C e n a n u m e r u 2 0 g r o ą z y .
W arszaw a, 2 0 M aja 1906 r. flo 8
Treść numeru:
D ZIA Ł LITERACKI.
1) P. Nowodworski miele pustą słomę w Dumie.
2) Kadeci drwiąsobie z „prawdziwych polaków.“
3) P. Stołypin fotografował się w jednej gru
pie z p. p. Trepowem i Durnowem.
4) Hrabia Witte wystąpił sądownie przeciwko rządowi o trzymiesięczną pensję, ponieważ dano mu dymisję bez wypowiedzenia.
5) P. Trepów ulepszył system wieszania na szubienicy w ten sposób, że przestępca polityczny po powieszeniu żyje jeszcze 17 minut i 3/-* sekundy.
6) „Arystokracja bojkotuje „Szczutka,“ (operet
ka w 3-ch aktach z prologiem, epilogiem i żywe- mi obrazami.)
7) W odcinku: „W jaskini wisielców,“ powieść kryminalna z życia biurokracji warszawskiej.
DZIAŁ ILLUSTRACYJNY:
1) Kupa błota, deficyty w skarbie i cmentarz umarłych—jako pozostałość po poprzednim gabine
cie ministrów. (Bardzo prześliczny rysunek, ale w y
rzucony przez wielmożną cenzurę).
2) „Robert i Bertrand,“ (przepiękna illustracja, ale szanowna cenzura niewiadomo dla czego dopa
trz y ła się podobieństwa do p. p. Wittego i Durno- wo i illustracyj nie puściła).
3) Co gdzie budują: w Anglji — okręty, we Francyi— muzea, w Niemczech fabryki, w Rosyi — więzienia (Illustracja wyrzucona przez najczcigo
dniejszą cenzurę).
4) „Ostatnie dni raju,“ rysunek, przedstawia
jący „prawdziwych rosjan,“ używających w War
szawie „skolko wlezietu— wyrzucony przez ukocha
ną cenzurę.
5) „Nie czyń tego drugiemu, co tobie nie mi
ło 11— rysunek przedstawia p. Pobiedonoscewa okrut
nie skopanego. (Będzie w „Szczutku,a kiedy nie bę
dzie cenzury).
W arjat!
— Mówią, że now y p re m je r Goremykin je st trochę konserw atyw ny.
— Jaki z ciebie w arjat! Gdyby m i dano p o dobne stanow isko dochodowe, to byłbym sto razy ko ns er w at y w nie j szy m !
I TO PRAWDA.
Ktoś w tajem niczony utrzym uje, że za wielu ist
nieje k ontrolerów do kontrolow ania konduktorów tram w ajow ych i stanowczo za mało do kontrolow a
nia zarządu.
N ie szc z ę sn y rok.
— Słyszał pan?! A resztow ali mi wczoraj męża!
— Ż artuje pani! Przecież pani mąż był całe życie zdała od sp ra w politycznych...
— No tak... ale n a paszporcie m a w ypisane jak d ru t, że u rodził się w 1863-ym roku...
D z i w n a od powi ed ź.
— P rzyjacielu, zapew nie i wy przestaliście k u pow ać zapałki działacza antipolskiego Łapszyna?
— A m nie co do tego? Dyć jo jezdem m an- kietnik.
W y p u s z c z e n i!
Na skutek am nestji dla przestępców politycz
nych, w dniu w czorajszym wypuszczone zostały z w ięzień następ u jące osoby:
1) Jurek Bezoki (przezw any „Jurny ch ło p 1-) osa
dzony za zam ordow anie rodzonej ciotki w celach rab u n k u .
2) Jędrek M oczym orda (przezw any „K urnos") osadzony za dźgnięcie nożem serdecznego przyjacie
la, A n tk a W isielca, w bójce ulicznej.
3) M arja n n a W iaterek (przezw ana „D ziobata11) osadzona za nam aw ianie 12-letnich dziewcząt do nierządu.
4) M ichał W ytrych (przezwany „R u d y “) osa
dzony za okradzenie sklepu jubilerskiego.
