• Nie Znaleziono Wyników

Baśń Konopnickiej "O Krasnoludkach i o sierotce Marysi"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Baśń Konopnickiej "O Krasnoludkach i o sierotce Marysi""

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Cieślikowski

Baśń Konopnickiej "O Krasnoludkach

i o sierotce Marysi"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 54/1, 109-141

(2)

JE R Z Y C IE S Z K O W S K I

BAŚŃ KONOPNICKIEJ

„O KRASNOLUDKACH I O SIEROTCE MARYSI”

Jako autorka dla dzieci Konopnicka zadebiutowała w 1884 r. w zbior­ k u Św iatełko , w ydanym przez Orzeszkową i Chmielowskiego, a obejm u­ jącym utw ory 29 znanych autorów i pedagogów warszawskich. W Św ia­ te łk u zamieściła pow iastkę Jak się dzieci w Bronowie z Rozalią bawiły, przeplataną stylizow aną na ludowo piosenką.

Począwszy od 1889 r. A rct, a od 1892 r. G ebethner — w ydają kilka­ naście zbiorków wierszy i pow iastek Konopnickiej. Baśń O Krasnoludkach i o sierotce Marysi wyszła w r. 1895 i stanow iła jedenastą z kolei pozycję wydawniczą A rcta. Baśń ukazała się w oprawie ilustracji niemieckich, m ających luźny związek z fabułą, ale pow stałych od niej wcześniej. Znając ówczesne p raktyki wydawnicze z utw oram i dla dzieci 1 należy sądzić, że bezpośrednim bodźcem do napisania przez Konopnicką oma­ wianego tu utw oru były sprowadzone przez A rcta z Niemiec rysunki

1 Tak się rzecz m iała ze w szystk im i pierwszym i w ydaniam i poezji K o n o p n i c ­ k i e j : ukazyw ały się najczęściej z ilustracjam i niem ieckim i, niekiedy — an giel­ skim i; co w ażniejsza, niektóre spośród w ierszy podejm owały fabułę zawartą w ilustracjach. Najbardziej interesująca jest pod tym w zględem historia poem a­ ciku Na jagody, w ydanego przez Gebethnera w roku 1903. Poem acik okazał się adaptacją książeczki pisarki szwedzkiej E. B e s к o w pt. P u ttes ä v e n t y r i bläbärs- kógen (1901). Szwedka najpierw zrobiła do niego rysunki, a potem dopisała tek st (podtytuł jej książeczki głosi: R itade och berättada a v Else Beskow). Książeczka bardzo szybko została przełożona na w iele języków i w e w szystk ich w ypadkach — jak u Gebethnera — przekłady zachow ały oryginalną szatę graficzną. W swej adap­ tacji (371 w ersów ), znacznie poszerzonej w stosunku do oryginału (wersów 138), Konopnicka zapew ne korzystała z w iernego przekładu niem ieckiego: Hänschen im Bla ubeerenw ald . Ein neues Bilderbuch m it 16 Bildern von Elsa B e s k o w m it Reim en von K a r sten B r a n d t (Stuttgart 1903, Löwensverlag). Tłum aczenie Brandta ukazało się kilka m iesięcy przed edycją Gebethnera, znając jednak praktyki i po­ wiązania w ydaw nicze firm w arszaw skich z niem ieckim i można sądzić, że przekład n iem ieck i dostarczono K onopnickiej jeszcze w jego fazie drukarskiej. Obszerniej o tym zob. J. C i e ś l i k o w s k i , Marii K onopnickie j książki z obrazkami. „Acta U niversitatis W ratislavien sis”, 1962, nr 1.

(3)

110 JE R Z Y C IE S L IK O W S K I

K rasnoludków 2, przedstaw iające ich jako m ałych górników (świadczą 0 tym ich długie fartuchy, kaptury, saboty, latarn ie i oskardy). Takie wyobrażenie niemieckich Bergmännchen, Zwerge pokryw ało się z prze­ kazami znanymi z m itów i baśni germańskich.

D rugie wydanie baśni przysposobił do d ru k u A rct w roku 1903. Ukazało się ono w roku następnym , tym razem z kolorowymi rycinami J. Ryszkiewicza i winietam i L. Illinicza. Obrazki Ryszkiewicza, w złym guście, naśladowały rysunki pierwszego w ydania, natom iast w iniety Illini­ cza, przystosowane już do tekstu poetki, nosiły w szystkie cechy młodo­ polskiej m aniery ikonograficznej, obecnej nie tylko w książkach dla dzieci. Illinicz zaszokował czytelników ubierając swoje K rasnoludki po k ra­ kowsku — w kierezje, m agierki i buty z podkówkami. Tak wystylizowane K rasnoludki nie pasowały co praw da do mazowieckiego pejzażu baśni, trafiały jednak zarówno w intencję autorki, jak i am bitnego wydawcy, który chciał drukow ać „powiastki dla dzieci oparte na tle s w o j s k i m ” 3.

Sierota

Baśń Konopnickiej eksponuje dwa m otywy w sposób wyraźny. Oba znajdują się już w tytule: K r a s n o l u d k i i s i e r o t a . K rasnoludki — to m otyw fantastyczno-dem oniczny, ich historia stanowi epicką tkankę powieści; sierota — to m otyw piosenkowo-liryczny. Obok tych dwóch w ystępuje również m otyw trzeci — c h ł o p , jego posłannictwo i heroizm pracy na roli, potraktow ane w sposób symboliczny. Te trzy m otyw y są ze sobą m isternie powiązane. Tworzą kompozycję, której poszczególne składniki odnajdujem y już we wcześniejszej twórczości poetki, ale do­ piero tu taj, w owej osobliwej książce, m ity, baśń i symbole, legenda 1 ludowa piosenka stanowią całość zw artą i artystycznie przem yślaną.

P rzyjrzyjm y się Marysi Kukulance i spróbujm y odtworzyć jej sierocy rodowód. Na początku opowieści jest to m aleńka dziewczynka, na ręku wdowy Kukuliny, współczująca krzyw dzie K rasnoludka. Epizod ten waż­ ny jest zarówno dla poznania bohaterki, jak i dla kompozycji powieścio­ wych perypetii. W samej jednak powieści dopiero w rozdziale IV wchodzi M arysia na scenę a giorno. Poprzedza ją piosenka, której tekst wskazuje na baśniowy rodowód dziewczynki:

3 D ostosowując się do pisow ni w baśni K o n o p n i c k i e j , w całym artykule zachow ujem y w wyrazie „Krasnoludki” duże K.

3 N iestety, nie zachowała się — prawdopodobnie dość bogata — korespondencja Arcta z Konopnicką, sądząc jednak z listu (Ossolineum, rkps 12646/11), jaki 14 II 1888 napisał A r c t do S. Bełzy, widać, że w ydaw ca planował „spolonizow anie” książek dla dzieci i szukał do tej pracy nowych autorów. Jako tego rodzaju autor Konopnicka była w łaśnie jego odkryciem. Obszerniej zob. C i e ś l i k o w s k i , op. cit.

(4)

B A Ś Ń K O N O P N IC K IE J 111

Za góram i Karpatami, Za trójpuszczą, za głęboką,

Jest to także rodowód sierot Lenartowiczowskich. Zarówno tej, której po śmierci „żal [...] jeno [...] łąki, gdzie fiołki i dzwonki”, jak i tej, której ■sieroctwo kom pensuje dar dostrzegania spraw niewidzialnych dla innych — zgodnie nie tyle z ludowym, co poetyckim wierzeniem, że „Pan Bóg łaskaw na sierotę”. Św iat bowiem baśni, po którym stąpa M arysia, podobny jest do w nętrza złotego kubka, gdzie „po brzegach naokoło Liść przeróżny się zaświeci, A po bokach m ałe sioło, A pod spodem małe dzieci” 4.

Nie tylko przecież w typie Lenartowiczowskich sierot wymodelowany został w izerunek m ałej pasterki, która śpiewa wysmucone i w ypłakane przez siebie piosenki. Gdy gospodyni pyta ją, czemu nie śpiewa i nie weseli się jak inni, M arysia odpowiada: bo brzozy po gajach płaczą, bo ziemia we łzach stoi... Ale powoli porzuca tę pozę panteistycznego cier­ pienia i schodzi m iędzy zwyczajne wioskowe sprawy. Trzeba jednak stwierdzić, że M arysinym w ystąpieniom zawsze towarzyszyć będą osobli­ we okoliczności. Jej postać i jej piosenki zawsze uliryczniać będą język narracji. Dlatego M arysia to postać, która w sposób najbardziej n atu ­ ralny łączy różne w arstw y fabularne i stylistyczne tej bajki: jest za­ równo „odm ińcem” z baśni ludowej, jak i sublim acją wrażliwości i poe­ ty czności baśni m odernistycznej. Ale samotność sieroty (nie pasie gęsi z innym i dziećmi) stanow i również w arunek konieczny w kompozycji powieściowych perypetii: istnieje po to, aby w sprzyjającej chwili lis Sadełko mógł napaść i wydusić siedem M arysinych gąsek.

Kiedy wreszcie M arysia z Podziomkiem udają się do królowej T atry z prośbą o pomoc (motyw „żywej w ody” z baśni ludowej), jesteśm y na tropie baśni magicznej, na najbardziej fantastyczno-baśniow ym piętrze tej opowieści.

