• Nie Znaleziono Wyników

"Życie pośmiertne Konrada Wallenroda", Maria Janion, indeks zestawiła Ewa Maciak, Warszawa 1990 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Życie pośmiertne Konrada Wallenroda", Maria Janion, indeks zestawiła Ewa Maciak, Warszawa 1990 : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Kalinowska

"Życie pośmiertne Konrada

Wallenroda", Maria Janion, indeks

zestawiła Ewa Maciak, Warszawa

1990 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 83/2, 246-255

1992

(2)

2 4 6 R EC EN ZJE

M a r i a J a n i o n , ŻYCIE P O Ś M IE R T N E K O N R A D A W A L L E N R O D A . (Indeks zestawiła E w a M a c ia k o w a ) . W arszawa 1990. Państw ow y Instytut W ydawniczy, ss. 708.

1. N ie jest łatwo pisać uczniowi o Nauczycielu. N ie wiadom o nawet, czy to właśnie uczeń pow inien pisać recenzję książki Mistrza. Zwłaszcza w sytuacji, gdy seminaria profesor Marii Janion są i zawsze były dla nas, jej studentów, czym ś więcej niż zwykłym przekazaniem wiedzy historycznoliterackiej, przekazaniem reguł poznania naukow ego, zaznajom ieniem z m etodologią nauk humanistycznych. Były i są czym ś więcej: rzeczywistym i autentycznym doświadczeniem egzystencjalnym. Tak właśnie ja k o studenci przeżywaliśmy otwarcie na świat kultury: poznaw aliś­

m y literaturę rom antyczną w nieporównyw alnym olśnieniu, że o to jest ona dla nas, właśnie dla nas pisana. Że żyje. W łaśnie żyje, a kategoria „życia” — ten stary, zużyty, zbanalizow any w hum ani­

stycznej refleksji termin — najpełniej i najlepiej oddaje specyfikę, osob liw ość ow ego doświadczenia, które jest i było udziałem uczestników seminariów Pani Profesor. W szystko zaczyna żyć, okazuje się semantycznie w ielow ym iarowe; daw ne — zdawać by się m ogło — nieważne dla współczesności teksty, zapom niane słowa, zapom niane świadectwa nabierają niezw ykłego blasku i żyw otności, a przede wszystkim arcydzieła — naprawdę stają się arcydziełami, bo są nimi dla nas, bo ok azyw ało się, że m ów ią nie tylko o „wielkich duchach” naszej kultury, ale po prostu o nas, ich czytelnikach. O lśniewające i precyzyjne analizy, głęboko zakorzenione w erudycji, apelujące przy tym d o wyobraźni i uczuć, wprow adzały nas, studentów, w świat kultury romantycznej.

W szystkie książki Marii Janion wyrastają z takiego dośw iadczenia pedagogicznego, są naznaczone śladem takich spotkań sem inaryjnych1. O konsekwencjach pisarskich tego zjawiska i o jeg o wpływie na strukturę recenzowanej książki będę jeszcze mówić. W tym m om encie chcę zw rócić uwagę na zagadnienie ogólniejsze: na wciąż pojawiające się w pracach Marii Janion zainteresowanie fenom enem życia literatury w jej odbiorcach, wzajemnymi relacjami między tekstem , który w yznacza zachow ania życiowe odbiorcy, a czytelnikiem , który z kolei ożywia literaturę, nadaje jej now e znaczenia. W tym też kręgu problem owym — tak przecież istotnym w łaśnie dla romantycznej literatury — mieści się Ż ycie pośmiertne K onrada Wallenroda.

„»Ani jeden utwór M ickiewicza nie podlegał tylu i tak różnym sądom jak K onrad W allenrod« — stwierdził Ignacy Chrzanowski. D laczego tak się działo? N a pytanie próbuje odpow iedzieć właśnie niniejsza książka” (s. 16) — taką deklarację znajdujemy w rozdziale I (Legenda), będącym wprow adzeniem w problem atykę recepcji poem atu M ickiewicza w XIX wieku. W centrum zainteresow ania autorki znajdują się szczególne, znam ienne zwiaszcza dla polskiego rom antyzm u, m echanizm y oddziaływania literatury na realne, historyczne zachow ania ludzi epoki ( stąd też narzędzia badawcze, jakim i posługuje się uczona, nie ograniczają się do stricte historycznoliterac­

kich, ale pochodzą także np. z kręgu nauk socjologicznych czy psychologicznych, zob. s. 23). M aria Janion nawiązuje w tym rozdziale do sw oich wcześniejszych prac, w których zarysowała ukształtow any przez literaturę rom antyczną typ lektury — „magnetycznej”, „hipnotycznej”,

„wampirycznej”, oraz projektowane przez romantyzm utożsam ienie literatury i życia przejawiające się m.in. w zaspokajanej przez utwory rom antyczne potrzebie identyfikacji z ich bohateram i (zob.

s. 23). Ten szczególny typ odbioru, właściwy dla literatury romantycznej, oraz jej udział w kreowaniu polskiej religii patriotyzmu bardzo wyraźnie zaważył na „życiu pośm iertnym K onrada W allenroda”. W allenrod oderwał się od sw ego twórcy, zaczął żyć własnym życiem, a przesłanek do różnorodnego odbierania utworu doszukuje się Maria Janion m.in. w otwartej strukturze poem atu, wzywającej czytelnika d o współpracy w kreowaniu jego znaczeń, a zwłaszcza w polifoniczności tekstu.

Rozdział II (Rosja) w całości poświęcony jest M ickiewiczowskiemu doświadczeniu Rosji, które — zdaniem autorki — zostaw iło wyraźne piętno na poemacie. Jest on w tym rozdziale rozpatrywany na tle „konstelacji tekstów ” M ickiewicza (s. 47) artykułujących rozm aite wersje konfliktu polsko-rosyjskiego. N adrzędną kategorią interpretacyjną w om awianym rozdziale jest „maska”, łącząca tu M ickiewiczowskie doświadczenie Rosji (wewnątrz despotycznie władanego i zn iew olo­

nego imperium wszechwładnie panuje maska) z właściwym Konradow i W allenrodowi „spiętrzeniem m asek” (s. 64). „M aska” stanow i zresztą jedną z najważniejszych kategorii interpretacyjnych w całej książce. Pojawia się we wszystkich częściach pracy i w różnych porządkach, autorka w yk o­

1 I to nie tylko redagowana przez M. J a n i o n seria „Transgresje”. Wbrew pozorom ona w łaśnie w najmniejszym stopniu oddaje ow o tak cenne skupienie poznawcze, ow o niezwykłe skoncentrow anie uwagi wszystkich uczestników, tak charakterystyczne dla sem inariów Marii Janion. W cyklu „Transgresji” problemy często „rozmywają się” w zbyt wielu, nie zawsze w pełni panujących nad tematem głosach.

(3)

rzystuje przy tym w spółczesną, najnowszą wiedzę o człowieku, kontynuując badania przedstawione w tomie M aski z serii „Transgresje”. I choć niekiedy bardzo szerokie użycie tego pojęcia rodzi pytania o jeg o nośność sem antyczną, to zawsze analizy te inspirują, a szczególnie cenne są uwagi łączące m otyw m aski z rom antycznym marzeniem o „całkowitym przedzierzgnięciu oso b o w o ści”

(zob. s. 603).

