• Nie Znaleziono Wyników

Z lektur zagranicznych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Z lektur zagranicznych"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Z LE K TU R ZAGRANICZNYCH 327

Z LEKTUR ZAGRANICZNYCH

W praw dzie elektronizacja (użyteczna - więc nie tak a, ja k „B ib lio tek arza”

i „Poradnika B ibliotekarza”) obejm uje coraz więcej czasopism naukow ych i za­

wodowych z naszych dziedzin, ale mnoży się też liczba drukow anych podręczni­

ków i rośnie ich tem atyczny rozrzut. Przy n iedostatku ujęć syntetycznych, je st mnóstwo roztrząsań szczegółowych: bywa, że na ten sam te m a t - tak jakby auto­

rzy nie czytywali innych tekstów. To utrudnia wybór rekom endacyjny.

[1] INFORM ACJA: RÓŻNE U JĘC IA

Przekłady europejskich tekstów z obszaru inb pojaw iają się w anglo-am ery- kańskim obiegu rzadziej niż rzadko. T ak im u n ik atem je st bardzo in tere su jąca [*****] synteza [Perez-M ontoro, 2007] problem ow a funkcjonow ania inform a­

cji. Jej hiszpański autor, profesor U niw ersytetu w Barcelonie, zajm uje się teorią kom unikacji, semiologią oraz inform acją i przez pew ien czas był w ykładow cą

(2)

w słynnym U niw ersytecie Stanforda w Palo Alto. T ekst, jakkolwiek intelektual­

nie płodny, od początku ujawnia w translacji europejskie korzenie: je st p o euro­

p e jsk u powikłany, stylistycznie i konkluzyjnie rozdęty, w efekcie więc słabo miej­

scami czytelny.

Perez-M ontoro uważa, że w definiowaniu informacji osiągnięto stan, w któ­

rym już niczego się nie definiuje. Dlatego wraca do pierwotnych opinii semiotycz- nych, według których znak to przedm iot m aterialny, zdolny do powiadam iania, więc zawierający konceptualną propozycję znaczeniową. I w tym rozwarstwieniu m aterialno-konceptualnym kryje się źródło odm iennego pojmowania, czym jest informacja.

Z daniem au to ra, cech ą informacji je st jej prawdziwość. To ważne! W tym świetle informacji nie da się powiązać z literatu rą ani ze sztuką, bo tam prawdzi­

wość ustępuje m iejsca fikcji. Dlatego (moim zdaniem ) trzeba wówczas stosować pojęcie nieinformacji.

W ujęciu realistycznym - informacja musi istnieć obiektywnie, niezależnie od uczestników procesu kom unikacji. W ujęciu subiektyw istycznym natom iast:

zależy od intencji nadaw cy oraz/lub interpretacji odbiorcy, czyli od ich procesów m entalnych. Autorowi bliżej do koncepcji realistycznej, ale tra k tu je ją elastycz­

nie. U waża mianowicie, że musi być jakaś nadawcza intencja transm isji informa­

cji, oraz: że znaki m ogą również dostarczać treści zróżnicowanych.

Przyjm ując dla swoich rozważań taki punkt wyjścia, Perez-M ontoro charak­

teryzuje n astęp n ie w ybrane koncepcje informacji oraz jej analiz. Jego zdaniem C. Shannon (1949) zainicjował m atem atyczny sposób oceny zawartości informa­

cyjnej, żeby ustalić ja k dużo je st informacji do przetransm itow ania. Zapropono­

wał m ianow icie pom iar ilości informacji, możliwej do w ygenerow ania oraz do transmisji, konstruując probabilistyczną sia tkę zn a czeń . Lecz w żadnym stopniu nie dotyczyło to zaw artości treściowej w sensie znaczeniowym.

A nalizą tej treściow ej zaw artości znaku oraz informacji zajmował się n ato ­ m iast F red D retske (1981), dostrzegając różnicę pomiędzy znaczeniem konw en- cjonalnym , zaw ierającym się w znaku (informacji), a treścią odebraną, więc zin­

te rp re to w a n ą (i n ad d an ą) przez odbiorcę. S tąd sugestia rozdwojenia na:

obiektyw ną treść znaku/informacji i treść relatywną. N iektóre aspekty informacji (znaku) są bowiem odbieralne tylko przy aktywności odbiorcy i bywają różne, za­

leżnie od tego, co on wie o źródle (z tym autor nie zgadza się zresztą) oraz jakie treści własne wnosi do aktu komunikacji. Poza tym zdarza się także nadinterpre­

tacja.

