Śląska Biblioteka Publi
Biblioteka Śląska w Katowicach
Id : 0030000747936
I 32498
MOWA
o potrzebie nauki języka polskiego
w ygłoszona
na wieeu w Poznaniu
— dni a 2 Czerwca 1901 -1—*4—
przez
J ó z e fa jjyeielskiego.
(O D B IT K A Z »K U R Y E R A PO Z N A Ń SK IE G O «.
C e n a 15 f e n . H Ü
(Czysty dochód przeznaczony na Czytelnie Indowe.)
P O Z N A Ń .
C zcionkam i D ru k a rn i i K sięg arn i św. W ojciecha.
R,odacy!
Zanim przystąpię do sprawy, która nas tu dziś powołuje, zezwólcie, że ściślejszemu Komitetowi, który wiec dzisiajszy urządził, serdecznie podziękuję za to, że z jego poręki wybór mówcy padł na moją osobę.
Uważam sobie to za zaszczyt nielada, a zarazem za dowód zaufania, za które Szanownym Panom szczera ma należy się wdzięczność.
Co do rzeczy samej, zaznaczyć mi nasamprzód wypada, że nic nowego Panom nie powiem. Sprawa, która nas zajmuje, tak jest jasną, tak każdemu Po
lakowi świadomą, tak ściśle związaną z najżywotniej- szemi uczuciami serc naszych, że dowodzenie jej do
niosłości byłoby powtarzaniem znanych każdemu prawd, ku czemu zaiste nie wartoby zwoływać wieców. A r
gumenta prawne i filozoficzne, jakie -bym mógł przy
toczyć, tak są każdemu z nas znane i tyle razy były powtarzane na wiecach i w łamach naszych pism, że ubliżyłbym Wam, Panowie, gdybym sądził, że je raz jeszcze wyłuszczać potrzeba.
Ograniczę się zatem na krótkiem streszczeniu wszystkiego, co w tej sprawie czuje i rozumie każden z nas; a następnie starać się będę z wywodu tego wyciągnąć praktyczne konsekwencye.
Że udzielanie nauki w języku ojczjstjm jest postulatem prawdziwej cywilizacji, to prawda stara, jak dzieje oświaty na całej kuli ziemskiej, znana wszystkim narodom i wszystkim rządom. Gdziekol
wiek w skład jakiego państwa wchodzi narodowość odrębna, tam wszędzie troskliwe o dobro poddanych i o spokój wewnętrzny rządy w pierwszym rzędzie urządzają szkoły z językiem wykładowym miejscowej ludności.
Za czasów niepodległości Polski mieliśmy w ka- żdem nieomal mieście niemieckie szkoły, dla przyby
szów Niemców, którym ojczyzna nasza gościnne otwie
rała ramiona, tak, jak dziś mamy szkoły ruskie dla Rusinów galicyjskich. Carat rosyjski utrzymuje od dawna niemieckie szkoły dla mieszkańców prowincji nadbałtyckich; mają je Węgrzy dla siedmiogrodzkich Sasów; mieli je swego czasu Francuzi dla Alzatów.
Słowem nieodzowną tę potrzebę podległej ludności zawsze uwzględniały wszystkie ucywilizowane narody i rządy.
Rząd pruski również zraza tą drogą postępował, i po okupacji dzielnic polskich zachował wszędzie szkoły i wyższe i niższe z wykładowym językiem pol
skim. Potrzebę tego kroku uznawały wszystkie po
wagi na polu pedagogicznem i polity cznem. Słynny pedagog niemieck1’, prcf. J a n Samuel K aulfuss, któ
rego broszura „O wychowania dla państwa“ („Die Erziehung fü r den Staat“), wydana w Poznaniu w roku 1817, nie mało wpłynęła na rozwój szkol
nictwa w monarchii pruskiej, pomiędzy innemi kładzie wyraźny przycisk na konieczność nauki w języka
ojczystym. Pisze on dosłownia: „Wyrabiający się człowiek tylko w języku ojczystym uczy się myśleć jasno, a przywiązanie do króla i rządn, tak dziecku jak młodzieńcowi najpewniej wpajanem być może przez mężów jego własnego szczepu, w języku jego ojców.
