• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1978, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1978, nr 5"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

EWANGELIA - ŻY C IE! MYŚL MRZEŚCIJAliSKA - JEDNOŚĆ - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

„Albowiem proroctwo nie przychodziło ni­

gdy z woli ludzkiej, lecz wypowiadali je ludzie, natchnieni Du­

chem Świętym” (2 Pt 1,31)

(2)

CHRZEŚCIJANIN Charyzmat męczeństwa

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 5., maj 1978 r.

m

CHARYZMAT MĘCZEŃSTWA WEŹMIECIE MOC DUCHA ŚWIĘTEGO

WIERZĘ W DUCHA ŚWIĘTEGO DUCH ŚWIĘTY — ORĘDOWNIK SPOTKANIE

Z CHARYZMATYCZNYM RUCHEM ODNOWY MODLITWA

DROGA DO WIARY LISTY ...

Z DALEKA I Z BLISKA (3) NIBY PRZYPADEK

KRONIKA

M iesięcznik „C hrześcijanin” w ysyłany Jest b ezp łatn ie; w ydaw anie Jednak cza­

sopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytelników . W szelkie o lia ry n a czaso­

pism o w k ra ju , prosim y k ierow ać aa konto Zjednoczonego Kościoła Ew ange­

licznego! PKO W arszaw a, I Oddział M iej­

ski, N r 1531-10285-136, zaznaczając cel w płaty n a odw rocie blan k ietu . O fiary w płacane za granicą należy kierow ać przez oddziały zagraniczne B anku P olska K asa Opieki n a ad res P rezydium Rady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w W arszaw ie, ul. Z ag6rna 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Mieczysław Kwiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.

Adres Redakcji i Administracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.

Indeks: 35462

RSW „Prasa-Książka-Ruch”, War­

szawa, Smolna 10/12. Nakl, 5000 egz.

Obj. 3 ark. Zam. 436. S-34.

Męczeństioo jest cierpieniem i umieraniem ze względu na Jezusa Chrystusa. Czy jest orpo charyzmatem? Apostoł Paweł umieszcza męczeństwo na liście charyzmatów w 1 Kor. 13,3: „i choćbym cia­

ło swoje w ydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic m i to nie pom oże”. Charyzmatyczne cierpienie i umieranie emanuje z sie­

bie w ielką moc, która bardzo często przekonuje o prawdzie. Wiele świadectw odnośnie do cierpień i śmierci m ęczenników chrześci­

jańskich mówi o jakiejś tajem niczej sile towarzyszącej ich um ie­

raniu. Świadectwa te podają, że cierpienie i umieranie męczenni­

ków tworzyło jakąś atmosferę ciszy i pokoju, a nie nerwowości czy przerażenia. W takim w ypadku cierpienie i umieranie jest charyzm atem czyli darem szczególnym Ducha Świętego. Bo nie każdy z nas potrafi cierpieć i umierać z miłością do naszych prze­

śladowców.

Rzecz jasna, że sam pozór męczeństwa nie jest znakiem charyz­

matu. W* niektórych bowiem wypadkach cierpienie i umieranie może pochodzić z niezw ykle potężnej ludzkiej siły woli. Czynni­

kiem rozróżniającym więc będzie zawsze m otywacja cierpienia i umierania. Męczeństwo charyzmatyczne nosi zawsze na sobie znamię w ielkiej miłości Boga. W cierpieniu charyzm atycznym Je­

zus Chrystus ma być uwielbiony, a nie moje „ja” czy moje poglą­

dy i zdania. N iestety, czasami się zdarzało, że niektórzy wierzący cierpieli tylko dlatego, że z uporem trzym ali się swoich osobli­

w ych osobistych zdań i opinii. Ich cierpienie (i śmierć) było trage­

dią, a nie darem łaski Bożej. Takie cierpienie nie uwielbia Pana Jezusa.

Męczeństwo także potrzebuje przewodnictwa i potwierdzenia przez inne charyzmaty. Proroctwo, słowo mądrości, rozeznawanie duchów i wiara są darami, które mogą pokazać czy w pewnej sprawie należy się sprzeciwiać ze względu na Jezusa czy też sprzeciw będzie jedynie świadectwem ludzkiego uporu. Jeśli sy­

tuacje prowadzące do męczeństwa zostały potwierdzone przez in­

ne charyzm aty, wówczas Bóg .udzieli tyle łaski, że Duch Święty będzie mógł działać w takim cierpieniu i umieraniu. Dzieje chrześcijaństwa uczą nas, że takie męczeństwo w ywiera wielki w pływ na dzieło pozyskania ludzi dla Ewangelii, dla Chrystusa.

To właśnie takie cierpienie i umieranie mając na m yśli Tertulian powiedział, że krew jest nasieniem chrześcijaństwa.

M amy dzisiaj niewiele sytuacji w naszym, życiu, w których w y ­ znawanie Jezusa może prowadzić do fizycznego cierpienia, czy śmierci, choć są jeszcze na śm iecie kraje, gdzie uwierzenie w Jezu­

sa Chrystusa pociąga za sobą śmierć. Ale wydaje się, że w kra­

jach cywilizowanych cierpienie dła Jezusa zmieniło tylko formę, i że charyzmat męczeństwa jest tak samo w ażny dzisiaj jak waż­

n y był dla pierwszych chrześcijan. Albowiem Słowo Boże mówi:

„Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą” (II Tym . 3,12). A Słowo Boże się nie myli.

Cierpienie dla Jezusa może polegać, na przykład, na utracie naszej dobrej opinii, pozycji czy w pływ u. Oczywiście, jest to mniejsza kara niż więzienie albo śmierć. Ale chociaż utrata dobrej opinii nie może być w ogóle porównania z utratą życia, to jednakże wie­

m y ile sil duchowych trzeba, by xv pokorze znosić tego rodzaju przeciwności. W ty m w ypadku charyzmatyczne cierpienie znaczy noszenie brzemienia ze względu na Jezusa i to noszenie go w spo­

sób w skazany nam przez Jezusa, to znaczy w miłości. Męczeństwo tylko wówczas spełnia swój prawdziwie charyzm atyczny charak­

ter, gdy tow arzyszy m u miłość, ten wspaniały owoc Ducha Św ię­

tego. Najlepszym przykładem charyzmatycznego męczeństwa były cierpienie i śmierć krzyżov:a Jezusa Chrystusa, ale także ten cha­

ryzm at uzew nętrznił się w umieraniu Szczepana, który — śladem swego Mistrza i Pana — „padłszy na kolana, zawołał donośnym głosem: Panie, nie policz im grzechu tego” (Dz. Ap. 7,60).

