• Nie Znaleziono Wyników

5ZECH5W IA

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "5ZECH5W IA"

Copied!
64
0
0

Pełen tekst

(1)

5 Z E C H 5 W I A

NR 7— 8 L IP IE C -S IE R P IE Ń 1971

(2)

Z a le c o n o d o b ib lio te k n a u c z y c ie ls k ic h i lic e a ln y c h p is m e m M in is te r s tw a O św ia ty n r IV /O c-2734/47

T R E Ś Ć Z E S Z Y T U 7 - 8 (2093 - 2094)

G ó r s k i F ., P r o b le m g e n e ty k i m o l e k u la r n e j, k tó r y c z e k a n a ro z w ią z a n ie . . 169

J a k u b o w s k i J . L ., R e z e r w a ty w k r a t e r z e N g o ro n g o ro , n a d je z io re m M a - n y a r a i n a G ó rz e K e n i a ...174

S r e b r o Z ., C z y n n o ść w y d z ie ln ic z a n e u r o n ó w ... 178

S t a b r o w s k a J ., R o la f o s fo ru w ż y c iu r o ś lin w y ż s z y c h ... 182

G ł a z e k K ., P a m i r o - A ł a j ... 184

J e ż e w s k i M ., P r o f e s o r A u g u s t W i t k o w s k i ... 189

D y m i ń s k a M ., B ez c z a rn y — k r z e w n ie s łu s z n ie z a p o m n i a n y ... 192

L i t e w k a Cz., W y s p a W o lin — p e r ł a p o ls k ie g o w y b r z e ż a ... 193

K o c h a n W ., H a ń c z a — n a jg łę b s z e je z io r o P o l s k i ...196

L e n k i e w i c z Z., N ie k tó r e w ła ś c iw o ś c i w ę c h u p s a ... 198

P u 1 i n o w a M . Z ., M a z u r R., S ta r e o s u w is k o w e w s i G rz m ią c a w S u d e ta c h 200 M a z u r s k i K . R ., S k a łk i L ą d e c k i e ...202

D o b r o w o l s k i J ., M u z e u m Z o o lo g ic z n e w Z a g rz e b iu . . . . . . . 205

D ro b ia z g i p rz y r o d n ic z e 3000 p r a c o a k s o lo tlu (W . M ic h e rd z iń s k i) . 206 O c z y szczen ie, o k re ś le n ie s t r u k t u r y i s y n te z a h o r m o n u u w a ln ia ją c e g o t y - re o tr o p in ę (T R H ) (K . K o c h m a n ) ... 207

Z m ia n y w f a u n ie w o k o lic a c h P r i m o r s k a (J. D o b ro w o ls k i) . . . . 208

N o w y „ a t r a k c y j n y ” c e l p ie lg r z y m e k h ip p ie s ó w (W . J . P a jo r ) . . . . 208

Z w ią z e k m ię d z y ro z m ia r a m i k o m ó r e k a ic h s ta r z e n ie m się (L. G o n ia k o w s k a ) 208 W y k ry c ie ś r ó d z ie m n o m o rs k ie g o g a t u n k u k o m a r a k łu ją c e g o C u le x (B) m o d e s tu s F ic (J. Ł u k a s ia k ) ... 209

C r y p to le m u s i L in d o r u s w w a lc e ze s z k o d n ik a m i r o ś lin w G ru z iń s k ie j S R R (S. K a c z m a r e k ) ... 210

G a z i r o p a n a f to w a n a M o rz u P ó łn o c n y m (J. C z e r w i ń s k i ) ...211

C o p e rn ic a n a W s p r a w ie o b c h o d ó w 500 ro c z n ic y u r o d z in M ik o ła ja K o p e r n ik a w O d ­ d z ia ła c h P o ls k ie g o T o w a r z y s tw a P r z y r o d n ik ó w im . K o p e r n ik a (E. R y b k a ) 212 S e s ja K o m ite tu „ N ic o la s C o p e r n ic ” M ię d z y n a ro d o w e j U n ii H is to rii i F i ­ lo z o fii N a u k i (E. R y b k a ) ...212

K r o n ik a n a u k o w a ...213

R o z m a ito ś c i... . . __ Ł _ .. . , . j Ł . . . . 213

R e c e n z je K . K o w a ls k i: S s a k i. Z a r y s te r io lo g ii (B. W . W o ło szy n ) . . . . . . 218

P rz e w o d n ik g e o lo g ic z n y p o z a c h o d n ic h K a r p a ta c h flis z o w y c h (K . M a - ś l a n k ie w ic z ) ... 218

P r z y r o d a i k r a j o b r a z Z ie m i K o s z a liń s k ie j (A . J e r z m a ń s k a ) ...219

C h ro ń m y p r z y r o d ę o jc z y s tą (Z. M . ) ... 219

K o sm o s — s e r ia A . B io lo g ia (Z. M .) . 219 S p r a w o z d a n ia S p ra w o z d a n ie z p o s ie d z e n ia S e k c ji K o p e rn ik o w s k ie j p rz y P T P im . K o ­ p e r n ik a w K r a k o w ie (B. G o m ó ł k a ) ... 220

O k ł a d k a : J E L O N E K R O G A C Z , L u c a n u s c e r v u s L . (C o le o p te ra , L u c a n id a e ). F o t.

W . S tr o jn y

S p is p la n s z n a s. I I I o k ła d k i

(3)

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A

(R ok za ło że n ia 1875)

L IP IE C -S IE R P IE Ń 1971 ZESZYT 7—8 (2093—94)

FR A N C ISZ E K G Ó R SK I (K raków )

P R O B L E M G E N E T Y K I M O L E K U L A R N E J, K T Ó R Y CZEKA N A R O Z W IĄ Z A N IE

Późno, bo dopiero w XVIII wieku, um ysł ludzki uświadom ił sobie, że podobieństwo po­

tom stw a do rodziców nie jest czymś oczy­

w istym , lecz że je st zjawiskiem, które m a głę­

boko u tajone przyczyny. Jed nak n a ich w y k ry ­ cie trzeba było czekać ponad 150 lat, mianowicie do lat 1930— 1960, a było ono w ynikiem współ­

pracy genetyków i biochemików. P ierw si ustali­

li ponad wątpliwość, że inform acja genetyczna jest um iejscowiona w chromosomach i za ich pośrednictw em je st przekazyw ana potom stwu przez organizm lub organizm y rodzicielskie (przez inform ację genetyczną rozumiemy zespół w szystkich genów organizm u zarówno ujaw nio­

nych (dominujących), jak u kry ty ch (recesyw- nych). N atom iast biochemicy ustalili, że m ate­

rialnym nośnikiem inform acji genetycznej jest kw as dezoksyrybonukleinow y (DNA). Do­

niosłym etapem w tych badaniach było sform u­

łowanie hipotezy dotyczącej stru k tu ry biolo­

gicznego DNA przez W a t s o n a i C r i c k a w 1953 r. Jest ona znana pod nazwą hipotezy stru kturalnej podw ójnej helisy DNA (na m argi­

nesie tych inform acji uw aga terminologiczna:

stru k tu rą zaproponowaną przez W atsona i Cric­

ka nie je st — jak się często mówi, a naw et pisze — podwójna spirala, lecz podw ójna linia śrubow a czyli podwójna helisa). Wiadomości do­

tyczące tej stru k tu ry można znaleźć w licznych przystępnie napisanych publikacjach, mimo to w ypada nam przypomnieć na czym ona polega, ponieważ w łaśnie ona będzie przedm iotem na­

szej uwagi. Dodajmy, że nasze rozważania ogra­

niczymy do podwójnej helisy czyli chromosomu bakteryjnego, ponieważ wiadomości o nim są stosunkowo obszerne.

