• Nie Znaleziono Wyników

"Wspomnienia z lat ubiegłych", Zofia z Fredrów Szeptycka, przygotował do druku, wstępem i przypisami opatrzył Bogdan Zakrzewski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1967, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, ss. 392 + 14 wklejek ilustr. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Wspomnienia z lat ubiegłych", Zofia z Fredrów Szeptycka, przygotował do druku, wstępem i przypisami opatrzył Bogdan Zakrzewski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1967, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, ss. 392 + 14 wklejek ilustr. : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Zdzisław Libera

"Wspomnienia z lat ubiegłych", Zofia

z Fredrów Szeptycka, przygotował do

druku, wstępem i przypisami

opatrzył Bogdan Zakrzewski,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1967,

Zakład Narodowy imienia

Ossolińskich... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 60/2, 344-347

(2)

w gruncie rzeczy podobnie, jak pojm owano ją w kręgu koterii petersburskiej. Z postulatam i tej grupy w alczył w praw dzie najsilniej, ale w alczył w im ię zacho­ w ania w łaśn ie takiej tradycji i takiej kultury, jaką tam prezentowano. Godne też podziwu jest zaprzeczenie przez artystę w łasnem u dziełu. Widząc, że jego postu­ la ty straciły realną sprawdzalność, sam zaczął je zwalczać. I w fakcie, że nie ze­ starzał się m yślowo, że zrozumiał konieczność zm iany zapatryw ań pod koniec ży ­ cia, gdy zaszła tego potrzeba, w yraża się pisarski „instynkt postępu”. K raszew ski nie przeszedł na pozycje reakcyjne, zachował uczciw ość m yślow ą w obec w łasnego dzieła — niszcząc je, gdy stało się nieaktualne. Szkoda, że ten historiozoficzny akcent nie został dobitniej podkreślony w książce Burkota.

Maciej S zyb is t

Z o f i a z F r e d r ó w S z e p t y c k a , WSiPOMNIENIA Z LAT UBIEGŁYCH. P rzygotow ał do druku, w stępem i przypisami opatrzył B o g d a n Z a k r z e w s k i . W rocław—W arszawa—Kraków 1967. Zakład Narodowy im ienia Ossolińskich — W ydawnictw o, ss. 392 + 14 w klejek ilustr.

Polska literatura pam iętnikarska w zbogaciła się o pozycję szczególnej w ar­ tości. W spomnienia z lat ubiegłych Zofii z Fredrów Szeptyckiej interesują bowiem z kilku w zględów . Jako w spom nienia córki Aleksandra Fredry stanow ią cenne źródło inform acji o domu rodzinnym w ielkiego komediopisarza, przynoszą całe m nóstwo różnego rodzaju anegdot, które wprowadzają w klim at życia rodzinnego autora Z e m s ty i przedstaw iają go w zw ykłych, codziennych sytuacjach — męża, ojca, obywatela. Są poza tym ow e Wspomnienia dokumentem epoki: odsłaniają obrazy życia zam ożnych ziem ian galicyjskich w połow ie X IX w ieku. Opowiadają o balach i spotkaniach towarzyskich, guwernerach i nauczycielach domowych, o życiu rodzinnym i wojażach zagranicznych. Lwów doby romantyzmu, a także Paryż oraz inne m iasta zachodnie z połow y stulecia, w idziane oczami młodziutkiej utalentow anej m alarki wyw odzącej się z hrabiowskiej rodziny — oto co się składa na treść pam iętnika, który powstał zresztą z p erspektyw y czasu, gdy Zofia Szep­ tycka była już starszą niew iastą, liczącą lat przeszło siedem dziesiąt.

