• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 27, nr 22 (1895)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 27, nr 22 (1895)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Po uroczystościach sedańskich.

Z ponad Sprey mętnej, brudnej, Co B erlin a liże slopy,

Leci wielki ryk brutalny, Godząc w cichej słuch Europy.

Teut zwycięzca święci g o d y ;

On, co djabłom ivszem zaprzedan, Uroczyście, zamaszyście

Przypom ina sobie Sedan.

Godów tych wspaniałość wielką L u d y wzrokiem śledzą,, z d a ła ;

Teut upaja się wspomnieniem, Głód niemiecki swój rozpala.

„ H urra \ Do nas świat należy ! u

Wtem c y t! — cóz mu wpadło w oko?

Trze powieki, lecz naprózno.

Pyłek w cisnął się głęboko.

P y łe k ? nie, to tram biblijny, Co go w tej buńczucznej chwili, Żre, az olbrzym wściekły z botu

Wije się i głowę chyli.

I ze wstydem w oczach wszystkich P ostać jego zamaszysta

D rzy, ra tu n ku woła. B ie d n y! Zje go własny socyalista!

Dodatek do „Gazety Narodowej“ do Nr. 259.

Nr. 22. Lwów, Niedziela dnia 15- Września 1895. m iira

„Szcxutek“ wychodzi od roku 1808.

P ren u m e ra ta w y n o s i:

całorocznie . . . 10 zł. I ćwierćrocznie . . 2 , 50 et.

Pobocznie . . . . ó „ | miesięcznie . . . — „ 85 „ ł T u i a e r p o j e d - j T i i c z y 3 s o s z t - w . j e 2 0 c e n t ó w . Prenum erow ać można w A dm inistrącyi „Gazety N arodowej“ ul. Karola L udw ika 1. 3., we wszystkich księgarniach, Ajencjach dzienników i na wszystkich urzędach pocztowych.

L isty należy adresować:

Redakcja „S zezu tk a“ u lica Karola Ludw ika 3.

O G Ł O S Z E N IA przyjmuje w e L w o w ie : A dm inistracja „Gazety N arodowej, ul. K arola Ludw ika 1. 3. po 6 ct. za wiersz jedno szpaltowy lub jego miejseo a nadesłane po 30 ct. od wiersza. — P a r y ż u : C. Adam (Ciborowski), 52 rue du F o u r; P aris. — W e W ie d n iu : H aasenstein & Vogler (Otto M aair W alfischgasse 10. Rudolf Mosse, S eilerstädte 2 : A. O ppelik, Griinangee gasse 12; M. Dukes W ollzeile 6 ; H. Schallek, W ollzeile 11. i J. D ana- berg I. Kumpfgasse 7. — W H a m b u r g u : A. Steiner. — W F r a n k f u r c ie : n. M.

H aasenstein & V o g le r; G. L. Daube & C om p.— W W a r s z a w ie: R eiohm ann

& Frendler.

Pieniądze należy przesyłać pod adresem : A dm inistracja „G azety Narodowej“ we Lwow ie.

X X V I I . r o k i s t n i e n i a .

P IS M O S A T Y ę Y G Z N O - p O m T Y G Z N E .

(2)

2

Na ratuszu we Lwowie.

(Fieśń. dziacio-w slca, l e c z z d r o w a r a d a Toog-ata).

N a ratuszu w e Lw ow ie, N a ratuszu we Lw ow ie, Różni prawią panowie.

Jeden ja k małe dziecię Smalone duby plecie, Smalone duby plecie.

D ru gi w podniosłej strofie, U prawiać chce filozofię, U prawiać chce filozofię.

Trzeci kłam i z pod w ąsa Jakby w ściekły w ilk kąsa, Jakby w ściekły w ilk kąsa.

W yprawia swawolne żarty Źle wychowany czwarty, Źle wychow any czwarty, Słuchają ich kandydaci,

N a słuchaniu któż straci N a słuchaniu któż straci?

