m m m .
mam I *#m nm 18 N
y
S
k kfe&s
■ - *
fcgg&J
% & 2 3 a y £ p sg p £ ą
WM 0 'm T f i
.•‘łW -
r.44i
s n
w a - y ^ - a ^ mmmm
NA SA SK IEJ KĘPIE.
. ; .y — Jak pan D jo u i/y gra lo 'inniv aż coś w dołku Wujo, cal kiom jak b y jaki kozak szwojoin pikifi w n iego v\rsż(tdjiał!
C en a n u m e r u 2 0 g ro s z y .
Warszawa, 29 Kwietnia 1906 r. Ko 5
/ / o-zyotfc-ćcfi n a ó-zycfi feietuw ycA ; y w c y /a c -tó £ * K n a y o m y r / ? . to-yvie'c(tyącycA
O * r/o oJ< /ei yf7 ret <• A a i ad /e'/-xe y /.o ■ óć&zo-
yi> o tj/m y n c/yjn .o /to in żey, <///■/„ // m e *za-
/ > o > i ? n r r f r a w - c r o y i i z y y i r ó y i o r / T r ł t t ó i i w -
■ćcA /is'j/(/rm e?i /ó-'tu.
'óy* ó /y t t frc o in ił r c y ,, O ^ źczrr f/rrr. <(
Do góry nogami.
— Podobno stan wojenny będzie wkrótce znie
siony...
— Ocli, daj Boże! Niechby się już raz skoń
czyły te ciągłe napady bandytów!...
NIE ŚLUZY MU.
v--— Czy i pan staw ia swoją kandydaturę na posła do Dumy?
— 0 nie, mój panie. Przekonałem się, że sie
dzenie w więzieniu wcale mi nie służy.
S T A R A P I O S E N K A
na nową nutę.
Była babuleńka Magdusia Krasińska;
Miała moc majątków W okolicach Pińska;
Fik mik, fik mik,
Szwadyrydy rach ciach, ciach, Warszawy i Pź wińska.
Nagle fama głosi
Fakt—co świat zadziwił:
Oświadczył się o nią
„Chorużyj“ Radziwiłł;
Fik mik, fik mik,
Szwadyrydy rach ciacli, ciach Zapał ku niej ży
Arystokratyczne
Złączą się znów dwa pnie:
Babcia capnie męża, Mąż majątek capnie;
Fik mik, fik mik,
Szwadyrydy rach ciach, ciach, I od babci drapnie!
V P B S T T T S T T ,
— Prosiłbym o przygotowanie mi nowego garnituru zębów...
— JaMo? Widzę przecież, że pan szanowny ma dwa rzędy ślicznych własnych ..
— To nic, ale ja jestem endek, a jutro w pew
nym salonie zetknę się z pepeesem, więc na wszel
ki wypadek nie zawadzi mieć zapas...
R z e c z y z a g u b io n e .
W ciągu ostatnich kilku miesięcy nagrom adzi
ło się w Ratuszu mnóstwo zagubionych rzeczy, w każdej chwili do odebrania za udowodnieniem przez prawych właścicieli, a mianowicie:
Kilkanaście tuzinów nóg, połam anych w ka
wałki;
Dwie kopy rąk zwichniętych;
184 sztuki żeber;
212 egzemplarzy ócz powybijanych;
Przeszło 300 centnarów włosów najrozmaitsze
go koloru, wyrwanych wraz ze skórą;
Około 200,000 sztuk zębów męzkich i damskich (w tej liczbie 64 tysiące mlecznych).
Kilkadziesiąt par szczęk, zupełnie zdrowych i zdatnych jeszcze do użycia.
Po odbiór rzeczonych przedmiotów zgłaszać się należy do wielmożnego pana Griina.
S 3 I M
Nasze dzieci.
— Wiesz, Kaziu, tata mi dzis' spławił lanie, ale ja się na nim zemszcię!
— Co mu zlobisz?
•— Jak dostaniemy tajne, lówne, powszechne,
bezpoślednie glosowanie, to figę mu dam nie glos!
S Z C Z U T E lv
P O W R Ó T T A T Y .
- Kuba, bój się Boga! A ty zkąd wraeas taki sponiwierany?
— A z kościoła!
