• Nie Znaleziono Wyników

o istocie pierwiastków chemicinych .0

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "o istocie pierwiastków chemicinych .0 "

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J)f§.

1 5 . Warszawa,

d.

12 Kwietnia 1891 r. T o m X .

T Y G O D N IK P O P U L A R N Y , P O Ś W IĘ C O N Y N A U K O M P R Z Y R O D N I C Z Y M .

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie „ 2 Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10

półrocznie „ ó

Prenumerować można w R edakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Komitet - Redakcyjny Wszechświata stanowią panowie:

Aleksandrowicz J., Deike K., Dickstein S., Hoyer H., Jurkiewicz K., Kwietniewski W ł.. Kramsztyk 8.,

Natanson J., Prauss St. i Wróblewski W .

„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, których treść ma jak ikolw iek związek z nauką, na następujących warunkach: Z a 1 w iersz zw ykłego druku w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy raz kop. 7 '/*

za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

i ^ d r e s K e d e i l r c y i : IK Ir a ls o -w e lc ie -^ r z e d .ia a .ie ś c ie , 3STr S G .

CO W I E M Y

o istocie pierwiastków chemicinych .0

D w ie w ielk ie istnieją, zagadki na świecie, je d n e j na im ię materyja, drugiej siła. T k w i w nich cała obfitość zjaw isk, które bezu­

stannie p rzen ikają w granice poznania lu dz­

kiego, ca ły ogrom cudów, których z g łę b ie ­ nie zadaniem je s t przyrodn ika. Jeśli ma­

te ry ja dostarczyła budulcu do stw orzenia wszech rzeczy, to siła tchnęła ruch, życie, a wszystko, cokolw iek się d zieje, bądź tuż obok nas, bądź na najdalszych kresach wszechświata, wszystko to zachodzi z tą sa­

mą m ateryją, dzięki tej samćj sile, które istniały i d zia ła ły w pierw ocinach świata naszego, które niezm iennie działać będą, g d y n ow e la t m ilijo n y przeciągną, nad tym światem . B o m ateryja i siła są nieznisz-

' ) W edług odczytu prof. KI. W inklera, wygłoszo­

nego na 63-im zjeździe przyrodników i lek arzy nie­

m ieckich w Brem ie.

ozone, ilość ich nie zm niejsza się i nie wzrasta, nie potrafim y ich stw orzyć, lecz i nie potrafim y zniszczyć, trw ają i trw ać będą wiecznie. N ie w iem y rów nież, skąd się one biorą i ja k im celom służą; p a trz y ­ my na nie, ja k na w y tw o ry niedocieczo- nego aktu stw orzenia, uw ażam y je za ob­

ja w y niezm iennego, potężnego prawa p r z y ­ rody.

Jakk olw iek wszakże źród ło siły i m ateryi na zawsze pozostanie tajemnicą dla c z ło ­ wieka, same zjaw iska nieprzebraną stano­

wią obfitość dla podsycania żądzy w ied zy ludzkiej. M echanika wszechświata, którą w bezgranicznej jej wspaniałości p o d ziw ia ­ my w obrotach gw ia zd , pierw sza zapew ne dostarczyła u m ysłow i ludzkiem u tematu do rozmyślań, do spostrzeżeń i badań. D ziś w iem y, że n ic w o g ó le nie pozostaje w spo­

koju, że wszystko, zarów n o dotykalna sub- stancyja, ja k i niedostępny dla zm ysłów na­

szych eter wszechświatowy, w ciągłem zn a j­

duje się drganiu, że siły poszczególne, które rozróżniać zw yk liśm y ja k o ciepło, światło, elektryczn ość, pow in ow actw o chemiczne i t. d., są niczem innem jen o rozm aitem i r o ­ dzajami ruchu, płynącego zawsze z jed n eg o źródła.

(2)

226 W SZEC H ŚW IAT. N r 15.

T a nasza świadom ość jedn ości siły c z y li en erg ii, którą za w d zięcza m y przedew szyst- k iem le k a rzo w i heilbrońskiem u J u liju szow i R o b e r to w i M a y e ro w i, a którą, następnie da­

lej ro z w in ę li i d ośw iadczaln ie s tw ie rd zili inni wysoce zasłużeni m ężow ie, ja k Joule, H elm h o ltz, Clausius, T y n d a ll i in., u w aża­

ną b yć powinna za je d n ę z najcenniejszych zd o b yczy n au kow ych naszego stulecia. N a ­ raz rzuciła ona św ia tło je ś li nie na istotę, to przynajm niej na z w ią z e k w ew n ę trzn y p om ięd zy zja w isk a m i fizyczn em i i w y m o ­ w niej niż k ie d y k o lw ie k d o w iod ła , że p o tę ­ ga cudów tw órczości w prostocie ich spo­

czyw a .

P o d o b n eg o daru b o żego w y czek u je dziś je s z c z e chem ik, napróżno przen ik a ją c dotąd w istotę m ateryi. R o sstrzygn ięcie tego p y ­ tania na o sob liw e n ap otyk a trudności ju ż ch oćby dlatego, że zmuszeni jesteśm y ros- trząsać j e z naszego jedn ostronn ego, ziem ­ skiego stanowiska. J a k k o lw ie k bow iem spektroskop p o z w o lił nam sięgnąć w z ro ­ kiem w u kład m a tery ja ln y tryskających ogn iem m gła w ic i ro zża rzo n ych św iatów , to je d n a k ż e w łaściw e p o le badania dla ch em i­

ka rosścieła się na ojczystej naszej ziem i, na tój starzejącej się planecie, k tórej w e­

w n ętrzn e w ic h ry chem iczne praw ie huczeć przestały i na k tó rej tw ard ym pancerzu p rzew a żn ie w p ły w ciepła i św iatła słonecz­

n ego p o d trzym u je jeszcze p o w o li gasnące życie chem iczne.

L e c z ja k ż e b o ga tym w fo rm y, ja k w ie lo ­ kształtnym je s t ten nasz św iat ziem ski! J e­

den rzu t oka na to, co się w koło nas dzieje, w yja śn ia nam, że ju ż w cześnie bard zo m y­

ślący c z ło w ie k zadać sobie musiał pytanie:

„C zem je s t substancyja, z czeg o składają się tysiące tysięcy rzeczy, z k tórem i spotykam y się na ziem i?” T a k w ięc ju ż w sta rożytn o­

ści w ystęp u je p rze d nami p o jęcie elementu, pierw iastku, p ojęcie, które, cop ra w d a ,z d zi- siejszem rów nobrzm iącem nic niema w spól­

nego. N ie tu m iejsce w daw ać się, ja k a za ­ ch od zi pom iędzy tem i pojęciam i różnica;

bespośrednio raczćj zw ró ćm y się do p ie r­

w iastków teraźniejszości, do o w y ch ceg ie­

łek, z k tó rych , o ile wiadom ości nasze się­

gają, w yobrażam y sobie zbu dow an y gm ach świata.

W m iarę ja k badanie chem iczne w ystą­

piło z daw niejszej sfery bescelow ego błą­

dzenia poomacku i, świadom e swych dróg, z w ró c iło się ku rosszczepianiu ciał na ich składniki, udało się n ietylko otrzym ać okre­

ślone zw ią zk i chemiczne, lecz i z tych osta­

tnich w yd zielić m ateryje * o je d n o lity m cha­

rakterze, których ani dalej ro zło ży ć nie b y ­ ło można, ani też sztucznie w y tw o rz y ć , któ­

re w yraźn ą posiadają zdolność, a nawet dążność do wstępowania w zw iązk i i w za ­ jem n e w ym ian y chemiczne. N apróżn o do­

tychczas usiłowano przekroczyć dopiętą w ten sposób granicę sztuki lu d z k ie j— g ra ­ nicy tej strzeże około siedem dziesiąt ciał, k tóre właśnie z powodu ich p rzyp u szcza l­

nej n iezłożoności nazwano pierw iastkam i, elementami.