Tylko zgadnąć nie mogą Jaką pójść tutaj drogą,

Jaką pójść tutaj drogą?

Czy w mowie, ja k piasek m iałki, P leść też koszałki-opałki,

P leść też koszałki-op ałki?

Czy gryść, czy drw ić ze swołoczy, Co lezie tu im przed oczy,

Co lezie tu im przed oczy?

Lecz czyż tak wahać się warto, Tu jedną graj tylko kartą, Tu jedną graj tylko k a r tą ! Niech język co chce kaleczy, B yle-ś nie m ówił do rzeczy, Byle-ś nie m ów ił do rzeczy.

P le ć brednie i same brednie, A tłum przyklaśnie bezwiednie, A tłum przyklaśnie bezwiednie.

„Braw o I“ zaw oła ci p i k n i e I zbaw cą ludu okrzyknie, I zbawcą ludu o k rzyk n ie!

Lubeżnyj Skotyno!

D ie szö n en T a g e v o n A r a n ju e z sin d n o ch n ic h t vo rü b e r.

Ś m ije sie do n a s k o u b a s a , p y w o i h o riu k a . H d e ły s z e h la n y s z p o n a szy j ru s k ij o tc z y n i, w s iu d a su t n a s z i n a p o ­ ste ru n k u . L a c h i ta k o ż n e id u t s p a ty i b o r y k a ju t sia , a łe sz w a m d ’rü b e r — szo- b y z d o ro w i n a s z i m e n e ry z o b e rsto m O le śn ick im , b u d ę w s io d o b re . O łe s n ic k ij to n e la d a h o lo w a , z a k r u ty u w H a ły c z y n i n e n a zie rt, je w s iu d a h d e h o n e p o si- ja n o . W S t r y ju w y jic h a w z k a n d y d a tu r u b ła h o ro d n o h o o tc a D a w y d ja k a z T u c h li a toj id e z n y m r u k a w ru k u i b o r y k a j e s ia za n y m w Ż y d a c z o w i. W H o ro d e n c i b e r u t s ia n a s zi do r ic z y ru k a m y , n o h a m y

i zu b a m y , j e ic h tam a ż sim , j e tam i D a n iło w y c z i B e łe j i H e r a s y m o w y c z a k o ż d y j h ra je d la se b e . C z u ty sz c z o ja k w Ż ó łk w i z łe p ijd e K o r o łe w y , to zb e re m a n a c i i p r y ł u c z y t sia ta k o ż do toh o

k re u zz u g u .

J e s ły b p ra u d a b u ło , szo R o m a ń c z u k m aje z o s ta ty F in a n z m in is tro m a O łe ś n ic - k ij m a rsza łk o m k r a jo w y m , to m ajem o w ż e o b a im a u fs ic h t z w e i g u t e Stellun­

gen, ja b y m m ih z is ta t y k a n z le id in e ro m p r y F in a n z m in is te rji a t y la jb je g ro m p r y E x c e le n c y i m a rs za łk u . T e p e r p is ła w y m p y śm o d o lö b lic h e D ir e k tio n d e r S t a a t s ­ b a h n e n m it einer B it t e o f r a jk a r t u i j e s ł y d is ta n u p o id u s z c z e b u m m e lz u g o m do S ta n y s ła w o w a , K a łu s z a , K o ło m y i i B or- sz c z o w a , sz c z o b sia d o w id a ty j a k s ia ric z m aje z D o ru n d ja k o m , B a c z y ń s k im , O k u ­ n ie w s k im i H u ry k o m . N im n a s zi d u rch D a c h te n P lä n e b u d u t r a jf d is ta n e s z w id m en e n o c h p a r w ic h t ig e p o litis z e n ach - ric h te n a teper p osyłaju d la tw oi M e ła n c i p iu fu n ta lca szta n iw i p ą c z k u m alzb on - b o n iw .

T w ij K otiulia.

