• Nie Znaleziono Wyników

Tomasz WoźniakSzkoła Nauk Społecznych IFiS PAN

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tomasz WoźniakSzkoła Nauk Społecznych IFiS PAN"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Tomasz Woźniak

Szkoła Nauk Społecznych IFiS PAN

IDEA POSTĘPU W PROPAGANDZIE SCJENTYSTYCZNEJ1 STUDIUM PRZYPADKU

Zasadniczym zadaniem, jakie stawiam sobie w niniejszym szkicu, jest omówienie pewnej składowej przekazu światopoglądowego tekstów popularnonaukowych, a mia­

nowicie wiary w postęp. Spróbuję określić, w jaki sposób wiara ta się w nich manifestuje, na czym się zasadza oraz ku jakiej postawie wobec świata skłania. W trosce o ja k naj­

większą przejrzystość zabiegów interpretacyjnych skoncentruję się na jednym wybranym komunikacie.

Człowiek wiedziony przez naukę, porzuca siebie - w swym kształcie obecnym - raz na zawsze. Nie rozumiecie?

Chcę przez to powiedzieć po prostu, że jeśli człowiek przyszłości będzie miał drugą głowę, wyrastającą mu z tyłka, to takie coś - dla nich - już nie będzie śmieszne, ani obrzydliwe.

W ito ld G o m b r o w ic z

Wstęp

Charakterystyczną cechą cywilizacji zachodniej jest jej gorączkowa inno­

wacyjność przejawiająca się szczególnie wyraźnie w sferze nauki i techniki.

Rozwój naukowo-techniczny już niemal z dnia na dzień przekształca swoje

Szkoła N auk Społecznych IFiS PAN. 00-330 Warszawa, ul. Nowy Świat 72.

1 Przyjmuję definicję scjentyzmu zaproponowaną przez Jerzego Kmitę w artykule „Scjentyzm i antyscjentyzm” w: Z. Cackowski (red.), Poznanie, umysł, kultura, Lublin 1982. Następujące poglądy uważa Km ita za konstytutywne dla scjentyzmu:

(1) Między sądem dotyczącym danego stanu rzeczy, a tymże stanem rzeczy może zachodzić stosunek dwojaki: albo ów sąd jest zgodny z owym stanem rzeczy (prawdziwy) albo też jest z nim niezgodny (fałszywy), przy czym realność samego stanu rzeczy jest przesądzona pozytywnie. (Chodzi tu o nieoperatywny realizm scjentystyczny - wiarę w absolutną realność odniesień przedmiotowych poznania naukowego).

(2) Uzyskiwanie sądów prawdziwych w powyższym sensie, czyli poznanie pojęciowe (jako że sądy mają charakter pojęciowy), jest jedyną możliwą formą poznania.

(2)

102 TOMASZ WOŹNIAK

przyrodnicze i społeczne otoczenie. Stąd za niebezpodstawną należy uznać obawę, że bliski jest on przekroczenia tempa umożliwiającego przystosowanie się ludzkości do jego skutków2.

Tymczasem zawartość ideologiczna i techniki perswazyjne tekstów popular­

nonaukowych3 nie zostały jak dotąd dobrze opisane. A przecież są to przekazy pełniące rozliczne i ważne funkcje. Socjologia nie może już dłużej wykazywać braku zainteresowania treścią tego rodzaju komunikatów.

W gruncie rzeczy fenomenu, jakim jest propaganda scjentystyczna, nie powinien ignorować nikt, kto uważa, że konieczna jest rzetelna społeczna debata o zyskach i kosztach wytwarzania wiedzy. Przecież dopóki przy­

tłaczająca większość komunikatów nadawanych przez elity, a skierowanych do przeciętnego odbiorcy traktuje naukę jako nieproblematyczne dobro, nie m a warunków do rozwinięcia się takiej dyskusji.

Zasadniczym zadaniem, jakie stawiam sobie w niniejszym szkicu, jest omówienie pewnego elementu przekazu światopoglądowego tekstów popular­

nonaukowych, a mianowicie wiary w postęp. Spróbuję określić, w jaki sposób wiara ta się w nich manifestuje, na czym się zasadza oraz ku jakiej postawie wobec świata skłania.

W pracy tej uwzględnię wyłącznie materiały publikowane w czasopismach naukowych i popularnonaukowych4, myślę jednak, że zawarte w niej uwagi bez istotnych modyfikacji można odnieść także do innych przejawów propagandy scjentystycznej.

(3) Poznanie pojęciowe jest wartością podstawową, tj. bądź wartością „ostateczną” nie podporząd­

kowaną instrumentalnie żadnej innej wartości, bądź też wartością, która stanowi niezbędny środek instrumentalny realizacji wartości „ostatecznej”, np. postępu.

Ponieważ sformułowanie Kmity jest w tym punkcie nieco niejasne, przyjmuję po prostu, że charakterystyczne dla scjentyzmu jest uznawanie nauki za nieproblematyczne dobro. (Stefan Amsterdamski scjentyzmem nazywa pogląd traktujący określoną, nowożytną odmianę nauki jako fakt natury, a nie kultury i uznający ją za nieproblematyczne dobro. Por. S. Amsterdamski, Między historią a metodą. Spory o racjonalność nauki, Warszawa 1983. Trzeba tu jednak podkreślić, że używając sformułowania tego autora odrzucam jednak definicyjne zawężenie „scjentyzmu” do światopoglądu uświęcającego o k r e ś l o n ą postać nauki).

Antyscjentystą jest każdy, kto odrzuca którykolwiek z powyższych poglądów.

Definicja powyższa nie czyni wiążącym skojarzenia terminu „scjentyzm” z pozytywną waloryza­

cją nauk przyrodniczych, de facto będziemy tu jednak mieli do czynienia z taką właśnie odmianą tego światopoglądu. Alternatywne wersje scjentyzmu (stworzone przez takich myślicieli, jak Ernst Cassirer czy Edmund Husserl) są żywe jedynie w wąskich kręgach znawców filozofii i nie odciskają swojego piętna na treści przekazów popularnonaukowych.

2 O istnieniu takiej groźby przekonuje (skądinąd niewątpliwie bliski scjentyzmowi) Stanisław Lem, por. np. Stanisław Bereś, Rozmowy ze Stanisławem Lemem, Kraków 1987.