Trzy dni trw ała podróż do królowej. Pierwszego dnia droga wiodła przez pola i łąki, przez znany z licznych wierszy Konopnickiej pejzaż mazowiecki; drugiego — przez „św iat borow y” ; trzeciego '— już przez świat obcy, egzotyczny i bardziej baśniowy. Był to świat gór i strum ieni. Przeszkód groźnych i magicznych w drodze wędrownicy nie napotkali. Przeciwnie — M arysia, zbrojna w puklerz swego sieroctwa, uskrzydlona piosenką, którą ciągle śpiewa, jak osobliwa pątniczka, wspomagana przez wszystko, co na drodze spotyka, odbywa swoje, bliższe legendzie niż baśni, trium falne „w T atry-w stąpienie”.

Za spraw ą królow ej T atry ożywione gąski zostały zwrócone sierocie. W yprawa na najwyższe piętro bajki i powrót z niego zostają

(5)

11.2 J E R Z Y C IE S L IK O W S K I

w ane w „rzeczywistości” baśni na jej piętrze niższym — jako obudzenie ze s n u . Chwyt to stosowany często w literackiej baśni drugiej poł. XIX wieku. U Konopnickiej i Selm y Lagerlof (Cudowna podróż) wydaje się on podyktow any względami „realistycznym i”. Obcowanie baśni — o nie kontrolow anej zdrowym rozsądkiem przyczynowości zdarzeń — ze św iatem rzeczywistości tylko z lekka udziwnionej wydać się musiało autorkom , wychowanym w pozytywistycznym poczuciu rzeczywistości, stru k tu raln y m dysonansem. I dopiero zabieg przenoszący bohatera w baśń na „drugim piętrze”, poprzez sen, zdawał się tłum aczyć zjawiska „reali­ stycznie”.

Nielsen-Paluszèk (Cudowna podróż), zaczarowany w K rasnoludka, przechodzi autom atycznie w drugi w ym iar — w sen. „To m u się śniło” — mówi się dziecku. Odczarowanie jest natom iast obudzeniem, czyli po­ w rotem do rzeczywistości.

K ontakt między obu światam i przed odczarowaniem (przebudzeniem) istnieć może tylko przypadkowo, w formie „znaków”. W czasie jednego z fantastycznych przelotów Nielsena, przelotów jednak nad bardzo kon­ k re tn y m krajobrazem , spada m u z nogi drew niany sandałek. Podnosi go gęsiarek i dziwi się: „nie co dzień przecież znajduje się sandałek Krasno­ ludka na drodze” 5.

Gdy M arysia budzi się ze snu, jedynym , ale dotykalnym zmysłowo, znakiem jej pobytu na „drugim piętrze” baśni są gęsi, które ożyły i pasą się na łące. W poemaciku Na jagody Janek nachodził się po lesie, lecz jagód nie znalazł, więc zmęczony siadł i zasnął. W tedy pojaw ił się Jago­ dow y Król i zamienił Janka w Krasnoludka. Kiedy po licznych przy­ godach chłopiec budzi się ze snu — jedynym, lecz konkretnym znakiem „z tam tego św iata” są dwie króbki jagód i borówek. W ten sposób i po­ zytyw istyczny porządek świata nie został naruszony, i baśń znalazła „na­ tu ra ln e ” praw o lokacyjne.

Gdy nastała zima, K rasnoludki zeszły z powrotem pod ziemię. Tylko Koszałek spóźnił się na miejsce zbiórki. W tym m iejscu kończy się rów nież baśń na „pierwszym piętrze” i schodzimy na „ p arter” — do rzeczywistości jak najbardziej praw dziw ej. „On i mnie raz, podczas bezsennej nocy zimowej, opowiedział tę całą historię, któ rą tu spisałam ” (197)6 — kończy poetka, zw ierzając się ze swych rojeń. I tu chodzi o chwilę przed zaśnięciem, a więc o mom ent osłabionej kontroli „zdro­ wego rozsądku”.

5 S. L a g e r l ö f , Cudowna podróż. Cz. 1. Warszawa 1922, s. 143.

e Liczba w nawiasach oznacza stronę. Tak podano lokalizację cytatów z baśni O Krasnolu dkach i o sierotce Marysi (Warszawa 1957, Nasza Księgarnia).

(6)

B A Ś Ń K O N O P N IC K IE J 113

M arysia po przebudzeniu znalazła się w izbie Skrobka. W to nowe życie wchodzi sierotka trochę w roli gospodyni, trochę — przybranej córki, bardziej konkretna i bardziej realistyczna niż była dotąd.

Po same łokcie roboty m iała sierotka, zanim jako tako chatę Skrobkową oprzątnęła. [172]

A jak po gospodarsku teraz M arysia rozmyśla:

Gdyby tak trochę konopi! [...] A gdyby ze dwa zagonki kapusty! Ziemia czarna, rodzajna, głów ki kapusty byłyby w ielk ie jak dynie. [172]

Już za spraw ą K rasnoludków znajduje M arysia ziarno w dziupli dębu, uciułane tam przeż nich dlatego, bo:

Naparł się król, żeby koniecznie i koniecznie 'to ziarno Skrobkowi przez sierotę przyszło... Niby to, że ją przytulił w swej chacie... [176]

W ten sposób kończy się opowieść o sierocie. Takie znajduje zakoń­ czenie, jednocześnie z m otyw em „pieśni o ziemi”, m otyw sierotki w baśni. Dwa lata przed ukazaniem się baśni Konopnickiej w ydany został album Królowa Niebios, z tekstem M ariana Gawalewicza oraz ilustracja­ mi P iotra Stachiewicza. W jednej z zaw artych w album ie legend, napisa­ nej jak w szystkie w sty lu prerafaelickich prym ityw ów, czytam y o sie­ rotce, która pasie krów ki w lesie. Jest jesień, dziecko w łachm anach drży z zimna. Klęka pod lipą i modli się.

Wtedy w gałęziach lip y nagle zajaśniało, zżółkłe listk i dźw ięknęły [...]. Cudnie piękna pani schyliła się, by podnieść płaczącą sierotę; zdjęła jej w łasn o­ ręcznie jej nędzne odzienie, a otuliła płaszczem sw ym i rzekła do zlęknionej dzieciny, uśm iechnięta słodko — Oddaj m i twój kożuszek za ten płaszcz, sierotko 7.

Casus Gawalewicz-Stachiewicz nie był odosobniony 8. W ówczesnych pismach ilustrow anych, na w ystaw ach m alarskich i w sztuce odpustowej podobnych konfrontacji (M atka Boska — sierota, Chrystus — sierota) znajdziem y więcej. Królowa T atra siedzi na tronie, w komnacie „pełnej błękitu i zieloności m ajow ej”. Gdy M arysia przedkłada jej swoją prośbę, królowa T atra mówi:

7 Cyt. za: P. C h m i e l o w s k i , M. G aw ale w ic z i P. Stachiéwicz, K rólow a Niebios. „A teneum ”, 1894, t. 4, s. 583.

8 W roku 1896 G ebethner w ydał N ow e latk o K o n o p n i c k i e j , tom ik w ierszy dla dzieci ilustrow any przez P. Stachiew icza. O zawarciu z malarzem znajomości na gruncie edytorskim i o w ym ianie poglądów na tem at literatury dla dzieci m ówi list K onopnickiej z r. 1892, znajdujący się w M uzeum Narodowym w Krakowie (rkps 84959).

(7)

114 J E R Z Y C IE S L IK O W S K I

— W ielu tu było i w ielu prośby swe niosło. I prosili m nie o złoto, o srebro, o poprawę doli. Lecz taki, który by chciał odejść tym , czym był z początku sw ego, jako to dziecko chce — nie znalazł się tutaj. [1441

Mniej jest w królow ej T atrze bezpośredniości M atki Boskiej Gawale- wicza, która zamienia szatę na łachm an sieroty. Już to jednak, że pojawia się królowa Tatra nie w lesie czy polu, lecz że iść do niej trzeba przez krainę czarów, ciągle pod górę, aż ponad obłoki — odmienia charakter tego spotkania. Z drugiej przecież strony w tak symbolicznie przed­ staw ionej scenie odnaleźć można przesłanki i do nieco innej interpretacji. Podróż M arysi przez trzy (liczba magiczna) kręgi jest podróżą przez „całą Polskę” — jej pola, lasy i góry. W postaci królow ej T atry nie­ w ątpliw ie odnajdujem y zaszyfrow aną alegorię Polski... taką, jaką tradycja literacka łączyła z obrazem Królowej Korony Polskiej 9. P odjął tę sugestię ilu strato r drugiego w ydania powieści Konopnickiej, przedstaw iając drew ­ niane dworzyszcze królow ej stylizow ane na wzór góralskiej chaty. Św iet­ ność i m ajestat M atki Boskiej Królowej Polski w ludowej transkrypcji najlepiej pasowały do tatrzańskiego m oderunku. Stylizacja to najbardziej oczywista w latach zachw ytu nad ludem podhalańskim , jego sztuką, m uzyką i pieśnią. Sama Konopnicka, w swej poetyckiej prozie Polskie ziem ie, tak o ludzie T atr pisała:

Tu zrzucają sierm ięgę oracza, a w dziew ają królew skie szaty i ornaty. P iast-K m ieć w ypuszcza tutaj z ręki grzędziel pługa, a jąw szy się berła i korony na m ajestat siada 10.

W takim układzie — zważywszy rolę Marysi w chacie Skrobka — sie­ roctwo w yrasta poza ram y m otyw u z ludowej piosenki: pastereczki ża- łośliwie za gąskami zawodzącej. Dlatego na pytanie, czy Marysia będąc „sierotką” jest ponadto M arysią K ukulanką, realistycznie potraktow anym portrecikiem wiejskiej dziewczynki, musim y odpowiedzieć: nie.