Rotszylda Van-Houten.

Straszny okrzyk rozbiega po świecie,

„Rotszyld stał się przedmiotem za m ach u !“

W szystkich Giełdom aż mowę odjęło (Szczęście że papiery nie są w strachu).

Jakiś łotrzyk na liście nie przestał, Jeno, z puszką naszedł dom Rotszylda.

„Ś w iat by runął, gdyby Rotszyld z g in ą ł“ . Zrozpaczona w oła złota gilda.

Cóż za puszka — jeśli spytać wolno?

W ielkie b o g i: m alutka blaszana:

Z takiej puszki już dla moich dzieci, W ysypują kakao co rana.

Bjże, dajcie spokój w szelkiej trwodze, Zamachowej kres połóżcie baśni;

Rozwiązanie zagadki dam takie,

Że się w oczach św iat wam wnet rozjaśni N ikt na życie nie dybał Rotszylda, (Śm ierć otworzy mu i tak swe bramy).

To Yan-Houtem tylko dla kakao Znowu zręcznej spróbował reklam y.

śc iu z k a n to ru B e rn do k a n to r u W a llis o b u r z y ł o k ra j c a ły .

Horodenka, d. 14. W rz e śn ia . O bok o śm iu ru sk ic h k a n d y d a tó w j a k D a n iło - w ic z a , H a ra sy m o w ic z a , O le ś n ic k ie g o , B e- łe ja i t. d. w y ło n iły się je s z c z e c z t e r y n o w e . D r. K o r o l w y b ie r a się tam ta k ż e . M ein lie b ch e n , w a s wilsfc du n o ch m eh r.

Telegramy Szczutka

na w łasn ym drucie a cu d zy ch słupacli.

Lwów, d. 13. w rz e śn ia . O k ra d zio n o tu d ziś t. z w . fa je r p ik ie tę . Z ło d z ie j za b ra ł co się d ało — s z lif y g e n e r a ls k ie , k o n fi­

tu r y i p o ste ru n e k . D w ie p ie r w s z e n ie o d n a le z io n o , tr z e c ią ja k o r z e c z b e z w a r ­ to ś c io w ą o d n a le z io n o p o d m u rem , na p la ­ cu c ło w y m .

ŻuryCh, d. 13. w r z e ś n ia . (Jedno z po­

r a n n y c h p ism lw o w s k ic h d on osi). O b er­

w a n ie się. G le z e ru n a G em m ip ass w p r z e j­

I m c i P a n O n u f r y .

W y b o ry już tu jtu j, a je s z c z y an i je d n y w ie lk i c h ry ji ni b y ło , k u żd yn te ra z n a w e t z je n ty lig e n tó w id z ie na te c z a s y m ie n d z y d em o k raty i te ra z ich w m ieści p o rob iło si w ie n c y ja k p o trze b a . P a n K e k e rm a n co je ob erd em okrata p o je c h a ł aż do M ie lca i tam b ra ł c h ło p ó w n a za ją ca, ale si ch ło p y n i d ali w z ią ć i p y ta li co un je za je d e n , cy żyd , c y p o lak, c y n ie m ic, c y ja k a in n a b id a.

N a to pan K e k e rm a n z a c z o ł bić k u łak am i i facu k ać n o ga m i i k r z y c z a ł co un choć je sta ry , a li ni w y g lo n d a n a ta k ie g o , ż y un je z ta m ty ch W a d o w ic , a n ie z ty ch i że pan L e w a k o w s k i je le p s z y j od sam ego a n io ła , a zn a si n a k a ta s trz e i n a in n y c h rze cza ch .

P o ty m pan K e k e rm a n coś g a d a ł o czu ­ ciu b o leści b ra ta , a li ż y g o n ik t nie ro zu ­ m ia ł i ż y noc si z r o b iła i d y szcz pad;ił, w ie n c si w s z y s c y p o ro zch o d zili, a pan K e ­ k erm an p o je c h a ł n azad skond p rz y je ch a ł.