3 Używam zamiennie określeń „przekazy (teksty itp.) popularnonaukowe” i „propaganda scjentystyczna”, aby podkreślić, że w przekazach, które badam, propaguje się nie naukę po prostu (co sugeruje często spotykany termin „popularyzacja nauki”), ale pewien światopogląd, którego ważną składową są określone tezy na temat nauki.

4 „Świat Nauki” n r 1/1991 - 7/1993, „Wiedza i Życie” nr 1/1992 - 9/1993, „Naturę” 7 Jan.

(3)

Podstawowa trudność, przed jaką stoi badacz relacjonujący wyniki

„analizy treści”, bierze się z tego, że może zacytować jedynie nikłą część interpretowanego materiału, musi zatem mówić o czymś, co większość czytelników zna słabiej niż autor, naraża się przy tym na zarzut, że sfor­

mułowane przezeń tezy nie znajdują zadowalającego potwierdzenia w inter­

pretowanych tekstach. Nie m a cudownego sposobu na przezwyciężenie tej trudności. Czy znaczy to jednak, że wszystkie sposoby wykładu są równie dobre? Nie sądzę.

Chciałbym, aby Czytelnik zapoznający się z treścią tego szkicu nie miał uczucia, że m a do czynienia z alchemią, która nie wiadomo co i przy pomocy nie wiadomo jakich metod przemienia w czyste złoto twierdzeń ogólnych. Dlatego nie ograniczę się do przytaczania wyrwanych z kontekstu cytatów ilustrujących, ale oprę swoje wywody na analizie krótkiego, integralnego komunikatu. W ten sposób oczywiście wartość swoich wniosków uzależnię od reprezentatywności podstawowego materiału, czytelnik jednak uzyska lepszy wgląd w zabiegi, które doprowadziły mnie do takich, a nie innych konkluzji.

Głównym zadaniem, jakie stawiam sobie w niniejszej pracy jest rekonstruk­

cja pewnych elementów przekazu światopoglądowego, jaki się dokonuje w teks­

tach popularnonaukowych, nie chciałbym się jednak do tego ograniczyć i na koniec pozwolę sobie na kilka uwag dotyczących roli propagandy scjentystycz- nej w społeczeństwie. Dlaczego istnieje taki fenomen jak propaganda scjentys- tyczna? Dlaczego propaganda ta perswaduje to, co perswaduje? Zasugeruję odpowiedzi na te pytania.

Prognoza jako przekaz światopoglądowy

Materiał, od którego przedstawienia chciałbym rozpocząć, ukazał sie w czasopiśmie „Wiedza i życie” (nr 8/1993 s. 11) w rubryce „Sygnały” i nosi tytuł „Czego dokonamy na progu XXI wieku”, jego autor podpisał się jako K.O. Zasadnicze elementy tego komunikatu to zestawienie dokonań nauko- wotechnicznych spodziewanych w latach 1999-2020, krótkie wyjaśnienie, jak owa lista powstała oraz dwa opatrzone podpisami zdjęcia. Oto wprowadzenie oraz spis spodziewanych odkryć i wynalazków:

„Z inicjatywy japońskiego Ministerstwa Nauki powstała lista przewidywa­

nych dokonań ludzkości z zakresu techniki i medycyny do roku 2020. Prognozy dadzą się sprawdzić co prawda dopiero za mniej więcej 20 lat, lecz sama lista stanowi znakomity dokument świadczący o tym, że postęp cywilizacyjny ludzkości jest ściśle związany z rozwojem i wykorzystaniem wyników badań

- 23/30 Dec. 1993, „Science” 25 June - 24 Dec. 1993. Rzecz jasna wzięte pod uwagę zostały jedynie te rubryki „N aturę” i „Science”, które są zasadniczo zrozumiałe dla niespecjalistów.

(4)

104 TOMASZ WOŹNIAK

naukowych. Ta oczywistość nie zawsze jest zgodna z polityką socjalną i fiskal­

ną, która w wielu krajach nosi nazwę »działań antyinteligenckich«.

A oto wyzwania, będące według Japończyków w zasięgu naszej ręki:

1999 Nowe płody rolne uzyskane na drodze manipulacji genetycznych.

2000 Przewidywanie kierunku wiatru na lotniskach.

2001 Trójwymiarowa telewizja (bez używania specjalnych okularów).

2002 Układy scalone o pojemności 1000 megabitów.

Wynalezienie materiałów ulegających biologicznej degradacji, w których można by przechowywać wodę przeznaczoną do nawadniania pustyń.

2003 Użytkowanie wulkanicznej magmy jako źródła energii.

2004 Przesyłanie światłowodami informacji z szybkością 100 gigabitów na sekundę.

Sztuczne narządy wyprodukowane z syntetycznych materiałów.

Zastąpienie ludzi robotami w niektórych miejscach pracy na statkach.

Techniczne umożliwienie poruszania się ludziom z paraliżem kończyn.

Sztuczne płuca.

2005 Przewidywanie trzęsień ziemi.

Sztuczna krew.

Identyfikacja poszczególnych ludzi na podstawie analizy ich genomu lub głosu.

2006 Możliwość wyleczenia AIDS.

Ochrona przed hałasem bez instalacji mechanicznych.

2007 Zapobieganie przerzutom nowotworowym.

Układy scalone o pojemności 100000 megabitów.

Odrodzenie lasów zniszczonych kwaśnymi deszczami.

Leczenie miażdżycy naczyń.

2008 Stworzenie komputerów wykorzystujących żywe komórki.

Hodowla narządów ludzkich.

Łatanie dziur ozonowych przez wstrzeliwanie w atmosferę odpowiednich związków chemicznych.

2009 Wprowadzanie obcych genów do ludzkich chromosomów.

Hodowla roślin na obszarach gleb zasolonych i na pustyniach.

Budowa na morzach pływających miast.

2010 Samowytwarzanie tekstów przez komputer.

2011 Leczenie choroby Alzheimera.

2012 Stworzenie powiązań między istotami żywymi i komputerami.

2013 Leczenie wszystkich postaci nowotworów.

Stworzenie robotów antropomorficznych, posiadających ręce i nogi.

Zahamowanie obumierania komórek nerwowych mózgowia.

2015 Laboratorium na Księżycu z ludzką załogą.

Zastosowanie małych reaktorów jądrowych w przemyśle.

2016 Przetwarzanie doznań bolesnych na przyjemne.

(5)

Turystyka orbitalna.

