• Nie Znaleziono Wyników

"Ferdydurke"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ferdydurke""

Copied!
49
0
0

Pełen tekst

(1)

Zdravko Malić

"Ferdydurke"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 59/2, 107-154

(2)

„FERDYD URKE”* 1. W stro n ę rzeczyw istości

Z w rot w stro n ę rzeczyw istości w lite ra tu rz e lat trzy d ziesty ch z n a j­ d u je swój w idoczny w y ra z w linii rozw ojow ej prozy Gom brow icza, tj. w różnicy m iędzy jego pierw szą (1933) i d rugą k siążką (1.937). Gom ­ brow icz d eb iuto w ał now elam i, w k tó ry c h zadem onstrow ał niem al p ełn y r e p e r tu a r chw ytów lite ra c k ic h 'c h a ra k te ry s ty c z n y c h dla całej sw ej póź­ n iejszej tw órczości. Ju ż ta pierw sza książka w y k azu je w szystkie istotn e cechy sty lu pisarza. S ty listy czn e in now acje F e r d y d u rk e w y n ik a ją z fa k tu , że d ru g a k siążka G om brow icza jest pow ieścią, a nie zbiorem now el ja k pierw sza. M ają one głów nie c h a ra k te r m ak ro stylisty czn y, zw iązane są z kom pozycją powieści i rolą n a rra to ra .

Ale jed n a k istn ieje coś, co w isto tn y sposób różni F e r d y d u rk e od prozy P a m ię tn ik a z o kresu dojrzewania. M ówiąc językiem scenograficz­ n y m — pierw szy p lan jest w spólny dla obu książek, d rugi plan, tło, jest tym , co je m iędzy sobą różni. P ostacie P a m ię tn ik a otoczone są p u stk ą, próżnią, ich d ziałan ia o db y w ają się pod szklanym kloszem gro­ teski, w k tó ry m dźw ięczą i grzm ią ty lk o ich u k ry te m yśli, w k tó ry m słychać każde ud erzen ie ich serca i w k tó ry m p a n u je ich napięcie n e r­ wowe. W n ierzeczy w istej atm osferze P a m iętn ika b o h a te r G om brow icza p rzy słu c h u je się „burczeniom ” w łasnego w n ętrza, spojrzenie skierow uje w siebie. W F e r d y d u rk e postacie P a m ię tn ik a w ychodzą spod klosza i z a n u rz a ją się w a k tu a ln ą polską rzeczyw istość społeczną. Rów nocześnie groteskow ość ich po stępow ania nie tra c i na in tensyw ności, lecz zwiększa się ty lk o jej ciężar g atu n ko w y : fan tasty czn o ść i absurdalność św iata ow ych postaci nie u stę p u je w zetknięciu z k o n k re tn ą rzeczyw istością społeczną, przeciw nie — ich św iat zaraża tę rzeczyw istość swoim i p ra ­ w am i i w łaściw ościam i.

(3)

Ju ż w P a m ię tn ik u postacie określone są przez swe w zajem ne stosunki, tj. nie w edług tego. m ów iąc a b stra k cy jn ie , czym są sam e w sobie, lecz w edług tego, czym są dla innych. T en asp ek t osobowości ludzkiej n ab iera w F e rdy d u rk e k o n k retn eg o znaczenia socjologicznego w łaśnie dzięki specyfice „drugiego p la n u ” tej powieści. W yraża się to rów nież w zm ia­ nie c h a ra k te ru n a rra to ra : w prozie P am iętn ika był on najczęściej fik ­ cyjny, w F e rd y d u rk e u trz y m u je częściowo swói fik c y jn y c h a ra k te r, ale się rów nocześnie socjologicznie dopełnia przez to, że w pew n ym sensie id en ty fik u je się z au to re m pow ieści, stw a rz a ją c w ten sposób szczególną syntezę (Józio — Gom browicz), w k tó rej odzw ierciedla się ogólny ch a­ ra k te r tej powieści, czyli: syn tezę fa n ta sty k i znam iennej dla Pam iętn ika

z okresu dojrzewania i — rzeczyw istości. P ostępow ania Józia nie t łu ­

m aczą w yłącznie p raw a Gom brow iczow skiego kreacjo n im u literackiego, jak to się najczęściej działo z postaciam i Pam iętnika. M otyw acja p o stę­ pow ania Józia za w a rta jest rów nocześnie w socjalnym c h a ra k te rz e jego k o lejnych k onfliktów z p ozostałym i postaciam i powieści, bądź ze środo­ w iskam i, przez k tó re przesuw a się w tra k c ie powieści. To samo zjaw isko m ożna rów nież zdefiniow ać inaczej: s y tu a c ja jako podstaw ow y elem ent w a rszta tu G om brow icza tra c i sw ój czysto k rea c y jn y , literack i c h a ra k te r

