• Nie Znaleziono Wyników

Polska Katedra Historyi Powszechnej w Warszawie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polska Katedra Historyi Powszechnej w Warszawie"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

POLSKA KATEDRA

HISTORYI POWSZECHNEJ

W W ARSZAW IE1).

W szystko prawie, czem żyło i żyje dotąd K rólestw o Polskie, zostało założone w przemijającej i dla spokojnej twórczości napo- zór tak nieprzychylnej dobie zaw ieruchy napoleońskiej. Działacze dawnej Rzpltej w ramach krótkotrw ałej, lecz w ew nętrznie nieza­ leżnej państw ow ości K sięstw a W arszaw skiego pomni na twórczość sejmu czteroletniego, a nauczeni doświadczeniem, ugruntow ali pod­ staw y całego dalszego naszego bytow ania narodow ego. Umocnili nowe prawo, now e spoidło społeczne, nakreślili drogi działania gospodarczego i zasady now ego system u polityczno-ekonomicznego, odbudow ali i rozszerzyli szkołę ludową, co więcej rzucili podw aliny pod wszechnicę polską.

Szkoła praw a (1808), szkoła lekarska (1809), to wydziały przy­ szłego uniw ersytetu. Liceum warszaw skie, liceum—owa napół śre­ dnia, na poły wyższa uczelnia, dostosow ana do swoistych ciężkich w arunków naszego istnienia porozbiorow ego, w świadomości wła­ snych profesorów (1812)2), to gotow e kadry dalszego wydziału.

W chwili ustalania się porządku kongresow ego, w chwili tw orzenia uniw ersytetu w arszaw skiego, istniejące wydziały w ejdą w skład jego, a z liceum pow stanie z n atu ry rzeczy wydział filo­ zofii, noszący na sobie w szystkie dobre i złe strony takiego przy­ stosowania.

W raz z całym szeregiem innych na katedrę historyi pow szech­ nej w tym uniw ersytecie przejdzie Feliks Bentkowski. W ychow a- niec U niw ersytetu w Hali, profesor literatury starożytnej i historyi, potem literatury polskiej w liceum warszawskiem, znany był B ent­

< ') R z e c z , w y g ło s z o n a w U n iw e r s y t e c ie W a r s z a w s k im , dn. 17 lis to p a d a 1915 r. ja k o w y k ła d p i e r w s z y w z im o w y m s e m e s t r z e 1915/16 r.

2) P r o j e k t p r z e k s z ta łc e n ia lic e u m n a w y d z ia ł f ilo z o f ic z n y 12 m a r c a 1812. J. B ie liń s k i K r ó le w ik i un iw er sy tet w a r s z a w s k i 1911, II, 5-8 n o ta .

(3)

P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J . 29

kowski w świecie ówczesnem ze swych prac bibliograficznych1). W ezw any przez T-wo elem entarne do ułożenia podręcznika histo­ ryi literatury polskiej, zrozumiał to wezwanie w sensie czysto bi­ bliograficznym i w tym duchu je rozwiązał. Już w r. 1812 ogłosił „O najdawniejszych książkach drukowanych w Polsce, a w szczegól­ ności, które J a n H a ller w Krakowie wydał, wiadomości zebrane“. Rozszerzając wiadomości swych na polu bibliografii poprzedników Janeckiego i Panzera opisem kilku przez siebie widzianych inku­ nabułów, próbow ał H allerowi przypisać wszystkie od r. 1486 w P ol­ sce drukow ane książki, nie noszące na sobie dow odów wręcz prze­ ciwnego pochodzenia2). W dw a lata potem opublikował wielkie dw u­ tomowe, niesłusznie przez autora „H istoryą literatury polskiej“ n a­ zwane dzieło. Była to w edług pew nego system u rozłożona biblio­ grafia nauk polskich, poprzedzona zarysem rozw oju literatury pol­ skiej. Książka ta odrazu nabrała znaczenia wielkiego, była zda­ rzeniem literackiem, a zrozumieć jej znaczenie można tylko w świe­ tle ówczesnego obyczaju.

Była to doba pow szechnego w Europie kolekcyonerstw a, które

u nas specyalnego nabierało zabarwienia. Prócz mody, pew nego

pociągu do zbieractwa, w chodziły tu w grę także m otyw y głębsze: troska o ratow anie pamiątek, o przechowanie św iadectw minionej, świetnej przeszłości, wspom nień kultury narodu, który niejeden (Czacki) za um arły uważał. Na polu walk, między jed n ą akcyą publiczną a drugą taki Czacki, Sokolnicki, C zartoryska i tylu in- " nych gromadzili dzieła sztuki, obrazy, medale, k siążk i3). I oto zja­

wił się przew odnik rzeczowy, zdawało się kompletny, dzieło, które prowadziło przez gęstw inę trudnych szczegółów i szeregowało nie­ dokładne inform acye. D oniosłość tej książki była tak wielka, że w najbliższych latach szereg pracow ników zajął się jej rozszerza­ niem, że pojawiały się coraz to nowe jej dopełnienia, że nieraz ludzie lata traw ili na wyszukiwanie luk w tym zbiorze i nie p u ­ blikowali ostatecznie w yników swej p r a c y 4). Po tem przyszedł krytycyzm i bezwzględne potępienie książki z ust najbliższych spe- cy aiistó w 5). Dziś jed nak po latach wielu, po nowszych

publika-') D a n e ż y c io r y s o w e . B ie liń s k i, 1. c., II, 5 2 4 - 9 , W ó y c ic k i Cmentarz p o ­

w ą z k o w s k i II, 111-14. D r o b n ie j s z e i p ó ź n ie j s z e p is m a B - ie g o w w y k ła d z ie n i­ n ie j s z y m p o m in ą łe m .

2) P o r . B a lz e r , P r z y c z y n k i do h istoryi źr ódeł p r a w a polskiego 1903, 9-10. 3) Tadeusz C za cki, G az. S ą d o w a W a r s z . 1913, N. 8.

4) C h łę d o w s k i, S p is d z i e ł polskich, opuszczonych lub n ied o k ła d n ie oznaczo­

nych w Bentkowskiego Hist. lit. 1818. W^ d z ie n n ik u w ile ń s k im 1818, 1819, 1821-2

1825 G. S t y c z y ń s k i, S o b o le w s k i, M o sz y ń sk i, L e g a t o w ic z , M a ssa lsk i. 5) W is z n ie w s k i, H is to r y ą lit. poi. 1840, I, X III, 39 i n ., 138.

