• Nie Znaleziono Wyników

Monografia wsi i parafii Benowo

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Monografia wsi i parafii Benowo"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Szołkiewicz

Monografia wsi i parafii Benowo

Studia Elbląskie 5, 7-34

(2)

Ks. M ichał SZOŁKIEW ICZ B e n o w o

S tu d ia E lb lą sk ie V /2003

M ONOGRAFIA WSI I PARAFII BENOWO*

P O Ł O Ż E N IE

W ieś B enow o leży na zachodniej granicy powiatu sztumskiego, oddalona jest 12 km na zachód od Sztumu i 2 km przed Nogatem, przy drodze Sztum - B enowo. W ieś składa się z kilku części: Wrzosy, Pasiska i Kuligany. Są to nazwy czysto polskie. To samo m ożna powiedzieć i o nazewnictw ie poszczególnych pól, łąk, lasów, je z io r i zarośli, np.: Glinki, M urawy, Kępa, Pańskie Łąki, Królewski Bór, Czarne Jezioro, Lasek (także jezioro), N ogat itd.

Pierwotnie wieś leżała bliżej Nogatu, zajmując tereny zdatne do zam ieszkania d o o k o ła uroczyska Kukrzyski. Świadczy o tym zarówno m ie jscow a tradycja, dotąd je s z c z e żywa, ja k i źródła d ru k o w a n e 1. Ponadto w ym ow nie to potw ierdza i sam a

na z w a uroczyska.

K U K R Z Y S K O

Charakterystyczne brzmienie tego wyrazu, fonetycznie należące do grup m ów bałty ck ich 2, zdaje się niedwuznacznie zdradzać pruskie pochodzenie3. Kukrzysko po polsku znaczy: pierwotna siedziba, dawniejsze siedlisko, stare osiedle, miejsce skąd się pochodzi4. Znaczenie jak widzimy, wymowne. Ono wskazuje, że było p ie rw o tn ą siedzibą wsi Benowo, że wieś była tu założona, ale w sw oim czasie została przeniesiona na nowe miejsce, o czym niżej.

* S zk ic z d ziejów w si i parafii B enow o napisany został ok. 1970 r. przez ks. prałata M ichała S zo łk iew icza . Sporo ustaleń i w yw od ów autora zdeaktualizow ało się w św ietle najnow szych badań. W łączając udostępniony przez p. Brunona Karola Z ieliń skiego materiał do druku, zachow ano pisow n ię z g o d n ie z oryginałem , zrezygnow ano z P rze d m o w y — Redakcja „Studiów Elbląskich” .

1 W armiak, BAP.

2 T r z a s k a , E v e r t , M i c h a l s k i , JE, t. IV, s. 650.

1 Przy zam ianie końców ki „sko” na „ski” Kukrzysko brzmi jak: E jszyszki, D ziew ien iszk i, Lipniszki i w iele innych nazw litew skich.

4 W yraz „K ukrzysko” w tym sem antycznym znaczeniu jest p ow szechne w p o w iecie w ysoko- -m a zo w ie ck im i w stronach łom żyńskich. T ę informacje zaw dzięczam ks. Janowi M ianow skiem u, za co uprzejm ie mu dziękuję.

(3)

8 K S . M IC H A Ł S Z O L K I E W IC Z

Kukrzysko stanowi terenowe wzniesienie dość przestrzenne, suche, zdatne do zamieszkania. Leży ono na prawym brzegu Starego Nogatu, na południe od mostu, naprzeciw tego miejsca, gdzie rzeki najbardziej zbliżają się do siebie. Był czas (wiek XIV może ju ż XIII), kiedy to na skutek powodzi, czy w m ieszania się człowieka, w tym miejscu część wód Nogatu wchodziła do Wisły. Pociągnęło to za sobą znaczne zubożenie Nogatu w wodę. Jego łożysko niżej styku rzek i latem prawie w ysychało5. Usypanie ochronnych wałów na brzegach Wisły, wróciło Nogatowi je g o wody. Obecnie Nogat, w miejscu dawnego styku z Wisłą, skręca w kierunku w schodnim, opływa Kukrzysko od północy, przecina szosę, mija most i tuż za mostem płynie w stronę Białej Góry.

O P A N O W A N IE W ISŁ Y I N O G A T U

Skoro ju ż jesteśm y przy stosunkach wodnych w basenie Wisły i N ogatu to nie sposób pom inąć milczeniem historii powstania wielkiego dzieła, ja k im było usypanie ochronnych wałów na brzegach tych rzek. Tym bardziej jest to wskazane, że niem iecka propaganda przedstawia je w fałszywym świetle. W edług jej relacji Ujarzmienie obu kapryśnych rzek jest w iekopom nym czynem niem ieckiego g eniu­ szu organizacyjnego i niemieckiej gospodarności. Twierdzi przy tym, że pierw sza myśl o tym gigantycznym przedsięwzięciu powstała w głowie mistrza krajowego hr. M einharda z Querfurtu. Zakon j ą przyjął, rozpracował i w ykonał w latach

1288- 12946 .

A zatem według tej propagandowej wersji, uparcie powtarzanej, zakon w o k re­ sie 6 lat potrafił zbudować na brzegu obu rzek potężne wały ochronne na przestrzeni setek kilometrów. W ielkie to dzieło odważne i dobroczynne uwolniło raz na zawsze od groźnych, niszczycielskich powodzi i po dzień dzisiejszy budzi podziw , uznanie i uczucie wdzięczności dla Krzyżaków.

Takie rozmaszyste przedstawienie sprawy stwarza prosty, wielki obraz, jaki na każdego działa wielce sugestywnie m ocą swoich olbrzymich wymiarów. Niestety, tylko nieliczni w iedzą o tym, że jest on od początku do końca fantastycznym zmyśleniem „osławionych fałszerzy pruskiej historii” . Stanowczo od niego się odcina znaw ca tego zagadnienia, tej miary, co M. Toeppen, który jeg o badaniom historycznym i geograficznym poświęcił wiele lat swego życia. Oto, co on pisze na ten temat: „Nie da się powiedzieć, że ten lub ów mistrz krajowy pow ziął wielką myśl Żuławy wałem zabezpieczyć. Jest, bowiem wysoce praw dopodobne, iż o bw ałow yw anie Wisły i Nogatu rozpoczęło się o wiele wcześniej, niż to ogólnie się p rzypuszcza”7.

Istotnie, człowiek od niepamiętnych czasów nieustannie dążył do o p a n o w y w a ­ nia w odnego żywiołu, gdzie tylko istniała ku temu konieczność. Kopanie rowów, zmieniających łożyska rzek, sypanie grobli nawadniających uprawne pola, było źnane i praktykow ane ju ż w głębokiej starożytności. Nie od razu, oczywiście,

5 M. T o e p p e n , B eitrage zu r G esch ich te des W eichseUleltas, D anzig 1894, s. 10. 6 E. W e d i n g , „ D ie W eischel, D eutelte S ”, Berlin 1934, s. 8 0 -8 1 .

(4)

M O N O G R A F IA W S I I P A R A F II B E N O W O 9

powstawały w tej dziedzinie, jak i w innych, znakomite osiągnięcia. W miarę jednak, jak człowiek wzbogacał się w niezbędną wiedzę, powoli, stopniowo, zaczął ujarzmiać strumienie, potoki i rzeki. Obecnie zaś tworzy olbrzymie systemy wodne na skalę międzykontynentalną, które służą mu i bogacą go.

To samo trzeba powiedzieć i o historycznym przebiegu procesu opanow yw ania Wisły i Nogatu. Nie od razu powstały wały ochronne na brzegach rzek takie, jakie dzisiaj widzimy, lecz doszło do tego stopniowo i małymi odcinkami. Śmiało m ożem y przypuszczać, ż e j u ż Prusowie pracowali nad zabezpieczeniem sw oich wsi i osiedli przed groźnymi powodziami. Już oni, zaludniając nadrzeczne m iejscow o­ ści, budowali swe domy na pagórkach, terenowych wzniesieniach, a od strony rzek otaczali je wodnymi zaporami. Było to nie tylko konieczne, ale możliwe zarówno dla pojedynczych gmin, pojedynczych wsi, a nawet pojedynczych osiedli8. Aby to zrozumieć należy uświadomić sobie, że w owe czasy rzeki rozlewały się szeroko, aż po odległe bory na w yżynach9, a co za tym idzie, wody były płytkie. W ystarczyło tylko usypać niewysokie wały, aby zabezpieczyć się przed powodzią.

Takie proste i nikłe były początki wielkiego dzieła. Przypisywać powstanie jego Krzyżakom — znaczy fałszować historię. Zasługa ostatnich ograniczała się je dynie do sprowadzenia na Żuławy Holendrów, Menonitami zwanych. Byli oni dobrze obeznani z budow ą wałów ochronnych, śluz i zapór wodnych. Działalność ich M. Toeppen tak opisuje: „W ów czas przyszli Holendrzy oraz inni koloniści, którzy zabezpieczali się przed powodzią, budując nowe wały ochronne tak, że ostatnio zawsze coraz gęściej i coraz częściej ze sobą się stykały” 10.

Z przytoczonych słów jasno wynika, że początkowo nawet doświadczeni Holendrzy pojedynczo bronili się przed powodzią, budując dookoła swoich zagród zapory wodne, jak zapewne Prusowie to już czynili. Krzyżacy dopiero wówczas włączyli się do tych robót, kiedy liczba kolonistów znacznie wzrosła i kierow nict­ w o ich pracami stało się oczywistą i naglącą koniecznością.