Przy telefonie.
:— Pogotowie! Proszę natychmiast jechać do cyrkułu obok!
— A co się tam stało? Rana?!
— Nie! Dawałem adjunktowi trzy ruble ła
pówki i nie chciał przyjąć!
R a c h u n e k g a b in e to w y p ew n e g o p a n a . Pycha — 150 funtów.
Oleju w głowie — 1js łuta.
Miłości, ojczyzny — 3 drachmy.
Polotu ducha — 0.
Interesów własnych - - 150 fur z okładem.
Pragnienia odzna
czenia się i zaszczytów —doza niebotyczna.
Czystości charakteru — za złamany grosz.
Blagi — do wysokości Himalajów.
Razem: kandydat na posła do Dumy.
0 , , Warszawskim Wiestniku“
przypowieść.
Cna biurokracja od pełnego żłoba, Gdy dlań krytyczna nastąpiła doba, W krzyk uderzyła:—Krucho, gwałtu, rety!
Trza antypolskie wydawać gazety.
Gdy się dziś na nas sypie gruz bez liku, Szukajmy broni w „W arszawskim Wiestniku, Niech organ taki raz na dzień opluje
Nie szanujące biurokrację szuje!
Dobyto zatem kapitału z miechów, Nie wszyscy jednak hojni jak Szelechów, I tu się prawda dopiero odsłania,
Że ten nie daje, który jest—od brania.
Oby czart sprawę taką podarł w paski!
Schnie bez poparcia ów „Wiestnik Warszawskij
I coraz bardziej grunt pod sobą traci,
Jako go tracą owi biurokraci.
Profile ,,benjammków“ chwili.
B o r k o w s k i M a r e k , r e j e n t . To nie Marek, co po piekle tłucze się bez końca wściekle, lecz ten Marek, co bez m a r e k pośle cię n a zbity k a r e k.
B e n z e f J u l j u s z , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . To je st poseł urodzony! A rcy-posła wzór vw Temidzie! Kramu z nim nie będzie wcale: gdzie go poślą—to tam idzie...
D e m b y S t e f a n , t r o c h ę u r z ę d n i k , j e s z c z e w i ę c e j w y d a w c a . Że je s t wydawcą, w tem szczęście wiel
kie, nie zaś jakow a klęska lub bieda, bo gdyby w Dumie znalazł się n a g le —z pewnością jak ieś tam świństwo w y d a.
E i g e r J u l j u s z , i n ż y n i e r . Owszem, owszem, niech go p a rtja ca łą siłą forytuje, bo gdy Duma się rozpadnie, on j ą zaraz z c e m e n t u j e .
E t t i n g e r . a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . Ile słów wy
rzuca w m om ent—żaden rac h m istrz nie wyliczy, więc do Dumy n a d a ł by się, bo ją lawą słów zakrzyczy.
F i s z e r J a n , k s i ę g a r z . J e s t ja k kropla, co p a d a jąc, granitow y kam ień żłobi, streścić można go; w tych słowach: mało mówi, dużo robi.
G ł o w a c k i A l e k s a n d e r ( B o l e s ł a w P r u s ) , lit e * r a t . O gnia w sobie niem a Feba, mówi w tedy’ kiedy trzeba.
Dr. G o l d f l a m S a m u e l , l e k a r z . Nie zbuduje dot mu piekarz; cichy człowiek, św ietny lekarz.
G u n d e l a c h T e o d o r , p r z e m y s ł o w i e c . Dobra m ina i postaw a: zna go z zalet tych W arszawa.
D r . J a k i m i a k B o l e s ł a w , l e k a r z . Człowiek to społeczny, wie, o co'm u chodzi i n a biurokratę mówi krót
ko: złodziej!
J a s i n o w s k i I z y d o r , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . Że je s t syonistą, dowodzi wciąż w czynie; byłby dobrym pos
łem, a le — w P alestynie.
J e n t y s T a d e u s z . Nie bawi się w tryle: m a „Hri- sto l“ i tyle.
J e r o m i n W i l h e l m , s ę d z i a h a n d l o w y . Niechaj rżnie do P etersburga, skoro się ta k bardzo prosi, bo gdy Duma zbankrutuje, on upadłość jej ogłosi.