Można by w reszcie rozpatrywać Wspomnienia jako zjaw isko literackie, utwór odznaczający się w aloram i artystycznym i, napisany żywo i plastycznie, z poczu­ ciem w agi słów, za pomocą których kreśliła autorka barw ne postacie swych krew nych i znajomych. Córka znakomitego gawędziarza, tw órcy uroczego pam ięt­ nika, jakim są T rzy po trzy, odziedziczyła po ojcu talent narratorski. Opowiada­ nie Szeptyckiej płynie w sposób naturalny, bezpośredni i swobodny. Obdarzona łatw ością pióra, bystra obserwatorka życia i ludzi, istota w rażliw a i subtelna za­ w arła w swym pam iętniku obraz świata, który należy do dalekiej przeszłości. W czasach, kiedy Zofia Szeptycka rozpoczęła sp isyw anie sw ych w spom nień, świat ten uległ znacznemu przekształceniu. Dzisiaj w ydaje się już bardzo odległy, cho­ ciaż potom kow ie przedstaw ianych przez nią rodzin żyją jeszcze, a w ich tradycji trw a zapew ne pamięć o ludziach i sprawach, które córka A leksandra Fredry uka­ zała w tak zajm ujący i sugestyw ny sposób.

Już Jarosław Iw aszkiew icz w jednym ze sw ych felietonów literackich zauwa­ żył, że Zofia Szeptycka „ma n iezw ykły dar rysowania portretów ” *. Chodzi tu nie 1 J. I w a s z k i e w i c z , Co słychać u Fredrów. „Życie W arszawy” 1968, nr 25.

(3)

tylko o portrety w m alarskim znaczeniu tego wyrazu. U czennica Rodakowskiego- dowiodła, że potrafi także tw orzyć równie w yraziste, a m oże naw et pod w zględem artystycznym doskonalsze, portrety literackie. A w ięc w ysuw a się tu na pierw szy plan portret ojca. Oglądam y go w różnego rodzaju sytuacjach: i jako gw ałtow n i- ka, ciskającego zrazem w kucharza, i jako czułego ojca, który podczas pow itan ia syna powracającego do Paryża z w ypraw y w ęgierskiej pada na kolana, by dzięko­ w ać Bogu ze łzam i, i jako kochającego brata, który płacze po śm ierci siostry,, i jako im petycznego podagryka budzącego lęk w śród najbliższej rodziny. A lek san ­ der Fredro w ujęciu córki n ie ma nic z aureoli w ielkiego pisarza. Przeciwnie, w i­ dzim y w nim pasjonata, krew kiego i skłonnego do gniew nych w ybuchów , ale za­ razem obcujem y z człow iekiem uczuciowym , z gruntu dobrym i obdarzonym p o­ czuciem humoru. Do najlepszych, z dyskrecją i subtelnością skreślonych, obraz­ ków należy opis spotkania z M ickiewiczem . Nie spopularyzowana w świadom ości powszechnej scena zetknięcia się dwóch znakom itych poetów, oglądana oczam i m łodziutkiej dziewczynki, oddaje chyba atmosferę ch w ili i towarzyszący jej n a­ strój. Opowiadając o paryskim m ieszkaniu rodziców na rogu „du Rond-Point des Champs E lysées et de la rue M ontaigne”, Zofia Szeptycka w spom ina, że w nim w łaśn ie w idziała M ickiew icza. „Miał już wychodzić, gdy Ojciec m nie zaw ołał. B ył słuszniejszy o pół głow y od Ojca mego, m iał na sobie długi granatowy surdut i kapelusz, i laskę w ręku. Ojciec m nie przyprowadził przed niego: »Żebyś pam ię­ tała całe życie, żeś w idziała M ickiewicza!« — i dodał, znać nie bardzo pew nym będąc stopnia w yk ształcenia sw ej córki: »Tego, który Grażynę napisał, wiesz?« [...]

„Takim błyskiem w iedziona, gdy Ojciec przy M ickiewiczu m nie zagadnął, k iw ­ nęłam głow ą potakująco i oko w oko w patryw ałam się w surową twarz i postać przede mną stojącą, tak że dziś jeszcze po tym jedynym widzeniu w ielkiego poety m ogę doskonale skonstatow ać w ielk ie podobieństwo najdawniejszych jego portre­ tów sztychow ych, a ohydę późniejszych pomników.

„Podczas gdy tak analizow ałam z owym bezwiednym duchem obserwacji, k tó­ ry odnajduję w mym życiu, twarz, spuszczone ku m nie oczy, uśm iech sm utny na ustach, M ickiewicz odgartyw ał mi z czoła w łosy, mówiąc: »A w ięc także Zosia? Zosia!«” (s. 171— 172).

