• Nie Znaleziono Wyników

Krytyka książki P. N. Trietiakowa "Plemiona wschodnio-słowiańskie"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Krytyka książki P. N. Trietiakowa "Plemiona wschodnio-słowiańskie""

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

A. M O N G A J T

K R Y T Y K A K S I Ą Ż K I P. N. T R E T I A K O W A „ P L E M I O N A W S C H O D N I O - S Ł O W I A N S K I E " 1

(LA C R I T I Q U E D U L I V R E DE P. N. T R E T I A K O W „ L E S TRIBUS DES SLAVES DE L'EST")

20 m a j a 1948 r. na posiedzeniu Rady Naukowej Instytutu historii kultury materialnej imienia N. J . Marra Akademii Nauk Z S R R odbyła się krytyka pracy P. N. T r e t i a k o w a , Plemiona wschodnio-słowiańskie.

W słowie wstępnym autor książki powiedział, że jego zadaniem było podsumowanie niektórych rezultatów wielkiej pracy, wykonanej przez radzieckich historyków, archeologów i etnografów w zakresie zagadnienia pochodzenia Słowian i najdawniejszych dziejów Słowian, zamieszkujących równinę wschodniej Europy. Aby książka była do-stępna nie tylko dla wąskiego kręgu specjalistów, ale i dla szerokich rzesz czytelników, autor uważał za konieczne wykładając to, czy inne zagadnienie, podawać odpowiednie materiały nie jako ogólną sumę dowodów, lecz jako oddzielne wnioski, służące za ilustrację przyjętej przez autora tezy. W szczególności dotyczy to materiałów archeolo-gicznych, które zajmują dużo miejsca i są skomplikowane i dlatego są trudne dla czytelnika książki popularnej. Zatrzymawszy się n a poszczególnych rozpatrzonych w książce problemach, P. N. Tretiakow zauważył, że szereg kwestyj było przedmiotem dyskusji w ciągu wielu lat; dotychczas jednak nie osiągnięto wśród uczonych jednomyślności,, a choćby porozumienia w poglądach, które pozwoliłyby uznać pewne zagadnienia za mniej lub więcej rozwiązane.

W dyskusji wziął udział prof. Β. A. Rybaków i zaznaczył, że według jego mniemania książka P. N. Tretiakowa nie jest popularna, ponieważ nie udało się autorowi połączyć głębokości myśli naukowej z jasnością wykładu. Częste używanie terminów, zrozumiałych jedynie specjalistom i zawikłany wykład niektórych zagadnień czynią książkę mało dostępną dla przeciętnego czytelnika.

1 T ł ó m a c z e n i e s p r a w o z d a n i a o p u b l i k o w a n e g o w czasopiśmie Вопросы

И с т о р и и , w y d . „ P r a w d a " 1948/9, str. 137—141. T ł ó m a c z e n i a d o k o n a ł a J a n i n a M a l l y .

(3)

392 A. MONGAJT

Jednocześnie Β. A. Rybaków zaznaczył, że wartość książki polega n a tym, iż daje obszerny obraz historyczny w nowej koncepcji, opartej n a wszelkich osiągnięciach nauki współczesnej. Walka z teoriami burżuazyjnymi, w szczególności z teorią praojczyzny, jest prowadzona od pierwszej do ostatniej stronicy książki. P. N. Tretiakow dowiódł, jak niesłychanie ważną dla nauki jest różnica poziomu kultury i tempa rozwoju u plemion wschodnio-słowiańskich, północnych i południo-wych 1. T a teza wnosi do naszych wyobrażeń o przeszłości dawnych Słowian historyczną konkretność, daje możność ustalić, że polityczny związek plemion i utworzenie państwa ruskiego miały miejsce dopiero wtedy, kiedy kultura plemion południowych i północnych stanęła n a tym samym poziomie. B. A. Rybaków uważa, że autor słusznie poświęca wiele uwagi najściu plemion ze wschodu (Hunnowie, Awa-rowie), które, bez wątpienia, bardzo wpłynęły n a ustrój i życie Słowian wschodnich. Słuszny jest pogląd P. N. Tretiakowa n a etnogenezę Sło-wian południowych. Przesunięcie części Antów nad Dunaj, a w ślad za tym rola elementu wschodnio-słowiańskiego w tworzeniu narodu bułgarskiego, a dokładniej — tych narodów słowiańskich, które potem zaczęto nazywać Bułgarami, — była bardzo wielka.

J a k o brak w książce podkreśla B. A. Rybaków niefortunne twier-dzenie autora, jakoby „współczesny podział etniczny wschodniej Sło-wiańszczyzny, która j u ż ma wytworzone grupy narodowe, tak samo jak i S':owiańszczyzny południowej i zachodniej, wcale nie jest czymś nowym. Odnosi się do niezwykle dalekiej przeszłości" (cz. II, str. 106). T a myśl może nasunąć niewłaściwe wnioski. Można j ą wytłumaczyć, jakoby podział n a Ukraińców, Białorusinów i Rosjan był odwieczny wśród Słowian. Taki wniosek nie wynika z kontekstu, ale zdanie jest dwuznaczne. Nie można zgodzić się z tym, że P. N. Tretiakow dla rozstrzygnięcia zagadnień słowiańskiej etnogenezy nie przytoczył ma-teriałów kurhanowych X I — X I I w. Autor uważa późne kurhanowe materiały za dowody nie zasadnicze, ponieważ odnoszą się one do tego czasu, kiedy już zanikły zjednoczenia plemienne. J e d n a k w sensie etnograficznym należy w całości przytaczać materiały X I — X I I w., czasu, bliskiego istnienia tych plemion, a to dla poznania retrospektyw-nego poprzedzającej epoki.

1 W pełni z a g a d n i e n i e to w y ł o ż o n e zostało w książce P. N . T r e t i a k o w a Północne plemiona wschodnio-dowiańskie. „ M a t e r i a ł y i S t u d i a a r c h e o l o g i c z n e Z S R R "

t. V I , 1941. Niestety, p r a w i e cały n a k ł a d tej książki z w y j ą t k i e m kilku e g z e m p l a r z y został zniszczony.

