• Nie Znaleziono Wyników

Ś. p. Dr Bronisław Czarnik : 1858-1918

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ś. p. Dr Bronisław Czarnik : 1858-1918"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Wilhelm Bruchnalski

Ś. p. Dr Bronisław Czarnik :

1858-1918

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 16/1/2, 168-174

(2)

Izaak K ram sztyk 1 8 1 4 — 1 8 8 9 . W s p o m n ien ie, W iek N o w y , 1 9 1 7 , nr. 4 7 4 8 — 4 7 6 0 .

W o j c ie c h , C y b u lsk i. ( * 1 8 0 8 f i 8 6 7 ) . W p ię ć d z ie sią tą ro czn icę śm ie r c i. P a m iętn ik literacki, 1 9 1 7 , str. 2 1 3 — 2 2 5 .

F ran ciszk a Z a b ło c k ie g o : Król w kraiu ro zk o szy . (G a rś ć lu źn y ch u w a g ). T a m że, 1 9 1 7 , str. 3 1 6 — 3 3 9 .

O g ło s ił n a d to sz e r e g r ec en zy i w D z ien n ik u P o zn a ń sk im .

L w ó w . W iktor fiahn.

Ś. p. Dr. Bronisław Czarnik

*1858 ■J· 1918 r.

Jeżeli prawdą jest mniem anie, że tylk o ludzie skromni i cisi, których ży w o t zarów no zew nętrzny jak w ew nętrzny mija bez blasku i szum u, potrzebują w spom nień pośm iertnych, co u grobu ich stan ąw szy, w o ła ły b y z prześw iadczeniem szczerem w o b ec w sp ółczesn ych i potom nych : arceo oblivionem , praw dy szczególnej nabyw a ono w ob ec zm arłego dnia 19 maja b. r. dra Bronisław a Czarnika.

W zw ięzłe sło w a da ująć się biografia tego niew ątpliw ie najskrom niejszego ze skrom nych i najcichszego z cichych lu­ dzi, — w tak zw ięzłe, że ty p o w o ścią i jednostajnością toku sw e g o o d początku do rozw iązania m ogłaby stanąć chyba tylko obok idealnie krótkich „ v ita e “ doktorandów niem ieckich.

Ś. p. B r o n isła w Czarnik, urodzony w Bóbrce 1858 r. z ojca Jakuba, lekarza, którego im ię zapisała także bibliografia polska jako autora książki m edycznej, studya średnie, zakończone egza­

minem dojrzałości 1876 r., o d b y ł w gim nazyum polskiem (im. Franciszka Józefa, w e L w ow ie a uniw ersyteckie, które uw ieńczył tytuł doktora filozofii, na W szech n icy teg o ż grodu, m iejsca jego stałego pobytu do schyłku życia.

Od pierw szej m ło d o ści m iał dw a um iłow ania : koch ał prze­ s z ło ść P o lsk i i jej kulturę d u ch ow ą — i k och ał k siążk ę, — one rów nież w y ty czy ły mu kierunek stu d yów i w sk a za ły drogę do zaw odu, pragnieniom m łodzieńca najodpow iedniejszego. U m iło­ w anie p ierw sze kazało mu za lat uniw ersyteckich pójść pod k ie­ row nictw o znam ienitych uczonych i ped agogów , zasłużonych w y ­ chow aniem ca łeg o szeregu pracow ników naukow ych, ś. p. prof. K saw erego L iskego i ś. p. Romana Piłata, i oddać się niepo­ dzielnie studyum dziejów p ow szech n ych , polskich, literatury i ję ­ zyka ojczystego, w sza k że bez zaniedbania innych dziedzin hu­ m anistyki ; um iłow an ie drugie zaprow adziło g o przed wrota św iątyni i skarbnicy d u ch ow yoh dorobków narodu, O ssolineum , i zaciągnęło go tam w słu ż b ę niem ych i umarłych, a przecie tak

(3)

