Stanisław Balbus
"Studia z teorii i historii poezji", pod
redakcją Michała Głowińskiego, seria
druga, Wrocław-Warszawa-Kraków
1970, Zakład Narodowy imienia
Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej
Akademii Nauk, Z Dziejów Form...
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 62/4, 330-339
330
R E C E N Z JEi Arnold Hauser (w swej Filozofii historii sztuki) nie bez podstaw twierdzili, że pcoblem y psychoanalizy to w gruncie rzeczy problem y romantyzmu. Gdy za pom nim y na chw ilę o ortodoksyjnie freudow skiej, seksuologicznej interpretacji sa- domasochizmu, jeśli w yw ody Fromma w yjm iem y z kontekstu jego rozważań o g e nezie hitleryzm u, stanie się to dla nas dość oczywiste. „Masochizm” i „sadyzm ” w interpretacji Fromma pokrywają się w istocie rzeczy z w yróżnionym i wyżej dwoma rodzajami dążenia do reintegracji — reintegracji biernej (bycie w ch łon ię tym ) i reintegracji aktyw nej (wchłanianie w siebie). W ątpliwe tylko, czy w ła ści w e jest używ anie w tym w ypadku term inów „m asochizm ” i „sadyzm ”, które w po tocznym użyciu nazbyt mocno kojarzą się z dew iacjam i libido.
Stw ierdzenie obecności „sadom asochizm u” w m esjanizm ie M ickiew iczowskim nie m usi pociągać za sobą jego negatywnej oceny. P ew ne odmiany „sadomaso chizm u” mogą być (jak w ykazał Fromm) w ytw oram i i sym ptom am i schorzeń sp o łecznych, ale leżące u ich podstaw y dążenie do reintegracji (w obu wyróżnionych w ariantach) jest również, jak sądzę, potężną siłą twórczą, bez której trudno w y obrazić sobie autentyczną kulturę i mocną w ięź społeczną.
A n drze j Walicki
STUDIA Z TEORII I HISTORII POEZJI. Pod redakcją M i c h a ł a G ł o w i ń s k i e g o . Seria druga. W rocław—Warszawa—Kraków 1970. Zakład Narodowy im ie nia Ossolińskich — W ydawnictw o Polskiej Akadem ii Nauk, ss. 456. „Z Dziejów Form A rtystycznych w Literaturze Polskiej”. Komitet Redakcyjny: J a n u s z S ł a w i ń s k i (red. naczelny), T e r e s a K o s t k i e w i c z o w a (sekr. redakcji), J a n T r z y n a d l o w s k i . Tom XX. Instytut Badań Literackich Polskiej Akadem ii Nauk.
Druga seria S tudiów różni się znacznie od pierwszej 1 — nie tylko dw ukrot nie w iększą objętością. Także zakresem badanego materiału, jego uporządkowa niem i charakterem dających się z całości odczytać propozycji. Seria pierwsza obejm ow ała zasadniczo okres od w. XVI do Oświecenia. We współczesność n a j bliższą w ychodziły jedynie trzy prace o wyraźnym nastaw ieniu teoretycznym . Książka była niejednolita, w yodrębniały się w niej dw ie grupy tekstów : „z h i storii” i „z teorii”. Był to m. in. znam ienny objaw potocznych filologicznych m nie mań na temat odrębności tych dwóch dyscyplin. Seria druga obydw ie dziedziny ściśle łączy. W idziałbym w tym pierwszą propozycję. Jest to bowiem nie tylko kwestia układu, ale i nastaw ienia autorów poszczególnych rozpraw, łączących kom petencje teoretyczne z historycznym i. Uprawianie historii literatury jako przyczynkarstwa, opisu i w yjaw iania zapom nianych faktów — bez porządkującej reflek sji o szerokich horyzontach, bez w idzenia diachronicznej i synchronicznej istoty tych faktów, ich rozm aitych powiązań w języku, w kulturze, w historii — jest dziś tak samo niem ożliw e i jałow e jak uprawianie teorii jako intelektualnej spekulacji, jako form ułow ania strategii badawczej bez ścisłego związku z m ate riałem literackim . W skazane cechy sprawiają, że książkę należałoby uważać za próbę zarysu poetyki historycznej określonego w ycinka historii poezji, a zarazem za propozycję m etodologiczną, biorącą pod uw agę możliwość zbudowania system u takiej poetyki.
1 Studia z teorii i historii poezji. Pod redakcją M. G ł o w i ń s k i e g o . Seria pierwsza. Wrocław 1967.
B E C E N Z JE
331
Dotyczy ona najnowszej historii literatury, od początków romantyzmu po czynając — na poezji najnowszej kończąc. Powstają w ięc dwa bieguny: rom an tyzm (6 rozpraw), poezja najnowsza (6 rozpraw), i jako pomost — 3 rozprawy oscylujące wokół problem atyki modernistycznej. W zasadzie w szystkie artykuły poświęcone rom antyzm owi w centrum uwagi kładą kw estię stosunku tej poezji do propozycji klasycystycznych, co sprawia, że opozycja: klasycyzm — rom an tyzm , jawi się na kilku poziomach i w rozmaitych aspektach. W ten sposób u w y pukla się doniosłe znaczenie przełomu antyklasycystycznego — nie tylko dla ro mantyzmu, ale także dla całej literatury X X -w iecznej. Książka, traktowana jako całość, niesie w ięc jeszcze jedną propozycję. Przedstawia romantyzm jako m o m ent zasadniczego przełomu w dziejach poezji, jako „wstęp do w spółczesności”. Z całego szeregu rozpraw drugiej i trzeciej grupy wynika niezbicie, że kw estie zaakcentowane w refleksjach nad romantyzmem znajdują dziś wyraźne przedłu żenie. W takim ujęciu tkw i m oment konstruktywnej rewizji — i uzupełnienia — poglądów na romantyzm jako żywotną dziś tradycję literacką.