(4)

[KRYTYKA KSIĄŻKI Ρ . Ν. TïtETIAKOWA 393

Β. A. Rybaków uważa za sporne określenie przez P. N. Tretia-kowa Antów jako plemion, zamieszkałych tylko n a prawym brzegu Dniepru. Jest niezrozumiałe, dlaczego w takim razie do tej grupy włączeni są Polanie, którzy archeologicznie o wiele silniej byli związani τ; plemionami lewego brzegu, niż z zagadkowymi Uliczami. Ancki związek plemienny był niejasny, nie można go ograniczać do jednego terytorium. Niesłuszne jest dla VI·—VII w. wyraźne ograniczenie prawo- i lewobrzeżnych plemion i uznanie jedynie pierwszych za na-leżących do związku Antów.

Według sądu P. N. Tretiakowa obszary Antów i Rosów-Rusów nie pokrywały się. Przytaczając przekonywujące materiały, świadczące n a korzyść Rusi południowej, autor zręcznie wykorzystuje toponi-mikę, zawierającą rdzeń „ r o s " czy ,,rus". Prowadzi n2s od Dniepru i Donu (rzeka Roś — dopływ Dniepru, Rosawa, Ros-Oskoł, wpada-jący do północnego Dońca). W granicach tego leśno-stepowego prosto-kąta możemy dla V I — V I I w. nazwać kilka kategoryj starożytności, które móżna związać z Rusami czy Słowianami. Jeśli przedmioty męskie (pasy, oręż, pochwy mieczów) w tej epoce były międzynarodowe (jednakowe u Alanów, Słowian, Bułgarów i in.), to ozdoby kobiece zachowywały swoje lokalne odrębności i analiza ich pozwala wyróżnić kilka rejonów rozmieszczenia jakichś Rosów czy Słowian. Jeden z tych rejonów pokrywa się z Porosiem, Rusią i Rosawą, przy czym jest bardzo bliski dzisiejszemu rejonowi Połtawszczyzny. Drugi rejon obejmuje górny bieg rzek: Psioły, Worskli, północnego Dońca, podchodzi do kręgu kultury sałtowskiej, ale prawie nie ulega wątpliwości, że jest to rejon protosiewierzański; bo później kurhany Siewierzan znajdują się w tym samym miejscu. B. A. Rybaków wypowiada przypuszczenie, że pod Tanaisem starożytnych autorów należy rozumieć nie cały Don z jego dorzeczem, lecz tylko północny Doniec. Jeśli wobec tego prze-nieść tekst Hudud-al-Alama (nieznany geograf perski z końca X w.) n a mapę, to okaże się, że Rusowie zamieszkiwali źródła północnego Dcńca i przestrzeń na zachód od tego terenu aż do Kijowszczyzny. W tym rejonie trzeba prowadzić dalej poszukiwania archeologiczne zabytków, związanych z Rusią.

Ostatni rozdział książki, poświęcony zagadnieniu osiedlenia się Słowian na T a m a n i u i nad dolnym Donem jest sporny. Brak wystarcza-jących materiałów, aby n<"gcwać te dawne osiedlenia i aby twierdzić, jakoby Antowie-Słowianie zjawili się nad Donem i na T a m a n i u

do-piero w X w.

Członek korespondent A. N. Z S R R , A. D. Udalcow zaznaczył trudności, jakie stały przed autorem książki Plemiona wschodnio-słowiańskie.

(5)

394 M . M O N G A J T

Po pierwsze -— ogromny okres czasu (od I V — I I I tysiąclecia przed naszą erą aż do końca I tysiąclecia naszej ery), który badacz musiał objąć; po drugie — szereg zagadnień, oświetlających historię tego olbrzymiego okresu, nie jest opracowany. Pomimo tych trudności autor potrafił dać istotnie popularny zarys współczesnego stanu za-gadnienia.

Zasadnicze sprzeciwy A. D. Udalcowa dotyczą pierwszej części książki — zagadnienia o pochodzeniu Słowian. Na str. 13—16, P. N. Tre-tiakow daje analizę trzech grup plemion neolitu, które w I I I tysiąc-leciu przed naszą erą zamieszkiwały wschodnią Europę. Pisze o n : „Nie ulega wątpliwości, że w plemionach myśliwsko-rybackich leśnego północo-wschodu należy widzieć przede wszystkim dalekich przodków ugro-fińskich plemion i narodów; w plemionach stepowych — dalekich przodków następnej grupy plemion koczowniczych, których historia ściśle wiązała się z historią koczowników stepów azjatyckich; dawna ludność rolnicza środkowej Europy ·— to dalecy przodkowie europej-skich plemion i narodów, zarówno istniejących niegdyś i potem wy-marłych, jak i współczesnych·". Nie można się z tym zgodzić, że cały teren, zakreślony przez autora na mapie (rys. 1), jako przynależny północnym plemionom leśnym, był zajęty przez przodków plemion ugro-fińskich. T u t a j diakowska kultura, jeden z ośrodków kształtowania się Słowiańszczyzny, tu pola popielnicowe. W ten sposób, w zachodniej części owe myśliwsko-rybackie plemiona przekształciły się nie w miona fino-ugryjskie, lecz w słowiańskie. Nie można też w tzw. ple-mionach stepowych upatrywać jedynie przodków plemion koczują-cych. Kultura grobów zrębowych absolutnie nie jest koczownicza.. Nieudany termin to „plemiona europejskie". Autor myśli o plemionach indoeuropejskich, w odróżnieniu od fino-ugryjskich. Przy użyciu jednak terminu „europejskie" różnica ta ginie, ponieważ Finowie należą do plemion europejskich.

Mówiąc o Scytach autor wskazuje, że kultura scytyjskiego obszaru nad Morzem Czarnym składała się z kultur: miejscowej, wschodniej i greckiej. Termin „wschodnia" bardzo nieokreślony. Należy się wyrzec poprzedniego pojęcia jednorodności Wschodu i ustalić, o jakim wpływie m o w a : Urartu, bezpośrednio środkowo-azjatyckim, czy jakimkolwiek, innym.

