• Nie Znaleziono Wyników

Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2005, nr 3 (101)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Akcent: literatura i sztuka. Kwartalnik. R. 2005, nr 3 (101)"

Copied!
96
0
0

Pełen tekst

(1)

Sztuka to najwyższy wyraz

samouświadomienia ludzkości l r i

Dzieło sztuki - mikrokosmos odbijający epokę.

Józef Czechowicz

' C e n a 10 zt ( V A T J t t ) NA I N D E K S U

F[. ISSN

(101) 2005

literatura i sztuka • kwartalnik

Dali i „Boska k o m e d i i • Listy Stachury • Dwugłos n RAżewiczu

• Nowicki o Sthulju, Kluk i> Łukasiewiczu, Karpińska o Frajlieh, Kaczmarek ej Paszkiewiczu • Wiersze S w w t a . Jagiełły, Pawluc, Chojnowskiego, Cioka • P™,* Jatfcowskfi, NowaŁa, Wałczaka

(2)

akcent

j •

(3)

kfilii Ritjr kiriry\tłmi

MONIKA A DA \f( 7.YK> GARłtO WSJCA LECHOSŁAW LAMEtiZKi

WALDEMAR MICHAŁSKJ {tekrrłarz ndakęfU TADEUSZ S2KOLUT

M ROSŁA IV mCH

ęOUUSUW WftÓŚLEWSfCł {mtoktar naatlny) AS ETA WYSOCKA

I niTur it IHf ^m/Au; Mułfltali,

K«eku AHftitf łtmfk

S^KUUI /innu J^jirtiEui KopiHiliłip mniema

Jatint- Sitifiki

Srtrir LL-.Tjir^/PrflL ujef:

Bogusław IticFu (Fikcja). Matvk DfftMkłewta, Kat? {USA

£Vu Dwu*), J£a*f Furt. Li*dw<k GaumrAtki, Mtctwł Głowiński, Mlafzdafetto Jankowska. Ahua Kótfhtńapk, fotvAn Kotótt (Wtgiyjt

Mut* Kmiłm (Kftnadoji, Jerzy Kufatk, Jacek I.ukimicwUi.

HtycAatf łtftyiforski. Dartutu M^twin (USA). Magdę Opiła, Dominik Opoiiki Wacław OntffCLt, Mykoła Riabix.uk (UknlfU)

Awlrzi-j Sagt&wski, Strgfun Su-nta- Wachowiak, jerry Święć Bohdprr Zadum

C w o p i t ™ wytM^ne przy wuporchi ekonomicznym

Minislmlmi Kultury

Numery z roku 2005 dofinansowane zostały precz Kancelarię S i n n i u RP

(prajL-tE pałskit ndanmfy, pptskri'trtaki zapytania)

Numer LV2C105 zrealizowano pr/y pnniocy finansowej Województwa L u b e b k l e u i MlatU Lublin

rok XXVI

nr 3 (101) 2005

PL ISSN 0206-6220 NR fNDl-KSU 35207]

r Copyright! 2005 by „Akcent"

literatura i sztuka

* •

kwartalnik

ł

(4)

S p i s Ireści

Piotr Szewc: wiersze FI

Tadeusz Klak; Radość czytaml O kryty* lt*riiduqJrt*a Łukniiewtcm t m Joanna PawM: W i e ^ W 19

Kalanymi Jackowska; £/*v»*m> / 22

Bogdan Nowicki: anwciMW Brunami M u t t z a w „Księdze łistfw"***

Zbigniew Chojnowski: wiersze 154

Bernard Nowak: /fótofflfifc 2001-2002 (tięść

Wojciech Kaczmarek: Książę na Wtej scenie (o twórczości Mi^hiwu P(ixtkiewkiti} 161

Michał Jagiełło: wiersze / 6<>

Grzegorz Walczak: HfiottJe vygranfłt*9

Konrad Ciok: m f f f j t f 474 . .

Marta Karpińska: ftwiy ; f o nHpłrawn

A fi ii v FnyUch) f 76

Jolanta S t d n m i a k : m e w / K ś .

Ryszard I jow: Ągmunf FwiAW. »

P R Z E K R O J E

Prozaicy, prozaicy^

Tfcfeuss Safcohm K^Jonin - nasi bliski inny [Wiktor Jerotiejew: J W b r y StaJiiU Powieść". „EncyłJj^iedia duszy rosyjskiej, Koman* * encyklope- dii"!; Jarosław Wach: Oswajani* siebie[Zbigniew MenJzel „Wszystkie ję-

zyki Igor iSędzief^ki: miodych czeskich prn&iMw tJar™lav RudiŚ ..Nebc nad Berlinem", Pena Hulovi „Pres malny s k ł o n i Małgorzata Szlachetka: Jfowcz™ f m p n g i ta?*™ EPioir Szewc: ..Bociany nad (Kwiatem"] / 93

N i e L y l k o n n i i m j r a i u ^ ^ . _ „

Jcj7v Gałkowski: O i"ifcwte tBoledaw borski Wprotf w moje serce uderza droga wszystkie. O Karolu Wojiylc ••

Janie Pawle [I s z k i ^ , wspomnienia, w i e r s z " ] J a d w i g a LichftrabiK: tow*

na w a w i m ^ [M o r i l k a S M M ł L c- opolda Staffa]; MałgfifeaUi Potenfc temaftfiy [Renata S i * wowy t£ d z i e jestem ja tama. O poezji Anny SwirszczyfiskiejH; Paweł Urtaniak; Oapaliiwtiicnuunenajmniej [Przemysław Czapliński: „Efcki bierności- Literatura w czasie normalnym" 1 i I W

d w u g ł o s y . M

Paweł

Mackiewicz, Mariusz Solecki: O W y j ś c i u Tadeuszu Rózemcw / 11S

PI A STYKA

Renata Bartnik: Sandor D«li i M MM* „Boskltj komedii Dantego"

t

126

100

(5)

POLEMIKI I DOPOWIEDZENIA

Agata Biajaska-Mbzur: R o & b m m ^Rozebrana" / 139

SZTlfKA S Ł U C H A M A

Ludwik Gawroński:Mmyka ir Pniami* Drugim p&ktego Radia i 14*

ARCHIWUM

Dariu** Pachneki: „Kochany Braci* * Listy Edwanfo Stachury do JafttmtI Kuklińskiego i i 50

PRYZM ATI

Wokót „Z geny" Janusza Głowackiego - Bogusław Wtfblcwsfai: Trudna sztuku aitfoirofui', Wojciech S o F ^ r Wiironf sensu, tycie według Gio- wacktego; Aleksandra Ziricaik: Życiowy rejs / 1?S

MŁYNARSKI

Wojciech Młynarskie Psotna ballada grecka / IM N O T Y

• W a w Wach; FoUy u £toni'r / ffl^A S t,f a n S y r T 1 0 [ i u f c. , ' " W " ™ PDWtoii Domu, NiedziaHtoitifci; Df£j-

' * Waldemar Michalski: Gite

Jlf?*"

B f , h d*n Z * ' ™ : / i m ^ Katarzyn. Ifcłda O książce me do zdobycia HM

Nory o auiurarlW

*

(mi

PKO BANK POLSKI gldwnym mecenatem diia&nofci Bitifcitekt Nurałowcj

^ 2 0 0 5 roku

PIOTR S Z E W C

Różne związki

Liczę was ale znowu sif pogubiłem ćhjba dam sotrie spokój zdaje się żt coś knuje™

eu na p.irtLT7i? łnił-^^ka aplekaK nad nim ksęgfrz ic szktoiym okiem i nauczcie) rysunków na poddasm z oknem n zachód krawcem j «i Łilku bi udowa rtęlni* wyszły At

w <Jomu pod cziń^nif dachówką ^ a n n i s n Mprattiwto fiłcŁarz otok i raezmk j lam skąd sf^Ii^ fwmjo* mieszka hodowca kaimkóu dumny bo tu Wygraj « konkursie wizyscy dobra: się znaj^j bywt ts łjppottiwt co ie znjjn się dni dobrji

Iflfc hyfo i będzie w końcu ira>żna przywyknąć ida^enia webodą w rjijnJiniejsie ?wiąz]d kiEiku której (lic pojmę do koka przypomina wifóby a utów lub przepowiednie

nnjja się nic nudzęam nskc z mieszków lak naprawdęchodzi oto żeby byl»ciekawie w fticcinslwtt kjylciu -jlupy rekfonicznc i samotne drzewa t t ó irktgJby pcwied^

ze to otwcvja pewnie miały ncjf leraz spońbtiję poticz^ kominy lianie mnie bawi

(na motywach grtfiti Leszka Rózgi r Damy,J] 2005

Poniekąd bynajmniej[

ftulołmo gawędzicie ae ^ na padu g*du ran wiem jak często u i jjkicti pot^h msk(4 mniema o to gdybyw hyl hakerem 10 już dawno WUajbyfl inędg was wtai^hym rJeproAHny znjąibjm miejsce r^kus jakte fobię chcecie wiedzieć jakie najlepsze jasne ie najlepsze wieriz uiers«m nk chjJu dpniy^cic sif m to nic ŻhkI(u licentia poetka aiii m odle^lo^ wysiany że cnym pomysł? ajui jestem fajne s l o ^ prawda wy U nic rafom i it> naie jcszczc h^rdiiej ^araznam lakich więcej s \6v. oczy w ifcie jfiyi

nit tyJko Wrfl«Eujc sbę tu i i5ni »Ibskzi tim ale i zmienia się za naszeęo życia poni^^

wyobn^mę obraca ^ię w cudzych usJizh 10 fiscynujfet zaraz spa&ńi pcteptisiam ta. len jęiyl; mój i me ntfj peanie i nie was; thociaz kły w ic kpie;

mófcić za siebk jeszcze n flwm«c zmjerti? lenni; czy Mpt**df zmienię lo si? okaże iw bo jjk aif niysti hh kalko Lł jednym pgofikajcie nąpitfę wyilf wam nowe wiersze ttęd^kcic dobiera się Jo mnie

zamkniętego w sknuadb każda z was osohito czcbm na to opylacie mnk Aniu Marto czy nic poprzewracało ms nę w gitwie sam h,lc lym łię zaslanawum ni? WLuin nwze jfoszkę pdłiiek^j bynajmnięj

2005

100

(6)

