• Nie Znaleziono Wyników

Struktura gatunkowo-jednostkowa a nauki przyrodnicze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Struktura gatunkowo-jednostkowa a nauki przyrodnicze"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Lubański

Struktura gatunkowo-jednostkowa a

nauki przyrodnicze

Studia Philosophiae Christianae 3/1, 89-109

(2)

S tu d ia P h ilo so p h ia e C h ristian ae A TK 1/1967 M IEC ZY SŁA W L U B A Ń S K I STRUKTURA GATUNKOWO-JEDNOSTKOWA A NAUK I PRZYRODNICZE

(na m arg inesie w ypow iedzi A. G. v an M elsena)

W stęp. 1. K on cep cja stru k tu ry g a tu n k o w o -jed n o stk o w ej van M elsen a. 2. K ilk a u w a g o in d u k cji. 3. T ek sty przyrodnicze. 4. W nioski.

Wstęp.

W filozoficznym b adaniu p rz y ro d y c e n tra ln y m p roblem em jest zagad n ien ie s tr u k tu ry ciał m ate ria ln y c h . P rz y ję ło się od­ różniać ciała m a te ria ln e jed n o ro d n e (jeśli s k ła d a ją się z ato ­ m ów tego sam ego p ierw ia stk a chem icznego), np. czteroatom o- w a cząsteczka fo sforu P4 o budow ie te tr a e d r y c z n e jx, oraz ciała m a te ria ln e n iejed n o ro d n e (jeśli sk ła d a ją się z atom ów co n a jm n ie j dw u różn y ch p ierw iastk ó w chem icznych), np. cząs­ teczka azydku cyjan u row ego С зК12 zaw ierająca trz y ato m y w ęgla i dw an aście atom ów azotu 2. I zarów no w sto su n k u do jednego, jak i drugiego Nro d zaju ciał staw ia się p y tan ie o ich zasadniczą s tru k tu rę . Chodzi tu o s tru k tu rę , k tó rą posiada k a ż ­ de ciało m a te ria ln e z ra c ji sw ej m aterialn ości, niezależnie od tego czy jest ono jednorodne, czy n iejed no ro dn e.

H istoria filozofii zn a w iele odpow iedzi n a to zagadnienie. Z a trz y m a jm y się przez chw ilę nad rozw iązan iem d a n y m przez A ry sto telesa. S ta g iry ta obserw ując zachodzące w św iecie m a ­

te ria ln y m zm iany w y różnił w śród nich d w a ro d za je zm ian:

1 Zob. np. L. P a u lin g , C hem ia ogólna, W arszaw a 1963, s. 203. 2 T am że, s. 44.

(3)

z m ia n y su b sta n c ja ln e i zm ian y przypadłościow e. Ja k o p rz y ­ k ła d y zm ian su b sta n c ja ln y ch m ożna w ym ienić np. śm ierć zw ierzęcia, rd zew ienie żelaza itp. N ato m iast w z ra sta n ie zw ie­ rzęcia, falow anie w ody w jeziorze to p rz y k ła d y zm ian p rz y ­ padłościow ych. A ry sto teles nie w idział p ro blem u w istn ien iu zm ian su b sta n c ja ln y ch . Istn ie n ie ich było d la niego czym ś n ie ­ w ątp liw y m . Chodziło m u o to, aby w yjaśnić, ja k a m usi być s tr u k tu ra ciał m ate ria ln y c h , skoro w nich zachodzą zm iany su b sta n c ja ln e. I dał odpow iedź po legającą n a tym , że każdy b y t s u b sta n c ja ln y je s t w istocie sw ej złożony z m a te rii p ie rw ­ szej i fo rm y su b sta n c ja ln ej (hilem orfizm ).

A. G. v an M eisen ta k o ty m pisze: „A ry sto teles zap ro po no ­ w a ł sw ą teo rię m a te rii i form y, ażeby w yjaśn ić zjaw isko zm ia­ ny, a szczególnie zm ian y su b sta n c ja ln ej. D la niego fa k t w y stę ­ p o w an ia zm ian su b sta n c ja ln y ch nie stan o w ił prob lem u ; do­ św iadczenie zm ysłow e św iadczyło o ty m nie ty lk o w sposób oczyw isty, ale tak że w p rzy g n ia ta jąc e j ilości p rzykładów . P ro ­ b le m A ry sto telesa p rzeto nie polegał n a tym , czy zm iana su b ­ s ta n c ja ln a m a m iejsce, czy też nie, ale n a tym , jak w y j a ś ­ n i ć m ożliw ość owej zm iany. P y ta ł się, jak a m usi być n a tu ra m a te rii, b y rzeczy m a te ria ln e m ogły podlegać zm ianom su b ­ s ta n c ja ln y m .” 3

D la człow ieka w spółczesnego n ato m ia st p u n k t w y jścia A ry s­ to te le sa p rzed staw ia w iele w ątpliw ości. N ie jest dziś w cale oczyw iste czy isto tn ie zachodzą w św iecie m a te ria ln y m zm iany s u b sta n c ja ln e. I to zarów no w śród m a te rii obydw u rodzajów , a więc nieożyw ionej i ożyw ionej. To, co A ry sto te le s zw ał zm ia­ n ą su b sta n c ja ln ą, w y d a je się być po p ro stu jed yn ie p rz e g ru ­ pow an iem atom ów w zględnie cząsteczek w chodzących w skład ciała m aterialneg o . P ró b y tw o rzen ia przez człow ieka m ate rii ożyw ionej z m a te rii n ieorganicznej z d ają się w skazyw ać ró w ­ nież n a to, że isto tn ą w ty m procesie rzeczą je s t odpow iednie zg ru po w an ie cząsteczek chem icznych. Skoro więc m am y dziś pow ażne w ątpliw ości, czy istn ie ją w ogóle zm ian y su b sta n c ja

(4)

ne, założenie ich zachodzenia nie m oże stanow ić p u n k tu w y jś ­ cia dla b a d ań filozoficznych n ad przy ro d ą.

V an M eisen ta k to u jm u je: „R ozw ażania w o statn iej sekcji w y ja ś n iły fak t, że zjaw iska zm iany su b sta n c ja ln ej n ie m ożna uw ażać za d ob ry p u n k t w y jścia filozofii p rzy ro d y .” 4 Î p ro p o ­ n u je dalej: „M ożem y p raw dopodobnie w y jść z fak tu , że każda m a te ria posiada g atu n k o w o -jed n o stk o w ą s tru k tu rę , i dojść do ty ch sam ych w niosków , co A ry sto teles. W ychodząc z g a tu n k o ­ w o-jed n o stk o w ej s tr u k tu ry osiąga się w szy stk ie korzyści z a ry ­ sow ane w o statn iej sekcji. S tru k tu r a ta jest oczywista:; jest cechą c h a ra k te ry sty c z n ą każd ej m a te rii; zak ład an a jest przez n a u k i p rzyrodnicze. J e s t w ięc rzeczą zu p ełn ie logiczną isacząć od te j s tr u k tu r y .” 5

W idzim y więc, że zdaniem v a n M elsena p u n k te m w yjścia w filozoficznym b ad an iu p rzy ro d y w in ien być nie fa k t zacho­ dzen ia zm ian su b stan cjaln y ch , lecz tzw . przez niego s tr u k tu ra g a tu n k o w o -jed n o stk o w a m aterii. S tru k tu r a ta, ja k się w yraża v a n M eisen, je s t oczyw ista. N adto: „N au k i p rzy ro dn icze bo­ w iem nie m ają żadnego w yboru, jeżeli chodzi o p rzy jęcie lub n ie założenia o s tru k tu rz e g atu n k o w o -jed n o stk o w ej. M uszą p rzy jm o w ać to założenie, w p rzeciw n y m w y p a d k u bow iem zu ­ p e łn ie niem ożliw a b y łab y k lasy fik acja, in d u k cja, czy zebran ie

dośw iadczenia w pew n e p ra w a .” 6 W te n sposób, zdaniem v an M elsena, m ielib yśm y n iep o d w ażaln y p u n k t w y jścia dla filo ­ zofii przy ro d y . T en p u n k t w yjścia stan o w i jednocześnie zało­ żenie konieczne dla istn ien ia n a u k p rzyrodniczych. Bez tego założenia n a u k i p rzyrodnicze są niem ożliw e.

