i/ T T N iu T T y / T T S i
P R Z E B O J E M
MIESIĘCZNIK UCZNIOWSKI POSW. NAUCE i ROZRYWCE b a b a ■ a a u a a a a a a a
K U T N O N f l D O C H IN lf\ , Dnia 15 M aja 1925 roku.
■ B a n i i a n a ■ e m u a ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ ■ RO K III | Cena 50 groszy z przesyłką 55 groszy | ZESZYT 5 (22), TREŚĆ ZESZYTU 5-ego: Konstytucja 3 eg o Maja. Bolesław O ro b ry . Oszczędność w życiu jednostki i całego społeczeństwa. Michał flnioł Buonarotti. Niebezpieczeństwo niemieckie w literaturze polskiej. Szekspir i jego twórczość.^ Polacy w Stanach Zjednoczonych. Ze świata przy
rody. Zabłocki i Fredro jako komediopisarze polscy. Przegląd prasy.
Kronika.
Konstytucja 3-ego Maja.
Naród polski uległ przemocy. Rozdzielono jego ziemie, pozbawiono go własnego gmachu państwowego, flle nigdy nie znikczemniał. Zawsze głośno wobec świata całego protest swój zakładał przeciwko rozbiorom w krwawych, brutalnie przez rzą
dy rozbiorcze duszonych zmaganiach, dom agał się przywrócenia należnego sobie prawa: decydowania o swoich losach i rządzenia się własny w»lą. Naród wierzył w swoje siły wewnętrzne, w m oc ducha i w swoją zdolność do życia państwowego.
Zaborcy, chcąc usprawiedliwić przed światem i potom nością swój akt zbrodniczy, wm awiali we wszystkich przesąd, że Polska sama o sobie stanowić nie jest zdolna, że jedynym sposobem wprowadzenia w Polsce ładu i porządku jest jej rozbiór.
Kłam tem u oszczerstwu zadają dzieje same. W łaśnie w przeddzień upadku Rzeczypospolitej Polskiej naród, świadom grożącego mu niebezpieczeństwa, wykazał niswyczerpany zasób sił żywotnych i niezwykle silne napięcie ducha patrjotycznego.
Za panowania ostatniego króla naszego, rozbudziło się życie sa
modzielne we wszelkich jego dziedzinach, zmierzając do swej odbudowy wewnętrznej, do wskrzeszenia dawnej świetności i kulturalnej i meterjalnej. Polska obok Francnji szła na czele cywilizacji i postępu duchowego. Dlatego więc, aby nie dopu
ścić do jej całkowitego odrodzenia, aby. uniem ożliwić oparcie Państwa na m ocnych, niewzruszonych podstawach — mocarstwa zaborcze za poduszczeniem Prus dokonały jej podziałów.
Ruch odrodzenia znalazł swój najjaśniejszy wyraz w K o n stytucji, uchwalonej przez Stany polskie dnia 3-ego m aja 1791
roku. V/ ustawie tej, wyrosłej z czteroletnich narad posłów nad poprawą Rzeczypospolitej, naród ustalił zasady, któremi chciał się na przyszłość kierować.
Dwie zasadnicze cechy ujawniają się w Konstytucji Trze
ciego Maja: dążność do wytworzenia silnego państwa i silnego rządu — oraz powołanie do troski o dobro państwa najszer
szych warstw społecznych i wzięcie w opiekę prawną wszystkich obywateli.
Sejm polski uchwalił Konstytucję w czasie, kiedy w ościen
nych krajach panowało niewolnictwo i nietolerancja.
Polska, wyprzedzając ^sąsiadów, nadawana prawa wszystkim swoim poddanym i wstępowała na drogę całkowitego równo
uprawnieni? społecznego swych obywateli Gdy w innych orga
nizacjach mocarstwowych i u innych narodów decyzję o ich lo sach posiadała tylko jedna warstwa społeczna, Konstytucja Trze
ciego Maja całość spraw Rzeczypospolitej opierała nietylko na szlachcie, ale i na mieszczaństwie, z jasnym celem na przysz
łość: oddania opieki nad sprawami publicznemi całemu narodowi.
Zreformowano sposób rządzenia, nauczania, sądzenia i wska
zano konieczność silnej armji, jako podwaliny bezpieczeństwa wewnętrznego i potęgi politycznej.
Niesiety.. . B yło już zapóżno. Polska przestała być pań
stwem niepodległem, a Konstytucja stała się testamentem upa
dającego pod przemocą narodu, ale testamentem, świadczącym o jego sile wewnętrznej i zdolności do życia. Nie dane było narodowi wcielić jej w życie i um ocnić wstrząśniętych przez nieprzyjaciół podstaw państwowych. Pozostała dla potomności niezbitem świadectwem woli narodu do istnienia niepodległego, pozostała Wskazaniem, iż należy „cenić drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą — egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu*.
Wskazania tego testamentu Rzeczypospolitej przewodziły czynami jej synów, wsiąkły w krew narodu i uchroniły go od zniszczenia w chwili upadku.
Z. M a je w sk i kl. VIII.
Bolesław Chrobry.
Bolesław Chrobry...
Skroś stulecia idzie ku nam chrzęst mieczów i łoskot zbroić, skroś stulecia płynie szmer wód Dniepru i Laby, rozbi
jających się o m ocarne słupy królewskie.
Czasy to pradziadów naszych. Czasy to wielkiej epopei, któ*
r? uświetnił* przeszłość naszą f ? pokolenia na pokolęnie pr?ę-
chodziła cała i nietknięta, oprom ieniona blaskiem rycerskiej chwały.
f\ w blasku tej chwały staje przed Narodem dzisiaj B o lesław Chrobry, król i statysta, żołnierz i wódz, mąż żelaznej woli, genjalnej myśli i doskonałej organizacji idei i czynów, zja
wisko olbrzymie, na które patrzeć powinny „w ieków oczym a"
„piram idy, wstępując na g ó ry“ , zjawisko, któremu nie było w Polsce równego.
W chwili, gdy wielki ten król budził się do życia, nawała niem iecka zagrażała istnieniu całej Słowiańszczyzny zachodniej wogóle, a Lechitów w szczególności. Od Renu aż po brzegi Elby rozlegały się groźne hasła, a coraz to liczniejsze hordy w ojowników przekraczały granice słowiańskie, szerząc zniszcze
nie i pożogę. Podbój zaś, przedsięwzięty li tylko dla zysku, u- mieli najeźdcy przystroić w szatę świetną wobec Europy, wysta
wiając go, jako walkę za wiarę, jako apostolstwo. Krzyż Chrystu
sowy, godło zbawienia i miłości, stał się w rękach napastników sztandarem krwawym ucisku i niewoli. Zaborczość niem iecka trafiła na odpowiednią dla siebie chwilę Plem iona lechickie, tworzące niegdyś potężne państwo polskie od Lab y aż poza W isłę, od Bałtyku do ujść Warty, ze stolicą w Kruszwicy, od czasu dojścia do władzy dynastji Piastów rozdzieliły się i żyły w nieustannych walkach między sobą. Narodowa dynastja pia
stowska utrzymała się jedynie we wschodniej Polsce i, wydając władców wielkiej energji i wielkich talentów, zorganizowała silne państwo, podczas gdy na Zachodzie, gdzie utrzymała się dawna dynastja normandzka, nieład i waśń trzymały Lechitów na naj
niższym stopniu uspołecznienia. Jed no cześn ie zaś nieprzewidu- jący upór zachodnich rodaków, ich fanatyczne przywiązanie do tradycji, do form bez ducha, sprawiły, iż nie chcieli oni ■ już nigdy zawiązać na nowo stosunków z chrześcijańską Polską, która dla zabezpieczenia się przed ewentualnym najazdem nie
m ieckim przyjęła nową wiarę. 1 tak zerwały się ostatnie ogniwa, łączące szczepy polskie. M y weszliśmy do rodziny cywilizowa
nych ludów, oni nigdy nie wstąpili na drogę postępu i stali się jakiem ś dziwnem, nielogicznem widm em przeszłości, aż w ygi
nęli, dając przed śm iercią dowody niepospolitego męstwa.