Mimo wskazanych czynników integrujących, poszczególne rozprawy odznacza ją się, rzecz oczywista, dużą odrębnością i swoistością. Odrębność ta dotyczy głów nie wyboru płaszczyzn literackiej anal>zy (od języka poprzez genologię do kw estii tradycji literackiej) i w nie m niejszym stopniu m etodologicznych nastawień auto rów: od metod im m anentnych do kom paratystyki i socjologii literatury. Należy bowiem zaznaczyć, że tom ten powstał jako efekt konfrontacji zainteresowań i przekonań poszczególnych badaczy, daje w ięc zarazem — zw ięzły i wycinkow y, ale charakterystyczny — obraz aktualnego stanu rzeczy w polskiej nauce o lite raturze. N ajsłuszniejszą tedy formą postępowania recenzenta w ydaje się kolejne om ówienie prac, z w ypunktowaniem rzeczy godnych szczególnej uwagi i rzeczy dyskusyjnych.
Jak już w skazałem, sw oistość modelu poezji romantycznej opisują badacze eksponując problem opozycji: klasycyzm — romantyzm. Na linii tej opozycji ustawia szczególne zagadnienie rymu męskiego i toczących się wokół niego w cze- snorom antycznych polemik — Lucylla Pszczołowska (Harmonia i „kusy ś p ie w ”). W jej ujęciu „boje o rym ” okazują się wąskim , ale istotnym odcinkiem w alki o nowy m odel poezji. Jeśli antynom ie między poezją klasyczną a rom antyczną sprowadzić do przeciwstaw ienia przez rom antyków poezji retoryce i utożsam ie nia jej z retoryką przez klasyków , to konkretnym, jednostkowym przejawem ta kiego rozgraniczenia okazuje się w łaśnie sprawa rymu m ęskiego, który burzył podstaw owe kanony językowe poezji retorycznej, pozostając w zasadniczej sprzecz ności z koncepcjami retorycznej składni, nie dopuszczającej na ogół użycia m o nosylaby w zakończeniu całostek syntaktycznych (a nb. klasycystyczny w ers był traktow any jako analogon zdania). Zagadnienie to rozstrzyga autorka badając m ożliw ości prozodyczne i sem antyczne polskich monosylab. Stosowana — i nie tylko tutaj — przez Pszczołowską m etoda, polegająca na badaniu elem entów w ier szowych w ścisłej zależności od całości struktur w ersyfikacyjnych, zaś tych ostat nich w powiązaniu z historycznie określoną strukturą języka — sprawia, że „bo je o rym ” stają się niejako soczewką skupiającą złożony kompleks zagadnień „walki rom antyków z k lasykam i”. Pozwalają dotrzeć nie tylko do istoty tej w a l ki (burzenie retorycznego modelu poezji), ale stawiają szereg spraw w nowym ośw ietleniu, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunek obu „szkół” do języka, co w form o waniu się romantyzmu odegrało o w iele w iększą rolę, niż się do dziś jeszcze po tocznie m niema.
332
R E C E N Z JEsław ę Kopczyńską (Poezja i ję z y k w w y pow ie dziac h K azim ie rza B rodzińskie
go i Leona B orowskiego). Zajm uje się ona rekonstrukcją teorii dwóch w ybitnych
prekursorów i krytyków romantyzmu, z których drugi całkiem niem al został za pom niany mimo atrakcyjności i zaskakującego wręcz nowatorstw a poglądów. N aj w ażniejsze m om enty w yw odów autorki postaram się tu wypunktować: 1) p o stulat „now ości” każdej w ypow iedzi poetyckiej; 2) podkreślenie językow ej n atu ry poezji (jej w alka z ograniczeniam i języka i jednoczesne w yciąganie w niosków z charakteru —■ narodowego, historycznego — samego języka); 3) postulat „nie- nazyw ania” uczuć, lecz ich poetyckiego sugerowania; 4) sem antyczny charakter s p o s o b u w ypow iadania się; 5) w p rzeciw ieństw ie do klasycystycznej poezji „pisanej”, oderwanej od źródeł kultury i naturalnego „zachowania się ” człow ieka w języku, poezja rom antyczna m a w rócić do sytuacji „archaicznego synkretyzm u” (integralnego zw iązku słow a poetyckiego z m item jako sednem pierwotnej ek s presji obrazowej, ż gestem , z dźw iękiem ). W oparciu o tę ostatnią koncepcję (czę ściowo zapożyczoną u Herdera) w yznacza Borowski schem at historycznej dialek ty- ki poezji, polegającej na różnym stopniu realizacji lub negacji tego pierw otnego synkretyzm u (por. zam ieszczone w om awianym tom ie propozycje Edwarda B al- cerzana). W ysunięcie tych spraw na plan pierw szy jest niew ątpliw ą zasługą n a staw ienia badaczki. W jej ujęciu opozycja: klasycyzm — rom antyzm, daje się sprowadzić do dwóch koncepcji poezji pojm owanej jako rodzaj językow ej dzia łalności człowieka.