E. Cat.

(3)

Weźmiecie moc Ducha Świętego

„Ale weźmiecie moc Ducha Święte­

go kiedy zstąpi na was”.

Dz. Ap. 1:8

Znowu, jak co roku, w dniu Zielonych Świąt będziemy wspominać chwilę, w której powyższa obietnica Pana naszego, Jezusa C hry­

stusa, została urzeczywistniona. Duch Święty zstąpił na ziemię, by uczniów Pańskich wypo­

sażyć w moc, potrzebną do wykonania wielkie­

go zadania —■ złożenia całemu światu świade­

ctwa o czynie zbawienia, dokonanym przez śmierć^ i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.

Duch Święty, który zstąpił w dniu Piędziesiąt- nicy, był główną siłą rozwijającego się Koś­

cioła apostolskiego. Nie sposób czytać księgi Dziejów Apostolskich, by nie zauważyć tej bez­

pośredniej zależności od Ducha Świętego chrześcijan okresu apostolskiego, a szczególnie tych w Kościele, którzy zostali powołani na apostołów i proroków, nauczycieli, duszpasterzy i ewangelistów, diakonów i kierowników życia zborowego. Nie możemy jednakże nigdzie w y­

czytać w księgach Pisma Świętego, aby ta za­

sada bezpośredniej zależności od Ducha Święte­

go miała jedynie dotyczyć chrześcijaństwa apo­

stolskiego. Przeciwnie, obowiązuje ona po dziś dzień: odnosi się do Kościoła współczesnego, od­

nosi się do każdego z nas.

Mając tę ważną prawdę na uwadze, chciej­

my zastanowić się nad tym, w jaki sposób uczniowie Pańscy oczekiwali realizacji „obiet­

nicy Ojca” w swoim życiu i jakie były skutki tego wspaniałego przeżycia. Najpierw należy to podkreślić, że uczniowie otrzymali od Jezusa Chrystusa polecenie oczekiwania. Mieli nie opuszczać Jerozolimy, dopóki nie doświadczą urzeczywistnienia się obietnicy, której treścią będzie moc Ducha Świętego: „Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie, i w ca-, łej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

Uczniowie mieli czekać na przyjście Ducha Świętego. Polecając czekanie, Jezus Chrystus chciał powiedzieć Kościołowi wszystkich wie­

ków, że bez Ducha Świętego nic się właściwie dla Królestwa Bożego nie zdziała. To nie zaw­

sze jest dzisiaj należycie brane pod uwagę. Ży­

jemy w czasach, które nie znoszą czekania; w okresie, który wierzy w akcję. Niejednokrotnie trudno nam wierzyć, że czas spędzony na cze­

kaniu nie jest czasem straconym. Nie możemy czasami zrozumieć, że nie może być skutecznej działalności bez podłoża zupełnie biernego przyjmowania. Może się bowiem czasem zda­

rzyć, że człowiek lub cała społeczność kościelna poczyni wszystkie przygotowania do jakiegoś

ważnego przedsięwzięcia z w yjątkiem jednego podstawowego elem entu tego przygotowania, mianowicie czekania na Ducha Świętego.

Mając rozkaz czekania i otrzymawszy obietnicę o wyposażeniu w moc, uczniowie roz­

poczęli to oczekiwanie w sposób, który dawał wszelką szansę urzeczywistnienia się obietnicy.

Pierwszym faktem, na który zwraca uwagę księga Dziejów Apostolskich jest to, że uczniom wie oczekiwali mocy Ducha Świętego w modlit­

wie i prośbach (1:14). Nie oczekiwali bezczyn­

nie. Obietnica nadawała kierunek ich modlit­

wom .Wiedzieli czego pragną, o co proszą i na co czekają, choć nie mogli dokładnie wiedzieć, w jakiej formie to się objawi. Po drugie, ocze­

kiwali obietnicy Ojca zebrani na właściwym miejscu, mianowicie w Górnej Izbie (1:13), na pewno w tej samej izbie, w której spożywali z Panem ostatnią wieczerzę i gdzie Pan ukazał się im po swoim zmartwychwstaniu. To jest bardzo ważne. Jest rzeczą stwierdzoną, że są miejsca, w których bardziej zdajemy sobie sprawę z obecności Boga, niż w innych. Na przykład, gdy życie patriarchy Jakuba stało się z wielu wzglę­

dów nie do w ytrzym ania i kiedy potrzeba mu było Boga tak, jak nigdy dotąd, powiedział:

„Wstawszy, pójdźmy do Betelu” (Gen. 35:3).

W Betelu bowiem Jakub ujrzał drabinę łączącą ziemię z niebem i wszedł w ścisłą społeczność z Bogiem. I dlatego, kiedy znów Boga bardzo potrzebował, wrócił do Betelu. Pew ien autor cytuje następującą legendę o Zacheuszu, która głosi, że człowiek ten wychodził niejednokrot­

nie na drogę prowadzącą do Jerycha i stawał pod drzewem leśnej figi. Na pytanie, dlaczego to czyni, odpowiadał: „Z tego drzewa po raz pierwszy ujrzałem Pana i dlatego, gdy mam szczególną potrzebę spotkania Go na nowo, w ra­

cam tu ta j”.

Oczywiście, trudno zaprzeczyć, że człowiek może spotkać Boga na szczycie gór, nad brze­

giem morza, na zatłoczonej ulicy, czy we włas­

nym domu. Jest jednak doświadczoną prawdą, że błogosławieństwo Boże najczęściej zstępuje w Domu Bożym, uświęconym Bożą szczególną obecnością, gdzie tak wiele szukało i znalazło Pana.

Następnie uczniowie oczekiwali mocy Du­

cha Świętego, przebywając w społeczności. W dniu Pięćdziesiątnicy „byli wszyscy jednomyśl­

nie na jednym miejscu” (Dz. Ap. 2:1). Wspólne

(4)

pragnienie przekształciło ich w jednomyślną grupę modlitewną. Wspólne oczekiwanie na ten sam dar było dla nich wielkim błogosławień­

stwem. Odczuwa się większą moc, gdy jest się otoczonym przez ludzi przejętych tą samą spra­

wą. W iara posila wiarę. Nie ma większej prze­

szkody dla powiewu Ducha Świętego, jak ludz­

ka niezgoda.

W końcu uczniowie czekali na zstąpienie Ducha Świętego studiując Pismo Święte. W świetle Pism a bowiem spojrzeli na zdradę J u ­ dasza i postanowili uzupełnić wakujące w zes­

pole apostolskim miejsce.