J a k wiadomo, przez długi czas bak terie (i sini­

ce) uchodziły za jednokomórkowce pozbawione jąd ra. Dopiero badania przeprowadzone w XX w ieku w ykazały na kilka sposobów, że bakterie posiadają prym ityw ne jądro zredukow ane do jednego chromosomu. Do prac pionierskich w ty m zakresie należą badania przeprow adzone w pracow ni prof. S. K r z e m i e n i e w s k i e - g o w e Lwowie w latach 1930—1939 przez prof.

H. K r z e m i e n i e w s k ą , a przede w szyst­

kim przez d ra J. B a d i a n a, zgładzonego przez hitlerow skiego okupanta i dra G. P i e k a r -

25

(4)

170

s k i e g o. Między innym i za pomocą m etod m ikrochem icznych w ykazali oni obecność w bakteriach substancji nuklearnej, tj. kw asu DNA.

J a k w ynika z ryc. 1, w skład DNA wchodzą dwa równolegle obok siebie przebiegające długie łańcuchy skręcone n a kształt dw u linii śrubo­

wych; każdy z nich je st złożony z licznych dro­

bin cukru o 5 atom ach w ęgla (czyli pentozy), zwanego dezoksyrybozą. D robiny pentozy są po­

łączone ze sobą za pośrednictw em drobin kw asu fosforowego (H3PO4, ryc. Ib). Średnica podw ój­

nej helisy w ynosi 20 A ( = 2 m ilim ikrony, mu), a skok śrubow y 34 A ( = 3,4 mu). Do każdej pen­

tozy dołączona jest drobina zasady organicznej;

je st ona ustaw iona prostopadle do osi helisy; na jednym skręcie helisy jest takich zasad 10. Licz­

ba różnych zasad, k tóre wchodzą w skład DNA wynosi 4 (ryc. 2): są to adenina, guanina, tym i- na i cytozyna (w bakteriach m etylocytozyna za-

-20 A

R y c. 1. a. S c h e m a t p o d w ó jn e j h e lis y D N A . S ró b o w o s k r ę c o n e w s tę g i 1 i 2 p r z e d s ta w ia j ą ła ń c u c h y f o s fo - r a n o w o - p e n to z o w e . K r o p k i — m ie js c a p rz y c z e p ie n ia z a s a d d o ła ń c u c h ó w ; 34 A — w y s o k o ś ć s k o k u ś r u b o ­ w e g o . L in ie p o z io m e p r o s to p a d łe d o osi — z a s a d y a z o to w e (p o d w ie ) łą c z ą c e o b a ła ń c u c h y , b . K r ó tk i f r a g m e n t ła ń c u c h a fo s fo ra n o w o -p e n to z o w e g o . P — p e n to z a ; c z a r n e k ó łk a — a to m y w ę g la , p u s t e — a to ­ m y tle n u , m a łe k ó łk a — a to m y w o d o ru , k w a d r a c ik — a to m fo s fo ru , N — a to m a z o tu n a le ż ą c y d o je d n e j

z z a s a d

m iast cytozyny). W latach 1948— 1951 C h a r - g a f f ustalił operując n a obszernym m ateriale zwierzęcym, roślinnym i bakteryjnym , że w DNA liczba (n \) drobin adeniny je st zawsze rów na liczbie drobin tym iny, a liczba (7 1 2) dro­

bin guaniny — liczbie drobin cytozyny:

tci(A ) = m ( T ) n 2(G) = n 2(C)

To odkrycie w ykorzystali W atson i Crick przyjm ując, że w podwójnej helisie zawsze na­

przeciwko adeniny przyłączonej do jednego łań ­ cucha zn ajduje się tym ina dołączona do drugie­

go łańcucha i analogicznie naprzeciw guaniny w jednym łańcuchu je st cytozyna w drugim . Zasady znajdujące się naprzeciwko siebie na ty m sam ym poziomie są połączone słabym i w ią­

zaniam i wodorowym i (ryc. 2).

Je st oczywiste, że łańcuchy fosforanowo-pen- tozowe, z uw agi na jednostajność budowy, nie mogą pełnić roli m agazynu inform acji genetycz­

nej. N atom iast -— tak się przyjm uje n a podsta­

w ie m ateriału doświadczalnego — ta inform acja je s t um iejscow iona w zasadach organicznych;

spełniają one rolę alfabetu o czterech znakach, za pomocą którego jest zapisana (utrwalona) in­

form acja genetyczna. Skład zatem i kolejność, z jaką są ustaw ione zasady w podwójnej helisie, określają geny (cechy) gatunkow e organizmu.

Z równości Chargaffa w ynika, że skład i ko­

lejność, z jak ą są ustaw ione zasady w jednym łańcuchu, determ inują w 100% skład i k o lej­

ność zasad w drugim łańcuchu. Inform acja ge­

netyczna je st zatem w DNA u trw alona podwój­

nie; nie jest to jednak objaw zbędnego luksusu, lecz urządzenie wysoce celowe, zdobyte (przy­

puszczalnie) n a drodze ewolucyjnej. O dgrywa

0 1 2 3 a

____1 1 «— j

R y c. 2. Z a s a d y a z o to w e : A — a d e n in a , T — ty m in a , G — g u a n in a . C — c y to z y n a . W m e ty lo c y to z y n ie z a ­ m i a s t a to m u w o d o r u x ro d n ik — C H 3; a to m y C o p a ­ tr z o n e k r z y ż y k ie m n a le ż ą d o p e n to z y (ry c . 1). K ó łk a c z a rn e — a to m y w ę g la , ja s n e — a to m y tle n u , m a łe k ó łk a c z a r n e — a to m y w o d o ru . L in ie p r z e r y w a n e — w ią z a n ia w o d o ro w e łą c z ą c e A z T o ra z G z C w p o d ­

w ó jn e j h e lis ie

(5)

ono zasadniczą rolą przy przekazywaniu infor­

m acji komórkom potomnym, między innym i gametom, przez komórkę macierzystą. Miano­

wicie, podczas jej podziału dochodzi do separa­

cji obu składowych helis w raz z dołączonymi do nich zasadami (po zerw aniu mostków wodoro­

wych). N astępnie każda z obu rozdzielonych składowych podwójnej helisy — dzięki czyn­

nościom kompleksu enzymów — otrzym uje brakującą drugą helisę zwaną kom plem entarną (wraz z zasadami). W ten sposób w komórce pow stają dwa chromosomy (dwie podwójne he­

lisy), które (po jednym ) otrzym ują komórki po­

tomne po utw orzeniu się ściany poprzecznej w komórce m acierzystej (ryc. 3). Z równości