Wskazane dotąd zagadnienia zostają niejako zw eryfikow ane przez A linę W it kow ską („Tysiąc w i e r s z y o sadzeniu grochu...”) na płaszczyźnie genologicznej. Autorka zajm uje się dydaktycznym poem atem opisow ym (utwory K. Koźmiana, D. B. Tom aszew skiego — na tle europejskim), by dociec przyczyn ostrej niechęci rom antyków (M ickiewicz) do tego gatunku. Odsłaniając kolejno składniki przed m iotu tej negacji, w ydobyw a zarazem cechy m odelu poezji rom antycznej, zw łasz cza te, które w iązały się z poetycką rolą pejzażu. Przeciw staw ienie: klasycyzm — rom antyzm, to tedy przeciw staw ienie natury „cyw ilizow anej” naturze p ierw ot nej, a także głębiej: natura jako przedm iot racjonalistycznej eksplikacji p rzeciw staw ia się rom antycznem u jej rozum ieniu jako „szyfru nieskończoności”, odblasku tajem nicy bytu, dającej się poznać na drodze irracjonalistycznej. W ten sposób pojedynczy gatunek (jego form a i historycznie określona semantyka) staje się punktem w yjścia do analizy św iatopoglądow ej klasycyzm u i uchw ycenia sedna p o stulatów rom antycznych. D yskusyjne natom iast w ydaje się tw ierdzenie W itkow skiej, iż rom antyzm nie stw orzył w łasnego gatunku, który byłby kontrpropozycją w stosunku do form y klasycystycznej.
W dyskusji z takim przekonaniem w yręcza recenzenta obszerna rozprawa Ire neusza Opackiego (Z zagadnień cyklu sonetowego w polskim romantyzm ie), będą ca m. in. repliką na pytanie o rom antyczny odpow iednik poem atu opisowego: otóż cykl sonetow y w ziął za przedm iot to, co tradycyjnie należało do poem atu opiso wego. Autor rozw ija tu sw oje w cześniejsze tezy o krzyżowaniu się gatunków jako motorze dynam iki historycznej form lite ra ck ic h 2.
Opisując zm ianę funkcji form y cyklu sonetowego, odpowiada na pytania:
1° jakie zm iany w jego tradycyjnej poetyce spowodowało to przystosow anie go do
nowej, epickiej roli; 2° w jaki sposób form a ta, aktyw izując sw oje liryczne m ożli wości, m odyfikow ała pierwotny przedm iot poem atu opisowego. W ten sposób znów
2 I. O p a c k i , K r zy żo w a n ie się postaci gatu nkow ych jako w y zn aczn ik e w o
R E C E N Z JE
333
znajdujem y się na gruncie opozycji: klasycyzm — romantyzm, przy czym obecnie nacisk pada na różnice widzenia pejzażu: jego opis rom antyczny, „im presjoni styczny” („uwarunkowany zdolnościam i percepcyjnym i konkretnej osobow ości” (s. 85}), zostaje przeciwstaw iony opartym na erudycji ekspozycjom klasyków . Cykl sonetow y um ożliw ił „zamianę sytuacji wypow iedzenia epickiego na szereg sytuacji w ypow iedzi lirycznych” (s. 126), gdzie narrator jawi się jako podmiot liryczny. Ta dialektyczna antynomia m iędzy epicką całością a czysto lirycznym i jej skład nikam i pozwala cyklow i udźwignąć złożony kompleks zagadnień estetyk i ro m antycznej. W obrębie zm odyfikowanej funkcjonalnie całości toczy się w ew n ętrz na polem ika m iędzy historyczną sem antyką różnych krzyżujących się w niej ga tunków, także — „gatunkowa polem ika” romantyzmu z klasycyzmem . W podobny sposób rozpatrzył Opacki koneksje cyklu sonetowego z romansem listow ym , ro- m ansem -dziennikiem , poem atem podróżniczym, eposem heroicznym, a także ga tunkam i typow o już romantycznymi: dumą i powieścią • poetycką, w szechstronnie uzasadniając tezę, iż cykl taki stał się „narzędziem romantycznego ulirycznienia ep ik i” (s. 116) i „przyswoił liryce rejony dotąd jej obce” (s. 126). Tak przedsta w ia się w stępny etap owej ekspansji liryki, trwającej do dziś.
Istota dociekań Zofii Stefanow skiej (Wielka — tak, ale dlaczego Im p r o w iza
cja?) sprowadza się do romantycznego rozumienia poezji i roli poety. Poszlak do
całego — przypom inającego śledztwo — przewodu dostarcza efem eryczny gatunek zwany improwizacją. Następuje cierpliw e rozpatrywanie ustaleń poprzedników, w yszukiw anie ich przeoczeń, gromadzenie nowych dowodów z całkiem nieraz róż nych sfer (socjologii literatury, tekstologii, teorii procesu twórczego, biografii), gdzie najdrobniejszy fakt nabiera niespodziewanie pierwszorzędnych znaczeń, a sa mo w yjaśnienie decyzji terminologicznej Mickiewicza, który „im prowizacją” na zw ał m onolog Konrada, odsłania zarazem skomplikowany zespół problem ów poe tyckich romantyzmu. Stefanowska odrzuca genetyczne w yjaśnienie decyzji M ickie wicza, twierdząc, że term in „improwizacja” należy odnosić do sytuacji bohatera danej w utworze. W tym m omencie antynomie romantyzmu i klasycyzm u znów się pojawiają. Im prowizacja — jak dowodzi autorka — ma bowiem pierw otnie cha rakter „klasycystyczny”: 1) związek popisu wirtuozerskiego z poetyką norm atywną; 2) bezpośredni kontakt procesu twórczego z elitarnym odbiorcą i zależność autora od odbiorcy; 3) istnienie „instytucji” salonu literackiego, określającego sytuację k o m unikacji artystycznej. Przem iany kulturalne w w . X IX doprowadziły do lik w i dacji tych okoliczności.
Z drugiej strony, tak pojęta improwizacja została zakwestionowana przez ro m antyków, dla których w ym ienione jej determinanty były zaprzeczeniem „poezji praw dziw ej”. Zatem fakt pojawienia się im prowizacji u romantyka nie był kom promisem, ale prowokacją. M otywacje im prowizacji romantycznej były zgoła od m ienne. Wiązała się ona z koncepcją natchnienia (zbliżającą twórczość do stanu ekstazy religijnej), nie biorącą pod uwagę ani klasycznych norm, ani elity od biorców.