K i r s z r o t J a k ó f o , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . Dobry praw nik—c y w ilista —lecz c z y n ie oportunista?
, K e r n h a u m J ó z e f , p r z e m y s ł o w i e c . W ody n i
gdzie nie zam ąci, narodow ca chętnie trąci.
K e m p n e r S t a n i s ł a w , r e d a k t o r . Chw yta mnie o niego drżączka, bo zbyt w ielka to gorączka.
K e m p n e r G a b r y e l , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . Wy
b lakła mu oblicza klisza, bo szczęścia nie m iał do Kalisza.
K o b y ł e c k i - Ł u c j a n , w i c e - p r e z e s T o w a r z y s t w a w i o ś l a r s k i e g o . Czy to komu co zaszkodzi, że on tęgim m ajstrem —w łodzi.
L e n c K o n s t a n t y , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . B ar
dzo się szczęśliwie zdarza, że b raciszk a m a m alarza, bo g d y temu m andat pachnie, tam ten śliczny p ortret m achnie.
K i j e ń s k i S t a n i s ł a w , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . Ten do Dumy nie pasuje w erze politycznych mordów, bo ze względu n a swe h erb y w inien siedzieć w izbie lordów.
K r a u s h a r D a n i e l , k u p i e c . Kolosalnie je s t po
trzebny w śród parlam en tarn ej orki: tyeh, co głupstw a ga
dać będą, popakuje zaraz... w worki!
K u r t z S t a n i s ł a w , l e k a r z . Tu i tam — potrzeb
ny wszędzie; Dumę też uzdraw iać będzie.
L i k i e r t N a t a n , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y . N atan - m ędrzec św iatu znany, lecz któż L ik iert je s t kochany?
L i b i c k i S t a n i s ł a w , e x - r e d a k t o r . Ani z soli, an i z roli, lecz z ex-redaktorskiej doli.
M a y z n e r I z y d o r , k u p i e c . Zapalona, tę g a głowa;
czemuż się pod korcem chowa?
M a k o w s k i E d m u n d , k u p i e c . Je st dla niew iast wzorem mody, la t ma kopę, lecz je s t młody.
M a c h l e j d A r t u r , i n ż y n i e r . Inżynierze, inżynie
rze, zacznij działać —radzę szczerze.
N o w o d w o r s k i F r a n c i s z e k , a d w o k a t p r z y s i ę g ł y , Dobre serce, dobra w iara, lecz metoda arc y sta ra . P r z e w o r s k i D a w i d , w ł a ś c i c i e l d o m u . Mieć chałupę — m ała sztuka, niech dobrodziej w główkę puka, bowiem wierzę, iż z niej rychło coś dobrego nam w ystuka.
P i l e c k i ; A n t o n i , l i t e r a t . Maruderze! Czemu wać- pan od la t wielu siedzisz w kącie! Żywo ruszaj do apelu!
Naród woła! S tań we froncie!
U T K K _ ...<NaJ5
P o l a k J ó z e f , w i c e - p r e z e s T o w H y g Polityce daj pan pokój, ale lepiej czyść pan m iasto, z twojej m ąki politycznej — może być z zakalcem, ciasto.
P e r e t z A d o lf , b a n k i e r . Że interes swój rozu
mie, więc zarobi cos n a Dumie.
S z c z y g i e l s k i L u d w i k , o b y w a t e l . Znakom ity to komisarz, chociaż nie pakuje w ule, więc ja k pączki żyją w maśle ci, co w jego są cyrkule.
T y s z k i e w i c z W ł a d y s ł a w , h r a b i a . Rzadki okaz.
rzadki hrabia! Duchem na rozgłos zarabia.
G r a c j a Ą n t J ę a J f i e ł b i f ^ a .
Obywatele, towarzy
sze, czołem, bodajby was flanela ogarnęła!
Do wyborów mi zara tym duchem bierzta się powiadam ja wam, bo jak ósmy cyrkuł powa
żam i u nasz będzie kla
pa jak się to już w żyto
mierskiej obłaści i w gro
dzieńskiej stanicy zrobiło!
One uważacie polskie obywatele w krajach opisanych, zamiast nad wyborami się cwanie, po
wiadają mądre gazety, darły się pomiędzy sobą ja ko pies młynarski z dziadowskiemi szarawarami.