Głos ojczystej mowy z ust rodaka uprzystępnia całe wychowanie, budząc wiarę i zaufanie, gdy w obcym języku nic do serca przemawiać nie może.“ Te wy
mowne słowa dowodzą, że we własnym interesie pań
stwa leży kształcenie obcoplemiennej młodzieży w jej ojczystym języku. Zrozumieli tę prawdę mężowie stojący na czele oświaty w Prusiech i nietylko, że w szkołach elementarnych zatrzymali polski język wy
kładowy, ale nadto założyli lub zreformowali kilka wyż zych zakładów naukowych, przeznaczonych wy
łącznie dla Polaków, jako to gimnazyum św. Maryi M agdaleny w Poznaniu, gim nazja w Trzemesznie i Ostrowie dla W, K s. Poznańskiego i gimnazyum w Chełmnie dla prowincji pruskiej. Owe zakłady wychowały całe generacje t;gich mężów, daleko lepiej władających językiem niemieckim od dzisiajszej mło
dzieży, pobierającej wykształcenie w języku nieojczy- stym. F.^kt, że postępy uczniów Polaków w nie- mieckiem gorsze są od czasu, gdy skasowano język wykładowy polski, stwierdzonym jest w licznych spra
wozdaniach niemieckich pedagogów.
Gimnazyum św. Maryi Magdaleny w Poznaniu, którą przytaczam, jako typowy zakład naukowy dla młodzieży polskiej pod berłem pruskiem, wyszło z da
wnego kolegium jezuickiego i posiadało zrazu język wykładowy wyłącznie polski.
Różne próby zgermanizowania owego zakłada w pierwszej połowie 19 wieku okazały się nieodpo
wiednie, a w roku 1842 widzi się ministeryum znie
wolone do zaprowadzenia napowrót wykładu polskiego.
Odtąd w programataeh gimnazyalnych spotykamy się dość często z reskryptami ministeryalnymi, przypomi
nającymi odnośne rozporządzenie i otaczającymi opieką wykład polski i naukę języka polskiego. I tak zna
lazłem w programie z roku 1860 na 61 rozporządze
nie przepisujące, że uczeń zgłaszający się do septymy ma się wykazać z biegłości czytania w obydwóch językach krajowych, a mianoivicie w języku polskim.
Reskrypt z dnia 19 października r. 1860 zaprowadza na powrót język wykładowy i podręczniki polskie dla nauki geografii w sekseie, kwincie i kwarcie, w miejsce dotychczas używanego od kilku lat „na próbę“ wy
kładu niemieckiego. Program z roku 1863/64 stwier
dza, że wykład polski ma obejmować w prymie i w se
kundzie naukę religii i języków polskiego, łacińskiego, greckiego i hebrajskiego, a w tercyi naukę religii, matematykę, historyą naturalną i języki polski, fran
cuski i grecki. Wreszcie jeszcze w roku 1873 wy
chodzi rozporządzenie nakazujące w wyższych kla
sach wykład polski w nauce języka polskiego. Do tegoż też roku programata gimnazyalne wychodzą, w obydwóch językach.
Że i dla Niemców, zamieszkujących dzielnice polskie znajomość języka polskiego jest pożyteczną, tak jest jasnem, że tego chyba dowodzić nie potrzeba.
Czyż Niemiec urzędnik, oficer, właściciel ziemski, przemysłowiec lub fabrykant, znający język swych
administrowanych i podwładnych, nie jest z góry le
piej uzbrojony do walki z trudnościami życia, jak rodak jego nie władający językiem polskim? Czyż mianowicie organa władzy nie będą w stanie daleko doniosłej działać w duchu i dla dobra państwa, gdy do ludności pieczy ich powierzonej w jej ojczystym przemówią języku?
To też przezorny rząd zaprowadził i dla Niem
ców naukę języka polskiego i takowa była dla nich obowiązującą aż do roku 1873. Znamy wszyscy w Poznaniu sędziwych już dziś Niemców, wyszłych ze ze szkół poznańskich, którzy znakomicie władają na
szym językiem, a których niemieckiemu patryoty- zmowi i najskrajniejszy szowinista nic zarzucić nie potrafi.