Im prowizacja była w ięc skrajną m anifestacją m ożliwości i uprawnień poety- -w ieszcza i profety. M ickiewicz zaś poszedł jeszcze dalej, nie tylko prow okacyj nie każąc sw em u bohaterowi improwizować bez słuchaczy (sam owystarczalność poezji), ale odrzucając też religijne, transcendentalne m otyw acje twórczości poe tyckiej. Do tych uwag dołącza autorka ostateczny argument „strukturalny”: oto nazwa „im prowizacja” pełni w tekście dramatu napisanego w ierszem funkcję „sy gnału poetyckości”, zaznaczając jednocześnie, iż nie jest to uprzednio przygotow a na wypow iedź bohatera. W ten sposób rozważania ogólne wracają do punktu
33±
R E C E N Z JEw yjścia, do utworu. W eryfikują się w jego w ew nętrznej strukturze i poszerzają zarazem sensy dzieła.
Rozprawę Ryszarda Przybylskiego (Świat jako m aszyna piekielna. (O „Zam
ku ka n io w sk im ” G oszczyńskiego}) należy w tym w ypadku uważać za zam knięcie
rozważań nad rom antyzmem , zm ierza bowiem do najdalej idących uogólnień. S tu dium, w ychodzące od analizy Zam ku kaniowskiego i powieści poetyckiej, traktuje w istocie ten utwór jako pretekst do przejścia w sferę generaliów kulturowych. Rezultatem ostatecznym poczynionych w nim obserwacji są uwagi dotyczące m iejsca rom antyzmu w tradycji kultury śródziem nom orskiej, a rom antyczny przełom w l i teraturze nabiera tu w agi szczególnej: staje się przełom em epokowym , równym n ie m alże przejściu od średniow iecza do renesansu. Romantyzm bowiem , jak to autor wprost form ułuje, „zdradził tradycje śródziem nom orskie” (s. 138), ujaw nił w euro pejskiej kulturze skazę, która powiększa się coraz bardziej w w ieku X X. Warto przytoczyć parę cytatów, które przy okazji zobrazują specyficzny stosunek P rzy bylskiego do innow acji rom antycznych: „Świat rom antyków b ył rów nie m echa- nistyczny, co uniwersum klasyków . [...] U klasyków była to wszak m aszyna pusz czona w ruch przez dobry rozum. [...] Maszyna rom antyków była rów nież dziełem umysłu, ale jakże zgnębionego, jak zrozpaczonego [...], jak upodlonego” (s. 132); „przerażeni nieporządkiem świata rom antycy [...] zam iast klasycznej harmonii [...] zaproponowali porządek zła i zniszczenia. [...] Klasycyzm był w ielką szkołą radości istnienia. Romantyzm stał się przedszkolem w ielkiego pesym izm u” (s. 142).
Punktem ogniskującym problem atykę całości rozprawy jest zagadnienie tra gicznego bohatera, a zatem szerzej — tragicznej koncepcji losu człow ieka, okre ślającej kształt form artystycznych, które ją wyrażały. W związku z tą ostatnią sprawą autor przeprowadza analizę pow ieści poetyckiej, co z kolei staje się punk tem zaczepienia dla przywołania szerszego, m otywującego kontekstu tradycji. P o w ieść poetycka jest rozpatrywana jako pomost m iędzy epylionam i Scotta a syn kre- tycznym i dramatami Wagnera. E fektowna m etoda badawcza (mająca пЪ. w iele w spólnego z postępow aniem Auerbacha, a może jeszcze bardziej S p itzera3), lite racka swoboda w ykładu, połączona z ogromną erudycją — w szystko to łagodzi i zaciera fakt, że daleko idące uogólnienia Przybylskiego są w gruncie rzeczy w ysnute w oparciu o bardzo w ąski m ateriał historycznoliteracki. W kręgu jego uwagi bowiem poza Goszczyńskim znajduje się jedynie Byron, na zasadzie od nośnika — M alczewski, i w charakterze tła porównawczego — Scott. U ogólnienia zaś dotyczą całości rom antyzm u (z uw zględnieniem różnic dzielących Polskę od Zachodu). Zastrzeżenie to nie ma zresztą na celu podważenia słuszności zasadni czych w niosków autora.
Wiek XX otw iera artykuł Marii Podrazy-K w iatkow skiej Pojęcie sym bolu w okresie Młodej Polski. Rzecz ta jest niesłychanie znamienna. K w estia sym bo
lizmu w literaturze jaw i się bowiem implicite w ujęciu autorki jako w yciągn ięcie ostatecznych konsekw encji z propozycji i doświadczeń romantyzmu, tak jak one przez autorów poprzednich rozpraw tej książki zostały przedstawione. Z drugiej strony sprawa ta koresponduje z problem atyką poezji najnowszej. Rozprawa (frag m ent w iększej, nie ukończonej jeszcze całości) ma ogromne znaczenie dla w sz e l kich w spółczesnych badań nad m odernizm em , zresztą nie tylko jako erudycyjne kompendium. Jest to rekonstrukcja św iadom ości m odernistycznej w zakresie ro zum ienia i funkcjonow ania sym bolu oraz pojęć jem u pokrewnych. Dokonuje jej 3 Zob. E. A u e r b a c h , Mimesis. R z eczyw isto ść przedstaw iona w literaturze
Zachodu. Przełożył i w stępem opatrzył Z. Ż a b i с к i. T. 1—2. W arszawa 1968. —
R E C E N Z JE
335
autorka z pozycji epoki, nie unikając jednak konfrontacji z teoriam i w spółczesny mi. Swoje zadanie podstaw owe ogranicza do działalności porządkującej, która w efekcie doprowadzi do skonstruowania syntetycznej definicji m łodopolskiego symbolu.
