• Nie Znaleziono Wyników

Marcin Karłowski Szkoła Nauk Społecznych IFiS PAN

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Marcin Karłowski Szkoła Nauk Społecznych IFiS PAN"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

M arcin Karłowski

Szkoła N auk Społecznych IFiS PAN

METODY I WIZJE. O ŹRÓDŁACH RÓŻNIC

MIĘDZY NIEKTÓRYMI STANOWISKAMI SOCJOLOGICZNYMI

Po okresie niemal całkowitej dominacji socjologii zorientowanej pozytywistycznie, nurty wobec niej krytyczne odzyskały prestiż i prawo do obecności w praktyce naukowej i nauczaniu akademickim. Ich pozycja nie okazała się jednak na tyle silna, by istotnie podważyć krytykowany przez nie paradygmat, nie mówiąc już o jego wyparciu. Staram się tu odpowiedzieć na pytanie o przyczyny wspólistnienha stanowisk, które stoją wobec siebie w opozycji. Przyczyn tych można, ja k się wydaje, szukać w dwóch obszarach: albo za szkolą edynburską próbować określić żywe interesy stojące za każdym z podejść, albo podjąć wysiłek odnalezienia założeń, na których są ufundowane i zanalizować ich charakter.

Stanowiska te nie stanowią dla siebie konkurencji, ale w artykule tym poświęcam się głównie temu drugiemu zadaniu. Co więcej, prezentowane tu wnioski stanowić mogą dobry punkt wyjścia dla badań w nurcie mocnego programu socjologii wiedzy.

Wstęp

W artykule tym zajmuję się analizą różnych metod badania życia społecz­

nego. Jakkolwiek nie próbuję tu stworzyć listy możliwych podejść, to jednak prezentowane kierunki ujmują najważniejsze - moim zdaniem - warianty wiążące się z problemem wytłumaczenia wspólnoty działań ludzkich. Omówię tu stanowisko socjologii zorientowanej pozytywistycznie, określanej jako „tra­

dycyjna”, alternatywny wobec niej program symbolicznego interakcjonizmu oraz etnometodologię (i jej emanację - analizę konwersacyjną), która zamierza­

ła zachować z jednej strony wszystkie zalety podejścia jakościowego, uwzględ­

niającego fakt podmiotowego charakteru zachowań ludzkich, z drugiej zaś miała ambicje stania się techniką pozwalającą uniknąć zarzutów o arbitralność i dowolność uzyskiwanych rezultatów badawczych. Przedstawię tu jej założenia dotyczące interesującego mnie zagadnienia i spróbuję zrekonstruować drogę,

Szkoła N auk Społecznych IFiS PAN, 00-330 Warszawa, ul. Nowy Świat 72.

(2)

która prowadziła do jej powstania, a więc racje, które przemawiały za postulowanymi zmianami paradygmatu badań. Będę się starał pokazać, że wiązały się one nie tylko z wymogami metodologicznymi, ale przede wszystkim z przyjęciem określonej wizji człowieka i związanego z nią sposobu ujęcia istnienia społeczeństwa.

Socjologia „tradycyjna”

Tradycja socjologii posługującej się metodami ilościowymi dla wykrywania ponadjednostkowych czynników zmienności zachowania ludzkiego wyprowadza­

na jest zazwyczaj od M arksa i Durkheima. Jak podkreśla Cicourel (1989), M arks rozumiał kategorie, takie, jak klasa czy status społeczny, realistycznie, jako czynniki wpływające formująco na zachowania ludzkie, co umożliwia istnienie określonej formy ładu społecznego. Cechy jednostki były więc w tym ujęciu przyczynowo uwarunkowane jej miejscem w strukturze społecznej i „obiektyw­

nym” interesem klasy, do której dana jednostka należy, ten zaś wiązał się z etapem w rozwoju sił wytwórczych. W podobnym duchu Durkheim postulował niezależną od świadomości członków społeczeństwa analizę takich bytów, jak:

religia, prawo, moralność, instytucje polityczne, obyczaje, praktyki nauczania, które miały determinować zachowania jednostek obserwowane w skali masowej (jak samobójstwa). Właśnie fakt, że ludzkie zachowania są powtarzalne, a nie daje się ich wyjaśnić jedynie konstytucją biologiczną człowieka, skłaniał tradycyjną socjologię do szukania ich przyczyn poza jednostką.

Idea odnajdyw ania korelacji między w arunkam i społecznymi opisywanymi przez badaczy niezależnie od wiedzy jednostek a zachowaniami tych ostatnich kategoryzowanymi według kryteriów mierzalnych opierała się na przekonaniu, iż identyfikacja czynników ponadjednostkowych może zostać dokonana obiek­

tywnie, a ich oddziaływanie zweryfikowane empirycznie. Koncepcja ta wiązała się z wiarą w realistyczny ideał nauki, w myśl którego badanie przy za­

stosowaniu odpowiedniej metody, którą stworzył empiryzm, daje podstawy do przesądzenia o prawdziwości danej teorii, a zwłaszcza jest w stanie wyłonić teorię właściwą spośród rywalizujących między sobą o prawdziwość opisu danego zjawiska. Sukcesy, jakie empiryzm odniósł w naukach przyrodniczych, a zwłaszcza w fizyce, pozwalały sądzić, że także nauki społeczne powinny poświęcić się ustalaniu wpływu obiektywnych, weryfikowalnych bytów na zachowania ludzkie. Terminologia przejęta z nauk ścisłych („siły” społeczne,

„organizm” społeczeństwa, „warstwy” itp.) i stosowana z pewnym powodze­

niem pozwalała żywić nadzieję, że także opis społeczeństwa może zostać poddany rygorom „prawdziwej” nauki, a socjologia stanie się nauką ścisłą.