W baśni o sierotce jedynie epizodyczne postaci dzieci m ają w sobie cechy dziecięcych bohaterów , podobnych do braci M ostkowiaków z noweli Nasza szkapa czy do F ran k a z powiastki dla dzieci Stróżak. Koszałek, znę­ cony jałowcowym dymem, pyta:

— Czy mogę się pogrzać przy w aszym ognisku? Bo zimno! — Juści, że mogą! — odpowiedział rezolutnie Jaśko K rzemieniec.

Podobnie stylizow aną — w konw encji m alow ideł nazareńczyków, ale

trochę i na podobieństwo ludow ej ikony — będzie postać Wiosny: „wyszła piękna dziewica trzym ając ręce w zn iesione nad ziem ią i błogosławiące. Bosa szła, a spod jej stóp błyskały bratki i stokrocie; cicha szła, a dokoła niej dźw ięczały pieśni ptaszę i trzepoty skrzydeł; ciem na była na twarzy, jak ciemną jest św ieżo zorana z ie ­ mia, a gdzie przeszła, budziły się tęcze i kolory; oczy spuszczone m iała, a spod jej rzęsów b iły modre b lask i” (34).

(8)

B A Ś Ń K O N O P N IC K IE J 115

— My ta nie takie zazdrościwe ! — dorzucił Szafarczyk. A Jaśko Srokacz:

— N iech se K rasnoludek siędą! Godne m iejsce! [...]

— A dopieką się ziem niaki, to se i pojeść mogą, jeśli wola — dorzucił go­ ścinnie Kubuś.

Tak insi:

— Pew nie, że mogą! Ino patrzeć, jak się dopieką, bo już duch idzie od nich. [...]

Zośka Kowalczanka, zakrywszy w ierzchem ręki oczy, zawołała prędko: — A to nam bajkę powiedzą... [15— 16]

Wśród siedzących wokół ogniska jest jeszcze Kasia Balcerówna. Może i konkretność nazwisk dzieci dodaje praw dy ich obrazowi, ale przede wszystkim spraw ia to zręczność, z jaką autorka za pomocą krótkich replik słownych potrafi te dzieci scharakteryzow ać. Naw et w tedy, gdy przem aw iają zbyt godnie i w sposób nieco wyszukany, właśnie dzięki zastosowaniu ludowej frazy słownikowo-składniowej, wypowiedzi ich — na tle tradycji języka dzieci w utw orach dla dzieci — są świeże i-indy­ w idualizujące, jeśli nie dla konkretnego Jaśka lub Stacha, to na pewno dla środowiska dzieci wiejskich w ogóle.

H istoria K rasnoludków

Ale w powieści Konopnickiej nie sierotka, lecz K rasnoludki znaj­ dują się na eksponowanym miejscu. To one, magiczny i cudowny motyw baśni, są czynnikiem sprawczym wszystkiego, co się tu dokonało. Ko­ nopnicka jako pierwsza w literatu rze polskiej dla dzieci zaadoptowała ma­ łe ludki, znane im dotychczas z baśni starej niani pod różnymi imionami i według ich różnych baśniowych obyczajów.

Zadem onstrujm y pokrótce pisaną i niepisaną wiedzę o Krasno­ ludkach istniejącą w latach powstania powieści Konopnickiej, aby odpo­ wiedzieć na pytanie, co nasza autorka wzięła z m itu i baśni, a co stanowi jej oryginalny pomysł i w kład artystyczny.

N ajpierw więc o rozmieszczeniu „K rasnoludków ” na świecie i o ich zasadniczym podziale na dwie „pragrup y ” : P i g m e j ó w i bóstw do­ mowych, tzn. istot prowadzących żywot autonom iczny w stosunku do lu­ dzi oraz istot związanych z człowiekiem, jego domem i rodziną.

N ajstarszym źródłem wiedzy o Pigm ejach jest Iliada. Na początku pieśni III, przedstaw iając w alkę Greków z Trojanam i, Homer sięga do porów nania walki Pigm ejów z żurawiami. Mit ten był w G recji znany. Pigm eje mieli mieszkać w środkowej A fryce i byli wraz z Anteuszem, z którym się przyjaźnili, dziećmi M atki Ziemi. Gdy zmęczony Anteusz spał, jego przyjaciele podróżowali po nim bezpiecznie. N iewątpliwie ten obraz stanowi antecedencję G ulliw era w krainie Liliputów. Musiał rów ­

(9)

116 J E R Z Y C IE Ś L IK O W S K I

nież istnieć inny w ariant tego m itu, w edług którego Pigm eje wywodzili się z Indii. Potw ierdza to Jan Achacy Kmita pisząc w swojej Spitame- geranomaćhii (1595):

Jest ziem ia na wschód słońca, Indyą rzekają, Tam, kędy Pigm eow ie n iew ielcy m ieszkają:

Także A braham z G ünterrodu, czeski teolog, wspomina:

Nejseu ta ké Pygmaci to tiż tfip id n i m u zickové v Indii, k te fi s jerâby vâlcivaji n .

Licznych dowodów na ich późniejszy pobyt w Europie dostarcza te rra - tologia średniowieczna : obok s k j a p o d ó w , h i p p o p o d ó w czy f a n- z j ó w, zamieszkujących dalekie wyspy, znajdują się i Pigmeje.

Przodkam i późniejszych bóstw domowych będą natom iast niew ąt­ pliwie rzymskie L a r y i P e n a t y 12. O takim ich pochodzeniu wspomina w swojej Magiologii A nhorn 13. Później te obydwa podstawowe gatunki „K rasnoludków ” nie w ystępują w demonologii ludów europejskich w po­ staci „czystej”. Pojaw iają się nowe gatunki; różny staje się ich wygląd, obyczaje i stosunki, w jakie wchodzą z ludźmi. Pod ty m względem n a tra ­ fiam y na tak ogromne bogactwo m ateriału, że nie sposób ani miejsce, by omówić go w całości. Ograniczamy się więc do nakreślenia schem atycz­ nego obrazu, przydatnego do ukazania genezy interesującej nas spraw y J3a. W Polsce, w XVI w. i później, niektóre cechy „K rasnoludków ” przy­ pisywano innym demonom. W iarę w nie u ludzi zwalczali kaznodzieje. Jeden z nich jeszcze w XV w. przestrzega:

Są [ludzie zabobonni], co nie obm yw ają m is po w ieczerzy w W ielki Czwar­ tek dla pożyw ienia dusz, albo c z e g o i n n e g o , c o u b o ż e m zowią, głupio wierząc... Niektórzy zostaw iają resztki um yślnie na m isach po w ieczerzy niby dla pożyw ienia dusz czy jakiegoś czarta (d em oniu m ), co zowią u b o ż ę

Г-] M.

W Postępku czartowskim (1570) wieśniaczka zostawia w czw artek po wieczerzy potraw y, które zjada w nocy „nie wiem k to ”. W Wykładzie katechizmu Kościoła krześcijańskiego (1579) Gilowskiego mowa o różnych diabłach, bo „doświadczenim wiela się to doznało, bo w idani są ziemscy

11 Cyt. za: Ć. Z i b r t , S k fite k v lid o v ém podâni staroceském. V Praze 1891, s. 9. n K. M o s z y ń s k i (Ku ltu ra ludowa Słowian. Cz. 2. K raków 1934, s. 667) pisze, że np. u U grów istniał k ult posążków um ieszczonych w św iętym kącie chaty lub poza jej obrębem, nie m ający nic w spólnego z kultem przodków.

13 A n h o r n , Magiolcgia. Christliche Warnung fü r den A berglauben und Zauberei. Basel 1674.

13a Zob. Dodatek zam ieszczony na końcu artykułu.

(10)

B A S N K O N O P N IC K IE J 117

s k r y a t k o w i e , domowe ubożęta, leśni satyrow ie” 4 W Sejmie pie­ kieln ym (1622) spauperyzow any lataw iec skarży się:

M uszę w cudzej stodole groch i pszenicę kruszyć [...]. Kędy m ieszkam , tam pożytek m uszę czynić w domu 16.

W ykonuje więc w obejściu czynności gospodarcze przypisyw ane póź­ niej Krasnoludkom , a wcześniej ubożom.

In teresujący dokum ent stanowią Pamiętniki Paska. Służący pana Reja, posła do Szwecji, będąc w Danii, gdzie zachorzał i leżał w łóżku, obaczył m ałe ludki i od strach u ledwie nie um arł. Gdy otrzym ał od nich kołacz weselny, bał się go jeść. Dopiero ci, co chorego doglądali, mówili mu:

Nie bądź prostakiem , nie bój się; dobre to rzeczy; nasi to są domownicy, nasi przyjaciele, je d z !17

Ten duński K rasnoludek to nie kto inny jak spiritus familiaris, cko m o w у, o którym w skandynaw skiej i słowiańskiej mitologii pełno. Zastanaw iające więc, że służący pana Reja, polski chłopak ze wsi, dziwi się i boi, obaczywszy owo spectaculum.

N iew ątpliw ie bogatszą system atykę tego gatunku notuje demonologia niemiecka. Ich wyliczenie we wspom nianym dziele Magiologia uczony szw ajcarski kończy w ten sposób:

H a u s g e i s t e r , welche sich in der finsteren Nacht hören lassen, und w e r sie hört, verm ein t, sie verrichten alle Hausgeschäft, gehen die Dreppen oder Stiegen auf und ab, eröffnen und beschliessen die Türen, zü nden Feuer an, schöpfen Wasser, bereiten die Speisen und tragen Holz in die Küchen; des Morgens aber finden man dergleichen nichts geschehen sein 18.

