• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1985, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1985, nr 10"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

/ ■' ■

EWANGELIA - ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA - JEDNOŚĆ - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA Cr

(2)

K ościół na św iecie

® ; O siem dziesiąt p ro ce n t ludności C hin n ie po siad a n a w e t egzem pla­

rz a Nowego T estam en tu . W edług opinii M iędzynarodow ej O rganizacji M isyjnej p a n u je ta m ak tu a ln ie „głód Słow a Bożego”.

# | P re zy d e n t R R eagan zap y tan y w czasie k o n feren c ji praso w ej o uży­

w an ie B iblii w k ontekście p olitycz­

nym odpow iedział: „nie m yślę, abym kiedykolw iek używ ał B iblii do d al­

szych celów p olitycznych”, ale — dodał „stw ierdziłem , że B iblia za­

w ie ra odpow iedź n a każdy pro b lem z ja k im się spotykam y i czasem dziwię się dlaczego nie d o strzega­

my, że ta je d n a K siążka m ogłaby rozw iązać w iele naszych p ro b le ­ m ów ”.

9 A by zasilić szeregi księży i z a ­ konników , stu d iu m k ato lick ie p ro ­ po n u je k ształcenie osób św ieckich jako „sług p ro fe sjo n a ln y ch ”. P om ię­

dzy 1970 a 1983 ro k iem n a s tą p ił w zrost liczby członków K ościoła rzym sko-katolickiego w USA, w tym sam ym też okresie czasu licz­

b a księży i zakonników sp a d ła z 194 do 151 tys.

# N om adzi w północnej N igerii b ę­

dą m ogli słuchać fra g m en tó w Biblii z k a s e t m agnetofonow ych, p rzygo­

tow anych dla nich w bieżącym r o ­ ku. Będzie to ich pierw szy k o n ta k t z Biblią. K asety zo staną n a g ra n e w języku fulani, języku jakiego uży­

w a ją pasterze.

9

A m erykańskie T ow arzystw o P rze- ciw rakow e utrzy m u je, że p alenie ty to n iu je st przyczyną śm ierci k o ­ b ie t n a ra k a płuc. S tatystycznie te n rodzaj r a k a w yprzedził n a w e t licz­

bę zachorow ań n a ra k a piersi, n a j­

b ardziej rozpow szechnionego w śród kobiet. Z d an iem ludności w inę za to ponoszą tow arzy stw a r e k la m u ją ­

ce palen ie tytoniu. T ow arzystw o przew idziało w sw oich p la n ac h a k ­ cję a n ty re k la m u ją c ą palen ie oraz spow odow anie p o w strzy m an ia tych rek la m . C elem T ow arzystw a je st rów nież w yelim inow anie udziału firm tytoniow ych w w spółuczestnic­

tw ie w o rg anizow aniu im prez spor- tow o-rozryw kow ych.

9 Nowego od k ry cia dokonano w m ałej ja sk in i w p u sty n n y m w ąw o­

zie n a zachodnim brzegu M orza M artw ego. M eir M eir, w iceprzew od­

niczący M uzeum Izraela, pow iedział, że je s t to „jedno z n ajw a żn iejsz y ch o dkryć w tej dziedzinie” w ciągu o sta tn ic h 25 la t. W ja sk in i zn a le ­ ziono tysiące przedm iotów , w śród nich n a jsta rsz e m a teria ły , ja k ie k ie ­ dykolw iek znaleziono, ja k np. m a s­

k i cerem onialne z zachow anym i m alu n k am i, czaszki ludzkie, d re w ­ n ia n e różańce, ludzkie głow y rzeź­

bione w kości, itp. Ja s k in ia je st położona bardzo blisko te re n u d aw ­ nej Sodomy. J e s t w odległości 50 m il od Jerozolim y i 50 m il od m ie j­

sca, w k tó ry m znaleziono słynne zw oje znad M orza M artw ego, pism a za w ierające p a rtie S tarego T e sta ­ m en tu . T a m a r Noy, k u ra to r M uze­

um , pow iedział, że ja sk in ia była u ży w a n a p rze d w iekam i. Z nalezio­

n e ta m m a te ria ły w sk azu ją, że j a ­ sk in ia m ogła być u ży w a n a w tym sam ym czasie, w k tó ry m zostały zbudow ane m u ry Je ry c h a, k tó re je st uw ażane za n a jsta rsz e istn iejące m iasto n a świecie.

@ T ow arzystw o b ib lijn e w U ru g ­ w a ju przygotow ało sp e cja ln ą p acz­

kę P ism a Ś w iętego dla d zien n ik a­

rzy, k tó rzy uczestniczyli w k a m p a ­ n ii p raso w ej w zw iązku z p rz e p ro ­ w adzonym i w y b o ram i pow szechny­

m i. Z aw arto ść paczki stanow ią:

P rzypow ieści Salom ona, L ist J a k u ­ ba, 10 w y b ra n y ch fra g m en tó w k sią ż­

k i pn. „Jezus — m odel nowego człow ieka”.

® P iętn aście stan ó w am ery k ań sk ich dom aga się w prow adzenia k ary w ięzienia dla p ija n y ch kierow ców . W ciągu o statn ich trzech la t licz­

b a w yp ad k ó w spow odow ana przez kierow ców prow adzących a u ta w stan ie n ietrzeźw ym uległa podw o­

jeniu. W 40 sta n ac h n o rm aln ą p ro ­ ce d u rą je s t odsyłanie pijan y ch spraw ców w ypadków do w ięzień.

9^ W ro k u 2000 w ięcej niż 50%

św iatow ej p o p u la c ji będzie żyło w m iastach. D w anaście spośród 15 n a j­

w iększych m ia st św ia ta znajdow ać się będzie n a te re n ie „Trzeciego Ś w ia ta ”.

9 O statnio w y d an a została w spół­

czesna w e rsja Nowego T estam en tu w języ k u g u je ra ti. J e s t to jed en z dziesięciu głów nych języków I n ­ dii. S ta n G u je ra te je s t położony w środkow o-zachodniej części tego k r a ju i je s t ziem ieszkały przez 25 m in ludzi. M niej niż 3% spośród nich uw aża się za chrześcijan.

9

W edług opinii K ościoła m enno- n itó w ch rześcijanie w Indiach są gorzej tra k to w a n i niż pozostali oby­

w ate le tego k ra ju . D y skrym inacja n a siliła się od w y stą p ien ia In diry G andhi w 1975 r. R eform a, k tó rą za proponow ała nie m ia ła k o rzy stn e­

go w ydźw ięku dla chrześcijan. W ięk­

szość ch rześcijan pochodzi z k asty h a rija n , k tó rzy u tra c ili sw ój sta tu s socjalny, gdy sta li się ch rześcija­

nam i.

®| P rzeg ląd tłum aczeń prow adzo­

nych przez A m ery k a ń sk ie T ow arzy­

stw o B iblijne i jego p a rtn e ró w w y ­ kazuje, że są k o n ty n u o w an e p race n a d tłum aczeniem P ism a Świętego n a 562 języki.

oprać, e.z.a.

W NUMERZE M .IN.:

I t. M -T Y : U c iszen ie b u rz y (s. 3—4)

HEN RY K K R Z Y S IU K : D u c h o w a d o jrz a ło ść — u ż y te c z n i d la B o g a (s. 5—11)

P A U L Y O N G G I CH O : W ja k i sp o só b p o w s ta ł n a jw ię k s z y Z b ó r św ia ta ? (s. 11—15)

K R Y ST Y N A M A T IA SZ U K ( o p r a ć .) : I n n y P o c ie sz y c ie l (s.

16-18)

DLA D Z IE C I: M a łp a w lw ie j sk ó rz e (s. 19—31) EDW ARD P A W Ł O W SK I: A p o k a lip s a S ło w a (s. 21) K R O N IK A (S. 22—23)

2

(3)

UCISZENIE BURZY

„I stało się pewnego dnia, że w stąpił do łodzi On i uczniowie jego i rzekł do nich: Przepraw m y się na drugi brzeg jeziora. I odbili od brzegu. A gdy płynęli On zasnął. 1 zerw ał się gw ałtow ny w icher na jezio­

rze i fale ich zalew ały, i byli w niebezpieczeństwie.