R yc. 3. G ó rn y r z ą d : k o le jn e e ta p y p o d z ia łu k o m ó r k i;

A 0 — s ta n w y jś c io w y , p r o s to k ą ty c ie m n e — p o d w ó jn a h e lis a ; ja s n e — sk ła d o w e k o m p le m e n ta rn e . R ó w n o c z e ­ śn ie z o d d z ie la n ie m się s k ła d o w y c h za c h o d z i s y n te z a s k ła d o w y c h k o m p le m e n ta rn y c h . D o ln y rz ą d : d alsze

p o d z ia ły k o m ó r e k p ie rw s z e g o p o k o le n ia A j i A 2

C hargraffa w ynika, że skład i kolejność usta­

wienia zasad w helisach kom plem entarnych są zdeterm inowane przez helisy macierzyste. Umo­

żliwia to z kolei każdej z obu komórek potom­

nych podzielenie się na dwie i przekazania ko­

mórkom potom nym drugiego pokolenia dokład­

nie tej samej inform acji genetycznej, jaką po­

siadały kom órki pokoleń poprzednich. O tym, że faktycznie dochodzi do oddzielenia się obu helis podczas podziału komórki, wiemy z w y­

niku klasycznego już dzisiaj doświadczenia M e s e l s o n a i S t a h l a (1957); jego opis znajduje się w niem al każdej m onografii z dzie­

dziny biologii m olekularnej i dlatego możemy go tu pominąć.

Oddzielenie się zatem obu składowych helis jest zasadniczym i nieuniknionym etapem w procesie przekazyw ania inform acji genetycz­

nej komórkom potom nym przez komórkę macie­

rzystą. Jednak łatw o przekonać się, że obie składowe helisy nie mogą się rozejść w sposób przypom inający oddzielenie się dna i wieka pudełka. Łatwo bowiem stwierdzić, że próba rozsunięcia (poprzecznie lub skośnie do osi) obu składowych helis prow adzi do zahaczeń w licz­

nych punktach. Należy stąd wyciągnąć wniosek, że oddzielenie się helis składowych jest w yni­

kiem czynności bardziej złożonego mechanizmu.

Jeden z nich polegałby na przerw aniu jednej helisy w licznych miejscach i na przesunięciu się drugiej helisy poprzez w ten sposób utw orzo­

ne luki. N astępnym etapem byłoby pow tórne złączenie się fragm entów pierwszej helisy w ca­

łość identyczną z poprzednią. Ten mechanizm

rozdzielczy, który by należało określić jako fragm entacyjny, z dw u powodów nie znalazł zwolenników. Z danych, jakim i rozporządzamy obecnie i o których będzie dalej mowa, wynika, że jedna z obu helis pow inna ulec przerw aniu w 150 000 miejscach (jest to liczba skrętów jed ­ nej helisy albo liczba jej punktów zetknięcia się z prostnicą czyli linią równoległą do osi).

Z punktu widzenia biochemicznego fragm en- tacja helisy dokonana na taką skalę, a następnie łączenie się fragm entów w całość jest uważane za zjawisko o m inim alnym prawdopodobień­

stw ie zachodzenia, czyli graniczącym z niemożli­

wością. N atom iast z p u n k tu widzenia genetycz­

nego rozpad helisy na drobne i liczne fragm enty należy uznać za proces wysoce ryzykowny, bo zagrażający utrzym aniu nienaruszonej inform a­

cji genetycznej. Nie można bowiem wykluczyć możliwości, że przy „sklejaniu” fragm entów w całość zajdą pomyłki m odyfikujące pierw otną inform ację genetyczną w sposób, k tó ry może się okazać letalny dla organizmu.

Natom iast przyjm uje się powszechnie, że m e­

chanizm rozdzielczy obu helis polega na ich od- w ijaniu się. Jednak nietrudno zobaczyć, że ten proces nie może przypominać w ykręcania na­

k rętk i nakręconej na śrubę, powodem w yklu­

czającym ten mechanizm są zasady azotowe większych rozmiarów, tj. adenina i guanina.

Podczas odwijania się, czyli obracania się helis dookoła wspólnej osi (w przeciwnych kierun­

kach), doszłoby w krótce do zahaczeń jednych zasad o drugie i do sparaliżow ania dalszego odw ijania na tej drodze. Z tego powodu propo­

nowane mechanizmy rozdzielcze oparte na od- w ijaniu zakładają, że równocześnie z tym pro­

cesem zachodzi oddalanie się odwiniętych helis w kierunku poprzecznym do osi. Trzy w arianty tego mechanizmu przedstaw ia ryc. 4. Na ry ­ sunkach — żeby pozostać w zgodzie z obecnymi poglądami — uwzględniono zachodzenie syntezy helis kom plem entarnych równocześnie z odwija- niem się podwójnej helisy m acierzystej. W w a­

riantach proponowanych przez B u t l e r a i C a i r n s a jest tylko jedna oś obrotu i jeden wspólny mechanizm rozdzielający obie składo­

we. W drugim mechanizmie są trzy oddzielne

R yc. 4. M o d e le m e c h a n iz m ó w r o ta c y jn y c h o d d z ie la ­ ją c y c h sk ła d o w e p o d w ó jn e j h e lisy . K o le jn e m o d e le B u tl e r a (B), L e v in th a la i C ra n e (L) o ra z C a irn s a (C).

D e se c z k i lu b k r ą ż k i p r z e d s ta w ia ją m e c h a n iz m y o b r a ­ c a ją c e p o d w ó jn ą h e lisę . S k ła d o w e k o m p le m e n ta rn e

k r o p k o w a n e

23*

(6)

172

osi i trzy m echanizm y obrotowe: jeden- dla jeszcze nie odwiniętej podw ójnej helisy i po jednym dla helis już odw iniętych. Zdaniem L e v i n t h a l a i C r a n e , autorów tego po­

m ysłu (1956), jego zaletą są m ałe rozm iary urządzeń obrotowych i skojarzone z ty m zre­

dukow anie do m inim um p ertu rb a cji środowiska otaczającego odw ijający się chromosom.

