C H R Z E Ś C I J A N I N
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok z a ło ż e n ia 1 9 2 9 W a rsza w a ,
Nr 5., m a j 196 7 r.
TREŚĆ NUMERU:
WNIEBOWSTĄPIENIE NASZA PRACA JEDNOŚĆ I MY O DUCHU SW.
NIE MOŻEMY NIE MÓWIĆ POSZUKIWANIE SZCZĘŚCIA (1) KAZANIE O ZMARTWYCHWSTA
ŁYM PANU
ZOSTALIŚMY ZWYCIĘŻENI PRZEZ MIŁOŚĆ
BOLESŁAW GOETZE KRONIKA
M ie sięczn ik „ C h rz e ś c ija n in ” w y s y ła n y je s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie c z a s o p ism a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia rn o ś ć C z y te l
n ik ó w . W szelk ie o fia ry n a c z a so p ism o w k r a j u , p ro sim y k ie ro w a ć n a k o n to ; Z je d n o c z o n y K o śció ł E w a n g e lic z n y ; PK O W a rsz a w a , N r 1-14-147.252, z a z n a c z a ją c cel w p ła ty n a o d w ro cie b la n k ie tu . O fia r y w p ła c a n e z a g ra n ic ą n a le ż y k ie r o w a ć p rz e z o d d z ia ły z a g ra n ic z n e B a n k u P o ls k a K a s a O p iek i, n a a d re s P re z y d iu m R a d y Z je d n o c z o n e g o K o ścio ła E w a n g e lic z n e g o w W a rsz a w ie , A l. J e r o
z o lim sk ie 99/37.
Wydawca: Prezydium Rady Zjed
noczonego Kościoła Ewangelicznego Redaguje Kolegium
Adres Redakcji i A dm inistracji;
Warszawa, Al. Jerozolim skie 99/37 Telefon: 28-68-94. M ateriałów nade
słanych nie zwraca się.
RSW „Prasa”, Warszawa, ul. Sm ol
na 10/12. Nakł. 4500 egz. Obj. 2 ark.
Zam. 738. T-32.
W NIEBO WS T Ą PI Ę N I E
D zień W niebow stąpienia Pana naszego Jezu sa C h rystu sa p r z y pom ina nam 0 trzech w ie lk ich praw dach. Po pierw sze, W n ie bow stąpienie P a ńskie m ó w i n a m o dokonanym i p rzez Jezusa C h rystu sa dziele zbaw ienia rodzaju ludzkiego. To dzieło zo stało zapieczętow ane m ocarnym : „ W ykonało się”, słow em z w y cięstw a, któ re w y szło z ust Jezusa, um ierającego za grzechy całego św iata i każdego poszczególnego człow ieka. Słow o „w stą
p ił” zaw arte w chrześcija ń skim w y z n a n iu w ia ry jest ostatnie z serii czasow ników w y stęp u ją c y c h w w y z n a n iu w czasie p rz e szłym , a m ianow icie: począł się, narodził się, um ęczon, u k r z y - żow an, um arł, pogrzebion, zstąpił, zm a rtw y c h w sta ł. „W stąpił na niebiosa” — oznacza, że m isja Pana naszego na te j ziem i została zakończona. C złow iek został raz na zaroszę w Jezusie C hrystu sie p o jed n a n y z Bogiem . „Byliście w o w y m czasie bez C hrystusa, dalecy od społeczności izra elskiej i obcy u m ow om obietnicy, nie m a ją c y nadziei i bez Boga na świecie. A le teraz w C h rystu sie Jezu sie w y , k tó rzy ście n ieg d yś b y li dalecy, sta li
ście się b lisk im i p rzez k r e w C h rystu so w ą ” (E fez. 2,12.13). P o
jednanie z Bogiem , zbaw ienie, odpuszczenie grzechów stało się m ożliw e d zię k i p rzela n ej k r w i Jezusa C hrystusa, n iew innego B aranka Bożego. A że ofiara k r w i Jezu sa została p rzy ję ta , m ó w i
oty m chw alebne Jego Z m a rtw y c h w sta n ie . Bóg potw ierd ził p rzyję cie o fiary ciała i k r w i Jezusa w zb u d ze n ie m S y n a Sw ego z m a rtw yc h . A w ięc dokonane dzieło zbaw ienia je st pierw szą praw dą, o k tó r e j w dn iu W n ieb o w stą p ien ia rozm yślać m am y.
P ojednani z B ogiem w w y n ik u śm ierci i zm a rtw y c h w sta n ia Jezu sa C h rystusa m a m y sw oją w spaniałą teraźniejszość. Ta t e raźniejszość została zagw arantow ana p rzez Pana naszego, k tó r y
w chw ili obecnej, w u w ie lb io n y m stanie, „siedzi na praw icy Boga, Ojca W szechm ogącego”. Im iona nasze zapisane zostały do księg i życia w niebiesiech. D uch Ś w ię ty m ie szk a w nas jako zad a tek p rzyszłego d ziedzictw a chw ały. C ze k a m y na pełn e zba
w ienie, m ianow icie na o dkupienie naszego ciała. G d y je ste śm y słabi i upadam y, m a m y O rędow nika w niebie, Jezu sa C h r y s tu sa spraw iedliw ego, k tó r y jest ubłaganiem za grzechy nasze (por.
1 Ja n 2,1.2). Pan je s t G łową Kościoła. B y ł k u s zo n y w e w s z y s t
kim , zna w ięc naszą sytu a cję. W staw ia się za nam i jako nasz n a jlep szy obrońca przed ata ka m i „oskarżyciela braci”. Przed N im ugnie się k ie d y ś w sze lk ie kolano. Do takiego zw ycięskieg o Pana n a leży m y . C zy ż to nie je st w ie lk ą radością być, z łaski p rzez wiarę, własnością tego Pana? J ezu s C h rystu s w stą p ił do nieba i siedzi po p ra w icy Boga Ojca jako w spółrządca całego kosm osu. I to je s t drugie poselstw o dnia W niebow stąpienia Pańskiego.
A le chrześcijanin nie ty lk o m a cudow ną przeszłość, k tó r e j tr e ścią je st dokonane dzieło zbaw ienia, nie ty lk o radosną te r a ź
niejszość. C hrześcijanin m a ta k że przyszłość chw alebną. W y znanie w ia ry pow iada o C hrystu sie Panu: „stam tąd p rzy jd zie sądzić ż y w y c h i u m a r ły c h ”. J e zu s C h rystu s p r zy jd zie p o w tó r
nie! W tó ry a d w en t, pow tórne p rzyjśc ie Jezu sa C h rystusa jest istotną treścią n aszej nadziei eschatologicznej. F a kt pow tórnego przyjścia Jezu sa C h rystusa m a zw ią zek bezpośredni z W n ie b o w stąpieniem . „M ężow ie G alilejscy! czem u stoicie patrząc w n ie bo? T en Jezus, k tó r y w górę w z ię ty został od w as do nieba, tak p rzyjd zie , jakeście go w id zieli idącego do nieba” (Dz. Ap.
1,11) — u słyszeli uczniow ie P ańscy z u st posłańców Niebios w m om encie, gdy Je zu s na skrzyd ła ch p oranku w zb ija ł się w górne regiony.
A w ięc Pan nasz u m arł i zm a rtw y ch w sta ł, w stą p ił do nieba ale te ż p rzy jd zie pow tórnie!
E. Cz.
2
N A S Z A
PRACA
D R A C A została zlecona człow iekow i przez Boga w ram ach porządku S tw orzenia (por. 1 Mojż. 1, 26.28; 2, 15), lecz po u p a d k u człow ieka w grzech i w ypędzeniu z ra ju , uległ zm ianie c h a ra k te r p rac y ludzkiej, — św iadczy n am o ty m Pism o Ś w ięte już od pierw szych stron. Od m o m en tu p rzym usow e
go w yjścia z ra ju , człow iek żyje na ziem i i p rac u je w pocie czoła; ziem ia zaś rodzi m u ciernie i oset, zgodnie ze Słow em Bożym (1 Mojż. 3, 17— 19). A lbow iem sens tej w y p o w iedzi biblijnej je s t n astęp u jący : w szelkie dobra m a te ria ln e m ają służyć ty lk o zabezpie
czeniu życia; m ają służyć dla u trz y m an ia , przeżycia oraz zapew nienia schronienia: n a m iotu, dom u, m ieszkania. W m yśl tego zało
żenia (1 Mojż. 3, 17— 19) — p raca w pocie czoła je s t podstaw ow ą rzeczą w zdobyw aniu dóbr ziem skich (nie będziem y i nie m ożem y w ram ach tego a rty k u łu om aw iać, oczyw iś
cie, całego historycznego rozw oju fo rm p ra cy); pragnieniem naszym, będzie natom iast w ykazanie konieczności pracy.