2017 Nadprzewodniki pracujące w normalnych temperaturach.

Stworzenie sztucznego mózgowia zawierającego 10000 komórek.

2018 Spacer na Marsie.

Zahamowanie procesów starzenia.

2019 Skonstruowanie sztucznych oczu.

2020 Leczenie schizofrenii.”

Jak wspomniałem, prezentowany tu materiał zawiera dwie fotografie. N a jednej z nich przedstawiony jest mężczyzna w garniturze stojący obok człeko­

kształtnego robota ubranego w kobiecy strój. Pod tą ilustracją znajduje się podpis:

„W japońskich laboratoriach powstają nie tylko skomplikowane automaty przemysłowe, lecz także roboty przypominające wyglądem człowieka. Na zdjęciu: inż. S. M asaki ze swoim dziełem - Tiną, potrafiącą m.in. zapowiadać programy telewizyjne. Tina zdobi również okładkę bieżącego numeru »WiŻ«”.

D ruga ilustracja przedstawia, jak wyjaśnia umieszczony pod nią tekst:

„Jeden z projektów japońskiej bazy, która m a stanąć na Księżycu na początku XXI wieku”.

Analizę powyższego komunikatu zacznę od postawienia kilku prostych pytań: K to mówi? W czyim imieniu mówi? Po co mówi? Jaki status przyznaje temu, co mówi? Po wstępnym rozstrzygnięciu powyższych kwestii przystąpię do bardziej szczegółowej interpretacji.

Kto mówi? Nie m a tu wiele danych do uwzględniania. Miejsce opublikowania tekstu upoważnia do przypuszczenia, że jego autor trudni się popularyzacją nauki.

Wiemy ponadto, że zależy m u na przychylnej wobec inteligencji polityce socjalnej.

W czyim imieniu mówi? Mówi w imieniu „Japończyków”, a dokładniej - uczonych, którzy z inicjatywy japońskiego Ministerstwa Nauki ułożyli spis spodziewanych osiągnięć naukowych i technicznych. To ich autorytet m a być gwarancją, że lista ta jest dokumentem poważnym, godnym rozpowszechnienia.

Po co mówi? Zasadniczy motyw został wypowiedziany explicite\ chodzi o pieniądze. Nadawca komunikatu chce inteligencji dostarczyć nowych ar­

gumentów w jej staraniach o poprawienie swojej sytuacji socjalnej i finansowej.

Jaki status nadaje temu, co mówi? Przede wszystkim widać wyraźnie wysiłek nadawcy zmierzający w kierunku przekonania czytelnika, że zetknął się oto z wiarygodną próbą naukowej prognozy. W tym celu przywołany zostaje autorytet japońskiego Ministerstwa Nauki (warto zauważyć: nauka cieszy się dużym autorytetem, „ministerstwo” to brzmi bardzo poważnie, przymiotnik , ja poński” to przecież potocznie synonim „dobrej jakości”). N a dokładkę explicite określa się zestawienie spodziewanych odkryć jako „znakomity doku­

m ent” . I wreszcie o tym, że nie z rojeniami tu mamy do czynienia, ale z wynikami rzetelnej analizy m a przekonywać opatrzenie wszystkich pozycji spisu konkretną datą.

(6)

106 TOMASZ WOŻNIAK

Wyjdźmy zatem naprzeciw pragnieniu jego autora i potraktujmy komunikat

„Czego dokonamy na progu XXI wieku” poważnie, poddając go skrupulatnej analizie. N a początek odnotujmy banalne spostrzeżenie, iż tekst ten tchnie optymizmem: inż. M asaki uśmiecha się zadowolony, że Tina potrafi już nawet zapowiadać programy telewizyjne, lista spodziewanych wynalazków świadczy zaś o tym, jak wiele jeszcze można zmienić na lepsze. T a niezmącona niczym wiara w przyszłość jest - jeśli można użyć takiego określenia - dominującym nastrojem przekazów popularnonaukowych. Stale w nich przecież można oglądać szeroko uśmiechniętych naukowców i inżynierów wraz ze skonstruo­

wanymi przez siebie urządzeniami, stale też można dowiadywać się o nowych odkryciach, których dokonanie będzie miało mnóstwo pozytywnych konsek­

wencji.

Jak maksymalnie ogólnie ująć powody charakterystycznego dla propagandy scjentystycznej lekceważenia niebezpieczeństw niesionych przez rozwój nauko­

wo-techniczny? Jakie przesłanki pozwalają wnioskować ze stwierdzenia „postęp cywilizacyjny ludzkości jest ściśle związany z rozwojem i wykorzystaniem badań naukowych”, że polityka socjalna i fiskalna powinna być - jak to się sugeruje w „Czego dokonamy ...” - z „tą oczywistością” w zgodzie, tj. wspierać rozwój naukowo-techniczny? Przesłanką „rzeczową”, jaką należy tu wskazać, jest nieograniczone zaufanie do ludzkich zdolności kontrolowania rzeczywistości przy pomocy rozumu. Manifestuje się ono szczególnie wyraźnie w zdecydowa­

nym poparciu udzielanym przez czasopisma popularnonaukowe takim budzą­

cym kontrowersje dziedzinom nauki, jak genetyka czy biotechnologia. W cyto­

wanym powyżej materiale z „Wiedzy i Życia” na liście przewidywanych dokonań znajdują się takie punkty, jak „Nowe płody rolne uzyskane na drodze manipulacji genetycznych”, „Hodowla narządów ludzkich” czy „Wprowadza­

nie obcych genów do ludzkich chromosomów”.

Należy tu jeszcze postawić kwestię milczących założeń aksjologicznych leżących u podstaw charakterystycznego dla popularyzatorów nauki sposobu myślenia o przemianach cywilizacyjnych. Jakie to założenia? Można by odpo­

wiedzieć, że propaganda scjentystyczna przyznaje nauce i technice tak wielką wartość samoistną, że w porównaniu z nią koszty produkcji wiedzy okazują się nikłe. Myślę jednak, że sugestia powyższa, choć trafna, nie powinna nas zadowolić, wydaje się bowiem, że nie jest jeszcze najlepszym możliwym wyjaśnieniem zupełnego niemal braku w przekazach popularnonaukowych polemik na temat wartości nauki. Aksjologicznych przesłanek działalności badawczej nie rozważa się w nich przecież nawet wtedy, kiedy wydawałoby się to logicznym uzupełnieniem tekstu. Ilustracją tej tezy niech będzie artykuł o Royu F. Schwittersie („Świat N auki” nr 11/1993, s. 17-19), w którym choć wybito grubymi literami zdanie, że „Schwitters czuje się moralnie zobowiązany walczyć o przyszłość fizyki cząstek elementarnych” nie podano ani jednego powodu, dla którego rozwój tej dziedziny wiedzy należałoby uznać za pożądany.