R ozdział III (J estestw o sprzysiężenia) sytuuje Konrada W allenroda w obec problem ów etycz­

nych, jakie niosły ze sobą ΧΙΧ -wieczne tajne sprzysiężenia, nie tylko polskie, ale szerzej — europejskie. Zdaniem autorki, w poem acie M ickiewicza słyszalne są echa rozmaitych ów czesnych tajnych zw iązków , m.in. filom ackiego, dekabrystów, karbonariuszy. (N a marginesie zwróćm y uwagę, że w świetle rozważań Marii Janion filomaci szczególnie wyraźnie okazują się związani z rom antycznym nurtem spiskow ym , a tezy o ich ośw ieceniow ym i niepolitycznym rodow odzie w jeszcze mniejszym stopniu wydają się przekonujące, zob. s. 72 i 77). Konrad W allenrod jest więc w tej części książki przedstawiany jako „Wielka M etafora spisku” (s. 139), jako utwór kon cent­

rujący w sobie tak ważne dla spiskow ców XIX w. dylem aty moralne, jak kolizja m iędzy prawem narodow ym a prawem ludzkim, pow innością m oralną a pow innością narodow ą, m iędzy etosem rycerskim a m iłością ojczyzny, honorem a patriotyzmem, systemem wartości chrześcijańskich a w ym ogam i aktualnej sytuacji historycznej, etosem rycerskim a etosem spiskow ym , między celem wielkich zam ierzeń a im m oralnością środków do niego prowadzących. Problem atyka Konrada W allenroda ukazana zostaje na tle takich zagadnień europejskiej kultury, jak stosunek do tyranobójstwa oraz recepcja dzieł i myśli M achiavellego, a także w kontekście szczególnie w polskiej kulturze istotnych kwestii, jak dogm at patriotyzm u czy rom antyczna religia patriotyz­

mu, ojczyzna ja k o absolut, ekstremizm patriotyczno-rom antyczny w religijnych uniesieniach dla ojczyzny, Χ ΙΧ-wieczne spory na temat polskiego charakteru narodow ego i pojm ow ania „polskiej cnoty”. Ten ostatni wątek pojawia się zresztą w całej pracy i należy do najciekawszych. Autorka ujawnia w polskiej i rosyjskiej recepcji poem atu istnienie opartych na wzajemnej niechęci stereotypów , wyobrażeń i fantazm atów i łączenie ich właśnie z walenrodyzmem: dla wielu P olaków wiązał się walenrodyzm z wpływami rosyjskimi, dla wielu Rosjan — z polskim charakterem narodowym .

Rozdział IV (C zy można spalić „Konrada Wallenroda"?) jest rekonstrukcją pełnych dram atyz­

mu przemian M ickiew iczow skiego stosunku do poematu. U czona śledzi fazy ustalania się wstrzem ięźliwego i negatyw nego nastawienia poety do Konrada Wallenroda, które „Świadczą [ .. . ] o pełnym napięć przewartościowaniu przez M ickiewicza własnej twórczości, a i w ogóle literatury”

(s. 173). Szczególną uwagę zwraca na sposób myślenia o historii typow y dla M ickiewicza we wczesnych latach trzydziestych („Pielgrzym P olski”, K sięgi narodu i pielgrzym stw a polskiego), m.in.

wskazuje na jego przekonanie o konieczności bezwzględnego „Radykalizmu czynu jaw nego, otwartego, w ojenn ego” (s. 174—175), na zmianę charakteru pisania o caracie — caryzm jako szatan polityczny, przywrócenie historii sensu sakralnego, na pogląd o „szatańskości M achiaw ela”, na odrzucenie kłam stw a jako środka politycznego. Tendencje te znalazły kulminację w konwersji towianistycznej M ickiewicza, która odegrała „najistotniejszą rolę w radykalnym przekształceniu stosunku autora d o Konrada W allenroda” (s. 182).

Rozdział V (Lektury) przedstawia sposoby czytania poem atu M ickiewicza w różnych kręgach odbiorców . Tak np.: „W warszawskim [ . . .] środow isku spiskow ców i pow stańców utwór traktow ano jednoznacznie j a k o p o c h w a ł ę c z y n u p o p r o s t u , [ . . . ] nie dostrzegając w nim nawet cienia rozterek moralnych z pow odu działania podstępnego, zdradzieckiego i zam as­

kow anego” (s. 193). Całkow icie odm ienne od tak entuzjastycznego odbioru Konrada W allenroda było przyjęcie utworu przez klasyków warszawskich, którzy zdecydowanie poem at potępili jako utwór „ n i e - p o l s k i ” — „bo opiew a »bezecnego zdrajcę«, co obce jest całkow icie polskiej m entalności i m oralności” (s. 205). O statnia część rozdziału pokazuje losy sporu o walenrodyzm toczącego się zwłaszcza na emigracji w latach czterdziestych. Autorka ujawnia głów ne kierunki ataku na ideę poem atu oraz jego twórcę. Spory te, najczęściej uwarunkowane politycznie, świadczyły o niezrozum ieniu tragizmu utworu i potępianiu postawy M ickiewicza, w ów czas już towiańczyka: „na emigracji podejrzewany o najgorszą podłość zam askow anego karierowiczostwa, w kraju [ .. .] w alenrodyzm miał być traktowany jako szczytna służba patriotyczna [ . . . ] ” (s. 255), a zem sta jako „najpiękniejsza pow inność patriotyczna i najwyższe poświęcenie” (s. 240).

Z rozdziału tego, a i z całej książki, wyłania się dość przerażający obraz polskiej kultury porozbiorow ej ja k o kultury oblężon ego miasta. D otyczy to zwłaszcza rom antyzm u, tak silnie uw ikłanego w działania polityczne (zresztą w tej pracy wyraźna jest wizja postaw y romantycznej ja k o nieodłącznie związanej z uczestnictwem w polityce i w tym tkwi godn ość tej postawy), odnosi się to także w dużym stopniu do wszystkich polskich porom antycznych formacji kulturowych,

(4)

2 4 8 R ECENZJE

również do naszej w spółczesności: w szystko w tej kulturze włączane jest w kontekst polityczny, istnieje w kontekście politycznym . To polityka decyduje tu o sensach dzieł, i to nie tylko tak m ocno z nią związanych, jak K onrad W allenrod (zob. s. 233 — 234). K ażdy wiersz, każda próba dotknięcia m etafizyki czy wyrażenia przekonania o tragizmie losu ludzkiego, każdy eksperyment egzystencjal­

ny (np. towianistyczny), każda refleksja nad złem — w szystko natychm iast nabiera sensów politycznych, jest oceniane z perspektywy politycznej. N ie istnieje sam oistnie, sam o w sobie.

T o zjawisko wyraźnie występuje również w zajmujących wiele miejsca w książce rozważaniach 0 obrazie M ickiewicza w św iadom ości społeczeństwa polskiego. Szczególnie okres rosyjski w jego biografii, a i wszystko, co dotyczyło drażliwej sfery polsko-rosyjskich kontaktów , podlegało surowej ocenie, ujawniającej często chęć zawładnięcia twórcą, ograniczenia jego niezależności duchowej (zob. np. s. 235). W iele goryczy jest w tym obrazie najw iększego polskiego poety oskarżanego o zdradę, brak patriotyzmu, nie rozum ianego przez społeczeństw o, zmierzające

— w różnych ugrupowaniach politycznych — do „zaanektowania” pisarza, sprow adzenia jego tw órczości do wąskiego wymiaru doraźnie politycznego.

Rozdział VI ( W allenrodowie powstania styczniow ego i K raszew ski) dotyczy m otyw ów walen- rodycznych w twórczości Józefa Ignacego K raszewskiego. „Najogólniej m ówiąc, są to albo pow ieściow e biografie postaci, nieraz z życia wziętych, którym przypisywano postaw y W allen­

rodów [ . . .] , albo też wpisane w pow ieści polemiki z »w alenrodyzm em « jako m etodą działania spiskow ego i rewolucyjnego” (s. 267). Maria Janion, om awiając zm ienność stosunku Kraszews­

kiego d o pow stania styczniow ego, wskazuje na dominujące w poglądach pisarza przekonanie, że

„ostentacyjne m ęczeństwo m iało być najwłaściwszą bronią P olak ów ” (s. 317). Postaw ę w allen­

rodyczną Kraszewski (zbliżony do mesjanizmu Krasińskiego) odrzucił, a z klęski walenrodyzm u

„wyciągnął przede wszystkim chrześcijańskie wnioski moralne: [ .. . ] Od spisku trzeba przejść do mistycznej ofiary [ . . . ] ” (s. 324).