Tharsander pisząc w 1735 r. o bóstwach domowych wspomina i o pol­ skich k o b o l d a c h :

Die polnische K o b b o l d e sind insonderh eit hungerige Gäste. Sie

müssen sorgfältig m it allem dem jenig en gespeiset w erden , was die Menschen se lbst zur Nahrung gem essen 19.

Dość to charakterystyczna cecha, praw ie narodowa, jeśli wziąć pod uwagę, że zapis powstał za króla Sasa.

15 Ibidem. 16 Ibidem, s. 112.

17 J. Ch. P a s e k , Pamiętn iki. K raków 1928, s. 57. „Biblioteka Narodowa” I, 62. 18 A n h o r n, op. cit., s. 299.

19 L. T h a r s a n d e r, Schauplatz vieler ungereim ten Meinungen und Erzählun­ gen. Berlin 1735, s. 408.

(11)

118 JE R Z Y C IE Ś L IK Ó W SK I

Interesującym przyczynkiem z zakresu demografii K rasnoludków może być obraz na obszarach granicznych germ ańsko-słowiańskich, jaki sta­ nowią Łużyce, chyba dość swobodny te re n penetracji motywów demono­ logii słowiańskiej i niemieckiej.

Adolf Cerny w pracy Istoty m ityczne opisuje ich dwie zasadnicze grupy: k u b o ł c i k i i l u t k i (lub l u d k i ) oraz podobne do ostatnich p a 1 с z у к i. Kubołcik to nie kto inny jak w ystępujący na Morawach s p i r e k , czeski d e d, s k f i t e k , h o s p o d a f i ć e k , zwany u Rusi­ nów d i d , u Polaków d z i a d , a u W ielkorusów — d o m o w o j albo d w o r o w o j . Ten ostatni ma zresztą różne nazwy, zależnie od tego, gdzie przebywa: jeśli pod podłogą, nazyw a się p o d p o l a n n i k, w obo­ rze — c h l e w n o j, za piecem — z a p i e c z e n n i k , w łaźni — b a j e n- n i k. Podzielić według profesji można i te „K rasnoludki”, k tó re mieszkają w lesie.

Lutkowie 20 mieszkają, według Ćernego, w lesie w krzakach, pod wielkimi dębami. Stąd nazwy miejscowości: Lutkow e Doły, 'Lutkow a Góra. Strzegą skarbów. Palczyki m ieszkają w ziemi, w dziurach albo ja ­ mach, najchętniej w górach.

W w ieku XIX, w związku z bardziej naukow ym zainteresow aniem folklorem, m amy już u nas w tej m aterii wiele „dokum entów ”. Do n aj­ starszych należy inform acja Klepaczewskiego, który w 1861 r. pisze:

i

[Krasnoludki] są to Pigm ejczyki nowszych czasów [...]. Od czego lud nasz zow ie ich krasnymi, nie umiano mi powiedzieć. Sądzę jednak, że nazwa ta dostała im się od mniemanego ubioru: rade się one bow iem c z e r w o n o ubierają. Mieszkaniem ich są zw ykle p i e c e o d C h l e b a , podpiecki i pod- kominki. Są to istoty z ogromnymi głow am i, małej nader postawy, krępej tuszy i brzydkiej płaskiej twarzy, o w łosach szorstkich i strzępiatych! 21

G rajn ert (1859) wspomina o u t o p k a c h , które w ychylają głowy z wody w czerwonych czapeczkach i nęcą ludzi w przepaść.

W roku 1864 Tworzymjr podał do druku zebrane w końcu lat pięć­ dziesiątych ludowe przysłowia z te re n u Wielkopolski. Ogłosił je w kon­ tekście ludowych wierzeń i bajek. O dnotujm y tu jeden z motywów, który niewątpliw ie posłużył Konopnickiej do skonstruowania ideowego w ątku jej baśni. „Już dawno nie widziano Krasnoludków, toteż bieda, niedostatek i u c i s k co dzień się powiększa”. I dopiero wielkie nadzieje

2,1 B r ü c k n e r (Mitologia słowiańska. Warszawa 1918, s. 142) pow ołuje się na glosę słowniczka poznańskiego: „Lares familiäres skrzathovye, quos nos vocam us

m a ly l u d z y e”. Brückner d yskw alifik uje nazwę „lutkow ie”, używ aną przez

C e r n e g o , który pisow nię przez t uzasadnia tak: ljutki albo łu tk i — łątki, czes. lou th y (lalki, zabawki dziecięce). Zapis w słow niczku — m ów i Brückner — św iad ­ czyłby, że nazwa pochodzi od „małych lu d zi”.

(12)

B A Ś Ń K O N O P N IC K IE J 119

(narodowe?) się ziszczą, ,,jeśli Krasnoludki r ó w n o c z e ś n i e s p o d z i e m i w y j d ą ”. Z m ateriałów zebranych przez Tworzymira wynika ponadto jakiś ogólny, często zresztą kontrow ersyjny, pogląd na historię Krasnoludków. N ajpierw więc było plemię wielkoludów, którzy z czasem wyginęli, ustępując miejsca ludziom, ,,lecz i nasze pokolenie wyginie [...], a po nas nastaną K rasnoludki” 22\ Inne opowieści mówią o jednoczesnym obcowaniu z sobą olbrzymów, ludzi i Krasnoludków lub o tym, że K ra­ snoludki mogą się w stosownej chwili na krótko przemieniać w olbrzymów. W zm iankuje o tym w Pamiętnikach Pasek, włączyła ten m otyw do swojej baśni Konopnicka.

Podstaw owym jednak atrybutem K rasnoludka jest jego lilipuci wzrost, chociaż i w tym względzie panuje ogromna rozbieżność. Szczególnie w demonologii narodów anglosaskich. Ich e l f y jeżdżą konno. N aj­ mniejsze spośród nich przem ieniają łodygi konopi w konie; w alijskie elfy m ają rum aki wielkości chartów. Ale znów elfy angielskie, ubrane w zie­ lone i czerwone czapeczki, tańczą przy muzyce koników polnych i miesz­ kają we w nętrzu kwiatów. Podobnie Elf Różlany Andersena był tak mały, że ludzkie okc nie mogło go dostrzec, a pod każdym płatkiem róży miał sypialnię.

Konopnicka jest pod tym względem mało konsekwentna. W wierszo­ w anym w stępie do swej baśni pisze: „Naród wielce osobliwy. Drobny — niby ziarnka bani”, w powieści Podziomek jeździ „konno” na kocie i lata na bocianie, a gdy już wystąpi w roli „odm inka”, posiada wzrost roczne­ go dziecka. Ta niekonsekwencja stanowi jeden z uroków baśni.

K rasnoludki Konopnickiej oczekują w podziemnej grocie nadejścia wiosny. Wiosną bowiem wychodzą na ziemię, a jesienią schodzą do pod­ ziemia. Jest to obyczaj nie znany żadnej gadce na obszarze Polski i Czech. Podobny obyczaj, norm owany porami roku, m ają te Krasnoludki, które żyjąc wśród przyrody podlegają jej prawom, np. elfy. Także w baśniach północnych, ludowych oraz ich literackich kontynuacjach, odnajdziemy K rasnoludki zmieniające miejsce pobytu stosownie do pory roku. Będą i takie, które latem mieszkają w lesie, np. w lesie Liljanskogen pod Sztokholmem, a na zimę przenoszą się do domów ludzkich w mieście. To zapewne analogia do świerszczy, opiekunów domowego ogniska, cykają­ cych w szparach w długie zimowe wieczory.

Jesienią K rasnoludki Konopnickiej zbierają się do odejścia jak bocia­ ny do odlotu. Poetka upodabnia ich obyczaj do zachowania się ptaków; ich w egetatyw ny try b życia ma w sobie ptasią radość i ptasi niepokój. Nie przypadkowo Podziomek nadlatuje wiosną na strzechę na bocianie.

-l Wyjaśnienie początk u n iektórych przy słó w u żyw an y ch w Wielkopolsce. Po­ dług podań ludu skreślił T w o r z y m i r . „Biblioteka W arszawska’’, 1864, t. 1, cytaty ze s. 269 i 268. Podkreślenia — J. C.

(13)

120 JE R Z Y C IE Ś L IK O W SK I

Prawdziwe, aktyw ne życie K rasnoludków zaczyna się na wiosnę w po­ wiązaniu z zajęciami ludzi. Konopnicka z wielu gatunków Krasnoludków w ybrała ten, który jest najbliższy bóstwom domowym. Już Skrobes, wioząc je do swego domu, wróży sobie popraw ę losu. P am ięta bowiem, ге gdy K rasnoludki były w domu jego rodziców, „mnożyło m u się też dobio wszelkie i gospodarstwo tęgo szło”, a dopiero gdy stry j nad sierotami opiekę wziął i „gospodarkę prowadził tak siak, o dobytek nie dbał, a ku sobie, co się dało, g arn ął” (66), K rasnoludki odeszły.

Przy pomocy kroniki Koszałka-Opałka rekonstruuje poetka z drob­ nych fragm entów baśniowych, à w zasadzie w sposób tw órczy buduje, na­ rodowy m it o Krasnoludkach. „Drzewiej nie nazywali my się Krasnoludki, ale — Bożęta” (18). Po wsiach razem z ludźmi mieszkali, pomagając w obejściu. Koniom sypali owiec, przedm uchiw ali plewy, rżnęli sieczkę, ubijali masło, kołysali dzieci, m otali przędzę. Ale ich czynności miały i charakter zabawy: k u ry zaganiali na grzędy, żeby jaj nie gubiły w po­ krzywach, na ogień dmuchali, żeby kasza prędzej gotowa była. Bo opo­ wieść o Krasnoludkach została podana z humorem, jakiego nie znajdziemy w ludowych gadkach.