(4)

3 0 P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y ! P O W S Z E C H N E J .

cyacb, Estreichera zwłaszcza, Finkla i najnowszych Kołodziejczyka, Suligow skiego i in„ w ypadnie powrócić do sądu, jaki o Bentkow ­ skim wypowiedział jego spółczesny i spółkolega, w zawodzie p ro ­ fesorskim w W arszaw ie mniej odeń szczęśliwy, Lelewel: „(Bent­ kowski) w ygotow ał 1814 dzieło, zamierzane niegdyś przez biskupa Załuskiego i Janockiego, w którym jeśli nie było pola tyle się nad niektórem i pismami zastanaw iać, ile się zatrzym yw ał w swych dru­ kow anych bibliograficznych dziełach Janocki, jeśli nie w każdym razie dość ścisła dokładność dochow aną być mogła, nie zawsze z dość pewnego źródła w yczerpnięta wiadomość, jeśli bardzo wiele jeszcze rzeczy później znaleść i poznać się dało, zawsze jednak w szanownem Bentkowskiego dziele znajdowała się do pewnego stopnia pełność i dobór, bogactwo, jakiego nigdzie podobnego nie było, dokładność od poprzednich bibliograficznych pism wyższa... Bentkowski dał niestosow ny dziełu swojemu tytuł, przez to, że go nazw ał historyą literatu ry polskiej, nieograniczył się skatalogow a­ niem samem, przepełnił go w niektórych miejscach ekscerptami, pochwałami, podnosząc obserwacyami swemi wyliczanie dzieł do wyższego stanow iska, nie był w stanie w tym jednostajnym utrzy­ mać się wymiarze, ale zbudówTał całość... On zuchwałą, śmiałą i szczęśliwą ręką w ystaw ił zrąb, który wykończyć i ogładzić, zam­ knąć, pokryć i um eblow ać każdemu je st wolno. Nie łatw o było jednemu być całości budownikiem, łatw o jest każdemu, kto ma ochotę i sposobność coś now ego dostarczyć, szczegół uzupełnić“ 1).

Typow y erudyta w stylu antykw aryuszów w. XVIII, zwłasz­ cza francuskich, skrzętny i skrupulatny, jakim pozostał do końca ży c ia 2), tem różnił się od poprzedniego pokolenia badaczów so­ bie pokrew nych, iż bardziej krytyczny był, bardziej w stosunku do źródeł swych ostrożny i w rozkładzie przedm iotu systematyczny, dbając o pew ność pochodzenia i dokładność informacyi źródłowej. Pow ołany do nauczania całokształtu nauk historycznych w wyż­ szym zakresie, historyi powszechnej zarówno, jak i polskiej, m eto­ dyki i nauk pomocniczych, znalazł się w konieczności określenia w łasnego już nietylko pedagogicznego, lecz i metodologicznego stanow iska. U siłował dojść do pogodzenia częstokroć sprzecznych

*) Bibliograficznych ks iąg dw oje 1823, II, 160— 1. P o r . K ra u sh a r T o w a r z y ­

stw a Kró l. P r z y j. N a u k 1902, 131. 63.

*) J a k o a u to r o p is ó w G a b in e tu n u m iz m a ty c z n e g o : S p i s medalów pol sk ich

lub z d zie ja m i k r a in y polskiej stycznych, w Gabinecie król. Aleks. JJniw. w W arszaw ie z n a jd u ją cy ch s i ^ e t c . 1830 lu b A r c h iw u m g łó w n e g o : S p is ksiąg d a w n e j M e try k i ko­ ronne j 1840.

(5)

dawniejszych i spółczesnych mu, głównie niemieckich poglądów i uogólnień.

W pierw otnej swej koncepcyi odróżniał encyklopedyę histo­ ryczną czyli naukę o przedmiocie i zadaniach historyi, oraz jej nau­ kach pomocniczych-, od filozofii historyi. T a ostatnia obejmować miała dzieje rodu ludzkiego, obraz pierw szych społeczeństw ludz­ kich, rozwijanie się i ustalanie stanu tow arzyskiego, tw orzenie się państw i wzajemnych między niemi stosunków , dalej obraz życia pryw atnego i publicznego w pojedynczych okresach Ł). Później, pogląd swój bardziej skonkretyzow ał, choć nie pogłębił istoty samego przed­ miotu. W e „ W stąpię do historyi powszechnej", ogłoszonym w r. 1821 w postaci skrótu, odróżnia nauki pomocne do historyi (naukę ję ­ zyków, filozofię, statystykę, chronologię, jeografię, genealogię i heral­ dykę), od nauk, składających się na krytykę historyczną. Numizma­ tyka, epigrafika (ściśle mówiąc paleografia), dyplom atyka i w iado­ mość o pisarzach historycznych, oto są nauki pomocne krytyki h i­ storycznej.

Ze „W stęp u “ powyższego nie sposób wyprowadzić dalszych w niosków o sposobie pojm owania i traktow ania poszczególnych zagadnień. Jedynie z nielicznych drukow anych jeg o przem ówień i memoryałów, przedkładanych władzom uniw ersyteckim , można uchwycić zasadnicze założenie pro feso ra2). Przedmioterri badania h i­ storycznego jest, zdaniem Bentkowskiego, ród ludzki, stanow iący pe­ w ną całość od potopu aż do czasów mu współczesnych. O pis dziejów rodu ludzkiego z jeg o wzlotami, okresami upadku i ponownego odrodzenia, posuw ającego się nieustannie w postępie, stanowi właściwe zadanie historyi. Jest ona pragmatyczną, nauką przede- wszystkiem praktyczną, typu moralizatorsko-pedagogicznego, a za­ daniem jej je st połączenie wymagań m oralnych i estetycznych z wymaganiami ścisłości naukowej. Zresztą nadm iar krytycyzm u nie je st wskazany: „Płochość krytyczna, mówi, nie lepsza od ła­ tw ow ierności historycznej“. K rytycyzm z tego choćby względu należy poniekąd opanować, że umysł ludzki nie jest w stanie w y ­ świetlić w szystkich w ątpliw ych faktów, i że historya zmuszona je st uznawać cuda.

Znajomość literatury, przy gruntow nem oparciu się o najlep­ szy podręcznik w spółczesny Riihsa „ E ntw urf einer Propedeutik des

') B ie liń sk i, II, 594— 5.

2) N p . Wiadomość o życiu i p ism a ch W a w r z y ń c a Surowieclciego R o c z . T . P . N a u k 1830, X X I , 134— 157. Ż yw ot i p r a c e uczone X . Wincentego Skrzetuskiego P o s . pu b l. K. U n iw . w a r s z . 1827, 7— 17. Co to j e s t o ś w ia ta i j a k i n aród oświeconym na -

i w a ć m ozn af ta m ż e 1818, 31— 44, p o r . B ie liń sk i, II, 509 i n.