Z pierw iastk ów tych starożytność znała n iew iele. B y ły to g łów n ie takie, k tó re w p rzy ro d zie ju ż w ystępują w stanie w o l­

nym, rodzim ym , lub też dają się ła tw o ze z w ią zk ó w sw ych w yd zielić, ja k metale: z ło ­ to, srebro, m iedź, rtęć, o łów , cyna, żelazo, które w o d ległych ju ż czasach zn a la zły za ­ stosowanie techniczne i których „siódem kę”

w wiekach średnich za coś św iętego p o czy­

tyw ano, podobnie ja k siódem kę znanych podów czas planet. Znajom ość w ęgla jest oczyw iście tak dawną ja k posiłkow anie się ogniem , a n ajdaw niejszych czasów sięga też wiadom ość o siarce, choć o istocie tego p ier­

wiastku jeszcze w początku naszego stule­

cia zu pełnie niejasne miano pojęcie. N ie ­ w iele w ięcej niż sto lat temu nie p o d e jrzy - wano je s z c z e zupełnie istnienia dwu p ier­

w iastków , które w szędzie na ziem i w ystę­

pują w stanie w oln ym i które dla każdego człow ieka niezbędne są od ch w ili pierw sze­

go oddechu; są to części składow e p o w ie ­ trza, tlen i azot. Ic h stan g a z o w y i obo­

jętn e o d d ziaływ an ie na n arząd y zm ysłow e czło w iek a b y ły powodem , że do roku 1774 pozostaw ały w ukryciu. L e c z jednocześnie praw ie Priestley, Scheele i zw łaszcza L a - yoisier zerw a li z nich zasłonę, a skutkiem tego b y ł upadek teo ryi flogistonu i skiero­

w anie w ied zy chem icznej na now e, szerokie gościńce.

Jakaż zmiana zaszła od ow ego czasu w w ie d z y naszej i poglądach. P e łn i p o ­ dziw u i skupienia spoglądam y poza siebie na w ie lk i okres budzącej się świadom ości,

(3)

N r 15. W SZECHŚW IAT.

a je ż e li zazdrościm y mężom, którym danem było pracow ać w tój pełni duchow ego św ia­

tła, k tó rzy innych do życia b u dzili i życie to stw arzali, to z pewnością te uczucia za naj­

czystsze i najszlachetniejsze uważane być po­

w inny. Zw łaszcza w pierw szój p o ło w ie na­

szego stulecia, w epoce niezapom nianego ba­

dacza północnego, Ja kóbaB erzelijusza, jed n o o d k rycie pierw iastka postępow ało za dru- giem . Bunsen i K ir c h h o ff ukazali następnie światowi chemicznemu cudy analizy spektral­

nej, która dorzu ciła nam niemniój ja k sześć p ierw iastk ów , a głęb o k ie spekulacyje ta­

kich badaczów ja k Newlands, L . M ey er i M en d ele jew w y k r y ły praw o peryjodycz- ności, z którem poznanie trzech now ych p ierw iastk ów o tyle w w ażnym znajduje się zw iązku, że p otw ierdza ono śmiałą przepo­

w iedn ię M en d elejew a o przypuszczalnem ich istnieniu, stając się najw spanialszym tryum fem daru p roroczego profesora p e­

tersburskiego, ja k i w ogóle umysłu lu dz­

kiego.

N ie ty lk o wszakże o powodzeniach, lecz i o p rzy k ry ch błędach i gorzkich rosczaro- waniach opow iadają nam d zieje odkrycia pierw iastków ; nie pow inno zaś nas to d zi­

w ić, g d y ż niezawsze łatw o jest dowieść nie- złożoności ciała. P r z y b y w a do tego jeszcze w pew nych wypadkach niedostateczność dostarczanego nam p rzez p rzyrod ę mate- ryja łu . G d y bow iem niektóre pierw iastki, np. żelazo, krzem, tlen w szędzie i w w ie l­

kich masach na pow ierzch ni ziem i się znaj­

dują, inne natomiast, ja k jod, tytan, cyrkon, w p ra w d zie n iezw y k łe w ykazu ją rospow sze- chnienie, lecz ilościow o do podrzędnych należą, a zn ów inne, ja k tor lub ind w n ie­

w ielu dotąd miejscach na kuli ziemskiój i w skąpój nader ilości są znajdowane. Z a ­ pom inać jed n a k nie należy, że pozorna rzadkość pierw iastku do pew n ego stopnia znikać zaczyna z chw ilą, g d y człow iek uznał go za p ożyteczn y i zaczął pożądać.

T a k np. obecnie dobyw am y rocznie 180tonn złota, stanowczo należącego do pierw iast­

ków rzadkich, a jodu, który kiedyś stanow ił chemiczną osobliwość, nawet przeszło 500 tonn; talu, który dotychczas nie znalazł j e ­ szcze technicznego zastosowania, bez trudu m oglibyśm y tysiące w ydobyw ać kilogram ów , g d y b y tylk o nastąpiło zapotrzebow anie. I

L e c z do niedawna zupełnie fałszyw ie oce­

nialiśm y także stosunek ilościow y, w jakim występują stosunkowo częste pierw iastki, bo p r z y ocenie takiój u w zględnialiśm y oto­

czenie leżące n ajb liżój pola w idzen ia lu dz­

kiego. Ż y je m y śród organ izow anćj p r z y ­ rody, w św iecie z w ią zk ó w w ęgla; n ieorga­

niczny zaś szkielet ciała roślinnego, a z w ła ­ szcza zw iei'zęcego, zbu dow an y jest z soli kwasu fosforn ego; tlenek wodoru, woda, spływ a na nas w strumieniach deszczu i w postaci morza otacza kulę ziemską; nad głow a m i naszemi falu je bezm ierny, g łó w n ie z azotu składający się ocean pow ietrzny.

C óż w ięc dziw nego, że w ęgiel, fosfór, w o­

dór, tlen uważaliśm y dotychczas za p ier­

w iastki w w ielkich masach na planecie na- szśj w ystępujące. A jedn akże ilość ich po­

zostaje w ty le w porów naniu ze składnika­

mi ciała ziem i, je ż e li u w zględn im y n ietylko w idoczną dla nas pow ierzch n ię ziem i, lecz i jó j skorupę do głębokości tylk o 15 km.

P r z y obliczeniu takiem , dokonanem przez zasłużonego badacza amerykańskiego F . W . Clarkea okazało się, że zew nętrzna sko­

rupa ziemska w łącznie z pow łoką p ow ietrz­

ną składa się tylko

w 0,94% z wodoru,

„ 0,2 1% „ w ęgla,

„ 0 ,0 9 % „ fosforu,

„ 0,02% ,. azotu,

że zatem te właśnie pierw iastki, które w naj- bliższem naszem otoczeniu i życiu naszem tak pierw szorzędne mają znaczenie, zu peł­

nie podrzędnem i są składowem i częściami planety naszój. Poruszam y się i oddycha­

my w krainie rzadkiego pierwiastku. I w e­

dle w szelkiego praw dopodobieństwa liczb y pow yższe jeszcze znacznie b a rd zió jb y się zm n iejszyły, gd ybyśm y m o gli w rachunku tym cienką skorupę zastąpić potężną masą ziem i naszój. Jestto jedn akże nie do w ykon a­

nia, bo n ig d y zapewne rozum ludzki nie do­

ciecze, ja k im jest skład wnętrza ziemi. Je­

dynie z ciężaru w łaściw ego całćj ziemi, w ynoszącego w ięcój niż p o d w ójn y ciężar w ła ściw y skorupy, m ożem y w nioskować

' ) Frank W igglesw orth Ciarkę. The relative abundance o f the Chemical elements. Washington, 1889. Porówn. Wszechśw., 1890, kr. nauk. str. 271.