Do ostatecznego wykończenia całego systemu obw ałow ania Wisły i Nogatu w znacznej mierze przyczynili się też i polscy królowie. W 1553 r. Z ygm unt August zarządził wykonanie dużego przekopu w poprzek Wielkiej K ę p y 11, nieco niżej Białej Góry w kierunku północno-wschodnim , aby tędy część wiślanych wód m ogła spływać do Nogatu. To uczyniło go zasobnym w wodę i dało mu określenie Wielki. W X V w. i później sypano wały na rozmaitych odcinkach Wisły. W okolicach Torunia zaczęto takowe sypać dopiero w 1586 r . 12

Tak mniej więcej kształtował się przebieg procesu o panow yw ania Wisły i Nogatu w świetle historycznych danych, przeważnie niemieckich, opowiedziany w pobieżnym skrócie.

x M. T o e p p e n , ibidem, s. 18.

4 B. S c h m i d , D ie Bau lind K u n stdenkm aler P om esaniens, Heft XIII, D anzig 1909, s. 325. 10 M. T o e p p e n , ibidem, s. 25. „Den zogen Hollander ein und andere C olonisten, w elch e sich durch neue Stauw allc schützen, so dass diese sich immer dichter und zahlreicher an einander sc h lo ssen ” .

" Ibidem.

(5)

10 K S. M IC H A Ł S Z O Ł K I E W IC Z

B E N O W O

O ile K ukrzysko samym swoim brzmieniem zdradza pruskie swoje p o c h o d z e ­ nie, o tyle brzmienie B enow o nic nam nie mówi. Mim o, to, a może właśnie dlatego czyniono próby, aby wyjaśnić znaczenie kłopotliwej nazwy, lub przynajmniej wskazać, od ja kiego źródłosłowu pochodzi?

W tej materii w ypowiedziano dwa przypuszczenia. Jedno z nich w yw odzi nazwę B enow o od niemieckiego rzeczownika B a r (niedźwiedź). Podstaw ą do niego ma służyć stara tradycja, rzekom o głosząca jakoby Krzyżacy mieli to miejsce do tresow ania niedźwiedzi (B ärenzw inger). Stąd nazw a miejscowości p o czątkow o m iała brzmieć Barenhof. Atoli autor tego pomysłu zaznacza, że źródła nic nie m ó w ią o takiej tradycji. Jednocześnie rzuca on, iż kluczem do zrozum ienia nazwy B enow o może posłużyć nazwa wyspy Berin vel B e rn 13.

Max Toeppen twierdzi, że w yspa Berin vel Bern była identyczna z W ie lk ą Kępą. Dawniej ostatnią nazwę stosowano, ja k i dzisiaj się stosuje (Kępa, Kępy) do znacznego pasa ziemi, rozciągającego się między W isłą a Nogatem od Białej G óry aż po dawny styk rzek w Benowie. W ypow iedź tego sum iennego badacza na ten temat brzmi następująco: „Książę pomorski Sam bor w 1253 roku darował Z a k o ­ nowi Niem ieckiem u wyspę Bern, co leży naprzeciw ko Zantyra. Poniew aż Z an ty r leżał na Białej Górze, przeto wyspa Bern nie mogła oznaczać nic innego, ja k tylko W ielką Kępę. Dodaje jeszcze, że dawniej W ielka K ępa nazyw ała się B e rn ” 14. Powyższe twierdzenie nasuwa, rozumie się, uzasadnione przypuszczenie, że od nazwy wyspy wzięła początek właśnie i nazw a miejscowości, tuż obok położonej.

Nie śmiem rozstrzygać, która z dwóch om awianych koncepcji bliższa jest prawdy. N adm ieniam tylko, że pierwsza, ja k ju ż zaznaczono, nie m a oparcia w źródłach. N atomiast druga odpow iada starożytnemu i pow szechnem u zw y c z a jo ­ wi nadaw ania nazw miejscowościom zgodnie z ich topograficznym położeniem, czego m amy przykłady na miejscu np. Biała Góra, Nogat, W rzosy, Lasek (jezioro położone w lesie) itd.

W ciągu wieków nazwa Benow o uległa rozmaitym przekształceniom i p o p ra w ­ kom. I tak: 1300 r. — Bynhof, 1404 r. — Behenhoff, w X V w. — Ben hoff, B ehoue i. zum Beynhoffe, 1565 — Benof, 1559 — Benhowo, 1601 — Boenhof, 1608 — Benów, 1772 — B o en h ó ffen 15.

Tak liczne i bezkrytyczne zmiany, a raczej zniekształcenia nazw y B en o w o niezbicie dowodzą, że ju ż daw no przestano rozumieć pierwotne znaczenie tego wyrazu. Tym bardziej obecnie nie da się wnieść jakiejś udokum entow anej p o p ra ­ wki do tej wiekowej gmatw aniny.

13 F.W .F. S c h m i t t , G eschichte d es Stuhner K reises, Horn 1868, s. 198. 14 M. T о e p p e n, ibidem, s. 8.

(6)

M O N O G R A F I A W S I I P A R A F II B E N O W O

B E N O W O W D O K U M E N T A C H

W oficjalnych dokumentach Benowo występuje po raz pierwszy w 1300 roku. W y m ien ia je książę Luther von Braunschweig, komtur krajowy, późniejszy wielki mistrz, w przywileju nadaw czym na rzecz sołtysa w Postolinie. W dokum encie tym czytam y, że sołtysowi postolińskiemu nadaje się między innymi spichrz w B enow ie nad Starym Nogatem do bezpłatnego przechow yw ania z b o ż a 16. To świadczy, że B enow o ju ż istniało w XII w. I że Krzyżacy mieli tu swoje spichrze jeszcze przed 1300 rokiem.

Zastanawiające, że Zygm unt II August w 1553 r. darował dla miasta Sztumu plac w Benow ie także pod budowę spichrza, mającego służyć miastu jak o składnica dla przechow yw ania z b o ż a 17. Przytoczone dokumenty, wystawione przez obce sobie czynniki rządowe, w innym czasie i okolicznościach, ale jednakow ej treści, nasuw ają myśl, że w Benowie odbywał się jakiś obrót zbożem już za czasów krzyżackich, później także i polskich. Istotnie, tu się znajdowała Z b o żo w a Stacja H andlow a „Stapelplatz für Getraide” lx. Z tego powodu do B enow a zjeżdżali kupcy zakupywali wszelkiego rodzaju zboża, a następnie wodną drogą rozprowadzali takow e po miastach całego kraju. M iejscowość ta nadawała się do tego celu z dwóch względów.

Po pierwsze, w Benowie znajdował się most na Starym Nogacie — oczko w głowie administracji zakonnej. Chodziło o to, że ten most, tworząc dogodną przepraw ę przez Nogat, otwierał drogę do promu na Wiśle, znajdującego się blisko G n i e w u 19. To znaczy, że benowski most pośrednio prowadził na przeciw legły brzeg Wisły i dalej do G dańska i szlaków morskich, dokąd Krzyżacy parli całą sw ą potęgą gospodarczą, polityczną i militarną. Stąd znaczenie mostu w B enow ie było odpow iednio duże.

Po drugie, do benowskiego mostu prowadziła ożywiona arteria komunikacyjna, tzw. trakt o doniosłym znaczeniu dla państwa krzyżackiego. Trakt wybiegał z M al­ borka i przez Sztum zmierzał do Benowa i mostu na Nogacie. Tym traktem szły dostawy zboża z odległych punktów Ziemi Sztumskiej, o czym świadczą lustracje i wilkierze z lat 1565-162320. Tędy dostarczano do przemysłu i do miast: budulec, opał i przeróżne surowce leśne. Tędy często podróżował wielki mistrz w sprawach administracyjnych, a w czasie łowów tędy zjeżdżał do Benowa na polowanie21 w towarzystwie dostojników i dygnitarzy zakonnych. Ostatnia okoliczność pośrednio świadczy, że dom zakonny w benowskim dworze musiał być obszerny i odpowiednio urządzony, aby mógł godnie przyjmować i gościć w swoich ścianach liczne i tak świetne towarzystwo „pokornych” rycerzy zakonnych. Luksus malborskiego zamku i.pałac wielkiego mistrza wymownie świadczą o poziomie ich zakonnego życia, o ich przyzwyczajeniach, potrzebach i wymaganiach.

16 Ibidem, s. 208. 17 Ibidem, s. 173. '* Ibidem, s. 198.

14 B. S с h m i d, ibidem, s. 254.

20 W. O d y n i e c , D zie je p o lityczn e i sp o łe czn o -g o sp o d a rcze Z iem i Sztum skiej, art. w: „Ziem ia S ztum ska”, Gdynia 1968 r., s. 56 i 57.

(7)

12 K S. M IC H A Ł S Z O Ł K I E W IC Z

T ak ważny i ruchliwy trakt, a zwłaszcza most na Nogacie, w ym agały oczyw iś­ cie, stałego doglądu i fachowej naprawy. Tymi sprawami zajmował się i był za nie odpowiedzialny specjalny urzędnik zakonny, czyli dozorca drogowy z siedzibą w Benowie. Były także dwie karczm y22 dla wygody podróżnych, gdzie mogli znaleźć pożywienie i wypoczynek.

B E N O W S K I D W Ó R

W XIV w. Krzyżacy założyli w Benowie duży folwark ja k o ośrodek adm inist­ racyjny ogrom nych obszarów leśnych, rozciągających się między M alborkiem , Kw idzynem i Sztu m em 23. Administratorem tego obiektu od 1376 r. był brat zakonny z urzędowym tytułem mistrza lasu, bezpośrednio zależny od M alborka. Jego władza nie rozciągała się na okoliczne wsie, ale podlegał mu folwark w R yjew ie24. Stały miejscem jego pobytu i urzędowania było Benowo, położone tuż obok rzecznych wałów, niedawno usypanych, ale z dala od m asyw ów leśnych.