5) W alenty Gumiasty, dorożkarz, osadzony za przejechanie pasażera.
6) Alfons Fidrygalski, osadzony za stale u p ra w ianą donżuanerję uliczną.
Antek spekulant.
— Podsądny! O skarżony jesteś o znęca
nie się nad słabym i, o bójki, w ichrzenia i aw a n tury. Co masz n a swoje uspraw iedliw ienie?
— Kiej dowiedziałem się że b y ły m inister Dur- now o dostał 200000 rub. gratyfikacji, to pom yśla
łem: niech i ja co zarobię...
POTĘGA DOŚW IADCZENIA.
S tra żn ik w ięzienny.— Przyprow adzono dla p o wieszenia Jacka Pokrzyw ę.
N aczelnik.— Niem a głupich. Niech mi pokaże
wszystkie swoje legitymacje, bo może to znowu ja
ki sym ulant.
8 S Z C Z U T E K 3
Reakcja przed pożyczką. Reakcja po pożyczce.
Ti lif t u b iu ro k ra ty ,
k tóry ogrom nie kocha nasz kraj.
T ak widzisz W ania, ja ci pow iem Czto wsiu im p ie rju —katu daj;
Ja tobie klnę się mojem zdrowiem Nieniasz jak Priw islinskij kraj!
T u russki, choćby pijanica,
Skończonych nie m iał dwóch, trzech klas, Widnego zagra rolę lica
W śród inorodczeskich tych mas.
T u —russkim być już wszystko znaczy:
P rzyj edzie oborw aniec, wor, Na naczelnika się zahaczy I panem je s t już od tych por.
W im p ierji m iał z sądam i chryje, R ęki mu podać nie chciał nikt, T a stróża dom u w m ordu bije, Ma czyn, kw artiru, m undir, wikt!
W ot, w orenburskiej ja oblasti Nie m iałem m iru jako diak'.
T u— pom ocnikiem jestem w czusti Ja b arin , da wisz jeszczo kak!
Nu, wziatki... trudno nie b rać wziatki B iurokraticzeskij to nraw .
— P oślednie spodnie zastaw w kratki, Szam panskoje, łakom stw a staw!
P rogonią ciebie gdy za wiele...
Nu, w iedom stw tu masz innych w biud:
W gim nazju w ep ch n ą przyjaciele, N ie—to z szlachcicem godzisz lud.
Ty russki? Co chcesz tobie będzie:
A stronom ?—te a tr dadzą ci...
Ty russki? — T obie poczest’ wszędzie, Do chleba wciąż otw arte drzwi.
T a P o lsza— to raj obiecany:
Dla russkich co w swój plują kraj...
I wot, polaki, te gałgany Chcą zamknąć dla nas taki raj!
Do Dumy oni pojechali W y ro b ić z nam i ja k iś ład:
Nu, znajesz, człeka w sercu pali...
Ogrom nie je s t to podły świat.
Lecz polak... głupi, że aż bieda, W net zerw ie się ich m arzeń nić...
Im Dum a aw tanom ji nie da Boć... biu ro k rata musi żyć!
Twój drug
Alosza Stołonciczalnik,
R A C H U N E K
początkującego bojow ca jednej z p a rtji krańcow ych.
Dorożka na m iejsce uplanow anego
zam achu R ub.
F u n d a stróżow i, któ ry niczego nie dom yślając się, pokazał m i to sam o w łaśnie m iejsce „ F unda stróżce, która zna try b życia
ofiary przyszłego zam achu „ W ynajem drab in y do przelezienia
przez p a rk a n „
Dorożka ja k jechałem po B rauninga „
Kupno nabojów „
K areta n a m iejsce zam achu „ W ódka i piw o, bo m usiałem się
rozgrzać stojąc n a jednem m iejscu i m arznąc jak jaki
pies „
Dorożka do cyrkułu, bo stójkowy który m nie ca p n ął chciał piech- tą ale m nie nogi b o lały „
kop. 70
50 20 20 80
GO
20
Medal, w ybity na pam iątkę pierwszych wyborów w W arszaw ie,
Omylił się.