A więc w modlitwie i medytacji, w czyta­

niu Słowa Bożego, w społeczności, zgromadzeni w miejscu uświęconym przez obecność Jezusa Chrystusa uczniowie czekali na przyjście Ducha Świętego. I Duch Święty został zesłany ! „I na­

pełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym”

(Dz. Ap. 2:4).

Jakie były skutki tego nowego przeżycia?

Po pierwsze, w w yniku przeżycia Pięćdziesiąt­

nicy uczniowie zyskali niezwykłą odwagę. Zu­

pełnie bez strachu P iotr przem awiał do zgro­

madzonej rzeszy i śmiało głosił poselstwo o ukrzyżowanym i zm artwychwstałym Jezusie Chrysusie. Właśnie ten - Piotr, który kiedyś nie był w stanie stanąć po stronie Jezusa w rozmo­

wie ze sługami arcykapłana. Przypom nijm y so­

bie zachowanie się wszystkich uczniów po ukrzyżowaniu Jezusa. Wszyscy Go pozostawili i uciekli. Gdy się znaleźli wszyscy razem w Izbie z bo jaźni przed Żydami zaparli drzwi i na każdy odgłos kroków lęk ich ogarniał. Ale oto następuję duchowa rewolucja, która strach uczniów przekształca w niezwykły heroizm.

Dzięki napełnieniu Duchem Świętym uczniowie otrzymali świeże poselstwo, które wypowiedziane zostało w kazaniu Piotra w dniu

Pięćdziesiątnicy. Kazanie P iotra jest właściwie pierwszym kazaniem chrześcijańskim. Stanowi ono przykład tego, jak powinien głosić Słowo Boże kaznodzieja w zborze chrześcijańskim.

Jądrem tego kazania jest osoba i dzieło Jezusa Chrystusa. Takie jest poselstwo dane ludziom przez Ducha Świętego.

Wynikiem przeżycia Pięćdziesiątnicy było także głębsze zrozumienie treści Pism a Święte-*

go. Aby Żydzi mogli uwierzyć w Jezusa Chry­

stusa, musieli się o tym przekonać na podstawie własnych Pism. Musieli być przekonani, że na nikogo innego, tylko właśnie na Jezusa z Na­

zaretu wskazywały Pism a i Prorocy. Duch Święty dał uczniom zdolność do ujrzenia w Piśmie Świętym tej głębi, której nigdy dotąd nie dostrzegli. Jedynie bowiem Duch Święty może prawidłowo wyjaśnić Pisma, które z Jego natchnienia zostały napisane.

I jeszcze na jedną rzecz zwróćmy uwagę.

Ochrzczeni Duchem Świętym i ogniem ucznio­

wie otrzymali nadprzyrodzone znaki, które to­

warzyszyły i potwierdzały zwiastowane Słowo.

Napełnienie Duchem Świętym — oto tajemnica mocy w służbie Kościoła apostolskiego. Jedynie moc Ducha Świętego pozwoliła tym prostym rybakom galilejskim przekształcić ówczesny świat.

Ta sama moc może stać się naszym udzia­

łem i jest ona naszą pilną potrzebą. Świat się nie zmienił, nadal potrzeba mu wieści o zbawie­

niu. Własnymi siłami nic uczynić nie możemy.

Nawet najlepsze metody nie przyniosą żadnego owocu. Potrzebna jest moc Ducha Świętego.

Bóg się nie zmienił. On pragnie wyposażyć nas w moc swego Ducha. Jedynie moc Ducha Świę­

tego całkowicie przekształca nasze życie i naszą służbę.

Edward Czajko

Wierzę w Ducha Świętego

Apostolskie Wyznanie W iary pow tarza w tym miejscu jeszcze raz słowo „wierzę”. Nie jest to tylko stylistyczna forma, lecz dobitne podkreślenie tego, że na treść chrześcijańskiego wyznania znowu pada nowe światło, i że to, co teraz następuje nie jest w sposób oczywisty związane z tym, o czym była mowa poprzednio.

To tak, jakby nabranie tchu; jest to godna uw a­

gi przerw a między Wniebowstąpieniem a Zielo­

nymi Świętami.

Sformułowania trzeciego artykułu m ają na myśli człowieka. Podczas gdy pierwszy artykuł

mówi o Bogu, drugi o Bogu Człowieku, trzeci o człowieku. Nie wolno nam, oczywiście, roz­

dzielać trzech artykułów; musimy je zro- mieć jako całość. Mamy tu do czynienia z czło­

wiekiem, który uczestniczy w dziele Bożym i to uczestniczy czynnie. Człowiek jest częścią Cre­

do. Kwestia, którą teraz podejmujemy jest nie­

słychaną tajemnicą. Mamy do czynienia z: wiarą w człowieka O' tyle, o ile człowiek w sposób wolny i czynny uczestniczy w dziele Boga. Sko­

ro tak rzeczywiście się dzieje, jest to dzieło Ducha Świętego1, dzieło Boga na ziemi i ma swój odpowiednik w tym niedostrzegalnym

(5)

działaniu Boga, w wychodzeniu Ducha od Ojca i Syna.

Jakie znaczenie m a to swobodne i czynne uczestnictwo człowieka w dziele Boga? Byłoby rzeczą bardzo smutną, gdyby wszystko miało być obiektywne. Istnieje przecież elem ent su­

biektywny; możemy naw et uważać współczesną obfitość tego subiektywnego elem entu — który został wprowadzony w połowie siedemnastego wieku, a któremu Schleiermacher nadał syste­

matyczny porządek — za naciąganą próbę udo­

wodnienia prawdy trzeciego artykułu.

Istnieje powszechny związek praw dy ludzi z Chrystusem; każdy człowiek jest Jego bratem.

On umarł za wszystkich ludzi i powstał dla wszystkich ludzi; każdy człowiek jest więc adresatem dzieła Jezusa Chrystusa. Fakt ten jest obietnicą dla całej ludzkości. To jest n aj­

ważniejsza i jedyna podstawa wszystkiego. Kto raz uświadomił sobie fakt, że Bóg stał się czło­

wiekiem, nie może mówić, ani działać w sposób nieludzki.

Przede wszystkim jednak, gdy mowa o Du­

chu Świętym, spójrzmy nie na wszystkich lu­

dzi, lecz na tych, którzy w specjalny sposób należą do Jezusa Chrystusa. Gdy mowa o Du­

chu Świętym, mamy do czynienia z ludźmi, a ich szczególna przynależność do Jezusa Chry­

stusa polega na tym, że są wolni w rozumieniu w określony sposób Jego Słowa, Jego dzieła i Jego poselstwa oraz w oczekiwaniu dla wszyst­

kich ludzi tego, co najlepsze.