Podkreślając ostatnią okoliczność, B. Schmid zauważa, że w zakres je g o obow iązków wchodziło między innymi doglądanie i kierowanie robotami z iem ­ nymi przy budowie tychże wałów, co jest najzupełniej prawdopodobne. W rejonie bow iem K w idzyna wały sypano jeszcze w latach 1403-1407, a ukończono dopiero \y drugiej połowie XV w.25.

Urzędową, okrągłą pieczęć mistrza lasu z napisem w otoku: „Waltmeister: z. B enchove” m ożna oglądać w Miejskim Archiwum w T oruniu26. Benow ski D w ór posiadał w swych obszernych granicach 291,76 ha dobrych łąk i dużo pastw isk, co je g o gospodarce nadało kierunek hodowlany z przewagą koni na dużą skalę. Św iadczą o tym stare wykazy z lat 1376, 1442, a także miejsce w ypasu koni „Rossgarten” , gdzie na raz można było wypasać 12 kop koni27.

P ołożenie dw oru

O położeniu dworu i jeg o zabudowaniach istnieją tylko krótkie, urywane wzmianki. Księga Urzędów Zakonu Krzyżackiego z 1434 r. w ym ienia jed y n ie niektóre zabudowania dworskie a mianowicie: kuchnię, łaźnię, piekarnię i po­ dw órzec bydlęcy. Nic jednak nie mówi, gdzie dwór był położony. W ielokrotnie już cytow any F.W.F. Schmitt benowski folwark nazywa dworem i u m iejscaw ia go w Rudnikach. „To jest ten sam dwór, który później nazywał się R u d n ik i” 2*. W szelako na poparcie swojego twierdzenia nie przytacza żadnego dowodu.

22 B. S c h m i (J, ibidem, s. 254.

22 Dr F.W .F. Schmitt nazywa benow ski folwark dworem. Za tym autorem w dalszym ciągu będę p osłu giw ał się tą nazwą.

24 B. S с h m i d, ibidem, s. 242. ^ M. T o e p p e n , ibidem, s. 19. 26 B. S c h m i d, ibidem, s. 324. 27 Ibidem, s. 253 i 254.

(8)

M O N O G R A F IA W S I 1 P A R A F II B E N O W O 13

Inny natomiast autor wskazuje, że dw ór był zbudowany na małym wzniesieniu terenowym po prawej stronie Nogatu, czyli w Kukrzysku. Starzy ludzie jeszcze pamiętają, że przed pierwszą wojną światową stał tu mały wiatrak i gospodarcze zabudowania Reimera. Obecnie należą one do Juliana Pryjomskiego, który w 1964 r. nabył to gospodarstw o od Jana Mieczkowskiego.

Celem uzasadnienia powyższej wskazówki tenże autor podaje, że w M iejskim M uzeum w Toruniu przechowują się rozmaite przedmioty, znalezione na kukrzys- kim wzniesieniu, a mianowicie: części rozbitych naczyń glinianych, żelazne pręty i inne rzeczy29. Aczkolw iek wiek tych znalezisk jest stosunkowo młody, sięgający X V stulecia, to jednak i one przem awiają za tym, że tu był położony benowski dwór, który z końcem panowania Krzyżaków opustoszał. W 1565 r. były tu jeszcze dawniejsze spichrze i mieszkali: sołtys, 2 karczmarzy, 2 rybaków i stróż leśny. Z biegiem czasu na miejscu niegdyś ludnego dworu krzyżackiego powstała mała wieś Benowo. Pod koniec XVIII w. liczyła ona 17 d y m ó w 30. N a skutek powodzi w 1929 r. została ona przeniesiona na miejsce, gdzie obecnie stoi.

Zatem pierwotne położenie wsi jest pośrednim, ale przekonywającym d o w o ­ dem, że benowski dwór był zbudowany także na terenie Kukrzyska, gdyż wieś powstawała w bliskim sąsiedztwie dworu.

K aplica

W tejże Księdze U rzędów Zakonu Krzyżackiego znajduje się wzmianka, że w 1442 r. istniała w benowskim dworze mała kaplica, wyposażona w ornat, kielich, świeczniki i kamień ołtarzowy (portatyl), czyli we wszystkie aparaty i utensylia niezbędne do odprawiania Mszy Świętej.

Aczkolwiek zapis nadmienia, że kaplicę zbudowano „znacznym su m p tem ” , to je d n a k nie znaczy, że się wyróżniała swoja okazałością. Nie, kaplica była mała i, ja k widzimy, o bardzo skromnym wewnętrznym wyposażeniu. Jest to najzupełniej zrozumiałe. Okres wspaniałych i kosztownych budowli, wznoszonych przez zakon w drugiej połowie XIV w., minął bezpowrotnie. Grunw aldzka klęska z 1410 r. podcięła w korzeniu rozkwit krzyżackiej potęgi nie tylko militarnej, ale także i gospodarczej. Krzyżacy i dalej budowali, ale nakłady na budow nictw o musieli dostosow yw ać do swoich powojennych finansowych możliwości, które były o wiele skromniejsze.

W 1416 r. Krzyżacy zbudowali w benowskim dworze nowy dom mieszkalny z pruskiego muru. Był on, rzecz zrozumiała, przystosowany do potrzeb, związanych z przyjm ow aniem wielkiego mistrza i jeg o świty, kiedy zjeżdżał do B enow a na polowanie. Z tego względu dom musiał być jednak dość okazały. Niedwuznacznie to wynika ze słów B. Schmida, który now o wzniesiony budynek nazyw a po prostu dom em , ale sarkastycznie zauważa: „także pałace i zamki nazywają się d o m a m i” 31.

2y B. S с li m i d, ibidem , s. 254.

w H. D o 1 b e с k, Vollständige Topografie des K on igreisch es P reussen, II. Marienwerder 1789; cyt. za: B. S с li m i d, ibidem , s. 254.

(9)

14 K S . M IC H A Ł S Z O Ł K I E W IC Z

Chodzi o to, że „pokornym ” rycerzom zakonnym nie wypadało m ieszkać w przepy­ sznych zam kach i pałacach. Otóż aby drażliwą i zbyt jask raw ą sytuację nieco zatuszować, Krzyżacy oficjalnie nazywali „dom am i” wszystkie swoje luksusow o urządzone rezydencje, łącznie z malborskim zamkiem i pałacem wielkiego mistrza.

Bezpośrednio do m ieszkalnego domu przym ykała o w a kaplica, z budow ana także w 1416 r., pod w ezw aniem św. Mikołaja. Była to d om ow a kaplica wielkiego mistrza „Hochmeisters Hauskapelle” . Jako taka nie m ogła służyć i nie służyła religijnym potrzebom ogółu wiernych, świeżo nawróconych z pogaństw a. Krzyżacy ostatnim nie ufali i odgradzali się od nich możliwie najmocniej i najskuteczniej. Kaplica służyła wyłącznie wielkiemu mistrzowi i towarzyszom jeg o polowań, ja k o miejsce, dla odprawiania regułą przepisanych m odłów i słuchania M szy św. w niedzielę, jeżeli np. polowanie w sobotę przedłużało się do późna.

L egendy

Zasłużony badacz folkloru i kultury ludowej Ziemi Malborskiej ks. dr W ła d y ­ sław Ł ęga przekazał nam miejscowe podanie ludowe o zato pionym kościele w Benowie, gdzieś w czarnym bagnie. Przepisuję to podanie z zachow aniem fonetycznych osobliwości miejscowej gwary, jak to zapisał w ym ieniony autor.

P odanie

„W Benowie tam, gdzie je czarne bagno, bół raz kościół. Ale kościół zapad się i zrobiło się bagno. N a tern miejscu to widzo czasem ludzie, ja k panny je ż d ż o na łódce po bagnie, a raz to j adnom u człowiekowi je d n a panna zadała ja kąś zagadkę, ale nie móg zgadnąć” .

B enow o 1913 rok Dalej tenże autor za A. Fischerem tak pisze: „Podania o zatopionych dzwonach, kościołach i skarbach są to reminiscencje z czasów wojennych, kiedy zakopyw ano skarby, niszczono kościoły i rabowano dzwony. Niekiedy podanie o kościele i dzw onach oparte byw a na historycznym fakcie, że w danej miejscowości lub w danym miejscu dawniej był kościół, który po zniszczeniu nie został o d ­ b u d o w a n y ”32.

„I nie beło jej...

Od tej pory ju ż nie słychać dzwonów, jak wprzóćki, bo wprzóćki, ja k chto raniuchno na brzegu kiele jeziora przyłożył ucho do ziemi, to czuł bum... bum... bum..., ja k dzwoniły dzwony, a tera ju ż nie. W szyw ko poszło głęboko we wode, to nie c z u ć ” .

B enow o 1968 rok

,2 W ł. Ł ę g a. Z iem ia M aiborska, Toruń 1993, s. 163; cyt.: A. F i s с h e r, L ud P olski, L w ów 19 26, s. 222.

(10)

M O N O G R A F I A W S I 1 P A R A F II B E N O W O 15

Porównując ze sobą dwie przytoczone odmiany tej samej legendy widzim y, że w głównej roli obu odmian występują postacie niewieście. Jest to szczegół bardzo istotny, rzucający promień światła na historyczną prawdę o pruskich dziewczętach, nad którymi roztaczali troskliwą opiekę misjonarze z klasztoru w Zantyrze, o czym niżej.