Coś innego

Ru po raz sJynę p>unhe boja niby jestem tiobtym w tej jjtaiwk żrcidlem wiedzy czy moje wiersze (ci wit™ czy moi; proza poetyka cofjraKzc innego nie mam pojęcia odpowiadam zgodnie prawdą nic rozmyślam nikt tym wjddntf KUK nit nitth będzie ze mewiclc mnie ta jpnwA obchodzi piszf jai chcę i umiem kropfca a więc poddaję sif podpimję akt kapilulacji popalone eto biaJa flaga wlaftie nią wymachuję czy na pewno ją widzicie nie wiem lei jaru innych rae«y w moim pojęciu nieporównanie nhKjtzychate uie spekulujmy praskę rra prz^Uil jaj; co w isiode jesł i piekfem czy ono i sinieje gdzie się zrcajduje jak jesi urządzone

i ety Bóg w koricu jesi miłosierny dJa tych którzy do niego Irafiają kto mi na lo odpowie ciekam a wracają do moich wirnzy i tego Czy Są wierszami czy czymś innym zapewniam tc nie hb niewiele mmc la uprawa obchodzi kilka lal temu nie wydusiłbym z siebie lakiego wgrania teiaz z btwofóą mi onoprzwhodzi zmienił się punki widzenia prieiimąl się punki ciężkości oddaliła się dala mojego urod/tnia długo hy wyliczać tylko po co wiem żc s^ lacy Mtozy mme fcraz rozumieją nich kieruję moje usprawiedliwienie

200Ś

Całkiem prywatnie

Wyznam panu że nmi-E £nią sję podobnie dzifcłt racczj od czasu gdy przekroczyłem titridziesikę całkiem niedawno jest Kh coraz więcej gotyy pot i sima kobiety mężczyźni maski

Łoiiie i awwy (mz imienia przychody nie wiadomo skąd budzą omie w tfrodku nocy na przemian szatpją i pieszej

wydają polecenia szepcą do ucha wciągaj} w swoje od lej chwili i moje chq a mnie Ltczyniif Narzędzie iHysaiJtanydi rozkop a może wspólnika trochę się ich lękam ale hardziej jcslem podekscytowany niech mi pan powie bo pan to narysował czy io jest psioczy burdel czasami myty że piekło jest wielkim burdelem kiedy byłem małym chłopcem ani mi się <Jii3oje Eozobrczę jak żywe to czyli co no w&fme co

muszę ponowić pytanie nie uiem naprawdę nie wiem jestem pewny W pań mnie rozumie można się do oepo zbltżyć na stronach wu™ picŁlo to znaczy hurdel jesi ogrwime wszystkie odmiany sełm iaduych ograniczeń albo na czacie już same nicki daj:] do myjnia kiedyś chciałem 7 ricków utożyć wiersz ale zarzuciłem ten pomysł wejdą we mnie Unikną nie nicki ak ci kltay za nimt się tryj^ jak się potem uwol n ić gdy nie będę do końca sobq jednak kr^ci mnie to (rabę szczerze mówiąc kręci coraz banfciej wystarczy utak kreska wysiarczy pól słowa

[N' związku z cyklem graftk Uszka Rtfyi M Karuzele 2005

Czytanie pod gwiazdami

ftjybywa do mia^s pA&> gdy )ui wzejdą gwiazdy i zasiada na najwyższym kominie otwiera księgę i czyla czyla c/yla Psalmy fragmenty Koheleta i Apokalipsy <w Jana hainie Tyjitjfi i jednej nocy Rolnie ł>raci Cii mm przepowiednie królowej Saby

tedi Dalia ADonimaił^y c w s w i i / p o u j c k^iędzj Baki Ś^idn^ i ftiidrygę Siapicwnif Lflfimiki ^t hmatuch Siwo oMubi* Sieli na koniec n^f^j'

miasto trwa zasłuchane mury dachy ciemne bumie i urwane rynny słucha skizydlay ario) w oiwariych oScnadi wdać nozbudtóiK twaize

tofaą n:m schowa ^ księżyc i pogasną zwiady zostawi rehoTtzimcfioe słowa ktoi powiedział że to bez ładu i składu nie byłbym pewny możi w tym pomriotfJJnu jest ukiy-ta zasada uięt zgarnijmy stówa i^omijmy pyl gwiezdny nim zgadnie w otiach i rfl^wieje go wiatr

(nafyotywach grafiki Leszka Róż&i „Czytający") 2005

Rozklejam klepsydry

W ^ołwę 14 maja przed pofodniem rozklejam SdepKydry yjciec n:e lyje od dwóch dni pogr/th w poniedziałek osłabli raz rozmawiajmy w czwanek lyHD killu zdjń zle słyszał umajl przed p<59noq zasypiałem [ifcudzil mnie (tleTon cSinamy zachodzę w j3owę gdzieojt^c jem tetaz n^zoraj /gocialo owinięte ^ ptte&ieradbo ubi Ji z demu dwaj pracownicy zaSciadu poęrzchowt£ł o Boże pomyślałem

gdy rnsma poprosjla mnie abym zd^ął z jęki ojca nejarek inip-iikiii pOLiek ręia hyla zimna a ja zachowałem ńmną kkw jednak nic zauwiżyfem btdn to by!a godzina czas nie zairzymal nię

a wskazówki obracaj •jiędo lej pory jakby nigdy nic powiedziaiem mamie żcb>- iWtjwila trochę pamiątek trochę dobre sobie a co;rrt)ić z icsztq z tą wielką rcsflą wspomnienia neuf me pd)di| z oj«m do £Kihu długo by wyljciac wfr£ki obrania pędzel do golenia okulary scyiotylii doJiiin^nty lekanusa kierowanie do *zpi ul a i jc^zczc kule o których ojciec chodził chciał jc i po śmierci miet fi sobqci z zakładu pogrzebowego mają wloz^ kule do inimny na gorąco rotń^ ie nwaiki fakty fakty fakty bo to wiiytlko przeobrazi sip zatr/fi rozsypie i nic da Się poztoerać inajn z tym piobkm więksiy mż bym się spodziewał a poza tym kto teraz nakarmi gołębie przed domem

2005

i- v 'J^t " T4#J ił t.c'. •'Sy fU (łrtłVlS 1 - iii Ftirfr Szewc

(7)

TADEUSZ KLAK

Kadość czytania

O kryty cv literackiej Jacka Łukasiewicza W czterdziestolecie debiutu

ien.cacnbieiciiaid

c i w . u y k u t f w . JCM (o cyfra. m y % n . c p ^ f k o w a

ffi^sr-" — — - JW

* 2 £ S i f W « W W < * w W , , , r .

podobni*

ńfc phKny, Jeb .,1 layilr/uJuteracki lc n . U W , który pojawił * e a a d z i e f c i Im I L e M * .

E L * " * publikacji Ji.cka S ™

^wr^jflńjt, flfa Ą „ { Jan Bfoiiski „Tinwuc waru"

<xtpowl*dę na generalni pytanie: kti* "

^ M ^ ^ B r t B d a aidhaoitafclkikaoHę; fidyz j^otnic w s k *

£ 3 5 2 ^ 3 ^

^ ^ ' ^ . . j a k to byJo w kJ z n e w

Z

J i v t ^ f r 1 " , J " » r O g t e

^«5isSaS3aś=Ś==

^ ^ w P f ^ ^ ' ffote. W której znajdują się eseje 100

pa<więcooe problematyce pejzażu, ciała i tradycji we w s p ó t e z t m j poezji polskiej.

Naj więcej wszakże OtlwMy^dł się Łukasiewicz do twórczości tów jajni- ków. W Suplemencie do Lauru i ctałp napisał & expressis y o b i s . stwierdza-

jąc, i? punktem wyjściu jego poszukiwifi byfo póeijti rzw. 56, dc W m;(jjfijprzed piętnastu Utt\ ąrupy geiietafyjnej, do której sam należę.

Nie poitowtfenu <nfcf /nAwjei pyto/i ra, które by tfta ntej fcfóftyi b y / or r f o f n e f t u t s f o f o bye istotne. U w ^ i te dotyczą zresztą nic tylko dorobku rówieśników autora, gdyż lę ważną rolę przypisy wal on całej - Oczywiście cci prawdziwej - poezji. We wspomnianej książce znajdziemy

wyrażone wprosi przez Łukasiewicza przekonacie, iż wiośnie w tiry PC ffl- wtórrc aą nnjwaifńejszf pytania i iwjwointejsze problemy ujawnione u- Ute tatttrze polskimi ostatniego ćwierćwiecifr,

2

P o w i e l a n o , u Jacek Łukasiewicz jest wybitnym krytykiem swego po- kolenia. Terazn po wielo latach jego pisarskiej dżtólalno&ct, można powie- dzieć iż należy on w ogóle do gronu najwybitniejszych krytyków współ czesuych. a je£0 przyjaciel Władysław Lech Terlecki uznał go już przed Law po prostu za krytyka najwybitniejszego, Jest to krytyk dociekliwy, wszechstronny, otwarty aa wielorakie zjawiska litcriickic. artystyczne i kul- tUKWC, gdyż wji/y.hikie one klanów i i\ dla iilcgo jiidiio^. Ale najciekawsze,

najlcps/c i najgłębsze teksty poświęcił prazji, pociji lirycznej w yjczegól- no^cih inożcdl;iTego, /e sani jest piłciit. autctcm kilku obiorów wierszy.

Przypomnijmy więcr iz Łukasiewicz debiutował dobrze przyjętym przez b y tykę tomikiem Moje i twoje (I9S9), gdzie znajdowało wtele Cieka- wych wierszy, a wfrdd nich piękny erotyk zatytulbwany Pięto, kiory można UUUt^ za subtelny refleks ..turpizmu" Stanisława tjn>chowLaka oraz innych poetów te£0 pokolenia, takich jak Stanisław Czycz czy Ireneusz Iredyrtski, POniewiLŻ mało klodzi^ iłpcwiie o tym wlcnizu pamięia. zas autor me do- czekał ;,Lf jeszcze swoich wierszy zebniciych lat> ciuchy wybranych, przy^

pomn;1 z niego kilka linijek:

Jej itikthir SfHew ObdH pif ty

ptT<ęłtifiiM iwyktu iriitoAf:

ttyąpa wnaitrii. Ow i znifrit Hypifty jrf J u- łnti kwły twiiStjtf Mt itrttit f .

Wiersz, len nióżna ialwo odnaleźć we WjpMUlianym zbiorze utworów jle kto odnjijd/ie LI kryla w dawnych rocznikach tygodnika ..Za i [NYtxiw" równie piękną. u r o c ^ , c h o ć żanobli.wą, poetycką pochwalę żony przyjaciela, 7 relreiucznymi /wrolami, OffiiosZ^Cyltn sif do .Żony GfO-

Kaidy, kto /na dluzej auloru Zagfoby wpiek/eaSfo przynajmniej zciknąl z nim choćby na sesjach czy konterenejLich naukowych b^Jż licznych

"ngii 1>,io.snach" lob „jcileniuch" poetyckich - J {jikasiewkz często był na niuh obecny, zabierając glos jako żarliwy i znakomity mówca - uińgl się przekonać, że jesi on również ]hx;Il| W swoim ^yciu, a sij tegt) » pnblieznc

świadectwa.