Problem, jaki pojawił się na drodze do realizacji tego postulatu, należał do fundamentalnych. O ile nikt nie wątpił, że taki byt, jak społeczeństwo, istnieje

(3)

realnie, to nikt również nie mógł zaprzeczyć, że jego istnienie wiąże się z przemianą, określaną zwykle jako rozwój. Właśnie wiara w realność istnienia społeczeństwa, jego oczywistość, brała się z dotkliwie odczuwanych zmian w życiu ludzi, wynikających z pojawiania się nowych zasad współżycia między­

ludzkiego wraz z wypracowywaniem i upowszechnianiem się nowych sposobów gospodarowania. Zmierzch panowania arystokracji i powstawanie odmiennych stylów życia i nowych wartości, migracja ludności wiejskiej do miast i pojawie­

nie się proletariatu, a więc funkcjonowanie wielkich grup ludzkich na innych, nie związanych z cyklem przyrody warunkach, unaocznił istnienie jakichś niezbadanych praw organizacji mas ludzkich, praw ukrytych przed świadomoś­

cią podlegających im jednostek, do których to praw jednostki nieświadomie muszą się stosować. Jednak opis tego żywiołu metodą empiryczną wymagałby najpierw wyizolowania zamkniętego układu i przeprowadzenia na nim eks­

perymentu, którego wyniki można by następnie uogólnić na całą ludzkość.

Niestety, niektóre pytania, jakie stawiali sobie badacze społeczeństwa, z trudem dawałyby się sprawdzić eksperymentalnie. Sztuczne stworzenie różno­

rodnych kontrolowanych warunków — aby przekonać się, które z nich prowa­

dzą do samobójstwa - nie wchodziło raczej w grę, podobnie symulacja rozmaitych zależności międzyludzkich była trudna, gdyż wielość występujących w nich czynników znakomicie utrudniała ich kontrolowanie, nie wspominając już o niemożności takiego wyizolowania układu, aby zminimalizować wpływ warunków pozaeksperymentalnych, związanych choćby z rzeczywistym usytuo­

waniem badanych w strukturze społecznej (celowo pomijam na razie kwestię np. nastawienia badanych czy ich skłonności osobistych). Zwłaszcza hipotezy dotyczące praw historycznego rozwoju społeczeństw, choć tak atrakcyjne intelektualnie, słabo nadawały się na kandydowanie do miana „naukowych” . Mimo tych poważnych przeszkód socjologia i psychologia zdołały stworzyć własny aparat badawczy i z jego pomocą dokonać poważnej liczby ustaleń empirycznych, które - wciąż pomnażane - miały przejść w jakość i ugruntować naukowy charakter wiedzy o zachowaniach ludzkich.

Jednak wspomniane kłopoty z kontrolowaniem zmiennych powodowały, że pewność uzyskiwanych wyników była problematyczna i jeśli można było mówić o odkrywaniu jakichś praw, to ich ważność była tylko statystyczna, nie mogły więc służyć do formułowania dokładnych przewidywań. Co więcej, zmienność warunków wynikająca z rozwoju społeczeństwa nie pozwalała właściwie na formułowanie prognoz długoterminowych, choć nie powstrzymywało to nie­

których przed zapuszczaniem się w meandry futurologii, by przywołać tylko przykład ortodoksyjnych marksistów (nawiasem mówiąc w ich ślady szli nieco bezwiednie sowietolodzy, prorokując wydarzenia na Kremlu na podstawie przekonań o znajomości mechanizmów tam działających - czyniąc to zresztą z podobnym efektem jak ci, których opisywali, głosili zbliżanie się do ery komunizmu). Ciągłe kłopoty z uczynieniem z danych materiału, który posiadał­

(4)

by postać adekwatną do stosowanej aparatury statystycznej, naginanie jej do nieodpowiednich skal stanowiło tylko jeden z pojawiających się problemów.

Kolejny stanowiła empiryczna nierozstrzygalność między konkurencyjnymi kategoriami teoretycznymi denotującymi postulowane byty społeczne. Fakt ten nie był specyficzny dla nauk społecznych, choć w ich obrębie jego waga uwidaczniała się najsilniej. Już na przełomie XIX i XX wieku fizycy, zwolennicy konwencjonalizmu (m.in. Duhem i Poincare), stwierdzili, że dane obserwacyjne nie mogą przesądzać na korzyść którejkolwiek z rywalizujących między sobą ekwiwalentnych empirycznie teorii. Problem operacjonalizacji wykroczył tym samym poza kwestie natury technicznej i dodatkowo skomplikował status ustaleń socjologii.

Nowa zmienna - wiedza jednostki

Statystyczna jedynie ważność odkrywanych przez socjologię praw spo­

łecznych nie pozwalała jej na uzyskanie statusu, do którego aspirowała.

Aby uczynić przewidywanie skutecznym należało stworzyć dokładniejszy model badanego układu społecznego. Próbą uwzględnienia wszystkich zmien­

nych oddziałujących na badane zachowania społeczne było wprowadzenie pojęcia zniekształcającego wpływu wiedzy jednostek na oddziaływanie obie­

ktywnych bytów ponadjednostkowych. Jednak w momencie, w którym zaakceptowano taką możliwość, trzeba było dla jednorodności modeli teo­

retycznych zaakceptować dalej idącą koncesję - mianowicie koncepcję za- pośredniczenia wpływu czynników ponadjednostkowych przez „treści we­

wnętrzne”, wiedzę jednostek, ich motywację. Te pierwsze zachowywały naturę obiektywną, ale ich wpływ zależał teraz od przejawiania się w je­

dnostkowej wiedzy.

