• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. Nr 8 (1906)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek. Nr 8 (1906)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

C e n a n u m e r u 2 0 g r o ą z y .

W arszaw a, 2 0 M aja 1906 r. flo 8

(2)

Treść numeru:

D ZIA Ł LITERACKI.

1) P. Nowodworski miele pustą słomę w Dumie.

2) Kadeci drwiąsobie z „prawdziwych polaków.“

3) P. Stołypin fotografował się w jednej gru­

pie z p. p. Trepowem i Durnowem.

4) Hrabia Witte wystąpił sądownie przeciwko rządowi o trzymiesięczną pensję, ponieważ dano mu dymisję bez wypowiedzenia.

5) P. Trepów ulepszył system wieszania na szubienicy w ten sposób, że przestępca polityczny po powieszeniu żyje jeszcze 17 minut i 3/-* sekundy.

6) „Arystokracja bojkotuje „Szczutka,“ (operet­

ka w 3-ch aktach z prologiem, epilogiem i żywe- mi obrazami.)

7) W odcinku: „W jaskini wisielców,“ powieść kryminalna z życia biurokracji warszawskiej.

DZIAŁ ILLUSTRACYJNY:

1) Kupa błota, deficyty w skarbie i cmentarz umarłych—jako pozostałość po poprzednim gabine­

cie ministrów. (Bardzo prześliczny rysunek, ale w y­

rzucony przez wielmożną cenzurę).

2) „Robert i Bertrand,“ (przepiękna illustracja, ale szanowna cenzura niewiadomo dla czego dopa­

trz y ła się podobieństwa do p. p. Wittego i Durno- wo i illustracyj nie puściła).

3) Co gdzie budują: w Anglji — okręty, we Francyi— muzea, w Niemczech fabryki, w Rosyi — więzienia (Illustracja wyrzucona przez najczcigo­

dniejszą cenzurę).

4) „Ostatnie dni raju,“ rysunek, przedstawia­

jący „prawdziwych rosjan,“ używających w War­

szawie „skolko wlezietu— wyrzucony przez ukocha­

ną cenzurę.

5) „Nie czyń tego drugiemu, co tobie nie mi­

ło 11— rysunek przedstawia p. Pobiedonoscewa okrut­

nie skopanego. (Będzie w „Szczutku,a kiedy nie bę­

dzie cenzury).

W arjat!

— Mówią, że now y p re m je r Goremykin je st trochę konserw atyw ny.

— Jaki z ciebie w arjat! Gdyby m i dano p o ­ dobne stanow isko dochodowe, to byłbym sto razy ko ns er w at y w nie j szy m !

I TO PRAWDA.

Ktoś w tajem niczony utrzym uje, że za wielu ist­

nieje k ontrolerów do kontrolow ania konduktorów tram w ajow ych i stanowczo za mało do kontrolow a­

nia zarządu.

N ie szc z ę sn y rok.

— Słyszał pan?! A resztow ali mi wczoraj męża!

— Ż artuje pani! Przecież pani mąż był całe życie zdała od sp ra w politycznych...

— No tak... ale n a paszporcie m a w ypisane jak d ru t, że u rodził się w 1863-ym roku...

D z i w n a od powi ed ź.

— P rzyjacielu, zapew nie i wy przestaliście k u ­ pow ać zapałki działacza antipolskiego Łapszyna?

— A m nie co do tego? Dyć jo jezdem m an- kietnik.

W y p u s z c z e n i!

Na skutek am nestji dla przestępców politycz­

nych, w dniu w czorajszym wypuszczone zostały z w ięzień następ u jące osoby:

1) Jurek Bezoki (przezw any „Jurny ch ło p 1-) osa­

dzony za zam ordow anie rodzonej ciotki w celach rab u n k u .

2) Jędrek M oczym orda (przezw any „K urnos") osadzony za dźgnięcie nożem serdecznego przyjacie­

la, A n tk a W isielca, w bójce ulicznej.

3) M arja n n a W iaterek (przezw ana „D ziobata11) osadzona za nam aw ianie 12-letnich dziewcząt do nierządu.

4) M ichał W ytrych (przezwany „R u d y “) osa­

dzony za okradzenie sklepu jubilerskiego.

5) W alenty Gumiasty, dorożkarz, osadzony za przejechanie pasażera.

6) Alfons Fidrygalski, osadzony za stale u p ra ­ w ianą donżuanerję uliczną.

