• Nie Znaleziono Wyników

ANTOLOGIA TWÓRCZOŚCI UCZNIÓW SZKOŁY PODSTAWOWEJ W MAŁEJ WSI

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "ANTOLOGIA TWÓRCZOŚCI UCZNIÓW SZKOŁY PODSTAWOWEJ W MAŁEJ WSI"

Copied!
141
0
0

Pełen tekst

(1)

ANTOLOGIA TWÓRCZOŚCI

UCZNIÓW

SZKOŁY PODSTAWOWEJ W MAŁEJ WSI

Mała Wieś 2004

(2)

WSTĘP

Po raz kolejny Szkoła Podstawowa w Małej Wsi obchodzi Dzień Patrona. Jest to dla nas bardzo uroczyste święto. Wiąże się bowiem z druga rocznicą nadania placówce imienia Wincentego Hipolita Gawareckiego, historyka Mazowsza, badacza

zasłużonego dla Ziemi Wyszogrodzkiej i całego regionu. Co ważne mieszkańca ościennej wsi – Borzenia.

„Ze wszystkich rodzajów sławy najważniejszym jest

własnym zasłużyć się rodakom”

- zwykł mawiać W. H. Gawarecki i realizował swe życiowe credo.

Niech jego słowa staną się myślą przewodnią przedsięwzięcia, którym postanowiliśmy uświetnić imieniny szkoły. Mottem przygotowanej na tę okoliczność ANTOLOGII TWÓRCZOŚCI UCZNIÓW.

Obchodzone święto to oczywiście nie jedyna przyczyna, która skłoniła nas do podjęcia tego wyzwania.

- Co jest drugą?

Z chęcią odpowiemy na to pytanie.

Otóż każda jednostka kryje w sobie mniej lub więcej potencjału twórczego.

Zadaniem nauczyciela jest go tylko wyzwolić, bowiem powinien on dbać o wszechstronny rozwój wychowanków.

Dlatego uczniowie nasi zaspakajają potrzebę tworzenia i kształtowania wyobraźni poprzez pisanie własnych utworów wierszowanych lub prozatorskich. Próbują też trawestować czy modyfikować ( lepiej lub słabo) dzieła znanych twórców.

Korzystając z wyżej wspomnianej okazji, chcemy zaprezentować ich doświadczenia odbiorcy szerszemu niż forum klasy czy nawet szkoły.

Mamy nadzieję, że teksty okażą się dla czytelników przyjemną lekturą.

Lidia Kopera Andrzej Jeznach

(3)
(4)

Wiersze na cztery

pory roku

(5)

Cztery pory roku

Wiosna, lato, jesień, zima to są cztery pory roku.

Wiosna słońce wyżej trzyma i kwiaty rozsiewa wokół.

Lato, jak to zwykle bywa, grzeje słońcem, kłosy złoci.

Gdy nadejdą w pełni żniwa, każdy nieźle się napoci.

Jesień szara i smutna liście barwami się mienią.

Wita wiatrem i deszczem, nie lubię jesieni.

Zima biała i mroźna

Puszystym śniegiem pokrywa ziemię.

Szczypie w uszy i nos, Lecz nie zawsze jest groźna.

Katarzyna Brzeska

(6)

Wiosna

Nastała już wiosna, pora dla nas radosna.

Kwiaty rozwijają pąki, zaczynają zielenić się łąki.

Już czas pochować sanki,

bo w ogródku zakwitły sasanki.

Robimy wszyscy porządki, starannie grabimy grządki.

Słoneczko nam przygrzewa, Ptaszek ładnie śpiewa, A my wesoło i radośnie, Też śpiewamy o wiośnie.

Pójdziemy dziś na bazie, Po drodze zabierzemy Kazię.

Ładna słoneczna pogoda Wszystkim nam urody doda.

Mateusz Piekut

Nadeszła

Nadeszła wiosna piękna i radosna.

Świat wokół zaczyna się zielenić.

Wróble ćwierkają, jaskółki fruwają, zwierzęta budzą się ze snu zimowego.

Na łące zakwitły żółte kaczeńce.

W ogródku wzeszły zasiane warzywa.

Dzień jest coraz dłuższy, a wieczór krótszy…

Słonko grzeje coraz cieplej.

Magdalena Grzęda

(7)

Witaj wiosno

Witaj wiosno zieloniutka.

Tobą wesoła idzie nutka.

Śpiewa las, śpiewa pole I weselej jest już szkole . Trawy rosną, kwitną kwiaty I mamusia dostała róże od taty.

Skowronek zaczął śpiewać I dzieci się lepiej miewać…

Witaj wiosno- już na stałe…

Magdalena Rypińska

Miła wiosna

Miła wiosno, dobra wiosno, wracaj do nas już,

bo zawilec nie chce rosnąć.

Taki z niego tchórz.

Złoty kluczyk

Weź wiosno do rąk.

Złotym kluczem otwórz każdy pąk.

Niebo tęczy nie roztacza, Cicho stoi ul,

Nie pękają pąki w sadach, Ptak nie budzi pól.

Agnieszka Bulaszewska

Wiosna nadchodzi

Wiosna to czas radości Wiosna to zieleń

Wiosna to śpiew skowronków Wiosna to lot motyli…

Nadchodzi…Witaj wiosno!

Z tobą zabawniej, z tobą weselej…

Wiosno! Nie odchodź!

Joanna Borowska

(8)

Wiosna

Niebo przejrzyste lustrem nad nami stoi.

Mdłe jeszcze jaśnieje słońce w jego toni.

Coraz szerzej i dalej promyki swe nakłada

I grzeje skutą ziemię, zwiastując wczesną wiosnę w sadach.

Drzewa owocowe spokojnie jeszcze drzemią, Marząc o swym kwieciu pod kołdrą śnieżną.

Ich oddech głęboki i twardy usłyszał Wróbel, usiadł i gałązki rozkołysał.

O czym myślał? O czym dumał?

Kiedy łepek przechylał, to podskakiwał, to fruwał.

Czyżby oczekiwał swych losów odmiany?

Wiosna idzie, z nią ciepło i słońce.

Poranna rosa skąpie rośliny wstające I wszystkich rozweseli.

Łukasz Cios

Wiosna

Idzie wiosna po świecie, piszą o niej w gazecie.

Ma zziębnięte paluszki i we włosach kwiatuszki.

Biega boso po trawie, trzyma ptaszki w rękawie.

Ma na sobie zielony strój, uszył go na miarę wuj.

Zielona trawka rośnie, dzieci krzyczą donośnie.

Ptaki gniazda budują, a młode się w nich klują.

Sebastian Opała

(9)

Wiosna w lesie

Najpiękniejsza z pór roku już zapukała do domu leśnego.

To musi być coś nadzwyczajnego, to musi być pełne uroku.

Musi być… lecz obraz ten jest w mroku.

Nie widzę dobrze, ale to coś … Zachwycające, tajemnicze,

choć niedostępne dla mojego wzroku.

Musi być!- mówię to z pewnością.

Jestem pewna!- rzeknę przewrotnie.

Dlaczego? Bo przyroda jest jednością i jeśli w Małej Wsi jest wiosna,

to w lesie musi być piękniej stukrotnie.

Sylwia Stępka

Oznaki

Dni dziś dużo dłuższe, noce coraz krótsze.

Słońce dużo wyżej na niebie, świeci tylko dla mnie i ciebie.

Drzewa zaczynają się zielenić, kwiaty wokół żółcić, czerwienić.

To znaczy, że już wokół wiosna czyli pora radosna.

Wioleta Raczyńska

(10)

Wesoło i radośnie

Siedzi dziewczynka przy stoliku i myśli o swym wierszyku.

O zimie, wiośnie, kiedy słońce świeci i w co wkrótce będą bawić się dzieci.

Kiedy ptak zaśpiewa, Kiedy rozkwitną drzewa, Myśli dziewczynka o wiośnie, wierszyk napisze wesoło i radośnie.

Natalia Zych

Gdy jest ciepło

Dzieci w lato są wesołe, bo nie chodzą już do szkoły.

Latem jeżdżą na rowerze, Nikt ich do tablicy nie bierze.

Gdy jest ciepło na dworze, Grają w piłkę,

Może na boisku biegają

Lub do sklepu po lody ganiają.

Zielona trawka rośnie, a dzieci biegają radośnie.

W promieni blasku

chodzą na grzyby do lasku.

Michał Kołodziej

(11)

Lato

Chłopcy grają w piłkę,

Dziewczynki skaczą na skakankach.

Złote słońce opromienia ziemię.

To lato.

Ciepło, przyjemnie i miło.

Nad łąkami brzęczą osy i pszczoły…

Lato, nie odchodź, zostań jeszcze!

Gdy jesteś, świat bywa pogodny…

Wróć za rok!

Czekam na ciebie!

Paweł Kazimierczak

Lato

Jest gorąco.

Pachnie trawa.

Dzieci bawią się w chowanego.

Grają łapki i robią babki.

Kąpią się w basenie

i przypominają ogromne lenie.

Izabela Owczarzak

Słońce świeci

Lato, lato, słońce świeci!

Błękit nieba, zieleń lasu świat tonie w zieleni.

Nagle jesień przyszła szara i brązowa.

Seledynowy świat odchodzi, a zostaje kolorowy.

Tylko słońce świeci wciąż tak samo.

Milena Walter

(12)

Jesienny czas

Jesienią las złoci się w liściach.

Strumyk płynie doliną.

Zwierzęta zbierają pożywienie, by przetrwać zimę.

Jeż co ma na grzbiecie igieł sto i w zimę śpi na liściach,

pod drzewa biegnie wciąż, by owoce zebrać dziś.

Bo gdy przyjdzie duży mróz i nadejdą zimne dni,

on ułoży się do snu, bo ma już w bród.