— P an ie hrabio, jestem w strasznej niedoli z żoną i dziećmi... może pan h ra b ia wesprzeć raczy...
— P a n się myli, mój laskaw co. Ja nie jestem po to, żeby wspom agać, tylko żeby reprezentow ać naród...
NIC DZIWNEGO.
— Dla czego to tru p a S tanisław skiego nie g ry w a u siebie, w Moskwie, tylko włóczy się po całym ś wiecie?...
— A bo obecnie wstydzi się być w Rosyi...
P a n u Z. D.
ośm ieszającem u „Gazetę P o lsk ą11 codziennemi głupstw am i—
ku zbudow aniu i głębokiem u rozważeniu.
Gdy tak z w ściekłą p ian ą w ustach Dzielnie bro n isz prosty tu tk i,
Gdy rozw ięzłość jest ci m ila I w plugactw a dm uchasz dudki, P rzestań piórem trap ić ludzi Mój ty kaw alerze śliczny, Jeno prędko, gdzieś n a rożku, Załóż sobie... dom publiczny!
W p ł y w upału.
— Gorąco, panie... okropnie gorąco!
— A tak, i z tego gorąca pew nie posłow ie w Dumie m iękną jak słońce w lipcu...
C o w iedział, to p ow iedział!
czyli mowa posła Nowodworskiego w. Dumie.
Obywatele!
f Ziew anie p o p ra w ic y)
O byw atele obyw ateli obyw atelów ..
(Kręcenie, g ło w a m i po lewicy)
I ja chciałbym też coś m ądrego powiedzieć...
( W centrum w ołania:— Siadać! Siadać!) Id ąc tutaj, do Dumy, zobaczyłem na ulicy...
(P ra w ica i centrum :— Ha, ha, na! lii, hi, hi!...) K aretkę Pogotow ia....
(.Lewica do siebie:— Go
011gada, co on gada!..) I pom yślałem sobie...
(Po p ra w icy objawy om dlenia)
Iluż to w tej chwili cierpi niew innie...
(P raw ica zaczyna um iera ć ze śm iechu) W ięc obywatele!..,
(K adeci zaczynają nucić polką trum bolkę) O byw atele obyw atelów obyw atelskości!...
{Po lew icy słychać g lo sy :— Sypie się strasznie!) Nie dajcie nas zjeść w kaszy!
(Po p ra w ic y cztery tru p y , pozostali z pra w icy i centrum ła p ią się za boki)
A lbow iem człowiek, o, obyw atele, to nie ża
den naleśnik z serem , żeby go m ożna było zjeść!...
(Przerażenie ogólne)
Skończyłem , obyw atele, i siadam!
(Przew odniczący proponuje p rze rw ę , albow iem
°/io p osłów dostało boleści).
Ne 8 S Z C Z U T E K
K a d e tW i j e d n o c z e s n i e : — le ż y !
K r y t y k o w i 1 M., z „Dni ew- nika.'”
Je st n a szpaltach D niem nika N iepośledniej mąż ceny, Co się baw i w krytyka Polskiej sztuki i sceny;
A że obce mu czary W jej p ięknościach tajone, W ięc bez granic i m iary P lecie duby smalone;
I m ięszając do bred n i Jadow ite pói-slówka, Mierzy rzeczy najw iększe Małym mózgiem półgłów ka...
Lecz n ajbardziej go trwoży, Co to będzie w tein mieście, Gdy W arszaw a teatry Umiastowi nareszcie;
Dla szachrajskich wybryków Już nie będzie sposobu I rządowych krytyków O dstaw i s ię —od żłobu.
Mój ty panie krytyku,
Gdy chcesz bazgrać w gazecie, To pisz sobie o— m ostkach, . Lub^ „operuj “ w— balecie.
Dla tej sztuki, być może, Starczy wiedzy w twej główce.
W ara wieprzkom od klombu!
Niechaj żyją w... gnojówce!...
Gabinet ministerjalny.
P a n S tupajka.
Pan W ieśzatieł.
P an Nahajka.
P a n Donoszczyk.