Podczas, gdy M annheim (1992) wskazywał na zróżnicowanie poglądów ludzi i sposobu interpretacji rzeczywistości społecznej w zależności od ich przynależ­

ności do klasy panującej lub dążącej do przejęcia władzy, to Bernstein (1990) analizuje już istnienie klas społecznych jako realnie różnicujących członków społeczeństwa dlatego, że wytwarzanie i reprodukcja tej segmentacji zależą od nabywanej w procesie socjalizacji pierwotnej szeroko rozumianej wiedzy jedno­

stek. Nie sposób bowiem opisać zniekształcającego wpływu czynników związa­

nych z osobistym doświadczeniem bez koncepcji mówienia o umyśle. Ten zaś, jeśli miał zniekształcać, musiał interpretować. A interpretować mógł tylko na podstawie własnej wiedzy. Tym sposobem kategoria wiedzy jednostek stała się nieredukowalnym elementem teorii socjologicznych. Zrodziło to nadzieję na wytłumaczenie, dlaczego M arks stał się autorem teorii socjologicznej całkowicie sprzecznej w swoich aspiracjach i wnioskach, choć być może - jak niżej argumentuję - nie w formie, z interesem klasy, do której należał.

(5)

Nie sposób nie wspomnieć o innej, wykorzystującej koncepcję mniej racjonalnego rozwoju nauki, interpretacji, w myśl której akceptacja jednolitej wizji społeczeństwa, nielicząca się z ograniczoną liczbą odstępstw od niej, wyrażała interesy klasy panującej, zainteresowanej globalną kontrolą nad życiem społecznym, podczas gdy zwrócenie się ku dokładniejszej metodzie opisu, wyrażającej doświadczenia wyzyskiwanych, służyło przemienieniu ak­

tualnej struktury społeczeństwa. Do tego potrzebne było, po pierwsze, detalicz­

ne poznanie mechanizmów funkcjonowania społeczeństwa, po drugie, uwzględ­

nienie perspektywy ludzi, którzy mieli dokonać zmiany, w celu przełamania m onopolu języka klasy dominującej, po trzecie zaś, wyposażenie ich w oręż walki - ideologię. I wreszcie - last but not least - teoria-ideologia, aby zachęcić do czynu musiała opisywać uciskanych, przynajmniej w pewnej mierze, jako podmioty, nie zaś pozostawiać w przekonaniu, że swoją rewolucyjną powinność wykonają bezwiednie. Wspominam o tej możliwej interpretacji, aby zrów­

noważyć nazbyt logiczną wizję zmian w socjologii, która faktycznie jest racjonalną rekonstrukcją w sensie Lakatosa. W rzeczy samej socjologia trady­

cyjna nie została wyparta przez prezentowane w tym artykule odmienne koncepcje teoretyczne i funkcjonuje nadal. Może tylko w psychologii behawio- ryzm został całkowicie zastąpiony podejściami odwołującymi się do, używając terminu Pylyshyna, „architektury poznawczej” jednostek. Stało się tak jednak, jak sądzę, dzięki zachowaniu przez nowe nurty koncepcji ściśle mechanicystycz- nej, tyle że w odniesieniu do funkcjonowania ludzkiego umysłu.

W ied za jednostki jak o podstawa analizy socjologicznej

Symboliczni interakcjoniści (Blumer, 1984) wystąpili z oskarżeniem wobec tradycyjnej socjologii o reifikację teoretycznych konstruktów arbitralnie two­

rzonych przez pozytywistycznie zorientowanych naukowców. Rzeczywiście, problematyczna weryfikowalność makroteorii czyniła taki zarzut uzasadnio­

nym. Sposobem, który powinien temu zaradzić, miało być trzymanie się faktów, te zaś odkryte mogły być dzięki obserwacji systemu interakcji „na dole” , wśród zwykłych ludzi. Idea ta opierała się na następującej, przedstawionej przez Blumera, diagnozie sytuacji:

„Badacze społeczni będą musieli odpowiedzieć na pytanie, czy preferowane przez nich kategorie struktury i organizacji da się pogodzić z procesem interpretacji, za którego pośrednictwem ludzie - indywidualnie lub zespołowo - działają w społeczeństwie. To właśnie niezgodność tych dwu perspektyw uniemożliwia badaczom formułowanie twierdzeń naukowych w rodzaju tych, jakie istnieją w naukach fizycznych i przyrodniczych” (Blumer, 1984: 85-86).

Podstawową kategorią, jaka została wprowadzona przez symboliczny interakcjonizm, było pojęcie „interpretacji” . Teorią, która posłużyła za bazę

(6)

teoretyczną dla tego nurtu, była koncepcja M eada (1975), z której przejęto przekonanie, iż świat postrzegany jest przez jednostki nie bezpośrednio, lecz w procesie świadomej interpretacji, której narzędziem i jednocześnie elementem konstytuującym jest język. Stąd wpływ takich czynników, jak kultura, struktura społeczna czy instytucje, jest zapośredniczony przez świadomą orientację jednostek w danej sytuacji. Co więcej, ludzie są zdolni do „udzielania sobie wskazań” , a więc oddziaływania na samych siebie i wchodzenia w role innych, aby rekonstruować ich zamiary i brać je pod uwagę przy konstruowaniu swojego zachowania.