C elem tego a rty k u łu je s t zbadanie, czy n a u k i przy ro dn icze isto tn ie p o trz e b u ją założenia o s tru k tu rz e g atu n k o w o -je d n o st­ kow ej, czy p ra k ty k a p rzy ro d n ik a p o tw ierd za sugestię w y su ­ n iętą przez v an M elsena. W ty m celu n a jp ie rw p rz y jrz y m y się nieco dokład niej sam em u pojęciu s tr u k tu ry g atu n k o w o -jed n o st­ ko w ej.

4 T am że, s. 170— 171. 5 T am że, s. 174. 6 T am że, s. 21— 22.

(5)

1. Koncepcja struktury gatunkowo-jednostkowej van Melsena

Pow szechnie odróżnia się poznanie potoczne i poznanie n a u ­ kow e. P o zn an ie potoczne je st poznaniem p rzed nau ko w ym , stan o w i p u n k t w y jścia dla b ad an ia naukow ego. P ozn anie po­ toczne jest dostępne dla każdego człow ieka i stosow ane p rzezeń w codziennym życiu i działalności. Z p oznania naukow ego zw róćm y uw agę n a poznanie n a u k przyrodniczych. One ims tu będą intereso w ać.

A. G. v a n M eisen uw aża, że zarów no jedno p oznanie (tj. potoczne), ja k i d ru g ie (naukow e, przyrodnicze) k ieru je naszą m yśl k u tzw . s tru k tu rz e g atu n k o w o -jed n o stk o w ej. Jeżeli bę­ d ziem y ro zp a try w a ć m etodę in d u k cy jn ą (stosow aną w p rz y ro ­ doznaw stw ie), to łatw o dojdziem y do w niosku, że zak łada ona coś o stru k tu rz e m ate rii. I ty m założeniem je st w łaśnie s tr u k ­ tu ra gatu n k o w o -jed n o stk o w a m ate rii. O to jego słowa: „ Jeśli n a p rz y k ła d chcem y określić, ja k i specyficzny czynn ik w po­ w ie trz u p o d trz y m u je palenie, wów czas p rzep ro w ad zam y kilk a dośw iadczeń p rz y dużej rozm aitości w aru n k ó w . P ow iedzm y przykładow o, że b ierzem y k ilk a k aw ałk ó w palącego się drzew a i obserw ujem y, co się będzie działo, gdy u m ieścim y je kolejn o w n o rm a ln y m po w ietrzu , w czystym tlen ie, w czystym azocie lub w czystym d w u tle n k u w ęgla. R e z u lta t będzie tak i, że w cza­ sie pierw szego dośw iadczenia proces sp alan ia się będzie n o r­ m aln y, szybszy i ja śn ie jsz y podczas drugiego, a w dw óch o sta t­ nich w ogóle nie będzie zachodził. W e w niosku pow iem y, że tle n jest odpow iedzialny za sp alan ie. A sp ek t chem iczny w niosku nie je s t jed n a k w te j chw ili n ajw ażn iejszy . Z naszego p u n k tu w i­ dzenia in n a rzecz m a w iększe znaczenie, a m ianow icie fak t, że w niosek m ożna było w yciągnąć ty lk o p rz y założeniu, że k a ­ w ałek d rzew a będzie się zaw sze p alił w pew n ych w aru n k ach . In n y m i słow y, zakładam y, że c z te ry k a w a łk i drzew a uży te w ty ch czterech dośw iadczeniach m a ją tak ą sam ą n a tu rę , tak i sam sposób reagow ania, n iem n iej jed n a k są one czterem a ró ż­ n y m i po jedynczym i k a w a łk am i drzew a. W m om encie, gdy w to

(6)

zw ątp im y , całe dośw iadczenie sta je się bezsensow ne. Różne zachow anie się czterech k aw ałk ó w d rzew a m ożna przy pisać ich ró żn y m indyw idualnościom . D latego w y ciąg ając w niosek u z n a ­ liśm y za p raw d ę, że do b ad an ia n a tu r y drzew a m ożna zastoso­ w ać jakik o lw iek k aw ałek d rzew a.” 7 I nieco d alej tak pisze: „ Jeśli bow iem zap y tam y , n a jak ie j pod staw ie uczony m a p e w ­ ność, że trz y m a w rę k u c z te ry p róbki tego sam ego m ate ria łu , jed y n a odpow iedź brzm i: dzięki indukcji! O kreśli on k ilk a cech w łaściw ych ró żn y m kaw ałkom , a n a stęp n ie będzie w nioskow ał że są one tego sam ego rod zaju . S to su jąc jed n a k m etodę in d u k ­ c y jn ą p rz y jm u je bez dow odu jej popraw ność i siłę ro z strz y ­ gającą, a w k o n sek w en cji także p odstaw ow e założenie każdej in d u kcji, a m ianow icie: rzeczy o te j sam ej n a tu rz e re a g u ją w ta k i sam sposób w tak ic h sam ych w a ru n k a c h .” 8

D la pełniejszego sch ara k te ry zo w a n ia stan ow iska v a n M el­ sena, zw róćm y uw agę n a n a stę p u jąc e jeszcze słowa: ,,B e z t e g o p o d s t a w o w e g o p r z y p u s z c z e n i a u c z o n y n i e m o ż e n a w e t s p o ż y t k o w a ć s w e g o p o z n a ­ n i a n a u k o w e g o . P rz y p u ść m y bow iem n a chw ilę, że nasz uczony je st człow iekiem bardzo k ry ty c z n y m , k tórego nie m ogą zadowolić zew nętrzn e, dostrzeg aln e w łasności drzew a, i k tó ry d e c y d u je się n a kłopot an alizy chem icznej. Jeżeli jed n a k spo­ gląda n a tab lic e chem iczne celem spraw dzenia, czy jakiś p ro ­ d u k t owej an alizy m a 'w ła sn o śc i m a te rii określonego rod zaju , to już sto su je w y m ien io ne założenie. N igdy bow iem na owej tab lic y nie znajd zie d an y ch j e d n o s t k o w y c h , ale je d y ­ n ie d a n e g a t u n k o w e . W szystkie d an e w y raża się w ogól­ nych tw ierd zen iach: w ę g i e l u to żsam ia się z ta k ą g ru p ą w łaściw ości, w o d ó r z in n ą g ru p ą itd. T ablica n ie zaw iera owego pojedyńczego w ęgla, w y k ry teg o p rzezeń w k a w a łk u d rz e ­ w a podczas analizy; m ów i ona jed y n ie o w ęglu jako takim . U czony n iew ątp liw ie je st przek on an y , że to, co tab lica m ówi o w ęglu, odnosi się do każdego pojedynczego w ęgla. K ażdy

7 T am że, s. 17— 18. 8 T am że. s. 19.

(7)

p ojedy n czy w ęgiel zachow a się d o k ładn ie w ta k i sam g a tu n ­ kow y sposób. [...] D latego też założenie m ożna sform ułow ać jeszcze w in n y sposób: n a u k i przy ro d nicze zak ład ają, że ró żn e pojedyncze przed m io ty i zdarzen ia m a te ria ln e m ożna k lasy fi­ kow ać w pew n e g atu n k i. Czyli, m ów iąc krótk o: p rzed m io ty m a te ria ln e posiadają s t r u k t u r ę g a t u n k o w o - j e d ­ n o s t k o w ą . Jak o jed n o stk i re p re z e n tu ją g atu n k i. N auki przy ro d n icze nie b a d a ją an i nie dow odzą tego podstaw ow ego założenia; je s t ono, rzec m ożna, w cielone w podstaw ow e m eto dy n au k p rzy ro d n iczy ch .” 9

