• Nie Znaleziono Wyników

U trumny bohatera. 3 mowy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "U trumny bohatera. 3 mowy"

Copied!
64
0
0

Pełen tekst

(1)

U T R U M N Y B O H A T E R A

TRZY MOWY WYGŁOSZONE PRZEZ KS. BISKUPA WŁA­

DYSŁAWA BANDURSKIEGO

W S T U L E T N I Ą R O C Z N I C Ę Z G O N U T A D E U ­ S Z A K O Ś C I U S Z K I W Y D A Ł O C E N T R A L N E BI UR O W Y D A W N I C T W N. K. N. K R A K Ó W

1 9 1 8

(2)
(3)

m a k l a d ł m CEN TRA LN EG O

- o - ' B I U R A W Y D A W N I C TW

N KM

(4)
(5)

U T R U M N Y B O H A T E R A

(6)
(7)

U T R U M N Y B O H A T E R A

TRZY MOWY WYGŁOSZONE P R Z E Z KS. BISKUPA WŁA­

DYSŁAWA BANDURSKIEGO

W S T U L E T N I Ą R O C Z N I C Ę Z G O N U T A D E U- S Z A K O Ś C I U S Z K I W Y D A Ł O C E N T R A L N E B I URO W Y D A W N I C T W N. K. N, K R A K Ó W

1 9 1 8

(8)

k r W j / W i ^

AS JO

CZCIONKAMI DRUKARNI N ARODOW EJ W KRAKOW iE.

(9)

U T R U M N Y B O H A T E R A

(10)
(11)

U T R U M N Y B O H A T E R A PR ZEM O W A W YPOW IED ZIAN A W K A TED RZE NA W A ­ W ELU DNIA 15 PAŹDZIERNIKA 1903 W ROCZNICĘ ŚMIERCI

T A D EU SZA KOŚCIUSZKI.

C ia ła ich są w pokoju pogrzebane a s ta u a ży je na pokolenie i pokolenie.

E K K L . 44.

D zień 15. października to cichy dzień rocznicy śmierci T ad e u sza K ościuszki. N ib y św ięto, lecz nie radosne, niby pielgrzymka do w rót grobu, lecz nie żałosna. D laczego? Bo to rocznica śm ierci B oh ate­

ra, który niby zmarły, a żyw, niby zgasł, a jaśnieje.

— „ C ia ło w pokoju pogrzebane, w podziem iach W aw elu, — a sław a żyje na pokolenia.1*

K rasiński rzekł:

— „ Ż a d e n c z ł o w i e k , c o s t a ł s i ę d u ­ c h e m , n i e u m r z e w g r o b i e , " a historya stwierdza, iż żaden b o hater nie zginął w niepam ięci, żadne imię nie zbladło w pochodzie lat wielu, ża­

dnego przykład nie został bez plonów w posiew ie przyszłości.

T a d e u sz stał się duchem i nie umarł, choć ciało Jego spoczyw a w grobie. O n stał się duchem i dla­

tego my nie płaczem , zbliżając się do trum ny jego, p ełn ej ciszy i sm ętku, on sta ł się duchem , w ięc żyje w O jczyźnie.

A my, ilekroć zbieramy się, by uczcić pam ięć

(12)

jego czynów, idziemy, jako do zdroju nadziei i p o ­ ciechy i wzoru, bo duch K ościuszki przem aw ia S w ą S iłą — ■ pow tarza Sw ój testam ent, ojczyźnie prze­

kazany i w oła ażeby jego w olę i jego zlecenie zrozumiano i w ykonyw ano.

C zego nas uczy testam ent K ościuszki? K tóż nie wie, kto nie rozumie i nie odczuw a? K ościuszko przekazał pracę w narodzie, w ezw ał do obrony praw obyw atelskich, zapukał do serca ludu i roz­

żarzył w niem uśpioną m iłość ojczystej ziemi.

1 to imię drogie, kochane, i to nazwisko jako hasło w zniosłe ciągle jest powtarzane.

l ak, K ościuszkę kochamy i sław im y, iż zdaje się, w każdej duszy naszej odbija się jego obraz, w każdem sercu naszem słychać jego m ow ę, a je ­ dnak w najwznioślejszej rzeczy nie um iem y go na­

śladować. W tem wielka nasza ułom ność.

Z d a je się nam, że nachylam y się tak w progi wiejskich chat, jak on to czynił. I zdaje się, że przybliżamy się do serca ludu, jak on to robił. I zdaje się, że rzucamy wieśniakom takie h asła narodowe, jakie on rzucał, a jednak nie umiem y K ościuszki naśladow ać, bo nie umiemy być bohateram i i to ta ­ kimi, jakim b y ł K ościuszko!

C zy rozumiecie, co znaczy słow o bohater?

C zy wy w iecie, ile nam wszystkim razem i każ­

dem u z osobna brakuje, ile potrzeba, ile należy zdo­

byw ać moralnie, ażeby uróść do miary} bohatera ? 10

(13)

i!

bohatera co nie ginie i nie tonie w zapom nieniu?

P rze d bohateram i to takimi społeczeństw a, na­

rody i ludzkość cała czoło schyla, a pam ięć ich sław i wytrwale, jakby jasność sło ń ca m ając przed S obą.

B ohater!

O to patrzcie!

P o d marm urową p o w ło k ą sarkofagu zimnego leży O n . O n , wśród szeregu królów i w ładców , O n w śród w iecu wielkich d u chów i w spom nień nie­

zatartych. W ię c czem uż w rocznicę Z g o n ó w kró­

lew skich nie przychodzicie tak, jako dziś? C zem uż przed każdym sarkofagiem , który kryje prochy za­

służonego człow ieka, nie stajecie w zadum ie i za­

myśleniu i cichym rachunku sum ienia jak tu ? W szakże śpią tu wielcy, zacni, sław ni, w szakże śpią tu tacy, którzy dźwigali brzem iona ciężkich pow inności i dzier­

żyli b e rła w czasach wielkich w strząśnień.. . . W ięc by chyba trzeba sercem Z ygm u nta codzień w ołać na W aw el i sercem P olaka codzień zgłębiać prze­

szłość, ażeby zasłużonych i w ielkich uczcić.

A my nie przychodzim tu często na w iece d u ­ chów dalekich. G onim , szarpiem się w jarmarcznej wrzawie ludzkiego zdobyw ania chleba, dachu, tytułu, rozkoszy i wygody.

W ielkie duchy śpią w pokoju.

Z y c ie mija w mgle i mroku.

D opiero gdy uderzy d ata w spom nień o K o-

(14)

12

ściuszce, spieszym , bo taka potężna ta data, iż nie­

czułego poruszy, a osp ałeg o zbudzić potrafi.

B o h a t e r n a s w o ł a i idziem, my, którzy chcem y naśladow ać jego życie i w ypełniać jego te"

stam ent w e wszystkiem , ale w łaśnie do bohaterstw a w znieść się nie um iem y__

B ohaterstw o z śm iercią nigdy się nie schodzi i dlatego bohater nie ginie, żyje w iecznie i dlatego naród, który m a bohaterów , nie przepada, nie tonie, nie gaśnie a choćby zb lad ł na chwilę, zajaśnieć na now o potrafi.

O ! D rodzy R o d a c y ! O ! bracia! O ! wieicy na­

uką i pracą zasłużeni, w cichości i boleści zahar­

tow ani! O ! bezgranicznie zacni i szlachetni, jeśli jesteście, gdybyście wiedzieli, czego W a m brakuje, byście bohateram i być mogli!

W szak dajcie P o lsc e dziś bohaterów , a cary runą, a w ielm oże dum ne zaginą i h o łd składać będą, a w szystkich trucizn koryta w yschną i serc w na­

rodzie nie będzie pysznych, nadętych, sam olubnych, serc zwierzęco ludzkich, serc p o d ły ch i nikczem nych.

G dzież są takie bohatery?

Czyż to b o h atery ... upow ite w puch sam olub- stw a i w ygodnictw a, ozłocone szychem karjery i po ­ sady dobrze p ła tn e j? C zyż to bohatery, co m ącą w od ę i truciznę rzucają, krzykacze, co kłam niosą i kłam sieją.

A j e d n a k b o h a t e r b y ć m u s i j e ś l i P o l ­

(15)

s k a m a ż y ć — a b o h a t e r e m t y m m a b y ć k a ż d y z n a s !

T ak , drodzy R od acy ! K a p ła n uczony, rzem ieśl­

nik, rolnik, nauczyciel, m łodzieniec, starzec, dziew ica, matka, żona — to w szystko bohatery być m ają w P o lsce — to w szystko m ają być ludzie mężni i wytrwali, b ez lęku i trwogi, bez sam olubstw a i wy­

gód, bez snu i letargu, bo bohaterem ma być P o lsk a cała, aby z pod katow skich łańcuchów m ogła po ­ w stać i istnieć w jasności zwycięstwa.

K ościuszko b y ł bohaterem — zaparł się siebie i żył dla O jczyzny!

Z ap ytajm y dziś u trum ny bohatera, czy nie za­

pieram y się O jczyzny i nie żyjem y dla sieb ie?

K ościuszko b y ł bohaterem , słu ży ł i d e i w o l ­ n o ś c i i od niej nigdy nie odstąpił.