Jak więc widzimy, wprowadzenie wiedzy jednostek do zestawu terminów teoretycznych pociągnęło za sobą przyjęcie wizji człowieka jako podmiotu posługującego się aktywnie swoją świadomością w celu zrozumienia sytuacji, w których się znajduje. Jak pisze Blumer (1984: 80) „każda koncepcja społeczeństwa, która m a stanowić jego realistyczną analizę, uwzględniać musi fakt empiryczny, iż społeczeństwo składa się z podmiotów działania” . Tak więc wszelkie działania społeczne są wynikiem świadomych działań jednostek. Aby dotrzeć do owych jednostkowych interpretacji charakterystycznych dla każdej sytuacji badacz musi zrezygnować z posługiwania się sztucznym językiem teorii socjologicznej reifikującej swoje konstrukty i poświęcić się badaniom realnych sytuacji. Jedyną metodą, która miała to gwarantować, była według interakc- jonistów obserwacja uczestnicząca. Pozwalała ona na uchwycenie sposobów, jakimi ludzie posługują się, by zrozumieć istotę danej sytuacji, jej schemat interakcyjny. Badacz miał na sobie samym dokonać badania rozumienia sytuacji, w jakich się wraz z interesującą go grupą znalazł. Innymi słowy, jego zadaniem było stanie się elementem badanej interakcji i zanalizowanie sposo­

bów jej interpretacji stosowanych także przez siebie jako współuczestnika wydarzenia.

Aby uniknąć narzucania własnych kategorii teoretycznych, interakcjoniści odwrócili uważany za jedyną poprawną metodę naukową hipotetyczno-deduk- cyjny model wnioskowania, zastępując go schematem analityczno-indukcyj- nym, w którym model, jakim badacz się posługiwał, powstawał w trakcie dziania się interesujących go sytuacji i podlegał ciągłym zmianom w miarę rozwoju wydarzeń. Odrzucono także tak kłopotliwy dla socjologii ideał tworze­

nia sztucznych warunków eksperymentalnych mających umożliwić kontrolowa­

nie wpływu zmiennych, ale w rzeczywistości kreujących sytuację całkowicie odmienną od normalnych warunków codziennego życia, i wprowadzono w zamian wymóg badania „realnego świata” (Hammersley, 1989), bez inter­

wencji badacza w występujące w nim procesy, bez używania specjalnych technik, jak kwestionariusze czy ustrukturowane wywiady. Zamiast jedno­

razowego eksperymentu postulowano spędzenie z daną grupą większej ilości czasu, tak aby uzyskać możliwie dokładną co do niej orientację. Moment zakończenia badania miało wyznaczać poczucie, iż w miarę zbierania materiału

(7)

nie zdobywa się już więcej nowych danych (Bertaux, 1981). Również decyzje, które dane są istotne, a które można pominąć, badacz powinien podejmować na miejscu, nie zaś trzymać się jakiegoś wcześniej ułożonego planu.

Takie podejście umożliwiało według interakcjonistów objęcie badaniami sfery działań społecznych, które pozostawały poza zasięgiem socjologii zorien­

towanej pozytywistycznie. Wiązało się to jednak z wprowadzeniem odmiennej metodologii i innym zdefiniowaniem celów badawczych. Zamiast odnajdywać korelacje między abstrakcyjnymi zmiennymi miano teraz opisywać procesy konkretnych interakcji społecznych. Jak ujmowali to Glasser i Strauss, zamiast produkować uniwersalne prawa, powinno się raczej rozwijać teorię, nie kładąc znacznego nacisku na jej wszechstronne przetestowanie. W istocie problem badawczy, jaki stawiali sobie naukowcy z tego kręgu, wiązał się z próbą odpowiedzi na pytanie, jak ludzie usiłują sobie radzić z własnym życiem, jak

„stawiają m u czoła” poprzez podejmowanie wspólnych działań (Blumer, 1984).

Tak więc regularności współżycia społecznego odkrywane przez badaczy zostały podwójnie uwewnętrznione - jako opierające się na wiedzy jednostek oraz jako kształtowane przez świadome branie pod uwagę zachowań innych ludzi - rola czynników zewnętrznych zaś faktycznie zredukowana do formy ich zinterpretowania przez jednostki.

Dzięki temu można było ująć istnienie społeczeństwa w terminach przekonań na jego temat żywionych przez jednostki. Przyjęto, iż jeśli ludzie uważają, że ich przekonania wiernie oddają rzeczywistość, to postępują według swej wiedzy.

Tym samym staje się ona konstytutywnym czynnikiem znaczenia danej sytuacji.

Wzajemne zrozumienie między jednostkami osiągane jest dzięki międzyjednost- kowemu podobieństwu definicji sytuacji społecznych. Dzięki podzielaniu owej wiedzy przez większe grupy ludzi możliwe jest zachowanie, które przebiega mniej lub bardziej harmonijnie, gdyż opiera się na wspólnych interpretacjach.

Owo podobieństwo definicji wynika z powtarzalności tych sytuacji, zdarza się jednak, że interpretacje różnych jednostek nie pasują do siebie. Wtedy zmuszo­

ne są one do zastosowania lub stworzenia nowej, podzielanej definicji. Służy temu zasób interpretacji dostarczany jednostkom w procesie socjalizacji (Gof- fman, 1984).