U sp raw iedliw ienie oraz u zasad nien ie takiego sta n u rzeczy w idzi v an M eisen w tym , że już poznanie przed nau ko w e, p oznanie potoczne poucza nas o w spom nianej s tru k tu rz e m a­ terii. „K onsekw entnie p rzeto założenie s tr u k tu r y g atu nk ow o- jednostkow ej m usi m ieć sw e źródło w ro d zaju poznania p r z e d - naukow ego, poznania będącego do dyspozycji ro zu m u lu dzkiego przed zapoczątkow aniem n a u k p rzyrodniczych. N ie tru d n o odnaleźć źródło: tego, że rz e c z y m a ją s tru k tu rę g atu n k o w o -jed ­ nostkow ą, uczy potoczne dośw iadczenie.” 10

N ależy jeszcze zaznaczyć, że s tr u k tu ra g a tu n k o w o -je d n o st­ kowa, w ujęciu v an M elsena, jest s tr u k tu rą ontologiczną. N ie je s t ona s tr u k tu rą poznaw czą, tj. w y n ik ającą ze s tr u k tu r y n a ­ szego um y słu . „P rzed m io ty jed n o stko w e p osiad ają oczywiście indyw idualność, k tó ra zaw iera w spólną g atu n k o w ą n a tu rę . P o znając tę g atu n k o w ą n a tu rę p o zn ajem y jednocześnie pew ne a sp ek ty p rzedm iotów jednostkow ych. D latego s tr u k tu ra g a tu n ­ kow o -jed n o stk ow a w naszym p oznaniu m u si odpow iadać s tru k ­ tu rz e g atu n k o w o -jed n o stk o w ej w rzeczyw istości.” 11

W idzim y więc, że w edług v a n M elsena m a te ria posiada pew nego ro d zaju budow ę, zw aną p rzezeń s tr u k tu rą g a tu n k o ­ w o-jednostkow ą. S tru k tu r a ta posiada c h a ra k te r ontologiczny. J e s t ona zak ład an a przez n a u k i przyrodnicze. Co w ięcej, bez tego założenia przyro d o zn aw stw o b y łoby nie do pom yślenia.

9 T am że, s. 19— 20. 10 T am że, s. 22. 11 T am że, s. 40.

(8)

O istn ien iu te j s tr u k tu ry g atu n k o w o-jed n ostk ow ej m ate rii poucza nas dośw iadczenie potoczne.

W ty m m iejscu w y p ad a zwrócić uw agę n a pew ną d e lik a tn ą spraw ę. Chodzi m ianow icie o to, że te rm in y u ż y te przez v a n M elsena w sfo rm u ło w aniu podstaw ow ego założenia o s tr u k tu ­ rze m a te rii nie są z b y t klaro w n e. Z apew ne, że pew n e in tu ic je z te rm in a m i ty m i się w iążą. Ale to je s t zb y t m ało. Założenie s tr u k tu r y g atu n k o w o -jed n o stk o w ej gra, zgodnie z u jęciem v an M elsena, podstaw ow ą rolę jako p u n k t w yjścia filozofii p rz y ­ rody. Stanow i, w zasadzie, o być, albo nie być filozofii p rz y ­ rody. Toteż konieczną rzeczą b y łob y tu m ożliw ie d o k ład n e sprecyzow anie p o trzeb n y ch p o jęć. 12 T en p roblem pom ijam y jedn ak. P o zo stan iem y p rz y „zw y k ły m ” ro zu m ien iu w y s tę p u ją ­ cych tu pojęć. In te re s u je nas bow iem in n y problem , m iano ­ w icie problem : czy p ra k ty k a p rzy ro d n ik a p o tw ierd za sugestię v an M elsena. Z anim jed n a k przejd ziem y do ro zp a trz e n ia po­ w yższego p y tan ia , m u sim y p rze d tem p rzy jrze ć się choć po­ k ró tc e dzisiejszem u u jęc iu in d u k cji. W idzieliśm y bowiem , że zdaniem v a n M elsena fa k t posłu g iw an ia się przez p rzy ro d n ik a in d u k cją, pociąga za sobą p rzy jęcie założenia s tr u k tu r y g a tu n ­ kow o-jednostkow ej m aterii. In d u k cja, bez powyższego założe­ nia, je s t niem ożliw a. P rz ejd ź m y w ięc obecnie do zagadn ienia indukcji.

2. Kilka uwag o indukcji

W yraz „ in d u k c ja ” je s t w ieloznaczny. To fa k t bezsporny. Toteż celowe będzie, choć w sposób pobieżny, zasygnalizow a­ nie m ożliw ych ro zu m ień w spom nianego term in u , ab y bliżej p rzy jrze ć się n a stę p n ie tem u ro zu m ien iu słow a „ in d u k c ja ” , k tó re je s t w spółcześnie używ ane w n au k ach przyrodniczych. T. Czeżowski ta k o te j sp raw ie pisze: „ In d u k c ja tra d y c y jn a w różnych swoich odm ianach p o szu k u je czy to cech isto tn y ch w rozm aitości przyp ad k ó w , jak u S o k ra te sa i A rystotelesa, czy

12 W yd aje się, że van M eisen je s t św ia d o m y tej sp raw y. L iczy się z teg o rod zaju tru d n ością. Por. F ilo zo fia przyrod y s. 227— 228.

(9)

to zw iązków fo rm i n a tu r, ja k u Bacona, czy to p rzyczy n i s k u t­ ków, jak u H u m e’a i M illa. In d u k c ja tego ro d zaju m a za p rz e ­ słan k i zdania k ateg o ry czn e szczegółowe postaci „ n ie k tó re S są P ” a w k o n k lu zji d a je zdanie k ateg o ry czne ogólne postaci „każde S je s t P ”, lu b rów now ażne m u zdanie w aru nk ow e „jeżeli coś je s t S, to je s t P ” . T a k a tra d y c y jn a in d u k cja m a jed n a k w p ra k ty c e nau k o w ej zasięg ograniczony, nie je s t p rz y ­ d a tn a dla n au k o p eru jący ch pom iarem , gdzie do uogólnienia dochodzi się in n y m i m etodam i, g raficzn y m i lu b rachu nk ow ym i, i fo rm u łu je się je w postaci fu n k cji m atem aty czn y ch . [...] A by uogólnić pojęcie in d u k cji także n a tak ie badania, trz e b a je ro z­ szerzyć poza zakres zdań kateg o ry czn y ch logiki klasy cznej i n a ­ zyw ać in d u k cją każde rozum ow anie, w k tó ry m k o n k lu zja jest zdan iem ogólnym w postaci zgeneralizow anej fu n k c ji propozy- cjon alnej jed n e j zm iennej (x)fx lub w iększej liczby zm ien­ nych, a p rze słan k i m ają postać sp a rty k u la ry zo w a n y ch fu n k cji p rop ozy cjon aln y ch (Ex)gx ty c h sam ych zm iennych, p rzy czym zachodzi im p lik acja C fx g x .” 13

To w spom niane przed chw ilą w spółczesne rozum ienie in ­ d u k cji nosi zazw yczaj nazw ę in d u k cji e n u m e rac y jn e j. 14 P r z y j­ rz y jm y m u się nieco d o k ład n iej. P ó jd ziem y tu za u jęciem K. A jdukiew icza 15. In d u k cję en u m eracy jn ą, w sp o m nian y A u ­ tor, d e fin iu je n astęp u jąco : „N azyw am y m ianow icie in d u k cją e n u m e rac y jn ą każde ta k ie w nioskow anie, w k tó ry m zdanie stw ie rd z ają ce jakąś ogólną praw idłow ość u z n a je m y jako w n io ­ sek n a p odstaw ie u zn an ia zdań stw ierd zający ch p a ra m i po­

13 T. C zeżow sk i, W sp r a w ie z a g a d n ien ia in d u k cji, w : O d czyty filo ­ zoficzn e, Toruń 1958, s. 117— 118.

14 Z p o w y ższy ch słó w n ie n a le ż y w n o sić, że w sp ó łc z e sn e ro zu m ien ie sło w a in d u k cja za w ęża m y do in d u k cji en u m eracyjn ej. T ak n ie czyn im y. M ów i s ię p rzecież i o in d u k cji elim in a cy jn ej itd . (chociaż b iorąc śc iśle in d u k cja e lim in a c y jn a jest w ła ś c iw ie rozu m o w a n iem d ed u k cyjn ym ). W zd an iu u m ieszczo n y m w te k ś c ie ch od zi ty lk o o in d u k cję en u m era ­ c y jn ą . T a b o w iem odm iana in d u k cji jest, jak się zd aję, tą odm ianą, o którą ch od zi van M elsen ow i.