Antek spekulant.

— Podsądny! O skarżony jesteś o znęca­

nie się nad słabym i, o bójki, w ichrzenia i aw a n ­ tury. Co masz n a swoje uspraw iedliw ienie?

— Kiej dowiedziałem się że b y ły m inister Dur- now o dostał 200000 rub. gratyfikacji, to pom yśla­

łem: niech i ja co zarobię...

POTĘGA DOŚW IADCZENIA.

S tra żn ik w ięzienny.— Przyprow adzono dla p o ­ wieszenia Jacka Pokrzyw ę.

N aczelnik.— Niem a głupich. Niech mi pokaże

wszystkie swoje legitymacje, bo może to znowu ja ­

ki sym ulant.

(3)

8 S Z C Z U T E K 3

Reakcja przed pożyczką. Reakcja po pożyczce.

Ti lif t u b iu ro k ra ty ,

k tóry ogrom nie kocha nasz kraj.

T ak widzisz W ania, ja ci pow iem Czto wsiu im p ie rju —katu daj;

Ja tobie klnę się mojem zdrowiem Nieniasz jak Priw islinskij kraj!

T u russki, choćby pijanica,

Skończonych nie m iał dwóch, trzech klas, Widnego zagra rolę lica

W śród inorodczeskich tych mas.

T u —russkim być już wszystko znaczy:

P rzyj edzie oborw aniec, wor, Na naczelnika się zahaczy I panem je s t już od tych por.

W im p ierji m iał z sądam i chryje, R ęki mu podać nie chciał nikt, T a stróża dom u w m ordu bije, Ma czyn, kw artiru, m undir, wikt!

W ot, w orenburskiej ja oblasti Nie m iałem m iru jako diak'.

T u— pom ocnikiem jestem w czusti Ja b arin , da wisz jeszczo kak!

Nu, wziatki... trudno nie b rać wziatki B iurokraticzeskij to nraw .

— P oślednie spodnie zastaw w kratki, Szam panskoje, łakom stw a staw!

P rogonią ciebie gdy za wiele...

Nu, w iedom stw tu masz innych w biud:

W gim nazju w ep ch n ą przyjaciele, N ie—to z szlachcicem godzisz lud.

Ty russki? Co chcesz tobie będzie:

A stronom ?—te a tr dadzą ci...

Ty russki? — T obie poczest’ wszędzie, Do chleba wciąż otw arte drzwi.

T a P o lsza— to raj obiecany:

Dla russkich co w swój plują kraj...

I wot, polaki, te gałgany Chcą zamknąć dla nas taki raj!

Do Dumy oni pojechali W y ro b ić z nam i ja k iś ład:

Nu, znajesz, człeka w sercu pali...

Ogrom nie je s t to podły świat.

Lecz polak... głupi, że aż bieda, W net zerw ie się ich m arzeń nić...

Im Dum a aw tanom ji nie da Boć... biu ro k rata musi żyć!

Twój drug

Alosza Stołonciczalnik,

R A C H U N E K

początkującego bojow ca jednej z p a rtji krańcow ych.

Dorożka na m iejsce uplanow anego

zam achu R ub.

F u n d a stróżow i, któ ry niczego nie dom yślając się, pokazał m i to sam o w łaśnie m iejsce „ F unda stróżce, która zna try b życia

ofiary przyszłego zam achu „ W ynajem drab in y do przelezienia

przez p a rk a n „

Dorożka ja k jechałem po B rauninga „

Kupno nabojów „

K areta n a m iejsce zam achu „ W ódka i piw o, bo m usiałem się

rozgrzać stojąc n a jednem m iejscu i m arznąc jak jaki

pies „

Dorożka do cyrkułu, bo stójkowy który m nie ca p n ął chciał piech- tą ale m nie nogi b o lały „

kop. 70

50 20 20 80

GO

20

(4)

Medal, w ybity na pam iątkę pierwszych wyborów w W arszaw ie,

Omylił się.

— P an ie hrabio, jestem w strasznej niedoli z żoną i dziećmi... może pan h ra b ia wesprzeć raczy...

— P a n się myli, mój laskaw co. Ja nie jestem po to, żeby wspom agać, tylko żeby reprezentow ać naród...

NIC DZIWNEGO.

— Dla czego to tru p a S tanisław skiego nie g ry ­ w a u siebie, w Moskwie, tylko włóczy się po całym ś wiecie?...

— A bo obecnie wstydzi się być w Rosyi...