Nieścisłe jest twierdzenie autora, że pochodzenie wszystkich plemion scytyjskich jest rezultatem skrzyżowania się starej rdzennej, ludności i plemion, przybyłych ze wschodu. Scytowie-rolnicy — to ludność autochtoniczna, absolutnie nie będąca produktem skrzyżowania, z plemionami koczowniczymi.

(6)

K R Y T Y K A K S I Ą Ż K I P . N . T B E T I A K O W A 395 Na niczym nie jest oparte rozmieszczenie na mapie plemion Scytii Herodota (rys. 3) ·— rolników na północ od Scytów-oraczy. Mylna treść mapy „Europa w pierwszych wiekach naszej ery (według Ptolemeusza)·'·' (rys. 4). M a p a ta, zrobiona nie według Ptole-meusza, lecz wzięta z jakiegoś niemieckiego szkolnego atlasu, zawiera błędy, spowodowane przez niemiecką nacjonalistyczną geografię.. Gotonowie (według mapy) mieszkają na lewym brzegu Wisły i zajmują, bardzo duże terytorium, Wandalowie są umieszczeni nad morzem, gdzie nigdy nie byli. Rubryka „Germanowie" obejmuje na mapie terytorium, które nigdy nie było germańskie. Lugiowie są umieszczeni tylko w górnym biegu Odry·—Wisły, chociaż mieszkali na dość szerokim, terytorium, pokrywającym się z kulturą przeworską.

A. D. Udalcow krytykuje autora, który bezwzględnie przyłącza się do sądu akad. A. A. Szachmatowa, uważającego, że w języku We-nedów, tj. przodków Słowian, jest wiele elementów języka celtyckiego. Szachmatow wychodził z założenia, że sam wyraz „Wenedzi" jest celtycki, podczas gdy wyraz ten w najlepszym razie jest dawnym ter-minem przedindoeuropejskim. Ścisłego zetknięcia się Wenedów z Cel-tami nie było. W każdym razie, tak ważnego zagadnienia, jak pocho-dzenie języka ruskiego i celtyckich w nim elementów, nie należałoby rozstrzygać n a żadną stronę bez dostatecznie ważkich względów.

Chyba nie jest celowe używanie takiego terminu, jak „północni Sarmaci" w stosunku do plemion kultury diakowskiej i do innych plemion północnych. Ν. I. M a r r użył raz tego terminu, ale nie w zna-czeniu etnicznym. Nie można się zgodzić z sądem autora, że w pierw-szych wiekach naszej ery wśród Sarmatów, Gotów i Bastarnów istniały związki o charakterze państwowym. W stosunku do tych plemion jeszcze za wcześnie mówić o państwie; inaczej, na przykład, u Scytów.

Nieprawdziwie podaje P. N. Tretiakow, że u Gotów istniało jakieś jedno państwo czy związek o charakterze państwowym. W różnych okresach tworzyły się chwilowe związki poszczególnych plemion gockich, i podział na Wizy- i Ostrogotów związany jest z ich geograficznym rozmieszczeniem. Byly to nietrwałe związki wojenne, oparte na wojennej demokracji, które ustawicznie to się rozpadały, to znów powstawały..

Autor myli się, przytaczając, że w początkach „wielkiej wędrówki ludów" Słowianie jakoby nie występowali, jako samodzielna siła wo-j e n n a , przeciw Rzymowi. To, że wowo-jna nazywa się gocką, a nie

sło-wiańską, tłumaczy się zwyczajem starożytnych pisarzy, by uważać, za j e d n ą wojnę wszystkie kampanie danego roku. Tak, wojna marko-mańska nie była wojną z jakimś jednym plemieniem, była to wojna

(7)

3 9 6 A. MONGAJT

ζ przeróżnymi plemionami n a dość znacznym terytorium n a północ od Imperium rzymskiego.

Nie można łączyć Siewierzan z Sabirami, Sawirami, czy Sas-pirami. Saspirowie — to jedno z plemion zakaukaskich, które widocz-nie weszło w skład narodu ormiańskiego. Sawirów północnego Kaukazu także nie można łączyć z Siewierzanami. A Sawarowie Ptolemeusza, o czym autor książki nie wspomina, istotnie łączą się z Siewierzanami. A. D. Udalcow wskazał jeszcze na niektóre sporne tezy w książce, lecz w całości ocenił j ą , jako pracę bardzo potrzebną i pożyteczną.

Prof. N. N. Woronin uważa, że nauka archeologii przebyła dwa etapy: okres poszukiwań nowych archeologicznych materiałów, związa-nych z wyłaniającymi się historycznymi zagadnieniami, oraz okres prac syntetyzujących, tworzenia koncepcyj historycznych n a podstawie nagromadzonego starego i nowego materiału. T e n okres jeszcze nie jest zakończony i książka P. N. Tretiakowa jest pięknym wzorem popularnej pracy, syntetyzującej wyniki tego okresu. Przechodząc do nowego etapu archeologii — dokładnych nowych wykopalisk i ostrej krytyki naszych źródeł -— musimy wyrzec się zbyt kategorycznego rozstrzygania za-gadnień i przedstawiać dane raczej warunkowo, hipotetycznie. Pod tym względem interesujące są prace I. 1. Lapuszkina, który słusznie ż ą d a wielkiej dokładności w rozstrzyganiu zagadnienia o anckich starożytnościach. Dowiódł on, że wzdłuż Worskli nie ma związku między Scytami i „polami popielnicowymi·'·' ani dalszego dziedzicze-nia zabytków „okresu anckiego". Nie można ignorować tych prac p r z y rozstrzyganiu problemu słowiańskiej etnogenezy.

