• Nie Znaleziono Wyników

Ustawodawstwo Dekretu Gracjana dotyczące przyjmowania do Kościoła katolickiego duchownych odłączonych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ustawodawstwo Dekretu Gracjana dotyczące przyjmowania do Kościoła katolickiego duchownych odłączonych"

Copied!
71
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Nasiłowski

Ustawodawstwo Dekretu Gracjana

dotyczące przyjmowania do Kościoła

katolickiego duchownych

odłączonych

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 26/1-2, 13-82

1983

(2)

120/1983/ n r 1—2

KS. K A ZIM IE R Z N A SIŁO W SK I

USTAW ODAW STW O D EKRETU G R A C JA N A

DOTYCZĄCE PR ZY JM O W A N IA DO KO ŚCIO ŁA K A TO L IC K IE G O DUCHOW NYCH ODŁĄCZONYCH

T r e ś ć : Wisltęp — 1. Poiróiwnamie o p in ii A u g u sty n a z orzeczeniem p ap ieża A nastazego II — 2. Otrzeczeniia pap ieża Pelaigiusza I — a. Wy.- powiiedizi dotyczące p o średnio k a p ła ń s tw a d u ch o w n y ch odłączonych •— b. Wypoiwfedai dotyczące bezipiośredniio k a p ła ń stw a duchow nych o d łą ­ czonych ■— 3. O rzeczenia p ap ież a Girzeigoirza I —- 4 . S a n k cje Gitaego- rz a VII, U rb a n a II i P a sc h a lisa II — Z akończenie.

Wstęp

Ju ż od pierw szych wieków istniała opinia o nieutracałności sakram en tu kapłaństw a udzielonego w Kościele i o w ażnym s p ra ­ w ow aniu zarów no tego, jak i innych sakram entów , z w yjątk iem pokuty, n aw et poza Kościołem katolickim . Opinię tę popierali p a ­ pieże, sobory powszechne oraz pisarze kościelni. W ystarczy choć­ by wspom nieć papieży: K orneliusza, S tefana I, Sobór Nicejski I z r. 325 oraz współczesnego Innocentem u I św. A ugustyna. Opinię tę będziem y nazyw ać r z y m s k ą .

Obok niej istniała rów nież opinia odm ienna, zw iązana z k a rta - gińskim ośrodkiem kościelnym , k tó rej głów nym krzew icielem był św. C yprian. Będziemy ją nazywać opinią k a r t a g i ń s k ą . W e­ dług tej opinii duchow ni odłączeni zatrzym ują w praw dzie s a k ra ­ m ent kapłaństw a p rz y ję ty niegdyś w Kościele katolickim , ale po­ za tym Kościołem żadnych sakram entów w ażnie udzielić nie m o­ gą. Dlatego ochrzczonym lub wyśw ięconym poza Kościołem i przyjm ow anym do niego należy udzielić chrztu i ew en tu ­ alnie święceń. Opinia ta m iała jed n ak k ró tk o trw a ły żyw ot i nie b ra k dowodów świadczących o jej w ygaśnięciu rychło po śm ierci C ypriana.

Z opinią tą, już daw no przebrzm iałą, rozrachunku d o k try n a l­ nego dokonał św. A u g u s t y n , a współczesny m u I n n o c e n t y I przez szerokie w yjaśnienie nauki katolickiej sw ym papieskim au to ry tetem niejako przypieczętow ał w yw ody biskupa hippońskie-

g°-Pomim o rychłego w ygaśnięcia lokalnej opinii k artagińskiej po dzień dzisiejszy nie rozw iązano w kanonistyce problem u, czy opi­ nia ta poszła całkow icie i bezpow rotnie w niepam ięć, czy może, p rzynajm niej niekiedy, odżyw ała na nowo. Dlatego nadal pozo­

(3)

staje otw arte p y t a n i e , czy już po w ygaśnięciu w spom nianej opinii kartag iń sk iej m ożna jeszcze mówić — jak chcą niektó­ rzy — o istnieniu w K ościele katolickim dwóch odm iennych opi­ nii, jednej m ianow icie surow szej, w edług k tó rej sak ram enty udzie­ lane poza Kościołem są całkow icie niew ażne, drugiej natom iast łagodniejszej, k tó rej zw olennicy opow iadali się za ważnością w szy­ stkich sakram entów , z w yjątkiem pokuty, gdziekolwiek spraw o­ w anych, byleby z zachow aniem form y katolickiej.

Celem przedstaw ionego opracow ania jest więc w yjaśnienie te ­ go problem u pod względem oceny kap łań stw a duchow nych od­ łączonych, dokonyw anej przez ustaw odaw ców z okazji p r z y j ­ m o w a n i a tych duchow nych do Kościoła katolickiego. O grani­ czam y się tu do om ówienia ustaw odaw stw a obejm ującego okres od czasów A ugustyna i Innocentego I aż do pow stania D ekretu G racjana. Ze względu na szczupłe ram y a rty k u łu przy doborze tekstów źródłow ych zajęto się przede w szystkim tym i orzecze­ niam i, k tóre w lite ra tu rz e kanonistycznej budzą najw ięcej w ą tp li­ wości i kontrow ersji.

1. Porów nanie opinii A ugustyna z orzeczeniem papieża Anastazego II

Ju ż w okresie do w ieku V nie b ra k orzeczeń papieskich i po­ stanow ień soborowych rzucających w iele św iatła na spraw ę w aż­ ności sakram entów spraw ow anych przez duchow nych odłączonych od Kościoła katolickiego. D okum enty te zarów no pośrednio, jak i bezpośrednio, w skazują na istnienie w Kościele powszechnej i jednolitej trad y cji, uznającej ważność sakram entów udzielanych poza Kościołem. W yjątek stanow i tu k ró tk o trw a ła opinia C y- p r i a n a i biskupów pozostających w zasięgu jego bezpośrednie­ go oddziaływ ania 1.

W pierw szych dziesiątkach V w ieku dotychczasowa trad y cja kościelna zyskuje dwTóch w ybitnych orędow ników w osobach p a­ pieża Innocentego I (402—417) i św. A u g u s t y n a (354—430)2. Szczególnie ten drugi przyczynił się w alnie do w yjaśnienia k w e­ stii o sakram entach spraw ow anych przez niegodnych duchow nych katolickich oraz kapłanów heretyckich zarów no u kryw ających się we wspólnocie kościelnej, jak i odłączonych od niej, i w yw arł ogrom ny w pływ na ugru n to w an ie się dotychczasowej trad y c ji koś­ cielnej.

1 K. N a s i ł o w s k i , Ocena p raw na u sta n a w ia n ia d u ch o w n yc h sc h izm a ty c k ic h i h e re ty c k ic h w św ie tle źródeł ko ścieln ych od I II do V w ie k u , P ra w o K anoniczne 25 (1®82) n r 3—4, s. 9—7!7.

(4)

O pierając się na znanym już w cześniej w Kościele rozróżnieniu pom iędzy s a k r a m e n t e m i jego zbawczym s k u t k i e m 3 św. A ugustyn stw ierdza, że ludzie przyw dziew ają C hrystusa niekiedy jedynie do przyjęcia sakram entu, niekiedy zaś aż do uśw ięcenia swego życia. P rzyjęcie sak ram en tu może być w s p ó l n e zarów ­ no dla dobrych, jak i dla złych. Uświęcenie natom iast życia przez sak ram en t jest w łaściw e w y ł ą c z n i e dobrym i po bożnym 4.

W edług biskupa hippońskiego ważność sakram entów sp raw o ­ w anych z zachow aniem w łaściw ej form y przez jakichkolw iek bądź kapłanów , oczywiście w ażnie wyświęconych, nie ulega żadnej w ą t­ pliwości 5. K apłani bow iem w ystępujący z Kościoła zatrzy m u ją i s a k r a m e n t święceń i w ł a d z ę s a k r a m e n t a l n ą 6. S a­ k ra m e n ty jed n ak spraw ow ane przez nich są tylko czymś zew nę­ trznym , m aterialn y m i cielesnym (carnalia) z tego m ianow icie względu, że m ogą w praw dzie mieć form ę pobożności i praw ow ier- ności (form am pietatis), lecz są pozbaw ione niew idzialnej i d u ­ chowej cnoty (virtus). Są więc sakram entam i na wzór członka odciętego od ciała i na skutek tego pozbawionego czucia (sen- sus) 7.

Opinia A ugustyna o ważności sakram entów spraw ow anych przez kapłanów odłączonych od Kościoła katolickiego w yw arła olbrzym i w pływ na orzeczenie papieża A n a s t a z e g o II (496— ■—498) dotyczące ważności święceń udzielonych przez p atria rch ę konstantynopols,kiego, A k a c j u s z a . P ełnił on ten u rząd w latach 472—489, naw et po w ydaniu na niego w yrok u potępiającego przez papieża Feliksa II (/III/ 483—492; Feliks II /355—358/ b y ł an ty

-3 K. N a s i ł o w s k i , De sacerdotio e x se n ten tia O rigenis g en e ra tim

explicato, Apollinariis 53 (19i80) n r 3—4, s. 410—$13', 419; tenże, Ocena p ra w n a , art. cyt., s. 11—(17, 20—;2)3.

4 D. IV dc. c. 41 § 1 — A u g u s t., De bapt. c. Donat. 1. V c. 20 no 28.

5 D. IV dc. c. 4(1 § 2 — ta m że ; D. IV dc. c. 161 § 1 — tam że, 1. I

c. 15 no 24.