Gdy była mowa o wierze, położyliśmy na­

cisk na pojęcie wolności. Gdzie Duch Pana, tam wolność. Gdybyśmy chcieli sparafrazować ta­

jemnicę Ducha Świętego, najlepiej byłoby po­

służyć się właśnie pojęciem wolności. Otrzy­

mać Ducha Świętego, posiadać Ducha Święte­

go, żyć w Duchu Świętym, znaczy być uwol­

nionym, mieć prawo do życia w wolności. Nie wszyscy ludzie są wolni. Wolność nie jest wcale rzeczą oczywistą, ani nie jest po prostu cechą ludzkiej egzystencji. Wszyscy ludzie są przezna­

czeni do wolności, ale nie wszyscy w tej wol­

ności są. Przebieg linii podziału jest przed na­

szymi oczami ukryty. Duch wieje, gdzie chce.

Zaprawdę, posiadanie Ducha nie jest dla czło­

wieka stanem naturalnym ; będzie to zawsze wyróżnienie, dar od Boga. Chodzi tu, po prostu, o przynależność do Jezusa Chrystusa. Nie inte­

resuje nas Duch Święty, który by wnosił coś innego niż On lub coś nowego. Błędne były kon­

cepcje Ducha Świętego, które Go w taki sposób ujmowały. Duch Święty jest Duchem Jezusa Chrystusa. „Z mego weźmie i wam oznajmi”.

Duch Święty nie jest niczym innym, jak tylko określonym stosunkiem Słowa do człowieka.

Wylanie Ducha Świętego w Zielone Święta za­

wiera w sobie ruch — PNEUMA znaczy w iatr

— od Chrystusa — do człowieka. On tchnął na nich: „Przyjm ijcie Ducha Świętego!” Chrześci­

janie są ludźmi natchnionymi przez Chrystusa.

Można więc pod pewnym względem mówić o

Duchu Świętym nie nazbyt poważnie. Chodzi tu bowiem o uczestnictwo człowieka w Słowie i dziele Chrystusa.

Jednak ta prosta sprawa jest jednocześnie czymś w najwyższym stopniu niepojętym. To uczestnictwo jest bowiem uczestnictwem czyn­

nym. Rozważmy, co rzeczywiście znaczy, że jest się włączonym do aktywnego uczestnictwa w wielkiej nadziei Jezusa Chrystusa, która obej­

m uje wszystkich ludzi, ale to napraw dę nie jest rzeczą oczywistą. To jest odpowiedź na pytanie które każdego ranka n a nowo staje przed nami.

Gdy słucham tego zwiastowania, staje się ono moim własnym zadaniem. To zwiastowanie zo­

stało przekazane również mnie, jako chrześci­

janinow i i ja stałem sią za nie odpowiedzialny.

Przez to wszakże znalazłem się w takiej sytua­

cji, że muszę traktować ludzi, wszystkich ludzi, zupełnie inaczej niż dotychczas, od tej chwili mogę jedynie oczekiwać dla wszystkich tego, co najlepsze.

Wolność, którą otrzymujemy, gdy Chrystus posyła do nas swego Ducha Świętego polega na tym, że mamy w ew nętrzny słuch dla Jego Sło­

wa, że stajem y się wdzięczni za Jego dzieło, a jednocześnie odpowiedzialni za zwiastowanie 0 Nim i wreszcie, że nabieram y zaufania do lu­

dzi ze względu n a Chrystusa. Jeżeli on już nie przebywa w historycznym, niebieskim, teolo­

gicznym, czy kościelnym oddaleniu ode mnie, jeżeli przybliża się i bierze mnie w posiadanie, to w w yniku tego będę wdzięczny i odpowie­

dzialny, a wreszcie — będę mógł mieć nadzieję 1 co do siebie, i co do wszystkich innych; inny­

mi słowy, będę mógł żyć po chrześcijańsku.

Otrzymać tę wolność jest rzeczą ogromną i w żadnym przypadku oczywistą. Musimy więc każdego dnia i każdej godziny modlić się: Veni Creator Spiritus, jednocześnie słuchając słowa Chrystusa i zachowując wdzięczność. Tu się za­

m yka krąg. Tej wolności my nie „posiadamy”

ona ciągle na nowo jest nam dawana przez Boga.

W wykładzie pierwszego artykułu Wyzna­

nia Wiary powiedziałem, że stworzenie, nie jest mniejszym cudem, niż narodzenie Chrystusa z Dziewicy. Obecnie, po raz trzeci, chciałbym po­

wiedzieć, że fak t istnienia chrześcijan, ludzi, którzy m ają tę wolność, nie jest mniejszym cu­

dem, niż narodzenie Jezusa Chrystusa z Ducha Świętego i Panny Marii, czy stworzenie świata z niczego. Jeżeli bowiem pam iętamy czym jes­

teśmy, kim jesteśmy i jacy jesteśmy, możemy jedynie zawołać: „Panie, zmiłuj się nad nam i”.

Na ten cud uczniowie czekają przez dziesięć dni po wniebowstąpieniu Pana. Dopiero po tej przerwie następuje wylanie Ducha Świętego i jednocześnie powstaje nowa społeczność. Do­

konuje się nowe dzieło Boga, które —■ jak wszystkie dzieła Boga — jest potwierdzeniem poprzednich. Ducha nie da się oddzielić od Jezusa Chrystusa. „Pan jest Duchem” — mówi Paweł.

5

(6)

Jeżeli ludzie mogą otrzymać i posiąść Du­

cha Świętego, to jest to oczywiście ludzkie prze­

życie i ludzkie działanie. Jest to również spra­

wa rozumienia i woli, a także, mógłbym tak właśnie rzec, wyobraźni. To też jest cechą chrześcijanina. Bóg żgłasza swe praw a do ca­

łego człowieka, aż do ńagłębszych w arstw jego tzw. podświadomości. Stosunek Boga do czło­

w ieka ogarnia go bez reszty. Musimy jednak postawić sprawę jasno: Duch Święty nie jest formą ducha ludzkiego. Tradycyjnie uważa się teologię za jedną z „nauk intelektualnych”. Mo­

że ona to spokojnie zignorować. Ale Duch Świę­

ty nie jest identyczny z duchem człowieka, chociaż z nim może być styczny. Absolutnie nie chcemy obniżać wartości ducha ludzkiego, a

zwłaszcza teolodzy nie powinni od niego po pa- piesku i wyniośle się odwracać. Wszakże wol­

ność chrześcijańskiego życia nie pochodzi od ducha ludzkiego. Człowiek nie zdoła uzyskać tej wolności przy pomocy zdolności, możliwości, czy walki.

