J)@. 50. Warszawa, d. 15 grudnia 1895 r. Tom X I V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
P R E N U M E R A TA „ W S Z E C H Ś W IA T A " . W W a rs z a w ie : rocznie rs. 8 kwartalnie „ 2 Z p rz e s y łk ą p o c zto w ą : rocznie rs. lo półrocznie „ 5 Prenum erować można w Redakcyi „W szechświata*
i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą,.
K o m ite t R edakcyjny W s z e c h ś w ia ta stanowią Panowie:
D eike K ., Dickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K ., Kwietniew ski W !., Kram sztyk S., M orozew icz J., Na- tanson J „ Sztolcman J., Trzciński W . i W róblew ski W .
^ . d r e s T S ed L alsicyl: K I r a k o w s k i e - P r z e d m i e ś c i e , IbŃTr ee.
0 materyi martwej i żyjącej.
W ostatniej swej książce „O fizyologii
■ogólnej” ') Verworn porusza kwestyą różnic -charakterystycznych między m ateryą żyjącą
i martwą, kwestyą, stanowiącą podstawę ! fizyologii, oddawna już rozpatrywaną przez umysły pragnące poznać zagadnienia życia i w najrozraaitszem przedstawianą świetle.
Ciała organiczne i mineralne możemy po
równywać z czterech punktów widzenia, na które złożą się morfologia, chemia, fizyka i hi storya rozwoju; nauki te dadzą nam naj
lepszy pogląd syntetyczny, streszczający wszelkie jDodobieństwa i różnice, zachodzące między temi dwoma tak napozór odrębnemi j światami. Ulubionem, wielokrotnie powta- rzanem porównaniem było zestawienie orga
nizmu z kryształem, twierdzono zwykle, że ciała mineralne są twarde, mają kształty
') Y erw orn. A lgem eine P h y sio lo g ie. E in G ru n d riss d e r L e h re vom L e b e n . J e n a , 1 8 9 5 .
geometryczne, przedstawiają ścianki płaskie, kąty dające się matematycznie obrachować, niezmienne dla danego gatunku i stanowią
ce jego wybitną cechę,— przytem uderzał w kryształach brak organów, mogących słu żyć do przeróżnych funkcyj, a jednolitość ich materyi przeciwstawiano specyałnej budowie komórkowej organizmów. Obserwacye te okazały się zbyt powierzchownemi, gdyż upa
dają, skoro zwrócimy uwagę na istnienie ogromnej ilości organizmów, budujących so
bie niezmiernie drobne skorupki, lub za
mkniętych w prawidłowych pancerzach, któ
rych kształty i ozdoby są niemal geometrycz
nie wykreślone (korzenionóżki, promieniow
ce), gdy zobaczymy pod mikroskopem tkan
kę, złożoną z wielkiej ilości wzorzystych, wielościennych komórek, lub jaje o niezmien
nym kształcie kulistym. Istnieją przeciwnie, organizmy, pozbawione wyraźnych organów i składające się z jednolitej masy protoplaz- matycznej, ja k zwyczajny pełzak (Amoeba), poruszający się po mchu wskutek swej rozle
wającej się swobodnie zarodzi, pozbawionej błonki.
Chcąc wykazać w sposób bardziej nauko-
t
wy różnice między kryształem a organiz
mem, Yerworn zestawia go z komórką, uzna-
j jąc tylko tę formę porównania za logiczną,
7 8 6 WSZECHSWIAT.
N r 50.
gdyż kryształ jest niejako jednostką mine
ralną, jest jednorodnym, martwym osobni
kiem, którego rozdzielać nie możemy bez naruszenia jego własności, a komórka jest jednostką biologiczną, także jednolitą, której również zmniejszyć już bardziej niepodobna.
Dawne zatem tak często powtarzane porów
nanie kryształu ze złoźonem wielokomórko- wem ciałem organicznem, musi upaść jako nie dość ścisłe; jeszcze wyraźniej zatrą się przed nami różnice morfologiczne, gdy po
szukamy porównań całkiem dotychczas nie
używanych, gdy weźmiemy np. masę płynną mineralną i organiczną; w tej formie materyi niezorganizowanej nie odróżnimy, na pierwszy rzut oka, od materyi organicznej.
Różnice rozwojowe wyodrębniają napozór dwa te światy jeszcze wyraźniej; twory orga
niczne posiadają własność rozmnażania się,za
sadzającą się na dzieleniu masy protoplazma- tycznej na dwie lub więcej części,-—z komórki pełzaka powstają tym sposobem dwa nowe osobniki; każde życie powstaje z życia i dać może początek nowej istocie żyjącej. Czyż dzielenie się komórki nie przypomina nam jednak rozpadnięcia się kropli rtęciowej na wiele drobnych okruszyn, które przedstaw ia
j ą jakgdyby nowopowstałe osobniki, różniące się od kropli macierzystej jedynie swoją wiel
kością. Możemy ogólnie uważać rozpadnię- cie się jakiegokolwiek ciała mineralnego na mniejsze cząstki, jako odpowiadające dziele-
jniu się, a zatem rozmnażaniu ciał żywych, należących do pewnych szczebli rozwoju.
Powstawanie ciał organicznych może być nawet postawione na równi z otrzymywaniem ciał mineralnych, odkąd postępy chemii po
zwoliły uczonym uskutecznić wiele syntez organicznych. "Wohler pierwszy otrzym ał mocznik, a po nim poszli inni, przyrządzając po pracowniach najważniejsze kwasy, alko
hole, barwniki, aż Grimaux ') w r. 1885 przy
gotował nawet zapomocą syntezy ciało, przed
stawiające pewne podobieństwo do białka, jakkolwiek znacznie od niego w składzie che
micznym prostsze, a Schiitzenberger 2) w r.
1891 przedstawił Akademii francuskiej zwią
zek, posiadający wszystkie cechy chemiczne
') S a b a tie r. E s s a i s u r la v ie e t la m o rt.
2) A . G a u tie r. C him ie b io lo g ią u e .
i fizyczne peptonów. Rośliny dają nam dos
konały przykład takich subtelnych pracownią w których fabrykują się ciała białkowe, cukry,, tłuszcze wprost z pierwiastków mineralnych i przez długi bardzo czas sądzono, że białko, a ogólnie mówiąc związki organiczne, powstać mogą tylko drogą przyrodzoną, wewnątrz ciał żywych; postępy nauk przeczą jednak temu poglądowi.
Mimo otrzymanych sztucznemi sposobami tylu ciał organicznych, chemia nie stanęła jednak tak wysoko, aby zdołała zbudować komórkę żyjącą, gdyż nie znane jej są wa
runki niezbędne do rozbudzenia życia w ma
teryi organicznej. Pierwsza istota żyjąca, w odpowiednich znajdując się warunkach, po
wstała z m ateryi mineralnej, twierdzą jedni;
ale odtworzyć te okoliczności, na które złożyć się musiały przeróżne zjawiska, zależne od ciepła, ciśnienia,elektryczności, wilgoci i t. p., odtworzyć warunki, sprzyjające przed wieka
mi rozbudzeniu się pierwszego życia w mate
ryi mineralnej, jest dla nas niezmiernie trudne, jeżeli nie zupełnie niemożliwe. Inni (Prayer) twierdzą wręcz przeciwnie, że świat mineralny powstał z organicznego, żyjącego;, wyznają oni tezę nieprzerwanej ciągłości ży
cia—życie, według nich, tylko z życia powstać może. N ierozpatrując sprzecznych i licz
nych hypotez, dotyczących powstania pierw
szego życia na kuli ziemskiej, zauważymy, że obracają się one koło dwu przeciwnych twier
dzeń, w których świat mineralny i organicz
ny wzajemnie od siebie zależą. U źródła pochodzenia dwa te światy wzajemnie się schodzą. W łasność rozwoju, uznawana przez długi czas jako należna wyłącznie organiz
mom, zdaje się znów zaznaczać granice, dzielące je od natury martwej; istotnie, orga
nizm podlega całemu szeregowi przemian, które czynią go osobnikiem dojrzałym, po
dobnym do swych przodków, minerał zaś nie podlega przemianom tak widocznym, tak łatwo podpadającym pod zmysły. Yerworn przytacza przemiany alotropijne, jako dowód istnienia ewolucyi mineralnej; stopiona siar
ka, wlana do zimnej wody, przemienia się na gąbczastą, dającą się wyciągać, plastyczną masę, wcale niepodobną do żółtego kryszta
łu, który uległ stopieniu; fosfor żółty krysta
liczny, silnie trujący, świecący w ciemności,
zapalający się przez potarcie, skoro zostanie
N r 50.