Wreszcie gimnazyum jest przygotowaniem dostu- dyów uniwersyteckich, a przyszli filologowie nie byli by w stanie uczęszczać na kursa języków, tak staro
żytnych, jak nowożytnych, gdyby ze szkół nie wy
nieśli znajomości tych języków. Przy coraz większej doniosłości, jaką szczepy słowiańskie uzyskują na świecie, smutno by wyglądał filolog słowiański, który by przystąpił do wyższych studyów bez znajomości najbardziej wykształconego i najbogatszego w litera
turze słowiańskiego języka.
Słowem nauka języka polskiego w zakładach nau
kowych polskich dzielnic Prus jest koniecznie potrze
bną ze względów moralnych, ekonomicznych i pań
stwowych, tak dla Polaków, jako i dla Niemców.
Tymczasem władze szkolne od łat kilku usuwają coraz więcej język polski. Ju ż za czasów nieszczę
snej walki państwa z Kościołem zaczęto usuwać wy
kład polski i ograniczać go na coraz mniejszą ilość przed
miotów. Dziś wykład ten usunięty jest całkiem, a nawet sama nauka języka polskiego od roku 1882 przestała być obowiązującą i odtąd wykładaną bywa po niemiecka, jako przedmiot fakultatywny. Od tego też roku ustają polskie prace piśmienne przy po
pisie dojrzałości. W roku 1889 skasowano nawet we fakultatywnej nauce głębsze wnikanie w l.tera- turę polską, i ograniczono naukę na wpajanie ucz
niom technicznych wiadomości, potrzebnych do kores- pondencyi handlowej.
Obecnie pragną i tę faknltatywną naukę usunąć, a motywują krok ten brakiem odpowiednich sił w gronie nauczyciełskiem. W ybieg to niefortunny, gdyż żyje jeszcze kilkunastu profesorów Polaków, rozpro
szonych po zakładach naukowych całych Niemiec, któ
rzy by chętnie powrócili do ojczystej dzielnicy; a w samym Poznaniu mamy kilku czynnych jeszcze pro
fesorów, posiadających fakultatem docendi języka pol
skiego.
Gdy rząd kraju wstępuje na drogę wręcz prze
ciwną uznanej od wieków za słuszną praktyce, nie czyni to bez powodów ważnych. Powody te leżeć mogą w rzeczy samej, i to w nadziei lepszego osią- gnienia zamierzonego celu przez zastosowanie środków odmiennych; — w naszym więc wypadku we wzglę
dach pedagogicznych, —- albo też lężą one we wzglę
dach zewnętrznych.
Sądzę, że z poprzednich wywodów wynika dość jasno, że pedagogicznych powodów do skasowania
w naszych zakładach naukowych wykłada polskiego i nawet nauki języka polskiego nie masz i być nie
może.
Jeżeli więc rząd praski zdecydował się na za
prowadzenie reformy, wręcz osłabiającej jego własny wpływ, a szkodliwej dla interesu poddanych, wtedy jedynem wytłomaczeniem niezwykłego tego krokn, mogą być tylko wyższe względy na ogólne dobro państw a; jednem słowem interes polityczny.
W arto się przyjrzeć argumentom zwolenników lego kroku, a przekonamy się niebawem, że opierają się one na fałszywem założeniu, a posiłkują się na
ciąganą logiką.
Gdy zaś uważamy, że reforma sama w sobie jest J la kraju szkodliwą, a polityczne jej znaczenie zwo
dnicze, nietylko prawem, ale wręcz obowiązkiem na
szym jest wyjawić nasze zdanie, aby przedstawicie
lom władzy, wedle naszego przekonania, źle poinfor
mowanym, oczy otworzyć, objaśnić ich co do rzeczy
wistego stanu rzeczy, a zarazem dać sposobność przekonania się, że odnośne reformy prowadzą na złą drogę i ani krajowi, ani państwu na korzyść wyjść nie mogą.
Eząd składa się z ludzi, a ludzie nieomylnymi nie są. W rzeczach doczesnych ulegać oni muszą prądom epoki, konjunkturom chwili, zmiennym falom współczesnych wyobrażeń. Zdarza się niekiedy, że główny kierownik rządu posiada iskrę geniuszu, która mu dozwala wznieść się po nad chwilowe przeko
nanie tłumów, po nad zmienne ideały wyobrażeń ogółu, po nad namiętności ludzkie i stronnicze inte-
— 10 —
resa warstw. W tedy stać się on może bohaterem swego narodn, węgielnym kamieniem państwowego gmachn, dobroczyńcą kraju, płomiennym bojownikiem sprawy Bożej na ziemi. Ludzie tacy rodzą się, dopuszczeniem Bożem, rzadko, raz w wieków kilka.
