• Nie Znaleziono Wyników

JAGADIS CHUNDER BOSE I JEGO BADANIA NAD ŻYCIEM ROŚLIN

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "JAGADIS CHUNDER BOSE I JEGO BADANIA NAD ŻYCIEM ROŚLIN"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 5 (1680). W a rsza w a, dn ia 15 stycznia 1928 r. S erja II. T om I (XXXIV)

0 H I U T Y 6 0 D H I H P O P U L R R I f Y . t l l l K O M P R Z Y R O D N I C Z Y M

PREN U M ER A TA „W SZ E C H Ś W IA T A 11.

wynosi rocznie zł. 12, półrocznie zł. 7, kwartalnie zł. 4. Numer pojedyńczy — 80 gr.

Konto P. K. O. 16345.

PR EN U M ER O W A Ć MOŻNA:

W Redakcji „Wszechświata", N owy Świat 33 m. 3, w Administracji, Szpitalna 1 m. 3, tel. 295 - 85 i we

wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Redaktor „Wszechświata" przyjmuje codziennie od godziny 5 do 6 po poł. w lokalu redakcji.

ADRES R ED A K C JI: NOW Y Ś W IA T 33 m. 3. T E L E F O N 128 - 43.

J A G A D I S C H U N D E R B O S E I J E G O B A D A N I A N A D Ż Y C I E M R O Ś L I N

N igdy m oże b a d a n ia fizjologiczne n a d ży ­ ciem ro ślin nie b u d ziły ta k żyw ego za in te re­

sow ania, już niety lk o w świecie uczonych, ale i w szerokich k o łach publiczności e u ro ­ pejskiej, ja k obecnie b a d a n ia h induskieg o uczonego Ja g a d is C h u n d er B o se^ . S ensacyj­

ne w iadom o ści o jego o d k ry c ia ch p rz e d o sta ­ ją się ra z po raz do p ra sy i obiegają cały św iat, w szędzie z zajęciem czytane i k o m en ­ tow ane. A b a d a n ia to isto tn ie niezw ykłe: to słyszy się o o d k ry c iu nerw ó w u roślin, o ser­

cu ro ślin n em , b ijącem ry tm iczn ie i n ie p rz e r­

w anie i p o d trzy m u jąc em cały ru c h soków od k o rz en i k u liściom , to o n ad z w y cz ajn y ch o b jaw a ch w rażliw ości i ruchów , n o to w a ­ n y ch a u to m aty cz n ie przez rośliny za p o m o ­ cą sp ecjaln ie sk o n stru o w a n y c h ap a rató w , to o o d cz u w an iu fal ra d jo w y ch przez ro śli­

ny... Są to b a d a n ia , z k tó re m i w a rto się b li­

żej zap o zn ać, dow iedzieć się, co isto tn ie n o ­

wego w noszą one do n a u k i i n a ja k ic h d o ­ św iadczeniach są oparte.

S praw o zd an ie z p ra c B o s e ^ — a tem - b ard ziej k ry ty c z n a ich ocena— nie jest rzeczą łatw ą. Są one bow iem nad zw y czaj o ry g in a l­

ne, u jm u ją ce zag ad n ien ie życia z now ego p u n k tu w idzenia, a po zatem — b ard zo licz­

ne: dziesięć d użych tom ów sam y ch p ra c d o ­ św iadczalnych, ogłoszonych po ang ielsk u, nie licząc szeregu ro z p raw , pom ieszczonych w czasop ism ach specjalnych. W iększość tych p ra c w y k o n a n a zo stała w K alkucie, w In sty tu cie F izjologicznym im ie n ia B oseŁa (Bose R esearch Institute) u tw o rz o n y m z fu n d a c ji b o g aty ch H in du sów , szczególnie m a h a ra d ż y C ossim bazaru. W e w sp an ia ły m ty m Instytucie, w y p osażo ny m we w szystkie now ożytn e u rz ą d z e n ia i śro d k i b a d a n ia n a u ­ kowego, p ra c u je od chw ili jego otw arcia (w r. 1917) szereg p ra co w n ik ó w pod kieruon-

(2)

ii W SZ E C H ŚW IA T N° 5 kiem B ose‘a. P ra c e ta m w y k o n a n e o b e jm u ­

ją n a jro z m a itsz e d ziały fizjolog ji ro ślin (w rażliw ość ro ślin , ru c h y , podnoszenie się soków w roślinie, fo to sy n teza, w zrost i t. d.) i ogłoszone są już w 6 d użych tom ach, z a w ­ sze p o d n az w isk ie m B ose‘a. D zieła te u d e­

rz a ją sw oją o ry g in aln o ścią i o d b ieg ają d a ­ leko od ty ch n o rm , do k tó ry c h p rz y w y k li­

śm y w d o ty ch czaso w y ch p u b lik a c ja c h i dziełach fizjologicznych.

P rze d ew szy stk iem Bose nie u w zg lęd n ia .p raw ie w cale d otychczasow ej lite ra tu ry przedm iotu. P ró ż n o sz u k a łb y tam ktoś licz­

n y ch cy tat z d o ty ch czaso w y ch p ra c fiz jo lo ­ gicznych, alb o w ogóle jak ieg oś n a w ią z a n ia do tego, co do ty ch czas w d an e j k w e stji zo ­ stało zrobione. Czy re z u lta t, osiąg n ięty w d o ­ św iadczeniach B ose‘a, p o tw ierd z a jak ieś d a ­ w niejsze b a d a n ia eu ro p ejsk ie , czy też — co często się z d a rz a — stoi z niem i w sp rz ecz­

ności, to a u to ra zup ełn ie nie p rz e jm u je i nie zw raca on n a to n a jm n ie jsz e j uw agi. W y - ją tk i są nieliczne i p o tw ie rd z a ją ty lk o re g u ­ łę. Jed y n e, n a czem Bose z d a je się opierać, to p o d rę czn ik fizjo lo g ji S achsa i P fe ffe ra — jeden z p rz e d p ó ł w ieku, d ru g i z p rz ed 25 lat. O d tego p u n k tu n ie ja k o B ose tw o rz y fi- zjologję n a now o. D o pew nego sto p n ia jest to u sp ra w ied liw io n e i b a d a n ia jego p ro w a ­ dzo ne są n a in n ej p o d staw ie i in n em i m e to ­ d am i, niż g a d a n ia europ ejsk ie. O ry g in a ln a bow iem jest jego m eto d y k a.

B ose nie u z n a je in n y c h m eto d d o św ia d ­ czalnych, ja k tylko n a jb a rd z ie j precy zy jn e, z u życiem n a jb a rd z ie j su b teln y ch i czułych a p a ra tó w , ja k ie sobie ty lk o m o żn a p o m y ­ śleć. W k o n s tru k c ji ta k ic h a p a ra tó w je st on n ie z m o rd o w a n y i w y k a zu je p rz y te m w ręcz g e n ja ln ą po m y słow ość. U m ożliw ia m u to z resztą jego fa c h o w a zn a jo m o ść fizyki, gdyż z zaw o d u je st on w łaściw ie fizykiem , w y ­ kształco n y m w A nglji, w u n iw ersy te cie' w C am bridge, gdzie też w y k o n a ł pierw sze sw oje p ra c e n a u k o w e z dziedziny fizyki.

P ó źn iej d o p iero z a in te re so w a ły go b a rd z ie j za g ad n ien ia fizjologji, za g a d n ie n ia życia.

To też do b a d a ń ty ch za sto so w a ł on całe b o ­ gactw o m eto d , ja k ie m i ro z p o rz ą d z a w sp ó ł­

czesna fizyka. C zułość i p re c y z ja s k o n ­ stru o w a n y c h przez niego a p a ra tó w jest z a ­

d ziw iająca. W b a d a n ia c h n a d w zrostem r o ­ ślin używ a on n a p rz y k ła d a p a ra tu w y k re ­ ślającego au to m aty cz n ie p rz y ro sty rośliny7—

ale p rz y ro sty w pow iększen iu 10000-krot- nem lub n aw et m iljonow em . Bose n az w ał ten a p a ra t k re sk o g rafe m (od łaciń sk ie­

go er e sco — rosnę) o w ielkiem p o w ięk ­ szeniu. Oczywiście b a d a n ia w zro stu z a ­ p om o cą tego a p a ra tu ro zciągać się m o g ą n a okres zaledw ie k ilk u n a s tu sek u n d , bo wsizak gdyby go pozo staw ić p rz y roślinie n a okres kilkudziesięciu m in u t, k ied y ro ślin a p rz y ­ ra s ta np. o 0,1 m ilim etra , to w y k res — w m il jonow em p ow iększeniu — m u siałb y być z ro b io n y n a p apierze 1 0 0 -m etro w y m ! W istocie więc k re sk o g ra f B ose‘a m oże być u ży ty do nieskończenie n iem al d o kładn ego p o m ia ru z a ró w n o p rz y ro s tu rośliny , ja k i n a jd ro b n ie jsz y c h zm ian , n ajm n iejszy ch , n ieu ch w y tn y c h w p ro st d rg n ie ń i w a h a ń , j a ­ kie w ciągu u ła m k ó w sek u n d y w przebiegu w zro stu zachodzą.