(6)

hisł. S tu d iu m “ *) nie ustrzegły B entkow skiego od pew nej pow ierz­ chowności sądów. Przy braku oryginalności, to go przeciw stawiało tem dosadniej Lelewelowi, o którym naw et nie wspom niał w swym „W stępie". A przecie były to lata, w których Lelewel raz po raz rzucał kapitalne swe pisma teoretyczne: „Historyką“, 1815, „ Ja k im być ma historyk“, 1818. Co do nich przypuszczać wolno, że one właśnie w płynęły na ogłoszenie „W stęp u “ przez Bentkowskiego. I on, jak Bentkowski, chciał w rodzie ludzkim widzieć przedm iot historyi, i on historyę nazyw ał pragmatyczną. Jakaż jednakże różnica w pojmow a- niu tych pojęć! Nie teoretyczny, lecz rzeczywisty, od w arunków n atu ­ ralnych zależny i przez nie ukształtow any, a w społeczeństw ie tylko w ystępujący człowiek, jest przedm iotem poznaw ania historycznego. Albo raczej, przedm iotem badania historycznego są fakty życia człowieka w ten sposób pojm owanego. F akty te zawsze w ystępują w niezmiernym splocie okoliczności, których rozw iązanie i wyja­ śnienie je st zadaniem historyi. Krytycyzm, przedm iotow ość, po­ waga — to podstaw y historyografii, a związane z niezmierzonym trudem , w szechstronnością ogarnięć i nieustającym dążeniem do praw dy—składają się razem na całokształt obowiązków h isto ry k a 2).

Profesor bibliografii, Lelew el przez rok jeden 1820/1 w ykła­ dał historyę, a przedm iot wykładany, opublikowany p. t. „History­ czna paralela H iszpanii z Polską w X V I , X V I I i X V I I I w .“, żywe zastosow anie w łasnego głębokiego „pragm atyzm u", śmiałe i przej­ mujące do głębi zestawienie losów dwu wielkich narodów ,—odsła­ niało oryginalność pomysłów uczonego, który usiłow ał wejść wgłąb zjawisk zbiorowych i wykryć poza faktami indyw idualnym i dzia­ łające ukryte siły gromadne. Lelew el w W arszaw ie pracow ał nier długo, w krótce opuścił stolicę bez żalu nielicznych zresztą ucz­ niów sw o ich 8).

Na katedrze historyi w W arszaw ie pozostaw ał tylko Bentkow ­ ski, który w ykładał nadal propedeutykę Rühsa, i opow iadał dzieje pow szechne w schematycznym rozkładzie. „W jednym roku wy­ kładają się obszerniej dzieje starożytne, a wieki średnie i później­ sze przechodzą się krócej, w drugim roku dzieje starożytne w ogól­ niejszych w ystaw ują się rysach, a w ieków średnich historyą opo­ w iada się w drobniejszych szczegółach, w trzecim nakoniec roku dństorya starożytna i wieki średnie w krótkości są przedstaw ione,

a dzieje w ieków XVI, XVII i XVIII w ykładają się obszerniej“.

J) 1811 p o r . B e r n h e im , Lehrbuch*der hist. Methode 1908, 245.

2) P o r . K o rz o n , P o glą d na d z iałaln ość n a u k o w ą J. L elew ela K w a r t. L ist. 1897, 273 i n.

3) L e le w e l, P olska , d z i e j » i rzeczy j e j 1858, I, X X X .

(7)

P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J . 33

W W ilnie „koronnego“ Lelew ela w itała młodzież entuzyastycz- nie, witała w nim bojow nika narodow ej wolnej myśli, w W arszaw ie— odsuw ała się w tym czasie od Bentkowskiego. Człowiek słaby, począł on poddaw ać się wpływom systemu, który do szkolnictwa wprowadził Nowosilcow, a który miał doprowadzić do tragicznego konfliktu. M oralizator, do niedaw na podnoszący doniosłe znaczenie ośw iaty i przew agę czasów' jem u w spółczesnych nad średniow ie­ czem przez rozpow szechnienie wiedzy w śród mas narodu, staw ał

się narzędziem w'stecznictwa. „Pragm atyk“, cel praktyczny w y­

suw ał na plan pierw szy i nieustannie przypom inał uczniom, że rozum ludzki je st narzędziem niedoskonałem , że władza m onarsza i rządow a bezw arunkow o szanowrane być winny, że pospólstw o je st zawsze tylko pospólstw em , że rządy gm inowładne nie są w sta­ nie zapewnić szczęścia ludziom, że różnica stanów w ypływ a z n a ­ tury rzeczjr; w skazywał na bezpłodność konstytucjo papierow ych we Francyi i w zrost sił cywilizacyjnych w Rosyi.

O strzeżenia profesora pozostały bez skutku, a system dał owoce.

W wojnie polsko-rosyjskiej r. 1830— 1 zginęła chwiejąca się niezależność K rólestwa, a po wojnie — przestał istnieć uniw ersy­ tet. W K rólestwie pod ciężką ręką Paskiewicza zapanow ała m ar­ twota.

W państw ie zaś całem, do którego wcielać zaczęto Królestw o, zapanował odtąd konsekw entnie system reakcyjny, którego w yra­

zem miała stać się o stra w alka z humanizmem. W szkolnictwie

rozpoczyna się prześladow anie klasycyzmu, w ypędzanie okruchów filozofii, i ograniczanie historyi. W myśl ówczesnych nastrojów i pragnień trafiał Gurowski, pisząc, iż należy „usuwać klasyczny, czyli literacki system edukacjo, a zamiast niego w prow adzić wy­ kład nauk ścisłych, któreby odciągały umj^sły od zajmowania się przedmiotami mniej realn y m i“. Nie darmo ostrzegał: „obok iacinjr studyum historyi powszechnej i specyalnej winno być prow adzone z w ielką zręcznością i rozwagą... H istorya dobrze pojęta um acnia miłość Boga, hierarchii i porządku boskiego, spaczona — niweczy wszelkie uczucia i tw orzy rew olucyonistów “, i zalecał dla utrzy­ m ania spokoju i ładu zastąpienie tych przedm iotów przez m atem a­ tykę, chemię, fizykę i in. nauki ścisłe.

Ces. Mikołaj i rząd jeg o zdawali sobie spraw ę z doniosłości tego pomysłu, w K rólestw ie zwłaszcza. Niwecząc związek, łączą­ cy Polskę z zachodem, zamykając dostęp myśli polskiej pozakor- donowej, jednocześnie szkołę średnią — wyższej nie było — wci­ skali w ramy system u policyjnego rosyjskiego, a z program u

(8)

3 4 P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J .

wali wszystko, co wiązało się z kulturą moralną, tolerowali zale- dwo historyę, zastępując ją, gdzie można, wykładem urzędowej historyi ro sy jsk iej1).