Gdy zdolnościom ich geninszn towarzyszy myśl Boża, pokora chrześciańska i miłość bliźniego, wtedy imie ich z czcią powtarzać będą wieki, a przykład naśladować następcy. Takimi byli Karol Wielki, takimi nasz Chrobry, Kaźmierz Wielki i Jagiełło.
Gdy jednak odwieczny wróg porządku Bożego na ziemi odwróci owych Tytanów od myśli Bożej,, wepchnie ich w bałwochwalcze uwielbianie siły i po
wodzenia, i pobudza do sięgania coraz wyżej, ponad granice, jakie wytknęła Opatrzność ludziom i ludom, wtedy Bóg niekiedy druzgocze już na ziemi nowych Prometeuszów, a na zuchwałą ludzkość zeseła daleko groźniejszą karę, przyćmiewając ślepota oczy epigo
nów, którzy z pierwowzoru swego jedynie umią na
śladować bezwzględność, a za promienną iskrą ge
niusza postępować nie są w stanie. Tak Bóg zmiażdżył najpotężniejszego olbrzyma nowoczesnych wieków, wielkiego cesarza Napoleona, a pozostawił po nim straszliwy zamęt. Następny rząd miotał się konwulsyjnie, rzucał w prawo i w lewo, postępował omackiem, a chcąc uniknąć skrajnych trudności, fol
gował na razie kierunkom stronniczym, w nadziei, że je przy innej sposobności będzie mógł poskromić.
Zdarzyło się wtedy, co się w takich razach zdarza zwykle, że i w głównem kierownictwie nastą
pił niepokój, organa władzy zmieniały się co chwila;
— 11 —
przedstawiciele powagi rządu, nie dostatecznie obznaj- mieni z potrzebami kraju, nie byli w stanie spokojnie rzeczy rozpatrzeć, lecz ulegając burzliwym nurtom niosącej fali, w najlepszej może wierze prowadzili nawę państwową na tonie, pod któremi się kryły nie
bezpieczne mielizny.
W takich wypadkach wdzięczni być powinni władzcy, za każde wyświecenie bieżących spraw, za objawy opinii, z których bądź co bądź cenne mogą zaczerpnąć informacye. Słynny mąż stanu angielski, lord Palmerston mawiał, że gdyby nie było opozycyi w kraju, należało by ją utworzyć, gdyż rządzący widzą sprawy kraju przez okulary swych doradzców i często osobiście interesowanych organów, a zależna od woli rządu i jedząca obrok rządowy — większość nie jest w stanie, ani ma wolę, rząd o rzeczywistych kraju potrzebach objaśnić. Stosunki nasze odmienne są od angielskich i nie stoimy bynajmniej na stano
wisku zasadniczej opozycyi; pomimo tego jasne wy
powiedzenie przekonań naszych, dla rządu zawsze pożądanem i pożytecznem być / powinno, i w tym celu zebraliśmy się na wiec dzisiajszy.
Głównym argumentem politycznym, który ma usprawiedliwić usunięcie z programu szkół nauki ję
zyka kilkomilionowej ludności na polskich kresach,, jest obawa, aby nauka ta nie wzmagała w Polakach uczucia narodowego, które ich rzekomo popycha do zachcianki oderwania swych dzielnic od pruskiego państwa. Posługujący się tym argumentem zdają się zapominać, że akcya polityczna nie bawi się w za
chcianki, lecz zajmuje się li tylko tern, co jest mo-
— 12 —
iliw e. Pow stania' polskie, jakiemi się naród nasz swego czasn starał wyswobodzić z pod obcego jarzma, o tyle były politycznie usprawiedliwione, że opierały się, w przekonania uczestników, na rzeczywistych, acz w rezultacie złudnych szansach powodzenia. Moral
nego usprawiedliwienia nie zaprzeczy im nikt, tak samo jak go nie odmówi pruskiemu generałowi Y o r
kowi, który zdradzając wymuszoną, lecz bądź co bądź złożoną przysięgę, dał przez to hasło do wyzwolenia swego kraju z pod jarzma obcego najeźdźcy.