(Pam iętnik z okresu dojrzew ania ) i n ab iera c h a ra k te ru zdecydow anie

socjologicznego (F e r d y d u rk e ), choć sam au to r k o m en tu jąc sw oją powieść podkreślał:

Zastrzegam się, że w szelkie przypisyw anie tej książce charakteru zbyt do­ raźnego wypaczałoby najzupełniej m oje intencje, gdyż przede w szystkim jest to książka filozoficzna i psychologiczna. Przedstawia starcie człowieka z czło­ w iekiem i ze środowiskiem oraz starcie człowieka z w łasną jego niedojrza­ łością, z pozostałościami czasów niem al przedpotopow ych1.

Pośw ięcając kom pleksow i szkoły tak pow ażne m iejsce w utw orze, Gom browicz daje sw ojem u socjologizm ow i specyficzne, w y raźn ie a n a ­ chroniczne zabarw ienie. Poprzez h ip ertro fię zjaw iska szkoły, poprzez jego absolutyzację, osiąga — zgodnie z ogólnym anachron iczny m c h a ra k te re m sw ojej sty listy k i — udziw nienie rzeczyw istości św iata powieściowego. N arzuca się p aralela z XVITI w iekiem : szkoła w świecie F e rd y d u rk e z a j­ m u je m niej w ięcej tak ie m iejsce, jakie zajm ow ała w polskim społeczeń­ stw ie końca X V III w ieku. W niosek: św iat F e rd ydu rke ro zu m ian y jako św iat Polaków trzy d ziesty ch lat w. XX — jest anachroniczny, a przez to także fan tasty czn y . Sam G om brow icz zresztą w sw ojej powieści m ówi o ty m w yraźnie, gdy stw ierd za, że XX w iek to „wiek pom ieszania w ie­

rackie” 1937, nr 47.

(4)

ite-k ó w ” (165)2, lub gdy M iętus z p rzerażen iem dochodzi do w niosite-ku: „ S traszne, że nie m a dziś nikogo, kto by b y ł w okresie d o jrz e w a n ia ” (212). P ostępo w anie postaci F e rd yd u rke jest w ięc um otyw ow ane, szcze­ gólnie w pierw szej części powieści, w ychow aniem szkolnym . Ten rodzaj m otyw acji 3 w e w spółczesnym dziele literack im , k tó re chce być re a lis­ tyczne, b y łb y an ach ro n iczn y m nieporozum ieniem ; u G om brow icza w tapia się w groteskow ą, fa n ta sty c z n ą sty listy k ę utw oru.

A nalizę socjologiczną d ru g iej części F e r d y d u rk e n a jp e łn ie j p rzepro­ w adził A rtu r S a n d a u e r 4, za m ało jed n a k uw agi pośw ięcając Żucie M ło- dziaków nie, postaci n iew ątp liw ie c e n tra ln e j w tej części utw oru. C h arak ­ te ry sty k a socjologiczna p a ry Ż u ta—K o p y rda sprow adza się do m ody am ery k an izm u w śród ów czesnej m łodzieży g im n azjaln ej. D la u stalen ia genezy tego m oty w u szczególne znaczenie m ają n iek tó re felieto ny Gom ­ brow icza p u b lik o w ane w „K u rierze P o ra n n y m ” . Na początku r. 1936, a więc w czasie p o w stan ia F e rd y d u rk e , stw ierd za w felietonie:

kultura w ym yśliła typ pośredni człow ieka już dojrzałego do rojeń, a nie dość jeszcze dojrzałego, aby rojenia trzymać w cuglach. Jednostki te [...], w yrw an e z prym itywu, a jeszcze nie całkiem przeniesione do kultury, w sta­ dium pośrednim przyśpieszonego rozwoju, nie mogą w łaściw ie w yleźć z wieku przejściowego, w którym um ieściła je Historia. P o d o b n i s z k o l a r z o m n i e t y l e w i e k i e m w ł a s n y m , i l e w i e k i e m X X , odznaczają się też w łaściw ym m łodzieży gustem do iluzji, podnieceni kinem, romansem brukowym, reklamą uliczną, ilustracją, wytwarzają bezkarnie w ielk ie ilości marzeń na w łasn y użytek i w w ielkim sekrecie przed innym i ludźmi. O, tandeto! Gdyby nagle opadła zasłona, osłupielibyśm y ze zgrozy na widok treści pośrednich, przejściow ych kultury. Poeta, literat, m arzący jawnie nudnym oficjalnym trybem, z biedą m oże sobie wyobrazić, co się dzieje w głowach ow ych prywatnych, zakonspirowanych twórców sam otn iczych 5.