Rozdział VII (Lektur ciąg dalszy) przedstawia recepcję K onrada W allenroda w ostatnich dekadach XIX w. (m.in. w twórczości Asnyka, Konopnickiej, Faleńskiego, Prusa). W śród czynników , które wpłynęły na sposób czytania poem atu przez pozytyw istów , jak i na rozumienie przez nich postaw y walenrodycznej, wymienia Maria Janion przede wszystkim brutalne zdławienie pow stania styczniow ego oraz wzrost potęgi Prus i zagrożenie dla polskości, jakie niósł ze sobą rosnący nacjonalizm niemiecki.

Druga część rozdziału pośw ięcona jest polem ikom ostatnich lat XIX stulecia. U czoną interesuje tu zwłaszcza tekst Poeta zdrady (1897), w którym Iwan F ranko uznał za głów ny temat prawie wszystkich utw orów M ickiewicza zdradę rozum ianą przez poetę — zdaniem autora — jako bohaterstw o lub nawet jako ideał. Artykuł Franki i repliki na jego zarzuty (m.in. W łodzimierza Spasow icza) zostały przedstawione na tle biegunow o różniących się stanowisk interpretacyjnych:

1) w środow iskach rosyjskich nieprzychylnych polskości utrwalił się pod koniec XIX w. stereotyp

„walenrodyzm u” jako typow o polskiego fenomenu, W allenroda utożsam iano tu po prostu z Polakiem ; 2) w ostatniej dekadzie XIX stulecia w św iadom ości polskich odbiorców przeważał pogląd, najwyraźniej w ypowiedziany przez Józefa Tretiaka, eksponujący patriotyzm poem atu 1 uznający za właściwą ideę utworu gloryfikację poezji narodowej, a pomijający prawie zupełnie m oralną klasyfikację czynu Konrada.

Rozdział VIII (Biografie), bardzo głęboko zakorzeniony w konkrecie historycznym epoki, przedstawia sylwetki osób, których życiowe losy kojarzono z walenrodyzmem. Szczegółow o charakteryzuje autorka cztery biografie: K arola Baykow skiego, Stanisława K unickiego, Zygm unta Sierakowskiego, Jana W itkiewicza. W tej części książki uczona wykracza poza granice w. XIX i om aw ia wizję postaci Jana W itkiewicza nie tylko w pismach Stanisława W itkiewicza i Tadeusza M icińskiego, ale i W itkacego.

W rozdziale IX, zatytułow anym Sam obójca, autorka koncentruje swą uwagę już nie na recepcji K onrada W allenroda, ale na samym poemacie. K westią centralną jest rozumienie sam obójstwa.

M aria Janion rozważa to zagadnienie zarysowując przenikanie i ścieranie się w utworze trzech wielkich etosów : antyczno-rzym skiego, pogańsko-pruskiego wraz z litewskim oraz chrześcijań­

skiego; wiele uwagi pośw ięca również (w tym i w innych rozdziałach książki), biblijnej postaci Sam sona. Sam obójstw o K onrada rozumie autorka jako jego obronę przed zniew oleniem (s. 649), ja k o „ostatni manifest niezależności, w olności duchowej, a jednocześnie gest pogardy i dum y”

(s. 650). Daje więc interpretację krańcow o odległą od rozumienia śmierci W allenroda jak o znaku jeg o absolutnej klęski i rozbicia osobow ości. Jest to śmierć człowieka, „który przekroczył prawa m oralne św iata” (s. 655). Sam obójstw o Konrada jest „wymierzeniem sobie kary, aktem ekspiacji, gestem przywracającym naruszony ład moralny św iata” (s. 656). W allenrod to bohater tragiczny;

„nie zachowuje się jak wierny sługa, nawet w obec ojczyzny” (s. 656).

(5)

W tym końcow ym rozdziale om aw ia autorka również zależność między tragicznym zderze­

niem sprzecznych racji moralnych a strukturą poem atu („polifonia tragiczna”), wiele też uwagi poświęca reinterpretacji K onrada Wallenroda dokonanej przez Juliusza Słowackiego.

Zam ykają książkę rozważania o skrajnym indywidualizm ie K onrada W allenroda i o specyfice literackiego wyrażania tragicznych konfliktów oraz sym bolicznego w literaturze dotykania zła:

pisze Maria Janion o „potężnym triumfie wielkiej literatury, która — jedynie ona — m oże dotknąć strefy zła i niem oralności, ale właśnie dlatego, że w ym aga wtedy od twórcy [ .. . ] h i p e r m o r a l n o - ś c i. Żąda odw agi rzucenia wyzwania, nawet wejścia w zło, ale i trwałego gruntu m oralnego, zakorzenienia w sum ieniu wartości etycznych u tego, kto to czyni” (s. 682 —683)2.

2. Autorka już we wstępnym rozdziale wyraźnie podkreśliła, że to jedynie XIX stulecie jest przedm iotem jej badań. I choć uczona tak zdecydowanie ogranicza pole historycznoliterackiej penetracji, to jednak trudno powiedzieć, że jest to książka tylko z zakresu historii literatury i dotycząca w yłącznie XIX wieku. Stale przejawiający się w pracach Marii Janion herm eneutyczny wysiłek „odnaw iania znaczeń” zaow ocow ał w om awianym dziele takimi analizami, które każą widzieć w K on radzie W allenrodzie utwór koncentrujący w sobie najważniejsze dylem aty rom an­

tycznego i porom antycznego, zarów no ΧΙΧ-wiecznego, jak i XX-wiecznego uczestnictwa w historii.

P oem at M ickiew icza w tej optyce — to nie zabytek literacki, to tekst drastycznie i odw ażnie formułujący kwestie relacji m iędzy historią a m oralnością, polityką a etyką: człow iek w obec przem ocy, jednostka w obec politycznego zniew olenia, człowiek w pułapce historii. N ieroz­

w iązywalny węzeł: polityki — religii — etyki. „Kulturę polską — pisze Maria Janion — cechuje pew nego rodzaju odczucie tragizmu, które znalazło swą kulminację w K onradzie W allenrodzie, Fakt ten często p ozostaw ał nie zauważony. Chodzi tu o tragedię »dw óch sum ień«, które pojednać się nie dadzą — i trzeba w tym żyć i ginąć, w tym w yjątkowo silnym napięciu m iędzy historią a m oralnością” (s. 680).

Analizy M arii Janion dotykają najtrudniejszych i zasadniczych problem ów etyki rom antycz­

nej (m.in. zw iązanych z indywidualizm em romantycznym), przewartościowań etycznych, jakich m usiał dok onać rom antyzm odpow iadając na wyzwania historii: „właśnie w ów czas załam yw ał się uniwersalizm ośw ieceniow y oraz kształtowały się now e kryteria oceny myśli i działań. N arody i narodow e punkty widzenia w sp osób naturalny pobudzały d o używania r e l a t y w i z m u e t y c z ­ n e g o , który nieraz — w stosunku do polityki — bywał nazywany »m akiaw elizm em « (s. 69;

podkreśl. M. Κ.).

T o poruszenie'w artości, ta niepewność i niestałość świata wartości i zmagający się z nimi rom antyk — znajdują się w centrum rozważań autorki. I ta też aksjologiczna niestabilność świata sp ow od ow ana przez zderzenie historii i etyki, polityki i religii, polityki i etyki w yznacza głów ny krąg problem ow y książki: historia jako wyzwanie i wezwanie. Historia wkraczająca w życie człow ieka, zastaw iająca na niego pułapki. Człowiek uporczywie poszukujący godności w świecie zdom inow anym przez zło historii. I polityka drastycznie weryfikująca ustalone i — zdaw ać by się m ogło — niepodw ażalne system y wartości. Szczególnie wyraziście ow o dram atyczne zderzenie etyki i polityki ujawnia się we wciąż powracającym w książce wątku weryfikowania przez uczestniczących w historii rom antyków — etosu chrześcijańskiego oraz rycerskiego. Tak więc M aria Janion przytacza wspaniale brzmiące słow a Kajetana K oźm iana (wielokrotnie ostro atakującego M ickiew icza i nazywającego go „politycznym i literackim zbrodniarzem”, zob. s. 158) z poem atu Stefan Czarniecki, które jednak w obec tragicznych wyzwań ΧΙΧ-wiecznej historii i polityki okazują się przerażająco puste: „tylko m ocna wiara w słuszność sprawy, niezachw iana ufność w Bogu, wielka i religijna m iłość cnoty i honoru rycerskiego, brzydząca się wszystkim i potępionym i od Boga środkam i, nieugięta na m niem ania i groźby gminu prawość, połączone z czystością i gorącą m iłością ojczyzny, są zdolne wydać z siebie bohatera godnego z wyboru nieba i przeznaczenia stać się wybawicielem narodu” (cyt. na s. 158— 159). „Patriotyzm tak reprezen­

tow an y — kom entuje autorka — nie wytrzym ywał jednak najczęściej p r ó b y r z e c z y w i s t o ś c i obracając się w u godow y kom prom is z zaborcami, w lojalizm [ . . . ] ” (s. 159; podkreśl. M. Κ.).