M y o w olności szepcem y, myślimy i niby o niej słucham y, ale dla chleba, tytułu i rangi — ciągle ją odsuw am y i każemy jej czekać.

K ościuszko by ł bohaterem , bo w i ó d ł i w o ł a ł d o c z y n u o f i a r n e g o . M y o tem deklam ujem y bardzo ład n ie i rozprawiam y nader szeroko — a l e n i c n i e c z y n i m y , c o o f i a r y i t r u d u o d n a s w y m a g a .

K ościuszko przez o d w a g ę d o sze d ł do b o- h a t e r s t w a , my przez lęk i trw ogę zbyteczną każdy głos śm ielszy tłum ić umiemy.

Z aiste! Bez bohaterów P olski nikt nie odrodzi, 13

(16)

14

a bohaterow ie bez naszych serc wielkich i gorących nie przyjdą. . ..

M ów ił niegdyś Bóg przez E zechiela P ro ro k a:

„ T o m ówi P a n Bóg tym kościom :

O to ja w puszczę w W a s duch a i żyć b ęd zie­

cie, a poznacie, żem ja P an . O to ja otw orzę groby W a sze i w yw iodę W a s z grobu w aszego i w w iodę W a s do ziemi Izraelskiej." (E zech. 3 7 .)

I nam w ypada w ołać do P a n a Z astęp ó w :

—- „P atrz, P anie, na naród polski, w niewoli jęczący! Sam e groby, m ogiły! S am e kości bezduszne i martwe! W p u ść w nie, o P an ie, ducha, który żyć pocznie---- ducha bohaterstw a i wytrwania, albowiem ciężko istnieć P olsce, jakby niewolnicy w obroży hańby, sromu i poniżenia! O tw ó ż Panie, groby w ielkich ludzi i w yw iedź nas z nocy upodle­

nia, przez pam ięć bohatera, przez ciche w estchnie­

nia i jęki uciśnionych braci, błagam y C ię Boże i O jcze!

L ec z m o d l i t w a s a m a nie zbawi, nie p od nie­

sie, nie uratuje. M odlitw a sam a — to tylko skrzydła do lotu, ale nie lot bohaterski z nocy do rozświtu!

I s a m a p r a c a nie wydźwignie nas i s a m o u c z u c i e nie uleczy i s a m o n a w o ł y w a n i e wszystkich innych do pośw ięceń nie wystarczy.

B ohaterskiego życia w P o lsce potrzeba, jak cała wielka i daleka, szeroka i w spaniała — bohaterstw a trzeba w sercu każdego z nas — n a k a ż d e m stano­

(17)

wisku, w każdym zawodzie, na każdej d rodze i w każdym celu.

Z w y c i ę ż s i e b i e — b ę d z i e s z b o h a ­ t e r e m !

S iebie zw ycięż! C zy słyszysz, jak du ch K o ­ ściuszki w o ł a . . . . jak w o ła ten, który nie zginął w łaśnie dlatego, iż b y ł bohaterem ?

Z głębi podziem i W aw elskich sły ch ać potężny głos i silne w ezwanie, co brzmi jak pobu dka w o ­ jenna na dzisiejszą d o b ę:

Z w yciężaj tw ą pychę, sam olubstw o, lenistwo, obojętność na spraw ę narodow ą, nienaw iść i zazdrość!

Z w yciężaj w ady i ułom ności, słab o ść woli i cha­

rakteru — a zostaniesz bohaterem !

A gdy to mówię, każdy z nas ogląda się na drugiego i przypom ina ułom ności, przew inienia i w ady drugiego i myśli m oże sobie:

— T am tem u to trzeba pow tórzyć! O n musi się zw yciężyć — O n , co trwoni pieniądze — O n , co sknerą jest — O n , co w brudzie i w w ystępkach żyje i kala P olaka imię — O n, co nigdy nic dla oświaty, dla ludu wiejskiego i roboczego nie zrobił

— O n a , co tylko łam ała loty drugich i do siebie przykuw ała___

O m ylni i niebaczni ludzie!

K ażdy z nas ma w sobie coś do zwyciężenia, do poprawy, do wyniszczenia i do budzenia, ażeby każdy m ógł się stać bohaterem .

15

(18)

Idźcie i nie szukajcie tych, którym w iele do bohaterstw a brakuje! A le sam i się liczcie z sobą, sami siebie odw ażajcie, mierzcie, szacujcie i o ce­

niajcie !

P o l s k a m u s i b y ć c a ł a b o h a t e r s k a , b o t y l k o t a k a z g r o b u n i e w o l i p o w s t a n i e . 16

(19)

M I E J M Y N A D Z I E J Ę

(20)
(21)

P R Z E M O W A

W YGŁOSZO NA W KOŚCIELE MARYACKIM W KRAKOWIE, DNIA 24 MARCA 190j R„ W II! ROCZNICĘ PRZYSIĘGI

T A D EU SZA KOŚCIUSZKI.

‘3 oń mię według wyroku Twego i niechaj żyję

a niezaw stydzaj mię w oczekiwaniu mojem.

{‘P salm 118, w. 116.)

N ie zaw sze ruch czasu mierzy się wskazówkam i zegarów, oznaczającem i liczby godzin___ nie zawsze się mierzy dzień liczbą tylu a tylu godzin, wybitych dzw onem zegaru.

B yw ają godziny jak la ta ... bo długie i ciężkie . . . byw ają dni jak m iesiące, nie kończące się r y c h ło ...

byw ają lata, które trw ają — zda się w ie c z n ie ...

M iara czasu dziwnym podlega zmianom. N iekiedy

— rok, życie całe, zda się chw ilą przem knęło lo­

t n ą . . . niekiedy dzień — m iesiąc rzuci tyle wrażeń, cierpień, wzruszeń i doniosłych w ydarzeń, iż m o­

g ło b y ich starczyć na długie lata.

S ą dni, jak g rom y. . . lata jak oceany — są chw ile co jak pioruny spadają nagle — co jak słońca jaśnie­

ją nigdy nie zgaszone.

T akiej chwili rocznicę oto czcimy dziś, zebrani u stóp ołtarza Pańskiego, zgromadzeni w starej św ią­

tyni K rakow a, w spom inając ów dzień wielkiego czynu, W którym B ohater — - N aczelnik p o w o łał lud polski

(22)

20

do obronnej służby w O jcz y źn ie... a zarazem zwra­

camy się myślą, p ełn ą lęku i niepokoju ku tej niepe­

wnej przyszłości, która z jakow ąś m głą sm utku ku nam się zbliża, uściela drogę zdarzeniom w a żn y m . . . w iel­

kim . . . k t o w i e , c z y n i e p r z e ł o m o w y m . . . Stoim y o t o ___ w słuch ani w echo tej pieśni, co z wieżycy brzm iała przed chw ilą — co na cześć N ie­

pokalanej C hrystusa M atki, a K rólow ej naszej brzmi ciągle i rzuca tony tkliw e w przestrzeń obszarów ojczy­

stych, daleko — daleko —

A od tej pieśni zw raca się oko na p ły tę k am ien­

ną, co leży p o d stopy przechodniów rzucona — a ni­

gdy nie d e p ta n a ___ co niska, a jednak wyższa nad wszystkie inne, szara, a przecież ja s n a ---- p ł y t a .. ..

m ająca na sobie wyrytą datę: d n i a 2 4 m a r c a 1794.

W iecie, R o d acy N ajdrożsi, dlaczego tak czynim:

Bo oto mamy dw a wielkie zegary, mierzące ruch czasu polskiego. H e j n a ł , z wieży M aryackiej, dzw oniony pieśnią M aryańską ciągle się pow tarza­

jącą, przypomina, iż w zw ykłym pochodzie dni, ty­

godni i lat — wysokich lotów ducha nie należy zaniedbyw ać — p ł y t a p r z y s i ę g i na R ynku krakowskim leżąca — pow iada, czem są epokow e chw ile wielkich czynów w narodzie!

I wieluż to było królów, którzy tworzyli dzieła doniosłego znaczenia? W ieluż to hetm anów , którzy stawali do walki z w rogam i? W ieluż to w iod ło o- brońców na kresy polskie, by O jczyznę ratow ać?

(23)

21 Z ap isy w a ły karty naszych dziejów dnie, które m iały w sobie ciężar lat ca łe dziesiątki— a jednak nie staw iano kam iennej płyty na w ieczną pąm iątkę tam, gdzie ci dzielni i mężni rycerze zbierali obrońców pod sw oje sztandary —

C hw ila przysięgi Kościuszki, złożonej na R ynku krakowskim 2 4 marca 1794 roku — b y ła epoką, odradzającą naród, bo ona krótkiem sw em istnieniem stw orzyła nagle miliony obyw ateli obrońców , rycerzy silnych, których P olsk a przedtem nie znała i nie m iała.

L u d odtrącony, lud oddzielony straszną ręką

„przyw ilei,“ lud ten na w ezw anie K ościuszki ożył jako olbrzym i w yciągnął dłonie, by razem z innymi dźw igać u p ad łą O jczyznę z niewoli.

P am iętną tę chw ilę przypom ina pły ta kamienna, droga każdem u sercu polskiem u.

Z ad u m a się nad nią m łodzian biedny, w m un­

durze warszawskich szkół, który oto b łąk a się po K rakow ie i przeżywa ciężką dolę sm utku i bólu.