WSZECHSW1AT.787 ogrzany w gazie obojętnym do tem peratury
blizkiej punktu wrzenia, zamienia się na od
mianę nieszkodliwą, bezkształtną, czerwoną, nieświecącą i trudno palną. Po kilku dniach zobaczymy jednak, że siarka plastyczna staje się znowu ciałem żółtem twardem, podobnem do siarki pierwotnej; czerwona odmiana fosforu przechodzi także w odpowiednich oko
licznościach w żółtą i wszystkie cechy znane nam fosforu trującego wystąpią w niej wy
raźnie. Siarka i fosfor przedstawiają nam tu przebieg ewolucyjny, zakończony powro
tem do stanu pierwotnego. Wielce orygi- nalnem jest to filozoficzne zapatrywanie się Yerworna na dotąd niedostatecznie wytłu
maczone zjawiska alotropii. Analogia, któ
r ą widzi między temi przemianami a ewolu- cyą biologiczną jest niezawodnie jednym z ciekawszych punktów jego poglądów na pokrewieństwo, istniejące między wszelkiemi rodzajami materyi. Skoro jednak przyzna
my minerałom własność rozwoju, to zauwa- żymy przeciwnie, że niektóre organizmy są jej pozbawione, lub bardzo drobnym podle
gają zmianom; pełzak dzieląc się tworzy dwa osobniki, różniące się wielkością tylko od ga
tunku pierwotnego.
W zrost wreszcie, przez długi czas uważa
ny był za przywilej świata żyjącego i wiele lat minęło zanim spostrzeżono, że minerały także rosną choó w odmienny sposób. O rga
nizmy wzrastają przez wewnętrzne przyjmo
wanie pokarmów i przemianę materyi, wsku
tek której odbudowywać mogą bezustannie rozkładające się związki, tworzące ich ciało, kryształy zaś zwiększają się przez układanie się nowych warstw m ateryi na ich zewnętrz
nej powierzchni. Skoro jednak zechcemy porównać komórkę z płynną masą mineralną, to zauważymy, że obie rosnąć mogą przez wprowadzenie związków wewnątrz protoplaz- my lub roztworu; jeśli rozpuścimy sól kuchen
ną w wodzie, to nastąpi zupełne połączenie cząsteczek soli przez dyfuzyą z cząsteczkami wody,—woda pochłonie sól i zwiększy swą
Jobjętość, ja k komórka, gdy pobiera po
karm.
Własności fizyczne zwróciły także uwagę badaczy; spostrzeżono, że ciała żyjące poru-
jszają się, zmieniają miejsce, gdy martwe są tych własności pozbawione; starożytni przy- nawali nawet morzom, oceanom i wiatrom
j
własności żywotne z powodu ich bezustanne-
j
go ruchu. Przez długi czas, mimo prze
świadczenia, którego później nabrano, że
| rozbałwaniony ocean jest martwy, a nasienie
i
roślinne, spokojnie w ziemi leżące, zawiera w sobie zarodek życiowy, stale powtarzano, że istoty żyjące są obdarzone ruchem, martwe zaś—ruchu pozbawione; można istotnie wy
tłumaczyć bezustanne uderzanie fal morskich,
j
jako spowodowane przez bodziec zewnętrzny, taką siłą poruszającą może być np. wiatr, gdy ruch mięśniowy występuje jako objaw przemiany energii, odbywającej się wewnątrz organizmu. Jeżeli jednak porównamy ruch istoty żyjącej do ruchu maszyny parowej, to powiemy, że oba są zasilane paliwem, wpro- wadzonem do wnętrza i cała różnica upad
nie. Organizm, na równi z maszyną parową, potrzebuje niezbędnie pożywienia, aby módz wydołać pracy—powiemy więcej: pożywienia te są podobne, gdyż istoty żyjące przyjmują prawie wyłącznie związki węglowe, węgiel ten podobnie ja k i węgiel wprowadzony do pieca utlenia się, pali, ogrzewa, a rezultatem chemicznym spalenia w obu wypadkach jest tworzenie się i wydalanie dwutlenku węgla.
Ciała organiczne obdarzone są wreszcie wrażliwością, polegającą na odpowiadaniu skurczem lub ruchem na różne podrażnienia.
Kiedy drażnimy protoplazmę wstrząśnięciem mechanicznem, ciepłem, światłem, prądem elektrycznym, odczynnikami chemicznemi, wówczas widzimy pewne objawy zewnętrzne w tej protoplazmie, pozwalające nam przy
p uszczacie istnieje w niej elementarna draź- liwość na te bodźce. Ciała mineralne jednak posiadają także swój sposób odpowiadania na teź same podniety. Następstwem bowiem wymienionych bodźców bywają często zja
wiska chemiczne, wydzielanie ciepła, światła, a nawet rozkład związku, jak to się zdarza z ciałami wybuchowemi; przez wstrząśnięcie nitrogliceryna rozpada się, wydając dwutlenek węgla, tlen, azot, wodę; zbyt silna podnieta może również uśmiercić istotę żyjącą.
Różnice fizyczne zacierają się podobnie ja k morfologiczne i genetyczne skoro zblizka i bez uprzedzenia przypatrujem y się wszel
kim rodzajom m ateryi. Chemiczna jej pod
staw a je st także jedną, gdyż pierw iastki są zawsze teź same bez względu na to, czy bu
dują komórkę żyjącą, organizm wielce złożo
788
WSZECHSWIAT.N r 50.
ny, zwyczajny kam ień albo pokłady skał.
W sposobie łączenia się m ateryi elem entar"
nej istnieje jed n ak niezm ierna różnica;
w istotach żyjących spotykam y związki tak bardzo skomplikowane, ja k białko, tłuszcze, cukry, cechujące m atery ą żyjącą i poza n ią nie tworzące się nigdzie w przyrodzie. C ząs
teczka b iałk a sk ła d a się z wielu zapewne se_
tek atomów, je st niezm iernie wielką i nie.
zmiernie złożoną, z niej tworzy się proto- plazm a, pierw otne podścielisko życia. B ia ł
ko znajduje się we wszystkich organizm ach bez w yjątku w wysoko ukształconych i w pier
wotnych, w roślinach zarówno ja k i w zwie
rzętach; gdy więc niem a ani jednego o rg a
nizm u pozbawionego białka, to istotnie po
wiedzieć możemy, że je s t ono c h a rak tery stycznym związkiem wspólnym dla wszyst
kich organizmów, p iętnuje wszelkie życie—
w świecie m ineralnym zaś nie spotykam y po
dobnego zjaw iska, nie znajdziemy w nim związku, któryby się pow tarzał w każdym minerale, któryby w ten sposób c h a rak tery zował świat m artwy.
W łasność tw orzenia związków białkowych niezmiernie złożonych, byłaby poważną ró ż
nicą, n a k tó rą Y erw orn zw raca uwagę, gdy
by inne znamiona nie godziły ze sobą przy
rody organicznej i nieorganicznej. Tw orze
nie się białka w organizm ach je s t procesem bardzo złożonym, gdyż z niego b u d u ją ko
mórki substancyą swego ciała; ciało to jed n ak bezustanku się niszczy, pali, ro zkłada i nano- W'o musi być odbudowanem; n a tem ciągłem tworzeniu i rozkładaniu się b iałk a polega przem iana m ateryi, będąca procesem che
micznym, właściwym istotom żyjącym. C iała m ineralne przedstaw iają nam je d n a k bardzo często analogiczne przem iany, a Y erw orn chcąc udowodnić tę tezę czerpie p rzy k ład z fabrykacyi angielskiego kw asu siarczanego:
skoro kwas azotny zmieszamy z bezwodni
kiem kwasu siarkawego, wówczas ten ostatni odbiera tlen od kwasu azotnego, re d u k u jąc go na azotawy, a sam z łatw ością zamieni się n a kwas siarczany, gdy dość będzie m iał wody. K w as azotawy utleniać się będzie na kwas azotny przy ułatwionym dostępie po wietrza i znów oddawać będzie swój tlen bez
wodnikowi siarkawem u, dążącem u do zam ia
ny na kwas siarczany. Tym sposobem cząsteczka kwasu azotnego ciągle się rozpa-
! da, oddaje tlen i napow rót odtw arza łącząc się z tlenem powietrza; możnaby przez czas
| bardzo długi uskuteczniać tę przem ianę, an a
logiczną do przem iany m ateryi isto t ży
jących.
P rzebieg życia nie je s t wieczny; po pełnem życiu następ u je powolny proces rozkładowy, zwany okresem nekrobiozy, prow adzący do śmierci. Śmierć powoli rozwija się z życia i razem z niem stanowi dwa skrajne stany w szeregu przem ian, odbywających się w o r
ganizm ach. M aterya m artw a także nie je s t wieczną; podlega ona również powolnemu rozkładowi, rozpada się na związki coraz mniej złożone, na bryły coraz to mniejsze, jednem słowem —um iera. N ieśm iertelną jest tylko m atery a elem entarna, ta, z której zbu
dowaną je s t cała p rzyroda—związki zaś jej wszystkie u leg ają rozkładowi i zburzeniu.
D -r Zofia Joteyho.
Z Riviery.
IY .
G o r b i o.
Przew odniki dla podróżnych bardzo m a ło się zajm ują licznemi wycieczkami, jak ie można urządzać ze stacyj n a Riyierze w głąb kraju.
Przew ażnie pod ają one tylko wyliczenie miejsc, godnych zwiedzania, pom ijając n a j
bliższe, często najpiękniejsze ich okolice, a polecając dalekie, tru d n e, często nieopła- cające się wycieczki.