Tak w ięc św ia t p ó łk u ltu ry , m ięd zy w arstw y społeczne, kicz klasow y — to w szystko stanow i glebę, z k tó re j w y ra sta dzieło Gom browicza. P rzy ty m cechy c h a ra k te ry sty c z n e p ó łk u ltu ry rozciąga pisarz n a św iat polskiego in te lig e n ta lub na cały dzisiejszy św iat c y w iliz o w a n y 6. Ale

2 W ten sposób oznaczamy stronice wydania: W. G o m b r o w i c z , F e rd y­

durke. W arszawa 1956.

3 Zob. A. F l a k er , Motivacija i stil. W: A. F i a k e r , Z. S k r e b , Stilovi

i razdoblja. Zagreb 1964, s. 167.

4 A. S a n d a u e r , Początki, św ietność i upadek rodziny Młodziaków. W:

Bez ta ry fy ulgowej. W arszawa 1959.

5 W. G o m b r o w i c z , Grzechy naszego w ie k u przejściowego. „Kurier P o­ ranny” 1936, z 10 I. Podkreślenia Z. M.

6 Zob. W. G o m b r o w i c z , Rozmyślania nad autobiografią Wellsa. „Kurier Poranny” 1938, z 20 V: „Inteligent czuje się nieustannie zagrożony, egzystuje w warunkach zm ieniających się z dnia na dzień, tkw i po uszy w płynnej plaz­ mie życia zbiorowego, gdzie w szystko dopiero się stwarza, a nic jeszcze nie jest skrystalizow ane”.

(5)

przytoczony fra g m en t zaw iera rów nież zapow iedź k o n k re ty z a c ji lite ra c ­ kiej ta k w idzianego św iata. P o ró w n an ie p rzed staw icieli tego św iata do uczniów , w zw iązku z w iekiem d o jrzew an ia, w k tó ry m z n a jd u je się X X stulecie — stanow i podstaw ę system u m etafo ryczneg o F e rd y d u rk e , ale jest też, e x post, psychosocjologicznym u m o ty w o w aniem P a m ię tn ik a

z okresu dojrzewania. W ty m sam y m felieto n ie, pow ołując się n a książkę B u n t m ło d zieży A m ery k an in a B ena B. L in d s e y a 7, G om brow icz rozsze­

rza początkow e rozw ażania o p u b e rta ln y m c h a ra k te rz e o k resu i m ów i m. in.:

Pow stał kult pensjonarki, z piętnastolatki zrobiono królową. Szkolarze chodzili dumni i tajem niczy, rodzice dali sobie zaimponować i kłaniali się im w pas.

Tu w łaśnie rodzi się Ż uta M łodziaków na!

U w agi G om brow icza o książce B a ry k i G rzechy m ło d z ie ż y (w ty m sam ym felietonie) są zapow iedzią an alogicznych p a rtii w F e r d y d u r k e :

Bohaterowie są zręczni, silni, gibcy, w ysportowani, hardzi i śm iali. [...] Pensjonarki są ładne i też gibkie, przy czym — geniusz, choć nieco ob leś­ ny — dziewczętom każe przejawiać w ięk szą zm ysłowość niż chłopakom. [...] N auczycieli zaś przedstawia jako idiotycznych św iadków , nabieranych przez górującą intelektualnie młodość. [...] Ś w ietn e też są m om enty pośw ięcone 7 B. B. L i n d s e y , Bunt młodzieży. W arszawa [1931]. Książka Lindseya to jeszcze jeden tem at do pracy kom paratystycznej o twórczości Gombrowicza. Nie mam zamiaru zajmować się tym tutaj, pragnę jednak przytoczyć kilka fragm entów, przem awiających niedw uznacznie na rzecz takiego zestawienia: „Prze­ w ażnie wchodząc w życie ludzkie, w stępuję w krainę piękna, gdzie młodość jest cudowna i giętka, prom ienna i czarująca naw et w sw ych uchybieniach i błędach” (s. 11). „W łaściwie nie ma dorosłych, jesteśm y rasą dzieci [...], w k aż­ dym razie pocieszam się tym, że póki dzieci są młode, są plastyczne, bosko giętk ie” (s. 12). „Przyszłość naszej cyw ilizacji zależy od rozum nej, krytycznej rew izji naszych tradycji i zw yczajów w celu zdecydowania, które z nich są jeszcze użyteczne, które zaś spełniły już sw oje zadanie” (s. 84). „Nasz system w ychow awczy, oparty na m ałpowaniu, urabia m łodzież na jednakow ą modłę, oddaje ją w niew olę psychologii m asy, jak to uczynił już ze starym pokoleniem ” (s. 99). „Myślę, że cała ekscentryczność dziewcząt dzisiejszych jest w ielk ą blagą. Ich zachowanie się jest tylko pozą. W szystko robią dla w yw ołania efektu. [...] Ekscentryczność jest w modzie [...]” (s. 190— 101). „Instytucje społeczne są sta­ tyczne. W łaśnie dlatego powstały. N ie zm ieniać się i zapobiegać zmianom jest ich zadaniem. Istnieją po to, by utrzym ać stały i niezm ienny porządek społecz­ ny. [...] W szystko, co zatrzym uje ruch nieustanny prawdy, jest kłam stw em (s. 282). Itd., itd. Dziś, z perspektyw y trzydziestu lat, Gom browiczowska ocena książki Lindseya brzmi, trzeba przyznać, trochę zabawnie, ale ze w zględu na