fttoli i chrystjanizm nie mógł sam ratować Polski. Naród nasz był luźnym związkiem szczepowym, nie miał jeszcze w y
tkniętej linji rozwojowej, nie stworzył sobie żadnej koncepcji po
litycznej, nie rozumiał własnej nawet narodowości i nie znał sposobów obrony plem iennej przed N iem cam i, tak, iż się nale
żało obawiać, że gdy nadarzy się tylko pom yślna dla sąsiadów zachodnich chwila, runie całe to młode i wielką myślą władców stworzone państwo pod młotem niem ieckim , a m ieszkańcy w y
giną lub zgermanizują się. A myśl o takiej klęsce mogła się fptyyo nasunąć, ękoro Pplacy nię nawet czasij n» ppwolny
proces rozwojowy narodu i państwa, napastowani ustawicznie przez wrogów Mam potrzeba było wybitnej jednostki, któraby mogła błyskawicznie niemal przyspieszyć proces tworzenia się narodu i dać jednocześnie podstawy pod przeszły jego byt n ie
zawisły, narodowy i państwowy, któraby mogła wychować Le- chitów politycznie i społecznie i zbudować potężne mocarstwo.
W zrozumieniu tego położenia leży ta wielka siła i prze
waga moralna, związani po wszystkie wieki i pokolenia z n a j' jaśniejszem w dziejach Polski im ieniem Bolesław a Chrobrego, leży jego znaczenie, jego potęga i chwała. O n był tym człowie
kiem, jakiego Naród potrzebował i nieświadom ie szukał. On stworzył państwo i wychował Naród.
Bolesław Chrobry jest ojcem wielkiej myśli politycznej polskiej, zawsze żywej i zawsze aktualnej. Stworzył on realną i potężną koncepcję państwowości polskiej i wyraził wielki pro
gram polityczny, który ująć można w trzy zasadnicze punkty:
1) Państwo polskie musi być dostatecznie duże i silne, aby mogło przeciwstawić się N iem aom .
2) Musi ono posiadać wszelkie warunki politycznej i gospo
darczej niezależności od Niem iec.
3) Musi ono być suwerennem i m ieć własną politykę zewnętrzną.
Celem Bolesław a Chrobrego i jego najwyższym ideałem była Polska, jej pomyślność, jej zdrowie, jej potęga, wpływy i znaczenie. I do tego celu dążyła cała jego polityka i działalność.
Utwierdzając niepodległość swojej ojczyzny, zrozumiał jedno
cześnie wielki ten król, że Polska nie może być słabem państew
kiem i małym krajem, ale musi być mocarstwem silnem i dużem 0 tyle przynajmniej, ażeby mogła stawiać skuteczny opór i zada
wać niepowetowane klęski, tak materjalne, jak i moralne, nawale 1 ekspansji niem ieckiej na terenie własnym i innych ludów sło
wiańskich, na obszarze całej Europy środkowo-wschodniej. W ie dział on bowiem, że tylko Polska może bronić całego typu ży
cia słowiańskiego (a więc i polskiego), że tylko ona może po
stawić swoje veto przeciw germanizowaniu plem ion pobratym
czych i poprzeć swój protest czynem. Żaden inny naród sło*
wiański nie mógł naówczas zastąpić Lechitów, których upadek byłby klęską decydującą wprost o życiu całej Słowiańszczyzny, a. których żadne z pobratymczych plem ion nie mogło ratować , choć tamci bronili wszystkich.
Państwa i ludy słowańśkie nie odczuwały i nie zdawały so
bie dostatecznie sprawy z grozy zwycięstwa Niem iec. Niektóre z nich były zajęte wojnami z najbliższym nieprzyjacielem, inne dostawały się do niewoli i walcząc o wolność, musiały znosić największe upokorzenia, znalazły się nawet takie, które, dobro
wolnie się oddawały pod jarzmo absolutne najeźdźców. Żadne
z tych plem ion nie zrozumiało niebezpieczeństwa niem ieckiego, nawet Czesi, którzy skutkiem swej ignorancji i oportunizmu, za
tracili do tego stopnia swą narodowość, iż stali sit; awangardą zdobywczej polityki germańskiej w drodze na Wschód.
Je d y n ie Polska, której zachodnie plem iona ginęły pod m ie
czem barbarzyńców Zachodu, posiadała świadom ość niebezpie
czeństwa niem ieckiego, grożącego m łodym narodom słowiańskim, jak nasz. I jedynie ona miała wszelkie warunki do poznania prze
ciwnika i do walki z nim. Nic miała ona innych tak potężnych, jak N iem cy, przeciwników, ale ci starczyli za wielu. Położenie ge
ograficzne pozwalało nam bezpośrednio zetknąć się z Wrogiem, zrozumieć jego działalność, jego taktykę i sposoby walki, oraz zastosować skuteczne antidotum na każdy atak niem iecki Poło żenie polityczne Polski, jako mocarstwa i jako Narodu, było naj
korzystniejsze w całej Słowiańszczyźnie ze względu na potęgę i znaczenie państwowe, na zaludnienie, wielkość i kulturę ludu, jego ruchliwość i zdolności.
Tę sytuację Polski zrozumiał Bolesław Chrobry i ocenił, wiążąc bezpieczeństwo i rozwój Polski z bytem całej Słowiańsz czyzny i stawiając ten problem at na czele swej polityki zagra
nicznej niem ieckiej i słowiańskiej.
Ale żeby państwo polskie m ogło być silne i potężni?, że.
by m ogło ono paraliżow ać w szelką d ziałalro ść niem iecką na gruncie polskim, ew entualnie słowiańskim , musiał je B o le sła w Chrobry całko w icie uniezależnić od Niem iec, pozbawić je ws?el kich w p ływ ó w na terenie środkow o-w schodniej Europy i u s u nąć wszelkie naw et pow ody, któreby w przyszłości pezwoiiły cesarzom ivem ieck im na zajęcie arbitralnego choćby tylko sta
now iska w obec Polski i na stopniow e uzależnieni* w ładców lechickich od siebie. Dlatego też pośw ięcił Bo lesław Chrobry duży okres sw ojego panowania na um acnianie elem entu p o l
skości i wyniszczanie w p ły w ś w niem ieckich.