Taki stan rzeczy przetrw ać miał do r. 1861, do czasu reform W ielopolskiego.

Pow racając do tradycyi polskiej, m argrabia opierał się na wzo­ rach ku ltu ry zachodniej: miał chwilową możność pracy samodziel­ nej, spróbow ał odnow ić w K rólestw ie szkolnictwo narodow e, a za­ razem europejskie, ze Szkołą głów ną na czele. Chcąc dobrać po­ mocników, nauczycieli, w trudnem znalazł się położeniu. K ró­ lestw o miało zawodowców, uczonych nie posiadało. Żyli jeszcze epigonowie czasów kongresow ych, tu i owdzie w Rosyi spotykało się Polaków specyalistów w jakim ś dziale, ale na w yjałowionych ziemiach polskich zaboru rosyjskiego nauki nie było.

A tymczasem, trzeba było działać szybko, w momencie w zbu­ rzenia budow ać, budować od początku i pośpiesznie.

W r. 1861 w W arszaw ie pow stają kursy przygotow aw cze, w r. 1862 otw artą została Szkoła G łów na. M argrabia, dla humanistyki zwłaszcza, musiał szukać nauczycieli poza krajem — i trochę przy­ padkow o organizować wydziały. Do w ykładu historyi pow ołany został z Rosyi nie historyk, lecz filolog, znaw ca języka mongolskiego, em eryt szkoły rosyjskiej, b. profesor kazański, Józef Kowalewski; z W rocław ia—m łody doktór Józef Kazimierz Plebański. Bez dosta­ tecznego przygotow ania historycznego, Kowalewski nie czynił ża­ dnych w tym kierunku wysiłków i, mimo rozgłosu, profesorem hi­ storyi nie był, choć w ykładał ją przez długie lata, w łaściw y więc i jedyny ciężar spadł na barki Plebańskiego 2).

Plebański studya odbyw ał w W rocław iu i Berlinie, tam za­ poznał się z pracami Stenzla, zasłużonego w ydaw cy źródeł ślą­ skich, i Röpella, historyka naszej przeszłości z życzliwego nam i bezstronnego jeszcze pokolenia uczonych niemieckich; tam słu­ chał w ykładów T rendelenburga, geografa K. R ittera i zwłaszcza

L. Rankego. Ranke stał w tedy u szczytu sławy, w najwyższym

momencie swego rozwoju. Jeden z najdoskonalszych styjistów n ie­ mieckich, artysta a zarazem surow y i pedantyczny uczony, był Ranke wówczas w pracach swoich i w ykładach malarzem zjawisk indyw idualnych, portrecistą o gruntow nym rysunku, o barwach

') M e m o r y a ł G u r o w s k ie g o , z 12. V , 1839. IlfepöaT O B K reH.-tfejitd. k h. HacKeeuut 1896, d od . t. V , 216 — 227 p o r . K u c h a r z e w s k i E p o k a p a s k ie w ic z o w s k a

1914, 260 i n.

(9)

P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J . 3 5

bogatych i pysznych, o w ykończeniu w szechstronnem *). Tam w re­ szcie zapoznał się Plebański z tw órcą nowoczesnej m etody w yda­ wniczej, w ydaw cą Monumenta Germaniae H istorica, Pertzem , który

pierw szy do publikacyi źródeł historycznych w prow adził zasady obowiązujące przy ogłaszaniu tekstów literatury klasycznej,

Po pow rocie do kraju, znalazł się w sprzyjającej atmosferze kul­ turalnej. Poznańskie żyło jeszcze pod znakiem w ysokiego napięcia umysłowego. Filozofia narodow a je st w rozkwicie (Libelt, Cieszkow­ ski), a dziejopisarstw o znajduje ofiarnych i czynnych mecenasów (T ytus Działyński). Na takim tle mogła się rozwijać tw órczość mło­

dego badacza, w owych latach nauczyciela naprzód w Lesznie, później w W rocławiu, a szła w dwuch kierunkach, edytorskim i kon­

strukcyjnym.

Szkoła dała Plebańskiem u ostrożność sądu i krytyczne pojm o­ w anie zadań w ydaw niczych. Pisząc o korespondencyi des N o y ers2), sform ułował swój pogląd na tę kwestyę. Od w ydawcy, prócz dokła­ dnego oddania w druku źródła rękopiśm iennego, w ym agał dokładnego rów nież opisu oryginału, ścisłości w określaniu wszystkich szczegó­ łów dodatkow ych (określania osób, jeżeli źródło obejmuje kore- spondencyę, i dat, oraz not wyjaśniających), dopełnienia m ate­ ryału w postaci tablic (spis dokumentów), oraz krytycznej oceny w iarogodności źródła. Przy zastosow aniu tych zasad, Plebański może zbyt ściśle trzym ał się przepisu o literackim, a nie historycznym charakterze źródła. O głaszając w r. 1854 „Obraz dworów europej­ skich na początku X V I I w., przedstawiony w dzienniku podróży kró­ lewicza W ładysław a, syna Z yg m u n ta 111 do Niemiec, A u stryi, Belgii, Szw ajcaryi i W łoch w r. 16 2 4—y, skreślony przez Stef. Paca pisarza i ref. lit.“, tekst w pew nym sensie zmieniał, tłumacząc łacinę na polski, aby ułatw ić czytanie, w odsyłaczach jedn ak podaw ał auten­ tyczne brzmienie oryginału. Rps., który ogłaszał, źródło nie pier­ wszorzędnej wagi, opisał szczegółowo i dokładnie pod względem zewnętrznym, ale nie ocenił w artości tego m ateryału, a do w yda­ w nictw a swego nie dodał indeksów , tytuł zaś rękopisu zmienił w duchu lepszego przedstaw ienia treści, w nim zaw artej. Jako badacz samodzielny, był Plebański autorem rozpraw y doktorskiej, po łacinie napisanej „De successoris designandi consilio, vivo J o ­ anne Casimiro Polonorum R eg e“, której większą część w niektó­

*) S y b e l, Gedächtnissrede a u f L . B a n k e H ist. Z tsc h . 1880 t. 56, 473 i n. F u e t e r , Geschichte d er neueren H is to r io gr aphie 1911, 472 i n

2) B a d a n i a historyczne , mian ow ic ie na p o lu dziejów P ols ki X V I I w .— D z ie ń ,