Dalsze dzieje B o ż ą t biegną równolegle do bajecznych dziejów Polski. Mit o myszach, które zjadły Popiela, doczekał się odm iennej inter­ pretacji. Nie myszy to były, ale „Bożęta, które się w m ysie kożuszki przy­ brawszy, iż zima była tęga” (22), Popiela na śm ierć poturbow ały.

Opowieść o Piaście jest dla Bożąt niepomyślna. Tu pojaw ił się zakręt historii, na którym interesy skrzatów i ludzi stały się „antagonistyczne’’. Po postrżyżynach Ziemowita m usiały K rasnoludki ustąpić miejsca anio­ łom. Od tego czasu zupełnie z sił opadły, zm arniały. Już ich praca nie była tak w ydajna, same o tym wiedziały. Zamiast Bożęta ludzie ich teraz wołać zaczęli U b o ż ę t a.

W ten sposób dotarliśm y do w yjaśnienia genezy term inu „Ubożęta’ , w swym zasadniczym zrębie zgodnej z genezą „historyczną”.

Chrześcijaństwo przyniosło degradację i degenerację Krasnoludków. Z baśni Konopnickiej dow iadujem y się, że „poganizm” Ubożąt czy Krasnoludków jest ich tragicznym przeznaczeniem, a nie spraw ą w yboru czy przekonań. Chcąc pogodzić w baśni dla dzieci m ity pogańskie z chrześ­ cijańskimi m usiała Konopnicka swym K rasnoludkom przydać cech de­ monów dobrych, choć nieszczęśliwych. To spowodowało, że sympatia czytelnika jest podzielona między Bożęta a anioły.

Zgodnie z ludową opowieścią, głos dzwonów kościelnych przesądził ostatecznie o banicji Krasnoludków z siedzib ludzkich 23.

23 Istnieje m itologiczna teoria, że burzę nazyw ano m etaforycznie dzwonem, dlatego dzwon jako sym bol burzy odpędza m oce nieczyste.

(14)

BASIŚT K O N O P N IC K IE J 121

Odtąd ich już nie w idują ludzie, chyba w nocy, a w e dnie to chyba dzieci małe obaczyć je mogą, jako i wy m nie widzicie. [27—28]

Tak zakończył swą opowieść Koszałek. Trudno nie patrzeć ze sm ut­ kiem na ten exodus Krasnoludków. Koszałek przyjm uje jednak wyrok historii z pokorą, „zdjąwszy k ap tu r z pochylonej ze czcią głowy”. To uszanowanie w yroku przeznaczenia stanowiło jedyną możliwą form ę u ra ­ tow ania K rasnoludków w baśni dla dzieci. Mogło się ono bowiem odbyć w yłącznie na zasadzie krasnoludkowego „konform izm u”. I nie można było uczynić inaczej w pierwszej oryginalnej baśni literackiej, która w prow a­ dzała do dziecinnego pokoju bajdy, co gorsza pogańskiej proweniencji. Nie tylko wprowadzała, lecz rehabilitow ała pogańskie „diabliki” 2/‘, czy­ niąc to na sposób nieomal hagiograficzny.

K rasnoludki w baśniach i ludowych opowiadaniach, jeszcze dziś w nie­ których okolicach Polski żywych, są dobrotliw e i ludziom przyjazne. W szystkie m otyw y z K rasnoludkam i Julian Krzyżanowski w swej syste­ m atyce bajki ludowej zebrał w dziale Dary Krasnoludków. Łagodność ch arak teru wyróżnia K rasnoludki słowiańskie od germ ańskich czy skan­ dynawskich. K reując swoje skrzaty na pozytywnych bohaterów baśni Konopnicka postąpiła zgodnie z polską tradycją ludową. W tym samym zresztą kierunku podążył proces adaptacji K rasnoludków we współczesnej baśni literackiej.

Niemniej znane m otyw y ludowe włączyła Konopnicka w tok fabuły swej baśni w sposób luźny. Jedynie m otyw o „odm inku” potraktow ała szerzej, w oddzielnej, epizodycznej scence, pozostałe zaś — przem arsz wojska Krasnoludków, o Owczarku zaproszonym na wesele K rasnoludka, taniec Krasnoludków — zostały włączone mechanicznie, na zasadzie dy­

gresji. '

24 O. nieczystej sile K rasnoludków m ówią liczne „dokum enty” i opowieści lu ­ dowe, szczególnie obce. P a s e k (op. cit., s. 56) pisze: „w całym k rólestw ie szw edz­ kim i duńskim niektórych prowincyach tym i d y a b ł a m i tak robią jak niew oln i­ kam i w Turczech i co im każą, to czynić muszą, i nazyw ają ich spiritus familiäres”. A b r a h a m z G i i n t e r r o d u (P fid a v k o v é к historii X enofon tové o ziv o tu Cyra prvniho. Praha 1605, s. 82) istnienie skrzatów staw ia poza dyskusją, obala jedynie nienaukow e teorie dotyczące ich pochodzenia. Pow ołując się na Pismo św. elim inuje kolejno błędne przekonania, że skrzaty mogą np. b yć istotam i bożym i albo aniołam i, które zgrzeszyły, lub m ałym i człowieczkam i, Pigm ejam i, czy wreszcie „z pokoleni opiciho”, a poniew aż innym i stw orzeniam i m iędzy ludźm i i aniołam i być nie mogą, przeto „nic jiného nepozûstâvâ, nez ze jsou konecnê sami d ’ â b l o v é, k te fiz pro svedeni lidi i v an dêly sv ètlosti, ovsem pak v malé m u êic ky se promeniti mohou”. R ów nież i H. Ż a l a n s k y (O anjelich. Praha 1618, s. 63) pisze o naturze skrzatów, stwierdzając, że są to „źli a n jelé”, ponieważ dobrzy aniołow ie „lidem ta k neukozuji za zâkona nového, jako se n ë k d y u k a zyv a li za zâkona staréh o”. A tym czasem — na co istnieją liczne dowody — skrzatow ie są pospolici w ludzkim obejściu: „statek opatruji, d o b y te k krmi a hlidaji, procez h ospodâfickové slo vou”.

(15)

1 2 2 J E R Z Y C IE Ś L IK O W SK I

K reacja p arod ystyczno-alu zyjna

Z dworu króla B łystka dwóch szczególnie dw orzan uczyniła poetka bohateram i licznych zdarzeń: kronikarza Koszałka-Opałka i żarłoka ko­ ronnego Podziomka, posiadającego na początku opowieści wiele cech złośliwego kobolda. Tylko te dwa K rasnoludki podlegają procesowi psy­ chologicznych przem ian, doznają doświadczeń kształcących ich charaktery i otw ierających im oczy na to, czego dotychczas nie rozumieli lub nie do­ strzegali.

Los tej pary będzie w spólny: na ty m samym zakręcie drogi obaj spad­ ną ze Skrobkowego wozu i pójdą do wsi, wzywani głosem gęgających gęsi. Podziomek z m yślą o gęsim smalcu, Koszałek — o gęsich piórach. Obu gęsi zdradzą. Gdy Podziomek wyleczy się ze swej w ady obżarstwa na płonym wikcie Głodowej Wólki, czulszym się stanie na biedę innych. Jem u więc przyjdzie w nagrodę ratow ać z opresji Marysię. W ady Koszał­ ka są cięższego kalibru. Zadufany w swą książkową mądrość, przyczyni się nieświadomie do pogrom u gęsi pasterki i za karę nie wróci z innymi pod ziemię. Koszałek bowiem w planie baśni, jak Skrobek w planie rzeczywistym, prezentuje historiozoficzny n u rt tej am bitnej książki. Ko- szałkowe dzieje dem onstrują rom antyczną tezę historiozoficzną o pieśni gminnej. Księga jego, w ątpliw ej uczoności, owe Gęsta Crasnoludcorum, pełne nie odpowiadających praw dzie opisów, spłonęła. Nie dostrzeże Ko­ szałek zbliżającej się wiosny, bo ,,nie zna praw d żyw ych”. Dlatego jego zadośćuczynienie polegać będzie na tym , że siada teraz przy łóżeczkach dzieci, które nie mogą zasnąć, i opowiada im o królu Błystku. Teraz ,.sobie znalazł [Koszałek] lepszą, ż y w ą księgę” (197).

Ale nie tylko czyny określają obu bohaterów. Baśń Konopnickiej jest zarówno baśnią fabuły, jak podtekstów oraz charakterystyki wydobywa­ nej takim i środkami, jak np. aluzja literacka.

Oto Koszałek znalazłszy się we wsi słyszy głosy kobiet narzekających na lisa, który poryw a bezkarnie kokoszki i gęsi. N adw orny pisarz notuje w swej księdze:

Drugiego dnia podróży m ojej zaszedłem do nieszczęsnej krainy, która Tatarowie napadłszy w yb ili, w yd u sili lub uprowadzili w jasyr w szystk ie ko­ guty i kokosze. Za czym k ow al miecze na w ypraw ę kuł [...]. [13]

Gdy to notuje, chłopcy od kowala zmawiają się, aby z garnkiem pełnym żaru pójść na lisa do lasu.

Tatarowie ci m ają nieustraszonego wodza i chana nad sobą, który się zwie Lis W ielki, a ukrywają się w leśnych norach, skąd ich ludność m iejscowa wykurza armatnim dymem. [...]

(16)

B A Ś Ń K O N O P N IC K IE J 123

Na w ojnę przeciw Tatarom nie chodzą w krainie tej chłopi, ale baby, dzieci i niedorosłe chłopaki; które to w ojsko zgiełk srogi w marszu na n ieprzy­ jaciela czyni lecąc przez w ieś w ielkim pędem; za głów ną zasię armią gromada psów okrutnym wrzaskiem m ęstw a do boju dodawa.