W ita ł on już mury W aw elu, w grobow cach sp ęd z ił długą godzinę, zasłuchany w h ejn ał z wieży M a- ryackiej, w zniósł oczy w górę i w yszeptał sło w a pacierza.

T eraz stan ął nad pły tą K o śc iu sz k i--- K tóż zgadnie, czem ona go w ita?

— O n tu przysiągł — O n tu stał, jak ty w tej chwili, O n cz u ł ciężar niewoli i srom podd aństw a —

(24)

22

O n zło ży ł przyrzeczenie, iż nie spocznie i waiki nie zaniecha, aż zdobędzie to, co P o lsc e szczęście wrócić z d o ła i w o ln o ść ___

„I przystanął na tem miejscu I przysiągł się Bogu,

Z e nam wszystkie krzywdy nasze O d b ije na w r o g u . . . .

— - Przysięgam, szepce m łodzian, w patrzony w li­

tery na kam iennej płycie w y ry te__

I otoczył kam ienną tę pły tę w ieńcem głów kor­

nie schylonych, lud śląski, od Bytomia, Z ab rza i G l iw ic ___

O n i tu przybyw ają na odpocznienie na korny ducha rachunek, ducha który nieraz łam ie się w cią­

głym oporze i w walce o praw a święte. O ni, którym życie wydzierają podstępnie, zdradliwie, szatańską pracą niszczycieli każdego sło w a polskiego, oni stoją w około kam iennej p łyty i szep cą:

■— Przysięgam y i my. T u K ościuszko naw oły­

w ał lud polski do obrony sw ych praw n aro d o w y ch . . . . tu my przyrzekamy, iż polskiej m ow y w ydrzeć sobie nie damy, wiary swej i obyczajów ojczystych do up adłeg o bronić będziem y.

W id zicie pow iada matka z Poznańskiego, w io­

dąca dzieci sw e za rączki, K ościuszko tu przysiągł, iż będzie w alczył o w olność P o l s k i . . . . T u przy­

(25)

23 sięgę na w ieczną słu żb ę złożył O jczyźnie___ T a k i wam dzieci, stanąć potrzeba, taką i w am złożyć przysięgę---- N ie dacie sobie zabrać m owy ojczy­

ste j? N ie dacie sobie zabrać imion polskich? N ie zm ienicie nazwisk sw ych rodzinnych, choćby wam grozili gorszem i plagami, choćby wam za o d stępstw o bogate przyrzekali w ynagrodzenie?

Przysięgam y!

A na kam ienną p ły tę toczą się goizkie łzy matki, co przytuliwszy dzieci jeszcze bliżej, s z e p c e :

— K to przysięgnie niech d o trzy m a! N ie zaprzeć się nigdy P olakow i sw ej m ow y i sw ego im ienia!

Z a iste kam ienna K ościuszki pły ta — to pom nik d o ­ niosłego czynu, przypom inający całem u narodow i obow iązek słu żen ia ojczystej sprawne c a łą duszą — a dzień dzisiejszy — to dzień, m ający w sobie zawsze siłę daty, która sp ad a na serca P olaków jako żar słońca w stającego w łunie, blasków i za­

w sze w oła, by dźw igać O jczyznę z upadku — by w ieść ją ku rozświtom dni lepszych — by now eini R acław icam i zadzw onić w d atę dnia c z w a r t e g o kwietnia.

O ! jak to daleko zdają się nam dziś one chwile, które były chwilam i krótkiemi, a m iały wagę i ciężar całej e p o k i!.. Jakże to daleko rok K ościuszkow ski od dnia dzisiejszego w P o ls c e ! . . . A jednak — rzecby m ożna:

(26)

T o sam o dziś, co ongi, to sam o nieszczęście niew o­

li, ta sam a niedola pohańbienia naszej sław y — ten sam mrok n o c y __ i k a jd a n ! L e c z kto śmie mówić, iż to sam o?

T ylko data dnia 2 4 m arca jest ta sama, co była w ów czas na zegarze czasu— lecz wszystko cięższe, czarniejsze, sm utniejsze i nieszczęśliwsze!

W rogó w naszych d ło ń uciska nas srożej, stopy ich gniotą nas ciężej, ofiar naszych liczba coraz ogromniejsza, krzyw d i zbrodni piekielnych łańcu ch coraz d łu ż sz y __ O ! bo też dość czasu mieli w ro­

gowie nasi na to, ażeby tuczyć się krwią naszą, ażeby m ogiłam i pokryć kraj c a ł y . . . .

Jak Jerem iasz możemy pow tarzać z żałością i sm utkiem :

l i i — „Jako okrył mrokiem zapalczyw ości swej P a n córkę S yon — zrzucił z nieba na ziemię sław ną Iz ra e l. . . . U stało w esele serca naszego, odm ienił się w żało b ę taniec nasz — w ieniec głow y naszej — dlatego stało się sm utne serce nasze."

W obronie chciw ości cara, w roga O jczyzny naszej, w roga naszych praw, naszej mowy, naszej wiary, gnębiciela podlaskiego ludu, dziś naszych ty­

siące musi rzucać dom , rodzinę, dzieci drobne, za­

grodę, O jczyznę biedną i iść na W sch ó d , ażeby tam ledz, jak marnego piasku ziarna, rozw iew ane wichrem pó łn o cy !

Z a katów i gnębicieli sw oich życie daw ać 24

(27)

w ofierze, za tyranów i m orderców dziś pierś sw ą nastaw iać i g in ą ć !...

•— „O b acz , Panie, utrapienie moje, bo się podnió sł nieprzyjaciel" — w o ła naród polski z Jerem iaszem .—

„C zem u nas na wieki zapom inasz? O puszczasz nas na długość d n i? "

— O b a c z o! P a n ie ! .. . naszych cierpień wielkość!

— Z m ierz, o ! P a n ie ! głębie krzywd naszych — - radby każdy z nas w ołać — gdyby w szakże nie m iał tej silnej wiary, iż O n najwyższy P a n i S ędzia N ajspraw iedliw szy wszystko zna i widzi. Z n a i czeka

— „U cisk spraw uje cierpliw ość" p ow iada A p o ­ s to ł" — cierpliwość, dośw iadczenie, nadzieję, a na­

dzieja nie pohańbia." (D o R zym ian).

I dlatego z Psalm istą P ańskim imieniem całej P olski w o łam :

— „Broń mię w ed łu g wyroku T w e g o i niechaj żyj? — a n i e z a w s t y d z a j m i ę w o c z e k i ­ w a n i u mojem!

M y miejmy nadzieję, a ona nas nie p ohańbi!

M iej, Polsko, O jczyzno moja, nadzieję a ona nie strąci C ię — w otchłań nicości!

N adzieja bow iem dodaje otuchy, nadzieja krze­

pi serce i m ęstw o podnosi — nadzieja rozpala sto ognistych gwiazd nad m roczną nocą, nadzieja dźwiga om dlałe ram iona i w i e d z i e n a d r o g ę c z y n u .

„M iejm y nadzieję!" w o ła ł nasz p oeta:

25

(28)

— M iejm y nadzieję! nie tę lichą m am ą.

— C o rdzeń spróchniały w w ątły kwiat ubiera,

— L ecz tę niezłom ną, k t ó r a t k w i , j a k z i a r n o ,

— • P r z y s z ł y c h p c ś w i . ę c e ń w d u s z y b o h a - [ t e r a !

— M iejm y nadzieję! nie tę chciw ą złudzeń,

— Ś lepego szczęścia p ło ch ą zalotnicę,

— L ec z tę, c o w g r o b a c h c z e k a d n i a p r z e ­ b u d z e ń

— I przechow uje o r ę ż i ~ p r z y ł b i c ę ! T a k ą nadzieję m iał K ościuszko, gdy w zyw ał lud do w spólnej kraju obrony.

T a k ą nadzieję m iał O n, gdy w grobie niew o­

li w o ła ł o dzień zbudzenia.

T a k ą m iał, gdy uczył, jak naród m a przecho ­ w yw ać i o r ę ż i p r z y ł b i c ę !

1 aką nadzieję mają ci, którzy w w alce o słow o ojczystej m ow y zw ycięstw a się spodziew ają.

T a k ą nadzieję mają te matki i ci ojcowie, którzy w olą pośw ięcić życie, karyerę sw oich dzieci, jak

kazać im zaprzeć się praw naturalnych.

T a k ą nadzieją zbrojni są ci biedni podlascy unici, którzy nie chcą zaprzeć się wiary i uledz szy- zm atyckiej hydrze.

T a k ą nadzieją um ocnieni są ci nieszczęśliwi i biedni, których d ło ń okru tn a___ sm aga a zbro­

d n ic z e .... hasło w ytępienia gnębi i umęcza.

A my trwożni i niespokojni przyszli tu na korną 26

(29)

27 m odlitw ę i patrzymy w jutro, jak w ów pączek kwiatu, o którym nie wiem y czy się rozwinie i plon d a spodziew any, czyli uw iędnie przed czasem podcięty kosą, lub złam any zbrodniczą ręką.