A tymczasem n a Riyierze przydałyby się bardzo książki, zawierające dobre wskazówki d la podróżnych, gdyż działalność stow arzy
szenia alpejskiego nie rozciąga się poza góry, przewodników niem a, a m ieszkańcy rzadko po siadają wiadomości o drodze, a nigdy o piękności danego miejsca.
D otychczas, tylko pow tórna jazd a n a Ri- yierę może zapoznać z jej pięknościami tych,
N r 50.
W SZE CHS W IAT.789 którzy się nie obawiają niepotrzebnej włó
częgi.
Każdy podróżny, odczuwający piękność przyrody, a nieszczędzący zmęczenia, powi- nienby iść z Mentony przez Gorbio do Roc- cabruna.
Większości nawet najbardziej przedsię
biorczych turystów wystarcza wycieczka do Castellar. W dolinie Gorbio nie przechodzą oni za Gorbio, niewiedząc, źe tam mianowi
cie powinni się udać.
A przecież właśnie na brzegu, po drugiej stronie Gorbio, najwspanialszy krajobraz rozwija całą swą piękność.
Cala wycieczka może trwać 5 godzin; na
leży ją urządzać popołudniu. Aż do Gorbio prowadzi teraz piękna droga jezdna.
Zaczyna się ona przy hotelu Aleksandra i biegnie w licznych zakrętach wraz z doliną.
Dolinę, bardzo urodzajną, przerzyna oka
zały strumień, z początku szeroki, zwężający się wyżej.
Do drogi przytykają ogrody willi, później zaś skromne zagrody wiejskie.
Z nad murów wyglądają kwitnące rośliny, z początku, u bogaczów, wykwintne, później, u biedniejszych, zwykły lak, lewkonie, pelar
gonie, zawilce.
Gdzieniegdzie wznoszą się pojedyńcze cy
prysy, często oplecione różami, przypomina
ją c krajobrazy wschodnie. Sady cytrynowe i pomarańczowe ciągną się jedne za drugie- mi, dalej spotkać można drzewa figowe. W y
żej trafiają się już oddzielnie nasze drzewa owocowe, okryte kwieciem.
Właściwie na tej wysokości jest dla nich jeszcze zaciepło, to też udają się dobrze do
piero koło Sant’ Agnese, za skałami, zamy- kającemi od północy dolinę.
W dolinie Gorbio warto zbierać rośliny.
Ardoino, który ułożył florę Alp morskich, wylicza przeszło tysiąc dziko rosnących ga
tunków, spotykanych w dolinach, otwierają
cych się koło Mentony.
Trzebaby przejść prawie całą Irlandyą i Szwecyą, chcąc znaleźć tyle różnych roślin ile tu można widzieć na przestrzeni 15 mil kw.
Doliny Mentony są nadzwyczaj bogate w storczyki, które kwitną prawie wszystkie na wiosnę. Można tu znaleźć wiele rzadkich wogóle paproci.
Botanik będzie szukał przedewszystkiem
paproci drobnej, Gymnogramme leptophylla, zbliżonej do paproci „złotych” i „srebrnych”, należących do tego samego rodzaju, hodo
wanych w naszych cieplarniach.
Am ator roślin przełoży nad Gymnogram
me kapilorki czyli włosy W enery, Adiantum Capillus Yeneris, które przystrajają wilgotne zagłębienia skał.
S tara brukowana droga wznosi się w górę wśród gajów oliwnych. N a jednym z zakrę
tów jej spostrzegamy nagle tuż przed sobą całe Gorbio, na szczycie spadzistego pagórka pokrytego oliwkami.
Powyzębiane skały otaczają amfiteatrem ten dziwnie piękny i malowniczy widok.
Wchodzimy na pagórek, przechodzimy plac ocieniony przez wiąz, zbaczamy na lewo i schodzimy na drogę pieszą, idącą po stoku góry, obok otwartej studni.
Po półgodzinnej drodze pod górę, docho
dzimy do krzyża, który zdaleka widoczny, urąga burzom na urwisku skały.
Podczas silnie wiejącego mistralu niepo
dobna się zatrzymać w tem miejscu, a zdruz
gotany krzyż, wznoszący już tylko jedno r a mię ku niebu, świadczy o gwałtowności burz, które tamtędy przechodzą.
Od ki-zyźa roztacza się czarująco piękny widok na wszystkie doliny, otwierające się koło Mentony.
N a wyżynach królują dzikie zamczyska Lascaris i Grimaldi, które kiedyś panowały nad temi dolinami. 'Wzrok obejmuje cały półokrąg stromych gór, otaczających doliny i stanowiących nieprzebytą dla niego zaporę, gdy znów na południe oko bez żadnego ogra
niczenia sięga daleko na błękitne, nieskoń
czone morze.
Nie można sobie wyobrazić dalszego stop
niowania wrażeń, trudno się rozstać z tem miejscem, a jednak obraz zyskuje na m a
jestacie, gdy go się ogląda z grzbietu gór
skiego, prowadzącego na południe do Rocca- bruna.
W tedy olbrzymy skalne, zamykające doli
ny, rozsuwają się ja k potężne dekoracye, a kontury obrazu stają się coraz bogatsze, coraz ruchliwsze.
W krótce w środku krajobrazu ukazuje się
Saint’ Agnese, spora wieś, która zdaje się
wisieć nad przepaścią na zawrotnej wyżynie,
niby gniazdo jaskółcze na skale.
790
W SZECHSWIAT.N r 50.
Któżby podejrzy wał istnienie tej miejsco
wości? Od strony morza zasłaniają j ą zu
pełnie skały, na których się czepia.
Te same skały miały kiedyś chronić i kryć S a n t’ Agnese przed przenikliwym wzrokiem Saracenów, puszczających się na morze T y r
reńskie.
A jednak właśnie przywódca Saracenów, H arun, zbudował, według podania, w X w.
zamek, którego ruiny wieńczą szczyt góry.
Przyszedł on tu n ie ja k o wróg, ale z miłości ku jakiejś chrześcijance, którą poślubił, przy- jąwszy jej wiarę.
Nawet ten, kto zna najpiękniejszą część
"Włoch południowych, odczuje z pewnością całą potęgę tego wspaniałego, typowo włoskie
go krajobrazu. A jakże podnosi to wrażenie zachód słońca, gdy wierzchołki gór zaczną się czerwienić, długie, ciemne cienie padają w doliny, a S an t’ Agnese zabłyśnie w złota
wym blasku na szarej skale.
Jed n ak czas nagli do odwrotu, bo słońce skryło się już dawno na zachodzie za Tete de chien; cienie nocy zalegają przepaści, a długa jeszcze, kamienista droga dzieli nas od Cabbe-Roquebrune, stacyi kolei żelaznej.
Na dworcu w Cabbe-Roąuebrune oczekuje nas rozkosz botaniczna.
Nad wysokim murem, na pochyłości, stoją wysokie Oercis siliąuastrum, judaszowce, spuszczające nadół bezlistne gałęzie, pełne kwiatów. Piękne, skupione kwiaty wyrasta
ją i na starem drzewie, tak, że cała korona wygląda ja k jeden pęk różowo-czerwonego kwiecia. Ojczyzną tego drzewa jest Europa południowa i Palestyna, gdzie je często spo
tykamy w ogrodach koło Jerozolimy. Stąd zapewne powstało podanie, jakoby Judasz miał się na niem powiesić.
V.
P o n t St. Lo u is.
Czarująco pięknie przedstawia się Mento- na z Pont St. Louis. Jestto jeden z wido
ków, czyniących najsilniejsze wrażenie na Rivierze.
Należy go podziwiać rano, gdy słońce oświetla od wschodu starą Mentonę. W y chodzi się z Mentony na wschód drogą wiej-
| ską, a od miejsca, gdzie się rozdwaja, jej le
wem ramieniem.
Droga idzie zwolna pod górę między wil- [ lami i murami i jest nadzwyczaj przyjemna, jeżeli niema wiele kurzu, gdyż przylegające
j
do niej ogrody przepełnione są roślinnością,
j
która się wychyla na drogę.
Rośliny m ają zamało miejsca w zakreślo
nych granicach i dążą na swobodę.
Różowo-czerwone i ogniste pelargonie wy
chylają się przez kraty, tam zwiesza się krzew róży obsypany kwieciem, tu cały mur aż do dołu pokrywają bocianie noski, Pelar- gonium pellatum, których liście znikają pod mnóstwem blado-czerwonych kwiatów.
Krzew, który się przegina zgrabnym łu-
j
kiem ponad innym murem, to Boddleya
j
Lindleyana z gronami żółtych kwiatów, po- dobnemi do kłosów. Heliotrop wijący się na tyce napełnia całą drogę swym zapachem, dalej znów przechodzimy obok szpaleru sza- franowo-żółtych róż. Przypołudnik, Mesem- bryanthemum acinaciforme, przystraja mur mięsistemi łodygami, liśćmi i czerwonemi lub żółtemi kwiatami. Cytryny i pomarańcze, obficie pokryte owocem, rozwijają już także wonne kwiaty.