Tedy przystąpili do niego i zbudzili go, m ówiąc: M i­

strzu, Mistrzu, giniem y! A On obudziwszy się, zgro­

m ił w iatr i wzburzone fale, a one uspokoiły się i na­

stała cisza. I rzekł do nich: Gdzież jest w iara w a­

sza? Oni zaś, przestraszywszy się, zdum iew ali się i m ówili jedni do drugich: Któż to jest ten, że nawet wiatrom i w odzie rozkazuje i słuchają go?” (Łk.

8,23-25)

To bardzo dziwne, co nam tu opowiada Łu­

kasz, że Jezus rozkazuje naw et żywiołom, a one są Mu posłuszne. Co nam po takiej jaskra­

wej, pełnej cudów opowieści? Czyż nie to w łaś­

nie utrudnia nam zrozumienie Biblii, że opo­

wiada ona o sprawach niezgodnych z naszym doświadczeniem, że spodziewa się po nas w ia­

ry, podczas gdy m y potrafim y tylko stać na uboczu, sceptycznie potrząsając głową? Jeżeli akceptacja takiej cudownej historii po prostu dlatego, że pochodzi ona z Biblii, jest właśnie chrześcijańską w iarą — jak wobec tego mamy pozyskać dla tej w iary ludzi?

To mógłby być klucz do zrozumienia owej tak zadziwiającej historii, że ponad jednorazo­

wym zdarzeniem staje się ona obrazem i po­

równaniem do naszej drogi życiowej. I tak każ­

de słowo tego opowiadania nabiera dla nas no­

wego sensu w porów naniu z tym, co sami prze­

żywamy.

Nie ulega wątpliwości, że Jezus pewnego dnia rzeczywiście w raz z uczniami w stąpił do łodzi*

aby wypłynąć na jezioro i przeprawić się na drugi brzeg. Gdyby tak n ie było, trzej ewange­

liści nie byliby zgodni co do tego. A przecież oni wszyscy opowiadają o tym wydarzeniu, każdy na swój sposób. Najwidoczniej owa prze­

praw a w ryła im się mocno w pamięć; może już w tedy czuli, że nie była ona po prostu jakimś dowolnym, jednym z wielu, przekroczeniem je­

ziora Genezaret. Czyż ta przepraw a jako taka nie stanowi w izerunku naszego życia? Czyż nie znajdujemy się wszyscy w drodze n a jeziorze tego świata ku nieznanemu jeszcze brzegowi?

Kiedy Łukasz w yraźnie mówi, że uczniowie od­

bili od brzegu, czy tym samym nie rozpoczyna się nowy odcinek, nowy etap w ich życiu?

Trzeba jednak zwrócić uwagę na jeszcze je­

den szczegół tej zdumiewającej historii. Ucznio­

wie nie są w łodzi sami. Nie w ypływ ają na własną rękę. Ktoś Drugi wsiadł do łodzi przed nimi i dał znak do podróży. Wypływa na jezio­

ro razem z nimi. Jezus jest przy nich. Także i my nie jesteśmy sami w łodzi naszego życia.

My starsi nie i w y młodzi także nie. Także i z nami Ktoś płynie. Również do naszej łodzi wstąpił. Wiemy nawet, kiedy to się stało.

I wkracza On razem z nami również w nowy etap naszego życia. Także teraz jest z nami.

Dokądkolwiek zaprowadzi nasza podróż — On będzie z nami. Ta cudowna historia potwierdza nam wszystkim także, że na drodze życia nie jesteśmy sami. Chrystus jest razem z nami, i to nie jako stróż, czy coś w tym rodzaju, ale jako nasz przyjaciel, b rat i pomocnik. Jest ktoś, kto nas rozumie, kto nam towarzyszy, kto w każ­

dej sytuacji m a do nas zaufanie, kto nigdy nas nie zawiedzie, ponieważ nas kocha — niech się dzieje, co chce.

Nie oznacza to wszakże, iż owa przepraw a przez jezioro odbędzie się gładko i bez prze­

szkód. W tym właśnie tkw i niespodzianka owej zadziwiającej historii. N awet gdy Chrystus przebyw a w łodzi, nie jest to gwarancją bez­

problemowej podróży. Na jeziorze zdarzają się burze. W tekście mowa jest o gwałtownych wichrach, które również i w naszych górach spadają jako halny — równie nagle co gwał­

townie — na tafle górskich jezior. Rozumiemy więc, o czym tu taj mowa. Nas również nie oszczędzają owe burze i gwałtowne w ichry w naszej podróży przez życie. Jeśli wierzyć pew­

nym oznakom, to w nadchodzących latach będą nam się szczególnie daw ały we znaki. Nie ty l­

ko w sferze gospodarczej i politycznej, lecz również w życiu pryw atnym musimy się z ni­

mi liczyć. Bywają burze w rodzinie, kiedy prze­

stajem y się nawzajem rozumieć, gdy dążenia pokoleń zderzają się ze sobą, kiedy żyjemy

„obok” siebie, kiedy przychodzi choroba czy śmierć. Zdarzają się okresy burzy w życiu za­

wodowym, jeśli np. w ybraliśm y niewłaściwą drogę i praca w zawodzie nie daje nam saty­

sfakcji, albo jeśli Zostaje nam odebrana. A by­

w ają też ukryte burze, kiedy tracim y orienta­

cję, kiedy nie wiem y już, co stanowi właśCiwy sens i cel naszego życia, kiedy dręczą nas w ąt­

pliwości i musim y dać sobie radę z rozczaro­

waniami, które spraw iają nam inni ludzie.

(4)

Nasza opowieść nie pozostawia wątpliwości co do tego, jak bardzo burza dała się we znaki uczniom. Robili wszystko, aby opanować tę nie­

bezpieczną sytuację, zanim woda wedrze się do łodzi i sięgnie im (do gardeł.

A wszystko to — pomimo obecności Jezusa.

To właśnie jest niepojęte, wręcz szokujące w owej historii, że pisze się w niej wyraźnie, iż Jezus spał. Nie tylko wtedy, gdy jezioro było jeszcze ciche i spokojne — również i teraz, w środku burzy — On śpi. Jakże to możliwe?

Czyż nie przyjm uje do wiadomości niebezpiecz­

nej sytuacji, w jakiej znaleźli się Jego ucznio­

wie? Cóż pomoże Jego obecność w łodzi, jeżeli uczniowie i tak jej nie odczuwają? Czy nie spo- tyka nas właśnie wciąż od nowa ta sama bie­

da, że i m y wśród burz i kryzysów naszego życia mamy często wrażenie, że Chrystus śpi, że Bóg wcale nie troszczy się o> nasi, że pozo­

stawia spraw y swojemu biegowi i właśnie w te­

dy, kiedy Go potrzebujemy, pozbawia nas swo­

jej ochrony i pomocy? A może sen J-ezusa ma zupełnie inne znaczenie? Nie śpi On przecie po prostu ze zmęczenia — może także i dlate­

go; Jezus jest w końcu człowiekiem jak my wszyscy i męczy się jak m y •— ale nie dlatego śpi, a już na pewno nie z obojętności. Może śpi dem onstracyjnie, bo czuje, że w samym środku burzy je st w ręk u Boga, bo wśród sza­

lejących żywiołów liczy się z potęgą i wszech­

mocą Boga?

Tym, co budzi Jezusa i skłania Go do dzia­

łania, nie jest burza ani wycie wichru, ani łos­

kot fal; tylko jedno jest w stanie Go zaalarmo­

wać, i to tak, że w jednej chwili jest obecny i czujny w samym środku burzy. „Mistrzu, Mi­

strzu, giniem y!” — krzyczą uczniowie w naj­

większej opresji. Nie mówią tego lekkomyślnie.

Niejedną burzę na jeziorze przeżyli, niejedną stoczyli walkę z potęgą żywiołów — to jednak jest ponad ich siły. Ich możliwości zostały wy­

czerpane. Niełatwo przyznajem y się do tego.

Tak bardzo wierzymy we własne umiejętności.

Również w burzliwych okresach naszego życia wierzymy, że sami damy sobie radę, wzywając na pomoc postępy nauki i techniki, a także wie­

dzę na tem at psychicznych aspektów ludzkie­

go życia. To wszystko nie jest bez znaczenia.

Także i te siły, i te możliwości zostały nam da­

ne, abyśm y z nich korzystali, abyśmy używali ich w pracy. Czyńmy to! Używajmy ich, ko­

rzystajm y z nich, jak się tylko da! Istnieją jed­

nak granice naszej działalności. I jeśli w tedy w ydaje się nam, że Jezus śpi, że Bóg nie tro­

szczy się o nas, oiznacza to w rzeczywistości, że On czeka.

