• Nie Znaleziono Wyników

Drugie życie Saartjie Baartman

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Drugie życie Saartjie Baartman"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Wieczorkiewicz

Drugie życie Saartjie Baartman

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (135), 233-252

2012

(2)

Narracje

Anna WIECZORKIEWICZ

Drugie życie Saartjie Baartman

Śmierć - początek życia

W k ońcu g ru d n ia 1815 ro k u w Paryżu zm arła La Venus H o tte n to te - S arah (to im ię z a p isa n o w k się g ac h p a ra fia ln y c h w M a n c h e ste rz e w d n iu , w k tó ry m ją ochrzczono), n apraw dę S aartjie B aartm an, któ ra p o n ad pięć lat w cześniej przyby­ ła do E u ro p y z P rzylądka D obrej N ad ziei.

Śm ierć - w ydarzenie sam o z siebie przygnębiające - m oże jed n ak przynieść coś dobrego, na przy k ład przyczynić się do rozw oju nau k i. Tak sądzili profesoro­ wie z Paryskiego M u zeu m H isto rii N a tu ra ln e j, a ich sądy dały początek dru g iem u życiu S aartjie. Rozpoczęło się ono z chw ilą, gdy p o d d ali m artw e ciało sekcji, a ich w yniki b ad a ń po d ali do w iadom ości.

W to k u swego życia p ośm iertnego S aartjie B aartm an okazała się zdolna do ew okow ania różnych narracji. Zarów no jej ciało, jak i biografia byw ały w yrazi­ stym p rzykładem , dow odem , m a terią pozw alającą wym odelować teorię, w ykorzy­ styw aną na poparcie różnych porządków ideologicznych. H istoria, która zrazu jawić się m oże jako seria epizodów, prow adzi do pow stania w ielowym iarow ej w izji kolo­ n izacji znaczeń; m oże też wskazać krytyczną refleksję, zrodzoną z tego procesu.

P oczątkow o ojcem ty c h z n a cz eń i ich k u sto sz e m z o stał fra n c u s k i uczo n y G eorges Cuvier. Jako badacz zam ieszkiw ał obszar w iedzy m uzealnej w dw ojakim sensie. Jego m ieszkanie znajdow ało się w b u d y n k u m uzealnym , a on sam m ógł konstruow ać w iedzę na podstaw ie znajd u jący ch się ta m okazów. Zaangażow ał się w tw orzenie p ro je k tu n a u k i klasyfikacyjnej, k o h ere n tn ej, zdolnej ująć wszystko to, co zn a jd u je się we w łasnym środow isku, jak i to, co dotyczyło egzotycznych ziem . K lasyfikow anie wym aga u m iejętności w yróżnienia pew nych cech - trzeba wznieść się p o n ad pow ierzchnię pozoru, szukać istotnych podobieństw. D la Cuviera u rozm aicony krajo b raz czaszek, szkieletów, p rep arató w zw ierzęcych i lu d z k ich to

2

3

(3)

2

3

4

żyzne in te le k tu aln ie pole. Oś jego p ro jek tu badaw czego stanow i anatom ia porów ­ nawcza. Podczas gdy inni, klasyfikując organizmy, opierają się na cechach zew nętrz­ nych, a szukając dróg rozw oju h isto rii n a tu ra ln ej polegają na przekazie zaw artym w skam ieniałościach, C uvier-antyew olucjonista chce dotrzeć do zasad organizacji w ew nętrznej. Tej zasady szuka się w k o n k retn y c h organizm ach.

Teraz p rze d n im zn ajd u je się jeden z ta k ich okazów - kobieta o fascynujących k ształtach - niepokaźnej budowy, ale o w ydatnych steatopygicznych pośladkach (w czasie jej pierw szego życia były one m otyw em pozw alającym zbudow ać sce­ n iczną osobowość H otentockiej W enus). Będzie m ożna ją zbadać.

Co w istocie kryło się pod słowem „b a d an ie”? W iadom o, że chodzi o p ro ce d u ­ rę analizy - w yróżniania poszczególnych części w m a teria le badaw czym , określa­ n ia ich m orfologii oraz związków m iędzy n im i. M ówiąc k rótko - należy zabrać się do przeprow adzenia sekcji zwłok. D ziałano na g ranicy praw a, gdyż m u zeu m nie m iało oficjalnego pozw olenia na w ykonyw anie sekcji; w zasadzie ciało należało pochow ać na cm en tarzu , ale arg u m en t b ad a ń naukow ych m iał dużą siłę persw a­ zji. U czeni d ostali w swoje ręce zwłoki.

Dzielenie ciała - tw o rze n ie w iedzy

D zieląc ciało, tw orzy się wiedzę. N ależy przy tym p am iętać, by zachować m a ­ te rialn e rep rezen tacje owej wiedzy: odpow iednio przygotow ane ciało zostawia swój odcisk w woskowej form ie, w k tó rą wleje się gips. P otem pow staje figura w ykań­ czana przez artystów, m alow ana, pokryw ana w erniksem - kopia cielesnej pow łoki H o ten to tk i. Teraz m ożna przeciąć praw dziw ą pow łokę - poznać w nętrze o rgani­ zm u w jego złożonych układach. W ydobywa się zatem mózg, by zakonserw ow ać go w alkoholu. (Nieco później z m ózgiem C uviera p o stą p i się podobnie, ale inny będzie wydźw ięk tej sytuacji. K iedy w ro k u 1832 an ato m um rze, a jego ciało p o d ­ dane zostanie sekcji zgodnie z jego in stru k c ją, d o k ład n ie zbada się jego m ózg, k tó ry okaże się stosunkow o ciężki (1860 gram ) i w osobliwy sposób w ybrzuszony - niew ątpliw ie w art zachow ania. P otem w ro k u 1908 zbada się go ponow nie, razem ze 115 in n y m i m ózgam i - w szystkie należały do uczonych m ężów [Holm es 2007, s. 100-101)

W ydobywa się też to, co S aartjie ta k desperacjo ukryw ała - jej n arz ąd y p łcio ­ we, słynne sinus pudoris, tablier, fartu szek hotentocki.

W h isto rii n a tu raln ej nie m a nic rów nie sław nego jak tablier H o te n to te k , nic też nie sta ­ nowi p rz ed m io tu tak licznych sporów. O d daw na jed n i przeczą jego istn ie n iu , in n i m n ie ­ m ają, że tw orzone jest sztucznie dla kaprysu, a ci, którzy uw ażają za uform ow any w sposób n atu raln y , ró żn ią się w o p in iac h co do tego, z jakich narządów się rozw inął

- pisał C uvier w raporcie z tego w ydarzenia [Cuvier 1817, s. 159]

N arządy płciowe, zanim zostały włożone do słoja z alkoholem , zasługiwały na odwzorowanie w gipsowym odlewie. Teraz pora na kości. Cuvier w iedział, co należy czynić; w szak był autorem instrukcji dla podróżników. Lokalne potyczki w śród dzi­

(4)

kich, w k tórych tru p słał się gęsto, m ogły dostarczyć cennego m ateriału. W takich przypadkach - przekonywał anatom - trzeba dołożyć wszelkich starań, by znaleźć m iejsce, gdzie złożono zwłoki i pozyskać je dla nauki: „M arynarze m ogą się w praw ­ dzie sprzeciwiać, widząc w tym barbarzyństw o, ale ich zw ierzchnicy m uszą p am ię­ tać, że wyprawą naukow ą kieruje ro zu m ” [Holm es 2007, s. 96] - pisał w tekście inform ującym o preparow aniu kości, pakow ania ich i opatryw ania etykietam i. Te­ raz pod jego okiem dokonuje się obgotowywanie kości w w odorotlenku potasu po ­ przedzające zm ontow anie. O każdej z n ic h anatom m yśli jako o funkcjonującej zarówno w ram ach organizm u, jak i w układzie szerszego system u klasyfikacyjne­ go. Jego myśl spraw nie dzieli całość na fragm enty, odnosi je do innych fragm entów - pozyskanych od innych organizmów, odm ian, gatunków. W ie przy tym , na które cechy zwrócić uwagę. Oglądając kość, dostrzega każde spłaszczenie lub w ybrzusze­ nie, ale m a ono sens, jeśli zestawi się je ze spłaszczeniam i i w ybrzuszeniam i innych kości. Kość jest jednocześnie częścią konkretnego szkieletu i system u tworzonego przez kości innych stworzeń. N a przykład o m iednicy w arto myśleć jako o funkcjo­ nującej w konkretnym szkielecie - w tedy w idać, że jej kształt wziął się z tego, iż m usi udźw ignąć ciężar zwiększony przez pośladki. Ale jednocześnie m iednicę Ho- tentockiej W enus w arto zestawić z analogicznym i kośćm i kobiet czarnych i białych. W tedy - jak pisał - m ożna znaleźć więcej podobieństw do tych pierwszych. Zarów­ no m iednica H otentockiej W enus jak i czarnej kobiety - dodaje - wykazuje podo­ bieństw o do m iednicy u samic m ałp (Cuvier nie zaliczał bow iem H otentockiej W enus do czarnych - te n elem ent dodano do jej charakterystyki później, w czasie jej XX- wiecznej k ariery teoretycznej. Kwestią tą zajm ę się niebaw em ).

C uvier p rzedstaw ił w yniki au to p sji w dysertacji opublikow anej w M ém oires d u M u sé u m d ’H isto ire N a tu re lle z 1817, rok w cześniej ukazała się ukazała się relacja innego uczonego, H en ri de B lainville’a, k tó ry rów nież b rał udział w b a d a ­ niu . W ty tu le ra p o rtu (Faites sur le Cadavre d ’une femme connue à Paris et à Londres

sous le nom de Vénus Hottentotte) C uvier um ieszcza nazwę H otentocka W enus, ale

tra k tu je to określenie jako im ię, po d któ ry m jest znana; ją sam ą nazyw ał Busz- m enką. W opisach dotyczących m ieszkańców A fryki znajdow ał bow iem sprzeczne inform acje, próbow ał rozw ikłać niejasności, by w końcu zaliczyć S aartjie do Busz- m enów - lu d u uznaw anego za n ad e r prym ityw ny. B uszm eni - jak p isał - żyją w ja sk in ia ch , ciało okryw ają skóram i upolow anych przez siebie zw ierząt, a ich wytwórczość ogranicza się do p reparow ania trucizny, któ rą sm aru ją groty strzał i w yplatania sieci służących do połow u ryb.