P a n Bóg udzielił człow iekow i takiego za
datk u , w yposażył go w te n sposób, żeby cały czas sw ojego życia ziem skiego w y p ełn iał p ra cą, pracą c e l o w ą . S tąd też najw iększą k a rą dla człow ieka jest p raca bezcelow a, k tó rą już w starożytności p rzedstaw iano w o b ra zie bezcelow ej p rac y Syzyfa, na próżno to czącego pod górę ciężki głaz; odtąd „Syzyfo
w a p rac a ” oznacza pracę bez sensu i bez celu. Od najw cześniejszych więc la t za poś
red n ictw em pedagogiki (w ychow anie) i d y d a k ty k i (nauczanie), n a jp ie rw poprzez różne proste form y zabaw y a n astęp n ie pracy, pod
daje się dzieci św iadom em u procesow i k sz ta ł
cenia, celem którego je s t nauczenie nowego człow ieka celow ych fo rm pracy. Rozsądnie i słusznie po stęp u ją także ci w szyscy rodzice i w ychow aw cy, k tó rz y od la t n ajw cześn iej
szych w d ra ż ają dzieci do różnych zajęć do
m ow ych, zapraw iając je i przygotow ując do pracy i do przyszłych obow iązków pracy;
ucząc je w ten sposób poznaw ać tajem n ice,—
a rk a n a pracy.
P ra c u ją c y człow iek rozszerza ciągle za
k res sw ej pracy i dochodzi w reszcie do tego,
że jego w łasn a praca zostaje zastąpiona p ra cą in n y ch ludzi, p racą n ajem ną. A wówczas p rac a zaczyna przynosić n a d m ie rn e i ' hie- p rzy słu g u ją c e m u bogactw o.
W tak ie j w ięc zwłaszcza sy tu a c ji, uw zględ
nić m usim y szczególnie chrześcijańskie s ta now isko w obec zagadnienia pracy, m usim y przyw ołać na pam ięć b ib lijn ą praw dę, k tó ra głosi, że Bóg je s t jed y n y m i absolutnym w ładcą i P a n e m w szystkich rzeczy stw orzo
nych: w idzialnych i niew idzialnych, a m y ludzie jeste śm y ty lk o Jego tw oram i. S tą d też n a s z a p r a c a n a ziem i, p rzy w łasnym w arsztacie, — a w ięc tam gdzie p rac u jem y i gdzie toczy się nasze życie, służyć po
w in n a ty lk o u trz y m a n iu życia, celem jej za
tem nie m oże być niep rzy słu g u j ące n am i niesłuszne w zbogacanie się. Z atrzy m y w an ie bow iem dóbr i n ad u ży w an ie ich prow adzi do bogactw a, do grom adzenia: dóbr, pieniądza, m am ona. U legając te n d e n c ji (skłonności) za
trz y m y w a n ia dóbr dla siebie bogacim y się i bogactw o s ta je się z czasem naszym bo
giem ; o Bogu zaś zapom inam y i w y rzek am y się Go. D latego BÓG, jako sp raw ied liw y P a n chce, żeby bogactw o było ró w n o m iern ie roz
dzielane pom iędzy w szystkich ludzi. P rz y k ła dem w oli Bożej w ty m przedm iocie, był np.
w S ta ry m T estam encie r o k j u b i l e u s z o w y (3 Mojż. 25, 8 nn) którego sens polegał na tym , ażeby ziem ia i pozostałe dobra m a
te ria ln e (a także ludzie, k tó rz y stali się n ie w olnikam i — uzyskali w olność i ziemię), przyw rócone zostały ty m ludziom , od k tó ry c h zostały w y d a rte siłą, podstępem lub przez klęskę żyw iołow ą albo też in n y nieszczęśliw y w ypadek; ażeby dobra ziem skie służyć m ogły w jednakow ym stopniu, słusznym potrzebom w szystkich ludzi. „Policzysz sobie siedem la t szabatow ych, to je s t siedem raz y po siedem lat, ta k że czas siedm iu la t szabatow ych bę
dzie obejm ow ał czterdzieści dziew ięć lat.
D ziesiątego d nia siódm ego m iesiąca zatrąbisz w róg. W D niu P rzebłagania zatrąbicie w róg w całej w aszej ziemi. Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajm icie w yzw olenie w k ra ju dla w szystkich jego m ieszkańców . To będzie dla w as ju b ileu sz — każd y z w as po
w róci do sw ej w łasności i każdy pow róci do swego rodu. C ały te n rok pięćdziesiąty będzie dla w as ro k iem jubileuszow ym ...” (3 Mojż.
25, 8— l l b — w g Biblii Tynieckiej).
T akże P a n nasz, Jezus C h ry stu s chce i naucza, żeby Jego uczniow ie posługiw ali się dobram i ziem skim i tylko dla dobrych celów;
żeby w sp ierali ubogich i potrzebujących, sieroty, w dow y, chorych, w ięźniów , podróż
nych i żeby w ten sposób zdobyw ali sobie życzliw ość m ieszkańców niebios.
E w angelia w edług Ł ukasza, w rozdz. 16, w w ierszach od i d o 8 (i 9 do 13) zaw iera po
dobieństw o C hrystusa P a n a o niespraw iedli
w ym zarządcy. Oto w łodarz bogatego pana,
trw o n ił jego dobra. Uczciwi ludzie, czy może zazdrośni i jego przeciw nicy — w spółtow a
rzysze pracy — oskarżali go przed panem o m arn o traw stw o dóbr. P a n p rzyw ołał więc niegodnego sługę i zażądał „zdaj w ło d ar- stw o ” ; oznaczało to koniec jego pracy. W szy
stko. N ieuczciw y pracow nik, jako człow iek po ziem sku p ra k ty c z n y i znający sposoby boga
cenia się w sposób n iesp raw ied liw y , począł rozw ażać, co m a tera z zrobić. N ie m oże d łu żej być w łodarzem , jest w podeszłym w ieku i nie m a sił, b y n a ją ć się do b yle jak ie j p r a cy, a w stydzi się ro li żebraka, — postanow ił w ięc po raz o sta tn i m ądrze zarządzić dobram i swego p ana n a w łasną korzyść. Sporządzając bilans dóbr p an a i k o rzy sta ją c z obecności dostaw ców i m agazynierów , z a trzy m a ł u nich dla siebie, pew ne ilości dóbr swego pana:
oliw y i pszenicy. B ogaty pan, g dy dow iedział się o tym , ja k postąpił jego niegodny sługa—
pochw alił jego zapobiegliw ość o w ła sn y los i o przyszłość. W podobieństw ie tym rów nież P an nasz, Jezus C hrystus, u stam i bogatego pana, chw ali tę zapobiegliw ość n iesp ra w ied liw ego zarządcy o przy szły los; C h ry stu s P an nie chw ali jego złego uczynku, nieuczciw ości, ale chw ali jego zapobiegliwość! P o w iada d la tego w zakończeniu podobieństw a: ,,synow ie tego św iata są przebieglejsi w ro d za ju swoim od synów św iatłości” , (w. 8). Przyszłość sy nów tego św ia ta je s t k ró tk o trw a ła ; ona trw a:
rok, dw a, dziesięć czy tro ch ę w ięcej. A je d n a k ta k o n ią d bają, ta c y są zapobiegliw i.
N asza zaś przyszłość — synów św iatłości, ludzi odrodzonych, dzieci Bożych — trw a całą wieczność. D latego C h ry stu s P a n po
w iada: „Z yskujcie sobie p rzyjaciół m am oną niespraw iedliw ości, aby, gdy się skończy, p rzy jęli w as do w iecznych p rzy b y tk ó w ” (w. 9).
W pierw szym Zborze chrześcijańskim istn iała w spólnota dóbr, podział i k o nsum pcja (spożycie); w szystkie w ięc bogactw a rozdzie
lane były rów nom iernie pom iędzy w szy st
kich członków. To je s t n iesły ch an ie w ażną rzeczą, że człow iek odrodzony m a swój o k reś
lo n y cel. J e s t n a ziem i pielgrzym em i nie spędza czasu n a zapobieganiu o to życie, ponie
w aż posiada cel w ieczny: w ieczne, szczęśliw e życie z P anem . P rz y tego ro d zaju postaw ie, m ożliw ej do zrealizow ania tylko przez ludzi odrodzonych, polegającej na w ierze, n a u f ności w Boga i niesłużeniu m am onow i zdobyw ać m ożna, przez w y k o rzy stan ie n ie
spraw iedliw ej m am ony, p rzyjaciół dla nieba.