No i do czego doszło? Naród izraelski tym czasem swoich do Dumy w ybrał i kaputl Tam gdzie wię
kszość żydów wybrana, polska nacja wszyściusień- kie prawa utraci. Jak dla statystyki (albo wy to trzmiele jedne rozumiecie co to jest statystyka!*) trza będzie za politykę kogo do ciupy capnąć to tera polakiem pogardzą a wsadzą jeno żyda. Polak w takim nieszczęśliwym okręgu wyborczym,—powiadał mi jeden dygnitarz od rewidowania frajerów na uli
cy—będzie rozsądzony od przywileju brania kolbą w plecy bo żydzi ten zaszczyt wygardłują w Dumie jeno dla swoich! Karjerowicze i kręciele!
Tedy zaklinam was na wszystkie dziury w no
wym bruku na Nowym Świecie strzeżcie się nie- przezpieczeństwa i drała do biurów wyborczych.
Jak pragnę mankietników widzieć w Tworkach, kiej załatwienia tej honorowej spraw y nie zrobicie będzie krucho! Ludzie z prawowego poriadku na deputo
wanego obiorą pana Szelechowa z Proskurakiem do współki. Oni wymyślą na was srogie kary iż jak kto będzie niegrzeczny to mu każą zjeść zwietrzałe
go kawioru a potem jazda koleją nadwiślańską na wykolejenie wszystkich żeber i kręgów!
Więc gadam do was jak nieboskie stworzenie.
Zastanówta się nad oczekującym was marnym losem.
W ybierzta na deputowanych istinnych polskich lu- diej księdza mankietnika Żebrowskiego i W ładysła
wa Rawicza. A jeżeli mojej mądrej głowy nie po
słuchacie to bodajby was kareta weselna babci Ma
gdaleny lir. Krasińskiej przez same plecy kołami
przejechała.
Bardzo prosty obrachunek. Intcrcyza ślubna
- Moja żona waży 1,50 funtów. Przez straj
ki i rozruchy straciła już 50, wskutek anarchistycz
nych zabójstw traci codziennie po 10, za jakie parę tygodni pozbędę się jej zupełnie!
PROGRAM NASZYCH STRONNICTW.
P artyi narodowo=demokratycznej:
Głupota.
Zacietrzewienie.
Zaciekłość.
Krótkowidztwo.
Osobiste arnbicyjki.
Zaściankowość.
Antysemityzm.
Donkiszoterja.
Wulgaryzm.
Partyi postępowo-demokratycznej:
Podstęp.
Udry na udry.
Zarozumiałość.
Dolewanie oliwy pod ogień antysemityzmu.
Niech żyją Kempnerzy!
Precz z solidarnością!
Z prasy.
„Dzień D obry“ oprócz przepowiedni pogody wprowadził jeszcze drugi, przepowiadania śmierci.
W a cła w a księcia R a d ziw iłła ,
b. condotiera w ojsk angielskich w walce przeciwko Burom, i ex-kozaka arm ji jen . Miszczeniu w wojnie przeciwko Ja-
poczynkom,
żeniącego się z M agdaleną z hr. K ierzgajłło Zawiszów Ludw ikom ą hr. Krasińską.
§ 1. Oblubieniec otrzymuje od oblubienicy hrabiowskie słowo honoru, że wszyscy młodzi stan
greci, lokaje i kamerdynerzy hrabiny otrzymają n a
tychmiastowe uwolnienie z posad.
* § 2. Wzamian za młodość, tężyznę; mocne muskuły, wytrzymałość i uległość— oblubieniec otrzy
muje
u/ i owłości hrabiny, przepisanych na jego imię, stosownie do zażądania, jeszcze przed ślubem.
§ 3. Oblubieniec obowiązuje się być gotowym na- każde wezwanie żony, nawet w ciągu dnia.
§ 4. Narzeczony, a następnie małżonek, ża- dnemi niedyspozycjami, jak to: bólem głowy, osła
bieniem, nieusposobieniem, brakiem humoru — tło maczyć się nie może.
§ 5. W dni świąteczne i galowe małżonek obowiązany jest towarzyszyć swojej małżonce—w bo
haterskim mundurze kozackim.