N. N. Woronin uważa, że rację ma W. I. Rawdonikas, który twierdzi, iż stadium ustroju patriarchalno-rodowego kończy się w V I I I — I X w., a tworzenie społeczeństwa, związanego z terytorium, wiąże się z I X — X I w. Dlatego P. N. Tretiakow myli się, gdy pisze, że ple-miona północne i wschodnie zachowały „pierwotne rodowe formy współżycia do połowy pierwszego tysiąclecia naszej ery". Ten sam p u n k t widzenia Wypowiada autor na str. 152—153: „Sioła Słowian nowogrodzkich i Krywiczów w VII-—IX stuleciu znajdowały się zwykle w pobliżu rzek czy jezior, w które tak obfituje ta północna kraina lasów. Zajmowały one miejsca stosunkowo niewysokie, równe, i dogodne dla życia. W większości wypadków sioła były stosunkowo niewielkie, licząc do jednego, dwóch, trzech dziesiątków budowli, ustawionych zwykle w szereg, wzdłuż brzegu, fasadami ku jezioru, czy rzece. Jeśli d o tego dodać, że za mieszkanie plemionom słowiańskim oddawna służyła izba z bierwion, z piecem-kamionką przy tylnej ścianie, tj. prawie taka sama „ c z a r n a " izba, jakie zachowały się tu i ówdzie

K K Y T Y K A K S I Ą Ż K I P . N . TRETIAKOWA 3 9 7

w tych miejscach do początku X X stulecia, — to stanie się jasne, że w końcu pierwszego tysiąclecia naszej ery zaczęły istnieć podstawowe zarysy, właściwe staroruskiej północnej wsi. Sioła tego rodzaju osta-tecznie wyrugowały do tego czasu dawniejszą formę osiedla — gniazdo-patriarchalne, osiedle społeczeństwa patriarchalnego, bardzo małe i inaczej planowane, pcdobne do typu grodziska koło wsi Bereźniaki"..

Wynika stąd, jeśli wierzyć autorowi, że cała druga połowa pierw-szego tysiąclecia, tj. VI·—IX w., — to czas rozkładu stosunków rodo-wych. Nie sposób się z tym zgodzić.

Akad. B. D. Greków w swoim wystąpieniu wskazał na aktualność książki P. N. Tretiakowa, syntetyzującej obszerny materiał i dającej tę ilość wniosków, j a k a jest konieczna dla historyka. Z tego punktu widzenia książka jest etapem w naszej nauce. Jednak w książce jest dużo kwestyj spornych. B. D. Greków uważa, że podział plemion wschodnio-słowiańskich na północne i południowe, — oraz kontrastowe ich przeciwstawianie jest zbytnim uproszczeniem. W każdej z tych grup była wielka różnorodność między poszczególnymi plemionami, były też formy przechodnie, które należy uwzględniać. Dalej B. D. G r e -ków przeciwstawia się występującemu w dyskusji N. N. Woroninowi. Mylne jest twierdzenie N. N. Woronina, że na północy naszej ojczyzny stosunki rodowe giną dopiero w IX-—-X wiekach. W. I. Rawdonikas,. który wypowiedział taki pogląd, obecnie można przypuszczać, odrzekłby się od niego, ponieważ odkrycia archeologiczne w starej Ładodze,, odnoszące się do V I I I w., rysują obraz, daleki od ustroju rodowego. Tego też dowodzi i tekst Ruskiej Prawdy, którą akad. Greków w całości odnosi do V I I I w. Nie ma w niej żadnych wskazań na stosunki p a t r i a r -chalno-rodowe. Normy Ruskiej Prawdy tworzyły się w narodzie ruskim i na północy i na południu. Chociaż tekst Ruskiej Prawdy pochodzi z południa, jednak, znalazłszy się w Nowogrodzie, przyjął się tam dobrze;, nieznaczne zmiany dotyczą tylko terminologii. Nie ma żadnych podstaw, by mówić o wspólnym użytkowaniu ziemi w V I I I — I X w. Ruska Prawda mówi o własności prywatnej ziemi, o gospodarce i n d y widualnej. To samo potwierdzają wykopaliska w starej Ładodze. W y -wołuje zdziwienie twierdzenie N. N. Woronina, jakoby ziemia nie· wywierała wpływu na tworzenie klas. I archeologia i źródła pisane świadczą o czymś odwrotnym. Tak było u wszystkich narodów rol-niczych. O ile rolnictwo było podstawowym zajęciem Słowian, ziemia nie mogła nie wywrzeć wpływu na utworzenie klas. Naturalnie, jeśliby rolnictwo u Słowian wschodnich było wtórną gałęzią produkcji i tech-nicznie bardzo wstecznym, to ziemia nie mogłaby odgrywać decydującej roli, lecz odkrycie w Starej Ładodze sochy z V I I w. świadczy o dosyć

(8)

3 9 6 A. MONGAJT

ζ przeróżnymi plemionami n a dość znacznym terytorium n a północ od Imperium rzymskiego.

Nie można łączyć Siewierzan z Sabirami, Sawirami, czy Sas-pirami. Saspirowie — to jedno z plemion zakaukaskich, które widocz-nie weszło w skład narodu ormiańskiego. Sawirów północnego Kaukazu także nie można łączyć z Siewierzanami. A Sawarowie Ptolemeusza, o czym autor książki nie wspomina, istotnie łączą się z Siewierzanami. A. D. Udalcow wskazał jeszcze na niektóre sporne tezy w książce, lecz w całości ocenił j ą , jako pracę bardzo potrzebną i pożyteczną.