C zyż nie słyszymy, co w o ła P a n przez usta prorocze:

„P ow stań, Jeruzalem, a stań na m iejscu Wyso­

kiem i spojrzyj ku w schodu słońca, a obacz syny sw e zebrane od w schodu sło ń ca do zachodu słow em Ś w ię te g o ---w eselące się z pam iątki Bożej. “

W stań Polsko, pragnę zaw ołać z prorokiem Pańskim , i obacz S y n y s w e z e b r a n e r a z e m , od w schodu sło ń ca aż do zachodu, obacz je zje­

dnoczone w jednej wielkiej, w spólnej p r a c y n a ­ r o d o w e j i obacz je zgrom adzone pod jednem hasłem bronienia praw O jczyzny!

C zyż zebrani razem jesteśm y ?

C zyż nie brak w śród nas takich, co poczynając pracę sw ą „zbaw ienną dla narodu," m ącą w odę w e wszystkich zdrojach i zatruw ają w szystkie serca jadem nienawiści i przecinają w szystkie nici, które łączy ć mogą w bratnią zgodę warstwy, stany — tysiące?

Z d a je się, że się w szystko w ysiliło na to, ażeby poróżnić m iędzy nami warstwy, stany, braci, ojców, syny, lud sło w em wszystko i w szystkich rozbjć na czerepy, jak czarę strąconą na g ła z y .. . . W ię c i nasze siły m arnują się od lat wielu na sklejanie rozbitych

(30)

części, nasze ręce kaleczą się przy zbieraniu rozrzu­

conych cząstek, n a s z e ż y c i e m i j a n i e n a b u ­ d o w a n i u , a l e n a ł a t a n i u i n a p r a w i a n i u w s z y s t k i e g o , c o z ł e r ę c e b u r z ą i p s u j ą .

T am gromy biją, tam nieszczęść rozlało się morze, tam jęczą i szarpią się — - a my? W eźm y nasze p ism a: — K ł ó t n i e i s w a r y o s o b i s t e . . . . W eźmy nasze stowarzyszenia : n i e z g o d y i i n t r y g i . W eźm y nasze prace ogólne, r o z b i j a n e z a w i ś c i ą . W eźm y naszą m łodzież, r o z s z a r p a n ą u s t a w i ­ c z n ą w a l k ą — weźm y nasz przem ysł, p r z e z b r a k w s p ó l n e j p r a c y n i e d ź w i g a s i ę ___

W eźm y naszą robotę na polu o św iaty __ j a k i t a m i w s z ę d z i e c h a o s ! ile rozdziałów , od łam kó w i nieprzyjacielskich starań!

A dlaczego?

Bo niem a w nas tej św iętej nadziei co i w gro­

bach czekając dnia przebudzeń, przechow uje w c i ą ż oręż i przyłbicę.

O r ę ż e m t o p r a c a w spólna narodow a, p r z y ł ­ b i c a t o m i ł o ś ć , jednocząca stany i w arstw y całego narodu! N iem a w śród nas w spólnej ogromnej miłości w narodzie, bo każdy chce w edług swej pychy i zarozum iałości postępow ać.

P o w ied ział gdzieś poeta:

— „ K t o n a m m i ł o ś c i l u d z k i e j n i e z o s t a w i ł , n i e z o s t a w i ł ż a d n e g o d z i e ­ d z i c t w a . "

28

(31)

29 Z d a się, jakbyśm y istotnie nie otrzymali nic w dzie­

dzictw ie po przodkach, b o n i e n a u c z o n o n a s w z a j e m s i ę m i ł o w a ć w O j c z y ź n i e i nie przekazano nam tego testam entem , iżbyśmy się nie ka­

leczyli razem, l e c z l e c z y l i , iżbyśmy się nie roz­

trącali, l e c z s k u p i a l i , iżbyśmy się nie darli m ię­

dzy sobą jak wrogi, lecz wzajem jedni drugich uszla­

chetniali.

T ak ie dziedzictw o w spólnej p r a c y i szerokiej m iłości zostaw ił nam K ościuszko, p ow ołując wszy­

stkie stany i warstwy pod swój sztandar ucząc, jak trzeba kochać cały naród z wszystkimi jego szcze­

blam i warstw, godności i stanowisk, i to nam przy­

pom ina kam ienna p łyta „przysięgi B ohatera."

O w e dw a wielkie zegary, w skazujące ruch czasu, pieśń hejnału i płyta kamienna, która zapisała jed ną w ielką godzinę czynu przełom ow ego, uczą nas i w io­

d ą drogą, jasno w y tk n iętą---- drogą n a d z i e i i w y t r w a n i a wspólnej pracy i miłości.

Fak! W ielką, św iętą pieśnią nadziei iść ciągle naprzód — złożeniem ślubu przysięgi w obronnej walce w pracy i m iłości w spólnej trwać, oto dziś nasze zadanie!

K to chce uczcić pam ięć B ohatera, niech to przy­

rzeknie i niech dotrzym a!

D o p o m ó ż mi, Boże, w pracy i trudach!

D opom óż, w chw ilach w ątpień i niepokoju!

D opom óż, Boże, w siejbie otuchy i nadziei, iż

(32)

30

czas tych grom ów minie, a lepszy nadejdzie dzień!

D opom óż, Boże, w siejbie w spólnej pracy i mi­

łości!

A od rozpaczy broń i z a c h o w a j!

O ! bo niem a nic straszniejszego dla narodu w nie­

w olę poddanego nad zw ątpienie, co serce zatruwa.

Z w ątp ien ie podcina korzeń pnia, zw ątpienie gasi jasność dnia, zw ątpienie zatruw a zdroje w ód w szy stk ich — zw ątpienie grzebie m ogiłą wiekuistej nocy życie olbrzym iego narodu.

W ię c żyjmy nadzieją i z nadzieją idźm y w przy­

szłość!

A ! nam tak trzeba tej jasnej nadziei, co w gro­

bach czeka dnia przebudzeń!

W sz ak my tak skłonni do załam yw ania rąk w rozpaczy, do narzekań bezsilnych, do utraty wiary w S ie b ie !

Z ap a trzen i w łzy i krew, szeroką strugą po polskiej krainie płynącą, rzucamy nieraz w niebo srogie bluźnierstw o:

D laczego Bóg o P o lsce zapom niał?

D laczego pozw ala wrogom pastw ić się nad n a­

szą Ojczyzną?

— „W stań , Polsko, na m iejscu w ysokiem i sp o j­

rzyj ku w sch o d u s ło ń c a !“

T a m od dalekich stron M andżuryi wieści lecą, jako pło n ące g ło w n ie ___ i spadają na tron krzyw­

(33)

3!

dzicieli i tyranów, tron carski przez długie lata nie­

woli krwią naszą niew inną zbryzgany!

W idzisz, jak potężny ten olbrzym, przed którym ca ła niedaw no drżała E uropa, z nóg się w ali!

W idzisz, jak na zarysow anych m urach carskie­

go despotyzm u w ypisano:

M ane, T ek e l i F ares!

T o w idoczny palec Boży, wypisujący te zna­

mienne słow a:

— „P rzeliczył B óg królestwo T w o je i doko ­ n ał go.<ł

— „Z w ażo n y ś na w adze i znalezionyś mniej mającym. “

— „R ozdzielone jest królestw o T w o j e !“

C zy te klęski, co zew nątrz i w ew nątrz caratu od roku się mnożą, czy to nie wyraźny palec S p r a ­ w i e d l i w o ś c i B ożej? C zy to nie kara za krzywdy nasze, za łzy i krew naszą?

N iechżeż św ięta nadzieja w stąpi w serca całego narodu, rozdzielonego granicą i kordonem , ale nie dającego się podzielić pod w zględem ducha i w sp ó l­

ności najżyw otniejszych jego id e a łó w !

T ak , Bracia, wraz z ow ą nadzieją trzeba nam oręż przechow ać i przyłbicę —- oręż silnej i dzielnej dłoni, p ośw ięcony ideą Kościuszki, oręż pracy w spólnej nad naszem i sercami, skłonnem i do obojętności lub swarów, nad braćmi poczynającym i często dzielnie, lecz rychło ustającymi, nad ludem potrzebującym

(34)

32

i oświaty i pom ocy w niewoli, nad tymi, którzy już m ają serca zatrute zasadam i, zupełnie niezgodnem i z ideą P olski i Jej posłan n ictw em !----

B ez takiego postanow ienia nie uczcim y należycie rocznicy przysięgi K ościuszki i nie przyspieszym y wielkiej godziny odrodzenia narodu, który trzeba objąć w spólną pracą i m iłością.

A tego w śród nas niema.

Sm utno to przyznać — smutniej jeszcze o tern mówić.

T am c i nasi bracia, p o d carską i wrogą stopą walczą, i szam ocą się, a my swarzym się i — i oczekujem na św ieże wieści, które nieraz z ca łą przyjm ujem y obojętnością.

Jestże u nas ta m iłość, co wszystkie P olski dzielnice zdolna objąć i w spółczuć z cierpieniem rodaków naszych?

D arujcie, R odacy, że to dziś publicznie piętnuję bo mi ból piersi rozpiera na myśl, że w śród nas tak m ało w spółczucia, tak m ało rozwagi i skupienia, a tak dużo lekkom yślności i rozprószenia!

A w ięc — gdy tam branka na w alkę i śmierć w dalekiej k ra in ie . . . . u nas niech się rozpocznie branie się d o zgody i w ytrw ałości. G d y tam d e­

spotyzm gnębi i męczy, tu niech się szerzy m iłość, jak balsam lecząca i jednocząca; gdy tam krzywd i zbrodni ocean się przelew a przez b rz e g i---- tu

(35)

niech się pośw ięcenie snuć pocznie, bo bez niego nie zbudujem y świtu, na który P o lsk a czeka!