(7)

Jestem zdania, iż autorzy przekazów popularnonaukowych przyjmują znacz­

nie dalej idące przesądzenia niż to, że poznanie jest wartością podstawową.

Uważam, że zakładają oni nadto, że istnieje doskonała harmonia pomiędzy różnorodnymi wartościami czyniąca możliwym równoczesne ich urzeczywist­

nianie poprzez rozwijanie nauki. W ten sposób, rzecz jasna, wyklucza się możliwość istnienia poważnego konfliktu pomiędzy wartościami poznawczymi i pozapoznawczymi, a ocena nauki staje się aż nazbyt oczywista. Taka jest, jak sądzę, właściwa przyczyna nieobecności pogłębionej refleksji aksjologicznej w przekazach popularnonaukowych. Nie m a przecież powodu wdawać się w polemiki z antyscjentystami, skoro krzewienie nauki nie zasadza się na jednym z możliwych (i w jakimś sensie równorzędnych) wyborów moralnych, ale na wyborze uprzywilejowanym, gdyż prowadzącym w gruncie rzeczy do urzeczywis­

tnienia także tych ideałów, które są drogie adwersarzom scjentystów5.

5 Trudno mi oprzeć się pokusie zilustrowania powyższego wywodu obszerniejszym tekstem popularnonaukowym. I tak, dla przykładu, w artykule redakcyjnym zatytułowanym „Postmoder­

nism” („Science” 9 July 1993) Richard S. Nicholson podejmuje kwestię wartości nauki. Zaczyna od zdania:

„An essay in a recent issue of »Time« magazine (D. Overbye, Time 141 (26 April 1993)) begins with, »Scientists, it seems, are becoming the new villains of Western society«” .

Następnie ubolewa nad rosnącą wrogością wobec nauki, jako głównego jej przeciwnika identyfikując - za Geraldem Holtonem - Ruch Postmodernistyczny. Swoje pozytywne propozycje poprzedza retorycznym pytaniem:

„W hat is the appriopriate response? One’s first reaction to all of this is apt to be indignation:

How can science be blamed for all the ills of society, especially when science has contributed so much?” .

Jaka zatem jest właściwa odpowiedź na ataki na naukę? (Autor pociesza się, że profesja naukowca w dąż cieszy się wielkim poważaniem, ale - przestrzega - może się to zmienić). Otóż nauka powinna mniej obiecywać:

„Scientists need to be more careful to note when, as mathematicians would say, science is necessary but not sufficient”.

Niestety powyższe zdanie nie jest wstępem do pogłębionej dyskusji na temat korzyści i kosztów produkcji wiedzy. Zamiast tego następne dwa akapity przynoszą wyliczenie pobożnych życzeń:

„This tack is taken in a new report from the three U.S. academies »Srience, Technology, and the Federal Government: National Goals for a New Era«, National Academy Press, Washington, DC, 1993) (Hereafter »the Academy«) that acknowledges some of the perception problems mentioned above in what it refers to as the »changing context for science and technology«. The Academy proposes a new »convenant« between srience and society that is rooted in national goals, two for science and one for technology:

- The United States should be among the world leaders in all major areas of science.

- The United States should be the clear leader in some selected areas of srience.

- The federal government should cooperate with the private sector to ensure U.S. leadership in selected technologies that promise major industrial and economic impact.

While not the sole answer, the Academy’s report is responsive to some of current debate.

M ost importantly, the report should help focus the discussion along constructive, rather than negative lines. The Academy concludes with some very good advice: »This country needs to explore how to ensure the progress of science and how to use new knowledge more effectively to meet human needs. If we succeed in doing so, human well-being will be greatly improved«” .

(8)

108 TOMASZ WOŹNIAK

Napomknąłem powyżej, iż w przekazach popularnonaukowych dają się zauważyć liczne przejawy fetyszyzacji nauki i techniki. Widoczne są one także w cytowanym powyżej tekście z „Wiedzy i Życia”. Jak już wspomniałem, opatrzony jest on dwiema ilustracjami: jedna z nich przedstawia projekt bazy na Księżycu, na drugiej można obejrzeć człekokształtnego robota. Jaka korzyść ze stacji na Księżycu? Czy naprawdę nie m a bardziej palących „wyzwań”? Po co komu antropomorficzne roboty? Czy koniecznie są potrzebne do zapowiadania programów telewizyjnych? Podobnych owoców propaganda scjentystyczna rodzi wiele. N a jednej z okładek „Świata N auki” (nr 2/1992) przedstawiono robota o równie jak Tina nieokreślonym przeznaczeniu. Pod ilustracją zaś umieszczono intrygujące pytanie „Roboty: ile rozumu i wiedzy potrzeba maszynom by były inteligentne?” . Równie wymownym świadectwem zachłyś­

nięcia się techniką dla niej samej jest zdjęcie zamieszczone na innej z okładek

„Świata N auki” (nr 1/1993), można na nim zobaczyć ogromne powiększenie mrówki, na której odnóżu znajduje się kółko zębate. Podpis pod fotografią brzmi: „Narzędzia dla mrówek?” . Tej wielkości kółka zębate mogą wkrótce znaleźć zastosowanie w różnego rodzaju mikrourządzeniach”. A więc - chciało­

by się rzec - kolejny rekord zostanie pobity6.

Proponuję po raz kolejny rzucić okiem na cytowany powyżej komunikat z „Wiedzy i Życia” . W jego tytule („Czego dokonamy ...”) zwraca uwagę użycie formy pierwszej osoby liczby mnogiej. Do kogo owo „dokonamy” m a się odnosić? K to jest domyślnym podmiotem tego zdania? Należy niewątpliwie odpowiedzieć, że podmiotem tym jest ludzkość, bowiem najpierw w analizowa­

nym tu materiale mówi się o „dokonaniach ludzkości” i „postępie cywilizacyj­

nym ludzkości”, po czym stosuje się tzw. inkluzywne my w zwrocie „wyzwania będące z zasięgu naszej ręki”.