Porządek wykładu polega na wprowadzaniu w toku w yw odów coraz to w ię k szej ilości kom plikujących odcieni znaczeniowych pojęcia. Tak w ięc w ychodzi autorka od rozum ienia terminu jako tropu i jego zależności od filozofii id eali stycznej, aby poprzez takie kwestie, jak związek z mitem oraz — na innej płasz czyźnie — jedność signifiant i signifié, związek z magicznym m yśleniem p ierw ot nym — przejść do rozum ienia symbolu jako pojemnego m odelu literatury, której cecham i zasadniczym i są: suwerenność artystyczna, kreacyjna i magiczna funkcja języka, „w yrażanie” w przeciw ieństw ie do „nazywania”, wieloznaczność, niekon- w encjonalność, nieprzekładalność na język dyskursywny. W ydaje się, iż przyjęta przez autorkę metoda jest na obecnym etapie w iedzy o sym bolizm ie najbardziej ekonomiczna i słuszna, choć jednocześnie czytelnik odczuwa przy lekturze rozpra w y pew ien brak rozróżnień o charakterze chronologicznym, co w ynika zresztą z faktu, że mamy do czynienia z fragm entem pracy.
Praca Jerzego Swięcha (Z proble m aty ki tłumaczeń parnasistów i Baudelaire’a
w Polsce) dopełnia poniekąd obraz zarysowany przez Kwiatkow ską o pew ien
szczególny — mało przy tym zbadany — problem. Parnasizm staje się w n iniej szym ujęciu obszarem działań artystycznych otwierających polski modernizm. Święch przedstaw ia go jako kierunek, za którego pośrednictwem przedostaw ały się do Polski zdobycze nowej poezji europejskiej, dostarczające argum entów w w alce z utylitarnym , „pozytywistycznym ” m odelem literatury. Problem atykę tę lok ali zuje na gruncie przekładów Miriama, Langego i Trzeszczkowskiej (Adam M-ski) z Heredii, B an ville’a, Leconte de L isle’a i — osobno — Baudelaire’a, w nosząc przy okazji kilka fundam entalnych spostrzeżeń do problemu teorii p rzekładu 4. N a cisk pada na m odyfikacje i sw oiste odczytanie parnasizmu przez tłum aczy, na „odkształcenia” oryginałów, m otywowane nie arbitralnym i decyzjam i tłum aczy, lecz kontekstem tradycji, sw oistością gruntu kulturalnego, estetycznego i św iato poglądowego, na którym tłum aczeni poeci m ieli funkcjonować, oraz w spom nia nym polem icznym przeznaczeniem parnasistowskiej poezji w Polsce. W ten spo sób powstaje ważny problem krzyżowania się w obrębie jednego utworu różnych tradycji oraz problem adaptacji określonej poetyki w nowym środowisku kultu ralnym . Autor analizuje zarówno ów szeroki kontekst jak i przem iany kształtu artystycznego (wersyfikacja, stylistyka, elem enty obrazowości poetyckiej) w ynika jące z tej „adaptacji”. Sprawy te znacznie ostrzej ujawniają się przy analizie prze kładów K w ia tó w zla Baudelaire’a, gdyż m otywacje odkształceń były w tym w y padku bardziej złożone, a modernizm bardziej już zaawansowany. O ile adaptacja parnasistów m iała głównie charakter polemiczny, o tyle Baudelaire w w ersji p ol skiej m iał dostarczyć argumentów rodzącej się postawie dekadenckiej. Artykuł ujm uje w ięc dwie sfery literackie modernizmu polskiego.
Rozprawa Eugeniusza C zaplejewicza (Gra miłości i śmierci w liryce Leśm ia
na) ma charakter głów nie analityczny. Z tym, że obserwacje płynące z poszczegól
nych m ikroanaliz (W malinowym, chruśniaku, T rzy róże) są rzutowane na szero kie tło literackie i kulturowe, pozwalające form ułować syntetyczne wnioski. Z roz 4 M. in. problem przekładu tzw. obcojęzycznego, podjęty niezależnie i od in nej strony przez S. B a r a ń c z a k a : Przekła d jako „samoistny” i „zw ią z a n y ,T
obiekt interpretacji (referat na X Konferencji Teoretycznoliterackiej w Muszynie,
336
R E C E N Z J Em achem charakterystycznym dla metod zbliżonych do analizy „archetypicznej” i „topicznej” wchodzi Czaplejewicz na teren Biblii, m itologii i folkloru, które słu żą mu jako nadrzędny „kod”, jako system odniesienia, przeform ułow ujący znacze nia u tw orów Leśm iana, funkcjonujących, zdaniem autora, w dwóch planach: po w ierzchniow ym planie em pirii fabularnej i głębokim — gdzie realistyczne gesty nabierają m itycznych, „archetypicznych” sensów , otw ierając w łaściw ą perspektyw ę na stan duchow y człow ieka w spółczesnego. Na tej drugiej płaszczyźnie twórczość Leśm iana — w przekroju ew olucyjnym —■ jest ilustracją nieudanej próby „bycia człow iekiem p ierw otnym ”, owej obsesyjnej tęsknoty poezji współczesnej. Obser w ujem y tu rozpad pierw otnej, kosm icznej jedności człow ieka i świata, tożsam oś ci „ja” człow ieka i jego społecznych ról. Jest rzeczą ciekawą, że poprzez analizę „m itologiczną” udało się C zaplejewiczow i dotrzeć w łaśn ie do w spółczesnych, h i storycznie określonych, znaczeń tej poezji. Zastosowana tu m eto d a 5, acz atrakcyj na, budzi często w ątpliw ości. A lbow iem relacja m iędzy tekstem a św iatem „m itu” bywa często w jej ujęciu w ynikiem arbitralnych decyzji i upodobań badaczy. N a leży przeto podkreślić, że C zaplejewicz jest w korzystaniu z niej ostrożny, że stara się znaleźć m ożliw ie n ajw ięcej m otyw acji literackich dla pozatekstow ych odwo łań, szukając często uzasadnień w teoretycznych poglądach sam ego Leśmiana. Praca odznacza się i w nikliw ością, i literackim wdziękiem , i erudycją.