N a dowód, jak i najwyższe sfery niemieckie umiały uczcić poświęcenie Polaków dla Ojczyzny, po
zwólcie mi panowie przytoczyć wspomnienie rodzinne.
Ody prababka moja, znana jeszcze najstarszej gene- racyi obywatelstwa poznańskiego, Anna Mycielska ze Szamotuł, straciła w rew olucji listopadowej trzech synów, a pomiędzy nimi rodzonego mego dziada L u
dwika, poległego słynną z odwagi i poświęcenia śmiercią pod Grochowem, ówczesny król pruski, F ry deryk Wilhelm III, kazał jej przez naczelnego pre
zesa wyrazić swe współczucie; a gdy w kilkanaście lat późaiej ś. p. ojciec mój Sianisław Mycielski, od
służywszy obowiązkową służbę wojskową, przedsta
wionym był królowi Fryderykowi Wilhelmowi IY, jako kandydat na oficera, szlachetny monarcha, sły
sząc jego nazwisko, zapytał towarzyszącego mu księ
cia R adziw iłła: „Ozy to nie syn tego, który poległ bohaterską śmiercią za swą Ojczyznę!“
Dziś czasy zbrojnych powstań minęły, a każde dziecko szkólne potrafi obliczyć, że porwanie się P o
laków z bronią w ręku, na najsilniejszą na świecie
— 13 —
potęgę wojskową, równałoby się samobójstwu; a na*
wet ci, którzy zarzucają nam, żeśmy w historyi nie
raz dali się omamić ułudnym nadziejom, przyznają, że tak szalona myśl w żadnym polskim mózgu powstać nie może.
Powiadają inni, że Polacy wprawdzie chwilowa cicho siedzą, bo są słabi, lecz niechby tylko konste- łacya polityczna sprawiła państwu pruskiemu jakie poważne trudności, a wnet staną Polacy, jak jeden mąż w obozie Prasom przeciwnym. Otóż oświadczy
liśmy setki razy przez usta posłów naszych, w lamach prasy naszej i na zgromadzeniach publicznych, że ani nam się nie śni wyciągać dla innych kasztanów z ognia, ani brać udziału w zaburzeniu, które się bądź co bądź na naszej skórze odbić może.
Jeżeli zaś Polacy trwają w nadziei odzyskania kiedyś bez żadnego wrogiego wystąpienia przeciw mo
carstwom zaborczym, lecz li tylko w skutek natural
nego rozwoju historyi, bytu narodowego i wolności, czy to w kształcie niepodległości, czy w kształcie autonomii w związku z. ościenną koroną, toć wolno Niemcom nie wierzyć w urzeczywistnienie tych pol
skich nadziei, lecz nie mają najmniejszego powoda do uciskania żywiołn polskiego i . posądzania go o wrogie państwa tendencye.
Dalej twierdzą nasi przeciwnicy, że nauka, na
wet fakultatywna, języka polskiego, dla tego stać się może niebezpieczną, że mogą w niój brać udział i Niemcy, którzy w takim razie byliby narażeni napo*
lonizacyą. Otóż, pomijając poruszoną już kwestyą, że znajomość języka polskiego wprost jest dla Niem-
_ 14 —
cótr korzystną, dziwić nam się wypada nad argumen
tem, który do tego stopnia poniża moralny poziom niemieckiego narodu. Zawzięci polakożercy nie widzą zapewne, jaką krzywdę wyrządzają swym ziomkom, gdy ich posądzają o tak słaby patryotyzm, że sama znajomość obcego języka ma wystarczyć do ich wy
narodowienia. Zaprawdę, my wyższe mamy wyobra
żenie o narodzie niemieckim ; uznajemy z chęcią wielo
stronne i znakomite jego zalety, i chcemy wierzyć, że dla ogółu wykształconych Niemców piękna dewiza ich monarchów „Suum cuique“ martwą literą być nie może.