Ten sposób użycia liczby mnogiej ułatwia utożsamienie się odbiorcy z nadawcą komunikatu, dlatego też jest częstym zjawiskiem w propagandzie wszelkiego rodzaju. W przekazach popularnonaukowych stosowanie tej formy językowej m a jednak szczególne uzasadnienie w postaci zdecydowanego uni-

6 Konieczne jest w tym miejscu zastrzeżenie, że utylitarne podejście do wiedzy nie dominuje w czasopismach popularnonaukowych całkowicie. Prezentowane są na ich łamach także poglądy obrońców „badań podstawowych”. (Są oni zazwyczaj równocześnie przeciwnikami opierania polityki naukowej na procedurach przewidywania jakkolwiek pojętymi). W kontekście niniejszego szkicu istotne jest jednak przede wszystkim, że obie strony tego sporu zgadzają się, że trzeba koniecznie więcej środków przeznaczyć na naukę, mają tylko odmienne poglądy na to, jakie badania winny być preferowane: podstawowe czy stosowane? Dlatego idący konsensus aksjologicz­

ny istniejący między jednymi i drugimi (określiłbym go jako wiarę w zgodność różnorodnych wartości, w tym poznawczych i pozapoznawczych) pozwala uznać, że mamy tu do czynienia ze sporem nie rozbijającym jednolitości obozu scjentystycznego. Dodatkowo przemawia za tym fakt, że obrońcy badań podstawowych zwykle przedstawiają je jako i n w e s t y c j ę d ł u g o t e r m i ­ n o w ą . Nie przypominam sobie jakiegokolwiek ostrego wystąpienia w obronie tego rodzaju badań, w którym retoryka rozwoju gospodarczego w ogóle nie zostałaby użyta.

(9)

wersalistycznego roszczenia scjentyzmu, jest przy tym niemal zupełnie bez­

problemowe, zważywszy na słabą społeczną kontestację, na jaką napotyka­

ją forsowane przez propagandę scjentystyczną cele. M ało kto będzie przecież negował, że byłoby miło pospacerować sobie po Marsie. W arto zauważyć, że - kiedy mówi się o „dokonaniach ludzkości” - nie tylko sugeruje się istnienie daleko idącej zgody aksjologicznej, ale i nadaje realizacji określonych przedsię­

wzięć specyficzny humanistyczny patos.

Przejawiający się w przekazach popularnonaukowych scjentystyczny uni­

wersalizm zasługuje na osobne studium. Tu mogę pozwolić sobie jedynie na pewną uwagę ogólną, a mianowicie że należy dostrzegać zarówno jego aspekt epistemologiczny, jak i aksjologiczny. Odnośnie zagadnień epistemologicznych autorzy przekazów popularnonaukowych stoją na ogół na stanowisku, że sensowność i prawdziwość twierdzeń naukowych nie jest kulturowo uwarun­

kowana oraz że koncepcje naukowe tworzone w odmiennych (pod względem przyrodniczym, społecznym czy kulturowym) środowiskach nie mogą się istotnie różnić. Czasami pogląd ten przybiera skrajną postać, jak w wypowiedzi, którą cytuję za „Światem N auki” (nr 1/1992, s.16): „Według Wittena jest całkiem możliwe, że inne cywilizacje we Wszechświecie najpierw odkryły teorię superstrun, a dopiero potem wyprowadziły z niej ogólną teorię względności”.

(Może nieco przesadziłem ze skrajnością przekonań Wittena, skoro dopuszcza on jednak możliwość, że „inne cywilizacje we Wszechświecie” odkryły ludzkie teorie w innej niż ludzkiej kolejności). Jeśli chodzi o aksjologiczny aspekt scjentystycznego uniwersalizmu, to trzeba przede wszystkim zauważyć, że naukę traktuje scjentyzm jako dostarczycielkę „wiedzy zbawiennej”, tj. takiej wiedzy, która jej twórców wzbogaca duchowo i moralnie rozwija. Autorzy przekazów popularnonaukowych nie tylko zakładają, że potencjalnie człon­

kowie każdej zbiorowości mogą uprawiać naukę, ale także traktują jako swoją misję walkę o umożliwienie im tego. Powszechna dostępność kariery naukowej jako modelu życia jest jednym z najczęściej pojawiających się postulatów w tego rodzaju przekazach7.

W poszukiwaniu kolejnego tropu proponuję ponownie przeanalizować tytuł tekstu „Czego dokonamy na progu XXI wieku”. Zwróciłem już uwagę na pojawienie się w nim tzw. inkluzywnego my. Czy nie jest on jednak znamienny dla propagandy scjenty stycznej także z innych względów? Zapowiada on przyszłe dokonania ludzkości, przy czym poprzez użycie sformułowania „na progu” sugeruje, że na początku następnego wieku nastąpią łatwo odczuwalne zmiany. Jest się skłonnym myśleć, że będą to zmiany na lepsze, skoro

7 Właściwie obfitość materiału czyni tu zbędnym odsyłanie do konkretnych tekstów, por.

chociażby numery „N aturę” 22 July 1993 i 29 July 1993 oraz „Science” 15 Oct. 1993 poświęcone nauce w Azji, czy „Science” 12 Nov. 1993 poświęcony problemowi udziału różnorakich mniejszości w rozwijaniu nauki.

(10)

110 TOMASZ WOŹNIAK

zachwalając jakość produktu często powiada się, że „wyprzedza XXI wiek”.

Cóż jednak w tym wszystkim takiego typowego? Otóż powyższy tytuł daje wyraz usilnie przez propagandę scjentystyczną perswadowanej aktywistycznej postawie wobec świata.

Myślę, że wzbogacone analizą pól semantycznych badania frekwencyjne mogą jedynie potwierdzić moją tezę o aktywistycznym nastawieniu tej propa­

gandy. Nie mogąc póki co odwołać się do takich badań proponuję w tym miejscu odnotowanie kilku intuicyjnie oczywistych spostrzeżeń. Istnieje m iano­

wicie grupa słów i konstrukcji językowych, których częstotliwość użycia w przekazach popularnonaukowych, a zwłaszcza w wyróżnionych fragmentach tekstów, jest szczególnie wysoka. Jakie to słowa i konstrukcje językowe?