B u d ow a k re sk o g ra fu polega n a użyciu dw óch dźw igni n ie ró w n o ram ien n y ch , z k tó ­ ry ch p ierw sza je d n y m końcem (krótszym ) p rz y m o c o w an a jest do ro ślin y. Gdy ro ślin a ro sn ą c podniesie ten koniec o jak iś m aleń k i u ła m e k m ilim etra , to d ru g i koniec, k tó ry jest 100 ra z y dłuższy, p ochyli się odpow iednio w dół, ale już o odcinek 100 ra z y w iększy, niż w ynosił p rz y ro st rośliny. P ie rw sz a d źw i­

gnia w sk az u je w ięc sw oim dłu ższy m ko ń -, ceni p rz y ro st ro ślin y wT 100-krotnem p o ­ w iększeniu. T ak ie a p a ra ty , złożone z jed n ej dźw igni, u ży w an e b y ły już d aw niej w n auce i n o szą nazw'ę au k sa n o m e tró w . Bose jednak z tą pierw szą d źw ign ią łączy d ru g ą , z u p e ł­

nie p o d o b n ą, k tó ra je d n a k p o ru sz a n a jest już nie przez roślinę, ale przez dłuższy k o ­ niec pierw szej dźw igni. P o w ięk sza więc o na znow u 100-krotnie ru c h p ierw szej, a że ta m ­ ta w sk az y w ała ru c h w zrosto w y już w p o ­ w iększeniu sto k ro tn em , w ięc obie d a ­ dzą n a m ru c h w zro sto w y pow iększony 100

X

100 = 10000 razy . Przez dalsze z a ­ stoso w anie tej zasad y , ze zm o d y fik o w an em i d źw ign iam i, d o p ro w a d za on n aw et do p o ­ w iększen ia m iljo n a razy. Z asa d a jest p rosta, ale w y k o n a n ie takieg o a p a ra tu , usunięcie w szy stk ich ta rć w osiach, d o sk o n ałe z ró ­

(3)

JM° 5 W SZEC H ŚW IA T 3 w now ażenie dźw igni i d o p row adzen ie do

m in im u m w szelkich oporów , w y n ik ając y ch ze zw iększonej p ra c y dłuższych końców dźw igni, n astrę cza ta k niesłychane tr u d n o ­ ści, że p o trze b a było w p ro st g en jałnej p o m y ­ słow ości i najw yższego m istrzo stw a w w y ­ ko n an iu , ab y te tru d n o ści przezw yciężyć. To też k ied y Bose pierw szy raz d em o n stro w ał swój a p a ra t w Anglji. p rzed uczonym i a n ­ gielskim i, sp o tk ał się z zupełnem niedow ie­

rzan iem . D opiero k o m isja specjalna, w y b ra ­ n a do tego celu, a złożona z k ilk u w ybitnych fizyków i fizjologów • (m iędzy innym i E R u th e rfo rd i W . B ayliss), stw ierdziła, że a p a ra t ten istotnie działa zgodnie z założe­

niem i w y k a zu je rzeczyw iste p rz y ro sty r o ­ śliny w 10000 czy m iljonow em pow iększe­

niu. P od czas więc k iedy szczegóły bud o w y ro ślin y m ożem y b a d a ć n ajw y żej w 2000 — 3000 pow iększeniu, u ży w ając najsiln iejszy ch m ik ro sk o p ó w , to ru c h y w zrostow e ro ślin m ożem y obserw ow ać z do k ład n o ścią dzie­

siątk i i setki ra zy w iększą!

P ra c u ją c n a d p rz y sw ajan iem dw utlen k u w ęgla przez rośliny, zb u d o w ał znow u in n y a p a ra t, z a p isu ją cy au to m aty cz n ie — i b a r ­ dzo p recyzy jnie — przebieg w y d zielania się tlenu w czasie asy m ilacji u ro ślin w odnych.

A p a rat ten p o zw ala m u z w ielką łatw ością w ykreślić k rz y w ą zależności asym ilacji od te m p e ra tu ry , n atęż en ia św iatła i t. d., co d o ­ tychczas d o k o n y w a n e było zapo m ocą b a r ­ dzo uciążliw y ch i tru d n y c h dośw iadczeń.

N a jb a rd ziej u lu b io n ą jed n ak m eto d ą B o ­ s e ^ je st b a d a n ie procesów fizjologicznych (szczególnie pod rażn ień ) zapom ocą zm ian elektrycznych , któ re, ja k się okazuje, za w ­ sze rów nolegle z tem i procesam i zach odzą w roślinie. Z m ian y te, czyli t. zw. „reak c ja elek try czn a ", są n iesłychanie drobne, tak d robne, że w y k ry ć je m ożem y tylko dzięki tem u, że m eto d y elektryczne n ależ ą do n a j­

czulszych i n ajd o sk o n alszy c h , jakie zn a fizy ­ ka. W y^krywa się je w n a stę p u ją c y sposób:

dw ie o d d alo n e od siebie części n a roślinie łączy się z so b ą d ru tem , w k tórego obw ód w łączony jest b a rd z o czuły g alw ano m etr.

Gdy je d n a z tych części zostanie p o d ra ż n io ­ n a za p o m o c ą bodźca, lu b też wogóle gdy zajdzie w n iej jak iś proces fizjologiczny, to

w skutek tego za jd ą w niej tak że pew ne z m ia ­ ny elektryczne, sk u tk iem k tó ry c h po w staje słaby p rą d elek tryczn y, p ły n ący do części n iep o d rażn io n ej i u ja w n ia ją c y się lekkiem w ychyleniem igiełki g alw ano m etru . W ten sposób zap om ocą g alw an o m etru m ożem y często w y k ry ć w roślinie od b y w an ie się p r o ­ cesów fizjologicznych,, k tó ry ch w inny sp o­

sób nie m o g lib yśm y stw ierdzić. W sto so w a­

niu tej m eto d y jest Bose niezm ord ow any . D ośw iadczenia n a d „ reak c ją elek try czn ą"

roślin w n a jro z m a itsz y c h w a ru n k a c h z a p e ł­

n ia ją całe tom y jego p u b lik a c y j i liczą się na setki. N ikt dotychczas n a świecie tak d o k ła ­ dnie i tak w szech stro nn ie nie o praco w yw ał tego d ziału „elektro fizjo logji" roślin.

Jakież re z u lta ty n a u k o w e o siąg nął Bose zapom ocą ta k n ad z w y cz ajn y ch m etod i a p a ­ rató w ? Co w niósł now ego, o ile zm ienił i p o ­ głębił dotychczasow e nasze pog ląd y n a p ro ­ cesy życiow e roślin?

P rz e g lą d a ją c jego dzieła, jed n o po dru- giem, ze w z rastając em zdziw ieniem i ro z cza­

row an iem stw ierd zam y , że w y n ik i n au k o w e są m inim aln e. Są ta m w praw d zie liczne, b a r ­ dzo ciekawre i now e dośw iadczenia, k tó re są jed n ak zaledw ie za rejestro w an e, ale nie są dalej p row adzo ne. N iem a nic, coby je łącz y ­ ło z sobą i z inneini, zn a n em i już fa k ta m i z fizjologji i pozw alało zrozum ieć, ja k ą rolę gra dan e zjaw isk o w życiu ro ślin y i z ja k ic h p raw ono w y n ik a. N a k a ż d y m k ro k u sp o ty ­ k am y się u niego z fa k ta m i niew ytłum aczo- nem i, n ieraz n iezm iern ie ciekaw em i, k tó re pow in ny b y ć bliżej z b a d an e i w y jaśn io n e—

ale nie w z b u d z a ją one żadnego za in te reso ­ w an ia a u to ra : re je stru je je ty lk o i p rzech o ­ dzi n a d niem i do p o rz ą d k u dziennego. Cały jego zapał, cała en erg ja idzie w ty m k ie ru n ­ ku, ab y stosow ać ja k n ajczulsze a p a ra ty i za ich pom ocą n o to w ać na jdrobniejsze, n ie d o ­ strzegalne, nieskończenie m ałe d rg n ien ia życia roślinnego. Chce się on zbliżyć ja k n a j ­ b ard ziej do sam ego życia roślin neg o, w yczuć jego puls, zan oto w ać jego d ro b n e , rytm iczne u d erzen ia i zm ian y , ja k ie w n im co chw ila, pod w pływ em zm ian otoczenia zacho dzą I to go za d aw a ln ia. Je st to sposób o d n o sz e ­ n ia się do n a tu ry raczej poety, niż uczonego.

I b o d aj, że to jest w łaściw e określenie

(4)

4

B ose‘a. Jest on u c z o n y m — poetą. P od w p ły ­ w em o b serw o w an y c h przez siebie i o d k r y ­ ty ch fa k tó w tw o rz y on koncepcje, pełne f a n ­ tazji i czaru , p o ciąg ające w y o b raźn ię, ale nie p o siad ają ce ścisłego u z a sa d n ie n ia n a u k o w e ­ go. T w o rzy on je n a p o d staw ie in tu ic ji; m o ­ że są one tra fn e i o d p o w ia d a ją p raw d zie, m oże in tu ic ja g en jaln eg o H in d u sa się nie m yli — ale to trz e b a będzie jeszcze s tw ie r­

dzić w dalszych , k ry ty c z n y c h b a d a n ia c h . D otychczas to zro b io n e nie jest.

