• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: "Kabaret"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: "Kabaret""

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (md) EKRAN I WIDZ: „KABARET”

Jeżeli sukces filmu mierzyć tylko liczba złotych statuetek, przyznawanych corocznie przez Amerykańską Akademię Filmową, popularnie zwanych „Oscarami”, to dzieło Boba Fosse'a „Kabaret”, wyraźnie zdystansowało film innego amerykańskiego reżysera, przedstawiciela „Nowej fali”, Williama Friedkina - „Francuskiego łącznika” (który niedawno miała możność oglądać lubelska publiczność). Pierwszy z nich zgarnął bowiem aż siedem

„Oscarów”, podczas gdy drugi kontentuje się pięcioma.

A swoją drogą o wartości dzieła sztuki decyduje jednak nie tyle liczba oficjalnych nagród, ile rezonans, jaki wywołuje ono wśród odbiorców. Ten rezonans uwidacznia się i w kontrowersyjności krytyki i spontaniczności zainteresowania się nowym zjawiskiem przez środki masowego przekazu i - co może najważniejsze - reakcją szerokiej publiczności.

Dawno już nie oglądaliśmy na naszych, ekranach filmu, który by, jak właśnie

„Kabaret”, wzbudził tak wielkie zainteresowanie, wywołał tyle sprzecznych opinii i sądów tak zagranicznej jak i polskiej krytyki, co znalazło zresztą swoje odbicie na łamach prasy.

Jakkolwiek wszyscy zgodnym chórem chwalą grę aktorów z Lizą Minelli i Joelem Greyem na czele, znakomitą oprawę plastyczną i świetną pracę operatora, Goeyffreya Unswortha, to na temat ogólnej wymowy filmu zdania są podzielone. Jedni widzą w Fosse genialnego reżysera, twórcę znakomitego filmu politycznego, inni uważają, że podjęta przez niego próba

„połączenia wulgarnego musicalu z dramatem politycznym zakończyła się pełną porażką”.

Na pewno zaś Bob Fosse zaskoczył nas wszystkich nieszablonowym podejściem do tego okresu historii Niemiec, który zbiega się ze zmierzchem Republiki Weimarskiej i dochodzeniem do głosu hitleryzmu. Akcję filmu prowadzi na trzech planach, co chwilę zazębiających się o siebie. Najmniej w tym filmie interesująca historia związku marzącej o wielkiej karierze piosenkarki kabaretowej z młodym Anglikiem, nauczycielem języka niemieckiego, rozgrywa się w scenerii kabaretu w „Kit-Kat-Klubie”, doskonale oddającego nastroje dekadenckie sfer posiadających oraz bohemy artystycznej ówczesnych Niemiec.

Niewybredne numery kabaretowe, wulgarne piosenki i skecze dosadnie przekazują atmosferę światka, który chyli się ku upadkowi. A tymczasem wokół niego rozrasta się ponura siła, która wkrótce sięgnie po władzę w państwie, a spróbuje również zawładnąć całym światem.

(2)

Hitlerowcy w mundurach SA-manów dają coraz częściej znać o swojej obecności - na widowni klubu, na ulicy, w piwiarni. Wszędzie zaś ich obecność objawia się aktami terroru, gwałtu, chamstwa. Z wyjątkiem jednego momentu: kiedy w słoneczne letnie popołudnie na estradzie podmiejskiej piwiarni młody chłopak o twarzy efeba, ubrany w hitlerowski mundur, śpiewa liryczną pieśń - „Jutro należy do nas”. W kontekście tego, co później nastąpiło, tę scenę można by zaliczyć do najbardziej dramatycznych scen w historii kinematografii.

Ten trzeci plan filmu, przewijający się w sposób jedynie jakby migawkowy poprzez nurt „głównej” narracji, ale też najważniejszy w zamyśle reżysera, ma stanowić o

„polityczności” „Kabaretu”. On też wywołał najwięcej sporów w świecie krytyki. Bo - twierdzą przeciwnicy „Kabaretu” - Bob Fosse poświęcając tyle uwagi dekadenckiej części społeczeństwa niemieckiego, tyle wysiłku wkładając w ukazanie grozy rodzącego się hitleryzmu, jakby zupełnie zapomniał (celowo czy z braku rozeznania historycznego?) o istnieniu potężnego ruchu postępowego, który od początku widział w hitleryzmie swojego największego wroga i który z nim zdecydowanie walczył. I czy wobec tego można nazwać

„Kabaret” interesującym „dramatem politycznym” - jak chcą niektórzy, czy też tylko bardzo zręcznie i z dużym talentem zrobionym filmem, za którego części składowe słusznie należały się niektórym twórcom „Oscary”? A że mimo wszystko - a może właśnie dlatego –„Kabaret”

daje do myślenia i pobudza do twórczej dyskusji, to już zupełnie inna sprawa.

Pierwodruk: „Kamena”, 1974, nr 4, s.14.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Znamienna w tym względzie jest w „Pięciu łatwych utworach” scena z dwiema hippieskami, które „Bobby” podwozi autostopem na Alaskę: ich niekończące się, w kółko

Ale to wcale nie przeszkadza, że „Rodeo” - nie będąc dziełem odkrywczym - jest filmem pasjonującym, posiadającym wartki tok narracji, a przede wszystkim

Radziecki film „Blokada” w reżyserii Michaiła Jerszowa, jest dla polskiego odbiorcy swoistym uzupełnieniem książki pod tym samym tytułem napisanej przez

To wszystko razem wzięte każe zastanowić się nad fenomenem reżysera - jak to się zwykło określać - „z Bożej łaski”; przecież Richard Attenborough dał się poznać przede

Był mistrzem drugiego planu; postaci przez niego kreowane - choć często epizodyczne - rysowały się z tą niezwykłą wyrazistością, jaka każe jeszcze po latach

Zanim powstał „Ostatni seans filmowy”, Peter Bogdanovich przez kilka lat był współpracownikiem znanego amerykańskiego reżysera i producenta Rogera Cormana,

Warto natomiast zwrócić uwagę, że „Spirala” spina jakąś szczególna klamrą całą dotychczasową twórczość reżysera: tak mocno problemem życia i śmierci zajmowała

wysuwają się Robotniczy Dyskusyjny Klub Filmowy ze Świdnika, klub przy Garnizonowym Domu Oficera a ostatnio - bardzo aktywnie działający studencki DKF „Bariera” z