W 1994 roku ukazała si^ uaranj^m polonistów z Llniwersyteiu Wrocław skiego obszerna i ancyclekawa książka, zatytułowana Wfary r s/owrz, wyda na na 60- Eccie autora nowy dar" Otwie- ra \i[ wiersz Stanisława Beresia, noszący lytul Jacek Łukasiewicz jest postacią fantastycśitf, i którego pragnę przywołać dwie strofy inicjalne:

(8)

ftKrk Lidu flrtWct Jtn poste, fiu^j/yoną ZmyiloiH) * tuttnh mydztestych przez demtutta fto&tytmego tewdle W ilzirrifrych wirrizykncii Oraz pimutcH JLriifhwKi z Fiorr i Aiitfuryktt z

A tnutem przychodzi mi rn^•J\tttyć tnaferittlwic zjnttgti sir cięgle « ctrMgtawą Zpocfa tawyH U ę już hi lirmi rwztmnmirm kt>£a

i wtigoiwit pflUmtani mfffat (ftrrh , noęnycłl kuszmarti*

O innych przejawach Jantastye/no&r Łukasiewicza mówią wy- powiedz, pisarzy od dziesięcioleci z nim zaprzyjaźnionych. zwarte we wspomnianej księdJK. Ze szkicu Urszuli Kozioł wano wyjąc dla przykładu parę zdań, ho do ilu rąk dotarły egzempUrae Wiar, słówt /dani,, l e można ułożyć w poemat prozą, pokrewny w tonacji wierszowi Beresia:

fącfi J-wrahnz tWtktuw y .Trr - jfinami! - wmmkaiem jakh-hś

*p*t}tłióiv.

Jitfrt, ^ Losf fwrqcaji)ryf pi^ewrat aj^cy, rtMtewajqęy„, (jtgti m&te itimyfftnitl

IsKrk - osebtj $ najwyj&ym stopniu rvr.taijtniąm«. A beritSkmttł*

gubięty czopki, dotmmfy klucza p^ ^.y.

IJoctk - w cifpht pr^rt™ y f i^antePH® ^ Tm Łltfry mWtw/ _ Ctitlrrtf-swojr z&hbj Shiwrmifflti i toki. Posiać mtiltiwnicza Co j f f

W podobnej tonacji pisał o swoim przyjacielu w teksie bez ty udu W la dysła w Lech Terlecki. O jego przygodach w dalekich podróżach czy o zda- r z a m w Pisyiu, które zna chyba cała literacka Polska. Terieck. przypo-

mina, jak to: podczas piewmzep, parystde&pobytH Ł»k„wic- dowie zaszczytu osobistego po&umia Czesia™ Miłosza i U) wzrusrow tym ~da-

rrenitm wychodź z miejsca spotkania ubrawszy sit w phts&z paery NUu z uc&stmMw zgromadzenia, a i zapewne sam Częsta* Mtiosznbwe ii dtu mego przyjaciela zamiana płaswza, witytiko jedno czyjego męskie go czy damskiego, niema większego znaczenia do czasu, kiedy stwierdzi ze tur w nirrł kieszeni, w której powinien znajdować .wr ittkiif ważny dokument,

Ale - mimo takich cech osobowości ~ Jacek Łukasiewicz natezy niewąt- pliwie (lo najbardziej pracowitych i systematycznie obserwujących współ- czesną literaturę k r y t y k a oraz badaczy. W tamie Wiew i stewa znajduje się bibliografiaje*o tetaińw, hezącu 526 pozycji, a następne lala liczbę te tfydfltnie powiększyły. Stoi za tymi cyframi prawdziwie benedyktyńska praca, świadcząca o wielkiej skali iainteresowatf Łukasiewicza. Pisze on u twórczości amorów wysokiej, ale także i średniej czy nawet niewielkiej rangi - nawet u tych stara it*} znaleźć cos ciekawego i godnego uwagi

3

Żakiet krytycznoliterackich i naukowych zainteresowań Łukasiewicza jt^Ht bardzo rozległy i /różnicowany. 7r™jdują się tu pnicc o zawsze bliskim muMickłewicm: oprócz szeregu sfudińw iK^więcit W dwie książki Jedna - Menzc Ada/un Mickiewicza - miafa char^kier analityczny, p m a o s i a c plfbokEu , wnikliwe i n ^ r e l a c j e wybranych utworów poety ( ^ o b n a k w -

porfwięca wjer^zom^biBróewi Kcrbcrta- poeiyn rodzonej n, jŁlk i tulta- mcwjcz, w t l.wowic>t draga naiomiast. wydana w renomowanej seni A io

f ' zatytułowana Mickiewicz, daia całościowy Eiterackt por- tret ptieiy, n a p i s y pray^pnie. alt- z prawdziwym wdziękiem, sucestywna narracjjj i stylistyczną elegancją. ^ ^

12

Zasadniczą przc&irzenią, po której porusza ^ Łukasiewicz. j e « szeroko rozumiana r,literatara wspolczcsna^n choć trzeb? ill tifczyiuĆ, sk^iniid oczy- wiste. zasmezenie, ze inna jest współczesność kryiyka. inna za< pisarzy Ł mkfdych czy - t wlaszcza n ajndodszych pokole rt. Tej I iierai urze poSwię- ci! krytyk większość swoich książek, takich jak TagUttm wpiełtie i Republi- ka mieszańców* a lakże kilka prac naakowo-escisiycznych. takich jak Afr^- Czysttiwo Jaicirwui sporkania w czasie, Wiersze w gazetachi )945-1049 czy

poematu. D tmonografii dotyczącej auiora Godziny strzezonej wspomnę jeszcze później, tutaj natomiast chcę poświęcić parę uwag dwom pozostałym,

których probkinaiyka w pewien sposób się dopełnia i ze sób^ koresponduje.

Oko poematu można pnirak tować jako pr6bę monografii gatunku poetyc- kiego. oczywiście w określonym odcinku czasowym, który etanowi poemat.

W swej ksiLi^ce d;L| Łukaswwjcz znakomite interpretacje znanych i wybit- nych (na ogól) poetów, takich jak Miłosz. Gałczyński i Wit. a także UrrzuŁa

KozioL Stanisiaw B o ń c z a k i - zawsze bliski aulotowi - Stanisław Gro- Chtiwiak.

Już ty(uly poszczególnych suidińw w.nikazywały na dominanty problemo- we utworów oraz poddawały pewne sugestie interpretacyjne. Widma Gaj- cego czytał Łukasiewicz jako psyehomach i ę.Niobi' analizował jako rodzaj

koncertu, zaś w Wttfe Joi^jjzif dostrzegał irodzaj laickiego ołtarza. W pti- e macic Broniewskiego 0 Sial i me przedmiotem uwagi badacza stała się pa- HgttyCZnOdć, w Poemacie diet dorosłych Ważyka - obrać hunkowo^ć. nato- miast ni wór CinKhowiaka Attendc ujmował on juko tekst o umieraniu, Przedmiotem swoich dociekań i analiz uczynił autor poematy wyłącznie wielogłosowe, Średnict) rozntiarOw i posiadające dominantę liryc/ną, Te właśnie aspekty pojawiały się w interpretacji poszczególnych mworówT u w sposrih L-jłokciowy i syntetyczny ujijh je atuor w1 zamykającym książkę rozdziale Potmaty i obrzędy, gdzie uprzednie rozważania otrzymały dosko- nały wspólny mianownik.

Oko poeurant stanowiło dzieło prawdziwie imponujące oryginalnością spojrzenia, dociekliwością badawczą i szemkoJcią horyzontów. W innych wymiarach istnieje książka, która w pewien sposób tamtą uzupełnij ŁSTLŁL

nowicic WjTffj^e W gazetach 1945-1949. Poprzednia mogła powstać przy biurku autora i w oparciu o własny księgozt>iórh ta natomiast opierała się na długiej i żmudnej pracy w bibliotekach, bowiem Łukasiewicz postawił so- bie jako cel zbadanie, czym były wiersze (bo rzadko były one wypowie- dziami spełniający mi normy poezji) ogłaszane w wybranych gazetach Kra- kLiwa, Poznania i Wrocławia w przyjętym przedziale lal,

Wychodząc od ich współczesnego odczytaniu autor ukazał, jak przedsta- wiała się funkcja wiersza w wybranych pismach i ich dodał kach kuliural no- literackich oraz jak przebiegały rta ich lamach zmiany *>d wzjtędnej swobo- dy poetyckiej wypowiedzi w latach 1945-1946 do totalitarnego TTHidehi ideologicznej i polnyezncj perswazji w lalach następnych. Wiersze w gaze- tach - pisa} Łukasiewicz podporządkowane były polityce, Czytając je r ko- meritujtjf pytaliśmy, w jakim zakresie i jak tnocrto polityce sfuzą. Pytaliśmy jednocieśnte o jiopiert ic/i zniewolenia.

Au tor u kazał niesłychanie dobitnie i precyzyjnie, jak zmieniały się Wtedy polityczne jłory roku oraz w jaki sposób kształtował się nowy ideologiczny kalendarz, jak - w odniesieniu do ziem odzyskanych - budowano obraz historycznej i nowej przestrzeni, a wreszcie - jaki związek miaty wierne drukowane xv gazetach z wyglądem ówczesnego życia literackiego. Końco- we rozdziały: W^rs;*.1 na zjednoczenie partii oraz 1unaoczniają narzu eony - używając ówczesnego terminy Grzegorza 1-ascHy - ..kienmek natar>

cia": ku realizmowi socjalistycznemu oraz krańcowemu upolitycznieniu poezji. Kfektem tego były cale sekwencje wierszy o Bierne ieH S Lal i nie oraz

innych „bohaterach" komunistycznych.