Lecz to je s t m ożliw e do osiągnięcia tylko przez ludzi w ierzących Bogu. I żaden z ta k w ierzących nigdy nie doznał zaw odu. P ra c a dla w łasnego u trz y m an ia i zapew nienia tego, co potrzebne do życia w łasnej rodzinie, nie tylko je s t dozwolona, lub zalecona, lecz jest konieczna. A postoł P a w e ł poucza w ie rz ą cych ze Zboru w T essalonice w ty m w zglę- dźie, a ta n a u k a służyć pow inna i nam w szystkim : „K to nie chce pracow ać, niechaj też nie je ” (2; 3, 10). W w y p ad k u więc, gdy
człow iek w ierzący je s t zupełnie pochłonięty p rac ą dla P an a, C h ry stu s P a n d aje człow ie
kow i przyjaciół, k tó rz y pom ogą m u w u trz y m aniu. Tenże apostoł P a w e ł w Liście do G a- lató w 6, 6 pisze słow a n a stę p u jąc e : „A ten, któ reg o się naucza Słow a Bożego, niechaj się dzieli w szystkim dobrem z tym , k tó ry n a u cza” .
A w ięc cel oraz znaczenie podobieństw a o niespraw iedliw ym zarządcy (Łk 16, ln ) w edług słów C h ry stu sa P a n a polega n a tym , żeby zw odnicze dobra tego św iata, p ro w a dzące do niepraw ości i dla w ielu sta ją ce się bożkam i, używ ać dla dobrych celów. Bogiem je s t tylko Bóg, C hrystus; w łodarzem -za- rządcą n atom iast każdy człowiek. Ludzie po stęp u ją w praw d zie ro ztropnie, z p u n k tu w idzenia w łasn y ch in teresó w , ale nieuczci
w ie. D latego też C h ry stu s poucza: „A J a w am pow iadam : Z yskujcie sobie przyjaciół m am oną n iesp raw iedliw ości... ” . P ow inniśm y w ięc naśladow ać ty lk o przebiegłość nieuczci
wego zarządcy, lecz nie naśladow ać jego złych uczynków . G dy w ięc chodzi ju ż o p r a cę duchow ą, od sług, od pracow ników w y m a
gane jest stu p ro cen to w e posłuszeństw o i w ierność, tak , ja k poucza nas L ist do R zy
m ian 12, 1 nn.: „W zyw am w as tedy, bracia, przez m iłosierdzie Boże, abyście składali ciała sw oje jak o o fiarę żyw ą, św iętą, m iłą Bogu, bo ta k ą w in n a być duchow a służba wasza...
jeśli k to naucza, to w nauczaniu; jeśli kto napom ina w napom inaniu; jeśli k to obdaro
w u je, w to w szczerości; k to je st przełożony niech okaże gorliw ość; k to okazuje m iło sier
dzie, n iech to czyni z radością. ...Miłością b ra te rs k ą jed n i d ru g ich m iłujcie, w y p rz e dzajcie się w okazyw aniu szacunku, w gorli
wości nie u sta ją c, płom ienni duchem , służcie P a n u , ...w spierajcie św iętych w potrzebach, okazujcie gościnność” . S łużba ta k a je s t n a j
w ażniejsza, w ieczna i posiada tak ąż nagrodę.
G dyż dobra duchow e są w yższym i dobram i, w ieczne, znam ienitsze. A zaw iadyw anie do
b ram i ziem skim i nie n ależy ściśle do naszej duchow ej n a tu ry ludzkiej, jako ta k ie j, i k tó r ą Bóg nie uw aża za sw oją. T ak w ięc Bóg uw aża to nie za Sw oje, lecz za cudze, pow ie
rzone, — to w szystko co nazy w am y dobram i m a te ria ln y m i. Bóg, k tó ry je s t bogatym P a nem , dał te dobra do dyspozycji zarządcy, dla zdobyw ania przyjaciół, do służby, lecz nie m a ją te dobra nic w spólnego z Jego ducho
w ą, Boską n a tu rą . Jeżeli w ięc m y służąc w tym , co cudze, co należy do zw odniczej m a m ony, nie jesteśm y w ie rn i w n iesp raw ied li
w ym , to któż n a m pow ierzy to, co p raw dzi
we? I jeśli w cudzym nie okazaliśm y w ie r
ności, któż n a m pow ierzy sw oje? D latego słowo brzm i: „Ż aden sługa nie m oże dwom panom służyć, gdyż albo jednego nien aw i
dzić będzie, a drugiego m iłow ać, albo je d n e
go trz y m ać się będzie, a d ru g im pogardzi
Jedność
( 1 9 4 7
-We w rześniu ub.r. naw iązując do licznych uroczystości m ilen ijn yc h w n a szym kraju, na K onferencji P olskich C hrześcijan E w angelicz
nych, która odbyła się w W arszawie, obchodzi
liśm y 60-lecie ruchu ew angelicznego w Polsce.
W m a ju br. przypada rów nież w ażna rocznica dla naszej Społeczności kościelnej: d w u d ziesto lecie zjednoczenia Zborów naszego Kościoła, a w yrażając się ściślej — pierw sza faza pro
cesu zjednoczenia trw ająca od 24 m aja 1947 r.
do 4 czerwca 1953 r.; ta ostatnia data stanow i początek drugiego etapu zjednoczeniow ego.
P rzypom nienie C zyteln iko m , a szczególnie m łodszym , tego w ydarzenia je s t w ażne nw tylk o ze w zględów kronikarskich, lub zw yc za jów ogólnie p rzyję ty c h , iż nie n ależy zapom i
nać d aty sw oich urodzin; je st bow iem ono w a
żne jeszcze bardziej z tego pow odu, że drugie i trzecie pokolenie, które coraz liczniej daje o solne znać w Zborach naszej Społeczności, nie zaw sze dobrze jest poinform ow ane i pam ięta i zna tam te w ydarzenia przed d w u d ziestu laty.
Oto p ra w d ziw y pow ód napisania tego k ró tk ie go felietonu.
Nie m ożecie Bogu służyć i m am onie”
(Łk 16, 13).
A cóż to takiego to „nasze” ? D la Sw oich sług P a n Bóg daje Sw oje d ary . One są dane do naszej dyspozycji, ale w y p ły w a ją z n a tu r y Bożej i przez naszą w ie rn ą służbę p rzy noszą w sp aniały owoc D ucha, jak: miłość, w ierność i in. T aka w iern a praca, służba d u chowa, nie je s t d are m n a w P a n u (por. 1 Kor.
15, 58).
Gdy zaś w te j p rac y nie jesteśm y w iern i
„w m ały m ” , to znaczy gdy sługa nadużyw a dóbr P ań sk ich dla siebie, dla sw oich celów, dla w łasn ej rek la m y lu b sw ojej rodziny, to wówczas przychodzi Słowo napom nienia, Słowo groźby: „A ci, k tó rz y chcą być bogaci, w p ad ają w pokuszenie i w sidła i w liczne bezsensow ne i szkodliw e pożądliw ości, któ re pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albo
w iem korzeniem w szelkiego zła je s t m iłość pieniędzy; niek tó rzy uleg ając jej, zboczyli z drogi w ia ry i u w ik łali się sam i w przeróżne cierpienia” (1 Tym . 6, 9— 10).
G dy w ięc P a n sam przychodzi z sądem , po dośw iadczeniu, na k tó re nie zw ażam y, w te d y przychodzą n a św iat: klęski, w ojny, zniszczenie, uprow adzenie. N a staje czas k lę ski i w ted y biada w szystkim bogaczom.
W Liście pow szechnym Św iętego Ja k u b a czy
tam y o ty m słow a n a stęp u jące: „bogacze,
Do końca w yd a rzeń II w o jn y św iatow ej, w szy stk ie ru c h y ew angeliczno-w olnokościelne w Polsce ż y ły i działały bez icidocznej w oli je dności, niezależnie od siebie, bez oznak po szu kiw ania program u w spólnego życia. Radykalna zm ianę w yw ołała II w ojna św iatow a. K rótko po je j zakończeniu, w s z y s c y fu n d a m en ta ln i w y zn a w c y E w angelii z ró żn ych odłam ów wot- nokościelnych połączyli się w je d n e j społecz
ności pn. P olski Kościół E w angelicznych C hrze
ścijan B a p tystó w . A le jedność w ram ach tej społeczności była krótkotrw ała; w idocznie zb y t ż y w e b y ły jeszcze tendencje p rzed w o je n n e, ty pow e dla polskich ruchów w oinokościelnych.