O pisując ją sam ą, p o dkreślał jej podobieństw o do m ałp nie tylko w w yglądzie zew nętrznym , ale i w zachow aniu, ale dostrzegał i inne przym ioty. Jest ta k i frag­ m en t ra p o rtu , w którym na m om ent S aartjie ożywa:

M iała wesołe usposobienie, d o b rą pam ięć i naw et po kilk u tygodniach u m iała rozpoznać raz w id zian ą osobę. M ów iła dobrze po holen d ersk u , którego nauczyła się w C ape, znała nieco angielski i zaczynała już posługiw ać się słowam i francuskim i. Tańczyła tak, jak czynią to w jej k raju, i grała w sposób całkiem p rzy jem n y dla ucha na in stru m en cie, zw a­

nym guimbarde. [C uvier 1817, s. 263]

2

3

(5)

2

3

6

D ow iadujem y się też o jej u p o d o b an iu do „d z ik ic h ” strojów złożonych z n aszyjni­ ków i o tym zam iłow aniu, które w pew nym m om encie przyćm iło w szystkie inne - do alkoholu, k tóry przyspieszył jej śm ierć. Z araz po tej inform acji C uvier w raca do tego, co uważa za obiektyw ne dane. Podaje dokład n y w zrost, po czym w spom i­ na, że w jej budow ie szczególnie uw ydatniały się szerokie b iodra i duże pośladki.

Poza tym w jej prop o rcjach i członkach ciała nie zaznaczały się żadne deform acje. M iała k ształtne ram iona, plecy, w zgórki piersi, b rz u ch niezbyt w ypukły, ręce dość cienkie, lecz ład n ie uform ow ane i w dzięczne dłonie. Stopy były dość duże, lecz n iebrzydkie, jedynie kolana m iała grubaw e i krzywe, w skazujące, że pod skórą kryje się w iele tłuszczu. [Tam ­ że, s. 263-264].

Taka budow a - zapew niał - typowa jest dla jej lu d u , czyli Buszmenów.

Oczywiście, n ależało w yjaśnić praw dę o „fartu szk u h o te n to ck im ”, n apisać, jaka jest jego budow a anatom iczna oraz co na tej podstaw ie m ożna wnioskować o ra ­ sach lu dzkich: „M am zaszczyt przedstaw ić A kadem ii n arz ąd y płciow e tej kobiety spreparow ane w sposób niepozostaw iający w ątpliw ości co do n a tu ry jej tablier” [tam że, s. 266]. B adanie poprzedzające ową p rezentację było dokładne, uw zględ­ niało w szelkie m ożliw e perspektyw y oglądu uzyskane dzięki pom ysłow em u m a n i­ p ulo w an iu n arz ąd em w celu spraw dzenia m ożliw ych ułożeń poszczególnych jego części. C uvier w nikał coraz głębiej - spraw dzał pow ierzchnie, dokonyw ał in sp e k ­ cji b ru zd , rowków, zagłębień. S tarał się zobaczyć, jak jeden fragm ent przechodzi w drugi: z cielesnych załom ków w ychylały się fałdy ciała, w fałdach ukryw ały się kolejne bruzdy, b ru zd y prow adziły do zagłębień lub w ybrzuszeń, czasem tru d n o było stw ierdzić, gdzie kończy się jeden fragm ent, a zaczyna d ru g i i odpow iednio je nazw ać, ale w k ońcu m ożna było wywnioskować, z jakich fragm entów kobiecej an a to m ii rozw inęło się owo zagadkow e tablier:

W argi srom ow e w iększe były w ydłużone ow alnie o 10 centym etrów . Z górnej części w al­ cowatego w zniesienia o długości około 4 centym etrów , szerokiego na p onad półtora, w y­ chodzi część ku dołowi rozszerzająca się i rozw idlająca w dwa w ydłużone m ięsiste p łatki, długości 6,7 cm , szerokie na m niej 2,7. Każdy p łate k jest zaokrąglony na końcu; szerszy u podstawy, w ychodzi na całej długości w arg srom owych w iększych od ich strony we­ w n ętrzn ej, przechodzi w uform ow ane z ciała w yniesienie w dolnej ich kraw ędzi. Przy p o d n iesien iu te dwa w yrostki tw orzą figurę przy p o m in ającą serce złożone z w ydłużo­ nych płatów i środkow ej części srom u.

Przyglądając się d okładniej zauw aża się, że każdy z dwóch płatków m a na pow ierzchni z przodu w pobliżu w ew nętrznego brzegu b ru zd ę w iększą od in n y ch , p o głębiającą się w m iarę d ochodzenia do m iejsca rozw idlenia. W tym m iejscu dwie b ru zd y łączą się tak, że m iejsce rozw idlenia m a podw ójny brzeg otaczający zygzakow aty rowek. W środku owego w głębienia jest niew ielkie uw ypuklenie zakończone czubkiem w m iejscu gdzie łączą się brzegi w ew nętrzne. [Tamże, s. 266-267]

Za spraw ą technicznego opisu pow staje swoista instrukcja dla odtw orzenia w wy­ obraźni czytelnika grafiki rozw idleń i zygzaków, topografii w głębień i wybrzuszeń. F ragm ent ciała zam ienił się w rzecz - i jako badanie rzeczy ukazuje je opis.

(6)

To św ietny m a teria ł do b ad a ń porów naw czych - te n ich w alor C uvier w yraźnie eksponuje. O czywiste jest dla niego, że po stu d iac h n a d k o n k retn y m osobnikiem p rzystępuje się do porów nania go z innym i. N a użytek porów nania narządów płcio­ wych „B uszm enki” z analogicznym i n arząd am i E uropejek objaśnia, z których frag­ m entów ciała tw orzy się tablier. R óżnice w budow ie w iąże z k lim ate m - im cieplej, tym w argi sromowe u kobiet większe.

W znacznie krótszym fragm encie odkrywa tajem n icę w ydatnych pośladków. Owa w ydatność bierze się z w arstw y tłuszczowej pokryw ającej m ięśnie pośladków. Ponadto w ykazują one - jak pisze „uderzające podobieństw o do tej cechy w ystę­ pującej u sam ic m a n d ry li i paw ianów itp. zwłaszcza w pew nych okresach ich ży­ c ia ” [tam że, s. 268-269]. (Porów nywanie z m a łp am i to motyw, który raz po raz pow raca w tekście). P odobieństw a i różnice są tym , co dla an a to m ii porównawczej szczególnie cenne. Płaszczyzny odniesień tw orzone są przez kobiety białe, kobiety czarne (do n ic h S aartjie się n ie zalicza) oraz różne g atu n k i m ałp.

Ekspozycja w iedzy

P rzed n am i z n a jd u ją się odlew, szkielet, p re p a ra ty - ciało zastyga w kształcie dostępnym dla wiedzy, ulega m u ltp ilik a cji, fragm entaryzacji, kopiow aniu na p o ­ trzeby różnych zabiegów kw antyfikacyjnych i klasyfikacyjnych. M ogła skończyć inaczej - jak w ypchany okaz, p odobny okazom zw ierzęcym - w X IX w ieku zd a­ rzały się takie przypadki. Inform ację o „w ypchanej skórze k obiety H o ten to ck ie j” znaleźć m ożna na przy k ład w relacji Johna H ershella z lat 30. X IX [Q uereshi 2004, s. 247]. M ogła zostać w łączona w dioram ę, przyozdobić jakieś w n ętrz e... P rzypadł jej w u dziale jeden z k ilk u m ożliw ych scenariuszy.

Szczątki Saartjie B aartm an um ieszczono w M uzeum H isto rii N atu raln ej. Szkie­ let i odlew ciała znalazły się obok dw óch innych szkieletów lu d z k ich i w ielu oka­ zów a n a to m ii p o rów naw czej. K ied y w ro k u 1937 w P ary żu o tw arto M u z e u m C złow ieka, p rz e n ie sio n o ta m k o lekcje an tro p o lo g icz n e. S zkielet i odlew ciała um ieszczono wówczas w gablocie n u m e r 33. W idz m ógł obejrzeć odlew z p ro filu - w tej pozycji dobrze zaznaczała się steatopygiczna budow a sylwetki. (Mógł też się nieco zdziw ić, widząc że n aprzeciw niezwykłej sylw etki stoi szkielet, w yglądający raczej zw yczajnie - gra z oczekiw aniam i widzów, zaskakiw anie ich to efektywny środek przyciągnięcia ich uw agi i zainteresow ania przekazem m uzealnym ). N ad eksponatam i w isiała fotografia przedstaw iająca w izerunek p ary m ieszkańców Afry­ ki - m ężczyzny i kobiety z lu d u K hoikhoi [tam że, s. 246].

Rola, jaką pełn iła teraz S aartjie B aartm an, była niew ątpliw ie in n a niż ta, któ rą planow ał dla niej niegdysiejszy m en ad żer jej k arie ry A lexander D u n lo p , w ybiera­ jąc się do M u z eu m B ullocka w L o ndynie z ofertą dostarczenia m u praw dziw ej hotentockiej kobiety; in n a też niż ta, która została przez niego w prow adzona w ży­ cie, gdy we w rześniu 1810 ro k u na P iccadilly - m iejscu znanym z pokazów osobli­ w ości - w y staw ił H o te n to c k ą W en u s. O b o k ró ż n ic da się je d n a k zauw ażyć podobieństw a. D otyczą one ogólnie sytuacji, gdy ciało - żywe lu b m artw e - p rze j­

2

3

7

(7)

2

3

8

m uje się na p otrzeby ekspozycji i zw iązanych z n ią dyskursów, poddając określo­ nej retoryce i n ie u ch ro n n ie urzeczow iając, dom agając się od niego, by za spraw ą swej realności przem aw iało do widzów, b y efektyw nie przekazyw ało pew ne treści, służąc nauce, rozrywce, zbudow aniu albo też różnym celom jednocześnie.