Z rozum iał on przedewszystkiem , że nie może być państwa potężnego bez własnego dostępu do morza. W iedział on, że od graniczenie się od wybrzeży m orskich sprowadza dość szybki upadek potęgi-m ocarstw ow ej kraju, że jest ono nietyiko w yra zem zastoju, ale również w pływ a w najwyższym stopn u ujem n e na rozwój cywilizacji, kultury, przemysłu i handlu, pozwala sąsia dom w trącać się do spraw w ew nętrznych państwa, zadawać mu klęski tak gospodarcze, jak i polityczne, oraz podbijać go pow oli, edciąw szy go przedtem od całego świata.
Chcąc uchronić P o lsk ę od takiej m ożliwości, zwraca B o lesław Chrobry oczy narodu na morze i tam wskazuje mu przyszłość, sam zaś chrystjanizuje kraje nadm orskie, rozszerza w pływ y polskie na ich terenie i wciela te ziemie do sw ojego państwa.
(D. n.)
W ł. K a m iń sk i. KI. VII.
Oszczędność w życiu jednostki i całego społeczeństwa.
Nie będę wyjaśniał znaczenia wyrazu „oszczędność", gdyż każdy z nas je rozum o. Oszczędność powinna mieć zasto
sowanie w życiu kriżdego człowieka, gdyż, będąc cząstką całego zespołu obywa! -I;. nn znraz^m czynnikiem gospodarstwa krajowego. Przez Umiejętne gospodarowanie dochodzą jednostki nietylko do dobrobytu, ak- i do z n i w świecie. Podzielił
bym ją na dwie grupy, ini:ei w izie: na taką,‘która stosuje um ie
jętnie zdrowie i czas, i c, . o m •••• julną.
Oszczędzanie zdrowia i czasu niechaj się uwidoczni na następującym .przykładzie. Uczeń, rozporządzający nieekono
micznie czasem, dochodzi dó ogólnego rozstroju ducha i o- słabienia ciała. Tak być nie ■ powinno. Przygotowując lekcje, niechajby o b i sobie czas i tak podzielił, by za
oszczędził parę ch.vil na - ::k .. lub na lekturę. O by ta oszczędność czasu i z ;r. w , s:.,v.vm sic; problemem system a
tycznego życia ucznia. Je s t on potrzebny zresztą nietylko ucznio
wi, lecz każdemu człcwieKn>.v;.
Oszczędność materjaina jest to umiejętne używanie w życiu pieniądza. Są jednostki, które dzięki praktycznemu rozporządzeniu m ajątkiem n : odczuw-.j : ir c iy bi : i pieni . i/y. Ja k o przykład podam także ucznia, k!ói • i u;.i/..- . v swy< o otrzymuje m iesięcz
ną pensję na swe potrz"eby. Je ż e li zorjentuje się on, jakie ma wy
datki, to w końcu miesiąca pozostanie mu zapewne jakaś suma, która będzie stanowiła jego oszczędność. Uczeń oszczędny będzie miał zadowolenie, że majątkiem swym Umiał samodzielnie do
brze rozporządzać. Trzeba jednak rozróżniać tutaj oszczędność od skąpstwa.
Przy pom ocy oszczędności nietylko jednostki, lecz ca
łe społeczeństwa i państwa dochodzą do tego, że w ich śro
dowiskach panuje ład i porządek. Z oszczędności społecz
nych potworzono banki spółdzielcze, fabryki, szkoły; jednem słowem wszelki rozwój, czy to finansowy, czy to przemysło
wy, czy też oświatowy, pochodzi z oszczędności społecznych.
Wszak wiem y, że naród polski, odzyskawszy swą nie
podległość, zastał skarb pusty a wiele długów, wskutek czego państwo było zmuszone puszczać *dużo bezwartościowych pie
niędzy w obieg, co rozwinęło w społeczeństwie wadę rozrzut
ności, a zanik chęci oszczędzania. f\le opamiętanie na każdego przychodzi, jak się to i nas stało. Otrząsnął się nasz na
ród z tej strasznej w swe skutki wady, począł nieco oszczę
dzać i wraz ze zmianą i ustaleniem wartości waluty doprowadził do tego, że skarb polski posiada pewne kapituły, pochodzące z oszczędności. Stąd zyskaliśmy u innych narodów szacunek,
- 6 —
stając się nawet dla nich przaktadem. W konkluzji dodam, źe mówi przysłowie: „oszczędnośc buduje, a , rozrzutność rujnuje".
T. G.allus kl. IV.
Michał Mnioł Buonarotti.
1475 — 1925.
Po jubileuszu Dantego Alighieri, obchodzonym prze -J czte
rema laty, święci Flo r ncj?>, \A/tochv, a z niemi i świot cały jubileusz M chała Aniela Bu o n a ro tti’ego.
Dwa te imiona, równoznaczne ze sztuką, dwie indy w idualności olbrzymie, nadprzyrodzone, na jakie ludzkość cala musi się składać .przez w iek', s.>ótykamv nietyiko w jednym kr*ju, ale w jednerh mieście. W y ro s łe z. Jedne) kolebki, z jed nej kwiecistej i uśm echniętc-j • doliny, ' w yb ujały do ort-tecz nych w ysokości natchnienia i w nieziemskiej, n edostępnsj stre
fie bez poprzedników i następców, .;lx/q się .samotne, n by dwa cyple niebotyczne, niby blfźa qta nieskończoności. T ylk o opodal od nich równie szczytny 'duch artysty, ale już nie tak pustelniczy jak one, wznosi się równ e w ysoko i nurza swa czofo w w iekuistej pogodzie rajskiego eteru, w zaśw iatow ych blaskach niebios, stojących mad nim otworem...
A z tych trzech wieszcz, środkujący między tam tymi pierwszeństwem natchnienia i godnością jakby ojcow stw a, łą czy w sobie podobieństw o obydw óch, nosi na jednej skroni roziskrzony błyskaw icam i przytomności W szechm ogącego o b ł.k Horebu, którym się ukoronow ał genjusz M ichała Anioła, a dru
gą skronią odb ja ciszę i pogodę niebiańską, rozgłęb'oną bez deń niestworzonego światła i nadzm yślowego piękna, jakich zwierciadłem była dusza Rafaela, na wzór tych jezior, p o ło żonych w ysoko nad chm uram i, na szczytach m ebas ężnych gór, a m alujących w sobie lazur i gwiazdy doskonalej, niż w ody nizin.
Ściślejsze p ow inow actw o łączy jednak Dantego z Micha łem A n iołeir. niż z Rafaelem . Boski Sanzio w niknął wpraw,- dzie w te tajniki światłości, jakich pełen jest „R a j" dantejski, nadał swojsj „T e o lo g ji" postać i strój zstępującej z nieba na wierz«hoł«k góry Czyścow ej Beatryczy, natchnął się w swych jaśniejących poza granicami ziemskiej sztuki M adonnach strze
listym hym nem ow ym Alig hieri’ego do Bogarodzicy, w którym zawarła się wszystka wiara śr. dnich w ieków i wszystek za
ch w yt świętych.
