• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 27, nr 16 (1895)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 27, nr 16 (1895)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Dodatek do „Gazety Narodowej“ Nr. 172.

Nr. 16,

Lwów, Niedziela dnia 23. Czerwca 1895.

M XXVII.

X X V II. rok istnienia.

PISM O S Ä T Y ßY G Z N O -pO IxIT Y G Z N E .

„Szczntek“ wychodzi od roku 1868.

P ren u m erata w y n o s i:

eałorocznie . . . 10 zł. I ćwierćrocznie . . 2 „ 50 ct.

półrocznie . . . . 5 „ | miesięcznie . . . — „ 85 , I T u m e r pojed.3rr1.cz3r Isoszt-cuje 2 0 c e n t o - w . Prenumerować można w Administracyi „Gazety Narodowej“ ul. Karola Ludwika 1. 3., we wszystkich księgarniach, Ajencjach dzienników i na wszystkich urzędach pocztowych.

Listy należy adresować:

R ed ak cja „ S z c z u tk a “ u lic a K arola L u d w ik a 3.

OGŁOSZENIA przyjmuje ive L w o w ie : Administracja „Gazety Narodowej“

ul. Karola Ludwika 1. 3. po 6 ct. za wiersz jedno szpaltowy lub jego miejsee a nadesłane po 30 ct. od wiersza. — W P a r y ż u : C. Adam (Ciborowski), 52 rue du Four; Paris. — W e W ied n iu : Haasenstein & Vogler (Otto Jlaas- Walfischgasse 10. Rudolf Mosse, Seilerstädte 3; A. Oppelik, Grünanger gasse 12; M. Dukes W ollzeile 6 ; H. Sehallek, W ollzeile 11. i J. Danne berg I. Kumpfgasse 7 .— W H a m b u rg u : A. Stein er.— W F r a n k fu r c ie : n.M . Haasenstein & V ogler; G. L. Daube & Comp.— W W a rsza w ie: Reiehmann

& Frendler.

Pienia.dze należy przesyłać pod adresem:

A d m in is tra c ja „ G a z e ty N arodow ej“ we L w ow ie.

JASIEffH

Ty-ś jednym z tych, co wznoszą myśli, Oswabadzaji pierś zgnieciony Az wzrok w jaśniejsze spojrzy sfery, Aż głębiej znów odetchnie łono, Służyłeś sztuce i ojczyźnie Jak kapłan długie lata wiernie;

'W żywota nędzy czczej, jałow ej, W ciągłej tej naszych trosk rozterce, Bez dania piękna, dania sztuki Dnch by nam zmarniał, a z niem serce.

(2)

2

Jechali inni, pojechałem i ja ratować nieboszczkę koalicję.

Ledwo Wiener-fiaker odstawił mię do hotelu, rój portierów i garsonów obskoczył mnie dokoła a wygolony starannie szwab, kłaniając mi się nizko, wyrzekł sakramen­

talnie :

— Befehlen Exselens?

— Zimm er mit einem B ett ?

— Z u dienen Exselens —

— B in keine Exselens.

— B ei uns wohnen nur lauter Exzel- lensen.

Niech ci więc będzie pomyślałem, mam wygląd Excelencji, jestem w mieście, w któ- rem wyrabiają ich na tuziny, mogę być zresztą kiedyś Excelencja, — więc zgodziwszy się z tym przyjemnym epitetem, wyszedłem na I. piętro, gdzie mi pokój wskazano i wy­

jąwszy z kieszeni najświeższy numer „Neue fr. Presse“ począłem rozpatrywać się w naj­

nowszej sytuacyi.

Ledwo co zagłębiłem się w mysteryach kłopotów koalicyjnych, usłyszałem w przy­

ległym obok pokoju pukanie.

— H errrrein! odzywa się tubalny głos.

Charakterystyczne mlaskanie obija mi się o uszy i po chwili przekonuję się, że dwoje czy dwóch całuje się w najlepsze.

— No jak się masz Stasiu?

— Dobrze, a ty Kaziu?

— Wybornie, ale czego do licha po mnie telegrafowałeś ?