Mniemane cofanie się niemczyzny na kresach polskich, a wzmaganie wrogiego* polonizmu w liczbę i materyalną siłę, jest taką samą baśnią, jak mnie
mane niebezpieczeństwo polityczne. Gdyby miało być prawdziwem, dziwnie by niekorzystne rzucało światło na wewnętrzną wartość żywiołu niemieckiego. Jeżeli Polacy, pomimo, że są skazani wyłącznie na własne siły, że są tak dobrze jak wykluczeni od urzędów, że płacą podatki, z których udzielane bywają zapo
mogi na zwalczanie ich ekonomicznie, jednak wzra
stają ilościowo i jakościowo, i wypierają Niemców posiłkowanych przez rząd i zasilanych materyalną po
mocą całych Niemiec, toć chyba są od nich daleko tęższym i; a praktyczny rząd powinien się raczej opie
rać na żywiole zdrowym i pełnym niespożytej siły, a zaniechać miłosnych względów dla żywiołu widocznie niedołężnego i strupieszałego.
Do takich to absurdów prowadzi fałszywe za
łożenie.
— 15 —
Wreszcie wysuwają przeciwnicy nasi, jako walny taran, argument, który ma całe nasze wywody rze*
komo rozbić na atomy. Miano odkryć pomiędzy mło
dzieżą szkolną jakieś tajne związki, które pod pozo
rem pielęgnowania języka i literatury polskiej, wiążą się w organizacyą, która by mogła być związkiem jakiejś wrogiej państwu akcyi. Liczne przesłuchy i postępowanie dowodowe nie wykazały tymczasem nic groźnego. Tu i owdzie schodzili się rzeczywiście gimnazyaści, deklamowali polskie wiersze, pisali wy
pracowania i odczytywali polskich klasycznych auto
rów. Toć jeszcze nic niebezpiecznego, a o ile nie odpowiada przepisom szkolnym, na zwyczajnej drodze : szkólnój dyscypliny załatwionem być powinno. Gdyby się była okazała choć odrobina jakiej organizacyi po- litycznćj, my pierwsi bylibyśmy podnieśli przeciwko niej głos. Młodzieży przystoi bowiem uczyć się i kształcić na obywateli, a dojrzałym mężom rządzić i radzić. Tak i ten argument, jak owe górskie po
toki, o których wspomina niemiecki poeta, marnym strumykiem w miałkim piasku ginie.
Rzekome niebezpieczeństwo polskie niczem za
tem innem nie jest, jak czerwoną szmatą, którą się straszy niemieckiego Michałka, by w ferworze podnie
conego patryotyzmu rzucał się w kierunku, w którym go wodzić pragną pewne warstwy.
Dzisiejsza polonofobia jest objawem chorobli
wym, którego analogie nie rzadkie na świecie. Impe- ryaiizm angielski, jingoizm amerykański, ogólne za
kusy dzielenia najrozmaitszych niedźwiedzich skór, toć symptomata choroby społeczeństw, które utraciły
— 16 —
równowagę, a w zaślepieniu gonitwy za powodzeniem nie widzą na drodze kamieni, o które się coraz czę
ściej potykają.
Niebaczność na ten niezdrowy kierunek może państwom i krajom przysporzyć wiele kłopotów we
wnętrznych. Znajdą się bowiem zawsze tacy, którzy z tego szału społeczeństwa osobiste korzyści wyciągać będą. Zawsze oni straszyć będą kraje jakąś czarną marą, by pod płaszczykiem patryotyzmu wyłudzać od rządów zapomogi na swe stronnicze i osobiste cele.
Tacy Indzie to wieczne pasożyty i darmozjady, gotowi każdej chwili do oporu wobec władzy, skoro ta im nsunie skrzynię z obrokiem.
Będąc szczerze przekonani, że polityczne i eko
nomiczne niebezpieczeństwo grożące Niemcom ze strony Polaków istnieje jedynie w imaginacyach zahypnoty- zawanych przez działania rozmaitych patryotów z in
teresu, usilną zanosimy do królewskiego rządu prośbę, by koniec położył nieszczęsnym stosunkom na kresach wschodnich, a mianowicie by zaniechał używania środków, samych w sobie niepożytecznych, a nawet szkodliwych, a żadną koniecznością polityczną nie
usprawiedliwionych.
Jako wyraz powyższego postulatu proszę panów o przyjęcie, podpisanie i wysłanie, gdzie się należy, petyeyi, która Wam zostanie odczytaną.
Kończąc me przemówienie dziękuję Wam Ro
dacy za tak liczny udział w dzisiejszem zebraniu i za uwagę, z jaką słuchaliście mych wywodów.
■
. , “7- '' ' :
r;
'.^■7 ;