Popularyzatorzy nauki bardzo chętnie używają słowa „nowość”, zwłaszcza zaś w jego formie przymiotnikowej. Oto kilka tytułów ze „Świata N auki” :

„Nowość. Wysoko wydajne ogniwa fotowoltaniczne mają przyszłość” (nr 3/1992, s. 92), „Nowe spojrzenie na badania naukowe. Poszukiwanie nowego modelu prowadzenia badań naukowych w przemyśle” (nr 2/1992, s. 94),

„Wzrastać w siłę. Przedstawiciele nowej fali w biotechnologii wierzą, że nowatorstwo popłaca” - do tego artykułu załączony jest w ramce tekst pt.

„Nowe cele nowych firm” (nr 3/1992, s. 91-92). W bardzo wielu tytułach

„Świata N auki” pojawiają się bliskie sobie znaczeniowo czasowniki, jak

„umożliwiać”, „pomagać”, „pozwalać” itp., na przykład: „Barwione szkło.

Niskotopliwe szkła mogą umożliwić budowę nowej klasy laserów barwniko­

wych” (nr 8/1992, s. 94), „Chłodzące dźwięki. Sprężarki akustyczne pozwolą zwiększyć wydajność urządzeń chłodniczych” (nr 1/1993, s. 90), „Widzialne ciepło. D etektory podczerwieni wykorzystujące studnie kwantowe otwierają nowe możliwości obserwacji w ciemności” (nr 4/1991, s. 96). W tytułach tekstów popularnonaukowych z lubością używa się formy pytajnej, dla ilust­

racji przytaczam kilka przykładów ze „Świata N auki” : „Myślenie komputerów.

Przetwarzanie równoległe kluczem do sztucznej inteligencji?” (nr 6/1992, s. 97),

„Wyścig ze światłem. Czy sieci komputerowe wytwarzają obciążenie?” (nr 2/1993, s. 14), „Spór fizyków. Czy akcelerator SSC przegra w bitwie wielkiej z małymi?” (nr 9/1992, s. 14). W anglojęzycznej literaturze popularnonaukowej uderzająco często pojawia się konstrukcja z imiesłowem czynnym: „Minorities

’93. Trying to Change the Face of Science” („Science” 12 Nov. 1993, okładka),

„Pushing at the Envelope” („Science” 1 Oct. 1993, tytuł tekstu redakcyjnego),

„Deciphering the Growth of Asia” („N ature” 22 July 1993, okładka).

Jeżeli przez aktywizm rozumieć dążenie do realizacji coraz to nowych możliwości praktycznych oraz szukanie odpowiedzi na coraz to nowsze mające praktyczne znaczenie pytania, to można chyba powiedzieć, że wszystkie wyliczone właśnie słowa i formy językowe dają wyraz aktywistycznej postawie wobec świata. Ten składnik przekazu ideowego propagandy scjentystycznej w skondensowanej dawce zawarty jest w słowie-kluczu „wyzwanie”. Warto

(11)

pamiętać, że ten ulubiony termin autorów przekazów popularnonaukowych (por. chociażby tytuł artykułu programowego otwierającego nr 1/1993 „Świata N auki” : „Nowe wyzwania”) w języku angielskim oznacza nie tylko „bodziec wymuszający na kimś określone działanie”, ale także „wezwanie, apel o czynne zaangażowanie”. Wyraźnie widać, że w „Czego dokonamy...” słowo to zostało użyte w takim podwójnym, charakterystycznym dla angielskiego „challenge”

znaczeniu („wyzwania będące w zasięgu naszej ręki”).

O tym, że udało się uchwycić istotną cechę ideologii scjentystycznej przekonuje mnie ostatecznie lista spodziewanych wynalazków zamieszczona w cytowanym powyżej komunikacie. Jeżeli bowiem uświadomić sobie, że wiele z wyliczonych tam zadań - zakładając, że rzeczywiście uda się je wykonać - będzie zwieńczeniem wysiłków, które już teraz przy niemałym nakładzie środków są podejmowane, to trudno jest nie docenić wagi spostrzeżenia, że realizacja jedynie niektórych z nich jest warunkiem przystosowania się ludzko­

ści do zmieniającego się otoczenia (jak leczenie AIDS czy odrodzenie lasów zniszczonych kwaśnymi deszczami), liczne zaś ze znajdujących się na liście

„wyzwań” pozycje świadczą po prostu o chęci czynnego kształtowania rzeczy­

wistości.

N a pytanie o kierunek, jaki ludzkiej aktywności chciałaby nadać propaganda scjentystyczna może odpowiedzieć*uporządkowanie zapowiadanych w „Czego dokonamy ...” osiągnięć. Otóż,.jeśli pominąć kilka trudnych do zaklasyfikowa­

nia pozycji, układają się one wyraźnie w trzy grupy. Do pierwszej zaliczyłbym różnego rodzaju urządzenia, jak trójwymiarowa telewizja, układy scalone czy roboty, przy czym zwraca tu uwagę przewaga ilościowa pozycji dotyczących komputeryzacji i robotyzacji. D o drugiej grupy zaliczyłbym wynalazki służące ujarzmieniu przyrody (w nieco innym niż tworzenie nowych gadżetów sensie).

W tej klasie zwracają uwagę takie, jakby przez pisarza science-flction wymyś­

lone przedsięwzięcia, jak budowa na morzach pływających miast, laboratorium na Księżycu, turystyka orbitalna czy spacer na Marsie. W ostatniej grupie proponuję umieszczenie wszystkich osiągnięć mających znaleźć zastosowanie w medycynie. Przewidywane dokonania z tej właśnie kategorii szczególnie imponują, jako że trzeba być wielkim optymistą poznawczym, aby je uznać za realne, mam tu na myśli m.in. leczenie wszystkich postaci nowotworów, zahamowanie procesów starzenia i leczenie schizofrenii. Uderza także duża liczba „części zamiennych”, jakie medycyna przyszłości będzie mieć do zaofero­

wania swoim pacjentom: sztuczne płuca, sztuczna krew, sztuczne oczy, do tego nie wyliczone niestety szczegółowo inne narządy, czy to produkowane z syn­

tetycznych materiałów, czy to uzyskiwane na drodze hodowli.

Cóż, najwyraźniej człowiek porzuca siebie - w swym kształcie obecnym - raz na zawsze...