Katarzyna Brzeska

(13)

Przykład jesieni

Wstając rano,

po nocy gwiaździstej i chłodnej, widzę złote słońce,

już nie tak pogodne.

Cichutki wietrzyk ostatnie liście porusza mówiąc,

że stary dąb żołędzie zrzuca.

Widać jak na polach nać się pali…

Czy to już koniec lata przyrodo kochana?

Wioleta Raczyńska

Jesień

Jesień roztacza się nad polami, pozostawiając oddech lata nad obłokami.

Serce cieszy widok żółtych i czerwonych liści.

Tak barwnych pejzaży,

Które w młodzieńczej wyobraźni Trudno zmienić.

Łukasz Cios

(14)

Jesień w lesie

Las to cisza, spokój,

tajemniczość, bezpieczeństwo.

To dom zwierząt.

Tu ptaków piękny śpiew.

Brzozy szumią radośnie.

Wrzosy lśnią fioletem.

Bezdech świeżego powietrza, Uroki odchodzącego lata.

Zielono – czarne podszycie, Zielono- rdzawe dywany.

Tu prawdziwek, a tam maślak…

Już jesień…złota, polska.

Michał Kołodziej

(15)

Szumiąca jesień

Lato zdjęło szal zielony.

Drzewa szumią melodię kolorową.

Ptaki piosenkę pożegnalną śpiewają.

Bocian wciąż chodzi po łące.

Ani wiatr go nie rusza, ani dotyk liści.

Jesień szumi pod nogami, cały las śpiewa.

Milena Grabarczyk

Sen

Nadchodzi zima, Jest już zimno.

Wszystkie stworzenia zasnęły.

Zima się przedłuża, śniegu jest coraz więcej,

krajobraz za oknem mroźny, srogi.

Kończy się…

Zwierzęta się budzą…

Rozkwita świat zielenią.

Paweł Domański

Piękna zima

Zima biała pożegnała złotą jesień.

Wkrótce zieloną wiosnę powita.

Drzewa, pola, szosy śniegiem zasypane.

Wokół dzieci i ich twarze uśmiechnięte.

Na dworze zimno.

Mróz w policzki szczypie, Ale przecież trwa

PIĘKNA ZIMA

Milena Walter

(16)

Zima

Za oknami płatki śniegu prószą.

Dzieci lepić bałwana wyruszą.

Mróz na oknach kwiaty piękne rysuje, W domu miło się nam wyleguje.

Piękna jest zima,

nawet, gdy długo trzyma.

Adrian Lemankiewicz

Zimowy śnieg

Gdy pierwszy śnieg do ziemi doleci, wkoło zaczynają się bawić dzieci.

Sanki z góry sięgają i na górkę wyruszają.

Tam na górce zjazd ich czeka i kolegów cała paczka.

Mariusz Sieklucki

(17)

Przyszła zima

Przyszła w grudniu do nas zima i na długo się zatrzyma.

Z nieba pada biały śnieg, każdy bałwana lepić chce.

Po południu dzieci śniegiem się rzucają i na sankach

z górki zjeżdżają.

A wieczorem ludzie na spacery wyruszają.

Obserwują gwiazdy i do domu późno wracają.

Chociaż na dworze duży mróz i śnieg, to dla dzieci wspaniale jest.

Monika Lemankiewicz

Zima

Płatki śniegu sypią z nieba, Otulają świat białą pierzynką.

Dzieci lepią bałwana.

Zjeżdżają z górki na pazurki, Jeżdżą na łyżwach po lodowisku I rzucają się śnieżkami.

Wkoło jest wesoło.

Kiedy przyjdzie luty, Da nam ciepłe buty,

Bo jeszcze zima zostanie z nami.

Zima – piękna zima.

Izabela Owczarzak

(18)

Mroźna zima

Mroźna zima długo trzyma.

Wokół oszronione drzewa.

A wiatr z pól wciąż śnieg zwiewa.

Piękna zima, mroźna zima Wciąż kaprysy różne miewa.

Raz pomrozi, raz popada Piękny pejzaż w darze składa.

My się zimy nie boimy, Podziwiamy urok zimy.

Marcin Lichota

Zima

Niebo błękitne.

Powietrze mroźne i zimne.

Drzewa okryte szronem.

Drogi śniegiem otulone.

Sopelki lodu.

To zima…

Krajobraz chłodny, Do lata niepodobny Piękny jak te sopelki…

Wioleta Raczyńska

Uroki zimy

Śnieg pada,

Pokrywa całą ziemię.

Dzieci lepią bałwany.

Sanki suną z górki, Konie niosą mnie.

Szust! Płyną łyżwy…

To uroki zimy!

Paweł Pydyniak

(19)

Zimowa melodia

W śnieżnobiałej toni topię ciężkie buty.

Wiatr nad ziemią goni niosąc srebrne buty.

Gra melodia bez końca:

świsty, pomruki, szelesty W promieniach złotego słońca jakby puch z nieba srebrzysty.

Opada na ziemię bezszelestnie i znów się unosi.

Tańczy w gałęziach drzew i o mocniejszy podmuch prosi.

Wtem opada spokojnie.

Nagle cisza głucha…

Zrób kroki po śniegu i w ziemię się wsłuchaj.

Piotr Ciarka

(20)

Wiersz o zimie

Nadeszła zima, zapanowała cisza.

Wszystkie zwierzęta zapadły w sen, ludzie drżą z zimna.

Wszędzie biało, wszędzie szron.

Dzieci ptaki dokarmiają i śnieżkami się rzucają.

Zjeżdżają na sankach, Jeżdżą na łyżwach.

Tupią butami…

Wkrótce wiosna…

Adam Jankowski

(21)
(22)

Baśnie

(23)
(24)

Barbie i Ben

W kraju zwanym Kola mieszkał wdowiec Ken z dwiema córkami Barbie i Nel.

Ken zajmował się kupiectwem. Raz na miesiąc jeździł po towar do sąsiedniego miasteczka.

Barbie była dobrą córką. Do jej obowiązków, a zarazem przyjemności, należało sprzątanie, pranie i gotowanie. Prace te wykonywała z wielką ochotą. Ubierała się skromnie i nad życie kochała swego ojca.

Nel była przeciwieństwem swej siostry. Całe dnie spędzała przy lustrze albo czytała pisma z najnowszą modą. Najprostszej pracy domowej nie umiała zrobić.

Czekała tylko na gotowe. Z każdej wyprawy po towar ojciec przywoził córkom prezent. Właśnie wyjeżdżał w swoją podróż.

- Córeczki miłe, co wam przywieść? –spytał.

Pierwsza przybiegła Nel myśląc, czego to ona jeszcze nie ma.

- Tatku nie mam chusty wyszywanej czarnymi perłami, poszukaj jej. Tylko pamiętaj żeby miała duże i ładne korale, a materiał najlepszy.- powiedziała Nel.

Barbie ucałowała ojca i rzekła:

-Mnie tatku nic nie trzeba, ale jeśli tak bardzo chcesz mi coś przywieść, to może chustkę w kolorowe polne kwiaty.

Ken odjechał, a córki zostały same w domu. Tak jak zawsze Barbie sprzątała, gotowała, a Nel ciągle była zmęczona. Po tygodniu ojciec wrócił z towarem na

sprzedaż i obiecanymi prezentami. Nel oglądając chustę stwierdziła, że perły są małe i blade. W końcu jednak wzięła ją. Barbie była zachwycona swoją narzutką.

Wyraziła zadowolenie, a ojcu serdecznie podziękowała.

Tego dnia przez Kolę przejeżdżał królewicz Ben z sąsiedniego kraju. Siostry postanowiły założyć upominki i wyjść na ulicę pomachać księciu. Następca tronu dumnie jadąc na koniu, zwrócił uwagę na dziewczynę

w prześlicznej pelerynce w polne kwiaty. Gdy jechał do swojego zamku, nie mógł zapomnieć widoku dziewczyny o niebieskich oczach. Wezwał posłańca i rozkazał mu:

-Jedź do Koli i odszukaj dziewczynę, bardzo ładną dziewczynę z błękitnym oczami, w chuście niczym łąka.

- Panie stanie się według twego rozkazu - skłonił się i wyruszył w drogę.

Po długim czasie wysłannik wrócił z wiadomością, że znalazł i wie, gdzie mieszka poszukiwana. Książę wziął ze skarbca najładniejszy pierścień, a

królewskiemu ogrodnikowi kazał ściąć 50 herbacianych róż. Ben wyruszył do Koli, aby prosić Kena o rękę Barbie, bo przez cały czas, odkąd ją zobaczył, nie mógł o niej zapomnieć. Z bijącym sercem dojechał do domu dziewczyny. Wszedł do mieszkania, ukląkł przed wybranką i powiedział:

- O nieznajoma, odkąd cię zobaczyłem, moje serce nie ma spokoju.

Czy zostaniesz moją żoną?

Po tych słowach zwrócił się do ojca dziewczyny:

(25)

-Panie, czy zechciałbyś mi oddać swój skarb?

Tata odpowiedział:

- Jeśli Barbie się zgodzi, to cóż ja mam do powiedzenia.

Tymczasem Nel zrobiła się buraczkowa ze złości.

Barbie zgodziła się wyjść za księcia. Po tygodniu odbyło się huczne weselisko. Zaś siostra młodej królowej poślubiła gońca. Zła i zazdrosna o los siostry, pracowała w kuchni, a mieszkała w niedużym domku. Ojciec sióstr zamieszkał ze starszą córką w pałacu.

Król Ben i królowa Barbie zgodnie i

uczciwie władali królestwem. Dziewczyna stała się ulubienicą całego narodu. Każdy, kto miał kłopot i zwrócił się z nim do niej, uzyskał pomoc.