życiodajnych i tak potężnie do teraźniejszości i p rzyszłości prze­ m aw iających — ksiąg i kodeksów . Jako student uniw ersytetu zostaw szy stypendystą Instytutu 1877 r., — potem u zy sk a w szy w nim p osad ę urzędow ą skryptora literackiego 1883 r., z b ie g ie m czasu w yniesiony został na stopień w icekustosza, w reszcie kustosza rzeczyw istego, i nosił nie tylko zasłużenie ale i słusznie ten ty­ tuł, bo stróżow ał wiernie i z p ośw ięcen iem książnicy przesław nej, Jako prawdziwy, starohelleński θηβαυροφύλαξ. Należąc do rodzaju ludzi rzadkich, którzy nie b łysk otliw e tytuły mają na oku, ale na zasłudze rzetelnej i pracow itości żyw ota zakładają uznanie i stanow isko, przetrwał na p laców ce bibliotekarza, tymi właśnie środkami osiągniętej, lat pełnych czterdzieści, .— dzierżył ją z w y so ce sym patyczną, męską dum ą, nie g o n ił zasię nigdy za innymi ponadto honorami, w yjąw szy że piastow ał god n ość w y­ d z ia ło w e g o w zrzeszeniach naukow ych jak lw o w sk ie T ow arzystw o historyczne i T ow arzystw o literackie im. Adama M ickiew icza, lub — że zaszczyczon y został przez Akademię Um iejętności człon­ k ow stw em Komisyi czyto historycznej czy do badań w zakresie literatury i ośw iaty w Polsce. Nam iętnie przyw iązany do Zakładu N arod ow ego, sum ę u siło w a ń sw oich, w szelki czyn, w szy stk ie najlepsze strony charakteru, w śród których miej ce szczególn e zajm ow ała w ytrw ałość, gorliw ość, sum ienność i porządek, p o ­ św ięcał na spełnianie urzędu, uważając za jego część konieczną : w yśw iadczanie p o słu g społeczn ości uczonych i publiczności czy­ tającej. P od tym w zględem ostatnim w o so b ie nieboszczyka, na pozór sztyw nej, jednoczyła się sło d y cz i god n ość, grzeczność i uprzejmość, ży czliw o ść i chętność w ob ec w szystkich, — przy­ m ioty, w których nie b yło nic robionego a które jednały mu serca dobre !

Z aw ód bibliotekarza, w którym ś. p. Czarnik straw ił całą m łodość i w iek m ęski, niew ątpliw ie w yw arł w p ły w na kierunek i charakter jego pracy naukowej, co zwyczajnie zachodzi u każdego, słu żą ceg o książce, gd y, pom im o zatrudnień urzędu, nie pożegnał się z -m y ślą być tw órcą książki. W stopniu jeszcze w yższym m iało to miejsce u nieboszczyka, nie tylko przyw iązanego do O ssolineum , ale jakoby spojonego organicznie z um iłow anym In­ stytutem, skarbnicą historyi i literatury polskiej, przez um iłow anie badań w ła śn ie historycznych i literackich.

Z dobrej szk oły akadem ickiej w yszed łszy, pisarskim aspi- racyom sw oim publiczny dał w yraz 1882 r. w rozpraw ie „Żywot Łukasza G órnickiego“ (drukowanej w „Przewodniku naukowym i literackim “, wydanej w odbitce, pow iększonej'dodatkam i 1883 r., str. 97). W rzeczy tej, z ogólną ży czliw o ścią krytyki przyjętej, autor m łody po raz pierw szy dał skończony w izerunek twórcy „Dworzanina p o lsk ieg o “ jako obyw atela i człow iek a, złożył w niej d o w o d y zaznajomienia się dokładnego z m etodam i badań umiejętnych, oryentow ania się w źródłach, operow ania m nóstw em

(4)

sz c z e g ó łó w now ych i nieznanych, w reszcie um iejętności spojenia ich w syntezę. Książka rzeczona, pom im o że przedstaw iciel kul­ tury Z łotego W ieku tylko z jednej strony został w niej o św ie ­ tlony, a działalność jego jako pisarza p olsk iego, w cielo n eg o w w ło sk ie g o renesansistę, od łożon a na później czy innemu prze­ kazana pióru, pozostan ie obok dzieła R. Loew enfelda „Łukasz Górnicki. Sein L eben und seine W erke“ (Breslau, 1884) najlepszą pracą, p ośw ięcon ą znakom item u sty liście polskiem u XVI stulecia, a w o g ó le jedną — szczególnie jeźli czas w yjścia w eźm ie się p o d u w agę — z najsum ienniejszych monografii z zakresu historyi literatury polskiej.