Dopóki nie była dokładniej znana długość chromosomu bakteryjnego opisane m echanizm y nie budziły większych zastrzeżeń. Ogłoszono naw et rozpraw y zm ierzające do w ykazania na drodze spekulacji i obliczeń, że an i stro na ener­

getyczna tych mechanizmów, ani ich tarcie 0 środowisko wodne, ani czas potrzebny dla od­

w inięcia podwójnej helisy nie w ykluczają fu nk ­ cjonowania opisanych mechanizmów jako u rzą­

dzeń rozdzielczych obu składow ych podw ójnej helisy. Starano się naw et wykazać, że ruch B row na środowiska wodnego komórkowego m o­

że pełnić rolę czynnika odwijającego te skła­

dowe. S ytuacja uległa zm ianie w 1963 r., kiedy J. Cairns, mikrobiolog w USA pochodzenia b ry ­ tyjskiego, w ykazał za pomocą m etody auto- radiografii, że długość chromosomu bakterii Escherichia coli (okrężnicy) w ynosi praw ie 1 m ilim etr (!) (ściśle 960 mikronów). Jeśli zważyć, że długość kom órki Esch. coli w ynosi ok. 2 m ikrony, to z danych Cairnsa w ynikało, że rozm iary chromosomu przekraczają 500 razy długość komórki, a stosunek długości chrom o­

somu do jego średnicy w ynosi ok. pół miliona.

Poniew aż w bakterii chromosom jest ulokow any w przestrzeni, k tó ra w ynosi ok. 15—20% obję­

tości całej komórki, należało ponadto przyjąć, że jest on w ielokrotnie zw inięty lub pofałdowany.

Odkrycie Cairnsa nie mogło pozostać bez w pływ u na dotychczasowe zapatryw ania na urządzenia prowadzące do rozdziału obu skła­

dowych podwójnej helisy. P o staram y się doko­

nać przeglądu konsekwencji, jakie z tego odkry­

cia w ynikają dla rotacyjnego m echanizm u roz­

dzielczego.

1. Dla uproszczenia obliczeń przyjm iem y, że długość chromosomu wynosi 1000 m ikronów =

= 106 m ilim ikronów (o tym , że ta długość w y­

klucza m echanizm rozdzielczy określony jako fragm entacyjny, była już wyżej mowa). P rz y j­

m ując 3,4 mu jako rozm iary skoku śrubowego jednej helisy (ryc. la) łatw o obliczyć, że liczba obrotów (N), k tórą musi w ykonać podw ójna helisa, żeby doszło do zupełnego oddzielenia się obu składowych w ynosi

N = 10«/3,4 = ok. 300 000 = 3 X 105 Z badań B astera (1908) wiadomo, że w optym al­

nych w arunkach czas podziału kom órek Esch.

coli red uk u je się do 20 m inut. A zatem w ciągu tego czasu podw ójna helisa m usi dokonać 3 X 105 obrotów, tj. 3 X 105/20 = 15 000 obro­

tów na m inutę (albo 250 na sekundę). J e s t to 1/3 szybkości obrotu współczesnych szybkoobroto­

w ych w irów ek laboratoryjnych. Zgodzimy się, że tak wysoka szybkość brzm i niepraw dopodob­

nie i budzi zastrzeżenia. Dalsza bardziej w nikli­

w a analiza procesu rotacyjnego nici DNA pro­

wadzi do pokaźnego zwiększenia tych zastrze­

żeń.

2. O broty helisy zachodzą w płynie kom ór­

kowym, tj. w środowisku o gęstości znacznie większej od gęstości powietrza, czyli środowi­

ska, w którym obracają się rotory wirówek.

Jest w ątpliw e czy w tych w arunkach w skutek zwiększonego tarcia helisy o wodę możliwe staje się rozwinięcie tak dużych szybkości. Chromo­

som nie jest bardzo cienkim drucikiem o gład­

kiej powierzchni, lecz stru k tu rą nasiąkniętą wodą im bibicyjną i je st niemożliwością, żeby podczas obrotów nie dochodziło do znacznego tarcia pomiędzy drobinam i wody im bibicyjnej a drobinam i otaczającego środowiska.

3. Również trudno przypuścić, żeby szybko rotu jąca helisa nie w praw iała otaczającej wody komórkowej w intensyw ny ruch chaotyczny nad w yraz groźny dla delikatnych s tru k tu r ko­

mórkowych. Co praw da m ałe rozm iary bakterii u tru d n iają obserwacje; nie m a jednak' danych, które by wskazywały na zachodzenie tego ro ­ dzaju ru ch u wody, mimo licznych obserwacji in vivo przeprow adzonych nad procesem po­

działowym komórek bakteryjnych.

4. W praw ienie w ru ch i utrzym anie w ruchu szybkoobrotowym podwójnej helisy przez 20 m inut (lub dłużej) w ym aga współdziałania spec­

jalnego m echanizm u — odpowiednika m otoru wirówkowego. Tymczasem badania przeprow a­

dzone za pomocą m ikroskopu elektronowego nie w ykryły dotychczas organelli komórkowych, którym można by przypisać funkcję obracania podwójnej helisy z szybkością 15 000 razy na m inutę; nie m a zdaje się w komórce „m otor­

ku ”, k tó ry by spełniał rolę m otoru w irów ko­

wego. Nie m ożna również — choć to kilkakrot­

nie proponowano — przypisać ruchow i Browna zachodzącemu w otoczeniu chromosomu roli czynnika dokonywaj ącego rozdziału obu skła­

dowych. Ruch Brow na je st ruchem w 100%

chaotycznym i z tego powodu nie je st on w sta­

nie dokonać in vivo rozdziału przez odwijanie blisko 1 m m długiego chromosomu, w dodatku w ielokrotnie sfałdowanego lub zwiniętego.

Wszystko co dostatecznie silny ruch Browna, np. w wyższej tem peraturze (80°C) lub w stę­

żonych roztw orach może dokonać, sprowadza się do d enaturacji nici DNA.

5. Zaznaczyliśmy ju ż wyżej, że 1 mm długi chromosom b ak tery jn y m usi być w ielokrotnie zw inięty lub sfałdowany, jeżeli m a się zmieścić w m ałej nuklearnej przestrzeni w ew nątrz ko­

m órkowej. Przez kilka lat próby podejmowane za pomocą m ikroskopu elektronowego w yjaśnie­

nia tzw. drugorzędowej stru k tu ry chromosomu nie dały oczekiwanych wyników. Dopiero w la­

tach sześćdziesiątych otrzym ał P. G i e s - b r e c h t m ikrofotografie elektronowe, które pod w zględem bogactwa szczegółów stanow iły znaczny postęp w porów naniu do wyników po­

przednich. Ich analiza nasunęła przypuszczenie, że w kom órce chromosom m a budowę trójpię- trow ej superhelisy (objaśnia to ryc. 5). W tych w arunkach trudno przyjąć, żeby możliwe było rozdzielenie obu składowych helis na drodze ro­

tacyjnej bez narażania się n a liczne zahaczenia.