„Gdzież jest w iara wasza?” W ten sposób czyni im ofertę. Wierzyć — nie oznacza, że już nic nie pozostało nam do zrobienia, że możemy po prostu zrzucić odpowiedzialność na Chrystu­

sa. To nieporozumienie, szeroko rozpowszech­

nione wśród wierzących. W iara nie wyklucza własnej walki i mocowania się z życiem. Wiara nie jest tan ią nam iastką własnego wysiłku, w ła­

snej inicjatywy. Wierzyć — znaczy liczyć się z tym, że Chrystus jest z nam i także pośród burzy, że w żadnej sytuacji nas nie zawiedzie, że czeka n a nasze wezwanie, na nasze zwróce­

nie się ku Niemu, na to, że stać nas będzie na odwagę, by prosić Go o< pomoc. A w tedy nie odmówi nam jej.

Są także burze, które nie uciszają się, w każ­

dym razie nie od razu, burze, które musimy znieść i przetrzymać. Lecz kiedy towarzyszy nam Chrystus, kiedy rozmawia z nami, to rów­

nież w tedy nie jesteśm y sami, i w tedy ujaw ­ nia się Jego moc. Przyjm ijm y Jego ofertę także i na ten nowy etap naszego życia. Możemy prosić Chrystusa o pomoc. Tylko o to wolno nam prosić. On czeka na to. Wtedy pozwala nam doświadczyć, że naw et w iatrom i wodzie rozkazuje, a one rzeczywiście Go słuchają.

K. M -ty

„O n obudziwszy się, zgromił wiatr i wzbu­

rzone fale, a one uspokoiły się i nastała cisza” .

(Łk 8,24)

4

(5)

H E N R Y K K R Z Y S IU K

DUCHOWA DOJRZAŁOŚĆ —

UŻYTECZNI DLA BOGA

I. W PRO W A D ZEN IE

Bóg chce, aby każdy w ierzący był ow ocny i poży­

teczny dla Niego. N ie m a żadnych w yjątków . O jciec nie w ezw ał tylko n ie k tó ry c h do osiągnięcia d o jrz a ­ łości pozw alając, b y resz ta ciała C hrystusow ego p o ­ została n ie d o jrzała — ja k duchow e dzieci (niem ow lę­

ta).

W ezw anie do dojrzałości je st skierow ane do k a ż ­ dego członka żywego Kościoła. A u to r L istu do H eb ­ rajczyków w zyw a n as do p ozostaw ienia za sobą ele­

m e n tarn y ch zasad C hrystusow ych („podstaw ” ) i do

„podążania ku d ojrzałości” (H ebt. 6,1.2). To n ie z n a ­ czy, że m am y odrzucić ta k ie podstaw ow e zasady, ja k naw rócenie, w iara , chrzest, itp. P rzeciw nie, m uszą one być m ocno zakorzenione w naszych sercach i um y­

słach, a także n ie u sta n n ie p rak ty k o w a n e w naszym życiu. W całym naszym chrześcijań sk im p ostępow a­

n iu będziem y m usieli przypom nieć sobie te p o d sta ­ wy. Lecz pozostaje fak te m , że Bóg chce, byśm y p o ­ s u w a l i s i ę k u d o j r z a ł o ś c i !

P aw eł opisuje proces d o jrze w an ia jako w zrastan ie w każdym aspekcie w C h ry stu sa: „...Aż dojdziem y wszyscy do jedności w ia ry i p o zn a n ia S yna Bożego, do m ęskiej doskonałości, i dorośniem y do w ym iarów pełni C hrystusow ej, abyśm y ju ż nie byli dziećm i, m io­

tanym i i unoszonym i w ia tre m n a u k i przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, p row adzący n a bezdroża b łę­

du, lecz abyśm y, b ędąc szczerym i w m iłości, w z ra ­ sta li pod każdym w zględem w niego, k tó ry jest G ło­

wą, w C h ry stu sa” (Ef. 4,13-15).

R ezultatem naszego d o jrze w an ia je st to, że n ie je ­ steśm y już dłużej dziećm i. Choć p ra w d ą jest, że m a ­ my zachow ać dziecięcą zależność od C h rystusa i po­

zostać n iew innym i w obec zła, nie m am y pozostać

dziećm i w naszej znajom ości Boga i Jego dróg: „B ra­

cia, n ie bądźcie dziećm i w m yśleniu, ale bądźcie w złem ja k niem ow lęta, n ato m ia st w m yśleniu bądźcie d o jrz a li” (1 K or. 14,20).

P ołożyw szy podstaw y, m usim y dodać k ilk a rzeczy do naszego chodzenia z P anem , abyśm y sta li się d u ­ chow o dorośli i d o jrzali. To w łaśn ie dojrzały m w ie­

rzącym Bóg obiecał pow ierzyć te w ielk ie spraw y, k tó re w y k o n a w o statnich dniach. B ądźm y piln i w d ążen iu do dojrzałości, byśm y ta k ż e m ogli być p o ­ żytecznym i i ow ocnym i chrześcijanam i, którym i M istrz będzie się m ógł posługiw ać!

„Ł ask a i pokój n iech się w am rozm nożą przez po­

zn a n ie Boga i P a n a naszego, Je zu sa C hrystusa. B oska Jego moc ob d aro w ała nas w szystkim , co je st po trzeb ­ ne do życia i pobożności, przez poznanie tego, k tó ry nas pow ołał przez w łasn ą chw ałę i cnotę, przez które d aro w an e n a m zostały drogie i n ajw ięk sze obietnice, abyście przez n ie stali się u czestnikam i boskiej n a ­ tury, u n iknąw szy skażenia, ja k ie n a ty m św iecie po­

ciąga za sobą pożądliw ość. I w łaśn ie dlatego dołóż­

cie w szelkich s ta ra ń i uzupełniajcie w aszą w iarę cno­

tą, cnotę poznaniem , poznanie pow ściągliw ością, po­

w ściągliw ość w y trw an iem , w y trw a n ie pobożnością, po­

bożność b ra te rstw e m , b ra te rstw o m iłością. Je śli je bow iem posiadacie i one się p o m nażają, to nie do­

puszczą do tego, abyście byli bezczynni i bezużytecz­

ni w p o znaniu P a n a naszego Je zu sa C hrystusa. Kto zaś ich nie m a, ten je st ślepy, krótkow zroczny i za­

pom niał, że został oczyszczony z daw niejszych sw oich grzechów . Dlatego, bracia, ty m bard ziej dołóżcie s ta ­ rań, aby sw oje pow ołanie i w y b ra n ie u m o c n ić; czy­

niąc to bow iem , nigdy się nie potkniecie. W te n spo­

sób będziecie m ieli szeroko o tw a rte w ejście do w ie­

kuistego K ró lestw a P a n a naszego i Z baw iciela, Je z u ­ sa C h ry stu sa” (2 P tr 1,2-11).

(6)

miłość b ratersk a Życzliwość

pobożność wytrwałość samokontrola

wiedza / poznanie /

moralna doskonałość

T en te k st Bożego S tów a je st sk ie ro w a n y do nas, któ rzy jesteśm y w C hrystusie. O trzym aliśm y w szyst­

ko p o trze b n e do życia d pobożności. S taliśm y się u czestnikam i boskiej matury.

A je d n a k B ib lia m ówi, że m a jąc tio w szystko, m u ­ sim y dodać p ew n e cechy do naszej w iary. A postoł P io tr p rze d sta w ia w ty m tek ście „d ra b in ę cn ó t”, k tó ­ r a m a sw ój początek n a ziem i, a k oniec w n ie b ie :

„... w te n sposób będziecie m ie li szeroko o tw a rte w e j­

ście do W iekuistego K ró lestw a P a n a naszego i Z b a ­ w iciela, Je zu sa C h ry stu sa” (2 P tr 1,11).

T ak w ygląda „ d ra b in a ” człow ieka, k tó ry n ie u zu ­ p ełnił sw ej w iary, a ty m sam ym m a p ow ażne p ro b ­

lem y z w d ra p y w an ie m się po jej słupach. G dyby je d ­ n a k zechciał ją uzupełnić, jego w ęd ró w k a do n ieb a b y ła b y bezpieczniejsza. Oto cechy, k tó re m u siałb y do­

dać:

— m o ra ln a doskonałość

— w iedza

— sa m o k o n tro la

— w y trw ało ść

— pobożność

— b ra te rs k a życzliwość

— miłość.