Głosy znajome mi, więc słucham dalej prowadzonej rozmowy.

— Jakto czego ? także dobre pytanie, taka awantura polityczna i ty byś nie miał tu być?! Uczył cię przecież Koźmian, i ja ci tyle razy powtarzałem, że człowiek w ta­

kich jak ty warunkach powinien być za­

wsze tam, gdzie się coś ważnego dzieje, powinien być zawsze na widowni.

— Jakto na widowni?

— A tak, Europa powinna wiedzieć, że ty nie tylko jesteś mikadem w swoim kra­

ju ale i powołany do rządzenia całem pań­

stwem niebieskiem i do udzielania rad ca­

łemu gabinetowi, gdy ten stoi na rozstaj­

nych drogach i nie wie co dalej począć.

— No dobrze, ja to rozumię, ale jakże -tak niewołany wpychać się...

— Przecież masz tu sto interesów, przy­

jechałeś przypadkowo w chwili właśnie obe­

cnej, pokażesz się w parlamencie, zwróci to wszystkich uwagę, będą się ciebie wypyty­

wać, odpowiesz, że w obojętnych sprawach tu przyjechałeś, nikt w to nie uwierzy, za­

czną węszyć tajemnicę, powołanie twojej osoby. Ja zaś stosunkami z dziennikarstwem zrobię, że oni w tak sprytnej formie doniosą o twym przyjeździe, że wszyscy przysięgliby, że cię tu przymusem sprowadzono, abyś ra­

tował sytuacyę lub coś na miejsce dotych­

czasowej wymyślił.

No, niech będzie, róbmy wTielkiego- bo w wielkich tylko naród wierzy. Zresztą i Erbowi przeszkodzić będzie trzeba, aby się nie dostał do kierownictwa minister­

stwem. Tymczasem atoli chodzimy do klubu co zjeść, bo głód mi dokucza...

I usłyszałem jeszcze skrzypienie drzwi, poczem w sąsiednim pokoju uspokoiło się zupełnie.

Neu fr. Presse nie czytałem już tego wieczora, ale gdy dni następnych bieżącego tygodnia przeglądałem pisma wiedeńskie a i niektóre krajowe, wiele rzeczy było dla mnie jasnych, których bez tej przypadkowo podsłuchanej rozmowy może bym nie rozu miał lub źle rozumiał... Ib.

M o d r z e je w sk iej.

(Na powitanie.)

W itam y Ciebie, rad u ją c się szczerze, Bo-ś wielką, w ieszczką sztu k i narodow ej, Bo z geniuszam i zaw arłszy przym ierze, Ciskasz w b ry la n ty zm ienionym i słowy.

W itam y Ciebie, bo-ś ty chw ałą naszą, I płonie w Tobie isk ra w iecznie żywa, Której pom roki żadne nie ugaszą:

Isk ra artyzm u, stw arzająca dziwa.

Cierpi czy nie cierpi?

— ...Tak, ale dziś ona Stefana nie cierp i!

— No tak, bo cierpi po nim.

P. T.

M ojsse: Pójdziesz Aron na wyszcigi paczyć jak koni biegają do mety?

A r o n : Ja sam jestem teraz meta.

M ojsse: Jakto, ty jesteś meta?

A r o n : A tak, bo wszistki paniczy biegną te­

raz do mnie po pieniondze.

Halba piwa, dwa razy raki.

No już poszli;

Kto taki?

Ministry od skarbu, od oświaty...

Jakto, poszli bez pensji, bez zapłaty?

I owszem, każdy pensyę dostanie,

Co pan gadasz? Polityki nie rozumiesz panie.

Każdy, kto ministrem jest przez godzin cztery, Dostaje trzy tysiące, pensyę i ordery...

Nie prawda, musi być rok cały,

By mu się emerytura i pensya dostały.

Dajcie spokój, obaj nic nie rozumiecie, Nie tylko u nas, ale i w całym świecie.

Co takiego? Kto taki?

Garson, halba piwa i dwa razy raki.

Z e t y m o l o g j i .