Czy wiedza musi być świadoma

Jak wskazuje Cicourel (1989), kwestia zachowań regularnych nie została właściwie rozwiązana i bez wprowadzenia pojęcia podzielanej normy nie sposób wytłumaczyć faktu międzyjednostkowej wspólnoty interpretacji. Muszą istnieć reguły, które wyznaczają przebieg interpretacji, warunki jej możliwego od­

rzucenia i przejścia do innej, wspólnej interpretacji. Przy tym istnienie takich reguł daje się zaobserwować, mimo że uczestnicy interakcji nie wspominają

(8)

0 nich, a więc ich uświadomienie stoi pod znakiem zapytania. Co więcej, w eksperymentach opisanych przez Nisbetta i Wilsona (1977) pokazano, iż ludzie skłonni są podawać takie przyczyny swych działań, które stoją w sprzecz­

ności z obserwowanymi regularnościami. W jednym z przeprowadzonych przez tych badaczy eksperymentów proszono osoby badane o wybranie spośród kilku stojących na półce nylonowych pończoch (lub koszul nocnych w innej grupie eksperymentalnej) tych, które są ich zdaniem najlepszej jakości. Artykuły te były identyczne, o czym badani nie wiedzieli. Okazało się, że pończochy stojące po prawej stronie wybierane były cztery razy częściej niż te z lewej. Żaden z 430 uczestników eksperymentu zapytany o powód takiego, a nie innego wyboru, nie wymienił miejsca ustawienia towaru na półce. Co więcej, na skierowane wprost pytanie o wpływ ustawienia towaru na ich wybór, praktycznie wszyscy zaprzeczyli, by miało ono jakiekolwiek znaczenie. Inne prezentowane tam eksperymenty dawały podobne rezultaty świadczące o rozdźwięku między deklarowanymi powodami działania i ich faktyczną przyczyną.

Dyskutując te wyniki Nisbett i Wilson skłaniają się ku hipotezie, iż ludzie posiadają wiedzę dotyczącą tego, jakie są usankcjonowane społecznie inter­

pretacje określonych zachowań, a więc co wchodzi w zakres możliwych przyczyn danego zachowania. Wśród tych interpretacji nie występuje na przykład wybór produktu ze względu na jego usytuowanie na półce, stąd badani nie podają takiego powodu. Niezależnie od tego, czy badani w związku z tym świadomie wprowadzali w błąd eksperymentatora, czy też sami nie byli świadomi, dlaczego dokonali określonego wyboru i odwoływali się do „zasobu interpretacyjnego” , widać, że poleganie na ich wypowiedziach nie pozwala na właściwy opis zachow ania. Założenie symbolicznego interakcjonizm u, iż badacz powinien pozostać przy sposobie, w jaki badani (w tym on sam) interpretują 1 opisują sytuację, staje się więc ograniczeniem dla możliwości odkrycia innych przyczyn ich działań.

Powstaje tym samym pytanie, czy można w jakiś sposób wykorzystać zalety badania jakościowego, umożliwiającego nam dostęp do pomijanej przez socjo­

logię m akrostrukturalną sfery definiowania sytuacji społecznych przez jedno­

stki, i jednocześnie uniknąć kłopotów związanych z brakiem należytej podej­

rzliwości wobec wypowiedzi badanych i niedostatecznym ujęciem kwestii uzyskiwania wspólnoty interpretacji. Pewną próbą osiągnięcia tego celu było zwrócenie przez etnometodologię uwagi na nieuświadamiane przez ludzi reguły negocjacji znaczeń sytuacji (Garfinkel, 1989). W odróżnieniu od symbolicznego interakcjonizmu, który pytał o przyczyny wzajemnego zrozumienia w działa­

niach społecznych, w etnometodologii podjęta zostaje kwestia sposobów wytwarzania i utrzymywania jednolitej interpretacji sytuacji, pozwalającej jednostce postrzegać ową sytuację jako obiektywną (Czyżewski, 1990).

Schütz (1962) zwrócił uwagę, że niepodawanie tej obiektywności w wątp­

liwość jest konstytutywnym składnikiem nastawienia życia codziennego, okreś­

(9)

lanego jako podstawowy stan naszej przytomności. Berger i Luckmann (1983) uważają, iż działania ludzkie dzięki tendencji do przechodzenia w nawyk zyskują status obiektywnych, potwierdzany następnie i wzmacniany dzięki reprodukcji w procesie socjalizacji. Punkt wyjścia etnometodologii jest nieco inny, pyta ona bowiem, jak w życiu codziennym tworzona jest wspólnota definicyjna i jakimi środkami językowymi osiąga się obiektywizację sytuacji.

Innymi słowy zakłada się tu, iż jednostki podejmują wysiłek negocjacyjny nie tylko wtedy, gdy ich działania zaczynają kolidować ze sobą na skutek przyjmowania przez nie niezbieżnych interpretacji sytuacji, lecz w każdej sytuacji interakcyjnej. Co więcej, owa ciągła praca negocjacyjna umyka świado­

mości jednostek, które uznają tak znaczenie sytuacji społecznych, jak i obiek­

tywność społeczeństwa za rzecz oczywistą. Taka wizja pozwala etnometodologii na przedefiniowanie pojęcia „zasobu interpretacyjnego” tak, by obejmował on reguły uzyskiwania wspólnoty interpretacyjnej (Zimmermann i Pollner, 1989).

Reguły takie miałyby postać wzorców sekwencji konwersacyjnych, których przebieg odpowiadałby wymianie „haseł” i „odzewów” między konspiratorami oraz zawierały zasady rozpoczynania innych sekwencji w przypadku niepowo­

dzenia interakcji. Analiza konwersacyjna idzie dalej - powstrzymując się przed przyjmowaniem założenia o podmiotowym charakterze człowieka analizuje raczej sposób użycia predykatów mentalnych i emocjonalnych w standar­

dowych przebiegach konwersacyjnych (por. Czyżewski, 1984).