Oto próbka stylu W spom nień, w których pamięć szczegółu i rzeczowość nar­ racji łączy się ze skłonnością do refleksji i analizy intelektualnej opisywanych zdarzeń.

Nie tylko portrety osób znanych czy też w ysoko postawionych w hierarchii społeczno-tow arzyskiej, jak postać ojca czy Praskowii z Gołowinów Fredrow ejy w yróżniają się sposobem ujęcia i plastyką wyrazu. Do niezapomnianych postaci należy w ychow aw czyni, nauczycielka, a później przyjaciółka Zofii Fredrówny, Adela D efforel, Szw ajcarka z ubogiej chłopskiej rodziny, nazywana pieszczotliw ie Mazdunią, w ieloletn ia tow arzyszka autorki pamiętnika. Innym znowu przykła­ dem dobrze skreślonej sy lw etk i m oże być postać Józefa Swobody, Czecha, nauczy­ ciela rysunków w rodzinie Jabłonow skich i Fredrów, odznaczającego się talentem,, fantazją i dowcipem . Potrafi również Szeptycka opisywać sceny i zdarzenia, k tó­ rych była uczestniczką bądź obserwatorką. Oto atm osfera grozy, paniki i popłochu spowodowanego rew olucją chłopską w r. 1846, kiedy to do Lwowa ściągały rodzi­ ny szlacheckie uciekając z palących się wsi. Można sobie na podstaw ie Wspom nień odtworzyć nastrój przerażenia i niepokoju w rodzinach ziem iańskich przebyw a­ jących w domach krew nych i znajomych lw ow skich, którzy otw ierali je dla u cie­ kinierów. Odrębny św iat stanow i Paryż oraz inne miasta Zachodu, odwiedzała j e wraz z rodziną Fredrówna w czasie pobytu za granicą. Jest tu w ięc mowa o stu ­

(4)

diach m alarskich, którym m łoda Zosia oddaw ała się z gorliw ością. Jednakże przede w szystkim w yróżniają się obserwacje życia tam tejszego, a u w agę przyciąga galeria postaci przesuwających się przez karty pam iętnika. Poznajem y przy grze w w ista generała Skrzyneckiego, w Londynie zaznajam iam y się z m ajorem K o - rzelińskim , uczestnikiem kam panii w ęgierskiej, który utrzym yw ał się z lek cji ję ­ zyka niem ieckiego, bierzem y udział w przyjęciach księżnej Doroty Lubom irskiej przy Place de la M adeleine. W jej salonach grom adziła się em igracja, p anie z ary­ stokracji francuskiej, młodzież. N ie sposób w ym ien ić w szystkich, których Z ofia Szeptycka prezentuje, m niej lub bardziej dokładnie charakteryzując. Ś w ietn a w sw ym szkicow ym ujęciu jest w izyta w Hotelu Lam bert u księstw a A dam ostw a Czartoryskich, która ponadto daje sposobność do przypom nienia sm utnych dzie­ jów m iłości księcia Konstantego i panny Beydal. Żywo opowiada Szeptycka 0 swym pobycie w Spa, gdzie jeździła konno i spotykała się z osobliw ym i przed­ staw icielam i polskiej i m iędzynarodowej arystokracji.

Wspomnienia stanow ią nieocenione źródło inform acji, gdy chodzi o k oligacje

1 zw iązki m iędzy rodzinami m agnackim i i w ielkoziem iańskim i w Polsce X lX -w ie c z - nej. Ileż to rodzin w spom ina Szeptycka jako krew nych i powinow atych, co n aj­ mniej dobrych znajomych, z którym i łączyły ją w ięzy zażyłości. W ystępują w ięc w pam iętniku obok rozgałęzionego rodu Fredrów — Jabłonowscy, Skrzyńscy i Szeptyccy, Zam oyscy i Czartoryscy, Sapiehow ie i Tarnowscy, Szem bekow ie, So­ bańscy, Potoccy i Lubom irscy. A poza tym m nóstw o innych pieczętujących się s'tarymi herbam i szlacheckim i.