(10)

szczególne p rzy p a d k i tej p raw idłow ości.” 16 W o kreśleniu po ­ w yższym n ależy w y jaśn ić, co się rozum ie przez „zdanie s tw ie r­ dzające jak ą ś ogólną praw idło w o ść”, oraz przez „zd an ia s tw ie r­ d zające p a ra m i poszczególne p rzy p a d k i praw idłow ości” . Otóż znaczenie ty ch term in ó w jest n astęp u jące. P rzez w y rażen ie „zdanie stw ierd zające jak ąś ogólną praw id ło w ość” rozum iem y każde zdanie postaci: „ P rz y w szelkim x 1; x 2, ..·, x n: jeżeli f(x j, x 2, ··., x n)> to g(xi, x 2) ..·, x n (dla n = 1, 2, 3, ...).” bądź zdania rów noznaczne z k tó ry m ś zdaniem tej postaci. 17 N ato m iast przez „zdan ia stw ierd zające p a ra m i poszczególne p rzy p a d k i p raw id ło ­ wości (d an ej)” ro zu m iem y po p ro stu p a ry zdań: „f(ai, a 2, ..., a n)”, „g(ab a 2, ..., a 2)”, gdzie a b a2 a n są sta ły m i p o d sta­ w ionym i za zm ienne x j, x 2, ..., xn. 18

Z ilu s tru jm y te uw agi ogólne n a k o n k re tn y m przykładzie. P rzy p u śćm y , że m am y do czynienia z w nioskiem in d u k cy jn y m postaci: „K ażdy cuk ier rozpuszcza się w w odzie”. Z dan ie to je s t rów noznaczne ze zdaniem : „ P rz y w szelkim x: jeżeli x jest cukrem , to x rozpuszcza się w w odzie” . T u ta j poszczególny p rzy p ad ek ogólnej praw idłow ości stw ie rd z a ją dw a zdania: „To je s t c u k ie r” oraz „To rozpuszcza się w w odzie” . 19

P rz y ję ło się nazyw ać przesłan k i, k tó re są sp ecy fik acją po ­ p rze d n ik a okresu w aru nko w eg o w ystęp u jąceg o w e w niosku, p rze słan k a m i k lasy fik u jącym i, n ato m ia st p rze słan k i będące spe­ cy fik acją n a stę p n ik a w spom nianego o k resu w arunkow ego p rz e ­ słan k am i k w alifik u jący m i. Wówczas, jak to łatw o m ożna w i­ dzieć, m ają m iejsce n a stę p u jąc e dw ie zależności: 1° z p rze sła ­ n ek in d u k cji e n u m e rac y jn e j w niosek logicznie nie w y nik a, 2° z w niosku oraz p rzesłan ek k lasy fik u ją cy c h w y n ik a ją logicznie p rzesłan k i k w a lifik u ją c e. 20 Te dw ie w y m ienione w łasności, w y d a ją się być, dla in d u k cji en u m e rac y jn e j ch ara k te ry sty c z n e .

O znaczm y p rzez H w niosek in d u k cji e n u m e rac y jn e j, przez

16 K. A jd u k iew icz, op. cit., s. 133. 17 T am że, s. 135.

18 T am że, s. 135. 19 T am że, s. 135. 20 T am że, s. 137.

(11)

L k k o n iu n k cję к p rzesłan ek k lasy fik u ją cy c h danej in d u k cji, przez Qk k o n iu n k cję к przesłan ek k w a lifik u ją c y ch in d uk cji. O znaczm y jeszcze p rzez W w iedzę w nioskującego, n a k tó re j tle ro z p a tru je m y konkluzyw ność danego w nioskow ania in d u k ­ cyjnego, n ato m ia st p raw dopodobieństw o w niosku in d u k cy jn eg o H ze w zględu n a p rzesłan k i Lk oraz Qk i w iedzę W przez P (H /L k · Qk · W). W ówczas m a m iejsce n a stę p u ją c y wzór:

P ( H / < y . ( L - - W ) ) _ P ( H /Ł - .W ) P(Q k/L k · W)

J e śli w eźm iem y p rzy p a d e k szczególny, m ianow icie, k ied y p rze słan k i k lasy fik u ją ce L k są ob jęte przez w iedzę w n io sk u ją ­ cego W, czyli gdy p rzy jm iem y , że L k · W je s t ty m sam y m co W, w te d y pow yższy w zór p rzy jm ie n a stę p u ją c ą prostszą postać:

P(H /Q k · W) = P(H/W ) P(Q k/W)

Ta postać m ów i nam , że w nioskow anie przez in d u k cję e n u - m e ra c y jn ą je s t pew n ą odm ianą w nioskow ania re d u k c y jn e g o. 21

S tąd m ożna podać pew ne w nioski odnoszące się do in d u k cji e n u m e rac y jn e j, w ychodząc ze zn an y ch w łasności red u k cji. A w ięc np. n ależy pow iedzieć, że „m iliony stw ierd zo n y ch po­ szczególnych przy p ad k ó w d an ej praw idłow ości n ie w y sta rc z a ją do najsłabszego choćby jej stw ierd zen ia, gdy z n an y je s t choćby jed e n p rzy p a d e k tej praw idłow ości p rze c iw n y” . 22 Podobnie pow iem y, że „dane tw ierd zen ie ogólne jest jak o w niosek in ­ d u k cy jn y , w y p ro w ad zo n y z pew n ej liczby p rzesłanek , ty m b a r­ dziej upraw dopodobnione, im b ardziej ró żn orod ne b y ły p rze d ­ m ioty, k tó ry c h d o ty czy ły p rzesłan ki, czyli im m niej m ożna było z ty ch p rzesłan ek w yw ieść w niosków m niej od niego ogó lnych” . 23

K ró tk ie podsum ow anie rozw ażań na te m a t in d u k cji e n u ­ m era cy jn e j d a się u jąć w sposób poniższy: „ J a k z tego w idać,

21 T am że, s. 141. 22 T am że, s. 1%3. 23 T am że, s. 147.

(12)

chcąc postępow ać p rzy in d u k cji ostrożnie i ja k n a jm n ie j n a ­ rażać się n a błąd, należy w yprow adzać w nioski o m ały m sto p ­ n iu ogólności. Jed n ak że, im w niosek je st m niej ogólny, ty m m niej m ożna n a jego podstaw ie p rzew idyw ać. M ożna jed n a k kom pensow ać niebezpieczeństw o błędu, zw iązane z w iększą ogólnością w niosku, przez pow iększanie liczby p o tw ierd z ają ­ cych go zb adanych przypadków , p rzy rów noczesnym s ta ra n iu o to, żeb y p rzy p a d k i te b y ły m ożliw ie różnorodne. P rzez od­ pow ied nie zgranie obu ty ch czynników , m ający ch w p ły w na praw dopodobieństw o w niosku, badacz dochodzi do w niosków dostatecznie ogólnych d la p o trzeb n y ch zastosow ań, nie ry z y ­ k u ją c rów nocześnie p om yłki ponad m iarę, jak ą uw aża za do­ puszczalną.” 24

Tak, w ogólnych zarysach, p rze d staw ia się w spółczesny p u n k t w idzenia n a p rob lem in d u k cji e n u m e rac y jn e j. I teraz, jeśli zrw ócim y uw agę n a sposób postęp o w an ia w ind uk cji, to m oże n a m się n asuw ać sugestia, że m ilczącym założeniem u m ożliw iającym postępow anie in d u k c y jn e je s t założenie s tr u k ­ tu r y g atu n k ow o-jed nostko w ej. Bo przecież, kied y dochodzim y do w niosku, że „każdy cu k ier rozpuszcza się w w odzie” , to m u ­ sieliśm y p rze d tem m ieć do czy nienia z w ielom a k a w a łk am i czegoś, co je s t cukrem . In n y m i słow y p rzy jm o w aliśm y w ty m p rzy p a d k u , że je s t w iele jed n o stek tego sam ego g a tu n k u . I ta k będzie w k ażd y m in n y m p rzy p a d k u dochodzenia do w niosku induk cy jn ego . Zaw sze będziem y m ieć do czy nien ia z w ielom a jed n o stk am i tego sam ego g a tu n k u . P rz eto sug estia v a n M el­ sena w y d a je się być całkow icie tra fn a .