Koncentracja na wzorach strukturalnych miała pomóc etnometodologii uniknąć oskarżeń o przyjmowanie punktu widzenia osób badanych i bezreflek­

syjnemu przejmowaniu kategorii przez nich używanych, przed czym prze­

strzegał już Znaniecki (Hammersley, 1989). Szczegółowe transkrypcje rozmów między uczestnikami sytuacji społecznych stanowić miały bardziej wiarygodny materiał empiryczny niż zawierające własne wrażenia zapiski obserwatora w niej uczestniczącego. Nie sposób jednak odmówić racji Coulterowi (1979), który etnometodologię nazywa, co prawda zdyscyplinowaną, ale jednak sztuką.

Badacz nie jest bowiem w stanie uniknąć analizowania sekwencji konwersacyj­

nych przy użyciu innych pojęć kategorialnych, niż pozwala jego i innych badaczy wyobraźnia, nie krępowana żadną regułą poza krytycyzmem własnym i kolegów badaczy. O ile można, mimo nieuniknionej arbitralności konkretnego odczytania danej sekwencji i całej konwersacji, zostać przekonanym o jego trafności, to jednak pojawiają się wątpliwości czy zasadnicza otwartość negoc­

jacji, choć ograniczana przez zdolność jednostek do osiągnięcia poczucia

„normalności” czy „naturalności” sytuacji, może wyjaśnić względną stałość zachowań uczestników życia społecznego. Jak zauważa Czyżewski, spór o ist­

nienie pozapodmiotowych reguł komunikacji radykalnie oddzielił postulującą ich istnienie analizę konwersacyjną od tradycyjnej etnometodologii i jej nurtów zorientowanych sytuacjonistycznie. T a pierwsza porzuciła paradygmat negoc­

jacyjny kierując się ku odnajdywaniu formalnych struktur działań praktycz­

(10)

nych. N urty sytuacjonistyczne natomiast poczęły się coraz bardziej odżegnywać od formułowania szczegółowych ustaleń oddalając się tym samym od socjologii.

Chciałbym pokazać, że dzięki przyjęciu pewnych założeń pozwalających na przejście od poziomu negocjacji „obiektywnego” znaczenia konkretnej sytuacji do istnienia społeczeństwa jako całości, można podążyć inną drogą. Wymaga to jednak wytłumaczenia, dlaczego to właśnie dążenie do osiągnięcia wspólnego znaczenia sytuacji tworzy życie społeczne.

Schütz może nam tu posłużyć jako twórca dwóch koncepcji: pracy jako podstawy organizacji znaczeń w obszarze nastawienia życia codziennego (1962) oraz kręgów zainteresowania jako elementów struktury świata społecznego (1984). W myśl pierwszej z nich podstawą naszych interakcji z innymi ludźmi jest sytuacja pracy, a więc wspólnej realizacji pewnych przedsięwzięć. Jak się wydaje, owa współpraca musi zasadzać się na naszym pragnieniu osiągnięcia konkretnych celów. Niezależnie od tego, czy dany cel zdefiniujemy jako tożsamy z naszym osobistym zamiarem, czy odczytamy w nim wzór wspólny dla pewnej zbiorowości i przez nią określany, czy wreszcie uznamy go za powiąza­

nego z dążeniem jednostki do przetrwania, bez pojęcia zainteresowania osiąg­

nięciem go nie zdołamy wytłumaczyć powodu, dla którego toczymy codzienne negocjacje. Dzięki kategorii interesu swoje ujęcie teoretyczne może znaleźć nie tylko przyczyna dążenia do jednolitej definicji sytuacji umożliwiającej wspólne działanie, ale również mechanizm ograniczenia zakresu plastyczności negoc­

jacji, zmienności znaczeń.

Schützowska koncepcja struktury świata społecznego pozwala nam ująć sposób istnienia drugiego planu anonimowych i odległych instytucji społecz­

nych, niemal wcale nie modyfikowanego w dość długim okresie, istniejącego jakby poza codziennym zainteresowaniem zwykłych ludzi. W największym skrócie, według Schütza świat społeczny podzielony jest na kręgi zainteresowa­

nia jednostki. Sfera jej najbliższa, w której obraca się na co dzień, jest obszarem identyfikacji podstawowych interesów. W tym rozumieniu to, co do tej sfery nie należy, jako niezwiązane z bezpośrednimi interesami jednostki nie podlega zwykle negocjacjom. Stanowi za to jakby horyzont, ramę odniesienia, która wyznacza granice plastyczności negocjacji znaczeń konkretnych sytuacji.

W ujęciu etnometodologii społeczeństwo jest wytwarzane przez jego człon­

ków, ale czynią to oni w zasadzie bezwiednie, nie będąc świadomymi „umowy” , którą zawierają i której w znacznej mierze dochowują. Goffman (1984) analizuje szereg zabiegów lingwistycznych używanych powszechnie po to, by odstępstwa od tej umowy uczynić dla niej nieszkodliwymi, nie unieważ­

niającymi jej i pozwalającymi przy tym ukryć fakt jej istnienia. Dzięki temu szansa na jej podważenie, a przez to rozbicie misternej konstrukcji istniejącej dzięki wierze w jej obiektywność, jest znacząco zminimalizowana. Utrzymywa­

ny w danym obszarze monopol semantyczny (lub quasi-monopol w przypadku stosowania łagodniejszych środków ekskluzji) utrudnia powstawanie i rozpo­

(11)

wszechnianie się niestandardowych sekwencji konwersacyjnych i w efekcie w ciągu długich okresów zapobiega przemianom społecznym. Foucault (1987) ujawnia metody izolowania jednostek nie poddających się temu monopolowi, pokazuje, jak semantyka - broniąc go poprzez kategoryzowanie wyłączające pewne zachowania z tego, co dozwolone - prowadzi do wytwarzania specjal­

nych instytucji (szpital psychiatryczny, więzienie), przez co wtórnie obiek­

tywizuje społeczeństwo.