Po w ydaniu rozpraw y o Górnickim n ieb oszczyk zaczął roz­ m yślać nad tematami przyszłych sw o ich zajęć historyczno-lite­ rackich, które m iały mu w ypełnić życie, i ustalił sobie trzy plany — jak zw ierzał się k ied yś przed kreślącym te sło w a — m iano­ w icie n ap isać w yczerpującą rzecz o Adam ie M ickiewiczu, — przed­ staw ić dzieje G alicyi polityczne i kulturalne od pierw szego roz­ bioru do cza só w najśw ieższych i zbadać historyę krytyki lite­ rackiej i artystycznej w P o lsce, — nie wyrzekając się schodzenia na inne także obszary, zależnie od okoliczności i aktualnej ko­ nieczności.

C zciciela n iezach w ian ego duchow ej puścizny n ajw iększego geniusza Polski i krzewiciela jego kultu w zamiarze pierw szym utw ierdziło dw utom ow e d zieło P. C h m ielow sk iego: „Adam M ic­ kiew icz. Zarys biograficzno-literacki“, fW arszaw a, 1886), które za w sz e o cen iał trafnie, — następnie niedługo potem zaw iązane „T ow arzystw o literack ie“ im. w ieszcza w e L w ow ie. O g ło siw szy przed dw om a tym i faktami N ieznany lis t A. M ickiew icza (P rze­ w odnik Nauk. i Liter., 1885, str. 47 5 — 77), w którym dał przy­ czynek do jego k orespondencyi z A nkw iczów ną (1831 r.) i w ia­ dom ość o dw óch autografach, — zabiera g ło s najbliższy o jednym z najszczytniejszych utw orów literatury polskiej w S ło w ie o Pa­

rysie M ickiew icza, (Ateneum , 1888, t. II, str. 3 4 9 - 5 4 ) , — daje

próbę badania w p ły w u poety w ielkiego na sp ołeczeń stw o w roz­ p raw ie: N a w ieść o śm ierci A. Mick. (Przew odnik N. i L., 1891, str. 961'— 976), — porusza sp raw ę, tak blizko z jego imieniem zw iązaną, w W ieściach o Filaretach wileńskich we Lwowie (P a ­ miętnik T ow . lit. im. A. M ick., 1898, t. VI, str. 30 6 — 10), — na­ reszcie przysparza rozdział do historyi stosu n k ów tw órcy „Pana T a d eu sza “ z G alicyanam i w artykule: W alenty C hłędow ski u Mic­

kiew icza w r. 1845 (tamże, str. 3 1 9 — 21).

W zakresie zamiaru drugiego i trzeciego, których wyrazy nieraz krzyżują się i przetykają nawzajem , zajm owały ś. p. Czar­ nika przedew szystkiem oso b isto ści koryfeuszow e literatury gali­ cyjskiej lub w blizkim związku z nią stojące, jak Jan Nep. Ka­ miński, Józef M aksymilian O ssoliński, Józef Dunin Borkow ski, Kornei Ujejski i dwaj, do których lg n ą ł z predylekcyą szcze­

(5)

g ó ln ą , Józef Korzeniowski i August B ielow ski. O sobistościom tym p o św ię c ił prac czternaście, które przeważnie noszą charakter przyczynków krytycznych do ich kulturalnej i piśm ienniczej d z ia ­ ła ln o ści luD zawierają szczeg ó ły biograficzne, bądź też podają m ateryał opracow any a z tego czy ow ego w zględu dla autora badanego w ażny.

I tak znamienitego tłum acza Schillera a rozsła w io n eg o nie­ g d y ś dochodzeniam i nad filozoficznością języka p olskiego za przedmiot mają prace : Z życia Jan a Nep. K am m skiego, dyrektora

teatru lw ow skiego, (Ateneum, 1890, t. IV, str. 2 6 8 —81, i odb.,.

1891, str. 16), tudzież M em o ry a ł J. N. K am . z r. 1825, (Spraw o­ zdanie Zakł. Nar. im. O ssolińskich, 1890, i odb., t. r., str. 24), po raz pierw szy drukiem w ydany i w stępem zaopatrzony ; fun­ datora w ielk iego Instytutu narodow ego w e L w ow ie dotyczy roz­ prawa : O ssoliński i katedra ję z y k a i literatury polskiej na Uni­

w ersytecie lw ow skim , (Pamiętnik Literacki, 1902, str. 108— 119

i 3 0 3 —317, i odb., t. r., str. 36), a jednego z najwybitniejszych przedstaw icieli t. z. czerw onoruskiej szkoły p oetów : List J ó zefa

hr. Dunina Borkowskiego i słow o o jeg o literackiej spuściźnie,.