Ta część książki, która w chodzi na grunt poezji najnowszej, poświęcona jest w przeszło połow ie jednem u z jej filarów — Julianowi Przybosiowi. N ajciekaw szą bodaj spośród w szystk ich dotychczasowych interpretacji tego poety jest obszerna rozprawa Zdzisława Łapińskiego „Świat cały — ja kże zmieścić go w źre n ic y ”.
(O kategoriach perce pcyjn y ch w poezji Juliana Przybosia). Łapiński wychodzi od
założeń teoretycznych w ostatnich latach w Polsce mniej popularnych, a m ianow i cie od w spółczesnych koncepcji psychologii postaci i psychologii percepcji. W y bór ten jest nie tylko sprawą osobistych upodobań badacza, lecz przede w szy st kim w ynikiem znakom itego zrozum ienia zagadnień w ypływ ających ze sw oistości Przybosiowego w idzenia świata. Naczelna teza pracy brzmi: „zasada percepcyjna organizująca uniw ersum literackie Przybosia jest m odelow ą repliką praw idłow oś ci rządzących naszym i procesam i spostrzeżeniow ym i” (s. 281). K luczowym p oję ciem analizy staje się w związku z tym „pole fenom enologiczne”, tj. pole działań człow ieka zakreślone przez jego jednostkowe, m om entalne w rażenia i przeżycia. Struktura tego pola („ja”—„środowisko”) i m ożliwości „działań” w jego obrębie określają strukturę poetyckiego św iata Przybosia. Ważną rolę odgrywa także sz e reg pojęć pokrewnych: „pole w izu aln e”, „świat w id zialn y” i „świat znaczeń sym bolicznych”. W nioski zm ierzają m. in. do skonkretyzow anego ujęcia kategorii pod m iotu literackiego i sytuacji lirycznej jako sytuacji percepcji, dającej się opisać w kategoriach „pola fenom enologicznego” i „przeżyć w zrokow ych”, zwłaszcza — najbardziej „pierwotnych” — w „polu w izu aln ym ”. Udaje się Łapińskiem u przeko nywająco, w sposób nadzwyczaj koherentny, w yw ieść w szelkie w łaściw ości tej poezji (od środków ściśle językow ych do kom pozycji i poetyckiego „w idzenia”) z m echaniki percepcji, sw oistej o tyle, że generalizującej i eksponującej zjawiska rzadkie, w yjątkow e, efem eryczne (np. reifikacja doznań w zrokowych należących do „pola w izualnego”, zm iana stosunków m iędzy „ja” a „środowiskiem ” w „polu fenom enologicznym ”).
5 W pokrew ny sposób analizow ał w ostatnim czasie twórczość Leśm iana J. M. R y m k i e w i c z (Genesis z ducha. W: Myśli różne o ogrodach. W arszawa 1968).
R E C E N Z JE
337
Praca ta posiada jeszcze jedną wartość: pozwala m ianowicie zdać sobie sprawę z ważkich pokrew ieństw m iędzy współczesną plastyką a poezją i w ięcej — z pre kursorskiego charakteru odkryć poezji w stosunku do nauki (tu: psychologii). P ew ne spostrzeżenia z zakresu poetyckiej percepcji dadzą się natom iast uogólnić jako składniki współczesnej teorii poezji.
Z kolei Danutę Zam ącińską („Widzę naprzód o w i e k ”?) interesuje pew ien pro blem szczegółowy, ale dla w łaściw ego rozumienia poezji Przybosia ważny i cen tralny. Autorka om awia m ianow icie kwestię funkcjonowania elem entów tradycji literackiej w tekstach tego poety, analizując ich liczne odwołania do poezji ro m antycznej i form ułując tezę, iż specyfika twórczości poetyckiej autora Najm niej
slow polega m. in. na nieustannej konfrontacji własnych w izji i wzruszeń z fen o
m enami poezji w ybitnych rom antyków, na pełnej napięcia samokontroli, na poczu ciu „konkurencyjności” tam tej literatury i sprawdzaniu siebie w jej kontekście. Teza ta w ydaje się słuszna i udokum entowana przekonywająco, analizy znamionuje błyskotliwość, w nikliw ość i erudycja. Z drugiej wszakże strony eseistyczna pasja autorki i — elegancko co prawda skrywana — niechęć do badanego poety pro wadzą ją nieraz stanowczo zbyt daleko, tak że rozprawa przypomina m iejscam i atak na w spółczesnego poetę z pozycji zbyt pewnego niepodważalności swoich argum entów m iłośnika romantyzmu. W ątpliwości budzi już zasadność pytania: „Przyboś-w izjoner czy Przyboś-erudyta romantycznych w idzeń?” (s. 277), rozstrzy gniętego na niekorzyść tw órcy Wiosen. Natomiast generalny wniosek: „fakt, że tek sty M ickiewicza, Norwida, Słowackiego znajdują swoje niepowtarzalne życie (życie na innych prawach niż życie cytatu czy aluzji) w tekstach Przybosia, staje się racją czytania i przyjm owania tej poezji” (s. 275) — jest nie tylko krzywdzący dla om awianego poety, ale i nie najlepiej świadczy o w rażliw ości poetyckiej autorki artykułu. J eśli już m am y m ówić subiektyw nie, to wyznam, iż w tekstach Przy bosia szukam przede w szystkim Przybosia, i to jest dla m nie „racją przyjm owania tej p oezji”.