13

(9)

Ł u i ^ i e w f c z okazats^znakom itym czytelnikiem łych tekstów orazood^

tefctfw U b ^ w o l je w O w c z e j perspektywie o r a z wc a ł y m kontdScTe spoteczr^politycznym i k u l t u r o w y ^ Układał cytaty w wymowne s*kwen-

« e opatrując J e subtelnymi. a ironicznymi komentarzami Także i tu ->ak njemal we wszelkich swoluH pracach-ujawni! się amor i&kobadać?

pnE«ukhwyf o^zytujący bezbłędnie intencję ideologicznych zwierzchni Ków orei! wymkfc z ich irispiracji czy nakazów iłoelycki^" rCiiliza^ trik i- siewicz me potępia i juedy.sk wa li fikuje wprosi aniotów wierszy lecz stara sięzrozumiej ich zachowania oraz obj^nid uzależnienia zewnętrzne tam będąc p/zeetęz świadkiem i bystrym obserwatorem t ^ o , co *ie wtfhmtt Junto w kraju między Odq i Bufiiem. a U k k w parowach izw obozu demokracji [udowej,

W Lul^fcwicza znajduje się wiele intrygującyh i ciekawych

^stawi^i, cytatów o r a przypomnień, jak choćby tvtuiu awpowiedzi Jam Kota oSiahme (Najwięksi hutmuiufą nt&yck czas**) ezv opinii Stani- sław;, Dygaw, który napisał na przykład! iz wysłuchanie mowy Jakuba Be*

I ™ * * 3 a zjednoczenie

11 K z PPS w m a roku uznał za ćwięu, całej Polski i jedna z najważniej- szych. a nawet najważniejszą dalę w jej historii. Można w k c zasadnie p r a i j t f , ii autorzy więfcsmfci przytaczanych przez Łukasiewicza wiedzy . wy- pow^dz, tnnego rodzaju woleliby jc uznać niebyłe lub pizmajmniej wrzucić na dno nfcpamipcj.

D* ie ostatnie krytycznoliterackie ksi^ki Łukasiewicza maję jużodmie^

ne od popzeditircli założenia, powsialy zresztą w nowych warunkach w po- sterzającym się o ł t a r z e wolności takie wolnotó twóreari Literatura pol- ska stawała się - p n i o w o jed^ą calofcią. ale dynamiczny w której zachodziły bord™ ,sto,r t e prawBrtofcfo*an|a oraz twor/yty Sje nowe d ^ mmaniy t hierarchie.

5 '1* wyrazistym podtytułem: S z f e

0 tatfta* j ^ ^ ^ ^ ^ p y ^ w nit f j - j j l k w y b r f l nj ; wari swe kreacje Jiryczne, j,,fc się one miały do zmieniającego <ię losu i Jn- stunipjaJcie ^ i c b s p os o h y byeia poetycki,^, a wreszcie -jaką mię odgry- wała w .di wierszach sama hi,tona i geografia. Tc kwestie sygnahz^ał Ł u k a s i e w i ^ w e wstępuj odezwie e ^ / i i f t o (a w podobny sposób

2 l i m y c h l A W O k h między innym,

gsze. .vf Czytelniku (...) pochop^h ^ ^ ^ pustych frazesów. od Z T t TSZ<i:-. ** ™ Wi(c "ci t>os*z*gółnych dte-

t J ^ ^ / badDf^y ptąejawy wdających

wBorow t przykrych chorób.

Owo my'" ro jest nie tyle tradycyjny pluralis majestaty co wyraz pix™-

™ wspólnoty autora tekstu i adresata, fctórey idą simq drora razem rozpoznają npwe sW J a l y literackie Oraz prowadzą dialog z zamieszkujący-

jm je bobaterHiuu. J

WrsieaJ w rej k ^ c e Łukasiewicz<todziel dawniejszy** pisarzy (Żen™- ski, AndrBjewskr, [JornbrowieŁł i nieco młodszych (Konwicki), poddając je p]obie rewizjitty rtidierpraacji, powracahez do twórczości poetów ,ta- leobtcfjych w polu jego widzenia, takich jak Białoszewski, RÓfewrcz Ker- ben Szymborska i Urszula Kozioł, ale obok ntcb w Rytmie, napotka cz^- lelnik liwnrez rtwważaiua poświęcone Krytycznym jydarpóto a między innym, k a z k o m Marty Wyki. Micłuda Głowińskmgoi A n d . ™ Falkiewi- cza, Ostatniej Europie Marii Czapskiej ofaz eseistycznym publikacjom Cze.

sława Miło^,- mówi^ orw o sprawach Polski i narodu, Europy i świata terazmejszofc, i tradycji ora/ o zaebowaniu s it eziowicka tpisar/a) w ^ rw«ych nurtów czasu i h-ttoni XX wirku. 1 u.i^ al l l ł i r ok.Aijc się kryfy- kiem |>mrzqcyfn n i l te sprawy uważnie, wnikliwie, subtelnie , niemal o 4 i -

•Kf IC.

pasjoDujc Łukasiewicza we wszelkich je; przejawach* wyczu lony na rytm cza^u i na jego wielorakie znamiona. Mńwj o lym szkic Gmitęer Wmcitr*riu, dawniejsze teksty prozie Malewskiej i Parnitkiego (jćgo twórczo^! jesl mu bodaj najbliższa} oraz Terleckiego, z którego utworami pozostawał w^talytn i bardzoosobisiym kontakcie. Ale i w teksach poiiwi^eonyeh historii dostrzegał Lukasiewiez rozmaite ndnae- sienn Jo wNfKjlczcsnośei, Z omówienia fKiwie&:i Terleckiego, po^więci?nej rzw. sprawie Stanisława Brzozowskiego i jc^o pnK"CiowiŁ odbywaj^emu si^1 w Krakowie w l1^ r., wyjmijmy dwa fragmenty:

Nieudolnie portt.szni się obsypany orderami Łtreyiici^ prowadzony pod

^ffrf przez lekarzy. C&kał na swoją nadchodzącą godzinę Androptw.

W Kmkpw&e tiH zy Słę whińrie WM sprflwit, ie£ tfemiia i tajemniczo. Ro- zmnirtny. te cfaittzi o zpbtfjstwa Fyjastt,

W Rytmie... pojawiają się teksty dotyczące spraw bliskich naszej współ- czesno.fci, dlD^ naprawdę lak bardzo - nu szczęrfric! - odlejjłycb, Pis^c więc na pr/yklad Łukasiewicz o pewnym bardzo ultrakonninistycznym wnocJawskinn pisniie. o zagadnieniu rewolLtcji czy o kwestii munduru. We w.s/ysikicli L^rrajdujemy odniesienia do doświadczeń osobistych i pokole- niowych autora, ale wielu jego rów Lesnikriw, do których i ja należy mogło- by uznać niekróre z tych wypowiedzi za swoje. W szkicu zatytułowanym Mu/ułut czytamy:

Kiedy powiej krzyża i gadta. zninimi porprtu Żymierskiego, zawieszotw i', kłosie punrri RakatsmiBkiegOi którrgo Zwitfzek Radziecki zwrócił rnttn po lalach. vStatecznie Zttikt czar mnndttrtr. Skwiczyh- rei mundurki harcerskie.

Młl psmd .s tronach tegn szk i cu dal Lukasie w i ez skrót naszej histori i po l roku. ale czy młodszy czylctnik odczyta właściwy sens słów ^wrócił n?m po iLitLLeli" oraz zawarta w subtelny ironię.

Pu wróćmy do tfrr durnych ćilów, które nu^.na traktować jako pozycję b1iżniaLVi) wobec popniedniejt jakby druiii] czę^d caln^ci, howiein w książ- ce « j kiy ryk obejmuje ^woj^ uwa^ą zjaw iska zlokalizowane w obrębie ostat- niej dekady wieku. Inicjalny lek^t, noszący znamienny tyinłprzesitzt/i lat dziewięćdziesiątych, unaocznia czytelnikowi now^ vsy(uację pisarza oraz

RMI/JJ wzajemnych relacji I /jebowań woboe siebie rtiznych formacji po- koleniowych. lekst ten powiadaima leż czytelnika o intencjach autora oraz o charakterze książki. Czytamy tam:

Nte tworzę syntezy, ffw mam takich itmszczeri. Układam kiiąrkf krytycz- nolireratką z kiłke/Mu wyraźnymi - mam nadzieję • wątkami i lu źnymi bo- haterami. tyjącymi i działającymi ty łatach dziewięćdzitsiątyęk w tej wia- lnie. a nie innej przestrzeni.

ł.akasie^-icz pozostaje tri bierny ^-Jasnym założeniom, realizowanym w swoich poprzednich książkach. W Rytmie, czyli powwnosu napisał wprost: Krytyk® związafiit jest fciśle z aktualnością, musi się jprawdtfć w krótkim nasię, byrmtght marzyć o swej rt^-ji wdłnższ.\m irutiniti.

Otrzymaliśmy wipc książkę jak najbardziej ^ktu-u]rri[. i w s p ó k i » n | pdyż autor pisŁil wyłącznie o tworczości autoio^1 ż.yj^cych. chyba że chodziło 0 po/ejnanie zimiwlegn twńity - Władysława l^ccha lerleckidgo Jeszcze pełniej i wyraźniej zarysował roLukasiew iczw szkicu zatytułowanym Punkt wyjścia, gdzie znalazły się bardzo istotne uwagi władnie o nowej sytuacji 1 i ter^LLur y i pierzy. Przesta! y dz iala^ d awne o craniczcnia. u niemożl i w i a j L]cc twórcom wypowiadanie się w sposób swobodny i kształtowanie w swych dziełach rzeczywistości g o d n i e z ich wljsaą w izją artystyczny i osobistym przekonaniem, Emilie"te rozmaitych „tabu" i zakazOw prowadziło do znie- kształcenia i historii, i rzeczywistości, a w efekcie również indywidualne i o r a j spoleeznej świadomości.

100

(10)

Jeśli jednak Ł u k c i e w icz pozostawił rra uboczu możliwo^ syntetyczne

Ko ujęcia literatury dekady XX wieku, to w jpki sposób mógł /obrazować EO> co dztółbfiię wtedy ważnego i ciekawego? /decydował się on NA wybór gatunku, którego nazwa zrobiła w ostatnich dziesięcioleciach z a d z i w i a j ą karierę. Sylwieznością zajmowali się teoretycy literatury. a jej historycy po- sługują się tą kategorią jako bardzo użytecznym narzędziem interpretacyj^

nym, pisarze zaś wcielają jej zasady w swojej praktvce twórczej. Rzymska silva i a taro polska sylwa przeżywają więc swój prawdziwy renesans, "

Ciaiunek len od dawna bliski byl Jackowi Łukasiewiczowi, ktńrv w [ck scie Po co piszę?, zawartym w Ruchomych celach, wyznał;

Piszę (...) rvdxąj dziennika krytycznego, zawsze mnie ku sil. A właściwie kusiła mnie silva rerum - łat rzeczy {...). Syiwa mirta być maja. własna, osobista* w której byłbym sobą wielogatunkowym, odrzucając tułftpcone nrle. wymuszane obowiązkami czy układami teksty.

idealnej syl wy zapewne nie maH Łukasiewicz zdaje sobie z tego doskona- te oprawę. A te sylwicznotf banowi p r z y j - w Ruchomych celach zajadę kompozycyjny ona d e c y d u j o sposobie organizacji materiału. Na iworzy- wo tej książki składają się - jak pisze agior - recenzje, felietony, nawei opinie wewitftrzfie. odpowiedzi ria ankiety referaty i rużne inne formy {...),

tu rzeczywiścieprawdziwy las rzeczy. W Jesi* tym trudno wszak- że zbłądzić h ma on bowiem własny wewnętrzny porządek, zaś uważnego czytelnika. czeka lu wiele przyjemności i satysfakcji.