W rezultacie ta pierw sza in ic ja ty w a nie pow io
dła się zupełnie. Z jed n o czo n y Kościół E w ange
liczny, w sw o jej pierw szej postaci, do której dzisiaj n a w ią zu jem y, je st d ziełem drugiej, po
m yśln ie zrealizow anej in ic ja ty w y , zrodzonej w łonie dawnego Z w ią zk u E w angelicznych C hrze
ścijan.
In icja tyw a Braci ew angelicznych została p o m yślnie zrealizow ana po okresie przygoto
w a w c zy m (konferencja braterska, Ustroń, 1— 2
płaczcie i n a rzek ajcie n a d nieszczęściam i...
Bogactw o w asze zm arniało, a szaty wasze m ole zjadły. Złoto w asze i sre b ro zaśniedzia
ło, a śniedź ich św iadczyć będzie przeciw ko w am i stra w i ciała w asze ja k ogień. Oto za
p łata , z a trzy m a n a przez w as robotnikom , k tó rz y zżęli pola wasze, krzyczy, a w ołania żeńców d o ta rły do uszu P a n a Zastępów . ... utuczyliście serca w asze n a dzień uboju.
W ydaliście w y rok skazu jący i zabiliście sp ra w iedliw ego; nie opiera się w a m ” (Jak 4, 1 nn).
Rów nież Św ięto P ra c y przypom inać po
w inno n am te zadania, k tó re m a w ykonać ludzkość żyjąca na ty m globie, zadania w yz
naczone przez P a n a Boga. W zw iązku z tym godną więc będzie rzeczą, żeby za Jego radą, za w skazów ką, k tó rą Bóg je d y n y w ładca św iata udzielił nam — dając w szelkie d a ry cielesne i duchow e, abyśm y je d y n e m u Bogu jako w ie rn i Jego słudzy, zarządcy i szafarze, i jako Jego dzieci, — oddali praw dziw ą chw ałę, i abyśm y przez to sta ć się m ogli praw dziw ym pożytkiem dla naszych bliźnich.
K iedy w ięc będziem y gotow i na to, aby oddać Bogu praw dziw ą chw ałę, w te d y On sam w skaże nam : gdzie, kom u i w jak i spo
sób będziem y m ogli służyć z praw dziw ym pożytkiem . N iechaj n am w szy stk im dopo
m oże w ty m m iłosierny i d o b ro tliw y Bóg, — Ojciec, S yn i D uch Św ięty.
S ta n isła w K rakiew icz
listopad 1946 i je j rezultat: T ym cza so w y K om i
tet Unii Kościolóio E w angelicznych w Polsce).
Na następnej K onferencji, która rów nież miała m iejsce w U stroniu, w. dn iu 25 m aja przed, d w u dziestu laty narodziła się nasza Społeczność:
Z jednoczony Kościół E w angeliczny, stanow iący jednocześnie początek pierw szego etapu in te gracji (zjednoczenia) naszych Zborów. 4 czerw ca 1953 r. (I Synod) stanow i początek drugie
go etapu tego procesu integracji.
Czując obow iązek spełnienia pow inności
„ dziennikarskiej” p rzyp o m in a m y dlatego n i
niejszym , w w ie lk im skrócie, fa k ty i daty, k tó re iv dosłow nym znaczeniu są p o czątkiem hi
storii naszej Społeczności. Odtąd bow iem po
siadam y akta, d o k u m e n ty, p ro to ku ły, a w ięc ud o ku m en to w a n e fa k ty . N ie ste ty stw ierdzić jed n a k trzeba, że nie m a ich z b y t w iele, a te.
k tó ry m i d ysp o n u je m y , nie są liczne. W ty m w ięc m iejscu, p o p i e r w s z e , trzeba b y za
proponować, żeb y bracia i siostry, a zw łaszcza ci bracia, k tó rzy p rzeżyli narodziny te j p ie rw szej udanej jedności, k tó rzy ją w sp ółtw orzyli, dla których „...tęsknota do jedności realizow a
nej na podstaw ie m o d litw y Pana Jezusa C h ry
stusa. „aby w szy sc y b yli jed n o ” (Jan 17,21), była pow odem gorących próśb zanoszonych do w szechm ocnego i pełnego m iłości Boga o daro
wanie nam te j w sp ólnoty dzieci B ożych...”
(Chrześcijanin 111948), aby zechcieli w yp ełn ić p ew ien isto tn y brak w naszej dokum entacji, i posiadając na w et su b je k ty w n ą znajom ość i ocenę w yd a rzeń z ta m tyc h łat — aby dla do
bra dzieci, m ło d zieży oraz tyc h w sp ó łw yzn a w ców, k tó rzy np. w ciągu ostatnich 5 lat w eszli do Zborów — zaczęli pisać pam iętn iki, w sp o m
nienia itp., o ty m , jakie b y ty te pierw sze kro
ki naszej jedności i ja k ją p rzeżyw a li wów czas oraz ja k p rzeżyw a ją ją teraz. Bo proszę zw ró
cić uw agę, że w ostatnich latach na tem a t je d ności piszą z reguły przedstaw iciele tego poko
lenia, którego jeszcze nie było w Zborach lub dopiero „zaczynało b y ć ” w te d y , g d y rozpoczy
nał się p ierw szy etap integracji naszego K oś
cioła.
P o d r u g i e : spraw a rów nie w ażna i od
nosząca się do w szy stk ich , k tó r z y za jm u ją się w y ch o w a n iem dzieci w dom u lub w zborow ej Szko le N iedzielnej, d o tyc zy to w ięc rów nież w bardzo w ie lu w yp a d ka ch generacji starszej:
u c zm y dzieci i m ło d zie ży n a w et tej naszej k ró t
k ie j h istorii,okresu poprzedzającego ją (a w ięc te go, co się zdarzyło do m o m e n tu zakończenia w o j
n y ) — rozpoczynając tę e d u k a c j ę d o j e d n o ś c i n a s z e g o K o ś c i o l a, ja k n a jw cze
śniej, a w ięc w dom u i w S zko le N iedzielnej.
Z w ra ca jm y rów nież uw agę na bardzo do
niosły fa k t, m ianow icie, że proces jedności nie za ko ń czył się i że nie m oże zakończyć się na sta rszym pokoleniu, że on trw a ciągle, i że obow iązek k o n tyn u o w a n ia jedności w śród na
szych Zborów spoczyw a dzisiaj rów nież na w szystkich : starszych i m łodszych. I że starać się o to trzeba bardzo usilnie. N iechaj także to dzisiejsze kró tkie p rzyp o m n ie n ie w ydarzeń sprzed 20 laty u tw ierd zi nas w pracy nad je d nością, bardziej z b liży nas do siebie i do Pana Jezusa C hrystusa.
P ozn a jm y także lepiej tę praw dę, że je d ność realizow ana je st p rzez Boga w śród ludzi, w śród tych , k tó rz y skupiają się pod K rzyżem .
o.m.
B I B L I A I T E O L O G I A
r
O Duchu Smiętym
P r z y s t ę p u j ą c d o o p r a c o w a n i a tem atu n ak reś
lonego w ty tu le a rty k u łu n a leży n ajp ierw postaw ić p y ta nie: kim jest Duch Św ięty?
Duch Św ięty je s t — jeśli ta k wolno w yrazić się — egzekuty
w ą Trój jedynego Boga, działa
jącą w każdej sferze, fizycznej i duchow ej. Przez D ucha Św ię
tego Bóg stw orzył i zachow uje św iat i cały w szechśw iat. Przez Ducha, ów „palec Boży“, Bóg działa w sferze duchow ej n a
w racając, uśw ięcając i zacho
w ując w ierzących.
Czy Duch Św ięty jest osobą, czy też jakąś bezosobową m o
cą? J e s t praw dą, że w Piśm ie Św iętym działanie D ucha Św ię
tego jest często przedstaw ione
[ i ]
w form ie bezosobow ej. Duch Ś w ięty jest opisyw any jako tchnienie, k tó re napełnia, jako pom azanie, jako ogień, k tó ry ogrzew a i oświeca, jako dar, którego w szyscy są uczestni
kam i. Jednakże są to tylko o pi
sy Jego działań podane w sym bolach. D uch Ś w ięty jest oso
bą, gdyż posiada cechy osobo
we: um ysł (Rzym, 8, 27), wolę (1 Kor. 12, 11), uczucie (Efez.
4, 30), a ponadto są m u przy pisyw ane w Piśm ie Św iętym działania osobowe. D uch Św ię
ty objaw ia (1 Pt. 1, 21), naucza (Jan 14, 26), św iadczy (Gal. 4, 6), przyczynia się (Rzym. 8,26), m ówi (Obj. 2, 7), rozkazuje (Oz.