Zawiódłby się ten, kto by w e Wspomnieniach szukał m ateriałów zw iązanych z życiem politycznym W ielkiej Em igracji czy dziejam i G alicji. Fredrówna n ie m iała am bicji działaczki politycznej, a atmosfera domu rodzinnego m im o tradycji napoleońskich i m im o że brat Jan A leksander brał udział w w alkach r. 11848, w isto­ cie rzeczy nie była chyba przeniknięta duchem egzaltacji patriotycznej. Pow iew h i­ storii przeszedł przez dom pisarza, a jego sam ego w ciągał w w ir dram atycznych w ydarzeń, ale — chociaż autorka W spomnień od czasu do czasu o nich napo­ m yka — nie stanow ią przecież zasadniczej kanw y opowiadania. Może dlatego, jak zauw ażył Jarosław Iw aszkiew icz, W spomnienia kryją w sobie w iele niedom ó­ w ień. Jedno z nich dotyczy stosunków polsko-ukraińskich w dawnej Galicji. „Ja­ kim sposobem syn tak sarmackiej rodziny, rodzony w nuk Aleksandra Fredry, stał się zaciekłym nacjonalistą ukraińskim ?” — pyta. Iw a szk iew icz2. Nie przynosi bowiem w yjaśnienia tego zjaw iska drobna w zm ianka nawiązująca do otrzyma­ nego od m atki krzyżyka srebrnego, o którym Szeptycka tak pisze: „Dziwny za­ prawdę zbieg okoliczności, bym dzieckiem jeszcze będąc dostała od rodziny Szep­ tyckich krzyż unicki, któremu syn mój życie sw e p ośw ięcił” (s. 106). A le W sp o ­

m nienia dostarczają nam nie ty le m ateriału politycznego, ile obyczajowego, odno­

szącego się w zasadzie do życia jednej tylko sfery czy w arstw y społecznej. H isto­ ryka literatury i kultury polskiej interesują one ze w zględu na osobę Aleksandra Fredry, ale, jak zaznaczyliśmy, w artość ich nie ogranicza się tylko do tego, źe przedstawiają pisarza niejako od strony prywatnej. W spom nienia zdają się pod­ patrywać życie całej sfery społecznej, do której autorka należała. A przedstawiają je prawdziwie, często z sentym entem , nawet z humorem, zaw sze jednak w sposób, który zdradza niem ałe zdolności artystyczne ich tw órcy. Wspomnienia z lat ubie­

głych otrzym ały bardzo staranną oprawę edytorską. Bogdan Zakrzewski, który je

2 Ibidem. M owa o synu Zofii, Romanie, od r. 1900 m etropolicie grecko-unic- kim rezydującym w e Lw ow ie.

(5)

opracował, w zw ięzłej przedm ow ie opisał losy w ydaw nicze pam iętników i podał ich ogólną charakterystykę. Zwrócił uwagę na ich w alory literackie, zwłaszcza zaś na „stylizację kam eralnej gaw ędy fam ilijn ej”, w skazał na „kapitalne dykteryjki, pikantne i rzew ne anegdoty”, na „malarską wprost plastykę”, zaznaczając przy tym, że „W pryzm acie dew ocyjności i pietyzm u Szeptyckiej, natrętnie towarzyszą­ cych rekonstruow anej przeszłości, w iele faktów, zdarzeń, sytuacji, sylw etek p sy­ chicznych i ocen ulegało charakterystycznem u załam aniu” (s. 21).

Zapew ne, w szelk ie w spom nienia pisane po latach noszą na sobie piętno czasu, w jakim pow staw ały. Taki już jest los pam iętników, a badacz, korzystający z nich jako ze źródła historycznego, m usi o tym pamiętać.

Dodajm y na zakończenie, że przypisy odznaczają się rzeczowością i zw ięzło­ ścią, a dotyczą w zasadzie nazw isk wym agających komentarza.

Zdzisław Libera

M a r i a P a w l i k o w s k a - J a s n o r z e w s k a , WYBÓR WIERSZY. Opra­ cow ał J e r z y K w i a t k o w s k i . W rocław—Warszawa—Kraków (1967). Zakład Narodow y im. Ossolińskich — W ydawnictwo, ss. CXIV, 290 + 2 w k lejk i ilustr. „B iblioteka Narodowa”. Seria I, nr 194.