Je d n a k ż e sp ra w a nie w y d a je się być ta k p ro sta. Z w róćm y uw agę n a to, że uczony nie s ta r tu je w swoich b ad an iach z n i­ cości, lecz w ychodzi z pew nej bazy, jeśli ta k się m ożna w y ­ razić, potoczno-naukow ej. P o słu g u je się wiec p ew n y m i p o ję ­ ciam i potocznym i, b ard zo nieścisłym i, w znaczeniu swoim chw iejny m i. R ozporządza tak że p ojęciam i ściśle n aukow ym i. Te m ożem y teraz, w naszych rozw ażaniach, pom inąć. Chodzi b o­

(13)

w iem o to, ab y uśw iadom ić sobie, jak ą ro lę g ra ją pojęcia po­ toczne w p ra c y uczonego. W y starczy zauw ażyć, d la naszego, celu, że są one p u n k te m w y jścia w ty m znaczeniu, iż stanow ią jed y n ie pew ien a rse n a ł pojęciow y, p o d d aw any w b ad an iu n a u ­ kow y m uściślaniu i w ery fik o w an iu dośw iadczalnem u. N iech może p rzy k ła d rzuci tro ch ę św ia tła n a pow yższe sfo rm u ło w a­ nie. W eźm y pod uw agę w y ra z „w o d a” . T ru dn o jest pow iedzieć, ja k ie d o kład n ie jest znaczenie tego słow a w języ k u potocz­ n ym . W k ażd y m razie w n iek tó ry ch p rzy p ad k ach nie m am y w ątp liw ości co do w łaściw ego posłu g iw an ia się ty m słow em . I teraz, k ied y uczony p rzy jm ie to słowo, a n a stę p n ie rozpocz­ n ie badać co to jest to, co zw ie się potocznie wodą, w ów czas pow oli, stopniow o n a stę p u je p recyzow anie w spom nianego t e r ­ m in u . I ch y b a ty le ty lk o m ożna tu ogólnie pow iedzieć. W n a u ­ ce m am y s ta le z coraz lepszym p rzybliżeniem . I ty lk o z nim . J a k ie są d e sy g n aty danego term in u , o ty m poucza nas do­ św iadczenie. D opiero w w y n ik u b ad an ia naukow ego m ożem y coś (i to zawsze w p rzybliżeniu) orzec o tzw . s tru k tu rz e św iata m aterialn eg o . N iep o trzeb n e je s t d la n a u k i jak ieś założenie ty p u s tr u k tu r y g atu n k o w o -jed n o stk o w ej, a w y starczy jed y n ie zasób sam y ch term in ó w . A one nie m uszą n auce staw iać pew n ych w y m ag ań ty p u ontologicznego. M am y po p ro stu zespół p ew ­ n y c h term in ó w języ k a potocznego, b ierzem y je za p u n k t w y jś­ cia (sam e term in y , nie zaś jakieś sug estie ontologiczne p rop o ­ n ow an e przez nie) i s ta ra m y się przez u ściślenia dojść do zro ­ zum iały ch i ciekaw ych w niosków . I to w niosków m ów iących coś o rzeczyw istości (w tak im , czy in n y m znaczeniu). U jm ując k ró tk o te n problem , m ożna b y pow iedzieć, że poznanie n au k o ­ w e to je s t w y su b teln io n e poznanie potoczne, n a to m ia st p ozna­ n ie potoczne to w u lg a ry z a c ja poznania naukow ego.

M ożna m ówić i m ów i się o założeniach w nau k ach p rz y ro d ­ niczy ch . W y d aje się być w łaściw e w y ró żn ien ie tu tzw . założeń

ogólnych. One nas tu szczególnie in te resu jąc . B'. G aw ęcki zali­ cza do nich: założenie sam odzielnego istn ien ia otaczającego nas

św iata; założenie praw idłow ości p rzy ro d y , czyli stałości p a n u ­ jąc e g o w św iecie p orządku, o p artego n a n iezm ien n y m p rzyczy ­

(14)

now ym pow iązaniu w szystkich z ja w isk. 25 W ątpliw e je s t n a to ­ m iast trzecie założenie ogólne, założenie p ro sto ty p rzy ro d y . Dziś sądzim y raczej, że p lan budow y p rz y ro d y nie d a się w tło ­ czyć w p ew n e stałe, niezm ienne schem aty. „Trzeba, ab yśm y jasno zdaw ali sobie spraw ę z tego, że najog ó lniejsze tw ierd z e ­ n ia o p a rte na dotychczasow ym lu d zk im dośw iadczeniu, m a ją i m ieć m uszą zaw sze c h a ra k te r h ip o tety czn y . W zestaw ien iu z czasem istn ien ia naszego globu, a n a w e t z czasem istn ien ia ro d u ludzkiego, dośw iadczenie nau k o w e jest bardzo św ieżej d aty . D latego też, m ając p o d staw y by w ierzyć, że św iat jest niezm ien n ie u porządkow any, albo że św iat, zm ien iając się, zm ierza w jak im ś określonym k ie ru n k u , nie pow in niśm y się łudzić, że ta k ie rzeczy są konieczne i że m ożem y m ieć o nich w iedzę p e w n ą .” 26

Założenie d ru g ie tj. założenie praw idłow ości p rzy ro d y , w y ­ d a je się być ty m sam ym co tzw . zasada jed n o stajn o ści p rz y ­ rody. W edług M. G ordona zaś ta o sta tn ia zasada (w sform uło ­ w an iu słabym ) je s t rów noznaczna z tym , co w c y b ern ety ce zwie się „p raw em ograniczenia różnorodności” . 27 Ta p raw id ło ­ wość zw ana „ograniczeniem różn o rod n o ści” posiada c h a ra k te r podstaw ow y. „Ś w iat pozbaw iony ograniczeń b y łb y zu p ełnie bezładny. U podobniłby się on do w ezb ran ej rzek i poniżej w odo­ spadu N iagary, chociaż fizy k tak że i ta m stw ie rd z iłb y istn ien ie pew nych ograniczeń. O taczający n as św iat, w ra z z p rzy sto so ­ w an y m doń życiem w szelkich organizm ów , nie p rzed staw ia takiego chaosu. W dalszych rozw ażaniach b ędziem y zak ładać, że organizm ży w y zdolny jest do p rzy sto so w an ia się ty lk o o tyle, o ile św ia t rzeczy w isty ograniczony je s t co do różno ­ rodności:, i nie w ię c e j.” 28 Pow yższe słow a św iadczyłyby, że u p od staw p o stępow ania naukow ego, w szczególności u p o d sta w

25 B. J. G a w ęck i, O h ip o teza ch w fizy ce, R oczn ik i Filozoficzne,, t. VI, z. 3, R. 1958, s. 154— 155.

26 T am że, s. 156.

27 M. Gordon, O u sp r a w ie d liw ie n iu in d u k cji, W arszaw a 1964, s. 178. 28 W. R oss A sh b y, W stęp do cy b ern ety k i, W arszaw a 19632 , s. 188.

(15)

in d u k cji, z n a jd u je się „ograniczenie różnorodności” . Czy ono je s t ty m sam ym co s tr u k tu r a g atu n k o w o -jed n o stk o w a m aterii?

3. Teksty przyrodnicze

O becnie p rz y jrz y m y się n ie k tó ry m w ypow iedziom p rz y ro d ­ ników , z k tó ry c h m ożna będzie urobić sobie sąd o ty m , jak sam i p rzy ro d n icy w idzą sw oją pracę i jak ie założenia są przez nich fa k ty c zn ie p rzy jm o w a n e (w ich p ra k ty c e naukow ej).