Wydaje się, że istnienie względnie stałego horyzontu jest czymś koniecznym dla trwania wysoko zróżnicowanego funkcjonalnie społeczeństwa; być może istnieje pewien pułap zakresu negocjacji limitujący ilość sytuacji społecznych, które są na co dzień negocjowane, a którego przekroczenie zrywa funkc­

jonowanie całej coraz bardziej komplikującej się struktury społecznej. Roz­

strzygnięcie kwestii, czy istnieją automatyczne mechanizmy zapobiegające takim sytuacjom - jak chciałby Parsons albo teoretycy chaosu głoszący, iż systemy mogą dążyć przez dezorganizację do wyższego stopnia skomplikowa­

nia - czy też ów dyskurs społeczny musi być ciągle podtrzymywany - na przykład przez filozofię, jak argumentowałby Rorty - zależy od stopnia

„optymizmu ontologicznego” . Jest zatem pochodną przyjęcia pewnej wizji człowieka, mianowicie jako koniecznego twórcy procesów społecznych decydu­

jącego, choćby nieświadomie, o ich kształcie, albo też jako elementu pod­

legającego obiektywnym procesom, na przykład właściwym dla dowolnego zróżnicowanego systemu, czy będzie to organizm biologiczny, układ fizyczny czy system społeczny.

Zakończenie

Rozważana tu kwestia założeń antropologicznych wydaje się kluczowa dla ujęcia różnicy między odmiennymi podejściami socjologicznymi i to te założenia właśnie są, jak sądzę, racją przyjęcia określonej metody. Socjologia tradycyjna pomija zasadniczo kwestię podmiotowości człowieka, może więc abstrahować od problemu interpretacji świata przez ludzi. Symboliczny interakcjonizm, który założenie o podmiotowości umieszcza w centrum swojej wizji człowieka, wikła się we wszystkie pułapki problemu rozumienia innego człowieka, mimo iż wydawało się, że koncepcja symbolicznego, intersubiektywnego języka będące­

go podstawą interpretacji przełamuje solipsyzm. Próba „zobiektywizowania”

danych podjęta przez etnometodologię doprowadziła ją na rozdroże. Wyras­

tające z tego pnia nurty weszły w zasadniczy konflikt między sobą. U jego podłoża znajdujemy pytanie o fundament faktycznie ograniczający zmienność instytucji społecznych.

Odpowiedź na nie znów jednak zależy od tego, czy przyjmiemy wizję człowieka jako więźnia obiektywnie istniejących praw funkcjonowania sys­

(12)

temów albo uwewnętrznionych zasad nabytych w wyniku ewolucji, czy też będziemy sądzić, iż bez wpływu świadomie czynionych przez strażników dyskursu zabiegów podtrzymujących „umowę społeczną” , cała ta misterna konstrukcja po prostu rozsypałaby się. Dlatego na przykład wprowadzeniu przez Bourdieu pojęcia przemocy symbolicznej można nadać przeciwstawne, sobie moralnie znaczenia. Analiza cech dyskursu społecznego oparta może być na zamiarze przełamania monopolu i wydobycia z ukrycia, dopuszczenia do głosu tych, którzy podlegają banicji semantycznej, ale może też zwracać uwagę na kruchość „tkanki społecznej” , a więc wzywać do ostrożności przy próbach zmiany. Przywołana w tym artykule kategoria interesu pojawiającego się w wymiarze podmiotowym jest propozycją dostrzeżenia możliwości istnienia jednostkowej przyczyny powszechności, „demokratyczności” zabiegów pod­

trzymujących w lokalnym przynajmniej wymiarze instytucje społeczne, stanowi tym samym próbę pogodzenia idei podmiotowości jednostki z obserwowaną regularnością zachowań społecznych. Nie sposób jednak twierdzić z pewnością, że zabiegi te są czynnikiem wystarczającym do wytworzenia i podtrzymywania dynamicznej stabilności złożonego ładu społecznego.

W nieunikniony więc sposób wybory teoretyczne zależą od przyjmowania, często implicite, założeń co do stopnia samoistności procesów społecznych i podmiotowości ludzi biorących w nich udział czy - w innym ujęciu - je tworzących. Nie istnieją, moim zdaniem, dobre racje dla odrzucenia którejkol­

wiek z prezentowanych tu perspektyw, nie sposób również uniknąć przyj­

mowania nieweryfikowalnych empirycznie założeń.

Literatura

P. Berger, T. Luckmann. 1983 Społeczne tworzenie rzeczywistości. Tłum.

J. Niżnik. Warszawa, PIW.

B. Bernstein. 1990 Odtwarzanie kultury. Tłum. Z. Bokszański, A. Piotrowski.

Warszawa, PIW.

D. Bertaux. 1981 Artisanal Bakery inFrance. W: F. Bechhofer, B. Eliot: The Petit Bourgoise. Comparative Studies o f an Uneasy Stratum. London, Macmillans.

H. Blumer. 1984 Społeczeństwo jako symboliczna interakcja. Tłum. E. M oraw­

ska. W: E. Mokrzycki (wyb.): Kryzys i schizma. Warszawa, PIW.