Prof. N. N. Woronin uważa, że nauka archeologii przebyła dwa etapy: okres poszukiwań nowych archeologicznych materiałów, związa-nych z wyłaniającymi się historycznymi zagadnieniami, oraz okres prac syntetyzujących, tworzenia koncepcyj historycznych n a podstawie nagromadzonego starego i nowego materiału. T e n okres jeszcze nie jest zakończony i książka P. N. Tretiakowa jest pięknym wzorem popularnej pracy, syntetyzującej wyniki tego okresu. Przechodząc do nowego etapu archeologii — dokładnych nowych wykopalisk i ostrej krytyki naszych źródeł -— musimy wyrzec się zbyt kategorycznego rozstrzygania za-gadnień i przedstawiać dane raczej warunkowo, hipotetycznie. Pod tym względem interesujące są prace I. 1. Lapuszkina, który słusznie ż ą d a wielkiej dokładności w rozstrzyganiu zagadnienia o anckich starożytnościach. Dowiódł on, że wzdłuż Worskli nie ma związku między Scytami i „polami popielnicowymi·'·' ani dalszego dziedzicze-nia zabytków „okresu anckiego". Nie można ignorować tych prac p r z y rozstrzyganiu problemu słowiańskiej etnogenezy.

N. N. Woronin uważa, że rację ma W. I. Rawdonikas, który twierdzi, iż stadium ustroju patriarchalno-rodowego kończy się w V I I I — I X w., a tworzenie społeczeństwa, związanego z terytorium, wiąże się z I X — X I w. Dlatego P. N. Tretiakow myli się, gdy pisze, że ple-miona północne i wschodnie zachowały „pierwotne rodowe formy współżycia do połowy pierwszego tysiąclecia naszej ery". Ten sam p u n k t widzenia Wypowiada autor na str. 152—153: „Sioła Słowian nowogrodzkich i Krywiczów w VII-—IX stuleciu znajdowały się zwykle w pobliżu rzek czy jezior, w które tak obfituje ta północna kraina lasów. Zajmowały one miejsca stosunkowo niewysokie, równe, i dogodne dla życia. W większości wypadków sioła były stosunkowo niewielkie, licząc do jednego, dwóch, trzech dziesiątków budowli, ustawionych zwykle w szereg, wzdłuż brzegu, fasadami ku jezioru, czy rzece. Jeśli d o tego dodać, że za mieszkanie plemionom słowiańskim oddawna służyła izba z bierwion, z piecem-kamionką przy tylnej ścianie, tj. prawie taka sama „ c z a r n a " izba, jakie zachowały się tu i ówdzie

K K Y T Y K A K S I Ą Ż K I P . N . TRETIAKOWA 3 9 7

w tych miejscach do początku X X stulecia, — to stanie się jasne, że w końcu pierwszego tysiąclecia naszej ery zaczęły istnieć podstawowe zarysy, właściwe staroruskiej północnej wsi. Sioła tego rodzaju osta-tecznie wyrugowały do tego czasu dawniejszą formę osiedla — gniazdo-patriarchalne, osiedle społeczeństwa patriarchalnego, bardzo małe i inaczej planowane, pcdobne do typu grodziska koło wsi Bereźniaki"..

Wynika stąd, jeśli wierzyć autorowi, że cała druga połowa pierw-szego tysiąclecia, tj. VI·—IX w., — to czas rozkładu stosunków rodo-wych. Nie sposób się z tym zgodzić.

Akad. B. D. Greków w swoim wystąpieniu wskazał na aktualność książki P. N. Tretiakowa, syntetyzującej obszerny materiał i dającej tę ilość wniosków, j a k a jest konieczna dla historyka. Z tego punktu widzenia książka jest etapem w naszej nauce. Jednak w książce jest dużo kwestyj spornych. B. D. Greków uważa, że podział plemion wschodnio-słowiańskich na północne i południowe, — oraz kontrastowe ich przeciwstawianie jest zbytnim uproszczeniem. W każdej z tych grup była wielka różnorodność między poszczególnymi plemionami, były też formy przechodnie, które należy uwzględniać. Dalej B. D. G r e -ków przeciwstawia się występującemu w dyskusji N. N. Woroninowi. Mylne jest twierdzenie N. N. Woronina, że na północy naszej ojczyzny stosunki rodowe giną dopiero w IX-—-X wiekach. W. I. Rawdonikas,. który wypowiedział taki pogląd, obecnie można przypuszczać, odrzekłby się od niego, ponieważ odkrycia archeologiczne w starej Ładodze,, odnoszące się do V I I I w., rysują obraz, daleki od ustroju rodowego. Tego też dowodzi i tekst Ruskiej Prawdy, którą akad. Greków w całości odnosi do V I I I w. Nie ma w niej żadnych wskazań na stosunki p a t r i a r -chalno-rodowe. Normy Ruskiej Prawdy tworzyły się w narodzie ruskim i na północy i na południu. Chociaż tekst Ruskiej Prawdy pochodzi z południa, jednak, znalazłszy się w Nowogrodzie, przyjął się tam dobrze;, nieznaczne zmiany dotyczą tylko terminologii. Nie ma żadnych podstaw, by mówić o wspólnym użytkowaniu ziemi w V I I I — I X w. Ruska Prawda mówi o własności prywatnej ziemi, o gospodarce i n d y widualnej. To samo potwierdzają wykopaliska w starej Ładodze. W y -wołuje zdziwienie twierdzenie N. N. Woronina, jakoby ziemia nie· wywierała wpływu na tworzenie klas. I archeologia i źródła pisane świadczą o czymś odwrotnym. Tak było u wszystkich narodów rol-niczych. O ile rolnictwo było podstawowym zajęciem Słowian, ziemia nie mogła nie wywrzeć wpływu na utworzenie klas. Naturalnie, jeśliby rolnictwo u Słowian wschodnich było wtórną gałęzią produkcji i tech-nicznie bardzo wstecznym, to ziemia nie mogłaby odgrywać decydującej roli, lecz odkrycie w Starej Ładodze sochy z V I I w. świadczy o dosyć

(9)

398 A. MONGAJT

wczesnym pojawieniu się n a północy rolnictwa ornego. A więc, nie m a ż a d n y c h podstaw, by sądzić, że ziemia nie wywarła n a Rusi wpływu n a proces u t w o r z e n i a klas. Poruszając zagadnienie o powstaniu grodów słowiańskich, B. D. Greków wykazał, że j u ż w V I I — V I I I w. zjawia się zarodek grodów. Sioła rzemieślniczo-targowe tego czasu przekształcają się w I X — Χ w. w grody (w socjologicznym znaczeniu wyrazu).