A le cała dusza wieszcza .P ie k ła ", gniew nego gibellina,
zbolałego w ygnańca, opuszczonego marzyciela, surowego sę
dziego papieży, królów i własnej .ojczyzny, iorunowładnego genjusza, wybladłego proroka, na którego twarzy odbijały się tajem nicze widzenia. — cała ta dusz^ przelała się w Buona- rotti’ego. Chociaż M ichał rtriioł odrodził sztukę i wyraz ma larstwa przeniósł w snycerstwo, n>e należy on przecież do do klasycznego, ogładzonego, lecz niewolniczego odrodzenia, ale do średnich w ieków U kuty z żelaza, jest on ostatnim o- byw atelem tych świetnych włoskich republik, co wśród usta
wicznego szczęku broni, znaczyły arcydziełam i kunsztów po chód swój dziejowy, ostatrym ze S?.vcnarolą i Fe rru c i’m ob rońcą ich swobód i republikańskiej wolności w walce z des
potyzmem, jak Filopem enes był ostatn m z G reków Czuje on całą swą ognistą duszę upośledzenie swojej lt;tlji, rozćwiarto- wanej, najechanej przez Hiszpanów, Francuzów, N iem ców i Szw ajcarów , rzuconej na łup całem u światu, spodlonej i zam ienionej w igrzysko narodów. Gniew , oburzenie i chęć zemsty, które nim m iotują, stają się cudow nym zaczy nem jego genjuszu, jednem ze skrzydeł burzy, jaką duch przechodzi po marmurze i ścianach, zarzewiem piorunów, bę dących naturalnem i prom ieniam i jego nieskiełznanej potęgi.
Je s t zaś ta potęga mesłychąna, tytańska. Cierpi on straszliwie, niew ym ow nie, jak Laoko on i Prom et us»: niewola jego ludu djawi go, jak pierścienie gadu, znikczemnienie narodu szarpie mu jak sęp wnętrzności; ala ból to życiodajny, ból nieśm iertelne
go porodu. Nie może jak Ezechiel prorokow ać do suchych kości, napełniających groby i zaścielających pola Italji, nie może o- blec je w ciało i wzbudzić wielkim narodem ; ale pendzlem i dłutem wyprowadza z własnej duszy cały ród tytanów, by nim zaludnić pustki żyjących, h»y nim pow etow ać upadek ro
daków swoich i wtłoczyć gwałtem w ich piersi ideał hartu i m ocy, co z nich ną zawsze uleciał. Zbytek siły, jaki nas u- derza w olbrzym ach Buo narotti’ego, jest tylko w ynikiem jej niedostatku w jego współobyw atelach, idealną dodatnią ich rzeczywistej ujem nej strony, wynagrodzeniem ich słabości i niedołęstwa Cienie te jego ducha, w m alarskie kształty u ję te lub w marmur wczarowane, zdum iewają realizmem; samo zdumienie dziwić się im musi. flle to nie poziomy i m ie
szczański realizm nowoczesnej sztuki, usiłującej zostać prostą podobizną najpowszedniejszych stron przyrody, lecz realizm ideału, doprowadzonego do ostatnich okresów urże czywistnienia, uprzytom nienia swego w dziedzinie zm ysłów.
Nikt podobno, o ile atom, człowiekiem zwany i przetwarzają
cy znikomą glinę świata, naśladować może B a stw o , tworzące z niczego, tak bardzo się nie zbliżył do Stw ó rcy, nie pow tó
rzył tak głośno jego fiat.
Twórczość Michała ftnioła jest tak niezmienna i gwał
towna, że mu nie daje spocząć, nie pozwala się zatrzym ywać.
Je s tto istny w ir orkanu, przelatującego pc materji, a niekiedy tak bystrego, że dłoń artysty nie może podołać pędowi jego natchnienia, w yko ńczyć form y, błyskaw icznie rzuconej dłutem lub pendzlem, że spostrzegam y (np. na grobowcach Medyce- uszów) przepotężne kształty, na pół tylko w ykute ze surowej brW y. j§k piana, którą wiatr wystrzępia z fali, nie m ając czasu zanurzyć się w głębię morza, podobnie jak M ichał Anioł n ie
ma czasu zanurzyć się w głębię opoki. W pędzie swoim wzbu
rza kam ienie, jak m ofskie bałw any, gdy je kształtuje; m ocuje się z ciosam i, jak zapaśnik, pow ala je o ziemię, siada im na piersiach, zanim zwalczone i podbita wstrząśnie eudownem ż y ciem i, ch w ytając oburącz za barki, postawi odrazu na nogi, już przeobrażone i upostaciow ane ua podobieństw o własnej myśli. Tak po zapaśniczemu postawiwszy posłuszną bryłę, prze
m ienioną w ow e dziwo w ieków , w Moiżesza, palnął ją m ło
tem, w ołając głosem zw ycięscy: „M ó w ! Na wzór Archim eda, w o łającego o punkt oparcia, by kuię ziemską podnieść na swej dźwigni, chciał św iątynię A :jry,' >y , P .n te o n wszystkich bogów, porwać w swe ram ona i postawić z m ist ko>uły na kościele Ś w . Piotra, ażeby farnym przybytkiem- 'w ielobóstw a ukoronow ać, jak książęcą mitrą, grób ubogiego galilejskiego rybaka; i d o piero, po Rarnyśle, odstąpiwszy zamiaru m aterjalnych przeno
sin, powtórzył tylk o n a p o w ie t r z n ie P a n t e o n i zrósł się odtąd z m ajestatycznym krajobrazem okolicy rzym skiej tq now ą g ó rą, postawioną przez s'ebie między Aoennaami a morzem, nie ustępujące obojgu w Wielkości, jakgdyby M ichał Anioł stał sią w spółpracow nikiem Stw orzyciela. Troisty jego gfeńjusz, odbłysk trójjedynego Boga, w trzech jednocześnie rodzajach sztuki d o biegł ostatecznego kresu doskonałości i ch w ycił naw et u ich szczytu złotą lutnię wieszcza, w którą się wszystkie sztuki sku piają gałęzie; ale burza, szumiąca w jego piersi, wgrać się nie mogła w jej p ie śd w e dźwięki i tylko przelotnie m usnęła jej struny, jak eolską harfę, bo w ie ^ c w nie dłużej, pozryw ałaby je wszystkie Psłne siły jego natchnienie targało rytm silnie i tylko rytm ow i Dantego zaklinać siebie daw ało; p o
słuszne było jego tercinom , jak potoki O rfeuszow ej lutni.
Dopiero z młotem: i pendzlem w ręku czul się boski mistrz sw obodnym , m ógł w yp raw iać swe harce, brać szturmem sw oje dzieła. N apadał on bowiem na m arm urow e bryły dia wyzwalania postaci, które okiem ducka widział w ich łome. Całą postać odrazu w ew nętrznym obejm ow ał wzro
kiem i zdzierał z niej już tylko zbyteczną m aterję dłonią cudow nie w praw ną i powolną duchowi. Przychodziło mu to ż taką łatw ością, jakgdyby płód swojej myśli rozwijał tylko z m arm urow ych pieluszek, jakg d yb y go obnażał z szat opoki.
U m ysł jego, przesiąknięty Biblją i B o s k ą Kom edją, czar- pał 7 nięh najszęzytniejszę- swoje natchnienia, w cielał posta-
rie i godła Starego Zakonu swe uczucia, pragnienia, nadzieje.
Raz widział naród w łasny w osobie słabego Dawida, w alcz ą
cego z Goliatem hiszpańskiego i francuskiego najazdu; innym razem w postaci Mojżesza, nadającego Zakon Boży tym lu
dom, które uznawały podwójne pra wodawstwo Piotra ftposto- ła i Ju styn ja n a , i pr• dzą-.:<•?-go j “ do obiecanej ziemi w o l
ności przez Czerwone morze ówczesnych wojen.