P a n u Z. D.

ośm ieszającem u „Gazetę P o lsk ą11 codziennemi głupstw am i—

ku zbudow aniu i głębokiem u rozważeniu.

Gdy tak z w ściekłą p ian ą w ustach Dzielnie bro n isz prosty tu tk i,

Gdy rozw ięzłość jest ci m ila I w plugactw a dm uchasz dudki, P rzestań piórem trap ić ludzi Mój ty kaw alerze śliczny, Jeno prędko, gdzieś n a rożku, Załóż sobie... dom publiczny!

W p ł y w upału.

— Gorąco, panie... okropnie gorąco!

— A tak, i z tego gorąca pew nie posłow ie w Dumie m iękną jak słońce w lipcu...

C o w iedział, to p ow iedział!

czyli mowa posła Nowodworskiego w. Dumie.

Obywatele!

f Ziew anie p o p ra w ic y)

O byw atele obyw ateli obyw atelów ..

(Kręcenie, g ło w a m i po lewicy)

I ja chciałbym też coś m ądrego powiedzieć...

( W centrum w ołania:— Siadać! Siadać!) Id ąc tutaj, do Dumy, zobaczyłem na ulicy...

(P ra w ica i centrum :— Ha, ha, na! lii, hi, hi!...) K aretkę Pogotow ia....

(.Lewica do siebie:— Go

011

gada, co on gada!..) I pom yślałem sobie...

(Po p ra w icy objawy om dlenia)

Iluż to w tej chwili cierpi niew innie...

(P raw ica zaczyna um iera ć ze śm iechu) W ięc obywatele!..,

(K adeci zaczynają nucić polką trum bolkę) O byw atele obyw atelów obyw atelskości!...

{Po lew icy słychać g lo sy :— Sypie się strasznie!) Nie dajcie nas zjeść w kaszy!

(Po p ra w ic y cztery tru p y , pozostali z pra w icy i centrum ła p ią się za boki)

A lbow iem człowiek, o, obyw atele, to nie ża­

den naleśnik z serem , żeby go m ożna było zjeść!...

(Przerażenie ogólne)

Skończyłem , obyw atele, i siadam!

(Przew odniczący proponuje p rze rw ę , albow iem

°/io p osłów dostało boleści).

(5)

Ne 8 S Z C Z U T E K

K a d e tW i j e d n o c z e s n i e : — le ż y !

K r y t y k o w i 1 M., z „Dni ew- nika.'”

Je st n a szpaltach D niem nika N iepośledniej mąż ceny, Co się baw i w krytyka Polskiej sztuki i sceny;

A że obce mu czary W jej p ięknościach tajone, W ięc bez granic i m iary P lecie duby smalone;

I m ięszając do bred n i Jadow ite pói-slówka, Mierzy rzeczy najw iększe Małym mózgiem półgłów ka...

Lecz n ajbardziej go trwoży, Co to będzie w tein mieście, Gdy W arszaw a teatry Umiastowi nareszcie;

Dla szachrajskich wybryków Już nie będzie sposobu I rządowych krytyków O dstaw i s ię —od żłobu.

Mój ty panie krytyku,

Gdy chcesz bazgrać w gazecie, To pisz sobie o— m ostkach, . Lub^ „operuj “ w— balecie.

Dla tej sztuki, być może, Starczy wiedzy w twej główce.

W ara wieprzkom od klombu!

Niechaj żyją w... gnojówce!...

Gabinet ministerjalny.

P a n S tupajka.

Pan W ieśzatieł.

P an Nahajka.

P a n Donoszczyk.

P an Knut.

P a n P ulem jot.

Pan W ziatoczników.

Protest przeciw Protestowi.

Straszny błąd p ro k u ra to ra Smutkiem ra d li nam oblicza:

Jakże znaleźć m ożna szkodę W artyk u łach Sienkiewicza?

Jakże można jeszcze twierdzić, Że Mistrz, jako mąż społeczny, Choćby i patryjotycznie S tać się m oże niebezpieczny!

Mistrz nasz H enryk je s t niew inny Jak praw dziw a prim aw era, Nic wam złego nie uczyni A ni on, ni jego sfera!

P ro k u ra to r się pomylił:

Nie odróżnił, że m ydliny

Nic nie m ogą z destrukcyjnej

W sobie mieć pyrokseliny!

(6)

<■> ^ S Z G Z U T E K JN« 8

J ra fiła na Jamien.