Przechodzimy koło francuskiej komory celnej i oto już jesteśmy u celu, przy moście San Luigi, przerzuconym w śmiałym łuku nad przepaścią, dzielącą Francyą od Włoch.
W idok z mostu na Mentonę jest rzeczy
wiście uderzająco piękny.
Stare miasto pokrywa wązki grzbiet gór
ski, spuszczający się ku morzu. Domy piętrzą się skupione jedne nad drugiemi i obok siebie. Wszystkie są zbudowane w stylu włoskim, z loggiami, balkonami i t a rasami, pomimo tego każdy innego kształtu i wielkości, zdają się łączyć w jednę masę bez żadnego planu.
Każdy jest innego koloru, ale w blasku słońca sprzeczności się zlewają razem i z od
dali całe miasto świeci jak białe.
Od masy domów odcina się kościół z wy
smukłą dzwonnicą.
Jakież wspaniałe ramy otaczają ten obraz!
W oddali zarysowywuje się mglisto, ledwie
widoczny profil zębatego E sterelu. Dalej
brzeg ucieka przed morzeni i dopiero Tete de
chien nad Monaco ośmiela się mu stawić
czoło, stojąc jakby na straży u brzegu. Z a
N r 50.
WSZECHSWIA.T.791 nim potężne, majestatyczne góry posuwają
się coraz bliżej ku Mentonie. Cap M artin wysuwa się, ja k zielona aksam itna wstęga na błękitne morze, a za M entoną wznoszą się zębate olbrzymy skalne i błyszczą na słońcu niobieskawo-szare.
Niżej w zielonych wąwozach jasna zieleń gajów oliwnych miesza się z ciemnym od
cieniem ogrodów cytrynowych, a na stokach kryją się wśród liści białe wioski.
W pobliżu połyskują jasno nagie grzbiety górskie, pokryte gdzieniegdzie zielonemi oazami lasów sosnowych.
Pierwszy plan obrazu zachwyca przepy
chem barw, gdyż cała niższa część wąwozu, nad którym idziemy, zamieniona jest w jeden ogród, zstępujący stopniami, a ziemia niknie zupełnie pod kwieciem.
Jasno i ciemno-czerwone bodziszki(geranie) skupiają się w gęste bukiety, kuliste krzewy złocieni (Chrysanthemum frutescens) usiane są tysiącami kwiatów, jak białemi gwiazdami.
Drzewo judaszowe, obsypane kwiatami, po
chyla nad białemi złocieniami swoje różowo- czerwone gałęzie.
K rzak róży, kwitnącej żółto, wspina się na czerwony judaszowiec; smukłe bambusy wznoszą się jak pióropusze w powietrze, obok palm wachlarzowych.
Ciemno-zielone wysokie cyprysy, drzewo pieprzowe o jasno-zielonych, delikatnych pie
rzastych liści na zwisających gałęziach, ciemno-czerwone Bougainvillea po ścianach, stanowią prawdziwy kalejdoskop.
Wysokie daktylowce, wystające ponad wą
wóz, obejmują ramionami widok Mentony, pierwszy plan stanowią fantastyczne opuncye tuż przy moście.
Cały ten barwny obraz kąpie się brzegiem w ciemno-błękitnych wodach. Świeży powiew płynie od morza, wiosna spogląda ku nam z wąwozu niezliczonemi oczyma kwiatów.
Obraz to harmonijny i wesoły.
Zapomnijmy więc, że tam, nad Mentoną, gdzie wśród szarych murów wznoszą się białe kamienie i ciemne cyprysy, to miejsce ża
łoby.
Kiedyś na wyżynie tej stał zamek Grimal- dich, później wśród jego zwalisk powstał tam cmentarz.
P anuje on nad słonecznym krajobrazem, jak kiedyś panował zamek.
Staram się oderwać od niego myśli, ale na- próżno, znowu do niego wracają.
Żaden cmentarz nie usposabiał mnie smut
niej od tego, z jego grobami, ukrytemi wśród kwiatów. Trudno sobie wyobrazić większą sprzeczność między słoneczną, radosną przy
rodą, a straszną śmiercią. Serce się ściska na widok tej sprzeczności.
Spoczywający na tym cmentarzu spieszą ze wszystkich stron świata.
W kwiecie wieku, zdała od ojczyzny, ukła
dają się na wieczny spoczynek pod jaśminem i różami.
Może im ta ziemia lżejszą będzie, bo kwia
ty nigdy na niej nie więdną. Szczególniej wiele znajduje się tam róż: białe, żółte, krwawo-czerwone roztaczają woń upajającą.
Gdym raz odwiedzał ten cmentarz, cały świat promieniał blaskami wdosny, a w po
wietrzu czuć było radość życia. W tedy właśnie najsmutniej było wśród tych kwiato
wych grobów.
N a świeżo wzniesionym pomniku siedział młody rzeźbiarz i wykuwał z kamienia twarz młodej dziewczynki, śpiewając wesołą piosnkę.
Długo stałem przy tym grobie, bo mi się i przypomniały tragedye Szekspira.
Wysoko ponad mostem San Luigi wznoszą się zębate skały, otaczające wąwóz.
Wąwóz podnosi się tu nagle, w romantycz-
! nej dzikości. Ze środka jego wznosi się po- jedyńcza stożkowata skała, ostro zakończona.
W skałach znajdują się liczne jaskinie.
N a każdym występie skały czepiają się wilczomlecze, jałowiec, rozmaryn i malwy (L av atera maritima) o wielkich kwiatach, przerywając ich jednostajność.
W dole wszystko się zieleni od bujnej roś
linności. M ały strumyczek spływa w dół szemrząc po szczelinach skał i tworzy śliczne wodospady.
Część wody zbiera się w małym wodociągu, który biegnie nadół w malowniczych zakrę
tach i sklepionym łukiem przechodzi nad strumieniem.
Wszystko łączy się na tej niewielkiej przestrzeni, efektownej ja k dekoracya tea
tralna.
W nadzwyczaj ciepłej okolicy Piviery wą
wóz ten stanowi najcieplejsze miejsce. Oto
czony i zasłonięty przez wysokie góry, otwar
792 N r 50.
ty je st tylko dla wiatrów południowych. Ju ż w grudniu zaczynają tu kwitnąć fiołki, a j a skółki nigdy stąd nie odlatują. Jaszczurki powinnyby tu zapomnieć o potrzebie snu zi
mowego. Pożywienia je s t tu aż zbyt wiele.
Owady brzęczą w powietrzu, a pająki nawet w zimie zastawiają na nie sieci.
Edward Strasburger.
Tłum. Z. S.
Wpływ ciśnienia atmosferycznego
n a s t a ł ą i c i e k ł ą p o w ł o k ę z i e m i 1) . !
W rozprawie, której dokładny ty tu ł poda
łem wprzypisku, znany geofizyk, S. Giinther, rozbiera szczegółowo wpływ, jaki wahania ciśnienia atmosferycznego wywierają na część stałą i płynną powierzchni ziemi. P o nieważ w rozprawie tej autor dotyka wielu zagadnień i spostrzeżeń, interesujących, być może, nietylko specyalistów, podajemy ją tu zatem w możliwie dokładnem streszczeniu.
Zacznijmy od stałej powłoki ziemi. Czy mniej lub więcej silne ciśnienie powietrza wpływa na zmianę poziomu stałego gruntu?
A priori możemy powiedzieć, że tak, gdyż ten ostatni, jak to skądinąd wiemy, nie jest zupełnie stałym i nieruchomym, lecz odzna
cza się pewnego rodzaju sprężystością i pla
stycznością 2) i jako taki odczuwa (w nie
wielkiej wprawdzie mierze) zmiany, zacho-
jdzące w gęstości atmosfery. Jeżeli przy
puścimy, że górne warstwy ziemi m ają sta
') S.
G iin th er. L u ftd ru c k s c h w a n k u n g e n in ih re m E in flu sse a u f die fesfen u nd fliissigen B e sta n d th e ile d e r E rd o b e rfla c h e (B e itra g e z u r G eophysik. Z e itsc h r. f. p h y sik a lisc h e E r d k u n d e , lierau sg e g eb en v. G. G erlan d .II,
7 1 — 1 5 2 , 1 8 9 4 ).P orów , ta k ż e r e f e r a t z te j rz e c z y p rz e z p. B ro n c o | w N . J a h r b . J . M . e tc . 1 8 9 5 , t. I.
2) P o ró w n . W sz e c h św ia t z r . 1 8 9 4 , n -r 1 i 2, a rty k u ł: „O w pływ ie tw o rz e n ia się g ó r n a b u d o wę sk a ł i m in erałó w ” .
łość szkła, to podczas minimum barometrycz- nego powierzchnia ziemi musi zająć położenia o 9 c m wyższe, niż podczas maximum. Zbo
czenia pionu, spowodowane przez te wahania barometryczne, dochodzą do 0,0292 sekun
dy łukowej, a zatem przedstawiają wielkość kąta, która już jest dostępna dla pomiarów.