(4)

228 w s z e c h ś w i a t . N r 15.

o m ateryjaln ój różnicy, o tem, że ku środ­

k o w i ziem i coraz gęstsze p o w in n y się zn a j­

dow ać m ateryje.

(dok. nast.).

M a k s y m ilija n F la u m .

BALANOGLOSSUS

B U D O W A JEGO I S T A N O W IS K O S Y S T E M A T Y C Z ­ N E W Ś W IE T LE N O W S Z Y C H B A D A Ń .

(Szkic anatomo-porównawczy).

P ośród lic z n y c h bardzo postaci z w ie r z ę ­ cych o so b liw y interes budzą t. z w. form y p rze jścio w e , k tó re tak pod w zględ e m bu ­ d o w y swój anatom icznej, ja k o też rozw oju łą czą p o m ięd zy sobą g ru p y , p o zorn ie bar­

d zo o d ległe. T a k ie z w ie rz ę ta p rzejściow e stanowią p ra w d ziw ą , ż e tak pow iem y, a ry - stokracyją św iata zw ie rz ę c e g o ; są one p rze d ­ m iotem n a jszczegółow szych i n ajw szech ­ stron niejszych poszukiw ań, uczeni p ro w a ­ dzą o nie za cięte spory, k a żd y w ed łu g sw e­

go zap a tryw a n ia stara się je umieścić w pe­

w n ej określon ej gru p ie w u kładzie z w ie ­ rzą t, w y zn a c zy ć im m iejsce obok innych fo rm zw ierzęcych , lecz n ajczęściej u siłow a­

n ia te są darem ne i jed e n rodzaj, zło żo n y z kilku z a led w ie gatu n k ów , zostaje często um ieszczon y w sam odzielnej gru pie, dla n iego ty lk o stw orzon ej, otrzym u je n ie ty ­ kaln e m iejsce na pogran iczu k ilk u nieraz ty p ó w zw ierzęcy ch . F o r m y takie i z in n e­

go w zględ u n a zw a ćb y m ożna a rystokracyją świata z w ie rz ę c e g o . Są to bow iem z w y k le postaci bard zo starożytne, w yw o d zą ce ród swój w prostój lin ii od bardzo daw nych p rzod k ów , z k tórych w ciągu d z ie jó w gie- n ealogicznych ro zw in ę ło się aż k ilk a w a ż ­ nych, ro z le g ły c h i określonych grup, roz- biegających się obecnie w różnych kieru n ­ kach. D o takich fo rm p rzejściow ych , o k tó ­ ry ch w n ajn ow szych czasach w ie le bardzo pisano i k tó re b y ły przedm iotem ścisłych poszukiw ań, n a leży m ięd zy innem i Balano- glossus, z w ie r z ę zaliczan e pow szechnie do robaków .

Z e w n ę trzn y kształt ciała tego zw ierzęcia oraz sposób ż y c ia p o zw a la ją nam odrazu

przypuszczać, że mamy p rzed sobą robaka.

C iało w ydłużone, beznogie, u niektórych gatu nków do stopy długości dochodzące.

Z w ie rz ę żyje w piasku morskim w p o b li­

żu b rzegów , podobnie ja k w iele robaków z gru p y pierścienic. P rze b y w a w m iej­

scach, zalew anych przez m orze podczas p r z y p ły w u i w ynu rzających się z w od y podczas odpływ u . Z w ie rz ę św idruje się ja k b y w piasku; zapom ocą robaczkow atych ruchów ciała wciska się w piasek i nabiera otw orem gębow ym w ielk ie ilości tego osta­

tn iego. P ia sek w ypełn ia p o w o li całe w n ę­

trze kanału pokarm ow ego robaka i w ych o ­ d zi następnie w postaci zbitego, na palec gru bego sznurka przez otw ór od b ytow y na zew nątrz. R y ją c się w piasku, zw ierzę na­

dziew a w ięc nim ja k b y sw ój kanał p ok a r­

m ow y. P o tych grubych, kiełbasę p rzy p o ­ m inających, sznurkach zbitego piasku, tu i o w d zie pokazujących się natychmiast po o d p ły w ie morza, poznać można obecność robaka. Podczas pobytu sw ego na stacyi zoo lo giczn ej w Concarneau (w B reta n ii) m iałem sposobność w ielok rotn ego p rzy g lą ­ dania się tym dziw nym śladom Balanoglos- susa. Chcąc schw ytać robaka, n ależy d o ­ koła św ieżego takiego śladu zacząć n a d zw y­

czaj szybko roskopyw ać piasek, przyczem n ależy łopatę odrazu m ożliw ie jaknaj g łę ­ biej w piasek wsunąć, by przeszkodzić z w ie ­ rzęciu uciekać w głąb piasku. R o b a k tak szybko i zręcznie w ije się w m okrym piasku, że w ielk ą trzeba mieć w praw ę w czynności roskopyw ania, aby zagrodzić mu drogę do ucieczki i schwytać. Ciało tak je s t ła m liw e, że otrzym anie całego Ba- lanoglossusa, n igdzie n ieu szkodzon ego, eta­

n ow i n ad zw yczaj w ielk ą trudność. N ie otrzym ałem w Concarneau ani jed n eg o egzem plarza całkow itego, lecz tylk o ka w a ł­

ki. Zapewniano m ię na stacyi, że Bateson, który naum yślnie p rzy jech a ł przed kilku la ty do Concarneau celem badania Balano- glossusa, rów n ież ani razu zu pełnie ca łk o ­ w iteg o egzem plarza nie posiadał.

P r z y jr z y jm y się teraz budow ie tego oso­

b liw e g o zw ierzęcia '). S poglądając zze-

' ) E. Korachelt i K. H eider, Lehrbuch d. ver- gleichenden Entwicklungsgeschichte der wirbello-

(5)

N r 15. w s z e c h ś w i a t . 229 w nątrz na w ydłużone, robakow ate ciało

Balanoglossusa, m ożemy odróżnić na niem k ilk a w yraźn ych oddziałów . Z przodu (fig . 1) zn a jd u je się t. z w. n iew łaściw ie r y ­ je k (e), głębokiem przew ężeniem kolistem od d zielo n y od reszty ciała. Z a nim nastę­

puje krótk i, mięsisty t. zw . k o łn ierz (k r ), dalej dosyć długi oddział sk rzelo w y ( k).

P o z a oddziałem sk rzelow y m znajdujem y t. zw . żołąd k ow y (z ) i w reszcie ogon ow y (o).

N ie k tó r z y odróżniają ty lk o cztery odd zia ły ciała: ry je k , kołn ierz, okolicę skrzelow ą i tylną. R y je k i k o łn ierz stanowią w łaści­

w ie p rzy rzą d ru ch ow y zw ierzęcia i u tw o ­ rzone też są, oprócz skóry, g łó w n ie z w łó ­ kien m ięśniowych, pom ięd zy którem i o d róż­

niam y zew n ętrzn e koliste i w ew nętrzne podłużne. W n ę tr z e ry jk a i kołn ierza w y ­ p ełnione jest bardzo luźną tkanką łączną, pom ięd zy kom órkam i której istnieją mniej lub w ięcej liczne, m niejsze lub większe przestrzen ie i szczeliny, komunikujące ze sobą. U podstaw y ry jk a na stronie g rz b ie ­ tow ej zn ajdu je się o tw ó r (porus), za pośre­

dnictw em którego ja m y i szczelin y w e­

w n ą trz - ry jk o w e kom unikują ze światem zew nętrznym ; rzadziej znajdują się dw a ta­

kie o tw o ry . P r z e z te otw ory w oda morska przenikać może, w ed łu g Spengla, do w nę­