Dramat w 2 a Idach ze śpiewam i.

Osoby:

Biedonoscew.

T repow iec.

G nat je w.

Kite.

D urstaro.

Akt I.

Biedonoscew.

Kifce coś zwleka! A tu bez pieniędzy nic nie pora­

dzimy!

Trepowiec.

•s

Pow tarzam ciągle: siła nic w pieniądzach ale w pu- lemiotach!

Biedonoscew (do siebie)

No tak, gdybyśm y zrobili ja k ie ś ustępstw a... {głośno') Nigdy! Chyba po mojej śmierci! Ale ia nigdy nie umrę! Słyszycie: nigdy!... (po pauzie) Może kiedyś, ale teraz, gdy jeszcze c a ła Rosja i)ie je s t zaaresztow ana, gdy egzy­

stu ją przeklęte uniw ersytety, gdy żydzi depczą ziemię ru s­

ką, o jakże strasznie byłoby mi w takiej ciężkiej chwili opuszczać ojczyznę... Kitę tym czasem sta je się w prost kom­

prom itującym ; począw szy od tego „drzewka wolności" tak się zaraził tym podłym duchem, że an i już porządnie k ła ­ mać nie umie, ani... (urywa wzburzony) No gotów jest...

D ur sta r o.

Tak, gotów je s t w prost kw estjonow ać mi nowe uroz­

m aicone pogromy, ja k ie mam zam iar zaaranżow ać n a se­

zon wiosenny 190!) roku!

Trepowiec (do D ursta ro ).

Ty w ogóle milcz! Znaj czynopoczytanje! Ty tu nie je ste ś od g a d a n ia i od m yślenia, tylko do roboty!

Gnatjew.

Trzeba kategorycznie rozmówić się z Kitem!

Biedonoscew.

Tylko łagodnie, wszystko łagodnie! Pokorne ciele dwie m atki ssie. (słychać kroki) Zdaje się, że to on.

SGENA 2-ga

Ciż i K i te.

K ile (wzburzony).

Panowie, j a do niczego nie doprowadzę! Na każdym kroku mi przeszkadzają! Na każdym kroku mi przeszka­

dzają! N a każdym kroku...

Biedonoscew.

Gołąbeczku uspokój się! Szkoda twego kochanego zdrowia! Wiesz, że kocham y cię tu w szyscy, nikt ci tu krzyw dy nie da zrobić! O co chodzi1? Powiedz.

K itę (j. w).

•Jakto, o co chodzi? P an D urstaro znowu bez poro­

zum ienia się ze mną, jed y n ie na własne ryzyko kazał 3527 żydów i inteligentów , nie licząc młodzieży szkolnej, udusić w śm ietanie z grzybam i! Jak to podziała n a opinję za­

graniczną!

Biedonoscew.

Ach, nie bierz tego gołąbeczku tak do serca! N a to się poradzi (do Durstaro). Oddać pod sąd gubernatorów i aż do specjalnego rozporządzenia kazać im w yjechać in ­ cognito n a Rivierę. (do Kile) A ty dostaniesz 7 miljoników franków, żebyś zakneblow ał buzie tych w strętn y ch fran­

cuskich pismaków. No, a teraz mam nadzieję, że wreszcie dostarczysz pieniędzy nieszczęsnej ojczyźnie, która aż gnie się cala od naporu tych zgubnych nowych prądów. N a­

groda cię nie minie, nie m inie gołąbeczku.

A kt ll-gi.

W 2 miesiące później.

Biedonoscew.

K|t,e nie w raca ranki wieczory, Czekam go we łzach i trwodze, W kaznie ni grosza, możemy klapę Srom otną zrobić n a drodze!

Trepowiec.

A mówiłem, ojcze złoty:

Pulom ioty, pulemioty!

SCENA 2-ga.

cóż i [{ite.

K ite (w płaszczu podróżnym . T w arz je g o try u m fe m prom ienieje).

Tęgi jestem do roboty, P rzyniosłem wam kupę floty!

Biedonoscew (błogosław i go).

Uroczysta naprężona cisza.

Biedonoscew.

A teraz synu, spełniłeś swe zadanie! O jczyzna wdzię­

czną ci będzie! Imię twoje złotemi zgłoski w yryte będzie w dziejach. Idż teraz i odpocznij! P ra ca tw oja skończona!

Kite.

Jakto? Jestem dziś premierem, A wy chcecie, bym b y ł zerem!