R ozpoczniem y od p ew n y ch w ypow iedzi n a te m a t m eto d y n a u k o w ej. K. B. K ra u sk o p f ta k u jm u je tę spraw ę: „W sposób bardzo uproszczony w m etodzie n au k o w ej m ożna rozróżnić trz y etap y: 1) obserw acje, 2) w yciąganie ogólnych w niosków z zaobserw ow anych fak tó w i 3) sp raw d zen ie ty c h uogólnień przez dalsze obserw acje. Z atem obserw ow anie otaczającego nas św ia ta jest początkiem i zakończeniem ro zw ażań naukow ych. Z aobserw ow ane fa k ty służą zarów no jako p odstaw a, na k tó re j uczony b u d u je sw oje teo rie i jako o stateczny sp raw d zian słusz­ ności te o rii.” 29 P a m ię ta jm y jed n ak , że: „O bserw acje m uszą prow adzić w p ew n y m ok reślon y m k ieru n k u , k tó ry je s t często w y ra ż a n y w form ie p y tan ia . N ajw ażn iejszą rzeczą je s t tu u m ie­ jętn o ść zad aw ania w łaściw ych p y ta ń .” 30

A oto słow a L. P au lin g a: „T rzeba podkreślić, że m etoda in d u k c ji n ie jest nig d y całkow icie niezaw odna. G d yb y w y ko ­

nan o sto analiz w ody — przez w ażenie ilości w odoru i tle n u o trz y m an y c h za pom ocą e le k tro liz y p ró b ek w ody z różnych źródeł — i znaleziono, w g ranicach dokładności pom iaru, ten sam sto su n ek w agow y w odoru do tlen u , zdaw ałoby się całko­ w icie u zasadnione stw ierd zen ie, że w szystkie p ró b k i w ody m a­ ją jed n a k o w y sto su n ek w odoru do tlen u . G dyby w ykonano ty siąc analiz z tak im sam ym w y nikiem , zdaw ać by się mogło ty m b ardziej, że praw o to je st słuszne. N iem niej jed nak , gdyby

29 K. B. K rau sk op f, P o d sta w y n au k p rzyrod n iczych, W arszaw a 1963,

s. 103. S>

(16)

n a stę p n ie w ykonano choć jed n ą ty lk o w iary g od ną analizę, k tó ­ r a d a ła b y w w y n ik u in n y stosunek, p raw o to trz e b a byłoby zm ienić. M ogłoby się zdarzyć, że praw o b y ło by słuszne, gdyby w ażenie gazów było w y k o n an e z dokładnością 0,1% lub 0,0 1% , ale niesłuszne, g d y b y ważono z jeszcze w iększą dokładnością. Stw ierdzono, że p rzy p a d e k te n zachodzi w łaśn ie u wody. W ro k u 1929 W illiam F. G i a u q u e z U n iw e rsy te tu K a lifo r­ nijskiego w B erk e le y o d k ry ł istn ie n ie trz e ch różny ch rodzajów atom ów tle n u o ró żn y ch m asach. W k ró tce potem H arold C. U r e y o dkrył, że istn ie ją dw a ro d zaje atom ów w odoru, o różn y ch m asach. W oda sk ła d a jąc a się z cząsteczek u tw o rzo ­ nych z ty ch ró żn y ch rodzajów atom ów w odoru i atom ów tle n u z a w iera w odór i tle n w różnych sto su n k ach w agow ych. Isto tn ie stw ierdzono, że skład w agow y czystej w ody z różnych źródeł n a tu ra ln y c h je st w rzeczyw istości nieco różny. [...] W ażną dro g ą p ostępu w iedzy je s t m etod a ko lejn y ch przybliżeń. [...] T rzeb a p am iętać, że praw o w yprow adzone m etodą in d u k cji m oże kied yś okazać się słuszne ty lk o w ograniczonym za­ k re s ie .” 31

U p rz y to m n ijm y sobie jeszcze stanow isko, jak ie w in te re s u ­ jąc e j nas sp raw ie z a jm u je W. W eizel. P isze on: „N iew ielka jest z atem m oc dow odow a ty ch dośw iadczeń, oddzielnie w ziętych, g dy chodzi o sfo rm uło w an ie p ra w rządzących przyro dą. Jeżeli je d n a k poszczególne praw idłow ości o d czytane z dośw iadczeń u k ła d a ją się w jed e n w ielk i sy stem n iesp rzeczny i pozbaw iony lu k , jeżeli u k ład te n tłu m aczy tak że procesy, k tó re poprzednio nie b y ły p rzed m io tem ekspery m en tó w , jeżeli się w reszcie okaże, że nie m ożna w przy ro d zie znaleźć w yd arzen ia, k tó re b y w sposób w idoczny sprzeciw iało się tem u układow i, w tedy , w tak im stan ie rzeczy, uznam y, żeśm y poznali ład re g u lu ją c y to k w y d arzeń w przyrodzie. T ak i u k ład praw , w o lny od sprzeczności i zupełny, n azy w am y teo rią. Z nalezienie teo rii jest celem badań.

Teorie, k tó re obecnie posiadam y, nie są jeszcze T eorią, tą

(17)

jedną, w szechobejm ującą. S tan o w ią fra g m en ty , w y cin ki z zu­ pełnego system u, do którego d ąży m y jako do celu. D latego też nie dotyczą one bezpośrednio rzeczyw istości, lecz św ia ta fik ­ cyjnego, prostszego od rzeczyw istego, m ianow icie: m odelu. T w orzym y m odel ogałacając rzeczy i procesy rea ln e z ty ch w łasności, k tó re nas w d an ej chw ili nie in te re s u ją i k tó re dlatego p o czy tu jem y za nieistotne. K ażda te o ria jest w ażna ty lk o w ty m obszarze, w k tó ry m m odel jest m n iej lub w ięcej w ie rn y m odbiciem rzeczyw istości, i dlatego każda teo ria po­ w in n a w ytyczyć sobie zak res sw ej w ażności.” 32

Z po danych w yżej tek stó w zd aje się w idać, że w postępo­ w an iu badaw czym uczonego nie są czynione założenia odnośnie do s tr u k tu r y m aterii, w ro d za ju założenia s tr u k tu ry g a tu n k o ­ w o-jed no stk o w ej. U czony po p ro stu o b serw uje jak a jest rz e ­ czyw istość, s ta ra się ją poznać. C zyni to przez stosow anie ko­ lejn y c h przy b liżeń , przez tw o rzen ie m odeli rzeczyw istości. I, p a m iętając o tym , m ożna się nie dziwić, k ied y czyta się w y ­ słow ienia, głoszące, że uczony nie ty le bada rzeczyw istość, co m odele przez siebie utw o rzo n e. W te n sposób uczony p o stępu je u p ra w ia ją c n a u k i przyrodnicze. T ak w ięc jest i wówczas, k ied y uczony po słu g u je się in d u k cją. Niczego, w ty m w y p adk u, nie przesądza się o budow ie rzeczyw istości, o jej stru k tu rz e . In ­ d u k c ja jest, pod ty m w zględem , n e u tra ln a . Nie w ypow iada się a n i za an i p rzeciw tego założenia, k tó re van M eisen zwie s tr u k tu rą g atu n k o w o -jed n o stk o w ą. 33 N iech może p rzy k ład n a św ietli jeszcze tro chę bliżej tę spraw ę. W eźm y pod uw agę ru ch po ró w n i pochyłej. K ied y fizyk bada, jak i jest zw iązek pom iędzy drogą p rze b y w an ą przez ciało i czasem trw a n ia r u ­ chu, to za każdym razem m a do czynienia, ściśle biorąc, nie z in n y m egzem plarzem b y tu należącego do tego sam ego ga­ tu n k u (chyba, że ta k to nazw iem y; w ów czas jed n a k stan ie się te n pro b lem sporem o słow a, a nie o to przecież chodzi), ale z now ym , in n y m zjaw iskiem , k tó re m ożem y jed y n ie u jąć

32 W. W eizel, F izy k a teo rety czn a , T om I, 1, W arszaw a 1958, s. 15— 16. 33 C h od ziło by tu po p rostu o to, co J. M aritain n a zw a ł au ton om ią em p irio lo g iczn ą d zisiejszy ch n auk p rzyrod n iczych.