Od dwu przeszło wieków trw ają usiłowania, mające na celu ścisłe określenie zboczenia pionu. N a szczególną uwagę zasługują pod tym względem spostrzeżenia v. Rebeur-Pa- schwitza z Wilhelmshaven nad wahadłem poziomem. Gliniasty grunt tamtejszy, prze
jęty wodą, posiada wielką stosunkowo sprę
żystość i pod wpływem zmian ciśnienia atmo
sferycznego naprzemian nadyma się jak po
duszka elastyczna, lub też opada, oddziały- wając tym sposobem na ruchy wahadła po
ziomego.
Od dość dawnego ju ż czasu przez rozmai
tych uczonych wypowiadanem było przeko
nanie, źe wysoki stan ciśnienia atmosferycz
nego sprzyja powstawaniu t. zw. dyzlokacyj- nych trzęsień ziemi, t. j. takich, którym towarzyszą mniej lub więcej znaczne zabu
rzenia w układzie warstw skorupy ziemskiej.
Prof. Giinther nie przypuszcza jednak, aby wprost tylko wzmaganie się i obniżanie ciśnie
nia powietrza mogło mieć jakiś ważniejszy wpływ na wahania skorupy ziemskiej, skłania się on raczej ku poglądowi, według którego tylko nagłe a wielkie zwiększenie się ciśnienia może wpływ ten wywierać. Oto zresztą własne jego słowa i pogląd na sprawę: „Nie mamy bezpośredniego dowodu na to, że z podnoszeniem się ciśnienia atmosferycznego zwiększa się jednocześnie podatność skorupy ziemskiej do wahań o większej amplitudzie;
bywały nawet wypadki, w których nizki stan barom etru zdawał się sprzyjać powstawaniu zjawisk sejsmicznych, co jednak trudnem jest do zrozumienia z punktu widzenia mecha
nicznego. Co dotyczę raptownych zmian ciśnienia, to wpływ ich może stanowić dopie
ro przedmiot do dyskusyi, lecz nie jest by
najmniej faktem niezbicie .dowiedzionym.
Jedno tylko spostrzeżenie nie ulega żadnej wątpliwości, a mianowicie to, że w zimnej porze roku trzęsienia ziemi są daleko częst
sze, niż w ciepłej. Okoliczność ta przemawia
wyraźnie za tem, źe zaburzenia tektoniczne
wewnątrz skorupy ziemskiej odbywają się
N r 50.
WSZECHSWIAT.793 łatwiej i częściej podczas panowania wyso
kiego ciśnienia atmosfery”.
Ju ż Hoernes i in. starali się sprowadzić ruchy mikrosejsmiczne ziemi wyłącznie tylko do efektów meteorologicznych. N a podsta
wie spostrzeżeń Eerthellego twierdzić może
my z pewnością, że raptowne zmiany ciśnie
nia atmosferycznego wywołują jednocześnie wahania tromometru, przyczem spadanie b a rometru sprowadza bardziej silne kołysania, jakkolwiek żadnej proporcyonalności w am plitudach obu wahań nie dostrzeżono; prze
ciwnie się rzecz ma podczas wysokiego stanu barometru: ap a ra t zachowuje się zwykle b ar
dzo spokojnie, nawet przy dość silnym wie
trze. Bertelli należał jednak do zwolenni
ków poglądu, wedle którego wstrząśnienia mikrosejsmiczne ziemi całkowicie zależą od gazów, zawartych w głębi ziemi; ponieważ nie mogą one wydostać się ze swego ukrycia, powodują przeto tylko wstrząśnienia leżącej nad niemi powłoki. Z poglądem tym nie zgadza się Giinther, albowiem niema ścisłych dowodów, któreby zaprzeczały innemu jesz
cze przypuszczeniu, że przyczyną wstrząśnień tych są wiatry. Giinther przypisuje zatem mikrosejsmiczne ruchy ziemi działaniu po
dwójnych przyczyn: zewnętrznych (ciśnienie atmosfery i wiatry) i wewnętrznych, czyli geologicznych. W każdym jednak razie przyznać trzeba, że istnieje związek przyczy
nowy pomiędzy raptownem spadaniem ciśnie
nia atmosfery i bardziej ożywionemi oscyla- cyami gruntu.
Wybuchy wulkanów również pozostają w pewnym związku z ciśnieniem atmosfery.
Ponieważ masa ognistopłynna wulkanu i po
chłonięte przez nią gazy podlegają wielkiemu
jciśnieniu, zmniejszenie się więc tego ostatniego, choćby je tylko wywołało po wietrze, niem o-
jże pozostać bez skutku, zwłaszcza w tych wulkanach, które, jak np. Stromboli, znajdu
ją się w stanie ciągłego niepokoju, ciągłej pulsaoyi. Go dotyczę wulkanów drzemiących, a tych jest większość, to i tu siła wybuchu pozostaje w odwrotnym stosunku do ciśnienia atmosferycznego. Z drugiej jednak strony wątpliwą jest rzeczą, aby się kiedykolwiek dowieść udało, że pierwotną, początkową przyczyną działalności wulkanu było nizkie ciśnienie powietrza.
Zrozumiałą je s t także zależność energicz
niejszego wydzielania się gazów z pokładów węgla od nizkiego stanu barometru.
Jeśli się teraz zwrócimy do wpływu atm o
sfery na płynną powłokę ziemi, to przyznać musimy, że od dawiendawna dostrzeżono związek pomiędzy powolnemi nierównomier- nemi wahaniami poziomu morza i ciśnienia powietrza. Jeżeli sobie wyobrazimy dwa zbiorniki wody połączone wązkim kanałem, to, rzecz prosta, wyższym poziomem wody będzie się odznaczał ten zbiornik, nad któ
rym panuje mniejsze ciśnienie atmosfery, jak to zresztą wypływa i z rozbieranych przez Giinthera stosunków hydrograficznych N or
wegii.
Prócz tych nieprawidłowych kołysań po
ziomu morza znane są również i wahania rytmiczne, które na morzu Baltyckiem m ają nawet nazwę specyalną „morskiego niedźwie
dzia” (Seebar). Zjawisko mianem tem wy
różnione polega na tem: jeżeli na końcach linii AB, która w jakimkolwiek kierunku przecina powierzchnię zbiornika wody całko
wicie albo prawie całkowicie objętego lądem, ciśnienie powietrza nie będzie jednakowe, lecz, dajmy na to, w A będzie większe albo mniejsze niż w B, to w pierwszym punkcie musi nastąpić obniżenie się (resp. wzniesie
nie) poziomu wody, w B zaś wzniesienie (resp. obniżenie). W ten sposób wytwarza się oscylacya, której amplituda prędko zmniejsza się i najczęściej w krótkim już cza
sie dochodzi do zera. Amplitudę tę mogą powiększyć wiatry, towarzyszące zmianom ciśnienia atmosferycznego, a zwłaszcza wichry raptowne, jeśli do ich wytwarzania się istnie
j ą w danej miejscowości odpowiednie w a
runki.
N a źródła słodkie wywiera teź powietrze wpływ niemały, „Niema żadnej wątpliwo
ści—są słowa prof. G iinthera —że każde źródło, którego początek kryje się w zwalis
kach skał, odciętych zupełnie od dopływu powietrza, podczas zwiększonego ciśnienia atmosfery wydaje mniej wody, niż podczas depressyi”. Zewnętrznie wpływ ten wyraża się przez mętnienie w wielu źródłach wody po raptownym spadku barometru, lub nagłej zmianie pogody jasnej na słotną. Ź ródła gazowe jeszcze w większym stopniu wpływo
wi temu podlegają. „Ilość dwutlenku węgla
(znowu słowa prof. Giinthera), wydzielają*
794
WSZECHSWIAT.N r 50.
zau w ażo n e, d la te g o p o d a ję j e p o n iżej w z e s ta w ien iu z d an em i d -ra S c h ro e te ra d la w y k azan ia zac h o d z ą c y c h ró ż n ic , a m ianow icie: L y c o g a la E p id e n d ro n L in n e . P o sp o lity , u k a z u je się od czerw ca do lis to p a d a n a s fary ch p n ia c h , w o k o li
cach M ięd zy rzeca sp o ty k a łe m go n ajcz ęściej n a z m u rsz a ły c h p n ia c h b rzo zo w y ch . W e d łu g S c h ro e te r a m a z a ro d n ik i g ła d k ie . W ok azach , "p rzeże
ranie ro z p a try w a n y c h , zn ajd o w ałem pow yższe o rg an y o k ry te b łoną, k tó r a p r z y 3 0 0 p o w ięk sze
n iu p rz e d s ta w ia ła się zaw sze w y raźn ie p u n k to w an ą.