6

(7)

Jeżeli te cechy są w inas i w z ra sta ją , n ie będziem y bezużyteczni ani bezow ocni. Co więcej], jeżeli będzie­

m y je prak ty k o w ać, nigdy nie u p adniem y! Oto obraz duchow ej d ojrzałości: człow iek ow ocny i pożyteczny d la Boga, k tó ry n ig d y n ie p o ty k a się w zam ieszaniu

czy trw odze.

Słow o Boże p odkreśla, że to m y ponosim y odpo­

w iedzialność za te n proces d o jrze w an ia . B ib lia n ie m ówi, że Bóg doda te cechy do n aszej w iary . W y­

ra ź n ie stw ierd za, że m am y je dodać sam i i że m am y to robić pilnie.

D ojrzałym ch rz eśc ija n in em je st ten , kto rozum ie sw oją odpow iedzialność i p o stę p u je w edług n ie j. To, czy te cechy b ę d ą dodane, czy nie, zależy od n as.

Jeżeli chcem y być ow ocni i użyteczni, m usim y p i 1- n i e d o d a w a ć do naszej w ia ry cechy w yliczone przez apostoła P io tra.

I I. M O RA LN A DOSKO N A ŁO ŚĆ

In te re su ją c e je st to, że n a czele te j listy zn a jd u je się m o raln a doskonałość. Nic ta k szybko nie zniszczy naszej skuteczności ja k o chrześcijan i n ie przeszko­

dzi w n aszy m duchow ym w zroście, ja k sw oboda w tej dziedzinie! Słow o Boże p rz e d sta w ia w zorzec św ięto­

ści i praw ego życia, k tó ry k ażdy w ierz ący m usi w ziąć pod uw agę, jeżeli p ra g n ie w zrastać w Bogu.

Ż aden c h rz eśc ija n in n ie p ow inien m yśleć, że jest

„po n ad ” niem oralnością, albo że je st to rzecz, k tó ra je m u n ig d y się n ie przydarzy. A postoł P aw eł w sk a ­ zyw ał n a n ie p ra w e postępow anie dzieci Izrae la w ce­

lu o strzeżenia n as! „A to stało się d la n a s w zorem , o strzegającym nas, abyśm y złych rzeczy n ie pożądali,

(8)

ja k ta m ci pożąd ali” (1 K or. 10,6). Dzieci Iz ra e la ży­

ły W b ałw ochw alstw ie i niem oralności, k u siły Boga i szem rały p rzeciw N iem u (1 K or. 10,7-11). P aw eł n ie p rze d staw ia łb y ta k pow ażnego ostrzeżenia, gdyby czuł, że chrześcijan ie są całkow icie odporni n a n ie - m oralność.

K ażdy ch rz eśc ija n in m usi dodać m o raln ą doskona­

łość i czystość do sw ojej w iary . Co w ięcej, p ow inny one w zrastać i pom nażać się w tych, k tórzy zaczęli już ta k postępow ać. P ew n e w zorce akceptow ane w św iecie są tnie do przyjęcia, gdy k to ś w y rz ek a się grzechu i rodzi się n a nowo. N a p rzykład, w dzi­

siejszym społeczeństw ie ak cep to w an e je st w spólne życie (m ieszkanie) m ężczyzny i kobiety, k tórzy nie są m ałżeństw em . Słow o B oga m ów i n a m je d n ak , że n ierząd je st grzechem , od którego p o w inniśm y u cie­

kać (1 K or. 6,18). N ik t d ie będzie w z ra s ta ł w P an u , jeżeli otw arcie będzie ła m ał św ięty w zorzec u sta n o ­ w iony w B iblii. Jeżeli w ierz ący chce w zrastać w C hrystusa, będzie m u siał w zrastać w św iętości, n ie ­ u sta n n ie d o d ając m o ra ln ą doskonałość do sw ej w iary w Boga. Bóg je st św ię ty ; ci, któ rzy 'chcą w N im w zrastać, m uszą d o jrzew ać w doskonałości m o raln ej.

„Lecz za p rzy k ła d em św iętego, k tó ry w as pow ołał sam i też bądźcie św iętym i w e w szelkim postęp o w a­

n iu w aszym , poniew aż n ap isan o : Ś w iętym i bądźcie, bo J a je ste m św ięty ” (1 P tr 1,15-16).

A. N ie kochajcie św iata

„N ie m iłu jcie św ia ta an i 'tych rzeczy, k tó re s ą n a św iecie. Je śli kto m iłu je światy nie m a w mim m i­

łości O jca” (1 J a n 2,15). Bóg w ezw ał sw oich lu d zi, by byli oddzieleni od ś w ia ta (2 K or. 6,17), odłączeni od zepsutych w zorów społeczeństw a p rzez 'swoje p r a ­ w e p ostępow anie (słowo „św ięty ” lu b „uśw ięcony”

oznacza bycie oddzielonym lub w yłączonym ). T ak w ięc każdy, k to chce 'chodzić z Bogiem, m usi dokonać w y b o ru m iędzy n aślad o w a n iem Go i Jego w zorca, a n aślad o w an iem w zorców tego św iata. Ś w iat jest n iep rz y jac ie lem B oga z pow odu grzechu, k tó ry zepsuł k ażd ą dziedzinę życia społeczeństw a. N iem ożliw e jest, by w ierzący n aślad o w a ł jego p o stęp o w an ie w n u rcie p o p u larn y ch trendów . Jed y n y m m oralnym w zorcem naszego p o stę p o w an ia je s t B iblia.

1. Przyjaźń ze św iatem

W całym S ta ry m T estam encie Bóg w zyw ał Iz ra e li­

tów do p o rzucenia bałw ochw alczych k u ltó w i to w a­

rzyszącego im n iem oralnego p o stę p o w an ia (Jer. 8,19;

Ezech. 14,6 i 20,31). Bóg m ó w ił o Izrae lu jako o sw o­

jej „żonie” (Iz. 54,5; Je r. 31,32) i n az w ał j ą „cudzo­

łożnicą” z pow odu chodzenia drogam i innych bogów (Jer. 2, 20; 3,9). Św. Ja k u b p o d ją ł te n sam tem at, z w rac ają c się do chrześcijan, któ ry ch w zorce m oralne są o b razem w zorców św ia ta (Jak. 4,4).

„ P rzy jaźń ze św ia tem ” p o leg a n a uczestniczeniu W n iem oralnych p rak ty k a ch , dokonujących się w otacza­

jącym nas społeczeństw ie. W ierzący, do któ ry ch p i­

sał Ja k u b , m yśleli, że m ogą chodzić z Bogiem a n g a ­ żu jąc się jednocześnie w chciw ość i niem o raln o ść w okół nich. Lecz B ib lia m ów i, że je st to abso lu tn ie niem ożliw e. N ik t nie może być rów nocześnie p r z y ja ­ cielem Boga i św iata. Ż aden ch rześcijan in n ie może

rów nocześnie w zrastać duchow o i postępow ać n ie ­ m o raln ie !

2. Na św iecie, lecz n ie ze św iata

B ib lijn e w ezw an ie do św iętości i m o raln ej czystoś­

ci nie oznacza, że m usim y fizycznie odłączyć się od reszty społeczeństw a. Jezus m o d lił się do O jca i p ro ­ sił n ie o to, byśm y zostali zeb ran i ze św iata, lecz żebyśm y byli zachow ani od złego (Jan 17,15). P osłał nas do 'św iata tak , ja k O jciec posłał Jego (Jan 17,18).

D latego m y ja k o w ierzący m am y być n a św iecie, lecz n ie ze św iata. Bycie „n a św iecie” oznacza życie w n iezbaw ionym społeczeństw ie. Bycie „ze św ia ta ” o z n a ­ cza przyjęcie m oralności i w arto śc i św ia ta za w łasne, całkow ite utożsam ien ie się z system em , n a którego p o d sta w ie działa re s z ta społeczeństw a.

W ierzący może być n a św iecie •— ży jąc i d ziała ją c pośród nieodroidzomych ludzi — nie p o d ziela ją c je d ­ n a k ich system u w arto śc i i w zorów m oralności (1 P tr 2,11). P io tr nazy w a n a s „obcym i" i „przech o d n iam i”

n aw ią zu jąc do fa k tu , że n ie jesteśm y z tego św iata, chociaż n a mim żyjem y. Je steśm y obyw atelam i n ie b a

— naszego praw dziw ego dom u. N astępnie apostoł w zy­

w a nas, by nasze p o stę p o w an ie w śró d pogan (na świecie) było dobre (1 P tr. 2,12). N asze życie będzie odznaczało się m o ra ln ą czystością w dniach, w k tó ­ rych m oralność gw ałtow nie z a n ik a (Fil. 2.14-15).