Za fatygę, za zasługi

S tanę w Radzie tak ja k długi!

W szyscy.

Jesteś, chłopcze, n a z b y t chybki!

Idź n a grzybki, idż n a grzybki!

K U R T Y N A.

Ostra k a ra .

— Słyszał p an , n a przestępców politycznych ma być nałożona n o w a ciężka kara! .

— Ciekawym jaka?

— Z ostaną pom ocnikam i kom isarzy policyi.. ..

(7)

P O D B A N K I E M .

— Jak wam się zdaje, Nuchym, czy D um a w ytarguje co u rządu?

— Ja się na takich in teresach wcale nie znam, bo ja z ban k ru tem nie um iem handlow ać...

— M ówcie co chcecie, Gedale, a jed n ak to m usi być przyjem nie dostać n a piersi A leksandra Newskiego...

— Może być, ale ja wolę dostać do kieszeni re p re z e n ta c ję n a świece newskie...

TELEGRAM DO KRAKOWA.

W arszaw a, 12 m a ja . Z pow odu okropnie ciężkich czasów, „W esele11 p. W yspiańskiego odby­

ło się w Filharrnonji bardzo ubogo i z zastosow a­

niem w szelakich oszczędności w w ydatkach.

Po kaw ałku.

— P atrz pan! K onstantynów naw et po w y­

b uchu bom by okazał się w zorow ym policjantem !

— No?

— Bo w każdym cyrkule znaleziono po jego kaw ałku...

Westchnienie samobójcy.

O, nazbyt m i już dopiekło życie, Nie starczy sił mi do walki!

Jak śm ierci pragnę, opisać tego—

To w prost nie w mocy mej stalki!

Zabić się? N a to nie mam odwagi, W ięc co mam począć z tym fantem ? O jakże łatw o mógłbym dziś umrzeć, Gdybym b y ł choć... adjutantem !

Racja fizyka.

— Czemuż to wczoraj nie robiliście w fabryce?

— Ś w iętow aliśm y otw arcie Dumy.

— A z jak iej racji strajkow ali wasi koledzy przeciw ni Dumie?

— Dla zaznaczenia swojej opozycji.

Korespondencja prywatna.

L u bieznyj drug.

Od czasu m ojej em erytury, przyznam ci się, nudzi m i się okropnie.

Jeżeli łaska przyjdź, to zagram y sobie prefe- ra n sa z dziadkiem . Pokażę ci też kanarka, którego ułożyłem tak, że siada mi na nosie i dziobie rozsy­

pan y tam cukier.

Twój WUte.

W asza śn>iatłość\

Przepraszam , ale z zaproszenia korzystać nie mogę. P an h ra b ia dom yśla się, że z tą m oją dy­

m isją jest to sobie tylko zwyczajny kawał.

Nie m ogę ruszyć się od telefonu, bo lada chw ila mogę b y ć znow u n a służbę wezwany.

Szczery i w ierny przyjaciel

Durnowo.

W ą t p l i w a o u d o w » o ś ó .

Jeżeli „m ateczka” Kozłowska je s t n apraw dę taka cudow na ja k o niej m ów ią, to czemu włóczy się po sądach jak o sta tn ia śledziarka i bez pom ocy mirowego żadnego cudu zdziałać nie może?

Telegram y z posiedzeń Dumy.

W łasne „S zczutka.‘‘

P etersburg 11 M aja. Z upow ażnienia redakcji zwróciłem się do odźw iernego p ałacu Taurydzkiego i okazałem m oje św iadectw o redakcyjne. O dźw ier­

ny pokiwał głową i rzekł uprzejm ie: „U birajsa w on!“

P etersburg 11 m aja. U polow ałem na ulicy posła i zapytałem co tam słychać? T en m i odpo­

w iedział: „D ziękuję Bogu, że żyję na tym św iecie.“

P etersburg 11 m aja. Nie m ając możności do­

stan ia się na posiedzenia Dumy, um ów iłem się o korespondencje z dziennikarzem , który szczęśliwym trafem uzyskał bilet. P ostanow ił wyzyskać swoje zwycięztwo i zamieszczać będzie spraw ozdania j e ­ dnobrzm iące w „Dzwonie,11 „P roteście,“ „W arsz.

D niew niku,“ „M oskowskich W iedom ostiach“ i t. p.