tamże, 1916, str. 3 0 6 —311). — K orzeniow ski, który jeszcze za cza só w gim nazyalnych gorąco zajm ow ał Czarnika, w latach doj­ rzałych stanow i pięciokrotnie tem at dla jego roztrząsań lub zadań krytycznych, jak: K orzen iow ski i teatr lw ow ski 1822— 1844, (Prze­ w od n ik N. i Lit., 1896, str. 1 5 0 - 1 5 8 , 2 4 4 — 253, 3 4 5 — 358, 4 3 0 — 447, i od b ., „pow iększona dodatkami listów Korzeniow­ skiego do B en zy “, t. r., str. 63), rzecz, podająca w iele now ych szczeg ó łó w do wyjaśnienia tw órczości znakom itego dramaturga ;

K orzen iow ski i K arpaccy Górale, (Książka zbiorow a, p. t. „Pa­

mięci K o r z e n io w s k ie g o B r o d y , 1898, i odb., t. r., str. 33), gdzie rozśw ietlono gen ezę obrazka ludow ego, żyw cem przeniesionego· na scen ę; O Hucułach, (Lwów, 1899, str. 28), broszura, orygi­ nalnie przez K orzeniow skiego po rosyjsku napisana, na polski język przełożona i w stępem opatrzona; G łos w sp ó łcze sn y o p ierw -

s z e m p rzed sta w ien iu Ż yd ó w na scenie lw ow skiej 1843 r., (P a­

miętnik Lit., 1904, str. 123— 27) i N iezabitow ski o J. K orzeniow skim (tamże, 1911, str. 281—285). — Miejsca w sym patyi osobistej i w stu- dyach Czarnika dotrzymuje K orzeniowskiem u bardziej i dłużej z terenem Galicyi i jej życiem duchow em zw iązany, w ysok o na­ strojony śpiew ak rapsodów dziejow ych, nieodpłacone zasługi ma­ jący przez wydanie „M onumenta P olon iae“, August B ielow ski; w produkcyi też jego historyczno-literackiej ma on p ozycye na­ stępujące: D a ty z lat szkolnych Aug. B ielow skiego, (Pamiętnik Liter., 1910, str. 3 0 9 — 16); P ie rw sze utwory po etyczn e A. B., (Spra­ wozdanie Zakł. Nar im. O ssolińskich, 1910, i odb., 1911, str. 15);

B ielow ski i Chłędowski. K artka z d ziejów u m ysłow ości p o ls k ie j w Galicyi, (Stulecie G azety Lwowskiej, t. II, cz. II, str. 53— 69,

i odb., 1911, 4°, str. 17); M ianowanie B ielow skiego skryptorem

(6)

w Z a k ła d zie O ssolińskich, (Pamiętnik Liter., 1912, str. 3 2 2 — 328)

i L isty A u g u sta B ielow skiego do W alentego C hłędow skiego (1 8 4 0 —

1841), — (Spraw ozdanie Zakł. Nar. im. O ssol., 1913, i odb., t. r.,

str. 27). G alicyaninow i w reszcie, ale o lwim pazurze, zajmują­ cem u także m iejsce w ybitne w poezyi ogólno-polskiej, bo tw órcy „C horału“, ś. p. Czarnik p o św ię c ił ostatnią sw ą pracę, bezp o­ średnio przed zgonem ukończoną p. t. W iersz U jejskiego (Pamięt. Liter., 1918, str. 6 7 — 83), niezw ykle charakterystyczną i typow ą ze w zględ u na m etodę dla jego ca łe g o stanow iska naukow ego.

P oza szeregiem tem atów , w yszczególn ion ych pow yżej, zw ią­ zanych p rzedew szystkiem z o so b isto ścia m i pisarzów , znam ienitych stanow iskiem lub w artością p ło d ó w sw ej tw órczości a załatw io­ nych przez ś. p. Czernika, reszta, którą zostaw ił, ugrupuje się o k o ło kw estyi poszczególn ych , dotyczących kultury galicyjskiej, krytyki, literatury porów naw czej, bibliografii, sztuki itd. a obejm ie artyk u ły: T o w a rzystw o naukowe we Lwowie (1 8 1 7 — 1818), (P a­ miętnik Liter., 1903, str. 6 0 3 —607) ; N o ta tk i bibliograficzne, (tam że, 1904, str. 648— 5 1 ); N iezn an y druk N o zyu sza , (tam że, t. r., str. 2 7 8 — 8 0 ); S pór literacki o Jan a Tęczyna. K artka z d zie jó w k ry ­

ty k i w Polsce, (tamże, 1905— 6, str. 2 0 5 — 17, 2 7 — 53); A có ż dla Lwowa ? K ilka u w a g na c za sie , (Przedruk ze „Słow a P o lsk ie g o “.