Jeśli człowiek otrzym uje wolność stania się słuchaczem, osobą odpowiedzialną, wdzięczną i oczekującą w nadziei, to nie jest to rezultat działania ducha ludzkiego, lecz wyłącznie re­

zultat działania Ducha Świętego. Innym i słowy, jest to dar Boży. Dar ten ma związek z nowym narodzeniem, z Duchem Świętym.

tjuro. E . Cz.

Karol Barth

Duch Święty — Orędownik

I Ja prosić będę Ojca i da wam innego Orędownika, aby był z wami na wieki. Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna;

wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie.

Ewangelia św. Jana 14, 16—1?

Dwa tem aty w ysuw ają się na czoło w Święto Zesłania Ducha Świętego: Duch Święty oraz jego konkretny owoc, którym jest Kościół.

Oba te tem aty są we współczesnym chrześcijań­

stwie bardzo aktualne. Dużo się o nich mówi i pisze. One też znajdą się dziś w centrum na­

szego rozmyślania.

I

Odwiedził mnie niedawno profesor teologii z Katolickiego U niw ersytetu Lubelskiego. Był w Genewie, gdzie brał udział w rozmowach lu- terańsko-rzymskokatolickich. Na moje ogólni­

kowe zapytanie, co słychać w Genewie, odpo­

wiedział, że zarówno w Światowej Radzie Koś­

ciołów, jak i Światowej Federacji Luterańskiej, uwaga teologów skupia się dziś na zagadnie­

niach dotyczących Ducha Świętego. Jest to jed­

nym z tematów dnia również w innych stronach świata. Na przykład w Szwecji, gdzie Kościół żyjący od dziesiątków lat w dobrobycie, naresz­

* Kazanie ks. prof. dr. A ndrzeja Wamtuły, zmarłego już biskupa Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce 'wygłoszone w W arszawie w 1973 roku, a w y­

drukow ane w : Ks. d r Andrzej Wawtula — „Okruchy ze Stołu Pańskiego”, W arszawa 1975 (str. 214—219).

Sprawa przedruku została uzgodniona z Ks. dr. Ta­

deuszem Wojakiem, dyrektorem W ydawnictwa „Zwia­

stun”.

cie ma też jakieś problemy i kłopoty, bo w związku z działaniem Ducha Świętego zaczyna się wśród pastorów i młodego pokolenia dziać coś nowego. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej także przechodzi powiew Ducha Świętego przez wszystkie Kościoły, a w Ame­

ryce Południowej ruch zielonoświątkowy obej­

m uje nie tylko setki tysięcy, lecz wręcz milio­

ny ludzi. Pod tchnieniem Ducha Świętego lu­

dzie zaczynają inaczej patrzeć na życie, zaczy­

nają żyć ewangelią i po raz pierwszy karmić się Słowem Bożym. W Afryce powstał wśród czarnych nowy Kościół Kimbangistów, który ma rysy zielonoświątkowe. Fala ta nie ominęła Kościoła Rzymskokatolickiego i szturm uje do jego bram w wielu krajach. Kościoły tradycyj­

ne, a również Światowa Rada Kościołów i Świa­

towa Federacja Luterańska, stoją w związku z tym wobec nowych problemów i pytają: „Cóż to wżdy ma być” ?, że posłużę się wyrażeniem Biblii Gdańskiej (Dz. Ap. 2,12).

Pytanie to jest nam znane, bo co roku sły­

szymy je w Święto Wylania Ducha Świętego w lekcji odczytywanej od ołtarza. Po raz pierwszy postawiono je przed tysiąc dziewięćset kilku­

dziesięciu laty. Przypomnijmy krótko okolicz­

ności, wśród jakich to się stało. Pięćdziesiąt dni po Zm artw ychw staniu byli uczniowie zgroma­

dzeni w Jerozolimie i przeżyli dziwne zjawisko.

Dzieje Apostolskie powiadają, że nagle powstał

„szum, jakby wiejącego gwałtownego w iatru” i że „ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich”.

Pismo święte powiada, że zostali napełnieni Duchem Świętym i że zaczęli mówić „innymi językami”, tak że przedstawiciele różnych naro­

dów mogli ich rozumieć we własnych językach.

I tak pojawiło się pytanie: „Cóż to może zna­

czyć?”

(7)

Świadkowie tej sceny zachowali się tak, jakby się dziś wielu zachowało. Gdy czegoś nie rozumiemy, gdy coś przekracza nasze zwykłe pojmowanie, najchętniej machamy bagatelizu- jąco ręką i mówimy: bzdura, głupstwo, nie­

możliwe, zabobon lub staram y się to ośmieszyć.

Tak właśnie było wówczas w Jerozolimie.

„Młodym winem się upili” (Dz. Ap. 2,13). Myśla­

no, że w ten sposób sprawra została załatwiona.

Czy mieli rację? Głupstwo? Zabobon? To jest próba ucieczki człowieka przed zjawiskami, których nie rozumie. Ładna mi bzdura, gdy właśnie w związku z tym przeżyciem obchodzi­

my dziś pamiątkę powstania Kościoła chrześci­

jańskiego! Nie. To było przeżycie i zjawisko, które miało konkretny skutek. Apostoł P iotr dał dopiero właściwe wytłumaczenie. Wygłosił przy tej sposobności pierwsze kazanie chrześci­

jańskie, którego tem atem był właśnie Duch Święty. Powiedział krótko: Mylicie się, bracia, jeżeli myślicie, że zjawisko to jest wynikiem za­

mroczenia alkoholowego. Jest to natomiast speł­

nienie obietnicy danej przez proroka Joela: jest to nowy czyn Boży, nowy Boży dar, nowa karta w dziejach Królestwa Bożego na ziemi. Wylanie Ducha Świętego! Nowa, wspaniała rzeczywi­

stość, cudowna, lecz uchwytna, realna, coś rzeczywistego, a więc nie mrzonki, zabobon, głupstwo.

Tak było przed dwoma tysiącami lat w Jerozolimie, myśmy zaś w Warszawie tu się zebrali, aby obchodzić pamiątkę tego w ydarze­

nia, pamiątkę powstania Kościoła. Ale ponieważ i my nie rozumiemy tego całkowicie, stoimy wobec tego samego pytania, które tam w on pierwszy dzień postawiono i pytam y: „Cóż to może znaczyć?” Co to właściwie jest Duch Święty?