C ieszyła w zrok zw iedzających do chw ili, gdy w la tac h 70. X X w ieku w atm os­ ferze rozw ijającego się fem in izm u w sytuacji tej dostrzeżono tony opresyjne, po ­ n iż ają ce . W te d y to w w y n ik u szerszej k a m p a n ii o d d alo n o ją do m u z e a ln y c h m agazynów [tam że, s. 245 i nast.]. O dlew ciała opuścił je w praw dzie na jakiś czas w ro k u 1994, wypożyczony na ekspozycję pośw ięconą XIX-w iecznej rzeźbie etn o ­ graficznej. O rganizow ało ją M u z eu m d ’Orsay, biorąc za myśl przew odnią słowa G érarda de R ialle, k tó ry w ro k u 1863 stw ierdził, iż te n rodzaj rzeźby „wprowadza sztukę w now y obszar, w dom enę n au k i, a więc i m yśli, pokazuje p iękno we wszyst­ k ich jego aspektach, w każdej strefie k lim aty c zn e j”1. W ystaw iono wówczas także litografie z Histoire naturelle des mammifières ukazujące nagą postać S aartjie Baart- m a n i akw arelę jej czaszki. W śród p o p iersi, figur, fotografii wpisywać się m iała w dyskurs m ów iący o m o d u sach poznaw ania In n y ch i o konw encjach ich p rze d ­ staw iania. P otem znów trafiła do m agazynu.

Z p u n k tu w idzenia pośm iertnej k ariery S aartjie w ażniejsze jest jednak w yda­ rzenie nieco w cześniejsze. W latach 80. X X w ieku trafił na jej trop S tephen G ould - paleontolog i biolog ewolucyjny, autor błyskotliw ych esejów o h isto rii n aturalnej. N ierzadko ukazyw ał w n ich paradoksy nadziei pokładanych w racjonalnych m eto ­ dach b ad a ń i błędy, do jakich w iedzie zbytnie przyw iązanie do w łasnych pomysłów teoretycznych. W jednym z owych esejów p aradoks osnuł na dwóch przeciw staw io­ nych sobie motywach: spreparow anym m ózgu i spreparow anych narządach płcio­ wych. N arządy pochodziły z ciała Saartjie B aartm an, mózg n atom iast należał do francuskiego chirurga i antropologa fizycznego P ierre’a Paula Broki, znawcy lu d z­ kiego m ózgu (jego nazw iskiem nazw ano ośrodek mowy artykułow anej w m ózgu - był bow iem jego odkrywcą). M ózg uczonego znajdow ał się pośród eksponatów an a­ tom icznych; wiele z nich zgrom adził jeszcze za życia on sam, przekonany o m iaro ­ dajności pom iarów antropom etrycznych.

L u stru ją c m uzealne zbiory, G ould n a tra fił na coś zastanaw iającego:

[...] u jrzałem niew ielki zestaw eksponatów - m rożący krew w żyłach, dający n a ty c h m ia ­ stowy w gląd w X IX -w ieczną mentalité i histo rię rasizm u: w trzech m ałych słojach były n arząd y płciowe trzech k obiet z Trzeciego Świata. N ie znalazłem m ózgu k obiety ani p e­ nisa B roki, ani w ogóle żadnych m ęskich genitaliów , które uśw ietniałyby tę kolekcję.

Trzy słoje opatrzone były e tykietam i: une négresse, une péruvienne i la Vénus H ottentot­

te, czyli H o tentocka W enus. [G ould 1985, s. 292]

h ttp ://w w w .m u see-o rsay .fr/fr/ev en em e n ts/e x p o sitio n s/au -m u see-d o rsay / p re sen ta tio n -g e n era le /article /la-s cu lp tu re -e th n o g ra p h iq u e -

4129.htm l?cH ash = 5e420265c6;

(8)

To był dla G oulda p u n k t wyjścia do poznania h isto rii H otentockiej W enus, a ra ­ czej tego, co zrobili z n ią naukowcy. B ohaterem jego opow ieści stał się Cuvier, w spom niany w cześniej rap o rt jego autorstw a zam ieszczony M ém oires d u M uséum d ’H isto ire N atu re lle. M ożna go było uznać za świadectw o XIX-wiecznej mentalité. W pisyw ał to, co dziś uw ażam y za elem enty opisu etnograficznego, an tro p o m e­ trycznego i anatom icznego, we w spólny obszar rozw ażań na tem at relacji, w jakiej pozostają do siebie istoty m niej lu b b ardziej ludzkie. Jak zauw ażył G ould, w pisy­ w anie czynionych spostrzeżeń w zestaw u p rze d n io p rzyjętych p rze k o n ań , w tła­ c z a n ie w yw odu w u p rz y w ile jo w a n e p rz e z d an e g o b a d a c z a ra m y te o re ty c z n e i ideologiczne i jednoczesne dopasowyw anie ich do w łasnych fan ta zji czy potrzeb nie jest p rak ty k ą wyjątkową:

O ile daw niejsi naukow cy przedstaw iali K hoi-San jako b liskich niższym naczelnym , o tyle dziś nadaje się im rangę bohaterów nowoczesnych ruchów społecznych. D aw niej p ogar­ dzano ich językiem , zaw ierającym w yrafinow ane m laśn ięcia jako wydobyw ającym się z g ard eł bezładem zw ierzęcych dźwięków; dziś podziw ia się go za kom pleksow ość i su b ­ teln ą ekspresję. C u v ier piętn o w ał łow iecko-zbieraczy sposób życia trad y cy jn y ch San (Buszm enów ) - zbyt g łu p ich i leniw ych, by u praw iać ziem ię lub hodować bydło. C i sam i ludzie stają się dla now oczesnych ekoaktyw istów wzorem praw idłow ego d ziałan ia, gdyż prow adzą gospodarkę nie ek sploatacyjną i m ają w yw ażony sto su n ek do zasobów p rzy ro ­ dy. [Tamże, s. 301]

Ten w izerunek też nie m usi być realistyczny - zaznacza autor, ale „jeśli już innych w ykorzystuje się raczej niż ich rozum ie, to określanie ich jako uprzejm ych lub bo ­ h atersk ic h obraca w niwecz oskarżenia o zw ierzęcą n a tu rę ” [tam że]. K rótki esej G oulda, oparty na sztuce odw racania znaczeń oraz ich korespondencji streszcza to, co dziać się będzie później ze szczątkam i Saartjie B aartm an i z jej historią: „Jego m ózg rozkłada się w nieszczelnym słoju. Jej tablier znajduje się obok, a z góry spo­ gląda jej dobrze zachow any szkielet. Śmierć, jak mówi Pismo, nie zważa na zwycię­ stw a” [tamże, s. 301]. Tak zakończył G ould relację ze swojej wizyty w M uzeum .

N ie był to koniec h isto rii S aartjie B aartm an, ale znak kolejnego etap u odw ra­ cania kojarzonych z nią znaczeń. N ad a l rozw ażano odm ienność ustan aw ian ą w re­ lacji do tego, co zdaw ało się typowe, a ową odm ienność charakteryzow ano pod w zględem m oralnym , spraw iając, że życie p o śm iertn e S aartjie B aartm an toczyło się nadal. M ożna zresztą mówić o jego dwóch w ątkach - jeden dotyczy m a te ria l­ nego su b stra tu - odlewu ciała, szkieletu, prep arató w m ózgu i narządów płciowych; d ru g i - h isto rii, które w iązano z biografią Sary, i sensów, jakie owej biografii n a d a ­ wano. Częściowo te dwa w ątki snują się niezależnie, ale w istocie p o trze b u ją sie­ bie naw zajem .

D o „m aterialnego s u b stra tu ” wrócę później - zostaw iam go w m om encie, gdy spoczywa w m uzeum . Z ajm ę się ideologicznym u żytkiem czynionym z biografii, przyjrzę się p o śm iertnej karierze S aartjie - rów nie dw uznacznej jak ta, k tó rą zro­ biła za życia. Z m ien ią się m enadżerow ie tej k ariery - nie tk n ą fizycznego ciała kobiety, ale przejm ą jej w yobrażoną postać. N ad ad zą jej życie, ubiorą w k ostiu m pew nych pojęć i każą zagrać w edług w yrazistych scenariuszy. Będą tworzyć n arra-

2

3

(9)

24

0

cje naukow e - inne jed n ak niż te, które u ru ch a m iał C uvier i jego koledzy. Z cza­ sem relacja pom iędzy S aartjie a C uvierem stała się obrazem egzem plarycznym , pozw alającym analizow ać różne znaczenia w obszarze fem in izm u i kolonializm u. U rosła do tej ran g i, chociaż autopsja w ykonana na S aartjie nie była jedyną, jakiej w X IX w ieku p o ddano ciała czarnych kobiet. H o ten to tk i i B uszm enki, uw ażane za szczególnie prym ityw ne, stanow iły dla ów czesnych anatom ów , m edyków i przy­ rodników b ardzo in te resu ją cy m ateriał. N aukow cy w A nglii, F rancji, N iem czech p ublikow ali prace będące efektem tego ro d zaju b adań. W N iem czech kobietę z lu ­ du K hoi pod d ał b ad a n io m Jo h an n es M üller, w A nglii w ynikam i b ad a ń n a d Busz- m en k ą dzielili się W.H. Flow er i Jam es M urie. Biorąc na stół sekcyjny k o n k retn e ciało, trzeba było m ieć w pam ięci szerszy u k ła d - ro zk ład gatunków , z których każdy daw ał się ująć w kategoriach kształtów , m ia r i wag poszczególnych części ciała. F red erick T ie d eam n n porów nyw ał więc m ózg czarnego z dwom a in n y m i - n ależącym do E uropejczyka i o ran g u ta n im , a Jo h n M arsch all m ózg B uszm enki z „m ózgam i dwóch idiotów pochodzenia europejskiego” [Zob. Q uereshi, s. 225, przyp. 47; B aker 1974, s. 313-324]. (Z czasem bow iem b ad a n ia porównaw cze m ó­ zgów uznano za szczególnie m iaro d ajn e). To C uvier jednak, wespół z S aartjie Ba­ artm an , stał się b o h aterem szczególnego ro d zaju - o jego czynach i słowach snuto opow ieści, m ające prow adzić do b ardzo różnych wniosków.