33

A teraz jedna uw aga i jedno jeszcze słow o do R od ak ó w w imię m iłości i w spółczucia.

R adbym , by to słow o jak czcze nie przebrzm iało echo, lecz w czyn się zam ieniło i c a łą naszą dzielnicę objęło.

T am , w W arszaw ie i w calem K rólestw ie stra­

szna i okropna szerzy się nędza — a za nią idzie okrutne widm o głodu. T y siące w dów , biednych, co potraciły m ężów na dalekim W sc h o d zie — tysiące osieroconej dziatwy, wyciągającej rękę po kaw ałek c h le b a !

N aoczny św iadek op o w iad ał przed kilku dniami, że w idział w ynędzniałą kobietę, otoczoną kilkorgiem drobnych dziatek, jak ze śm ietniska ulicznego w y­

grzebyw ała o dpad k i i krupy kaszy, sam a to ja d ła i dzieciom daw ała.

O tych scenach nędzy, które się rozgrywają nie­

daleko od nas, nie mamy pojęcia, a tych scen m nóstwo, a ofiar głodu przerażająca liczba w W arszaw ie i na prowincyi.

C zyż nędza rodaków za kordonem natrafi również na naszą obojętność? C zyż brak w spółczucia i łą c z ­ ności narodow ej i tu zaznaczym y? Bracia! N iebaw em

3

(36)

34

obchodzić będziem y św ięto Z m artw ychw stania P a ń ­ skiego — a dzieląc się „S w ięc o n em " siądziem y do biesiadnego stołu w kole rodzinnem i znajom ych na­

szych.

W spom nijm y, że tam rodacy nasi nie m ają „ Ś w ię ­ conego, “ bo im ża ło b a po ojcach, m ężach i synach za"

truwa św iąteczną radość, że tam bracia nasi i siostry nie mają kaw ałka chleba na zaspokojenie głodu!

Ł ą c z n o ś ć z r o d a k a m i n i e t y l k o w s p o ­ m n i e n i e m , a l e i c z y n e m o k a ż m y , d z i e l ą c z n i m i n a s z e m „ Ś w i ę c o n e m. “

A w i ę c p r e c z z e z b y t k a m i p r z y n a ­ s z y c h b i e s i a d n y c h s t o l a c h ! N i e c h k a ż d y d o m p o l s k i i k a ż d a r o d z i n a w y d a w t y m r o k u n a r z e c z g ł o d n y c h w K r ó l e s t w i e p o ł o w ę t e g o , c o w d a w n i e j s z y c h l a t a c h n a „ Ś w i ę c o n e " w y d a w a ł a . K t o w y d a w a ł

d a w n i e j na „ Ś w i ę c o n e " 40, 80, 100 k o r o n

— n i e c h w t y m r o k u w y d a t y l k o p o ł o w ę , d r u g ą p o ł o w ę p r z e z n a c z a j ą c n a t e n c e l s z l a c h e t n y , a t a a k c y a m i ł o ś c i w s p ó l n e j i w s p ó ł c z u c i a d l a r o d a k ó w d r u g i e j d z i e l n i c y n i e c h o b e j m i e k r a j c a ł y !

A w a k c y i t e j n i e c h s i ę z ł ą c z ą w s z y ­ s c y b e z r ó ż n i c y s t r o n n i c t w i z a p a ­ t r y w a ń !

Ilebyśmy w tedy łe z otarli — ile ofiar wyrwali ze szponów okrutnego g łodu!

(37)

35 I czegóżbyśm y nie dokonali, my bez trucizny w sercach, my z m iłością i ze w spółczuciem , gdybyś­

my poczęli żyć mniej dla s ie b ie --- a w ięcej dla na­

rodu, jak żył i d ziałał K ościuszko ?

N iechże przykład życia N aczelnika B ohatera będzie nam zaw sze przed oczyma!

A teraz na zakończenie o co mamy prosić P an a Z a stę p ó w ?

Nehem iasz, pojm any w niewolę babilońską, do takiego szczęścia d oszedł, iż u króla A rtakserksesa podczaszym został. A le sm utek nie schod ził z jego twarzy.

Z apytany przez króla o pow ód sm utku pow iada:

— „Królu, jako ja sm utnym być nie m am ; gdyż dom , miasto pogrzebów ojców m oich spustoszało i bra- my jego ogniem są p odpalone ?“

I rzekł król:

„ A o cóż mię prosisz ?“

M ó g ł najmilszy m łodzieniec — pow iada nasz Skarga — prosić o pożytki i pociechy i czci s w o je ; ale wszystkiego szczęścia sw ego odstępując o n a- p r a w ę O j c z y z n y s w e j p r o s i ł : w tem naj­

wyższe sw oje pociechy kładąc, gdy nie jemu, ale w s z y s t k i e m u l u d o w i braci jego dobrze się

dziać m iało.

3*

(38)

I my wszyscy i ja z W am i o takie laski dla O j­

czyzny naszej, dla biednej Polski, Boga błagajm y i prośm y w dniu dzisiejszym i przy każdej m odlitwie :

— D l a S i e b i e , P a n i e W s z e c h m o ­ c n y , o n i c n i e p r o s i m, a l e O j c z y ź n i e c a ł e j d a j p o k ó j , c h w a l ę i w o l n o ś ć !

— B r o ń P o l s k ę , o! P a n i e , w ołajm y z Prorokiem , w e d ł u g w y r o k u T w e g o i n i e - c h a j ż y j e : a z a w s t y d z a j j e j w o c z e k i ­ w a n i u l e p s z e j i j a ś n i e j s z e j p r z y s z ł o ś c i !

A M E N . 36

(39)

O WIELKICH W NARODZIE

(40)
(41)

P R Z E M O W A.

W YGŁOSZO NA W KOŚCIELE MARJACKIM W ROCZNICĘ PRZYSIĘGI T A D EU SZA KOŚCIUSZKI.

„ W sze lk i datek dobry i Wszelki dar d oskonały z wysoka jest zstępujący od ojca św iatłości.,, (Z listu św. Jakóba J lp . R . / . w. 17.)

Ilekroć zjawia się na ziemi człow iek, który r o ­ znosi sam o dobro pom iędzy ludzi — zdaje się z a ­ wsze, iż zstąpił on kędyś z wysoka, zsz ed ł z jakiejś krainy wyższej, na tę ziemię, p e łn ą upadku, win i krzywd, i że on o d chodząc stąd, wróci znów w św iaty inne, św ietlejsze od naszych, pełniejsze szczęścia i chw ały.

T a k a jest potęga czynów dobrych, iż otaczają ludzi im oddanych aureolą nieziemską, iż piszą w spom ­ nienia niezatartem i głoskam i, odbijają się echem w iecznotrw ałem od serc ludzkich; następującym m ło d ­ szym pokoleniom pow tarzają imiona tych, którzy czynili dobrze.

L e c z o ileż w ięcej zostaje śladu w pionach po tych, którzy spełniali czyny doskonałe i nieśli dary doskonałe, zstępując z w ysoka i w iodąc ludy za sobą w ysoko?

P o życiu takich ludzi rozściela się w dziejach narodów św ietlana droga, która jak ów mleczny szlak w śród gwiazd rzucony zaw sze przypom ina tych, którz y

(42)

40

z wysoka zstępow ali od O jc a św iatłości i w św iatłość ducha wiedli.

L ud zkość żyjąca w walce, trudach, łzac h i pocie, ludzkość ta wiecznie szam ocąca się w bojow aniu m iędzy złem a dobrem , m iędzy praw dą i kłam stw em , zapom ina, iż i ona z w ysoka zstępuje i ona dar dobry m ieć pow inna i ona p o słan ą jest „o d O j c a 1 św ia­

tło ści" — ona — p yłem ziem skich kurzów owiana, jadem trucizn nikczem nych skarlała, mieni się już być tylko ziem i dziecięciem i nie pojm uje, czem wywyższyć się można na padole płaczu.

D la niej w ięc w ielcy ludzie, którzy daw ali dobre i d oskon ałe dary, m ają urok niezw ykły i zdają się ducham i nie z ziemi i jako wyższe nad miarę co ­ dzienną — uczczone są we w spom nieniach.

L e c z od najdaw niejszych lat historyi ludów do dni ostatnich, zaw sze widzieliśm y znamienny ten w ypadek, iż, kiedy najciem niejsze chmury grom a­

dziły się nad narodam i, tem rychlej „ zstępow ali wielcy ludzie od O jc a św iatłości posłani, którzy nieśli dar do skonały" i krzepili w ątpiących, dźwigali up ad ają­

cych, „ochrom iałym podaw ali rękę, niew ytrw ałym skracali m ękę," ludzie, którzy jak T ad e u sz K ościuszko, w ołali potęgą przykładu, czynem pełnym odw agi i bohaterstw a: — „ O d w a g ę m iejcie być wolnymi, a będziecie n im i— odw agę miejcie być silnymi, a będziecie n im i__ odw agę miejcie być jednego

(43)

4!

serca w narodzie, a będzie jedno serce biło i splecie wszystkie stany w cało ść narodu olbrzym a!“

I jeśli P olsk a m oże wyliczać szereg cały tych ludzi, którzy szli z wysoka i nieśli jej dar d o sk o n a ły ...

to od imienia T adeusza K ościuszki może zaczy n ać__

bo w śród wielu wielkich on istotnie największy, w śród wielu z wysoka, on m oże z wyższej jeszcze ja sn o śc i___ bo on w nocy mroku śmierci i upadku zajaśniał na tej biednej ziemi, bo on w dobie gromów i piorunów szatańskiego tryumfu kazał stanąć ludowi z chorągw ią M atki Boskiej P olskiej K rólow ej na czele i gdy zw ątpienie, jako kiuk śm ierć głoszący, rozpostarł się nad krajem, on jednym czynem zni­

szczył je i roztlił wielką w spaniałą pochodnię nadziei!