Spośród licznych zwolenników relatyw nej teorii informacji, przywołani są poza tym John Barwise i John P erry (1983). W edług nich informacja, jakkolwiek istnieje obiektyw nie, to jed n ak musi być w ydobyw ana - jej znaczenie zatem nie je st zafiksowane w sposób bezwzględny. D ostarcza jej bowiem język, więc sym ­

boliczny układ transm itujący, który narzuca konieczność interpretacji w odbio­

rze. W procesie zaś tej interpretacji, czysta (pierwotna?) zawartość informacyjna siłą rzeczy ulega przekształceniu oraz wyniki poszczególnych interpretacji różnią się od siebie - a wszystko za spraw ą odm iennych kontekstów nadaw czych oraz odbiorczych, różnicujących efekty odbioru.

N a to P erez-M o n to ro n ak ład a w łasną koncepcję inform acji, nazywając ją ekstensjonalną. M ówiąc w uproszczeniu, ekstensjonalność oznacza tożsamość zbiorów identycznych, niezależnie od konfiguracji składników. T ransm itow ana treść informacji zależy więc - w tym ujęciu - od informacyjnej wartości znaków: od intencjonalnego założenia i od kanału transm isji, a nie od odbiorcy ani od treści dodanych. To oznacza zaś przychylenie się do założeń obiektywistycznych.

Do czego au to r m a oczywiste prawo, jakkolw iek argum entacja na rzecz tego stanow iska w ydaje mi się dość m ętna, a w każdym razie nadm iernie powikłana.

Ale może je s t inaczej, tylko nie udało mi się ogarnąć wszystkiego dostatecznie klarow nie.

(3)

Z LE K TU R ZAGRANICZNYCH 329

[2] B IB L IO TE K A DLA M A LU C H Ó W

Obowiązuje pow szechne przekonanie, że w bibliotekach je st m iejsce tylko dla tych dzieci, które potrafią już słuchać w skupieniu czytanych tekstów , więc mniej więcej od 3 roku życia. Ale oto pojawiła się frapująca publikacja [****], sygnalizująca, że m ożna ofertę przygotować również dla dzieci jeszcze młodszych [M arino, 2007]. A utorka kieruje oddziałem dla dzieci biblioteki publicznej w Scarsdale (stan Nowy Jork) i formułowane sugestie sprawdziła w praktyce w ła­

snej, toteż dobrze wie o czym pisze.

Obok udostępniania odpowiednich zasobów, za główne zadanie w tym zakre­

sie uznaje organizację imprez in tera ktyw n ych dla tych właśnie dzieci oraz dla ich rodziców - z opowiadaniem, czytaniem , śpiew aniem i z różnymi zabaw am i. Isto­

ta pomysłu na udziale wspólnym, z aktyw nym uczestnictw em dzieci i rodziców, wymiennie czytających teksty i razem śpiewających piosenki, oraz na aranżacji krótkich scen sytuacyjnych i ew entualnej prezentacji niedługich n ag rań audio i wideo. W szystko zaś w atm osferze swobodnej oraz z uw zględnieniem dużej ru ­ chliwości dzieci w tym wieku. A utorka uważa ponadto, że najlepiej realizow ać cykle imprez dla tych samych grup, jednorazowość bowiem nie przynosi efektów.

Natomiast trzeba różnicować programy. Inne - dla dwulatków (już chodzących), a inne dla (raczkujących) dzieci młodszych. Dla jednych i drugich zaś, jednakowo, należy zapewnić sporo pustej przestrzeni, rozsadzając rodziców pod ścianami.

Dzieci raczkujące są w stanie nie znudzić się przez 20 m inut. M arino propo­

nuje dla nich wspólne rodzicielskie czytanie bardzo krótkich tekstów (zm iana lektorów jest ważna!), opowiadanie wydarzeń, recytacje (przez dorosłych) w ier­

szyków, śpiew anie kołysanek oraz zabawy z przytulankam i.

Dzieci, które już chodzą, są mniej cierpliwe, ale półgodzinną im prezę powin­

ny w ytrzym ać. Óbok w ym iennego czytania im fragm entów książek i recytacji niedługich rym ow anek oraz śpiewania piosenek, au to rk a sugeruje aktyw izujące gry, symulowanki, a także zabawy z kukiełkam i i pacynkam i.