C o b e n d zi d a lij z w yb o ram i, ja k a ro ­ b o ta i ja k ie g a d a n ie , to si p o k a ży w k ró t­

kim c z a s i ty ło nie w ie d zie ć je s z c z y c y b e n ­ dzi ja k m y ch ce m o n a ty n bok, c y n a ta m ty n .

W r a d z i m ie jsk i zn o w u je ochota, r a ­ d n y p o d p aśli si n a w a k a cya ch i w y p o czę li, taj te ra re fe ra ty i w n io ski zd m u ch u ją ja k g ru sz k i je d n a po d ru g iej. Z ro b iło si w ien c p o rzo n d yk ze szk o ło ś\\. M arcin a co w niej tak śm ie rd ziało ż y n i m ożn a b yło w y tr z y ­ m ać, p o kazało si d alij ż y taki sam interes j e ze szkoło C za ck ie g o i w y b ra ło si k o m isyi do w y b ira n ia p osłów .

(3)

B yłob y je sz c zy si w iency zrobiło ali p an K lim ow icz w y jech a ł z tyra coby nikomu nie pożyczać m iejskich kapów, dyw anów i kw iatków , bo to je nasza praca i to si m ar­

n u je. Na to p. M ichalski co je n ajpirszy po obydwu pryzyden tach pow iedział bardzo m ondrzy co pożycza si tylko na w ielgi patryotyczne okoliczności i uroczystości i ży w iency si zepsuji ja k kapy, dyw any i kw ia tk i bendo leżyć w szopi, a niż ja k w tedy jak si trochi przew ietrzo. A li p. K li­

nie dał sy to w ytłu m aczyć i obs‘aw ał przy tym co un w i to lepij bo un je fachm an.

N a to w szystki radny pow iedzieli co dosyć ju ż o tym gadania i lepij o czym innym radzić ja k o kw iatkach i tak si na tym skoń­

czyła cała historya z liściam i i kw iatkam i taj tylko.

<Zzuly przyjaciel.

— No g d y b y m u m arł, p ła k a łb y ś idąc -za tru m n ą.

— T a k , a le ty lk o w ty m w y p a d k u , g d y b y m i n a m y ś l p r z y s z ło ż e m o że sz b y ć w le ta r g u .

Lingwistyka.

A : W ie sz, c z y ta łe m w c z o ra j iż w e W ło ­ sz e c h z j a w i ł się lin g w is ta , k tó r y m ó w i tr z y d z ie s t u ję z y k a m i.

-B: No, a j a się z tob ą za k ła d a m że m o ja żo n a „ z a k a s u je “ g o je d n y m .

Chory muzyk,.

L ekarz (po zb ad aniu ): M usisz pan mieć nad sobą w ielką w tej chorobie opiekę, bo to będzie prawdopodobnie „brzuszny d u r “ *).

Chory (muzyk, w zd e ch ając): Och B o ż e ! z iloraaż to k r z y ż y k a m i ? „Brzuszne m o l “ byłoby może mniej niebezpieczne?

' T . T.

Rozmaite powody.

- G d y b y ś z o s ta ł a rc y b is k u p e m , m u ­ sia łb y m c ię w rę k ę ca ło w a ć.

G o rze j, bo j a w t e d y ja k o a r c y b i­

s k u p , m u s ia łb y m c ię w n o g i c a ło w a ć .

Koriny rządu.