Prof. W . W . B o g d a n o w uważa, że P. N . T r e t i a k o w w swojej książce zwrócił zbyt m a ł ą uwagę n a rolę podziałów językowych u Sło-w i a n Sło-wschodnich. D u ż e znaczenie przy rozstrzyganiu postaSło-wionych przez P. N. T r e t i a k o w a z a g a d n i e ń m a j ą d a n e filologiczne. A u t o r należycie wykorzystał wskazówki S z a c h m a t o w a odnośnie do zbliżenia celto-iberyjskiego. Wskazówki, że kultura wschodnio-słowiańska jest z w i ą z a n a z rzymską w p e w n y m stopniu, o d p o w i a d a j ą d a n y m archeolo-g i c z n y m . D l a zrozumienia d a w n y c h związków kulturowych w a ż n e jest ustalenie pokrewieństwa języków południowc-wielkoruskiego i

ję-zyka współczesnych Bułgarów.

Prof. Kisielów ocenił książkę Plemiona w schodnio-słowiańskie w całości j a k o u d a n ą p r ó b ę popularyzacji osiągnięć n a u k o w y c h ostatnich

dzie-sięcioleci. G ł ó w n y m b r a k i e m j e j , j a k o książki naukowo-popularnej, jest, że podstawowe tezy są p o d a n e n a d z w y c z a j treściwie, w formie twier-dzeń, b r a k elementów polemiki oraz konkretnych przykładów. Odnosi się to zwłaszcza do pierwszej części książki.

C o do poszczególnych z a g a d n i e ń , oświetlonych w książce, to niezupełnie słusznie podszedł autor do z a g a d n i e n i a k u l t u r y „ceramiki s z n u r o w e j " . Podobnie, j a k większość zachodnio-europejskich uczonych, p r a w i e całkowicie p o m i n ą ł materiały E u r o p y wschodniej. Tymczasem kultury, z a r ó w n o k a t a k u m b o w a , j a k i fatianowska są k u l t u r a m i „ c e r a -miki s z n u r o w e j " .

W e d ł u g m n i e m a n i a S. W . Kisielowa k u l t u r a diakowska odnosi się bezpośrednio do g r u p plemiennych wschodnio-słowiańskich, a nie fińskich. Terytorialnie k u l t u r a diakowska pokrywa się z północnymi p l e m i o n a m i wschodnio-słowiańskimi. I jeśli n a obszarach późniejszych p l e m i o n czudzkich obserwuje się te same czysto diakowskie cechy, to wskazuje to j e d y n i e n a to, że diakowskie elementy zostały ograniczone nie tylko północno-wschodnio-słowiańską etnogenezą.

Wielka szkoda, że w ostatniej części p r a c y P. N . Tretiakow nie zwrócił uwagi n a związki kultury n a r o d ó w słowiańskich z n a r o d a m i stepowymi po okresie „wielkiej wędrówki". Takie zjawiska, j a k obecność u Słowian przedchrześcijańskiego runicznego piśmiennictwa, zupełnie takiego, j a k u wszystkich tiurkskich koczowników tej epoki, podobień-s t w a w u b r a n i u rycerza, jego broni, w rzędzie konia, wrepodobień-szcie podobień-sama

(10)

KRYTYKA KSIĄŻKI P. W. TBETIAKOWA 399

n a z w a dla ruskich książąt: kaganowie — wszystko to skłania do sądu 0 ściślejszych, niż sąsiedzkie, związkach Słowian ze stepem.

Prof. W . D . Bławatski, mówiąc o z a g a d n i e n i u północnozachodn i e j g r u p y K i m e r ó w północnozachodn a wybrzeżach M o r z a Czarpółnocnozachodnego, których P. N . T r e -tiakow łączy z T r e z a m i , zwraca uwagę n a fakt, że związek tych K i m e r ó w z T r a k a m i może być pojęty prawidłowo nie j a k o głębokie przeniknięcie pierwszych n a półwysep Bałkański, lecz j a k o rezultat p o c h o d u K i m e r ó w , dobrze historycznie z a d o k u m e n t o w a n e g o . Nie wykluczona jest możliwość, że związek ten osiągnięty był poprzez A z j ę Mniejszą.

Streszczając historię północnego wybrzeża M o r z a Czarnego w I I I w. przed naszą erą, autor książki sądzi, że przed I I I w. stosunki między miastami greckimi i Scytami były n a ogół pokojowe; p o c z y n a j ą c j e d n a k od w. I I I n a s t ę p u j e okres nieprzerwanych wojen, co wiąże

się z dążeniami Scytów, by umocnić w t y m czasie swoje p a n o w a n i e 1 z a g a r n ą ć miasta. T u t a j p o ż ą d a n e jest sprecyzowanie. Starcia wojenne były poświadczone i dawniej, w I V w. są one bezsporne, nie mówiąc j u ż o tym, że proces tworzenia p a ń s t w a Bosforskiego był związany

z szeregiem wojen. Lecz istota rzeczy nie w tym n a w e t leży, lecz w tym, że niewątpliwie, z d a r z e n i a wojenne były związane z procesem organi-zacji tych tworów państwowych, jakie m a j ą miejsce też u samych Greków w Bosforze i, tym bardziej, u tuziemców; proces ten zaś, j a k należy sądzić, był długi i dokonywał się stopniowo. R o z p o r z ą d z a m y w y r a ź n y m d o w o d e m u t w o r z e n i a w I V w. jakichś wczesnych form państwowych •— królestwo Ateja — n a całej przestrzeni od D o n u do D u n a j u .

Jeśli rzecz idzie o rolę R z y m u i rzymskich prowincyj, j a k o czyn-nika kultury, mającego wpływ n a p o ł u d n i o w ą Słowiańszczyznę, ko-nieczne jest sprecyzować, że d e c y d u j ą c a rola p r z y p a d a prowincjom nie r o m a n i z o w a n y m , lecz hellenizowanym ; p o d o b n i e w n a s t ę p n y m okresie rola Bizancjum, spadkobiercy kultury klasycznej, była znacznie większa od roli łacińskiego Z a c h o d u .