8 C. I q. 1 c. 97 princ., § 1, § 2 i § 10 — A u g u s t . , C ontra ep. Par-

m eniani, 1. II c. 1'3 no 28, Ed. M aur. — A u g u sty n m ów i tu o schizm a-

ty k a c h i o p o tępionych czyli .skazanych przez Kościół, a poniew aż w prze k aza ch źródłow ych m ia n em potęp io n y ch często ok reśla się e k s- kom un ik o w an y ch , to nie u leg a najm niejsizej w ątpliw ości, że pow ołane w ypo w ied zi D o ktora K ościoła odnoszą się i do w szy stk ich ek sk o m u n i- fcowanych. R ów nież G ra c ja n uw ażał, że w ypow iedzi te dotyczą h e re ty ­ k ó w n a w e t potępionych, co w y ra ził w in sk ry p c ji do c. 97 C. I q. 1: „Ite m ofoicitur illu d Augustim i ad P a rm e n ia n u m de haereticiis etia m d am natds” — Por. też stw ie rd z en ia A u g u sty n a o sa k ra m en c ie E u ch a ry ­ stii w ażnie sp raw o w an e j przez schizm iatyków — D. II dc. c. 58, o n ie ­ ro ze rw aln o ści zw iązku m ałżeńskiego m im o n aw e t rozejścia się m a ł­ żonków i o nieuitracalności sa k ra m e n tu ch rztu przez ekskom unifeow a- n y ch — C. X X X II q. 7 c. 2.

(5)

papieżem), k tó ry po bezskutecznych napom nieniach złożył go z urzędu i ekskom unikow ał na Synodzie w r. 484 8.

Ja k w ynika z zestaw ienia tekstów augustynow ych ze w spom ­ nianym orzeczeniem papieskim 9, zarów no A ugustyn, jak i A nasta­ zy II, tra k tu ją o sakram encie c h r z t u i k a p ł a ń s t w a udzie­ lonego przez niegodnych i odłączonych od Kościoła katolickiego szafarzy. Zarów no biskup hippoński, jak i papież, ważność tak udzielonych sakram entów udow adniają podobnym i przykładam i. O bydw aj bowiem pow ołują się na w ażne spraw ow anie czynno­ ści sak ralny ch przez J u d a s z a , będącego przecież św iętokradcą, cudzołóżcą 10 i złodziejem. O bydw aj też u zasadniają ważne udzie­ lenie sakram entów przez Judasza tym , że w sakram entach działa s a m C h r y s t u s . O bydw aj przyrów nują sak ram en ty do czyste­ go i jasnego ś w i a t ł a i do prom ieni słonecznych. Ja k światło nie plam i się przenikając przez m iejsca n ajb ardziej szkaradne, ta k i duchow a moc sakram entów , przenikając przez sp ra w u ją ­ cych je ludzi nieczystych, nie ulega żadnem u splam ieniu lub za­ nieczyszczeniu. W sakram entach przecież działa samo w ezw anie i m i e n i a B o ż e g o , k tó re zawsze jest święte. Głos bowiem , k tó ­ ry dał się słyszeć przez gołębicę, wyklucza w szelką plam ę ludz­ kiego skażenia. Dlatego i m i ę s z a f a r z a sakram entów , choćby naw et nakazano je przem ilczeć lub w ykreślić z dyptychów czyli z urzędow ej listy lub spisu biskupów i niższych od nich duchow ­ nych xl, nie m a żadnego w pływ u na ważność spraw ow anych przez

8 A kacjusz bow iem p o p ad ł w pow ażny k o n flik t z R zym em z tego pow odu, że u z n a ł n a pow rót poprzednio przez siebie potępionego p a ­ tr ia rc h ę m onofizyckiego P io tra M ongosa z A lek san d rii. K o n flik t te n pogłębił się przez tzw . schizm ę a k a cjań sk ą , k tó ra przeciąg n ęła się po­ za czaisy A k ae ju sz a (t4®9), p o n iew aż jego n astęp c y w z b ra n ia li się uznać jego p o tępienie przez Rzym. Jedność pom iędzy R zym em a B i­ za n c ju m przyw rócono dopiero w r. 319 dzięki w spólnym sta ra n io m p ap ież a H o rm isd asa i cesarza J u s ty n ia n a I.

9 D. X IX c. 8 — A n a s t a s i u s II, Epist. 1, anno 496 scripta. 10 M ianem cudzołóżcy w p rze k aza ch źródłow ych ok reśla się nie tylko człow ieka n a ru sz ają ce g o szóste przy k azan ie, lecz rów nież zdrad zająceg o C h ry stu s a i Kościół. I ta k O rygenes pow iada, że cudzołóżca grzeszy nie ty lk o przeciw ko w łasn em u ciału, k tó re stało się św ią ty n ią Boga, lecz ta k ż e przeciw ko K ościołowi, k tó ry je st ciałem C h ry stu sa (C. X X V I q. 2 c. 9 — O r i g e n e i s , H om ilia 5, in c. o Iosuae no 6). Sw. C y p ria n pow iada, że dziew ica, k tó ra zgrzeszyła z m ężczyzną je st cudzołóżczynią C h ry stu sa (C. X X V II q. 1 c. 5 — C y p r i a n u s , Epist. 4 armo 249 sc rip ta ; CSEL 2, 478). Św. A u g u sty n nie w a h a się n azw ać odstępstw o od czystości ślub o w an ej Bo^u gorszym złem od cudzołóstw a (C. X X V II q. 1 c. 4)1 § 5 — A u g u s t . , De bono vid u it. c. 8 no 11, Ed. M aur.; por. P e t . L o m b . , S e n te n t. 1. IV dist. 38).

11 K. N a s i ł o w s k i , O dsądzanie d u ch o w n yc h od ka p ła ń stw a w t e k ­

stach źródlotoych D e k re tu G racjana, P ra w o K anoniczne 24 (1:981) n r

(6)

n ie g o s a k r a m e n tó w . T e n b o w ie m , k to ź le s z a f u je to , co d o b re , sz k o d z i ty lk o s o b i e s a m e m u , a n i e i n n y m , g d y ż n i e n a r u s z a l ­ n y s a k r a m e n t u d z ie lo n y p r z e z n ie g o in n y m z a c h o w u je d o s k o n a ­ ło ść s w e j m o c y 12. C o in n e g o j e s t w ię c w a ż n o ś ć s a m e g o s a k r a m e n t u , n a w e t n i e ­ g o d z iw ie u d z ie lo n e g o , a co in n e g o p o ż y t e k z n ie g o c z y li s k u ­ te c z n o ś ć d u c h o w a . T a b o w ie m z a le ż y o d s ta n u m o r a l n e g o u d z ie la ją c e g o lu b p r z y jm u ją c e g o s a k r a m e n t i o d u l e g ł o ś c i K o ś c i o ł o w i k a t o lic k ie m u z e z w a la ją c e m u n a g o d z iw e je g o tr a k t o w a n i e lu b z a b r a n ia ją c e m u k o r z y s ta n ia z n ie g o w n ie g o d z i­ w y sp o só b . A n a s ta z y I I c z e r p a ł w ię c o b fic ie z w y w o d ó w A u g u s ty n a . P a ­ p ie ż te n je d n a k n a w s tę p ie s w e g o o rz e c z e n ia p o w o łu je się n a z w y c z a j K o ś c i o ł a k a to lic k ie g o . O z n a c z a to , że w y ło ż o n a p r z e z A n a s ta z e g o I I n a u k a o w a ż n y m u d z ie la n iu s a k r a m e n t ó w c z y to p r z e z n ie g o d n y c h d u c h o w n y c h k a to lic k ic h , cz y to p r z e z k a p ła n ó w o d łą c z o n y c h , b y ła o d d a w n a m o c n o z a k o r z e n io n a w K o śc ie le . Z n e sz tą i s a m św . A u g u s ty n u z a s a d n ia s w o je w y w o d y i s t n i e ­ ją c ą w K o ś c ie le p r a Ik t y ik ą p r z y jm o w a n ia do s ta n u d u c h o w ­ n e g o k a p ł a n ó w p o w ra c a ją c y c h z h e r e z ji b e z p o n o w n e g o u d z ie la ­ n ia im ś w ię c e ń (C. I q. 1 c. 97 § 2). B is k u p hiipipoński m e b y ł w ię c i n ic ja to r e m ta k i e j p r a k t y k i , le c z je d y n ie je j k o n ty n u a to r e m . N ie u le g a je d n a k w ą tp liw o ś c i, że w z b o g a c ił ją p rz e z sw e ja s n e , s u g e s ty w n e i d o g łę b n e u z a s a d n ie n ia . N ic w ię c d z iw n e g o , że A n a ­ s ta z y I I n ie ty lk o k o r z y s ta ł z w y w o d ó w A u g u s ty n a , le c z ta k ż e o p o w ie d z ia ł s ię za je g o o p in ią , a p rz e c iw k o o p in ii C y p r ia n a . S tw ie r d z i ł b o w ie m w a ż n o ś ć s a k r a m e n t ó w u d z ie lo n y c h p rz e z e k s - k o m u n ik o w a n e g o bislk u p a, a w ię c s p r a w o w a n y c h p o za K o śc io łe m Ik ato lid k im .

12 W ypow iedzi A u gustyna, n a k tó ry c h o pierał się A n astazy II, m ożna znaleźć n a n a stę p u ją c y c h m iejscach D ek retu G ra c ja n a : o w ażnym sp ra w o w a n iu sa k ra m e n tó w przez d uchow nych potępionych: C. I q. 1 c. 97 § 10; o analogicznym tra k to w a n iu sa k ra m e n tu ch rz tu i s a k ra ­ m e n tu k a p ła ń stw a pod w zględem ich n ie u traca ln o śc i: C. I q. 1 c. 97 princ., §§ 1, 3, 7; o w ażności czynności sa k ra ln y c h sp raw o w an y ch przez J u d a sz a : C. I q. 1 c. 46 princ. i § 1; C. I q. 1 c. 97 § 4; C. X X III q. 4 c. 3 i c. ltO; o p o ró w n an iu n iesk aziteln o ści s a k ra m e n tó w ze św iatłem : C. I q. 1 c. 30; C. X X III q. 4 c. 4 i c. 8; o p rze p o w iad an iu C h ry stu sa n a w e t przez w ystęp n y ch : C. X X III q. 4 c. 10; o tym , że w y stę p n i sza­ fa rz e sa k ra m e n tó w szkodzą sam ym sobie, a n ie tym , k tó rzy p rz y jm u ją je od nich w d o b rej w ierze: C. I q. 1 c. 98 i 99; C. X X III q. 4 c. 11; o tym , że sa k ra m e n ty sp ra w u je się w ażnie sa m ą m ocą im ienia Bożego i słów C h ry stu sa: C. I q. 1 c. 98 § 2; D. II dc. c. 72 § 2. — Z zesta w ien ia orzeczenia A nastazego II z pow ołanym i tu w ypow iedziam i A u g u sty n a w yn ik a, że papież w zdecydow any sposób o p arł się n a opi­ n ii o sa k ra m e n ta c h , głoszonej przez A ugustyna.