(7)

Należy bowiem wziąć pod uwagę, że pozycje zajęte przez zasady organiczne w obrębie po­

dwójnej helisy (prostopadle do jej osi) szczegól­

nie sprzyjają w zajem nem u zahaczaniu się przy próbie odw ijania składowych na drodze ro ta­

cyjnej. Okoliczność, że podwójna helisa jest po­

nadto zwinięta w dw upiętrow ą superhelisę może jedynie znacznie zwiększyć szanse wza­

jemnego zahaczania. Ponadto należy jeszcze uwzględnić fakt, że odwijanie się zachodzi ze znaczną szybkością. W takiej sytuacji trudno przyjąć, że gładkie i szybkie rozdzielanie się składowych na drodze rotacyjnej jest w ogóle wykonalne.

6. Biochemia zgromadziła dowody przem a­

w iające za tym , że równocześnie z oddziela­

niem się obu składow ych podwójnej helisy za­

chodzi synteza składowych kom plem entarnych.

R yc. 5. P r z y p u s z c z a ln a s t r u k t u r a tz w . d ru g o rz ę d o w a c h ro m o s o m u b a k te r y jn e g o . Z y g z a k o w a ta lin ia — p o d ­ w ó jn a h e lis a z w in ię ta w h e lis ę d ru g ie g o rz ę d u , k tó r a z k o le i j e s t z w in ię ta w h e lis ę trz e c ie g o rz ę d u (w g G ie s -

b r e c h ta )

W tym tkw i jednak nowa trudność dla rozpa­

tryw anych tu mechanizmów rozdzielczych. Syn­

teza składowych kom plem entarnych zachodzi przy współudziale system u enzymów możliwych do wyizolowania z komórek lub tkanek i zali­

czanych do grupy polym eraz nukleinowych.

Ich czynność polega na syntetyzow aniu na wzór składowej m acierzystej składowej komplemen­

tarnej z luźnych trój fosforanowych nukleoty­

dów nagromadzonych w otoczeniu. Nasuwa się tu pytanie czy możliwa jest tego rodzaju synte­

za, jeżeli wzory, tj. obie m acierzyste helisy DNA, obracają się ze znaczną szybkością. Czy układ polym eraz jest nieruchomy, a mimo to zdolny do syntezy składowych kom plem entar­

nych o sekw encji zasad zgodnej z sekwencją ruchomego wzorca, czy na odw rót obraca się on w raz z podw ójną helisą, a mimo to syntetyzuje składowe z zapasu nukleotydów nieruchomego otoczenia? Druga alternatyw a prowadzi do no­

wej komplikacji, jaką je st zwiększenie rozmia­

rów układu rotującego na skutek dołączenia się do niego układu polymeraz.

7. Ten sam argum ent zachowuje swą waż­

ność w odniesieniu do innego procesu zacho­

dzącego na w ielką skalę w rosnących i dzielą­

cych się komórkach. Jak wiadomo, przyjm uje się, że pierwszym etapem syntezy białka w ry ­ bosomach jest powstanie krótkich łańcuchów kwasu rybonukleinowego zwanego RNA infor­

m acyjnym (symbol m-RNA). W ustaleniu ko­

lejności, z jak ą w łańcuchach m-RNA ustaw io­

ne są zasady organiczne, rolę wzorca (lub m a­

trycy) pełnią odcinki jednej z obu helis DNA.

Tu również czynne są specjalne enzymy, które niejako sporządzają kopie m-RNA na podstawie m atrycy, jaką są dłuższe lub krótsze odcinki DNA. Pod adresem tego procesu dopuszczalne jest pytanie czy możliwa jest synteza m-RNA inform acyjnych, jeżeli m atryca obraca się z szybkością 15 000 razy na m inutę. W ątpliwo­

ści, jakie się tu nasuw ają, są chyba należycie uzasadnione.

Dokonaliśmy przeglądu szeregu argum entów podważających mechanizm rotacyjny rozdziału składowych podwójnej helisy, a nie jesteśm y w możności przytoczenia argum entów na jego poparcie. Czas zatem wyciągnąć ogólniejszy wniosek przeprowadzonego przeglądu. Spro­

wadza się on do tezy, że mechanizm rotacyjny jest kombinacją procesów lub zjawisk niepraw ­ dopodobnych. Jest nieprawdopodobne, żeby po­

dw ójna helisa obracała się i to w środowisku wodnym z szybkością 15 000 obrotów na m inu­

tę. Jest mało prawodopodobne, żeby woda oto­

czenia nie uległa w tych w arunkach w praw ie­

niu w intensyw ny ruch niszczycielski dla stru k ­ tu r komórkowych. M inimalne jest prawdopodo­

bieństwo istnienia w komórce motorku, który by w praw iał i utrzym yw ał w ruchu obrotowym podwójną helisę, a już całkiem znikome jest prawdopodobieństwo, żeby odwijanie się obu składowych potrójnie i helikoidalnie zwiniętej helisy DNA zachodziło szybko i gładko bez wza­

jem nych zahaczeń zasad azotowych. Wreszcie nieprawdopodobne jest, żeby syntezy składo­

w ych kom plem entarnych lub łańcuchów infor­

macyjnego RNA mogły zachodzić równocześnie z obrotami chromosomalnego DNA.

Nasza analiza prowadzi do wniosku, że roz­

dzielenie się na drodze rotacyjnej obu składo­

w ych podwójnej helisy, czyli chromosomu bak­

teryjnego, je st splotem procesów o m inim al­

nym prawdopodobieństwie zachodzenia, to zna­

czy zjawiskiem złożonym o prawdopodobień­

stw ie zachodzenia niem al zerowym, czyli po prostu niemożliwością. Jak i jest zatem mecha­

nizm, który prowadzi do rozdziału obu składo­

w ych chromosomalnego DNA — i to przypu­

szczalnie nie tylko w bakteriach, ale w całym świecie ożywionym — jeżeli jako możliwości odpadają zarówno mechanizm fragm entacyjny, jak i rotacyjny? Najwyższy czas, żeby genetycy i biolodzy m olekularni udzielili odpowiedzi na to pytanie.

(8)

174

J A N U S Z L „ JA K U B O W S K I (A lg ie r

R E Z E R W A T Y W K R A T E R Z E NGORONGORO, N A D JEZIOREM M A N Y A R A I N A GÓRZE K E N IA

Największą atrak cją rezerw atów rów ninnych A fryki środkowo-wschodniej są zw ierzęta, ży­

jące przeważnie w sawannach. W rezerw atach górskich dochodzi jeszcze fascynujący elem ent lasów mgłowych i w odnych oraz roślinności wysokogórskiej.

W artyk ule pt. Serengeti żyje... („Wszech­

św iat” z. 6, 1971) zostały pom inięte te re n y gór­

skie, które m iałem okazję zwiedzić w styczniu 1971 r. Pierw szy z nich, to k ra te r Ngorongoro i tere n y go otaczające, obejm ujące łącznie 6500 km 2. Nie je st to rezerw at zupełny, ale nie­

stety półrezerw at (conservation area), w k tó ­ ry m chroni się zarówno interesy zwierzyny, jak i 10 000 Masajów, którzy ze swym i stadam i zam ieszkują w kraterze. Szkoda, że zw ierzęta, których jest tu ok. 25 000 sztuk, m uszą dzielić z ludźm i ten jedyny na świecie n a tu raln y

„ogród zoologiczny”. W praw dzie egzotyczni M asaje doskonale pasują do k rajobrazu i stad zwierząt, ale niew ątpliw ie tym ostatnim nie wychodzi to na zdrowie. T ereny rezerw atu były pierw otnie naw et częścią P a rk u Narodowego Serengeti, ale w r. 1959 musiano je udostępnić Masajom. Na pocieszenie w arto zanotować, że zarząd rezerw atu robi wszystko, aby nie dopu­

ścić do w ytępienia zwierzyny.