L w ów , 1906, str. 15); W ystaw a R em brandtow ska w L ejdzie w r.

1906. N otatki tu ry sty , (Przew odnik N. i Lit., 1908, str. 5 2 3 — 5 3 4 ,

6 1 2 — 623, 7 1 9 — 731, i od b . t. r., str. 3 9 ); B a lza c i J a se łk a J. /.

K ra szew sk ieg o , (Pamiętnik Liter., 1916, str. 4 7 — 65, i odb., t. r.,

str. 21) itd.

Jeżeli do w ykazu p o w y ż sz e g o doda się jeszcze szereg spra­ w ozdań i recenzyi o g ło szo n y ch w „G azecie L w ow skiej“, w „Kwar­ talniku H istorycznym “ i w „Pamiętniku T ow arzystw a im. A. M ic­ kiew icza “, poprzedniku d zisiejszego „Pam iętnika Literackiego“, w reszcze w sp ó łu d z ia ł w ybitny za cza só w akadem ickich w „Bi­ bliografii P ow stan ia N arodu P o lsk ie g o z r. 1830— 1831“, zreda­ gow an ej ostatecznie i w ydanej przez ś. p. dra A leksandra Hirsch- berga 1882 r., otrzym a się całość produkcyi naukowej ś. p. Czar­ nika od m łod ości do zgonu.

Ś. p. Czarnik nie n a leża ł — jak w idać z bibliografii w sz y st­ kich jego sp ełn ion ych piśm ienniczych zam iarów — do p isarzów czy uczonych, z pod których pióra w ychodzą częste a objętości znacznej w olum ina. W arsztaty pracy intelektualnej są zróżniczko­ w ane na p od ob ień stw o tkalni, — przędza duchow a nie przemienia się w w yrobni każdego choćby najdzielniejszego tkacza-uczo- nego na bardzo szerokie i d ługie postaw y materyi wzorzystej a tęgiej, lecz także na szare i skrom ne a m ocne płótno, na któ- rem ręka mistrza w y ż sz e g o w yszyje jedw abiem czy złotem kw iaty cu dow ne N ieb oszczyk należał do szeregu drugiego, — lecz u ży­

w ał przędzy jak ości pierw szorzędnej, a co z niej w ysnuł, zatrzyma m oc i trw ałość nie na krótkie lata, z p ew n ością zaś przetrwa

(7)

w szelk ie tkaniny w iotkie i błyskotliw e. Przekonanie żyw iąc, że skończony obraz rozwoju literatury polskiej o perspektyw ie ko­ niecznej, o p lan ow ości ugruntowanej, o szczegółach w yp racow a­ nych a m ianow icie o należytem ośw ietleniu p ow stać m oże jedynie w ów czas, gd y przygotow ane zostaną studya, do ow ych ogólnych w ym agań z całą św iad om ością się dostrajające i w zu p ełn ości im odpow iadające, w szed ł na drogę pracy szczegółow ej, niekiedy naw et na pozór bez celu drozbiazgowej. B yło to zresztą w yni­ kiem dw óch czynników, składających się na jego istotę jako ba­ dacza literatury, m ianow icie uniw ersyteckie przygotow ania nau­ k ow e i zaw ód bibliotekarza. G dy drugi z konieczności swojej w p oił weń przekonanie o bezwzględnej potrzebie porządku i o prze­ strzeganiu najdokładniejszem w szystk iego, ch oćb y najbardziej dro­ b ia zg o w eg o , co na porządek ów , jako pod staw ę bytu i rozwoju każdego w ielk iego księgozbioru, w p ływ a bezw zględnie, — gd y w yrobił w nim w ob ec rzeczy czujność i czynność, popierane w y ­ jątkową skrzętnością i akuratnością nierobioną, — pierw sze, na które sk ład ały się studya pod kierunkiem tak niezapomnianych profesorów , jakimi byli Liske i Piłat, ukształtow ało z Czarnika badacza zjaw isk piśm ienniczych na tle p ostulatów śc iśle i w y ­ łącznie historyograficznych. Tem w łaśn ie tłum aczy się ogólna w ła ściw o ść całej jego produkcyi, ciągle poszukującej kw estyi specyalnych, rozwiązującej je z sum iennością n ajściślejszą, w y ­ suw ającej za w sze naprzód p ow agę źródła i konieczność bezw a­ runkow ą d ziejow ego, realnego dokum entu, którego brak nie p o ­ zw ala jej nigdy na żaden choćby drobny dom ysł lub przypu­ szczenie, a tem bardziej na staw ianie i rozw ikływ anie problem ów zbyt szerokich, zbyt głęb ok ich i zbyt o g ó ln y ch ; w tem także i w tem g łó w n ie (pom inąw szy inne przyczyny, jak w ątłość zdro­ w ia ) znajduje w yjaśnienie fakt, że u m ysłow ość ś. p. Czarnika, w której b y ło d ość m iejsca dla interesow ania się zagadnieniam i filozofii, p sych ologii i socyologii, dla zajmowania się malarstwem, m uzyką, teatrem itd., nie w ydała ani jednego „grubego“ tomu, nie w ykonała żadnego z szeroko niegdyś, jeszcze w m łodości zakreślonych planów lub później podjętych zam ysłów , jak stw o ­ rzenie wizerunku Józefa M aksym iliana O ssolińskiego, Augusta B ie lo w sk ieg o , W alen tego C h łędow skiego itd., bo zbieranie i tru- tynow anie źródeł sta w ia ło za długie i zanadto wyczerpujące żą­ dania życiu w ą tłe m u ...