Z A N T Y R

Istnieją różne, źródłowe zapisy, które dają uzasadnioną podstawę, aby sądzić, że w przytoczonych, legendarnych podaniach dźwięczy głos realnych, historycz­ nych faktów. Zadanie polega na tym, aby prawidłowo wskazać, jakie m ianowicie fakty w danym wypadku mogły stać się ich tw orzyw em i gdzie się dokonały?

D om ow a kaplica wielkiego mistrza, ju ż wspomniana, nie wchodzi w rachubę z racji wyżej wyłuszczonych. A skoro tak, to należy gdzie indziej szukać d om niem anych faktów historycznych i o takim ładunku em ocjonalnym , jaki byłby zdolny pobudzić twórcze siły wyobraźni ludowej do uform ow ania legendarnych podań, które przetrwały do naszych czasów.

I tu przychodzi z pom ocą starożytny gród pruski33 Sąterz czy Czanterz (Zantir), będący we władaniu księcia pomorskiego Świętopełka jeszcze przed 1215 rokiem.

G dzie zn ajd ow ał się Z antyr?

O dpow iedź na to pytanie nie jest prosta. Miejsce jeg o położenia j u ż od daw na stanowiło przedmiot dociekliwych zainteresowań geografów, archeologów i histo­ ryków tak niemieckich, ja k obecnie i polskich. Ostatnio na temat Zantyra ukazało się w naszej regionalnej historiografii szereg opracowań, opartych na wynikach badań dawniejszych autorów, a także na dokum entach poprzednio nieznanych. Nie wdając się w zawiłe szczegóły zagadnienia w ogóle bardzo ciekawego, ale dla niniejszej pracy raczej pobocznego, należy zdecydowanie przychylić się do zdania tych autorów, którzy przyjmują, że Zantyr leżał na Białej Górze i był z nią id entyczny34. „Polem iczne w stosunku do tej tezy poglądy były nieuzasadnione źródłow o”35. Ale w gruncie rzeczy nie o to tu chodzi.

Zantyr budzi żywe zainteresowanie przede wszystkim dlatego, że jeszcze przed najazdem K rzyżaków był ośrodkiem ożywionej działalności misyjnej wśród Prusów.

33 M. P o 11 а к ó w n a, K M W, O lsztyn 1967, nr 4, s. 4 8 4 , art. Zantyr.

14 Ch. H a r t k n o c h , A lt, s. 405 i 406; M. T o e p p e n , D ie N iederung, s. 2 3 1 -2 4 0 , 3 1 1 -3 2 1 ; A . S e in ra u, D ie O rte, s. 1, 192; M. K e y s e r , D iebu rg, s. 3 1 -3 4 ; P. C z a p i e w s k i , G d zie leża ł

Cz.anterz?, s. 8 6 -8 9 .

(11)

16 K S. M IC H A Ł S Z O Ł K IE W IC Z

CH R Y S T IA N

W pierwszych latach XIII w. na czele pruskiej misji, z upow ażnienia Stolicy Apostolskiej stanął Chrystian, mnich i następnie paroletni opat klasztoru cystersów w Łeknie w Wielkopolsce. Jego akcja energicznie poparta i hojnie zaopatrzona przez książąt, biskupów i rycerstwo polskie. Dlatego miała duże pow odzenie i osiągnęła znaczne rezultaty. Zdołano założyć szereg polskich osad na obszarze Pomeranii, np. w Postolinie, Starym Targu i Pozolii36.

Gdy w 1215 roku Chrystian przedstawił swoje misyjne prace i osiągnięcia papieżowi Innocentemu III, to tym zdobył jego uznanie i tegoż roku został mianowany, a w lutym 1216 r. konsekrowany w Rzymie na pierwszego biskupa Prus37.

Książęta polscy powitali ten historyczny fakt z wielkim zadowoleniem, o czym wym ow nie, świadczą ich hojne nadania i zapisy, uczynione na imię biskupa Chrystiana. Konrad Mazowiecki wnet mu nadał Grudziądz i inne grody, a książę pomorski — Z antyr3s. Stolica Apostolska ze swej strony oblekła Chrystiana najdalej idącymi pełnomocnictwami, prawami i przywilejami, m ocą których całe Prusy zostały poddane jeg o zwierzchniej władzy tak w zakresie jurysdykcji kościelnej, jak i politycznej. Odtąd biskup Chrystian bezpośrednio podlegał tylko papieżowi.

W oparciu o tak szerokie pełnomocnictwa i przywileje Stolicy Apostolskiej równie hojne nadania książąt polskich, stanowiące mocną bazę operacyjną, bp Chrystian wnet przystąpił do tw orzenia głównego ośrodka misyjnego dla całych Prus.

Gdzie go umieścić?

Pytanie to nasuwało wiele trudności. Chodziło o to, aby ośrodek znajdował się na pruskiej ziemi, względnie tuż obok niej i był solidnie zabezpieczony od napadów pogan.

W ybór padł na warowny gród Zantyr, który wówczas miał ju ż być miastem i posiadał podgrodzie civita s39. Tu biskup Chrystian założył swoją siedzibę, tu wzniósł biskupią katedrę, zbudował klasztor, jako punkt oparcia dla misji i założył szkołę dla pruskich chłopców 40, tworząc w ten sposób w Zantyrze zręby przyszłej, pierwszej diecezji pruskiej.

Podniesiony do stolicy biskupiej, Zantyr nabrał znaczenia i zdobył szansę rozwoju. W pierwszym rzędzie zwiększył się przypływ ludności do biskupiego miasta, zwłaszcza rzemieślników, wzm ogło się budownictwo mieszkaniowe, oży­ wił się handel, słowem w Zantyrze zrodził się pewien ruch rozwojowy. Trwał on je d n a k krótko.

W. Ł ę g a, G rudziądz. 1950, s. 10.

17 S.M . S z a c h e r s k a , O p a ctw o o liw skie, a p ró b a ekip. D uńskiej iv P rusach, „Kwartalnik H ist.”, t. 74, 1967, nr 4, s. 9 3 8 -9 3 9 , łączy nadanie Zantyra przez M szczuja gdańskiego Chrystianowi z wyprawą duńską z 1210 r.

R. G r ó d e c k i , PSB , t. 3, Kraków 1937, s. 4 5 6 -4 5 7 , hasło C hrystian. 14 M. P o 11 а к ó w n a, ibidem, s. 4 7 7 -4 7 8 .

40 W. Ł ę g a , G rudziądz, s. 3; J. P o w i e r s k i , ibidem, s. 251; M. N o w o d w o r s k i , EK, W arszawa 1891, t. X X I, s. 557 podaje, że zakładanie szkól katedralnych zostało zalecane przez Innocentego 1.4 i Honoriusza III.

(12)

M O N O G R A F IA W S I I P A R A F II B E N O W O 17

M isyjn a d ziałalność biskupa C hrystiana

Idąc za duchem swego czasu, bp Chrystian posługiwał się do nawracania Prusów zarówno katechizacją ludu, jak i o w ą starą, w ypróbow aną m etodą odgórną, j a k ą Kościół stosował z dobrym skutkiem od wczesnego średniowiecza. Polegała o n a na pozyskiwaniu dla wiary wodza lub władcę jakiegoś kraju, a poddani poszli za je g o przykładem.

Zastosowanie tej metody do Prusów było tym bardziej wskazane, że ich społeczny ustrój od najdawniejszych czasów opierał się na dwóch ściśle zor­ ganizow anych klasach, jakim i były: lud i arystokracja. Lud przedstawiał się jak ciem n a i nieporadna masa, w zasadzie wolna i od arystokracji uzależniona, a faktycznie posłusznie idąca ,,za głosem rycerstw a”41. Zupełnie w innym świetle ukazyw ała się arystokracja. Już w owym czasie stała ona na stosukowo wysokim stopniu kultury. Zgodnie stwierdzają krzyżaccy kronikarze, a traktat dzierzgoński z 1249 r. nadaje ich w ypowiedziom charakter dokumentalny. W traktacie czytamy: „Prusowie szlachetnego pochodzenia mogą być pasowani na rycerzy” . Przytoczone słow a jasno wykazują, że w ocenie dokumentu przedstawiciele pruskiej arystokracji byli ludźmi kulturalnymi i w pływowymi. Ale jeszcze ciekawsze jest to, że około tego czasu (przed najazdem Krzyżaków) pruscy książęta i władcy byli ju ż raczej skłonni „na stworzenie sytuacji korzystnej dla zainicjowania i dalszego rozwoju misji chrystianizacyjnej” 42. Późniejszy ich zacięty opór zrodził się z krzyżackich gw ałtów i bezprawia.

W takich warunkach m isyjna działalność bpa Chrystiana, rozumie się musiała z konieczności kierować się przede wszystkim w stronę kulturalnej i wpływowej góry społecznej, czyli ku pruskim książętom i władcom, których stanowisko w tej sprawie było decydujące. Jeżeli książęta przyjmą chrzest, to za ich przykładem i lud uczyni to samo, gdyż „do chrztu idzie się za wodzem jak do bitwy” — mawiali p oganie43.

SU R W A B U N O I W A R P O D A

Takie nastawienie pruskich nobilów do akcji misyjnej z natury rzeczy w y m a g a ­ ło nawiązywania z nimi osobistych kontaktów. Biskup Chrystian doskonale to rozumiał. Dlatego odbywał częste misyjne podróże, podczas których spotykał się z miejscowymi książętami w ich dzielnicowych posiadłościach. Tego rodzaju bezpośrednia styczność dała dobre rezultaty. Około 1216 r. udało mu się nawrócić dw ó ch pruskich książąt: Surwabunę, pana sąsiadującego z M azow szem ziemi lubawskiej i Warpodę, władcę ziemi łężyńskiej, położonej na zachód od Zantyra, być może między Wisłą i Nogatem, a sięgającej od zachodu po Elbląg44.