P rzym iotnik p r a w y oznacza olcolicę, a w dalszem znaczeniu saletę. W ydaje się to dziwnem, dla jak ie g o zabobonu strona prawa ma być lepszą od lewej. Zrozum ie­

my to jasno, uw zględniając pochodzenie tego p rzym iotnika od czasow nika p r a ć : W czasach, g dy ogólnem praw em było t. zw. „praw o p ięści“, (podług k tó ­ rego jeszcze dzis 4/B ludzi ży'je), docho­

dziło się do celu swych życzeń i t. p.

tylko pięścią, czyli trz e b a było p r a ć i to silniejszą ręką, a więc p r a w ą . Ka­

żdy, kto p r a ł , żył w edług p r a w a , więc b ył p r a w y . Je źli wam się to blagą zda­

je , czytajcie etym ologiczne w yw ody ró ż ­ nych sław nych historyków i badaczów języka, bo ci nieraz gorzej plotą...

Nieetymolog.

Pierwsza miłość.

— Zawsze je d n a k p i e r w s z a m i ł o ś ć zostaw ia n iezaw arte w spom nienia. Panie S., pan też pew nie pod ty m w zględem wygątku nie stanow isz?

— Oczewista. Ona je s t naw et dew izą mojego życia.

— Cooo? a ż o n k a?

— Jej z tem bardzo dobrze.

— Ze p a n dla innej chowasz pam ięć?

— Nie ty lk o że święcie w yznaję zasa­

dę: „ p i e r w s z a m i ł o ś ć od sieb ie.“

T. P.

Nomen omen.

— Młody adw okat, ale pow iadam ci zdolny facet.

— Ja k m u na im ię?

— Broni — sław.

— A no to n o m e n o m e n . P. T.

(3)

Imci Pan Onufry.

Mówio co nasze radny nie pilnują aby już raz tyjater postawić — a to nie prawda

— bo wczoraj oś p. Nimezynowski domagał si, coby w tyra nowym tyjatrze była extra loża dla marszałka.

Kum z Łyczakowa, jakem mu to opo­

wiadał śmiał si co jeszcze nima chałupy ani dachu, a już chco żeby był komin. Nima co gadać, ale my si jak do czego weźniemy to wart popatrzeć, jak si o wszystkim myśli i jak si wszystko pilnuje, aby był ład, taj porzondek.

Oś naprzykład nima tygodnia coby ni- było jakiego nieszczęścia z kolejo elektry­

czno, koleją sobi jeździ po ludziach jak po maśle, zatrzymuji si gdzie ji si podoba i jak ji si długo podoba, a potym coby ni stracić czasu, leci na złamani karku, nima tyż po­

tym dziwu ży kogoś przejedzie, a potym konduktory gadają co ludziska samy si pod koła pchają.

Zgadała si oś wczora wieczorym u Na- ftuły o politycznych rzeczach, kum z guber- nji co zna polityki na palcach, opowiadał co i w Widniu dziejo si teraz rozmaity hi- storji i ży starych ministrów pokasowali, a porobili nowych. Niewira czy to źle, czy to je dobrze, ale wim tylko tyle, ży jak jest źle to trzeba robić żeby było dobrze, i jakby tak i u nas w mieści pozminiali naszych ministrów, toby może było lepi i możeby był lepszy porzondyk.

Jak już człowik weźmi na zadanie taj zaczni myśleć o mieści to jaki tylko kwestji rozpoczni, wszędzi jest na co narzykać. Wia­

domo oś co jak jest lato, to jest i kanikuła, a jak jest kanikuła to si i psy wścikają. Pra­

wda źy hycle włóczą się po ulicach, ale ży- by kto nad tym pomyślał żeby hycla puścić do ogrodu miejskiego, gdzie sobie psy z ca­

łego miasta rabio psie wesele i bez kagań­

ców samopas drałujo to nikt nad tym ni pomyślał i że ach strach zbira jak si widzi

tyle dziecisków w ogrodzie, co mogo w ka­

żdy chwili być przez wściekłego psa pokon- sany. Bery Petry na rozum, taj tylko.

Pozbył się obawy.