Wspomniana &ytwicznośd wynika przy tym zarówno z reguł gatunku, jak t zawarta jest inunaneumie w skupieniu dobranych pr/cz autora tek- stów. Więcej jeszcze - w kry tycznoli terackich wypowiedziach Lukasie- wic za widać wyraźnie jego rotę. jakby p o w i e d ź Kazimierz Wyka, go spod ar/a. wyznaczającego każdemu z tekstów odpowiednie miejsce, uzasadniającego przy tym swoju detyzję i wskazującego na towarzyszące mu okoliczności.

Co wjęe zawiera sylwa Jatka Łukasiewicza opatrzona tviulem Ruchome wf/r? O czym w niej autor pi>;ze? Można by za Różewiczem powiedzieć - o wszystkim, Ix?wiem wrocławskiego krytyka inieresujc .wszystko". Nie da|o się oczywiście Wyrazić lego w pełni w jednej ksi^cc, toteż we wstęp-

nym tekście powiadamia o tym autor czytelnika: Chciałbym jeszcze napi- sać o różnych rzeczach (i tu następuje wyliczanie przykładowych tematów).

Chciałbym leż napisać książkę, w której dobrze słychać jzłos jej autora fw tym miejscu również pojawia się charakterystyka persony „auiom").

Ruchome cele budzj| więc u znanie bogactwem tematów, nie tylko zresztą o literackim charakterze, o czym świadczą między innymi teksty drukowa- ne uprzednio w poznańskim Arkuszu". Znajdują się tam nu przykład pięk- nie komentowane cytaty z dawnych w s p o m n i j pamiętników t listów, jak choćby przezabawna, ale jednocześnie nasycona dramatyzinem anegdota z tistu Teofila Łenanowicza, mówiąca o wykładzie Mickiewicza w Collćge dc France...

Tę swoją praktykę nazywał Łukasiewicz „dziobaniem eseisty": Ra z dziob me tut m, potem gdzie indziej dziobnie. Przeniesie się w czasie, przestrzeni, a tak naprawdę wyciągnie kolejny książkę z nieuporządkowanej biblioteki t na koSa innego, całkiem gdzie, indziej ptyairzy. Znajdzie też Łukasiewicz co< ciekawego do skomentowania przy lekturze Dziennikapowrotu Sławo mira Mrożka.

Dobór Omawianych przez Łukasiewicza książek jest bardzo znamienny Podobnie jak w dawniejszych szkicach o poezji, kiedy to tyle uwagi p f r święeał on wierszom, będącym wyrazem „korespondencji sziuk". zwłasz- cza plastycznych, tak i w Ruchomych celach pisze on z wielką wrażliwością na przykład o Grecji Zbigniewa Herberta i książce Aleksandry Olędzkiej- Fryhesowej, poświęconej sztuce ikony.

tfi

Godzi się tu podkreślić, iz mnogości oraz różnorodności materii odpowia- dają tu formy wypowiedzi coraz zwięflejsze i bardziej lakoniczne, dzięki cze- mu wszystkie teksty stajni się gęstsze, nasycone emocja i naznaoAHtepiętnem osobistym. Widać w nich owocowanie praktyki poeiyckicj autora, który w swoich wierszach siara się dat samą esencję obserwacji czy przeżycia.

W tych ,,małych sy,lwach11 dostrzega się często właśnie strukturę poetycką czy aforystyczną. Zmienia się również reloryka wypowiedzi krytycznej, ka- ttgoryezność stwierdzeń zastępuje osobista refleksja, ważne stają się sygnały wahali, namysłu, wątpliwości pojawiają się często znaki zapytania.

Ten osobisty ton widoczny jest niemal we wszystkich tekstach książki Łukasiewicza, a łączy się on często y. wprowadzeniem elementów auto- lub biograficznych, co zresztą ujawni łosię i w poprzednich jego publikacjach.

We Wstępie do Oka ftaemalu informował on na przyklad czytelnika; Widma poznałem z pierwszego legalnego wydaniu wierszy Gajcegtr w t952 roku,

lr)\'t{>be " czytaliśmy siedząc na skórzanych fotelach rmlzinnym domu Staszka Grochawiaka w Lesznie. W Ryn nie, czyli powinności czytamy; przy- chodzi mi im myfl Tadzio Mikołajek i jegoprazfl\ w tejże książce w szkicu 0 Grottgerze wspominał Łukasiewicz o jednym małym obrazie tego mala- rza,. należącym do jego przyjaciela, Andrzeja Szmidta, pisząc: Właściciel wyniósł ten obraz z Powstania Warszawskiego: w jednej ręce trzymał misia.

W drugiej tego Grottgera.

l-cktury krytyka wiążą się więc zwykle zarówno z konkretnym miejscem, jak i realną przestrzenni. To biograficzne nacechowanie jego lek.stów (ąęzy się przede wszystkim z Wrocławtem t z Dotnym śląskiem, gdzie osiadł kilkadziesiąt lat temu. Oczywistą wszakże jest rzeczą, żenić wszystkie szki- ce czy eseje noszą takie signum, bowiem o utworach Miłosza, Szymbor- skiejt.ks. Twardowskiego, nic mówiąc już o Tryptyku rzymskim. który imu- kliwie i pięknie analizuje Łukasiewicz, można pisać w każdym miejscu.

Dotyczy (O naturalnie również takich poetów jak Tadeusz Różewicz. Może dl aie^o. iż z w i a n y jesi on z Wrocławiem od czterdziestu blisko lal. stawał

się lak częsiym ..bohaterem" esejów Łukasiewicza. A ich spotkania i ro- zmowy. prowadzone w czasie ieh pr/eehadzek po Pwku Szu żytnie ki mh czy nic pozwalały mu głębiej rozumieć intencji poetyckich autora Szarej strefy?

W tym niewątpliwie klimacie powstał znakomity esej Zwiastowanie poezjh ale „zawsze fragment", który wszedł do ścisłego kanonu prac poświęco-

nych liryce Różewicza i zawariej w niej problematyce religijnej oraz mcia- fizycznej. Również dla mnie jest ro jeden z najważniejszych i najciekaw- szych tekstów Ruchomych ceiów, obok lak ich jak Tadeusz Różewicz 1 I^eopold Staff. Poeta Jawień oraz Poeci tv przestrzeni htilosza.

Usytuowanie krytyka w pewnym centrum i w szerszym kręgu przestrzen- n y m ^ czym powyżej wspomni a lem, sprawia, iż tak wiele uwagi poświęca on właśnie pisarzom związanym swoją biografią z Wrocławiem z re- gionem dolnośląskim. Dotyczy to me tylko poetów wyhitnych i głośnych, jak Urszula Kozioł i Tymoteusz Karpowicz, ale i innych, mniej znanych, a pr/ccicż często ciekawych i godnych uwagi. Stawiam tez sobie pytanie, czy gdyby nie rrwroclawski" epizod w życiu Andrzeja Szmidta i zawarta wtedy między obu poetami znajomo^, która później przerodziła &ię w przy- jaźń, poświęciłby mu Łukasiewicz tyle uwagi oraz interpretował jego wier-

sze z rów 11 ą wni kl i wtrfcią.

Nawiasem ntówiąc. szkic poświęcony liryce Szmidta oparty został na bardzo ciekawym i oryginalnym pomyśle. Cały tekst stanowi bowiem w du- żej mierze sekwencje cytatów i przywołań obrazów użytych p r a ż poetę, które kryiyk związał z głównymi dominantami jego wyobraźni - na przy- kład z motywami szarości, kurzu, zuchów aft zwierząt, ojczyzny czy pokole- nia. Jest to jakby miniatura sjHisobu postępowania. ktÓTy lak znakomicic zaowocował w monografii lirykę Jastruna^ gdzie poszczególne rozdziały

(11)

opiendy się na penetracji między innymi świata zmysłów, rzeczy. obrazów, historii, ojczyzny czy owadow. Za analizami wybranej problematyki stoi zaw.sze gruntowna wiedza kryty kii p o ł a ż o n a * gjęboką i ntuicją.

Związek Łukasiewicza z przestrzenią Wrocławia dochodzi do głosu co- raz częściej, potwierdzając głębokie tutaj jego zakorzenienie. Dal temu do- bitny wyraz w krótkim szkicu napisanym po łekiurze tincykłopedii Wrocła- Wfl. Czytamy lani;

Ws&dłem (...) w tę księgę i n-yjśc : niej nie mogłem. Otwierałem h- róż- nych miejscach i czytałem ciągłe, tu takt po haśle. Mieszkam we Wrocławiu pół wieku (hez 10 miesimy) i wciąż jakby nie miałem klucza do tego miasta, (...) Wrocław wchodził w moją rodzinę (moi dziadkowie po hpkiełi brali tu podobno Hub na poczfpku ubiegłego stulecia). Moi svnowie tu się w\cho-

wali i wykształcili Wtększutf życia mojego upłynęła * tym mieście, w jego scenerii.

lo dlatego zapewne w Rytmie. dyli powinności Omówienie książki An- drzeju Falkiewitcza Takim ściegiem zatytułował Łukasiewicz kod niebem Popowie, dodając na kotku dwa wiek mówiące zdania: łja jestem jednym Z nazwanych bohaterów tej książki. Czy Sum ją pad niebem miłych Popowie, gdzie znaczna część akcp „Takim ściegiem" się rozgrywa. Trzeba tutaf do- dać. iż Popmwicc stanowią jedną z dzielnic tego imasta* za.< adresów autora wspomnianej książki, jak i autora jej recenzji należy szukać w|a<nie na uli- cy Popowickicj;.

Jacek Łukasiewicz określił swoją rolę jako jednego z ęzyttbtików pol*

skich wierszy [dążącydlj w poszukiwaniu wfasnegintbrazu świam. własne go „dzieła ". Pisze tylko o tym, co mu jest bliskie, co koresponduje z jego widzeniem i odczuwaniem świata, zawsze z żarliwością i wvczuw;iln;j cm patią, a owocem tego ^ą teksiy ukształtowane any.stycznie/noszące cechy wysokiej sztuki krytycznoliterackiej, które czy la się znakomicie i / pełna .satysfakcją.

Autor Ruchfrnych cełów jest jednym z uiewiclu krytyków, ktdry Alobyl się; na wyznanie w szkicu Pu co piszę ?, i z rzeczy wi k i e lubi pisać. pisanie sprawia mu przyjemność i pisze z „potrzeby pisania". Jego radości pisania odpowiada radość czytania odbiorcy i jest 10 - stjdzę - najwyższa nagroda dl u łukasiewicza jako krylyka.