B. Porzućcie grzech

Ż aden w ierz ący nie m oże sobie ‘pozw olić n a zajęcie n e u tra ln e j po staw y w obec grzechu i niem oralności.

P o w in ien agresyw nie w ystępow ać p rzeciw nim , od­

rz u c a ją c n a w e t m yśl o n iem oralności. Jeżeli 'chrzęści - ja n in odm aw ia p o d d a n ia się pożądaniu, nie dośw iad­

czy p ro b lem u z grzechem . L ecz jeżeli pozostaje w z a ­ sięgu „pola g raw ita cy jn e g o ” grzechu, bez w ątp ien ia up ad n ie (Jak. 1, 14-15). P ożądanie — to prag n ien ie czegoś zakazanego. Ten w e rse t pokazuje, że pokusa p o ja w ia się w tedy, gdy je ste śm y unoszeni p ra g n ie ­ n ie m czegoś, czego Bóg w y raźn ie zakazał. Lecz zanim dokona się grzech, w isercu i um yśle m usi być poczę­

ta pokusa. To „poczęcie” dok o n u je się p rzez ro zw aża­

nie zakazanej rzeczy; jed y n ie w tedy re z u lta te m jest grzech.

G rzech i n iem o raln o ść n ie „ p rz y d a rz a ją się” po p ro stu ludziom . M a ją sw oje korzenie w pożądliw ych m yślach, k tó ry ch się n ie odrzuca, lecz rozw aża je.

C h rześcijan in m usi w iedzieć, że je st now ym stw o rze­

niem i że n ie m u si postępow ać w edług cielesnych żą­

d ań ciała i um ysłu (2 K or. 5,17; Rzym. 6,7). Jed y n y m sposobem , w ja k i c h rz eśc ija n in jako now e stw o rze­

nie może postępow ać z grzechem , je st odrzu cen ie go ak tem w oli. To znaczy, że n ie może on oglądać się n a „rad o ść”, k tó ra by ła w grzechu (Łuk. 9,62). Żona L o ta została zam ien io n a w słu p soli, poniew aż rz u ­ ca ła tę sk n e sp o jrz e n ia n a Sodom ę (Gen. 19,24-26).

K ażdy w ierzący p o w in ien p o d ją ć p ow ażną decyzję po rzu cen ia grzechu i w yrzeczenia się raz n a zawsze sta ry c h sposobów p o stę p o w an ia (2 K or. 4,2).

C. Rezultaty niem oralności

G d y pożądliw ość pocznie i przyniesie grzech, re z u l­

ta te m je st zaw sze śm ierć. L uźne w zorce m oralne r u j ­

8

(9)

now ały zaw sze skuteczność Bożych ludzi w przeszło­

ści. N iszczycielskie sk u tk i niem oralności m ożna do­

strzec w d zieja ch w ielu postaci S tareg o T estam entu.

W ielki sędzia Izraela, Sam son, dośw iadczył porażki, poniew aż pożądał 'kobiety (Sędz. 16,1.2.16.17.21). K ról D aw id p o p ełn ił cudzołóstwo z B atszebą, czego re z u l­

ta te m była śm ierć jego dziecka (2 Sam . 12,13-14). M i­

łość Salom ona do obcych kobiet, stanow czo zak az a­

n a w p raw ie M ojżesza (Deut. 7,3-4), d o p ro w a d ziła go do u p a d k u : jego obce żony w ciągnęły go w b ałw o ­ chw alstw o (1 K ról. 11,1-3).

Także dzisiaj sw oboda m o ra ln a w Ciele C hrystusa ru jn u je zarów no tych, k tó rz y s ą jego członkam i, ja k i tych, którzy są rozczarow ani jego o bserw acją. Z pow odu n iem oralności chrześcijańskiej dom y i Koś­

cioły są niszczone i dzieło Boże ham ow ane. Je j efe k ­ ty n ie m uszą być n atychm iastow e, lecz jeśli to trw a , są n ieu n ik n io n e. S ąd zaw sze przychodzi ja k o re z u l­

ta t niepraw ości.

D. Ustanówcie wzorzec Boży

K ażdy w ierzący w sw o im um yśle m usi u stanow ić Boży w zorzec m o raln ej doskonałości. J e s t on jasno p rze d staw ia n y w P iśm ie Św. (1 K or. 6,9-10). T ak długo, ja k ch rześcijan in p ró b u je być po obu stro n ach

— żyć dla Boga i jednocześnie dalej angażow ać się w grzeszne p ra k ty k i — nie będzie w z ra sta ł w Bo­

gu. W rzeczyw istości będzie cofał się duchow o, aż sp raw y Boże i Słowo ,s ta n ą się d alekie i niejasne.

Lecz gdy Boże w zorce m o raln ej doskonałości sta n ą się ja sn e w jego sercu i um yśle, je s t on n a drodze do duchow ej dojrzałości. Do n aszej w ia ry w Boga m usim y dodać m o ra ln ą doskonałość, błyszcząc ja k św ia tła w św iecie m o raln ej ciem ności, jako dzieci św ia tła i d n ia (Ef. 5,8).

K iedykolw iek ktoś decyduje się kształto w ać sw oje życie w edług S łow a Bożego i dostosow uje sw oje po ­ stępow anie do Jego w zo rca czystości, jego p o słu ­ szeństw o przyniesie w re z u lta c ie głębsze zrozum ienie Boga i Jego dróg. Bóg w zyw a n a s jako sw oje d zie­

ci do usunięcia z naszego życia k aż d ej „przeszkody grzechu”, k tó ra m ogłaby nas opanow ać, po to, abyśm y mogli w zrosnąć jako d o jrzałe now e stw orzenia, k tó ­ rym i On chce n a s m ieć (Hebr. 12,1).

III. W IED ZA

Do w ia ry i doskonałości m o raln ej m am y dodać w i e d z ę . Je st ona isto tn a dla naszego w zro stu jako chrześcijan. N iem ożliw e jest, b y w ierzący w z ra sta ł duchow o n ie zn a ją c tego, co Bóg ogłosił w sw oim Słowie. Często słyszym y tw ie rd z en ie : „To, czego nie znasz, nie może ci zaszkodzić!”. B ib lia ta k nie naucza.

Pism o stw ierdza, że n iew iedza je st zgubna i trzy m a ludzi w n iew oli (Oz. 4,6; Iz. 5,13). W ielu w ierzących je st dzisiaj niszczonych przez w roga, p oniew aż nie w iedzą, co należy do nich w Jezusie C hrystusie. N ie­

w iedza u niem ożliw ia im w y trw a n ie w obliczu g w ał­

tow nych atak ó w niep rzy jaciela.

Bóg nie chce, by Kościół p otykał się w niew iedzy, nie poznaw szy sw ojego odkupienia. Bez w ą tp ie n ia są pew ne spraw y, o k tó ry ch nie m ożem y i n ie będziem y wiedzieć, dopóki nie w róci Jezus (1 K or. 13,12; Ps.

131). Lecz to nie znaczy, że m am y pozostać całkow icie niezorientow ani. S ą fa k ty objaw ione w Słow ie Bo­

żym, k tó re m ożem y znać, co w ięcej, k tó re m usim y znać, jeżeli m am y ro z w ija ć się duchowo.

M odlitw a P a w ła o Kościół w E fezie (który nie stał n a n isk im poziom ie duchow ym ) je st w ym ow nym stw ie rd z en iem n a te m a t tego, co Bóg chce, abyśm y w iedzieli o naszym odk u p ien iu (Ef. 1,15-19).

M odlitw a apostoła za K olosan je st echem jego m od­

litw y za E fe zjan : „D latego i m y od tego dnia, kiedy to usłyszeliśm y, nie p rze stajem y się za w as m odlić i prosić, abyście doszli do pełnego p o zn an ia w oli jego w e w szelkiej m ądrości i duchow ym zrozum ieniu”

(Kol. 1,9). Bóg chce, byśm y byli n ap e łn ie n i w ied zą o N im i Jego w oli, (które są ja sn o objaw ione w Jego Słowie). D uchow y w zrost nigdy się nie dokona, je ­ żeli objaw ian ie tego, k im je st Bóg ,i co d la ,nas zro­

bił, nie w y try śn ie i nie w zm ocni się w n aszy m ży­

ciu.