(10)

rych naw et ustępach bez zmian, ogłosił następnie po polsku p. t. „J a n K azim ierz W aza, M arya Ludwika Gonzaga. Dwa obrazy hi­ storyczne'“ 1862. P odtytuł tej książki wyraźnie w skazywał na filia- cyę dzieła, a sposób traktow ania przedm iotu — ujawniał w pływ y berlińskie w całej pełni. C harakterystyka Jana Kazimierza—jak o w stęp do biografii Ludwiki Maryi; żj^cie królowej — ujęte, jak o n ieustanne dążenie do urzeczyw istnienia zasadniczej jednostronnej idei, do usadow ienia siostrzenicy swej na tronie polskim przez zrealizow anie kandydatury ks. d ’Enguien, jako działanie domi­ nującej cechy charakteru królow ej, jej ambicyi, przed którą u stę­ pują w szystkie inne względy, słuszność, spraw iedliwość, lojalność, (stąd—oczyszczenie pamięci Lubomirskiego); zw ichrzenie Rzpltej— rezultat tej z narodow ego punktu widzenia powierzchownej, bo z indyw idualnych czysto cech początek biorącej ten d en cy i1) — oto treść książki. A sposób traktow ania? Ograniczenie się do przed­ m iotu ściśle określonego, sumienne i w szechstronne w yzyskanie m ateryału drukow anego, dopełnionego nielicznemi zresztą danemi rękopiśm iennem i; przedm iotow e rozłożenie św iateł i cieni, w ysu­ nięcie cnót zarówno, jak i wad, zalet i błędów osób działających, przy pewnej stronności surowej dla króla, pobłażliwej dla Lubo­ m irskiego2), pojmowanie ludzi, jako ludzi, a n ie ja k o bohaterów lub zb ro d n iarzy — jeżeli chodzi o konstrukcyę; styl i język p o p ra­ wny, potoczysty, wszędzie staranny, niekiedy piękny, ujęcie cieka­ we i zajmujące, jeżeli chodzi o formę,—taką była praktyczna m e­ toda Plebańskiego.

Nie ograniczał się on jed n ak tylko do historyi ludzi i sytua- cyi jednostkow ych, a rozumiejąc doniosłość organizacyi, usiłow ał wniknąć w jej istotę i zgłębić jej rozwój. Interesow ał się więc dziejami instytucyi stulecia, które badał, a traktow ał je nie jako w yrw any kaw ał życia narodow ego, jak o pew ien indyw idualny mo­ ment, lecz sprow adzał do całokształtu życia państw ow ego i do procesu rozwojowego tegoż życia. W dodanem do rozpraw y do­ ktorskiej studyum „De nuntiorum Po Ioniae terrestrium , »Libero veto“«—ujm ował spraw ę zerw ania sejmu r. 1652 przez Sicińskiego w odmiennym, niż to się do niego czyniło, sensie.

O ile na to pozw alały niedostatecznie jeszcze w ówczas do­ stępne źródła w. XV i XVI, Plebański wiązał praktykę sejm ową w. XVII z jej rozwojem, organicznie pojm owanym w w ieku p o ­

3 6 P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J .

*) P o r . o str ą c h a r a k te r y s ty k ę k r ó lo w e j , K o r z o n : D o la i n ie d o la J a n a S o ­

bieskiego 1898, I, z w ła s z c z a s. 527— 544.

(11)

P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J . 3 7

przednim, i genetycznie samą instytucyę Liberum veto sprow adzał do instrukcyi poselskiej. „W ykazać, że liberum veto nie m ogłoby pow stać, gdyby nie było instrukcyi sejmikowych, tb dopiero pierw ­ szy szczebel indukcyjnego dociekania, którego zamknięciem i ko­ ron ą byłoby w yjaśnienie wszystkich tych czynników, bez których konieczność instytucyi „wolnego głosu“ nie daje się historycznie pom yśleć“ 1). Ten pierw szy krok został uczyniony przez Plebań­ skiego, który, choć nie obznajmiony z głęboką pracą Hoffmana „O rządzie“ 2) postaw ił pytanie na jedynie słusznem, dziś oczywi­ ście za elem entarne uznaw anem stanow isku — ciągłości rozwoju zjawisk życia praw no-państw ow ego.

Rozpoczynając now ą erę w swej polityce, Napoleon III opu­ blikow ał w r. 1865 wielki pam flet, którem u dał kształt dzieła nau­ kowego, ogłosił „Histoire de Ju les César“, która miała wytłumaczyć niezrozumiałe i zapoznane rzekomo w łasne jego stanow isko. W tym samym roku ukazał się w polskim przekładzie drugi tom dzieła Buckle’a, „Hist, cywilizacyi w A n g lii“, które odrazu nabrało wielkiego znaczenia. D wa te zdarzenia literackie i związane z tem porusze­ nie opinii publicznej, nakazały Plebańskiem u zająć wobec nich w y­ raźne stanowisko: uczynił to w r. 1865 w postaci prelekcyi publi­ cznie „O historycznem znaczeniu Ju liu sza Cezara“ 3), w której nie­ tylko usiłow ał wyjaśnić rolę Cezara, idąc w tem za rezultatam i badań Mommsena i in., ale przedewszystkiem poddał krytyce za­ łożenia tych dwu dzieł, dw u różnych kierunków myśli. Do obrazu m etodologicznych poglądów Plebańskiego, który w ysnuw ał się z jeg o prac, przybyw a w ten sposób w łasne jego sformułowanie zagadnień historyozoficznych:

„Za przykładem Greków, mówił, nazywam y historyą w przed- miotowem znaczeniu tego w yrazu cały proces organicznego roz­ woju sił żyw otnych tak w dziedzinie przyrodzenia, jako i w dzie­ dzinie ducha, czyli w zakresie ludzkości; w znaczeniu zaś podmio- tow em rozumiemy przez historyę krytyczne badanie i umiejętne, tudzież artystyczne przedstaw ienie dokładnego obrazu powyższego rozw oju sił organicznych ludzkości“ (187). H istorya stara się o to, „aby pochwycić ogół w ypadków z całą ich w ew nętrzną siłą, z owym

*1 K o n o p c z y ń s k i, &eneza „liberum veto“ P r z e g l. h ist. 1905, 146— p o r . te g o ż a u to r a s y n t e t y c z n e u j ę c ie w r e f e r a c ie n a k o n g r e s lo n d y ń s k i 1913 r. E s s a ys in

leg a l history 1913, 336 i n.