W zakończeniu P. N . T r e t i a k o w zauważył, że większość wypo-wiedzi o p o n e n t ó w dotyczyła specjalnych zagadnień, zasadniczo kon-cepcji a u t o r a przeciwstawili się j e d y n i e N . N . W o r o n i n i po częśc A . D . U d a l c o w . O p o z y c j a t a dotyczyła t e m p a rozwoju społecznego. N . N. W o r o n i n uważa,·że aż do I X w. nie było rolnictwa u północnych plemion wschodnio-słowiańskich, że żyli oni z myślistwa i hodowli i że wysoka k u l t u r a słowiańska X — X I I w. zjawiła się nagle, bez dłuż-szego okresu przygotowawczego. T o nie jest słuszne. Procesy rozkładu stosunków ronowych, tworzenia klas, różniczkowania rzemiosł idą

(11)

4C0 A. MONGAJT

ζ głębi tysiącleci. Nie można wyobrazić sobie nieprawdopodobnego· historycznego skoku, nagłej zmiany, dokonanej w ciągu jednego wieku* plemion wschodnio-słowiańskich z dzikusów w naród cywilizowany. A. D. Udalcow, protestując przeciw terminowi „twory państwowe"' u Sarmatów, gotów jest jednak rozpatrywać ich związki plemienne jako demokrację wojenną. Ale jeśli w pierwszych wiekach naszej ery na terenach nad Morzem Czarnym zachodził proces tworzenia klas,, to konsekwentnie zachodził też proces tworzenia państwa. Związek plemienny Gotów był już państwem barbarzyńskim. Na brzegach Morza Czarnego proces historyczny był bardziej przyśpieszony, i lud-ność nad Morzem Czarnym w porównaniu z Germanami była bardziej przodującą. Dotychczas wyobrażamy sobie proces historyczny w nieco skażonej postaci, składamy dań dawnym tradycjom, dawnym wy-obrażeniom, które należy sprawdzić. W ogóle zagadnienie Gotów, owo ważne, ostre, a pod względem politycznym odpowiedzialne zagad-nienie, było w naszej nauce niewybaczalnie ignorowane.

Przechodząc do opozycji w dziedzinie poszczególnych zagadnień, P. N. Tretiakow zaznaczył, iż nie zgadza się z wystąpieniem B. A. Ry-bakowa, który wskazał, iż granica między północnymi i południo-wymi plemionami wschodnio-słowiańskimi zatarła się dopiero wtedy, kiedy osiągnięto zjednoczenie państwowe. Według mniemania P. N. Tre-tiakowa, nie można zjednoczenia etnicznego rozpatrywać jako prze-słanki zjednoczenia państwowego. W tym czasie procesy te zachodziły niezależnie jeden od drugiego i państwo kijowskie obejmowało nie tylko Słowian, lecz i Merię, Weś i inne narody.

P. N. Tretiakow uważa, że w zakresie zagadnienia, dotyczącego granic osiedlenia Antów nie ma różnicy między nim a B. A. Rybakowem. Antowie — to Słowianie południowi, i ich rozprzestrzenienia się na wschód nie ogranicza Dniepr. B. A. Rybaków, rysując mapę zabytków,, które on uważa za anckie, pokazał, że wszystkie te wytwory znajdują się na lewym brzegu Dniepru, właśnie na terytorium Antów, natomiast aż do Dunaju zabytków tych nie ma. Dlatego P. N. Tretiakow uważa, że zabytki te przynależą do Rusi z okresu anckiego, lecz nie do Antów. Ruś — to te plemiona, które w okresie anckim były kresowymi, te, które nie okazały się najaktywniejszą częścią związku Antów i czasem do niego należały, a czasem nie. Argumentu B. A. Rybakowa, że na terytorium Antów spotyka się skarby typu pereszczepińskiego, nie można uznać w całości, ponieważ jeszcze nie dowiedziono ostatecznie, że ten ostatni skarb zakopali Słowianie.

Nie znaleziono dowodów archeologicznych w związku z osiedlami wczesnosłowiańskimi na Tamaniu i nad Donem. Wielka tamańska

(12)

4C0 A. MONGAJT

ζ głębi tysiącleci. Nie można wyobrazić sobie nieprawdopodobnego historycznego «koku, nagłej zmiany, dokonanej w ciągu jednego wieku,, plemion wschodnio-słowiańskich z dzikusów w naród cywilizowany. A. D. Udalcow, protestując przeciw terminowi „twory państwowe"' u Sarmatów, gotów jest jednak rozpatrywać ich związki plemienne jako demokrację wojenną. Ale jeśli w pierwszych wiekach naszej ery na terenach nad Morzem Czarnym zachodził proces tworzenia klas,, to konsekwentnie zachodził też proces tworzenia państwa. Związek plemienny Gotów był już państwem barbarzyńskim. Na brzegach Morza Czarnego proces historyczny był bardziej przyśpieszony, i lud-ność nad Morzem Czarnym w porównaniu z Germanami była bardziej przodującą. Dotychczas wyobrażamy sobie proces historyczny w nieco skażonej postaci, składamy dań dawnym tradycjom, dawnym wy-obrażeniom, które należy sprawdzić. W ogóle zagadnienie Gotów, owo ważne, ostre, a pod względem politycznym odpowiedzialne zagad-nienie, było w naszej nauce niewybaczalnie ignorowane.

Przechodząc do opozycji w dziedzinie poszczególnych zagadnień, P. N. Tretiakow zaznaczył, iż nie zgadza się z wystąpieniem B. A. Ry-bakowa, który wskazał, iż granica między północnymi i południo-wymi plemionami wschodnio-słowiańskimi zatarła się dopiero wtedy, kiedy osiągnięto zjednoczenie państwowe. Według mniemania P. N. Tre-tiakowa, nie można zjednoczenia etnicznego rozpatrywać jako prze-słanki zjednoczenia państwowego. W tym czasie procesy te zachodziły niezależnie jeden od drugiego i państwo kijowskie obejmowało nie tylko Słowian, lecz i Merię, Weś i inne narody.