A.V. Cicourel. 1989 Założenia teoretyczne. Tłum. A. Giza-Poleszczuk. W:

Z. Krasnodębski (wyb.): Fenomenologia i socjologia. Warszawa, PWN.

J. Coulter. 1979 The Social Construction o f Mind. Studies in Ethnomethodology and Linguistic Philosophy. Totowa, Rowman and Littlefield.

M. Czyżewski. 1984 Socjolog i życie potoczne: Studium z etnometodologii i współczesnej socjologii interakcji. Acta Universitatis Lodziensis, Folia Sociologica, vol. 8. Łódź, Uniwersytet Łódzki.

(13)

M. Czyżewski. 1990 Interakcjonizm i analiza konwersacyjna jako sposoby badania biografii. Etnografia wobec etnometodologii. W: J. Włodarek, M.

Ziółkowski (red.): Metoda biograficzna w socjologii. Warszawa-Poznań, PWN.

M. Foucault. 1987 Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu. Tłum. H. Kęszycka.

Warszawa, PIW.

H. Garfmkel. 1989 Aspekty problemu potocznej wiedzy o strukturach społecz­

nych. Tłum. D. Lachowska. W: Z. Krasnodębski (wyb.): Fenomenologia i socjologia. Warszawa, PWN.

E. Goffman. 1984 Pierwotne ramy interpretacji. Tłum. M. Ziółkowski. W: E.

Mokrzycki (wyb.): Kryzys i schizma. Warszawa, PIW.

M. Hammersley. 1989 The Dillema o f Qualitative Method: Herbert Blumer & the Chicago Tradition. London-New York, Routledge.

K. Mannheim. 1992 Ideologia i utopia. Tłum. J. Miziński. Lublin, Test.

G.H. Mead. 1975 Umysł, osobowość, społeczeństwo. Tłum. Z. Wolińska.

Warszawa, PWN.

R.E. Nisbett, T. DeCamp Wilson. 1977 Telling More Than We Can Know:

Verbal Reports on M ental Processes. „Psychological Review” vol. 84, no. 3.

R. Rorty. 1994 Filozofia jako zwierciadło natury. Tłum. M. Szczubiałka.

Warszawa, Spacja-Aletheia.

A. Schütz. 1962 On Multiple Realities. W: Collected Papers, vol. 1. The Hague, Nijhoff.

A. Schütz. 1984 Potoczna i naukowa interpretacja ludzkiego działania. Tłum. D.

Lachowska. W: E. Mokrzycki (wyb.): Kryzys i schizma. Warszawa, PIW.

D.H. Zimmermann, M. Pollner. 1989 Świat codzienny jako zjawisko. Tłum.

D. Lachowska. W: Z. Krasnodębski (wyb.): Fenomenologia i socjologia.

Warszawa, PWN.

Methods and Visions. On the Sources of Differentiation Between Some Sociological Approaches

Summary

After the period of almost complete domination of positivistic sociology, its critique regained prestige and authority to display itself both in research and academic education.

However, its position did not occur to be strong so much as to undermine the criticised paradigm, not to say about its expelling. I attempt, here, to explain why these opposite approaches come to co-exist. The reasons are sought for in the two areas. Either, after the Edinborough school, one may point out vivid interests staying behind these approaches, or - it is to find out assumptions of theirs and analyse them. I focus my attention on the latter although both tasks seem complementary. Morever, I regard my conclusions as a potential to start some research, basing on the strong program of sociology of knowledge.

(14)

Методы и видения. Об источниках различий между некоторыми социологическими позициями

Резю ме

После почти полный доминации социологии позитивистской ориентации, критические по отношению к ней тенденция обратно получили престиж и право присутствовать в научной практике и университетском обучении. Их позиция не оказалась все-таки настолько сильной, чтобы серьезно подорвать критикуемую ими парадигму, не говоря уже о ее вытеснении. Я стараюсь ответить на вопрос о причинах сосуществования оппозиционных позиций. Причину можно искать, как мне кажется, на двоих плоскостях: или, за эдинбургской школой, пытаться определить интересы, стоящие за каждой позицией, или найти предпосылки, на которых они опираются, и анализировать их характер. Хотя в статье я занимаюсь этой второй задачей, они неконкурентны друг к другу. Представляемые итоги могут быть исходной точкой исследований в рамках сильной программы социологии знания.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Historię rozwoju Internetu i kształtowania się pola organizacyjnego wokół sieci komputerowych można przedstawiać w postaci okresów dominacji i zależ­.. ności pomiędzy

niu do cech gradacyjnych teoria relacji międzygrupowych orzeka, że im wyższy jest poziom nierówności populacji, tym więcej relacji między osobami z odle−.. głych warstw

Jest więc tak, że punktem wyjścia do takiego przekładu musi być zawsze wyrażenie języka mentalistycznego, jako tego, którym posługujemy się przystępując do

Otóż warto zauważyć, że w omawianym tu przypadku wykorzystuje się do tego celu autorytet dwóch znanych instytucji naukowych: Massachusetts Institute of Technology (jedna

wiedzieć, że propaganda scjentystyczna przyznaje nauce i technice tak wielką wartość samoistną, że w porównaniu z nią koszty produkcji wiedzy okazują się nikłe.

Zasadniczy dla nowoczesności Tam »moment liberalny«, jak starałam się pokazać, nie zrealizował się w przeszłości do końca, a to, z czym mamy do czynienia obecnie,

Z tego względu wydaje się oczywiste, że konieczne jest istnienie w języku SQL instrukcji, których zadaniem jest wprowadzanie danych do bazy, modyfikacja uprzednio

Z tego względu wydaje się oczywiste, że konieczne jest istnienie w języku SQL instrukcji, których zadaniem jest wprowadzanie danych do bazy, modyfikacja uprzednio