A. D w a rodzaje ignorancji

Ig n o ra n c ja nie je st p la n em Boga dla C iała C h ry stu ­ sa. On chce, aby w szystkie Jego dzieci m iały u g ru n ­ to w an ą w iedzę o tym , co dla n ic h zrobił. N ieznajo­

mość tych fak tó w dzieli się n a dw ie kategorie. P ie rw ­ sza je st po p ro stu b ra k ie m info rm acji, d ru g a spo­

w odow ana je st z a tw ard ziały m sercem .

1. Brak informacji

B ardzo często w ierzący g in ą (lub przegryw ają), po­

niew aż n igdy nie zostali n auczeni całkow itej praw d y o ich o d kupieniu przez C hrystusa. P rzez tę b łę d n ą in fo rm ację są p o d atn i n a podstępy n ieprzyjaciela.

D latego w ielu ch rześcijan ży je życiem pokonanym , p obitym przez niego, n a w e t pom im o tego, że e w a n ­ gelia do k tó rej n a le ż ą głosi całkow ite u w o ln ien ie z w szelkiej niew oli. Z pow odu sw ojej ig n o ran c ji nigdy n ie k o rz y sta ją z tego, co n ależ y do nich.

Lecz n ie w ied z a człow ieka w żaden, sposób n ie zm ie­

n ia rea ln o ści i pew ności tego, co zrobił Bóg. Czy je­

steśm y tego św iadom i, czy też nie, o dkupienie jest fa k te m dokonanym . Czy w iem y ,o tym , czy nie, rze­

czyw istość naszego u w o ln ie n ia z k a jd a n je st fak tem . Lecz ig n o ra n c ja p ow strzym uje w ierzących od o p arcia się i p o sia d an ia tego, co Bóg d a ł darm o w szystkim sw oim dzieciom.

Je st to u d erzająco zilu stro w an e w h isto rii oblężenia S am a rii przez A ra m a (2 K ról. 6,24 - 7,20). Bóg w n a ­ tu ra ln y sposób odp arł arm ię aram ejsk ą, u w aln iają c m iasto S am arię od podboju przez n ieprzyjaciela. W ro­

gowie Izrae la zostali całkow icie pokonani. A je d n ak m ieszkańcy S am a rii pozostaw ali przez pew ien czas w gran icach m u ró w m ia sta nie m ając żywności. P o­

stępow ali ta k n ie z pow odu p rzy tłaczającej mocy arm ii przeciw nika, lecz n a sk u te k niew iedzy o jej porażce. Byli uw ięzieni przez w ła sn ą ignorancję. Nie odw ażyli się w yjść n a zew nątrz, dopóki nie zostali p oinform ow ani o porażce A ram a.

N azbyt często podobna rzecz i dzisiaj p rzy d arza się w ierzącym . C h rześcijanie pozostają w w ięzach n ie­

przyjaciela, k tó ry przez Je zu sa został pokonany n a krzyżu d w a tysiące la t tem u. B ra k w iedzy o pełni o d k u p ien ia pozostaw ia szatanow i o tw a rte drzw i do o kłam yw ania i zw odzenia ich. P o zo stają w ięc „w m ieście”, u k ry w a ją c się pirzed nieprzyjacielem , k tó ry d aw no został ju ż pokonany.

(10)

2. Zatwardziałe serce B. Poszukiw anie wiedzy Je st to ty p ig n o ran c ji (niew iedzy), k tó ry je st czymś

w ięcej n iż zw ykłym b ra k ie m in fo rm ac ji. W ym aga on w y b o ru zadow olenia z w iedzy albo całkow itego od­

rzu c en ia je j. N iektórzy ludzie albo n ie chcą słuchać, albo n ie podoba im się to, co słyszą. Iza jasz p o w ie­

dział o Iz ra e lita c h : „A n a ich ucztach je st c y tra i lu tn ia, b ęb en ek i fle t oraz w ino, lecz n a dzieło P a n a nie p a trz ą , a sp ra w y jego r ą k n ie w idzą. D latego mój lud p ójdzie w niew olę, bo n ic nie rozum ie, jego sz la­

chetni u m rą z głodu, a jego pospólstw o uschnie z p ra g n ie n ia ” (Iz. 5,12-13). P ow odem ic h ig n o ran c ji

było zadow olenie.

P ro ro k Ozeasz pokazuje, że b ra k w ied zy u Iz ra e li­

tó w był ta k ż e spow odow any o drzuceniem jej przez n ich (Oz. 4,6). W obu w y p ad k a ch d o k o n an y został w y b ó r m o raln y : w y bór zado w o len ia z w iedzy albo odrzucenia jej. B ardzo często ta k ie po staw y są re z u l­

ta te m zatw ardziałego se rc a (Ef. 4,18).

„M ądrość w o ła głośno n a ulicy, n a placach po d n o ­ si sw ój głos, w oła n a ro g u u lic p ełnych w rzaw y , w y ­ głasza sw oje m ow y w b ra m a c h m ia sta : J a k długo wy, prostaczkow ie, kochać się będziecie w p rostactw ie, a wy, szydercy, upodobanie m ieć będziecie w szyder­

stw ie, a wy, głupcy, nien aw id zić będziecie pozn an ia?

Zw róćcie uw agę n a m oje ostrzeżenie! Oto chcę w am w y jaw ić m oje m yśli, obw ieścić w a m m oje słow a.

P o niew aż w ołałam , a nie chcieliście słuchać, w y cią­

g ałam ręce, a n ik t nie zw ażał, poniew aż nie poszliś­

cie za m o ją r a d ą i nie przy jęliście m ojego o strze że­

nia, dlatego i ja śm iać się będę z w aszej niedoli, szydzić będę z w as, gdy w as o g arnie stra c h , gdy p ad n ie n a w as stra c h ja k bu rza, a nieszczęście p rz y j­

dzie n a w as ja k w icher, gdy w as o g arnie n ie d o la i u trap ien ie . W tedy w zyw ać minie będą, lecz ich n ie w ysłucham , szukać m nie będą, lecz m n ie n ie znajdą, bo nienaw id zili p o zn a n ia i nie o brali bo ja źn i P an a, nie chcieli m ojej rady, gard zili każdym m oim ostrze­

żeniem . D latego m uszą spożyw ać owoc sw ojego postę­

p o w an ia i sycić się sw oim i rad a m i, gdyż odstępstw o p rostaków z a b ija ich, a niefrasobliw ość głupców ich gubi. Lecz kto m n ie słucha, bezpiecznie m ieszkać b ę­

dzie i będzie w o ln y od stra c h u p rzed nieszczęściem ” (Frzyp. 1,20-33).

Ten te k s t P ism a sk ie ro w a n y je st do tych, k tó rzy są ig n o ran tam i z pow odu zadow olenia albo „ n ien a w i­

dzenia w iedzy” . J e s t to su ro w e ostrzeżenie w obec tych, k tó ry m b ra k zrozum ienia po p ro stu dlatego, że nie chciało się im go zdobyć, lu b nie podobało im się to, co Bóg m a do pow iedzenia. Jeżeli nie zaw rócą, czeka ich nieszczęście. B ędą jeść owoc sw ojej w łasn ej głupoty i u p o ru (Przyp. 1,31).

Je st różnica m iędzy tym i, k tó ry m b ra k zrozum ienia, z pow o d u nieodpow iedniego n auczania, a tym i, k tó ­ ry m b ra k zro zu m ien ia z pow odu zadow olenia czy od­

rzu c en ia w iedzy. Ci, k tórzy s ą b łęd n ie p o in fo rm o w a­

ni, ucieszą się usłyszaw szy p ra w d ę o tym , co Bóg zrobił. L ecz ci, k tó rzy s ą obojętni lu b u parci, n ie b ę ­ d ą reagow ać n a w e t w tedy, gdy b ęd ą ją słyszeć n ie ­ u sta n n ie od now a.

N asze duchow e d o b re sam opoczucie je st n ie ro z er­

w aln ie zw iązane z d o d an iem w iedzy do naszej w iary.

P a m ię ta jc ie jed n ak , że to m y m am y to zrobić! Bóg nie uczyni tego za nas. Nie znaczy to, że m ożem y zdo­

być w iedzę niezależnie od D u ch a Świętego. Człowiek m a prosić, zanim będzie m u d a n e ; szukać, zanim zn ajd zie; pukać, zanim będzie m u otw orzone. Bóg daje, o b ja w ia i o tw iera, lecz m y m usim y prosić, szu­

kać i p u k ać (M at. 7,7).