Książka jest podręcznikiem kom pletnym . Oprócz charakterystyki m etodycz­

nej, zawiera w ybór tekstów (wierszy i piosenek) dla obu grup oraz szczegółowe porady lekturow e. S ą też wskazówki organizacyjne oraz jak i jak ie przygotować m ateriały, a n aw et - ja k m a się ubrać bibliotekarka, żeby być w n ieu stan n y m ruchu, m om entam i g im n a s ty c zn y m .

Oto więc propozycja osoby, któ ra m a spraw dzone, nietuzinkow e pom ysły, umie je realizować i potrafi doradzić realizację innym oraz je st absolutnie pew na skuteczności. B ardzo to ciekaw e i godne uznania.

[3] B IB LIO TEK A - SZKOŁA - ŚRODOW ISKO

A ngielsko-am erykańskie m ałżeństw o profesorskie opublikow ało książkę Cuban, Cuban, 2007] na te m a t edukacyjnej funkcji bibliotek, z sygnalną re- acją do szkół i do środowisk lokalnych. Obok trafnych spostrzeżeń i rozsądnych opinii, je st tu jed n ak za dużo uwag bagatelnych, a przede w szystkim : chaosu.

Relacja nieraz skacze z te m a tu na tem at, ja k m otyl na łące, ta k więc ocena je st um iarkow ana [***].

Autorzy są zdania, że współpraca bibliotek publicznych i szkół - k tó rą postu­

lował już D ew ey - je st ograniczona, naw et w m ałych środow iskach, chociaż po­

winna być intensyw na. Ich zdaniem, to efekt tego, że szkoła je st instytucją poza- środowiskową i zajm uje się kształceniem g lo b a lis ty c z n y m , podczas gdy biblioteka publiczna m a ch a ra k te r środowiskowy i jej udział w edukacji m a tę środowiskową przekładnię, ale raczej w nastaw ieniu na obsługę dorosłych. Może nie do końca, ale coś w tym rozum owaniu na rzeczy jest.

Szkoły w USA miały uczyć coraz lepiej, w intencji zapobiegania pauperyzacji, ale popraw a standardów nauczania następow ała powoli. B iblioteki publiczne

(4)

m iały w spierać szkolną edukację, grom adząc zasoby po tem u najlepsze, więc (jednak!) filtrując w ydaw niczą podaż, trochę na przekór (także tu głoszonym) regułom dem okracji. Ale w sparcie tej edukacji okazało się um iarkow ane, a wza­

jem ne związki były dosyć luźne. Szanse na bliższe współdziałanie stworzyła elek- tronizacja, lecz na razie wciąż są potencjalne.

W szkołach am erykańskich wprowadzono elektronizację radykalną. S taty ­ stycznie jed en kom puter szkolny przypada na czterech uczniów, ale bywają szko­

ły, gdzie każdy uczeń m a do dyspozycji jeden kom puter dla siebie. Jed n ak zasto­

sowanie i w ykorzystanie tej bazy je st kiepskie.

O wiele lepiej elektronizację w ykorzystały w praktyce biblioteki publiczne.

W następstw ie stały się główną bazą społecznego dostępu do sieci, bo w posiada­

niu pryw atnym kom puterów jest zdecydowanie mniej. N aw et w USA ludzie nie są ta k zamożni, ja k się wydaje.

Je d n a k biblioteki też osiągnęły m niej, niż zakładano, bo im nieustannie re ­ dukow ano budżety. M im o to obecny stan bibliotecznej elektronizacji w USA wydaje się autorom godziwy i wobec tego jest szansa na realizację całkiem nowego zadania, m ianow icie na in ternetow e przysposobienie użytkow ników - ze spo­

łecznego p u n k tu w idzenia: w ażne i konieczne. J a zapytałbym , w jak im stopniu realne, ale n ik t mi nie odpowie.

E lek tro n izacja zm ieniła biblioteki, ale tradycyjny, nieprzyjazny stereotyp bibliotekarzy przetrw ał. Po części - z przyczyn uzasadnionych. N iem ałe grono personelu bibliotecznego bow iem to am atorzy, prezentujący się kiepsko. W y­

kształceni specjaliści n ajm u ją się do pracy gdzie indziej. A już inna spraw a - tw ierdzą C ubanow ie - że nie zawsze są w ykształceni najlepiej, bo kształceniem bibliotekarzy coraz liczniej zajm ują się ludzie bez pojęcia o bibliotekarstw ie. To niepokojące, zwłaszcza wobec świadomości, że większość osób, pracujących teraz w bibliotekach, nie dotrw a w pracy do 2015 r. I co potem : zastąpią ich następni am atorzy?