P an Knut.
P a n P ulem jot.
Pan W ziatoczników.
Protest przeciw Protestowi.
Straszny błąd p ro k u ra to ra Smutkiem ra d li nam oblicza:
Jakże znaleźć m ożna szkodę W artyk u łach Sienkiewicza?
Jakże można jeszcze twierdzić, Że Mistrz, jako mąż społeczny, Choćby i patryjotycznie S tać się m oże niebezpieczny!
Mistrz nasz H enryk je s t niew inny Jak praw dziw a prim aw era, Nic wam złego nie uczyni A ni on, ni jego sfera!
P ro k u ra to r się pomylił:
Nie odróżnił, że m ydliny
Nic nie m ogą z destrukcyjnej
W sobie mieć pyrokseliny!
<■> ^ S Z G Z U T E K JN« 8
J ra fiła na Jamien.
Dramat w 2 a Idach ze śpiewam i.
Osoby:
Biedonoscew.
T repow iec.
G nat je w.
Kite.
D urstaro.
Akt I.
Biedonoscew.
Kifce coś zwleka! A tu bez pieniędzy nic nie pora
dzimy!
Trepowiec.
•s
Pow tarzam ciągle: siła nic w pieniądzach ale w pu- lemiotach!
Biedonoscew (do siebie)
No tak, gdybyśm y zrobili ja k ie ś ustępstw a... {głośno') Nigdy! Chyba po mojej śmierci! Ale ia nigdy nie umrę! Słyszycie: nigdy!... (po pauzie) Może kiedyś, ale teraz, gdy jeszcze c a ła Rosja i)ie je s t zaaresztow ana, gdy egzy
stu ją przeklęte uniw ersytety, gdy żydzi depczą ziemię ru s
ką, o jakże strasznie byłoby mi w takiej ciężkiej chwili opuszczać ojczyznę... Kitę tym czasem sta je się w prost kom
prom itującym ; począw szy od tego „drzewka wolności" tak się zaraził tym podłym duchem, że an i już porządnie k ła mać nie umie, ani... (urywa wzburzony) No gotów jest...
D ur sta r o.
Tak, gotów je s t w prost kw estjonow ać mi nowe uroz
m aicone pogromy, ja k ie mam zam iar zaaranżow ać n a se
zon wiosenny 190!) roku!
Trepowiec (do D ursta ro ).
Ty w ogóle milcz! Znaj czynopoczytanje! Ty tu nie je ste ś od g a d a n ia i od m yślenia, tylko do roboty!
Gnatjew.
Trzeba kategorycznie rozmówić się z Kitem!
Biedonoscew.
Tylko łagodnie, wszystko łagodnie! Pokorne ciele dwie m atki ssie. (słychać kroki) Zdaje się, że to on.
SGENA 2-ga
Ciż i K i te.
K ile (wzburzony).
Panowie, j a do niczego nie doprowadzę! Na każdym kroku mi przeszkadzają! Na każdym kroku mi przeszka
dzają! N a każdym kroku...
Biedonoscew.
Gołąbeczku uspokój się! Szkoda twego kochanego zdrowia! Wiesz, że kocham y cię tu w szyscy, nikt ci tu krzyw dy nie da zrobić! O co chodzi1? Powiedz.
K itę (j. w).
•Jakto, o co chodzi? P an D urstaro znowu bez poro
zum ienia się ze mną, jed y n ie na własne ryzyko kazał 3527 żydów i inteligentów , nie licząc młodzieży szkolnej, udusić w śm ietanie z grzybam i! Jak to podziała n a opinję za
graniczną!
Biedonoscew.
Ach, nie bierz tego gołąbeczku tak do serca! N a to się poradzi (do Durstaro). Oddać pod sąd gubernatorów i aż do specjalnego rozporządzenia kazać im w yjechać in cognito n a Rivierę. (do Kile) A ty dostaniesz 7 miljoników franków, żebyś zakneblow ał buzie tych w strętn y ch fran
cuskich pismaków. No, a teraz mam nadzieję, że wreszcie dostarczysz pieniędzy nieszczęsnej ojczyźnie, która aż gnie się cala od naporu tych zgubnych nowych prądów. N a
groda cię nie minie, nie m inie gołąbeczku.