trza ryjk a . S pen gel opisuje podobne o tw o ­ ry w ściance kołn ierza, tw ierdząc, że służą ró w n ież do w prow adzan ia w od y do w n ę­

trza tego ostatniego. D a w n iejsi badacze op isyw a li także otw o rek na w ierzchołku r y jk a i przypuszczali, że w ierzch ołkow ym w oda w ch od zi do w nętrza ry jk a , a podsta­

w o w y m byw a wyrzucana. N o w sze atoli spostrzeżenia (Bateson, K o e h le r ) przeczą, obecności otw oru w ierzch ołkow ego. N ie jest jeszcze także w zupełności dow iedzio- nem, ja k ie jest w łaściw e znaczenie otw oru

sen T h iere, cz. I, 1890. W . Bateson, E a rly and later stages in the deyelopm ent o f Bahnoglossus, 1884— 1886 w Quart. Journ. Micr. Sc. E. Metschui- koff, Systematische Stellung von Balanoglossus, Zool. Anz., 188J, W . Schimkewitsch, Ueber Bala­

noglossus Mereschk. Zool. Anz. 1888. Nad anato- mij<ł i rozw ojem Balanoglossusa pracowali głównie prócz tego: A l. Agassiz, J. W . Fewkes, A. Giard, A l. Goette, A. Kowalew ski, M. A. Marion i J. W . Spengel.

podstaw ow ego ryjka , g d y bowiem jedni, ja k Spengel, tw ierdzą, że w oda wchodzi przez ten otw ór do wnętrza ryjk a , inni, ja k Bateson, w ręcz temu zaprzeczają. Bateson przytacza na dow ód słuszności sw ego tw ier­

dzenia, że cząsteczki barw ników , zawieszone w w odzie, nie przechodzą n ig d y do wnętrza ryjka , a więc, co za tem id zie i w oda tam nie przenika. W e d łu g Batesona o tw ó r ten służy tylk o do w yprow adzania pew n ych substancyj, a m ianow icie pew nych w yd zie-

F ig. 1. Balanoglossus Kawalewskii.

e ryjek, k r kołnierz, k okolica skrzelową, g okoli­

ca, w której leżą organy płciowe, z okolica żołąd­

kowa, o okolica ogonowa, db naczynie grzbietowe, vb naczynie brzuszne.

lin gru czołow ych z w n ętrza ja m y ryjka . A u to r ten zaznacza m iędzy innem i obecność pewnego zagadkow ego organu na dnie j a ­ my ry jk o w ó j, któremu przypisu je właśnie czynność w ydzieln iczą, gru czołow ą. Spen­

g e l o b serw o w a ł rów n ież tw ó r ten i uważał go za należący do układu krążenia, Schim­

kewitsch zaś nie przechyla się ani na jed n ę ani na drugą stronę i pozostaje w n iepe­

wności co do fu n kcyi i natury tego tworu.

B rak przew odu w yprow adzającego w o rg a ­ nie tym nie pozw ala nam ze stanowczością

(6)

230 WSZECHŚW IAT. N r 15.

orzec, czy m am y tu p rzed sobą rzeczyw iście tw ó r g ru c z o ło w y , w y d z ie la ją c y (p . fig. 2).

P o n iż e j ry jk a , w fa łd zie k o łn ierza zn a jd u je się na stronie brzusznej (t. j . p rze c iw le g łe j otw o rk o w i podstaw ow em u r y jk a ) dosyć o b ­ szerny, nie za m yk ają cy się n ig d y o tw ó r g ę ­ bow y. P r o w a d z i do k ró tk ieg o , prostego przełyku , k tó ry mniej w ięcój na w yso k o ­ ści tyln ćj g ra n ic y k o łn ierza daje dłu gą do-

Fig. 2 . Część przednia ( r y j e k i kołnierz) przecię­

cia podłużnego, grzbieto-brzusznego przez ciało Ba- lanoglossus sarniensis (n ieco schematyzowane, w e­

dług Kohlera), d ja m a kanału pokarm owego, de n a ­ błonek kanału pokarm ow ego, db grzbietow e naczy­

nie krwionośne, d i wypuklina grzbietow a ścianki kanału pokarm owego, dn n erw grzb ietow y, h t. zw.

serce, Ih jam a ciała, m otwór g ęb o w y (strzałka po­

kazuje kierunek, w jakim pokarm wpada do gęby), p otworek (porus) u podstawy ryjka, sk szkielet (hom olog struny grzb ieto w ej), vb brzuszne naczynie

grzbietowe, x t. zw. gruczoł ryjka.

syć w y p u k lin ę ku g r z b ie to w i i naprzód w p odstaw ow ą część ry jk a .

N a b ło n ek tćj w yp u k lin y w ytw a rza na z e ­ w n ą trz tw a rd y szk ielet w postaci podłu ż­

n ego p ełn eg o w ałeczka, p o ło żo n ego w p o d ­ stawo wój części r y jk a , pom ięd zy brzuszną ścianką w y p u k lin y p rze ły k u i w ew n ętrzn ą

p ow ierzch n ią skóry ryjka , ja k to w id zim y na załączonym tu schem atycznym rysunku (fig. 2). Z w ałeczka tego odchodzą ku ty ­ ło w i i ku d o ło w i dw a pręcikow ate p rze d łu ­ żenia, obejm ujące z boków p rze ły k na- kształt o b ręczy i leżące w fałdach ścianki tegoż. C a ły ten szkielet jest w ed łu g z g o ­ dnych spostrzeżeń S pen gla i Batesona p ro ­ duktem nabłonka kanału pokarm ow ego, a m ian ow icie nabłonka w yżej wspomnianej w yp u k lin y. S zk ielet w ra z z w ypu klin ą sta­

n ow i u Balanoglossusa organ pierw szorzę- dnćj w a gi m o rfologiczn ej. Bateson p oró­

w n y w a te tw o ry do struny grzb ieto w ej (ch orda dorsalis) k ręgow ców , a inni nowsi

j badacze, zw łaszcza K o h le r, dzielą w zu p eł­

ności to zapatryw anie. N ie każdy z czy­

teln ik ów naszych słyszał o „strunie g r z b ie ­ tow ej ” , zanim w ięc przystąpim y do dalsze­

go rospatry wania anatomicznej budow y B a ­ lanoglossusa, w yjaśn im y w krótkich sło-

j wach ten term in. O tóż, ja k .w ia d o m o , w szy­

stkie zw ierzęta k ręgo w e posiadają szkielet w ew n ętrzn y, kostny lub chrząstko waty, a n ajw ażn iejszą częścią ro zw in iętego szkie­

letu jest kręgosłup. U zarodków k r ę g o w ­ ców, zanim jeszcze istnieje kręgosłu p, uka­

zu je się ja k o n a jp ierw szy za w ią zek szkie­

letu w zd łu ż grzbietu zarodka t. z w. struna grzb ietow a . P o w sta je ona ja k o podłu ż­

na fałdka, ja k o ryn ien ko wata w ypu klin a grzb ietow ó j części ścianki n ab łon kow ej ka­

nału pokarm ow ego. W y p u k lin a ta oddzie­

la się od ścianki tego ostatniego i zam yka się w rurkę. R u rka ta traci św iatło w e­

w nętrzne, a tkanka je j u lega pew n ym przeobrażeniom pod w zględem sw ojej bu­

d o w y m ikroskopow ej i daje początek mniej lub w ięcej tw ardem u, chrząstkę p rzy p o ­ minającem u p rę c ik o w i, który ciągn ie się w zdłu ż całój grzb ieto w ej pow ierzch n i z a ­ rodka tuż pod zaczątkiem m lecza pacierzo­

w ego (t. zw . rurką n erw ow ą ). P r ę c ik ten stanow i właśnie strunę grzb ietow ą . W y s tę ­ puje ona w ro zw oju wszystkich kręgow ców , przyczem u j ednych p rzez całe życie pozo­

staje i stanowi tylk o sama cały szkielet w e- w ew n ę trzn y (u lancetnika), u innych za­

chow u je się rów nież przez całe życie, ale ju ż w raz z nowem i, otaczającem i j ą czę­