H y d u u m re p a n d u m L in n e . G rzy b te n u J ó z e fa J u n d z iłła nosi n azw ę p o ls k ą k o łc z a k a o b łą- czystego, n a le ż y do ja d a ln y c h . W ty ch stro n a c h w idyw ałem go we w rz e śn iu w sosnow ych i liś ciasty ch la s a c h , lu b o n a d e r rz a d k o . W sz y stk ie b a d a n e p rz e z e m n ie o k a z y w liczb ie sześciu m iały z a ro d n ik i p raw ie k u lis te , g d y ż dłu g o ść ich w yno
s iła od 5 — 7 [J., a szero k o ść 4— 6 jj.. W ed łu g S c h ro e te ra m a ją k s z ta łt p o d łu żn o -elip ty czn y , d łu gość 9 — 11 [i, szero k o ść 5 ,5 — 7 [X. P rzeciw n ie d -r W iinscbe w sw em d z ie łk u p . t. „ D ie P iltz e ” , w y d an em w L ip s k u w r . 1 8 7 7 , w k tó re m ty lk o b a rd z o ogólnie w spom ina o za ro d n ik a c h ro d z a jó w , w y jątk o w o n ad m ien ia, że u pow yższego g a tu n k u są one k ą to w o -k u liste , a w ięc b a rd z ie j z b li
żone p o s ta c ią do z aro d n ik ó w , zauw ażonych
cego się w jednostce czasu ze źródła gazo
wego, jest odwrotnie proporcyonalną do ciś
nienia w danej obwili panującego”. W ielka ilość spostrzeżeń, dotyczących źródeł wydzie
lających gazy, prawo to stwierdza najzu
pełniej.
J . M.
n listopada.
Kształt i wielkość zarodników u niektórych gatunków grzybów z działu śluzowców (M yxo- mycetes) podstawko-zarodnikowych (Basidio- mycetes i woreczko-zarodnikowych (Ascomy-
cetes).
W iad o m o , że d o jrz a łe z a ro d n ik i g rz y b ó w , p o c h o d zące od je d n e g o i te g o sam ego g a tu n k u , z a c h o w u ją s ta le je d n a k ie p ię tn a w sw ych k s z ta ł
ta c h , b arw ie, a n aw et i w w ielkości. Cechy te m a ło u w zg lęd n ia n e p rz e z d aw n iejszy ch a u to ró w , o p isu ją c y c h g rz y b y , z o s ta ły d o p ie ro p rz e z n o w szy ch b a d a c z y z u ż y tk o w a n e w dyagriozach m yko- lo g iczn y ch , w celu u ła tw ie n ia o k re ś le ń g a tu n k ó w lu b rodzajów '. Z teg o p o w o d u i d -r S c h ro e te r w sw em d z ie le p . t. „ P i l z e ” , k tó r e d o ty c h c z a s je s z c z e w całości nie w y szło z d ru k u , o p is u je p o w ięk szej części z a ro d n ik i k aż d e g o g a tu n k u , n a p o d sta w ie b ą d ź w łasnych b ą d ź cudzych p o s trz e - ż e ń . N ie w sz y stk ie je d n a k ż e p rz e z n ieg o p r z y to c z o n e d a n e , d o ty czą ce k s z ta łtu i w ielk o ści rz e c z o n y c h n a rz ą d ó w , k tó r e d o tą d m iałem sp o so b n o ść sp ra w d z a ć , s ą z g o d n e z m o je m i o b se r- w acyam i, w y ją te k o b a rd z ie j ró ż n ią c y c h się z a ro d n ik a c h sta n o w ią n a s tę p u ją c e g rz y b y : L y c o g a la E p id e n d ro n L in n e , H y d n u m re p a n d u m L in n e , C o p rin a riu s d ic h ro u s P e rs o o n , C o rtin a riu s cinna- m o m eu s L in n e , C o rtin a riu s y io la c e u s L in n e , C o rtin a riu s v ib r a tilis F r i e s , R o zites c a p e ra ta P e rs o o n , A g a ric u s n id u la n s P e rs o o n , A g a ric u s c o rtic o la P e rs o o n , A g a ric u s o s tre a tu s J a c ą u in , A g a ric u s n e h u la r is B a ts c h ., E la p h o m y c e s cervi- n u s L in n e.
W ym ienione ro ś lin y w in n y c h z r e s z tą cechach s ą zu p ełn ie z g o d n e z p rz y to c z o n e m i p rz e z w spom n ia n e g o a u to r a , p rz y c z e m cech y te są o ty le c h a ra k te ry s ty c z n e , że w y k lu c z a ją m ożliw ość b łę d u o k reślen ia . P o n iew aż b r a k m i in n y ch d z ie ł, o p i
s u ją c y c h b a rd z ie j w y c z e rp u ją c o n a rz ą d y ro z m n a ż a n ia g rzybów , p rz e to n ie w iem czy d o s trz e ż o n e p rz e z e m n ie niezg o d n o ści b y ły j u ż j p r z e z kogo
w o k a z a c h m ięd zy rzeck ich .
C o p rin a riu s d ich ro u s P e rso o n . Z b iera łem szczeg ó ln iej we w rz e śn iu i p a ź d z ie rn ik u , n a p a stw isk a c h p o dleśnych, m ięd zy tr a w ą . R ó żn ica z aro d n ik ó w teg o g a tu n k u p o leg a ty lk o n a w iel
k o ści. S c h ro e te r p o d a je ich długość od 6 — 7 [X,
a sz ero k o ść 4 — 4 ,5 ' (i. W e d łu g m oich po m iaró w d łu g o ść d o c h o d z iła od 1 0 —13 p,, sz ero k o ść od 6 — 7 jj..
C o rtin a riu s cinnam om eus L in n e. U k a z u je się dosyć często o d lip c a do g ru d n ia m ięd zy m cham i w lasach i z a ro ś la c h zaró w n o sosnow ych j a k liś
c iasty ch . W e d łu g S c h ro e te ra b ło n a zaro d n ik ó w te g o g rz y b a j e s t g ła d k ą , czego je d n a k ż e w z u p e ł
ności p o tw ie rd z ić nie m ogę, gdyż w iększość r o z p a try w a n y c h okazów m ia ła z a ro d n ik i o k ry te b ło n ą, k tó r a p r z y 3 0 0 -n em p o w ięk szen iu p rz e d s ta w ia ła się m niej lu b w ięcej p u n k to w a n ą .
C o rtin a riu s v io laceu s L in n e . Z n an y m i z j e d nego o so b n ik a z e b ra n e g o w sie rp n iu , w cienistym liśc ia sty m lesie. J e s tto g rz y b n a d e r c h a ra k te ry s ty c z n y z p o w o d u , ż e w szy stk ie je g o części ta k z e w n ę trz n e , j a k w ew n ętrzn e są ciem no-fioletow e- go k o lo ru , w y jąw szy zaro d n ik ó w , m ający ch b ło n ę rd z a w e j b a rw y w y ra ź n ie p u n k to w a n ą . O te j o s ta tn ie j w łasn o ści b ło n y Schroeder nic nie n a d m ien ia, nie m ów i bow iem - czy j e s t g ła d k ą czy c h ro p a w ą , s ą d z ę więc, że n ie m iał p o d ty m w zglę
dem d o k ła d n e j pew ności i d la teg o p o m in ą ł p o w y ższy szczeg ó ł w swej d y ag n o zie . T a k sam o n ic nie w sp o m in a o b ło n ie z a ro d n ik ó w C o rtin a riu s y ib r a tilis F rie s , k tó r e w o k azach p rz e z e m n ie b a dan y ch by ły w y raźn ie n a p o w ierzch n i p u n k to w ane.
N r 50.
WSZECHSW1AT.795
R o zites c a p e ra ta P e rs o o n . P o s p o lity w o k o li
c a c h M ięd zy rzeca, u k a z u je się w sie rp n iu i w rześ
n iu w la sa c h sosnow ych, n iek ied y g ro m a d n ie n a niew ielkich p rz e s trz e n ia c h . I te n g a tu n e k , za zd an ie m w m ow ie b ęd ąceg o a u to r a , m a b ło n ę z a ro d n ik o w ą g ła d k ą , g d y ty m czasem zn ajd o w ałem j ą zaw sze w y raźn ie p u n k to w a n ą .
A g aricu s n id u la n s P e rs o o n . S p o ty k ałem w j e sieni n a p n ia c h sosnow ych. O z a ro d n ik a c h teg o g a tu n k u S c h ro e te r p isze, że są e lip ty c z n e ( p o d łu g K a rs łena) 3— 5 |jld łu g ie , 1 [A szero k ie. P rz y ta k im sto su n k u d łu g o ści do sz ero k o ści n ie m o żn a ich uw ażać z a elip ty czn e, ale ra c z e j z a cy lin d ry c z ne. K s z ta łt is to tn ie e lip ty czn y m iały za ro d n ik i o k azó w m ię d z y rz e c k ic h , m ierzy ły bow iem od 5— 6 jj. długości i 2 ,5 — 3 [j, szerokości.
A g aricu s c o rtic o la P e rs o o n . D o strz e ż o n y k il
k a ra z y p rz y k o ń c u m a ja i w p a ź d z ie rn ik u m ię
d zy m cham i, o k ry w ającem i k o rę w ierzb y k ru c h e j.