(7)

Orzeczenie jed n ak Anastazego II dość iszybko n atrafiło na s p r z e i c i w , k tó ry nie zawsze spotyka się w lite ratu rz e z w łaś­ ciwą oceną i dlatego w ym aga w yjaśnień.

R u d o l f S o ł i m utrzy m uje, że w całym okresie, nazw anym przez niego starokatolickim , decyzja w ydana przez Anastazego II była uznana za iniew^żną. Sohm opiera swoje tw ierdzenie na tekście L iber pontificalis i na w ypow iedzi G racjana l3. W p ie rw ­ szej połow ie VI w ieku, a więc w krótce po śm ierci Anastazego II, dokonano praw dopodobnie (według Duchesine) pierw szej redakcji L iber pontificalis. W księdze tej ( D u c h s s n e , L iber pontificalis, s. 258; por. D. X IX c. 9) czytam y, że w ielu kleryków i p re z b ite ­ rów odłączyło isię od w spólnoty z A nastazym z tego powodu, że z pom inięciem trądy (consilio; D. X IX c. 9: concilio; KN) p rezbi­ terów , biskupów i klerylków icałego Kościoła katolickiego n a w ią ­ zał on łączność z diakonem tesalonickim , im ieniem F o t y n, u- trzym ującym w spólnotę z A kacjuszem i że potajem nie chciał p rz y ­ wołać na pow rót Akacjusza, co m u' się nie udało. Został on z w o­ li Bożej u k aran y (percussus est; por. S a 1 1 e t, Reordinations, s. 77).

G r a c j a n zaś w dictum p. c. 8 D. X IX ojpowiada się za osą­ dem w yrażonym w L ib er pontificalis. S tw ierdza m ianow icie, że A nastazy w ydał iswe dek rety niegodziwie i niekanonicznie (illicite et non camonice), w brew dekretom Bożym oraz iswoich poprzed­ ników i następców. Dowodzą tego Feliks i Gelazy, któ rzy eks- ikomunikowali Akacjusza jeszcze przed Anastazym , i Horm isdas, iktóry jalko trzeci po A nastazym potępił później tegoż Akacjusza. Dlatego A nastazy został odtrącony przez Kościół Rzym ski i, jak czytam y, u k a ra n y przez Boga 14.

ls R u d o l p h S o h m , D as a ltk a th o lisch e K irch e n rec h t u n d das D e­

k r e t G ratians, M unchen-L/eipzig, 1918, s. 11315 i przyp. 49.

u W nocie do słow a A n astasiu s c. 9 D. X IX K o re k to rzy Rzym scy u trz y m u ją , że te k s t tego k an o n u z n a jd u je się w n ie k tó ry ch p rz e k a ­ zach źródłow ych. Z az n ac za ją je d n ak , że je st on zu p ełn ie zm yślony, co m iędzy in n y m i u z a sa d n ia ją fak te m , że A k acju sz z m a rł (489) w cza­ sie p o n ty fik a tu F elik sa II (III; F eliks II (355—358) b y ł an ty p ap ieżem ; F eliks II (III), k tó ry rzą d ził K ościołem w la ta c h 483—492, ek sk o m u n i- k o w ał i złożył z u rzę d u A kacjusza, p a tria rc h ę konstantynopolskiego, n a S ynodzie R zym skim w r. 484), któ reg o n a stę p c ą b y ł Gelazy, a do­ p ie ro jego n astę p c ą A n astaz y II.

K o re k to rzy z w ra c a ją uw agę, że sam A n astazy II pisze w e w stępie i w c. 1 sw ego listu do cesarza A nastazego (w D. X IX c. 8 przytoczo­ no ty lk o c. 7 i c. 8 tegoż listu), iż A kacjusz już z m a rł i stoi przed sę d zią C h ry stu sem ra z e m z p apieżem F eliksem , ja k to jeszcze przed A n astaz y m n a p isa ł rów nież papież Gelazy, k tó reg o w ypow iedź z n a j­ d u je m y w C. X X IV q. 2 c. 4. W zakończeniu sw ej u w agi K orek to rzy za p y tu ją : w ja k i w ięc sposób A n astaz y II m ógł zajm ow ać się sp raw ą p rzy w o ła n ia do K ościoła tego, k tó ry ju ż zm arł?

(8)

j-Sohm nie analizuje decyzji Anastazego w edług ocen podanych w L iber pantificalis i przez G racjana, lecz k w alifiku je ją w edług ocen późniejszych, dotyczących m iędzy innym i ordynaicji F o c j

u-d u je siię pow ołany przez K o re k to ró w c. 4, G ra c ja n stw ie ru-d z a w p ra w ­ dzie, w o parciu o E w angelię, że po śm ierci n ie m ożna nikogo eks- k o m u n ik o w a ć a n i uw olnić od eksk o m u n ik i, ale w d ic tu m do c. 6 t e j ­ że C. X X IV q. 2 z pow o łan iem się n a p ie rw sz ą sesję S oboru V czyli K onstantynopoliskiego II z r. 553 w y ra źn ie zaznacza, iż za n ie k tó re p rz e stę p stw a , ja k np. herezję, n a w e t po śm ierci m ożna każdego z a ­ sk a rż y ć lub potępić. W p o stan o w ien iu zaś soborow ym zam ieszczonym w e w sp o m n ian y m c. 6 stw ierdzono, że zgodnie z n a u k ą O jców należy potępić nie ty lk o h ere ty k ó w żyw ych, ltecz ta k ż e i zm arłych. N ależy rów nież p rzyw ołać do K ościoła ta k ż e zm arły ch niesłu szn ie potępionych, u m ieszczając z p o w ro tem ich im iona n a d y p ty c h ac h (dyptychy czyli dw ie tablice, z k tó ry c h n a je d n e j zapisyw ano im iona żyw ych, n a d r u ­ giej —■ zm arłych, i odczytyw ano je w czasie Mszy św.; zob. uw agę K o re k to ró w do c. 6 C. X X IV q. 2). W u z a sa d n ie n iu tego stw ie rd z en ia O jcow ie soboru p o w o łu ją się n a papieży i biskupów , a w śród nich i n a św. A ugustyna.

P ro b le m je st w ięc złożony. J a k w idzim y, przyw rócić do K ościoła m ożna było ty lk o ty c h nieżyjących, k tó ry c h n iesłu szn ie potępiono. Nie da się je d n a k uzasadnić, że Akacjuisza ek sk o m u n ik o w an o n iesłusznie. Ainalstazy II też n ie w y k a z a ł zaimliaru o d w o łan ia eltóslkomiuoiki nało żo n ej n a p a tria rc h ę k o n stantynopolskiego, gdyż stw ie rd z ił w yraźnie, iż należy przem ilczeć jego im ię (D. X IX c. 8).

Z dru g iej je d n a k stro n y m ożliw ość obłożenia ek sk o m u n ik ą z m a rłe ­ go lu b u w o ln ie n ia go od niej, połączonego z w ciągnięciem im ien ia n a listę zm arły c h w celach m odlitew nych, św iadczy o u g ru n to w a n e j w ów czesnym p rze k o n an iu łączności k ościelnej zarów no z żyw ym i, ja k i zm arły m i, k tó ry c h pom im o śm ierci tr a k tu je się ja k o w pew ien sposób obecnych w K ościele.

S koro w ięc w L ib e r pon tificalis czytam y, że d ia k o n F o ty n u tr z y ­ m y w ał w spó ln o tę z Akacjuiszem, to n a su w a się p y ta n ie, czy n a p ra w d ę chciano w te n sposób stw ierd zić to, że A kacjusz jeszcze żył, czy może ty lk o to, że F o ty n idąc w ślady A kacjusza, s ta ł się przez to jego w sp ó ln ik iem i n ie ja k o dru g im A kacjuszem ? Czy w obec tego w stw ie rd z en iu , że A n astaz y n aw ią z u ją c łączność z F otynem , u trz y m u ­ ją cy m w spólnotę z A kacjuszem , chciał p o ta je m n ie p rzyw ołać do K o­ ścioła Akacjuisza, rzeczyw iście chodzi o tego pierw szego A kacjusza, czy ty lk o o jego w sp ó ln ik a czyli n ie jak o drugiego A k ac ju sz a — F o- ty n a ? Czy n a koniec n a te j p odstaw ie, że p a tria r c h a A kacju sz już n ie żył, m ożna opierać tw ie rd z en ie , iż cały w sp o m n ian y te k st, w c ią g ­ n ię ty do L iber p ontificalis, u rzędow ej księgi K ościoła, je st fa lsy fik a ­ tem ? Czy m oże należy raczej przy jąć, że chodzi tu o stw ierd zen ie istn ie n ia w dalszym ciągu tego sam ego p rze stęp stw a, którego głów ­ n y m sp ra w c ą b y ł A kacjusz, a w sp ó ln ik iem F otyn, n a sk u te k czego w sp ó ln ik o w i p rzy p isu je się im ię jego m istrz a czy to żyw ego czy z m a r­ łego?

W w ielu bow iem p rzek azach źródłow ych w y stę p n y ch c h rz eśc ija n n az y w a się przecież a n ty c h ry sta m i czyli uw aża się, iż p ra w o w ie rn i c h rześcijan ie są „ c h ry stam i”, a w ięc d ru g im i C h ry stu sam i. Jeżeli z a ­ te m F o ty n dochow ał w ierności ek sk o m u n ik o w an e m u A kacjuszow i, to dlaczegóż b y w ięc i jego nie m ożna było n azw ać A kacjuszem ? P a ­ pież A n astaz y II n ie m ógł przyw rócić do K ościoła nieżyjącego p a ­

(9)

s z a . W edług Sohm ’a ordynacja (Ordination) Focjusza i ordynacje udzielone przez niego innym , jako niezgodne z przepisam i, zo­ stały uznane za n i e b y ł e (nichtig) przez papieży M ikołaja I i H adrian a II. P apież J a n V III uznał je jed n ak za w a ż n e na podstaw ie dyspensy. Jego zaś następcy, S tefan i Form ozus, od­ m ówili uznania dyspensy udzielonej przez ich poprzednika. Zajęli oni poprzednie stanow isko i uznali w szystkie ordynacje (O rdina­ tionen) udzielone przez Focjusza za n i e b y ł e (nichtig) lä.