1. W łaściwa postawa

„S ynu m ój! Jeżeli przy jm iesz m oje słow a i zacho­

w asz dla siebie m o je w sk azan ia, n a d s ta w ia ją c uch a n a m ądrość i zw rac ają c serce do rozum u, jeżeli p rzy ­ w ołasz ro zsąd ek i donośnie w ezw iesz roztropność, je ­ żeli szukać jej będziesz ja k sre b ra i poszukiw ać jej ja k sk a rb ó w u k rytych, w ted y zrozum iesz bo jaźń P a ­

n a i uzyskasz poznanie B oga” (Przyp. 2,1-5).

Je st to p raw dopodobnie jedno z n ajm ocniejszych stw ie rd z eń w B iblii n a te m a t tego, co je s t w a ru n ­ k iem zdobycia m ądrości i w iedzy. P o d staw ą tych w y m ag ań je st w łaściw a p o sta w a w obec w iedzy o B o­

gu. C złow iek m usi być jej sp rag n io n y bard ziej niż w ielkiego bogactw a. N ie m ożna sobie pozw olić n a za­

d ow olenie z ro zg lą d an ia się za nią. „K rzyczenie” i

„podnoszenie głosu” o m ądrość i zrozum ienie zaw iera w sobie m ocne p rag n ie n ie i zdecydow anie, b y znaleźć to, czego się szuika. Ci, k tó rz y tylko połow ą serca lub okresow o ro z g lą d a ją się za zrozum ieniem , n ie z n a jd ą go.

2. Przykład duchowego głosu

P io tr m ów i n am , byśm y p rag n ę li szczerego m leka S łow a Bożego, abyśm y m ogli w z ra sta ć (1 P tr. 2,2).

Je d y n ie w tedy, gdy Bóg w id zi to płynące z serca p rag n ie n ie w iedzy, k tó re o b ja w ia się w p iln e j u w a ­ dze Wobec S łow a Bożego, zacznie ukazyw ać n am w ie ­ dzę o sobie. Bóg o b ja w ia siebie jedynie tym , którzy p iln ie Go szukają!

T a zasad a zilu stro w a n a je st w posłudze n a u c za n ia Jezusa. Jezu s zaw sze n a u c z a ł tłu m y poprzez p rzy ­ pow ieści, lecz ich znaczenie p rze d sta w ia ł sw oim uczniom tylko w tedy, gdy b y ł z n im i sam (Mk 4,33-34). Ci, k tó rzy p rzeb y w ali z Jezusem , okazyw ali, że s ą żyw otnie za in te re so w an i poznaniem znaczenia tego, co On m ia ł do pow iedzenia. P rzez pójście za N im i p rze b y w a n ie z N im dow iedli, że są sp ragnieni lepszej znajom ości B oga Ojca. N ie zadow alało ich roz­

g lą d an ie się za p raw d ą. Do ty c h uczniów Jezus po­

w ied ział: „P ow ierzono w a m ta jem n icę K rólestw a B o­

żego; ty m zaś, k tó rzy są zew nątrz, w szystko podaje się w pod o b ień stw ach ” (Mk 4, 11).

C. Efekt w iedzy

D la każdego członka C iała C h ry stu sa isto tn e jest p rzejście z ig n o ra n c ji do głębszego zrozum ienia tego, k im je st Bóg i co zrobił. W szystko, co uczynił dla nas, będzie m iało niew ielk ie znaczenie, gdy będzie­

m y żyli w niew iedzy. Je d y n ie w tedy, gdy zaczniem y r o z u m i e ć p e ł n y z a s i ę g n a s z e g o o d k u ­ p i e ń i a, będziem y coraz b ard z iej postępow ać w w ol­

lt)

(11)

ności i zw ycięstw ie, do k tó ry ch Bóg nas w ezw ał.

„W zrastajcie raczej w łasce i w p o zn an iu P a n a n a ­ szego i Z baw iciela, Je zu sa C hrystusa. Je m u n ie ch b ę ­ dzie chw ała te ra z i po w ieczne czasy” (2 P tr. 3,18).

Je st to proces w zra sta n ia , k tó ry n ie m a końca, p o ­ niew aż głębia -mądrości i w iedzy Bożej je s t n iesk o ń ­ czona. N ow y ch rześcijan in m usi w iele nauczyć się o sw oim odkupieniu, lecz to sam o dotyczy także w ięk ­ szości d o jrzałych w ierzących. Ż aden ch rz eśc ija n in nie będzie n igdy n a ty le dojrzały, żeby n ie m ógł nauczyć się jeszcze czegoś o Bogu i C hrystusow ym odk u p ie­

niu. Im w ięcej człow iek Wie, ty m siln iejszy m i w ol­

n iejszym się staje.

1. Prawda czyni nas wolnym i

Jezus p ow iedział: „Jeżeli w y trw a cie w słow ie m oim , praw dziw ie uczniam i m oim i będziecie i poznacie praw dę, a p ra w d a w as w ysw obodzi” (Jan 8,31-32).

W iedza o tym , cio zrobił Bóg (tzn. praw d a), p ozw ala n am staw ić czoło niep rzy jacielo w i w pełni św ia d o ­ mości, że jesteśm y »odkupieni, w ezw ani do w sp an iałej w olności. P ra w d a czyni nas w olnym i, poniew aż po­

k az u je n am k im jesteśm y i co m am y w C hrystusie, u w a ln ia ją c n a s ty m sam ym z p ę t ig norancji.

Znajom ość tej p ra w d y je s t je d n ą z najw ięk szy ch potrzeb C iała C h ry stu sa w obecnych czasach. W ie­

rzący p o trze b u ją in fo rm ac ji o zbaw ieniu, aby mogli postępow ać zgodnie z nim i. N ie p otrzebujem y, by Bóg „zszedł n a d ó ł" ; p o trz e b n a n a m je st znajom ość Słow a Bożego. Ono in fo rm u je nas o tym , co zostało już dla n a s odkupione.

— Bóg pokonał naszego n iep rzy jaciela, sz a ta n a (Hebr.

2,14);

— Bóg za b rał ca łą n a s z ą duch o w ą śm ierć (Hebr.

2,9.14-15);

— Bóg za b rał w szystkie nasze grzechy (1 P tr. 2,24;

J a n 1,29);

— Bóg odkupił nasze fizyczne uzdrow ienie (Mt 8,17;

1 P tr. 2,24);

— Bóg p rzyw rócił nas do łaski w obec siebie (2 Kor.

5,17-21).

O to zaledw ie k ilk a z w ielu fak tó w naszego od k u ­ pienia, k tó re są n a m podane w B iblii. Z najom ość tych p ra w d um ożliw i n a m p ostępow anie w sposób w olny od więzów, k tó re niegdyś n as zniew alały. Ich ig n o ran c ja (przy n ie zap rzeczan iu ich realności) p rzy ­ niesie w rez u ltac ie p orażkę p rzy p róbie przyw łaszcze­

n ia ich w naszym w łasnym życiu.

2. Trwajcie w Słow ie!

Tylko w te d y je d n a k będziem y znać tę praw d ę, gdy będziem y „ trw a ć ” w Słow ie Boga. P oziom duchow ej w iedzy, z k tó rą postępujem y, je st bezpośrednio zw ią­

zany z tym , ja k b ard z o trw a m y w P iś m ie : jeżeli n ie­

zbyt mocno, będziem y m ieli ograniczone objaw ienie p ra w d y i będziem y dośw iadczali ograniczonej w olno­

ści. Jeżeli m ocno i trw ale , będziem y zaw sze po zn a­

w ali now e p ersp e k ty w y p raw dy, dośw iadczali coraz w yższych poziom ów w olności i zw ycięstw a, w m ia rę ja k św iatło będzie rozjaśn iało ciem ność, a p ra w d a będzie p o k onyw ała b łędne p rze k o n an ia ignorancji.

T ak długo, ja k człow iek je s t dzieckiem w P anu, Bóg będzie pom agał m u i błogosław i, bez w ielk ich po szukiw ań ze stro n y tego człow ieka. B ędzie to ro ­ bił, poniew aż now y w ierz ący nie m ia ł w iele czasu n a rozw inięcie sw ojej w iedzy o Nim.