2) R e m b o w s k i, Józe f K a z i m i e r z Plebański B ib l. W a r s z . 1897, III, 550. 3) O g ło s z o n y w B ib l. W a r s z . 1865, III, 169— 209; 428— 463; IV , 322— 366. 5 4 4 — 612. C y fr y w n a w ia s a c h o z n a c z a ją s tr o n ic e B ib l. w a r sz .

(12)

3 8 P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J

duchem wew nętrznym , który je st siłą tw órczą wszelkiego rozw oju“,, i doprow adza badanie' do chwili teraźniejszej, w której jed n ak nie ginie (449). W ten sposób rozum iana historyą przeciw staw ia się mocno i w yraźnie historyi pragm atycznej, która rozryw ała ogół wy­ padków n a szereg pojedynczych gałęzi i robiła z „historyi zbiór chaotycznych drobiazgów, w ystępujących w zbyt tryw ialnej p o ­ staci" (193). A le przeciw stawia się rów nież kierunkow i, który, w y­ chodząc z założeń nauk przyrodniczych, odmawia charakteru n au ­ kow ego dotychczasowej historyi, któryby pragnął stosować jed y­ nie i wyłącznie m etodę empiryczną, ów najniższy stopień nauki, odpow iadający niektórym tylko przedm iotom historyi (np. dla oceny stosunku rozwoju historycznego do w arunków ziemi, klimatu, po­ żyw ienia i t. p.), który w formie jaskrawej został ujęty przez Bu- ckle’a. Buckie, zdaniem Plebańskiego, domaga się odrzucenia me­ tafizycznego dogmatu wolnej woli i teologicznego dogm atu prze­ znaczenia, żąda oparcia historyi o przyczynowość takiej samej n a­ tury, jak a w sferze św iata fizycznego łączy z sobą pojedyńcze zja­ wiska i pojedyńcze organizmy, o ścisłe praw idła, w yprow adzone z danych statystycznych, w edług których rozwijają się zjawiska św iata duchowego z taką samą regularnością, jak w świecie fizy­ cznym (430 i n.). Nie tyle zwalcza Plebański tezy Buckle'a, ile do­ wodzi słuszności swoich założeń, przeciw stawiając się determiniz- mowi, i przy pomocy ogólnych danych psychologii i etyki uzasa­ dniając znaczenie woli i wolności (434 i n.). I on uznaje znaczenie i) ogólnych praw ideł w historyi. „Nie wyszukiwanie zaściankowych

1 wielkości, ale badanie praw i praw ideł ogólnych, w edług których j. rozw ija się ludzkość, je st zadaniem h isto ry i“, mówi (208). P raw i­

dła te, albo ściślej mówiąc idee, w ystępujące w rozw oju historyi, , to idea rządów O patrzności, idea woli i wolności człowieka, idea jj cnoty, idea postępu, idea praw a i t. p. (179). Plebański nie pomija jj m ateryalnych w arunków życia (180), jednakże wyłączne kierowni- cze znaczenie przypisuje ideom. „H istoryą, jako nauka, ma nietylko 1 kategorye ducha, ale i kategorye fizyczne i antropologiczne „bo w historyi nie działa sama myśl, ale razem natura i ludzie" (205). „H istoryą opiera się tak, ja k wszystkie nauki, na centralnej nauce wszystkich nauk, t. j. na filozofii, ale idej, które organizują jej sy­ stem naukow y, nie narzuca jej z zew nątrz filozofia, lecz płyną one z n atu ry rozw oju samych faktów historycznych“ (206); one to spro­ w adzają się do zasadniczej idei rządów O patrzności, na której wi­ nien opierać się całokształt historyi. „H istorykow i pow inno prze- wszystkiem chodzić o naukow e znaczenie O patrzności, ponieważ m oralną stronę tej kw estyi może pozostaw ić teologii, a p raktyczne

(13)

P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J 3 9

jej zastosow anie polityce (197, 202). Ze szczegółowych, poruszo­

nych przez Plebańskiego, zagadnień, ograniczymy się do niektó­ rych tylko momentów. H istorya nakazuje, aby przez badanie praw d zasadniczych historyografii podnieść się do jasnej intui-

cyi na polu dziejów. T a dopiero intuicya wskaże niezliczoną

ilość pierw iastków i sił historycznych, ich stopniow ą różnicę, ich

wzajemny związek i stosunek historyczny. C harakter zdarze­

nia dziejowego lub osobistości zależy od pew nych organicznych w arunków , które stanow ią historyczną indyw idualność każdego czynu, osobistości, lub narodu historycznego. Tylko taka osobi­ stość zasługuje na miano historycznej, która odpow iada następu­ jącym warunkom: 1) zdolności korzystania z ow oców dotychczaso­ wej pracy swego narodu i całej ludzkości, 2) samodzielności indy­ widualnej, 3) zdolności oddziaływ ania na resztę otaczającego spo­ łeczeństwa; oto — trzy podstaw y każdej wielkości historycznej (194—5), oto — punkt w yjścia dla bardzo zresztą krytycznego roz­ patryw ania roli Cezara.

W sposobie ujm ow ania swego przedm iotu, historya, podno­ sząc się nieustannie do godności nauki samodzielnej, nie może się

wyrzec tego, że je st zarazem i sztuką. „Z pojedyńczych w ypad­

ków, zbadanych krytycznie w ich rzeczywistem jestestw ie, pow i­ nien pow stać obraz, tchnący pełnią życia organicznego“. „H arm o­ nia pojedyńczych części z całością, harm onia treści i formy, jedna idea przenikająca całość obrazu, odpow iadającego w arunkom psy­ chologii i estetyki, to je st głów ny w arunek każdej nauki, a więc i sztuki dziejopisarskiej“. Różnica między sztuką właściw ą a hi- storyą polega na tem, że kiedy pierw sza idealizuje rzeczywistość, druga tej rzeczywistości zjawiska odtwarza, w skrzesając zamarłe postacie przeszłości—w imię jednego ideału, P raw dy (450—1)*).

Na zakończenie tej zwięzłej charakterystyki Plebańskiego, po­ dać musimy jego pogląd na znaczenie historyi: kształci ona wszech- •

stronnie władze umysłowe, rozw ija zmysł rzecz3iwistości, budzi ;

świadomość teraźniejszości, doskonali uczucie ludzkości i w yrabia j względność sądu; jak o nauka — je st więc podw aliną wychowania publicznego.