N ie będę pisać o tym , jak ja sam a ro zu m iem tę h isto rię, ale podążę za le k tu rą innych. W ysłuchaw szy lekcji C uviera, u d am się do Sandera G ilm ana, do A nne F au sto-S terling, do Z ine M agubane. K ażdy z tych badaczy w innej płaszczyźnie um ieszcza tę biografię, inaczej pyta o praw dę dotyczącą S aartjie B aartm an. (Oczy­ w iście, sam ą praw dę rozum ie się od m ien n ie niż w epoce C uvierow skiej - nie tyle odkrywa się ją, ile k o n stru u je w sposób refleksyjny i relacyjny). W każdym z tych ujęć biografia zostaje w pleciona w m ech an izm p rodukow ania wiedzy.

Afrykańska kobieta i europejska prostytutka

Hotentotka i prostytutka: w stronę ikonografii kobiecej seksualności (The H ottentot and the prostitute. Toward an iconography o f female sexuality) - ta k i ty tu ł nosił tekst

n ap isan y przez Sandera L. G ilm ana i opublikow any po raz pierw szy w ro k u 1985. Sugestyw ny język, w yraziste p rzykłady i odpow iednio do tego d o brany zestaw ilu ­ stracji z obszaru sztuki i an a to m ii nad ały k ie ru n e k in te rp re ta c ji biografii H oten- tockiej W enus.

G ilm an zaczyna przy k ład em z obszaru sztuki - przyw ołuje Olimpię E d u ard a M aneta pokazaną po raz pierw szy w pary sk im salonie w ro k u 1865. To - jak pisze - „jedno z pierw szych klasycznych dzieł XIX-wiecznej sztuki, oddające zarówno ideę kobiety zseksualizow anej, jak i ideę kobiety cz arn ej”, a w m yśl pow szechnych p rze k o n ań ukazujące raczej nagość niż konw encjonalny akt [G ilm an 1985, s. 76]. Sposobem upozow ania O lim pia naw iązuje do Tycjanowskiej Wenus z Urbino, do

M aji nagiej Goyi, do Odaliski D elacroix; m a larz skorzystał rów nież z konw encji

(10)

-L aura - w pisuje się w krąg X V III-w iecznych p rzedstaw ień czarnej sługi. N a stę p ­ nie G ilm an zestaw ia te n obraz z N aną - rów nież nam alow aną przez M aneta - i po ­ d o b n ie ja k O lim pia k o n o tu ją c ą sens k o b ie ce j se k su a ln o ś c i. P ierw sze z ty c h przed staw ień w sposób oczywisty naw iązyw ało do obszaru sztuki; drugie o d b iera­ no jako obrazek z w spółczesności. W tym p rz e su n ięc iu k u w spółczesności n ik n ie czarna postać - zauw aża G ilm an - i z czarności czyni isto tn y w ątek swych rozw a­ żań. Postać czarnej sługi - jak pisze - obecna była w sztuce X V III i X IX w ieku, ale czarny kolor skóry kojarzono z pożądliw ością od czasów znaczniej daw niejszych (już w średniow ieczu stosowano te n rodzaj pow iązań). F igura czarnej kobiety efek­ tyw nie u ak tu aln iała te konotacje. G ilm an w skazuje różne ikonograficzne w aria n ­ ty tego te m atu , po czym wiąże go z obszarem nau k i, z procesam i tw orzenia korp u su w iedzy o człow ieku w jego biologicznym i społecznym usytuow aniu. Z naczenia nadaw ane czarnej kobiecie w iąże z szerszym k o n tek stem - z X IX -w ieczną episte­ m ologią, z d ążeniem do zak o rzen ien ia n a u k i w stu d iac h k o n k retn y c h p rzy p a d ­ ków i do w yeksplikow ania szczegółowych układów, pozw alających interpretow ać różne zestaw y cech. K ategoryzacji dokonuje się na podstaw ie różnic i przeciw sta­ w ień. To, co patologiczne, w sposób oczywisty przeciw staw ia się zdrow em u, a każ­ de z tych pojęć da się skojarzyć z określonym i cecham i. K onceptualizując dewiację, korzystano z istniejących już pojęć i obrazów w raz z u ru ch a m ian y m i przez nie skojarzeniam i.

Tu w łaśnie w idzi G ilm an m iejsce dla sfunkcjonalizow ania obrazu czarnej ko­ biety. W ydawała się in n a od b iałej ze w zględu na to, co w idoczne na pierw szy rzu t oka (kolor skóry), i na to, co być m oże m niej oczywiste, jakkolw iek sugerow ane. Jej prym ityw na seksualność wyrażać się m iała zarów no w skłonnościach, w ro d za­ ju pożądania, jak i w budow ie fizycznej; w istocie jedno stanow iło przejaw d ru g ie­ go. To przek o n an ie znajdow ało odbicie już daw niej, w tek stach X V III-w iecznych podróżników , a - jak pisze G ilm an - h isto ria „dw udziestopięcioletniej h o ten to c­ kiej kobiety w ystawianej w E uropie przez pięć lat jako H otentocka W enus” [Gil­ m a n 1985, s. 85] stanow i em blem atyczny obraz fascynacji, w któ rą się przerodziło. C asus H otentockiej W enus łączy kilka w ątków G ilm anow skiej n arrac ji. O d św iadectw ikonograficznych i ich k o notacji przesuw am y się w stronę d ram a tu sce­ nicznego, rozgryw ającego się w rzeczyw istości społecznej; a d ram at ów ro d zi k o ­ le jn e re p re z e n ta c je w izu a ln e , p rz y czym scena cały czas ściśle zw iązana jest z obszarem swego usytuow ania - z życiem jako takim . D yskurs o m oralności i jej zew nętrznych przejaw ach zostaje zaktualizow any i p rzekształcony za spraw ą ko n ­ kretn y ch p rak ty k nauki: ukierunkow anego b ad a n ia m a te rii ciała oraz d o k u m en ­ tow ania i kodyfikacji tej wiedzy. E ksponow anie pośladków w kreow aniu postaci H otentockiej W enus to przen iesien ie zainteresow ania żeńskim i n arz ąd am i p łcio ­ wymi. Podobnie zakorzenione są fascynacje form ujące się w p rak ty k i badawcze. In ty m n e części ciała H otentockiej W enus - tw ierdzi G ilm an - m ożna uznać za pew ien sym boliczny obraz ówczesnego sposobu problem atyzow ania kobiecej sek­ sualności, ujm ow ania jej jako patologicznej lu b zdolnej do łatwego osunięcia się w patologię. C hociaż chodzi tu o kobietę czarną, to opisy szczegółowo odzw iercied­

2

4

1

(11)

2

42

lają zestaw ówczesnych p rze k o n ań o kobiecie w ogóle. Skoro obraz czarnej kobie­ ty ta k silnie kojarzy się z seksualnością, chorobą, zepsuciem , to k iedy w p o lu w i­ dzenia i d ziałania pojaw i się taka kobieta z krw i i kości, w ypatruje się w niej żądzy, k tó re odcisnęły kształt na ciele, a ciało tra k tu je jako owych żądz świadectwo. In ­ tym ne części kobiecego ciała przyciągają uwagę nie tylko dlatego, że m ogą dowo­ dzić n ie n o rm aln e j seksualności czarn y ch k obiet, lecz także dlatego, że m ówią 0 k obietach w ogóle, jakkolw iek te czarne stanow ią p rzy k ła d szczególnie poręczny 1 wyrazisty.

P rzejęcie p rzy p ad k u H o ten to tk i i sinus pudoris przez ówczesną zainteresow aną seksualnością m edycynę w pisuje G ilm an w u k ła d działań nakierow anych na obję­ cie społeczeństw a w szechstronną kontrolą. Były w śród n ic h p ro jek ty zm ierzające do ustalen ia zestaw u cech fizycznych, charakteryzujących je dnostki zaburzające p orządek społeczny - przestępców czy p ro sty tu tk i. W p rzy p a d k u tych o statnich m ia ro d ajn e zdaw ało się w nikanie w intym ność. G ilm an w prow adza to stw ierdze­ n ie na płaszczyznę ogólniejszą: w X IX w ieku kobiece n arz ąd y płciow e m iały p o ­ te n cja ł d efiniow ania kobiecości w ogóle. M yślenie o czarnej kobiecie i o białej p ro sty tu tce toczyło się wówczas w tych sam ych rejestrach:

„B rzem ię białego człow ieka”, jego seksualność oraz k o n tro la nad n ią zostaje p rzen iesio ­ na na potrzebę k ontrolow ania seksualności Innego - a in n y to zseksualizow ana kobieta. K olonialnej m entalności postrzegającej „tubylców ” jako w ym agających kontroli, n ie tru d ­ no przejść do trak to w an ia w ten sposób „k obiety” - egzem plifikow anej jednakże przez klasę p ro stytutek. Owa potrzeba kon tro li stanow iła projekcję w ew nętrznych lęków, za­ tem jej arty k u lacja w w yobrażeniach w izualnych dokonyw ała się w kategoriach p rz y p i­ sujących jej b iegun przeciw staw ny eu ro p ejsk iem u m ężczyźnie. [Tamże, s. 107]

Ten o sta tn i jawił się jako istota św iadom a i zdolna do sam okontroli. Jak dowodzi G ilm an, kojarzenie prym ityw ności z b rak ie m zdolności do panow ania n a d sobą, a zw łaszcza z n ieo k iełzn an ą seksualnością, było toposem ówczesnego m yślenia. K ategorie „nieczystości” i „choroby” zbliżały do siebie w yobrażenia czarnych k o ­ biet i p rostytutek. „Patologia Innego objawia się w anatom ii; zarówno czarne ko­ biety, jak i p ro sty tu tk i są n osicielkam i różnicy seksualnej, a zarazem p ato lo g ii”

[tam że, s. 107]. Echa takiego w iązania sensów płci, rasy i p atologii zn a jd u je G il­ m a n u D arw ina i F re u d a. D o F reu d a prow adzi zresztą cała n a rrac ja Hotentotki

i prostytutki. Tekst zostaje bow iem skonkludow any słowami:

F re u d podejm uje dyskurs, w którym obraz dokonyw anych przez m ężczyznę odkryć zo ­ staje odniesio n y do obrazów kobiety, będącej tych odkryć przedm iotem . O d tajem nic, jakie kryła H o tentocka W enus, do tych w łaściw ych XX-wiecznej psychoanalizie w iedzie p rosta droga. [Tamże, s. 108]

G ilm anow ska Sara jest in n a niż C uvierow ska „B uszm enka” - przede w szyst­ k im jest czarna, a kolor jej skóry stanow i istotny m otyw dla rozw ijania całego wy­ w odu. G ilm an sięgnął po jej biografię, by stworzyć w łasną H o ten to tk ę - kobietę, poprzez któ rą świat Z achodu w ypow iada swoje psychoseksualne lęki. Jak jednak pisze S tro th er (odnosząc się do stw ierdzeń G ilm ana),

(12)

przez n iem al czterysta lat H o tentotów - isto ty fantastyczne - zwykło się uw ażać za g a tu ­ nek in n y niż „rasa c zarn a”, przede w szystkim ze w zględu na język, ale i z uw agi na ich m niejszą seksualność (undersexed); m ężczyźni bowiem rzekom o posiadali tylko jedno ją ­ dro, a na straży skrom ności kobiet stała uform ow ana z ciała przeszkoda. [S tro th er 1999, s. 39]

F antazja G ilm ana zastąpiła fantazję C uviera. Pom ysł okazał się jed n ak b ardzo przekonujący i Sara (tę wersję im ienia przyjm uje G ilm an) - czarna kobieta z w strzą­ sającą biografią - stała się w ażną figurą w retoryce odm ienności. Cechy, które n ad a­ w ały owej fig u rz e w y razisto ść, to: cz a rn y k o lo r skóry, obfitość k s z ta łtu ciała i seksualność zdająca się rozsadzać n orm y europejskiej obyczajowości.

O dw ołując się do b io g rafii S a a rtjie /S a ry oraz do jej w izerunków , m ożna było p roblem atyzow ać k o lo n ia ln ą ek sp lo atację, opresję k o b iet, a w łaściw ie w ogóle opresję, jakiej św iat b iały ch w yedukow anych m ężczyzn p oddaw ał tych, któ ry ch określił jako innych. T eksty i ilu stra c je z ep o k i w ydaw ały się tego „tw ardym do­ w o d em ” .

Sieci słów, obrazów , pojęć

Jedna z fem inistycznych badaczek, A nne Fausto-S terling, chcąc wyjść poza krąg kolonialnych w yobrażeń, św iadom ie rezygnuje z opatrzenia arty k u łu pośw ięcone­ go H otentockiej W enus m ateria łem ikonograficznym . Ilu strac je m ogą okazać się problem atyczne - a jeszcze b ardziej p o dejrzane są konteksty, któ re one przyw ołu­ ją. Sięgnięcie po ilu stracje z epoki - po k ary k a tu ry o w ydźw ięku politycznym , po plansze anatom iczne obnażające narząd y płciowe - definiow ałoby pro b lem jako leżący w gestii nau k i, a S aartjie B aartm an - jako dewiację.

Jej artykuł nosi ty tu ł Gender, race and nation. The comparative anatomy o f „H o t­

tentot” women in Europe, 1815-1817. U jęcie w cudzysłów słowa „ H o tte n to t” nie jest

przypadkow e. W szystko bow iem okazuje się p o dejrzane - obrazy, kategorie poję­ ciowe, w ogóle cały język... F au sto -S terlin g rozpoczyna zatem tekst uwagą m e ta­ językową: „Pisząc o X IX -w iecznych stu d iac h na te m at rasy w spółczesny au to r staje w obliczu problem u: jak być w iernym niegdysiejszem u użyciu języka, a jednocze­ śnie nie urazić obecnej w rażliw ości” [F austo-S terling 1995, s. 19]. W tych uw a­ gach kryje się sugestia: stąpam y po g rząskim gruncie, m u sim y zbudow ać całkiem nowy język; a naw et więcej: trzeba szukać nowych środków reprezentacji.

Czy to w ogóle możliwe? N a ile jesteśm y w stanie dotrzeć do podstaw k om plek­ sowej relacji pom iędzy m yśleniem a reprezentacją? W każdym razie, eksperym en­ tując z ową relacją, m ożna zauważyć pewne jej uw arunkow ania. Fausto-Sterling bada toposy, przypasowuje wyobrażenia do obrazów, pokazuje, że kolonialny dyskurs oscy­ lował m iędzy toposem niew innego dzikiego i dzikusa nieposkrom ionego, niebez­ piecznego. Zastanaw ia się też n ad realnym i desygnatam i pew nych pojęć. K im są H otentoci? Czy w ogóle m ożna powiedzieć, że są - lub że byli w tym czasie, gdy żyła Sara? W szak to pojęcie odnosi się do ludu, który sam siebie zwał inaczej. Ale też ci, których E uropejczycy ochrzcili tym m ian em dawno w yginęli. Nazwa przetrw ała

2

4

3

(13)

244

wieki, a wraz z nią pew ne jej konotacje. W w ątpliwość zostają podane różne wy­ znaczniki tożsam ości - wszystkie okazują się nadaw ane przez obcych, a zatem p o ­ tencjalnie opresyjne. W skazując obszar niepew ności, F austo-S terling szuka jednak odniesień dla określonych pojęć. Czyżby jednak istniała esencja każdego pojęcia? Jeśli bow iem nie istnieje, to dlaczego są dla nas ciekawe pytania: Co n apraw dę czuła Saartjie? Jak im i jawili się w jej oczach Europejczycy? N a większość tych pytań nie da się znaleźć odpowiedzi.

Z pew nością jed n ak tym , co m ożna przestudiow ać jest konstruow anie H oten- totów we fra n cu sk im M u z eu m H isto rii N a tu ra ln e j. „S potkanie k obiety z p o łu ­ dniowej A fryki i m ężów europejskiej n a u k i zaczyna się w pierw szej dekadzie X IX w ieku, k ied y to H en ri de B lainville (1777-1850) i G eorges C uvier ze tk n ę li się z Ba- a rtm a n n i dostarczyli środow isku naukow em u jej opis - zarów no tak iej, jaką była za życia, jak i m artw ej” [F austo-S terling 1995, s. 23]. W m iejscu owego spotkania F au sto -S terlin g ustanaw ia g ru n t swoich badań. O pisując nie-białą kobietę, p rze d ­ staw icielkę innej rasy, naukow cy stw arzali ją, a ich studia w pisują się w h isto rię X IX -w iecznej nau k i, nastaw ionej na katalogow anie i klasyfikow anie w szystkich żyjących na ziem i istot. Z adaniem , jakie staw ia sobie autorka, jest w skazanie k u l­ turow ych uw arunkow ań tam tej n au k i, w ykrycie pow iązań m iędzy ta k im i k atego­ riam i, jak rasa, płeć społeczna, n aró d oraz obecnego ro zu m ien ia tego problem u. H isto ria H otentockiej W enus ilu stru je m echanizm y rasiz m u w jego skrajnej p o ­ staci. Z naczący staje się p rzy tym fakt, że źródła historyczne nie dostarczają n am in form acji o spraw czości b o h a te rk i tej h isto rii. M ożem y jedynie dow iedzieć się, co ro b ili z n ią Europejczycy, jak czytali i in te rp re to w ali jej ciało.

Szkielet fem inistycznych in te rp re ta c ji stanow ią skorelow ane ze sobą p ary opo­ zycji m ęskie - żeńskie, ko n tro lu jące - kontrolow ane z koronnym przeciw staw ie­ n ie m k u ltu ry i n a tu ry na czele. Ł atw o pow iązać to z ob sz arem re fle k s ji n a d kolonialną przeszłością (cywilizowane - dzikie, k olonizator - kolonizowany, władca - poddany). Zestaw y pojęć łączą się w opozycyjne pary. W ram ach to p ik i n au k o ­ wej rew olucji - pisze F au sto -S terlin g - ziem ia i n a tu ra m ogły być ujm ow ane w k a­ te g o ria c h zfe m in iz o w a n y ch , jako to, co p o d d a je się ek sp lo ra cji, u ja rz m ie n iu i w ykorzystaniu (często zresztą ukazyw ane na ilu stra cjac h jako alegoryczne wy­ obrażenia kobiet). Sprawcy odkryć to oczywiście m ężczyźni. N ato m iast kobiety z nowo odkryw anych ziem - nie te alegoryczne, ale te z krw i i kości - w sposób oczywisty konstytuow ały locus b ad a n ia naukowego. C iąg skojarzeń natury-ziem i- kobiety pom agał naturalizow ać opresyjną sytuację kobiet, zwłaszcza m ieszkanek ziem egzotycznych. W ejście na scenę tych o sta tn ic h kazało przy tym w yraźnie dookreślić pozycję „w łasnych k o b ie t”, czyli E uropejek. One są trochę podobne do tych dzikich (za spraw ą swej anatom ii, fu n k cji rozrodczych itp.), ale także zasad­ niczo od n ic h odm ienne. O odm ienności stanow i środow isko, w którym się z n a j­ dują: b iała kobieta po szyję zapięta w u n ifo rm cyw ilizacji bezdyskusyjnie odróżni się od tej nie-białej - o ciele rozlanym i nieokiełznanym . F au sto-S terling, jakkol­ w iek czerpie rów nież z te k stu G ilm ana, jest ostrożniejsza niż on i w oli pisać o ko ­ b ie tac h nie-białych, o rasach kolorow ych niż o czarnych).