Ap. 16, 6— 7), pośw iadcza (Jan 15,26). Tak ja k osobę, m ożna
Go zasmucić, oszukiw ać (Dz.
Ap. 5,3); istn ieje możliwość b lu źnierstw a przeciw N iem u (Mt, 12,31— 32).
Czy D uch Ś w ięty jest osobą boską? Na to py tan ie zn ajd u jem y w Piśm ie Św iętym także odpowiedź tw ierdzącą. Jego boskość stw ierdzam y przede w szystkim n a podstaw ie a try butów Bożych, k tó re D uchow i Św iętem u są przypisyw ane. A więc ta k ja k pozostałe osoby T rójcy Św iętej, D uch Św ięty jest w ieczny, w szechobecny, w szechpotężny, w szechw iedzą
cy (Hebr. 9, 14; Ps. 139, 7— 10;
Łk. 1, 35; 1 Kor. 2, 10— 11). D a
lej, D uchow i Św iętem u są przy pisyw ane Boże czyny, np. stw o
rzenie, odrodzenie, zm artw ych-
wzbudzenie (Gen. 1, 2; Job. 33, 4; J a n 3, 5— 8; Rzym. 8, 11).
Osoba D ucha Św iętego je s t s ta w iana n a rów ni z Ojcem i Sy
nem (Mt. 28, 19; 1 Kor. 12,4—
6; 2 Kor. 13, 13).
IMIONA DUCIIA
Zw róćm y tu ta j uw agę na cztery główne nazw y D ucha Św iętego w y stępujące w P iś
mie Św iętym :
Duch Św ięty. J a k pow iedzie
liśm y w yżej, Duch Ś w ięty po
siada a try b u ty Boże. Posiada cechy, k tó re są w łasnością dwóch pozostałych osób Trójcy Św iętej. To samo dotyczy ta k że świętości. Bóg Ojciec jest św ięty. G dy Izajasz w idział chw ałę Bożą, słyszał także śpiew Serafów : ,,Św ięty, św ię
ty, św ięty je s t P a n Z astępów “ (Izaj. 6, 3). J a n w w izji na w y s
pie Patm os widząc tro n na nie
bie i Tego, k tó ry n a nim sie
dział, słyszał śpiew istot ży
w ych: „Św ięty, św ięty, św ięty, P a n Bóg W szechmogący, k tóry był, je s t i przyjść m a“ (Obj.
4, 8). S yn Boży je st także św ię
ty. A le w Piśm ie Św iętym określenie „św ięty“ najczęściej tow arzyszy trzeciej osobie T ró j
cy Św iętej. A jest ta k dlatego, że głów nym zadaniem D ucha Św iętego jest dzieło uśw ięce
nia. Duch Św ięty przyszedł, aby przekształcić i uświęcić n a tu rę człowieka. Ponadto, nazy
w a się D uchem Św iętym , gdyż jest D uchem Św iętego Boga.
Duch Boży. Bardzo często w Słowie Bożym trzecia osoba Trójcy Św iętej nazyw ana jest Duchem B ożym : „Nie zasm u
cajcie D ucha Św iętego Bożego, którym zapieczętow ani jesteście na dzień odkupienia“ (Efez. 4, 30; por. 1 J a n 4, 2). Ta nazw a wskazuje na fa k t szczególnej relacji Ducha Św iętego w zglę
dem Boga Ojca. „A gdy p rz y j
dzie Pocieszyciel, którego ja wam poślę od Ojca, D uch p ra w dy, k tó ry od Ojca pochodzi, ten o m nie świadczyć będzie“ (Jan 15, 28). D uch Boży przyprow a-
„Duchu Pana, D uchu Pana, Gołębico nieskalana, P rzy jd ź napełnij w iern ych grono, Siłą z góry upragnioną. W sercach
Ś w ię ty zb u d u j tron...”
lii
*
i
i# #
ma
dza ludzi do C hrystusa: „N ikt nie może przyjść do m nie, jeśli go nie pociągnie Ojciec m ó j“
(Jan 6, 44). Duch Boży przeko
n u je św iat o grzechu, o spraw iedliw ości i o sądzie.
D uch Boży objaw ia praw dę (Mt. 11,25; 16, 17), prow adzi (Rzym. 8, 14) i oczyszcza (Jan 15, 2).
Duch Chrystusowy. Trzecia osoba T rójcy Św iętej nazw ana je s t rów nież D uchem C h ry stu sowym : „jeśli kto D ucha C hry
stusow ego nie ma, ten nie je st Jego“ (Rzym. 8 , 9b). N ie m a żadnej różnicy m iędzy D uchem Św iętym a D uchem Bożym i Duchem C hrystusow ym . J e st bowiem tylko jeden D uch, tak jak jeden Bóg Ojciec i jeden Syn Boży. Ale D uch m a w iele określeń, które c h a ra k te ry z u ją Jego __ poszczególne funkcje.
Duch Św ięty nazw any je s t D u
chem C hrystusow ym dlatego, że: 1. je s t D uchem zsyłanym w im ieniu C h rystusa (Jan 14, 26), 2. Je st zsyłany przez C hry
stusa: „Tego to Jezusa w zbu
dził Bóg, czego m y wszyscy je steśm y św iadkam i. P raw icą te dy Bożą będąc w yw yższony i obietnicę D ucha Św iętego wziąwszy od Ojca, w ylał to, co w y teraz widzicie i słyszycie“
(Dz. Ap. 2, 32— 33), 3. Jego szczególną m isją w obecnym eonie jest uw ielbienie C h ry stu sa: „On m nie uw ielbi“ (Jan 16, 14). Duch Ś w ięty w w ykony
w aniu Swego zadania je st złą
czony z Tym, k tó ry cierpiał, um arł, zm artw ychw stał i w stą pił do nieba. D uch Św ięty czy
ni w nas rzeczyw istością to, co dla nas uczynił Jezus C hry
stus przez Sw oją śm ierć i zm artw ychw stanie. 4. uw ielbio
ny C hrystus jest obecny w K o
ściele i w w ierzących przez D u
cha Świętego. Zw iązek Ducha Św iętego z C hrystusem jest ta k ścisły, że często w y stęp u ją Oni w sposób zam ienny. M ówi się, że C hrystus i D uch Św ięty m ieszkają w w ierzącym (Gal.
2, 20: Rzym. 8, 9— 10); w ierzą
cy człowiek jest w ięc zarazem ,.w C hrystusie“ i „w D uchu“ . Pocieszyciel. Ten ty tu ł n ad an y iest Duchowi Św iętem u w Ew angelii Janow ej (14, 16; 14, 26; 15, 26; 16, 7). Spójrzm y na okoliczności, w jakich ta nazw a została podana. M istrz spoży
w ał o statn ią w ieczerzę z ucz
niam i. Ich serca b y ły zasm uco
ne n a w ieść o Jego odejściu.
B yli opanow ani przez uczucie stra c h u i bezsilności. K to nas będzie w spierał, gdy P a n a za
braknie? K to będzie nas uczył i nam przew odził? K to będzie s ta ł przy nas w czasie kaza
n ia i nauczania? T en niew ysło- w iony strach Jezus uciszył obietnicą: „I ja prosić będę Ojca, a innego Pocieszyciela da w am , aby m ieszkał z w am i n a w ie k i“ (Ja n 14, 16): Słowo Pocieszyciel w naszej Biblii od
pow iada greckiem u PA R A K - LETOS, k tó re w now ym prze
kładzie oddane zostało p rz e z : ORĘDOWNIK. Rzeczow nik PA RAK LETO S pochodzi od czasow nika PA RAKALEIN, k tó ry znaczy: przyzw ać do sie
bie (kogoś w charak terze sp rzy m ierzeńca, doradcy, pom ocnika, św iadka, obrońcy). N a przykład, gdy Żydzi w A leksandrii byli źle tra k to w a n i przez m iejscow e w ładze, usiłow ali znaleźć P A RAKLETOS A, k tó ry w staw ił by się w ich spraw ie do cesa
rza rzym skiego (Gaiusa) (Philo, In Flaccum , 4). Słowo PA RA
KLETOS posiada w ięc n a stę p u jące znaczenie: osoba pow oła
n a do stan ia przy boku innej osoby w celu okazyw ania po
m ocy drogą rad y , zachęty, o- brony. N ależało do zw yczaju w sądach starożytnych, że stro n y zjaw iały się n a rozpraw ę w tow arzystw ie jednego lub kil
ku w pływ ow ych przyjaciół.