II

Pytanie to łatwo postawię, trudniej odpo­

wiedzieć na nie. Pozostawmy teologię na boku.

Ambona to nie akademicka katedra teologiczna.

Kościół zresztą miał z teologami, którzy się zaj­

mowali Duchem Świętym, sporo kłopotów w przeszłości i na tym podłożu doszło do gwałtow­

nych sporów.

Od najdawniejszych czasów przedstawiono w Kościele Ducha Świętego pod postacią gołę­

bicy lub języków ognistych. Symbole te nie da­

ją na nasze pytanie odpowiedzi. Powiedzmy więc ogólnie, nie teologizując, a jednak zgodnie z Pismem Świętym, że Duch Święty to ducho­

wa siła, która przychodzi z góry, działa w Koś­

ciele, opanowuje człowieka i spraw ia nadzwy­

czajne, lecz konkretne, realne skutki. Pod jej wpływem człowiek zaczyna inaczej myśleć, w i­

dzieć, dokonują się w nim głębokie przemiany.

Te przemiany określa Pismo metaforycznie mówiąc, że człowiek narodził się na nowo. W naszym tekście jest ta siła nazwana w orygi­

nalnym języku greckim: Parakletos. Kłopot w tym, że to słowo ma rozmaite znaczenie. Mo-

żeby je przełożyć różnie: obrońca sądowy, po­

mocnik, doradca, rzecznik. Biblia Gdańska przetłumaczyła je przez: Pocieszyciel. Tak też najnowsze rzymskokatolickie tłumaczenie. Naj­

nowszy nasz przekład używa słowa Orędow­

nik. Orędownik to ktoś, kto o coś oręduje, za­

biega, dba. Które z tych w yrażeń jest najlep­

sze, najodpowiedniejsze, trudno rozstrzygnąć.

Najlepiej byłoby nie tłumaczyć tego słowa i pozostawić Parakletos.

Nasz tekst uw ypukla jedną cechę Para- klety. Pawiada, że Duch Święty jest rzeczni­

kiem Praw^dy. Bożej prawdy, tej prawdy, któ­

rą Chrystus objawił. On jest jej gwarantem.

O Bogu możemy mieć bardzo rozmaite w y­

obrażenie. Istotną prawdę o Bogu znają tylko uczniowie Jezusa, bo oni m ają tego Orędowni­

ka, który jest jej rzecznikiem. Uczniowie byli głęboko przeświadczeni, że posiadają prawdę.

P an Jezus powiada, że świat tej praw dy nie zna, że jej znać nie może, ponieważ nie ma te­

go Orędownika, nie otrzym ał tego daru praw ­ dy, Ducha Świętego. Zamiast „świat” możemy powiedzieć: człowiek, naturalny, cielesny czło­

wiek. Gdy sami z siebie chcemy powiedzieć coś o Bogu, możemy błądzić. Przewaga uczniów wobec świata polega na tym, że m a­

ją oni nowy organ poznawczy, który im gwa­

ran tu je praw dę Bożą. Duch Święty obdarzą nowym darem, darem poznania Boga, darem innego widzenia i poznawania rzeczywistości.

Na innych miejscach czytamy, że otwiera on człowiekowi oczy na grzech i że przekonuje o grzechu, o sprawiedliwości i sądzie. To są dary tego Ducha. Parakleta broni tej prawdy, chro­

ni ją i gw arantuje jej kontynuację w świecie-.

Oprócz tych są jeszcze inne dary Ducha Świętego. Śpiewaliśmy przed chwilą pieśni, w których jest mowa o tych darach — wiary, mi­

łości, mocy, odwagi, mądrości, światła, skła­

dania świadectwa, posłuszeństwa i wytrwania.

Sprawa staje się trudniejsza i komplikuje się, gdy w racając do czasów apostolskich i do dnia w ylania Ducha Świętego, zaczynamy oglądać jeszcze inne dary, na przykład dar mówienia różnymi językami, czyli tak zwanej glos- solalii. dar prorokowania i wykładania pro­

roctw i owych nieartykułow anych dźwięków.

Co' z tym dziś zjrobić? Co m a Kościół z tym zrobić? W zborach chrześcijańskich pierw ­ szych wieków ludzie mieli takie dary, któ­

re nazywamy charyzmatami, darami łaski. Są jeszcze dziś ludzie, którzy się chlubią posia­

niem tych darów. Nie tylko w dalekim świe­

cie, lecz i u nas w kraju. Ludzie ci żyją w cie­

niu Kościołów, jakby w ukryciu, i pielęgnują je... Te właśnie dary stają się problemem dla tradycyjnych Kościołów. Kościołów zorganizo­

wanych, w których życie religijne jest ściśle ustalone i uregulowane i które nie chcą się go­

dzić na to, aby w ich w nętrzu krzewiła się i rozwijała, powiedzmy, taka pobożność, taka re­

ligijność. Stąd ból głowy teologów genewskich, którzy patrząc na to, co się dzieje w świecie, muszą rozmawiać z przedstawicielami tych

(8)

kierunków pobożności. A co my mamy robić, w naszym Kościele, gdy tu i ówdzie też się te charyzmaty zaczynają przejawiać? Kłopot!...

Tak to już jest, że zinstytucjonalizowane Kościoły, Kościoły dobrze zorganizowane, trad y ­ cyjne i historyczne nie dowierzają tem u gwał­

towniejszemu szumowi w iatru i pojawiajacym sie ognikom. Kościoły te — zwłaszcza zaś Koś­

ciół Rzymskokatolicki ■— lubią ustawy, regula­

miny, paragrafy. Duch Święty zaś ich nie lu­

bi. Instytucje dążą do ujęcia w ram y prawne całego życia Kościoła. Duch zaś nie daje się w nie wtłoczyć. I gdy nagle gdzieś rozlegnie sie szum tego w iatru, który nie wiadomo skąd przychodzi i dokąd idzie, Kościoły stają się nieufne i podejrzliwe, ostrożne i zakłopotane.

„Cóż to wżdy ma być?” Co z tym począć?

Problem ten w nikłych wymiarach zary­

sowuje się czasem i w naszym Kościele...

Pytacie, co to jest Duch Święty? Patrzcie!

Ogień, który pojawia się w sercach, owłada nimi, rozświeca i ogrzewa je, do czynów mi­

łości, wiary, nadziei i odwagi pobudza... Nieraz nie chce się to pomieścić w ustaw ach i para­

grafach, a jednak tchnienie tego Ducha w yda­

je się autentyczne. Groźne i nie do przyjęcia staje się to wówczas, gdy indywidualne świat­

ło wewnętrzne, jakieś pryw atne objawienie chce zastąpić światło objawionej w Piśmie świętym prawdy, Bożej prawdy, której rzecz­

nikiem i gwarantem jest Duch Święty, Orę­

downik...