Sohm pow iada, że fakt, iż w ielu paipieży, a w śród nich M iko­ łaj I, uznało za niebyłe (nichtig) ordynacje Focjusza i jego d u ­ chow nych z pow odu niezgodności z przepisam i (Focjusz został w yniesiony na konstaintynopolską stolicę biskupią z a ż y c i a I g ­ n a c e g o ) w p raw iają w z a k ł o p o t a n i e k atolickich badaczy dziejów. Jako przykład zaś Sohm podaje w yjaśnienie, do jakiego m usi się uciekać S a 11 e t (Reordinations, s. 141 nn), k tó ry u w a­ ża, iż może w ybaw ić się z zakłopotania sam ym pow ołaniem się na postanow ienie Soboru powszechnego V III-go z r. 869, k tó ry uroczyście orzekł, że „ F o c j u s z m i g d y n i e b y ł b i s k u - p e m ” 16.

Sohm usiłuje rozwiązać problem na podstaw ie dwóch instytu cji kościelnych: reordynacji i recepcji. Tw ierdzi on m ianow icie, że r e o r d y n a c j a stosow ana w sposób dyspensy (dispensatorischa Re- ordination) prak ty czn ie „ z n o s i ł a n i e i s t n i e n i e ” (N ichtig­ keit) pierw szej ordynacji przez pow tórzenie czynności w y w ie ra­ jącej sk u tek jedynie na przyszłość i tylko przez w prow adzenie n o w e g o , s a k r a m e n t a l n e g o stan u faktycznego. R e c e p ­ c j a natom iast dofkonywana w form ie dyspensy oznaczała, że św ię­ cenie (Weihe), przy jęte niegdyś w sposób niezgodny z przepisa­ mi, przez uznanie go ze stro n y Kościoła staw ało się w a ż n e n a ­

tr ia rc h y A kacjusza, gdyż n ie było k u te m u żadnej przyczyny u s p ra ­ w ied liw iając ej. M ógł n a to m ia st p rzyw ołać do jedności k o ścielnej F o- ty n a , n ie ja k o dnugiego A kacjusza, gdyby zn a la zł k u te m u okoliczno­ ści łagodzące jego w inę. Czyżby bow iem re d a k to rz y L ib e r p o n tifi- calis, k tó ry p o w sta ł w n iew iele la t po śm ierci A nastazego II, nie w ie ­ dzieli, że A kacjusz zm arł przed jego p o n ty fik a tem ? O m ów iony p rz e ­ to arg u m e n t, u żyty przez K orektorów , nie je st p rzekonyw ujący. Nie m ożna bow iem w sposób bezw zględny w ykluczyć m ożliw ości, że pod im ieniem A k ac ju sz a w tekście L ib e r p ontificalis, przytoczonym w D. X IX c. 9, chodzi w rzeczyw istości o w spom nianego diak o n a F otyna, a n aw e t o ty c h w szystkich, k tó rzy ta k ja k on zaciągnęli ek sk o m u ­ n ik ę nałożoną n a A kacjusza. P ap ież m ógł w ięc usiłow ać przyciągnąć do K ościoła katolickiego w szy stk ich zw olenników A k acju sza poprzez p rzy jęcie F o ty n a, podobnie ja k to uczynił papież K o rn eliu sz p rz y j­ m u jąc do sta n u duchow nego popadłego w schizm ę N o w aejan a p re z b i­ te r a M aksym a (zob. K. N a s i ł o w s k i , Ocena praw na, a rt. cyt.,

s. 315—38).

16 R. S o h m , dz. cyt., s. 135. ls Tam że, s. 135 i s. 136 przyp. 50.

(10)

w et w odniesieniu do przeszłości. Nie w ym agano do tego żadnej reordynacji. P rzy jętą poprzednio ordynację zatw ierdzano już r a ­ czej po fakcie, przez co jednocześnie dopomagaino jej do uzy sk a­ nia ciągłości p raw nej.

W uzasadnieniu tych stw ierdzeń Sohm pow ołuje się na p osta­ now ienie S o b o r u N i c e j s k i e g o I (325), zezw alające now a- cjanom „ma pozostanie w ich ordo”, oraz na podobne zarządzenie I n n o c e n t e g o I w odniesieniu do w yśw ięconych niezgodnie z przepisam i duchow nych bonozjańskich, jak rów nież na orze­ czenie A n a s t a z e g o II w odniesieniu do św ięceń (Weihen) u- dzielo-nych przez A kacjusza, ekskom unikow anego poprzednio przez F eliksa II (III) z pow odu kacerstw a 17.

Ja k widzim y, Sohm rozróżnia pom iędzy reordy nacją i recepcją, obydw iem a dokonyw anym i w form ie d y s p e n s y . R eordynacja dysipensatoryjna m iała polegać ma dokonaniu nowego alktu s a k ra ­ m entalnego, a więc ponownego udzielenia święceń, i w yw ierała skutek jedynie ma przyszłość, tzn. od m om entu ponownego p rz y ­ jęcia święceń. N atom iast recepcja d y spensatoryjn a w y w ierała ten skutek, że św ięcenia (Weihen) uwaiżame dotychczas za n i e w a ż n e u z n a w a n o z a w a ż n e naw et w odniesieniu do przeszłości i to bez udzielenia święceń. W obydwóch więic przypadkach, m iano­ wicie reo rdynacji i recepcji, m am y do czynienia z dyspensą.

Ponadto w obydwóch przypadkach chodzi o św ięcenia już p r z y j ę t e , ale uznane za -nieważne. N i e u z n a n i e przeto ze strony Kościoła może unicestw ić św ięcenia czyli sak ram en t k a ­ płaństw a. T ak zaś unicestw ione święcenia m ożna przyw rócić na nowo albo przez pow tó rne ich udzielenie, -dokonywane w form ie tzw. reordynacji dyspensatoryjnej, albo przez tzw. recepcję, do­ konyw aną rów nież w form ie dyspensy, bez powtó-rnego jednak udzielania święceń. U znanie więc lub nieuznanie czyichś św ię­ ceń, udzielenie lub nieudzielenie dyspensy ze stro n y Kościoła de­ cyduje o b y c i e l u b n i e b y c i e sakram entu kapłaństw a.

Z opinią Sohm ’a, dotyczącą zasad działania reoirdynacji i re ­ cepcji, nie m ożemy się jedn ak zgodzić ze względów podstaw o­ wych, zarów no term inologicznych, jak i rzeczowych. Sohm m ia­ nowicie nie ocenia t e r m i n o l o g i i Okresu święceń 'relatyw nych w edług pojęć, jakie ona wówczas w yrażała, lecz w tłacza w nią odm ienne pojęcia ukształtow ane w późniejszym system ie święceń absolutnych. W szczególności zaś podkłada pod m iana ordynacji, ordinis, reordy nacji i dyspensy zupełnie inne znaczenie od tego, jaikie m ianom tym przypisyw ano w niezliczonej w prost liczbie przekazów źródłow ych z okresu święceń relatyw nych.

Ja k bow iem w ykazaliśm y na podstaw ie szczegółowych badań,

(11)

w całym okresie zdom inow anym przez system święceń re la ty w ­ nych, m i a n o o r d y n a c j i (ordinis, ireordynacji) oznaczało p o- j ę c i e z ł o ż o n e , obejm ujące dwa, jednym ciągiem po sobie n a ­ stęp u jące akty: i n s t y t u o w a n i e ,na urzędzie kościelnym i u- d z i e l e n i e ś w i ę c e ń czyli sakram entu kapłaństw a. Udzielenie święceń było a k t e m p o j e d y n c z y m o tyle, że o jego w ażno­ ści decydowało tylko to, czy ktoś otrzym ał święcenia zgodnie z ka- tolidką form ą liturgiczną czy nie. To, i tylko to, decydowało, czy ktoś był kapłanem w znaczeniu sakram entalny m , czy nim nie był. Ja k zaś będziem y m ieli możność w ykazać niżej, sak ram ent (kapłaństwa, czy to w K ościele katolickim czy poza nim , b y ł zaw ­ sze w ażny i nienaruszalny.

In stytuo w anie natom iast było a k t e m z ł o ż o n y m . Do zaist­ nienia instytuow ania w pełnym znaczeniu tego słowa w ym agany był w ybór k an dydata na duchownego, dokonyw any przy w spół­ udziale ludu i kleru. Konieczne "też było zatw ierdzenie tak w y ­ branego na k o n kretnym urzędzie w ściśle określonym kościele, w y daw ane przez kom p etentną w ładzę kościelną. S tąd i sam a n az­ w a święceń re la ty w n y ch czyli udzielonych z odniesieniem ich do określonego kościoła.

To dw uaspektow e pojęcie kapłaństw a, jako in sty tu cji s a k ra ­ m entalnej — opartej na święceniach, i jednocześnie niesakram en- taln ej — opartej n a instytuow aniu, stanow iło zasadę powszechnie i stale w Kościele uznaw aną. Była ona n iejak o m i e r n i k i e m , p rzy pomocy którego kontrolow ano i oceniano czyjieś kapłaństw o w kon kretny m przypadku. Złożone pojęcie ordynacji .sprawdzało się w p r z y p a d k a c h z w y c z a j n y c h , gdy m ianowicie w K oś­ ciele katolickim udzielano święceń z zachow aniem koniecznej fo r­ m y liturgicznej i jednocześnie dokonywano in sty tuo w an ia w edług przedstaw ionego wyżej wzoru. Z oceną więc k ap łań stw a w tych przypadkach nie było żadnego problem u. Po p ro stu ordynacja była w ażna i za ta k ą powszechnie ją uznaw ano, gdyż zasada zło­ żonego jej pojęcia spraw dzała się w pełni.