Lecz od starszych chrześcijan, któ rzy m ieli czas n a „b a d an ie P ism a ”, P a n oczekuje w ięcej. To zn a­

czy, że jesteśm y odpow iedzialni za przyznanie S łow u Bożem u p ie rw sz eń stw a w naszym życiu. Je d y n ie w te ­ dy, gdy to zrobim y, będziem y w zrastać w znajom ości Boga i dojdziem y do p o zn a n ia p raw dy, k tó ra uczyni nas w olnym i, (cdn)

H EN RY K K R Z Y SIU K

W JAKI S P O S Ó B PO W STA Ł NAJWIĘKSZY ZBÓR ŚWIATA?

PA U L YONGGI CHO

„C en tra l Gospel C h u rch ” (Assem blies of God), w Seulu, w K orei P o łudniow ej m a około 350 tys. członków. Co m ie­

siąc ilość członków w z ra sta o 10 tys., i p rze w id u je się, że za k ilk a la t będzie ich pół m iliona.

P asto r P au l Yonggi Cho przy p isu je niezw ykły w zrost Z bo­

ru p rac y m ałych grup-kom órek. W poniższym arty k u le o pracow anym n a p odstaw ie jego książki „Coś w ięcej niż ilość” („M ore th a n N u m b ers”) d r P a u l Yonggi Cho opisuje, ja k działa system grup-kom órek.

(12)

„ P r ó b o w a l i ś m y działanie systemu grup- -komórek w naszym Kościele i nie udało się.

Dlaczego?” — zapytał mnie niedawno pewien amerykański pastor. Przeanalizowawszy po­

sługiwanie się tym systemem w jego Zborze, system który sprawdza się w budowaniu moje­

go Zboru, odkryłem kilka problemów.

Chociaż pastor ten przeczytał moją książkę

„Sukces w pracy grup-komórek w domach”, sam nie zaangażował się w tę pracę, co było fatalnym błędem. Jako pastor powinien bo­

wiem stale i aktywnie brać udział w zachęca­

niu do systemu, wprowadzaniu go w czyn.

P o d r u g i e nie czekał on wystarczająco długo na to, aby nowa praw da stała się integral­

ną częścią świadomości jego Zboru. Nie można oczekiwać, że nowa rzecz przyjm ie się natych­

miast. Zanim ludzie zaakceptują nowy sposób działania, trzeba ich odwieść od wszelkich fał­

szywych koncepcji. Większość Zborów ma b ar­

dzo tradycyjny pogląd na rolę pastora: jest on zatrudniony, aby wygłaszał kazania, odwiedzał ludzi chorych i w podeszłym wieku, udzielał ślubów i prowadził pogrzeby, oraz zwiększał liczbę członków Zboru. Trzeba miesięcy, a na­

w et lat nauczania, aby zmienić te głęboko za­

korzenione, fałszywe koncepcje.

P o t r z e c i e , wiele Zborów organizuje gru- py-komórki w domach na zasadzie podziału miejscowości czy osiedla według mapy, z w y­

znaczeniem liderów, w domach których m ają się odbywać spotkania. Zbyt często spotkanie w domu staje się wówczas jeszcze jednym na­

bożeństwem. Skoro większość ludzi to i tak już członkowie tego samego Zboru, dlaczego m ie­

liby uczestniczyć w jeszcze jednym nabożeń­

stwie?

Zastanówmy się nad pięcioma w ażnymi py­

taniam i :

1) Co to jest grupa-komórka?

2) W jaki sposób działa grupa-komórka?

3) Jak jest zorganizowana grupa-komórka?

4) Jak są w ybierani liderzy grup-komórek?

5) Co dzieje się z grupą-komórką, kiedy sta­

je się zbyt duża?

Sądzę, że odpowiedzi na te pytania wyjaśnią też większość innych kwestii.

CZYM JE S T G R U PA -K O M O RK A ?

Grupa-komórka nie jest zebraniem tow a­

rzyskim, chociaż jej członkowie kontaktują się ze sobą. Nie jest spotkaniem w domu ani nip stanowi domu-zboru, chociaż grupy-komórki mogą się spotykać w domach. Nie jest insty­

tucją charytatyw ną, chociaż grupy-komórki mogą spełniać cele dobroczynne. Nie jest jesz­

cze jednym nabożeństwem, chociaż nie odbywa się bez śpiewu, modlitwy i przemawiania.

Grupa-komórka jest podstawową częścią n a­

szego Zboru. Nie ma odrębnego programu, za­

zwyczaj obejmuje nie więcej niż 15 rodzin. Ma określony cel, przedstawiany każdej komórce przeze mnie i moich współpracowników w for­

mie zapisanego, określonego planu.

Ma określone kierownictwo, liderów szkolo­

nych w naszej szkole. Charakteryzuje się jed­

nolitym członkostwem — to znaczy, ludzie wchodzący w jej skład, m ają podobne pocho­

dzenie.

Kiedy rozpoczęliśmy nasz eksperyment z gru- pami-komórkami, próbowaliśmy skłonić wszy­

stkich naszych liderów, aby rozpoczęli spotka­

nia w swoich domach. Okazało się to niemożli­

we. Wielu z nich było zbyt zajętych i wracali do domu późnym wieczorem. Nie starczało im energii na przyjęcie jeszcze jednego zadania.

Uważali oni też, że należy sprawdzić ten sy­

stem na małą skalę, zanim w pełni oddamy się tej nowej działalności.

Nie mogłem się pogodzić z ich rozumowa­

niem, ale wiedziałem, że słyszę głos Ducha Świętego i musiałem być posłuszny. To ważne, aby nadsłuchiwać i otrzymywać od Boga nowe wizje dla swojego Zboru, bo bez wizji od Du­

cha Świętego nie można pokonać wszystkich przeszkód.

Potem Bóg pokazał mi, że powinniśmy użyć kobiet jako przywódców grup-komórek. Była to dla nas myśl zupełnie rewelacyjna. W Korei, jak prawie na całym Wschodzie, przywództwo

— to sprawa mężczyzn. Tradycyjna rola kobie­

ty ogranicza się do małżeństwa, wychowywa­

nia dzieci i utrzym yw ania szczęśliwego domu.

Ponieważ więc nasza kultura jest zasadniczo zorientowana na mężczyzn, powierzenie kobie­

tom odpowiedzialnych stanowisk było bardziej rewolucyjne niż sam system grup-komórek.

Pierwszy problem w posługiwaniu się kobie­

tam i był natury teologicznej. Paweł powiedział przecież: „Niech niewiasty na zgromadzeniach milczą”. (1 Kor. 14,34). Jednak Piotr, naucza­

jąc w dniu zesłania Ducha Świętego, powie­

dział: „Ale tu taj jest to, co zostało zapowiedzia­

ne przez proroka Joela: ...w ostateczne dni, mó­

wi P an [...] prorokować będą synowie wasi i córki wasze, [...] i n a sługi moje i służebnice moje w yleję w owych dniach Ducha mego i prorokować będą” (Dz. 2,16— 18). Obietnica Du­

cha Świętego dająca zdolność do prorokowania została darowana nie tylko mężczyznom, ale też kobietom. Zauważyłem również, że kobiety

Przed w ejściem do Zboru w Seulu

12

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jezus pow iedział, że w szyscy ludzie (tzn. To je st n adprzyrodzone.. To było zniechęcające.. D obrze by było, gdybyście się nauczyli na pam ięć w szystkich

S ądzą oni, że z pow odu swego zdyscyplinow anego życia zdobyw ają w zględy Boga... Będziem y skuteczni dla

wierająca wyłącznie Słow-o- B-oże, a ilustrowana scenami -czerpiącymi s-wą inspirację z tekstu, stała się duszą Kościoła misyjnego; tego Koś­.. cioła,

Skromność w asza niech będzie znana w szystkim ludziom ; Pan jest blisko.. M iędzy człow iekiem i Bogiem jest nieprzyjaźń, jest

Jeślibyś był podobny do zimnych wód Kolosów, ludzie mogliby wśród was znaleźć odpocznienie i ukojenie.. Ale jesteś

Prezes Rady Naczelnej Polskiego Kościoła Chrześcijan-Baptystów prezb. takie spotkania to w ielk a atrakcja dla

żamy za prawdopodobne bądź tylko możliwe, że wszystko odbyło się tak, jak opowiadają ewangeliści. Cudu nie można opisać, jakby to był proces możliwy do

Jego potężny, choć śm ieszny ry k odbijał się echem szczególnie w zacienionej jaskini... Z zaw odu jestem