Oto jed en z jego p ięk n y ch o b ra zó w : O d ­ kryw szy, że „ re a k c ja e le k try c z n a 1' zach o d zi niety lk o w ro ślin ach , ale tak że, w p ew n y ch w a ru n k a c h , w św iecie m a rtw y m , u m etali, nie b a d a on już dalej, n a czem m oże polegać ta an a lo g ja , ja k ie p ro cesy fizyczne w y w o łu ­ ją re a k c ję e le k try c z n ą u m etali, a ja k ie u ż y ­ w ych o rg an izm ó w , ale w y p ro w a d z a w ielk ą ko n cep cję o „w rażliw o śc i" m a te rji m a rtw e j n a bodźce ze w n ętrzn e, tak iej sam ej, ja k w r a ­ żliw ość isto t żyw ych. O pisu je p o d ra żn ien ie, zm ęczenie i śm ierć m etali „W raż liw o ść ", m ów i Bose, jest w sp ó ln a z a ró w n o żyw ej, ja k i m a rtw e j m a te rji — a więc życie jest jed n o , w y p e łn iają ce cały w szechśw iat, a ty lk o u j a ­ w n iając e się w ró ż n y c h po staciach . W całej n a tu rz e , o tacz ając ej nas, z a ró w n o w ro ś li­

n ac h i zw ierzętach, ja k i w pozo rn ie m a r ­ tw y ch p rz ed m io ta ch , d rg a jed n o , u k ry te tę tn o życia, ty lk o o n ie je d n a k ie m n atęż en iu . T u ta j jest 011 już na d ro g a c h m y ślow ych swej ojczystej filo zo fji in d y jsk ie j. Z d anie

Ns 5

z Rig - W ed y: „R zeczyw istość jest jed n a, n a ­ wet jeżeli m ęd rc y d a ją jej różne n azw y "

um ieszcza on ja k o m o tto do swej k siążk i

„R eakcje m a te rji żyw ej i nieożyw ionej"

(R esponse in the L iving a n d N on Living, L o n d y n 1902).

P od o b n ie o brazow o p rz ed staw ia on sw oje p o g ląd y o przew o dzeniu p o d ra ż n ie ń u r o ­ ślin, m ów iąc o „n e rw a c h " ro ślin n y ch ; p o ­ dobnież o ru c h u soków , m ó w iąc znow u o o dk ry ciu „se rca " w ro ślin ach , bijącego r y t ­ m icznie i n iep rzerw an ie. Istotnie, stw ierd ził on zap o m o cą b a rd z o pom ysłow y ch d o św iad ­ czę^, że p ew ne tk a n k i w ew n ątrz ro ślin y d a ­ ją po p ołączeniu z g alw a n o m e trem reak cję elek try czn ą nie w p ostaci jed neg o w y c h y le­

nia, ale ry tm iczn ą , ja k b y jak ieś p ulso w an ie elektry czn e k o m órek. Czy to p u lso w an ie zw iązan e jest z jak iem iś p erjod yczn em i z m ia n a m i chem icznem i w ew n ątrz k o m órek, czy też rzeczyw iście z m ech an iczn em ro zsze­

rz an iem się i sk u rczem k o m ó rek , tego n aw et nie b a d a ł; ale w ierzy, in tu ic y jn ie oczywiście, że to jest m echaniczne p ulso w an ie k o m órek, p o ru sz ający c h soki ro ślin n e i m ów i o „ se r­

cu" roślin. Z p o śró d k ilk u m ożliw y ch hypo- tez w y b iera ta k tu ta j, ja k i zawTsze, tę, k tó ra jest n a jb a rw n ie jsz a , n a jb a rd z ie j p rz e m a w ia ­ jąca do w y o b raźn i. I w tem leży u ro k jego po glądó w n a czynności ro ślin y i n a życie wogóle, k tó ry czyni je ta k p ięk n em i i pocią- gającem i.

Dr. Michał K arczew ski W S Z E C H Ś W IA T

T E M P E R A T U R A I A T M O S F E R A M A R S A

N a jp o p u la rn ie jsz ą p la n e tą naszego u k ła ­ du słonecznego jest n iew ątp liw ie M ars.

Ogólne za in te re so w a n ie się n im d a tu je się od czasu, k ied y S ch iap arelli (1877 r.) o d ­ k ry ł w śró d wrielu d e lik a tn y c h szczegółów jego p o w ierzch n i t. zw. „ k a n a ły ". P o w sta ła w ów czas h ip o teza za m ieszk aln o ści M arsa przez in telig en tn e istoty7, z e n tu zja zm em szczególnie ro z w ija n a przez P e rc iv a la Lo- w ell‘a. O becnie je d n a k z n a c z n a w iększość astro n o m ó w jest zd a n ia , że rz ek o m e „ k a ­ n a ły " nie m o g ą b y ć tw o ra m i sztuczn em i, a są pew nem i n a tu ra ln e m i szczegółam i p o ­

w ierzch n i M arsa; o ich istocie zaś n ic jesz­

cze pew nego pow iedzieć nie m ożem y.

D o n ajciek aw szy ch b a d a ń la t o statnich , szczególniej zaś r. 1924 pod czas znacznego zbliżen ia M arsa do Ziem i, n ależą o b se rw a ­ cje n a d sk ład em atm o sfery p lan ety , oraz jej te m p e ra tu ry .

Istn ien ie atm o sfery n a M arsie z n a n e było o d d aw n a. P rzed ew szy stk iem n a je j is tn ie ­ nie w skazy w ało tw o rzenie się b ia ły c h c z a ­ pek p rz y bieg u n ach , p o w stając y ch n a tej p ó łk u li, k tó ra m a zim ę. P o d czas ciepłej p o ­ ry ro k u czapeczki te szybko m aleją. N ie­

(5)

W SZ E C H ŚW IA T w ątpliw ie m a m y tu do czynienia ze z ja w i­

skiem to p n ien ia śniegu; nie m a m y jeszcze pew ności, czy jest to z a m a rz n ię ta w oda, w k a ż d y m b ąd ź razie jest to jakaś su b sta n ­ cja, k tó ra topnieje ze w zrostem te m p e ra tu ­ ry. Aby zaś topnienie m ogło zachodzić, n ie ­ zb ę d n a jest k o n w e k cja i przew odzenie cie­

p ła przez atm o sferę. Z in n y ch zjaw isk, w y ­ k a z u ją cy ch istnienie atm osfery, jest z ja w ia ­ nie się ro d z a ju c h m u r lu b m gły n a p o w ierz­

chni M arsa.

W 1924 r. p rz ep ro w a d zo n o w A m eryce b a rd z o ciekaw e b a d a n ia n a d sk ład em a tm o ­ sfery M arsa. W y n ik i b a d a ń potw ierdziły n iew ątpliw ie istnienie tlenu i p a r y w odnej na M arsie; ciała te w y k ry to n a drodze spektrosk opow ej, obserw u jąc p rą ż k i ab- so rb cy jn e św iatła słonecznego, odbitego od p o w ierzch n i M arsa. Ś w iatło to, przechodząc d w u k ro tn ie przez atm o sferę M arsa, p o w in ­ n o za w iera ć p rą ż k i ab so rb cy jn e ty ch p ie r­

w iastków , z k tó ry c h atm o sfera się sk ład a.

W zględem p rą żk ó w , d aw a n y c h przez a tm o ­ sferę Ziem i, p o w in n y b y ć te p rą ż k i p rz e su ­ nięte z pow o d u ru c h u obrotow ego M arsa.

In ten sy w n o ść lin ij tlenu i p a ry w odnej b a d a n a b y ła zapo m ocą m ik ro fo to m etru , sk ąd A dam s i St. Jo h n w yciągnęli w niosek, że ilość p a ry w odnej w ynosi 3% ilości p a ­ ry w odnej n a d P a sa d e n ą u po d n ó ża góry M ount W ilson, a 6% ilości p a ry w odnej n a d g ó rą M ount W ilson, ilość zaś tlen u jest ró w n a 2/s ilości jego n a d M ount E verest.

W zg lęd n e te c y fry od n o szą się do rów nych

po w ierzch ni Ziem i i M arsa. W id zim y więc, że dw ie zasadnicze su bstancje, niezbędne dla u trz y m a n ia życia, istn ie ją n a M arsie w b a rd z o niew ielkich je d n a k ilościach.

C iśnienie atm o sfery w ynosi rów nież n ie ­ w ielki u łam ek ciśnienia n a Ziem i; oszaco ­ w ać je m ożem y m niej w ięcej n a 4 do 20%

ciśnienia naszej atm osfery.

T e m p e ra tu ra M arsa została z b a d a n a w r.