(18)

w a b s tra k c y jn y te rm in „ru ch po ró w n i p o c h y łe j”. To ujęcie danego całego cyk lu zjaw isk w jed en a b stra k c y jn y te rm in jest w łaśnie tw o rzen iem m odelu. I nie w idzim y tu , ab y fizyk za­ k ład a ł coś o s tru k tu rz e m aterii; m ożna raczej pow iedzieć, że do tego ja k a je s t s tr u k tu r a m a te rii dochodzi się jak o do p u n k tu dojścia badan ia; nie w y stę p u je n ato m ia st pow yższe założenie w p u n kcie w y jścia b ad an ia naukow ego.

D la dokładniejszego jeszcze sch ara k te ry zo w a n ia po stępow a­ n ia uczonego, rozw ażm y sp raw ę o dkrycia elek tro n u . P u n k te m w yjścia było tu ta j odkrycie p ro m ieni katodow ych. E. Z im m er ta k tę sp raw ę u jm u je: „P rom ien ie katodow e stano w ią więc zaw sze tę sam ą elek try czn ie n aład o w an ą „ su b sta n c ję ” . S kłada się ona zaw sze z ty ch sam ych atom ów elektryczności o ła ­ d u n k u po d an y m w yżej i n iezw y k le m ałej m asie. ... M asa ta jest m niej w ięce 1800 razy, a dokład n iej 1837 ra z y m niejsza niż m asa najlżejszego atom u, atom u w odoru. Nie jest to zresztą ż ad na ze znanych n am m as, jest to, m ożna b y pow iedzieć, czysta elektryczność. Owe n iesły ch an ie m ałe p o rcy jk i elektryczności nazw ano „ e le k tro n a m i”; stw ierdzono rów nież, że e le k tro n y z n a jd u ją się w e w szystkich su b stan cjach . N iezależnie od tego, z jakiego m a te ria łu sporządzona je s t p ły tk a em itu ją c a elek ­ tro n y , zaw sze są one jednakow e. E le k tro n y stano w ią w ięc ce­ giełki, z k tó ry c h zbudow ane są ato m y w szystkich p ie rw ia st­ k ów .” 34 W idzim y więc, z powyższego tek stu , , że w ygłoszone w n im sfo rm u łow an ia stan o w ią uogólnienie licznych dośw iad­ czeń. I p o siad ają zarazem ta k i w alor, ja k i p rzy słu g u je w y ko ­ n a n y m dośw iadczeniom . Je śli przyszłe, lepsze dośw iadczenia zak w estio n u ją w ygłoszone pow yżej tezy, fizy k nie będzie obaw iał się ich zm ienić. M ożna w ięc pow iedzieć, że w b ad aniu sw oim uczony stw ierd za, że jest w iele elektronów , że są one jednak o w e itd . U czony to stw ierd za, nie zaś zakłada. Sądzę, że należało in te re su ją c e nas zagadnienie zilustro w ać n a p rz y ­ kładzie b y tów n iedostęp n y ch naszem u potocznem u poznaniu (więc np. n a p rz y p a d k u elektronu), gdyż w podobny sposób

34 E. Z im m er, P rzew ró t w fiz y c z n y m ob razie św ia ta , W arszaw a 1966, s. 52.

(19)

{jak m ożna chyba wnosić) postępow ał człow iek p ierw o tn y , k ie d y po ra z p ierw szy p a trz y ł n a św iat.

I jeszcze je d n a spraw a. Chodzi m ianow icie o to, ab y dobrze zrozum ieć istotę n a u k przyrodniczych. W tedy łatw iej będzie znaleźć w sp ó ln y języ k m iędzy p ra k ty k a m i i te o re ty k a m i nauki. R ozw ażm y w ty m celu podejście uczonego do p ro b lem u istn ie ­ n ia ele k tro n u . M etodologow ie są tu bardzo ostrożni. Uczony n a to m ia st p a trz y na tę sp raw ę w sposób tro ch ę inn y. Oto słow a L . P a u lin g a : „M ożna zadać in n e d w a p y ta n ia : czy e le k tro n istn ie je i ja k w ygląda?

N a pierw sze p y ta n ie odpow iadam y, że e le k tro n istnieje: „ e le k tro n ” je s t to nazw a, k tó re j uczeni użyli p rz y ok reślan iu pew n y ch zjaw isk, ja k np. p ro m ien io w an ia w ru rz e , w k tó re j zachodzą w y ład o w an ia elek try czn e, b ad an e przez J. J . T hom p­ sona, n ośnik ład u n k u elek try czn ego na k ro p la c h oleju w ap a­ ra c ie M illikana, składnik, k tó ry d o d an y do obojętnego atom u flu o ru po w oduje jego p rzem ian ę w jo n fluorkow y.

N a d ru g ie p y ta n ie — ja k w yg ląd a e le k tro n — nie m ożna dać odpow iedzi. N ik t nie je st w sta n ie obejrzeć e le k tro n u — je s t on za m ały na to, b y go zobaczyć dzięki ro zp raszan iu p rze ­ zeń zw ykłego św ia tła w idzialnego, i dopóki k toś n ie o d k ry je jak ieg o ś lepszego sposobu b a d a n ia p rz y ro d y niż znane, obecnie, d o pó ty p y ta n ie to pozostanie bez odpow iedzi.” 35

Są one c h a ra k te ry sty c z n e i dobrze p rze d staw ia ją p rz y ro d ­ niczy p u n k t w idzenia. W y d aje się, że n ależy go m ieć n a u w a ­ dze, aby nie popełnić błędu posługiw ania się p ojęciam i an a ch ro ­ nicznym i w odniesieniu do w spółczesnych n a u k przyrodniczych.

4. Wnioski

D ok o najm y obecnie krótk ieg o podsum ow ania p rze p ro w a ­ dzonych rozw ażań. W idzieliśm y n ajp ie rw , że sam o sfo rm u ło­ w anie założenia s tr u k tu r y g atu n k o w o -jed n ostko w ej nie jest zb y t p recy zy jn e. To pociąga za sobą, że (w tego ro d za ju p rz y

(20)

-padkach) łatw o jest bronić się przez odw ołanie od a k tu a ln ie w ygodnej postaci sfo rm u ło w an ia k w estii d y sk u to w an ej. T rze­ ba jed n a k pow iedzieć, że tego ro d za ju ogólne, n iep re cy z y jn e sfo rm u ło w ania n ie p rzy c z y n ia ją się zapew ne do praw dziw ego po stęp u naukow ego.

D alej w idzieliśm y, że w e w spółczesnych n au k a ch p rz y ro d ­ niczych m am y do czynienia z p oznaniem p rzyb liżon ym i to przez schem aty, m odele rzeczyw istości. U czony obserw uje, uogólnia, ek stra p o lu je, spraw d za n a stę p n ie sw oje hipotezy. W ychodzi od dośw iadczenia i do niego w raca. W szystkie „zało­ ż e n ia ” są dla niego założeniam i w sensie ścisłym , tzn. m ogą być zm ienione, odrzucone itd . W y ją tk ie m m ogą być w spom nia­ n e w yżej trz y założenia ogólne. K ażde in n e założenie je s t oba- lalne. T akie je s t ro zu m ien ie słow a „założenia” w n au k ach p rzyrodniczych.

W y d aje się, że van M eisen inaczej rozum ie słowo „założe­ n ie ” . W edług jego sugestii, założenie s tr u k tu ry gatu n k o w o -jed - nostkow ej je s t ab so lu tn ie konieczne dla p osługiw ania się in ­ du k cją. J e s t to conditio sine qu a non. N ie m ożna z niego z re ­ zygnować, gdyż inaczej trz e b a by zrezygnow ać i z in du kcji. W y raża się to przez jej ontologiczny c h a ra k te r. Otóż trz e b a pow iedzieć, że n a tego ro d za ju pojęcie nie m a m iejsca w e w spółczesnym przy rod o zn aw stw ie. C zyżby to znaczyło, że van M eisen posiada w łasne ujęcie s tr u k tu ry n a u k p rzyrodniczych od m ienne od współczesnego? Czy to m a św iadczyć o p ostaw ie anach ro n isty czn ej k ry ty k o w an eg o A u to ra w sto su n k u do w spół­ czesnego p rzyrodoznaw stw a?