Ju ż ta refleksja odstaje od głównego te m a tu książki, a innych ubocznych w trętów je st także niem ało. J a k choćby opinia o wzbogaconej ofercie bibliotek, m .in. o stoiska sprzedażne, co podobno wywołuje pow szechną krytykę. No do­

brze - ale co to m a do rzeczy i do głównego zakresu rozważań? J a k też wyrazy zaniepokojenia, że Google dygitalizują zbiory nowojorskiej biblioteki publicznej.

A utorzy najw yraźniej coś słyszeli, ale jakby nie do końca.

Konkluzja zaś je st taka, że nie da się z sensem pisać o wszystkim przy pierw­

szej lepszej okazji. T e m a ty c zn a mnogość zasnuw a bowiem rozum ną refleksję m głą ogólników.

[4] ZASOBY I U SŁ U G I

F ran k H offm ann (profesor) i R ichard Wood (dyrektor biblioteki akadem ic­

kiej) opublikowali monografię na te m a t tworzenia i użytkow ania kolekcji biblio­

tecznych [Hoffm ann, Wood, 2007], głównie w bibliotekach szkolnych. J e st to jednak raczej repetycja, aniżeli koncepcja prospektywna: o zasobach elektronicz­

nych mówi się półgębkiem , a całość nie grzeszy n ad m iern ą odkrywczością [**].

Lecz główna słabość tej książki zaw iera się w jej konstrukcji, mianowicie autor­

skie opinie są na ogół kilkuzdaniow e, zaś różne a sp ek ty roztrząsanych proble­

mów m ają się ujawniać poprzez (przywołane w całości) rozmaite regulaminy oraz opisy procedur, przejęte z w ybranych bibliotek. Pomysł je st bez sensu, a lektura m a posm ak katorgi, n aw et jeśli to i owo da się odczytać. T a k nie m ożna pisać!

Autorzy są zdania, że k ryteria gromadzenia i selekcji zbiorów bibliotecznych pow inny być staran n ie doprecyzow ane (czy to je st w ogóle możliwe?) i - w ślad za sugestiam i ALA - podane do wiadomości publicznej. T rzeb a je zaś skonkre­

tyzować, w oparciu o m isję (nie lubię tego sform ułow ania) oraz na podstaw ie celów prospektyw nych biblioteki i/lub organizatora, określając główne obszary

(5)

Z LE K TU R ZAGRANICZNYCH 331

kolekcji, także pozapiśm iennicze. T ak ie postępow anie pow inno (ich zdaniem ) ograniczyć ingerencje organizatorów w politykę grom adzenia - w co je d n a k po­

zwolę sobie zw ątpić. Rozw ażania kończą się oczywistością: m ianow icie dobór i selekcję zasobów powinni przeprow adzać pracow nicy działu grom adzenia, w konsultacji (ew entualnie zew nętrznej) ze specjalistam i dziedzinow ym i. No więc tak właśnie jest.

Procesem osobnym, jakkolw iek sprzężonym, je st sukcesyw na ew aluacja ko­

lekcji, a w konsekwencji - korekta. Autorzy postulują m ieszane podstaw y ocen:

analiza statystyki obiegu, przyw ołanie opinii użytkow ników oraz biblioteczna weryfikacja w łasna. T rochę dziwne, że ani słowa nie m a na te m a t opinii perso­

nelu dydaktycznego.

Niejako przy okazji, znalazły się w książce wypowiedzi na te m a t m iędzybi­

bliotecznej kooperacji w gromadzeniu, tworzenia kolekcji specjalnych i (nie w ia­

domo dlaczego a k u ra t to) postępow ania z daram i. To rozszerza p roblem atykę, lecz nie przynosi refleksji produktyw nych.

Autorzy postulują natom iast opracowanie w każdej bibliotece precyzyjnych regulaminów usług, również elektronicznych - przywołując stosowne przykłady.

Uzasadniają przy tym pewne ograniczenia dostępności (wbrew tem u, co piszą na końcu) oraz konieczność stosowania kar za niszczenie zasobów. Zaś do przestrze­

gania reguł m ają skłonić umowy (u nas: zobowiązania), podpisyw ane przez użyt­

kowników.