Po dwóch latach w zamku przyszły na świat bliźnięta również Barbie

i Ben. Wszyscy ucieszyli się z ich narodzin, a potem żyli długo i szczęśliwie.

Paulina Borowska

Baśń o samotnej księżniczce

Dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami stał sobie pałac, w którym mieszkała księżniczka wraz z rodzicami i ogromną służbą. Pałac był bardzo duży. Miał wielkie okna i dwie wieże. Wokół niego rozciągał się wspaniały ogród, gdzie rosło mnóstwo różnego gatunku drzew, krzewów i kolorowych kwiatów. W zamku mieszkała samotna królewna. Miała na imię Katarzyna.

Księżniczka była śliczną, piętnastoletnią dziewczyną o niebieskich oczach i długich, lśniących jak słońce, włosach. Choć czuła się bardzo samotna, jej buzia zawsze uśmiechała się. Poza tym cechowała ją mądrość i inteligencja.

Rodzice bardzo kochali swoją córką, ale nie mogli poświęcić jej zbyt wiele czasu, dlatego też obsypywali ją drogimi prezentami. Gdy była małym dzieckiem zajmowały się nią nianie. Później, gdy podrosła rodzice zatrudnili do jej dyspozycji guwernantki.

Kasia nie chodziła do szkoły ani nie spotykała się ze swoimi rówieśnikami. Będąc dobrze wychowaną panienką, nigdy się skarżyła, że brakuje jej przyjaciół. Osób, z którymi mogłaby spacerować po parku, tańczyć, czy choćby śmiać się.

Nigdy nie odwiedzały jej koleżanki ani koledzy, gdyż rodzice nie pozwali jej nikogo zapraszać. Nigdy też nie opuszczała pałacu. Było jej z tego powodu bardzo

(26)

przykro. Często nocami płakała i marzyła o tym, aby być normalną dziewczyną, mającą grono przyjaciół.

Mijały kolejne dni i miesiące, a Katarzyna coraz bardziej pogrążała się

w smutku i samotności. Rodzice robili wszystko, aby ją pocieszyć. Zatrudnili więcej służby. Kupili jej nowe stroje, kosztowności, a nawet z zagranicy sprowadzili dla

swojej jedynej córki nowe pantofelki. Bez skutku. Księżniczka coraz mniej jadła i piła.

Coraz rzadziej wychodziła ze swojego pokoju. Na jej twarzy przestał widnieć uśmiech.

Była smutna i bardzo samotna.

Pewnego majowego dnia, zaraz po wschodzie słońca, dziewczyna dostała wysokiej gorączki. Natychmiast wezwano lekarza. Zbadał ją, ale nie umiał powiedzieć, co

pannie dolega.

Matka nie opuszczała sypialni córki. Dziewczynka na skutek wysokiej gorączki majaczyła i przeklinała zły los, który skazał ją na samotność i życie w tak wielkim zamku, z dala od normalnego świata, za którym wciąż tęskniła i przyjaciół, których nigdy nie miała.

Pewnego dnia do wrót zamku zapukała grupa wędrowców –

pieśniarzy, aby zabawić mieszkańców dworu. Wszyscy zebrali się w Sali Balowej, aby obejrzeć wyczyny młodzieńców. Ci śpiewali, tańczyli, żonglowali. Było dużo śmiechu i radości. Tylko księżniczki Katarzyny wciąż nic nie bawiło.

Jeden z młodzieńców– Maciej od razu zauważył, że dziewczyna jest bardzo smutna. Poprosił króla i

królową, aby pozwolili mu porozmawiać z księżniczką.

Kasia- jeszcze słaba, przyjęła go niechętnie. Na początku nie chciała rozmawiać, ale gdy Maciej pokazał jej prezent, który specjalnie dla niej przyniósł, zmieniła się. Buzia

dziewczyny roześmiała się i usta lekko rozchyliły się ze zdumienia.

Była tak zaskoczona tym, co

zobaczyła, że nie umiała powiedzieć nawet słowa. Chłopak położył jej na kolanie czarny, mięciutki kłębuszek.

- Kotek. To najpiękniejszy upominek, jaki w życiu dostałam- powiedziała królewna . Smutna dziewczyna po raz pierwszy od kilku miesięcy wesoło się zaśmiała.

Radość wypełniła całe jej serce. Kotek należał tylko do niej.

Rodzice Kasi bardzo ucieszyli się z tej przemiany. Aby ją uczcić, postanowili wydać huczne przyjęcie. Poprosili wędrowców, żeby zostali na balu. Zgodzili się. Poza nimi przybyło na tańce tysiące osób z całego królestwa. Wśród nich znalazło się wielu

(27)

młodych ludzi. Król zaprosił ich ze względu na swoją córkę. Wszyscy przyszli chętnie, przywdziali piękne stroje, uśmiechali się i wspaniale bawili.

Kasia prawie przez całe przyjęcie tańczyła z Maciejem. Była szczęśliwa i wzruszona, a rodzice w widząc jej radość cieszyli się razem z nią i innymi uczestnikami przyjęcia.

Z czasem młodzieniec zaczął coraz częściej odwiedzać królewnę. Razem chodzili na spacery, przyjęcia, wycieczki. Pewnego dnia Maciej poprosił o rękę pięknej,

jasnowłosej księżniczki, która od razu zgodziła się zostać jego żoną.

Od tej pory Kasia już nigdy nie była samotna, bo znalazła przyjaciela, którego zawsze chciała mieć. Król wyprawił młodym wesele. Oboje żyli potem długo i szczęśliwie w pięknym pałacu, otoczonym wspaniałym ogrodem.

Sebastian Jędrzejak

Baśń o cesarzu

Dawno, dawno temu w pięknym pałacu mieszkał cesarz ze swym synem o

imieniu Oskar. Chłopiec bardzo dobrze się uczył. Wolne chwile spędzał z końmi, które uwielbiał. Wybierał się często na przejażdżki.

Gdy Oskar był pełnoletni, ojciec wraz ze służbą zabrał go do lasu na polowanie- na zające. Oskar cieszył się z wyprawy.

Dzień był wyjątkowo ciepły. Cesarz obiecał, że ten kto pierwszy zabije zwierzę, dostanie nagrodę.

Wszyscy zajęli się w poszukiwaniem zwierza.

Młody cesarz zsiadł z konia, aby szybciej usłyszeć zwierzę. Nagle z oddali w stronę Oskara padł strzał.

Zakrwawiony padł na ziemię. Widząc to, ojciec szybko podjechał do syna. Wziął go na konia i pomknął na zamek. Oskar nie wracał do zdrowia, chociaż cesarz sprowadził najlepszego lekarza.

Kochany syn z dnia na dzień tracił siły. Zrozpaczony ojciec wybrał się do zamku, w którym mieszkała uzdrowicielka, by prosić o ratunek dla syna.

Barnadetta wraz z córką Julitą sporządziły maść z ziół, która miała wyleczyć ranę Oskara.

Julita zapakowała przyrządzoną maść i wraz z cesarzem przybyła do dworu. Przez kilka tygodni Julita opatrywała ranę księcia. Po niedługim czasie młodemu cesarzowi zaczęła spadać gorączka. Chętnie przyjmował posiłki i rozmawiał z dziewczyną. Bardzo podobała mu się Julita, która opiekowała się nim.

(28)

Gdy Oskar wyzdrowiał poprosił Julitę o rękę. Ona się zgodziła. Cesarz wyprawił młodym wielkie wesele. Kobieta okazała się wspaniałą żoną, toteż małżonkowie żyli długo i szczęśliwie.

Łukasz Karłowicz

Baśń o dzielnym Gabrysiu

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami rozciągała się niezwykła kraina.

Kiedyś była ona piękna i pełna życia. Niestety, gdy władzę w niej objęła zła królowa, wszystko się zmieniło. Teraz łatwo można było spotkać na ulicy żebraka. Ludzie nienawidzili królowej, gdyż miała czarodziejską moc za sprawą berła, z którym w ogóle się nie rozstawała.

Jędza rozwiesiła nad krainą wielką, czarną chmurę. Nie pozwalała ludziom hodować kwiatów i kolorowych roślin. Wszystko było szare i ponure. Drzewa nie owocowały, pola nie dawały plonów, ziemia była sucha.

Aby powstrzymać ludzi od ucieczki, państwo ogrodziła bardzo wysokim murem. Do tego wyczarowała ogromny, przerażający, gęsty bór.

Czarownica miała córkę, która tak jak jej matka była również okrutna, a do tego rozpieszczona. Królowa spełniała wszystkie jej zachcianki.

Pewnego razu Jejmość na prośbę dziewczyny zakazała wszystkim ludziom tańczyć, śpiewać, śmiać się i organizować wesela i różne zabawy pod groźbą wtrącenia do lochu. Jednak ludzie zbuntowali się.

Któregoś dnia za plecami królowej urządzili spotkanie. Spotkali się wszyscy dorośli. Zaczęli wyliczać krzywdy, jakich doznali ze strony czarownicy. Potem zastanawiali się, jak pokonać królową i jej córkę. Myśleli

i myśleli. Gdy ktoś zgłaszał jakiś pomysł, zaraz inni wytykali jego wady.

(29)

Wkrótce jednak pewien młodzieniec wykrzyknął:

-Mam!

I zaczął mówić:

-Ktoś z nas musi zakraść się do zamku i zabrać królowej berło.

- Ale to straszne ryzyko, kto podejmie się takiego zadania ?- przeraziła się nagle kobieta.

- W takim razie zrobimy głosowanie!- postanowił młodzian.

- Kto podejmie się tego zadania?- zapytał głośno .

Niestety, nikt się nie zgłosił do wykonania tego niezwykle trudnego zadania.