Doskonale zoryentow any we współczesnej metodologii histo­ rycznej, dobry znaw ca i zw olennik głównie system ów niemieckich (Droysen, Sybel), przez filozofów polskich związany z tradycyam i uniw ersytetów aleksandrow skiego i wileńskiego (Gołuchowski,

Snia-9 P o r . n ie d a w n o o g ło s z o n ą t e o r y ę e s te ty c z n ą B . C r o c e , U concetto della

(14)

4 0 P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J .

decki), Plebański był um iarkowanym organikiem (stąd jego związki z B lu n tsch lix), i rów nocześnie um iarkow anym w yznaw cą idealizmu. Z tego związku w ynikało odrzucanie konsekw encyi m istycznych system u filozofii narodow ej, i determ inistycznych system u organi­ cznego, krytycyzm zarów no w stosunku do Buckle’a, jak C iesz­ kowskiego, G ołuchow skiego i Libelta, eklektyczne, trochę pow ierz­ chowne związanie części niezupełnie do siebie przystających, w p e ­ wną całość pozytywistyczno-religijną, podniesioną rów nocześnie na innem polu do godności system u idealno-realnego (Struve).

W chwili obejmowania katedry, Plebański nie był do obo­ wiązków swych jeszcze należjmie przygotow any. Komisya ośw ie­ cenia jed n ak poważniejszej kandydatury znaleść nie mogła. P le­ bański, zgadzając się na uczynioną mu propozycyę, musiał wobec ogromu włożonego na siebie ciężaru wyrzec się historyi polskiej dla powszechnej i badań samodzielnych dla pracy pedagogicznej, która go całkowicie pochłonąć miała. W Szkole Głów nej w ykła­ dał historyę rzymską, w ieków średnich, historyografię polską, p ro ­ pedeutykę historyczną, encyklopedyę i m etodologię historyczną, nadto w seminaryum pedagogicznem pedagogikę, odbyw ając je d n o ­ cześnie ćwiczenia praktyczne. Nauczyciel staranny i sumienny, przy­ gotow yw ał się skrupulatnie do wykładów, które w ykładał żywo, z energią, jasno i przejrzyście2). Trudności, związane z przygoto­ w yw aniem roboty bieżącej, uniemożliwiły mu pracę twórczą, a je ­ dnocześnie nie pozwoliły „wstąpić na wyniosłe stanow isko po­ w szechnego historyka, zmuszając do pozostania w skrom nych szran­ kach pedagoga“ (Rembowski). Obowiązki swe pojm ował szeroko. Rozum iał konieczność ściślejszego kierow nictw a i bezpośrednie­ go w prow adzania uczniów do pracow ni naukow ej, seminaryum jednak własnego, mimo wysiłków w tym kierunku czynionych, zor­ ganizować nie potrafił, i na rozwój dalszy naszej nauki „żadnego zgoła nie w yw arł w pływ u“ 3). Nie odbiegał zresztą pod tym wzglę­ dem od przeciętnego typu profesora europejskiego, a w zrozum ie­ niu potrzeb, którym nie był w stanie podołać, nie jednego prze­ wyższał. Kiedy po wykładzie jednego z najwybitniejszych profe­ sorów francuskich, opow iada Monod, pytałem go, czemu je st tak skąpy w dow ody i źródła, czemu uczniów nie naucza, jak, w jaki

J) N a p is a ł a r ty k u ł o P o ls c e d o p ie r w s z e g o w y d a n ia B lu n ts c h lie g o : S t a a t s ­

wörterbuch.

*) K się g a p a m ią tk o w a zjazdu... S z k o ły Głów nej I, X L V . (A . A . K r y ń s k i),

K ra u sh a r : Siedmiolecie S z k o ły Głównej Warsz. 1883, 120 i n. 3) S m o le ń s k i: S z k o ły historyczne w Polsce 1898, 92.

(15)

sposób doszedł do rezultatów , które otrzymał, mistrz odpow ie­ dział: „Kto chce wiedzieć tyle, co ja, musi tyleż p raco w ać"1).

Nie ustępow ał jednak Plebański pod tym względem innym swym kolegom. „Pracow nią naukową, pow iada Chlebowski, Szkoła G łów na nie była i być nią nie mogła w tych w arunkach, w jakich prow adziła sw ą krępow aną przez różne braki i trudności, działal­ ność. Nie miała ni sił dostatecznych, ni urządzeń odpowiednich, ni czasu i spokoju koniecznego dla pracy badawczej i tw órczej"— była jeno cieplarnią, w której pośpiesznie, gorączkowo, gw ałtownie przygotow yw ała się młodzież do działalności społecznej 2).

Powoli jednak dojrzewało dalsze pokolenie, a do Szkoły G łó­ wnej zgłaszać się zaczęli kandydaci do stanow isk profesorskich. W r. 1867 kandydaturę sw oją postaw ił — A dolf Paw iński.

Miał za sobą kilka lat sumiennych studyów uniwersyteckich, miał praktykę najlepszego wówczas sem inaryum W aitza w G e­ tyndze, i niewielką, ale pracow itą i gruntow ną rozpraw ę. W „Z u r Entstehungsgeschichte des Consulats in den Communen N o rd u. M ittel Italiens X I — X I I J . “ poruszał kilka momentów, związanych z bu­ dzącą wątpliwości przeszłością Komun włoskich, a w dyskusyi nau­ kowej co do tej spraw y dostarczał argum entu na rzecz zasadniczej tezy Hegla. Paw iński w yraźnie udaw adniał, że organizacya miast w łoskich nie w yprow adzała się z municypiów rzymskich, ani nie opierała na skabinacie, utw orzonym w VIII st., lecz pow stała w toku w alk stronniczych czasów późniejszych na gruzach zanarchizowa-

nych urządzeń wcześniejsz3mh. Choć niektóre tw ierdzenia Pawiń-

skiego, np. co do obieralności władz miejskich w początkach kon­ sulatu uledz muszą rewizyi, praca ta zachowała jed n ak swoją ogólną w artość po dzień dzisiejszy3).

K andydatura m łodego uczonego spotkała się z oporem na w y­ dziale, i habilitacya doszła do skutku dopiero po zw alczeniu szeregu trudności. Pawiński rozpoczynał swe w ykłady w r. 1868, jako św ietny mówca, doskonały znaw ca przedm iotu (historya gmin miejskich w w. średnich), umysł n ader bystry, głęboki i su b te ln y 4). W e w stęp­ nym wykładzie poruszył zagadnienie, niedawno przez Plebańskiego rozpatryw ane, sposobem jednak najzupełniej odmiennym i odrazu

P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y ! P O W S Z E C H N E J . 4 1

') Ga br iel Monod, P r z e g l. h is t. 1909, V III, 318.

2) Ks ię ga , p a m ią t k o w a z j a z d u II, 51.

3) B a lz e r , A d o l f P a w iń s k i A te n e u m 1897, I, 87. S a lv io li, Tra tta to d i storia

d e l d iritt o Italia.no 1908, 250.