Je st też kilka zdań na te m a t usług internetow ych. Oprócz ogólnego określe­

nia użyteczności, sugeruje się otw arcie na usługi z bibliotecznego serw era do użytkowniczych term inali domowych - jeżeli pozwalają na to w arunki licencyjne.

Jed n ak z różnych innych źródeł wiadomo, że na ogół nie pozwalają.

Najciekawszy w tom ie okazuje się załącznik - pozbawiony (i dobrze) ilustra­

cyjnych przywołań - nawiązujący do swobód obywatelskich, co w USA je st cha­

rakterystycznym i częstym hasłem wywoławczym. T u m a to m iejsce w k o n tek ­ ście bibliotecznym .

Otóż pojawia się postulat powszechnej dostępności bibliotek dla w szystkich oraz do wszystkiego, co zostało legalnie opublikow ane - bez p ryw atnych bądź doktrynalnych zastrzeżeń i preferencji. Je st to hasło tyleż słuszne, co jed n ak za­

razem demagogiczne.

Kiedy bowiem, na innych stronach, pisze się o dzieciach w bibliotece oraz o filtracji, autorzy robią unik tw ierdząc, że tylko rodzice m ogą ustalić reguły fil­

trowania oferty dla swoich dzieci. W bibliotece? To je st zaw racanie głowy! Tego po prostu nie da się zrobić.

W tekście pojawia się nawiązanie do orzeczenia Sądu Najwyższego w USA, że filtrowanie In tern etu jest nielegalne. Ale wszak wiadomo, że wszystkie tam tejsze biblioteki, szczególnie dla dzieci, In te rn e t filtrują. Tego je d n a k autorzy już nie kom entują.

Z opinią o grom adzeniu zbiorów bez cenzuralnych ograniczeń - któ ra w te k ­ ście jest - kłóci się też założenie, że biblioteka gromadzi to, co jej je st niezbędne:

więc oczywiście nie wszystko. I naw et postulowana zasada publicznego ogłasza­

nia reguł grom adzenia, nie zm ienia faktu, że w bibliotekach zawsze w ybierano m ateriały do kolekcji. I nadal tak jest. C ała ta refleksja je st więc mocno m ętna.

No i znalazło się tam , częste w piśm iennictw ie am erykańskim , przyw ołanie prawa do prywatności użytkowników bibliotek: nikom u mianowicie nic do tego, kto z czego w bibliotece korzysta. Informacje o tym można ujawnić tylko n a mocy sądowego wyroku - tak to zostało napisane.

Otóż autorzy n ie za u w a ży li ustaw y P atrio t Act, któ ra upraw nia służby sp e­

cjalne do inwigilowania wszystkiego i wszystkich, także zam ów ień bibliotecz­

nych i odbioru treści z In te rn etu , bez wiedzy zainteresow anych oraz bez decyzji sądu. W tym kontekście, opinie zaw arte w książce, m ają ch a ra k te r życzeniowy:

nie relacjonują stanu faktycznego.

(6)

[5] ZNOW U SILVA R E R U M

Państw ow a B iblioteka w M oskwie organizuje co roku międzynarodowe kon­

ferencje naukowe w cyklu „Rumiancewskije cztienija”, wydając następnie bardzo szybko tom y postkonferencyjne. Również w zeszłym roku ukazało się opasie tom isko [R u m iancew skije, 2007], złożone z licznych tekstów referatowych, na bardzo różne tem aty . Tej mnogości tem atycznej nie poczytuję za m ankam ent, chociaż czytelność szwankuje nieco, ale to z braku nici przewodnich: można było ten tom uporządkow ać lepiej. Gorzej natom iast, że am plituda jakości jest nieby­

w ała, obok bow iem tekstów znakom itych, są też beznadziejne - dlatego ocenę trzeba nieco obniżyć [****]. Jed n ak kilka artykułów napraw dę w arto przeczytać, jeżeli zdarzy się ta k a okazja.

Je st trochę mizerii. Oprócz kilku tekstów nijakich, są uwagi na tem at kodek­

su obywatelskiego oraz reklam y - zamieszczone w tom ie chyba przez nieuwagę.

No i je st garść wypowiedzi okropnych.

O cean frazesów wylał się na czytelnictwo, powódź sloganów zalała problem zawodowego doskonalenia bibliotekarzy, a sposób prezentacji regionalnych bi­

bliotek naukow ych (są tam takie) przypom ina najlepsze wzory sowieckiej styli­

styki naukopodobnej. S ą też ogólniki na te m a t m odernizacji bibliotekarstw a publicznego i straszliw y bełkot na tem a t książki elektronicznej oraz w spierania rynku księgarskiego przez resort kultury.

