R E C E N Z JE
763
traktujących o historii diecezji (granice, podziały administracyjne, rozwój sieci parafialnej i klasztornej) oraz o kapitule poznańskiej.
Do „Dziejów archidiecezji poznańskiej” sięgn ie zarów no historyk jak i historyk sztuki, znajdując W nich 'kopalnię cennych wiadomości.
Julia T azbir ow a
Józef M i l e w s k i , D zieje Starogardu G dańskiego (m iasto i pow iat), W ydawnictwo Morskie, Gdynia 1959, s. 256.
Monografia J. M i l e w s k i e g o przedstaw ia historię powiaitu oraz m iasta
Starogardu od czasów najdaw niejszych aż do ch w ili obecnej. Tak obszerne ramy chronologiczne pracy prowadzą oczyw iście do pew nych uproszczeń, niem niej fakt, że jest to pozycja w pew nym sensie pionierska (dotychczasowa literatura, zresztą nieliczna, jest w znacznej m ierze przestarzała), nadaje jej specjalne znaczenie. Autor w ykorzystał istniejącą literaturę przedm iotu dosyć sum iennie, dom yślać się także należy, że sięgnął do źródeł drukowanych i niektórych przynajmniej archi w aliów (niestety skąpa bibliografia zamieszczona na końcu książki n ie inform uje na ten temat). Jego synteza dziejów Starogardu wykracza w ięc poza ramy zw ykłej kom pilacji i w nosi n o w e elem en ty do naszego poznania przeszłości tego regionu. N iem niej szereg spraw budzi w ątpliw ości recenzenta. Brak aparatu naukowego uniem ożliw ia ustosunkowanie się do licznych tw ierdzeń autora, które choć intere sujące, m ogą stanow ić przedm iot sporu (np. cyfry m ieszkańców Starogardu w XIII i pokxwiel X IV w ., określane przez autora n a 1000 i 1500 osób, dalej struktura zawodowa ludności w X VI w . i zaliczanie 60°/o m ieszkańców do kategorii rze m ieślniczej itd.). Niem ożność śledzenia toku rozum ow ania i podstaw p ew nych itez obniża znacznie ich wartość.
Przedstawienie dziejów średniowiecznego Starogardu jest w yraźnie zawężone. Przy Sizerokim potraktowaniu spraw narodowościowych, ciążenia Pomorza ku Pol sce, problemu agresji krzyżackiej, n ie wspom niano ani słow em o związanej z tym w szystkim mocno akcji i roli Brandenburczyków. W dodatku Starogard i powiat starogardzki w yobcow ane zostały z ogólnej historii m iast pomorskich. Czytając książkę, zapom ina się nieomal, że tuż obok w yrastały na Pomorzu potężne organi zm y m iejskie, których istn ien ie m usiało w siln y sposób rzutow ać na rozwój m ałego miasteczka. Jak np. w pływ ała bliskość Gdańska na kształtow anie się i rozwój Starogardu, zarówno gospodarczy, jak społeczny i ludnościowy? Ten w ażny problem n ie został w ogóle przez autora dostrzeżony.
W pracy uderza także zmacana przew aga historii politycznej. D zieje gospodarcze m iasta, zw łaszcza w średniowieczu, zostały zaled w ie dotknięte. Zapewne zawa żyło tu oparcie się na starszej literaturze i brak solidniejszych poszukiwań archi w alnych. Dopiero dla X IX i X X w ieku (rozwój kapitalistyczmego przemysłu) pro blem atyka ekonomiczna znajduje w łaściw e, obszerniejsze m iejsce.