G rzy b te n d ro b n y ch ro z m ia ró w , opró cz cech z e w n ętrzn y ch , w y ró żn ia się d o k ład n ie od innych sw em i m acz u g o w atem i c y sty d y am i, k tó re w g ó rn ej t. j . szerszej p o ło w ie o p a trz o n e są w alcow atem i w y ro stk am i, n a jb a rd z ie j w y d łu żo n em i n a w ierz
c h o łk u ty ch c y sty d y j. W e d łu g S c h ro e te ra z a ro d n ik i teg o g a tu n k u są cy lin d ry czn o -elip łyczne lu b ja jo w a te 9 — 11 jj. d łu g ie , 4 — 5 [J. szero k ie.
W o k azach m ięd zy rzeck ich b y ły k s z ta łtu albo d o k ła d n ie k u liste g o , albo p ra w ie k u liste g o , m ie
rz y ły bow iem w śred n icy 6— 10 [J., albo długość p rz e w y ż sz a ła sz e ro k o ść od 1 — 2 |A.
A g a ric u s osfcreatus J a c ą u in . Z au w ażo n y w p a ź d z ie rn ik u n a d w u p n ia c h po ścięty ch to p o la c h k a n a d y js k ic h i n a żyjącej to p o li p ira m id a ln e j, | w m iejscu w yp ró ch n iałem . S c h ro e te r u trz y m u je , | że z a ro d n ik i te g o g rz y b a są ta k ie sam e, j a k J
u A g a ric u s sa lig n u s P e rs o o n , czego je d n a k ż e p o szu k iw a n ia m o je nie p o tw ie rd z a ją , o s ta tn i bo
w iem , p rz y tra fia ją c y się tu ta j częściej, m a o rg an y , o k tó ry c h m ow a, k s z ta łtu cy lin d ry czn eg o w ob u ! k o ń cach z a o k rą g lo n e , 1 0 — 14 [j. d łu g ie, 3 — 4 jj, | sz e ro k ie , t. j . zgodne z opisem S c h ro e te ra , p o d cz a s g dy o k a z y A g a ric u s o s tre a tu s , p rz e z e m n ie ro z p a try w a n e , m ia ły z a ro d n ik i b a rd z o k ró tk o e lip ty c z n e , g d y ż dłu g o ść ich w ynosiła 3 ,5 — 4 jj,, a sz e ro k o ść 3 [J..
A g aricu s n e b u la ris B a tsc h . B a z ty lk o za u w a żo n y w p a ź d z ie rn ik u w je d n y m z ogrodów m iej
sk ic h , w sk u p io n ej w iązce, liczącej p rz e s z ło 30 osobników . W e d łu g S e h ro s te ra za ro d n ik i teg o g a tu n k u są ja jo w a te , u d o łu sp iczasto z a k o ń czo n e, 7— 9 jj. d łu g ie , 4 — 4 ,5 ja szero k ie. W e d łu g z aś B ritz e lm a y ra (D ie H ym enom yceten A u g sb u rg s) m a ją 3 — 5 |J, d ługości i 3 [A sz e ro k o - j
ści. O kazy p rz e z e m n ie z e b ra n e p o siad ały z a ro d n ik i k u liste lu b p ra w ie k u lis te o śred n icy od
5—6 [i.
E lap h o m y ces cerv in u s L in n e . P oniew aż g rzy b t e n w y ra sta n a k ilk a cm p o d p o w ierzch n ią ziem i p rz e to ty lk o w y p adkow ym sposobem m ożna go n a p o tk a ć . D o tą d zn an e m i są dw a ok azy , je d e n z n a le z io n y p rz e d k ilk o m a la ty w k w ie tn iu p rz y
w ykopyw aniu k o rzen ićw k i (M o n o tro p a h y p o p ity s), d ru g i w r . b. w m a ju d o strz e ż o n y n a k re to w isk u , w idocznie p rz e z k r e t a n a p o w ierzch n ię w y rzu co ny. O ba by ły z u p e łn ie d o jrz a łe i m iały z a ro d n ik i o k ry te b ło n ą b ro d a w k o w a tą a lb o ra c z e j o p a tr z o n ą n a p o w ierzch n i niefo rem n em i w y ro s t
k am i do 1,5 [j, w ysokiem i. S c h ro e te r z aś p isze, że b ło n a zaro d n ik ó w tego g a tu n k u j e s t g ła d k a , to sam o u trz y m u je i d -r W iinsche, k tó ry w dya- gnozie ro d z a ju E laphom yces pow iada, że z a ro d n ik i są g ład k ie lu b p raw ie g ład k ie.
Z pow yżej p rzy to czo n y ch niezgodności w idzi
m y, że z a ro d n ik i p rzy n ajm n iej n ie k tó ry c h g a tu n ków grzybów n ie zaw sze z ach o w u ją s ta łe cechy, j a k to n a p o c z ą tk u niniejszej n o ta tk i zazn aczo n o , ale, zależn ie od pew nych w aru n k ó w , u leg ać m ogą m n iejszy m lu b w ię k sz y m zm ianom . Z d a je się, że d o tą d m ało zw racan o uw agi n a te ró żn ice, p oczy
tu ją c j e m oże ra c z e j z a w y n ik b łęd n ej obserw acyi, niż za n astęp stw o zm ienności, ta k p rz y n a jm n ie j m ożnaby w nosić z opisów d -ra S c h ro e te ra , k tó r y zaledw ie g d zien ieg d zie obok swoich p o strz e ż e ń n a d z a ro d n ik a m i p rz y ta c z a p o strz e ż e n ia innych a u to ró w . J e ż e li j e więc p o m in ął, to nie d la te g o , ab y o nich nie w iedział, ale p ra w d o p o d o b n ie d la te g o , że ja k o niezgodne z je g o w łasnem i, p o c z y t a ł za m ało p raw d ziw e. P rzeciw n ie, g d y b y u z n a w ał m ożliw ość zm ienności w tych o rg an ach b y łb y w łasne obserw acye albo z e sta w ił z obcem i, alb o p o ro b ił pew ne z a strz e ż e n ia p rz y opisie z a ro d n i
ków , t a k sam o j a k to czyni, g d y mówi o inn y ch cechach ty ch ro ślin .
B . Eichler.
SPRAWOZDANIE.
Physikalische K rystallog rap hie e tc ., p rz e z p ro f . P . G ro th a. W y d an ie 3-cie; 7 0 2 d rz e w o r y ty , 3 ta b lic e ko lo ro w an e, X V I + 7 8 3 stro n ic.
L ip s k , 1 8 9 5 .
T rzecie z u p ełn ie p rz e ro b io n e i zn aczn ie p o w iększone w y d an ie p ow szechnie znanego p o d rę c z n ik a „ K ry sta lo g ra fii fizycznej “ p ro f. G ro th a z M onachium j e s t d o skonałym dow odem n a d z w y c zajnego ro z w o ju te j n a u k i w o sta tn ic h l a t d z ie s ią tk a c h , je j em an cy p acy i, ja k o sam oistnej u m ie ję tn o ś c i m atem aty czn o -fizy czn ej. K to z n a ty lk o p ie rw sz e w y d an ie z ro k u 1 8 7 6 , a o obecnym s t a nie n a u k i sk ą d in ą d nie j e s t p oinform ow any, te n w trz e c ie m je j w ydaniu z r. b. zn a jd z ie p rz y n a j
m niej połow ę rozdziałów* z u p e łn ie d la sieb ie n o w ych. K ry s la lo g ra fia i d ziś je s z c z e w y k ła d a n ą j e s t zazw yczaj w p o łą c z e n iu z m in e ra lo g ią w sp o
sób czysto opisow y, sch o lasty cz n y , b y n ajm n iej n ieo dpo w ia d aj ący d z is ie jsz e m u je j sta n o w i. J u ż tw ó rc a k ry s ta lo g ra fii, U aiiy , u siło w a ł n iety lk o o p isy w ać lecz i ra c y o n a ln ie tłu m a c z y ć p o sta c i k ry s ta lic z n e . G dy zaś p ra c e B re w s te ra , S en ar- mon*a, G ra ilic h a , a w czasach now szycli M a lla rd a i in. dow iodły szczegółow o p raw id ło w e g o zw ią z k u p o m ię d z y fizy czn em i w łasn o ściam i k r y s z ‘a łu i j e go fo rm ą , stopniow o w y jaśn iło się p rz e k o n a n ie , że p o sta ć z e w n ę trz n a k r y s z ta łu j e s t w ynikiem j e go budow y w e w n ę trz n e j. B u d o w a z aś t a p o leg a n a ścisłem zesp o le n iu n a jd ro b n ie js z y c h c z ą ste c z e k k ry s z ta łu , k tó r e o d d z ia ły w a ją n a sieb ie pew nem i o k reślo n em i i ściśle od k ie r u n k u z a le ż n e m i s iła m i, czyli że b u d o w a t a j e s t w łasn o ścią fizyczną d an ej su b sta n c y i. N a d ro d z e czy sto g eo m etry cz- nej w y p ro w a d z ili n a p rz ó d H essel, a p ó źn iej n ie z a le ż n ie od sieb ie B ra y a is i G a d o lin w szy stk ie m ożliw e b ry ły k ry s ta lic z n e ; do tych sam ych z u p e łn ie re z u lta tó w d o p ro w a d z iły te o r y e b u d o w y w ew n ętrzn ej o śro d k ó w k ry s ta lic z n y c h , o p ra c o w a n e p rz e z B ra v a is a , S o h n ck eg o , F io d o ro w a i S chónfliessa i o p a rte n a w łasn o ściach fizycznych k ry s z ta łó w . Z p ra c ty c h o k a z a ło się, że k r y s ta lo g ra fią n a le ż y tra k to w a ć , ja k o część fizy k i m o le k u la r n e j, a w łaściw ie m ów iąc, ja k o fizykę m o le k u la r n ą ciał sta ły c h w ogóle, g d y ż i t, zw . ciała b e zp o stacio w e czyli am o rfic zn e z d a ją się b y ć, j a k te g o d o w o d zi V o ig t, sk u p ie n ie m b a rd z o d ro b n y c h c z ą s te k k ry s ta lic z n y c h . D la te g o te ż p ro f. G ro th z a c z y n a sw ój w y k ład od ro z b io r u w łasności fizycznych k ry s z ta łó w w ścisłem słow a teg o z n a czen iu , a więc o p ty czn y c h , te rm ic z n y c h , m ech a