41 J. P o w i e r s k i, ibidem, s. 253. 42 Ibidem, s. 239.

41 D. H o p s , K o śc ió ł W czesnego Ś redn iow iecza, W arszawa 1969, s. 229.

44 W. Ł ę g a, ibidem, s. 3; K. T y m i e n i e c k i , M isja p o lsk a w Prusiech i sp ra w o zd a n ie

(13)

18 K S. M IC H A Ł S Z 0 Ł K 1 E W I C Z

O bydw óch now o nawróconych książąt bp Chrystian skierował do R zym u, gdzie odbył się ich chrzest. Tutaj też ci książęta uczynili nadania na rzecz pierwszego biskupa pruskiego, które papież potwierdził i wziął pod swoją opiekę. S urw abuno na chrzcie św. otrzymał imię Paweł, W arpoda — Filip45.

Były to ju ż znaczne osiągnięcia. Prawda, nie z rzędu takich jakie m ogłyby zapewnić powodzenie misji w całym kraju, gdyż dokonały się na je g o pograniczu, ale przecież stwarzały dogodne warunki sw obodnego poruszania się i działania na miejscu, w szerokim promieniu dookoła misyjnego ośrodka w Zantyrze.

D ziałaln ość ośrodka

Misyjne podróże bpa Chrystiana były w ażnym czynnikiem je g o misyjnej działalności, ale nie jedynym . Obok tych podróży uciążliwych i niebezpiecznych, p o dejm ow anych periodycznie, działał jeszcze stale i owocnie zantyrski ośrodek misyjny, skupiony przy biskupiej katedrze, klasztorze i szkole.

Katedra przez cały czas działalności pruskiego biskupa, aż do je g o niewoli u Sam bów , była m iejscem w ykonyw ania kultu B ożego i katechizacji pogan. W katedrze misjonarze głosili Słowo Boże, pociągając do wiary Chrystusowej sw oją apostolską gorliwością szerokie masy pruskiego ludu. Przy katedrze roz­ wijała się ich dobroczynna posługa dla licznych, pruskich katechum enów , którym tu w katedrze udzielano chrztu, co wyraźnie pośw iadcza papieski dokum ent z 1240 roku. Także przy katedrze pruskie dziewczęta „skazywane zw yczajem pruskim nieraz na zagładę, a w ykupione przez misjonarzy”46 znajdowały nie tylko m ożność dalszego życia, ale troskliwą opiekę i chrześcijańskie wychowanie. M isjonarze ćwiczyli je w pobożności i zaprawiali do niesienia pom ocy pruskim , głodnym dzieciom. Ł atw o m ożna sobie wyobrazić, jak dobroczynna akcja tych w yrw anych śmierci dziewcząt działała na pruską ludność. Przyjm ow ano j ą i patrzono na jej błogosław ione skutki z niekłam aną wdzięcznością, zwłaszcza, w okresie niedostat­ ku, co w Prusach nieraz się zdarzało. Takie nastroje znalazły swój oddźw ięk i potwierdzenie w głosie benowskiej legendy, jak zobaczym y niżej. Ponadto przy katedrze istniała szkoła, z której światło wiedzy miało pro m ieniować na całe Prusy.

S zkoła

Z dzieł dokonanych przez bpa Chrystiana w Zantyrze, na osobną uwagę zasługuje jeszcze tamtejsza katedralna szkoła, założona dla pruskich c h ło p có w 47. Niestety, zupełny brak historycznych danych stwarza w tym przedm iocie nieprze­ zw yciężoną przeszkodę. O gólnie tylko wiadomo, że w owych czasach szkoły zakładano przy biskupich katedrach i klasztorach dla potrzeb d uchow ieństw a i oświaty ludu.

45 K. T y m i e n i e с к i, ibidem , s. 25.

4(1 W. L ç g a, ibidem , s. 3; К. T y m i e n i e с к i, ibidem, s. 25.

47 F. H e m p 1 e r, Vorzeitfunde und Volksglaube im G eb iet d e r unteren W eisch el, „Blatter für

(14)

M O N O G R A F IA W S I 1 P A R A F II B E N O W O 19

M ając taki cel na oku, bp Chrystian założył w Zantyrze, obok ośrodka religijnego, także i — oświatowy. Najw ażniejszym jeg o zadaniem było w y ­ chow anie i wykształcenie pruskich chłopców na przyszłych, rodzim ych apostołów swego ludu. Była to praca na wskroś pokojowa i sięgająca w daleką przyszłość pruskich plemion, ale najeżona wielkimi trudnościami. Niestety, nie w ydała ona spodziewanych owoców. Przerwał ją szczęk oręża.

Jednak m im o to, założenie szkoły w Zantyrze chlubnie świadczy o po ­ czynaniach pruskiego biskupa na polu oświaty, będących w owych czasach jeszcze tylko w powijakach.

Tak wielostronna, misyjna działalność bpa Chrystiana i polskich misjonarzy, prow adzona w duchu apostolskim i oparta na dobroczynności, znalazła u Prusów przychylne przyjęcie i posłuch. Biskup „wiele ludu tu nawrócił4* i wywarł trwały wpływ, zwłaszcza, w dziedzinie religijnej. Niezaprzeczalnym tego dow o d em jest znany fakt, że Prusowie zapożyczyli z ję z y k a polskiego całe nazewnictwo kościel- no-religijne, którego później nawet Krzyżacy zniszczyć nie zdołali. W brew ich zakusom, Prusowie z dziwną wytrzymałością i przywiązaniem trzymali się zapoży­ czeń z mowy polskiej do końca.

Dzięki tym osiągnięciom bp Chrystian stworzył szerokie możliwości dalszej owocnej ewangelizacji Prusów i ju ż przed swoją niewolą miał „podstawę biskupst­ w a ” w samych Prusach i tam właśnie założył swą biskupią siedzibę.

Ośrodek tworzonej diecezji oparł o Zantyr, o którego znaczeniu świadczy nie tylko jeg o wyraźne określenie w skardze z 1240 r., ale i późniejszy, należący do odnalezionych ostatnio dyplom ów papieskich z 1246 roku49.

SZ C Z Ę K O R Ę Ż A

Ale oto na tak obiecującym etapre rozwoju Zantyra i pruskiej misji, dotąd prowadzonej w duchu apostolskim, w dalsze jej dzieje wdarł się szczęk oręża, przem oc i okrucieństwo. Tak radykalna i bolesna zmiana w m etodach działania i dalszego prowadzenia misji, zapoczątkowana przez Krzyżaków, wyw ołała wśród Prusów przerażenie i zacięty sprzeciw. N a tym jed n ak nie koniec jej opłakanych skutków. O n a jeszcze doszczętnie zniszczyła dotychczasowe osiągnięcia bpa Chrystiana w dziedzinie misyjnej. Samej zaś misji nadała kierunek zgoła inny, na wskroś polityczny. Kardynalnym, acz ukrytym celem tego kierunku był podbój całego kraju, nawet kosztem wyniszczenia jeg o mieszkańców. W myśl generalnych założeń polityki Zakonu Niemieckiego należało do tego dążyć nie dla osiągnięcia celów religijnych, lecz dla założenia na podbitych terenach niepodległego państw a krzyżackiego. Była to niesprawiedliwa, krzycząca agresja, stwarzająca dla samych agresorów trudną sytuację. Aby wyjść z niej cało, Zakon m askował przed światem dokonyw aną zbrodnię pozorami obłudnej gorliwości w nawracaniu pogan. Jego obrotni dyplomaci wiele i głośno mówili o tym zwłaszcza w Kurii Rzymskiej dla pozyskania jej względów i poparcia dla Zakonu.

4X M. N o w o d w o r s k i , ibidem, s. 554. 4y M. P o 11 а к ó w n a, ibidem, s. 447-^178.

(15)

20 K S. M IC H A Ł S Z O Ł K 1 E W IC Z

Ku niemu teraz zwrócim y naszą uwagę, aby nieco się zapoznać z jego stosunkiem do pierwszego biskupa pruskiego.

B ISK U P C H R Y S T IA N I K R Z Y Ż A C Y

Pierwsze spotkanie biskupa Chrystiana z Krzyżakami nastąpiło wkrótce po ich sprowadzeniu w 1230 r. przez Konrada Mazowieckiego, na terenie podw ładnym biskupowi. Istnieje przypuszczenie, że biskup nawet doradzał księciu, aby ich sprowadził dla przyspieszenia prac misyjnych wśród Prusów. W każdym razie z początku biskup niewątpliwie był im przychylny. W ynika to z umów, jak ie zawarł z Krzyżakami w latach 1230-1231, dla ostatnich bardzo korzystnych. M o cą tych um ów biskup pruski odstępował Zakonowi Niemieckiemu wiele terytoriów i praw swoich, sobie zostawiając jedynie jurysdykcję biskupią, część uposażeń oraz zwierzchnie stanowisko nad Zakonem. Symbolicznie miało ono w tym się wyrażać, że Krzyżacy winni odtąd walczyć z poganami pod sztandarem biskupim i zdobyte ziemie poddawać władzy biskupa50.

Czy Krzyżacy, podpisując wspomniane umowy i przyjmując postawione w nich warunki, mieli szczery zamiar wykonać takowe?