W końcu chłopiec o imieniu Gabryś stwierdził:

-W takim razie ja to zrobię! Uśpię królową i jej córkę, a potem zabiorę berło. Później dam wam znak i wyruszycie na zamek.

Na drugi dzień chłopiec przygotował się do zrealizowania planu. Założył czarny strój i wyruszył do pałacu.

Gdy wszedł, bardzo ostrożnie i cicho, dotarł do lochów, gdzie królowa trzymała swoich więźniów. Szedł wzdłuż korytarza i nagle usłyszał bardzo piękny, dźwięczny i cichy głosik. Natychmiast poszedł za nim. Nagle,

w pewnym zakratowanym pomieszczeniu zauważył piękną dziewczynę. Ona zaś podbiegła do krat.

-Młodzieńcze, proszę wypuść mnie stąd!- błagała zrozpaczona.

-Ale jak?- zapytał ją chłopak.

-Tam są klucze! Zobacz!- mówiła.

(30)

Chłopak od razu pobiegł po nie i otworzył kraty.

Zaraz potem uciekli wzdłuż korytarza. Gabryś powiedział, że ma do wypełnienia pewną misję i opowiedział dziewczynie o swoich planach.

-Ja ci chętnie pomogę- powiedziała.

Gdy zapadła noc oboje zakradli się do komnaty królowej. Na stoliku stał nektar, który Pani zawsze piła przed snem. Podbiegli i wsypali

truciznę. Wtedy do komnaty weszła zła księżniczka.

-Co wy tu robicie?- krzyknęła ze złością.

-Myy, myy, myy nic, zabłądziliśmy!- odpowiedzieli z drżącym głosem. Wściekła dziewczyna chwyciła swoje mniejsze berło i rzuciła na nich czar. Ale Gabryś chwycił lustro i odbił złe zaklęcie księżniczki.

Po chwili zobaczyli pannę leżącą na ziemi. Chwilę później usłyszeli odgłosy kroków. Ktoś wchodził po schodach. Kierował się właśnie w stronę komnaty. Była to królowa, która miała zamiar położyć się do swego łoża. Napastnicy jak najszybciej chwycili martwą dziewczynę i ukryli głęboko

w szafie władczyni. Natomiast sami wsunęli się pod łóżko czarownicy.

Chwilę później weszła królowa. Przy ścianie oparła czarodziejskie berło, a sama podeszła do stolika i napiła się nektaru. Nie zdążyła podejść do łóżka, ponieważ

zemdlała i upadła na podłogę.

Wtedy Gabryś i jego towarzyszka wyszli z ukrycia, chwycili berło

i pobiegli w stronę wyjścia z pałacu, dając znak ludziom. Poddani na hasło ruszyli w stronę zamku. Rozpętała się walka. Chłopak na oczach wszystkich złamał berło królowej na dwie części.

Nagle chmury rozstąpiły się, słońce zaświeciło nad zamkiem i doliną. Wszystko nareszcie wróciło do życia, świat się zazielenił, ptaki zaczęły śpiewać, drzewa

owocowały, a wielki mur zniknął.

Wszyscy ludzie zaczęli świętować. Grała muzyka, słychać było śmiech. Gabrysia okrzyknięto królem, a piękna dziewczyna została jego żoną. Zaraz odbyło się wesele. A ja tam byłam i z nimi tańczyłam.

Martyna Milewska

(31)

Baśń o zaginionej księżniczce

Dawno temu w ogromnym zamku mieszkała mała księżniczka Roksana.

Posiadała złote, długie włosy i oczy niebieskie jak niebo. Niedaleko zamku króla żyła zła czarownica, która nazywała się Szila. Nie miała ona dzieci. Gdy zobaczyła piękną księżniczkę, postanowiła, że zostanie jej córką.

Pewnej ciemnej nocy, czarownica przybyła do pałacu i wykradła dziewczynkę.

Kiedy mała obudziła się, nie wiedziała, gdzie jest. Wiedźma dała Roksanie do herbaty środek, który spowodował, że dziewczynka nic nie pamiętała.

W tym czasie trwały poszukiwania dziecka. Ogłoszono w miasteczku, że zaginęła księżniczka i wyznaczono za jej znalezienie wielką nagrodę. Król powiadomił też o zaginięciu swej córki we wszystkie inne miasta i państwa. Wszyscy dworzanie nadaremnie szukali Roksany. Przepadła bez śladu.

Tymczasem dziewczynka rosła i stawała się z dnia na dzień coraz piękniejsza.

Czarownica postawiła wokół domu wielki mur, aby nie mogła uciec gdy dorośnie.

Rokasana w niewoli czarownicy miała dwoje życzliwych przyjaciół, chłopca i dziewczynkę zaczarowanych w zwierzęta. Chłopiec był niedźwiedziem, a dziewczynka sową. Swój wygląd mogli

odzyskać wtedy, gdy jędza umrze. Królewna wychodziła z nimi na dwór, bawiła się w chowanego

i inne zabawy.

Kiedy dziewczynka dorosła, czarownica zmuszała ją do

ciężkich prac. Musiała codziennie sprzątać duży pałac i wypełnić zachcianki wiedźmy. Pewnego razu, gdy Roksana robiła herbatę, niechcący nacisnęła tajemniczy guzik. Nagle rozsunęła się ściana i ukazały schody prowadzące do piwnicy. Ponieważ jej strażniczka wybrała się na lot czarownic, dziewczynka zeszła wraz ze swymi przyjaciółmi w dół, aby zobaczyć dokąd prowadzą ukryte stopnie. Cała trójka ciemnym, zimnym korytarzem dotarła do ukrytego wyjścia- na zewnątrz.

Potem szczęśliwie dotarła do lasu.

Wszyscy ucieszyli się, że są na wolności. Jednak zastanawiali się,

(32)

jak znaleźć drogę do domu i schować się przed czarownicą. Tymczasem krążyli po lesie. Wtedy spotkali księcia, który był ze swoja drużyną na

polowaniu. Słyszał on od ojca o zniknięciu księżniczki, więc kiedy napotkał piękną dziewczynę, domyślił się, kim ona jest. Postanowił odnaleźć jej zamek, a w tym czasie zabrał ją i jej przyjaciół do swoich rodziców.

Członkowie jego drużyny postanowili spalić złą czarownicę, aby utraciła swą moc. Szybko wykonali swój zamiar. Zaczarowane istoty odzyskały swe postacie i były im wdzięczne.

Potem książę odnalazł dom Roksany, wsadził ją na konia i odwiózł do rodziców. Po tylu latach byli bardzo zaskoczeni widokiem swej córki. W zamian za

uratowanie dziecka król chciał wypłacić księciu

wyznaczoną nagrodę. Jednak ten stwierdził, że pokochał dziewczynę i wolałby ją poślubić.

Po pewnym czasie narzeczeni wzięli ślub. Na zamku odbyło się huczne wesele.

Wszyscy dworzanie bawili się do białego rana. Świadkami na ślubie byli odczarowani przyjaciele Roksany. Młodzi żyli długo i szczęśliwie.

Aleksandra Kacprzak

Biała róża

Dawno, dawno temu w odległej krainie stał olbrzymi zamek. Budowlę tę otaczał wysoki mur. Miał on chronić mieszkańców przed ludźmi, którzy

próbowaliby wtargnąć do domu królewskiej rodziny.

Zamek otaczał też dywan roślin. Tu i ówdzie między zieloną trawką widać było główki biało- różowych stokrotek. Pod murem rosły wspaniałe słoneczniki, a wzdłuż alejek przepiękne krzewy róż i bratki.

Często w parku można było zobaczyć królewskiego syna- Manuela.

Już od najmłodszych lat chłopiec interesował się ogrodem, pielęgnował kwiaty. Czuł się wśród nich dobrze, dbał zawsze o to, aby były podlane, a krzewy dokładne przycięte. Wśród swych podopiecznych najbardziej dbał o białą różę, nazywał ją Perełką. Mógł godzinami patrzeć jak kwiat otwiera

(33)

swój kielich ku słońcu, a wieczorami składa płatki do snu. Często miał dziwne wrażenie, że Perełka jest smutna, myślał, że chce mu coś powiedzieć.

Pewnego wieczoru Manuel był bardzo zmęczony i wcześnie położył się spać.

Po pewnym czasie usłyszał stukanie w okno, więc szybko się poderwał

z łóżka i poszedł na miejsce, gdzie rosła biała róża. Ujrzawszy tam dziewczynkę w białej, olśniewającej sukni, zapytał ją, kim jest i co się jej stało. Dziewczynka

powiedziała mu, że została zaczarowana przez złą macochę i dlatego była białą różą.

Teraz czarownica pozwoliła jej na kilka dni być znowu panienką.

Po wysłuchaniu tej historii,

Manuelowi zrobiło się żal pasierbicy i na pociechę zaproponował jej wspólną pracę w ogrodzie w czasie, kiedy przyjmie ludzką postać.

-Będę nazywał cię Różą, a nie Perełką- stwierdził.

Wieczorem chłopiec opowiedział rodzicom historię Białej Róży. Rodzina przez chwilę milczała, bo nie wierzyła w tę opowieść, ale potem mama księcia powiedziała, że jak Róża chce, to może pielęgnować ogród z Manuelem.

Począwszy od następnego dnia młodzi pracowali razem. Czas sprawił, że pokochali się. Gdy dla dziewczyny nadeszła pora powrotu do postaci krzaka, okazało się, iż czar przestał działać.

Manuel i Różyczka pobrali się i żyli długo i szczęśliwie.

Natalia Mroczek

Córki kowala

Dawno, dawno temu żył pewien kowal, który miał dwie córki. Obie były bardzo piękne, mądre i dlatego ojciec nie pozwalał im wyjść za mąż.