P rzyjaciel te n zw any był po grecku PA RAK LETO S, po ła
cinie: ADVOCATUS. T ow arzy
sze ci dodaw ali swoim p rzy ja ciołom — nie za opłatą lecz z m iłości — odwagi przez sw oją obecność i okazyw ali pomoc poprzez m ąd rą radę. D oradzali swoim przyjaciołom co czynić, co mówić, m ów ili za nich, dzia
łali w ich im ieniu, spraw ę przy jaciół uw ażali za sw oją spra
wę.
Taką rolę spełniał Jezus w stosunku do uczniów , gdy prze
byw ał z nim i. D latego bardzo zm artw ili się uczniow ie na w ieść o Jego odejściu. Ale P an ich pocieszył obietnicą o zesła
n iu innego Pocieszyciela, k tó ry będzie ich obrońcą, pom ocni
kiem i nauczycielem . J e s t n a zw any „innym Pocieszycie
lem “, poniew aż m iał być tym
w sposób niew idzialny, czym Jezus b y ł dla nich w idzialnie.
Słowo „ in n y “ odróżnia D ucha Św iętego od C hrystusa, a z d ru giej stro n y staw ia Go n a tym sam ym poziom ie. Z jednej stro n y m ów i się o tym , że C hry
stus zsyła D ucha Św iętego, a z drugiej, że Sam C h ry stu s zstę
p uje do uczniów przez Ducha Św iętego. T ak w ięc D uch Św ię
t y je s t jednocześnie następcą i obecnością C hry stu sa n a zie
mi. D uch Ś w ięty czyni rzeczy
w istością n ieu stającą obecność C hrystusa w Kościele. Duch Ś w ięty pow oduje, że C hrystus m ieszka w w ierzących i stąd człow iek odrodzony m oże po
w iedzieć za P a w łe m : „C hrystus żyje w e m n ie “ . D uch Św ięty p rzekazuje w ierzącym życie C hrystusa, Jego n a tu rę , uczu
cia i cnoty. D uch Ś w ięty k ształ
tu je nas na podobieństw o Je z u sa C hrystusa. Bez C hrystusa D uch Ś w ięty nie m iałby nic do w y tw o rzen ia w sercu w ierzą
cego. Z abrać C hrystusa, znaczy tyle, co usunąć ze studio osobę, k tó rej obraz m a być u trw alan y .
Z esłanie innego Pocieszyciela nie znaczy w cale, że Jezus C hrystus przestał ju ż być po
cieszycielem i orędow nikiem Sw ego ludu. J a n podaje nam , że On n adal sp raw u je ten urząd, u rzą d orędow nika przed obliczem św iętego i spraw iedli
wego Boga (1 J a n 2, 1).
SIEDEM DUCHÓW BOŻYCH
„Jedno je s t ciało i jeden Duch, ja k też jesteście pow o
łan i w jednej nadziei pow oła
nia w aszego“ (Efez. 4, 4). Jeden je s t D uch Św ięty, chociaż nosi różne im iona. P a m ię ta ją c o te j podstaw ow ej praw dzie możemy przystąpić do w yszczególnienia następ u jący ch siedem funkcji D ucha Św iętego (por. R alph M.
Riggs, The S p irit Him self, S pringfield, s. 19). „I z tro n u w ychodziły błyskaw ice i grom y i głosy i siedem pochodni ogni
stych gorejących przed tronem , k tó re są siedem D uchów Bo
żych“ (Obj. 4, 5; por. Obj. 1,4:
5, 6). Te gorejące pochodnie, to różne działania i fu nkcje Du
cha Św iętego, k tó ry w ystępuje jako:
1. Duch łaski. „O ile sroższego karania, m niem acie, godzien je s t ten, kto S yna Bożego po
8
deptał, i k rew przym ierza, przez k tó rą b ył poświęcony, m iał za pospolitą, i D ucha łaski zelżył“ (Hebr. 10, 29). Duch Św ięty nazw any je s t tu ta j D u
chem łaski. Cała Ew angelia je s t dobrą now iną o łasce. Bóg um iłow ał św iat z łaski. P a n Jezus C hrystus daje w szystkie Sw oje d ary jedynie z łaski.
„Albowiem łaską jesteście zba
w ien i“ (Efez. 2, 8). D uch Św ię
ty w całkow itej jedności z Oj
cem i Synem przedstaw ia w ieczny sk arb niebios jako ła
skaw y dar dla ludzi. D uch Ś w ięty jako Duch łaski udziela grzesznem u człowiekowi łaski pokuty. K to b u n tu je się p rze
ciw D uchow i łaski, ten usuw a się spod działania mocy, k tó ra może dotknąć i poruszyć serce.
Łaska je st fu n d am en taln ą zasa
dą działania Ducha.
2. Duch życia. „A D uch Boży unaszał się nad w odam i“ (Gen.
1,2) dając życie pierw szem u stw orzeniu. Obecnie zaś po
w ołuje do istnienia now e stw o
rzenie (2 Kor. 5, 17). D uch ży
cia u w aln ia nas od zakonu grzechu i śm ierci (Rzym. 8, 2).
J e s t On strum ieniem życia Bo
żego, które spływ a na nas prze
zw yciężając p raw o grzechu i śm ierci i w znosząc nasze życie na w yższy poziom duchowy.
Duch życia ożywi kiedyś też nasze śm iertelne ciała (Rzym.
8, 11). „W ierzym y w Ducha Świętego, Pana, O żyw iającego“
— pow iada sym bol nicejski. A w ięc D uch Ś w ięty je s t tą oso
bą Bożą, k tó rej głów ną fu nkcją jest stw orzenie i zachow anie — w sferze m aterialn ej i ducho
wej.
3. Duch usynowienia. „W szak nie w zięliście ducha niew oli, by znowu ulegać bo jaźni, lecz wzięliście Ducha synostw a, w którym w ołam y: „Abba, O j
cze!“ (Rzym. 8, 15). Dziełem Ducha św ię te g o je s t p rze kształcenie byłych dzieci dia
belskich na członków rodziny Bożej. Przez Niego jesteśm y zaadoptow ani rzeczyw iście i praw nie do rodziny Bożej otrzym ując Bożą n atu rę. Dzię
ki Duchowi synostw a m ożem y w zyw ać świętego Boga jako Ojca naszego.
4. Duch uświęcenia. Zadaniem Jego jest uśw ięcenie w ierzą
cych.
5. Duch m odlitwy. „I w y leję na dom D aw idow y i n a obyw a
teli Jeruzalem skich D ucha ła
ski i m odlitw ...“ — czytam y u pro ro k a Z achariasza (12, 10).
N a tę fu n k cję D ucha Św iętego zw raca także uw agę Apostoł Paw eł: „T ak też i D uch dopo
m aga nam w niem ocy naszej.
Albow iem nie w iem y, o cobys- m y się m odlić m ieli ja k należy;
ale sam D uch przyczynia się za nam i w estchnieniam i nie- w ysłow ionym i. A k tó ry bada serca, wie, jaki jest zam ysł D u
cha, poniew aż w edług Boga przyczynia się za św iętym i“
(Rzym. 8, 26— 27). Duch Św ię
ty w spiera nas w m odlitw ach.
6. Duch prawdy. Przechodzim y obecnie do objaw ienia D ucha Św iętego jako D ucha praw d y (Jan 16, 13). Celem ucieleśnie
n ia się S yna Bożego było uka
zanie nam Ojca, m isją Pocie
szyciela jest ukazanie Syna Bożego. D uch Ś w ięty jest ko
m en tato rem Jezu sa C hrystusa.
Nie przekazuje On jakichś no
w ych p raw d i innego objaw ie
nia, lecz oświeca nasze um ysły dla głębszego poznania znacze
nia życia i nauki Jezusa C hry
stusa. T ak jak S yn Boży zw ia
stow ał to, co otrzym ał od Ojca, Duch Ś w ięty objaw ia to, co jest w w ew nętrznym życiu Jednego Boga.
7. Duch chwały. „Jeśli was lżą dla im ienia Chrystusow ego, błogosław ieni jesteście, gdyż D uch chw ały i D uch Boży spo
czyw a na w as...“ (1 P t 4, 14).
T en D uch chw ały je s t w idziany przede w szystkim w chwili prześladow ania i m ęczeństw a za C hrystusa. Przez Ducha Św iętego, D ucha chw ały, Bóg uw ielbi w przyszłości także n a sze ciała.
SYMBOLE DUCHA ŚWIĘTEGO
Języ k ludzki je s t za ubogi, aby m ógł w pełni przekazać głębokie p raw d y Boże. Dlatego upodobało się Bogu podać je n iejednokrotnie w sym bolach.