Tudeust Kłak

I V O g ó l n o p o l s k i K o n k u r y Lit t r a c k i Z i e m i L u b e l s k i e j Em. J ó z e f a Ł o b o d o i r s k f c g o

Kontur* m.1 ctuu^tttr oi w t y . Mogą w niin brjć tufeid jiuiwzy zrasaefii i nn;rr7c- tlmi w ?wii|ikiii;h twórczych, ber. W7;|ędu ra wiek i mkpc* zamieś* kaniu. Wmun.

ŁLem BCKSiitirtwa jest z e s u w u 5 wiersiy w cr.ihńćh cgzempUraicb d&

30 WrtcSrun txr„ tm adres:

Litrrjlów Pii^kith Ul. Dolna Panny Marii J 20-010 Lublin.

izczcgOlmc pftniraw^nc będ-l utwory p o d ^ i j ^ probleciuilykę w schodnią ^ p m k z a rmrodć* i kigw. Wicnj* nie nwfiq byii wezcJniej pubUkowww ani muradza- ne v. illnyi-li kLnkursuLLh.

Org^imgran* konturu ^ LubtkLi Oddział Zwitku U t a r a d w Polskich uraz Wyddiiły Ktilniry Urzędu Mttjikkgo i Urzfdu Marszałkowskiej w Lublinie Pra- witdiiijne Są OJigiudy picmęzne orsz wyrtteciicnta rzeczowe. Rof^trzjgniętic konŁursu Ji^łilpi <f- drugiej poknvir Imlttpjida br.

JOANNA PAWLAT

Tanka nadziei

Wrony kulawe

Niepotrzebne na Ziemi Wznoszone do chmur Coraz wyżej i wyżej Grawitacja wOlndśći

Rozmarzona tanka

Kołyska mych snów Ciepło zielonych dolin Zaktęte nici

Ptąjęczyny Wszechświata Tutaj słońce nie zajdzie.

Tanka nieszczęśliwych kochanków

Zwrot do nadawcy Nie ma mojej miloSci Już tu nie mieszka Już nic przyniesie mi róż

Czas chłodnych, letnich nocy..,

Niemowlęca tanka

Dziecinne śpiochy

Przygnał Wiatr na mój balkon Nicrozgarnięty.

Rozdęty psotnik, kpiarz A gdzieś... Nagusieńki...

Tanka zaplecza

W deszczową noc Lunatykują poeci Kołacząc do dr/wi Panien oraz ministrów Najlżejszych obyczajów.

100

(12)

Tanka gospodyń domoioych

Patrzę rte widząc

Ciemnych plam na obrusie Cyk-Cyk zeganiSły,

Krople minut - ja marzę.

I">zień na wyspach szczęśliwych,,.

Tanka w płomieniu śtoiecy

Boska Matulu!

Pomocy biedzącym Ćmom Nieustającej

Daj nam ochłodę wiat™

1 niech Stanic się j a s n o t !

Tanka hlokersa-romarityka

Zwykła pokusa

Bram zawartych od wieków Nacisnąć klamkę.

Rozdeptać Ontyczny kurz, Na murze wyryć serce...

Nićdźxviedzia Tanka

Ćwiczę to w my iłach:

- Zatrzasnąć na zawsze drzwi - Pledem kraciastym

Otulić stę pod szyję - Ohudzić się już latem

Tanka dla wszystkich

Nicwydarzone,

Pozbawiłint godności, [ kostropate.

Odrzucone, samotne Jeszcze znajdą Królesiwo

Tanka o oczach dziecka

Zwykła codzienność Trwa przecież tylko chwilę

Artlrakt pomiędzy

Marzeniem i spełnieniem Snem i rajskim ogrodem 20

Tanka na czarną godzinę

Nie będziesz miał nie 1 |uagnq] tak niewiele Wtedy zeSlf ci

Wspomnienie pajdy chleba 1 dobrego piekarza

Ta n k a-k ołysank a

Już ciemna noc... Śpij.

Niech spłynie zapomnienie Już ciemna noc... .Śpij.

Gdy mrok się sin je cieniem N ale h nicnic - nici stn ienie m.. -

Joanna Powiat

Tanta tu jjpunski 31-sylabowy pocrruil fmrczc być spisana ^ jłdnęj linii* leti ŁiWy- sylaby ukwone W ttkWttK^lołl fi.7-5-7-?. prcy iiym należy pamięlwf, w. orygi- nalrtt jipoAskte sylaby tKLrd jricj wyiuiltt ftiż w języku polskim lub jmiriskim i za- zwyiziij krtt^z*;}, FonTig t*. popuku™ nit Wyspach oJ blisko 1^00 lui, jłiii Hitfszs ni i s^rofeo /nunc haiku. Kft^kic pocnuly uInbyty iłgrtMwm^ popul^mnif w okresie Htfian (?V4-t ukazano je Łt wyjąlkoWo mmiuiqfBneb tHatzano by nesif kiud^ wus.- nięjs^ okazję.

(13)

KATARZYNA JACKOWSKA

E l e m c i i t v

Mieszkaliśmy na obrzeżach wielkiego miasia. Ale nie irzeba bykł nlfewcl wchodzić na najwyzsz.y wieżowiec, żeby aobKZyć Pakie. W y s u s z y ł o wyjść w słoneczny d/ieri na którykolwiek balkon w sio dziewiętnaście i popatrzeć przed siebie.

W każdy dzień. *tonet.v.ny czy deszczowy, z balkonu widać było plae.

Whiśtiwie łąkę. klóni Została między blokami. Tak jak ona zagubił się ież jeden mały d<łmck i wspomnienie po sadach - śliwki, mirahełki. jabłonie.

To one na początku lata owocowały zielonymi kulkami, które przy pni wiały o ból brzucha.

Kiedyś cale lalo spędziliśmy na jednej z jabłonek, schodzie z niej lylko na obiad. Siedzieliśmy na gałęziach i rozmawialiśmy lub czy laliśmy książ- ki. biegając czasami do drewnianego sklepiku Morsa, który sprzedawał warzywa, owoce, naboje do syfonów, czerwony płyn w woreezksich i oran- żadę wyborową, lizaki z figurkami żolnier/y lub karykaturami postaci z fil- mów Disneya i gumy do żucia z hisloryjkq. Popijaliśmy oranżadą zielone papierówki, wyłuskując ze suączków młody groszek. Od ścian bloków od- bijały się głośne: „Maaantoo - rzuć koc, m&aamooo - rzuć piłkę''.

Chodźmy do lasu, chodźmy na górę piachu, chod/my na pole grać na zielonych źdźbłach. Chodźmy poleżeć w wysokiej trawie, która porosła nie- uprawiane pola. Chodźmy na elementy - na łąkę, kiórą widać z balkonów.

Na tąkfr która nie zdążyła uciec spomiędzy bloków i gdzie ztozono elemen- ty. 1 akie jak te. z których po<wstuły okoliczne budynki. Nasze domy.

Skaczemy, wchodzimy do wielkich r u r pokonujemy stosy wielkich płyt tulawlonycb na szlorc. opartych jedna o drugą...

Czasami przychodziła Agnieszka, ale niki nie mówił do niej po imieniu.

Tylko Nerwowa, i ona się strasznie denerwowała, jak ktoś mówit do niej Nerwowa, No. ale dlaczego lak do niej nie mówić, jak jesi laku nerwowa, To prawda.

Agnieszka się chwaliła, ze sprzedaje z mamą w bufecie, na Dworcu. Przyj- muje tid podróżnych pieniądze, zalewa herbatę ekspresowy wrzątkiem t czajnika i kroi Cytrynę, A mama jej pokasuje, jak oszukiwać na kasie. Jak dorośnie* to będzie lam pracować i na pewno wyjdzie na swoje, bo do tego czasu mama nauczy ją wszystkich sZluczek,

Śmialiśmy się z Nerwowej. Dworzec to miejsce może ciekawe J poirzeb- ne. zwłaszcza jak ktoś chce być podróżnikiem, ale żeby tam siedzieć przez cale życie? No, chyba że się już widziało wszystkie dworce <wiata - wtedy można larn nawet zamieszkać na stałe. A te tak jeździć z domu na Wschodni t z powrotem - to głupoia. Nerwowa słuchając łych słów denerwowała się jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy nazywaliśmy ją Nerwową, 1 zaraz szla poskarżyć SLę swojej mamie - b u f e t o w e j z Dworca. Matka Nerwowej cze- kała na nas, gdy wracaliśmy z elementów na podwórko. Siedziała w kuchni za małą firaneczką w koniki 1 jak nas tylko zobaczyła, to otwierała okno na

22

pierwszym piętrze i zaczynała krzyczeć, że dokuczamy Agnie.szce. I potem to były już dwie Nerwnwe. 1 mówiliśmy: Siara Nerwowa i Ml"da Nerwowa.

B lok nu mer sto dz ie w ięt naśeic wygląd al j ak dwa poląc zonę zc sobą blok i - niniejszy i większy, przyklejane do siebie. Mieszkało Lam dużo cieka- wych ludzi. Na przykład ojciec Marceliny, który rano w suboty i w niedzie- le wybiegi w dresie i w opasce w stronę pobliskiego lasu. I nikt. nuwet Piecykowa z pkrws?ej klatkiŁ nie mógł odkryć, o co chodzi z cym blega- nieni Dopiero polem się wydało, że jesL archeologiem 1 jeździ za granicę, a tam dużo ludzi tak biega i uprawia jogging. Wcześniej nikt tego nie wie dział, nawL^t Asia. choć miała bluzę z napisem J o g g i n g " . Śmialiśmy się

z niej, że nawet nie wie. co na sobie nosi. Zaczęliśmy sprawdzać w słowni- ku różne wyrazy i byia wielka awantura z lego. Jowila powiedziała mamie, że już tej bluzy, co jej ciołka ze Stanów przysłała, w i ^ c j nie w loży, Bo tum jest napisane J am big". A przecież i lak wszyscy widzą, że jest za gruba, to

po co jeszcze o lym na ubraniu pisać. Mama na nią nakrzyczala i kazała bluzkę nosić. Powiedziała, że nie ma pieniędzy na jej fanaberie i nie po lo sobie wszyscy żyły wypruwają Lu i w Si ariach, żeby ona dobre ubrania do śmieci wyrzucała. To przestaliśmy jej zazdrościć- t co z lego, że ciuchy z Ameryki, jak tam lakie głupoty popisane. No i Jowita chodziła w tyra J am big" i płakała, a niektórzy tu się z niej śmiali, choć sami mieli na bluzach słowa, który cli nie było w żadnym słowuiku-

Poza tym w sto dziewiętnastce była sala, gdzie chodziliśmy na religię.