Pewnego dnia młody kawaler udał się na przejażdżkę konną. W ręku trzymał różę, która posiadała czarodziejską moc. Młodzieniec przejeżdżał pod oknem starszej dziewczyny i usłyszał jej płacz. Wtedy zatrzymał się i zapytał ją:

-Dlaczego płaczesz piękna dziewczyno?

Zdziwiona panna wyjrzała przez okno i ujrzała nieznajomego chłopca.

-Płaczę, bo mój ojciec nie pozwala mi poznać młodego kawalera i wyjść za mąż- odpowiedziała.

Chłopak rzucił dziewczynie czerwona różę i dodał:

-Jeśli poprosisz ten kwiatek o przeniesienie, znajdziesz się w jakim miejscu chcesz i z kim chcesz.

(34)

Wtedy do pokoju weszła druga z sióstr, również zapłakana. Kawaler wyjął z kieszeni pędzel i podał dziewczynie.

-Możesz nim namalować osobę, przy której chciałabyś się pojawić-stwierdził i oddalił się.

Minął jakiś czas. Dziewczyny zamarzyły o spotkaniu z przystojnymi młodzieńcami. Panny wystroiły się w piękne suknie. Starsza wzięła różę i wypowiedziała słowa:

-Chcę znaleźć się przy chłopcu, który dał mi tego kwiatuszka.

Młodsza zaś, wzięła pędzel do ręki i namalowała kawalera, od którego otrzymała upominek czyli tego samego co siostra.

Jedna z marzycielek znalazła się przed starym zamkiem, w którym mieszkała

czarownica Samuela i poszła w stronę pałacu myśląc, że mieszka w nim jej wybranek.

Druga panna pojawiła się w tym samym miejscu i postąpiła jak pierwsza. Niestety obie padły ofiarami czarów wiedźmy, która uwięziła je

w wysokiej wieży. Basztę zaś otoczyła pędami dzikiej róży, aby zamknięte nie mogły uciec i zostać uwolnione.

Tymczasem w pobliżu domu wiedźmy mieszkali w prawdziwym zamku prawdziwi książęta- synowie obecnego władcy królestwa. Gdy byli dziećmi wróżka

przepowiedziała im, że poślubią panny uwięzione w wieży. Kiedy więc dowiedzieli się o więźniarkach zamkniętych przez czarownicę, postanowili wyruszyć im na ratunek i poprosić je o rękę.

Mimo bliskiej odległości wędrówka ich trwała długo i kryła pełno niebezpieczeństw. Samuela zadbała o to, by odczuli trudy podroży.

Gdy dotarli na miejsce, obaj wspięli się po wysokich pędach dzikiej róży

i znaleźli się w komnacie, w której znajdowały się dziewczyny.

Córki kowala zdziwiły się, bo kawalerowie wyglądali tak samo jak ci z marzeń. Młodzi zaczęli rozmowę.

Więźniarki stwierdziły, iż jest sposób na pokonanie wiedźmy.

-Para, która się naprawdę kocha, musi wypowiedzieć słowa:

„Odwróć zły czar, niech miłość przetrwa

i zniknie moc czarownicy”…

Wówczas zjawiła się Samuela. Młodzi szybko szepnęli pożądane słowa. Wtedy wiedźma przemieniła się w dużego ptaka i odfrunęła. Nigdy więcej nikt jej nie widział.

Wszelki słuch o niej zaginął.

Młodzi spokojnie wrócili do domu. Książęta wkrótce oświadczyli się siostrom.

Kowal wahał się, ale w końcu przystał na ślub córek. Obie pary żyły długo i

szczęśliwie. Pędzel i różę dziewczyny zachowały na pamiątkę spotkania ze swoimi wybrankami.

Paulina Kopczyńska

(35)

Dobra wróżka

Dawno, dawno temu żyła para biednych ludzi. Mieli tylko mały ubogi domek.

Przez długie lata marzyli o dużym gospodarstwie i dziecku.

Pewnego dnia poszli do wsi, w której mieszkała dobra wróżka. Poprosili o pieniądze na gospodarstwo i dar największy- potomka. Wróżka podarowała im pieniądze.

Minęło kilka miesięcy i urodziła im się córeczka. Dali jej na imię Maria. Od tej pory byli bardzo szczęśliwi. Powodziło im się w gospodarstwie

i dziewczynka rosła na piękną pannę.

Pewnego dnia Marysia wyszła jak zwykle na spacer do lasu. Spotkała

przystojnego kawalera jadącego na koniu. Bardzo się sobie spodobali i zaczęli się spotykać. Jan, bo tak mu było na imię, przypadł do gustu rodzicom Marysi. Ale kiedy dziewczyna chciała poznać jego rodziców, narzeczony wymyślał jakieś wykręty. W końcu uległ.

Kiedy dojechali do ich posiadłości, Marysia oniemiała. Okazało się, że jej ukochany jest księciem i mieszka w pięknym zamku. Miała żal, że nie powiedział jej, kim jest. Wytłumaczył się ze swojego postępowania

i powiedział, że pewnie by nie chciała być z nim, gdyby wiedziała, kim jest. Królowi też się spodobała przyszła królowa. Młodzi byli bardzo szczęśliwi, że sprawy się tak potoczyły. Ogłoszono zaręczyny. W krótkim czasie po tym zachorowała matka Marysi.

(36)

Dziewczyna przypomniała sobie o dobrej wróżce i udała się do niej po pomoc.

Po raz kolejny kobieta pomagała rodzinie. Kiedy już rodzicielka wyzdrowiała, odbyło się wesele młodej pary. W niedługim czasie urodziły się bliźnięta Jaś i Anielka.

Na zamku było wesoło i gwarno. Dzieci rosły na pociechę rodzicom. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Maja Zmysłowska

Dwa zajączki

Za górami, za lasami, w małym domku na skraju lasu mieszkało małżeństwo.

Ludzie byli już starzy i nie mieli siły, aby ciężko pracować. Nie mieli dzieci, choć ich bardzo pragnęli. Opiekowali się zwierzętami i ptakami. Dokarmiali je, choć sami dużo nie mieli. Gospodarz chodził do lasu na jagody, maliny, zbierał chrust.

Pewnego dnia znalazł małego zajączka ze skaleczoną łapką. Starzec wziął go na ręce i zaniósł do domu. Tam opatrzył mu ranę i dał jeść. Gospodarze traktowali zwierzaka jak swoje dziecko. Bardzo się nim opiekowali, ale musieli wypuścić go na wolność.

Znowu zostali sami i bardzo samotni.

Po kilku dniach starzec znowu poszedł do lasu i ponownie spotkał rannego zajączka. Tak jak poprzedniego przygarnął go, opatrzył mu ranę i po wyzdrowieniu wypuścił do lasu.

Starzec nie wiedział jeszcze, że te dwa zwierzaki to królewicz i królewna, zaczarowane przez wielkiego czarodzieja, który zabił im rodziców, zawładnął

królestwem, a ich przeznaczył na łakomy kąsek dla myśliwych.

Szaraki były mądre, więc w dzień ukrywały się, a nocą pomagały

starszym ludziom, aby im się odwdzięczyć za opiekę. Przynosiły chrust, rośliny, owoce. Gospodarz zastanawiał się ciągle, kto im

pomaga, ale nikt nie przychodził mu do głowy.

Kiedy pewnego dnia rano otworzył drzwi chaty, ponownie zobaczył zajączki. Jeden z nich był ranny, a drugi pomógł mu przyjść. Chłop wziął go na ręce i mocno przytulił, a ze wzruszenia spadła mu łza prosto na szaraka. W tej samej chwili na rękach starca pojawiła się piękna królewna.

(37)

Staruszkowie zdziwili się. Aż zamarli z wrażenia. Królewna opowiedziała, co przed laty stało się z jej z rodzicami i królestwem. Gospodyni, słuchając tej opowieści, tak się wzruszyła, że zaczęła bardzo głośno płakać. Łzy spadły na drugiego zajączka i

dziadkowie ujrzeli urodziwego królewicza. Czar prysł.

Z czasem i pomocą wybawicieli rodzeństwo odzyskało swoje królestwo i zabrało do niego staruszków. Królewna znalazła sobie męża, a królewicz żonę.

Razem zgodnie rządzili państwem, a dziadkowie opiekowali się ich dziećmi. Wszyscy byli szczęśliwi i zadowoleni. Żyli długo w zgodzie i miłości.

Milena Gankowska

Dwie córki

Za lasami, za górami w maleńkiej chatce pod lasem mieszkała matka z dwiema córkami. Żyły bardzo skromnie, w lesie zbierały jagody, maliny

i grzyby. W pobliskiej rzece łowiły ryby. Miały też swoich przyjaciół: kota Mruczusia i psa Burusia.

Dziewczynki bardzo się różniły od siebie. Starsza była leniwa i niegrzeczna w stosunku do zwierząt. Zaś młodsza kochała rośliny

i czworonogi. Pomagała swojej mamie w gospodarstwie domowym. Zawsze była grzeczna i uśmiechnięta.

Pewnego razu matka powiedziała

córkom, że są już dorosłe i powinny poszukać jakiejś pracy. Pierwsza w drogę wyruszyła młodsza córka. Zabrała ze sobą jedzenie, pożegnała się z Mruczkiem i Burkiem i rozpoczęła podróż.

Po drodze spotkała zajączka, który miał skaleczoną łapkę. Podeszła do niego i szybko opatrzyła mu ranę. Zwierzątko podziękowało jej i oddaliło się.

Nagle usłyszała fukanie. Zaczęła rozglądać się dookoła. Wysoko na drzewie zauważyła wiewióreczkę, której łapka

zaklinowała się między gałązkami. Z trudem wspięła się na drzewo i pomogła zwierzątku.

Wiewiórka podziękowała jej i uciekła.