Co, iżem w łasnym i oczyma oglądał, podpisem w łasnym stwierdzam. [14]

Jakaż to zręczna parodia stylu i genezy historycznej kroniki. Ile w niej nie zamierzonej paraleli do kapitalnej W y s p y Pingwinów F rance’a. Czy nie w podobny sposób i w podobnych okolicznościach — tyle że w „dorosłym ” w ym iarze — powstały Gęsta Pingvinorum pobożnego m istrza Johannesa Talpy, w której to historii opowiedziano o smoku z Alca? Historia ta mogłaby stanowić pendant do historii o Lisie Wiel­ kim, gdyby oczywiście kronika Talpy mogła stanowić aluzję do baśni Konopnickiej. Ponieważ tak jednak być nie może, pomysł Konopnickiej świadczy o jej dużych zdolnościach parodystycznych, które należy sta ­ wiać daleko wyżej od jej egzaltowanej często liryczności.

Podobnych przykładów znajdziemy więcej. Wszystkie one, podane w form ie żartobliw ej parodii, w książce dla dzieci spełniały w jakim ś sensie również funkcję dydaktyczną. Podziomek przem aw iając do Ma­

rysi („Aj, królowoż ty moja! A tośmy się zeszli! A to nas fortunny los zetknął!”, 97) parodiuje dw orską galanterię i układność. W yznanie lisa Sadełki, gdy ukryw ając swój zbójecki proceder udaje uczonego („ja piszę wielkie dzieło o rozwoju hodowli k u r i gołębi po wsiach, podaję naw et projekty nowego sposobu budowania kurników ” , 30), przypomina tem aty scjentyficznych rozpraw pozytywistów trak tu jąc e o poprawie i racjona­ lizacji gospodarki na wsi. Taką zaś pochwałę życia szlachcica na wsi w kła­ da Konopnicka w usta Krasnoludków:

Przyjdzie w iosna, to [szlachcic] sobie rano w stanie, na te pola zielone pod zorzę wyjdzie; tu mu skowronek śpiewa w esołą piosenkę, tu mu rosa perły pod nogi sypie, tu mu kw iatuszki dziergają w zorzyste kobierce po łąkach, tu mu pługi czarną ziem ię orzą, w ołki porykują, oracze pokrzykują, aż dusza rośnie, aż serce jaśnieje. [102]

Stylizacja, jak widać, wzorowana na Żywocie człowieka poczciwego Reja. Tyle tylko, że bardziej uliryczniona.

W podobnie żartobliwy, lekko parodiujący sposób zrobione zostały portreciki osobników należących do św iata zwierzęcego: lisa Sadełki, Chomika, Półpanka, Gasia, Sarabandy i W iechetka. Lis — chomik — żaba — pies — świerszcz — szczur. Spośród nich tylko Sadełko utrzym a­ ny jest w stylu bohaterów La F ontaine’a. Z pew nym i naw et — być może — przerysowaniam i w kierunku demoniczności.

Bohaterowie ci wchodzą ze sobą w różne układy i związki fabularne. Sadełko, Chomik i Gasio należą do m otyw u „sieroty” i są uczestnikam i — o różnym stopniu aktywności — w ątku M arysinych gąsek. Pozostałych

(17)

124 J E R Z Y C IE S L IK O W S K I

bohaterów trzeba połączyć raczej z symboliczno-liryczną w arstw ą tej baśni, której perypetiom — jako zm ienny w nastroju refren —- tow arzy­ szy piosenka. Śpiewane tu partie rozdzielone zostały między Marysię (ma ona rep ertu ar sieroco-pasterski), świerszcza Sarabandę (śpiewa głów­ ną arię utw oru) oraz Półpanka (przedrzeźniacz idei, k tó ry stanow i swego rodzaju czarny charakter tej opery buffo).

Sadełko to nie tylko zabawna postać parodystycznego epizodu tej swoistej szopki, to przede w szystkim główna dramatis persona. Z aintere­ sowało go pióro Koszałka, k tó re pochodzi ze skrzydła M arysinej gąski. Woła:

Jakże chętnie w yręczyłbym w pracy tę interesującą biedną sierotkę! [...] Czuję w tej chw ili jakby objaw ienie moich przeznaczeń: nawracać zbłąkane gąski — to powołanie moje. [31]

W ten sposób została zadzierzgnięta intryga jedynego w tej baśni krwawego dram atu.

Bohateram i (o różnym zresztą stopniu aktywności) dram atu, jaki ro­ zegrał się na łące, są również pies Gasio i Chomik. Chomik mieszka nie­ daleko lisa, lubi słuchać śpiewu M arysi i „skrzętnie pracuje dzień cały, aby za letniej pogody zgromadzić zapas żywności na ciężką zimową porę” (90). Chomik zna zam iary lisa i mógłby przestrzec M arysię, ale jest leniwy i patrzy tylko swego. Gasio jest pełen pogardy dla tego świstuna i komedianta, k tóry udaje, a wąsy ma pew nie „przypraw ne”. Gasio sam również grzeszy lenistw em i trochę zarozumiałością.

Zaganiaj od pszenicy, zaganiaj od lasu, rachuj co m om ent, czy są cztery białe, a trzy siodłate, to przecież głow ę trzeba jak trybunał m ieć, żeby tem u w szystkiem u dać radę. [92]

Gasio okazał się rów nie naiw ny jak Koszałek. Sprowokowany przez Krasnoludka, pozostawił gęsi. M arysia — zła pasterka — śpiewa i nie słyszy, co się dookoła niej dzieje, Chomik widzi to i domyśla się dalszego ciągu, ale nie chce się w trącać w cudze sprawy. Oto sytuacja, która doj­ rzała do interw encji lisa. D ojrzała — powiedzmy — w edług wszelkich wymogów realistycznie napisanej intrygi. W tej sytuacji napad i sukces lisa nie ma w sobie nic z irracjonalnego przypadku:

Jednym susem m iędzy gęsi w padłszy, chw ycił za gardło najbliższą i zdusił, zanim krzyknąć zdołała: ratujcie! [94]

W tym teatrzyku zwierząt, wyposażonych w indyw idualizujące je cechy ludzkie, znajdujem y się jak w bajce, ale w bajce bez filozoficznych uogólnień. Tragedia, która się tu rozegrała, jest sytuacją konkretną w po­ wieściowej intrydze. Niem niej: lis — rozbójnik, przechera, obłudnik i m

(18)

i-BASlŚT K O N O P N IC K IE J 125

.styfikator, chomik — pracowity, lecz egoista i sybaryta, pies — wiejski filozof, w m iarę leniwy i obłudny; wszyscy oni, wyposażeni w takie w ła­ śnie, raczej alegoryczne cechy charakterów , przejdą do utw orów dla dzieci, tw orząc tam świat zwierząt swojskich w schemacie nowej bajki.

Trzej bohaterow ie zwierzęcy na „gęsim epizodzie” kończą swe role. Jeszcze tylko Sadełko i Chomik rozegrają swój śm iertelny bój, ale on już się w intrydze powieści nie liczy, dopisany bowiem został ze względów dydaktycznych. Pozostali trzej: Półpanek, Sarabanda i W iechetek — na­ leżą w baśni do symbolicznego n u rtu. Półpanek był „to jegomość zarozu­ miały, próżny i żądny honorów ” (111). Należy do tej samej rodziny, co wcześniejszy od niego P an Zielonka z wierszyka dla dzieci pod tym sam ym tytułem . Tyle tylko, że Zielonka to j e s z c z e szlachcic, wła­ ściciel folw arku Wielkie Bagno, a Półpanek ma j u ż wszystkie ze­ w nętrzne cechy bourgeois. Jednak nie w ygląd filistra stanowi w jego kreacji cechę najważniejszą, lecz jego profesja artysty-uczonego, skrzypka i śpiewaka. Gdy K rasnoludki podczas letniej w ilegiatury zatrzy­ m ały się w Słowiczej Dolinie, przychodzi do nich znęcony dobrą kuchnią i ofiaruje swój ta len t w okalny na usługi króla Błystka. Jest świetny i uznaw any, ale do czasu: póki nie zjawi się w okolicy arty sta p r a w ­ d z i w y , z Bożej łaski, świerszcz — m istrz Sarabanda. W ryw alizacji Półpanka z Sarabandą odznajdziemy centralny m otyw „drugiego dna” tej baśni, drugą paralelę antynom ii: uczonej mądrości i pieśni gminnej.

W historii Krasnoludków, M arysi sierotki i chłopa Skrobka motyw Sarabandy i Półpanka stanowi na poły luźne interm edium . Nieco jaseł­ kowa konstrukcja powieści zostawiała kompozycyjne luzy na wstawki utrzym ane w stylu widowiska, dość autonomiczne wobec zdarzeń głów­ nych. I w tej kompozycji epizodyczna postać Sarabandy jest postacią najbardziej integralną w stosunku do/ całości. Ale Sarabanda istnieje nie jako charakter, istnieje jedynie poprzez swą pieśń. Dobrym basistą był we wsi Szulim z karczmy, dobrym skrzypkiem Franek, ale najlepszym, a przede wszystkim od tam tych innym był m istrz Sarabanda, co „tak blisko ziemi siedział, że każdą jej moc i wszelką jej dobroć i słodkość znał i grać, i śpiewać o niej tylko u m iał” (123).