Przed wojną działał w Cieszynie ewange­

lista, redaktor „Głosów Kościelnych”, który przeżył przebudzenie. Pytałem go, co się w nim zmieniło, jak to konkretnie odczuł i prze­

żył. Odrzekł krótko: •— Rozjaśniło się we mnie...

Widzimy, na czym polega problem zwią­

zany z działalnością Ducha Świętego i rozu­

miemy teraz zakłopotanie teologów genew­

skich i innych. Powstaje on wtedy, gdy trad y ­ cyjne, trzeźwe, rozsądne, umiarkowane i ucze­

sane chrześcijaństwo, nasze chrześcijaństwo kościelne, gdy nasza pobożność regulowana przepisami i paragrafam i spotyka się z chrze­

ścijaństwem entuzjastycznym i charyzmatycz­

nym, gdy Duch Święty zaczyna się objawiać we wszystkich darach, w pełni swoich darów.

Dary te są wielkie i różne, a choć niepojęte i cudowne, to jednak uchw ytne i realne.

III

Obchodzimy dziś pam iątkę zesłania Ducha świętego i założenia Kościoła. Jeżeli kto chce oglądać realność, konkretność i uchwytność da­

rów Ducha świętego, niech sobie przypomni sy­

tuację, jaka istniała w pierwszym zborze w Je­

rozolimie. Widzimy tam gromadkę uczniów, lu­

dzi biednych, ubogich, zastraszonych, bezrad­

nych. Nie było wśród nich przedstawicieli in­

teligencji, ludzi wykształconych, był to prole­

tariat. Mieli oni świadomość posiadanej prawdy i wieki m andat dany im przez Pana — mieli iść na cały świat i głosić wszystkim narodom ewangelię (Mat. 28,20). Oceniając ich sytuację, możemy powiedzieć, że była ona beznadziejna.

Łódź, do której wsiedli, groziła zatonięciem, za­

nim odbili od brzegu. Toteż Celsus, filozof żyją­

cy w II wieku, prorokował: „Demon chrześcijan zostanie niedługo wypędzony z kraju, a ci, co mu służą, zostaną związani i na pale przybici”...

Od tego czasu aż po dzień dzisiejszy pow­

stawali różni prorocy i mędrcy, którzy podobnie krakali i przepowiadali Kościołowi rychły ko­

niec. Od blisko dwóch tysięcy lat zapraszają mędrcy, filozofowie, królowie, cesarze i mocarze na ostateczny pogrzeb Jezusa i Kościoła. Na próżno. Wszystkie proroctwa okazały się fał­

szywe. Bo tu nie z ludzką spraw ą mamy do czy­

nienia. W naszym tekście powiada Jezus, że Duch Święty, Orędownik i Obrońca będzie z w iernym i na wieki. Człowiek jest bezradny wo­

bec niego. Bo jak tu walczyć z duchem? Tu wszystkie środki zawodzą. Duch dokąd chce, wieje... Ostatnio przyłączyli się do jego przeciw­

ników nawet pewni teolodzy na Zachodzie, którzy rozpowszechniają nową teologię nazywa­

ną teologią śmierci Boga. Ale ci też nie dadzą Orędownikowi rady. Nic mu nie sprosta, nawet nasza mała wiara, nasze słabości, nasze niepo­

słuszeństwo, nasze zaprzaństwo,' niewierność, nasz grzech! Kościół jest dziełem Ducha Świę­

tego, który o niego oręduje, strzeże go i pro­

wadzi, na nowo powołuje, oświeca i poświęca i w prawdziwej wierze w Jezusa Chrystusa utrzym uje. Orędownik, P arakleta będzie z nim na wieki.

Dzisiejsze święto powinno nas pobudzić najpierw do dziękczynienia. Chcemy dzięko­

wać Bogu za to, że w pierwszy dzień zielono- świąteczny w Jerozolimie rozpalił nowy ogień, który do dziś rozgrzewa i świeci. Chcemy dzię­

kować za służbę, jaką do dziś Jego święty dar

— Orędownik — pełni. Zarazem jednak chcemy prosić... O co mamy prosić? O dalsze dary tego Ducha. Czy w świetle tego, cośmy mówili, będziemy mieli odwagę prosić o wszystkie jego dary? O pełnię jego darów? W ciągu dwóch ty ­ sięcy lat istnienia Kościół okrzepł i jego prze­

szłości cofnąć się nie da. Prośm y zatem o dary, których nigdy nie jest dosyć, p dary wiary, na­

dziei, miłości, o moc i odwagę świadectwa, bo tych darów wszystkim nam na pewno potrzeba.

Amen.

(9)

Spotkanie z charyzmatycznym ruchem

Od września 1975 r. do czerwca 1976 r. przebyw a­

łem w Chicago w dzielnicy Hyde P ark — Ken- wood Tam, na Uniwersytecie Chicagowskim, zajmowałem się filozofią chrześcijańską w Ameryce. Chciałbym jednak opowiedzieć o pew ­ nym przejawie życia religijnego w Ameryce, który mnie jako księdza rzymskokatolickiego, n ajb a r­

dziej zainteresował, a mianowicie o katolickim cha­

ryzmatycznym ruchu odnowy, jak to on sam siebie określa. Spotkanie z nim było dla mnie najsilniejszym wrażeniem z pobytu w Ameryce.

Już pierwsze zetknięcie się z tym ruchem było znamienne, przypadkowe. O tyle przypadkowe, że tr a ­ fiłem od razu, kiedy zapytałem. A było tak...

Praw ie codziennie odprawiałem Mszę św. w koś­

ciele parafialnym św. Tomasza Apostoła we wspom­

nianej dzielnicy Hyde Park-Kenwood. Nawiasem mó­

wiąc, dzielnica ta jest, jak na Stany Zjednoczone, dzielnicą ciekawą, w artą odrębnych studiów. Jest to bodaj pierwsza w Stanach Zjednoczonych dzielnica zintegrowana — czarno-biało-żółta. Jest tam mniej więcej 40 proc. Murzynów, 40 proc. tzw. typów kau­

kaskich (caucasian jak nas białych tam nazywają) i 20 proc. różnych narodowości azjatyckich.

W niedzielę o 10 odbywa się w tam tejszym koś­

ciele koncelebra pięknie organizowana przez jezuitów.