Dziewczynka ruszyła w dalszą drogę.

Robiło się coraz ciemniej. Zaczęła się bać. W dali zobaczyła światło. Szybko poszła

(38)

w tamtą stronę. Jej oczom ukazał się piękny dom. Zapukała. Drzwi otworzyła uśmiechnięta pani w podeszłym wieku, której towarzyszyły gołębie.

Dziewczynka zapytała, czy może przenocować. Powiedziała, że jest ciemno

i boi się iść dalej. Kobieta zaprosiła ją do środka i zapytała, gdzie idzie. Dziecko rzekło, że idzie szukać pracy. Piękna pani zaproponowała pracę u siebie.

Dziewczynka gotowała obiady, sprzątała pokoje i opiekowała się gołębiami. Dla wszystkich była miła. Po roku pracy dostała zapłatę. Była to niewielka, zielona

skrzyneczka, w której znajdowały się banknoty.

Młoda kobieta podziękowała, a potem pożegnała się ze staruszką

i wyruszyła w drogę powrotną. Odprowadziły ją gołębie. Później spotkała wiewiórkę i zajączka, którzy wskazali jej krótszą drogę do domu. Gdy dotarła do domu, na

podwórku chaty powitała ją matka i ukochane zwierzątka, które przewróciły ją z radości i zaczęły lizać po twarzy. Siostra z zazdrością wyglądała przez okno. Młodsza córka podzieliła się swoim skarbem

z wszystkimi członkami rodziny.

Starsza córka nie chciała być gorsza i postanowiła poszukać pracy. Wyruszyła w drogę wczesnym rankiem, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy. Nie pożegnała się z nikim. Nagle na jej drodze pojawił się ranny zajączek. Jednak ona mu nie pomogła.

Spotkała też wiewiórkę. Na jej fukanie nawet nie zwróciła uwagi. Wieczorem dotarła do domu. Na progu powitała ją starsza kobieta, zaprosiła do środka i zaproponowała pracę. Dziewczyna się zgodziła.

(39)

Pierwszego dnia pracowała uczciwie. Jednak szybko robota zmęczyła i znużyła ją. Zamiast sprzątać i gotować, cały czas wylegiwała się w łóżku.

Ptakami nie zajmowała się wcale. Nie dawała im jeść i pić.

Po roku pełnienia obowiązków otrzymała zapłatę. Była to duża skrzynka wypełniona kamieniami. Dziewczyna myśląc, że są tam skarby, chwyciła ją, nie mówiąc nawet „Dziękuję”.

Wczesnym rankiem ruszyła do domu. Nie powiedziała do widzenia. Gołębie były zadowolone, że niedobra gospodyni opuściła ich dom. Wiewiórka

i zając nie wskazały jej krótszej drogi. Zmęczona po kilku dniach dotarła do domu.

Matka i siostra przywitały ją serdecznie, natomiast Mruczuś i Buruś schowały się pod łóżko. Wreszcie dziewczyna otworzyła skrzynię, ale zamiast wymarzonych klejnotów zobaczyła same kamienie.

Zdenerwowana zamknęła się w pokoju, z którego nie wychodziła kilka dni, a potem przeprosiła matkę i siostrę, a kotka i pieska nakarmiła i przytuliła.

Przyrzekła wszystkim, że więcej nie będzie tak postępowała.

Od tej pory cała rodzina żyła zgodnie.

Wojciech Kordulasiński

Kocie oczy

Dawno temu, w pewnej wsi

tajemnicza kobieta w czerni pozostawiła na skraju mrocznego lasu dziecko… Wśród leśnej ciszy rozchodził się płacz

niemowlęcia. Tego samego wieczora

brzegiem leśnego strumienia przechadzała się piękna leśna nimfa, która usłyszała kwilenie i podążyła w jego kierunku.

Vilemo- bo tak na imię było nimfie, biegła coraz szybciej, jednak im bliżej znajdowała dziecka, tym jego płacz stawał się cichszy. Kiedy wreszcie odnalazła maleństwo, było ono wyczerpane, a jego życie zagrożone. Leśna czarodziejka

podniosła niemowlę i tchnęła w nie życie. Po chwili malutka dziewczynka spoglądała na nią oczami koloru bursztynu. Odyna

postanowiła zabrać ją do swego domu.

Minęło kilka dni, nimfa opiekowała

(40)

się dziewczynką jak matka. Mała była śliczna i dzięki mocy, jaką obdarzyła ją Vilemo wyjątkowo zdrowa i silna. Jednak czarodziejkę niepokoiły dziwne oczy dziecka, które kryły w sobie urok, ale i przerażenie. Kiedy trzymała niemowlę w ramionach,

przypominały oczy kota, jarzyły się żółtym, czasem złotym blaskiem. Vilemo jeszcze nigdy nie spotkała żadnego człowieka, który posiadał by tak fantastyczne, kocie ślepia.

Nadzwyczajne oczy jej wychowanki powoli dawały odpowiedź, na nurtujące Vilemo, od kiedy znalazła dziewczynkę, pytanie: dlaczego ktoś porzucił maleństwo w lesie?

Nimfa przypuszczała, że we wsi nikt nie zaakceptowałby dziecka o żółtym, kocim spojrzeniu. Zacofani ludzie baliby się go i traktowali jak samego Szatana, natomiast matkę z pewnością skazaliby na wygnanie.

Tymczasem dziewczynka, która otrzymała imię Sol, co w języku elfów oznacza słońce, rosła nadzwyczajnie szybko, była śliczna, niezwykle zgrabna

i delikatna. Miała śniadą cerę koloru dojrzałej brzoskwini. Długie kruczoczarne, kręcone włosy sięgały jej do samych kolan. Vilemo traktowała jak matkę, nimfa zapewniała jej pełne radości i spokojne życie w swoim królestwie. Ponadto Sol

spędzała wiele czasu wśród elfów, z którymi była zaprzyjaźniona jej matka. Wszyscy bardzo kochali małą laleczkę, byli do niej bardzo przywiązani. Nikt nie zwracał uwagi na oczy panienki, każdy je podziwiał. Uważał za nadzwyczajne, przepiękne, lśniące złotym blaskiem jak klejnot. Ale oczy Sol były nie tylko fascynujące i piękne, kryły w sobie tajemnicę i posiadały wielką moc i siłę, które dawały pokój elfom i nimfom. Sol wkrótce miała zdać sobie sprawę z tego, jak wielkim została obdarzona darem i

obowiązkiem. Pod czujnym okiem swojej przybranej matki, Sol stała się niezwykle mądra, wyjątkowo inteligentna.

Pewnego dnia, kiedy kąpała się w strumieniu, zwróciła uwagę na swoje oczy, które w wodzie lśniły złotym blaskiem. W chwilę po tym wokół niej zapadła cisza i

półmrok. Z wody wydobył się głos do niej przemawiający:

-Ty jesteś córką potężnego rodu, posiadasz moc, którą przekazał ci twój ojciec, najpotężniejszy z mędrców naszych czasów. Teraz nadszedł czas, byś z mocy tej zrobiła użytek. Twoi przyjaciele znajdą się wkrótce w wielkim niebezpieczeństwie.

Tylko ty możesz uratować królestwo nimf i elfów, które dało ci życie. Spełnij swą misję, a spotka się nagroda…

Zapadła cisza, oszołomiona Sol nie potrafiła nic powiedzieć. Zrozumiała każde słowo, które wypowiedział głos z wody. Wyszła ze strumienia, spojrzała w niebo.

Nagle znów zrobiło się jasno, rozległ się śpiew ptaków. Sol podążyła do domu. W drodze powrotnej poczuła, że nadszedł czas jej misji. Na leśnym trakcie rozległ się tętent koni. W chwili później ujrzała między drzewami kilkuset uzbrojonych jeźdźców wiozących ze sobą związanego człowieka.

Dziewczyna niezauważona pobiegła za nimi. Jeźdźcy zatrzymali się na polanie, by odpocząć i napoić konie. Sol podsłuchała ich rozmowę. Dowiedziała się, że ich

zadaniem jest zniszczyć królestwo nimf i elfów, a ze sobą wiozą uprowadzonego króla elfów- księcia Elrida. Książę miał zostać utopiony

w rzece. Usłyszawszy złowrogie wypowiedzi rozbójników, kobieta napełniła oczy niezwykłym blaskiem. Poczuła też wielką moc w sercu. W tej chwili jeden z

barbarzyńców podniósł z ziemi związanego elfa, zakrył mu twarz chustą

i poprowadził go w kierunku strumienia, chcąc utopić. Sol nie mogła dłużej ukrywać

(41)

się za drzewami. Wbiegła na polanę. Bił od niej niezwykły płomień,

a jej oczy pałały nienawiścią do zła, z którym musiała się zmierzyć. Rozbójnicy

natychmiast wycelowali w nią swoje strzały. Część oddziału zaczęła wycofywać się w kierunku osady, jednak teraz dla Sol najważniejsze było, by uratować życie księcia.

Podniosła w górę ręce i krzyknęła:

-Rzućcie broń! Uwolnijcie księcia Elrida! Inaczej będę musiała powstrzymać was siłą przed dokonaniem haniebnych czynów, które są waszym zamiarem!

Strzelcy zaczęli się śmiać, bo groziła im piękna kobieta, krucha istota, która stała pośrodku ich obozu ze spuszczonymi oczami. Słowa Sol nie wywarły wrażenia na rozbójnikach. Gdy jeden z nich chciał wepchnąć Elrida do strumienia, Sol podniosła na nich oczy. Biło z nich przerażające,

światło, przypominały oczy kota szykującego się w ciemnościach do skoku po ofiarę. Złoczyńców

opanował strach, zaczęli wykrzykiwać:

- Czarownica! Czarownica!