Najpierw uczył nas miody ksiądz, ale potem juz nie - -wyjechał. I porem przyszła Wielka Gracja, Wielka Gracja wcale nie była taka wielka, jak się na nią popatrzyło z boku albo mijało na ulicy, ale kiedy się siadało w ław- kach i ona zaczynała mówić, 10 się stawała wielka. Jakby wypełniała całą salę słowami. Wypadały z jej wielkich UH, obrysowanych pomarańczową szminką i układały się jedne na drugich, jak ,się układa jabłka w skrzynce, uż. wypełniły całą salę. wprowadzając nas ni to w letarg, ni w olępienie, Siedzieliśmy w ławkach jak zahipnotyzowani niemal ś l e d z ą te słowa, pa- trząc jak dryluja w powiel 17u: niektóre w drodze 11 a swoje miejsce osiadały na ławkach.

Ławki byty dziwne, takie jak w- slarym elementarzu na rysunku. Pulpit połączony razem z lawą do siedzenia, a w tych blatach dziury. J dopiero porem ktoś się domyślił, że to na kałamarze. Ławki raz na rok lub dwa zmieniały kolor. Raz były wrzosowe, a raz zielone, lakie jak ściany na klat- cc i kiedy Wielka Gracja za szybko mówiła. io można było metalowym wkładem do zen i tha zeskrobać jedną warstwę, spod której wychodziła dru- ga i tr/ecia. Bardzo lo było zajmujące i czasami ktoś za bardzo się tym zajął

i nic słyszał, jak go pyta Wielka Gracja. Zlośdla się wlcdy i mówiła, że jesteśmy otępiałe dzieci. którc nie maję pojęcia o Świecie, bo żyją w za-

ścianku. A ona wie, bo przyjezdża do niej ,.psiap>.]ólaLh z Paryża* która j e j mówi, że lo w ogóle nic jest Życie. (Miała taki sweler, wiązany w pasie, 10 go poprawiała wtedy, żeby poły tego swetra bardziej zachodziły na siebie 1 mocniej zawiązywała pa.sek. ho do tego swetra był jeszcze pasek i zatzy- nala opowiadać, co jej opowiadała psiapsióla z Paryża.)

A kiedyś Ju tiusz się zapy tał. z ciekawość i, czy psiaps iół a to na z w isko czy imię z Ełaryża. Chciał zrobić Wielkiej Gracji przyjenanott. bo tak lubiła opo^

wiadać o Paryżu. Każdy lubił, jak opowiadał, ze ma wujka w Kanadzie ul bo jego ojciec pracuje za granicą, zeby inni mu zazdrościli 1 się dopytywali Ib on chciał co< zrobić, żeby coś się działo, bo odłupał z ławki juz wszystkie

23

(14)

warsiwy. Chciał, żeby Gracji zrobiło się przyjemnie, że zna kogoś, kto mieszka w Paryżu. Ale ona wręcz przeciwnie, nic ucieszyła się z tego. Na- zwała Juliusza Panem Arogantem i zaczęła mńwić o mamie Juliusza, że jak ona syna wychowali i że ją Juliusz kiedyś na bruk wyrzuci bo lak robią d z ieci. które n ie mają szacu nfcu dl a starszych. To on powiedz i al, ze żad n ego bruk a na osiedlu n ie ma, bo al bo s i| takie krzy we pły ly, al bo w ogóle nic - lo znaczy piach. J że on swoją mamą nie będzie rzucał. To Gracja tylko rozcią- gnęła swoje Lisia w kolorze pomarańczowej szminki i powiedziała, że szewc bez butów chodzi, a psychologowie maj4 rozpuszczone dzieci.

Siedzieliśmy w ^ y s c y patrząc na mapę „Palestyna w czasach Jezusa" i ma- rzyli <my, ŻL-hy wyjść już z iej 5 al i i iść na elementy. Bo widzieliśmy, jak ci z |0,3Ó sobie skaczą fajnie z płyty na płytę.

W og&lt marzyliśmy o wakacjach, żeby już nie trzeba było słuchać Wiel- kiej Gracji ani nikogo, nie chodzić do szkoły i wyjechać gdzieś daleko.

Najłcpicj ze Wschodniego. Poszlibyśmy do bufein Dwóch Nerwowych i za- mówili herbatę albo jajecznicę tzy kollet pożar ski. A potem złapali którąś za rękę i powiedzieli: „Nerwowa - oszukujesz - jeszcze się policzymy. Na w i e na nas ę a s, n.

1 byśmy sobie poszli na peron i pojechali ze Wschodniego w świat, na Wyspę Wielkanocny albo (fo Gdyni. Ale nic mieliśmy ani grosza. I tak nam się przypomniało, co mówiła Wielka Gracja, że w Paryżu u psiap*tóły to jest zupełnie inaczej, lam jest wesoło i tam ludzie grają i śpiewają na uli-

cach, i dostają za to pieniądze i kupują sobie za to domy i nowe gitary.

W sto dziew ięinastce śpiewał tylko ojciec Bazylego z kolegami i nikt mu za to pieniędzy nie dawał ani się z tego nie cieszył Przyjeżdżała milicja i pouczała oj t a Bazylego, żeby nie zakłócał porządku. bo inaczej sobie w in^

ny sposób porozmawiają,

W/ięliśmy gitarę, którą ojciec Moniki przywiózł od Ruskich i poszliśmy grać na skraj łąki z clemenlami, Ale nikt nam nie chciał nie dać. Monika grała na filarze, a reszta tańczyła Przyszła Nerwowa i wrzuciła do garnka takie papierowe pieniądze z gry i powiedziała: „Macie iakier jak uczciwie nic umiecie zarobić. Ja w bufecie u mamy takJego pajaca 1 siebie nic będę musiała rt>bić". Tośmy jej powiedzieli, że jest zakaz od rządu Polski i Świa- ta. że nerwowe osoby nie mogą grać na gitarach, nawet jakby chciały i że te oszukane pieniądze 10 dla niej aa oszustwa. J poszła z płaczem poskarżyć się swojej mamie, bufetowej,

Wszyscy przechodzili, bo tamtędy s/łosię na larg, ale nikt nie nie wrzu- cał. bo może nje słyszeli o tym. Żc w Paryżu irzeba płacić. jak kioś gra na

ulicy. Tak stwierdziliśmy, że nie znamy nikogo, kto by hy| w Paryżu 1 wie- dział, co trzeba robić- No. może oprócz ojca Marceliny, kióry był archeolo- giem i jeździł za granicę - ale była sobota rano i on biegał 7, opaską na głowie polesie. Wielka Gracja, która tez by wiedziała, pojechała jako opie- kunka na kolonie KIK-u. Zresztą powiedziała, że ma nas dość i dostaje tyle propozycji, że już nie chce siedzieć dłużej z otępiałymi dziećmi i już nie może na nas patrzeć.

Już chcieliśmy iść, bo nic nie zarobiliśmy, aż lu nagle przyjechał taki starszy chłopak na rowerze i powiedział, że wstał rano i usłyszał, jak ktoś rzęzi ™ gitarze, to wsiadł na rower i przyjechał. Z rączek kierownicy zwisa- ły takie frędzelki. jak z anielskiego włosia MySmy się na początku obraził i, że powied/iał „rzęzi", bo Monika ładnie umiała grać na gitarze, ale on się zaczął śmiać i powiedział, że nazywa się Antek.

Bardzo się / Antkiem zaprzyjaźniliśmy* Spotykaliśmy się codziennie i ro- biliśmy ogniska, jeździliśmy na rowerach, kiii miał. Graliśmy na giiar/c- Antek zaprosił nas do domu i pokazał, co robi, bo chciał sobie sam zbudo- wać telewizor. Ałe nie wiedział, jakie części będą najlepsze. Zbierał więc wszystkie. Obudowy od starych telewizorów, różne baterie i inne diody.

Pokazywał nam różnec/ęści. i mówił, jak się nazywają 3 dlaczego w telewi- zorze WLdae co. co widać. Wszyslkie te diody 1 uine miał w Lik ich małych szufladkach, jak z mebli dla lalek, Sann sobie zrobił z pudelek po zapałkach.

W jakimi momencie i my zaczęliśmy zbierać pudełka po zapałkach i mu przynosiliśmy, żeby miał £dzie przechowywać to wszystko. A najlepsze było lo, żc mama Antka wcale się nic gniewała, że przychodzimy do mego

• długo siedzimy, nic kazała nam zdejmować butów i nic krzyczała na Ant- ka, że ma cały czas bałagan w pokoju. Dawała nam kompoi z rabarbaru i zamykała łię ti ciebie w pokoju. 1 p i u ł a na maszynie.

Gdy zrobiły się prawdziwe wakacje, już nic chcieliśmy wyjeżdżać na Wyspę Wielkanocny, Na razie przynajmniej. Zbieraliśmy dla. Antka różne stare maszyny i mechanizmy, kawałki starych urządzeń. Dużo tego było w lesie i na potuch. Nawet lodówki, ale telewizorów mało, I ita elementach leż trochę.

Leżeliśmy wieczorami na płytach i patrzyliśmy w nieho. czekaliśmy na gwiazdy, żeby je oglądać, ale gwiazd nic by to, ho w lecie późno się robi ciemno - i musieliśmy już wracać do domu i myć się, kla.śe spać. zanim pojawiły się gwiazdy. No może jedna czy dwie to były Ale czekaliśmy lia opadające gwiazdy. To każdy mOgl już sam ze swojego okna obserwować.

ALe samemu to by to co innego.

No a penem zrobił się sierpień i mama powiedziała: Jedziemy na zakupy, oiu.simy kupić tenisówki, strój kąpielowy i chlebak, i czapkę od słoika, bo to wszystko trzeba mieć na kolonie".

Musiałam pojechać na kolonie. Z jakimiś głupimi, obcymi dzieciakami.

Zostawić Antka i elementy, i trawę, i łąkę, i nasze nowe konstrukcje, i kłę- bek kabli. Nad morze wdychać jod. bo to dobre na tarczycę, powiedz i akt

ntiuna. „FojedZ^pSZ do Gdyni - tak jak chciałaś".

Chciałam ze wszystkimi. Jak wrócę zairzy tygodnie, 10 zacznie się szkolj i Wielka Gracja, i nie będzie można czekać na gwiazdy, łeżąC na rozgrza- nym betonie. Bo na drzewach będą w i ssały czerwone korale jarzębin, a wia- domo. że w wierszach przerabianych na początku roku w szkole je st zawsze o jarzębi nach lo j uż będzie cza s szkół y.