W idzicie g o ? ___ U stopni ołtarzy klęczy komy i tu w tym w spaniałym kościele M aryackim błaga M aryę P a n n ę o błogosław ieństw o.

W idzicie g o ? ___ M iecz swój ostry, na przela­

nie krwi gotowy, m iecz pośw ięcać daje jakoby brał Boga na św iadka, iż w św iętej spraw ie podnieść go p ra g n ie__ iż dla daru wielkiego użyć go musi — by bronić ołtarzy i św iątyń P ańskich, rodzin, dom ów, miast i wiosek polskich przed najazdem wrogów—

W idzicie g o ? ___ N a rynku krakowskim s t o i . . . . w niebo spogląda i sk ład a uroczystą przysięgę w obec B oga i narodu, iż tylko za spraw iedliw ość i praw a O jczyzny staje do walki, a wytrwa, dokąd sił mu sta rc z y ___

(44)

42

A za nim lud, mieszczany, szlachta, wszystkie s ta n y .. . . i radość płynie po kraju i budzą się wioski, z chat w ybiegają b o h a te ro w ie . . . . P olsk a rozpina ram ion tysiące, P olsk a wyciąga d ło n i tysiące, i chce być wolną, chce być m atką spraw iedliw ości, chce wszystkim dać opiekę jedną, serdeczną, wszystkich z niewoli w ybaw ić, w szystkich „podnieść, uszczę­

śliwić, św iat ca ły sw ojem i prawam i zadziw ić!"

P o uroczystym dniu przysięgi, po ogłoszeniu narodow i wielkiego w ezw ania do obrony praw, po w spaniałym czynie racławickim , który by ł najpięk­

niejszym darem , złożonym przez K ościuszkę O j ­ czyźnie.... gdzież to wszystko znika?... C zem u m głą oczy zachodzą ?... S k ąd słychać jęk bólu... D laczego kajdany jeszcze się wloką ?... C zem u na naszych czołach piętno niewolnictwa?... i nic z tego, co było ?... tylko jedno wielkie, jedno silne serce dzw onu w spom nień ?...

W ięc to tak w narodzie po takich w ołaniach potężnych do czynu, obrony, d o zbratania w szyst­

kich warstw i stanów zostaje nada! mrok nocy, niewola, srom poddania się i nieszczęście wlecze swój rydw an po całej O jczyźnie?...

O ! B iedna Polsko!... okuta w jarzmo najcięż­

szego niewolnictwa!... O kraju mój w ielki i na straży przed dziczą m ongolską postawiony... czem że dziś tobie w spom nienie dnia uroczystej przysięgi K ościuszki? C zem ci obraz tego człow ieka, który

(45)

43 sz e d ł od O jc a św iatłości i chciał w ieść naród w jasność w olności?

jeśli dziś pam ięć K ościuszki uczcić chcem y, jeśli dziś w dniu przysięgi tego B ohatera chcem y przeżyć chwil parę w rozważaniu dzisiejszych na­

szych prac, obow iązków i pow inności w o b ec uci­

sku, utrapienia i gnębienia 20-m ilionow ego narodu pow inniśm y zrozumieć, iż każdy kto nie idzie z darem dobrym dia O jczyzny, każdy, kto nie jest p o słań od O jca światłości, kto nie schodzi z wy­

soka, pełza po nizkości, jako bezskrzydlny ptak i taki przyszłości prom iennej nie zdobyw a i jarzma poddań stw a nie zerwie-

W spo m nień tęcza ma to w sobie, iż budzi refleksje porów naw cze, jeśli staw ia przed oczy świetlanych dni czasy, pyta zaraz, gdzie dzisiejsza jasność? jeśli w spom ina w ielkich ludzi ow ych w ieków złotych, zaraz każe szukać, gdzie dzisiaj są owi potężni, silni i nieugięci? Jeśii silną struną dzw oni datę czynu bohaterskiego — zaraz pyta się każdego z n as: „gdzie czyny w asze ?“

I dziś.... gdy nam się przedstaw ia w ielka chw ila przysięgi Kościuszki, chwila, z której on szablicę ujął w rękę i rzek ł: „ W imię Boże! walkę roz­

poczynam , “ nam ów głos wielki niepojętą siłą do serca przem aw ia i p y ta : „ G d z ie w asze dobre czy­

ny? C zy wasza droga z w ysokości? Czyli idziecie od O jc a św iatłości ?“

(46)

44

R odacy!... Synow ie w ielkich ojców, sp ad k o ­ biercy bohaterskich duchów , dziedzice serc orlich, gardzących wszystkiem , co nędzne i podłe... gdzie w asze dzieła, idące z wysokości, gdzie te datki dobre, te dary doskonałe, które w ykuw ają życie wolności i rzeźbią chw ały prom ienie ?...

C zy myślicie, że czasy dziś inne, jak wtedy, i chw ila nie tak groźna i pośw ięcenie nie tak ko ­ nieczne i nie trzeba obrony? pracy? w alki? czynu?

W szystko dziś w oła, nagli, błag a o pom oc, o pracę, o ratunek, o popraw ę, o uchronienie od zatraty.

Z ło ś ć w rogów piekielnych sposobów używa, ażeby rozbić d u ch a : miny k ład ą pod nas, fundam enta podkopują, lud wbijają duchow o, m łodzież w yna­

radawiają, waśniami rozbijają w arstw y i stany, g ło ­ dem i nędzą upodlić chcą ducha... za pacierz biją, do krzyżów strzelają... a wy w e w spom nień dzw on uderzycie — w słuchacie się w dźw ięk pieśni d aw ­ nej i wracacie do kieratow ych obrotów życia c o ­ dziennego... i pow iadacie: „czasy in n e ? “

N ie czasy inne, ale ludzie inni, serca inne, duchy inne... takie, które nie idą z w ysokości, nie niosą darów doskonałych, nie stw arzają życia w iel­

kiego w O jczyźnie !...

U nas dziś niem a w ielkich ludzi i jak pow ia­

da poeta (S yrokom la):

„D ziś w iek jest wielkim, a nie jed en człow iek,

\ jednak czasem łz a płynie do pow iek

(47)

45 I w głębi serca m odlitw a do n ie b a :

— Przyw róć nam, P anie, starośw ieckich ludzi,

— Z krzem ienną piersią i z duszą stalow ą

— N iechaj ich z trum ny T w ó j rozkaz obudzi,

— N iech w oczy spojrzą i przem ówią słow o,

— A byśm y mogli choć raz, choć z daleka

— Z o b ac zy ć w życiu wielkiego c z ło w ie k a !“

Z w ielkich serc rodzą się wielkie uczucia....

z uczuć w ielkich pow staje przy ciągłej pracy wola nieugięta — z w ytrw ałych czynów rodzą się p o ­ św ięceń chwile, a one to, one dopiero czynią ludzi w ielkich i one z w ysokości niosą ludzkości dary, które dźw igają u padłych, rozgrzewają obojętnych, łącz ą rozdzielonych i dalekich.

I tego dziś trzeba O jczyźnie naszej i do tego nas wzywa wielkie św ięte praw o spadku po b o h a­

terskich przodkach, po cieniach Kościuszki, P u ła ­ skiego, K ordeckiego, Ż ółkiew skiego, Sobieskiego i innych.

M y musimy staw ać się wielkimi, ażebyśm y zdolni byli dźw igać w górę w szystko to, co w ro­

gow ie w d ó ł spychają, strącają, w deptują.

N ie mówmy, iż żyjemy w wieku „w ielkim "

i nie z drobnych spraw wielkim stać się nie może.

P rzeciw nie! W o łajm y głośno, odważnie, z potęgą niezachw ianą: Ż y jem y w wieku, który karłów w y­

twarza, w wieku, który pełzać uczy, w wieku, który

(48)

46

materję w ydżw ignął na wyżynę, a ducha i serce sp!u- gaw ił ateizmem, apatyą i materjalizmem....