Napięli łuki i zaczęli strzelać do dziewczyny. Jednak żadna strzała nie jej dosięgała. Wszystkie

zamieniły się w złoty pył, a strzelcy w kamienie. Sol pobiegła do

związanego księcia i uwolniła go.

Kiedy zdjęła chustę z jego głowy, ujrzała przystojnego, młodego mężczyznę. Wtedy jej serce zabiło.

Zakochała się od pierwszego wejrzenia. Chociaż królewicz był pobity i zmęczony, dostrzegł urok wybawicielki. Ta niestety musiała pozostawić go na polanie i udać się z pomocą innym elfom, którzy zostali napadnięci przez oddział rozbójników. Kiedy dotarła do osady, ogarnęło ją przerażenie.

Wszędzie było pusto, pałac został zniszczony. Wewnątrz jego zgliszcz panoszyli się złoczyńcy. Sol zdała sobie sprawę, że wszyscy jej przyjaciele zostali zgładzeni. Usiadła przy wrotach pałacu i głośno płakała. W tej chwili zapadła ciemność. Rozległ się huk.

Za plecami Sol runął pałac elfów, grzebiąc morderców jej bliskich. Zrozpaczona wstała, otarła oczy, odwróciła się. Zauważyła, że spod ruin zamku wychodzą po kolei jej przyjaciele. Łzy Sol ożywiły cały nagród elfów i nimf. Dziewczynka szukała wzrokiem swojej matki Vilemo, ta stała tuż obok dumna ze swej potężnej córki.

Osada została zrówna z ziemią. Sol z żalem patrzyła na miejsce, które było tak bliskie jej sercu. Postanowiła jeszcze raz spróbować swojej mocy. Uniosła ręce do góry, ogarnęła wzrokiem całą zgliszcza. Kocie oczy ponownie zalśniły szczególnym

(42)

blaskiem. Na chwilę cała dolina elfów okryła się złotą mgłą. Sol zamknęła oczy, opuściła ręce, ponownie spojrzała na domostwa. Opadająca mgła odsłoniła miasto jeszcze piękniejsze, bez śladu najazdu rozbójników i zniszczeń.

Dla elfów i nimf nastał czas radości. Wszyscy dziękowali Sol za ocalone życie, odbudowane miasto. Byli dumni, że dziewczyna jest członkiem ich społeczeństwa, stała się ich skarbem. Jednak nie wszyscy byli szczęśliwi, w pałacu samotny król elfów opłakiwał stratę jedynego syna. Towarzyszyła mu matka Vilemo. Ta postanowiła zapytać córkę, czy nie wie, co się stał z księciem. Sol opowiedziała królowi i rodzicielce o wydarzeniach, które miały miejsce nad strumieniem. Potem wraz z uradowanym wieścią o ocaleniu syna władcą podążała nad strumień.

Elrid z daleka dostrzegł postać ojca i rzucił mu się na szyję. Obaj niemal płakali ze szczęścia. Sol stała z boku przyglądając się księciu. Pokochała go. Królewicz

powiedział ojcu, że zakochał się w dziewczynie o kocich oczach

i pragnie pojąć ją za żonę i uczynić królową. Poprosił go, by pozostawił go samego z wybranką. Młody elf wyznał czarodziejce swą miłość. Sol jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa. Stała wraz z ukochanym nad brzegiem strumienia, wpatrując się w taflę wody. W tej chwili zapadła głucha cisza, słońce zasłoniły granatowe chmury. Serce Sol napełniło się strachem. Ponownie z wody wydobył się głos:

-Córko potężnego rodu czarnoksiężników, spełniłaś swoją misję. Będziesz żyła u boku swego męża – długo i szczęśliwie. Wasze dzieci obdarzone twoją mocą zaprowadzą ład i pokój na świecie.

Aleksandra Kozłowska

O dziewczynie zamienionej w konia

Dawno, dawno temu na pewnej małej wyspie było nieznane piękne królestwo.

Żył w nim stary król z żoną i niedawno narodzonym synem. Chłopiec o imieniu Igor był uroczy. Królowa, piękna i młoda Anna, zmarła tuż po jego narodzinach. Królowi Edwardowi było bardzo ciężko wychować syna samotnie. Pomagała mu więc w obowiązkach pewna dobra wróżka. Karmiła dziecko, przewijała i uczyła.

Po pewnym czasie zaplanowano chrzciny królewicza. Cały zamek huczał od przygotowań. Gdy młody chłopiec został już ochrzczony, zaczęto dawać prezenty. Od swej opiekunki wróżki dostał niezwykły dar– dobroć.

W królestwie obok narodził się również chłopiec i miał chrzciny tego samego dnia co książę Igor. Okazał się niemiły i choć mały, to strasznie przemądrzały. Królowie obu państw postanowili, aby ich dzieci się poznały, ale obaj chłopcy tego nie chcieli.

Książę Karol, bo tak go nazwano, nie chciał przyjechać na wyspę, więc król Edward wraz z synem pojechali do sąsiedniego królestwa. Mali chłopcy nie chcieli na siebie patrzeć i ze sobą rozmawiać.

-Witaj Karolu i ty Krystianie, to mój syn Igor - powiedział król.

(43)

-A to Karol – odpowiedział jego kolega.

-Zostawmy chłopców i chodźmy-dodał.

Ale to nie był dobry pomysł. Chłopcy wcale nie chcieli się zaprzyjaźnić. Po jakimś czasie grzecznościowych mąk przyszli ojcowie, wzięli swe dzieci

i pożegnali się. Nic nie wyszło z ich planów.

Minął rok, w królestwie narodziła się dziewczynka. Była ona piękna, miła i mądra. Nazwano ją Katarzyna. Minęły lata. Nikt prócz sąsiadów o niej nie wiedział.

Tymczasem ona wraz z rodzicami pojechała w odwiedziny do krewnych. W drodze powrotnej, gdy jechali konno, przed klacz jej ojca wyskoczył lis. Matka z dzieckiem na znak męża pogalopowały dalej. Po powrocie do domu czekały, ale bezskutecznie.

Okazało się, że wypadek zakończył się śmiercią jeźdźca.

Znajomość Kasi i Igora zaczęła się od zwykłego spaceru. Dziewczynka ze swym psem Grekiem poszła porzucać piłeczką na zamkowe łąki. Oboje bawili się, goniąc za piłką i wtedy zobaczyła księcia, a on ją. Zakochali się w sobie. Od tego momentu w każdej chwili o sobie myśleli.

(44)

Minął jakiś czas. Dziewczyna z psem poszła na łąki. Tymczasem u księcia Igora gościł znajomy Karol, było to ich drugie spotkanie. Gdy zwiedzali okolicę, Igor natknął się na łąkach na Kasię, która bawiła się z Grekiem. Podszedł do niej i zapytał:

-Jak się wabi?

-Grek-odparła

-Jestem Karol -książę bogatego królestwa- wtrącił drugi chłopiec -A ja Igor. Jak ty się nazywasz?

-Kasia, wasza wysokość- powiedziała i uciekła.

Chłopcy zaczęli się o nią kłócić. Potem, gdy odeszli, wyszła na łąkę i nadal rzucała piłkę psu. Nagle wzięła rozmach i wrzuciła ją do zamku. Piłka odbiła się o głowę króla Edwarda. Dziewczyna nieśmiało poszła do pałacu. Wypuszczono ją do środka i

zaprowadzono do króla. Weszła, padła na kolana i zaczęła:

-Dzień dobry, wasza wysokość, ja nie chciałam, naprawdę, ale…

-Wstań i powiedz, o co ci chodzi dziecko- przerwał król

-Rzucałam psu piłkę i wypadła nie tu, proszę o jej zwrot-skończyła Kasia.

-Ależ proszę. Czy to ta?- spytał pan.

-Tak, tak to ta!- ucieszyła się.

-Proszę- powiedział. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł książę. Dziewczynie stanęło serce, ale ukłoniła się i wyszła. On wybiegł za nią z sali. Odtąd zaczęli się spotykać.

Pewnego razu matka dziewczyny dostała konie- pięć koni. Kasia była

zachwycona. Wyszła z nim na łąkę przy zamku i zaczęła tańczyć. Igor ją zobaczył, więc wybiegł na zewnątrz. Nagle przy dziewczynie stanął czarodziej, wziął różdżkę i zamienił ją w szóstego zwierzaka. Królewicz wyciągnął miecz

i odciął czarodziejowi głowę. Wziął konia i doprowadził go stajni przy dworze. Pobiegł do opiekującej się nim wróżki i opowiedział jej o całym zajściu. Zapytał, czy odczaruje mu ukochaną. Ona odpowiedziała, że sam musi tego dokonać.

Niestety książę nie wiedział jak. Codziennie brał Kasię na spacer, karmił ją

i z nią rozmawiał. Pewnego dnia tego nie zrobił. Próżno czekała i rżała, nie było go. Do księcia przyjechał kolega Karol. Dokuczał mu i wyśmiewał go, że stracił ukochaną.

Igor w pewnej chwili zorientował się, że to Karolek rozkazał, by ją zamienić w konia.

Zaczął na niego krzyczeć i wygnał go. Poszedł do ojca i tym razem jemu opowiedział cała historię.

-O jejku, taka piękna dziewczyna, a ten podlec kazał ją zamienić w konia. Co zrobiłeś z czarownikiem?- zapytał król.

-Odciąłem mu głowę, a miecz wbiłem w brzuch czarnego mężczyzny- odpowiedział książę.

-Synu, masz u mnie medal, ale kto to jest „czarny mężczyzna” – dopytał syna zdziwiony król.

-Czarodziej- powiedział następca tronu.

-Pomyślimy razem z wróżką, jak temu zaradzić- oznajmił władca.