Zatem : „próba rzeczyw istości”. Idee konfrontowane z rzeczywistością historyczną.

Podjęta przez rom antyków próba b y c i a w historii, tworzenia historii, zm agania ze złem historycznym prowadzi do inwersji m oralności i ta sytuacja odrzucenia tradycyjnych wartości nieustannie w om awianej książce zajmuje autorkę. Powracają przy tym wątki od daw na istniejące w twórczości uczonej, jak rewolucyjna inwersja tradycyjnej m oralności, tragizm, prom eteizm .

„M ickiew icz — pisze M aria Janion — ponaw iał [ .. . ] zabieg p r z e r a ż a j ą c e j i n w e r s j i opartej na 2 Zob. również słow a autorki o „rysie w ielkości”, który właściwy jest „tylko bohaterom poezji, w sym bolicznym natężeniu i przekroczeniu” (s. 412).

(6)

2 5 0 R EC EN ZJE

tragicznym zderzeniu dw óch sumień: w tym wypadku rycerskiego honoru i spiskowej m iłości ojczyzny” (s. 150). Tragiczne zderzenie „dwóch sum ień”. Tragiczne zderzenie wartości. Czy jest w tym świecie m ożliwe pojednanie? Ocalenie? Świat wartości poruszony. Jak go zatrzymać? Gdzie się zatrzymać? Jaka jest granica tej inwersji? Gdzie jest to źródło wartości, które przywróci światu etyczny ład? C o m oże być tym źródłem? Czy m oże nim być, czy m oże ocalić etyczny ład świata idea ojczyzny religijnie pojęta, a przecież — jak pisze Maria Janion — zm uszająca do „popełnienia dla niej każdego czynu, nawet w ystępnego” (zob. s. 9 4 —95).

We wszystkich sw oich pracach uczona, formułując koncepcję św iata rom antycznego jako pełnego tragicznych antynom ii i sprzeczności, zwracała jednak uwagę na istnienie w centrum tego świata — romantycznej utopii ocalającej. Najwyraźniej w ypowiedziała to w pracy Rom antyzm — rewolucja — m arksizm : „N a tym polega romantyzm: na zakw estionow aniu położenia człow ieka tu i teraz. U świadam iam sobie, jak jest — hic et nunc — i m ówię: nie, nie ma zgody. [ . . . ] Ale musi pojawić się również następny ruch myślenia rom antycznego, gdyż nie m ożna żyć samym tylko buntem, sam ym zakw estionow aniem , samym spustoszeniem i destrukcją. Byłby to nihilizm. [ . . .]

najczęściej, po destrukcji albo i równocześnie z nią [rom antyzm ] dokonuje jeszcze drugiego posunięcia: m ianowicie wprowadza utopię. [ . . . ] Są różne rom antyczne ocalenia: now e społeczeńst­

wo, sztuka, natura. N asz romantyzm ma P olskę” 3. Zatem — romantyzm polski ma ojczyznę. I to było to centrum. M im o wszystko. I niejako — ponad tragizmem, bo ocalało. Bo chroniło przed nihilizmem.

To było to romantyczne centrum, którego istnienie M aria Janion podkreślała we wszystkich swych pracach. Teraz, w najnowszej książce, z perspektywy badań nad Konradem Wallenrodem szczególnie wyraźnie ujawnia się swoiście tragiczna dw uznaczność i tej idei. Także ten absolut (?) — rozpada s ię ... nie daje uk ojen ia... nie przynosi o c a le n ia ... N ie ocala, ale niszczy — jak ten poszukiwany w Conradowskim N ostrom o skarb. N ie istnieje ocalająca — w sensie egzystencjalnym — m oc romantycznej kategorii „ojczyzny”, nie m oże zastąpić Boga. C o więc pozostaje? W świecie tragicznych antynom ii — na czym się oprzeć?

3. O tragizmie pisała Maria Janion wielokrotnie. O tragicznej wizji człow ieka i o tragicznych sprzecznościach historii polskiej, o człowieku romantycznym, który chcąc czy m usząc być w historii, podlega jej tragicznym antynom iom . Pisała więc o tym uczona wiele razy i w różnych porządkach, w odniesieniu do różnych tekstów. Tonacja najnowszej pracy autorki Gorączki rom antycznej jest jednak szczególna: akcent p ołożon o tu nie tyle na tragizm, co na i r o n i ę tragiczną. Ta ironia nieustannie pojawia się na kartach omawianej książki.

Ironia tragiczna staje się kategorią nadrzędną w rozumieniu przez Marię Janion dziejów polskich. Ironia tragiczna wraz z całą właściwą jej aurą swoistej „przewrotności” losu, „wy­

krzywiania” ludzkich działań, „wym ykania się” skutków czynów ludzkich spod władzy człowieka.

0 ironii tragicznej na kartach swej najnowszej książki m ówi autorka często w sp osób bezpośredni (zob. np. s. 458, 566). Ale ironia tragiczna zdom inow ała całą strukturę pracy, sięga głęboko w jej pisarską materię. Ciągła obecność ironii tragicznej wyraża się bow iem również w zastosow anej przez uczoną zm ienności perspektyw w oglądzie om awianych faktów i zjawisk. W łaśnie ta niepokojąca zm ienność perspektyw, nieustanna zm ienność optyki — decyduje o tym, że najbar­

dziej dotkliw ym i dojmującym wrażeniem, jakie wywołuje ta książka, jest poczucie poruszenia wartości, niepewności i niestabilności świata wartości. W szechwładnego panow ania ironii tragicz­

nej. Fakty i zjawiska, literackie i biograficzne, a dotyczy to zwłaszcza K onrada W allenroda oraz życia i twórczości M ickiewicza, rozważane są w coraz to innych porządkach (egzystencjalnym, biograficznym, społecznym , politycznym , historycznoliterackim ...), w coraz to innej, zmiennej perspektywie: wciąż now e fakty, wciąż now e — wciąż innych osób i środow isk — opinie 1 świadectwa zdają się niwelować, naruszać osiągnięty już, raz ustalony status aksjologiczny (i ontologiczny?) właśnie omawianej przez autorkę kwestii. Czytelnik często z przerażeniem zadaje sobie pytanie: C o jeszcze ironia tragiczna naruszy w tym świecie? Jaki jeszcze ludzki wysiłek podważy? G dzie się zatrzyma? N a czym się oprzeć? W ciąż konflikty wartości: coś, co w jednej perspektywie (np. w porządku jednostkowej biografii) jest wartością i źródłem ładu m oralnego, w innym — przestaje nimi być (np. w porządku bytu zniew olon ego społeczeństwa). Co stanowi wartość niezaprzeczalną i absolutną? Czy jest taka wartość? K to, co tu jest gwarantem wartości?