N a pewno nie. Umow y, bowiem w swych politycznych punktach były sprzecz­ ne z polityką Zakonu, której węgielnym kamieniem, jak już wspom niano, było założenie niepodległego państwa zakonnego, niezależnego ani od Polski, ani tym bardziej od bpa Chrystiana. To był upragniony cel, do którego Zakon Niemiecki dążył z napięciem wszystkich swoich sił i przebiegłości. Przyznać należy, że sprzyjały mu pomyślne okoliczności. Jedną z nich i to niepoślednią była niewola bpa Chrystiana. Dostał się on do niej podczas podróży misyjnej do Sambii w 1233 r; i przebywał tam do 1238 roku51.

Nie wiemy, jak biskupowi powodziło się w niewoli. Natomiast wiemy, jak Krzyżacy nieszczęście swego dobroczyńcy bezwzględnie wykorzystali dla osiąg­ nięcia własnej korzyści i celów. Zawarte z nim um owy złamali, jeg o terytoria i zwierzchnictwo nad całymi Prusami przywłaszczyli sobie. Samego zaś biskupa zostawili na pastwę losu. Mało tego, bo w latach 1 2 3 5 -1 23652 zajęli, zrabowali i spustoszyli Zantyr. W śród dokonanych zniszczeń papieski dokum ent z 1240 r. w ym ienia szczegółowo: kościół biskupi oraz miasto i gród Z antyr53.

Z A P L A N O W A N E Z N IS Z C Z E N IE

Powstaje natarczywe pytanie, jakie pobudki mogły skłonić Zakon do znisz­ czenia siedziby bpa Chrystiana?

Źródła krzyżackie m ogą o tym, rozumie się, tylko milczeć. Innych zaś nie ma. W obec tego m ożna snuć jen o domysły na ten temat, od których trudno się powstrzymać. W ypada więc spróbować.

S() M. G r ó d e c k i , ibidem, s. 457. J. P o w i e r s k i , ibidem, s. 256. 52 Ibidem, s. 256.

(16)

M O N O G R A F IA W S I I P A R A F II B E N O W O 21

Przede wszystkim należy wykluczyć w danym wypadku casus belli (wojnę). Zbrojny zatarg wprawdzie wybuchnął między Świętopełkiem i Zakonem N iem iec­ kim, ale dopiero w 1242 roku, czyli w siedem lat po zniszczeniu Zantyra, kiedy Chrystian, po swoim powrocie z niewoli znajdował się w Lyonie. M otyw zemsty także odpada, gdyż bp Chrystian, przed swoja niewolą Zakonowi był przychylny.

Takie są konkretne fakty. One też nasuwają nieodparty, logiczny wniosek, że je d y n ą pobudką, kierującą czynami Zakonu, było z góry zaplanowane zniszczenie ośrodka misyjnego w Zantyrze, celem pozbawienia bpa Chrystiana bazy operacyj­ nej na przyszłość. Zwierzchnia władza biskupa nad Prusami, jego najdalej idące pełnom ocnictw a i przywileje oraz mocne poparcie papieży niepokoiły Zakon, który widział w osobie Chrystiana groźnego przeciwnika i konkurenta. Należało przeto usunąć go, obojętnie jakim i środkami.

Powyższy wniosek nabiera cech uzasadnionego prawdopodobieństwa.

B I A Ł A G Ó R A

Wieś tej nazwy, malowniczo położona w trójkącie między W isłą i Nogatem, oblana z trzech stron wodami tych rzek, nieduża i rozrzucona, dzisiaj w niczym nie przypom ina swojej bogatej i burzliwej przeszłości. Dzisiaj życie tu płynie, podobnie jak w sąsiednich wsiach równym, rzec można, nieco nawet leniwym strumieniem. Prawda, ostatnio urządzono w Białej Górze schronisko turystyczne, ale ruch turystyczny jest tu bardzo słaby. U ruchom iono także klub, gdzie młodzież wiejska może znaleźć gry towarzyskie i godziwą rozrywkę przy telewizorze. Z instytucji użyteczności publicznej w Białej Górze istnieje: czteroklasowa szkoła podstawowa, urząd pocztowy i sołectwo. I na tym koniec.

Jakież to ubóstwo w porównaniu z przeszłością!

Istotnie, dawniej w Białej Górze było zupełnie inaczej. Może nawet ju ż w XII wieku powstał na białogórskiej wysoczyźnie pruski gród warowny zwany Zantyr, najeżony palisadą, za którą mieściła się właściwa twierdza, gdzie załoga czuw ała nad bezpieczeństwem włości, a w przewidywaniu napadu przez rozstawione straże zw oływ ała rycerstwo i przekazywała hasła bojowe w głąb kraju. Nieco później, gdzieś na początku XIII w. bp Chrystian wzniósł w Białej Górze katedrę biskupią na ziemi pruskiej, a przy niej założył klasztor i szkołę. Wreszcie, w dramatycznych latach trzynastoletniej wojny pod Białą Górą Krzyżacy przegrali je d n ą z ostatnich bitew, tuż przed zakończeniem wojny.

W oparciu przeto o powyższe fakty należy przyznać, że historia Białej Góry jest nieprzeciętnie atrakcyjna. Chcąc wtedy wzbudzić zaciekawienie ta m iejscowością wśród turystów, należy dążyć do spopularyzowania wiadomości o jej zam ierzch­ łych dziejach.

Z wymienionych, historycznych wydarzeń, jakie w ciągu wieków rozegrały się w Białej Górze i jej okolicach, największe zainteresowanie budzi, oczywiście, katedra i klasztor, dwa obiekty stanowiące wątek treściowy benowskiej legendy. Dlatego katedrze należy się nieco szersze omówienie.

(17)

22 K S . M IC H A Ł S Z O Ł K I E W IC Z

K atedra

W iadomości o niej, niestety posiadamy jen o ułam kowe i skąpe. W iem y tylko, że na pewno istniała54 i, że służyła biskupowi Chrystianowi i polskim m isjonarzom ja k o ośrodek ich szeroko zakrojonej i owocnej działalności misyjnej do czasu je g o niewoli u Sambów. N atomiast brak dokładnych wiadomości gdzie, tj. w jakim miejscu, na białogórskiej wysoczyźnie ona stała i z jakich materiałów oraz w jakim stylu była zbudowana. M ożna tylko się domyślać, że była m urowana, gdyż drewniana, łatwa do spalenia, nie mogłaby służyć Krzyżakom w 1466 r. ja k o inkasztelowany (dobrze umocniony) punkt oparcia, gdzie przez pół roku uparcie i skutecznie się bronili.

Dalszy los katedry był podobny do losu jej założyciela. Kiedy legat papieski W ilhelm z M odeny w 1243 r. dokonał podziału Prus na diecezje, wów czas Z antyr znalazł się w granicach diecezji pomezańskiej, ale ju ż jako zw yczajna miejscowość, gdyż siedzibę biskupią przeniesiono do Kwidzyna. Skutkiem tego Zantyr stracił szanse dalszego rozwoju, a zantyrska katedra spadła do roli parafialnego kościoła, co K rzyżakom bardzo odpowiadało. Im bow iem chodziło o możliwie najrychlejsze zatarcie zbyt w idocznych śladów misyjnej działalności bpa Chrystiana. W ilhelm z M odeny, przenosząc siedzibę biskupią z Zantyra do Kwidzyna, okazał Zakonowi N iem ieckiem u nie byle ja k ą usługę w sprawie tak dla niego pożądanej.

B. Schmid podaje, że kościół zantyrski w 1379 r. miał ju ż swego proboszcza55. W roku zaś 1397 był odbudow any czy rozbudow any56 a w 1399 r. nastąpiło jeg o ponow ne w yśw ięcenie57. Nieco później, m ianowicie w latach 1402 i 1408, wielcy mistrzowie Zakonu składali jałm użnę na kościół w Z antyrze58.

Następnie tenże autor, powołując się na źródła kronikarskie, opow iada w jakich okolicznościach kościół zantyrski uległ zniszczeniu przed samym ju ż zakoń­ czeniem trzynastoletniej wojny. W iosną 1466 r. wojska krzyżackie okopały się w Zantyrze aż po W isłę (bis w aste an die w eissel) i broniły się przed atakiem wojsk polskich, nacierających od strony Żuław. Walki trwały od Zielonych Świąt do jesieni. Drugiego września Krzyżacy odstępując spalili Zantyr łącznie z kościołem i wszystkim, co tam było59.

Nieco inaczej, bardziej szczegółowo i w powiązaniu z ostatnimi działaniami trzynastoletniej wojny przedstawia zburzenie kościoła w Zantyrze M. Biskup. Według niego nie Krzyżacy, lecz „wojska polskie zburzyły inkastelowany kościół w Zantyrze”60

Tak zginął, na skutek działań wojennych, jeden z najstarszych pom ników zamierzchłej przeszłości i kultury na Powiślu, nie zostawiając po sobie żadnego materialnego śladu, prócz kilku historycznych dat i legendarnych wspomnień. Fantazja ludowa wszystko zatopiła w szarym bagnie, czy Czarnym Jeziorze.

54 Ibidem , s. 4 77, podaje, że najw cześniejsze zapiski o katedrze znajdują się w dokum encie papieża G rzegorza IX z 1240 r.

55 B. S c h m i d, ibidem, s. 251. 5ft J. P o w i e r s k i , ibidem , s. 251.

57 D as M a rien b u rg ier Tresslerbuch, s. 30; cyt. za: J. P o w i e r s k i , ibidem, s. 251. sti D a s M a rien b u rg ier K onventsbuch, s. 512, cyt. za: J. P o w i e r s k i , ibidem, s. 251. 59 SRPr., IV, s. 6 3 0 -6 3 4 , cyt. za: B. S c h m i d , ibidem, s. 311.