Tymczasem lokaj osiodłał Kasię, która się strasznie wyrywała. Gdy mu się na nią udało wsiąść, zaraz spadł, bo tak mocno brykała. Na dworze czekał Grek.

Pogalopowali razem do zamku i wbiegli do pokoju księcia. Nie było go tam. Zbiegła na dół i nie wiedząc, co robi ponownie wróciła do pokoju księcia. Zobaczyła Edwarda,

(45)

który właśnie przekazywał pierworodnemu wiadomość o tym, jak odczarować

panienkę. Natychmiast do niego pokłusowała. Przerażony władca odskoczył, ale potem się zorientował, że to Kasia, a tuż za nią pies i cała służba.

Rozkazał wyjść służbie, a synowi polecił, aby ją wyprowadził na spacer. On wziął klacz za kopyto i spytał:

-Czy wyjdziesz za mnie?- wtedy czar prysnął i ukochana znów stała się cudowną dziewczyną.

-Tak, Igorze-odpowiedziała.

Wtedy wbiegła wróżka.

-Zaraz weź ją i jedźcie do Karola, aby go uświadomić o waszych planach, bo inaczej znów będziesz koniem- krzyknęła.

Dworzanie szybko osiodłali dwa konie. Już mieli jechać, gdy nagle Kasia zeskoczyła z siodła i gdzieś pobiegła.

Książę na nią czekał niecierpliwie. Po chwili dostrzegł, że wraca ze swoją mamą.

-Królu, czy moja mama może tu zostać?- spytała .

-Tak, oczywiście, ktoś związany z tobą, zawsze- odparł władca i poprowadził ją do zamku.

Wtedy Kasia wróciła do księcia i pojechali do Karola. Wbiegli do komnat, odpychając służbę i poszli do oszusta.

-Witamy cię Karolu, jak mogłeś z zazdrości posunąć się do czegoś takiego – krzyczeli równocześnie.

-Nie jesteś koniem?- zapytał zdziwiony - Jak widać, odczarował mnie Igor zwykłymi słowami – odpowiedziała.

-Nie!- krzyknął . Dlaczego z nim, a nie ze mną?- zapytał

-Bo on mnie uratował i mnie kocha, a ja jego- spokojnie odpowiedziała.

Karol ze złości spłonął na ich oczach razem z całym pałacem, służbą oraz ojcem.

Okazało się, ze też miał diabelską moc.

Para ogłosiła mieszkańcom, że kto chce, może przenieść się do ich państwa, które jest niewielkie, lecz piękne i ciekawe, po czym powróciła do domu.

W tym czasie rodzice młodych poznawali się:

-Dzień dobry, jestem Edward. A pani jak ma na imię?- spytał król.

-Witam, jestem Anna – odpowiedziała mama Kasi. Królowi zadrżało serce, bo tak na imię miała jego małżonka.

-Nie wiem, czy mogę spytać, ale co się stało z pani mężem? – ciągnął rozmowę król.

-Jechaliśmy wierzchem i przed jego konia wyskoczył lis. Mąż zginął- odpowiedziała matka. Władca pokiwał głową ze zrozumieniem.

(46)

Zaproponował gościowi, aby poszli razem nakarmić zwierzęta-jego ukochane konie.

Anna zgodziła się, ale dodała, iż woli owce. Poszli więc do owiec.

W owczarni król wyjawił to, co poczuł do kobiety.

-Czy wyjdziesz za mnie -zapytał.

-Tak, oczywiście - odpowiedziała niewiasta.

I jeszcze tego samego dnia wzięli ślub.

Gdy dzieci wróciły i dowiedziały się o uroczystości, dużo o tym myślały. Uznały jednak, że ich rodzice dobrze zrobili. Z czasem nowożeńcy kupili dużo owiec.

Hodowali je i sami strzygli .

Kasia z Igorem również zawarli sakrament małżeństwa. Pomagali rodzicom, ale przede wszystkim prowadzili potężną stadninę koni. Mieli dwoje dzieci, które były piękne i mądre jak oni. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Zuzanna Śmigielska

Przygoda drewnianego chłopca

Dawno temu, w chatce nad brzegiem rzeki mieszkali mąż i żona. Nie mieli oni dzieci i bardzo się z tego powodu martwili.

Pewnego dnia żona powiedziała do męża:

-Skoro nie możemy mieć własnego, to może zrobiłbyś z drzewa jakieś dziecko.

Mężczyźnie pomysł kobiety bardzo się spodobał. Wnet zabrał się do pracy i wystrugał z drzewa chłopca.

Malec okazał się piękny. Gdy się patrzyło w jego twarz, widać było, iż jest również mądry i odważny. Choć nie był żywym chłopcem, matka zawinęła go w pieluszki i położyła do łóżeczka, i zaśpiewała mu kołysankę. Po usłyszeniu śpiewanki dziecko zamrugało oczkami, a potem

poruszyło rączkami. Żona zawołała męża, żeby zobaczył, co się dzieje z ich drewnianą pociechą. Wtedy niespodziewanie, chłopiec

wyskoczył z łóżeczka, objął matkę, a także ojca. Rodzice bardzo się

ucieszyli, że z drewienka narodził się synek. Nazwali go Jędrkiem.

Chłopiec rósł jak na drożdżach. Ciągnęło go do wody. Ojciec zrobił mu łódkę, którą pływał po rzece, łowił też na niej ryby. W ten sposób pomagał ojcu w

zdobywaniu pożywienia. Tak dzieciak spędzał prawie całe dnie. Matka przynosiła mu

(47)

nad wodę obiad i śpiewając miłym głosem przywoływał go na posiłek. Jędrek choćby był daleko, natychmiast przypływał do brzegu, posilał się i znowu wypływał na połów ryb.

Pewnego dnia chłopiec usłyszał jakiś inny glos, chrapliwy, ale melodia podobna była do piosenki matuli. Jędrek pomyślał, że matka pewnie przeziębiła się i ochrypła.

Zaczął wiosłować i popłynął do miejsca, z którego pochodził śpiew. Ledwo jednak wyszedł na brzeg, zza krzaka wyskoczyła stara wiedźma, porwała chłopca i uciekła do swej chałupy w głębi lasu. Zamknęła go w komórce i poszła rozpalić w piecu, bo chciała malucha upiec. Jędrek przeczuwał, że grozi mu niebezpieczeństwo, ale nie tracił głowy. Rozglądał się, myśląc jak wydostać się z pułapki. Zobaczył pęknięty drut w kracie okna. Chłopiec postanowił wyłamać go i wydostać się przez okno. Ciężko było, ale się udało przecisnąć na dwór. Czarownica poszła do komory po chłopca. Gdy zobaczyła odgiętą kratę, puściła się w pogoń za Jędrkiem. Nagle uciekinier zobaczył wysokie drzewo. Zaczął szybko wdrapywać się na wierzchołek. Wiedźma się wściekła.

Nie wiedziała w jaki sposób ściągnąć więźnia na dół. Powróciła do chałupy, wzięła siekierę i zaczęła ścinać drzewo.

Jędrek pomyślał, że na dobre znalazł się w tarapatach. Rozglądał się dookoła, zaczął wołać pomocy. Ale nie było nikogo, kto by mu pomógł. Tymczasem jędza nadal, zawzięcie rąbała siekierą drzewo. Nagle z lasu wybiegł rozjuszony dzik i zaatakował czarownicę. Wiedźma przestraszyła się i zaczęła uciekać. Chłopiec odetchnął z ulgą.

Niebezpieczeństwo na chwilę zostało oddalone. Diablica wypłoszona przez dzika skryła się w krzakach i czekała, aż odejdzie. Nagle drzewo zaczęło się chwiać. Jędrek pomyślał, że za chwilę może się przewrócić. W tym momencie chłopiec zauważył, że nad wierzchołkiem drzewa frunie orzeł. Zawołał zrozpaczonym głosem, żeby ptak zabrał go z drzewa. Poczciwy orzeł pomógł Jędrkowi. Razem polecieli przed siebie.

W tej samej chwili, gdy chłopiec odfrunął z królem, wielkie drzewo runęło z trzaskiem na ziemię. Czarownica dobiegła do niego i bardzo się wściekła, że odleciała jej smakowita pieczeń.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wśród tych klientów, co do mnie przyszli i ktoś tam nadmienił coś, rozmawiał, to wiadomo było, kto on jest i czego on żądał, jakiej odpowiedzi. I sztuka polegała na

A graceful object that certainly deserves a place among the examples of valuable architecture is the Visual Arts Building of Iowa designed by Ste- ven Holla and

Normą w całej Polsce stał się obraz chylącego się ku upadkowi pu- blicznego szpitala, który oddaje „najlepsze” procedury prywatnej firmie robiącej kokosy na jego terenie..

Regulamin poruszania się pracowników szkoły, uczniów i ich rodziców oraz gości po terenie Szkoły Podstawowej nr 1 im.. Celem Regulaminu jest zwiększenie bezpieczeństwa

c) miejsce pracy co najmniej jednego z rodziców kandydata znajduje się w obwodzie szkoły podstawowej, do której składany jest wniosek – 20 pkt.;.. d) droga kandydata do

Gdy pączek na ciele istoty wyrasta i wzrasta, a potem staje się podobny do jego twórcy i basta, takie rozmnażanie pączkowaniem się nazywa, a istota potomna potem od macierzystej

5) dokumentację związaną z powyższą procedurą przechowuje nauczyciel do zakończenia roku szkolnego. Na 2 dni przed klasyfikacyjnym zebraniem rady pedagogicznej

Owszem, tak na przykład, kiedy potkniesz się na prostej drodze, nóżka zahaczy o niewidocz- ny kamyk, znienacka zadziała siła grawitacji, tudzież ziemia niebezpiecznie szybko