(12)

112 TOMASZ WOŹNIAK

Prognoza jako oferta polityczna

Rozpocząłem niniejszą pracę od przytoczenia krótkiego komunikatu opub­

likowanego w „Wiedzy i Życiu” . Jego analiza stała się dla mnie okazją do odsłonięcia korzeni charakterystycznej dla autorów przekazów popularno­

naukowych wiary w postęp. Skonstatowałem, że progresywizm propagandy scjentystycznej zasadza się na głębokiej ufności w zdolność człowieka do kontrolowania rzeczywistości przy pomocy rozumu, na przekonaniu o moż­

liwości harmonijnej realizacji różnorodnych wartości oraz na poznawczym i aksjologicznym uniwersalizmie. Skonstatowałem nadto, że w przekazach popularnonaukowych usilnie perswaduje się aktywistyczną postawę wobec świata (co w kontekście zasadniczych rozstrzygnięć światopoglądowych scjen- tyzmu zupełnie nie powinno dziwić). Proponuję obecnie spojrzeć na tekst

„Czego dokonamy...” pod innym niż dotychczas kątem. Zastanówmy się mianowicie, jakie zadania wypełniają tego rodzaju komunikaty; mam przy tym nadzieję, że będzie to dobry wstęp do rozpoznania niektórych przynajmniej funkcji spełnianych przez propagandę scjentystyczną w ogólności.

Ponieważ trzon opublikowanego w polskim czasopiśmie tekstu stanowi przygotowana na zlecenie japońskiego Ministerstwa Nauki lista spodziewanych wynalazków, wypada zacząć od naświetlenia sensu ukazania się tego „znakomi­

tego dokumentu”. Otóż trzeba przede wszystkim zdać sobie sprawę, że firmowane przez twórców japońskiej polityki naukowej przedsięwzięcie służy nie tylko i nie tyle nawet przewidywaniu przyszłości (przewidzieć odkrycie to je zrobić, co tak silnie podkreśla cieszący się dobrą opinią wśród scjentystów K arl R. Popper), ile jej kształtowaniu poprzez wyznaczanie wartych podjęcia zadań.

W materiale zamieszczonym w „Wiedzy i Życiu” podane zostały jedynie daty osiągnięcia poszczególnych celów, należy się jednak domyślać, że japoński oryginał sprawozdania zawiera także obszerne uzasadnienia poszczególnych pozycji, inaczej nie byłby to dokument możliwy do zaakceptowania przez poważną agendę państwową.

Potraktowanie japońskiego raportu jako czynu natychmiast odsłania jego funkcje, dokument ten mianowicie:

(1) Ułatwia mecenasom nauki zdefiniować sytuację w kategoriach tego, co realne i godne finansowania. Należy pamiętać, że będąc z reguły laikiem patron jest silnie uzależniony poznawczo od ekspertów. Trzeba też uświa­

domić sobie, że uzyskanie pierwszeństwa w osiągnięciu wielu z wyliczonych w omawianym tu raporcie celów może szczęśliwemu liderowi przynieść ogromny sukces finansowy.

(2) Pomaga badaczom uzyskać zaufanie u ewentualnych mecenasów poprzez ukazanie pewnych zadań jako możliwe do wykonania (ponownie muszę zwró­

cić uwagę na opatrzenie przewidywanych odkryć konkretnymi datami).

(13)

(3) Służy popularyzacji i legitymizacji określonych przedsięwzięć nauko­

wo-technicznych, co leży w interesie mecenasów nauki, jak i samych naukowców.

Oczywiście nie można interpretować omawianego tu przekazu poza konteks­

tem, jaki stanowi konkurencja międzynarodowa. Przewidywanie wynalazków i wyścig w ich realizacji to jeden z najistotniejszych jej wymiarów.

„Ciężar gatunkowy” japońskiego sprawozdania trudno jest ocenić. Z ar­

tykułu Davida Swinbanksa „Japan disappoints seekers of foresight...” („Japo­

nia rozczarowuje zwolenników przewidywania...”, „N aturę” 4 Nov. 1993, s. 4) można się dowiedzieć, że jest to czwarty z rzędu tego rodzaju dokument (pierwszy przedstawiono w 1971 roku, następne ukazywały się w odstępach pięcioletnich), w jego przygotowywaniu wzięło udział 2400 osób, rozważono około tysiąca kwestii, wiele spółek japońskich wzięło w tym udział. Jest to zatem przedsięwzięcie sporych rozmiarów. Swinbanks podaje przykłady finansowego zaangażowania rządu japońskiego w realizację projektów wyłonionych przy pomocy tego programu, zarazem jednak twierdzi, że rząd ten bynajmniej nie opiera na nim swojej polityki naukowo-technicznej, nie m a też dowodów, że czynią to firmy prywatne. Ciekawa wydaje się w tym kontekście informacja, że wielu japońskich producentów w branży elektronicznej i samochodowej stosuje procedury przewidywania technologicznego, ale służą one jedynie rozpoznaniu trendów mających się pojawić w najbliższej przyszłości.

Szczęśliwie nie m a tu potrzeby oceniać, na ile skutecznie japoński raport wypełnia wymienione powyżej funkcje. Ważne jest samo ich wskazanie, albowiem wydaje się, że przekazy popularnonaukowe również je realizują. Nie twierdzę przy tym oczywiście, że wszystkie teksty popularnonaukowe obar­

czone są w równym stopniu wszystkimi wyliczonymi przeze mnie zadaniami.

Odnośnie czasopiśmiennictwa popularnonaukowego można zaryzykować sfor­

mułowanie reguły, że im większe usiłowania dotarcia do przeciętnego odbiorcy i im mniejszy autorytet określonego periodyku, tym mniejsza jego rola w two­

rzeniu i podtrzymywaniu sieci powiązań między mecenatem i uczonymi.

Wbrew nadziei

W ypada w tym miejscu postawić pytanie: czy przekazy popularnonaukowe spełniałyby swoje funkcje równie dobrze, gdyby nie perswadowały światopo­

glądu scjentystycznego w jego progresywistycznej odmianie? Wydaje się, że nawet nie znając dokładnie ich faktycznej siły oddziaływania (a ta mogłaby się okazać bardzo różna w zależności od rodzaju przekazu popularnonaukowego), można przypuścić, że byłaby wtedy relatywnie niższa. Jak najlepiej umacniać więzy pomiędzy światem nauki i biznesu oraz popularyzować przedsięwzięcia naukowotechniczne wśród szerokich rzesz społecznych, jak nie przez głoszenie

(14)

114 TOMASZ WOŻNIAK

poznawczego i aksjologicznego optymizmu, uniwersalizmu i aktywizmu? Świa­

topogląd scjentystyczny, czyniąc z nauki nieproblematyczne dobro, uzasadnia w maksymalnie silny sposób niepohamowany rozwój nauki i techniki.