Różnem i formami rządu rządzą się te państewka, jakiem i są s e r c a k o b i e t. J e ­ dne uznają w ładzę m o n a r c h i e z n o - d e - s p o t y c z n ą , gdzie w ładza spoczywa w ręku jednego, energicznego, z „bożej łaski* po­

m azańca : oblubieńca. To jest prastara for­

ma i z nią ja k zw yk le takiemu państewku lepiej. — Inne uznają formę k o n s t y t u ­ c y j n ą , gdzie w praw dzie najw yższą figurą jest jeden pomazaniec, ale on bez przybo­

cznych m inistrów, przyjaciół domu nie może nic działać na w łasną rękę. Często tu przy­

chodzi do „rozw iązań gab in etu -4 i m inistro­

wie dostają dym isję. — Nie mało w reszcie je st r z e c z p o s p o l i t y c h , gdzie albo lat ki l ka rządzi jak iś prezydent i potem, syt zasług, idzie sobie z kw itkiem , — albo r z e c z je st tak p o s p o l i t a , że kto niechce to tam nie rządzi, choćby tylko czas krótki, za pe- wnem w ynagrodzeniem .

T. P.

Także „echa kąpielowe“.

P r z y k o ń c u p o r y k ą p ie lo w e j ż y c ie z d e p ta k ó w p rze n o s i s ię n a g o ś c iń c e , k tó r y m i się p r z y b y ło do t y c h zd ro w io - d ą jn y c h p r z y b y tk ó w . F u r y i o m n ib u sy c ią g n ą „ g ę s ie g o “ , a k o n ie c ie s z ą się z n ie z w y c z a jn e j le k k o ś c i w o z ó w : bo ch o ć c o p r a w d a g rz e s z n e (!) c ia ła k u ra c y u s z ó w w a ż ą c y c h się p rze d o d jazd em ex officio n a „ d o k ła d n e j“ w a d z e , o k a zu ją p o n o z a w s z e ja k iś p r z y b y te k (?) ciężaru , je d n a k s a k w y są w y p ró ż n io n e , a w ia d o m o , że k r u s z e c c ię ż s z y je s t od n a s z e g o c ia ła k u fr y i tłu m o k i lże jsze też, b o p r z y w ie ­ zio n e a i ty k u ły j a k : k a w a , c u k ie r, m y d ło itp . „ s k o ń c z y ły s i ę “ . Z ja k ie m u czu ciem o g lą d a s ię z g o ś c iń c a k u w id n ie ją c y m je s z c z e d om k o m , te n k t ó r y tu zn aczn ej d o z n a ł u lg i — a z ja k im ta, k tó r a d la sw e j u ro d y i w p r a w y w e flirto w a n iu m ia ­ ł a tu ś w ię c ić try u m fy , a le d z iw n y m z b ie ­ g ie m o k o lic z n o ś c i n ie ś w ię c iła , m n ie jsza o to.

T a k w ię c w y lu d n ia ją się zw o ln a z d r o jo w is k a n a sze. L e c z n im w n ich za ­ p a n u je p o d o b n ie g r o b o w a c isz a , ja k a p a n o w a ła p o e p id e m ii c h o le ry c z n e j w c z a ­ s a c h p r z e d b a k te r y o lo g ic z n y c h i przed h i- s e p ty c z n y c h , nim o s ta tn ie „ n ie d o b it k i“

u lo tn ią się , z a p ła c iw s z y z a m ie sz k a n ie lu b n ie , to o s ta tn ie z w ła s z c z a , g d y d o t y ­ c z ą c y p o d n a jm u ją c y , o b ło w iw s z y s ię d o ­ b r z e p o p rze d n io , za c z n ie za n a d to p o le g a ć n a su m ie n n o ści p o z o s ta ły c h k u ra c y u s z ó w , z a n ie śm y do b o ż k a p o g o d y d zię k c z y n n e m o d ły za to, że t a k w y t r w a le w tym r o k u n ie d a ł s ię b o ż k o w i w ia tr ó w , p io ­ r u n ó w i d e sz c zó w . P rz y n a jm n ie j w ty c h stro n a ch , g d z ie się p o d p is a n y z n a jd y w a ł c a ły s e z o n (m ó w ią c p o p o ls k u ) k ą p ie ­ lo w y b y ł ta k p ię k n y , że s ię n ie ż a ło ­ w a ło z a p ła c ić k u r t a k s y (m ó w ią c po p o ls k u ) d e szczo ch ro n s p e łz n ą ł na sło ń c u a k a lo s z e p o p ę k a ły ze su szy.