Surowa i twarda natura mistrza, • energja i powaga charakteru, wzgarda wszystkiego, co jest zmienna i prze
chodnie w człowieku. ni yog-ony wstręt do rze
czy ziemskich, iókieś nieokreślone, lec?: głębokie i ciągłe pragnienie poznania tajników nieskończoności, m styczny po
pęd duszy ludzkie; ku dobru, prawdzie, pięknu, który tak trafnie nazwał Spinoza „ąm or intellectuaKs", głęboki pla ton zm, szlachetny smutek i w-.1. n;trzna harm onja, oraz duch konsekw encji — znam ionują całą organizację psychiczną i in
dyw idualność twórczą artysty genjusza.
(0 . n.)
W ł. Kam sński. KI. VII.
- l O -
lUiebezpieczeńsImi niemieckie w literaturze polskiej
„Pó k i świat światem .
nie będzie Niem iec Polekow i bratem “ . W iedza czyni życie ludzkie znośniejszem, sztuka, w któ rej dom inującą rolę gra literatura, wkłada w riie pierwiastek piękaa. Św iątynia piękna, twór jednostek natchnionych — ta- łentów, zaspakaja i potęguje zarazem potrzeby ducha ludzkie
go. Pozwala człowiekowi za om nieć o przykrościach życia, wiedzie go w kraj szczęśliwszy, doskonalszy, poi jego w y o braźnię. W ielkie to, lecz nie jedyne znaczenie sztuki. Sztuka jest nietylko skarbem piękna l u d z k o ś c i , lecz również zwierciadłem każdego n a r o - d u ... i jego przewodnikiem du
chow ym . W szczególności literatura jest pobudką i ukorono
waniem dni trjumfu i chw ały, trenerra żałobnym w chwilach smutku i strapienia. Je s t dalej nauczycielem narodu i ostoją m oralnego jego bytu. Największem więc zadaniem literatury jest uwieczniać życie narodu i pełnić służbę Ojczyźnie.
Literatura żadnego narodu n;e miała takiej potrzeby, jak polska, służenia Ojczyźnie, a żadna z pewnością nie spełniała roli tej pieczołowiciej. Literatura polska istniała przedewszyst- kiem dla narodu polskiego, później dopiero dla ludzkości. B y ła ona „arką przymierza pomiędzy m łodem i a staremi łaty“ ,
witają na straży narodowego pamiątek kościoła*, A być czuj-
— l i
ną m iała potrzebę. W Polsce zjawiało się raz wraz niebezpis czeństwo zag b d y życia państw ow ego. Szczególną mocą od znaczało się d li kraju niebez.neczęństwo niem ieckie, któ e ja w iło się w coraz to nnej postaci, grożąc przez cale wieki za- gubą. Całe zresztą d?.ie,e państwa polskiego stanow ią spt- t ściśle połączonych wydarzeń z h sto rją tego narodu g erm ań
skiego'. Pow stanie m o c a r s t w a p o l s k i e g o byt v wy nikiem zaborczych najazdów plemion germańskich. W cj.jn u walki z Niem cam i stop.ła się i stężała m onarcnja pierwszych Piastów. Słab ość państwa niem ieckiego i zniszczenie zakonu teutońskiego były podłożem do największego rozkwitu Polski X V i XV I W Za wzmożeniem się potęgi Prus poczęła s c h y lić Polska do upadku i straciła swą niepodległość. Klęska nie m iecka była jutrznią zm artw ychw stania Polski.
* *
*
Tw órczość 1'teracka każdego narodu nie rozpoczyna b y najm niej swego istnienia dopiero' ze znajom ością słowa pisa.
nego. U teratu ra ustna poprzedza literaturę piśmienną, stanowi niezaprzeczalną w łasność całego narodu, w niej lud składa
„sw ych m yśli przędzę i uczuć k w ia ty"
Lud polski posiadał i w czasach przedchrześcijańskich sw oją poezję rodzimą. N ienapastow any tworzył poezję Nrycz ną, opow iadał dziwy o psioglowcach dalekich, o stolim ach — olbrzym ach i krasnoludkach ubożetach. bajał o dziwnych stworzeniach i ich jeszcze dziwniejszych przygodach, tworzył pieśni okolicznościowe: weselne i smutne. N iezw ykłe jednak wydarzenia dziejowe, najazdy zaborcze i zbrodnie krajow e przeryw ały i m ąciły spokojne, jak i sam lud, pieśni polskie, rozkołysywały uśpioną im aginację ludu, budziły odruch uczu
cia, podrażniały am bicję rodow ą i plemienną, szerzyły uśw ia
dom ienie w masach. I tak powstała poezja epiczna, która utrwalała i w yolbrzym iew ała zapewne walki z najeźdźcami, obrazowała zamieszki krajowe, m alow ała nieznane potęg1, kry
jące się poza niedostępnem i borami, bagnami i rzekami, o strzegała przed grożącemi stamtąd niebezpieczeństwam i. Ta jedyna literatura polsk.a czasów przedhistorycznych i zarania dziejów naszych aż do w. X IV nie dochow ała się w całości do naszych czasów. Tylko niektóre baśnie i opowiadania, u- wiecznione przez późniejszych pisarzy lub zachowane tradycją ludową, ostały się przed niszczącym zębem czasu. Te okruchy dawnej poezji ludowej wskazują, że lud polski posiadał w naj
dawniejszych czasach tradycje, pozw alają przez dom ysł odtw o
rzyć życie duchowe ludu Polski przedhistorycznej i średniow iecz
nej, są jedynym testam entem jego uczuć i myśli.
W śród najdawniejszych baśni ludu polskiego znajduje si*
piękna opow ieść o królowej W andzie, która nie chciała p oślu
— 12 —
bić w ładcy germ ańskiego plem ienia ftl^m anów i przeniosła nad hańbę śm ierć w W iśle. Nieprzenikniona zasłona ta je m n i
czości okryw a baśń tę zam ierzchłych czasów. Nieodgadnionem na zawsze zapewne zostanie, czy W an d a, duchow a siostra i Ż yw ili i G rażyny, rzeczyw ście istniała, czy jest to tylko twór fantazji ludowej. 1 wszystko jedno, czy ten bohaterski czyn w yp łyn g ł i uśw iadom ienia sobie niebezpieczeństwa łączenia sie z Niem cam i, lub był tylko w ynikiem rasow ej nienawiści, instynktow nego tylko odczucia grożącego ze strony germ ań
skiej n ebezpieczeńst,va — baśń ta w ykazuje, że lud dobrze wiedział, iż z N iem cem bratać się n i g d y nie naieży. I mi- m owoli przypom ina się z En eid y W ergiljusza ow a bojaźń E n e asza przed G rekam i, „n aw et wówczas, gdy ci dary przynoszą".
Polska pierwszych Piastów jest w idow nią ustawicznych wojen z N iem cam i. Oręż niem iecki nie zdołał jednak silniej zaciążyć nad państw em polskiem . Lecz szczęśliwe znoszenie się z Germ aninem na polu walki nie zażegnyw ało w zupeł
ności niebezpieczeństwa niem ieckiego, które zjawiało się w in nej postaci. M łody jeszcze organizm p aństw ow y Piastów poczę
ły zalewać fale niem ieckie. M ile widziani przez książąt dla swej wyższej kultury, wnosili istotnie osadnicy z Zachodu dużo do
brego do mało jeszcze zagospodarow aneg® i ośw ieconego kraju polskiego A le jednocześnie ukazało się niebezpie czeństwo zagłady polskości na ziemiach polskich. N ow i przy bysze zagarniali coraz więcej posiadłości, w ypierali Słow ian, niem czyli kraj.