W spomnijmy jeszcze o ostatnim przedstaw icielu zwierząt, szczurze W iechetku. I on należy do m otyw u trzeciego, którego anonimowym bohaterem jest Ziemia. Ziemia przez duże Z. Rola W iechetka stanowi epizod, a sama kreacja ma, jak kreacje innych zw ierząt — charakter parodystyczno-aluzyjńy. W iechetek, nędzarz, który kradł ziarno prze­ znaczone na siew, schw ytany przez straż królewską staje przed sądem monarszym.

—■ D laczego zabrałeś to ziarno?

(19)

126 J E R Z Y C IE S L IK O W S K I

— Ale głód nie daje prawa do cudzego mienia. Czy nie tak? — Tak, m iłościw y królu! [•••]

— Więc cóż masz na sw oją obronę? [...]

— Nic... prócz głodu... Głód... straszny głód. [...]

—■ Zimy się bałem... N ajm iłościw szy królu!... Zima strasznie długa, ciężka... Połowa moich dzieci w ygin ęła tam tej zimy, królu! Ach, jak cierpiały strasznie!... Najmłodsze... najm łodsze dziecko moje, królu, um ierało w oczach moich z gło­ du... Sześć dni, sześć nocy patrzałem na to... i żyłem... żyłem... i nie m ogłem sam za niego skonać... nie m ogłem! [170—171]

W iechetka uwolniono od w iny i kary. W elem entach dram atycznego napięcia monologu ojca patrzącego na kolejną śmierć swoich dzieci można dostrzec stylizację aluzyjną bliską Ojcu zadżumionyćh Słowackiego. Ale tragiczna przyczyna śmierci czyni tę scenę bliższą wymowie społecznych wierszy autorki Wsiałem ci ja w czarną rolę na wiosnę. Przykład to bez precedensu w utw orach dla dzieci; jego paralelne ujęcie odnajdziem y chyba w nowelach autorki Z włamaniem. Konopnicka opisuje w swej baśni wieś polską nie tylko ,,piórkiem pawia um aczanym w niebie”, lecz i piórkiem — zgodnie ze swą poezją oraz przekazami ludowej piosenki — zwilżonym we łzach. Wiosnę, tyle razy opiewaną „radosną wiosenkę” poznają K rasnoludki nie tylko po przemianach w naturze. Równie prze­ konujące, choć smutne, dowody jej przybycia dostrzegają w życiu ludzi.

Oj, w iosna ci to, wiosna, Oj, dola m i żałosna! Oj, pusto już w komorze, Oj, głodno i w oborze! hej!... [57]

— śpiewa ubogo odziana kobieta, zbierając lebiodę i ocierając wychudzoną ręką łzy. Słyszy to Podziomek i stwierdza:

— Teraz w iem , że w iosna jest! Ptaki śpiewają, kw iat zakwita, a głodni ludzie płaczą. [57]

Baśń o K rasnoludkach a „Pan B a lcer”

Baśń o K rasnoludkach pow staje równolegle z Panem Balcerem. W ro­ ku ukazania się powieści ukończona została d ru g a ч część poem atu (do końca całości było jeszcze daleko). Czytając oba utw ory czuje się, że baśń stanowi swoiste pendant do chłopskiej epopei — załącznik u jęty dyskur- sywnie w stosunku do podstawowego problem u poematu.

Nim do Słowiczej Doliny przyw ędrow ał muzyk Sarabanda, w okolicy byli już inni grajkowie: w karczm ie grał na basach Szulim, po weselach F ranek ze skrzypkami chodził, a Jasiek Owczarz bardzo pięknie grał na fujarce. Ale z basów Szulima szła na wieś melodia trująca:

Pij, chłopie, Pij, chłopie!

(20)

B A S N K O N O P N IC K IE J 127

Śm ierć idzie, Dół kopie. [122]

A ze skrzypiec Franka:

Ej, ty praco, twarda praco, Zm yślili cię, nie w iem na co, [122]

A znów z fu jark i Jaśka:

...Hej, bieda w chacie, bieda, Hej, zagon Chleba nie da [...] Hej, dolaż moja, dola, Nie będę kosił pola... Na słonku się położę,

Ta p ó j d ę h e t , z a mo r z e ! . . . [123]

D estrukcyjnem u działaniu tych melodii zapobiega muzyka świerszcza:

...Oj, ziem io, ty ziem io sieroto, Jest w tobie i srebro, i złoto,

Jest w tobie d l a w s z y s t k i c h d o ś ć c h l e b a , Tylko cię m iłow ać potrzeba!... [124]

Niezależnie od prawdziwości zaw artych w niej zapewnień pieśń S ara- bandy staje się czynnikiem mobilizującym.

W Panu Balcerze, poza przyczyną n atu ry polityczno-religijnej, która wypędziła na em igrację Podlasiaków, b rak przyczyn historycznie typo­ wych. Gdy patrzym y na tę gromadę w ędrującą daleko poza morze odno­ simy wrażenie, że to tylko fu jark a Jaśkow a tak fatalnie zaczarowała tych chłopów, iż rzucili nieopatrznie swe rodzinne chaty i pociągnęli w daleki świat, chociaż na ich roli było chleba dość dla wszystkich.

Pan Balcer, w którym w ypraw a brazylijska pozbawiona jest reali­ stycznego uzasadnienia, stanowi utw ór w swej oskarżającej w arstw ie uderzający w próżnię. Chyba zresztą celowo odebrano m u ton społecznego oskarżenia. Konopnicka pokazuje chłopa przez cały czas poza krajem , ogarniętego silną nostalgią, a ta — psychologicznie to rzecz uspraw iedli­ wiona — mogła zatrzeć w jego świadomości pamięć nędzy, która wygnała go z kraju. Lecz tak właśnie skomponowany poemat, okrojony z ekspo­ zycji i epilogu, staje się obrazem społecznie i historycznie fałszywym. Dzieje natom iast Skrobka stanowią nie tylko dopełnienie tego fałszu, ale i jego mitologizację.

Skrobek nie zginie ani nie pójdzie za morze, został uratowany dla ojczystej ziem i 25.

25 K. M o l e n d z i ń s k i , Na pograniczu dziecinnego pokoju i... mitu narodo­ wego. „Marchołt”, 1938, nr 3, s. 335.

(21)

128 J E R Z Y C IE S L IK O W S K I

— napisze w czterdzieści la t później ideolog chłopskiej krzepy. Casus Skrobek posiada znaczenie uogólniające. Bo w latach dziewięćdziesiątych zmieniły się już poglądy poetki na spraw ę wsi. Tom 4 Poezji, Pan Balcer, baśń o K rasnoludkach — ukazują proces tej przem iany, która w latach późniejszych doprowadzi w prost do chłopskiej apoteozy:

Ludu Polski, ty św iętego N iesiesz sztandar Ducha! 26

Także proces kolejnych k o rek tu r Pana Balcera — o czym pisze Ta­ deusz Czapczyński — może stanowić przykład, jak zmieniała się ideowa koncepcja poem atu.

Uzupełnijm y jeszcze problem em igracji dodatkowym komentarzem , tym razem pochodzącym z tek stu Jasełek, w ydanych przez A rcta w roku 1904. Mamy tu scenę, gdzie pojaw ia się diabeł Boruta — daw niej włóczył chłopów po bezdrożach, dziś ucieka się do bardziej nowoczesnych spo­ sobów kuszenia — nam aw ia chłopów na w yjazd do Brazylii.

W Brazylii żuru, chleba nie kładzie nikt na ząb. Tam lecą fig i z nieba do rozdziawionych gąb [...] Niech żyje em igracja, diabelska nasza rzecz! 27

Po odśpiewaniu kupleciku przez B orutę zjawia się najpierw Emigrant, który szatana dem askuje, a potem w racający z łąk kosiarze śpiewają, że nie porzucą swojej chaty.

Wspólność Pana Balcera i baśni o K rasnoludkach nie tkw i zresztą wyłącznie w w arstw ie ideowej. W Panu Balcerze w arstw a epicka jest daleko m niej realistyczna niż p o rtrety psychiczne bohaterów. F ak t to znany i potw ierdzony przez krytykę.

Szkoda tylko, po stokroć szkoda, że postanow iw szy napisać epopeję ludu polskiego, w yrw ała go [Konopnicka] z jego naturalnego środowiska — z ziem i p o lsk ie j28.

— żałuje Feldm an w r. 1902, jeszcze na kilka lat przed ukończeniem poematu.

Pan Balcer przez swój od strony plastycznej nie dookreślony pejzaż — raczej na m iarę naiw nej fan tazji niż obserwacji, naw et tak syn k rety żu ją­ cej jak chłopska — podobny jest pejzażowi b a ś n i . Nie tylko zresztą pejzaż, ale i wyprawa... za morza, lasy, pustynie i góry i znów za morza...

2Ü J. S a w a , Długoś wodził... W: L u d z io m i chwilom. Lw ów 1904, s. 74.

27 Jasełka. Napisała M. K o n o p n i c k a . Muzyka P. M a s z y ń s k i e g o . Ozdo­ bił J. B u k o w s k i . W arszawa 1905, s. 28.

28 W. F e l d m a n , P iśm ien n ic tw o polskie ostatnich lat dwu dzie stu . T. 1. L w ów 1902, s. 101.

(22)

B A S N K O N O P N IC K IE J 129

przypom ina perypetie typow e dla podróży w baśni. Tragiczną gromadę — jak Tomcia Paluszka z braćm i — w yprow adziła zła dola, bo nie było co jeść w domu, a teraz „po m orzu ich włóczy, żeby po tropie nikt nie mógł się w racać”. Morze jest w poemacie jak smok z bajki, którem u trzeba składać haracz z dzieci. Port, do którego po dłuższej podróży emigranci dotarli, wygląda niby bram a prowadząca do krainy wielkoludów lub czarodziejów:

U drzwi te morskie celn iki i warty, Które z okrutną w ściek łością i mocą Trzaskają w srebrze sw oje halabarty. I to się przyda, że nim tutaj w płynie, N iejeden statek da nura i zginie. [PB 81] 2n

W kategoriach baśniowych opisów odmalowany jest również atak m ałp. Noc w puszczy to niby „wiedźma lecąca na m iotle”. W tedy to:

Słysz.... coś się czai... słysz... cości się śmieje...