P roblem y zaczynały się dopiero w przypadkach n a d z w y c z a j ­ n y c h ! nietypow ych. Miało to m iejsce z a r ó w n o w K o ś c i e l e katolickim , j a k i p o z a n i m , gdy w praw dzie święceń udzielono zgodnie z form ą liturgiczną, a więc ważnie, ale instytuow ania doikonano nielegalnie, a tym sam ym i nieważnie. O nieważności katolickiego instytuow ania decydowało pom inięcie niektórych je­ go elem entów . N atom iast instytuow anie pozakościelne, dokonane naw et z zachow aniem w szystkich jego elem entów , było niew aż­ ne dlatego, że poza Kościołem katolickim n ie może być k a to li­ ckich urzędów kościelnych, gdyż Kościół jest tylko jeden i n ie­ podzielny. Obydwa te rodzaje w adliw ej ordynacji oceniano przez p r z y m i e r z e n i e ich do właściwego ty p u ordynacji, któ rej

(12)

pojęcie obejm ow ało zarów no udzielenie święceń, jalk i dokonanie instytuow am ia w Kościele. Wówczas okazywało się, że w obyd­ wóch w spom nianych przypadkach nietypow ych m ierzone nie zga­ dza się z m iernikiem . Chociaiż bow iem w ażne są święcenia, to jednak niew ażne jest instytuowaniie. Dlatego orzeikano krótko i o- g ó l n i e , że ordynacje ta k ie (lub ordines), zarów no kościelne, jak i pozakościelne, są niew ażne. O bydwa więc te rodzaje ordynacji w adliw ej oceniano jednakow o. P o d s t a w ą nieważności o rd y n a­ cji kościelnej była jej n i e l e g a l n o ś ć z powodu pominięcia niektórych elem entów instytuow ania. P odstaw ą zaś nieważności ordynacji pozakościelnych była sam a n i e m o ż n o ś ć dokonania in stytuo w ania poza Kościołem katolickim . Ponadto w i n a w po­ szczególnych przypadkach m ogła być różna z powodu m niejszej lub w iększej świadomości święcących lub święconych. P rzedm io­ tem więc niew ażności w adliw ych ordynacji był bralk godziwości m oralnej duchow nych, nielegalność, pozakościelność. Zakres p rz e ­ to nieważności w adliw ej ordynacji w obydwóch przypadkach d o ­ tyczy m oralności, nielegalności i „niekościelności” instytuow ania i nie można go m ieszać z zaikresem sakram entalnym .

Niezgodność wszakże ordynacji w adliw ych z ordynacjam i ty p o ­ wym i, uznanym i za ważne, była w tym przypadku tylko c z ę ś ­ c i o w a , a nie całkow ita. Zazwyczaj zw racano na to uw agę nie w sam ych sanikcjach, lecz w bliższym lub dalszym ich k o n t e k ­ ś c i e , w skazując na przedm iot nieważności, o k tó ry choidzi, i tym sam ym ograniczając zalkres ogólnie brzm iących sankcji, czego je d ­ n ak Sohm nie zauważa.

Niezgodność zaś c a ł k o w i t a zachodziła by w tedy, gdyby — czy to w Kościele, czy poza nim — zabrakło w dokonyw anej o r­ dynacji nie tylko instytuow ania, lecz także i święceń, np. z po­ wodu pom inięcia farm y katolickiej. Ogólne przeto określenia sank- cyjne, jak: ordynacja niew ażna; nie jest, lub nigdy n ie był i nie jest kapłanem itp., w przypadku b ra k u jedynie instytuow ania, oznaczają nieważność tylko częściową. Te same jedn ak sankcje, w przypadku nieważności święceń i instytu ow ania, oznaczają n ie­ ważność całkow itą. Te różne rodzaje nieważności, pomimo ogól­ nie brzm iących sankcji, zaznacza się w przekazach źródłow ych przez szczegółowe określenie p r z e d m i o t u nieważności. Jeśli zaś przy niektórych sankcjach pom inięto określenie przedm iotu nieważności ordynacji, to b ra k ten łatw o uzupełnić a n a l o g i ­ c z n y m i tekstam i, pochodzącymi od tego samego au to ra czy ustaw odaw cy. W tedy okazuje się, że choćby w najsurow szej i jak n ajbardziej ogólnie w yrażonej sankcji nie chodzi o nieważność święceń, ale tylko o nieważność instytuow ania.

Ja k więc niezbicie w ynika z przekazów źródłow ych, zaprzecze­ nie ordynacji czyli stw ierdzenie jej nieważności, choćby w y ra ­

(13)

żone w sposób jak najb ard ziej ogólny i bezwzględny, nie oznacza uznania za niew ażne w szystkich elem entów objętych złożonym pojęciem ordynacji, chyba że w tekście przepisu w yraźnie lub rów noznacznie o tym w spom niano i8.

S o h m zaś nie uw zględnia złożonego pojęcia ordynacji w sy ­ stem ie święceń relatyw nych, lecz podstaw ia pod nie p o j e d y n ­ c z e pojęcie ordynacji, ukształtow ane przez odm ienny system św ię­ ceń absolutnych, w któ ry m problem ważności ordynacji sprow adza się jedynie do zbadania, czy ktoś został wyświęcony, czy nie. Dowodem na tafcie trak to w a n ie spraw y przez Sohm ’a jest u w i­ doczniony wyżej fakt, że przecież m ówiąc o św ięceniach re la ­ tyw ny ch używ a on m iana ordynacji z a m i e n n i e z m ianem święceń, popełniając tym sam ym zasadniczy błąd m etodologicz­ ny.

Jaik okazuje się choćby z om aw ianej wypow iedzi Sohm ’a, ró w ­ nież i S a 11 e t n ie zna złożonego pojęćia ordynacji, a chcąc się iratować z zakłopotania odw ołuje się do błędnie przez siebie zro­ zum ianego postanow ienia Soboru powszechnego VIII, stw ierdza­ jącego, że „Focjusz nigdy nie był biskupem ” 19. W nieuznaniu więc przez Kościół św ięceń Focjusza Sohm d op atru je się u n i ­ c e s t w i e n i a jego sak ram en tu kapłaństw a. S altet natom iast przy pomocy w spom nianego postanow ienia soborowego usiłuje udow od­ nić, że św ięcenia Fucjusza już od samego początku, czyli s a m e w s o b i e , były niew ażne.

Obie opinie są jednak niesłuszne. Św ięcenia bowiem Focjusza an i przez nieuznanie ich ze strony Kościoła, jak chce Sohm, ani przez w spom niane postanow ienie soborowe, jak p rzyjm uje Saltet, nie zostały uznane za niew ażne. S tw ierdzenie bow iem soborowe, jak i w iele m u podobnych, bynajm niej nie oznacza nieważności święceń lub konsekracji biskupiej, pojętej jako sak ram en t k ap łań ­

18 K. N a s i ł o w s k i , D w u a sp ekto w e tra k to w a n ie in s ty tu c ji ka p ła ń ­

stw a w ko ścieln ych przepisach p ra w n o -a d m in istra c y jn y c h za w a rtyc h w D ekrecie G racjana, P ra w o K anoniczne 23 (1980) n r 3—4; tenże, O dsądzanie d u ch o w n ych , art. cyt.; tenże, N a p iętn o w a n ie d u choivnych i p o zbaw ianie ich ka p ła ń stw a w e d łu g ka n o n ó w D ek re tu Gracjana,

P ra w o kan o n iczn e 24 (>1'981) n r 3—4; tenże, Znaczenie w y ra że n ia „or­

d yn a cja fa łs z y w a ” w św ie tle przep isó w D ek re tu Gracjana, P ra w o

K anoniczne 25 (1982) n r 1—S; tenże, Ocena praw na, art. cyt., s. 9—718; tenże, De sacerdotio, art. cyt., s. 399—420; tenże, De sacerdotum un -

ctione et electione e x se n te n tia O rigenis explicata, A p o llin a ris 54

(11981) n r 1—2, s. 140—150.

19 O znaczeniu podobnych, o kreśleń zob. K. N a s i ł o w s k i , D w u ­

a sp e kto w e tra k to w a n ie, a rt. cyt., s. 29; tenże, O dsądzanie d u c h o w ­ n ych , art. cyt., s. 80— 9:1, 96—.108, l'l 1—11S, 11©—1®0; tenże, N a p ię t­ n ow anie ducho w n ych , a rt. cyt., s. 52—54; tenże, Z na czen ie w y r a ż e ­ nia, art. cyt., s. 77—78; tenże, Ocena praw na, a rt. cyt., s. 19, 29—311,

(14)

stw a, lecz odnosi się jedynie do nielegalnie, a więc i nieważnie, dokonanej intronizacji czyli i n s t y t u o w a n i a na urzędzie b is­ kupim . Nigdzie bow iem w D ekrecie G racjana nie spotykam y choć­ by najm niejszej w zm ianki o u tracie przyjętego w Kościele lub — jeśli pom iniem y opinię C ypriana — o nieważności przyjętego po­ za Kościołem katolickim sak ram en tu święceń.

Jeśli zaś negow ano w sposób ogólny ordynację lub stw ierdzano, że jakiś biskup nie jest biskupem , jak np. w e w spom nianym po­ stanow ieniu soborowym , to — gdy inaczej w oczyw isty sposób nie zaznaczono — zawsze m iano na m yśli nieważność instytu o- w a n ia 20, a nie nieważność święceń. Dlatego i m iana r e o r d y - n a c j i dyspen satoryjnej nie m ożna rozum ieć w te n sposób, jak o ­ by oznaczała ona udzielenie święceń. Podobnie i r e c ep c j a d u ­ chownego dokonyw ana w form ie dyspensy — w b rew tem u, co tw ierdzi Sohm — b y najm niej nie oznaczała nadania ważności święceniom (Weihen) przyjęty m niegdyś w sposób sprzeczny z przepisam i, lecz była po p rostu skróconym czy uproszczonym sposobem iinstytuowania. Skoro bow iem zgoda kom petentnej w ła ­ dzy kościelnej była istotnym i decydującym elem entem in sty tuo - w ania i skoro ze w zględu na oczywistą godność m oralną k an d y ­ data na duchownego pom ijano niekiedy inne elem enty instytuo- w ania, to nic dziwnego, że recepcja d ysp ensatoryjn a dokonana przez kom petentną w ładzę kościelną zastępow ała instytuow anie ipojęte w pełnym znaczeniu tego .słowa.