K siążka przynosi conradow ską odpow iedź na te pytania, a jest ta odpow iedź istotna w dwóch porządkach: dla badań nad rom antyzm em , ale i — co nie mniej ważne — ze względu na koncepcje antropologiczne samej uczonej. Obie wizje — rom antyzm u i człow ieka — zdają się bardzo

3 M. J a n io n , Rom antyzm — rewolucja — marksizm. Colloąuia gdańskie. G dańsk 1972, s. 2 7 7 - 2 7 8 .

(7)

wyraźnie naw iązywać d o tradycji conradow skiej4. Ż ycie pośmiertne K onrada W allenroda to książka conradow ska. N ie dlatego, że kilkakrotnie pojawia się tu nazwisko Conrada. I nawet nie tylko dlatego, że większość rozważań autorki koncentruje się w ok ół tego, co zwykliśm y nazywać problem atyką conradowską: w ok ół pojęć zdrady i honoru, godności i sam otnego zm agania się z wewnętrznym i zewnętrznym zniewoleniem. Ż ycie pośmiertne Konrada W allenroda to książka conradow ska w tym szczególnym sensie, w jakim podobna jest do N ostrom o — do tej powieści, która w wyjątkowym natężeniu kumuluje w sobie Conradowskie przekonania o tragizmie istnienia ludzkiego: tragizmie egzystencji po prostu, ale i nieuchronnym tragizmie ludzkich działań w historii. A przede wszystkim o wszechwładnym panowaniu nad człowiekiem , nad wszelkimi jego zamiarami, czynam i, dążeniam i — i r o n i i t r a g ic z n e j .

Ironia tragiczna panuje nad światem Nostrom o (dodajmy na marginesie, nie rozwijając tu tego wątku, światem, który — przynajmniej w pow ieściowym tłum aczeniu Jana Józefa Szczepań­

skiego — jest jak sen utkany z romantycznych fantazmatów, jest jak mroczny obraz, jak nocny koszmar wyłaniający się z m yślenia o tragizmie polskiej historii). Ironia tragiczna, która gmatwa i wykrzywia ludzkie losy: „Okrutna darem ność rzeczy widniała tu obnażona w płochości i cierpieniu tego niepoprawnego ludu; okrutna darem ność żyw otów i śmierci marnowanych w próżnym wysiłku osiągnięcia trwałego rozwiązania problem u” 5. Te słowa, w sp osób bezpośredni dotyczące ludzi śmiertelnie rannych w czasie zamieszek opisyw anych w powieści, wyrażają ogólniejsze prawa tego świata dotkniętego ironią tragiczną. W szyscy w powieści szukają skarbu.

I on w łaśnie jest przyczyną ich zagłady i zguby. C o w ydawało się skarbem, jest przyczyną klęski.

N ie ma skarbu, nie ma absolutu, jest tylko wieczne i sam otne dążenie i zm aganie się. Wieczne, bez ukojenia i wsparcia, sam otne i pozbaw ione religijnej sankcji poszukiwanie wartości.

M rok, tragizm, a zwłaszcza ironia tragiczna — to jest tonacja najnowszej książki Marii Janion. I to jest tonacja N ostrom o. Już wszyscy wszystko tu stracili. N ie ma skarbu. A jednak jest skarb. K ończy pow ieść dramatyczny, rozpaczliwy krzyk Lindy — w morze, w noc. Bohaterka krzyczy imię swej M iłości. Straciwszy ją, ocala ją. G łos w pustce. Rozpacz. Bez ukojenia. Ale ten uparty krzyk m iłości, wbrew wszystkiemu, pom im o zagłady i klęski, zdaje się zawierać przesłanie:

to ty, nie świat, budujesz wartość. O na jest w tobie. Bohaterka w ten sposób ocala wartość. N ie ma skarbu. Jest skarb. Krzyk w pustce i w rozpaczy, a jednak tworzy wartość. Sam otny i pozbaw iony wszelkiego — także religijnego — oparcia człowiek tworzy wartość. Ponad światem. W zmaganiu z losem i z ironią losu. W wierności sobie. I wartościom , które sam wybrał. „Ocalenie m oże się spełnić nie tylko przez pojednanie, ono m oże się dok onać przez Rozpacz. O to znów paradoks tragiczny” (s. 680) — pisze uczona, raz jeszcze sytuując swoje rozważania w tradycji conradowskiej.

W spom niałam już, że reinterpretację romantyzmu, jakiej dokonuje w omawianej książce M aria Janion, najlepiej m ożna zrozum ieć przez odw ołanie się do Conradowskiej wizji człowieka.

Jaka jest ta wizja rom antyzm u w Ż yciu pośmiertnym Konrada W allenroda? I co, kto jest w tym rom antycznym świecie gwarantem wartości? Jak autorka buduje własne koncepcje antropologicz­

ne wybierając z różnych romantycznych wątków rozwiązania jej najbliższe?

U czoną interesują tu sytuacje ekstremalne, człowiek w sytuacjach krańcowych, wymagających ostatecznego poświęcenia, ofiar i heroizmu. („Rodzaj fanatycznego zapam iętania patriotycznego, jaki nie opuszczał spiskow ców , spow odow ał, że nieraz porów nyw ano ich do m nichów, zakon­

ników, rycerzy krzyżowych, pierwszych m ęczenników chrześcijańskich” <s. 9 3 ).) Pisze Maria Janion: „bohater rom antyczny p ó j d z i e d o k r e s u i wypełni swą straszną pow inność” (s. 15;

podkreśl. M. Κ.). W iele razy, w różnych porządkach i w odniesieniu do różnych — literackich i realnych — postaci pojawia się w książce ów m otyw „podróży do kresu” (zob. np. s. 429 i 655).

Taki właśnie romantyzm i takie postawy zdają się uczoną najbardziej interesować.

Pojawiają się w książce, znane z wcześniejszych prac Marii Janion wątki prometejskie (zob.

o Prom eteuszu np. s. 659), jednak akcent przesunięty został z buntu na św iadom ość moralną, z siły buntu na siłę św iadom ego poświęcenia, z w olności na d r a m a t przekroczenia ustalonych, usankcjonow anych tradycją norm moralnych, z człowieka jako tytanicznego prawodawcy i twórcy wartości na człowieka tragicznie przeżywającego konflikty sumienia. Z człowieka zwycięskiego na człowieka klęski, ocalającego jednak swą godność. (Osobną sprawą — dodajmy na marginesie — są

4 Dodajm y, że nie jest tu wcale najważniejszy stosunek Conrada do romantyzmu, ale chodzi raczej o jego ogólną wizję człowieka.

5 J. C o n r a d , N ostrom o. Przełożył J. J. S z c z e p a ń s k i . W arszawa 1981, s. 245. Takiej bezpośredniej sugestii interpretacyjnej, takiego nawiązania do N ostrom o czy do Conrada książka M. Janion nie zawiera.

(8)

2 5 2 REC EN ZJE

fascynujące rozważania autorki o polskiej kulturze klęski i zagrożeniach, jakie sytuacja klęski niesie dla społeczeństw a6.)

W tej koncepcji człowieka rom antycznego szczególną rolę pełni kategoria „przekroczenia”

nieustannie pojawiająca się na kartach książki: K onrad W allenrod pośw ięcił się bez reszty, a poświęcenie ow o „obejm ować m usiało [ . . . ] p r z e k r o c z e n i e — [ .. .] zm ianę stosunku do zasad postępow ania uznanych za moralne i podjęcie działań bezwzględnych i gw ałtow nych” (s. 95).

M ożna zapytać, czym w sensie aksjologicznym jest przekroczenie? Jak tworzy wartość? Wydaje się, że w Życiu pośmiertnym K onrada W allenroda ustrzegła się autorka niebezpieczeństw a (wyraźnego zwłaszcza w „Transgresjach”) pisania i m yślenia o przekroczeniu jak o wartości samej w sobie, a to dzięki tak niezwykle bogatem u zarysowaniu konkretu historycznego i połączeniu refleksji nad literaturą z opisem historycznych i egzystencjalnych zawęźleń losów ludzi epoki.

A przede wszystkim ze względu na przejmujące przedstawienie tragizmu człow ieka w sytuacji bez wyjścia, człowieka zdeterm inowanego, który z pełną św iadom ością winy i jednocześnie ze św iadom ą siłą pośw ięcenia decyduje się na „przekroczenie”; a „przekroczenie” to nie przekreśla

„etycznej dążności takiego bohatera, nie gubi jego duszy” (zob. s. 621).