Z innego powodu zdum iała m nie apologia bibliotekarstw a w carskiej Rosji (obowiązek szkolny wprowadzono tam najpóźniej w Europie) - gdzie było podob­

no ćwierć miliona bibliotek. T eraz jest ich chyba mniej, ale to zapew ne dlatego, że tym czasem o d e s z ły z Rosji kraje nadbałtyckie, także Polska, Finlandia i U kraina, zabierając ze sobą swoje biblioteki. A utor w ychw ala poza tym dużą sw obodę w tam tych czasach. Rzeczywiście: na Sybir jeździło się swobodnie, tyle że bez praw a pow rotu. T a k nie m ożna pisać! Ale na szczęście je st też w tomie sporo tekstów rozum nych.

Szczególnie ciekaw a w ydala mi się refleksja (S. M atlina) na tem at dualizmu bibliotekarstw a, nie tylko rosyjskiego. Polega na rozdwojeniu i (ew entualnie racjonalnym ) balansie pomiędzy rozsądnym konserw atyzm em i nowoczesnością.

Zachowanie rozum nych proporcji je st trudne, ale nieraz się udaje.

Istnieje też rozdwojenie (i dylem at) nastawień: na publiczność elitarną oraz/

lub je d n a k m asow ą. A utorka je st zdania, że masowość może być pom ostem ku elitarności, lecz to również łatw e ani oczywiste nie jest. Istnieje wszelako narzę­

dzie scalające, mianowicie w każdych okolicznościach i w każdy sposób bibliote­

ka w prow adza porządek w kom unikacyjny i inform acyjny chaos, w ten sposób uzasadniając swoją użyteczność dla całego społeczeństwa, więc elit oraz nieelit.

Z tym , że elity, rozstrzygające wszak o poziomie życia oraz o postępie, wymagają ze strony bibliotek w sparcia i szczególnej troski - uważa autorka (R. Piercowska- ja) innego tek stu . Z w ykorzystaniem nowego narzędzia, jakim je st In tern et, ale bibliotecznie uporządkowanego. To nieczęsty glos rozsądku, a w gigantycznej la­

winie nienaw iści do inteligencji (od czego bibliotekarstw o też nie je st wolne), naw et wyjątkowy.

Sytuacja tych elit, obserwowana (L. Tichonowa) przez pryzm at komunikacji naukowej, jest mało zachęcająca - być może nie tylko w Rosji. Publikacji nauko­

wych je st coraz mniej, zwłaszcza na prowincji: 70% wydaje się w Moskwie i w Sankt Petersburgu, mimo że uczelni poza tymi miastami jest moc. Uczeni poza­

mykali się w wąskich enklawach dyscyplinarnych, nie widząc poza tym nic - 40%

w ogóle z bibliotek nie korzysta (!?). A już inna sprawa, że municypalizacja (usamo- rządowienie) regionalnych bibliotek naukowych przynosi skutki opłakane. W spar­

cie nauki z ich strony staje się iluzoryczne. Tym bardziej więc trzeba maksymalnie wykorzystać wszystkie możliwości, jakie w tym zakresie stwarza Internet.

J e st też ciekaw a refleksja (A. Tieplinskij) na tem at społeczeństw a inform a­

cyjnego, w ujęciu rosyjskim. Zdaniem autora, główne cechy, to prawo użytkowa­

(7)

Z LE K TU R ZAGRANICZNYCH 333

nia (m ateriałów ) zam iast praw a własności, przyśpieszenie podaży inform acji kosztem jej jakości, oraz postrzeganie technologii informacyjnej jako katalizatora społecznych zm ian. M asow y w ym iar obiegu inform acji w ym aga opanow ania umiejętności korzystania z niej (z tym je st kiepsko), a k o n tek st globalny - przy różnych m an k am en tach - narzuca nowe odniesienia, łam iąc dotychczasow e bariery. Ale w Rosji (tw ierdzi autor) nie docenia się informacji. W następstw ie wieloletniego utajniania i cenzurowania oraz preparow ania informacji, wytworzy­

ła się m entalna nieufność, k tó rą trzeba dopiero przezwyciężyć.