P. N. Tretiakow uważa, że w zakresie zagadnienia, dotyczącego granic osiedlenia Antów nie ma różnicy między nim a B. A. Rybakowem. Antowie — to Słowianie południowi, i ich rozprzestrzenienia się na wschód nie ogranicza Dniepr. B. A. Rybaków, rysując mapę zabytków,, które on uważa za anckie, pokazał, że wszystkie te wytwory znajdują się na lewym brzegu Dniepru, właśnie na terytorium Antów, natomiast aż do Dunaju zabytków tych nie ma. Dlatego P. N. Tretiakow uważa,, że zabytki te przynależą do Rusi z okresu anckiego, lecz nie do Antów. Ruś -—• to te plemiona, które w okresie anckim były kresowymi, te, które nie okazały się najaktywniejszą częścią związku Antów i czasem do niego należały, a czasem nie. Argumentu B. A. Rybakowa, że na terytorium Antów spotyka się skarby typu pereszczepińskiego, nie można uznać w całości, ponieważ jeszcze nie dowiedziono ostatecznie, że ten ostatni skarb zakopali Słowianie.

Nie znaleziono dowodów archeologicznych w związku z osiedlami wczesnosłowiańskimi na Tamaniu i nad Donem. Wielka tamańska

KRYTYKA KSIĄŻKI P. W. TRETIAKOW A 401 ekspedycja GAIMK wydobyła wiele materiałów, które świadczą o tym, że na Tamaniu po warstwie bosporskiej następuje sałtowo-majacka i dopiero w połowie X w. pojawia się ceramika typu romeńskiego, tj. słowiańska. Antowie czy Słowianie także przedtem znajdowali się prawdopodobnie w grodach tamańskich, które były rynkami między-narodowymi. Lecz masywy ludności słowiańskiej pojawiły się tam dopiero w X w., były tam niedługo i przeszły potem na Ruś.

Kultura łużycka jest przeceniana, jeśli chodzi o jej wysoki poziom. Wyróżniają debra ceramika. Lecz jakość ceramiki nie określa poziomu rozweju całości kultury.

Odpowiadając na zarzut prof. Bogdanowa, że w książce nie zwrócono uwagi na podział językowy Słowian, P. N. Tretiakow zauważa, że zrobił to świadomie, ponieważ językoznawcy nie wnieśli w ciągu ostatnich 30 lat nic nowego do zagadnień o pochodzeniu Słowian. Tymczasem odkrycia lingwistów w tej dziedzinie nadzwyczaj owocnie oebiły się na rozweju radzieckiego językoznawstwa w ogóle. Badania lingwistów nad tym zagadnieniem zbliżyłyby ich ze stanowiskiem historyków, a oddaliły od formalizmu, który jeszcze pokutuje w języko-znawstwie.

Zagadnienie, czy „diakowcy" są elementem, wchodzącym do słowiańskiej etnegenezy, — jest skomplikowane, ponieważ kultura ceramiki siatkowej rozpowszechniona jest szeroko nie tylko u źródeł Wołgi, ale i w dorzeczu górnego Dniepru — dochodzi do Estonii i ciągnie się na Zawołże. Dlatego, jeśli mówimy o autochtonicznym formowaniu się północnych plemion słowiańskich, to trzeba liczyć na to, że kształtują się one tylko w pewnej części grodzisk z siatkową ceramiką, przede wszystkim na podstawie tej ludności, która zamieszki-wała źródła Dniepru. W grodziskach nad Dnieprem i we wszystkich pozostałych rejonach z ceramiką siatkową istnieją pewne różnice gospo-darki, np. w składzie stada. Grodziska z ceramiką siatkową nie są podstawowym komponentem w formowaniu Słowian północnych.

Na zakończenie P. N. Tretiakow wskazał na braki książki, o któ-rych przeciwnicy nie mówili, a które on sam zauważył. To, po pierwsze., niewystarczające postawienie problemu sarmacko-słowiańskiego, waż-nego dla rozstrzygnięcia zagadnień słowiańskiej etnogenezy; po drugie, niewystarczające wykorzystanie antropologicznego materiału.

Zamykając posiedzenie, przewodniczący A. D. Udalcow pod-kreślił pożyteczność dyskusji dla rozstrzygania ważniejszych problemów dawnej historii Słowiańszczyzny i wezwał do dalszego opracowywania spornych zagadnień.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przedmiotowym znaczeniu, prawo rzeczowe oznacza zespół przepisów, norm prawnych, które regulują formy prawne korzystania z rzeczy, przybierające postać podmiotowych praw

P280 Stosować rękawice ochronne/ odzież ochronną/ ochronę oczu/ ochronę twarzy.. NIE

P210 Przechowywać z dala od źródeł ciepła, gorących powierzchni, źródeł iskrzenia, otwartego ognia i innych źródeł zapłonu.. P273 Unikać uwolnienia

Walta, iż monokauzualne wyjaśnienia są niewystarczające, jednak uzupełnić ją o postulat, by w badaniach starać się ustalić obiektywne (na ile to możliwe) interesy

Ten przykład to ilustracja szerszego zjawiska, jakim jest kurczenie się oferty publicznej ochrony zdrowia i poszerzanie prywatnej.. Jest to

Po drugie, choć rozkład liczby na czynniki pierwsze jest algorytmicznie nieosiągalny, to sprawdzenie, czy jakaś liczba jest pierwsza jest dużo prostsze: istnieją algorytmy

Projekt jest to przedsięwzięcie, na które składa się zespół czynności, które charakteryzują się tym, że mają:.. 

Następnego dnia po bitwie pracownicy młyna przeprawili się na drugi brzeg Skrwy i z pomocą błąkających się jeszcze po lesie partyzantów zebrali ciała pięciu zabitych