W stołecznem unieście Krakow ie zaczyna już w yb itnie pano
wać m owa niem iecka: w niem ieckim języku pisano księgi ra
dzieckie i ławnicze, w kościele głoszono kazania niem ieckie, na rynku krakow skim nie słychać już było słow a polskiego.
Lecz nie koniec na tem. Liczne i bogate osadnictw o niem ieckie poczyna się mieszać do spraw politycznych, śmie rozporzą dzać tronem polskim. Dum ny wójt krakow ski Albert i bi
skup śląski M uskata, w ypow iadają posłuszeństwo Ł o k ie tk o wi i w ydają m iasto w ręce O polczyka. Energiczny Łokietek poskram ia jednak wczaa bunt n em iecki i w ypędza Alberta, który chroni się do Czech.
W ażniejsze jednak od tego czynu posiada szerzące się w X IV w. uświadom enie narodowe. Pierwsze o ck nęło się i u- derzyło na trwogę duchow ieństw o polskie z arcybiskupem Ja- kóbem Św in k ą. Pow ofi uświadam ia sobie naród daleko idącą różnicę plem ienną między Słow ianam i a G erm anam i.
Ubogą jest literatura X IV w. Ale przecież i ona nie po
zostawała głuchą na s p r a w ę narodową, w jaką w yro sła kwe- stją osadnictwa niem ieckiego. Bunt niem iecki w K rakow ie i w ypędzenie Alberta znalazło sw oje odbicie w „Pie śn i o Al*
— 13 —
bercie, w ójcie kra k o w sk im ". U tw ó r ten składa się z dwu czę
ści, z których pierwsza jest przypuszczalnie rodem z Czech, dokąd skrył się Albert Stam tąd przybyła ta pieśń do Polski, a przedstawiona w niej n iew łaściw ie sprawa Alberta nadchnę- ła nieznanego autora polskiego da w łaściw eg o w yśw ietlenia buntu dum nego wójta. W p raw d zie i pierwsza część nie przed
stawia Alberta w zbyt korzystnem świetle, ale jego w yp dze- nie tłum aczy „z n re n n a kolejnością losu". A utor Polak dodał do niej kom entarz w postaci drugiej pieśni, stanow iącej z p ier
wszą jeden utwór. W yp ęd zen ie A lberta poczytuje on za słu sz ną karę jego buntu i oburza się przytem w ogóle na Niem ca, który, przyięty gościnnie przez polski naród, stara się uniżo rfością i oochlepstw em zyskać jakn?.jlepsze stanow isko, skoli gacić z n a jp r z e d n ie js z e j rodzinami, by osiągnąw szy sw ój eel, urągać i w yp ierać Polaków . Ostrzega dalej poeta przed n ie
bezpieczeństw em kolonizacji niem ieckiej, wskazuje na p o b ra tym czy kraj czeski, gdzie rozpanoszone germ aństw o o p a n o w a ło cały prawie kraj, pozbawia rodzinnych w łaścicieli ich p o
siadłości i nadaje całem u państwu sw ój w ygląd.
Z tego również okresu pochodzi słabszy pod względem literackim utw ór „V ersu s de P o lo n ia". W wierszu tym ubole- ws autor nad tern, że Krzyżacy zagarnęli polską ziemię C h e ł
m ińską i dziwi się księciu, który na to pozwolił.
(D n.)
A. W e b e r. KI V III.
' |
Szekspir i jego twórczość.
(C. d.)
Z rów ną sztuką op an ow u je Szekspir sytuacje tragiczne, hum orystyczne i komiczne, natury nam iętne i pow ściągliw e, wiersz i prozę.
A jednak Szekspira żadną m iarą nie można uważać za takiego naturalistę, który dla w iary poezji w naturę usuwa na drugi plan wiarę w sam ego siebie. O n pom ieścił w sobie cały św iat zewnętrzny i stw orzył zeń św iat własnego Ja , a ten św iat stał się ofiarą dla sztuki, zapatryw anie zaś jego — istotą szeks
pirow skiej sztuki*
•
J a k o potom ek renesansu, patrzy się Szekspir wyłącznie na człowieka, dziecię ziemi, które stara się tutaj utrzymać, żyć i używać. Poeta interesuje się q łów nie życiem ziem skiem , m ało zaś zwraca uwagi na cel jego. Nie można pow iedzieć, ża poeta św iadom ie jest ateistą, ale w każdym razie chrześei-
14 —
jański Bóg nie ma w jego dram acie żadnej decydującej roli.
Bóg nieba został Bo<rem u ■■■/■ ide-iu cnoty, jakiego w ym aga życie człow ieka. 'A/. ■ -;óie et jest agnosty
kiem, św iadom ym gr-nic rozumu k:d . je ,t' duchem to le rancyjnym , który w c-iu ■ . >ś:i prawdziwie hum anistycznego p ian o tr rym pych fo‘rm panu
jącego Kościoła. Po:i> , i y D ait - n a • . ;n z chodzi ogrom na różnica, bo h • . ;ż d ‘<;.;ziny nr- - :>■/ i 'ó c h noszą te same cechy m arzy'"-.' . ■.’^ :j ■ i oddają się z za
pałem badaniu żag i., i iii i; ■ S'/ sks )ir.a ograni
cza się na naturze i ludzi..-.ch, Którzy t »<oizą oś poezji’.
Psych o lo g ia p.oety jest nawskroś > ispwą, gdyż w nam iętności widzi on najwłaściwszą i najistotniejszą ce^hę człow ieka. To też wierze w m- i 1 moc i świetność nam iętności Szekspir pozost, i w iernym cnie życie, naw et w te dy, gdy spokojniejsza • k rytycz m o j^ a naturzi północy przeja
w iła się w nim Im dz .■ j t. ••■u.-. ■ .:n -ej - y uje dlań na uroku i piękr . ; . Kult :i mii : ■: i ;:ę u ni go czą stką religji. Człow iek,' godny u j a dla niego ten, kto. opanow any narrrtpnaakr;. r , . a , swą et-:-;g-e. T .ki czło
w iek niszczy i burzy, kopie dół pod - .i:; i ginie —- ale po
dziw należy się jemu, jeef-li tylko cfi-.:*ł* r. własnej woli. N a wet Ryszard III zwiastuje: duchow ą c ! it:ka, która jest ideałem, jednym z najw y .orzach aa-.dó v tyci; cz&sów, jest ko n centracją, zu p ełnem 'od d aniem się człowieka jego żądzy. Która z trzech skrzynek Pofęji .z-iwier.-i. ur. częśli wiająey . portret, za
pewnia serce jej i reke- Praw dziw y potom ek naszych czasów m usiałby w yb rać srebrną skrzyneczkę, „ją biorąc weźmie, ile zasługuje" pom eważ zasłudze -jej koron. ; Bassanio jednak, popierając uczucie swego J e „w szystko n > szwank musi nara
zić" i odnosi zw ycięstw o. Zjednoczenie u : :uci:s i namiętności w jednym punkcie, zupełnie jednostronne uczu : e, nam iętność
— oto podstaw ow e kryterjum wielkości Szekspira. Moralna ocena nie gra u niego decydującej roli - pierwszych latach tworzenia. Poeta troszczy się jeszcze mniej w jakim kierunku dąży nam iętność. W ystarcza mu, że jest ona nam iętnością.