A kt ll-gi.
W 2 miesiące później.
Biedonoscew.
K|t,e nie w raca ranki wieczory, Czekam go we łzach i trwodze, W kaznie ni grosza, możemy klapę Srom otną zrobić n a drodze!
Trepowiec.
A mówiłem, ojcze złoty:
Pulom ioty, pulemioty!
SCENA 2-ga.
cóż i [{ite.
K ite (w płaszczu podróżnym . T w arz je g o try u m fe m prom ienieje).
Tęgi jestem do roboty, P rzyniosłem wam kupę floty!
Biedonoscew (błogosław i go).
Uroczysta naprężona cisza.
Biedonoscew.
A teraz synu, spełniłeś swe zadanie! O jczyzna wdzię
czną ci będzie! Imię twoje złotemi zgłoski w yryte będzie w dziejach. Idż teraz i odpocznij! P ra ca tw oja skończona!
Kite.
Jakto? Jestem dziś premierem, A wy chcecie, bym b y ł zerem!
Za fatygę, za zasługi
S tanę w Radzie tak ja k długi!
W szyscy.
Jesteś, chłopcze, n a z b y t chybki!
Idź n a grzybki, idż n a grzybki!
K U R T Y N A.
Ostra k a ra .
— Słyszał p an , n a przestępców politycznych ma być nałożona n o w a ciężka kara! .
— Ciekawym jaka?
— Z ostaną pom ocnikam i kom isarzy policyi.. ..
P O D B A N K I E M .
— Jak wam się zdaje, Nuchym, czy D um a w ytarguje co u rządu?
— Ja się na takich in teresach wcale nie znam, bo ja z ban k ru tem nie um iem handlow ać...
— M ówcie co chcecie, Gedale, a jed n ak to m usi być przyjem nie dostać n a piersi A leksandra Newskiego...
— Może być, ale ja wolę dostać do kieszeni re p re z e n ta c ję n a świece newskie...
TELEGRAM DO KRAKOWA.
W arszaw a, 12 m a ja . Z pow odu okropnie ciężkich czasów, „W esele11 p. W yspiańskiego odby
ło się w Filharrnonji bardzo ubogo i z zastosow a
niem w szelakich oszczędności w w ydatkach.
Po kaw ałku.
— P atrz pan! K onstantynów naw et po w y
b uchu bom by okazał się w zorow ym policjantem !
— No?
— Bo w każdym cyrkule znaleziono po jego kaw ałku...
Westchnienie samobójcy.
O, nazbyt m i już dopiekło życie, Nie starczy sił mi do walki!
Jak śm ierci pragnę, opisać tego—
To w prost nie w mocy mej stalki!
Zabić się? N a to nie mam odwagi, W ięc co mam począć z tym fantem ? O jakże łatw o mógłbym dziś umrzeć, Gdybym b y ł choć... adjutantem !
Racja fizyka.
— Czemuż to wczoraj nie robiliście w fabryce?
— Ś w iętow aliśm y otw arcie Dumy.
— A z jak iej racji strajkow ali wasi koledzy przeciw ni Dumie?
— Dla zaznaczenia swojej opozycji.
Korespondencja prywatna.
L u bieznyj drug.
Od czasu m ojej em erytury, przyznam ci się, nudzi m i się okropnie.
Jeżeli łaska przyjdź, to zagram y sobie prefe- ra n sa z dziadkiem . Pokażę ci też kanarka, którego ułożyłem tak, że siada mi na nosie i dziobie rozsy
pan y tam cukier.
Twój WUte.
W asza śn>iatłość\
Przepraszam , ale z zaproszenia korzystać nie mogę. P an h ra b ia dom yśla się, że z tą m oją dy
m isją jest to sobie tylko zwyczajny kawał.
Nie m ogę ruszyć się od telefonu, bo lada chw ila mogę b y ć znow u n a służbę wezwany.
Szczery i w ierny przyjaciel
Durnowo.