Maria P aw likow ska w eszła ostatnio do grona tych nielicznych poetów w . X X , którzy doczekali się w yboru i opracowania w „Bibliotece N arodowej”. Tylko Staff, Tuw im i G ałczyński w yprzedzili Paw likowską (nie licząc św ieżego w ydania Przerw y-T etm ajera oraz przedwojennego tomiku Kasprowicza).

N iem al jednocześnie w ybór W ierszy Paw likow skiej w „celofanow ej” serii „Bi­ blioteka P oetów ” opublikował Państw ow y Instytut W ydawniczy 4

Do ch w ili ukazania się w ym ienionych edycji najw iększe, zresztą i jedyne w kra­ ju po w ojnie, zasługi w ydaw nicze dla twórczości poetki należały do „Czytelnika” : p ierw szy pow ojenny w ybór jej poezji, pierwsza próba w ydania zbiorowego, biblio­ filsk a reedycja Dansingu, w reszcie wybór w ierszy w serii miniatur „Poeci Polscy” 2. Instytucja ta, jak inform uje drobna notka zamieszczona w edycji PlW -ow skiej (s. 27), prowadzi pracę nad pełnym w ydaniem dzieł poetki. Zamiar godny w y so ­ k iego uznania. Błyskaw icznie w yczerpanego 15-tysięcznego nakładu z r. 1958 (niedużego w obec m iary liryki Paw likow skiej) nie m ogło zastąpić w ydanie k ie ­ szonkowe. Zdum iew a fakt, że przez 10 lat nie było poważniejszego w znow ienia autorki reprezentow anej przecież w programie szkolnym.

Koniec r. 1967 przybliżył czytelnikom Paw likowską w yboram i o łącznym na­ kładzie 32 000 (w tym 12 000 „Biblioteka Narodowa” i 20 000 PIW). Liczba im po­ nująca. A le bardziej jeszcze im ponujący jest entuzjazm czytelniczy dla poetki, którego dowodzi brak na półkach księgarskich i tych św ieżo w ydanych pozycji.

Zastanawia, skąd bierze się to, że „Wiersze Paw likow skiej żyją teraz życiem potrójnym: jako przedm iot lektury, jako przedmot analizy, jako źródło poetyckiej inspiracji” (s. CVIII—CIX).

1 M. P a w l i k o w s k a - J a s n o r z e w s k a , Wiersze. Wybór i w stęp S. F l u - k o w s k i e g o . W arszawa 1967.

2 M. P a w l i k o w s k a - J a s n o r z e w s k a : W iersze wybran e. Wyboru do­

konał i przedm ową opatrzył A. Słonimski. Warszawa 1954; Poezje. Zebrała M. W i- ś n i e w s k a . Przedm ową opatrzył A. M a u e r s b e r g e ' r . T. 1—2. Warszawa 1958;

Cytaty

Powiązane dokumenty

3. Jubileusz 60-lecia odzyskania przez Polskę niezawisłości państwowej jest sposobną okazją do retrospektywnego spojrzenia — na tle skompli­ kowanej ówcześnie

132 k.ro., a zwłaszcza wypowiada się co do aktualizacji obowiązku alimenta­ cyjnego powstającego wobec osoby obo­ wiązanej w dalszej kolejności (kon­ kretnie:

Henszke, kierownik Zespołu Adwokackiego Nr 1 w Białymstoku, podkreślił, że spraw a stosowania no­ w ej taksy była omawiana na ostatnim zebraniu Zespołu, gdzie'

[r]

[r]

Jeśli zatem nie zachodzi żaden z wy­ żej omawianych wypadków, należy przyjąć, że sąd cywilny nie jest zwią­ zany ustaleniami faktycznymi stano­ wiącymi

Jadwiga Rutkowska, kierownik OBA przy NRA, która sama brała udział w powstaniu d ma obszerne i cenne zbiory dokumentów z tego okresu oraz zajmuje się historią

W yróżnienie przez konw encję te j przyczyny jest dyskusyjne.. Podmiot represji