Sprawa w alki klasowej w epoce feudalizm u rów nież została skwitow ana kilkoma frazesami, bez podania konkretnych faktów (por. s. 64). Podział m ieszczaństwa na patrycjat, pospólstw o i plebs dokonany został w sposób m echaniczny, bez sprecy
zow ania jakichkolw iek kryteriów. W dodatku autor gm atwa podziały klasow e
ówczesnego społeczeństw a, stw ierdzając (na s. 63), ż e kontrola patrycjatu d kon
764
R E C E N Z JEtrola krzyżacka nad m iastem była „Masowo tą sam ą”. Szkoda, ż e w książce n ie dokonano oceny rozwoju kontrreformacji na terenie Pomorza, o czym autor tylko w spom ina (por. s. 123). Szereg twierdzeń w ydaje się m ało przem yślanych lub w ręcz
gołosłownych. N ie można sprowadzać rzem iosła pozacechowego, partaczy, do
zubożałych czeladników (s. 63). O płacach czeladniczych pisze autor (s. 111), że w y
n osiły od 4 do 6 groszy tygodniowo, podczas gdy kufel piw a gdańskiego kosztował
przeszło grosz. W ydaje się to przeniesieniem stosunków znanych z terenu Gdań ska, bez zbadania specyfiki m iejscowej, bez próby w yjaśnienia n aw et czy chodzi tu 0 płacę w yłącznie pieniężną, czy też ponadto czeladź otrzym ywała także w yżyw ienie, co stanow iło za zw yc za j podstaw ę jej płacy, a n ie dodatek pieniężny. K rytycznie na leży rów nież ustosunkować się do stw ierdzenia autora, że w XVI w. istniały w Staro gardzie zw iązki czeladnicze — brak na ten tem at w iadom ości źródłowych; n ie w ielk ie rozmiary ośrodka, a co za tym idzie, m ała liczebność czeladzi, na pew no n ie sprzyjały ich powstaniu.
Dużo zastrzeżeń budzi ujęcie spraw narodowościowych. Autor popełnia szereg anachronizm ów, m ów iąc o rycerstw ie polskim powiatu starogardzkiego w X V w. (s. 74n), o patriotycznym duchu ludu walczącego z Krzyżakami (s. 87), twierdząc dalej, iż n aw et osoby posługujące się m ow ą niem iecką czuły się Polakami (s. 113) 1 ż e w „Gdańsku pospólstwo, a w ięc przeważająca część ludności, było też polskie” (s. 114). Uderza w tym niezrozum ienie procesów kształtowania się narodowości i świadom ości narodowej, m omentu od którego można m ów ić o narodzie i jego
w alce w yzw oleńczej, przenoszenie zjaw isk dziewiętnasto- i dwudziestow iecz
nych na stosunki panujące w średniowieczu, które cechowało przecież zupełnie inne niż dziś pojm ow anie tych zagadnień, kładzenie w reszcie zupełnego znaku rów ności m iędzy słow iańskością a polskością dla czasów najdawniejszych. Dopiero w ięc gdy autor przenosi się w czasy chyba bardziej m u znane, gdy opowiada o w ydarzeniach roku 1846, W iosny Ludów, o rozwoju szkolnictw a polskiego i w alce o polskość w początkach X X w ieku, można uznać jego w yw ody za słuszne.
Pow yższe zastrzeżenia n ie pow inny w yw ołać jednak wrażenia, że om awiana praca jest pozycją m ało wartościową. Sum ienne zestaw ien ie faktów, przestudiow a n ie literatury (szkoda że autor n ie om ów ił jej krytycznie) oraz (choć niepełna) kw erenda archiwalna, a także tem atyka poruszona w pracy sprawia, że om awiana publikacja zasługuje na przychylne przyjęcie.
M aria Bogucka
Le L ivre ‘ de C om ptes de G iovanni Piccam iglio, hom m e d’affaires Génois 1456—1459. Wyd. Jacques H e e r s , U niversité d e Paris, Fa cu lté des Lettres, ІІ959, s. 376, 2 nlb.
W 1955 æ. Jacques H e e r s przedstaw ił na Sorbonie opracowaną przez sieb ie X V -w ieczną księgę kupiecką genueńczyka Giovanni Piccam iglio, która przedsta wiała dużą wartość źródłową. Każdy zabytek tego rodzaju, ukazujący w ar sztat i form y pracy człow ieka w średniowieczu, jest n iew ątpliw ie godny dokładnego opracowania. W tym wypadku, co podkreśla w obszernym (52 strony) w stęp ie w y dawca, jest to ponadto źródło bardzo typowe. Ukazuje ono w jaki sposób prowa dzili sw oje interesy kupcy genueńscy, odgrywający przecież nie byle jaką rolę w dzie jach Europy średniowiecznej. Dotychczas m im o dużych m ożliwości w ydaw niczych