To samo odnosi się także do
działania D ucha Bożego. Dzia
łanie D ucha Św iętego charak
te ry z u ją następ u jące sym bole:
1. O gień (Izaj. 4 ,4 ; Mt. 3, 11;
Łk. 3, 16). D uch Ś w ięty czyni to w sferze duchow ej, co ogień w sferze n a tu ra ln e j: oczyszcza, ogrzew a, oświeca, rozprzestrze
nia się. O gień je s t także sym bolem odwagi i gorliwości spo
w odow anej pom azaniem Ducha.
2. Wiatr (Ezech. 37, 7— 10; J a n 3 ,8 ; Dz. Ap. 2,2). W ia tr jest sym bolem odrodzeńczego dzie
ła D ucha Św iętego. Mówi o J e go tajem niczym , niezależnym i życiodajnym działaniu.
3. Woda (Exod.. 1 7 ,6; Ezech.
36,25— 27; 47,1; J a n 3, 5; 4,14;
7 ,38— 39). Podobnie ja k przy sym bolu ognia, to, co woda czyni w sferze m aterialn ej, to D uch Ś w ięty w sferze ducho
w ej: oczyszcza, odświeża, zaspo
k aja pragnienie, pow oduje owo
cowanie. J a k w oda jest nie
zbędnym elem entem życia fi
zycznego, ta k D uch Św ięty — życia duchowego.
4. Olej. Olej je s t najczęściej spotykanym w Piśm ie Św iętym sym bolem D ucha Świętego.
Olej był używ any do pokar
mów, do ośw ietlenia, sm arow a
n ia i łagodzenia skóry, do le czenia (mam na m yśli S tary T estam ent głównie). Tak samo Duch Św ięty posila, oświeca, uzdraw ia, łagodzi duszę.
5. Gołębica. Gołębica — to de
likatność, miłość, piękno, n ie
w inność, pokój, czystość, ci
chość. Te cechy chce w ytw o
rzyć w nas niebiańska gołębi
ca, D uch Św ięty.
6. Pieczęć (Efez. 1, 13: 2 Tym.
2,19). Sym bol ten zaw iera n a stępujące pojęcia-
a) pojęcie własności: posta
wić pieczęć, znaczy zabezpie
czyć w łasność. Ludzie odrodze
ni są w łasnością Bożą. Poznaje się to po tym , że D uch Św ięty w nich m ieszka.
b) pojęcie bezpieczeństwa:
Duch Ś w ięty daje poczucie du
chowego bezpieczeństw a i pew
ność zbaw ienia.
MŁODZIEŻ W KOŚCIELE
m ożem y nie mówić
„M y b o w ie m n ie m o ż e m y n ie m ó w ić o ty m , c o ś m y w id z ie li i sły s z e li”
(Dz. A p . 4,20)
Nie
O statnio coraz w ięcej m ów i się o potrzeb ie ew ang elizo w an ia św ia ta.
L udzie w ierz ący o d czu w ają w z n ie cane przez D ucha Ś w iętego p r a g n ienie głoszenia E w angelii. M o dli
m y się g o rliw ie o tę sp raw ę. W ie
rzę, że n adchodzi czas k iedy n aró d nasz usłyszy E w angelię zw ia sto w a
n ą w sposób, szczególny. A le zanim się to sta n ie zag lą d n ijm y za k u li
sy : n ajw ięk sz ej ew angelizacji w h i
sto rii św ia ta. A postoł P io tr sto jąc przed R adą, k tó ra z a b ra n ia ła n a u czania w im ien iu Jezu sa, zd ra d za se k re t pow odzenia tej ew angelizacji.
P o w iad a on: „M y bow iem n i e m o ż e m y n i e m ó w i ć o tym , cośm y w idzieli i słyszeli” .
D laczego nie m ogli oni n ie m ó wić? O dpow iedź znajdziem y w sło
w ach Je zu sa : „A le k to n a p ije się w ody, k tó rą J a m u dam , n ie b ę dzie p ra g n ą ł n a w ieki, lecz w o
da, k tó rą J a m u dam , sta n ie się w n im źródłem w ody w y tr y s k a ją cej k u żyw otow i w ieczn em u ” (Jan 4,14). A k ilk a rozdziałów d alej czy
ta m y : „Je śli k to p rag n ie , niech p rzy jd z ie do m n ie i p ije . K to w ie rzy w e m nie, ja k p o w iad a P ism o z w n ętrz a jego pop ły n ą rz e k i w ody żyw ej. A to m ów ił o D uchu, któ reg o m ieli otrzym ać ci, k tó rz y w niego u w ierzy li albow iem D uch Ś w ięty nie b y ł jeszcze dany, gdyż Je zu s nie b y ł jeszcze u w ielb io n y ” (Jan 7,37-39). C zyli woda, k tó rą d a je J e zus sta je się źródłem w y tr y s k a ją cym p rz e ra d z a ją c y m się w rze
ki żyw ej w ody, k tó rą je st Duch Św ięty m ie sz k ają cy w człow ieku w ierzącym . P io tr n ap ił się te j w o dy i sta ła się ona w jego sercu źródłem w ody w y try s k a ją c e j k u w iecznem u żyw otow i. G dy P io tr
przeżył P ięćd ziesiątn icę, źródło przero d ziło się w rz e k i te j żyw ej w ody z en e rg ią w ie lk ą i m ocą w y p ły w a ją c e z jego w n ę trz a . P ie rw szy re z u lta t: około trz y ty siąc e z b a w ionych dusz. P io tr n ie m ógł nie m ów ić o C h ry stu sie — było w nim źródło a te ż i rz e k i w ody żyw ej.
M ówić tzn. głośno w y ra ża ć sw e m yśli. A by móc św iadczyć trz e b a m ieć o czym m ów ić a p rzy ty m nie lę k a ć się m ó w ien ia o tym . T reść z w ia sto w a n ia A postołów P io tr sc h a ra k te ry z o w a ł k ró tk o : „cośmy w id zieli i słyszeli”. A co oni w id zie
li? E w an g e lista J a n św iadczy: „A Słow o ciałem się stało i zam iesz
kało w śró d nas, i u jrz e liśm y ch w a łę jego, chw ałę ja k ą m a je d y n y S yn od O jca, p e łn e ła sk i i p ra w dy ” (Jan 1,14). N ato m iast w sw ym 1. L iście pisze: „Co było od po cz ątk u , cośm y słyszeli, cośm y o- czym a naszy m i w idzieli, n a cośm y p a trz y li i czego ręc e nasze d o ty k a ły, o Słow ie żyw ota — (...) Cośm y w idzieli i słyszeli to i w am zw ia
s tu je m y ” (1,1—3). N ie je s t to p rz y pad ek , że J a n n ie u ją ł tego w słow a: „W idzieliśm y działającego w śró d n a s Je z u sa ” , lecz stw ie rd z ił że ręc e ich d o ty k a ły się, uszy sły szały a oczy w id ziały d z i a ł a j ą - c e SŁOW O Boga żyw ego. Z n a jd u jem y się w ta k ie j sam ej sy tu a c ji ja k A postołow ie po P ię ć d z ie sią tn i
cy. W śród n as m ieszka SŁOW O i p rz e b y w a DU CH ŚW IĘTY .
D zisiaj posiadam y tę sam ą treść zw iastow ania jaką m ieli A posto
łow ie: Boże Słowo m ieszkające w nas. P io tr p ow iedział, że z w ia stu je co w id ział i słyszał jego cichy głos w ro zg w arze sp ra w życio
w ych? Czy ręc e tw o je d o ty k a ją się S łow a u z d ra w iają ce g o duszę i ciało? Czy dośw iadczysz co
dziennie m ocy Bożego S łow a? Co
dzienne tw oje doświadczanie Słowa Bożego jest treścią tw ego zw iasto
wania.
A m oże stw ierdzasz, że n igdy n ie m iałeś w sobie rze k i w ody ży
w ej? P rzy czy n ą tego je st b ra k p rzeży cia P ięćdziesiątnicy;
P rz ec zy ta j Dz.Ap. 4,29—31. „A te ra z , P a n ie sp ó jrz n a pogróżki ich i dozw ól sługom tw oim , aby głosili z całą odw agą Solowo tw o je (...) A gdy skończyli m odlitw ę, z a trzę sło się m iejsce, n a k tó ry m byli zeb ran i, i n ap e łn ie n i zostali w szyscy D uchem Ś w iętym , i głosi
li z odw agą Słow o Boże” . Bez t e go szczególnego przeżycia — n a p e łn ie n ia D uchem Ś w iętym — źródło n ig d y nie p rzerodzi się w rz e k i w ody żyw ej. A gdy osobiście dośw iadczysz tego przeżycia w te d y n ie będziesz ju ż m ógł nie m ó
wić.