Pojechałam nad morze, pojechałam do Gdyni. Sialant prawic godzinę w Muzeum Morskim w Gdyni, przy akwarium z żółwiem kaneitą-GurfJr/

eureką (jak by to napisane po łacinie). Wielki żółw pływał sam w akwa- rium, mial noscaly poobijany od zderzeń ze ścianą akwarium. Dzicci. choć nie były wcale głupie i z czasem stały się mniej obce. szybko przechodziły koło Cartity cureUy, mijały ją. Za szybko, Obok w takim samym akwarium pływaki druga Curriui ra/ettfl. Dwa żtfwie oddzielone byty od siebie po- dwójną szybą. Chciałybyście być razem, prawda? Mój oddech (wiadl na szkle. Ale nigdy nie przebijecie nosami tej zapory.

Gdy zastanawiałam się, czy żółwie chciały to wiedzieć i czy potrzebnie im 10 mowstatn (może mnie nie usłyszały, a może i lak wiedziały swoje};

znalazła mnie Iwona Kluczyk 1 powiedziała, że wszyscy 111nie szukają po poruie, u pani z naszej grupy stoi lam i płacze, Że nie chce pójść do więzie- nia. Iwona powiedziała: ..Trzymaj się mnie, to nic zginiesz".

24

(15)

A potem był chrzest dla tych, co byli pierwszy raz n j J morzem, i musiałam przejść na h<*aka po szyszkach i wypić musztardę pomiesza ną z orani adą:

były też konkursy i ognisko. a na koniec wycieczka do Gdaftska i na He!. Hel tu taki wąziutki p a c z e k z piasku, że kiedy się idzie środkiem ulicy, to z jed- nej i drugiej strony widać morze. Pomyślałam, że przyjedziemy i zamieszka- my ill ł Antkiem i ze wszystkimi - w domu ze szklanym dachem - i podczas sztormu bfdzierny widzieć, jak fale przewalają się nad nami. A zasypiając w łóżkach będziemy patrzeć w gwiazdy nie wychodząc i domu.

W plecaku wiozłam dla wszystkich kolorowe kamienie. Wyrzuciłam te- nisówki, bo zajmowały i a dużo miejsca. Dla Antka kłębek kabla znałezio- nego w podziemiach szkoły, W kiórej mieszkaliśmy, i maty tełewizorekz na^

pisem Ja-^rztbia Góra". Telewizorek z guziczkiem i małym otworkiem.

Kiedy przyciskało się guziczek i patrzyło przez otworek, widaL! było zmie- niające się widoczki z Jaslrzęhiej Góry. Drewniane schody, I .isi ht i nowo- czesne domy wczasowe.

Mama nic nie mówiła, jak mnie przyjechała odebrać, poza tym lylko. że bolą ją zęby i że porozmawiamy W domu.

W autobusie trochę opowiadałam mamie o morzu i o chodzeniu po szysz- kach. no i że zgubiłam tenisówki, ale mama nawet s-ię nie zezłościła, Mil- czała. Potem przestałam mówić, bo jak ko^oś bolq zęby. to nie chce, żeby ktoś mu cały czas gadał nad głową juk najęty. Tylko chce być jak najszyb- ciej w domu.

I chciałam hyćjak najszybciej w domu. A potem, kiedy byłyśmy j aż w do- mu, lo myilaiam, że chciałabym dalej jechać i jechać tym autobusem cały czas, E nigdy nie dojcchać do domu. bo może wtedy nie trzeba bałoby roz- tfowiać i się dowiadywać.

Mama mnie oszukała, bo wcale jej nie bolały zęby. Ani głowa, ani nic w ogóle, Mnie lez nic nie bolało Byłam zła na mamę za ro. że mi to powie- działa, Tak jakbym usłyszała: juz nigdy się nie spotkacie, Możje ro żółwie Cefala caremi zemści ty się na mnie, choć miały takie dohre pyski i były stare i mądre.

Bo Antek umarł, zginął, nie było go. Złapał jakiś kabel na tych elemen- tach i poraził go prąd. To wszystko powinno być dawno Wyłączone. Ro tam nic nie powinno było działać. Ale na złość działało. No i Antka poraził prąd, I pogrzeb już był, r wszyscy tam byli i płakali. Wszyscy rani byti Oprócz mme i ojua Marceliny, klóry pojechał za granicę.

Na łące z elementami poataWJłi budkę dla dozorcy, z suką Perlą na krót- kim łańcuchu. Dozorca siedział w tej *wojej budzie. Perlą w swojej i pi (no- wa! i. żeby nikt nie wchodzi! na elementy. W końcu elementy wywiciti.

a dozorca śpiewał z Ojcem l^izylego.

Została żółta traw* i piach, i jabłonie, mirabelki. śliwki.

A potem drzewka wycięli.

A potem zbudowali sami nikt już nie chodził natare, bo wszyscy chodzili do -^amir. ł zaczęliśmy się zastanawiać, czy sam zbudowali z tych elemen- tów. co tu kiedyś leżały. Czy nasze domy tak by wyglądały, jakby się rozpa- dły? Albo sam? Wiedzieliśmy, że wszystko można złożyć i rozłożyć. Nic tylko dom czy telewizor. Że wszy&tko może być częścią większej całości.

Są tacy, co wiedzą, jak i elementów z powrotem złożyć eało&. Ale ni ki z nas już lego nie mniai.

Rozpadliśmy się,

Katarzyna Jackowska

>

U

BOGDAN NOWICKI

Heteropatyczne stany uczuciowe Brunona Schulza w „Księdze listów"

Według Mnie, tak to wyglądało. Bruttu byt człowiekiem. któn• wypierał siebie (..-). Gnom, maleńki, ołbrzyndogłowy, jakby zanadto zalękniony, aby otiważyć jjc na tsinienie, byf wyrzucony z tyt.Ui, przemykający się chył- kiem na marginesie: Bruno nie przyznawał .terbie prawa do egzystencji i szu- kał własnego unicestwienia - nrc żeby marzył o samobójstwie, on tylko

..dążył" do niebytu całym sobą (.„). Pył zbędny. Był dodatkowy1 - notuje w Dzienniku Witold Gombrowicz, Czyżby więc euly wysiłek komunika- cyjny podjęły przez Brunona Schulza w lisiach wynikał przede wszystkim

/potrzeby potwierdzenia własnego istnienia? korespondencja na pewno miała ea zadanie uwierzytelnić jego obecność na tyle mocno, by można był» domagać się w niej czyjegoś aktywnego współudziału.

To bard co wiele dla ko^oś. kro prowadzi niestrudzony spór o istnienie swoje < Świata, kio w- otaczającej rzeczywistości ugruntowuje ewentualność, ze siwiał może istnieć w jakimś innym sensie, kogo dręczy, a zarazem inspi- ruje i realności* pełen eksperymentów autodcstrukcji Dlatego Księga listów jest nie tylko Th i Linem e pi stolamym. dokumentem biograficznym ni- i;dy i nigdzie niespełnionej ohecności, ale także przedsiawtn ptty pefii duchowych z twórczości rrttktowanej jako sprawa jedynie istotna, wytącmy ceł difż?ń i ieru egzystencji1*

Ponadto sianowi ona próbę egzegezy lęków i. fobii pisarza, jesi kroniką penseweracji jego stanów depresyjnych, zmagań O własną lożsamosć, uwi- kłaną w ciągłe postulaty, decyzje i zaniechania, frustracje egzystencjalne wraz twórcze, utrwalające okresy kapitulacji.

Dane zawarte w listach wymagają wyjąLkowej czujności, bowiem grani ca pomiędzy prawdą a mistyfikacja jest bardzo względna, najczęściej zosta- je zawieszona w obszarze supozycji, tym bardziej że podmiot epistołom) fest pewną jam\ą kreacji własnej osoby pis zt/ega1-

Pewnej próby uporządkowania, wyodrębnienia poszczególnych typów relacji interpersonalnych w listach Schulza, podjął się Andrzej Sulikowski w artykule Scfiulzowskie sytuacje komunikacyjna Kadacz przeniósł swoistą terminologię fizykalną W obszar teologii Życia wewnętrznegopisantfc Schulz konstruował w lisi ach osobliwą t w owym ciosie pionierską teorię psyche- logiczną: poie oddziaływań międzyosobawch. znaczenie miałyby ta nastę- pttfąęeparametry: ł) napięcie, roztaniane jako różnica na$tmjówr tempera-

mentów, wiedzy; 2) potencjał, czyli ilość nagromadzonych ładunków psychologicznych pt> stronie biegunów ja" lub ..ty"; J> odpowiedniość

irsubstrtttów intelektualnego i ludzkiego"* kotif er zna H- ogóle da kontynu- owania pogfpbionych duchowo .stosunków; kondensat ja czy ..akutmdn

<•'• Oo^łDWłu DjimwI ł»Mflfo. Kjjkflu IW.i i:

I IIL.IUI •'•.. I | R S. I:n:- ^'irir f.i I, i,1,',,. JflWlJ. (tpnKWlL M UfpnD I anck^ll I I:-, iŁv,- Ił KiuLAw -.'JM, -1 li Ił&ltf ki A K.L.

JtarwiwruH Ji1itjk-pn Wwm-r Phpdid u . PSnu^.k (.iifiad • ienjtKlWłl i IW

27

Cytaty

Powiązane dokumenty

zamiana kompleksów w żart oznacza pozbycie się ich. ich niezręczne maskowanie? A może pomaga przyjrzeć sec sobie 11 ważniej? Jedzenie było dobru, było go dużo i hylo

kladnie taka. jak w opisach dziewiętnasłowiecznych autorów, ydy zaczyna- li swoje opowieści właśnie od obrazu domostw, zagród i okolic. Także o tej wsi można było powiedzieć,

ł jeszcze raz się odezwałem, po miesiącu, przed moją wyprawą do Gwinei Hissau. Wiedziałem, że tam był. Porad mial /mrę. Ale najbardziej doświadczyłem Ryszarda

szykując się do czegoś bardziej metafizycznego wszystko odbywa się w czasie teraźniejszym i śnieg zbija się w płucach brązowych dni epoki a miejsca tam jest dosyć tylko

stapiają się w jedno i bolą smak letniego popołudnia wbity w papier aż biała kartka z biłgorajskim zaśpiewem.. z

Sądzono wreszcie, że poważna dyskusja rozpocznie się być może dopiero po opublikowaniu biografii Kosińskiego, nad którą Sloan kończył Książka Sloana ukazała się w Ameryce

Wykorzystując wcześniejsze przygotowania zdołano uruchomić (po- mimo zaskoczenia jakim był dla Dowództwa Wojsk Łączności wybuch Powstania) przewidziane połączenia

Wiedniem i Wysłanie kanonika Denhoffa do Rzymu, a rok później akwarelę do tzw. albumu cesarskiego p t Sobieski na koniu pod Wied- niem. Nadto znane są jeszcze dwa rysunki koni