie zna- C ' iie dla życia relig ijn eg o w C hinach, jeżeli, naturalnie, będzie sto so w an e w p rak ty ce.

R zporządzenie w ym ienia religje i bóstw a, k tó re w przyszłości w olno b ęd zie w yznaw ać, oraz te, k tó re zo stają zakazane. W śró d religij, praw nie dozw olonych, w ym ienione je s t — o b o k islam u — ta k ż e chrześcijaństw o.

(17)

Nr 7 POD ZNAKIEM MARJI 175

Chrześcijańskie przestaw ienie pasyjne w cesarskim teatrze w Tokjo. T e a tr c esarsk i w T okjo w ystaw i) w styczniu m isterjum pasyjne z O b e ra m m e rg a u , o pierając się n a książce japo ń sk iej, k tó ra w yszła z d ru k u w g ru d n iu i k tó rą sp rz ed a ją w szystkie k sięg arn ie w Japonji. Inscenizacja św ięteg o d ra m a tu i g ra arty stó w w yw arły n a w idzach o g ro m n e w rażenie. „N o rth C hina H e r a ld ' z S zan g h aju , om aw iając te n fak t, d o d . i e n a stęp u jąc ą u w a g ę: .m im o, że chrześcijanie japo ń scy liczą zaledw ie 200.0C0 osób, o b o k 48 mi u miljonów budd y stó w i 16 tu miljonów szyntoistów , fa k t że Boże N aród nie n ab iera co raz bardziej c h a ra k te ru św ięta n aro d o w eg o , dow odzi, iaki w pływ zdobyw a sobie chrześcijaństw o w tym kraju W tym roku z okazji B ożego N aro d zen ia ro zd aw an o w szędzie podarki, w sięd zie u rząd zan o k onferencje, by p okazać c2ern jes t Bo c N a ro ­ d zen ie dla chrześcijan i by mieć m ożność opow iadania zw iązanych z tem św iętem historyj i leg en d ".

Znam ienne! Filozof japoński o katolicyzm ie. W czasie zjazdu p ro feso ró w c esarsk ieg o u n iw ersy tetu w T okjo, p ro feso r E nku Uno w ypow iedział n astęp u jące u w a ­ gi o religji k ato lick iej: „R ozm aw iałem n iedaw no o katolicyzm ie z kilkom a stu d en tam i, k tó rzy powrócili z E uropy. Mówiliśmy przew ażnie o tym now ym im pulsie życia k a to lic ­ kiego, k tó ry w o sta tn ic h czasach ponow nie przechodzi p rzez k raje i narody. Przyczynę te g o zjaw iska znajdow aliśm y przed ew szy stk iem w pow szechności i n ad n aru d o w o ści K ościoła, który w te n sp o só b łączy ludy, iż praw dziw e poczucie n aro d o w e nie ponosi przytem żadnej szkody. Zgodziliśm y się n astęp n ie, że wielki wpływ K o ścioła tk w i w je g o bo g actw ie liturgicznem , w k tó rem pełnia i spokój jak najściślej się zespalają.

A le w ów czas do ty ch zupełnie słusznych ro zw ażań dołączyłem sw oje o so b iste p o g lą d y : katolicy p o siad ają id eał życiowy, k tó ry nic sprzeciw ia się rozsądkow i i ideom , p rzeciw ­ nie, te w łaściw ości duszy ludzkiej łączą się w nim z żarem i siłą wiary. T u tkw i p o tę ­ żna siła a trak cy jn a katolicyzm u, jeg o pow ołanie i zad an ie p rzodow ania czasom . W śró d p ro te s ta n tó w mówi się w iele o katolickiej zaciętości i zdrętw iałości, Również i w naszej O jczyźnie p anują c ię s to te m gliste w yobrażenia o katolicyzm ie. Z pew nością, znajduje się niekiedy teg o ro d zaju z d rętw ałość i stężałość, ale przyczyną te g o je s t je d n a k fak t, że religijne p rzek o n an ie cechuje sita i pew ność. P ierw iastkiem upraw nionym w tej s tę ż a ­ łości jest niezm ienność określonych przekonań, k tó re sam e już są po stu latam i ro z s ą d ­ n eg o rozum ow ania. System scholastyczny m a w se b ie coś stę ża łe g o i zadziw iającego.