§ 6. Na wypadek jakiclibądź zajść, wynikłych wśród służby dworskiej lub między chłopstwem, małżonek obowiązany jest siąść na koń w mundu rze kozackim i walić niespokojny tłum nahajką.
§ 7. Małżonek obowiązany jest postępować ze swoją nową małżonką jak z osiemnastoletnią dziewicą, t. j. nie oszczędzać jej.
§ 8. W zależności od sprawowania się m ał
żonka pozostają dalsze zapisy resztujących włości hrabiny.
§ 9. Małżonek ma prawo sprzeniewierzać się małżonce tylko przez 36 dni w roku.
§ 10. Gdyby małżonek nie odpowiadał pokła
danym nadziejom, natenczas małżonka ma prawo wydaloną służbę (§ 1) powołać ponownie na po
przednie stanowisko.
Intercyza niniejsza sp isan ą zostaje w dwóch jedno
brzm iących egzem plarzach.
P R Z Y T O M N A O D P O W I E D Ź .
— Proszę taty, czem się różni policjant pie
szy od konnego?
— Tem, że także niema konia.
— Słyszałem, iż się żenisz?
— Et, zrobiłem dopiero prawybory, ale czy do
ślubu dojdzie, jeszcze niewiem.
s z c z U T E K JM° 5
J r z e c h ^ Ą a n b ^ ie łn ih ^ ó w
.B allada nie Mickiewicza.
Na mateczkę Kozłowską Spadł ogromny lęk z troską,
Jak odwrócić nieszczęścia od sekty...
Rwać zaczyna się praca:
Lud się zwolna odwraca
I Rzym różne ją ł czynić despekty.
Więc zwołuje sław etną Trójcę arcy-mankietną,
By ratować marjawicki kwietnik;
Siadł Furm anik Bazyli I Żebrowskij Cyryli
I Kowalski - sam biskup-mankietnik!
„Nabroiliście wiele Moi wierni czciciele,
Aż drżę, aby kult sekty nie zanikł- Ksiądz Werchowicz w Cegłowie,
Ksiądz Pągowski w Strykowie
I tu w Lesznie ksiądz AYasyl Furmanik.
Różne gwałty lud czyni!5 Rzeźnię robi z świątyni!
Nad bezbożną procesją się znęca!..
Traci urok gromada...
Ktoś raz poraź odpada
I do naszych się nauk zniechęca!
Jeśli pójdzie tak dalej, To się cały gmach zwali,
A lud tęgich nie poskąpi guzów!!
Radźcie przeto sławetni, Mistrze czarno-mankietni,
Jak ocalić herezje od gruzów?“
Na mateczki przemowę
Ksiądz Kowalski wzniósł głowę
I w ekstazie zawołał: „O święta!
Straszna burza z gromami Już zawisła nad nami
I niedługo żywioły rozpęta!
Lud pow raca do kleru, Nie chce łykać papieru,
Zwęszył nasze sekciarskie bezprawie!
Zanim gawiedź ta prosta Mankietników wychłosta —
Radzę... radzę... przyjąć-praw oslaw je!
Lud l'ozróźniać nie umie, A nim podstęp zrozumie
I na opór się czynny zdobędzie —■
Już nad świątyń portyki Wschodnie błysną krzyżyki
I dwugłowy orzełek zasiądzie!...
— „Brawo! mistrzu — twoj planik!
Krzyknął nagle Furmanik —
Ty z wszelakich wybawisz potopów!
Ani spostrzedz potrafi Ta dzicz z moich parafji,
Jak mieć będzie nie księży, lecz popów.
Gdy uczynim to spiesznie, To za krwawą rzeź w Lesznie
Lud od kary i śledztwa wybaw ię—
Będzie zaszczyt i łaski!
Dość obłudy i maski!
Praw osław je—mistrzu—Prawosławje!
Gdy to owi mówili, Ksiądz Żebrowskij Cyryli
Słuchał pełen jakowejś ekstazy:
Snadź głęboko i ściśle Coś rozważał w umyśle—
Aż się w końcu przeżegnał—trzy razy...