Ślicznie wygląda ta Msza koncelebrowana! Jest b a r­

dzo żywa. Wyróżnić należy zespół, który prowadzi śpiew. Pięknie łączą stare z nowym. Po Mszy koncele­

brujący księża idą procesyjnie do przedsionka, gdzie ludzie w itają się, żegnają, rozmawiają, um aw iają się.

Jest to zwyczaj powszechnie przyjęty w Ameryce, n a­

wet kościoły są do takich spotkań przystosowane — m ają bardzo duże przedsionki. Przewodniczący liturgii, główny celebrans, przedstaw ia koncelebransów, zwłasz­

cza tak egzotycznych, jak ci from Warsaw, Poland.

Przedstawiono i mnie, a potem wśród ludzi, którzy chcieli się przywitać ż księdzem z Polski, znalazł się młody, szczupły chłopak z bródką i w dżinsach. „Jak się masz! Ja jestem M ietek Pacw a” — zagadnął po polsku i przeszedł na angielski. Był to młody jezuita kończący studia wtedy (październik 1975). Obecnie jest już kapłanem. Bardzo się ucieszył ze spotkania księ­

dza z Polski. Chciałby lepiej poznać nasz język, żeby duszpasterzować w parafiach, które tego języka po­

trzebują. Mieszkał niedaleko. Chciał ze m ną poroz­

mawiać i zaprosił mnie do swojego domu kleryków jezuickich.

Od kilku lat sem inarium jezuickie podzieliło się na kilka grup po dziesięć osób, które m ieszkają osobno w małych domkach i tam prowadzą życie wspólne, bar-

* A rty k u ł ks. dr. B ronisław a Dembowskiego, p ro feso ra fi­

lozofii w Akademii. Teologii K atolickiej w W arszaw ie i re k to ­ ra Kościoła św, M arcina w W arszaw ie. Spraw ę p rzed ru k u tego arty k u łu , pom ieszczonego w m iesięczniku „W ięź” , uzgod­

niliśm y z autorem .

odnowy

dziej rodzinne. Codziennie ktoś inny gotuje główny am erykański posiłek. Kw itnie przy nim, o godz. 18, życie wspólne, które sobie bardzo cenią. Dyżurny jest jednocześnie jak gdyby gospodarzem domu w tym dniu, naw et w takiej sytuacji, kiedy on jest klerykiem, a jednym z mieszkańców domu jest ojciec prowincjał.

Zostałem zaproszony na kolację, po której zapyta­

łem M ietka ó charyzmatyczny ruch odnowy. Było to we w torek o siódmej trzydzieści wieczorem. Mietek odpowiedział, że właśnie chciał mnie przeprosić, bo w ybiera się na zebranie modlitewne grupy charyzma­

tycznej ódn-owy, które trw a ód ósmej do dziesiątej. P o ­ szliśmy razem, jak się okazało do sali parafialnej p a­

rafii św. Tomasza. Zebrałó się wtedy około 30 osób.

Przyw itali się ze m ną serdecznie. Mietek mnie przed­

stawił i zaczęło się zebranie modlitewne.

Charakteryzuje się ono głębokim przeżyciem obęcr ności Jezusa Chrystusa w myśl słów: gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Uczestnicy ruchu wierzą w to, tak w ierzą że mnie, kapłana od 23 la t wzruszenie ogar­

niało. Alę wierzą w sposób radosny, a ta. radość mą pokrycie w ich doświadczeniu życipwym, jak się nie­

jednokrotnie przekonałem. . . . . Do czerwca 1976 r. o ile byłem w Chicago, brałem udział w cotygodniowych spotkaniach modlitewnych wspomnianej grupy i byłem świadkiem wydarzeń, które dawały owej radości głębokie pokrycie. Kiedyś, w lutym czy W marcu przyszła do nas na zebranie jakaś pani bezpośrednio do pogrzebie swego trzydzie­

stoletniego syna. Wspólnie modliliśmy się za nią tak długo, aż ktoś zaczął radośnie dziękować Bogu za to, że jej syn, którego znaliśmy jako dobrego człowieka, jest w radości Boga Ojca.

W innej grupie modlitewnej przewodniczącą że­

brania jest osoba sparaliżowana po wylewie. Od czte­

rech czy pięciu lat ma unieruchomione obie nogi, jed­

ną rękę i częściowo jedną stronę twarzy. Jest rados­

nym piewcą miłości Boga, Boga który jest miłością.

Jej radość znajduje dla siebie pokrycie.

Zebranie modlitewne grupy charyzmatycznej skła­

da się z kilku elementów, które się pow tarzają; sięga­

ją one do wzorów z I Listu do Koryntian i Dziejów Apostolskich.

Jest przewodniczący, który zachęca do. modlitwy, a modlitwa zaczyna się od śpiewu i to takiego śpiewu, w którym człowiek otw iera się, przestaje zajmować się sobą, a zajm uje się uwielbieniem Boga. Jest to moment istotny i ważny. Śpiew staje się coraz bardziej gorący, coraz bardziej żywy i kończy się modlitwą improwizo­

w aną. Z początku wydawało mi się to dziwne, ale po­

tem przyzwyczaiłem się do tego, że każdy co innego mówił, a wszyscy z wielkim uwielbieniem Boga pow­

tarzali słowa: „dzięki Ci, Jezu, dzięki Ci, Jezu, wiel­

bię Cię, Panie” i,coś podobnego w języku angielskim.

J a wołałem po polsku: „Uwielbia duszą m oja, Pąną i rozradował się duch mój w Bogu Zbawicielu moim”.

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

W grzechu, który wszedł wskutek uległości wobec kuszenia przez złego ducha, człowiek – obraz Boga, chciał być całkowicie niezależnym od Boga, albo poza Bogiem; chciał być

Aan de andere kant zijn als gunstige effecten te noemen dat er minder water onder de blokken toe kan stromen (waardoor eventuele beweging van de blokken beperkt wordt), dat

Awers monety porównawczej – zaznaczono cechê indywidualn¹ monety powsta³¹ w procesie produkcji (moneta próbna oznaczona symbolem WP ze zbiorów

Open-ended question – Do you think Facebook and/or Twitter are good ways to communicate with

[r]

W ypływ ało to po części z osobistych przekonań poety, który opow iadał się za desakralizacją ślu­ bów, za w prow adzeniem ślubów cyw ilnych, zgodnie z

The fastest path of the biscuits is described mathematically, calculated with a computer program which is written in the programmers language Delphi, and tested with a test-model of

Konkluzją stała się jednak myśl, iż działaniem nieuczciwym nie tylko krzywdzi się innych, ale także samego siebie.. Całość zaś wystąpienia stała się dobrym wprowadzeniem