3) S z c z e g ó ły o s o b is te : W . Z a k r z e w s k i, A d o l f P a w i ń s k i 1895. A l. K rau shar:

(16)

4 2 P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J .

olśnił wszystkich erudycyą, konsekw encyą logiczną i krytycyz­ mem. Mówił o zasadniczych praw ach historyi, zastanaw iał się nad koncepcyą Buckle’a *) i, choć zraził rozentuzyazm ow aną do Bu- ckle’a młodzież, zdobył w stępnym bojem stanow isko w y jątk o w e2). Po dokładnym i w szechstronnem przedstaw ieniu doktryny Buckle’a, Paw iński poddał ją rozpatrzeniu na gruncie w łasnych jej założeń, założenia zestawił z w ywodem i konsekwencyam i, i dow odzenie doprow adził do ostatecznej konkluzyi, stąd w ysnuł w niosek o nie- spółm ierności założeń teoryi, zapowiedzi, że historya, która nie je st nauką, będzie dopiero w yniesioną do tej godności przez wy­ krycie rządzących nią zasad podstaw ow ych (propositions) i osiągnię­ tych niekom pletnych rezultatów . W skazyw ał na przedw czesność w ykrytego praw a (postęp ludzkości zależy od w zrostu wiedzy), na brak oryginalności system u, który miał poprzedników w po- pomysłach Vico i koncepcyach Com te’a. Jakie było w łasne sta­ now isko Paw ińskiego, w łasny jego pogląd na zasadnicze zaga­ dnienia historyozoficzne, tego pozytyw nie stwierdzić nie można. Jedno tylko nie ulega wątpliwości, że Paw iński uznaw ał pra­ w idłow ość rozwoju, choć w praw ach nie widział praw d, które i o przyszłości sądzić pozwalają, zgadzał się na możliwość uzna­ nia idei jednostajności następujących po sobie zmian w życiu na­ rodów; że przechylać się zaczynał do pom ysłu, iż społeczeństw a, wzięte jako całość, je st organizmem, lub je st do organizmu zbli­ żone. S tylista pierw szorzędny i doskonały dyalektyk, dom agał się przedewszystkiem wew nętrznej konsekw encyi każdego system u, z uznaniem więc i bezstronnością poruszył system idealistyczny Cieszkowskiego, konstrukcyę „Nowej nauki“ Vico i pozytywizm w czystej postaci C om te’a.

* *

*

D obiegało kresu istnienie polskiej wszechnicy. Na K rólestw o zwaliły się klęski, jedna za drugą. W r. 1869 znikła Szkoła Główna, miejsce jej zająć miał rosyjski uniw ersytet. Z mównicy naukow ej zniknął na długie lata język polski. Pozbaw iona własnej szkoły, W arszaw a przestała być ośrodkiem twórczym. Miała uczonych, ale nauki polskiej nie posiadała.

Tw órczość nasza przeniosła się tam, gdzie były organizacyę

ł) II. T. Buckie, B ib l. w a r s z . 1868, IV , 349— 395.

(17)

P O L S K A K A T E D R A H I S T O R Y I P O W S Z E C H N E J . 4 3

czynu polskiego i szkoły myśli polskiej, do Galicyi, gdzie od chwili ustalenia się porządku autonomicznego w Akademii krakowskiej i obu uniw ersytetach zaw rzała wysilona praca. Po ciężkich po­ czątkach, po okresie przełomu, przyszedł św ietny rozkw it, przyno­ szący nowe zdobycze naukow e i w łasną metodę.

Kiedy dziś, po latach tylu, ma się głos polski znow u wznieść w W szechnicy W arszaw skiej, kiedy ma się rozpocząć praca w związ­ ku z przyw róconą polską katedrą historyi powszechnej, w jakże odm iennych znajdujem y się w arunkach. I teraz w yjątkow ą je st chwila tw orzenia W szechnicy, i przypadkow y dobór sił w ykłada­ jących. A le kiedy dawniej poprzednicy nasi musieli szukać w ska­ zań w szkole obcej, my dzisiaj mamy tradycyę szkoły własnej. Z K rakowa i Lw ow a, od um arłych i żywych idzie do nas głos nauki, przestrogi, doświadczenia, idzie duch wysilonej p racy zorganizo­ wanej i ciągłych poszukiw ań naukow ych, idzie nakaz ostrożności w badaniu, powściągliwości w sądzie, sumienności w ujęciu, przed- miotowości w wykładzie i głębokiej miłości pow ołania, konsekwen- cye własnej m etodyki naukow ej.

W skazań tych szukać winniśmy także we w łasnej, warszawskiej przeszłości, a pow racać do nauk tego, który, najbardziej samorodny, najżywiej ujmował obowiązki historyka, do w ygłoszonej przez Le­ lewela w W arszaw ie instrukcyi: H isto ry k „musi czuć dostojność w łasnej religii, unosić się miłością ojczyzny i narodowości, żeby był mocen oceniać uczucia, z którem i najwięcej je st w dziejach do czynienia“, „przy pracow itości niezm ordowanej, przy usilnościach ducha przestrzegaw czego, przy sposobnościach, jakie mu natura udzieliła, powinien się starać o naukow e usposobienia, do filozofi­ cznych działań w praw y nabyw ać, krytyczne zdolności doskonalić i dokładać usilności, ab}i m ógł się osobiście poszczycić charakte­ rem tym, jaki sam a history ą mieć pow inna“ 1).

M A R C E L I H A N D E L S M A N .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wykreśl wyrazy, które nie powinny znaleźć się w zdaniu.. Mama przyniosła do domu

Ten przykład to ilustracja szerszego zjawiska, jakim jest kurczenie się oferty publicznej ochrony zdrowia i poszerzanie prywatnej.. Jest to

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

NNiiee pprrzzyy-- jjęęttoo uucchhwwaałł ddoottyycczząąccyycchh sspprraaww oossoo-- bboowwyycchh,, m m..iinn..:: pprrzzyyzznnaanniiaa pprraaww wwyykkoonnyywwaanniiaa

Załącznik nr 2 – schemat dla nauczyciela – Czym bracia Lwie Serce zasłużyli sobie na miano człowieka. walczą o

jfa lvjj0uf xJuXkoJ.

Działając w Polsce od 1992 Mazars zatrudnia ponad 250 specjalistów w Warszawie i Krakowie oraz obsługuje ponad 800 różnej wielkości polskich i międzynarodowych

uzależnień. Pojawiają się prace, które nie tylko poszerzają wiedzę na temat choroby alkoholowej. Pomagają także w przełamywaniu.. stereotypów poznawczych