Facetowi X. obiecano kije. Pewnego ranka X. otrzymuje obiecaną porcyę razów.

No, chwała Bogu — mówi X., zaciera­

jąc ręce — teraz mogę już spokojnie space­

rować.

D w u z n a c z n ie .

( U r y w e k ze strasznej powieści.)

...Marya w yszła z gotow alni niezw y­

kle b l a d ą . Zdzisław s ta ł nieruchom o i tylko drgały w nim n erw y z oburze­

nia, bo ty ch m ą k kobiecych było, zda­

niem jego, za wiele!... ^

B a la d a

nie tyle r z e w n a , ile p r a w d z i w a .

Rankiem, w południe i w każdej porze, W ulicach, placach gwałt wielki;

To swe rzemiosło ku naszej obronie Pełnią panowie hycelki.

Psy zaś tymczasem zabrawszy ogony, Gdy ta hycli złość bodzie,

Śmieją się w koło, używają świata Jak psy umią, — w ogrodzie.

Z b o ta n ik i

— Twoja żona to istn a róża.

— Tak m asz słuszność zgadzam się na to porów nanie, w praw dzie nie w idzą jej kw iatu, ale dotkliw ie czują je j kolce.

— Ukąsiłem się w język.

— To niemożliwe...

— Dlaczego?

— A no bo byś ju ż nie żył

— Jakto bym nie żył?

•— A tak, bo byś się otruł.

Xfljlepszy płodo/jnian.

1. Nawóz.

2. Rzepak.

3. Pszenica.

4. Kartofle.

5. Jedno żyro.

6. D rugie żyro.

7. Trzecie żyro.

8. Jeszcze trz y żyra.

9. Tow arzystw o m niej lub więcej kredytow e.

10. Bank (rozum ie się) z hypoteką.

11. Żyd.

12. Żydów cała kupa.

~\K 7~ r e d . a l s : c 3 r i .

R eduktor: Panie Podskakiew icz pan jeste ś rein zu nichts, pan nic a nic nie dajesz do kroniki.

Reporter: Panie redaktorze, Bóg mi św iad­

kiem czy jab y m nie chciał czegoś extrasenzacyjnego, aby się co w m ie ­ ście stało, aby kte kogo zabił, aby kto się spalił, aby kto popełnił sa­

mobójstwo...

Redaktor: No to nic łatw iejszego, powieś się pan.

*\X7* łi.stin .d .ellsiia..

A. Praw dę pow iedziaw szy głupi czło­

wiek nie w yłysieje.

B. Ale także praw dę pow iedziaw szy ły sin a jeszcze nie daje p a te n tu na rozum .

(4)

— No kto ładniejszy pani X. czy jej córeczka Maniusia, powiedz, kogo wolisz?

— Mój kochany, ależ tu niema wyboru, mamę teraz, a Maniusię za lat dziesięć.

D w u z n a c z n ik i.

ZoTsra.* T.

( C i ą g d a l s z y . )

Co ja widzę ho l e w a to jest pańska?

O k r y t e j pani w lecie nie zobaczysz, O fi c e r bladych nie lubi, wielkie rzeczy.

Na nic się nie przyda s t a r a ni e.

Widzisz p a n o r a m ę ?

On taki silny, że oś ci połamał!

W s z e l k i człowiek zamożny się ubiera.

Za gorzka jest do z a ż y c i a .

Nie wiem jak ty c z y n a m i pokierujesz.

Dziewczyna t a b a k ę świeci.

On ci to do drogi u s z y k u j e ? Z u c h a takiego widziałeś kiedy co ? H o m a r y takie drogie? !

A n a n a s był dobry.

Dostałem od starosty ż y d a c z e s k i e g o * ) A n o n i m się podpisał, poprzód go o to

proszono.

Co m ię t y nie lubisz?

Mówię ci, że n ie bo widziałem.

Opowiadasz strasznie k o l e go.

Rękami już ruszać nie może, ale o c z y w i ­ s t a grają.

Oj c z y s t e lubię strony.

O g r ó d ten jest starożytny <

Co wam się zdaje w y ka**) l e k a ? Jak długo jeszcze to w y m ię doić bę­

dziecie ?