(14)

Ilu strac ja tej kw estii w ydaje się oczywista: m ożem y przyw ołać w w yobraźni obraz oglądających Sarę d am w krynolinach. Ich p ośladki uform ow ane za pom ocą fiszbin i tekstyliów są zdecydow anie czym innym niż nadm iarow a w form ie (jak­ kolw iek p o n ie k ą d udaw ana) nagość p ośladków H o te n to tk i. N ieucyw ilizow ana kobieta w pisuje się w in n e k ategorie niż oglądające ją B rytyjki czy F ran cu zk i. R óżnica p odkreślana jest przez p rzydane H o tentotce atrybuty: fajka, któ rą kopci, przynależy do innego św iata niż dam skie p araso lk i i strojne kapelusze. Czy to, że pije i p ali (jak m ężczyźni), podaje w w ątpliw ość jej kobiecość? Czy nie naru szają jej także sugestie dotyczące agresywnych zachow ań seksualnych? Jak tw ierdzi Fau- sto-S terling, kw estia zab u rzen ia kulturow ego p o d ziału na m ęskie i kobiece ma kluczow e znaczenie dla zrozum ienia tej h isto rii. D la F au sto -S terlin g n ajw ażniej­ sze jest to, co dzieje się w obszarze, gdzie ustanaw ia się lub rozbija kultu ro w ą granicę m iędzy m ęskością a kobiecością. A utorka lokuje biografię B aartm an w k o n ­ tekście dynam icznego zespołu p rze k o n ań o płci biologicznej, płci kulturow ej i o seksualności w ogóle, pokazuje jak osobę, a n astęp n ie ciało w ykorzystano do p re ­ parow ania p o trzebnej p orcji wiedzy. Cała ta h isto ria pozw ala jej w yeksplikować u k ła d skorelow anych ze sobą opozycji krystalizujących się w łonie k u ltu ry do m i­ nującej. P rzypadek H otentockiej W enus pozw ala opow iedzieć o m echanizm ie ich działania. S tu d iu m n ap isan e przez F au sto -S terlin g stanow i p rzy k ła d obracania H otentockiej W enus w figurę, dzięki której w w yrazisty sposób m ożna ukazać pew ­ ne zjaw iska k ultury, zaakcentow ać jej w ybrane rysy, po czym wykorzystać ów za­ rys do w yłożenia ogólniejszych zasad przejaw iających się w lu d zk im świecie (takich na przy k ład jak tw orzenie się relacji w ładzy i podporządkow ania, jak działanie reguł w ykluczenia czy też społeczne konstruow anie opresji).

A natom ia ciała teoretycznego

W toku podejm ow anych przez różnych autorów zabiegów retorycznych ciele­ sność kobiety nikła - tw orzono jej nową tożsam ość za pom ocą słów będących opera­ to ram i pojęciow ym i różnych teo rii i deklaracji św iatopoglądowych (jej biografię opracowywano też w obszarze sztuki, ale ja pozostaję przy kw estii w ykorzystania jej na gruncie m yśli akadem ickiej). W te n sposób budow ano scenę, na której znów m ogła zagrać H otentocka W enus. Ten w łaśnie w ątek podejm uje Z ine M agubane, która w łączając się w dyskusję, wprow adza ją na in n ą płaszczyznę i pokazuje, w jaki sposób dokonała się intelektualna eksploatacja Sary na scenie XX-wiecznej nauki.

Budowę sceny zainaugurow ał G ilm an w spom nianym artykułem : „każdy b a ­ dacz p rzystępujący do dyskusji o płci społecznej i kolonializm ie, o kolonializm ie i n auce albo o płci społecznej i rasie m u si - jak się w ydaje zacytować S andera G il­ m a n a ” - nie bez iro n ii pisze M agubane [M agubane 2001, s. 816]. O na sam a czyta arty k u ł G ilm ana inaczej niż F austo-S terling. N ie in sp iru je się n im , by poprow a­ dzić dalej podrzucone przez au to ra w ątki, ale pyta o to, co leży u podstaw wywo­ dów i zastanaw ia się, czy nie poddać głębszej refleksji sam ego pojęcia różnicy,

(15)

2

46

W jego u jęciu bow iem „C zarny” to po p ro stu „czarny” - kolor skóry stanow i cechę na tyle oczywistą, że nie trzeba szukać innych w yznaczników rasowej od­ m ienności. Lokow anie tej cechy w obszarze fizycznej obiektyw ności, pozwala u n ik ­ nąć rozw ażań n a d tym , jakie relacje społeczne decydują o tym , kogo zaliczy się do czarnych i kim w sensie społecznym byli ci, którzy takiej ikony odm ienności p o ­ trzebow ali. In te rp re ta c je - jak tw ierdzi M agubane - przew ażnie osnuw a się na pew nych m ilcząco przyjętych założeniach. W m yśl pierw szego z n ic h w X IX w ie­ k u istniał jednolity, niejako podstawowy obraz czarnej kobiety. D rugie kazało przyj­ m ow ać, że z lę k u p rze d an a to m ią Innego zrodziły się negatyw ne rep rez en ta cje czarnej seksualności. Tym czasem - tw ierdzi autorka - na h isto rię (także na h isto ­ rię n a u k i i tw orzonych przez n ią k o n ce p tu a liz acji) spoglądam y przez pryzm at w łasnych p rze k o n ań i n ak ład am y na nie nasze kategorie. O jakiej rasie więc m ó ­ wimy? Biologicznej? K ulturow ej? Społecznej? N ie m ożna przecież w ykluczyć, że to raczej relacje społeczne niż czynniki n a tu ry psychologicznej określały niegdy­ siejszy sposób postrzegania innych i n adaw ania im w artości ideologicznej.

M agubane sprzeciw ia się trze m kluczow ym tw ierdzeniom G ilm ana. W m yśl pierw szego z n ic h europejski lęk p rze d w idoczną odm iennością fizyczną Innego (innego po d w zględem rasy czy seksualności) stanow ił zasadniczy bodziec do ko n ­ struow ania i syntezy obrazu dew iacji. Z godnie z d ru g im sam a idea „C zarnych” pozostaw ała w zględnie statyczna i w ciągu X IX w ieku nie uległa w iększym zm ia­ nom . Z akłada się, że poglądy dotyczące lu d u K hoikhoi (M agubane zastęp u je b o ­ w iem europejską nazw ę H otentotów m ianem , k tórym oni sam i siebie określali) są rep rez en ta ty w n e dla sposobu u jm ow ania w szystkich A frykanów w w ieku XIX. T w ierdzenie trzecie dotyczy S aartjie B aartm an: dostrzega się w niej ekspresję pew ­ nego uogólnionego, ideologicznie nacechow anego obrazu czarnej kobiety w X IX w ieku. Przyjąw szy te założenia, m ożna p ły n n ie przechodzić od konkretnego przy­ p a d k u (casusu B aartm an) do ogólnych stw ierdzeń dotyczących sposobu postrzega­ n ia m ieszkańców C zarnego L ądu.

T ym czasem w zap isk ach podró żn ik ó w z epoki K h oikhoi n iek o n iec zn ie byli czarni. Jednym w ydaw ali się b ru n a tn i, in n y m śniadzi, jeszcze innym żółtaw i. O d­ różniano też m ieszkańców k o lonii od tych żyjących w stanie „dzikości” .

C uvier zauw ażał, iż pew ne obszary ciała S aartije są ciem niejsze od innych, ale jej k arnację nazw ał żó łto b ru n atn ą . W jego raporcie „B uszm enkę” b ardziej okreś­ lał prym ityw izm i podobieństw o do m ałp niż czarny kolor skóry. A utor w spom i­ n ał w praw dzie o cechach negro id aln y ch (o w łosach w ełniastych jak u N egrów ), ale m ów ił także o m ongoidalnych. Jeśli sięgniem y do tekstów w cześniejszych, na p rzy k ład do Encyklopedii D id ero ta, dow iem y się, że H otentoci to nie N egrzy, ale Kafrowie. Są jedynie ogorzali, oliwkowi, ale n igdy czarni, o ile nie p rzyciem nią skóry m ieszanką w ykonaną z tłuszczu, k tó rą m ają zwyczaj się sm arow ać - zapew ­ n ia au to r pośw ięconego im hasła.

H otentotów nie postrzegano zatem jako czarnych, jak w ynikałoby z p ó źn iej­ szych tekstów o H otentockiej W enus. Tym b ardziej nie m ogli oni reprezentow ać dzikiej A fryki w pigułce. N arracje o Afryce i jej m ieszkańcach nie p łynęły wów­

(16)

czas jednym n u rtem . Jak dowodził M ichel D uchet, dyskurs o H o ten to tac h - b a r­ dzo w yrazisty w swoich rysach - ró żn ił się od tego o A frykanach subsaharyjskich [D uchet 1971]. D opiero w nowszych ujęciach teoretycznych dokonało się ich zrów­ n an ie - trak to w an e w ym iennie m ogły bow iem w w yrazisty sposób w spierać pew ne koncepcje.

M agubane p ro p o n u je odejście od założenia, że kolor skóry jest w yznacznikiem rasy w sposób bezw zględny i stabilny. D owody na to znajduje w h isto rii XIX-wiecz- nej A nglii, za tro sk an e j czystością krw i swojej nacji. A nglicy bow iem w swych um ysłach kojarzyli C zarnych i Irlandczyków , stapiając ich w ram ach jednej k ate­ gorii ta k silnie, że sensowne staw ało się pytanie o pokrew ieństw o [M agubane 2001, s. 832]. Z drugiej strony, zastanaw iali się, czy południow oafrykańscy X hosa (któ­ rych dziś określilibyśm y jako czarnych) pow inni być klasyfikow ani jako Negrzy. M agubane pow tarza za Fieldsem , iż „rasa to nie idea, lecz ideologia. Pojawia się w pew nym m om encie historycznym z przyczyn niew yjaśnionych, z ta k ich też po ­ w odów ulega zm ia n o m ” [Fields 1990, s. 101]. D ow odzi, że G ilm an, osnuw ając pojęcie rasy na różnicach fizycznych n atu ra liz u je je i odbiera m u w ym iar h isto ­ ryczny. W jego u jęciu kluczow e znaczenie dla k onstruow ania różnicy m ają w i­ dzialne cechy (stygm aty) fizyczne, a naukow y dyskurs o d egeneracji (kluczow y w patologizow aniu Innego) stanow i ekspresję lęków dotyczących różnicy cielesnej. To podejście - tw ierdzi M agubane - jest ahistoryczne, a ponad to cechuje je psy­ chologiczny determ inizm .

