• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: "Silna czwórka" amerykańska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: "Silna czwórka" amerykańska"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (M.D.)

EKRAN I WIDZ: „SILNA CZWÓRKA” AMERYKAŃSKA

Świąteczny „Paris Match” podaje listę dziesięciu filmów cieszących się w stolicy Francji największą popularnością: na pierwszym miejscu znajdują się „przyszłościowe”

amerykańskie „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” Stevena Spielberga. Tymczasem na ekranach amerykańskich, w Londynie, w Berlinie Zachodnim, furorę robią „Gwiezdne wojny” George’a Lucasa. Brytyjski miesięcznik „Films and filming” przyznaje swoje doroczne nagrody: wśród laureatów za rok ubiegły - oczywiście „Gwiezdne wojny”.

Nagrodzono je potrójnie: jako najlepszy film wojenny, za najlepsze efekty specjalne oraz jako... najbardziej przeceniony film roku. Za najlepszy film roku redakcja „Films and filming” uznała włoskich „Szacowanych nieboszczyków” Francesco Rosi. Film wyświetlany, nawiasem mówiąc, z dużym powodzeniem przed kilku miesiącami również na polskich ekranach.

Nazwiska Spielberga nie musi się komentować. Młody twórca „Pojedynku na szosie” i

„Sugerland Expressu” zdobył światową sławę, jako realizator dreszczowca „Szczęki”. George Lucas, autor (niewyświetlanych w Polsce) „Szkiców amerykańskich”, wyskoczył nagle wysoko ponad powierzchnię hollywoodzkich superprodukcji wspomnianymi już

„Gwiezdnymi wojnami”, specyficzną odmianą gatunku science fiction, filmem nawiązującym swoją poetyką do fantastycznych amerykańskich komiksów z lat pięćdziesiątych. Spielberg i Lucas stanowią jednak tylko połowę najbardziej obecnie modnej amerykańskiej „silnej grupy” filmowców; uzupełniają ją Francis Ford Coppola, który pierwszy z owej zaprzyjaźnionej i silnie ze sobą związanej czwórki, odniósł światowy sukces filmami o „Ojcu chrzestnym”, oraz Martin Scorsese, twórca „Nędznych ulic”, „Alicja już tu nie mieszka” (z popisową rolą Ellen Burstyn), „Taksówkarza” z Robertem De Niro w roli tytułowej, na koniec: musicalu „New York. New York” z Lizą Minnelli. O tej grupie młodych, bo urodzonych w latach czterdziestych, reżyserów mówi się, że odnowili amerykańskie kino.

Każdy oczywiście na swój sposób, wynikający z ich odmiennych osobowości.

Martin Scorsese, który zdobył najmniejszą sławę - przynajmniej sławę tego typu, jaką lansują wielkonakładowe kolorowe tygodniki zachodnie i znane agencje reklamowe - oraz który posiada najniższe konto bankowe w porównaniu ze swoimi kolegami, wydaje się być

(2)

najciekawszym reżyserem z całej czwórki. Ostatnio nakręcony „New York, New York” nie wzbudził wprawdzie zachwytu krytyki, ani nie stał się popularny wśród widzów, natomiast

„Alicja już tu nie mieszka” z przyznanym w 1974 r. Oscarem za najlepszą rolę kobiecą oraz zrealizowany w 1976 r. „Taksówkarz” stawiają Scorsese'a w rządzie twórców ambitnych, zaangażowanych w socjalne i polityczne problemy współczesnego społeczeństwa amerykańskiego. Zarazem: penetrujących trudne obszary ludzkiej osobowości, psychicznych dewiacji wyalienowanych ze społeczeństwa jednostek. Tak właśnie jest w wypadku

„Taksówkarza”, który nareszcie, w rok po zaprezentowaniu na „Konfrontacjach 77”, wszedł na nasze ekrany.

W ciągu owego roku napisano już w prasie fachowej, w tygodnikach „Film” i „Ekran”, dostatecznie dużo na temat „Taksówkarza”, aby wydawał się on dzisiejszemu widzowi artystycznym objawieniem. Aby doskonała kreacja Roberta De Niro, filmowego nowojorskiego taksówkarza, ex-uczestnika wojny w Wietnamie, outsidera nie potrafiącego się przystosować do miasta-molocha, miasta jawiącego mu się wyłącznie, jako stolica korupcji, występku i zepsucia, aby ta kreacja aktorska w pełni do nas potrafiła przemówić. A jednak mimo to narastająca atmosfera szaleństwa, w jakie popada jeden z „przeciętnych amerykańskich chłopców”, pragnący osobiście wymierzyć sprawiedliwość społeczeństwu, które nie potrafi i nie może zaakceptować, każe śledzić się ten film z zapartym tchem. A końcowa, gorzko-ironiczna refleksja reżysera każe wierzyć, że Scorsese, syn niezamożnych włoskich emigrantów z nowojorskiej dzielnicy zwanej Małą Italią, będzie się trzymał własnej drogi, odmiennej od owych wygodnych i luksusowych autostrad, jakie wiodą do siedzib

„rodziny Corleone” ku „Gwiezdnym wojnom” i „Bliskim spotkaniom trzeciego stopnia”.

Pierwodruk: „Kamena”, 1978, nr 8, s. 14.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W tej paradzie francuskiego aktorstwa i francuskiego komediowego esprit, zabrakło jakoś miejsca w kinie „Kosmos” dla pełnometrażowego fabularnego debiutu jednego

A może jest na odwrót: może Polański nigdzie nie potrafi się przystosować.. W jednym z październikowych numerów „Filmu” Jerzy Niecikowski odmawia filmom

Zaś sam Friedkin wyraził się dość „obrazoburczo”, że dla niego najważniejszymi elementami filmu są widowiskowość i akcja i że publiczność ma już

Bo - twierdzą przeciwnicy „Kabaretu” - Bob Fosse poświęcając tyle uwagi dekadenckiej części społeczeństwa niemieckiego, tyle wysiłku wkładając w ukazanie

Na Bergmana jako na swego mistrza powołuje się nieraz zresztą Barbara Sass.. A nawet wygłasza takie

A może też chce zaciągnąć się głęboko atmosferą Polski dzisiejszej, nie: popaździernikowej lecz - posierpniowej, może tutaj właśnie szuka rozpędu do

Znamienna w tym względzie jest w „Pięciu łatwych utworach” scena z dwiema hippieskami, które „Bobby” podwozi autostopem na Alaskę: ich niekończące się, w kółko

Ale to wcale nie przeszkadza, że „Rodeo” - nie będąc dziełem odkrywczym - jest filmem pasjonującym, posiadającym wartki tok narracji, a przede wszystkim