To prawda że m i e n i e nasze nie trwałe.

T a k s ą tyle oszacowane, taniej nie wezmę.

On p o c h w y ci jednak się nie dotknie.

O b r o n a jego mało warta.

Przyniósł kapelusz n ie wi e ś c i . 0 g i e r wcale się nie boję.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

*) miejscowość. **) trawa.

(5)

całorocznie . półrocznie ćwierórocznie

całorocznie . półrocznie ćwierórocznie

Prenum eratę i inseraty przyjmuje adm inistracya „Przeglądu rolniczego1

we Lwowie, plac Smolki 1. 5

F lirt z u licy . Także flirt,

— Czy panna chce, abym przyszed na obiad ?

— I z owszem ali na kolacyi.

W s ą d z ie .

Sęd zia: Niech mi oskarżony powie, z ja­

kiego powodu ukradł tę parę panta- lonów.

Oskarżony: (Pokazujęc dolne ubranie). Niech pan sędzia sam osądzi, czy porządny człowiek w podobnem ubraniu może wyjść na ulicę?

— Pani przebaczysz mojej śmiałości, gdy ją zapytam o wiek.

— To zależy...

— Nie rozumiem odpowiedzi, od „cze­

go zależy“.

— No, zależy od tego, czy pan się stara o mnie, czy o moją córkę?

IUUSTRA<2YĄ

d.o lcla,S37-łcć-w polsłcicłi..

Mimo w szelkiej tej naszej zalety My rządzim światem , a nam i kobiety.

Między literatam i.

— Wiesz, że napisanie powieści idzie mi tak łatwo, że prawdę powiedziawszy, nic a nic mnie nie kosztuje.

— No, to kosztuje cię tyle, ile jest warta.

P o b r a m atl^a.

— Na co pani kształci córkę?

— Jak to na co? aby poszła dobrze za mąż.

Korespondencje Redakcji:

S z a c ll-m a t: Przypominamy się łaskawej pa­

mięci.

S . : Dzięki.

W a r.: Niemożliwe tak pod względem treści, jak też i co do formy.

M a n ia : Może się pani to lepiej wyda w druku : . . liże

. . poniżej . . kołku . . aniołku . . androny . . narzeczony , . . mycie . . . szycie.

To ostatnie zajęcie, naszem zdaniem, by­

łoby najodpowiedniejsze.

Przegląd Rolniczy

(dwutygodnik)

PISMO POŚWIĘCONE SPRAWOM ROLNICZO- HJINOLOWYNt.

P r e n u m e r a t a w y n o s i :

(6)

- 6

f f

GAZETA NARODOWA“

wychodząca codziennie nie wyłączając niedziel i świąt

o godzinie 8. rano

kosztuje:

m iesięcznie kw artalnie .

we Lwowie:

. 1 zł. 50 ct.

4 półrocznie... 9

na prowincyi:

2 zł.

c ,

12

Miejscowi prenumeratorowie mają prawo zupełnie b e z p ła tn e g o wypożyczania książek polskich, niemie­

ckich i francuskich, ze znanej czytelni księgarni H. Al- tenberga (dawniej F. H. Richtera).

Nadto mają, następujące ułatwienia:

a) mogą otrzymywać tygodnik satyryczno-humorysty- czny „SZ C Z U T E K “ , za cenę niższą niż połowę, bn za dopłatą miesięcznie tylko 35 ct., kwartalnie 1 zł.

b) mogą otrzymywać „B ibliotekę pow ieściow ą

„Gaz. Nar.“ wychodzącą co tygodnia zeszytami a za­

mieszczającą powieści znakomitszych autorów polskich i obcych, za dopłatą bardzo małą, bo miesięcznie tylko 40 ct., kwartalnie 1 zł. 10 ct. W „Bibliotece powiaścio- wej“ rozpoczyna się właśnie powieści „Preciw P rąd ow i“