Kilka bardzo ciekawych tekstów odnosi się do problem ów organizacji biblio­

tek. Wywodząc koncepcje organizacyjne z ogólnej teorii zarządzania i rozważając w arianty stru k tu r, już to jako zam knięte system y, bądź jako układy elastyczne i półotw arte, nastaw ione specjalnie na tzw. h u m a n rela tio n s, je d n a z au to rek (N. Andrejewa) uważa, że właśnie podejście systemowe je st dla bibliotek najwła­

ściwsze. W tedy bowiem ujm uje się bibliotekę jako spójną całość i do stru k tu ry organizacyjnej (a nie odw rotnie) trzeb a dostosować personel. N ie zgadzam się z taką opinią w żadnym punkcie, bo biblioteka z natu ry m usi być otw arta na oto­

czenie system u, no ale to nie ja napisałem ten tekst.

Z kolei na przykładzie Państwowej Biblioteki w M oskwie została sch arak te­

ryzowana (Ł. Zajcewa) metodologia oraz praktyka macierzowych rozwiązań orga­

nizacyjnych. T rudnych wykonawczo, ale w dużych i skom plikow anych stru k tu ­ ralnie oraz procesualnie bibliotekach - bardzo produktyw nych. O pisano to zresztą znakom icie.

N atom iast do bieżącej praktyki transform acyjnej odnosi się tek st (O. Bojko- wa), traktujący o decentralizacji, względnie dotychczas jednolitego system u bi­

bliotecznego. Rosjanie mianowicie przechodzą mniej więcej to sam o, co było przed laty naszym udziałem. To znaczy: biblioteki są obecnie usam orządow iane i przyporządkowywane lokalnym władzom, co od razu skutkuje znacznym pogor­

szeniem w arunków oraz częstym łączeniem bibliotek z innym instytucjam i.

Rezultaty są opłakane. Skąd my to znam y i co na to nasi bibliotekarscy zwolen­

nicy zniesienia ustaw owego zakazu łączenia bibliotek?

W rosyjskich w arunkach biblioteki są już to zakładam i budżetow ym i, z ogra­

niczonym praw em do dysponow ania m ajątkiem i środkam i, bądź instytucjam i w pełni niezależnym i m ajątkow o oraz finansowo. U sam orządow ienie z reguły pociąga za sobą przekształcenie instytucji w zakład budżetowy. Skutki - jak wy­

żej.

Biblioteka jest instytucją (mniej więcej) inteligencką. Sam orządy - nigdzie na świecie inteligenckie nie są. I to jest, m oim zdaniem , główne źródło kłopotów.

W śród opracowań historycznych, zwraca uwagę opis dziejów oddziału ochro­

ny specjalnej w Państw owej Bibliotece w M oskwie (N. Ryżak), uchodzącego za symbol sowieckiej cenzury. Utworzony w 1926 r., przyjmował teksty, w Związku Sowieckim zakazane lub wycofane z obiegu, których wcześniej nie zniszczono, a niszczono masowo. Po 1940 r. trafiały tam również tek sty (uznane za) porno­

graficzne, a później - samizdatowe i tamizdatowe. W racjonowanym udostępnia­

niu obowiązywały cztery stopnie restrykcji, ale generalnie mało kto mógł korzy­

stać.

Po destalinizacji restrykcje nieco zelżały, lecz poniekąd łalująco. Bywało i tak, że niektóre książki z oddziału dopuszczano do norm alnego obiegu biblioteczne­

go, a następnie trafiały do resó w znowu. K iedy w 1988 r. likw idow ano ten od­

dział, było tam ponad pól miliona zagranicznych czasopism oraz 52 tys. książek krajowych i zagranicznych.

W 2000 r. Norwegowie zainicjowali program rejestracji tekstów zakazanych przez różne władze, w przeszłości oraz w spółcześnie. Państw ow a B iblioteka w M oskwie zgłosiła swój akces do tego program u.

W oparciu o piśm iennicze zabytki oraz inne archiw alia, znajdujące się w tej Bibliotece, została przeprow adzona (B. Kłoss) analiza historyczna w ejścia do obiegu i funkcjonow ania nazwy Rossija, pierw otnie bow iem mówiono i pisano:

(8)

Ruś. Otóż równolegle do Rusi, pod koniec XIV w ieku znalazł się zapis Rosija (przez jedno s), a w następnych wiekach pisano też Rosijskoje carstwo. Dopiero w połowie XVII stulecia, też równolegle, pojawiła się nazwa Rossija, która prze­

trw ała do dziś.