XX -w ieczni badacze, idąc za sugestiam i G ilm ana, usuw ali ze swego pola teo re­ tycznego kw estię relacji społecznych i w te n sposób tw orzyli w aru n k i do tego, by H otentocka W enus stała się kluczow ą ikoną X IX-wiecznej różnicy rasowej i sek­ sualnej. N ie uw zględnili przy tym faktu, że już sam a jej odm ienność była kon- stru k te m historycznym . To praw da, m yślano wówczas w kategoriach rasy, a owe kategorie m iały c h a rak te r ideologiczny i polityczny, a k ie ru n e k , jaki przyjm ow ała polityczna in te rp re tac ja w idoku, w iązał się z um iejscow ieniem społecznym tego, kto dane sądy wygłaszał.

P od su m u jm y zatem te n epizod z p ośm iertnego życia S aartjie. Biografię S aar­ tjie w ykorzystał dyskurs p o stkolonialny i fem inistyczny - dawało się ją bow iem p o trak to w ać jako m odel dla pew nej stra te g ii o znaczania Innego. „ N a tu ra ln e ” i „oczywiste” m ark ery odm ienności to w tym w ypadku płeć i kolor skóry. C zerń skóry, w skondensow any sposób oznaczająca pojęcie rasy, została przy tym re to ­ rycznie stw orzona przez dyskurs. P oddając krytyce pew ne pojęcia - takie jak rasa - reprodukow ano określone założenia. Jak w ykazała M agubane, stw ierdzenie, że rasa to pojęcie ideologiczne, n iekoniecznie pociąga za sobą adekw atne pro ced u ry analityczne [M agubane 2001].

Zanim stała się Czarna

Jaka zatem była S aartjie, n im stała się czarna? Jak ie cechy tw orzyły jej hoten- tocką odm ienność? Jak m ogliśm y się przekonać, C uvier lokow ał różnicę w a n a to ­

2

4

7

(17)

248

m ii. Isto tn y zdaw ał m u się raczej kształt niż kolor poszczególnych organów; odno­ szony do innych kształtów , pozw alał ustalić pew ien ogólny p o rządek - jednocześ­ n ie tabelaryczny i hierarchiczny. W cześniej, p rze d w iekiem X IX , podkreślano, iż w ygląd H otentotów bierze się zarów no z w rodzonej budowy, jak i z dziw nych oby­ czajów. Isto tn y m w yznacznikiem był język, trak to w an y jako znak g ranicy p o m ię­ dzy lu d źm i a zw ierzętam i. D aw nym podróżnikom mowa H otentotów przypom inała indycze gulgotanie, czasem słyszeli w niej m ałp ie dźwięki. W tym kontekście sło­ wa, jakie C uvier jakby m im ochodem zam ieścił w swym raporcie - m ów iła dobrze po h o le n d ersk u , którego nauczyła się w C ape, znała nieco angielski i zaczynała już posługiw ać się słow am i fra n cu sk im i - n ab ierają szczególnej siły. Łagodzą p rze­ kaz tw orzony przez anatom ię. Uwaga C uviera przesuw a się jed n ak k u h otentocko- ści sytuow anej w pew nym ogólniejszym p o rzą d k u anatom icznym i gatunkow ym , w iązanej z p y ta n iam i o form y n a tu ry i relacje m iędzy gatu n k am i.

O ile Cuvier, jak w cześniej D id ero t, nie dostrzegali w H o ten to tac h Negrów, a różnicę lokow ali gdzie indziej, o tyle jednoznacznie ro zu m ian a czerń stała się podstaw ow ym atry b u tem w roli, jaką H otentocka W enus m iała odegrać na pew­ nym etap ie swojej biografii - w czasie teoretyzow anego życia (pośm iertnego).

Za tym zjaw iskiem oraz za krytyką, jaką je poddano, kryje się jeszcze jeden proces. D rugie życie S aartjie B aartm an, czyli jej XX-w ieczną k arie rę teoretyczną, m ożna m ianow icie opisać jako zastąp ien ie dawnej g r a n i c z n o ś c i g a t u n k o ­ w e j - g r a n i c z n o ś c i ą d y s k u r s y w n ą .

Ta pierw sza polegała na tym , że H otentotów p ostrzegano jako istoty niedające się w p e łn i zaliczyć an i do ludzi, an i do zw ierząt. Z najdow ali się gdzieś pom iędzy n im i - jako p om ieszanie cech lu d z k ich i zw ierzęcych, niezb ęd n e jed n ak dla do­ p ełn ien ia klasyfikacyjnego porząd k u , k tó ry b ad a n o w p o lu nauki.

Ta druga szuka tego, co dw uznaczne w p o rząd k ach klasyfikacyjnych i teo re­ tycznych, w skazuje na niem ożność definityw nego opisania lu d z i i sytuacji, tw orzy k lim at, w któ ry m atrakcyjne jest odw racanie in te rp re tac ji. Kluczowy staje się fakt, że figura S aartjie istnieje w ram a ch więcej niż tylko jednego m odusu; eksponując pew ne obszary znaczeń, łatw o pom inąć inne. N a przykład, jak p o dkreślała M ag u ­ bane, XIX-w iecznej m en taln o ści nie da się scharakteryzow ać za pom ocą jednej tylko ideologii sprzężonej z określoną ikoną, stanow iącą jej idealny wyraz. Sposób w idzenia In n y ch oraz poglądy na ich seksualność pozostaw ały w stanie n ie u sta n ­ nego kształtow ania się. Co w ięcej, społeczeństw o X IX w ieku było zróżnicow ane p o d różnym i w zględam i. N ie m ożna zakładać, że francuscy arystokraci, angielscy kupcy, chłopi i naukowcy, d żen telm en i i rob o tn icy podzielali zdanie co do tego, jakie są czarne kobiety i jaka jest ich seksualność - dowodzi M agubane. Z kolei S tro th er zauważa:

J a k na iro n ię w spółcześni w L ondynie i Paryżu nie zaliczyliby H o ten to tk i ani do „czar­ n y ch ” ani do „atrakcyjnych sek su aln ie ”. W istocie sukces B aartm an wypływ ał z antyero- ty cz n o śc i, p o z w alającej skrzyżow ać p o k a z o so b liw o ści z e tn o g ra fic z n y m p o k azem pseudoedukacyjnym . A ntyerotyczna figura B aartm an nie była n iepokojąca dla e u ro p ej­ skiej publiczności. [1999, s. 2]

(18)

C hodzi tu - jak sądzę - o ściśle określony rodzaj niepokoju. Treści erotyczne ewo- kow ane przez pew ne przekazy nie m uszą się bow iem w iązać z p rostym ich p rze­ k ła d a n ie m n a m y śl o p o b u d z e n iu zm y sło w y m lu b n a sam o to p o b u d z e n ie . O dw racanie pojęć, w skazyw anie na paradoksalność pew nych skojarzeń stanow i skuteczny sposób zajm ow ania się niepokojącym i obszaram i k u ltu ry (zresztą samo zjawisko pokazów osobliwości stanow i p rzykład takiej praktyki). S trother w skazuje pew ną sferę sensów, do jakiej odwoływało się widowisko: „H o te n to tk a ” rep rez en ­ tow ała fantastyczne stw orzenie bez języka, kultury, bez p am ięci i św iadom ości, niem ogące zagrozić w idzowi seksualną siłą „W enus” [Strother 1999, s. 2]. W iem y jednak, że śpiew i tan iec w łączone zostały w przed staw ian ie owej dzikości - i to nie te n rodzaj tańca dzikiego, o jakim p isał E ncyklopedysta; w iem y też, że zauw a­ żone zostały jej językowe um iejętności. S tan dzikości nie był bezwzględny. P odob­ nie dyskusje o niew olnictw ie, o praw ie H o te n to tk i do godności, w ydobyw ały z tej sytuacji zu p e łn ie in n e elem enty. D la n iek tó ry ch m ogła zatem reprezentow ać fa n ­ tastyczne stw orzenie bez k ultury, p am ięci i św iadom ości, jej odm ienność m ogła skłaniać do fetyszyzow ania pokazów, ale byli i tacy, któ ry ch ów w idok odstręczał, p o budzał do p ro te stu przeciw ko tego sytuacjom ludzkiego pon iżen ia w ogóle. To dopiero początek poszukiw ania w ielości perspektyw i in terp re tac y jn y ch użytków. P roblem atyzacji m u si zostać p o d d an y każdy z w yznaczników tożsam ości w całej jej konstru k cy jn ej złożoności, a każdą sytuację należy rozpisać na dynam iczny w swej istocie u k ła d relacji. N ie m ożna przy tym m ieć pew ności, że przy okazji nie p ro k u ru je się pew nych faktów i cech, k tó re po tem w ystępują w d y skursie jako „obiektyw ne” (czerń skóry jest tego w yrazistym przykładem ).

O kazuje się, że w iększość cech, zjaw isk, zdarzeń zależy od perspektyw y, w ja­ kiej je widzim y, a także od celów i p rag n ie ń tego, kto dokonuje oglądu. W szystko daje się także odw racać za pom ocą in te rp re tac ji.

W tym m om encie w arto wrócić do tego, co w ydaje się „tw ardym fak te m ” - do ciała fizycznego.

Pochów ek ciała - ożyw ienie znaczeń

K iedy toczyła się powyższa dyskusja n ad znaczeniem h isto rii Saartjie, jej szcząt­ ki oraz odlew ciała n ad a l znajdow ały się we fra n cu sk im m uzeum . W krótce po zn iesien iu a p a rth e id u w A fryce Południow ej p rze d S aartjie postaw iono nowe za­ danie. Z now u stała się w ażna, jakkolw iek te ra z zażądano, by jej biografia i jej ciało zw iązały się z now ym i znaczeniam i.