1924 przez p o m ia ry p ro m ien io w a n ia ciep l­

nego planet}7 n a d ro dze bolom etrycznc-j i o k az ała się w yższa, niż to p rzew id y w ała teorja. W o b serw ato rjac h n a M ount W ilson i we F la g sta ff znaleziono, że te m p e ra tu ra w okolicach ró w n ik a w p o łu d n ie m oże d o ­ chodzić do + 1 0 ° C lu b w yżej. Ciem ne p la ­ m y m a ją w yższą te m p e ra tu rę , niż jasne, te m p e ra tu ra zaś czapeczki biegunow ej p o ­ łudniow ej w zrosła od sierp n ia do p a ź d z ie r­

nika 1924 r. od — 100° C do - 1 5 ° C. Zan- w ażono p rzytem , że p ó łn o cn a część p lan ety jest chło dn iejsza od południow ej.

W r. 1926 C oblentz i L a m p la n d p o w tó ­ rzyli we F la g s ta ff p o m ia ry p ro m ien io w a­

n ia M arsa i znaleźli cyfry zgodne z p o m ia ­ ram i w 1924 r. W a h a n ia te m p e ra tu ry n a M arsie za n o to w an o od — 40° C d o + 3 0 ° C.

W id zim y więc, że obecność tlenu, w ody oraz n iezby t n isk a te m p e ra tu ra m oże sprzv- jać rozw ojow i życia organicznego n a M ar­

sie, dalecy je d n a k jeszcze jesteśm y od w y ­ ciągania w ty m k ie ru n k u jak iegokolw iek w niosku.

Dr. E. Riibka

D Z I E S I Ą T Y M I Ę D Z Y N A R O D O W Y

K O N G R E S Z O O L O G I C Z N Y W B U D A P E S Z C I E

I W R A ŻEN IA Z O ŚR O D K Ó W N A U KOW Y CH W Ę G IE R WT r. 1913 n a IX M iędzynarod ow ym K o n ­

gresie Z oologicznym w M onaco uchw alono, że z ja z d n a stę p n y odbędzie się w r. 1916 w B udapeszcie. W o jn a i jej konsekw encje polityczne spraw iły, że K ongres X o dbyć się m ógł d o p iero w r. 1927, w d. 4 — 11 w rz e­

śnia. U dział w n im zgłosiły 862 osoby, z k tó ­ ry c h fa k ty c z n ie obecnych było w B u d ap esz­

cie przeszło 700. P rzew o d n iczący m b y ł z n a ­ k o m ity h e m ip ttro lo g d r. Geza H o rv a th , b y ­ ły d y re k to r M uzeum N arodow ego W ęg ier­

skiego, sek retarzem g en eraln y m — dr. E.

Csiki, obecny d y re k to r zoologicznego d ziału M uzeum.

Język iem przem ów ień u rz ęd o w y ch b y ł ję ­ zyk fran cu sk i, w czasie o b ra d je d n a k p rz e ­ w ażał w sposób u d e rz a ją c y języ k niem iecki.

Je d n ą z p rzy czyn tego fa k tu b y ł n ik ły u d z ia ł F ra n c u z ó w — 25 osób, a n iezm iern ie liczny N iem ców : sam ych o by w ateli Rzeszy N ie­

m ieckiej 198 oraz d użo A ustrjakó w . W n ie ­ zby t w ielkiej rów nież liczbie staw ili się W ło ­ si, w znaczniejszej -1— A nglicy i A m erykanie.

P ozatem — zoologow ie W ęgier, Szwecji,

(6)

6 W S Z E C H Ś W IA T

H iszp an ji o raz k ilk u n a stu in n y ch p a ń stw e u ro p ejsk ic h i p o za - euro p ejsk ich . Ilość S łow ian doch o d ziła do 90, w tej liczbie k ilk u p rzedstaw icieli R osji sow ieckiej i R osji e m i­

g ra cy jn ej, jed en B u łg ar, k ilk u n a stu S erbów , Słow eńców i C h o rw ató w o raz 38 Czechów.

Z p ośród P o la k ó w zapow iedziało u d z ia ł 28 osób, p rz y b y ło je d n a k ty lk o 18. U rz ęd o ­ w ym p rzed staw icielem P o lsk i b y ł prof. dr.

A. Ja k u b s k i (Uniw. P o z n a ń s k i); n a d to r e ­ prezentantów 7 sw oich p o siad ały n a stę p u ją c e in sty tu c je n a u k o w e polskie: P o lsk a A ka- d em ja U m iejętn ości (prof. dr. M. Siedlecki i prof. dr. E. G odlew ski, — w B udapeszcie nieobecni), U n iw ersy tet Jag iello ń sk i w7 K ra ­

kow ie (ciż s a m i), P olsk ie P ań stw o w e M u­

zeum P rz y ro d n ic z e (doc. d r. W . P o liń sk i i dr. T. Jac zew sk i), U n iw ersy tet W a rs z a w ­ ski (prof. dr. W . B a e h r ), T o w a rzy stw o N a u ­ kow e W a rsz a w sk ie (prof. dr. K. Ja n ic k i •—

n ieo b ec n y ), P o lsk ie T o w a rzy stw o A nato- m iczno - Z oologiczne (prof. d r. J. H irsc h le r), P olskie T o w a rzy stw o P rz y ro d n ik ó w im . K o­

p e rn ik a (ten że), U n iw ersy tet J a n a K azim ie­

rza we L w ow ie (ten ż e), M uzeum im. D ziedu- szyckich w e Lw ow ie (dr. J. Kinel i d r. J.

N oskiew icz), P o lsk i Zw iązek E n to m o lo g ic z ­ ny (ciż sam i), M uzeum T a trz a ń s k ie w Z a k o ­ p anem (J. D o m a n ie w sk i).

N a jed n eg o z ty tu la rn y c h wice - p rz e w o ­ dniczący ch K ongresu, w y b ie ra n y c h p o je ­ d n y m z re p re z e n ta c ji k ażdego k ra ju , p o w o ­ łan o prof. d r. A. J a k u b sk ie g o ; prof. d r. J.

H irsch ler p rz ew o d n icz y ł na je d n e m z p o sie­

dzeń sek c y jn y c h ; na w niosek prof. d -ra S te­

fańskiego w y b ra n o prof. d -ra K. Jan ick ie g o na cz ło n k a M iędzy n aro d o w ej K om isji P a r a ­ zytologicznej z m a n d a te m dziew ięcioletnim .

R efe rató w polsk ich zap o w ied zian o 8.

z k tó ry c h w ygłoszono 5 o treści n a s tę p u ją ­ cej: J H i r s c h l e r ,.U ber den Golgi‘schen A p p a ra t“ ; T. J a c z e w s k i „T h e fossil Co- rix id a e (H etero p tera) of B o ry sław , P o la n d ; A. J a k u b s k i „U ber M orphologie u n d Biologie des A rg aro d es polonicus C k ll“ ; J.

K i n e l i J. N o s k i e w i c z „E tu d e su r les co n d itio n s zo o g e o g ra p h ią u e s d a n s le sud- est de la P o logne, b a sse su r la fa u n ę des In - sectes“ ; W . P o l i ń s k i „ L ‘a p p a re il circu- latoire a rte rie ] des G asteropodes P u lm o n e s et son im p o rta n c e sy ste m a tiq u e “ .

G odziny p rz e d p o łu d n io w e K ongresu p o ­ św ięcone b y ły o b ra d o m p le n a rn y m , p o p o łu ­ dniow e — sek cy jn y m . N a stę p u ją ce d zied z i­

ny n a u k zoologicznych stan o w iły te m a ty p rzew o d n ie o b ra d , odbyw7an y c h w 9 se k ­ cjach : l)z o o lo g ja ogólna, 2) a n a to m ja i fi- zjolo gja, 3) cytologja, 4) kręgow ce, 5) b e z ­ kręgow ce, z w y ją tk ie m ow adów , 6) ow ady.

7) zoologja sto so w an a, 8) paleozoologja

i zoogeograf ja, 9) n o m e n k la tu ra zoologiczna.

R eferaty, k tó ry c h w ygłoszono blisko 260, pośw ięcone b y ły p rzew ażn ie o sta tn im w y n i­

ko m b a d a ń z za k resu specjalności poszcze­

gólnych uczonych. Liczne z p o śró d n ich z a ­ w ierały wiele n o w ych a ce n ny ch p rz y c z y n ­ ków dla w iedzy, a n iek tó re n acech ow an e b y ­ ły za raz em — np. w y k ła d p ro f. E n rią u e z a z P a d w y — in tere su ją cą fo rm ą zew nętrzną.