W tym m om encie najistotniejszy jest fakt, że z tak zarysowującej się w książce koncepcji

„przekroczenia” wyłania się wizja człowieka sam otnego, który m oże polegać tylko na sobie, a zarazem człow ieka dynam icznego, pełnego wewnętrznej odw agi, żarliwie reagującego na zło;

uczona pisze o „namiętnym niepokoju, a nawet rozdrażnieniu m oralnym rom antyzm u” (s. 659).

W szystko to bardzo wyraźnie koresponduje z powracającym w całej pracy tematem przeobrażenia, transformacji, zm ieniania się rom antycznego człowieka — wciąż poszukującego.

Człowiek rom antyzm u jest tu kimś krańcowo sam otnym , jak M ickiewicz, jak K onrad Wallenrod. Sam otnym w wielu rozmaitych znaczeniach i porządkach. Ekstremalną sytuację

„wyzucia ze w szystkiego” przedstawiają słowa Marii Janion, które choć bezpośrednio dotyczą tyranobójcy, to jednak znakom icie — w szczególnym natężeniu — charakteryzują zajmującą autorkę m oralną i egzystencjalną sam otność romantyka: „W ten czy inny sp osób staw ał się więc w y g n a ń c e m i p o t ę p i e ń c e m , nie m ogąc liczyć nawet na względy najbliższych przyjaciół ze spisku. S t r a s z n a s a m o t n o ś ć — we wszelkich m ożliwych sensach tego słow a — m iała się stać jego losem ” (s. 121; drugie podkreśl. M. Κ.).

Znajdujemy w omawianej pracy i inne słow a o sam otności romantycznej — słow a M ic­

kiewicza pochodzące z prelekcji paryskich (kurs II): „M ickiewicz w spom inał wciąż o »w pływ ie duchowym Sybiru«. A o to na czym miał on polegać: »W szystkie nieszczęścia spadające na Polaków zdają się mieć to przeznaczenie, by ich oderwać od świata, skruszyć wszelkie daw ne węzły, które ich przywiązywały do siły materialnej i umysłowej, do tego wszystkiego, co składa się na potęgę ziemską; mają na celu zmusić ich, aby w c h o d z i l i w s a m y c h s i e b i e , w s o b i e s a m y c h s z u k a l i s i ł y « ” (s. 563; podkreśl. M. Κ.).

Wydaje się, że autorka dokonuje w swej pracy bardzo znamiennej reinterpretacji romantyzmu, którą tu — dość zresztą umow nie — nazywam conradowską. Jest to takie rozłożenie akcentów, że przytoczone tu M ickiew iczow skie słowa, wyznaczające pierwotnie w prelekcjach paryskich kierunek mistycznej przemiany, w książce Marii Janion, w kontekście c a ł o ś c i jej analiz, nabierają w istocie sensu conradow skiego, tzn. kreują raczej człow ieka sam otnych heroicznych wyborów, pozbaw ionych wyższej — religijnej czy innej ponadindywidualnej — sankcji, zdanego tylko na siebie i na swą tragiczną św iadom ość. Znamienne są tu — przykładow o — rozważania autorki o kategorii sumienia w M ickiewiczowskim myśleniu o bohaterach Byrona: „dla M ickiewicza, i nie tylko w jego ocenie Byrona, najistotniejsze staw ało się przeciwstawienie sofistycznej obojętności,

»zwierzęcej nieczułości«, dobrow olnej »głucho-ślepoty« XVIII wieku — nam iętnem u niepokojow i, a nawet rozdrażnieniu m oralnem u romantyzmu. To, że Byron »pasow ał się ze wszystkimi trudnościami dogm atów i tradycji«, bynajmniej M ickiewicza nie zrażało. Przeciwnie, zaspokajało jedną z największych ludzkich potrzeb — potrzebę »sum nienia«, która, w jego ujęciu, odróżniała wiek Oświecenia od wieku romantyzmu. Sumienie to najwyższa instancja m oralna człowieka, której M ickiewicz nie łączył ściśle z żadnym wyznaniem religijnym. Konrad W allenrod w tym sensie jest prawdziwym bohaterem romantycznym, gdyż jest bohaterem sum ienia” (s. 659 — 660).

Takie rozpoznanie kondycji człow ieka M ickiew iczow skiego — i szerzej: rom antyka — na podstawie analizy jednej grupy tekstów poety m oże nie tyle nawet budzić zastrzeżenia jako zbyt daleko idące uogólnienie, co raczej być ważnym świadectwem sp osob u rozum ienia przez uczoną romantyzmu, św iadectwem owej — wciąż tu ponawianej — conradowskiej reinterpretacji

6 Zob. studium M. J a n i o n pt. Conrad wobec dylematu polskiego romantyzmu („Twórczość”

1978, nr 3).

(9)

romantyzmu. Tak sform ułowanem u uogólnieniu m ożna przecież chyba przeciwstawić inne, równie uprawnione: że „M ickiewicz nie łączył [sum ienia] [ .. . ] z żadnym wyznaniem religijnym”, ale z religijnością, z doświadczeniem Boga — tak. Że ta „potrzeba sumienia”, która „odróżniała wiek Oświecenia od wieku rom antyzm u”, w porządku całej twórczości M ickiewicza i jej głównych nurtów rozwojow ych oznacza również przeciwstawienie człowieka bez Boga — człowiekowi nieustannie w sobie noszącem u doświadczenie Boga, człow iekow i nie tylko mającemu sumienie rozumiane jak o św iadom ość moralna, ale przez to sumienie kontaktującemu się z boskością, ze sferą sacrum.

W tym m om encie interesuje mnie wybór interpretacyjny dokonany przez uczoną, wybór bardzo znamienny, składający się na pewien wyraźny obraz romantyzmu, wyznaczany przez wizję człow ieka rom antycznego — heroicznie i w całkowitej sam otności, bez religijnej sankcji i takiego pocieszenia, i bez jakiejkolwiek wyższej, ponadindywidualnej konieczności walczącego z losem utożsam ianym tu chyba z historią: paradoksalne i tragiczne zarazem uwikłanie bohatera polega na tym, że „człowiek, który wszedł w historię, nie manipuluje przypisywanymi jej r a c j a m i k o n i e c z n o ś c i d z i e j o w e j — on staje w obec niej i ginie przez nią, uzbrojony tylko w sprzeczne racje m oralne” (s. 661; podkreśl. M. Κ.). W tym — kilkakrotnie pojawiającym się w analizach — wątku odrzucania przez bohatera rom antycznego konieczności dziejowej jako elementu budow a­

nia wewnętrznej m otywacji (zob. np. również s. 67) dostrzec m ożna jeszcze jeden element owej niejako conradowskiej sam otności, którą wydobyw a z kreacji W allenroda (i w ogóle romantyka) autorka: „Bohater M ickiewiczowski nie m oże i nie chce się usprawiedliwiać żadną zewnętrzną koniecznością [ .. . ] — on bierze do końca odpow iedzialność za siebie i dźwiga ją z całą konsekwencją oraz determinacją. N ie pojmuje siebie bynajmniej jako pow oln ego narzędzia

»w yższych celów « [ . . . ] ” (s. 660). W tak rekonstruow anym i — dodajm y — kreowanym systemie wartości rom antyka jedną z najważniejszych, centralnych kategorii jest heroiczny sprzeciw wobec losu, największą hańbą — bezw olne poddanie się losow i (zob. np. s. 563).