n iczn y ch i t. d ., a b y n a b y te m i w te n sposób u o g ó ln ien iam i p rz y g o to w a ć c z y te ln ik a do p o z n a n ia i z ro z u m ie n ia „ te o r y i b u d o w y ciał k r y s ta lic z n y c h ” . T e o ry ą t a w y k a z u je , że w sz y stk ie m o żli
we u k ła d y p ra w id ło w e c z ą s te c z e k w p rz e s trz e n i n a jd o k ła d n ie j o d p o w ia d a ją m ożliw ym ro d z a jo m z e w n ę trz n e j s y m e try i k ry s z ta łó w . D a le j w te o ry i te j z n a jd u ją ta k ż e o b ja ś n ie n ie z ja w is k a tw o rz e n ia się i w z ro stu k ry s z ta łó w , p o w sław an ie ty ch lu b in n y ch ścian w z a le żn o ści od w aru n k ó w k r y - sta liz a c y i i t . d. T a k w ięc k ry s ta lo g r a fia d z i
s ie js z a j e s t je d n ą z n a jb a r d z ie j te o re ty c z n ie o p raco w an y ch g a łę z i fizyki, p o s ia d a p ie rw s z o rz ę d n e zn aczen ie w p o z n a w a n iu p rz y r o d y ciał sta ły c h , a d la chem ii, n a u k i z a jm u ją c e j się w ła s
n o ściam i ow ych c ia ł, m a do n io sło ść w y ją tk o w ą . N ad m ien im y tu ty lk o , że p rz e z d o k ła d n e i ścisłe o k re śle n ie p o ję c ia „ s y m e tr y i” z d o łan o należy cio w y św ietlić s to su n e k p o m ię d z y fo rm ą z e w n ę trz n ą a t . z w. d z ia ła n ie m o p ty czn e m , k tó r y w s k u te k w ażn y ch o d k ry ć P a s te u r a , s ta ł się p u n k te m w y jścia d la d z is ie jsz e j „ s te re o c h e m ii” . R ozw ój k ry s ta lo g ra fii w k ie r u n k u fizycznym m a a to li z n a czen ie n ie ty lk o te o re ty c z n e , le c z ro d z i w z r a s ta ją ce z dniem k a ż d y m z a sto so w a n ia p ra k ty c z n e . C ałkow ite p o z n a n ie p raw id ło w e g o z w ią z k u p o m ię d z y w łasn o ściam i o p ty czn e m i k r y s z ta łu a je g o sy m e try ą m iało w sw ym s k u tk u p o w sta n ie m eto - | d y o p ty c z n e j, z a p o m o c ą k tó r e j m o żem y d z iś j
796 N r 50.
w p r e p a r a ta c h m ik ro sk o p o w y ch ro z p o z n a w a ć i o k re śla ć c ia ła k ry s ta lic z n e z d o k ład n o ścią, o j a k iej p rz e d k ilk u dziesią+kam i l a t nie m iano n a w e t p o ję c ia . P o sp o licie zn an em j e s t p rz e o b ra ż e n ie , ja k ie m u u le g ła p e tro g ra fia p rz e z w p ro w ad zen ie te j m eto d y do sw oich b a d a ń , j a k w ażnym ś r o d k iem pom ocniczym j e s t d la ch em ik a „ a n a liz a k ry s ta lic z n a ” , o p ra c o w a n a p rz e z O. S eh m an n a, H a u sh o fe ra i in ., w reszcie j a k b ło g ie sp ra w iło s k u tk i w p ro w ad zen ie m eto d k ry s z ta ło o p ty k i d o b a d a ń b o tan iczn y ch i h isto lo g iczn y ch .
P o d rę c z n ik k ry s ta lo g ra fii fizycznej p ro f. G ro th a w z u p ełn o ści o d p o w iad a d z is ie jsz e m u p o stęp o w i te j u m ie ję fności, o ile w ogóle now sze je j z d o b y cze w k sią ż c e p o p u la rn e j w yłożyć się d a ją . N ie b ęd zie m y tu p o szczeg ó le ro z b ie ra li b o g atej tre ś c i te g o d zieła, zw rócim y ty lk o uw agę c z y te ln ik a n a te u stę p y , k tó r e stre s z c z a ją w sobie n a jn o w sz e re z u lta ty ro z w o ju k ry s ta lo g ra fii ra c y o n a ln e j.
Część I-s z ą k sią ż k i a u to r p o św ięca w ykładow i w łasności fizycznych k ry s z ta łó w , z k tó re g o w y
ła n ia się stopniow o zw iązek i s to su n e k p o m ięd zy o d d zieln em i ich p o sta c ia m i. C zęść t a w w y d an iu obecnem z a czy n a się od o p ty k i, ja k o p ra k ty c z n ie n a jw a ż n ie jsz e j; p rz y c z e m p o d sta w ą te g o ro z d z ia łu nie j e s t te o ry ą sp rę ż y sto ś c i o g ólnej, lecz czysto g eo m etry czn e tw ie rd z e n ia F le tc h e ra . N a d ro d z e te j dojść m o ż n a n aw et b ez te o ry i m a te m a ty c z n e j dtf p raw id ło w eg o ro z u m ie n ia zjaw isk ta k zaw i
ły ch , j a k n p . re fra k c y a k o n iczn a (sto żk o w a), m a j ą c a w ielkie zn aczen ie w b a d a n ia c h m ik ro sk o p o w ych. Ze w zg lęd u na te o sta tn ie d o d ał a u t o r w tem w y d an iu now y ro z d z ia ł o b a rw a c h p o la r y zacy jn y ch . Z u p e łn ie p rz e ro b io n y , a w łaściw ie nanow o o p raco w an y j e s t ro z d z ia ł o w łasnościach ele k try c z n y c h , a zw ła sz c z a o d z ia ła n iu sił m ech a
nicznych n a k ry s z ta ły , d zied z in a, w k tó re j Y oigt p o czy n ił ta k w iele s p o s trz e ż e ń w ażnych i ciek a
w ych. R o z d z ia ł te n op raco w an y z o sta ł p r z y w sp ó łu d ziale B eck en k am p a; p rz y u k ła d a n iu a r t y k u łu o b u d o w ie m o le k u la rn e j k ry s z ta łó w b y ł znów pom ocnym a u to ro w i inny sp e c y a lista , Sohn- cke. W a rty k u le ty m w yło żo n a j e s t d o k ła d n ie n a p rz ó d te o r y ą B ra y a is a , n a jp r o s fsza i w w ielu w y p ad k ach w z u p ełn o ści w y sta rc z a ją c a ; co zaś d o ty c z ę now szych te o ry j S ohnckego, F io d o ro w a i S ohonnfliessa, to p o d a n e s ą one ty lk o w z a ry sach o g ólnych, g d y ż b a rd z ie j szczegółow e ich tr a k to w a n ie zn aczn ieb y pow ięk szy ło i ta k j u ż p o.
k a ź n ą o b ję to ść d z ieła, a j a k a u to r p rz y p u s z c z a , b y ło b y n a w e t tru d n o zro zu m iałem bez o d p o w ied n ich m o d eli. A le i to , co d a je a u to r, w y sta rc z a do p rz e k o n a n ia , że p o g lą d y n a w e w n ę trz n ą b u dow ę ciał k ry s ta lic z n y c h w te o ry a c h ty ch w y p o w ie d z ia n e , tłu m a c z ą nam z a d a w a ln ia ją c o z ja w is k a , ja k i e n a k ry s z ta ła c h d o strz e g a m y i u ła tw ia ją ty m sposobem z ro zu m ien ie ich isto ty .
N a jw a ż n ie jsz e je d n a k z m ian y p o czy n ił w czę
ści II-ej sw ej k sią ż k i, w k tó r e j tr a k t u j e o w ła s
no ściach g eo m etry czn y ch k ry s z ta łó w . Do d zis d n ia w u ż y c iu b ę d ą c a sy s te m a ty k a b ry ł k r y s t a liczn y ch , g łó w n ie p rz e z N a u m a n n a w y ro b io n a, WSZECHSWIA.T.