Jej kw estię poruszył p rezydent N elson M andela w ro k u 1994 w czasie wizyty F rançois M itteran d a w Afryce Południow ej. M andela dowodził zasadności pow rotu do ojczyzny szczątków S aartjie - osoby godnej m ian a b o h aterk i narodow ej. Od pierw szego w ystępu H otentockiej W enus w L ondynie upłynęło 186 lat; spektakl, k tó ry te ra z się rozpoczynał, był zu p e łn ie in n y od tam tego daw niejszego, a role tw orzono w odm iennej to n a cji i dla innej publiczności. Zyskiw ała sta tu s sym bolu narodow ego; sym bol ów m ógł aktywizować różne w ątki dyskusji o au to n o m ii k u l­

2

49

(19)

2

50

turow ej, o praw ie do w łasnej h isto rii, ale i o konieczności red e fin icji relacji m ię ­ dzy Z achodem a k ra ja m i postk o lo n ialn y m i. M ogła reprezentow ać in te resy róż­ n ych g ru p - lu d u K hoisan, czyli g ru p y etn icz n ej, z k tórej po ch o d ziła, ale też w szystkich obywateli Afryki Południow ej, C zarnych, czarnych kobiet, kobiet w ogó­ le. W jej spraw ie w ypow iadali się politycy, rzecznicy praw kobiet, artyści, naukowcy. Zarów no jej szczątki, jak i narracje o niej stanow iły poręczny środek w yrazu. N a jej ciele znów więc osnuw ał się dyskurs; znow u konotow ała opresję, w in n y jednak sposób niż działo się to w ram ach d y skursu fem inistycznego.

W ydaw ałoby się, że u progu trzeciego życia S aartjie jej szczątki ew okują nowe sensy. Jak jed n ak zobaczymy, owe sensy w istocie nie są nowe; kry stalizu ją się na g runcie o w yrazistej topografii, a ich specyfika jest zauw ażalna dzięki tem u, że nowe w yrastają jako odw rotność starego. R etoryczną siłę czerpią przy tym z dys­ k u rsu , od którego, jak by się wydawało, m ają się odseparować.

Z w rócenie szczątków S aartjie rządow i A fryki P ołudniow ej n ie było spraw ą p rostą. Jako eksponaty m uzealne m iały sta tu s dziedzictw a narodow ego F ra n cji i nie m ogły ta k po p ro stu opuścić kraju. Poza tym F ra n cu z i obaw iali się p rec ed en ­ su, otw ierającego innym krajo m postk o lo n ialn y m drogę do odzyskiw ania wywie­ zionych niegdyś szczątków lu d z k ich czy artefaktów . R zecznicy resty tu cji m usieli zatem oświadczyć, że nie zam ierzają potraktow ać tego w ydarzenia jako p rec ed en ­ su. N egocjacje trw ały parę lat, za n im w styczniu 2002 ro k u Z grom adzenie N a ro ­ dowe w Paryżu zaaprobow ało pow rót szczątków S aartjie do A fryki, a p o d koniec kw ietnia tego roku podczas cerem onii w am basadzie P ołudniow oafrykańskiej w Pa­ ryżu dokonano ich oficjalnego p rzekazania. Szkielet, słoje z p re p a ra ta m i i odlew poleciały sam olotem do Jo hanesburga, a sta m tą d do K apsztadu. N a m iejsce po ­ chów ku po w ielu deb atach w ybrano H ankey, m iejscowość w p obliżu rzeki G am to- os, a dn iem m iał być 9 sierpnia, k iedy to w A frycie P ołudniow ej św iętuje się dzień kobiet.

P rzem ów ienie, jakie z okazji tej cerem onii wygłosił ówczesny prezydent T habo M beki w charakterystyczny sposób pokazuje żywotność pew nych toposów m yślenia 0 relacjach m iędzy różnym i podm iotam i. W artość toposów m ożna odwracać, tak by dawało się je zastosować do argum entow ania różnych praw d - nie odsyła się ich jednak do lam usa, gdyż stanow ią zbyt poręczny i skuteczny środek retoryczny.

P rzyw racanie godności S aartjie wiąże się z koniecznością zdezaw uow ania n ie ­ ch lu b n y ch k art E uropejskiej h isto rii. P rzypom niana zostaje tragiczna h isto ria jej życia - poniżające w ystępy i jeszcze bard ziej poniżające b ad a n ia anatom iczne. Podkreśla się barbarzyństw o tych, którzy b arb a rz y ń cam i nazyw ali innych, w ska­ zuje konieczność rew izji pew nych pojęć, n iek tó re z n ic h uznając jed n ak za nie- kw estionow alne. S zczątki H o ten to ck ie j k o b ie ty o znaczają za raze m przeszłość 1 zm ianę, h isto rię oraz konieczność budow ania nowego ła d u w ta k i sposób, jakby ową h isto rię daw ało się odczynić. B udow anie nowego p o rzą d k u dom aga się sym ­ boli o znaczeniu historycznym , naw et jeśli h isto ria jest tym , co trzeba odrzucić. O drzucenie zm ienia się w retoryczne odw racanie pew nych pojęć - ta k ich jak b a r­ barzyństw o czy oświecenie. W p rzem ów ieniu odm alow ana została wizja przyszło­

(20)

ści i zarysow any k rąg problem ów , które należy pokonać w celu jej realizacji. S aar­ tjie dostarcza ciała sym bolicznego dla w yrażenia tego p ro jek tu . C iało sym bolicz­ ne jest jednocześnie ciałem realnym - n iesie w sobie zapis swojej h isto rii, poddaje się k o n k retn y m p rak ty k o m odczyniania zła, przyw racania godności jej samej i te ­ m u w szystkiem u, co rep rez en tu je. W skazuje jednocześnie na spadek lokalny, na afrykańskie dziedzictw o i na uw ikłanie w h isto rię światową. A fryka, do której po ­ w raca Saartjie, to kraj zm agający się z w ielom a p ro b lem am i w ew nętrznym i, ogar­ n ię ty e p id e m ią A ID S . S a a rtjie - ze sw oim c ia łe m i b io g ra fią p o d a tn y m i na w yrażanie pew nych treści - dostarcza m a te rii dla tw orzenia sym bolicznych p o d ­ staw nowej tożsam ości. C hociaż ideologia im p e rialn a , naukow e i polityczne stra ­ tegie opanow yw ania św iata, katalogow ania i m apow ania rzeczyw istości zostają zdezaw uow ane i ulegają retorycznem u odw róceniu, to nie w szystkie strategie da się odwrócić. (W dalszej części przem ów ienia w spom niane zostają idee rew olucji francuskiej - równość, wolność, braterstw o. T rak tu je się je jako pozytywne pojęcia m ogące służyć tw orzeniu języka porozum iew ania się z niegdysiejszym i koloniza­ toram i).

W ydaje się, że tu ta j kończy się pew ien etap w ędrów ki ikony przez różne obsza­ ry kultury. Postać Sary, w yrazistą w w arstw ie obrazowej, ale zm ien n ą po d w zglę­ dem w artości, odcieleśniano w dyskursach fem inistycznym , antropologicznym czy socjologicznym , by n astęp n ie dokonać u cieleśnienia teoretycznego. Podobny za­ bieg obserwować m ożna było w cześniej - m aterię ciała poddaw ano b ad a n iu , a n a ­ stępnie sekcji, by dostarczyć b u d u lc a do tw orzenia ogólniejszego m o d elu wiedzy. N ie o sam ą w iedzę jed n ak chodziło - sam a h isto ria była niezw ykła, szokująca, tragiczna. Em ocje, jakie w zbudzała, odgrywały isto tn ą rolę w praktyce persw azyj­ nego przekazyw ania wiedzy.

D yskursy są jed n ak zakorzenione w rzeczyw istości - zawsze m ogą powołać się na istn ien ie ciała realnego. R ealne ciało co jakiś ujaw nia swą siłę spraw czą. Z a­ m k nięte w słoju narządy płciowe, które S tephen G ould napotyka w m uzeum , szcząt­ ki, któ re A frykanie chcą pochow ać na swej ziem i upraw om ocniają pew ne narracje.

Cytowana literatura przedmiotu

B aker J.R ., 1974, Race, N ew Y ork-Toronto: O xford U niv ersity Press.

C u v ier G., 1817, Faites sur le cadaver, d ’une fem me cunnue à Paris et à Londres sous le nom de

Vénus H ottentotte, „M ém oires du M usée natio n ale d ’histo ire n a tu re lle ” 3.

D u c h et M ., 1971, Anthropologie et histoire au siècle des lumières, Paris: F ran ço is M aspero. G ould S.J., 1991, The H ottentot Venus, w: tegoż The Flamingo’s smile. Reflections in natural histo­

ry, L o n d o n -N ew Y o rk -V ictoria-T oronto-A uckland: P enguin books.

G ilm an S.L., 1985, The H ottentot and the prostitute. Toward an iconography o f female sexuality, w: tegoż Difference and pathology. Stereotypes o f sexuality, race and madness, Ith ac a-L o n - don: C o rn e ll U niv ersity Press.

F au sto -S terlin g A., 1995, Gender, race, and natiom. The comparative anatomy o f „Hottentot”

woman in Europe, 1815-1817, w: T erry J., U rla J. (eds), Deviant bodies. Criticalperspec- tives on difference in science and popular culture, B lo o m in to n -In d ia n o p o lis: In d ian a U n i­

v ersity Press.

25

Cytaty

Powiązane dokumenty

The parameters of the contact force model used in discrete element simulations of pattern transformation (cf. Chapter 5 ) and dispersion relation calculations (cf. Chapter 6 ) of

Szczególny rozkład dwupunktowy, jeżeli zmienna losowa przyjmuje wartości {0, 1}, nazywamy rozkładem zero-jedynkowym.. (Bernoulliego) z prawdopodobieństwem

[r]

wykorzystanie krzemu jest tak ograniczone, i dowiedzieć się, czy krzem (lub inne pierwiastki) zamiast węgla może być głównym budulcem jakiejś pozaziemskiej biochemii, musimy

[r]

Bo przecież trudno zrozumieć czło­ wieka, którego największym pragnieniem je st ukształtowanie swo­ jej osoby w „istotę ludzką w ogóle”, żyjącą wśród

Narysuj

Przez cały rozpatrywany okres roczna nominalna stopa (z kapitalizacją miesięczną) oprocentowania jego oszczędności wynosiła 12%. Po jakim czasie kwota zgromadzona w ciągu 3 lat