J a k zw ykle, n ajliczn iejszy ch słuchaczy m ieli prelegenci, k tó rzy p o ru szali kw estje n a tu ry ogólniejszej, oraz p ew ne tem aty b io ­ logiczne. Szczelnie więc, n a p rz y k ła d , w y p eł­

nio n o w ielką salę ,,U ra n ji“ n a odczycie W o- r o n o w a (P a ry ż ), k tó ry c h a ra k te ry z o w a ł i przeźro czam i ilu stro w ał w yn ik i b a d a ń i z a ­ biegów p ra k ty c z n y c h , ta k głośnych dziś i ta k szybko w cały m świecie s p o p u la ry z o ­ w any ch. P ro f. H a r r i s o n (New Haven) p rz ed staw ił o statn ie postęp y sły n n y ch sw o ­ ich d ośw iadczeń i spo strzeżeń w zakresie k u ltu ry tk a n e k zw ierzęcych, w7 szczególności nerwów7. P ro f. K. F r i s c h z M o nachju m m ów ił o fizjologji zm ysłów7 ow adów , u ro z ­ m aicając w y k ład ser ją zdjęć film ow ych; do n a jbardziej in tere su ją cy ch n ależało d em o n ­ stro w an ie sposobu, w ja k i pszczoła, w ra c a ­ jąca z obfitego żerow iska, za w iad am ia, przy pom ocy szczególnych p o ru sz eń ciała, w sp ó ł­

m ieszkań ców u la o sw em o d k ry ciu . K ine­

m ato g ra f, ja k o n aw sk ro ś now oczesny p o m o ­ cniczy a p a ra t n au k o w y , z n a la z ł rów nież szerokie zastosow anie w7 w yk ład zie m łodego b ad a cza lon dy ńsk iego R. C a n t i e g o , k tó ­ ry za d em o n stro w ał, w tem pie 1000-krotnie przy śp ieszo n y m p o d ział k o m ó rek i ro zro st tk an ek . S t i e v e z H alli pośw ięcił p relek cje sw oją zag ad n ien iu d e stru k c y jn e g o o d d z ia ­ ły w an ia u jem n y ch czy n n ik ó w zew n ętrzn y ch oraz stan ó w psych iczny ch, np. trw ogi, n a m o rfo lo g ję i fizjologję k om ó rek ro z ro d ­ czych. Ż arliw y szerm ierz o ch ro n y n ie d o b it­

ków (ogółem 60 okazów ) ż u b ra, P r i e m e l , w sk az ał w o p ty m isty czn em sw em p rz em ó ­ w ieniu n a za ch ęcający p rz y k ła d A m eryki P ó łno cnej: w7 r. 1879 ilość niem iło siernie podów czas tępio n y ch b izon ów sp ad ła ta m do 879 sztuk, a dziś, d zięki ra c jo n a ln e j akcji och ro n n ej, dosięgła już 16000.

N a ogólnem posiedzeniu pożeg nalnem w7 auli M uzeum N arodow ego p rz y ję to w n io ­ ski M iędzynarodow ej K om isji N o m e n k la tu ­ ry, w im ieniu k tó re j p rz em aw iał prof. Stiles z W aszy n g to n u . P rz y ję to rów nież rezolucję ko m ite tu ziirichskiego „C oncilium bibliogra- p h ic u m “. S ekretarz g en e raln y dr. Csiki s tre ­ ścił w y n ik i K ongresu, poczem n a p rzew o ­ dniczącego i se k re ta rz a Stałego K om itetu Z jazd ów Z oologicznych p o w o ła n o . prof.

J o u b in ‘a i C au llery ‘ego z P ary ż a. Je d n o g ło ­

(7)

W SZEC H ŚW IA T 7 śnie p rz y ję to zaproszenie rz ąd u w łoskiego,

p rzedstaw iciel którego, prof. P. E n riąu e z, w p ełn y ch za p ału w y ra zac h p ro p o n o w a ł o d ­ być n a stę p n y kongres r. 1930 w m u ra c h p r a ­ stare j w szechnicy padew skiej.

D wie w ycieczki u ro zm aiciły przebieg K on­

gresu. W ycieczki te, w w iększej jeszcze m ie­

rze, niż o b ra d y i po gaw ęd k i w B udapeszcie, zbliżyły w zajem nie uczestników K ongresu.

P rzy c zy n iły się w ięc do osiągnięcia jednego z głów nych celów w szelkich n au k o w y ch z ja ­ zdów m ięd zy n aro d o w y ch , jak im jest p o zn a­

nie się osobiste u czonych różnych k ra jó w oraz zadzierzgnięcie ściślejszych, zaw sze dla w iedzy ow ocnych w ęzłów n au k o w y ch m ię­

dzy przed staw icielam i poszczególnych tej w iedzy odłam ów .

N a dw udniow ej wycieczce, odbytej już po zak o ń czen iu ob rad , uczestnicy zjazd u zw ie­

dzili D ebreczen i założony w nim bezp o śre­

dnio p rz ed w o jn ą uniw ersytet. N astępny dzień pośw ięcono w ędrów kom po „puszcie11 H orto b ag y . S tanow i ona w praw d zie szczą­

tek rozległych stepów północno - w ęg ier­

skich i w yżyw ia latem w ielkie ta b u n y k o n i oraz s ta d a b y d ła i owiec, jed n ak ż e pow iew k u ltu ry s ta rł i tu już z oblicza ziem i cechy p ierw o tn ej dzikości, a nieokiełznanych o n ­ giś „csikosó w 11 — ro d z o n y ch b ra c i a m e ry ­ k a ń sk ic h cow boyów , zm ienił w sp o k o jn y ch pasterzy.

In te re su jąca w ycieczka n a d B alaton z a p o ­ zn a ła uczestników K ongresu z ow ym p o tę ­ żnym a dziw nym zb io rn ik iem w ód słodkich, d osięgającym 85 km . długości a m ierzącym średnio zaledw ie 3 lu b 4 m etry głębokości.

Nie bez ra cji d aw n i pojezierzanie tutejsi, obecnie zupełnie z m ad z iary z o w an i S łow eń­

cy, ochrzcili jezioro sw oje m ian em b ło tn e ­ go — „B latn e jeze ro 11. L az u ro w a z oddali ta fla w ód p rz y b ie ra zbliska w yg ląd dość m ętnyr, a w o d n a roślin n o ść p rz y b rze żn a p o ­ ra sta w ielkie o b szary dna. M im owoli n a s u ­ w a śię reflek sja, że w pływ ow ych lim n o lo ­ gicznych osobliw ości B alato n u , n a d a ją c y c h m u n a całej niem al jego rozciągłości c h a ra ­ k te r strefy lito raln ej, płytk iej, w znacznej m ierze za m u lo n e j i m ętnej, stanow i b o d aj że je d y n y sw oisty tem at h y drob iologiczny z a słu g u ją cy specjalnie tu taj n a bad an ie.

O sobliw ości owe bow iem w y kluczać m u szą obecność w ielu w a żn y ch dla w iedzy s k ła d n i­

ków flo ry i fa u n y , za m ie szk u jący c h niew iel­

kie n aw et ale głębsze i lim nologicznie b a r ­ dziej zró żn ico w an e jeziora.

P rzy p u sz cza ln ie więc w zględy pow yższe b y ły je d n y m z pow odów , że tw orząc w r.

1926 W ęg iersk i In sty tu t do B ad ań B iologicz­

nych, n a d a n o m u o draz u c h a ra k te r wybie

gający dość daleko poza zak res działalności zw ykłych stacyj hydrobiologicznych.

G m ach In sty tu tu w zniesiony został n a p ó ł­

wyspie T ih a n y u stóp w zgórza, uw ień czo ne­

go m alow niczo m u ra m i k laszto ru b en e d y ­ ktyn ów z czasów A ndrzeja I-go. O tw arcia d o k o n an o w d. 5 w rześnia, w obecności re ­ genta W ęgier, a d m ira ła H o rth y lego i arcy- księcia Józefa. O bydw aj p rzy b y li n astęp n ie do n ad jez io rn ej m iejscow ości kąpielow ej B alato n fu red , gdzie wzięli u d z ia ł w b a n k ie ­ cie kongresow ym .

U czestników zjaz d u przew ieziono p a r o ­ statk am i do T ih an y , dla zw iedzenia In s ty ­ tutu. O bejm u je on dw a działy. Pierw szy, kiero w an y przez d -ra H an kó , k iero w n ik a byłej stacji hy drob io log iczn ej M uzeum N a ­ rodow ego, p rzezn aczo n y jest d la p ra c zoolo­

gicznych, b o tan icz n y ch i h y d ro b io lo g icz­

nych z za k resu zaró w n o p rz y ro d y B alato n u i in n y ch w ód w ęgierskich, ja k i ich otocze­

n ia; działem drug im , fizjologiczno - fizy k o ­ chem icznym za rzą d za prof. V erzar. Ju ż na pierw sze w ejrzenie w n ętrze In sty tu tu p rz e d ­ staw ia się im p o n u ją co : d osk o n ałe ro z p la n o ­ w anie g m achu , obszerne, ja sn e p racow nie, zn ak o m ite u rz ąd ze n ia la b o ra to ry jn e , p ie rw ­ szorzędna a p a ra tu ra n au k o w a. Na u zn a n ie zasługuje p rz y te m n ietylko h o jn o ść rz ąd u w ęgierskiego, k tó ry w yłożył n a In s ty tu t 2 m iljo n y pengów (3.2 m il j. z ło ty c h ), ale i szybkość, z ja k ą p la n b ud o w y i u rz ąd ze n ia w ew nętrznego g m achu b a d a ń oraz do m u dla b ad aczy zrealizow an o: nie wiele w ięcej od roku.