O ile Łapiński ma na celu w yjaśnienie „poetyki realizow anej” Przybosia, o ty le przedm iotem badań Edwarda Balcerzana („S ytu acja liryczna” — propozycja dla
p o e ty k i historycznej) jest teoria poety. Koncepcje Przybosia zostały um ieszczone
w sąsiedztwie na pierw szy rzut oka dość niezwykłym , bo w kręgu rosyjskiej i ra dzieckiej m yśli teoretycznej, zwłaszcza badaczy związanych z form alizm em i w y chodzących od koncepcji W iesiołowskiego. Przybosiowa kategoria „sytuacji lirycz n e j” staje się w ujęciu Balcerzana łącznikiem m iędzy im m anentną strukturą faktu artystycznego a rzeczyw istością pozaliteracką. Autor, jak sam twierdzi, pragnie dać podstawy do „procesualizacji” i „genetyzacji” w ujmowaniu struktur literac kich. Jest to w tym w ypadku m ożliw e dzięki dwoistej naturze sytuacji lirycznej: 1) sytuacja „ludzka” (o strukturze: „Ja-Sw iat-P oezja”), a zarazem 2) sytuacja lit e racka (o strukturze: „Ja liryczne-Poezja-T radycja poetycka”). To samo zjawisko daje się w ięc opisyw ać na dwa sposoby: w terminach „życiow ych” (socjologicznych, behawiorystycznych) i w terminach semiotycznych. Relacje m iędzy obiema sferam i ustaw ione są cokolw iek niejasno i częstokroć autor sam w ikła się w nierozw ią zyw alnych sprzecznościach. W ątpliwości budzi głównie wprow adzenie do p ierw szej serii opozycji — członu trzeciego: „Poezja”, co sugeruje, jakoby poezja, od rębna od „ja”, nie należała również do „Świata”. Jeżeli bowiem w wypadku p ierw szym „Św iat” i „Poezja” są traktow ane jako spraw y odmienne, to jak rozumieć, iż w wypadku drugim podmiot liryczny ustawiony jest opozycyjnie do tejże „Poezji”, nie ustosunkowując się bynajm niej do „Świata”? Z tego by wynikało, że stając na gruncie literatury nie m ożem y znaleźć prawomocnego przejścia od „znaków” do 22 — P a m iętn ik L itera ck i, 1971, z. 4
338
R E C E N Z JE„znaczeń”. Najbardziej przekonyw ająco brzmią te partie pracy, gdzie autor, zb li żając się do koncepcji J. Lotmana 6, określa sytuację liryczną w utworze jako „se- m iotyczny model sytuacji ludzkich” (s. 360). U staliw szy stosunek sytuacji lirycz nej do gatunku, przedstaw ia Balcerzana ciekaw y i w artościow y schem at „spotkań” obu jakości, przedstawiając w ten sposób m odelow y zarys historycznej ew olucji poezji, przy czym ew olucja ta daje się opisyw ać zarówno w terminach literackich jak i term inach rzeczyw istości, która te jakości literackie „zrodziła”. Taki punkt dojścia jest niezm iernie ciekawy i płodny, mimo iż operatywność tego m odelu jest ograniczona, a zaplecze teoretyczne — nazbyt jednostronne.
Inna rzecz, że sposób sform ułowania problem u otwiera dalsze perspektyw y i stanow i w stęp — zaproszenie — do dyskusji. Pełne rozmachu teoretyczne speku lacje Balcerzana posiadają bowiem znamiona prowokacji intelektualnej. I na tym także polega ich wartość. Spośród spraw dyskusyjnych szczególne zastrzeżenia budzi ponadto obszerna polem ika z Ingardenem, w której Balcerzan obstaje przy stanowisku, że tekst dzieła należy do św iata przedstawionego tegoż dzieła, co jest zbyt daleko idącym w nioskiem w ysnutym z tezy o autoteliczności przekazu poe tyckiego oraz — z innej strony — z tw ierdzeń M. Bachtina 7 odnoszących się prze cież do bardzo sw oistego m ateriału.
A rtykuł słow ackiego badacza Pavola Wincera (Nowoczesne odm ia ny fo r m y lita
nijnej. (Na przy k ła d zie poem atu Frantiska Hałasa „Stare k o b ie ty ” i wiersza V i - tëzslava N ezvala „Pieśń nad pieśniami”)) jest rozszerzeniem jego w cześniejszej
pracy na ten sam tem at 8. Autor wychodzi od analizy litanijnych poem atów Hałasa i N ezvala, starając się sform ułować teoretyczne w nioski dotyczące zasad sty li stycznych tej formy artystycznej, funkcjonującej w oderwaniu od w łaściw ego jej podm iotu zbiorowego i funkcji związanych z kontekstem religijnym . Problem prze m ian w ynikających z takiej św ieckiej transpozycji i szersze zagadnienie sem antyki form literackich stają się w ujęciu Wincera ciekawą propozycją z zakresu poetyki historycznej.
Jeden z aspektów sw oistości języka w spółczesnej poezji porusza rozprawa Te resy Skubalanki P ro b le m y synonim ii poetyckiej. Teoretyczne zagadnienie synonim ii rozpatruje autorka w ścisłym związku z kw estią ekw iw alencji w procesie kodo w ania inform acji. Stąd też centralnym pojęciem jest dla niej „pole m ożliw ości w yboru” i „pole synonim iczne”. Swoistość synonim ii poetyckiej polega w tym ujęciu na zaburzeniu praw idłow ości operacji wyboru (projekcja serii ek w iw alen tów w układy linearne, co objawia się w pow staw aniu „ciągów synonim icznych”), po drugie — na przekształceniach struktury „pola synonim icznego” (zachwianie hierarchii m iędzy jego „jądrem” a jednostkow ym i w ariantam i znaczeniowym i i związane z tym przypadki synonim ii okazjonalnej, nakładanie się różnych pól synonim icznych itd.). O ile pierwsza sprawa nie pozostawia raczej w ątpliw ości, o tyle druga jest dyskusyjna. Po pierwsze: w brew sw oim początkowym zastrze żeniom, iż przedm iotem pracy jest w yłącznie synonim ia leksykalna, w praktyce jako jednostki synonim iczne rozpatruje Skubalanka układy ponadleksykalne (np. peryfrazy metaforyczne). Po drugie: synonim ia okazjonalna jest jednym z aspek tów m etaforyczności sem antyki poetyckiej. Tym czasem autorka odrywa sw oje roz ważania od tych aspektów teorii języka poetyckiego, opisując zjaw iska częstokroć 6 Zob. Ю. М. Л о т м а н , Лекции по структурной поэтике. Введение. Теория стиха. Тарту 1964.