Do Ngorongoro jedzie się z S erengeti (śred­

nia wysokość 1500 m) lekko wznoszącą się rów ­ niną aż do podstaw y wygasłego w ulkanu, k tó ­ rego kraw ędź wznosi się na wysokość 2600 m.

Płaskie dno k ra te ru (kaldery) leży 600 m etrów niżej. Średnica k ra te ru je st rzędu 2 0 km, po­

w ierzchnia 312 km 2. Na tej pow ierzchni spot­

kać można w szystkich przedstaw icieli „w iel-

R yc. 1. P a r k i n a ro d o w e i r e z e r w a t y n a p o g ra n ic z u K e ­ n ii i T a n z a n ii: 1 — g r a n ic a p a ń s t w o w a m ię d z y K e n ią a T a n z a n ią ; 2 — t r a s a s a f a r i a u to r a ; 3 — g r a n ic e p a r ­ k ó w n a r o d o w y c h i r e z e r w a tó w ; 4 — s c h r o n is k a . P I — P a r k N a ro d o w y S e r e n g e ti; P 2 — P a r k N a ro d o w y J e ­ z io r a M a n y a r a ; R3 — R e z e r w a t N g o ro n g o ro ; P 4 — P a r k N a ro d o w y T a r a n g i r e ; P 5 — P a r k N a ro d o w y A r u - sza; R6 — R e z e r w a t K ilim a n d ż a r o ; P 7 — P a r k N a r o ­

d o w y A m b o s e li; P 8 — P a r k N a ro d o w y T s a v o

kiej piątki” A fryki: słonia, lwa, hipopotama, nosorożca i bawołu.

Dno k ra te ru zajm ują tereny traw iaste i błot­

niste i fragm enty lasu oraz jezioro — ostoja ptactw a wodnego. Mieliśmy szczęście, gdyż w łaśnie do tego jeziora przyleciały flamingi, ptaki w ędrujące z jednego do drugiego zbior­

nika wód alkalicznych Wielkiego Rowu A fry­

kańskiego. Sław ne je st zwłaszcza jezioro Nu- kuru, na k tórym można obserwować do 3 m i­

lionów flamingów, głównie mniejszych (Phoe- niconaias minor). W czasie naszej bytności w Ngorongoro już z kraw ędzi k rateru widać było, że brzegi jeziora są otoczone szerokim, różowym pasem ptaków, które zapełniały rów ­ nież w szystkie zatoki.

Na dno k rate ru zjeżdża się samochodem te ­ renow ym Landroverem , m ającym napęd na w szystkie koła. Je st to w ariacka jazda, która nabija siniaki nie tylko przedstawicielkom płci pięknej. Największą emocję daje zbliżanie się do zbiorowiska flamingów. Różowa ich masa, zaalarm ow ana hałasem samochodu, zaczyna się poruszać, jakby gotować, wreszcie w zbija się w górę, trzepocząc tysiącem skrzydeł, aby za­

paść za chwilę nieco dalej na wodę. O drywanie się flam ingów od terenu, po którym brodzą, od­

byw a się z rozbiegu; ta faza wzlotu robi w raże­

nie ewolucji baletowej.

Równie interesujące, jak dno krateru, są jego zbocza w ew nętrzne i krawędzie. Rośnie na nich las górski mgłowy, w którym roślinność czer­

pie wilgoć głównie z mgieł i rosy. Rano pod­

szycie lasu je st ta k wilgotne, że moczy ubranie tu ry sty aż po pas.

Górskie lasy mgłowe są ograniczone do w ą­

skich pasów na stokach w ulkanów i gór. Lodge (schronisko) na kraw ędzi Ngorongoro znajdu­

jące się na wysokości 2600 m jest otoczone w ła­

śnie takim lasem. Ze względu na m niejszą ilość opadów i niezbyt w ysokie tem p eratu ry (7° do 17°C), las ten jest dużo uboższy w gatunki drzew niż nizinny las deszczowy. Mimo to na rów ni z rafam i koralow ym i można go zaliczyć do n a j­

bogatszych przejaw ów życia na Ziemi. Toteż muszę się przyznać, że raz tylko złamałem su­

row y regulam in wycieczki, zabraniający opusz­

czania schroniska, i poświęciłem razem z żoną kilka godzin na zwiedzenie lasu. Nasz w ypad był połączony z pew nym ryzykiem: wiedzieliśmy, że w lesie przebyw ają bawoły, które są uw aża­

ne za najniebezpieczniejsze zw ierzęta A fryki.

Bawoły zabiły, dzięki swej sile i inteligencji, więcej m yśliwych niż jakiekolw iek inne zwie­

rzęta, a w Ngorongoro są one na pewno nie­

przychylnie usposobione do ludzi ze względu na częste ko ntakty z Masajami.

Las mgłowy Ngorongoro jest kłębowiskiem zieleni o różnych odcieniach, wypełnionej słoń­

cem i zielonkawym światłem, przesączonym

K E N IA

M OSZ/ Ą ' P ®

(9)

R yc 2. P o r o s ty n a g a łę z ia c h d rz e w w le s ie m g ło w y m (w u lk a n N g o ro n g o ro , G ó ra K e n ia ) *

przez listowie. Najwyższe jego piętro tw orzą korony drzew a kolumnowego Cassipourea ma- losana i drzew a A lbizia gum mifera, sięgające 30 m wysokości. Niższe drzewa są oplątane lia­

nami, obwieszone brodam i porostów, a na ich gałęziach rosną mchy, paprocie i orchidee.

W niższym piętrze są korony drzew Croton ma- crostachyus, o pokręconych pniach i sercowa- tych, srebrnych od spodu liściach. Tu rosną także drzewa Calodendrum capense, obsypane wielkimi różowymi kw iatam i, i figowce (Ficus thonningii) z korzeniam i powietrznymi. P o ru ­ szanie się u tru d n iają pokrzyw y wysokości czło­

wieka silnie parzące naw et przez ubranie;

wspomina o nich pierwszy odkryw ca w ulkanu O. B a u m a n (1892 r.).

Dolne piętro tw orzą krzaki, a przede w szyst­

kim „pazury lw a” Crotolaria imperialis, zwane tak ze względu n a swe duże m otylkow e kwiaty.

