• Nie Znaleziono Wyników

Powrót do Lublina w październiku 1944 roku - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Powrót do Lublina w październiku 1944 roku - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

SARAH TULLER

ur. 1922; Piaski

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. USA 2010, Żydzi

Powrót do Lublina w październiku 1944 roku

Praga została wyzwolona w październiku. Wtedy myśmy wyjechali z powrotem do Lublina. I jak myśmy byli jeszcze tam [na Pradze], to trzeba wyjechać, to trzeba mieć coś do ubrania, nic nie mieliśmy, ja nosiłam szmaty, przez te lata wszystko się podarło. Myśmy mieli jeszcze worki od kartofli, tośmy umyli te worki i Julia znalazła parę beets, znalazła parę czerwonych buraków. To ja ugotowałam te buraki, wrzuciłam te worki do tych buraków i one się stały czerwone, to ja zrobiłam dwie sukienki i jedną bluzkę dla mego ojca. I tak pojechaliśmy do Lublina.

Przyjechaliśmy do Lublina, to mieliśmy tam cały dom przed wojną, ale pierwsze naturalnie domu nie dostaliśmy, ale z naszego mieszkania wyrzucili kogoś i dostaliśmy pokój –nie wyrzucili, posłali tą rodzinę do innego pokoju z jeszcze jedną rodziną, bo Rosja nie dawała więcej. Ale myśmy byli w trójkę, to nam dali jeden pokój. W naszym mieszkaniu, w naszym starym mieszkaniu w Lublinie na Narutowicza 22, z naszego mieszkania dostaliśmy jeden pokój. Ale to było dla nas, to to było jakby pałac wtedy. I wtedy od razu ja poszłam do pracy. Pracowałam wtedy jako buchalterka. Powiedziałam, że umiem pisać na maszynie i pisałam na maszynie w zarządzie mieszkaniowym, gdzie się rozdawało mieszkania. Ale muszę powiedzieć, że kto przyjechał, dostał jak nie pokój, to jedną trzecią pokoju, miał gdzie być. I mieliśmy tą pracę, codziennie żeśmy szli do pracy. Tam była gmina żydowska, od razu się urządziła i była lista –kto przyjeżdżał z Rosji, kto przyjeżdżał z tych concentration camp i codziennie widzieliśmy inne imiona.

I jak tam jesteśmy, to już w Lublinie w tym domu był już syn naszego wspólnika –przeżył w przechowaniu u Polaków razem z jedną dziewczynką i oni zostali razem, pobrali się –i on z jeszcze jedną młodą parą miał jeden pokój. I wszystkie pokoje były zajęte przez ludzi, co przeżyli –Żydzi i nie-Żydzi. Myśmy mieli duże mieszkanie, to mieszkanie miało, jak pamiętam dobrze, trzy sypialnie, jadalnia, salon i kuchnia i pokój dla służby, to było duże mieszkanie. I każdy dostał, dwie rodziny dostawały jeden pokój, to było dużo rodzin i wszyscy mieliśmy gotować w tej samej kuchni. Ale

(2)

moja mama dostała pozwolenie na małą kuchenkę, tam się daje gaz i ogień wychodzi na powietrze –to ona na tym gotowała. Gotowała nam, bo myśmy byli we trójkę, tośmy dostali jeden pokój. Mogliśmy używać kuchnię. Jak chodzi o łazienkę, to łazienka była wspólna i każdy kupił taką niby dużą miskę i sponge [gąbkę], bierzesz sponge i się myjesz. A raz na tydzień czy coś, to każdy napisał na liście, robił wannę, z tym że musisz wymyć tą wannę bardzo dobrze po używaniu. I to był bardzo przyjemny czas, bo wszyscy byli szczęśliwi z tym, że żyją. To był smutny czas. To był czas, że żeśmy sobie nie pozwolili myśleć o tym, cośmy stracili. Mieliśmy za dużo kłopotów, chcieliśmy się wydostać z tej biedy i każdy był bez grosza. Myśmy z naszych pieniędzy, cośmy mieli, to zostały jeszcze cztery pięciorublówki. To mój ojciec wziął jedną i zostawił im trzy. Za tą jedną, jak przyjechaliśmy do Lublina i zamieniliśmy na czarnym market, tośmy kupili pierwszy garnuszek, trzy talerze i trochę jedzenia. I później zaczęliśmy szukać posady. Moja mama poszła pracować w szpitalu –ona nie była pielęgniarką, ona po prostu pracowała czyścić kogoś tego. Ja pracowałam jako typist i buchalterka –nie cała buchhalterka, byłam podbuchhalterką –tam gdzie rozdawali mieszkania. A mój ojciec wrócił do business. On chodził, później chodził, spotykał innych ludzi, co sprzedają na czarny market i on zaczął biznes. Niemcy uciekali, Rosjanie przychodzili. Niemcy zostawiali wagony cukru, soli, kartofli, jedzenia, nie mogli tego zabrać, oni nie chcieli tego dla państwa, to oni to sprzedawali do Rosjanów i oni brali pieniądze. To Rosjanie sprzedawali to do ludzi i oni brali dla siebie pieniądze, oni tego nie oddawali do Stalina –tak się biznes zaczęło.

Data i miejsce nagrania 2010-12-07, Boynton Beach

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pracy było wtedy bardzo dużo, kto chciał pracować, to naprawdę nie było problemu, żeby nie dostać tej pracy, bo to wszystko się na nowo, że tak powiem, tworzyło.. W 54

Drugi wyjmuje nóż, niedługi i wchodzi like this w pierzynę, a ja leżę w środku i ja widzę, jak te pióra latają, ale ja szczerze mogę powiedzieć, że z tego co pamiętam, ja

Stamtąd ich wyjęli do Chełmna, Sobiboru… Ale w samym Krasnymstawie I don’ think, [nie sądzę] że tam było getto. Oficjalne tam było getto, ale nieoficjalnie Żydzi

Ojciec od razu znalazł miejsce, posadził mamę w jednym miejscu, posadził mnie pośrodku, posadził mego brata przy drzwiach i on też znalazł miejsce.. I ten pan, co z

Ja mogę kupić gdzieś te stare swetry, co się je sprzedaje na rynku i ty będziesz robiła, ja mogę sprzedawać, mogę mieć dochód” „W porządku” To zaczęła przynosić te

Jak ja byłam u Julii [Karwowskiej] w domu w schowaniu i ona mi powiedziała, że tam [w jej szkole] były dwie żydowskie dziewczynki bardzo zdolne i się zapytałam: „Czy ty żeś

Tak, że z jednej strony jest Narutowicza, później widzisz tą ulicę, w tym kierunku, co jest też ta Górna, jak później schodzisz na Górnej Panny Dolnej i idziesz na dół do

Gdzie jest jego broda?” On na mnie patrzy… Później mi przykro było, bo ten chłopak chciał coś sprzedać i on nic nie sprzedał.. Złapał to, co zarobił i uciekł tak szybko,