Sohm mówi o recepcji dokonyw anej w form ie d y s p e n s y , że w yw ierała ona ten islkutek, iż św ięcenia (Weihen) przyjęte n ie ­ gdyś w sposób niezgodny z przepisam i przez uznanie ich ze strony Kościoła s t a w a ł y s i ę w a ż n e naw et w odniesieniu do przeszłości. Otóż nic podobnego. U znanie bow iem przez K oś­ ciół lub nieuznanie czyichś święceń oznaczało jedynie udzielenie zezwolenia na spełnianie urzędu kościelnego lub w yrażało od­ m owę udzielenia takiego zezwolenia. Zarów no więc w spom niane uznanie, jak i nieuznanie, odnosi się jedynie do iinstytuowania i w żaden sposób nie dotyczy zakresu sakram entalnego. W całym przecież D ekrecie G racjana nie znajdziem y ani jednego dowodu na udzielanie dyspensy w zakresie sakram entalnym . Mówiąc więc o reordyn acji dyspensatoryjnej, czyli o ponow nym udzieleniu święceń, i o recepcji dyspensatoryjnej, czyli o uznaniu święceń niew ażnych za w ażne bez ponaw iania sak ram entalnego ich udzie­ lenia, i w ten sposób uzależniając ważność święceń od dyspensy,

20 K. N a s i ł o w s k i , D w u a sp e kto w e tra k to w a n ie , art. cyt., s. 3i3—36; tenże, N a p iętn o w a n ie ducho w n ych , art. cyt., s. 49—55; tenże, Z n a c ze ­

nie w yra żen ia , art. cyt., s. 89—92, 99—.105; tenże, Ocena praw na, art.

(15)

Sohm nie dostrzegł różnicy pom iędzy z a k r e s e m s a k r a m e n ­ t a l n y m , bairdzo ściśle przestrzeganej przez Kościół.

W ten sposób Sohm pom ieszał z a k r e s d y s c y p l i n y /kościel­ nej, obejm ującej rów nież dyspensę, z z a k r e s e m s a k r a m e n ­ t a l n y m . W całym bow iem okresie święceń relaty w n ych u zn aw a­ no i szeroko stosow ano d w i e k o r e l a t y w n e z a s a d y , jedną ogólną i bezwzględną, nakazującą przestrzeganie spraw iedliw ości i r y g o r u p r a w a , drugą natom iast relatyw ną, zalecającą stoso­ w anie ł a g o d n o ś c i i m iłosierdzia, zw aną w łaśnie dispensatio benignitatis et m isericordiae. Obydwie te zasady uw zględniano ł ą c z n i e , chociaż w zależności od obciążających lub łagodzących okoliczności przechylano się w k ieru n k u jednej lub drugiej. Stąd niekiedy jeden i te n sam ustaw odaw ca w podobnych p rz y p ad ­ kach, ale nacechow anych różnym i okolicznościami, w ydaw ał róż­ ne, raz surowsze, raz łagodniejsze zarządzenia. Obie te zasady odnosiły się t y l k o d o z a k r e s u d y s c y p l i n y kościelnej i nigdy nie w yw ierały żadnego w pływ u n a ważność lub n ie ­ ważność sakram entów , nie w ykluczając i sak ram en tu k a p ła ń ­ stw a 21. N aw et częste udzielanie dyspens od przeszkód do św ię­ ceń m iało na celu w yłącznie dopuszczanie do kap łań stw a ludzi ze w szech m iar godnych i ograniczanie przyjm ow ania m niej zd a t­ nych. Nie m iało natom iast żadnego w pływ u na ważność samego sak ram en tu święceń.

T w ierdzenie swoje, jakoby przez recepcję dokonaną w form ie dyspensy m ożna było uznać za ważne, n aw et w odniesieniu do przeszłości, św ięcenia (W eihen) p rzyjęte niegdyś w sposób n ie­ zgodny z przepisam i, Sohm uzasadnia postanow ieniem S o b o r u N i c e j s k i e g o I, zezwalającego now acjanom ,,na pozostanie w ich ordo” 22, podobnym zarządzeniem I n n o c e n t e g o I, odnoszą­ cym się do duchow nych w yśw ięconych przez biskupa Bonozusa 23; oraz w spom nianym orzeczeniem A n a s t a z e g o II, dotyczącym święceń (Weihen) udzielonych przez elkskornunikowanego A kacju- sza.

Co się tyczy postanow ienia n i c e j s k i e g o , to trzeba stw ie r­ dzić, że jak miaino ordynacji (ordinatio), tak rów nież i m iano ordo, w okresie święceń relatyw nych w yrażało pojęcie złożone. Mogło bow iem oznaczać zarów no społeczno-kościelmy stan duchow ­ nych, odrębny od innych stanów w Kościele, jalk np. od stanu osób świeckich, stan u odpraw iających pokutę publiczną itp., jak i sam sak ram en t święceń. Często spotykane w przekazach źródło­

21 K. N a s i ł o w s k i , O dsądzanie d u ch o w n ych , art. cyt., s. 96—97, 117; tenże, Z naczenie w yra żen ia , a rt. cyt., s. 95, Q9— :«2, 1*05—106; ta n ie , Ocena praw na, a rt. cyt., s. 32—-3:3, 45—47, 66—73.

22 Por. K. N a s i ł o w s k i , O cena praw na, ant. cyt., s. 42—53. 23 Zob. tam że, s. 69—74.

(16)

w ych w yrażenia: „pozostać w ordo; w ypaść z o rdo”, nigdy nie odnoszą się do sak ram en tu św ięceń m iędzy innym i i dlatego, że m ożna „w ypaść” ze społeczno-ikościelnego stan u duchow nych, nie można natom iast „w ypaść” ze święceń. Św iadczy o ty m nie tylko odczucie językow e lecz także i jednolita, nigdy nie przerw ana t r a ­ d y c j a o n i e u t r a c a l m o ś c i sak ram en tu k apłaństw a. Pozo­ stanie więc w swoim ordo, o (którym w spom niano na Soborze N icejskim I, b ynajm niej nie oznacza pozostania w św ięceniach w dzisiejszym rozum ieniu tego słowa. N aw et bow iem w edług C y­ p rian a nigdy nie m ożna utracić sak ram en tu otrzym anego w K oś­ ciele katolickim . Poza Kościołem zaś inie m ożna w ażnie udzielić żadnych sakram entów , dlatego naw et i tam nie m ożna „w ypaść” ze święceń. Skoro wszakże nie m ożna święceń utracić, to nie można ich i restytuow ać przez żadną dyspensę. Okazuje się to jeszcze bardziej pew ne, jeśli się uw zględni fakt, że Sobór N i­ cejski I opowiedział się za opinią rzym ską 24.

Zezwolenie więc na pozostanie w swoim ordo, w ydane mowa- cjanom , nie oznacza nic innego, jak tylko z a t w i e r d z e n i e i c h n a katolickim u r z ę d z i e kościelnym . Takie zatw ierdzenie podobnie określał św. A ugustyn (C. I q. 1 c. 97 § 2). Inn i n a ­ tom iast, ja k np. Innocenty I i Ojicowie Soboru Nicejskiego I, o- kreślali to zatw ierdzenie w sposób bardziej skom plikow any, gdyż w yprow adzony z p o r ó w m a n i a ordynacji w adliw ej, a więc od­ zw ierciedlającej pojęcie pojedyncze (b rak bow iem instytuow ania), ze złożonym pojęciem ordynacji w łaściw ej dla okresu święceń relatyw nych. Nic przeto dziwnego, że ocena ordynacji w adliw ej uw zględniała obydw a elem enty obowiązującego wówczas pojęcia ordynacji. Ten złożony proces m yślow y d a się łatw o zreko n­ struow ać.

P rzez odstępstw o od Kościoła (katolickiego duchow ni nie trac ą swoich święceń, tracą natom iast instytuow anie na katolickim u- rzędzie kościelnym . Insty tuow anie to przestało już być ich in sty- tuowamiem. N adanie zaś urzędu duchow nego, k tó re kapłan i od­ łączeni otrzym ali poza Kościołem, nie jest instytu ow aniem na u- rzędzie kościelnym , pojętym w znaczeniu k a t o l i c k i m . Skoro więc duchow ni odłączeni nie m ają instytuow an ia kościelnego, to Ojcowie Soboru Nicejskiego nie mogli zezwolić im na pozostanie na urzędzie czyli przyjąć ich do Kościoła katolickiego jako instytu o- w anych. W ten sposób bow iem zrów nali b y insty tuo w anie kościel­ ne z pozakościelnym . Zezwolenie przeto soborowe, w ydane no- w acjanom n a „pozostanie w swoim ordo”, może odnosić się je ­ dynie do święceń, k tó re now acjanie rzeczyw iście m ają, a k tó re ze w zględu n a zastosow anie form y katolidkiej przy ich udziela­

(17)

niu są przecież św ięceniam i katolickim i. Nie chodzi tu jednak o stw ierdzenie „ w e w n ę t r z n e j ” w a ż n o ś c i sam ych święceń, udzielonych ipoza Kościołem, poniew aż były one już powszechnie uznane przez opinię rzym ską, m ającą c h a ra k te r urzędow ej opinii Kościoła katolickiego. Chodzi tu jedynie o „ z e w n ę t r z n e ” u z- n a n i e święceń, u praw n iające w yśw ięconych do zajęcia m iejsca w Kościele katolickim , odpow iadającego stopniow i otrzym anych św ięc eń 25. W podobnym znaczeniu w ypow iada ,się rów nież papież Innocenty 1 26.

M am y tu więc przykład podciągnięcia pojedynczego pojęcia o r­ dyn acji czy ordinis now acjanów , iktórzy przecież m ają tylko św ię­ cenia, a u trac ili instytuow anie, pod złożone z obydwóch tych ele­ m entów pojęcie ordynacji napraw dę m ającej zastosow anie tylko w Kościele katolickim . Mimo tego więc, że w postanow ieniu n i­ cejskim uzupełniono jedynie b rak in stytu ow ania u pow racających do Kościoła now acjanów , to jed nak ddkonano tego w taki sposób, k tó ry podkreśla konieczność liczenia się z trad y cy jn ie uznaw anym złożonym pojęciem ordynacji.