Uśmiech w stąpił na lica, Chytrze błysła źrenica,
Co od mowy myśl jaśniej wyjawia:
Choć nie szepnął słóweczka, Zrozumiała „ mateczka, “
Ze Żebrowskij' chce też prawosJawja!
C i- i tamci.
— Do wyborcze biuro spieszmy!—
Rzekł Reb Nuchym do Gedali;
Zaś panowie po resursach Wciąż gadali i gadali!
Trzymał rzesze godzinami Wielomówny pan Libicki—
A tymczasem się tłoczyli W swych okręgach różni leki.
Nowodworski sześć tygodni Wyśpiewywał dźwięczne śpiewki...
Do sprawdzenia i po „karly“
Zw artą falą szły Nalewki.
Mówca,
książęCzet
W ertyńskiOpowiadał „swoim" z pańska...
Z Nalewkami, ram ię w ramię Dzika szła i Franciszkańska.
Van Kijeński deklamował E x cathedra w Filharmonji...
Chałaciarzów tłum się spieszył Do biur—całkiem jak w agonji.
Sens moralny: gdyby wielcy Bezustanku nie gadali,
Lecz skłaniali do pośpiechu—
Górą nie byłby Gedali.
Ł a d n a niespodzianka.
— Wie pan komisarz, Iksiński ma wszelkie szanse wybrania na deputowanego do Dumy.
— Szansa szansoj a policja policiej.
—* Jak to pan komisarz rozumie?
— A co będzie jak Iksiński zostanie wybra
ny a ja jemu nie wydam pasporta w Pietierburg?
Ostateczna ostateczność.
— I praw da to, że małżonek pani skończył śmiercią samobójczą?...
— A tak... wiedział, że go napewno wybiorą
do Dumy, więc wolał zginąć z własnej ręki...
(aby byli zdrowsi n a ciele i na umyśle).
Calomelu 50,0 (użycie wiadome).
Lewatywa (2 razy dziennie, rano i wieczór).
Plaster angielski na język (bezustannie).
Z oczu zdjąć kataraktę lancetem chirurgicznym (naj
lepiej wykona prof. Kosiński).
Głowę zlewać zimną wodą 4 razy dziennie.
Surowicę semicką zastrzykiwać przynajmniej raz na kwartał.
Nie wdychać w siebie cudzych frazesów, nie kar
mić się głupstwami i nie upajać się własną elokwencją.
Wstawać, gdy kur zapieje.
Przysłowie.
Kto ma dwa miljardy Ten może być hardy.
— Nigdybym nie sądził, że rząd Stanów Zje
dnoczonych jest gorzej wychowany od naszego!
— A to dla czego?
— Bo kiedy po katastrofie w San-Francisco ukazali się rabusie cudzego mienia, natychmiast przeciwko tej „czarnej sotni" ogłoszono stan wo
jenny...
Z Wilna
iN asz pan Paweł, niby gończy, Węszy, szuka i tem kończy, Że do b iurka pracow nika' D yrektorski nos swój w tyka;
Szukał mąż ten proklam acyi, Zapytacie, z ja k iej racyi?
Oto się w żandarm a bawił, Ale czas bez skutku straw ił, Bo nie znalazł, czego szukał, A zaś honor, imię zbrukał.
WYBIERAJCIE W IMIĘ ZASŁUG!
RECEPTA DLA NARODOWYCH DEMOKRATOW Ź l e w y c h o w a n y r z ą d .
— Jesteśmy anarchiści... należymy do partyi. .
•-.'Bardzo' mi przyjemnie. Niech sie'panow ie rozgoszczą..
R edakcja i Adm inistracja: Płac Ś go Aleksandra 8, (dom Junga). Telefonu Nr. 18 460.
Prenumerata „Szczułka:“ w \Vaix?awie rocznie 5 rb„ na prowincyi i w Cesarstwie — 6 rb., we F ra n c y i—16 fra n ków w Niemczech 13 m arek, w Gaiicyi i A tistryi-,15 k o ro n ,'P ren u m eratę wnosić można półrocznie, kw artaln ie i miesięcznie.
Ogłoszenia w ,;S Z C Z U TK U “ po 20 kop * w iersz petitowy
Redaktor i wydawca: A dolf S t a r k m a n
i Druk W. Cywińskiego Nowy Ś w iat -36.