Bardzo wyraźnie dostrzec m ożna w omawianej książce odejście od penetrowania wielkich historiozoficznych konstrukcji rom antyzm u i zwrot ku zainteresowaniu konkretem ludzkim, przejście od ujm owania rom antycznego m yślenia o historii w kategoriach „globalnych” do postrzegania romantycznych dylem atów uczestnictwa w historii z perspektywy jednostkow ych, indywidualnych w yborów , skłanianie się ku sam otnem u człow iekow i pozbaw ionem u oparcia w jakichkolw iek ponadindyw idualnych porządkach: czy to w kategoriach rodzaju „konieczność dziejow a”, czy w planie Bożym. Człowiek rom antyczny tu wyklucza z m otywacji własnych wyborów wszelkie ponadindyw idualne porządki szersze niż rozumiane pozareligijnie sumienie, nie dopuszcza ich do siebie. Takie zresztą przesłanie zawiera się w kom pozycji całej książki: najpierw, w początkow ych rozdziałach — przerażająca wielość perspektyw, często wzajemnie anulujących się, zderzanych ze sobą. Później — spokojna narracja przedstawiająca pojedyncze losy, biografie, życiow e wybory. W ięc wymiar indywidualnego losu.

N ie ma zatem procesu historycznego — w żadnym, ani romantycznym, ani porom antycznym sensie, nie ma dziejow ych konieczności, nie istnieje nic, co by m ogło uw olnić jednostkę od indywidualnej odpow iedzialności. Także Bóg i O patrzność nie wspom agają tu człowieka. N ie ma pocieszenia i nie ma odkupienia. Lecz jest pamięć i kultura. Są tylko ludzie. Samotni. I pamięć o nich. I św iadczenie prawdzie. Pozostaje tylko wierność. Ale m oże mniej idei czy ideom, bardziej zaś ludziom po prostu, którzy poświęcili wszystko — nawet h o n o r... Jeżeli idea — to tylko m iędzyludzkiej solid arn ości... Takie — jak sądzę — przesłanie etyczne zawiera się w rekon­

struowanej przez autorkę wizji człow ieka rom antycznego i w tym sw oistym dziedziczeniu przez następne pokolenia — romantycznych w zorców osobow ych. Lecz autorskie analizy i fascynacje, których uczona wcale nie ukrywa, m ieszczą w sobie jeszcze jeden elem ent o c a l a j ą c y , jeszcze jedną wartość stanow iącą kolejną przeciwwagę dla wszechwładnie panującej tu ironii tragicznej:

tym elementem jest nieustanna c z u j n o ś ć , nieustanny wysiłek sprawdzania wartości, nie budow a­

nie utopii i m itów, ale ciągłe weryfikowanie raz ustalonych prawd, osiągniętego już stanu równow agi. Stała odw aga w tropieniu źródeł wszelkich form zniewolenia. N ie ma „przymykania oczu”, nie ma tworzenia konstrukcji pocieszających, nie ma m odeli, utopii i złudzeń, które by łagodziły tragizm historii. N a czym się oprzeć? C o jest tym skarbem? Czujność. I patrzenie twarzą w twarz. Towarzyszenie ludziom w sytuacjach najtrudniejszych, nieustanna czujność, żadnego upiększania, żadnych m itów.

Ta czujność, ta odw aga i ciągły wysiłek s p r a w d z a n i a wartości pojawiają się w książce Marii Janion w różnych porządkach, na różnych planach. Przede wszystkim — wydaje się, że nieustanna zm ienność perspektyw w oglądzie faktów poza opisyw anym już znaczeniem ma także i ten sens — jest wyrazem nie relatywizmu, ale czujności, stałego wysiłku kontrolow ania osiągniętego już stanu

(10)

2 5 4 R EC ENZJE

poznania. D latego też Ż ycie pośmiertne K onrada W allenroda jest chyba najbardziej „drapieżną”

i niekiedy okrutną książką uczonej. T o praca bardziej niż wszystkie dotychczasow e jej autorstw a bezwzględna w tropieniu m itów, mistyfikacji, stereotypów , skostnień myślowych. Stanąć twarzą w twarz. Daw ać św iadectwo prawdzie. Być w obliczu prawdy. W ydaje się, że w poprzednich książkach Marii Janion wielkie polskie mity, wielkie mity polskiej kultury i literatury były traktow ane jako sam oistna wartość, były nośnikiem wartości, tworzyły spójność tej kultury. Tu k a ż d y m it okrutnie sprawdzany i podważany, nie tyle nawet przez uczoną, co przez samą materię historii. Nigdy dotąd Maria Janion tak ostro i w tak dram atyczny sposób nie pisała o wszechwład­

nie panującej nad dziejami Polski ironii tragicznej, nigdy tak ostro nie pisała o negatywnych konsekwencjach rom antyzm u (zob. np. s. 70, 233), o nacjonalizmie (zob. np. s. 233), nigdy tak ostro nie pisała o polskiej „inkwizycji” i dramatycznych konfliktach między jednostką a społecznością będącą w stanie klęski. Z żadnej chyba z dotychczasow ych książek uczonej nie wyłania się tak dram atyczny obraz M ickiewicza — największego polskiego poety, przez to społeczeństwo nie rozum ianego, oskarżanego o zdradę i brak patriotyzmu. I jego poem atu tak często naśladow anego, a przecież — w istocie w jego tragizmie nie zrozum ianego.

Kiedy po lekturze Ż ycia pośmiertnego K onrada W allenroda zajrzy się do kilkakrotnie polem icznie przyw oływ anego przez autorkę studium Ignacego C hrzanow skiego Glosy do » K o n ­ rada W allen roda«1, wprost trudno uwierzyć, że oba teksty dotyczą tego sam ego utworu. Ze zdum ieniem czytam y C hrzanow skiego interpretację końcow ych słów poem atu („Taka pieśń moja 0 A ldony losach! / Niechaj ją A nioł harmonii w niebiosach, / A czuły słuchacz w duszy swej dośpiew a”), uczony ten pisze bowiem o „ukojeniu estetycznym i etycznym ”, ku któremu prowadzą drogi M ickiewiczowskiej myśli i jego artyzmu. „Anioł harmonii w niebiosach” — więc przebacze­

nie, ukojenie, j e d n a k h a r m o n ia . „Czuły słuchacz” — więc absolutne zaufanie do czytelnika.

M aria Janion nie widzi w Konradzie W allenrodzie perspektywy i szansy „ukojenia”. T o jest inny poem at niż ten, o którym pisze Chrzanowski.

4. Ta czujność i odw aga, nieustanny wysiłek sprawdzania i weryfikowania objawia w pracy Marii Janion swą ocalającą wartość także poprzez wyraźną fascynację M ickiewiczem jako poetą 1 człow iekiem takiej właśnie bezkom prom isowej, czujnej, heroicznej odw agi i samotności. „M ic­

kiewicz — pisze autorka — nie cofał się przed najbardziej dram atycznym i dylematami i ich brutalnym nazwaniem. [ . . .] Szedł od ostateczności do ostateczności. Pod koniec 1847 roku zestaw ion o go z H ölderlinem: «A któż ze Słowian nie w spom ni tu o jednym ze swoich braci, także stojącym na granicy jasności geniuszu i nocy szaleństwa, o M ickiewiczu, poecie o proroczej głębi ducha [ . . . ] « ” (s. 15 — 16). Życie i poezja Mickiewicza, pisze uczona, otwierają przed nami przepaście, które historia literatury zw ykła „obchodzić bokiem ” (s. 16), ten M ickiewicz jest w wizji Marii Janion właśnie takim heroicznym, sam otnym , tytanicznym, odpowiadającym tylko przed sw oim sumieniem i będącym w nieustannym konflikcie z „polską inkwizycją” (zob. s. 237) człow iekiem romantyzmu. To ktoś często „ o b c y we wszelkich m ożliwych znaczeniach” (s. 236). To ktoś nie poszukujący ukojenia i nie tworzący utopii, nie łagodzący konfliktów, ale drastycznie w ypow iadający je (zob. s. 183).