P etersburg 12 m aja. Jednocześnie wysyłam

wam na p am iątk ę szczyptę waty, ja k ą udało mi się

wyciągnąć z dziurki od klucza we drzwiach sali p o ­

siedzeń Dumy.

(8)

R iF G 1 Pi Królowa Wód Stołowych.

1 m S m w l m n rep rezen tan t na Kr P o ls k ie Fr. K arpiński. E lek to ra ln a 35 tel. 600.

B C , ^ H E M P E L

Fabryka W yrobów Srebrnych Leszno

9 4

(dom w ła sn y ) tele fo n

4 4

.

5 3

. M agazyn fabryczny Senatorska 8. telef. 3443.

Poleca wielki w ybór sreber stołowych stylowych i gładkich.

Ceny śc iśle fabryozne.

c~/~,

Wierzbowa B (Hotel Angielski) Telefon łfe 34.32.

S te m p le kauczukow e

P i e c z ę c i e m e t a l o w e d o t uszu i l aku H e r b y , m o n o g r a m y , ż e t o n y zł ot e i

s r e b r n e .

Najtańszy dziennik demokratyGzny, nie«

zależny, postępowy,

„STRAŻNICA"

W ychodzi d w a r a z y dziennie.

W arunki prenum eraty:

w Warszawie:

Rocznie rbl. 4.

Półrocz. — 2 k. 15.

K w artał. — 1 k. 10.

Mieslęcz. kop. 40.

Na prow incji:

Rocznie rbl. 6.

Półrocz. — 3 k. 25.

Kwartał. — 1 k .ł5 . Miesięcz. kop. 60.

Adres:

Warszawa Krakowskie Przedm ieś­

cie

17. Telefon 413.

Redaktor i wydawca,

Władysław Gutowski-

Redakcja i Administracja: Plac

Ś

go Aleksandra

8 ,

(dom Junga). Telefonu Nr.

1 8 . 4 6 0 .

P renu m erata „Szęzutka:“ w W arszawie rocznie — 5 rb., n a prowincyi i w Cesarstw ie — 6 rb.s we P ra n c y i— 16 łran- ków, w N iem czech— 13 m arek, w Galicyi i A ustryi— 15 koron. P renum eratę wnosić m ożna półrocznie,-kwartalnie i miesięcznie.

Ogłoszenia w „SZCZU TKU “ po 20 kop., wiersz petitowy.

« A. RALLET & Cl" P erfum y, M ydła i SWEET-PEA

W arszaw a, ul. W ierzbowa

7 ,

W o d ę K o lo ń s k ą

( G r o s z e k w o n n y )

R ed ak to r i wydawca: A d olf Sta rk m a n .

Przyjemny współlokator.

O o-ej n ad ranem .

1

N ajwyższa pochwała.

W sklepie zegarm istrza.

— Kupiłbym ten zegar, ale czy mogę liczyć, że dobrze bije?

— Co do tego, to p an dobrodziej może być pew ny, że b ije jak... kozak!

O 2-ej po północy.

Druk W. Cywińskiego Nowy Ś w iat 36.

Cytaty

Powiązane dokumenty

łowego i jego małżonki: partja ugodowa uprasza obywateli o wstrzymania się od

Całkiem nowe nastaną porządki i nie będzie wolno jak w czasie obecnem wydziwiać na stare baby którym się młodego męża zachciewa. We wszystkiem musi

nych zabójstw traci codziennie po 10, za jakie parę tygodni pozbędę się jej zupełnie.. PROGRAM NASZYCH

I biskup nasz Kowalski, wraz z niepokalaną M arją Franciszką, będzie miał was za byleco i świat obdarzy was co- najmniej komornikiem ze świadkami.. Jak

Żydzi, których już wcale niema w mieście, zachowują się prowokacyjnie.. Podobno w Białymstoku ukazał się jakiś huligan, któremu władze rozkazały natychmiast

Wszyscy podlegający praw nie karze śmierci winni są zgodzić się na nią dobrowolnie, (winni przekraczania tego punktu pociągani będą po w y­.. konaniu wyroku do

skie, już w 1815-ym roku, pamiętnym traktatem wiedeńskim, przy zachowaniu wszelkich okoliczności prawnych, przyznany został czcigodnemu Rządowi rossyjskiemu, z

Więc reakcja jest w rozpaczy I w męczarniach aż się dusi-, Lecz tak było i tak będzie, Ze kto gubi, ginąć musi.. Jak sobie niektórzy wyobrażają posła do