Pędy kw iatowe Crotolarii są ustaw ione piono­

wo, jeden koło drugiego, jak świeczniki. W tym piętrze charakterystyczne są również ciemno­

zielone, lśniące, bagnetowe liście dracen i w iel­

kie liście dzikich bananów. Na polankach spoty­

kam y H aem anthus m ultiflorus, roślinę hodo­

w aną u nas, jako doniczkową; w w arunkach n a­

turalnych jej w ielkie czerwone kw iatostany przekraczają średnicę 30 cm. Na skraju lasu w ystępują w ielokwiatowe lilie Crinum kirkii, o dużych wonnych kw iatach.

P rzy zjeździe w dół po w ew nętrznym zbo­

czu k ra te ru osiągamy strefę buszu — krzaków, urozmaiconą podobnymi do kaktusów wilczo­

mleczami Euphorbia candelabrum i E. nyikae, przyjm ującym i postać drzew. Tu kw itną rów­

nież czerwono drzew a koralow e E rythrina abys- sinica i zwiesza kuliste białe kw iatostany Dom- beya rotundifolia.

U podnóża zbocza k rateru, od strony płd.- -zach., bezpośrednio pod lodge, jest niewielki las, w którym typow ym drzewem jest Acacia zanthophloea (fever tree), drzewo malariowe dawnych podróżników. Sądzili oni, że właśnie to drzewo rosnące na terenach w ilgotnych jest nośnikiem m alarii, a nie komary.

Pięćdziesiąt kilom etrów dzieli k rate r Ngoron­

goro od P arku Narodowego Jeziora M anyara (320 km2). Jezioro to je st położone na wysoko­

* W szystkie zd jęcia w y k o n a ł au to r.

R yc. 3. K w ia ty H a e m a n th u s m u lti fl o r u s , n a s z e j ro ś li­

n y d o n ic z k o w e j, k tó r e j k w ia to s ta n y w le s ie m g ło w y m N g o ro n g o ro o s ią g a ją ś r e d n ic ę 30 cm

ści 960 m, już na dnie Wielkiego Rowu. Hotel znajduje się jeszcze na kraw ędzi wyżyny, za­

wieszony 300 m nad taflą jeziora. Położenie jego jest w yjątkowo malownicze. Otacza go ogród, ozdobiony między innym i wielkim drze­

wem Chorisia speciosa, pochodzenia brazylij­

skiego, którego pień jest pokryty olbrzymimi kolcami; drzewo to obsypane je st wielkimi czerwonymi kwiatami. Z ogrodu można oglądać słonie, pasące się w pobliżu jeziora; odległość zmniejsza je do wielkości myszy.

Nad jeziorem M anyara rośnie w spaniały las wodny, czerpiący wilgoć z w arstw y zasilanej przez wody opadające wzdłuż zbocza W ielkie­

go Rowu. Las ten m a charakter zbliżony do lasu mgłowego Ngorongoro, ale wobec braku w il­

goci w pow ietrzu mniej tu epifitów, mniej po­

rostów i mchów na gałęziach. Z drzew charak­

terystycznych zanotować należy olbrzymie figowce sykomory (Ficus sycomorus) o potęż­

nym systemie korzeni, afrykańskie drzewa m a­

honiowe (Khaya grandifolia), tam arindy (T a- m arindus indica) o jadalnych strąkach i drze­

w a kiełbasiane (Kigelia ajricana), które spoty­

kaliśm y już w Serengeti. Z palm spotyka się samotne palm y dum o rozgałęzionych pniach (Hyphaene sp.) i zarośla dzikich palm daktylo­

w ych (Phoenix reclinata). W podszyciu bogato w ystępuje Cyperus altem ifolius.

Las w odny jest w spaniałą eksplozją zielono-

R yc. 4. D rz e w a „ k ie łb a s ia n e ” (K ig e lia a fric a n a ) o o w o ­ c a c h w k s z ta łc ie p o k a ź n e j w ie lk o ś c i k ie łb a s . K w ia ty je g o , z a p y la n e p rz e z n ie to p e rz e , w is z ą n a d łu g ic h ło ­

d y ż k a c h

(10)

176

ści, która zajm uje różne p iętra i p o siad a,lu k i otw ierające szerokie perspektyw y, zwłaszcza n a pochyłości. Las ten stanow i piękne tło dla zwierząt, przede w szystkim dla słoni, których w p arku jest około 350. Zw ierzęta te często wychodzą na główną drogę, toteż przy w ejściu do p arku je st napis: „Słonie m ają pierw szeń­

stw o”.

Słonie potrafią być niebezpieczne również dla samochodów, co jest związane z ich w ielką w agą (średnio 4500 kg). G roźne mogą być osob­

niki, które niedawno przyszły spoza obrębu parku, z terenów, na których są przedm iotem polowań. Również słonice mogą zaatakować sa­

mochód, gdy są niespokojne o swe małe. Sło- niątko rodzi się niewielkie, o wysokości ram ion zaledwie 1 m etr (słonie dorosłe m ają do 3,5 m etra). O piekują się nimi słonice, gdyż samce nie in teresu ją się w ogóle rodziną, inaczej niż lwy, i asystują samicom tylko w okresie godo­

wym.

W P ark u Jeziora M anyara w kierun ku pół­

nocnym las w odny przechodzi w las suchy, z przew agą akacji parasolow ych (Acacia torti- lis). Na zboczu Wielkiego Rowu rosną baobaby.

W tych częściach P ark u kopce term itów są b a r­

dzo wysokie (dochodzą do 3 metrów).

Las M anyara je st bogaty w zwierzynę. Tak więc spotkaliśm y stado bawołów w spoczynku.

Leżały one tak gęsto koło siebie, że tw orzyły w arstw ę szaroczarnych ciał, najeżoną rogami.

M ałpy paw iany (Papio anubis i P. cynocepha- lus) żyją pod drzew am i całym i rodzinami, a ich m ałe figlują podobnie jak nasze dzieci. Płeć ich odróżnia się po kolorze gołej skóry siedzenia:

niebieskiej u samców, czerwonej u samic.

Największą emocją w czasie całodziennego pobytu w lesie M anyara było fotograficzne po­

low anie na lwa, odpoczywającego na gałęziach akacji. W yjątkowo w tym lesie lw y m ają zwy­

czaj w godzinach południowych w spinać się na drzew a, aby tam uciąć sobie drzem kę. Przyczy­

ną tego jest praw dopodobnie chęć ucieczki od ukłuć m uchy tse-tse (gatunek szkodliwy dla zw ierząt domowych, a nie dla człowieka) lub uniknięcia zakłóceń w czasie spoczynku ze stro ­ ny słoni lub bawołów. Po upływ ie pół dnia ża­

den z kilkunastu samochodów krążących po dro-

R y c. 5. S ło n ie p o tr a f ią b y ć n ie b e z p ie c z n e d la tu r y s tó w w sa m o c h o d z ie ze w z g lę d u n a s w ą w ie lk ą ' m a s ę (4,5 to n y ). S ło n ie a f r y k a ń s k ie c h a r a k t e r y z u j ą się o lb r z y ­

m im i u s z a m i

gach i bezdrożach P ark u nie znalazł lwa, do­

piero po południu w ykryliśm y jedną lwicę na akacji, 3 m etry nad ziemią.