(18)

M O N O G R A F I A W S I I P A R A F II B E N O W O 23

Myliłby się przecież ten, kto by sądził, że legendę m ożna lekceważyć. Nie, legendy lekceważyć nie należy. Trzeba j a poznać i zrozumieć. W ów czas zdarzyć się może, iż legenda przemówi głosem historycznych faktów, które przekazuje na swój sposób z czasów najdawniejszych — najnowszym.

G E N E Z A P O W S T A N IA L E G E N D Y

N a tym miejscu m ożna się ju ż pokusić wyjaśnić bezpośrednią przyczynę pow stania legendy.

Otóż legenda mówi nie tylko o zatopionym kościele, ale także i o zato pionym klasztorze, łącząc dw a oddzielne obiekty w jedno wydarzenie. To wyjaśnia wiele. W Zantyrze, ja k wiemy, rzeczywiście obok-katedry, istniał i fu nkcjonow ał także klasztor, ale zniknął z białogórskiej wysoczyzny, jednocześnie „ze zniszczeniem i w yrabow aniem katedry” . Późniejsze dokumenty nic nie m ów ią o klasztorze. T ylko legenda topi go łącznie z kościołem gdzieś w czarnym bagnie. Z tego zdaje się niedw uznacznie wynikać, że klasztor został zniszczony przez K rzyżaków jed n o cześn ie z kościołem i łącznie z nim stał się bezpośrednią przyczyną pow stania legendy, która początkami swymi sięga tych czasów, kiedy w Zantyrze był jeszcze klasztor „jako punkt oparcia dla misji” . Inaczej w legendzie nie mogłoby być m owy 0 klasztorze.

Jeżeli chodzi o czas powstania legendy, to należy zauważyć, że legendy nie pow stają bezpośrednio po wydarzeniach, jakie przekazują. Nie, legendy dla swego zaistnienia potrzebują czasowej perspektywy. Zazwyczaj po wielu, bardzo wielu latach, kiedy doniosłe wypadki pozostają jeszcze w ludzkiej pamięci, ale tylko w głów nych swoich zarysach, kiedy ludzie zaczynają je omawiać, wyjaśniać 1 osądzać, dopiero wówczas nastaje m om ent rodzenia się, że tak powiem, sam ego tylko kośćca legendy. Dopiero z upływem dalszych lat bujna fantazja ludowa nada mu zaokrąglone, pełne kształty i wystroi w kolorowe barwy.

Powstaniu legendy sprzyjały zarówno doniosłe wypadki, jakie ona przekazuje, j a k i ówczesne, specjalne okoliczności im towarzyszące i duch czasu.

Z chw ilą zajęcia Zantyra przez K rzyżaków w latach 1 2 3 5 -1 23661, życiow ą rzeczyw istość tworzyli tam zakonni rycerze. Aby ukazać j ą we w łaściw ym świetle i nie być posądzonym o stronniczość i przesadę, posłużę się słowami bulli Jana XII z 21 m arca 1328 roku. Papież w tym dokum encie oskarża K rzyżaków o „palenie kościołów i klasztorów, osad, zamków, miast i wsi, rabowanie dobytku i ludności, zabijanie tejże lub uprowadzanie jej w niewolę i gwałcenie kobiet” . N aw et autorzy n iem ieccy stwierdzają, że Krzyżacy „mordowali, topili i ścinali ludzi im niew ygod­ nych bez sądu”62.

W obec tak ponurej i przerażającej rzeczywistości, m isyjna działalność biskupa C hrystiana i polskich misjonarzy, pełna apostolskiej żarliwości i hum anizm u, u k azała się pru skiem u ludowi w jasn y m świetle ideału i opanow ała je g o umysł,

M J. P o w i e r s k i , ibidem , s. 693.

(19)

24 K S. M IC H A Ł S Z O Ł K I E W IC Z

serce i wyobraźnię tak dalece, że musiała wzbudzić powszechny żal i nastrój tęsknoty co do tego. Co było, lecz przez Krzyżaków zostało zniszczone.

Pewnym jest, że takie nastroje istniały w środowisku, gdzie legenda powstała. Inaczej nie byłoby jej w ogóle, gdyż legendy nie rodzą się z obojętności. D o ich pow staw ania i rozwoju są niezbędne gorące i powszechne przeżycia uczuciowe szerokich mas ludowych. Tylko bowiem atmosfera, przepojona żyw ą i głęboką emocją, zdolna jest zapłodnić wyobraźnię ludu mocami twórczymi, rodzącymi legendy, zdolne przetrwać w swoim środowisku długie wieki. Dodać także należy, że duch czasu również sprzyjał powstaniu legendy i to w znacznym stopniu.

Człowiek owych czasów, kiedy dokonywały się opisane w ydarzenia i powstała b enow ska legenda, odznaczał się wielką żarliwością religijną, ale i nie mniejszą łatwowiernością i naiwnością um ysłow ą bez szczypty krytycyzmu. Dlatego lubo­ wał się on w fantastycznych opowiadaniach, jak i nasze dzieci lubują się w najdziw aczniejszych bajkach.

Taki był duch czasu. Z niego rodziły się wszystkie średniowieczne legendy, jak np. „Złota L egenda” Jakuba de Voragine, dominikanina, która w XIII w. cieszyła się ogrom nym wzięciem w całej Europie63.

Aby to zrozumieć, należy uprzytomnić sobie, że w owych zamierzchłych czasach nie znano jeszcze druku, ani fotografii. Legenda przeto była jedynym środkiem przekazu dziejów pokolenia żyjącego, pokoleniom przyszłym; środkiem obrazow ym , wszystkim dostępnym i dla wszystkich zrozumiałym. Nic też dziw ­ nego, że cieszyła się ona niezmierną popularnością. Przy jej pom ocy przekazyw ano potomności zarówno historyczne wydarzenia, zwłaszcza z dziedziny religijnej jak i sylwetki zasłużonych ludzi, ich dążenia, słowa i czyny.

Taki jest ogólny schemat powstawania legend i podań ludowych.

Nie inaczej powstała i benowska legenda, która doszła do nas w dwóch odmianach i w swoisty, legendarny sposób przekazała nam historyczną prawdę o istnieniu niegdyś w Zantyrze biskupiej katedry i klasztoru, łącznie z niektórymi, ważnymi szczegółami misyjnej działalności bpa Chrystiana i polskich misjonarzy oo. Cystersów z wielkopolskiego Łekna.

Okazuje się więc, że legenda dobrze spełniła swoje zadanie. O na żyje i długo żyć będzie w tutejszym środowisku, przekazując zapom nianą prawdę o daw no minionych czasach, wydarzeniach i ludziach pokoleniom ciągle po sobie na­ stępującym.

Ale przejdźmy z XIII w. naszej legendy do w. XV, ściślej do burzliw ych lat wojny trzynastoletniej, która była rzeczywistością krw aw ą i dojmującą. Niestety, także i ta wojna nie ominęła Białej Góry, a w końcowej swej fazie dokonała tu nieodwracalnego zniszczenia. Sądzę, że króciutkie zapoznanie się z jej zantyrskim szczegółem, ja k również i z ogólnymi skutkami, przez nią wyw ołanym i, jest konieczne. Inaczej bowiem nie zrozumiemy bardzo istotnego dla nas zagadnienia, jak im jest pochodzenie tutejszej, rodzimej ludności polskiej. Pominąć to zag ad ­ nienie milczeniem, znaczyłoby zostawić na kartach niniejszej pracy biała plamę. Dopuścić do tego nie można.

(20)

M O N O G R A F IA W S I I P A R A F II B E N O W O 25

W O JN A T R Z Y N A S T O L E T N IA

Przewlekła i niezwykle niszczycielska wojna trzynastoletnia dobiegała końca. Obydwie walczące strony były ju ż u kresu swoich sił i możliwości do prow adzenia dalszych zmagań. Szale wojny wahały się raz w tę, raz w inną stronę, ale z wyraźną ju ż polską przewagą. W róg jednak stawiał jeszcze znaczny opór.

W końcu maja 1466 r. zaciężne wojska krzyżackie opanowały Zantyr i u m o c ­ niły tamtejszy kościół, otaczając go bastejami i palisadą aż po brzeg Wisły. Niebaw em do Zantyra ściągnęły jeszcze piesze oddziały ze Starogardu, którym udało się wym knąć stamtąd pod osłona nocy. Tak umocniony Zantyr przedstawiał niebezpieczną placówkę, zagrażającą żegludze na Wiśle. Likwidacja jej stała się koniecznością, ale nie była łatwą do uskutecznienia, gdyż załoga Zantyra stawiała zdecydowany opór. Dla jeg o pokonania były potrzebne większe siły. Na rozkaz tedy króla zmobilizowano załogi z Malborka, Tczewa, G niew a i Nowego. Po­ spieszyli także z pom ocą gdańszczanie i elblążanie z łodziami. 10 września polskie wojska wraz z chłopami z Wielkich Żuław obiegły Zantyr od strony lądu, a łodzie gdańskie i elbląskie zablokowały go od strony Nogatu. Zantyr został okrążony. Los je g o załogi zdawał się być przesądzony. Jednak 16 września nadeszła odsiecz w sile 300 ludzi, przeważnie jezdnych, która wraz z załoga zdołała przedrzeć się przez linię oblężenia i udała się do Kwidzyna, paląc przed swoim odejściem zantyrskie um ocnienia. „W ojska polskie zburzyły wówczas inkasztelowany kościół w Z a n ­ tyrze”64.