W ą t p l i w a o u d o w » o ś ó .
Jeżeli „m ateczka” Kozłowska je s t n apraw dę taka cudow na ja k o niej m ów ią, to czemu włóczy się po sądach jak o sta tn ia śledziarka i bez pom ocy mirowego żadnego cudu zdziałać nie może?
Telegram y z posiedzeń Dumy.
W łasne „S zczutka.‘‘
P etersburg 11 M aja. Z upow ażnienia redakcji zwróciłem się do odźw iernego p ałacu Taurydzkiego i okazałem m oje św iadectw o redakcyjne. O dźw ier
ny pokiwał głową i rzekł uprzejm ie: „U birajsa w on!“
P etersburg 11 m aja. U polow ałem na ulicy posła i zapytałem co tam słychać? T en m i odpo
w iedział: „D ziękuję Bogu, że żyję na tym św iecie.“
P etersburg 11 m aja. Nie m ając możności do
stan ia się na posiedzenia Dumy, um ów iłem się o korespondencje z dziennikarzem , który szczęśliwym trafem uzyskał bilet. P ostanow ił wyzyskać swoje zwycięztwo i zamieszczać będzie spraw ozdania j e dnobrzm iące w „Dzwonie,11 „P roteście,“ „W arsz.
D niew niku,“ „M oskowskich W iedom ostiach“ i t. p.
P etersburg 12 m aja. Jednocześnie wysyłam
wam na p am iątk ę szczyptę waty, ja k ą udało mi się
wyciągnąć z dziurki od klucza we drzwiach sali p o
siedzeń Dumy.
R iF G 1 Pi Królowa Wód Stołowych.
1 m S m w l m n rep rezen tan t na Kr P o ls k ie Fr. K arpiński. E lek to ra ln a 35 tel. 600.
B C , ^ H E M P E L
Fabryka W yrobów Srebrnych Leszno
9 4(dom w ła sn y ) tele fo n
4 4.
5 3. M agazyn fabryczny Senatorska 8. telef. 3443.
Poleca wielki w ybór sreber stołowych stylowych i gładkich.
Ceny śc iśle fabryozne.
c~/~,
Wierzbowa B (Hotel Angielski) Telefon łfe 34.32.
S te m p le kauczukow e
P i e c z ę c i e m e t a l o w e d o t uszu i l aku H e r b y , m o n o g r a m y , ż e t o n y zł ot e i
s r e b r n e .
Najtańszy dziennik demokratyGzny, nie«
zależny, postępowy,
„STRAŻNICA"
W ychodzi d w a r a z y dziennie.
W arunki prenum eraty:
w Warszawie:
Rocznie rbl. 4.
Półrocz. — 2 k. 15.
K w artał. — 1 k. 10.
Mieslęcz. kop. 40.
Na prow incji:
Rocznie rbl. 6.
Półrocz. — 3 k. 25.
Kwartał. — 1 k .ł5 . Miesięcz. kop. 60.
Adres:
Warszawa Krakowskie Przedm ieście
N»
17. Telefon 413.Redaktor i wydawca,
Władysław Gutowski-Redakcja i Administracja: Plac
Śgo Aleksandra
8 ,(dom Junga). Telefonu Nr.
1 8 . 4 6 0 .P renu m erata „Szęzutka:“ w W arszawie rocznie — 5 rb., n a prowincyi i w Cesarstw ie — 6 rb.s we P ra n c y i— 16 łran- ków, w N iem czech— 13 m arek, w Galicyi i A ustryi— 15 koron. P renum eratę wnosić m ożna półrocznie,-kwartalnie i miesięcznie.
—
Ogłoszenia w „SZCZU TKU “ po 20 kop., wiersz petitowy.
« A. RALLET & Cl" P erfum y, M ydła i SWEET-PEA
W arszaw a, ul. W ierzbowa
7 ,W o d ę K o lo ń s k ą
( G r o s z e k w o n n y )R ed ak to r i wydawca: A d olf Sta rk m a n .
Przyjemny współlokator.
O o-ej n ad ranem .
1