Oczywiście można sobie wyobrazić przekazy popularnonaukowe, w których idea postępu nie grałaby istotnej roli, w których rozprawiano by ciągle na nowo, jakim właściwie wartościom nauka powinna służyć oraz rozważanoby poważ­

nie, jakie zagrożenia niesie ze sobą rozwój cywilizacyjny. W świecie podobnym do naszego przekazy tego rodzaju nie mogłyby jednak rozkwitnąć równie bujnie, jak omawiana tu wersja propagandy scjentystycznej: zostałyby potępio­

ne przez naukowców żądających gorętszego poparcia dla ich działalności, przez przemysł rozdrażniony ciągłym lustrowaniem innowacji przezeń wprowadza­

nych, przez polityków niezadowolonych z ograniczania militarnego i gospodar­

czego potencjału ich krajów. Propaganda scjentystyczna odpowiada na zapo­

trzebowanie zgłaszane przez wszystkie te grupy społeczne - tyle chyba można powiedzieć nie wchodząc w gąszcz zagadnień dotyczących społecznego uwik­

łania nauki.

Chciałbym na koniec podkreślić, że celem moim nie była rekonstrukcja filozoficznych założeń scjentyzmu, te już bowiem zostały dobrze opisane i nie m a nic dziwnego w tym, że mogą być skojarzone z ideą postępu. Zamierzeniem moim nie było też snucie pogłębionej refleksji na temat miejsca nauki w społe­

czeństwie. Chodziło mi o spojrzenie w nowy sposób na fenomen przekazów popularnonaukowych, o próbę dostrzeżenia w nich rzeczy, które w nieukierun- kowanej lekturze zazwyczaj umykają świadomości. Chodziło mi nade wszystko o wykazanie, że przekazy popularnonaukowe nie są ideologicznie niewinne:

propagują określone przekonania światopoglądowe i formułują projekty życia społecznego.

Przypisuję swojemu przedsięwzięciu także pewne znaczenie praktyczne, myślę bowiem, że zmiana sposobu odbioru tego typu przekazów może się przyczynić do zmiany postrzegania samej nauki. Propaganda scjentystyczna, przesłaniając koszty wytwarzania wiedzy, równocześnie upowszechnia skrajnie uproszczone pojmowanie autonomii - należnej środowisku wiedzę wytwarzają­

cemu. W rezultacie, jakkolwiek motywowana próba uwzględnienia w polityce naukowej aktualnych potrzeb społecznych musi jawić się jako niecelowa, skazana na niepowodzenie i naruszająca podstawowe reguły życia naukowego.

Dokonując rozbioru technik i zawartości ideologicznej propagandy scjentys­

tycznej chciałbym się przyczynić do otwarcia blokowanej przez nią społecznej dyskusji na temat zysków i kosztów wytwarzania wiedzy.

Oczywiście, przezwyciężenie popularnych odmian scjentyzmu nie jest warun­

kiem wystarczającym zmiany miejsca nauki w społeczeństwie. Stoją temu na przeszkodzie silne determinanty natury strukturalnej, w tym przede wszystkim konkurencja międzynarodowa, ścisłe splatanie się interesów naukowców, biz­

nesu i elit politycznych oraz fakt, że przyrost gospodarczy jest obecnie

(15)

podstawowym zasobem legitymizacyjnym systemu politycznego. W tej sytuacji spowolnienie przyrostu wiedzy musiałoby pociągnąć za sobą ogromne koszty:

zaburzenia w funkcjonowaniu gospodarki rynkowej, a zapewne też i zachwianie ładu demokratycznego. Alternatywą jest jednak katastrofalna destabilizacja spowodowana mnożeniem się nowych technologii.

Idea of Progress in Scientific Propaganda Summary

This paper aims, basically, at elaboration on some component of messages concerning outlook in popular sciences - namely that of belief in progress. I will attempt to show in which way this behef takes into effect in these messages? Where it resides in? What attitute it brings about? For the sake of clarity I will focus my attention only on the one exemplary case.

Идея прогресса в сциентистской пропаганде. Исследование случая Резюме

Основной задачей настоящего эскиза является обсуждение одной из составных мировоззренческой передачи научно-популярных текстов, т.е. веры в прогресс.

Я попробую определить, как эта вера проявляется, в чем заключается и к какой жизненной позиции побуждает. Заботясь о ясности интерпретационных процедур, я концентрирую свое внимание на выбранном коммюнике.

Cytaty

Powiązane dokumenty

niu do cech gradacyjnych teoria relacji międzygrupowych orzeka, że im wyższy jest poziom nierówności populacji, tym więcej relacji między osobami z odle−.. głych warstw

stowość łączy internetowych osób badanych. Ponieważ jednak prowadzenie badań przez Internet wiąże się nie tylko z sa−.. mymi zaletami i nowymi możliwościami, ale także

Matematycznie struk- turę kryształu opisuje się wprowadzając pojęcie sieci przestrzennej, która jest uporządkowanym zbiorem dyskretnych punktów, węzłów..

cold – przeziębienie cough – kaszel cut – skaleczenie earache – ból ucha headache – ból głowy sore throat – ból gardła toothache – ból zęba tummy ache –

Cieszę się, że wykonaliście zadania na platformie. Jednocześnie chcę Wam zwrócić uwagę, abyście stosowali się do ustalonych zasad. Niektórzy zapomnieli

Następnie proszę dzieci o wysłuchanie wiersza, czytanego przez rodziców ( wiersz w załączniku).. Dzieci, które potrafią, mogą samodzielnie przeczytać cały wiersz lub

„Choćby sfotografowana postać była już całkowicie zapomniana, a jej imię wymazane z ludzkiej pamięci – a może raczej właśnie dlatego – ta osoba, ta twarz domaga

Jest pycha udziału w czymś wielkim, nawet, gdy się było tylko biernym statystą.. Oczywistą też jest pycha wywyższania się nad tych, którzy, wedle naszego dzisiejszego