G d zie w ielkość nasza dzisiaj? C zy w tem , iż umiemy zatykać uszy, aby jęku głodnych deptanych, gardzonych nie słyszeć? G d zie wielkość nasza? C zy w tem, iż w gonitwie o grosz zdołam y zbrukać d ło n ie w kałużach rozmaitych sprzeniew ierzeń i fałszów ? G d zie w ielkość nasza? C zy w tem, iż m ając mniej, w ydajem y dziesięćkroć więcej, ze szkodą dla publicznej i narodow ej s p ra w y — iż w ychow ujem y m łodzież bez uczuć, bez poryw ów wielkich, bez marzeń podniosłych i uczymy tylko liczyć? G dzie wielkość nasza? C zy w tem, iż dzielimy jeszcze klasy niższe od wyższych, przywileje tylko uznajemy, na zasługi nie bacząc, a niew olnictw o pracy sami odtw arzam y ? —

N a waśnie, spory, na pychę żrącą jadem naj­

gorszej zarazy, na sam olubstw o nigdy nie m ogące się nasycić, na ciem notę ogólną nie ludu, jak p o ­ w szechnie deklam ują, ale ogólną ciem notę p o z ła c a ­ ną szychem i zakryw aną nieraz fałszem, popatrzm y i pow iedzm y: Jeśliśm y wielcy to w te m ! . . . W ielcy jesteśm y w w adach, błędach , upadkach, niezgodzie i lenistwie —

T a k a w ielkość k a r ł ó w .. .. taka w ielkość ska­

zanych na zatracenie.

I mnie z P ańskim prorokiem płakać w ypada i narzekać przed w am i:

(49)

47

„B iada mnie, przeczem się narodził, abym w i­

d ział skruszenie ludu mego i skruszenie m iasta św ię­

tego i abycb sam siedział, gdy podane jest w ręce nieprzyjacielskie? N a cóż nam tedy jeszcze ży ć?“

(I. M ach. 2, 7, 12.)

N a cóż nam żyć je s z c z e ? ... O ! nigdy przeni­

gdy nie braknie wielkim ludom odpow iedzi na to pytanie. N igdy, przenigdy nie braknie wielkim d u ­ chom celu do pracy, drogi do prow adzenia za sobą tłum ów , sił do w ytrw ania i zw y ciężen ia__

M am y żyć na to, byśm y przedew szystkiem w narodzie w ielkość ducha zdobyw ali, byśmy stw o­

rzyli wielki w iek nie z w ynalazków rozumu i prze­

mysłu, ale wielki z sił ducha i cnót godnych życia potom ków b o h a te ró w . . . . K ażdy z nas obow iązany jest do tego, by staw ał się wielkim w harcie, w wytrwałości, w praw ości szlachetnej i pośw ięce­

niu dla Ojczyzny. K ażdy z nas obow iązany jest do tego, by zbliżał się do K ościuszki nietylko dwa, trzy razy do roku, w rocznicę w ażniejszych dat, ale ciągle, zaw sze i w s z ę d z ie . . . . aby nieść dar dobry z wysokości i O jczyznę stokroć nieszczęśliwą prow adzić do w o ln o ści!. . .

Byliśmy wielcy — dziś karły je ste śm y __ I gdy dzw on w spom nień grać pocznie, przychodzim na w spólną chwilę, w patrujem y się w posąg bohatera, a potem w racając szepcem y z apatją: Inne c z a s y ....

(50)

48

jeśli tylko tyle historji księga na nas będzie mieć w pływ u? je śli tylko tyle od duchów wielkich unosić będziem y w pływ u n a siły du cha w codzien­

nych pracach, to z a is te ___ karłami zostaniemy. N am trzeba iść naprzód i w górę, nam trzeba w ieść za sobą miliony, nam trzeba do orlich lotów rozpinać skrzydła, a w tedy wielcy ludzie znajdą się w na­

rodzie i ci przyniosą O jczyźnie dary doskonałe.

„U cisk spraw uje cierpliwość, a cierpliw ość dośw iadczenie, a dośw iadczenie nadzieję, a nadzieja nie pohańbia.“

(Rzym. V , 3 - 5.)

W ię c nie w stydźm y się żyć nadzieją lepszych dni, nie trwóżmy się myślą, iż aby wielkimi zostać, p o ­ trzeba dopiero takich dni, jak 2 4 marca 1794 roku, takich czynów, jak podniesienie broni i przelanie k rw i__ M ożna być D aw idem i obalić G oliata dro­

bnymi kamykami. L ec z o D aw id ó w w łaśnie idzie — o to w łaśnie, by naród m iał miliony wiernych Panu, prawych w życiu, czystych w se rc u ! . . . U ratuj jedno m łode serce od ze p su c ia — jużeś p o d a ł d ło ń p o ­ mocną, w w ieść człow ieka ku w ielkości życia.

N aucz jednego ciem nego praw d najgłówniejszych, jużeś roztlił jeden promyk św iatła i uratow ał od zbłąkania.

Z asiej ziarno zgody bratniej m iędzy dw om a sta­

4

(51)

nami, a jużeś uczynił bardzo w iele i plon może być bardzo doniosły!

P o p raw w sobie jedną w adę w imię każdej ro­

cznicy wielkich w spom nień narodu, a staniesz się wielki i dar doskonały z w ysokości podasz O jczy ­ źnie sw ej miłej.

Bo ludzie tak b łęd n ie pojm ują znaczenie w iel­

kości i nie chcą w to wierzyć, iż z m ałych czy­

nów stwarzają się bohaterów czyny olbrzymie i zdaje się im, że, aby zostać wielkim w duchu, potrzeba m ieć inne serce w piersiach, inną duszę w sobie, inne warunki m ieć w otoczeniu.

U m iej m iłow ać każdego rodaka — a ukochasz c a łą O jczyznę. U m iej być nieskalanym w najdrob­

niejszych czynach, a będziesz czystym w życiu ca­

lem... U m iej przebaczać drobne usterki i przewiny, a nie będziesz zagniewanym na wszystkich. Z tego stwarzają się początki wielkich cnót.

N ie wrogowie, nie czasy, nie okoliczności w inne, iż wielkich ludzi u nas teraz coraz mniej, ale my winni, bo nie um iem y ich w ychow yw ać i silną w yrabiać wolę. N ie trzeba nam ziemi w ię­

cej, niż mamy, tylko trzeba w ielkich ludzi, aby umieli odebrać ją z rąk obcych.... i utrzymać w sw oich rękach.

N ie trzeba nam skarbów zamorskich, ale trzeba nam tylko um ieć użyć, co kraj nasz ma w swym łonie i co klejnotem jest nieoszacowanym.

49

(52)

N ie trzeba nam lazurowego obcego nieba, ga­

jów palm ow ych, w ód szm aragdowych, tylko tu, aa tej ziemi czarnej — pod tem szarem i bladem nie­

bem... potrzeba nam ludzi z wiełkiem i sercami,,.

łudzi ze skrzydłam i u ramion... ludzi z słońcem w myśli i mowie... a przedew szystkim ludzi nie obiecujących — lecz w ypełniających,

K rasiński r z e k ł:

— „Z ap o m n ien i są zaw sze ci, którzy zapo­

w iadają — pam iętasz tylko d opełniony czyn.“

I przysięga K ościuszki dlatego stała się dla nas rocznicą wielkiej chwili w narodzie... i ona dlatego rok po roku, gdy 2 4 m arca nadejdzie, bije na nas jakoby św iatłości blaskiem — świeci jakby łu n ą pochodni w ysoko wzniesionej... bo ona była czynem dopełnionym — b y ła darem z w ysoka nie­

sionym, bo ona otw arła ludow i drogę do służby obywatelskiej, bo ona dow iodła, co zdziałać można w tedy, kiedy się ma wielkie serce w piersi, kiedy się jest człow iekiem wielkiej woli i wielkiego ch a­

rakteru...

K ościuszko przysiągł, iż tylko w dobrej spraw ie m iecza używ ać będzie, iż tylko za w olność narodu i spraw iedliw ość walczyć będzie, iż nie ustanie w służbie, dokąd mu sił starczy — i to wszystko w y k o n a ł!

„D o p ełn io n y czyn pam iętan jest zaw sze."

A czyn wielki, z wysokości niesiony, zawsze 50

(53)

0 to w o łać będzie aby ci, którzy go wspom inają, nie bawili się tylko w spom nieniem , jak graniem daleko rozkołysanych dzw onów , lecz ideę czynów daw niej dopełnionych wcielali w w ypełnienie dzi­

siejszych czynów.

t czegóż my dziś nie moglibyśmy d o p ełn ić, gdybyśm y tylko szli z w ielką siłą ducha i szli z „w ysoka" myśli bożych ewangelicznych, C hry­

stusow ych i uczuć świętych... a nie wlekli się z nizin m ałych tylko pragnień, niskich dążeń i ce­

lów?... W szystko to, za czerń płaczem y, zbliży się ku nam, jeśli postanowim y, iż będziem y to zdo­

bywać.

W szystko, co krzywdą i bólem nas rani, za­

niknie, jeśli my zdołam y być silniejsi od w rogów naszych.

W szystko, co jeszcze nie orane nie zasiane, nie rozświecone błyskiem nauki, to w szystko m oże stanąć w plonie kłosistych lal i w św ietle słońca, jeśli wytrwamy w rozpoczętych pracach i drogą

„z wysoka*1, „o d O jc a św iatłości" w iodącą praco­

wać dalej będziem y nad rzetelnem uśw iadom ieniem 1 podnoszeniem fal ludu naszego.

A w pracy nad ludem nie wyciągajmy d ło ni naszych tylko do chat białych, do jasnych świtek, do serc nie zepsutych jeszcze miejskiem życiem, ale pom nijm y i o ludzie miejskim, o ludzie bez dom u, bez roli, bez chleba, bez pracy... o ludzie,

51

4*

(54)

52

którem u jad nędzy rani serce i ciem notą dusze zasłania... którego psuje miasto i spycha w kałużę m oralnych upadków .