Podobne w nioski można w ysnuć ze sposobu, w jaki zostało po­

tr a k t o w a n e uznanie przez papieża A n a s t a z e g o II ś w ię c e ń u- dzielonych przez ekskom unikow anego biskupa A k a c j u s z a. A na­ stazy II na uzasadnienie sw ej decyzji zapożycza dowody z pism A ugustyna, Iktóirem u nigdzie nie przeciw staw ia się, a więc uznaje jego opinię. A ugustyn zaś, m ówiąc o przyjm ow aniu przychodzą­ cych do Kościoła katolickiego k a p ła n ó w odłączonych, w yraźnie stw ierdza (C. I q. 1 c. 97 princ., § 1 i § 2), iż zgodnie z p rakty ką kościelną zezwala się im na spraw ow anie u r z ę d ó w lub nie poz­ w ala się w zależności o d w oli Kościoła.

Nie ulega w ątpliw ości, że Kościół w zależności od w ielu oko­ liczności, a przede w szystkim od stan u m oralnego poszczególnych duchow nych i potrzeb ogólnych, m o ż e z m i e n i a ć raz w ydaną decyzję o charakterze organizacyjnym i d y scy p lin arn y m 27. M amy tego przykład irównież w zamieszczanej wyżej w zm iance Sohm ’a, k tó ry nadm ienia, że n iektórzy papieże nie uznali ordynacji u- dzielonych przez Focjusza, inni natom iast uznaJA je udzielając dys­ pensy, a więc — w brew opinii Sohm ’a — u z n a n i e to lub nie- uznanie m iało jedynie ch a rak ter dyscyplinarny, a nie sak ram en ­ talny.

Pod tym względem nic nie zm ienia pow ołanie się Sohm ’a na w ypow iedź G r a c j a n a , k tó ry stw ierdza, że A nastazy II w ydał

2S Tam że, s. 36—37. 20 Tam że, s. 63.

(18)

swoje zarządzenie „niegodziwie i niekanonicznie — illicite et non cananice”, w brew dekiretom Bożym i swoich poprzedników , k tó ­ rzy ekskomuinikowali A kacjusza jeszcze przed pontyfikatem A na­ stazego II. Został on za to odtrącony przez Kościół Rzym ski i spo t­ kała go ikara Boża.

W L i b e r p o n t i f i c a l i s natom iast zaznaczono, że w ielu d u ­ chow nych zerw ało w spólnotę z A nastazym II dlatego, iż z po­ m inięciem ra d y k leru katolickiego naw iązał łączność z diakonem u trzym ującym wspólnotę z A kacjuszem oraz z tego powodu, że potajem nie chciał przyw ołać do pow rotu Akacjusza, co m u się

jed n ak nie powiodło.

Ja k w spom niano w yżej (przyp. 14), K o r e k t o r z y R z y m s c y u trzym ują, że tókst zamieszczony w L iber pontificalis jest falsy fi­ katem . S tw ierdzenie zaś sw oje uzasadniają m iędzy innym i tym , że w L ib er pontificalis jest m ow a o ekskom unikow aniu Focjusza przez A nastazego II, a przecież Focjusz zm arł przed p on ty fika­ tem tego papieża. A rgum ent ten jest jednak in i e p r z e ,k o n u j ą-

C y i to z w ielu względów.

Dla naszego problem u nie jest wszakże ważnie to, czy tek st za­ mieszczony w L ib er pontificalis jest falsyfikatem czy nim nie jest. W ażna zaś jest przede w szystkim sam a w łaściw a ocena fa k tu p r z y j m o w a n i a eikskom unikowanych duchow nych, k tó ra od­ słania nam ówczesną m entalność.

Otóż A nastazy II, w podobny sposób ja k A ugustyn, uznaw ał przyjm ow anie na u rzędy kościelne, a więc i do stan u duchow ­ nego, kapłanów odłączonych. W dezaprobacie przeto w yrażonej pod adresem A nastazego II mie chodzi o sam fa k t przyjm ow ania do stan u duchow nego kapłanów eksikomunikowanych, lecz jedynie o s p o s ó b , 'w jalki papież prag n ął do tego przyjęcia doprow a­ dzić. G racjan bow iem nadm ienia, że papież uczynił to n i e g o ­ d z i w i e i n i e k a n o n i c z n i e . W L iber pontificalis w spom nia­ no natom iast, że papież chciał p o t a j e m n i e skłonić do pow ro­ tu do Kościoła ekskom unikow anych duchow nych, co m u się je d ­ nak nie udało.

W św ietle trad y c ji kościelnej przekazanej w licznych tekstach au to ry ta ty w n y ch D ekretu G racjana, na przytaczanie któ ry ch inie m a tu m iejsca, dość łatw o w yjaśnić, o co we w spom nianej d eza­ probacie chodziło. Wolno było m ianow icie przyjm ow ać do stanu duchow nego tylko te osoby, k tóre pod w zględem m oralnym były bez zarzutu. Zasięgano więc opinii w iernych, w yrażanej przez nich w form ie w yboru kan d y d ata ina uirząd kościelny. Do tego docho­ dziło pośw iadczenie o kw alifik acjach w ybranego w ydaw ane przez m iejscow y kler, oczywiście k a t o l i c k i . Z akw alifikow any w ten sposób m usiał jeszcze uzyskać zatw ierdzenie od kom petentnej

(19)

w ładzy kościelnej, k tó re stanow iło isto tn y i decydujący elem ent całego instytuow ania. Dlatego do przyjęcia (kogoś na urząd ko ­ ścielny, a więc tym sam ym i do stan u duchow nego, niekiedy w ystarczała sam a decyzja k o m p etentnej w ładzy kościelnej. Działo się to tylko w tedy, gdy osobista godność m oralna k an d y d ata k a ­ tolickiego lub ogólno-kościelna Ikorzyść z pow rotu duchowinego heretyckiego, razem z rzeszą swoich herety ckich podw ładnych, była tak o c z y w i s t a , iż nie budziła żadnej wątpliw ości. N aw et jednalk i w tym przypadku i n f o r m o w a n o podw ładnych. Cy- priain pow iadam iał kler i lud sw ojej diecezji o przyjęciu na urząd kościelny ikatolików bez zasięgania ra d y k leru i ludu 2s, a papież K orneliusz pow iadom ił C ypriana o przyjęciu na urząd kościelny pow racającego ze schizm y p re zb itera M aksym a 29. O ka- naniczności tak iej decyzji przesądzała pew ność o kw alifikacjach m oralnych przyjm ow anego i zakom unikow anie o jego przyjęciu Kościołowi. Tym czasem ekskom unikow ani duchow ni o d r z u ­ c i l i propozycję A nastazego II, pragnącego przyjąć ich n a urząd kościelny, przez co okazali oni sw oją w zgardę całem u Kościoło­ wi. Usiłow anie przeto papieskie nie powiodło się, poniew aż p rz y j­ m ow ani do stan u duchow nego okazali się niegodni. Na skutek takiego obrotu spraw y propozycję p apieską poczęto in te rp re to ­ wać jako chęć przyw rócenia na urząd duchow ny osób niegod­ nych, ekskomunilkowainych i zatw ardziałych w uporze, a więc tych, któ ry m nie sprzy jała żadna okoliczność łagodząca ani d o ­ bro ogólne Kościoła, um ożliw iające zastosow anie łagodności i m i­ łosierdzia. S praw ę pogorszył jeszcze fak t, że papież działał p o- t a j e m n i e , tzn. bez szerszego zasięgnięcia irady kleru . N iektó­ rzy więc z duchow nych poczuli się do tego stopnia urażeni, że zerw ali naw et łączność z papieżem . W ten sposób cała spraw a inabrała nieprzyjem nego rozgłosu.

Podczas gdy w L iber pontificalis ograniczono się raczej do stw ierdzenia faktów , to G racjan określił chybione przedsięw zię­ cie papieskie fachowo, nazyw ając je niegodziw ym i niekanonicz- nym. Tak zaś nazw ał je dlatego, że w edług niego było ono sprzeczne z n a k a z a m i B o ż y m i . Chodzi tu o nakazy za­ mieszczone w Piśm ie św., na k tóre często się powoływano, by do spraw ow ania czynności św iętych dopuszczać tylko św iętych kapłanów .

W edług G racjana A nastazy II działał także przeciw ko dekretom swoich n a s t ę p c ó w , któ rzy przecież ekskom unikując A kacju- sza, a tym sam ym i jego stronników , stw ierdzili w ten sposób ich niegodny sta n m oralny, czego należycie n ie uw zględnił A na­ stazy.

28 C y p r i a n u s, E pist. 38—40 — CSEL 2, 57©—586. 23 CSEL 2, 612; por. tam ż* 626.

(20)

Ja!k jednak m ożna w ym agać od Anastazego II, by działał zgo­ dnie z dek retam i swoich następców , skoro przecież n i e m ó g ł on n a w e t znać ich zarządzeń? Otóż m am y tu jeden z p rz y k ła ­ dów trak to w a n ia przepisów kościelnych, a więc- i całej tra d y ­ cji Kościoła, nie tylko w św ietle k onkretnych faiktów, lecz ta k ­ że — i to przede w szystkim — w sposób jednolity i p o n a d ­ c z a s o w y .

Dlatego zapew ne zarów no G racjan, jak i red aktorzy L ib er pon- tificalis, nie ty le troszczyli się o chronologię w ydarzeń, ile o do­ kładne zachow anie ponadczasowej trad y c ji kościelnej, dotyczącej w łaściwego przyjm ow ania na urzędy kościelne duchow nych eks- kom unikow anych.