ściami szkieletu, t. j . z zaczątkiem w łaści­

w ego kręgosłupa, a w reszcie u je s z c z e in -

(7)

N r 15.__________________ WSZECHŚW IAT. 231 nych zostaje w miarę rozw oju zarodka w y- |

rugow any, w ypieraną przez ro z w ija ją c y się naokoło niój kręgosłup i albo p ra w ie zu­

pełn ie zanika (u ssaków), albo też pozosta­

w ia po sobie bardzo nieznaczne szczątki (u ptaków, g a d ó w ) i t. d. O tóż, fakt, że w yż^j wzm iankow ana w ypu klin a g rzb ieto ­ w a nabłonka kanału pokarm ow ego Balano- glossusa ma budowę histologiczną (m ik ro ­ s k o p o w ą ), bardzo przypom inającą takąż bu dow ę w yp u k lin y strunowej k ręgo w ców i że w ytw a rza również twarde, szkieletow e części — przem aw ia w w ysokim stopniu za hom ologiją, t. j . jedn akow ą wartością m or­

fo lo g iczn ą tw o ró w tych u Balanoglossusa i w łaściw ych strunowców (C h ordata), do których zaliczam y t. zw . osłonice (T u n ica- ta ) i kręgow ce.

N ie w szyscy uczeni zgadzają eię na to, że w yżej opisany o rgan szkieletow y B alan o­

glossusa jest rzeczyw iście hom ologiem stru­

n y grzb ieto w ej. P rze ciw n ik ie m poglądu tego jest np. W .S ch im kew itsch , k tóry opisał p ierw szy anatom iją pew n ego gatunku B ala­

noglossusa, żyją ceg o w m orzu Białem (B . M eresch kovskii). A u to r ten w ych od zi g łó ­

wnie z zasady, że p o w yższy organ naszego robaka pod w zględem położenia nie o dpo­

wiada strunie, leży bow iem pod grzbieto- w em naczyniem krwionośnem , które odpo­

w iada t. z w. aorcie zstępującej (a orta des- j

cendens) k ręgo w ców , a która leży u tych ostatnich pod struną (u mających kręgosłup ciągn ie się ona pod tym ostatnim). Zarzu t ten, ja k i n iektóre inne, jeszcze słabsze, nie stanow i jed n a k żadnej pow ażnej trudności w przeprow ad zen iu w zm iankow anej hom o- lo gii, albow iem orga n y hom ologiczne c z ę ­ sto bardzo zm ieniają p ołożenie sw oje w z g lę ­ dem in nych narządów w stanie ro z w in ię ­ tym . R o z w ó j obu organów z grzb ietow ej (t. j. zw róconój do przyszłego m lecza pa­

c ie rz o w e g o ) ścianki nabłonkowej kanału p ok a rm ow ego i podobieństwo zm ian nastę­

pczych (w ytw a rza n ie tw ardych części szkie­

le to w y c h ) tak w strunie k ręgow ców , ja k i w p ow yższym organie Balanoglossusa, oto fa kty dobitnie przem a w iają ce na korzyść poglądu o wzajem nój h om ologii tych t w o ­ rów .

In n y w ielce ciekaw y i w ażny pod w z g lę ­ dem m orfologiczn ym organ Balanoglossusa

stanowi przyrzą d oddechow y c z y li skrzelo- wy. O tóż w idzieliśm y, że w okolicy sk rze- lo w ej ciała znajdują się na grzb ietow ej po­

w ierzch n i dw a szeregi liczn ych otw orków w postaci szczelin, położonych po obu stro- [ nach lin ii środkow ej ciała, po której prze­

biega g rzb ietow e naczynie krwionośne (fig.

| 1, db). T e o tw o ry są ujściami w oreczk ów [ skrzelow ych; a m ianow icie w zd łu ż całego skrzelow ego oddziału ciała ścianka kanału pokarm ow ego tw o rzy ku g rzb ieto w i w iele par w oreczkow atych wypukłości, które n ie ­ co zw ężonem i przew odam i otw iera ją s ię właśnie na zew nątrz pow yższem i szczeli­

nami. N abłonek, w yściełający w nętrze tych w oreczków opatrzony je s t m igawkam i.

Z w ie rz ę w prow adza gębą do kanału pokar­

m ow ego wodę, która pędzona ruchem mi -

j ga w ek p rzep ływ a przez w oreczki skrzelo- we i ffrzbietow em i otw oram i uchodzi na z e ­ wnątrz. W ściankach w oreczków ro z g a łę ­ ziają się naczynia krwionośne, a krew , w nich zawarta, poprzez ścianki naczyń

| pochłania z przep ływ a ją cej w od y tlen i od­

daje j e j dw u tlenek w ęgla. W reszcie, w e ­ wnątrz ścianek w oreczk ó w skrzelow ych znajdują się delikatne łuki ch ityn ow e p o d ­ pierające i podtrzym ujące te ścianki. P o ­ w ied zieliśm y w yżó j, że budowa organ ów oddechowych Balanoglossusa ma w ielk ie znaczenie m orfologiczn e. Postaram y się w ięc teraz w ykazać, dlaczego jest ona tak

ważna.

N arządy oddechowe różnych zw ierzą t rozm aicie byw ają zbudowane. U jed n yc h niema żadnych specyjalnych organów od­

dychania; zw ierzęta takie oddychają całą pow ierzchnią skóry, w której znajduje się z w y k le gęsta sieć naczyń krwionośnych; w i­

dzim y to np. u p ija w k i. U innych istnieją ju ż orga n y oddechowe, przedstaw iające rozm aite specyjalne w yrostk i skóry, p rze­

dłużenia jej w oreczkow ate, grzeb yk ow a te

| i t. p. U jed n ych skóra przedłuża się w w y ­ rostki zew nętrzne (skrzela zew nętrzne), np.

u w ielu skorupiaków , m ięczaków , u innych zaś skóra przedłuża się do wnętrza ciała, tw o rzy słow em w yp u k lin y w ew nętrzne (d y - chaw ki owadów , t. zw . płuca pająków lub m ięczaków ), w które przenika p ow ietrze przez specyjalne o tw o ry na pow ierzchni ciała.

(8)

232 W SZECHŚW IAT. N r 15.

U n iższych zatem ty p ó w zw ierzęcych o r ­ g a n y oddech ow e są w ytw ora m i skóry. Co in n ego zn ajdu jem y u w yższych. T u na­

rz ą d y oddech ow e rozwijają, się zaw sze w zw iązk u z kanałem pokarm ow ym , są j e ­ g o w y tw o rem i pow stają z przedn iej je g o części. W iad om o, że z w ierzęta k rę g o w e oddychają bądź płucami, bądź skrzełam i.