N am iętnem i naturam i są także D.-sdemona, Orfelja i Kordelja, istoty o wielkiej elem entarnej jednostronn-. ści uczuć, niewzru
szone w swej sile cierpliwości i cierpienia, e.m raszania i prze
baczania, cierpliw ego koch. '•■■■ i cierpliw ego umierania. Szeks
pirow scy ludzie są to ch araktery; w najw!aś< iw<:zem tego sło wa znaczeniu, są to natury żelazne o stalow ych nerwach i w ielkiej sile woli, które dobrze '.-.'Widzą*- do czego dążą, i w każdej chw ili są gotow e .p o ś w ię c i swe życie. w* o k re ślo nym ęelu. Ludzie ci nie z iają w ew nętrznych rozdżwięków, stopniow ań, istotnych przemian, i rozwoju. Można ich złamać i zdruzgotać, ale nigdy ugiąć. Psycholog ja poety zwraca prze- dew szystkiem uwagę na wewnętrzne życie człow ieka i dostrze
— 15
ga tam głównie to, co naibardziej i najw yraźniej rzuca się w oczy: świat n - m < ' W - >< > i !-» nie zna ona życia n erw o wego, zna zaś j n mq eta kr, ń co w o śd , szczyt uczucia w pełnym w yb uch '! j-ego q wsito '.mości, niż spokojne i nied o
strzegalne zmiany i - .izdżwięki. W alk a jest głównie zewnętrzną, opór przychodzi '.".ej •/•» swi.-t i ż z w łasnego J a Ale po
eta żyje w świec>e, któr " 3 0 ludzie są z inn-?j gliny niż dzisiej
si, są stali w uoor e i skueieni .w soire, bardziej czynni, niż m yślący. Szekspir jest n-ijbnrdziej d u crn w ym , głębokim i in te ligentnym poetą f, 1 u. J ‘ st jednak i pozostanie również dzieckiem sw-r> cz-i?u. 1 u ".o >rz w > i zm ysłow ość, du
chow ość zaś zn-:jd"je •->: na ‘-u j um rn jsru, nam iętność przewyższa ref.eksj -. </ ‘ o ;•••*:< czynu z > s if»mi ' aspiracjam i do władzy nad świ> te n ■" ■■ d-;i ,wia •; <; wyraźnie, ale w innem świetle, jak sżl ;ch ;. 1 y, dążą-.y do icie .łów, c/łow iek m yśli i ducha.
Na pierwszych dramatach Szekspira nie znać jeszcze o ry ginalności i pewności s e b ie , ale wid ć już żyw otne i obje*
ktyw ne dążenie poety do uniwersali'zacji twórczości. Je s t on jeszcze glówme elektrycystą, a ie iłia c / e ś n ie aktorem i pisa
rzem scenicznym , który tworzy na efekt teatralny. Zm ienność jego stylu i uniwers^li/rn ■ tw órczoś:i mają w sobie coś osza
łam iającego: zdaje siq, że widzi się przed sobą dzieła nie je d nego, lecz d vóch. trzech autorów. Je d e n z nich ma naturę M a rlo w e ’a. Fantazja, rozm iłowana w w idoku krwi i m ordów wyraża s;ę słowam i . dzikiemi, n^m ętnemi i często bomba- styczno-napuszystemi. N ;e m ożna'zaprzeczyć tutaj M arlo w e’owi w pływ u jego zapatry wań na Szek-, vp>. Szekspir wyraża ró w nież mak ja welistyczny id e U s.ły, ni- ,r.:ęoow nej i wolnej. R a dość fantazji ze sw ego dzikiego męstwa, okrucieństw a i d u my panuje nad temi utworam i, którą są tylko rubasznym i ciężkim m orałem ludowym , oraz siabą przeróbką w ytw ornej i oryginalna) poezji włoskiej. To naśladow anie W ło c h ó w prze
ryw a się nagie zę śm "rcią T*m erlan 1 u •'4arlowe’a. a Ryszarda III u S Eekspira. Ż yw o ść akcjk bardziej zewnętrzne niż wew- wnętrzne zmiany, psychiczny zwiazc-k i rozwój, ch arakterysty
ka osób w grubych i ostrych rysach, przekręcania, tani, obliczo
ny na poklask gminu, patos patrjotyczny, bezpośredniość uczuć i prawda w p rz e d s ta w ia n i nam iętności — charakteryzują utw ory Szekspira w tym er.- zy.-n okresie tworzenia. W dziełach tej epoki przebłyskuje już prawdziwy genjusz poety. W y obraźnia jest pełna śm iałych poglądów , niekiedy przekracza- ją ty c h granice m ożliwości i . przesadzonych Mle ta zbytnia śm iałość pozwala właśnie widzieć w Szekspirze w ielkiego ar
tystę. Ten M arlow e — Szekspir stwarza „Tytu sa fln d ro n ik a", trzy części „H e n ryka V l “ i „Ryszarda lll“ .
Pottą o zupełnie innej naturze jest Szekspir w pierwszych
— 16 —
tw o ich kom edjach: „Zaw ied zion ych ko nkurach", „D w ó ch p a
nach z W e r o n y ” i „Ś n ie nocy letniej", z których ostatnia odgryw a tę samą rolę pom iędzy kom edjam i, co „Ryszard 111“
m iędzy tragedjam i: zakończenie lat nauki. Ma tych utworach nie znać zupełnie genjuszu i popędów poety. Widzi się zaś eleganckiego akadem ika, który, odw raeajec się od ludu, o g lą da się na arystokrację Kosm olityzm przoduje tutaj nacjo na
lizmowi. Poeta w yciąga swój zapał z książek, postacie jego m ają w sobie coś zimnego i abstrakcyjnego. Poeta, który pra
wie jednocześnie pisze „Tytusa A n d ro nika" i „Z aw ied zion e ko nk ury" zdaje się nie posiadać wcale jednolitości w ew nętrz
nej, tak ©stre zachodzą tu przeciwieństwa i sprzeczności. Tam, jako mistrz i p rzew od n k , służy dziki i straszliwy M arlow e, tu dworski, w ytw orny, sielankow y Jo h n L ly> Tam dążność do żyw ej akcji, tutaj nie ma akeji, a miły djalog, ćwiczenie się w w ym o w ie i sucha form alność. U czuciow e życie jest naogół m ało rozwinięte w tych kom edjach. Pod tym względena naj
lepszą jeszcze kom edją są „D w a j panowie z W e ro n y ". Na Szekspirze znać w p ływ Plauta i W ło ch ó w . W sz ystk o nosi p ię tno orw ańskie, nie zaś germ ańskie. Słaba charakterystyka zna
czeniem ustępuje intrydze, intryga i akcja djalogow i, jako grze słów i gestów . Dopiero w „Ś n ie nocy letniej" podnoszą się głosy ojczysto-narodowe i staro-ludowe.
(D. n.)
W ł Kamiński. KI. VII.
Polacy w Stanach Zjednoczonych.
(Dokończenie.) V.