A le przecież rzeteln i i przenikliwi uczeni m ają św iadom.ość, że sąd p ro te s ta n tó w w tym w zględzie je s t c zę sto zb y t o stry. W y starczy przecież pom yśleć o p o stęp ie psychologji, nauk religji, socjologji i innych, o po stęp ie, k tó ry n au k a k ato lick a o siąg n ęła od czasów m odernizm u W te n sp o só b św iat idej katolickich w ciąż się w zbogaca. Katolicyzm je s t zupełnie jednolitym sy stem em religijnym , ale rów n o cześn ie także sy stem em m ocnych prześw iadczeń w ew nętrznych, k tó re opierają się n a ro zsąd n em pojm ow aniu rzeczy. I w tem zespoleniu leży jeg o m oc, k tó ra je s t silniejsza od s tm e j logiki. G J y mówi się o k a to ­ licyzmie jako o p o g ląd zie n a św iat, to nie m ożna o ty ch p raw d ach zapom inać. K ato li­

cyzm j e 3 t w zastanaw iający sposób praw dziw ą p o tę g ą św iatow ą, i tak należy oceniać jeg o w pływ w organizm ie społecznym *.

Z niwy misyjnej.

M iesięczna intencja misyjna na k w ie c ie ń :

0 zachowanie krajów m isyjnych od w szystkich błędów heretyków oraz o nawrócenie protestanckich m isjonarzy,

W 19 wieku pow stało dla misyj katolickich nowe bardzo poważne niebezpie­

czeństw o: protestantyzm rozpoczął na wielką skalę pracę misyjną. W początkach swe go istnienia był rn zasadniczo przeciwny naw racaniu pogan. W praw dzie już w 17 1 18 w ieku widzimy u protestantów pew ne próby pracy m isyjnej, ale są to zjaw iska jeszcze odosobn one. Dopiero w 19 w. następuje zasadnicza zmiana w poglądach na obew iązek pracy m isyjnej. Zajm ują się nią stow arzyszenia pryw atne w poszczególnych krajach. Najgorliwiej pracują sekty wierzących Luteranów. Anglikanów, M etodystów Armji Zbawienia.

Główny udział w pracy misyjnej biorą kraje : Ameryka Północna i Anglja. Na czele kroczy Ameryka z setką męskich i żeńskich stow arzyszeń misyjnych. Na czele

Cytaty

Powiązane dokumenty

Takie zajmowanie się polityką jest dla młodzieży bardzo

Związek posiada na składzie drukowane deklaracje*). A może, może znajdą się w Polsce sodalicje uczniowskie, które podejmą z nami razem walkę ze szkodnikiem i

żącej mu całkiem poważnie przyszłości, niespostczeżenle, powoli... Koledzy udawali oczywiście, że nie wierzą, 1 podniecali chłopca coraz więcej swyin zwyczajem,

feratów: Sodalicja, jej zadania i cele, Sodalicja wyrabia elitę katolicką, Obowiązki religijne sodalisa, Obowiązki sodalisa względem szkoły, Obowiązki

ciele są zazwyczaj niezdolni do życia praktycznego, słyszymy to tak często, że długie rozmyślanie nie wydaje się nam być dla działania pożytecznem..

Na niektórych okrętach jeżdżą już nawet specjalni kapelani morscy Nabożeństwa kato- lickie cieszą się frekwencją nie tylko samych wiernych katolików, ale są

Postarano się o własny lokal, wybudowano scenę, urządzono poraź pierwszy w dziejach naszej wsi przedstaw ienie amatorskie wraz z zabaw ą taneczną; obecnie

dzinnego aż do stosu w Rouen. W Paryżu pod przewodnictwem prezydenta Republiki zawiązał się komitet, który postawił sobie za zadań, e utrwalić pamięć o