Oprócz zw ierząt w P ark u Jeziora M anyara spotkać można wiele ptaków, np. perliczki lub większe od nich, biegające po ziemi, czerwono- głowe kalao — ziemne dzioborożce (B ucow us leadbeateri).

Oba omówione wyżej rezerw aty znajdują się w pobliżu kraw ędzi Wielkiego Rowu na płd.- -płd.-zach. od Nairobi. Na płn. od tego m iasta położone są dwa interesujące p ark i narodowe wysokogórskie: gór A berdarów (do 4000 m) i Góry K enii (5200 m).

Z P arku A berdarów (600 km 2) poznałem ty l­

ko m ały fragm ent, otaczający schronisko-hotel Treetops, tak nazwany, gdyż je st zbudowany z włączeniem do konstrukcji grupy drzew, tak że taras widokowy znajduje się przy ich w ierz­

chołkach.

Jest to rekonstrukcja poprzedniego schroni­

ska spalonego w r. 1954 przez powstańców ru ­ chu Mau-Mau. Hotel , obecny w ykonany całko­

wicie z drzew a ma napraw dę charakter schro­

niska, zarówno ze względu na m ałe w ym iary pokoików, jak i wyekwipowanie. Jest on sze­

roko znany, gdyż pozwala obserwować zwie­

rzęta nocą, przy świetle dyskretnych reflekto­

rów, gdy ciągną do słonego jeziorka-w odopoju znajdującego się u stóp budynku. Są to stada słoni, bawołów, nosorożce i różne gatunki an ty ­ lop. S tałym i bywalcami w dzień są rodziny

R yc. 6. K o p ce te r m itó w w P a r k u J e z io ra M a n y a r a d o ­ c h o d z ą do w y so k o śc i 3 m e tr ó w

(11)

afrykańskich dzików (Phacochoerus aetlniopi- cus) o w ielkich głowach z potężnymi kłam i (20 - 30 cm) i olbrzymimi brodaw kam i nad ocza­

mi i koło pyska. Biegają one śmiesznie trzym a­

jąc ogon wzniesiony pionowo w górę, a przy w yszukiw aniu pożywienia klęczą. W nocy za­

stępuje je większy gatunek Potamocherus por- cus.

Najciekawszymi zwierzętami, które obserwo­

waliśmy w nocy w Treetops, były nosorożce. Te przedpotopowo w yglądające stworzenia nie zno­

szą bliskości innych gatunków zwierząt i zaraz przystępują do ataku, rozpędzając jak taran swą w ielką masę 1000 - 1500 kg. Widzieliśmy, jak wielkie i przecież bardzo silne bawoły u stę­

powały z drogi nosorożcom, nie podejm ując za­

czepki. Nosorożce należą do rzadko spotykanych zwierząt, gdyż dużo ich padło ofiarą przesądu, według którego róg nosorożca m a własności aphrodisiacum.

Treetops jest zamieszkały nie tylko przez tu ­ rystów, ale i przez stado małp pawianów (Papio anubis). S ą one tak spoufalone i bezczelne, że potrafią z ukrycia włożyć łapę do kieszeni tu ­ rysty, aby znaleźć coś do jedzenia (to właśnie mnie spotkało). Regulamin schroniska zaleca staranne zam ykanie okien pokoi, aby uniknąć rew izji rzeczy przez małpy. Bywały wypadki, że dla zabawy kradły one aparaty fotograficzne i wynosiły na wierzchołki drzew.

Od samochodu do schroniska Treetops docho­

dzi się kilkaset m etrów pieszo, pod ochroną uzbrojonego strażnika. Koło drogi urządzono schrony z pali na w ypadek zaatakowania przez dzikie zwierzę. Na tej w łaśnie drodze spotka­

łem pochód m rów ek zwanych Siafu w języku suahili (Dorylus sp.). Te małe owady w ędrują w tak wielkiej liczbie i są tak żarłoczne,, że za­

b ijają i zjadają na swej drodze każde stw orze­

nie, które nie może uciec. Słonie, na których trąb ę dostaną się te mrówki, są tak podniecone, że stają się niebezpieczne dla człowieka.

Góra Kenia wznosi swe lodowce i szczyty do wysokości 5200 m. Na poziomie ok. 3000 m kończy się las górski, częściowo mgłowy, a w y­

żej odkryte zbocza są pokryte roślinnością w y­

sokogórską, charakterystyczną dla tropików (góra Kenia leży na równiku). P a rk Narodowy M ount Kenya obejm uje 730 km 2.

Nasza wycieczka odbywała się najpierw sa­

mochodem przy użyciu Landroveru, wzdłuż rzeki Naro Moru do wysokości ok. 3000 m, po­

tem pieszo od granicy lasu do ok. 3300 m.

Droga prowadzi najpierw przez lasy jałow ­ ców (Juniperus procera) zwanych cedrami i strzelistych Podocarpus. Żyją tu papugi i prze­

piękne turako (Tauraco hartlaubi) o długości ciała 30 cm, ubarw ieniu zielonym z czerwonymi pasami na skrzydłach, widocznymi w locie.

Wyżej następuje pas bam busów (Arundinaria alpina) o wysokości 6 - 1 5 m etrów i strefa H y- pericum pod postacią drzew i krzaków. Koło

R y c . 8. K w ia ty n ie ś m ie r te ln ik ó w n a zb o c z u G ó ry K e ­ n ia . S ą to k r z a k i m e tro w e j w y so k o śc i

R yc. 7. L o b e lia p o w y ż e j g ó rn e j g r a n ic y la s u n a zb o czu R yc. 9. L a s m g ło w y n a s to k u G ó ry K e n ia . F o to g r a f ia

G ó ry K e n ia w y k o n a n a w cza sie d e sz c z u

26

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przypuszcza się, że wykonywane zabiegi (m.in. pedikur, manikur, w których dochodzi do usunięcia obumarłego na- skórka, a tym samym wzboga- cenia powietrza o dodatkowe

Jego przygotowanie okazało się znacznie trudniejsze niż po- czątkowo można się było spodziewać, i to właśnie stało się przyczyną opóźnienia edycji w stosunku do

Istotnie, gdyby dla którejś z nich istniał taki dowód (powiedzmy dla X), to po wykonaniu Y Aldona nie mogłaby udawać przed Bogumiłem, że uczyniła X (gdyż wówczas Bogumił wie,

Jak twierdzi archeolog Maciej Szyszka z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, który przyczynił się do odkrycia owej piwnicy, pierwotnie budowla ta była jadalnią i kuchnią, w

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

I chociaż Cię teraz z nami nie ma, bardzo Cię kochamy.. Julka Bigos

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

Liczbą pierwszą nazywamy liczbę naturalną, która ma dokładnie dwa różne dzielniki: 1 i samą