O sobn ą kwestią dla zrozum ienia zarów no przedstawionego w książce obrazu M ickiewicza, jak i w ogóle wizji rom antyzm u jest towianizm , jego funkcja i miejsce w tak rekonstruowanych rom antycznych koncepcjach antropologicznych. Jakie jest miejsce tow ianizm u w tej reinterpretacji rom antyzm u? D laczego tak często Maria Janion szuka dla rozważań o Konradzie W allenrodzie kontekstu porów naw czego właśnie w okresie towianistycznym M ickiewicza? D laczego to właśnie M ickiew icz-tow iańczyk ma być najlepszym kom entatorem dla koncepcji tragicznie sam otnego, pogrążonego w rozpaczy człowieka romantyzmu wyłaniającej się z poem atu o Wallenrodzie? Czy m oże tu — w konwersji towianistycznej — osiągnięte zostało wyzwolenie spod władzy, wszech- władztwa, ironii tragicznej? Przyznam, że nie wszystko w zakresie tak sformułowanych zagadnień jest w omawianej książce wypowiedziane do końca i jednoznacznie. Jednak nieustannie prowadzona gra odbić, dopełnień i dialogów między towianizmem a Konradem Wallenrodem i wallenrodyzmem, między Mickiewiczem — autorem poem atu, a Mickiewiczem-towiańczykiem należy do bardzo inspirujących wątków Życia pośmiertnego Konrada Wallenroda. M ożna oczywiście na sformułowane przed chwilą pytania odpowiedzieć dość prosto: np. że właśnie konwersja towianistyczna najwyraź­

niej zadecydowała o negatywnym stosunku poety do Konrada Wallenroda, że towianizm do­

prowadził do ostateczności pewne daw no już istniejące w myśli Mickiewicza przekonania (zob.

7 I. C h r z a n o w s k i , Glosy do „K onrada W allenroda”. W: Studia i szkice. R ozbiory i krytyka.

T. 1. K raków 1939. Zob. polem ikę M. Janion z I. Chrzanowskim : s. 425, 674 — 675.

(11)

s. 183), że w ielokrotnie krytycy poety (np. Krasiński, zob. s. 230) dostrzegali łączność między walenrodyzm em a towianizm em , które jako dwa ekstremalne zjawiska budziły w nich ten sam niepokój, a M ickiewicz — autor K onrada Wallenroda, i M ickiewicz-towiańczyk — wrogość, niechęć, podejrzenia o zdradę.

W ydaje się jednak, że w porządku rozważań autorki towianizm raz jeszcze potwierdza tezę 0 ironii tragicznej jako naczelnej kategorii określającej dzieje polskie. W ielokrotnie towianizm pojawia się tu jako wym arzony przez rom antyka ratunek i ocalenie, jako połączenie — w etyce chrześcijańskiej — porządku m oralnego i politycznego, zbawienia duszy i ojczyzny (zob. np. s. 436).

A jednak — czy to jest pow ażne i rzeczywiste przezwyciężenie tragicznych dylem atów i antynomii?

Czy tow ianizm bardzo szybko nie odsłania sw ego — m im o wszystko dość groteskow ego — oblicza towiańszczyzny?

G dy więc w rozdziale IV czytamy o odnalezionej przez M ickiewicza pewności „tożsamości Wiary i W olności, Boga i W olności” (s. 181), o osiągniętej p e w n o ś c i, która wprost prowadzi do towianistycznej utopii, to nie możem y nie myśleć również o bezsilności (często groteskowej bezsilności) towianistycznych koncepcji umieszczenia się w historii, o groteskowości towianistycz- nego tea tru ... Znów ironia. Skarb jakby zbrukany. Z nów zagubiony. Znów dwa porządki: historii 1 moralności, okazują się tragicznie nie do pogodzenia.

Żadnej O patrzności w historii; nie ma pojednania i ukojenia tragizmu. W ciąż nieukojony tragizm. A przecież romantyzm w swym rozwoju cały pochłonięty jest odczytywaniem znaków Opatrzności w historii, ich poszukiwaniem ; chyba cały z m ie r z a k u p o g o d z e n i u różnych porządków istnienia. G dy jednak to pojednanie sprowadzić do towianizm u, który mim o całego terapeutycznego dobrodziejstwa dla poetów -em igrantów w ich życiow ych dramatach dość przecież groteskow o próbow ał godzić różne porządki : historii i indywidualnego istnienia, sacrum i polityki, to i pojednanie to okaże się m im o wszystko groteskowe. G dy więc jako romantyczne pojednanie pojawia się towianizm , to wów czas raz jeszcze ironia tragiczna w dziejach Polski triumfuje.

5. N a koniec kilka uwag o sposobie napisania omawianej książki. Praca jest głęboko zakorzeniona w konkrecie historycznym, w materii historycznej XIX wieku. U czon ą interesują wszelkie wzajemne relacje m iędzy człowiekiem a ideą, wielkie rom antyczne idee są tu wciąż zderzane z konkretem politycznym , historycznym, biograficznym. K siążka nie jest tylko konstruk­

cją historycznoliteracką. Autorka nie ogranicza się d o formułowania hipotez i budowania konstrukcji interpretacyjnych, nie usiłuje wypreparować przedmiotu swych badań z wielo- rymiarowej rzeczywistości humanistycznej, z uwikłania faktu literackiego w różne porządki — społeczny, polityczny, biograficzny... Książka jest napisana w ten sposób, że wdziera się w nią żywioł życia, wnikają niekiedy pozornie odległe od głów nego wątku fakty, różne głosy, rozmaite świadectwa, oprócz stricte literackich — listy, dokum enty, p am iętn ik i... Wydaje się nawet, że pod ich natłokiem główny wątek rozważań niekiedy niknie i zaciera się wyrazistość m yślowa formułowanych tez. Tym bardziej że autorka zdaje się czasem pom ijać niektóre ogniw a swojego rozum owania, czyni w ten sp osób książkę — bardziej otwartą, a w tej swoiście mozaikowej strukturze dostrzec chyba m ożna wyraźne nastawienie na odbiorcę, koncepcję współtworzącego czytelnika. Jak we wszystkich pracach uczonej — zaskakujące i nieoczekiwane spotkania różnych głosów , odległych świadectw, pozornie dalekich tekstów i osób są zawsze inspirujące, często olśniewające, sprawiają, że znane, wielokrotnie przez nas czytane teksty okazują się nowe, inne, jakby dopiero odsłaniały swe bogactw o semantyczne.

A jednak wydaje się, że czasami zbyt wiele głosów tu słychać, i m ożna żałować, iż uczona — tak przecież silne piętno osob ow ości pozostaw iająca na swoich książkach — zbyt rzadko formułuje wprost i bezpośrednio własne oceny i opinie i zbyt często ukrywa się w roli obiektywnego historyka literatury.

M aria Kalinowska

AKTA TO W A R ZY STW A H IST O R Y C Z N O -L IT E R A C K IE G O W PA R Y ŻU . Tom I. Paryż 1991. Redaktor: M a r e k P . P r o k o p . (Num er opublikow any dzięki pom ocy finansowej pani Claude Handelsm an i mecenasa M arc de Montfort). Nakładem Biblioteki Polskiej, ss. 306.

Przypuszczam, że „Akta Towarzystwa H istoryczno-Literackiego w Paryżu” przybiorą charak­

ter nie regularnego czasopism a, ale raczej serii, której kolejne tom y będą się ukazywać w miarę napływu m ateriałów — i oczywiście w zależności od sytuacji finansowej Biblioteki Polskiej i hojności jej mecenasów. Jakkolwiek będzie, pojawienie się tego wydawnictwa jest wydarzeniem

Cytaty

Powiązane dokumenty

W pływ pochodzenia rodzinnego na dobór przestrzenny partnerów okazał się zróżnicow any ze w zględu na cechy społeczne rodziców oraz ich płeć.. A naliza poziom u

Jednak, jak się okazało, przynajmniej na razie te modele nie są w stanie rozwiązać problemu niespójnych preferencji w czasie i napotykają podobne ogra- niczenia,

Przez stosowanie aresztu tymczasowego (co w pewnych spraw ach jest regułą) i odcięcie podej­ rzanego od styczności z obrońcą organ postępowania przygotowawczego

[r]

[r]

[r]

Studia na Uniwersytecie Kopenhaskim w instytucie profesora Hjemsleva i Diderichsena pozwoliły mu poznać nie tylko język duński i szwedzki, lecz również norweski, islandzki,

Foil strain gages were mounted ahead of the expected fatigue crack lo- cation on the plate surface of several specimens. Periodically during the fatigue tests, as the fatigue