Chociaż Polacy w Am eryce starają się o zachowanie sw o jej narodowości i polskości, jednak bardzo wielu przyjmuje o- bywatelstwo am erykańskie i tem sam em może łatwo brać u- dział w reprezentacji rządu tego kraju. Polacy od samego po
czątku brali i biorą żywy udział w m iejscowej polityce am ery
kańskiej i nie tylko oni wybierali innych, ale i inni wybierali ich na rozmaite urzędy państwowe, Polacy więc mają swoich przed
stawicieli w urzędzie miejskim, gm innym , powiatowym i w se
nacie stanowym. Pierwszy urząd, jaki dostał się Polakowi w u- dziele, był w r. 1868 urząd sędziego pokoju w najstarszej osa
dzie polskiej, Panna Marja w Texas. Trzeba zaznaczyć, iż nasi rodacy za morzem występowali od samego początku nawet w polityce am erykańskiej, jako Polacy. Przewodnią ich ideą, górującą zasadą w polityce było; dbać przedewszystkiem o intę-
res Polski i Polaków.
— 17 — VI.
Trzy lata tem u kongres am erykański uchwalił prawo imi- gracyjne, na podstawie którego zamknięto granice Stanów Z je d noczonych przed wszelkimi imigrantami. Prawo to uchwalono w celu zamerykanizowania wszystkich cudzoziemców, znajdują
cych się obecnie na terytorjum Stanów Zjednoczonych, i uczy
nienia z nich dobrych, w przyszłości obywateli państwa Polacy zro-.
zumieli, iż ustawa imigracyjna grozi przyszłym polskim pokole
niom wynarodowieniem . Z tego względu .zwołano zebranie, czy
li t. zw. wiec, na którym uchwalono, że trzeba zorganizować szkoły, w których dzieci polskich rodziców będą mogły wieczo
rami uczyć się języka i historji polskiej Szkoły te bardzo prędko rozwinęły się i w każdem prawie większem m ieście znajduje się po kilka takich placówek. Praca w tych szkołach wydaje również obfite owoce, co wykazilje następujący fakt. Pewna dziewczynka, nie znająca prawie zupełnie polskiego języka, wstąpiła do ta
kiej szkoły. Po ośmiu m iesiącach nauki zrobiła już takie postę
py, iż mogła wystąpić z deklam acją podczas akadem ji ku czci Jó z efa Piłsudzkiego.
VII.
Należy poświęcić kilka słów stosunkowi do religji przecięt
nego Polaka w Am eryce Przed wielką wojną światową polscy, rzymsko-katoliccy księża podlegali zwykle biskupom irlandzkim i niem ieckim . Ci starali się swojem i wpływam i zamerykanizować Polaków i uczynić ich obojętnym i wobec własnej ojczyzny. W yż
sze władze duchowne osiągnęłyby z łatwością swój cel, gdyż udało im się zjednać sobie polskich księży katolickich przy po
m ocy jedynego polskiego seminarjum duchownego w Detroit, które dostało się pod władzę księży irlandzkich. Od tego jed
nak uchronił Polaków fakt powstania t. zw. kościoła narodow e
go. Dziś znaczny odsetek społeczeństwa polskiego w A m eryce należy do Kościoła narodowego. W o b ec niebezpieczeństwa o- derwania się Polaków od jedności katolickiej, władze duchow
ne musiały się zgodzić na m ianowanie jednego biskupa dje- cezjalnego i jednego biskupa sufragana narodowości polskiej, jakkolw iek należy się nam pietnaście katedr i dwie metropol- je conajm niej według stosunku wyznawców Kościoła rzymskiego.
VIII.
Robotnik polski w A m eryce mieszka stokroć wykwitniej, a n i ż e l i 'mieszkał w kraju ojczystym. Prawie każdy z nich po k il
ku latach pracy kupuje sobie własny szeącio lub siedmio po
kojowy dom ek. I w ubieraniu nie zaniedbuje się on. W dzień powszedni o ubiór nie dba, zato po dziennej pracy, wieczorem i w dniach świątecznych nię wyróżnia się on z pośród tam tej
szej ludności, a Kaśki i Maryśki „ze starego kraju" nie ustępu
ją w niczem innym dziewczynom. Pożywienie robotnika w flme-
ryce jest o wiele lepsze, niż w Polsce; wikt jego składa . się pospolicie z potraw m ięsnych, owoców i delikatesów.
Oto krótka historja Polaków w Stanach Zjednoczonych, ludzi, którzy nie wiedząc, jakie znaczenie ma dla nich ojczyzna, byli zmuszeni opuścić ją, a poznać na obczyźnie.
A. Dangel. KI. VI.
Ze świata przyrody.
Śliczny m ajowy wieczór... Jed nocześnie z ostatniemi pro
m ieniam i słońca, nikną motylki dzienne i kryją się w bzach, oraz innych krzewach, których woń napełnia cały park. Bud ?ą się wteszcie ćmy, a widząc, że słońce zaszło, wy'atują na śnia
danie. Gdzie tylko staniesz, widzisz cnie roje łych skrzydlatych stworzonek, z których niejedne zasługują na uwagę. Oto do białych kwiatków ligustrum podlatuje jakaś duża ćma i już w y
suwa trąbkę, aby zapuścić ją w kielich i napić się smacznego soczku. W krótce zjawia się druga, trzecia... Zbliżam się cichu
teńko i staram się pochwycić choć jedną. Błyskaw iczny ruch siatką i już dwie ćm y znajdują się w niewoli. Spieszę więc do domu. Śchw ytane okazy są to ćm y ligustrowe (sphinx ligustri).
Je d e n z więźniów nadzwyczaj ruchliwy jest sam cem . Przednie jego skrzydła szarobrunatne, tylne różowe, przepasane dwoma czarnemi pręgami. Tułów różowy, z czarnemi, przepaskami. Róż
ki grube, trójgraniaste. Drugi okaz to samica. Je s t ona tej sa
mej wielkości i barwy, co samiec. Owady um ieściłem w dużem pudełku i dałem im kilkanaście kwiatów. G dy następnego dnia zajrzałem, ucieszyłem się niezmiernie Oto na każdej ściance pudełka było po kilkadziesiąt jajeczek, wielkości łebka od szpil
ki. W kilka tygodni później wylęgły się z jajek gąsieniczki. Są one bardzo zabawne. Malutkie, zielone, z czarnym rogiem z ty
łu, dłuższym od caiego ciała. Z każdym dniem uwydatniają się na ich bokach przepaski amarantowe z białym.
Len ieją kilka razy. W pierwszych dniach września zauwa
żyłem, że liszki z zielonych stały się różowawe, co jest oznaką, że wkrótce zamienią się w poczwarki. Zaraz wsypałem do pu
dełka sporo ziemi, a liszki jak na kom endę poczęły w nią wła
zić. Po chwili żadnej już nie było widać. W kilka dni później postanowiłem odgrzebać ziemię i poczwarkę. Gdy odrzuciłem ziemię z wierzchu, zauważyłem jam ę starannie wytępioną, w któ
rej spoczywała poczwarka. Zim ują one, a w następnym roku wylęgają się z nich motyle.
Ćm y możemy podzielić na liczne grupy. Najważniejszemi z nich są zmierzchowa (Crepuscularia) i nocna (nocturna).
Zmierzchowce latają tylko wieczorem. Lot ich jest bar