Tom zam yka relacja (T. Hawkins) z przejęcia elektronicznych edycji nauko­

wych przez uniw ersytecką bibliotekę stanu Michigan. Otóż biblioteka wydaje tam elektroniczne czasopisma oraz niskonakładowe teksty naukowe - do taniego roz­

pow szechniania w trybie P rin t on D em and (wydruk na życzenie), lub do Open Access. Biblioteka nie wykonuje prac redakcyjnych (każdy autor robi to sam), ani nie zajmuje się promocją. T eksty o nakładach wysokich, nastawione na zysk, wy­

daje natom iast nadal wydawnictwo uniwersyteckie. Ponieważ jest to w ariant pro­

spektyw ny poszerzania bibliotecznej oferty, w arto zwrócić nań uwagę.

K SIĄ Ż K I O M Ó W IO N E

[1] M ario Perez-M ontoro (2 0 0 7 ): T h e p h e n o m e n o n o f in form ation . A co n ce p tu a l a p p ro ­ ach to in fo rm a tio n flo w .L anham : T h e Scarecrow P ress, Inc. 2 8 7 s. IS B N 9 7 8 -0 ­ 8 1 0 8 -5 9 4 2 -5 [*****]

[2] Ja n e M arino (2 0 0 7 ): B a b ie s in th e lib ra ry ! Lanham : T h e Scarecrow P ress, Inc. 149 s. I S B N 9 7 8 -0 - 8 1 0 8 -6 0 4 4 -5 [****]

[3] Sandra C uban, Larry C uban (2 0 0 7 ): P a r tn e r s in lite r a c y . S c h o o ls a n d lib r a rie s b u ild in g c o m m u n itie s th rou gh tech n o lo g y. Chicago: ALA, 150 s. IS B N 9 7 8 -0 -8 0 7 7 ­ 4 7 9 5 -7 [***]

[4 ] Fran k W . H offm ann, R ichard J. W ood (2 0 0 7 ): L ib r a r y c o lle c tio n s d e v e lo p m e n t p o lic ie s . Lanham : T h e S carecrow P ress, Inc. 2 0 5 s. IS B N 9 7 8 - 0 8 1 0 8 - 5 1 8 1 -8 [**]

[5 ] R u m ia n c e w s k ije c z tie n ija 2 0 0 7 . M a te r ia ły m ie ż d u n a r o d n o j n a u c z n o j k o n fe re n c ji (2 0 0 7 ) . M oskw a: P aszk ow dom , 4 2 4 s. IS B N 5 -7 5 1 0 - 0 3 7 0 -0 [****]

J a c e k W ojciechow ski In sty tu t Inform acji Naukowej i Bibliotekoznawstwa

U niw ersytet Jagielloński

T e k s t w p ły n ą ł d o r e d a k c ji 3 k w ie tn ia 2 0 0 8 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

K rą ży też opinia, że te biblioteki są tylk o dla klasy śre d ­ niej - d o stateczn ie dobrze sytuow anej, żeby nie odw oływ ać się do kiesy

Nie powiodły się też próby stworzenia pisma sylabowego, bowiem sylab jest za dużo, a głosek (ich odpowiedniki to litery) niewiele, a poza tym wiadomo, pismo literowe od

Ale zapamiętywanie jest głównie procesem aktywnym: dokonuje się selekcja oraz interpretacja treści do zapamiętania, a następnie ma miejsce dodanie do tych śladów, które

Otóż także w Rosji zaczyna rozwijać się internetowa promocja literatury dla dzieci i młodzieży: mnożą się informacje, specjalne pliki programowe i pełnotekstowe

Nie jest zatem prawdą, że interaktywność i odbiorcza kreacja treści pojawiła się dopiero w hipertekście; natomiast realizuje się teraz inaczej.. Landów

Poza tym jest sporo skojarzeń z praktykami sowieckimi - po dawnemu nie wiadomo, jak autorzy mają na imię, po dawnemu prawie każdy chce przekonać, że stworzył

W ydaje się poza tym oczywiste, że za brakiem wszelkiej dyskrym inacji oraz bibliotecznej cenzury opow iadają się najaktyw niej autorzy z tych krajów, gdzie reguły cenzurow ania

Masowe powielanie tekstów rozpętało się dopiero w latach siedem dziesiątych ubiegłego w ieku, kiedy na rynku pojawił się Xerox 914.. T ym czasem w am erykańskim