W a rto p rzy to czy ć ustęp o p u b lik o w an ej w d zien n ik ach p rzem ow y, ja k ą w czasie otw arcia in sty tu tu balato ń sk ieg o w ygłosił m in ister o św iaty h r. K uno K lebelsberg, św ia ­ tły i energ iczn y p ro te k to r n a u k i w ęgierskiej.

„Jeżeli n ie chcem y w yrzec się solidarno ści z n a ro d a m i k u ltu ra ln e m i, m u sim y i m y, W ęgrzy, w ziąć u d z ia ł w in ten sy w n em p o p ie­

ran iu n a u k biologicznych. D aw niej b a d a n ia ­ m i n au k o w em i k iero w ały p rzew ażn ie k a te ­ d ry u niw ersyteckie. Obecnie je d n a k n o w o ­ czesna w iedza u z n a ła konieczność tw o rzen ia praco w n i, k tó ry c h działaln o ść ro zw ijać by się m ogła bez u tru d n ie ń zw iązan y ch z p ra c ą d y d ak ty czn ą. W ten sposób doszło do w y ­ tw orzenia się ty p u n au k o w y ch in sty tu tó w b ad a w cz y ch 11.

Te d w a m o tyw y, p rz ew ijając e się i w p rz e ­ m ów ieniach in n y ch osobistości k ie ro w n i­

czych, św iadczą d o b itn ie o n a w sk ro ś now o- czesnem p o jm o w an iu przez nie z a d a ń k u l­

tu raln eg o n aro d u . D źw ięczy tu i du m n e h a ­ sło, że n a ró d stać n a to, b y n a u k ę tra k to w a ł nietylko ja k o śro dek do zaw odow ego k s z ta ł­

cenia obyw ateli, ale i ja k o zaszczytne w sp ó ł­

(8)

8 W S Z E C H Ś W IA T JV° 5

działa n ie w ro z szerz an iu w id n o k ręg ó w u m y ­ słow ych ludzkości.

Z u w a g ą p ow y ższą in n a się jeszcze k o ja ­ rzy. O to W ę g rz y z d a ją sobie d o sk o n ale s p r a ­ wę z okoliczności, że in ten sy w n e p o p ieran ie n a u k i i in sty tu c y j n a u k o w y c h m a, m iędzy innem i, zn aczenie w ażnego i w ażkiego c z y n ­ n ik a szlachetnie p o jętej p ro p a g a n d y n a te re ­ nie m ięd zy n a ro d o w y m . To też do p ro g ra m u kongresow ego n ależ ało zw iedzanie skarbów 7 n au k o w y c h M uzeum N arodow ego, w s p a n ia ­ łego i b o g ato u p osażonego P ań stw o w eg o I n ­ s ty tu tu Geologicznego, okazałeg o In s ty tu tu O rnitologicznego, pięknego o g ro d u zo o lo ­ gicznego o raz M uzeum R olniczego, k tó re, śm iało rzec m o żn a, nie m a rów nego sobie w E u ro p ie.

P o z b a w io n y w yb itn eg o in d y w id u a liz m u tw órczego, ale niezw y k le szeroki ro z m a c h o rg a n iz a to rsk i, ścisła p lan o w o ść w jego r e a ­ lizo w an iu o raz m o n u m e n ta ln o ść w szy stk ie­

go, co sy m b o lizo w ać m a m o carstw o w o ść n iety lk o p o lity c zn ą ale i k u ltu ra ln ą n a r o ­ d u — oto w ogóle ry s za sad n iczy , ce ch u jący p rz y b y tk i w iedzy p rz y ro d n icze j n a ró w n i z in n em i in sty tu c ja m i p ań stw o w e m i W ęgier.

C zekać cierpliw ie n a u rzeczy w istn ien ie zda- w n a żyw ionego z a m ia ru , ale gd y się go w re ­ szcie w czyn w p ro w ad zi, to już o d ra z u w sposób ostateczn y , trw a ły , n a m ia rę w ielką, a zgodnie z n a jn o w sz e m i w y m a g a n ia m i w ie­

dzy i tech n ik i — tę m ą d rą z a sad ę sto su ją W ę g rzy wr stolicy sw ej z żelazn ą k o n se k ­ w encją. Z asa d a ta w y cisn ęła swe p iętno, m ięd zy in n em i i n a M uzeum N arodow em . P rz e sta rz a łe dziś już i ciasne, z k onieczności

ro zlo k o w an e częściow o (np. liczne działy zoologiczne) w ró ż n y ch b u d o w lac h p a ń ­ stw ow ych, M uzeum czeka o d d a w n a n a n ie­

d alek ą już chw ilę, gdy n a o d eb ran y m D u ­ najo w i terenie n a d b rz e ż n y m stanie now y na n ajw ięk sz ą skalę za k ro jo n y skarbiec n a ­ rodow ej wiedzy.

S zacunek, ja k i w z b u d z a ją W ęgrzy, nie trac ący h a r tu d u ch a w ta k ciężkiej dla nich chw ili dziejow ej i nie o d stęp u jący od w y t­

k n ięty ch przez siebie k ie ru n k ó w i m etod ak c ji k u ltu ra ln e j pogłębia się jeszcze p rz y zetknięciu b ezp o śred n iem zaró w n o z k o ła ­ m i n au k o w em i ja k i szerszym ogółem lu d ­ ności. W y czu w a się i d ostrzega n a każd y m k ro k u , że, d o m ag ają c się stan o w isk a n a le ż ­ nego im , w ich m n iem an iu , czy to w d ziedzi­

nie p o lity k i czy n a u k i, W ęgrzy n aw et w sto ­ su n k u do n ajm o żn iejszy c h tego św iata nie u c h y b ia ją an i godności sw ej n aro d o w ej ani w arto ści osobistej. Są grzeczni i u p rz ejm ie uczyn ni, nie zaś — u grzecznieni n ad m iern ie lub skw apliw ie usłużni. D la P olski i P o la ­ ków, ja k to n ieraz stw ierdzić by ło m ożna, żyw ią i dziś jeszcze tra d y c y jn ą sw ą, nieco m oże p lato n iczn ą, ale niew ątpliw ie szczerą życzliwość.

R efleksje pow yższe, p rz e p la ta ją c się z w chło niętem i z w y k ład ó w , d y sp u t, m u ­ zeów i w ycieczek p o m y słam i i ro z w aża n iam i n au k o w em i, i u z u p e łn ia ją c ró ż n o ro d n e sp o ­

strzeżenia i uw agi, jak ie K ongres w o b fito ­ ści n a su n ą ł, p rz y czy n iły się do do datnieg o w rażen ia, z ja k ie m przy b y sze polscy o p u ­ szczali p ięk n ą stolicę W ęgier.

Dr. W ła d y s ła w Poliński

Z T O W A R Z Y S T W N A U K O W Y C H

TOWARZYSTWO NAUKOWE WARSZAWSKIE Na zebraniu ogólnem członków Tow arzystw a w dn. 28 listopada do grona członków III w ydziału nauk m atem atycznych i przyrodniczych pow ołano prof. M i c h a ł a K a m i e ń s k i e g o , prof. d-rn W i k t o r a L a m p e g o , prof. d-ra J e r z e g o M o d r a k o w s k i e g o , prof. Z y g m u n t a M o- k r z e c k i e g o , prof. d-ra W i t o l d a O r ł o w ­ s k i e g o , prof. L u d w i k a S z p e r l a i prof. d-ra M i e c z y s ł a w a W o l f k e g o .

111 WYDZIAŁ NAUK MATEMATYCZNYCH I PRZY­

RODNICZYCH TOWARZYSTWA NAUKOWEGO

WARSZAWSKIEGO

Na posiedzeniu dn. 1 grudnia 1927 r. czł. rzecz.

W. S i e r p i ń s k i przedstawił pracę własną p. t.

Uwaga o zagadnieniach mierzalności zbiorów r z u ­ towych.

Czł. rzecz. J a n T u r przedstawił pracę w łasną p. 1. W sprawie oddziaływania na odległość w ukła­

dach z a r o d k o w y c h w ielotw órczych, w której p o ­ daje kilka przypadków wczesnej potw orności

u ptaków, gdzie, pom im o dość znacznego od ­ dalenia w zajem nego dwu ciał tw orzących się zarodków rozw ijały się ich części tylko zew nętrz­

ne (t. j. lewa — lew ego i prawa — prawego). W y­

kluczając hypotezę blastotom ji, autor podkreśla, że zjaw isko to jeszcze bardziej kom plikuje nasze dane co do rozwoju układów złożonych.

Czł. rzecz. Jan Tur przedstawił pracę p. G u ­ s t a w a D e h n e l a p. t. O w y p a d k u nader w czes­

nej potw orn ości u kosa.