P łu ca , w łaściw e w yższym grom adom k rę ­ g o w c ó w , pow stają ja k o w yp u k lin y ścianki kanału p ok a rm ow ego zarodka i o d d z ie li­

w s z y się od n ieg o zupełnie, sam odzielnym kanałem (k rta n ią , tch aw icą ) o tw ierają się na zew n ątrz. S k rzela w łaściw e niższym k ręgo w com , r o z w ija ją się ró w n ie ż w z w ią z ­ ku z przednią częścią kanału pokarm ow ego:

w tój ostatniej ścianka kanału tw o rzy k ilk a p a r bocznych w ypu klin , które dochodzą aż do skóry i tu się o tw iera ją na zew n ą trz t.

z w. szczelin am i skrzelow em i. W y p u k lin y te, zw an e w oreczkam i skrzelow em i, ja k o takie (t. j. ja k o w o r e c z k i) istn ieją u n iż­

szych ry b (n p. u M y x in e ), u w yższych zaś ryb na przednich i tyln ych ściankach tych w oreczk ó w tw o rzą się w ła ściw e skrzela, a zaw sze w o reczk i m od yfik u ją się tak, że pozostają z nich ty lk o szerok ie szczelin y (p o m ięd zy t. zw. łu kam i sk rzelow em i), w io ­ dące z przed n iej części kanału p o k a rm o w e­

g o na zew n ą trz. U n ajniższego zw ierzęcia kręgo w ego , u lancetnika, przedn ia część k a ­ nału po k a rm ow ego pełn i ró w n ież fu n kcyją narządu sk rzelow eg o i p rze b ita je s t bardzo liczn em i szczelinam i, p rze z które woda, za ­ czerpnięta gębą, w ych od zi z tej części kanału pokarm ow ego do ja m y otaczającej (t. zw . o k o ło sk rzelo w e j), skąd ju ż w y p ły w a na zew n ą trz. T e r a z rozu m iem y, d laczego w y ­ żej opisana budow a przyrządu oddechow ego naszego robaka tak w ie lk ie ma znaczenie m o rfolo giczn e. P rzy p o m in a nam ona bar­

dzo bu dow ę aparatu sk rzelo w eg o niższych kręgo w ców . T u ja k i tam o rga n y oddech o­

w e ro z w ija ją się w zw iązk u z przednią czę­

ścią kanału pokarm ow ego, tu ja k i tam przedstaw iają one specyjalne, zróżnicow ane części ścianki tego ostatniego, parzyste je j w y p u k lin y.

Z asłu gu je na u w agę in n y jeszcze szcze­

g ó ł anatom iczny. K a n a ł pokarm ow y B a la ­ noglossusa na całej długości o k o lic y skrze- lo w e j p o d zielo n y je s t za pośrednictw em p o ­

dłu żn ego przew ężen ia na oddział w iększy, gó rn y, z k tórego w łaśnie w ych odzą w o ­ reczk i sk rzelow e i na doln y, m niejszy, a u niektórych gatu nków (np. u opisanego p rzez Schim kew itscha) bardzo wąski, ry - nienkow aty. A ż e b y zrozum ieć znaczenie tego podłu żnego przew ężen ia w przedn iej części kanału pokarm ow ego, a specyjaln ie w artość m o rfolo giczn ą dolnego, brzusznego oddziału, musimy znow u zw rócić się do ana­

tom ii innych gru p zw ierzęcy ch ’ ). W y ż e j ju ż pow iedzieliśm y, że u n ajn iższego k r ę ­

gow ca, u lancetnika, przednia część kanału pokarm ow ego zmieniona je s t w organ o d ­ dechow y; ścianka j e j przebita je s t liczn em i otw oram i, przez które p rze p ływ a woda, uchodząca do specyjalnej ja m y okołosk rze­

lo w e j i stąd na zew nątrz. O tóż o tw o ry te zajm ują boczne ścianki kanału pok a rm o­

w ego, pośrodku zaś brzusznej je g o ścianki ciągn ie się ro w e k podłu żny, t,. zw . endo- styl, który służy głó w n ie do p rzep ro w a d za ­ nia pokarm u od otw oru gęb ow ego, przez całą skrzelow ą część kanału pokarm ow ego ku dalszym je g o oddziałom , w których od­

by w a się ju ż traw ien ie pokarmu. R o w e k taki zn ajdu je się także na brzusznej po­

w ierzch n i przedniej części kanału pokar­

m ow ego u form m łodocianych innych krę­

go w có w , ale w m iarę dojrzew an ia zarodka oddziela się, zam yka i tw o rzy specyjaln y organ, zw an y gru czołem tarczow ym (gla n - dula thyreoidea). D oskonale np. obserw o­

wać można takie tw orzenie się gruczołu tarczow ego u m inoga (P etro m yzo n ).

O tóż, ze w zględu na to, że u B alan oglos­

susa przednia część kanału pokarm ow ego pełni czynności skrzelow e oraz, że i tutaj w zdłu ż brzusznej ścianki tej części znajduje się oddział ryn ien kow aty, nie pełniący czyn ­ ności oddechowych, lecz służący do p rze ­ prow adzania pokarm ów , w ielu badaczów, ja k v. Beneden, Schim kewitsch i inni, uw a­

żają słusznie ów d oln y o ddział kanału po­

k arm ow ego Balanoglossusa za hom olog w y ­ żej wspom nianego row k a (t. zw . endostylu)

W szeregu szkiców anatomo-porównawczych, które autor niniejszego artykułu zam ierza w dal­

szym ciągu we W szechświecie ogłosić, czytelnik zapozna się bliżej z budową tych grup.

(9)

N r 15. w s z e c h ś w i a t . 288 lancetnika i gruczołu tarczow ego innych

k ręgo w ców .

(dok. nast.)

D r J ó z e f Nussbaum.

0 zastosowania barwników

DO B A D A Ń M IK R O S K O P O W Y C H

U S T R O J U Z W IE R Z Ę C E G O .

(Dokończenie).

W y ło ż o n e trudności i niedogodności p rzy badaniu m ikroskopow em znacznie się zm niejszają przez zastosowanie barw ników . C ia ło pozorn ie jedn orodn e uw ydatni od ra ­ zu złożoną, budowę, je ż e li części składowe, podobn ie ja k w oknach kolorow ych, okażą różne zabarw ienie. Jeżeli jakąś cząstkę cia­

ła zw ierzęcego , lub roślinnego pomieścimy w rostw orach pew nych barw n ików , jedne części składow e w cale się nie zabarwią, inne słabo, inne silnie. T a k np. część p o w ierz­

chowna kom órki roślinnej złożona z błon­

nika pozostaje z w y k le bezbarwną, proto- plazm a słabo się zabarwia, jądro silnie, a ją - derko najsilniej. M ożn a też kolejn o zasto­

sować k ilk a barw ników , lub mięszaniny tych ostatnich i tym sposobem uw ydatnić różne części przez odmienne zabarwienie.

T y m sposobem technika barw nicza zyskuje w ie lk ie znaczenie dla badań m ikroskopo­

w ych i dalszy je j rozw ój staje się w ielce pożądanym.

P rzy rzą d za n ie okazów m ikroskopow ych uskutecznia się obecnie przew ażn ie w na­

stępujący sposób: cienki skrawek poddaje się p rzez k ilk a minut do kilkunastu godzin działaniu odpowiednich barw ników , naj­

częściej rospuszczonych w czystej wodzie, następnie dobrze się opłóku je i zamyka się ostatecznie pom iędzy szkiełkam i w p ły ­ nie, w yw o łu ją cym przezroczystość skrawka.

W tym celu używ a się gęstej gliceryn y, albo przezroczystego żyw iczn ego lakieru ')

' ) Poniew aż okazu, zawierającego wodę, niem oż­

na bespośrednio napoić lakierem, należy wigc

(dam arow ego, lub balsamu kanadyjskiego).