W ypada w ty m m iejscu w y raźn ie podkreślić, że pow yższa k ry ty k a nie m a oznaczać w cale, że cokolw iek o rzek am y na te ­ m a t s tr u k tu ry rzeczyw istości. Czy re a ln y św iat m a te ria ln y po­ siada czy n ie posiada s tr u k tu r y g atu n k o w o -jedn ostk ow ej o ty m m usi ro zstrzy g n ąć dośw iadczenie. W pow yższej k ry ty c e nie w y pow iad am y się a n i za an i p rzeciw tej zasady. Chodziło je ­ dy n ie o w y rażen ie poglądu, że w spółczesne p rzyrodoznaw stw o nie p o trz e b u je założenia s tr u k tu ry g atu n k o w o-jedn ostk ow ej m a te rii. W y daje się, że przy jm o w an ie s tr u k tu ry gatu nk ow o

(21)

-jed no stk o w ej za elem en t konieczny dla in d u k cji p rzyro dn iczej, św iadczy o zajęciu pew nej p o staw y filozoficznej, pew nego s ta ­ now iska filozoficznego. I, jak m ożna sądzić, to stanow isko nie z n a jd u je p oparcia w e w spółczesnym p rzyrodoznaw stw ie.

Je śli m ożna w ty m m iejscu przed staw ić pew ną sugestię, k tó ra zdaje się być usp raw ied liw io n a przez w spółczesny sta n fizyki, to odnośnie do p ro b lem u s ru k tu r y g a tu n k o w o -jed n o st­ kow ej m a te rii da się zauw ażyć rzecz n astęp u jącą. W eźm y m ia ­ now icie pod uw agę ró w n a n ie E in stein a m ów iące o zależności m asy czątki od po siadanej prędkości. R ó w n anie w sp om nian e posiada n a stę p u jąc ą postać:

W skazuje ono na to, że gdy zm ienia się prędkość cząsteczki, w ów czas zm ienia się i jego m asa. Z atem g d y b y wziąć cząsteczki jednego rodzaju, np. elek tro n y , a n a stę p n ie k a żd y z n ich o bda­ rzyć in n ą prędkością, w te d y o trzy m alib y śm y zbiór różnych cząstek o różnych m asach (i w k o n sekw en cji o różnych e n e r­ giach). T akie postępow anie nie jest w ykluczone w stosun ku do żadnego ro d zaju cząstek e lem en tarn y ch . A poniew aż każde rnakrociało jest zespołem m ikrocząstek, przeto m ożna by stąd wnosić, że m ożliw ą jest rzeczą, że nasz św ia t p rze d staw ia się jak o nie p osiadający s tr u k tu r y g atu n ko w o -jedn ostko w ej. N ie w y d aje się niem ożliw e, ab y w św iecie m a te ria ln y m b y ły różne w szystkie jednostki, tzn. ab y jednostkow ość po k ry w ała się z g a - tunkow ością. M ożna jed n ak w ów czas p ytać, czy jedno z tych pojęć nie jest niepotrzebne?

W ydaje się, że w szystkie pow yższe uw agi zd ają się św iad ­ czyć o tym , że w filozoficznym b ad an iu p rzy ro d y , nie m ożna przechodzić do porządku dziennego n ad w spółczesnym i osiąg­ nięciam i i n ad a k tu a ln y m sta n e m n au k p rzyrodniczych. O ne w in n y stanow ić bazę dla filozofow ania nad p rzy ro dą. Sam po­ toczny p u n k t w yjścia nie w y d a je się w ystarczać. Znajom ość n a u k p rzyro d n iczych w in n a być czerp an a z pierw szej ręki. To

m,O

(22)

je s t bardzo w ażne. W p rzeciw n y m w y p a d k u grozi w iele niep o­ rozum ień. I grozi też, zapew ne, podejście anachro nistyczne. Je śli m yśli, z a w a rte w ty m a rty k u le są słuszne, św iadczy łyb y one o istn ien iu zw iązku m iędzy p rzy ro d o znaw stw em a filozofią p rzy ro d y . U znając te n fak t, w y p ad ało b y zeń w yprow adzić w n io sk i p rak ty czn e. Je d n y m z nich b y łb y w niosek m ów iący o obow iązku p o znan ia naukow ego p rzy ro d y przed p rz y stą p ie ­ n ie m do filozoficznego b ad an ia p rzy ro d y . Czy w niosek te n jest trag iczn y ?

D I E G A T T U N G S I N D I V I D U E L L E S T R U K T U R U N D N A T U R W I S S E N S C H A F T E N

(Z usam m en fassu n g)

D er m od ern e M ensch sch au t a u f d ie gan ze W elt m it den A ugen der N a tu r w isse n sc h a ft. Er is t der M ein u n g n ic h t e tw a s eh rlich über d ie W elt au ssa g en zu k ön n en , w en n er n ic h t w e iss, w a s d ie N a tu r w is­ se n s c h a ft darüber zu sagen h at. D ie se n a tu r w is se n sc h a ftlic h e S ich t ist aber durch e in e p h ilo so p h isch e S ic h t zu ergänzen. D ie N a tu r w isse n ­ sc h a ft a lle in g en ü g t n ich t. D er M en sch b en ö tig t auch e in e P h ilo so p h ie. H ier is t der P la tz fü r die N a tu rp h ilosop h ie.

A r isto te le s von S tagira aus dem F a k tu m der su b sta n tie lle n W and­ lu n g e n in der W elt a u sg eg a n g en ist. D ieser A u sg a n g sp u n k t aber für

den m od ern en M en sch seh r v ie le S c h w ie r ig k e ite n b ringt. D arum ist von A . G. v a n M eisen ein e P rop osition fü r den A u sg a n g sp u n k t d a rg estellt, n äm lich : d ie V orau ssetzu n g der g a ttu n g sin d iv id u e lle n S tru k tu r der M aterie. D ie se S tru k tu r, n ach A. G. van M eisen , e v id e n t und fü r die N a tu r w isse n s c h a fte n u n en th b eh rlich ist. S ie kann als g u ter A u sg a n g s­

p u n k t fü r N a tu rp h ilo so p h ie dienen.

Im A r tik e l gib t es e in e P o lem ik m it d iesem S tu n d p u n k t. E s ist g ezeig t, a u f der B a sis des m od ern en B e g r iffsv e r m ö g e n der a u fz ä h le n ­ d en In d u k tion und N a tu r w isse n sc h a ftle r au ssagen , das w e g e n der em p i- rio lo g isch en A u to n o m ie der m od ern en N a tu r w isse n sc h a fte n , so lc h e V o­ r a u sse tz u n g für d ie N a tu r w isse n sc h a fte n en tb eh rlich ist.

Cytaty

Powiązane dokumenty

udając się na łow iska M orza Północnego w pełnej gotowości technicznej.. potrzeb rem

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

szą; W związku z pobytem Hiudeaburga cdbyłs się wczoraj mssa połowa na ryn­.. ku, przyczem doszło do krwawych starć między Relchswehrą a

Co roku Referat organizuje różne zbiórki na cele misyjne, które docierają do szczególnie potrzebujących.. Do ważniejszych akcji pomocy,

Jest takie trafne stare powiedzenie - ja k sobie pościelimy, tak się wyśpimy - podkreślał Cezary Krasowski, wójt gminy Brudzew, podczas pierwszego spotkania w tej sprawie,

Etap ten jest dosyć skomplikowany, ponieważ wymaga bardzo szczegółowej analizy konkretnego procesu spedycyjnego pod względem ryzyka związanego z innymi zdarzeniami;.. - pom

Chopina: otwarte zajęcia z siatkówki dla dziewcząt z klas 4-7 SP, młodziczka i ze szkół średnich (Prowadzi: KS Stocznia M&amp;W).. Zajęcia taneczne dla dzieci klas