Jaki cel polskie wojska mogły mieć na oku burząc kościół? Przecież wróg go ju ż opuścił. Należało przeto ścigać umykającego wroga, a nie tracić czasu, energii i środków na burzenie pustego i nieszkodliwego już kościoła. Przecież taki czyn byłby bezcelowym wandalizmem. Dopuścić tego nie można bez dowodów. Dlatego logika wydarzeń zdaje się przemawiać raczej za opinią B. Schmida, który zburzenie świątyni przypisuje odstępującym w ojskom krzyżackim, jak o tym było wyżej.

Ale w danym przypadku rozbieżność opinii nie ma wielkiego znaczenia. Tak bowiem czy inaczej, inaczej zawierusze trzynastoletniej wojny, zniknął z białogórs- kiej wysoczyzny najstarszy i najciekawszy pomnik budow nictw a i kultury tamtych czasów.

Skutki w ojny

Zniszczenie Zantyra jest tylko ułam kow ym i słabym obrazem zniszczeń ogólnych, jakich doznały Prusy podczas trzynastoletniej wojny. O bydw ie walczące strony niszczyły kraj ogniem i mieczem z je d n ak o w ą bezmyślnością. Palono miasta i grody, kościoły i klasztory, wsie i zagrody, mosty, zajazdy i karczmy. M ało tego, na polach tratowano, koszono i ścinano plony dojrzewających zbóż65. W taki

',4 М. В i s к u p, ibidem, s. 693; z pow ołaniem się na: SRPr., Lindau, t. IV, s. 634; J. D ł u g o s z , XII, s. 451; Codex ep isto la ris, t. I, n r2 0 8 , 210. В. S c h m i d , ibidem, s. 371, m ówi natomiast o k ościele, że został spalony przez ustępującą od siecz krzyżacką: „nachdem sie alles, darunter auch die Kirche wohl verbrannt hatten, zogen sie ab”. C iekaw e, że В. Schm id pow ołuje się także na SRPr., t. IV, s. 6 3 0 -6 3 4 .

(21)

26 K S . M IC H A Ł S Z 0 Ł K 1 E W I C Z

niegodziw y sposób usiłowano wygłodzić całe okolice dookoła w alczących o śro d ­ ków, aby głodem zmusić ich załogi do poddania się66.

Skutki takiego prowadzenia wojny okazały się katastrofalne. W całym kraju zapanow ał niebywały głód, a w ślad za nim wybuchła wielka zaraza, która stopniow o opanow ała Prusy67, W ielkopolskę68 i całą K oronę6’7. Zaraza pochłonęła trzysta tysięcy istnień ludzkich. Z 21 tysięcy ludnych wsi pozostało zaledwie 3 0 2 0 70. Nie było rąk do pracy. „Trudno było zwłaszcza na wsi spotkać c z ło w ie k a 71. Skutkiem tego ogrom ne połacie niegdyś uprawnych pól porastały młodym , gęstym lasem, pełnym wilków, które zabijały resztki koni, bydła, owiec i drobnego inwentarza. W ojna zamieniła bogato zagospodarowany kraj w pustynię” 72.

Z przytoczonych faktów widzimy, ze zniszczenia, jakie moloch wojny w yw ołał i ofiary, jakie pochłonął, były olbrzymie, wprost nieobliczalne, ale dały Polsce pełne zwycięstwo. W ojna zakończyła się druzgocącą klęską Zakonu N iem ieckiego, która na zawsze podcięła jego suwerenne panowanie nad Bałtykiem i groźne panoszenie się na zachodnich granicach Polski. Pokój zawarto w T oruniu 19 października 1466 roku. Na mocy traktatu pokojowego wróciły „na łono o d w ie c z ­ nej ojczyzny Polski, od której obłudą lub siłą oręża były oderw an e”73: Pom orze, Prusy Zachodnie, W arm ia i Powiśle.

M A Z O W S Z A N IE

A zatem Polska odzyskała pradawne swoje ziemie, ale za ja k ą cenę? O dzyskane ziemie były wyludnione, puste i przedstawiały pod względem gospodarczym obraz zupełnej ruiny. W granicach ludnego państwa polskiego nie mogły one, rzecz zrozumiała, długo pozostawać ziemią zrujnowaną i niczyją. W net j ą objęli w swoje posiadanie nowi osadnicy z Pom orza i sąsiedniego M azowsza, aby j ą na nowo zagospodarow ać i podnieść z upadku. Napływ ludności był tak znaczny, że zaludniła ona cały powiat sztumski i w yżynną część malborskiego, prawie zwartą masą.

Od owych właśnie polskich osadników, wcześniejszych i późniejszych, p rz e w a ­ żnie M azow szan, wywodzi się z prostej linii polska ludność rodzim a tzw. autochtoni. Z dziadów pradziadów noszą oni przepiękne, polskie nazw iska rodowe i są żyw ym , niezaprzeczalnym dow odem polskości tej ziemi.

Przez długie lata ta rodzima, polska ludność była poddana potężnem u naporowi bezwzględnej germanizacji. Prawda, wielu uległo przemożnej obcej sile i w y n a ro ­ dow iło się. Nie należy temu się dziwić, ani tym bardziej potępiać. W alka przecież

fift Ibidem, s. 547. f’7 Ibidem, s. 666. (,x Ibidem, s. 671.

ю Ibidem, s. 687.

7,1 M. N o w o d w o r s к i, EK, XXI, s. 500.

71 F. К a m u s z к a, M albork i zam ek m alborski, Gdynia 1957, s. 12.

72 S łow a ośw iadczenia delegacji Związku Pruskiego, złożon e K azim ierzow i Jagieloń czyk ow i, cyt. za: W. Ł ę g a, ibidem, s. 6.

(22)

M O N O G R A F IA W S I I P A R A F II B E N O W O 27

była długa, bezwzględna i nierówna. M im o to ogrom na większość rodzimej ludności polskiej zdołała zachować ojczysta mowę, obyczaj i swoją polską odrębność narodową.

I na tym właśnie polega olbrzymia zasługa tutejszych Polaków wobec swojej Ojczyzny Polski. To oni swoim twardym i nieugiętym charakterem uratowali polskość Mazur, Warmii i Powiśla od zagłady. To oni wytrwali. N a opuszczonym , przez wszystkich zapomnianym i wysoce zagrożonym szańcu wytrwali.

S Z W E D Z K IE W O JN Y

Na terenie benowskiej parafii toczyły się także i szwedzkie wojny, ciężko dając się we znaki miejscowej ludności. „Pozostały po nich pamiątki w pom nikach i podaniach lu dow ych” 74. Oprócz tego do takich pom ników należą szwedzkie rowy, nasypy ziemne i polowe umocnienia, do dziś dobrze widoczne. Znajdują się one niedaleko leśnictwa benowskiego, na M ontow skim C yplu75, w okolicznych lasach i na południe od benowskiego kościoła, gdzie od szosy w kierunku Nogatu biegnie tzw. szwedzki wał, długości mniej więcej 0,5 km. Są to pozostałości raczej lekkich, polowych umocnień z czasów pierwszych dwóch wojen szwedzkich (1 6 2 6 -1 6 2 9 ) lub (1 6 5 6 - 1 660)7ft.

Szwedzi, fanatyczni luteranie, wnieśli do tych wojen wiele ślepej nienawiści do katolicyzmu. Ujawniła się ona w złośliwym niszczeniu kościołów, które znalazły się w zasięgu ich okupacji. W sztumskim powiecie ofiarą ich obłąkanego fanatyz­ mu padły kościoły: w Starym Targu, Dąbrówce Malborskiej, Gościszewie i innych m iejscow ościach77.

Zupełnie tak samo Szwedzi postępowali w Polsce (Częstochowa) i na W ileńsz­ czyźnie, gdzie zniszczyli szereg kościołów. Między innymi spalili kościół w Tro- kielach koło Lidy, gdzie znajduje się cudami słynący obraz Matki Bożej Trokiel- skiej. M iejscow a pieśń, sławiąca cuda Matki Boskiej, w swojej realistycznej części, opiew a spalenie kościoła następującymi słowami:

Szwed z M oskalem przechodzący wszystko precz walił, G dy Trokiele on spustoszył i kościół spalił

T yś w popiele znaleziona, Bądź od wszystkich pochwalona W Obrazie sw oim 78.

74 Ibidem, s. 8.

77 B. S с h m i d, ibidem, s. 323. 7,1 Ibidem, s. 323.

77 S pis du ch o w ień stw a i p a ra fii D iecezji W arm ińskiej, O lsztyn 1967, passim. 7X Ze zbiorów w łasnych autora, długoletniego proboszcza w Trokielach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zasadniczą bazą empiryczną rozważań są słowniki języka polskiego, jednak poszukiwania etymologiczne nakazują sięgnąć do źródłosłowu greckiego i języka łacińskiego

A co więcej – rozwijając wątek wzajemnej nieufności – to właśnie po stro- nie nauk humanistycznych pojawia się niebezpieczne rozróżnienie traktujące nauki ścisłe jako

Temat fizjologii wysiłku fizycznego skupia jący się na kształtowaniu systemów energetycznych jest podstawą budowy wszechstronnego toku jednostki treningu personalnego jak

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

szą; W związku z pobytem Hiudeaburga cdbyłs się wczoraj mssa połowa na ryn­.. ku, przyczem doszło do krwawych starć między Relchswehrą a

Uktad wedtug wynalazku sktada si$ z co najmniej dwoch multiplekserow, z ktorych pierwszy ma trzy typy wejsc, a mianowicie wejscia sygnatu na zywo, wejscia o okreslonej

Dworska Więcławice