C o r o b ią w k ą p ie la c h w te d y , g d y tam ż y c ie w p e łn i w re , to w ie m y ze w s z y s t k ic h d z i e n n i k ó w , t y g o d n i ­ k ó w i m i e s i ę c z n i k ó w i o p r a w iw s z y razem te ró żn e „ e c h a k ą p ie lo w e “ , m ożna- b y m ie ć n a w e t g r u b y r o c z n i k . A l e m n iej się fa t y g u ją sz a n o w n i k o re s p o n ­ d e n ci, b y nam d o n ie ść, c o się d zie je

*) tyfus.

w ty c h z d r o jo w is k a c h p o d k o n i e c p o r y a c o p o w y j e ź d z i e w s z y s t k ic h k u r a c y u s z ó w , c z y li „ p o ż n iw a c h “ ? W ty m o s t a t n i m c z a s ie , p o n ie w a ż u rz ę d y m niej m ają w y s y łe k , w ię c d o s ta je m y sp ó źn io n e a m oże i n ie p e w n e w ie ś c i, że w t e d y : p p . le k a r z e , w c z te re c h g o ły c h ś c ia ­ n a ch p o d za m k n ię c ie m s k o n s ta to w a w s z y j a k i je s t „ s ta n o b e c n y “ ic h p u g ila ­

re só w , p rze ś w ia d c z e n i, że p ie n ią d z ja k o o k r ą g ły s ię to c zy , n c ie k a ją n a w e t n o ­ c n y m p o c ią g ie m z łu p a m i n a zim o w e le ż e do L w o w a , K r a k o w a i in n y c h sto lic , a za ś p p . r e sta u r a to r z y i w ła ­ ś c ic ie le c u d o w n y c h w ill i d o m k ó w , r ó ­ w n ie ż z r o b iw s z y o b ra ch u n ek , je ż e li p o zo ­ sta ją n a zim ę w m iejscu , to na w z ó r m o ­ c a r s tw , p o n ie w a ż m am y te raz „zb ro jn y p o k ó j“, za o p a tru ją się ta k ż e i o n i w b ro ń

„ n a jn o w sz e g o s y s te m u “ i w y p r a w ia ją b a r ­ d zo w e s o łe p o lo w a ń k a , n a k t ó r y c h je s t co zje ść i w y p i ć i czem n a g ro d z ić s o b ie 20 ty g o d n i tr w a ją c e tru d y n a d z a s p o k o ­ je n ie m g r y m a s ó w i o b słu że n ie m k u r a c y u ­ szó w . S p ę d z iw s z y zim ę „ja k o t a k o “ , z a ­ b ie r a ją się o n i p o te m p rze d ro zp o c zęc ie m p o r y do p o rz ą d k ó w , c z y n ią ro z lic z n e u le ­ p sze n ia , u sta n a w ia ją c e n y m ie szk a ń n a c z a s o b e c n y , p r z e m y śla ją c , c z y i te g o r o k u m o żn a za p o k ó j o p o w ie rz c h n i i m. k w ., w k t ó r y je d n a k w s ta w io n o łó ż k o z m a te ­ ra c a m i i n o c n ą s z a fk ę (n a c h tk a stlik ), ż ą ­ d a ć w p e łn y m s e zo n ie 2 x 2 (d w a r a z y d w ie k o r o n y d zien n ie). O p a trzn o ść u r z ą ­ d z iła w s z y s t k o ta k m ąd rze i „ n ie z n is z c z a l ■ n o ś ć m a t e r y i“ w id n ie je i w ty c h sp e k u - la c y a c h , bo c h o ro b y je d n y c h w y c h o d z ą n a z d ro w ie d ru g im ... Sapienti s a t!