N ie staniem y się wielkimi, dokąd nie wydźwi- gniemy upad ły ch z ciemnoty, nie poprow adzim y błęd nych, nie pogodzim y zwaśnionych, nie zrów no­

ważymy dzielących się na stany i kasty... W te d y dopiero staniem y nad wrogów chm urą jako archa­

niołów chorągw ie jasne i z wysokości nieść bę- dziem dar doskonały od O jc a św iatłości dla całej Polski.

L ec z czy te wszystkie hasła, w ołania, w zyw a­

nia nie są tylko chw ilow em brzm ieniem ? C zy odejdziem y z tej świątyni, od tego kamienia, uśw ię­

conego pam iątką dnia wielkiego, z obcho du tej uro­

czystości — czy odejdziem y tacy sami, jacyśmy przyszli ?...

M inie dzień 2 4 marca, a my m oże mieć nie będziem y w spom nień wielkiego czynu, i zdała b ę ­ dziem y od pośw ięceń, zdała od prac wytrwałych, zdała od bratniej zgody, zdała od wyrabiania hartu i woli, zdała od w ysokich dróg życia... A więc mali, w ięc karły liche, w ięc nie zdolni do wielkich czynów...

C óż czeka nas, gdy mali jesteśm y, a przyszłość chce ujrzeć nas w ielkich?

C óż spełn im wielkiego, gdy ziarnek piasku mamy pełno w dłoni, a nam trzeba głazy dźw igać?

(55)

53 Niczem są wielkie wynalazki, w ym ysły, drogi szybkie, m achiny olbrzymie, glosy chw ytane w ruch maszyn, siły przyrody ujarzm ione praw em człow ie­

ka, niczem to wszystko, jeśli d uch narodu upada, jeśli m łodzież karłow acieje, jeśli użycie jest zamiast życia, jeśli są wielkie tłum y liczbą, a nie siłą cnót i m ocą ducha!!...

K ażdy z nas m oże i pow inien być wielkim w Ojczyźnie... nie przez tytuł lub stroje, nie przez bogactw o lub przywileje, nie przez próżniactwo lub użycie, ale wielkim przez siłę ducha, przez uczucia zdolne do pośw ięceń, przez czyny spełniane, nie zapowiadane....

I idę sercem po kraju... i szukam serc wielkich .... a jakiś jęk żalu raz po raz wtóruje moim kro­

kom i pyta:

— Z nalazłeś?...

R o d acy ! W ybaczcie, gdy wam m oże p io łu n o ­ w ą goryczą rzucę w oczy, gdy w am praw dę b o ­ lesną ośm ielę się pow iedzieć skargą zbolałego serca... W yb aczcie! L ec z w iecie, gdzie wielcy dziś w narodzie ?

P o dalekich m oże siołach, po chatach najuboż­

szych, po skromnych poddaszach, po tych zakąt­

kach, gdzie jeszcze wiara po starem u nie naruszona, gdzie cnota jako klejnot strzeżona, gdzie tw ardą i ciężka praca ręce hartuje i serce.,. T a m jeszcze są wielcy, gdzie zwyczaj stary, gdzie obyczaje

(56)

54

przechow ane zacne, gdzie tradycya żyje, gdzie m owa nie zepsuta, gdzie rolę i ziem ię kochają, gdzie pa­

cierz ojczysty i pieśni pobożne codziennym hym nem , wzbijającym się w niebo. D ow o dem lud na P o ­ dlasiu i Ż m udzi, d o w o d e m : K roże — przykładem Śląsk i dzielni pracownicy tam że —- przykładem dziatw a i lud w P oznańskiem .

A le tu — po m iastach — niem a praw dziw ej P olski w życiu, niem a jej w zaniku cnót, niem a jej w zbytkach nad m ożność i stan, niem a jej w zdeptaniu tradycyi i wiary, niema jej w obojęt­

ności na to, co się w kraju dzieje, co rozdziera teraźniejsze życie, a podkopuje przyszłe.

T u nie przynosi się czynów dobrych i dosko­

nałych „z w ysokości" dlatego, iż tu wszyscy uwa­

żają się za wielkich i w szystkich mierzą w około miarą bardzo poniżającą.

C zyż tak się nie dzieje, że rzemieślnik na ro­

botnika patrzy z wyżyny wielkości, przem ysłow iec na rzemieślnika, kupiec na przem ysłow ca, urzędnik na kupca, kapitalista na urzędnika... C i wszyscy wzajemnie mierzą się i sortują... staw iając się coraz wyżej i wyżej... aż w reszcie zdaje im się, że w iel­

kimi są!...

„ L e c z któż zd o ła zmierzyć różnicę m iędzy po­

tęgą tych, którzy czynią i nauczają, a tych, którzy odrabiają i p o żerają?" (R uskin)

K to zmierzy różnicę między tymi, którzy sp e ł­

(57)

niają wielkie czyny, nic o nich nie głosząc, a m ię­

dzy tymi, którzy tylko używ ają i korzystają nic nie spełniając ?...

L u dzie mierząc siebie i drugich, zaw sze chw y­

tają jakieś sztucznie utw orzone wielkie miary ge­

niuszów apostołów bohaterów , myślicieli, lub znów w przeciwstaw ieniu k ład ą miary karłów , liliputów i ludzi, strąconych w przepaść, zm iażdżonych na proch.

T ym czasem m iędzy wielkimi a najmniejszymi jeszcze jest mierność, o której A sn y k p o w iad a ł:

— że tam, gdzie w sercach bezm yślność i bierność,

krzewić się m oże jedna tylko mierność...

O w a m ierność jest miarą najmniej używaną. L u ­ dzie bardzo się jej boją i zaw sze chcą być od niej wyżej... a jednak ona w istocie plącze się ponad głowam i milionów i ona to trzyma pychę w swej dłoni, ona hoduje zarozum iałość, ona prze­

chow uje rozdwojenie, niesnaski i liberum veto. T a m ierność chodzi z sw oją miarą pom iędzy ludźmi i wywyższa zbyt wielu takich, którzy ani cienia w ielkości nie m ają — ta mierność z sw oją miarą chodzi i poniża tych, którzy są dziesięćkroć od niej wyżsi.

D opiero m ogiła stanowi kres, dopiero wtedy, kiedy człow iek ziem ską swą p ow łoką zginie dla oczu ludzkich, kiedy zostanie pam ięć jego czynów

55

(58)

56

czystych i okaże się plon darów z w ysoka niesio­

nych, dopiero w tedy w o ła kraj, lud, św iat cały w o ł a :

— W ielkim b y li

T a k ą miarą mierzono i serce K ościuszki wtedy, gdy on tu na rynku przysięgę sk ład ał i do obrony kraju spieszył... i w tedy ci, którzy się za bardzo wielkich mieli, niechcieli spieszyć do pom ocy w obronie wraz z najniższymi.... T a k sam o dzieje się i dziś!... T a k sam o L .

T u — na tym sam ym kam ieniu w rynku, nad którym niejeden raz łza się potoczy z oka zakor- donowca... tu — na tem sam em miejscu, gdzie przysięgał i w o ła ł: „Idźcie do obrony, ratujcie kraj, zerwijcie o k o w y !...“ tu dziś stają ci, którzy nie spieszą doń pracą, nie w idzą niebezpieczeństw gro»

żących w około, nie boleją ranami Ojczyzny... nie p łaczą łzam i srom u i pohańbienia...

I jakże może nasz naród stać się wielkim, gdy w ielkich serc niem a? I jakże m oże być wykonany wielki czyn odrodzenia narodu, gdy niem a idących z wysokości od O jc a św iatłości, gdy niem a dusz wielkich, chociaż są rangi wielkie i stanow iska i tytuły i ordery?

T y chow asz syna z m yślą: czem on będzie?...

O ! tak ci się marzy, tak ci się roi jego wielkie imię, sław a, pensja, dodatki... A le czyś ty choć jedno ziarno rzucił na ten siew, by w nim się

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Wykonawca jest zobowiązany do stosowania jedynie takich środków transportu, które nie wpłyną niekorzystnie na jakość wykonywanych robót i właściwości przewożonych

powierzchni użytkowania podstawowego całego obszaru objętego ustaleniem. spełnienie warunków obowiązujących dla stref polityki przestrzennej określonych w rozdziale III w

udając się na łow iska M orza Północnego w pełnej gotowości technicznej.. potrzeb rem

uważniej. – Najwyraźniej urodziła się już po rozpoczęciu Projektu, skoro widok człowieka jest dla niej takim zaskoczeniem – skonstatował. – To dobry omen: łasice

Nabyłem(am) (nabył mój małżonek, z wyłączeniem mienia przynależnego do jego majątku odrębnego) od Skarbu Państwa, innej państwowej osoby prawnej, jednostek samorządu

mistrz zawsze jest osobą publiczną i musi liczyć się z tym, że wokół niego będzie głośno, tym bardziej jeżeli podejmuje się tak ważne dla miasta decyzje.. -

W roku 2005 pogor- szy³y siê relacje cen ¿ywca do podstawowych œrod- ków produkcji, zw³aszcza relacje cen ¿ywca do cen paszy (tab.3). Znacz¹cy wzrost cen przemys³owych