P r z e z napojenie skrawka płynam i silnie za­

łamuj ącemi prom ienie światła ogranicza się znacznie rosproszenie i odchylenie prom ieni p rzy pojedyńczych częściach składowych skrawka, ostatni przedstawia się znacznie jaśniejszym , a zabarw ione cząstki w yraźnie się u w ydatniają na tle przezroczystem . P o ­ niew aż jedn ak w silnie sprzezroczyszczo- nym skrawku części niezabarw ione tracą na wyrazistości, w ięc też inne delikatne szczegóły budow y zacierają się często w zu ­ pełności, co stanowi znów ujemną stronę tój m etody. O kazy, w których zam ierzam y uw ydatnić najdrobniejsze szczegóły, należy zam iast w lakierach żyw iczn ych zamykać w płynach o m niejszym w spółczynniku za ­ łamania, a m ianow icie w gliceryn ie. P o ­ niew aż jedn ak w g lic ery n ie większość bar­

w ników , szczególn ie sm ołow ych, zbyt szyb­

ko p ło w ieje, h istologow ie przekładają dla stałego przechow ania zabarw ionych prepa­

ratów m ikroskopow ych la k iery żyw iczne, przedstawiające jeszcze tę dogodność, że otoczenie szkiełka p rzy k ry w k o w eg o o d ­ dzielną obw ódką lakieru, niezbędną p rzy gliceryn ow ych preparatach, staje się zby- tecznem. L a k ie r żyw iczn y, rów nież ja k i gliceryn a nie ulatnia się, ale w ysychając zamienia się w tw ardą szklistą warstewkę, która skrawek stale przechow u je w stanie praw ie niezmiennym, a zarazem szkiełko p rzy k ry w k o w e skleja z przedm iotow em , gliceryn a zaś pozostaje zawsze płynną i ru­

chliw ą, p rzez parow anie znacznie gęstnieje i po pew n ym czasie nie w ypełnia ju ż w zu­

pełności kapilarnej przestrzeni pom iędzy szkiełkam i, je ż e li nie była szczelnie otoczo­

na grubą obwódką zasychającego lakieru.

Opisane w yżej nader cenne dla h istologii własności p rzetw o ró w barw iących nie zo ­ stały dotąd n ależycie wyjaśnione, m ianow i­

cie nie w iem y jeszcze dokładnie, dlaczego b a rw n ik wiąże się silniej z jed n em i czę­

ściami tworu organicznego, niż z drugiemi.

N iek tórych ważnych w skazów ek dostarcza

w pierw usunąć wodę przez pozostawienie skrawka na kilka minut w bezwodnym wyskoku, a nastę­

pnie uprzezroczyścić go zaporoocą olejku lotnego, Jatwo mięszającego się z lakierem, np. gw oździko­

wego, cedrowego, terpentynowego i t. p.

(10)

234 WSZECHŚW IAT. Nv 15.

nam w tym w z g lę d z ie przem ysł farb iarski zajm u jący się zabarw ianiem n ici i tkanin przezn aczon ych do różn ych potrzeb c z ło ­ w ieka. J eżeli pew ne prod u k ty zw ierzęce, szczególn ie je d w a b i w ełn a po należytem oczyszczeniu, a m ian ow icie po usunięciu p o ­ w lekającej każdy w łosek cieniutkiej w a r­

stw y tłuszczu, zostaną, pogrążon e na k ilk a ­ naście m inut w w od n ym ro stw orze p e w ­ nych barw n ików , a następnie dobrze opłó- kane w czystej w od zie, w ted y okazują się silnie zabarw ion em i, albow iem barw nik u tw o rz y ł cienką, nierospuszczalną barw ną w a rstew kę na pow ierzch n i w łókien . N ic i roślinne, ja k len i baw ełna, z w y k le nie p o ­ siadają zdolności tak bespośredniego ścina­

nia barw nika; potrzeba je przed z a b a rw ie­

niem poddać działaniu pew n ych p r z e tw o ­ ró w chem icznych c z y li „b a jco w a ć” , ażeby p o w ierzch o w n e ich w a rstw y n abrały w ła ­ sności w iązan ia p ierw ia s tk ó w barw iących.

W jed n ym i drugim ra zie p rze tw ó r barw ią­

cy tw o r z y w ięc n ie w ą tp liw ie chem iczny b a rw n y zw iązek , siln ie złą c z o n y ze samem w łóknem i nierospu szczalny ani w w od zie, ani w m ydlinach, ani naw et w w yskoku, g d y tym czasem proste osady b a rw n ik ó w , pow stające często na p o w ierzch n i b a rw io ­ nych p rzedm iotów , z w y k le z łatw ością się ro8pu8zczają. P o d o b n e spra w y chem iczne o d b yw a ją się n iew ą tp liw ie także w sk ra w ­ kach m ik roskopow ych poddanych działaniu pojed yń czego p rze tw o ru b a rw n ego ,lu b mię- szaniny kilku b a rw n ik ó w . R o stw ór b a rw ­ nika przen ika w skroś w szystkie w a rstw y skraw ka i tw o r z y na p ow ierzch n i różnych ziarn, nitek, p ęc h erzyk ó w i t. d. cienkie nierospuszczalne z w ią z k i chem iczne czyli osady, tak, że po w ym yciu wodą, lub w y ­ skokiem w spom niane tw o r y przedstaw iają ch arakterystyczne m niej w ięcej silne zabar­

w ien ie, g d y tym czasem inne części pozosta­

ją bezbarw nem i. R óżn e części składow e tw o ró w organ icznych okazu ją w ięc różny stopień p o w in o w actw a do pew n ych b a rw n i­

ków . T a k np. w kom órce roślinnej p o w ło ­ ka złożon a z błon nika (o d p o w iadająca w łó ­ knom lnianym , lub baw ełn ianym naszych tkan in ) w z w y cza jn y ch rostw orach b a rw n i­

k ó w p ra w ie w cale się nie zabarw ia; proto- plazm a składająca się z cia ł białkow atych p rzy jm u je z w y k le za b a rw ien ie średniego

natężenia. N ajsiln iejsze zabarw ien ie oka­

zują z w y k le ją d ra i ich części składowe, m ianow icie ją d erk a (n u c leo li) i nitki chro­

m atyczne, w ystępujące p r z y zmianach j ą ­ dra tow arzyszących je g o rozmnażaniu. W i ­ d zim y więc, że p ow in ow actw o barw n ików zn ajdu je się w ścisłym zw iązk u z chem icz­

nym składem barw iącej się cząstki. N a j­

en ergiczn iej ch w ytają barw nik ciała b ia ł­

kow ate i pewne ich pochodne: keratyna (w sierści i w łosach), fibroina i serycyna (w je d w a b iu ), mucyna, nukleina i t. p., gd y tymczasem ciała bezazotow e, ja k np. b ło n ­ nik, p rzyjm u ją zabarw ien ie tylk o w p ew ­ nych warunkach (p o bajcow aniu i in.).

B a rw n ik i sm ołow e można pod w zględem składu chem icznego i własności barw ni- czycli ro zd zielić na d w ie gru py, na zasado­

we i kwaśne. W pierw szych w łaściw y bar­

w iący pierw iastek stanowi zasadę, która w połączeniu z bezbarw nym (np. m in eral­

n ym ) kwasem tw o r z y sól barwiącą. T a k np. rozanilin a tw o rzy z kwasem solnym lub saletrzanym z w y k łą „zasadow ą" fuksynę, tak samo ja k potaż, chlorek, lub azotan p o ­ tasu. W drugich odw rotn ie pierw iastek barw iący stanowi złożon y kwas o rgan iczn y połączon y z zasadą mineralną, tak np. tak zw ana fuksyna kwaśna nie jest w łaściw ie kwaśną, lecz stanow i obojętną sól sulfo- kwasu ro za n ilin y ze sodą. Zasadow e ba r­

w n ik i zabarw iają bespośrednio w ełnę i j e ­ dw ab, kwaśne dopiero po bajcow aniu, lub w rostworach kwaśnych. D o zabarw ienia bakteryj kw alifikują się je d y n ie barw n iki zasadowe, tak samo do barw ienia mucyny.