Z atem m ódlm y się o p rz e b u d z e n ie w naszym n arodzie, lecz przy ty m p am ię ta jm y , że k ażdy z n as m usi dożyć tego błogosław ionego sta n u : „My bow iem n i e m o ż e- m y nie m ów ić o tym , cośm y w i
dzieli i słyszeli".
Kazim ierz Sosułski
ZADATEK, PIERW IASTEK, PRZEDSM AK
P rzebyw anie D ucha Ś w ięte
go w odrodzonym człow ieku przedstaw ia początek życia wiecznego, które w pełni obja
wi się w przyszłym eonie. „Te
raz bliższe nas jest zbaw ienie, niż kiedyśm y u w ierzy li“ (Rzym.
13,11) — pisał Paw eł, m ając n a m yśli owo dopełnienie roz
poczętego już tu na ziem i ak tu zbawienia.
D uch św ięty w nas re p re zentuje początek lub pierw szą część tego zupełnego zbaw ie
nia. Ta p raw da jest przed
staw iona w Piśm ie Św iętym za pomocą trzech następujących obrazów :
1. Pierw szy obraz w zięty jest z życia handlow ego. Duch
Ś w ięty je st opisany jako „z a- d a t e k dziedzictw a naszego dla odkupienia n ab y tej w łas
ności“ (Efez. 1, 14; por. 2 Kor.
5, 5). D uch Ś w ięty w życiu od
rodzonego dziecięcia Bożego je st zastaw em , zabezpiecze
niem , zadatkiem , przez k tó ry Bóg g w a ra n tu je „pełną w y p ła
tę “ życia wiecznego.
2. N astęp n y obraz je s t wzię
ty z życia rolniczego. Duch Ś w ięty je st p i e r w i a s t k i e m przyszłego życia: „m a
m y p ierw iastek D ucha“ (Rzym.
8, 23). G dy Izra e lita przynosił p ierw iastki sw oich zbiorów do świątyni", znaczyło to, że w szy
stko należy do P ana, a ofiara części zbiorów była sym bolem złożenia na ofiarę całości zbio
rów . D uch Ś w ięty w dziecięciu
Bożym jest p ierw iastkiem p rzy szłego chw alebnego żniw a. Bóg dając nam pierw iastek Ducha, zobow iązał się spowodować nasz udział w pełnym żniw ie w K ró lestw ie Bożym.
3. Trzecia ilu stra c ja zaczerp
n ięta została z życia dom owe
go, rodzinnego. J a k dzieci w dom u o trzy m u ją do skosztow a
n ia sm akołyki przygotow ane na uroczyste przyjęcie, tak sa
mo przez przeżycie Ducha Św iętego w odrodzeniu, dzieci Boże „skosztow ały m ocy przy
szłego w iek u “ (Hebr. o, 5).
D uch Ś w ięty w sercu w ierzą
cego jest p r z e d s m a k i e m tego, co nas czeka.
Edward Czajko
10
P
ew ien fra n c u sk i filozof p o w iedział, że cały św ia t rozpaczli
wie szuka bezpieczeństw a i szczę
ścia. R e k to r pew nego u n iw e rsy te tu zauw ażył, że św iat sz u k a spokoju dla d u ch a i pieśn i, k tó rą m ógłby śpiew ać sw oim sercem .
M ilioner z T ex a su p rz y z n a ł się, że m y ślał kiedyś, iż szczęście m ożna kupić za pieniądze; lecz n ie ste ty , rozczarow ał się. Nie tę d y d ro g a prow adzi. J e d n a z gw iazd film o w ych płacząc w yznała, że p o sia
d ając m a ją te k , u ro d ę i po p u larn o ść pow in n a być najszczęśliw szą k o b ie tą n a św iecie; — czuje się je d n a k b a r dzo nieszczęśliw a i opuszczona. D la
czego ta k jest? — zapytała. W ybit
ny angielski przy w ó d ca społeczny w y ra ził się: „O siągnąłem w szystko, co ty lk o zapragnąłem , lecz m im o to nie chcę ju ż dłużej żyć. Od czego to zależy?”
P ew nego raz u le k a rz a — p sy c h ia trę odw iedził p a c je n t, za p y tu jąc doktora, czy m oże w ja k iś spo
sób zaradzić jego o sam otnieniu, sta nom udręczeń, uczuciu nieszczęśli- wości i sm utku. P sy c h ia tra p o rad ził m u, ażeby odw iedził cy rk i p r z y j
rzał się w y stęp o w i znakom itego klow na, k tó ry w edług m n ie m a n ia w szystkich, n a jb ard zie j sm utnego i ponurego człow ieka p o tra fi rozbaw ić i rozw eselić. K u zdu m ien iu i zdzi
w ien iu le k arza dziw ny p a c je n t w y znał, że sam je st ty m k low nem .
D w u d zie sto trzy letn i stu d e n t m ó w i: „Już ta k w iele przeżyłem w
P O S Z U K I W A N I E S Z C Z Ę Ś C I A
i.
sw oim życiu, że całkow icie m i ono zbrzydło”. W yśm ienity ta n c e rz g rec
k i ubiegłych la t ta k się k ied y ś w y raz ił: „K iedy je ste m sam , trz ę s ą m i się ręce, do oczu n a p ły w a ją łzy, a serce p rag n ie poznać pokój i szczę
ście, k tó ry c h nigdzie nie m ogę zn a
leźć".
Je d en z n ajw y b itn ie jsz y c h m ę żów sta n u ośw iadczył m i, że czuje się sta rc em , życie d la niego n ie m a ju ż żadnej w arto śc i, przychodzi po ra , że gotow y je st w ykonać d espe
ra c k i k ro k w nieznane. Z ap y tał m n ie, czy m ogę dać m u ja k ą ś n a
dzieję?
N asz m a te ria listy c z n y św ia t b ie ży do p rzo d u w nieskończonym p o sz u k iw an iu źró d ła dającego szczę
ście. Im w ięk szą zdobyw am y w ie
dzę, im b a rd z ie j p o znajem y n au k ę, tym m niej — w y d aje się — p o sia
dam y m ądrości. Im b ard z iej i lepiej je ste śm y zabezpieczeni ekonom icz
nie, ty m w ięcej się nudzim y. Im w ięcej urozm aicam y sobie czas od
poczynku, tym m n ie j je ste śm y za
dow oleni z życia. Je steśm y podobni do n iespokojnego m o rza; zn a jd u je m y gdzieniegdzie chw ilę spokoju, tro ch ę zadow olenia, ale to nie je st trw a
łe. P o szu k iw a n ia p rz e d łu ż a ją się.
L udzie w dalszym ciągu b ę d ą za
bijać, k raść, k ła m ać , rab o w ać i pro w adzić w ojny po to, aby zaspokoić żądzę w ładzy i bogactw a. M yślą, że ty m sposobem zdobędą dla siebie i sw oich p rzy ja ció ł pdkój, bezpieczeń
stw o, zadow olenie i szczęście. A w e w n ą trz n a s w szy stk ich n ie u sta n n ie odzyw a się cichy głos: To n ie je s t ta k ie życie, ja k ie p ow inno być;
człow iek przeznaczony je st do le p szych rzeczy, n iż to w szystko, co obecnie p osiada. W podśw iadom o
ści naszej tk w i przek o n an ie, że gdzieś p ły n ą w ieczn e s tru g i u p rag nionego szczęścia, czyniącego życie p rze p ięk n y m . P ocieszam y się, że k ied y ś m u sim y znaleźć źródło szczę
ścia. N iekiedy w y d aje się n am , że już znaleźliśm y szczęście, lecz w k ró t
ce p rze k o n u jem y się, że to tylk o u łu d n e złudzenia, k tó re nas ro z cz aro w u ją i jeszcze bard ziej u nie- szczęśliw iają.
S zukam y szczęścia, k tó re je st trw a łą ostoją, a n ie ty lk o pow ierz
chow nością zależną od okoliczności.
S zukam y tak ieg o szczęścia, k tó re n a p e łn ia duszę n a w e t w ciężkich i bolesnych chw ilach. N am p o trzeb a takiego szczęścia, k tó re w bólu i cierp ien iu u k az u je uśm iech. Nasze serca d ążą d o szczęścia, k tó re je st n iezm ienne zarów no p rzy pow odze
n iu ja k i w niepow odzeniu, któ re je s t głęboko zakorzenione w e w n ą trz n a s d ając n am w ew n ętrz n y pokój i zadow olenie, niezależnie od zew n ę trz n y c h okoliczności. Szczęście ta -