Wal ery i Marrenft. Zeszyty za kwartały ubiegłe zawie­

rające powieść Greybnera p. n. „Pan Wyręba“ . „Je­

dyny bl*at“ Heimburgowej i nowele Sewera: „Maciek w pow staniu“, „Na pobojow isku“ i „Pam iętnik Ma- n iu si“ dla pren. „Gaz. Nar.“ są, o ile zapas wystarczy, do nabycia po 10 ct. za zeszyt dwuarkuszowy.

c) mogą otrzymać po cenach niżej połowy obniżonych następujące powieści: R odziew iczów ny „ Jask ółczym szlakiem “ (tom obejmujący 23 arkuszy druku) 50 ct. — G iżowskiego „ J e łe n a “ 30 ct. i „D w ie n ow ele“ 25 ct.

(bez przesyłki pocztowej).

poocxxxxxxxxi xxxxxxxxxxx:

Galicyjski Bank kredytowy

począwszy od dnia 1. lutego 1890

wydaje

40!o A S Y G N A T Y KASOWE

z 30-dniowem wypowiedzeniem i

A S Y G N A T Y KASOWE

'i Oj

2 0

z 8-dniowem wypowiedzeniem,

wszystkie zaś znajdujące siq w obiegu 4 7 20'o Asyflnaty kasowe z 90-dniowem wypowiedzeniem oprocentowane będą począwszy Od dnia I. Maja 1890 po 4°/0 z 30-dniowym terminem wypo­

wiedzenia.

Lwów dnia 31. Stycznia 1890.

DYREKCYA.

Przedruku nie płacimy.

:xxxxxxxxxxxixxxxxxxxxxx:

P I ® «

Ü m

I I

I vm»7 I TO>7

Niespodzianka

W nabytem egzemplarzu

w

16 ]

1m mm

B

JReussnera

znalazłem niespodzianie kupon, za który otrzymałem od samego autora dzieło wartości 2 złr. 40 ct. jako premjum bezpłatne.

Ks. Dr. W. G alan t

P-

Objąwszy z dniem 1. stycznia b. r. we własny zarząd

H O T E L E U R O P E J S K I

we Lwowie, plac Maryacki

mamy zaszczyt polecić go względom wielce Szanownej P. T. Publiczności, zpewnijąc, że usilnem naszem staraniem będzie wszelkim wymaganiom zadość uczynić.

We Lw ow ie, dnia 1. stycznia 1895.

Z w y s o k i e m p o w a ż a n i e m

Albert Szkowron i Spółka

w ł a ś c i c i e l H o t e l u E u r o p e j s k i e g o .

Pokoje od 8 0 centów począwszy.

» • « J j U « J J U « J j U e J j U « J j C » « J j C * « J J U « J J C » « J J C » « J J U « J J U « J j k » « > |U « J j U « J J U ^ e J j C » j « J J U « J j C »

m -

Äh

i p -

* 5$ ^

(7)

KANTOR WYMIANY

c. k. uprz. gal.

akoyjn. Banku hipotecznego

kupuje i sprzedaje

wszystkie papiery wartościowe i monety po kursie dziennym najdokładniejszym, nie

licząc żadnej prowizji.

Jako dobrą i pewną lokacją poleca:

4Vs7o lis ty hipoteczne

5% lis ty hipoteczne prem iow ane 5% „ bez preniji

4% ,, T o w arzystw a k redytow ego ziem skiego 4'/s% B anku krajow ego

4% lis ty Banku krajow ego

5% o b lig a c je kom unalne B an k u krajow ego 4»/*% pożyczkę k rajow ą g a lic y jsk ą

4% k ra j. g a l. koronową 4% v propinacyjną g a licy jsk ą

5% bukow ińską

4’/sVo » w ęg iersk iej k o lei państw ow ej 472°/o »> propinacyjną w ęgiersk ą

4% w ęg iersk ie o b lig a cje indem nizacyjne ł w szelk ie ren ty a u stry a ck ie i w ęg iersk ie

które to papiery Kantor w ym iany Banku hip o­

tecznego zawsze nabywa i sprzedaje

po cenacli n ajk orzystn iejszych .