Gdzieś gardziel ryknie, gdzieś paszcz ziew nie głodna... [PB 181]

Obraz grozy, dla której odmalowania nadużyw a poetka zaimków nie­ określonych, jest mało plastyczny i w ogóle nijaki. Dlatego po tym mrocz­ nym „coś”, co straszy w Niemandslandzie, taki końcowy passus — jakby w y jęty z baśni dla dzieci, ze swojskiego krajobrazu — staje się pełen naturalnego wdzięku:

I trwoga ci tu powraca pastusza

Tw ego dzieciństwa, gdyż łyżką od kaszy

Bór pokazywał i m ówił: — Tam straszy! [PB 182]

A oto fragm ent opisu m arszu przez pustynię:

Idziesz a czujesz, jak śm ierć dycha na cię, Dokładająca pilno sw ego stoga.

I jak te traw y, których noc nie rosi

Łzą zm iłowania — kosi... kosi... kosi... [PB 241]

Czyż to znów nie baśniowy krajobraz, przez który idąc nie wolno się obejrzeć za siebie, chociaż czuje się na k ark u oddech śmierci i słyszy szelest jej „pracującej” kosy?

Aby w tej anabasis niczego nie brakowało, droga drużyny Balcera wie­ dzie z kolei przez góry, które na wzór gór z baśni w yrastają przed wę­ drowcami nagle i nieoczekiwanie:

29 Tak oznaczono lokalizację cytatów z Pana Balcera w edług w ydania: M. K o ­ n o p n i c k a , Poezje. W ydanie zupełne, krytyczne. Opracował J. C z u b e k . T. 10. K raków 1925.

(23)

130 JE R Z Y C IE S L IK O W S K I

A w tem , jak zajrzeć, tak w poprzek nam staną Skaliska, czubem utopione w niebie. [PB 248]

Ja k przebyć tę jeszcze jedną niebotyczną przeszkodę? Decyzję podej­ m uje ktoś, jak w baśni, najsłabszy — młoda kobieta z dzieckiem na ręku.

najm niejszym strachem N iezlękła, jakby skroś w iedząca o czym,

Szła, rzekłbyś, anioł w iód ł ją gdzie po steczce, Jako Maryją z D zieciątkiem w ucieczce. [PB 254]

W podobnej pozie, tyle że bardziej baśniowo-dziecinnej, została „uchw ycona” M arysia idąca do królow ej Tatry.

Na morzu, które chłopi oglądają w porcie przed pow rotem do domu, widać miejsca, na których księżyc — srebro, a zorza — złoto ciuła jak w skarbcu. Ale przyjdzie czas, że „w ypłyną na wierzch złota całe w ory”, a nędzarze będą je nosić czapkami. Ale to tajem nica i sekret między prostym i ludźmi. Piękna przypowieść o królach i chłopach ma swoją kontynuację w ludowej interpretacji opowieści o H atlantydzie, jeszcze jednej w yspie-utopii, gdzie nie znają ni doktora, ni leku, gdzie nie chodzą na wojny.

A ma ta ziem ia w ypłynąć ku słońcu,

A le nie prędzej, jak przy św iata końcu. [PB 387]

Tylko w baśni i w ludowym micie można było umieścić podobnie arkadyjską krainę. I chyba równoległość pow staw ania poem atu i dzie­ cięcej powieści o chłopskim bohaterze przesądziła tu o zbieżnościach — zarówno ideowych, jak i opisow o-narracyjnych.

Baśń sym boliczna z tezą

Baśń Konopnickiej zaczyna się w konwencji ludowej bajki magicznej, aby stopniowo stać się baśnią symboliczną z historiozoficzną tezą. Łącze­ nie i przeplatanie ze sobą dwóch różnych — mimo pozoru podobień­ stw a — stru k tu r i form podawczych nie dało wyników najlepszych. Od początku, w m iarę czasu coraz w yraźniej, uwidocznia się antynom ia między realizm em a m itotwórczą symboliką, i to zarówno w opisie, jak w konstrukcji postaci oraz języka. Lekko stylizowana na ludowo, z hum o­ rem prowadzona narracja, opis czy dialog — stanowią dysonans wobec tych samych stru k tu r językowych niosących egzaltowaną m etaforykę.

Odnosi się wrażenie, że poetka nie od razu tę tezę przyjęła jako ideową konstrukcję bajki. Król Błystek na początku opowieści nosi w y tartą i podszytą w iatrem szatę, drży i raz w raz chucha w ręce, które mu tak zgrabiały, że w nich berła utrzym ać nie może.

(24)

BASIŚT K O N O P N IC K IE J 131

[Na w óz Skrobka „gram oliło się królisko” tak, że mu] płaszcz purpurowy czepiał się półkoszka, berło się zahaczyło o luśnię, korona omal że nie spadła z królew skiej głow y, a złotem tkane, czerwone pantofle poginęły w sianie. [65]

Tak zarysowanem u — na poły jasełkowo, na poły groteskowo — królowi bardzo daleko do późniejszej roli głównego kreatora mitu.

Pobyt K rasnoludków pod ziemią był dla nich okresem nie tylko regeneracji, ale i przeobrażenia. Dawne duchy domu stały się duchami ziemi, ziemi — dodajm y — upraw nej i zagospodarowanej. I tu nasuwa się spostrzeżenie: m etam orfoza K rasnoludków Konopnickiej jest analo­ giczna do ich przem iany w ludow ej baśni szwedzkiej. Słowo tomte ozna­ cza w języku szwedzkim i K r a s n o l u d k a , i z i e m i ę , na której stoją zabudowania. Ta nowa funkcja Krasnoludków, poszerzona o ele­ m enty z m itów pozasłowiańskich, powiązana została przez poetkę z lite­ racką akceptacją szeregu prasym boli, jak Słońce czy Ziemia.

Już w pierwszej części powieści, w której elem enty ludowej bajki jeszcze przeważały, m am y scenę, gdzie ujarzm iony przez Koszałka i Podziomka olbrzymi Cygan odwala ram ieniem głaz zam ykający wejście do G roty K rasnoludków:

Buchnął dzień jasny do Groty w ielkim i snopam i ciepła i św iatłości, a na Krzyk zstępującego Podziomka:

— W itajcie, bracia! O dhuknęły setne głosy:

— Słońce! Słońce! Słońce!... [61]

Jesteśm y w kręgu symboliki solarnej. Odtąd słońce będzie tow arzy­ szyć w baśni wszystkim wzniosłym poczynaniom. W jego zachodzącym blasku zejdą K rasnoludki jesienią pod ziemię. Starogrecka legenda o Pig­ m ejach, przyjacielach A nteusza, sugerow ała przyjęcie przez Krasnoludki cech syna Gai — i one regenerow ały i brały swą siłę z Ziemi. I ten zwłaszcza m otyw znalazł w baśni Konopnickiej główne zastosowanie. Więc Słońce i Ziemia. Aby móc z nimi związać Krasnoludki, musiała Konopnicka swoje Ubożęta wyposażyć w cechy nie tylko Pigmejów i duchów domowych, ale także elfów, które czciły słońce. Tu przyczyna, dla której Krasnoludki, daw ne duchy ciemności, zatryum fow ały nad jasnym i aniołami.

M otyw Ziemi wiąże się z osobą Skrobka. Z w ykładu króla Błystka dow iaduje się chłop, czym jest... Ziemia, i skutek tego wykształcenia okazuje się doraźny. Role się odmieniają.

— Czymże m y się tu w tej pustce w yżyw im ? — pytają Krasnoludki [przywiezione do lepianki Skrobka].

Na to chłop [Skrobek] ciągnąc w odę: — Mogą tu m oje dzieci w yżyć, to i w y możeta! Kogo Pan Bóg stworzy, tego nie umorzy! [...]

Cytaty

Powiązane dokumenty

Także i z tego względu przeciętne liczby w iernych, przy­ padających na jeden kościół, trzeba traktow ać z dużą ostrożnością, pam iętając że nie oddają

W związku z powyższym 20 października 2020 r. zwrócił się do Piotra K. o zwolnienie go z obowiązku zapłaty czynszu dzierżawnego za 2020 r., argumentując, że za ten

Najpopularniejsze utwory Konopnickiej dla dzieci: Co słonko widziało, Na jagody, Nasza szkapa, O Janku Wędrowniczku, O krasnoludkach i sierotce Marysi, Stefek

[r]

Melichamps się trafnie wyraża, jakby jakie okienka (areolae) w przeciwnym kierunku od otworu rurki światło przepuszczają i tam znajdujące się owady w błąd

Dzielą się one na wyciągi proste, przy których otrzymuje się efekt odsysania oraz wyciągi z nawiewem, w których dopływający strumień pomaga odsysaniu powietrza... Oprócz tego

1997 Steppen’ Stones „Top Rock" - nagroda za projekt graficzny, wykonanie i zawartość strony in­ ternetowej: http://www.art.net/~rudolf/hpage2.html 1997 Top Photo Site of

Wymień przykładowe niemetale, podaj ich cechy oraz zastosowanie fluoru, siarki oraz