7 Zob. М. Б а х т и н , Проблемы поэтики Достоевского. Москва 1963. Przekład p ol ski: P ro b le m y p o e ty k i Dostojewskiego. W arszawa 1971.
8 P. W i n с e r, Litan ickâ „form a” a Halasove „Stare z e n y ”. W zbiorze: O in -
R E C E N Z JE
339
opisane już i w yjaśnione inaczej przez badaczy m etafory. Opis ten jest słuszny i zasadny, chodzi tylko o to, że rezultaty naprawdę ciekawe przyniosłaby dopiero konfrontacja obu tych ujęć, która w pracy Skubalanki jest nieobecna. I jeszcze po trzecie: w ydaje się, że w teoretycznym zapleczu lingw istycznym w yraźnie brakuje autorce niektórych konstatacji z zakresu teorii „pola sem antycznego” 9. To prze oczenie — w zestawieniu z bardzo licznym i odwołaniami do teoretycznych ujęć problemu — jest dość niezrozum iałe.
I na zakończenie jeszcze jedna sprawa, związana z artykułem Adama D ąbrow skiego M eta foryka Tadeusza Nowaka. Decyzja w łączenia do książki rozważań o twórczości jednego z najw ybitniejszych polskich poetów w spółczesnych jest bar dzo słuszna. Nie będzie tu jednak chodziło o przedm iotowe w alory pracy. D ąbrow ski staw ia tezę o lingw istycznym charakterze poezji Nowaka, polegającej na sw o istym operowaniu chw ytam i polisem ii, na penetracji różnych sfer socjolingw is tycznych i kulturowych, na wielopłaszczyznow ym funkcjonowaniu znaczeń elem en tów poetyckich, co w trakcie analiz zostaje ciekawie i przekonywająco um otyw o w ane. Jest to w artościow e odczytanie tej, częstokroć źle czytanej poezji. Rzecz jednak w tym, że i teza naczelna, i dyskusyjne ustosunkow anie się do w cześn iej szych interpretacji, i dobór przykładów, ich problem owe uporządkowanie, i w resz cie sam e m etody analizy (ze stroną graficzną w łącznie) — nie są sam odzielnym dziełem Dąbrowskiego, lecz zostały przejęte ze znacznie w cześniejszej pracy M ie czysław a Kaczmarzyka na ten sam te m a t10. Trudno to nazwać plagiatem. D osłow nie odpisanych zdań nie spotkałem. A le nie jest to także norm alne posłużenie się rezultatam i pracy poprzednika. Dąbrowski przejmuje bez zastrzeżeń (i bez w y raźnego odwołania się) tryb postępowania, wnioski i spostrzeżenia Kaczmarzyka, przenosząc je jedynie na trochę inny teren teoretyczny. Nazwałbym ten zabieg teoretyczną trawestacją. Kaczmarzyk posługiw ał się teorią językow ej asocjacji, Dąbrowski zaś pisząc rzecz po ukazaniu się tomu Praska szkoła s tr u k tu r a ln a 11 pomaga sobie tekstam i M ukarovskiego. Trawestacja ta nie pociąga jednak za sobą jakichś istotnych przesunięć i zmian w ujęciu problemu, poza zewnętrznym , p re tensjonalnym „unaukow ieniem ” stylu. I na tym gruncie zdarzają się zresztą n ie ścisłości świadczące o braku teoretycznej orientacji (np. kw estia stosunku M uka- fovskiego do Jakobsona została postawiona zupełnie na głow ie — zob. s. 403, przypis 1). Autor zastrzega się wprawdzie, że „kilka przykładów zbiega się zakre sem z w ykorzystanym i przez Kaczm arzyka” (s. 408, przypis 11), niestety jednak — zbiegają się nie tylko przykłady. Zbieżności, o jakich już w spom niałem , znalazłem przeszło 30 12. Jeśli mamy do czynienia z objawem naiwnej nieświadom ości, to jest to dowód braku podstawowych um iejętności filologa i krytyka, a zatem dowód niedojrzałości — nie tylko naukowej.
Stanisław Balbus
9 Głównie koncepcje J. Triera i L. W eisgerbera — zbiorczo na ten tem at np. А. А. У ф и м ц е в а, Теории семантического поля. W zbiorze: Вопросы теории языка в со
временной зарубежной лингвистике. Москва 1961.
10 М. K a c z m a r z y k , Tadeusza Nowaka igranie ze słowem. (Z p ro b le m a
t y k i lin gw istyczn ej poezji T. Nowaka). „Polonista”, luty 1968 (czasopismo p ow ie
lane KUL); praca w cześniej w tej samej postaci przedstawiona na Zjeździe N auko w ym Młodych Polonistów w Poznaniu (czerwiec 1966).
11 Praska szkoła strukturalna w latach 1926—1948. W ybór materiałów. Pod re dakcją M. R. M а у e n o w e j. Warszawa 1966.
12 Zbieżności szczególnie jaskrawe i nie podlegające dyskusji dotyczą n astępu jących stronic recenzowanego tomu i „Polonisty”: 408—409 i 17—18; 409—410 i 9— 10; 410—411 i 8—9; 419—420 i 27.