UW AGA: Ivantoi wym iany Banku hipotecznego przyjmuje od P. T. kupujących wszelkie w y losow an e, a już p łatn e m iejscow e papiery wartościowe, tudzież za p a d łe kupony za g otów k ę, bez w szelk ieg o p otrącen ia, zaś zam iejsco­

w e, jedynie za" potrąceniem rzeczyw istych kosztów.

Do efektów, u ictóryeh w yczerpały się kupony, dostarcza no­

wych arkuszy kuponowych, za zwrotem kosztów, które

sam ponosi. 7—0

ü

W W RBife

m am m i 8*cW

ZMIANA LOKALU.

Niniejszem mam zaszczyt zawiadomić, że dnia 12. sty­

cznia 1895 r. przeniosłem swój skład

płócien, stołowej bielizny, pościeli, bielizny mę­

skiej i dziecinnej

do hotelu Europejskiego

plac Maryacki 1. 4.

Dziękując najuprzejmiej za dotychczasowe zaufanie, pole­

cam się nadal łaskawej pamięci i pozostaje

z n a j g ł ę b s z y m s z a c u n k i e m

A N T O N I G U D I E N S .

ÄMS

Bardio wielka ilość osób polepszyła swoje zdrowie i ta­

kowe utrzymuje przez używanie

PIGUŁEK PRZECZYSZCZAJĄCYCH

Dra CAUVIN A

Środek popularny od dłuższego czasu, ekonomiczny, łatwy do użycia. Czyszcząc krew, daje sie zastosować prawie we wszystkich chorobach chronicznych jakoto : liszaje, reumatyzmy, przestarzałe katary, dreszcze, zatkania, zanik pokarmu u kobiet, gruczoły:

osłabienie nerwów, brak,apetytu, w wszelkich zapaleniach, mdło­

ściach, anemii, złem trawieniu i powoi nem funkcyonowaniu żołądka.

P IG U Ł K I CAUVIN sa do nabycia we wszystkich większych aptekach świata, w l'a r y z u : Faubourg Saint-Denis, 147.

Albert Szkowron

Skład tow arów kolonialnych H e rb a ty , Owoców południow ych, delikatesów

' \ * i

, ' : , i W in '

- * / i

We 'Lwowie pl, laryacki 1. 7

,

Towary w pierwszych p M a c h — Ceny umiarkowane.

& >

, , fm

«X» W «x» « w w.v» ^

t t T T Y T T ł t t T t T

(8)

doświadczeń lekarskich,

GO

K o a l i c y a : Szajdwasserom ne zdurysz aptykara — treba umeraty!

Cytaty

Powiązane dokumenty

E ra trzęsień zawładnęła obecnie niepodzielnie, — człowiek żyje ciągle ja k na wulkanie, nie wiedząc czy nie przyjdzie owo najsilniejsze trzęsienie, które

damiam panów, żeśmy otrzymali dyplom honorowy i medal. Dumni z odznaczenia powinniśm y odpocząć, zwłaszcza, że już gorąca przychodzą... A le aby upamiętnić

Ze jednak nie chcę (choć zmartwień mam nawał), Krzywd waszych, rad też jestem mieć przy­.. chówek, Więc finansowy tylko zrobię kawał 1 papierowych

lony, w ięc chyba tylko urodzajów dobrych mu życzyć, a że to należy do postulatów całego kraju, w ięc jako nie mającego szczególnych pragnień, możecie go

Bardzo wielka ilość osób polepszyła swoje zdrowie i ta ­ kowe utrzymuje przez używanie. PIGUŁEK

a) mogą otrzymywać tygodnik satyryczno-humorysty- czny „SZCZUTEX“, za cenę niższą niż połowę, bn za dopłatą miesięcznie tylko 35 ct., kwartalnie 1 zł... h)

mieszczającą powieści znakomitszych autorów polskich i obcych, za dopłatą bardzo małą, bo miesięcznie tylko 40 ct., kwartalnie 1 zł.. Zeszyty za kw artały

Adam (Ciborowski).. śpiew akom operetkow ym. Formy kupieckie tu egzestujące są katolickie i żydow skie.. Cena metody niemieckiej:. Kurs I. wódki