Czł. rzecz. Jan Lewiński przedstawił pracę p. H e n r y k a Ś w i d z i ń s k i e g o p. t. Utw ory jurajskie na zachodniem zboczu gór Ś w ię tokrzys­

kich m iędzy Małogoszczą a Czarną Nidą.

W yniki badań na tym obszarze, będące częściową korekturą dotychczasowych, są następujące:

Stratygraf ja: najstarszem ogniwem jest kello- wej — w postaci margli i w apieni piaszczystych, żółtawo-zielonych, lokalnie skrzem ieniałych. Fauna skąpa. Oksford: wapienie płytow e białe i szarawe, miejscam i skrzem ionkowane, z dość łicznemi ska­

mieniałościam i, zwłaszcza głow onogów : Haploceras cf. Erato, Oppelia oculata i t. p. Raurak: w dolnej części grupy kompleks wapieni skalistych, w górze bardziej margliste z bułami krzemieni o koncen­

(9)

JMs 5 W SZ E C H ŚW IA T

9

trycznej budowie. Astart: serja bardzo zmienna, w a­

pienie koralowe, oolity i płytowe naprzemian. Ki- meryd: u dołu oolity, w yżej margle ilaste i gliny Fauna bardzo bogata, głów nie ostrygi i exogyry (E. bruntrutana i E. virgula).

Tektonika: środek terenu zajmuje brachysynkli- na Bolmińska, zbudowana z astartu i kimerydu, z płatem szczytkowym kredy (alb?, cenoman i tu­

ron) w środku. Od południa przylega antyklina B o­

cheńska z jądrem raurackiem, zanurzająca się pod kredę w okolicach Małogoszczy, a będąca przedłu­

żeniem siodła Zbrzańskiego. Skrzydło tej antykliny jest w okolicach Brzegów nad Nidą sfałdowane (synklina Bizorendzka i koniec zach. fałdu Sob- kow sk iego). Strefa, przyległa do fałdu paleozo- icznego Miedzianka — Chęciny, jest silnie zabu­

rzona (uskoki, częściowe obalenia na P d .).

INSTYTUT NAUK ANTROPOLOGICZNYCH TO­

WARZYSTWA NAUKOWEGO WARSZAWSKIEGO I ODDZIAŁ POLSKIEGO MIĘDZYNARODOWEGO

iNSTYTUTU ANTROPOLOGJI

Na posiedzeniu w dn. 23 listopada b. r. p. I r e n a K u d e l s k a przedstawiła referat p.' t. Najstarsze zabytki sztuki. P. S t a n i s ł a w P o n i a t o w ­ s k i — referat p. t. Pigmeje w sztuce paleolitycznej.

Na posiedzeniu w dn. 7 grudnia r. b. p. K a z i ­ m i e r a Z a w i s t o w i c z - K i n t o p f o w a przed­

stawiła referat p. t. Sagi estońskie.

Na posiedzeniu w dn. 14 grudnia r. b. p. A d a m C h ę t n i k m ów ił o jałowcu w życiu, obrzędach i wierzeniach Kurpiów.

Na posiedzeniu w dn. 21 grudnia r. b. dr. R o- m a n J a k i m o w i c z przedstawił pracę p. t. Za­

gadnienia wczesno-historycznych skarbów sr ebr­

nych. Część 1. Szlaki handlowe w świetle w y k o ­ palisk.

N A J N O W S Z A P O L S K A L I T E R A T U R A G E N E T Y C Z N A

Już oddawna polska literatura biologiczna od ­ czuwała brak książki, ujmującej w całokształt za­

gadnienia genetyki. Szybki rozkwit nauki o dzie­

dziczności sprawił, że nieliczne książki z tej dzie­

dziny, w ydane w Polsce przed wojną, stały się prze- starzałemi. Genetyka w ciągu owych lat kilkunastu w ysunęła się na czoło nauk biologiczno-ekspery m entalnych, a związek jej z innemi gałęziami b io­

logji zacieśnił się i pogłębił. Ten rozwój genetyki zagranicą znajduje swój wyraz w pojawianiu się coraz to now ych wydań dzieł, poświęconych nauce o dziedziczości, oraz w ukazywaniu się licznych czasopism specjalnie z t^j dziedziny nauk b iolo­

gicznych. To też ukazanie się dwóch nowych ksią­

żek polskich, poświęconych współczesnej nauce 0 dziedziczności, jest niewątpliwie faktem bardzo pocieszającym i godnym szerszego omówienia.

Jedną z tych książek napisał genetyk-botanik, dru­

gą — dwaj rolnicy-hodow cy, a więc specjaliści, operujący innym materjałem dowodowym, co dla chcącego zapoznać się z całością genetyki jest tem lepsze. Przypatrzmy się tym now ym nabytkom bliżej.

E d m u n d M a l i n o w s k i . Dziedziczność 1 zmienność (Zarys genetyki). Nakładem K. S. Ja­

kubowskiego, Lwów 1927. Str. VIII + 252 z 94 ry­

cinam i w tekście:

Układ książki jest następujący: Najobszerniej traktuje autor część m orfologiczną, omawiając na licznych przykładach zwierzęcych i roślinnych pra­

wo Mendla, teorję obecności-nieobecności, zjawiska epistazy, czynniki kumulatywne, zjawiska hetero- zji. Od analizy genetycznej osobnika przechodzi au­

tor do analizy gatunku, zaznajam iając czytelnika z pojęciam i gatunków drobnych i linii czystych, oraz m odyfikacyj lokalnych i fluktuacyj, w ystępu­

jących pod działaniem warunków zewnętrznych.

Druga część książki pośw ięcona jest teorjom i b a­

daniom , dotyczącym m aterjalnego podłoża cech dziedzicznych. Jest to dział, którem u genetyka za­

wdzięcza swój olbrzymi rozkwit w ciągu ostatnich lat dziesięciu; z nim w łaśnie związane są liczne ak­

tualne zagadnienia genetyki, jak mechanizm okre­

ślania płci, sprzężenie czynników genetycznych, mutacje, pow staw anie typów o odmiennych licz­

bach chrom osom ów i t. d. Nowoczesna interpreta­

cja tych zjawisk opiera się na cytologji. W dziale tym autor wyczerpująco om ów ił teorję znanego genetyka amerykańskiego Morgana, dotyczącą lok a­

lizacji czynników genetycznych w chromosomach.

Zilustrował ją licznemi przykładami z nowych prac

Morgana i jego w spółpracowników nad dziedzicz­

nością u muszki ow ocowej Drosophila. Omówił też autor obszernie interesujące prace B!akeslee‘go nad mutacjami w bieluniu (Datura). W przedostatnim rozdziale daje autor zarys dziedziczności u człow ie­

ka, ostatni zaś pośw ięca teorjom biologicznym , zagadnieniu ewolucji, przystosowania oraz zjaw i­

skom mutacji.

Jako genetyk-m orfolog autor najbardziej wyczer­

pująco i najobszerniej potraktował dział m orfolo­

giczny. Ma to niew ątpliw ie rację bytu w książce, przeznaczonej przedewszystkiem dla słuchaczów szkół akademickich, którym dać należy pewne re­

alne podstawy eksperymentalne. Bardzo obszernie i z dużą znajom ością zagadnienia ujęte są działy, obejmu jące całokształt zagadnienia płci, cech z płcią sprzężonych, interseksualizm i t. d. W7 stosunku do łych działów jednak stosunkowo pobieżnie (może zbyt pobieżnie) potraktował autor nowsze wyniki badań nad poliploidalnością, mającą wszakże d o­

niosłe znaczenie teoretyczne z punktu widzenia za­

gadnień ogólno-biológicznych. Żałować też należy, że autor przy om aw ianiu teoryj biologicznych w roz­

dziale ostatnim pom inął zupełnie rozwój zagadnie­

nia mutacji od de Vries‘a do doby obecnej. W szakże praca licznego zastępu uczonych, nad Oenothera Lamarckiana — znanym objektem badań de Vries‘a wniosła, z punktu widzenia zagadnień biologji tyle nowego do genetyki, że zasługuje na uwzględnienie w książce tego zakresu, co „Dziedziczność i zmien- ność“. Również i najnowsze badania, zmierzające do dośw iadczalnego otrzym ywania odchyleń dzie­

dzicznych, nie zostały uwzględnione. Jednakże roz­

wój genetyki posuwa się tak szybkp naprzód, że czyni niem al niem ożliwem uw zględnienie najnow ­ szych prac, ukazujących się już może po oddaniu książki do druku.

Książka prof. M alinowskiego ukazuje się jako trzeci tom „Monografij i podręczników" w ydaw a­

nych przez firmę K. S. Jakubowskiego we L w o­

wie. Należy z uznaniem podkreślić staranne w yda­

nie książki, ozdobionej licznemi, ładnemi rycinami.

D ziełko znajdzie niew ątpliw ie liczny zastęp czy­

telników, zwłaszcza wśród słuchaczów naszych szkół akademickich.

Z, M o c z a r s k i i J e r z y G. S z u m a n : Zarys genetyki zwierzęcej. Nakładem Księgarni Św. W ojciecha, 1927. Poznań, str. VIII + 163 z 74 rycinami i 7 tablicami.