G dyby jednalk w spom niane przedsięw zięcie papieskie powiodło się, to najpraw dopodobniej nie w yw ołało by s k ra jn e j reakcji k le ­ ru ani surow ej oceny ze stro n y G racjana. W tedy bow iem odpadł by p rzynajm n iej jeden isto tn y zarzut, jakoby m ianow icie papież proponow ał osobom niegodnym przyjęcie na u rz ąd kościelny. Również w iele stracił by na sile in n y zarzut, ten m ianowicie, że papież działał na w łasną ręikę czyli bez szerszego zasięgnięcia r a ­ dy duchow nych katolickich. W ybór bow iem k an d y d ata ina d u ­ chownego dokonyw any przez lud i w ydaw ane przez k ler za­ św iadczenie o kw alifikacjach w ybranego m iały głów nie za c e l niedopuszczenie na urzędy kościelne osób niegodnych i niezd at­ nych, zgodnie z zasadą przestrzegania s p r a w i e d l i w o ś c i i rygoru praw a. Ani zaś od ludu, ani od k leru nie zależało osta­ teczne n adanie urzędu, ale jedynie od kom petentnej w ładzy k o ­ ścielnej czyli od biskupa lub papieża. G dyby więc w spom niani duchow ni ekslkomunikowani przyjęli propozycję papieską, to oka­ zali by w ten sposób d o b r ą w o l ę . Ze względu zaś n a nią, jak i na pożytelk Kościoła, zasłużyli by na zastosow anie wobec nich korelaty w n ej do poprzedniej, zasady ł a g o d n o ś c i i m i­ łosierdzia. Osiągnięto by bow iem cel, któ rem u m a służyć zarów ­ no przeprow adzanie w yboru duchow nego, jak i udział w tym m iejscowego (kleru. W talkim przypadku zasięganie ra d y k leru okazało by się m niej konieczne, a pom inięcie jej znacznie u s p ra ­ w iedliwione.

W św ietle więc powszechnie uznaw anych wówczas praw ideł A nastazy II został napiętnow any nie dlatego, że uw ażał iż św ię­ cenia udzielone przez ekskom unikow anych są ważne, oraz nie dlatego, że w odniesieniu do ekskom unikow anych duchow nych chciał zastosować zasadę łagodności i m iłosierdzia, lecz dlatego, że w dostateczny sposób n i e u w z g l ę d n i ł k o r e l a t y w n e j z a s a d y 'przestrzegania spraw iedliw ości i ry g o ru praw a. W brew w ięc tem u, co przypuszcza Sohm, zarzut w ysun ięty przeciw ko papieżow i dotyczy jedynie b ra k u praktycznego u m iaru i w ła ­

(21)

ściwego w yw ażania w łącznym trak to w a n iu obydwóch zasad w chodzących w z a f c i r e s d y s c y p l i n y kościelnej, n ie m a ją ­ cych natom iast żadnego w pływ u na ważność czy nieważność sa ­ k ram en tu kapłaństw a n aw et udzielonego przez ekskom unikow a- nych.

Zamieszczona zaś w L iber pontificalis i pow tórzona za nim przez G racjana w zm ianka o tym , że A nastazy I został u k a r a ­ n y p r z e z B o g a za sw oje nieuzasadnione postępow anie, ró w ­ nież nie w ykracza poza ra m y dyscypliny oraz zw ykłych p rz y ­ puszczeń i dlatego nie wnosi do om awianego problem u nic isto t­ nego.

Na zakończenie trzeba, niestety , zaznaczyć, że Sohm w sposób m etodologicznie błędny u t o ż s a m i a p o j ę c i a w ytw orzone w okresie św ięceń absolutnych z odm iennym i przecież pojęciam i w ykształconym i w system ie święceń relatyw nych. Ponadto nie uw zględnia on faktu, iż dwie k arelaty w n e zasady: sp ra w ied li­ wości i łagodności, dotyczą jedynie zalkresu d y s c y p l i n a r n e - g o, n ie zaś salkramentalnego. Na skutek tego n ie tylko poszcze­ gólne w ypow iedzi Sohm ’a, lecz rów nież i cały system mozolnie przez niego sikonstruowany, nie p rzedstaw iają żadnej obiektyw ­ nej wartości.

Nie należy jed n ak zbytnio dziwić się tem u. W całym bowiem okresie nauki kanonistycznej, od pow stania D ekretu G racjana aż po ostatnie lata, n i e w y j a ś n i o n o należycie zagadnień t e r ­ m inologicznych, inaczej przedstaw iających się w system ie św ię­ ceń relatyw nych, inaczej natom iast w system ie święceń absolut­ nych. S tąd w w ielu dziedzinach n a u k i kanonistycznej całego w spom nianego okresu nagrom adziły się ta k liczne w ątpliw ości i sprzeczności, iż niektóre n a w e t św iatłe um ysły poczęły w ątpić w możliwość ich w yjaśnienia.

2. Orzeczenia papieża Pelagiusza I

O ważności lub nieważności święceń k ap łańsk ich udzielanych przez schizm atyków i h eretyków , a w zw iązku z ty m i o sposobie przyjm ow ania do stan u duchow nego w Kościele katolickim k ap ła­ nów odłączonych, m ożna w nioskować n ie tylko z orzeczeń d oty­ czących samego sak ram en tu kapłaństw a, lecz także ze stw ierdzeń dotyczących różnych sakram entów udzielanych poza Kościołem katolickim . Ważność bowiem niektó rych sakram en tó w zależy od ważności sak ram en tu k apłaństw a i ją zakłada.

(22)

a. W y p o w i e d z i d o ty c z ą c e w sp o só b p o ś r e d n i k a p ł a ń s tw a d u c h o w n y c h o d łą c z o n y c h

W liście papieża P e l a g i u s z a I (555—560) znajdujem y s tw ie r­ dzenie, że schizm atycy n ie mogą m ieć Ciała C hrystusow ego jako ofiary i że — jeśli będziem y kierow ać się w skazaniam i praw d y — nie jest Ciałem C hrystusa to, co konsek ruje (conficit) schizm a- t y k 30. W celu dokonania popraw nej in te rp re ta c ji tego stw ierd ze­ nia trzeba zwrócić uw agę na w iele Stpraw.

Co się tyczy p r z e d m i o t u listu papieskiego, należy z n a ­ ciskiem podkreślić, że papież nie zajm uje się spraw ą ważności lub nieważności sak ram en tu E ucharystii spraw ow anej poza K oś­ ciołem katolickim . Nie zajm uje się też — jak w yraźnie zazna­ cza — tolerow aniem osób niew łaściw ie trak tu jąc y ch ten s a k ra ­ m ent, lecz tylko ro z p atru je kw estię, c z y p o w i n n i ś m y ł ą ­ c z y ć s i ę i(sociari) ze schizmatylkami w ofiarach przez nich sk ła ­ danych. Z agadnienie więc poruszone przez papieża nie dotyczy ważności sakram entów , lecz stanow i niejako k w e s t i ę w t ó r ­ n ą , w k tó rej z góry zakłada się ważność sak ram en tu E ucharystii konsekrow anej przez schizm atyków .

G dyby bowiem sak ram en ty spraw ow ane przez schizm atyków były niew ażne, to rozstrząsanie kw estii, czy m ożna łączyć się ze schizm a tykam i w Ofierze eucharystycznej przez nich składanej było by zupełnie b e z p o d s t a w n e . T akie przecież w spółuczest­ nictwo było by dla katolików bałw ochw alstw em w ym agającym bezw zględnej i natychm iastow ej dezaprobaty. W celu więc um oż­ liw ienia ikatolikom łączenia się ze ischizmatytkami było by k o ­ nieczne udzielenie im sakram entów w Kościele katolickim . W tedy jednak schizm atycy stali by się katolikam i i wówczas nie m ożna by nazw ać łączeniem się ze schizm atykam i uczestnictw a w ofia­ rach przez nich składanych. G dyby zaś papież uw ażał, że od­ stępujący od Kościoła katolickiego kapłani trac ą sak ram en t k a ­ płaństw a lub w ładzę sak ram en taln ą, to ty m sam ym opow iadał by się przeciw ko utrzym yw anej powszechnie o p i n i i r z y m - s k i e j o ważności sakram entów spraw ow anych poza Kościołem katolickim , głoszonej przez papieży: K orneliusza, S tefan a i Inno­ centego I, uznanej przez Sobór N icejski I oraz szeroko i dogłęb­ nie uzasadnianej przez A ugustyna. P opierał b y n ato m iast p rz ej ciw ną opinii rzym skiej, lokalną i k ró tk o trw a łą o p i n i ę k a r t a - g i ń s k ą, u trzym yw aną niegdyś przez C ypriana 3l.

Nie m ożna też tw ierdzić, że za przykładem C ypriana papież uznaw ał za w ażne i poza Kościołem katolickim sak ram en ty udzie­ lane niegdyś w Kościele, n ato m iast uw ażał za niew ażne s a k ra ­

10 P e l a g i u s I, Epist. ad V ic to rem et P ancratium , sc rip ta in te r a. 555—560.

31 K. N a s i ł o w s k i , Ocena praw na, a rt. cyt., s. 10— 42. 3 — P ra w o K a n o n ic z n e

Cytaty

Powiązane dokumenty

I śmierć Pankracego, choćby przez samego poetę w liście do R e e v e ’a interpretow ana jako zwycięstwo miłości nad nienawiścią, ta myśl, że dzieło

for the ED of toluene – methylcyclohexane using a) NMP (case I.a) and b) [hmim][TCB] (case I.b) as solvents. Figure 6 shows the temperature profiles over the column for both

Members of the Institution of Civil Engineers are invited to add to this initiative by submitting papers on forensic structural engineering topics for forensic sessions at

waarna dit water op druk en temperatuur gebracht wordt. Opwar- men kan met het fornuis, hiertoe dient een hoeveelheid teer aanwezig te zijn. Hierbij dient de

towarów i usług zastosowanie tej instytucji polega na tym, że „zapłata kwoty odpowiadającej całości albo części kwoty podatku wynikającej z otrzymanej faktury jest dokonywana

Podstawowym celem niniejszej publikacji jest ocena poziomu konsumpcji mleka i przetworów mlecznych w gospodarstwach domowych w Polsce z uwzględ- nieniem ich poziomu

Studenci ze Słowacji w największym odsetku (ponad 3/4) stwierdzili, że większość osób z najbliższego otoczenia jest godnych zaufania, zaś studenci z Litwy i Pol-

Można powiedzieć, iż jest to zadanie, do którego w ykonyw ania predysponow ani są w łaśnie kontynuatorzy m yśli Tomasza z A kwinu, jeżeli będą nadal uw