W t e d y zaś, g d y s ię w zd r o jo w isk a c h p rzerze d za, a le je s z c z e „ lu d z ie s ą “, c ó ż się tam c ie k a w e g o d zie je ? A n o o rk ie s tr a g ra , „ ja k b y s ię je j n ie c h c ia ło “ , w o d a ze ź r ó d ła m niej ch ę tn ie d o sta je s ię do u s t sp ra g n io n e g o , a n a d e p ta k u w p o m ię ty c h stro ja c h „ u d a ją “ te p ię k n o ś c i, k tó r y m w p e łn i p o ry , ze w z g lę d u n a le p sz e ry -

\vra lk i, n ie d an o p a lm y p ie r w s z e ń stw a . T e r a z w s z y s t k ie tu p ię k n e , b o „ n a b e z ­ r y b iu i r a k r y b a “ . L e k a r z e c i, k tó r y m tu

„ id z ie “ , o g a r n ą w s z y s ię p o ty ta n ic z n e j p r a c y , za c z y n a ją b y ć w id z ia ln i n a d e p ta k u , m ają cz a s o d k ło n ić s ię s w y m ch o ry m , b a n a w e t z n im i k ilk a s łó w za m ien ić. K u p ­ c ó w k ie p s k o re p re ze n tu ją p u s tk i w w y ­ s ta w a c h , b o w s k le p ie ty lk o je s z c z e j e ­ d n a to rb a i d w a n a p ę k n ię te k u b k i, w s z y s t­

k o „ p a m i ą t k a z . . . “ K t o za ś c h c e w s w y m tu r y s ty c z n y m z a p a le b y ć n a

„ K o c i m W i r c h u “ l ub „ M y s i e j J a m- c e , m usi z trudem s z u k a ć p o k a rc zm a c h p rz e w o d n ik ó w , k t ó r z y s w e u rz ę d o w a n ie u w a ża ją za sk o ń c zo n e z dniem , g d y w y ­ ja d ą k ą p ie lo w i k r a w c y , s z e w c y , p r a c z k i i p ie r w s z y r o k tu p a s k t y k u ją c y le k a rz e ...

T. P(ow iełrznik).

(4)

■5S II

Z dziejów hypnotyzerstwa.

Br. M ęciński:

iKsiąię Adamie ustnij, zapomnij co b yło i w ypow iedz m ówkę pożegnalną dla Badeniego!

Cytaty

Powiązane dokumenty

E ra trzęsień zawładnęła obecnie niepodzielnie, — człowiek żyje ciągle ja k na wulkanie, nie wiedząc czy nie przyjdzie owo najsilniejsze trzęsienie, które

damiam panów, żeśmy otrzymali dyplom honorowy i medal. Dumni z odznaczenia powinniśm y odpocząć, zwłaszcza, że już gorąca przychodzą... A le aby upamiętnić

Ze jednak nie chcę (choć zmartwień mam nawał), Krzywd waszych, rad też jestem mieć przy­.. chówek, Więc finansowy tylko zrobię kawał 1 papierowych

lony, w ięc chyba tylko urodzajów dobrych mu życzyć, a że to należy do postulatów całego kraju, w ięc jako nie mającego szczególnych pragnień, możecie go

Bardzo wielka ilość osób polepszyła swoje zdrowie i ta ­ kowe utrzymuje przez używanie. PIGUŁEK

a) mogą otrzymywać tygodnik satyryczno-humorysty- czny „SZCZUTEX“, za cenę niższą niż połowę, bn za dopłatą miesięcznie tylko 35 ct., kwartalnie 1 zł... h)

mieszczającą powieści znakomitszych autorów polskich i obcych, za dopłatą bardzo małą, bo miesięcznie tylko 40 ct., kwartalnie 1 zł.. Zeszyty za kw artały

Adam (Ciborowski).. śpiew akom operetkow ym. Formy kupieckie tu egzestujące są katolickie i żydow skie.. Cena metody niemieckiej:. Kurs I. wódki