Jądra kom órkow e i protoplazm a barw ią się w przetw orach zasadow ych i kwaśnych, lecz w mięszaninach jed n ych z drugiem i jądra w yb ierają p rzew a żn ie część zasadową, g d y tym czasem protoplazm a, a szczególnie w łókna tkanki łączn ej okazują w ięcej po­

w in ow actw a do zw iązku kwaśnego. J eżeli np. sk ra w k i z gru czołu lim fatyczn ego, ś le ­ dziony, kiszek i t. p. pozostaw im y k ilk a g o ­ dzin w słabym ro stw orze m ięszaniny E h rli- cha (kw aśn ego „O ra n ge G ” , kwaśnej fu ksy­

ny i zasadowej zielen i m ety low ej), to po przepłókaniu w ysk okiem i sprzezroczysz- czeniu skrawka dostrzeżem y w nim nastę­

pujące zabarw ien ie: czerw on e ciałka k rw i p r z y ję ły k o lo r żółty, sieć tkanki łącznej

(11)

JSi-15. WSZECHŚW IAT. 235 (re tic u lu m ) ciem no-różow y, ciała kom órko­

w e blado-różow y, ją d ra zielony, pew ne zia­

renka w kom órkach lim fatycznych ciem no­

czerw o n y. (R ostW ory karm inu zachow ują się p rzew ażn ie ja k barw n ik i sm ołow e k w a ­ śne, ro stw ory hem atoksyliny przeciw n ie ja k zasadow e).

Opisane tu zjaw iska nie pozostaw iają ża­

dnej w ątpliw ości, że p rzy barw ieniu istotne znaczenie mają po w in o w actw a i sprawy chem iczne. Jeszcze ja sk raw ió j u w ydatnia­

ją się te sprawy w takich przypadkach, w których jed n o ro d n y barw nik (n iezaw ie- ra ją cy żadnych p rzym ięszek) w tym samym okazie, lub skrawku zabarw ia różne części w różnych odcieniach, np. błękitnym i fijo- leto w ym - T a k ie zjaw isko nazw ane „meta- ch ro m a zyją ” d o w od zi w yraźnie, że ten sam b a rw n ik tw o r z y z różnem i częściam i skła- dow em i tkanki różne z w ią zk i ch araktery­

zu jące się odm iennem i odcieniami barwy.

Zestaw ione tu dane n aprow adzają na przypu szczen ie, że pew ne barw n iki mogą posłużyć ja k o odczyn nik i do rospoznania różnych zw ią z k ó w chemicznych w tworach organ icznych . O ddaw na ju ż są znane n ie­

które z takich odczynów m ikrochem icznych, m ających ważne znaczenie w nauce i zasa­

dzających się na charakterystycznem zabar­

w ieniu pew nych części składow ych w tkan ­ kach i kom órkach pod w p ły w em przetw o ­ ró w chemicznych, k tó re same p rzez się w ła ­ ściw ie nie mają znaczenia barw ników . T a k np. ro stw ó r jo d u n adaje żó łty k o lo r proto- plazm ie, brunatnaw y jądrom , ciem no-fijo- le to w y ciałkom krochm alu; błonnik kom ó- j

re k roślinnych p rzy jm u je k o lo r błękitny p rzy kolej nem oddziaływ aniu jo d u i kwasu j

siarczanego; kwas nadosm owy nadaje k ro ­ plom tłuszczu w komórkach i m yelin ie w łó - J kien n erw o w y ch charakterystyczny kolor czarny; rostw ór chlorniku złota barw i cie- m n o-fijoletow o najcieńsze n iteczki w o b w o ­ dow ych zakończeniach nerw ów . M ożna więc spodziew ać się, że i same barw n iki dostar- i

czą nam podobnych odczyn n ik ów na pewne j

z w ią zk i chemiczne. Już obecnie używ a się j ch arakterystyczn ego zachow yw ania się m i- j

krob ó w gru źliczy ch w zględem pew nych j

metod barw niczych ja k o rodzaju odczyn n i­

ka dla ich odróżnienia od innych gatunków m ikrobów , przedstaw iających podobną po- I

stać i wielkość. W innym artykule zapo­

znam y się z now szem i badaniami, w ykazu­

jącemu możność zastosowania pewnych bar­

w n ik ów do rospoznania mucyny w kom ór­

kach i tkankach ustroju zw ierzęcego.

N a zakończenie po zw o lim y sobie jeszcze zaznaczyć, że dla badacza zja w isk b i o l o ­ gicznych otw iera się obszerne pole spostrze­

żeń chem icznych w zakresie czynności ż y ­ ciow ych p r z y pom ocy n ow ych barw ników . C hem ija barw ników czyni bezustannie za­

d ziw iające postępy. C o ch w ila technika bar- w nicza zostaje wzbogacona nowem i nader ciekawem i przetw oram i, które znajdują tak­

że coraz obszerniejsze zastosowanie w hi- stologii zw ierzą t i roślin. W jed n ym z na­

stępnych artyk u łów zapoznam y czyteln ików także z nader cennemi rezultatam i, ja k ie ju ż osięgnęła fiz y jo lo g ija z zastosowania barw n ików u istot żyjących. Postępy te n iew ątpliw ie jeszcze znakom icie się ros- przestrzenią w m iarę udoskonalenia się na­

szych wiadomości o składzie chem icznym i własnościach barw ników i rozjaśnienia istoty samego procesu zabarwienia. J eżeli się uda odosobnienie ciał tw orzących na p o ­ w ierzchni w łókien tkaninow ych nierospusz- czalne zw iązki z barw nikam i, w ykazanie istotnego charakteru chem icznego tych zw iązk ów , ścisłe u grupow anie tych b a rw n i­

ków, stosow nie do ich konstytucyi chem icz­

nej, specyjalnych własności i odczyn ów , to n iew ątp liw ie i b ijo lo g ija niezm iernie na tem skorzysta i osięgnie takie rezu ltaty, których dotąd je szcze wcale nie przew idujem y.

H Hoyer.

August Cahours.

W połow ie M a rca śmierć zabrała je d n e ­ g o z ostatnich czło n k ów tój świetnej p le ja ­ dy w ielkich budow niczych chemii, która przyśw iecała na niebie F ra n cy i w epoce po- Lavoisierow 8kiój. A u gu st Cahours, c z ło ­ nek akademii, p rofesor szkoły centralnej, jeden z najpłodniejszych badaczów na w s ze l­

kich polach chemii organicznej, umarł, d o ­ b iegłszy późnego kresu żyw ota. U r o d z ił

Cytaty

Powiązane dokumenty

‚wiczenia z Analizy Zespolonej, Matematyka MiNI PW, rok akad.. W przypadku bieguna poda¢

li więc pojmiemy słowo Boże nie tylko jako zbiór prawd raz podanych, do których dalsze i późniejsze objawienia nie mogą nic dodać, ale także i przynajmniej w

Mamy tedy nadzieję, że los naszego robotnika we Francji przez ratyfikację konw encji zmieni się na lepsze. O w szelkich nadużyciach władz francuskich powinni rodacy

Tekst stanowi przedmiot badania kilku dziedzin, a mianowicie stylistyki, retoryki, poetyki, gramatyki tekstu (je˛zykoznawstwa tekstowego), naste˛pnie – lingwistyki tekstu, zwanej

Bocian biały pod względem przyrodniczym jest dobrze zbadany, gdyż od dawna notowano jego gniazda, daty przylotu i odlotu, ilość młodych w gnieździe oraz

wiska zm ieniać się zaczęła rów nież i etologia tego plastycznego gatunku. U dzików poczynają się fukać sam ury i lochy jałowe. Skurczyła się zatem

now ane przez roślinność, dlatego też szybko ulegają przemieszczaniu. Czasem jednak zdarza się, że naw ei i w w arunkach pustynnych .mogą one być częściowo

A.F.: No właśnie, zastanówmy się poważnie, jak można by się oderwać od tego, co już przerabialiśmy, jak za- projektować coś nowego.. Powiedzmy szczerze – skoro wszyscy