Ś. p. Czarnik ustąpił z w idow ni sw ej działalności, nadspo­ dziew anie nagłym zgonem zabrany, jakkolwiek od lat siedm nastu czu ło się na ustach jego jakby zaw isłe sło w a S ofok lesow ego A jaksa: ,,ώ θάνατε, Θάνατε νυν μ'έπίβκεψαι μολών!“ Na początku roku b ieżącego ze słu żb y czynnej w Zakładzie N arodow ym im. O ssolińskich przeniesiony w stan emeryta, roił jeszcze przy w iośn ie nadchodzącej marzenia w io śn ia n e na p rzyszłość,

(8)

która miała mu być odpłatą za p rzeszłość jako daw czyni spokoju niezam ąconego dla pracy um iłow anej a ciągle p ożądanej...

Śm ierć jego jest bezsprzecznie stratą dla sp ołeczeń stw a, szczeg ó ln ie w czasach ob ecn ych , w których ponad zam ącen ie' ducha, om am ienie serca i brak w ielkiej pieśni wybija się tylko straszny hymn Erynnyi; — jest stratą dla T ow arzystw a literac­ kiego im. Adama M ickiew icza, któremu, od założenia do chwil ostatnich jako członek i w sp ółp racow n ik b y ł oddany z życzli­ w o ścią niezm ienną, z p ośw ięcen iem nieograniczonem i w iernością n iew zru szon ą; — jest nareszcie stratą dla w szystk ich , zw ią za ­ nych z nim w ęzłam i czyto przyjaźni i znajom ości, czyto w sp ó l­ n ości pracy i zaw od u , którzy zacn ego Zm arłego strzedz będą zacnej pam ięci u potom nych, strzedz zasłu żo n eg o przezeń w całej p ełn i, H oracyu szow ego „vitare Libitinam “.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

“The Scientific World Journal” 2010, No.. Bakterie z rodziny Moraxellaceae oraz Neisseriaceae wykształciły na powierzchni swoich ścian komórkowych receptory umożliwiające

Dzisiejszy człowiek kierujący się tymi wartościami jest negowany przez tak zwane – nowoczesne społe- czeństwo, dla którego pieniądz stał się „bożkiem

że w dwóch doświadczeniach nie stwierdzono takiego efektu. W ydalanie azotu z moczem, orientacyjny wskaźnik metabolizmu białka, nie zmieniał się w czasie

Ani czysty ani domieszkowany półprzewodnik nie zapewniają na tyle dużej ilości par elektron dziura aby można było wykorzystać je jako źródło światła Materiał można

Informacje pozyskane od ofiar przez torturujących i przesłuchujących ana- lizowane były przez członków grupy wywiadu w „Złotym Salonie” (Salón Dorado) znajdującym się

• reklama w mediach - ściśle współpracujemy z prasą (Nowa Trybuna Opolska, Gazeta Wyborcza, Tygodnik Żużlowy, Przegląd Sportowy, Sport), telewizją (TVP 3 Opole),

Jednak życie na Ziemi ma to do siebie, że owiane jest chmurą zapomnienia i z upływem czasu ogrom uwarunkowań i norm społecznych, którymi jesteśmy bombardowani przez lata,