Książka prof. Moczarskiego i .1. G. Szumana uka­

zuje się jako trzeci tom „Podręczników i mono-

(10)

10 W S Z E C H Ś W IA T Ns 5 grafij nauk rolniczych, leśnych i pokrewnych",

w ydaw anych pod redakcją prof. dr. Bronisława Niklewskiego.

Dający się dotkliw ie we znaki brak polskiego podręcznika genetyki skłonił autorów do opraco­

wania zarysu genetyki zwierzęcej. Autorzy zdają sobie sprawę jednak z tego, że w dzisiejszym stanie wiedzy genetycznej podręcznik, obejm ujący ca ło ­ kształt w iadom ości genetycznych, nawet zw ięźle przedstawionych, musi być z konieczności bardzo obszerny. Uważając za konieczne ograniczenie roz­

miarów książki, przeznaczonej przedewszystkiem dla słuchaczów w yższych uczelni, uznali autorzy za słuszniejsze pom inięcie, albo skrócenie pew nych działów, dla uw zględnienia now szych badań, oraz zagadnień bardziej specjalnych.

Książka jest pisana naogół językiem jasnym i przystępnie, co podnosi jej w artość dla słucha­

czów wyższych uczelni. Z obszernego om ów ienia rozwoju, ukształtow ania i funkcyj narządów roz­

rodczych u zwierząt w ynika, że autorzy, pisząc swój „Zarys genetyki z w i e r z ą t mieli przedew szyst­

kiem na myśli danie słuchaczom rolnictw a p o ­ trzebnego przygotow ania do hodow li zwierząt.

Zgodnie z tem, autorzy ograniczyli się niem al w y ­ łącznie do om aw iania przykładów ze świata zw ie­

rzęcego, jak zresztą w yraźnie zaznaczone zostało w tytule.

W ybierając przykłady dla zilustrow ania różnych typów rozszczepienia, autorzy uwzględniają prze­

dew szystkiem cechy zwierząt dom ow ych i oma wiają dziedziczenie ich, np. rożność i bezrożność baranów, umaszczanie królików, koni i bydła. N ie­

które z pośród tych przykładów zaczerpnięte są z w łasnych badań autorów , inne przew ażnie z lite­

ratury zagranicznej.

Oprócz genetyki w najściślejszem znaczeniu, ograniczonej niem al do niezbędnego m inimum , znajdujem y też w książce tej przegląd niektórych daw niejszych i now szych teoryj biologicznych, co pozwala czytelnikow i zorjentować się, jakie jest stanow isko genetyki w naukach biologicznych.

Z problem atów bardziej specjalnych autorzy uwzględniają dziedziczenie cech nabytych, zagad­

nienie w pływu wieku rodziców oraz kom órek roz­

rodczych na płeć pow stającego organizmu, zależ­

ność fenotypu od środka i t. d.

Obszernie potraktow any jest dział genetyki o chrom osom ach jako materjalnem podłożu dzie­

dziczności, specjalnie zaś przykłady dziedziczenia cech z płcią związanych, om ów ione są w św ietle now szych badań. W przeciwstawieniu do tego działu rozw lekle i nieco chaotycznie są ujęte dwa rozdziały, pośw ięcone teorji Mendla; nadto znaj­

dujemy w nich pewne nieścisłości. Tak np. na str.

54 czytam y: „...istnieją cechy... które stale dają lorm y pośrednie, nie rozszczepiające się w całym szeregu pokoleń potom nych. Taki typ dziedziczenia nosi nazwę typu Salix. Przykład w świecie zw ie­

rzęcym dają nam króliki długouche, krzyżow ane z krótkouchem i, których potom stw o stale już dzie­

dziczy uszy średniej długości".

Mogę zgodzić się ż autoram i, że istnieją rzadkie mieszańce, które odrazu dają typ ustalony — b a­

dania ostatniej doby nietylko stw ierdziły to zjaw is­

ko u pewnych roślin, ale nawet uczyniły je zro­

zumiałem dzięki poznaniu cytologji tych m ieszań­

ców — trudno jednak zgodzić się, że taki typ dzie­

dziczenia nosi nazwę typu Salir, oraz że przyto­

czone przez autorów doświadczenie jest przj'kła- dem takiego dziedziczenia.

Jak wiadom o, do r. 1918 uważano mieszańce wierzby (Salix) za nieulegające rozszczepieniu na podstawie dawnych, bo z r. 1865 pochodzących danych W ichury, odnoszących się do kilkunastu zaledwie osobników potom stwa.

W r. 1918 zjaw iła się obszerna praca o m ieszań­

cach wierzb znanego genetyka' szwedzkiego Heri berta Nilssona. W pracy tej, obejm ującej rezultaty 14 lat badań, autor opisuje rozszczepienie poszcze­

gólnych cech, jak długości i szerokości blaszki liściowej, jej uw łosienia, w ysokości roślin, arclii- tektoniki krzaków i t. d. u licznych m ieszańców ga­

tunkow ych rodzaju Salix. Dzięki badaniom tym zostało stwierdzone, że wierzby nie odchylają się od ogólnego prawa Mendla.

Go się zaś tyczy dziedziczenia w zm iankowanej długości uszu królików, mamy tu do czynienia z pozornym brakiem rozszczepienia, dającym się objaśnić działaniem t. zw. c z y n n i k ó w k u- m u l a t y w n y c h . Im więcej ich wchodzi w grę w danem rozszczepieniu, tem mniejsze jest prawdo­

podobieństwo w ystąpienia typów krańcowych wśród małej liczby potom stwa.

Omawiając fakty odstępstwa od stosunków men- delistycznych (str. 96— 97), autorowie przytaczają znany przykład Cuenot‘a, dotyczący żółtych myszy, które są stale heterozygotami, i dają wyjaśnienie tego zjawiska hipotezą „o czynniku dziedzicznym niosącym śmierć, nazywanym czynnikiem letal- nvm “. Żałować należy,, że autorzy nie uzupeł­

niają om aw ianego przykładu Cuenot‘a rezultatami liam‘a, którzy stwierdzili u tych m yszy żółtych zja­

wisko degeneracji niektórych embrjonów w sta- djum blastuli. W yniki te są z punktu widzenia teo­

retycznego bardzo doniosłe, gdyż dają wspomnianej hipotezie poparcie faktyczne.

W rozdziałach dalszych, przy om awianiu teoryj dawniejszych (darwrinizmu, lamarckizmu, mimikry) nie dają autorowie krytyki ich w świetle nowych poglądów. Podobnie rzecz się ma z om awianą na str. 136 isorją mutacji. Trudno zgodzić się z auto rami, że de Vries zaczął bliżej badać zjawisko m u­

tacji metodami współczesnem i. Mam w iele uznania dla p o ljiu w stawianiu zagadnień przez de V riesV jak i dla całokształtu jego pracy twórczej, jednakże faktem jest, że badacz ten rozpoczął badania na materjale niew iadom ego pochodzenia i nieskontro- low anym pod względem czystości. Materjał tell okazał się wszak heterozygotycznym , jak to stwier­

dził Renner i inni badacze. Pochodzenie Oenothera Lamarckiana do tej pory pozostaje niezbadane.

W następnem wydaniu, zdaniem mojem, lepiej byłoby brachydaktylję zilustrować rentgenogramami dłoni krótkopalcej i normalnej, oraz należałoby wyjaśnić, na czem ta anom alja polega. W yrażenie

„ziarnista budowa chromosomów" (str. 40) n ie­

zgodne jest z obecnemi poglądami na konsystencję chromatyny. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga:

w książce, przeznaczonej dla m łodzieży z uczelni w'yższych, niem ile rażą błędy w terminach nauko­

wych i nazwach (telefaza, zam, telofaza, Latyrus.

zam. Lathyrus), a nawet w nazwiskach (Tscher- mack, zam. Tschermak, WeiSsmann, zam. W eis- mann, Bauer, zam. Baur (str. 146).

Książka ilustrowana jest licznemi, częściowo ory- ginalnemi rycinami.

Dr. Al. Skalińska

Cytaty

Powiązane dokumenty

Być może – znów opieram się tylko na własnych przypuszczeniach – były takie przypadki, że nikogo owe osoby nie spotkały, ale przez miesiące, a później lata spędzone

[r]

Jak twierdzi archeolog Maciej Szyszka z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, który przyczynił się do odkrycia owej piwnicy, pierwotnie budowla ta była jadalnią i kuchnią, w

- piętro koron drzew (do 40 m wysokości), tworzoną przez w pełni dojrzałe rośliny drzewiaste (różne gatunki zależnie od zbiorowiska roślinnego, w Polsce: sosna, świerk, buk,

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie

Przedmioty punktowane przy rekrutacji: język polski, matematyka, język obcy, geografia Do klasy o tym profilu zapraszamy absolwentów szkół podstawowych ciekawych świata, otwartych,

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

modzielnie. W roku jednak 1673 Litwa nie uchwala powszechnego pogłównego, tylko w uzupełnieniu po- dymnego nakłada pogłówne na ludzi luźnych w miastach bez