m e ritu m poruszonej tu spraw y jest jednakże w arta uwagi: „jak w ie le kom pro­ m itujących i zaw stydzających treści w yzw oliła w społeczeństw ie słynna, zresztą szlachetna i słuszna, książka sędziego Lindseya Bunt m ło dzieży, sprowadzona do nas z A m eryki” (Grzechy naszego w i e k u przejściowego).

(6)

czystości fizycznej, akcentowanej przez całą książkę na pohybel starym, a na chw ałę m łodym .

O k res do jrzew an ia i szkoła, „ c h ły stek ” i „ p e n sjo n a rk a ” to zresztą częste te m a ty felieto n isty k i Gom brow icza. Ze w szystkiego, co dotąd pow iedziano, m ożna już, w y d a je m i się, w y sn uć w nioski o sensie i zn aczen iu tego tem aty czn eg o i problem ow ego szkieletu rozm yślań G om brow icza. O kres d o jrz e w a n ia jest w iekiem , w k tó ry m dochodzi do n a jg w ałto w n iejszeg o k o n flik tu m iędzy dw iem a sprzecznym i siłam i w życiu jed n o stk i: biologiczną i socjologiczną, tzw. żyw iołow ą i in s ty tu ­ cjo n a ln ą, am orficzną i w y k ry stalizo w an ą, nieokreśloną, n ieu ch w y tn ą i p re c y z y jn ie o kreśloną i zd eterm in o w an ą. Je śli da się pojęciu „okres d o jrz e w a n ia ” znaczenie n ie in d y w id u aln e, ale grupow e, kolektyw ne, w te d y k o n flik t, o k tó ry m by ła m owa, sta je się k o n flik tem pokoleń. G om brow icz p ro b le m aty k ę tę tra k tu je w sposób bardzo kom pleksow y i b ierz e pod uw agę oba je j a sp ek ty — in d y w id u aln y i k olek ty w n y , p sy ­ chologiczny i socjologiczny. W F e r d y d u rk e uw aga pisarza k ie ru je się na te in sty tu c je społeczne, k tó re w y c h o w u j ą jednostkę, które d a ją psych ice ludzkiej fo rm ę społeczną, k tó re in d y w id u aln ą psychologię p rze m ie n iają w społeczną ch arak tero lo g ię, a są to: szkoła i w arstw y spo­ łeczne, klasy.

O biek ty w n y m i cecham i socjologicznym i tła d rug iej części F e rd ydu rke są — n ien atu raln o ść, sztuczność, drugorzędność i pow ierzchow ność; chodzi o z j a w i s k a s o c j o l o g i c z n e „z d r u g i e j r ę k i” , k tó re siłą niew łaściw ie k sz ta łtu ją c y c h się tra d y c ji zostały przeszczepione na polski teren . W tórność k u ltu r y polskiej w ychodzi tu n a jaw w całej swo­ jej m onstru aln o ści. Socjologiczny su b s tra t w y d arzeń opisanych w d ru ­ giej części pow ieści jest zg odny ze sposobem ich literackiego u k sz ta łto ­ w an ia: jeden i d ru g i m a c h a ra k te r w tó rn y i trą c i groteską.

N iektórzy k ry ty c y zauw ażyli, że trzecia część F e rdyd urke, opisująca p o b y t Józia i M iętusa u cio tk i n a wsi, jest szczególnie bogata w realia, że w yróżnia się sw oim „ re a liz m e m ” . „O statn ia część k siążki” — pisał S te fa n O tw inow ski — „ je st g roteską n a jb a rd zie j rea listy c z n ą ” ; jest to „policzek w y m ierzo n y zie m ia ń stw u ” 8. P oró w n u jąc d ru g ą i trzecią część pow ieści Leon P om irow ski stw ierdzał:

Tą samą, a m oże i w iększą jeszcze pasją realistycznego uziemiania ludzi i zjaw isk nacechow ana jest ostatnia, literacko najbardziej wirtuozyjna część utworu, obrazująca środow isko w iejsk ie, ściślej — psychologię stosunku do lu d u 9.

8 S. O t w i n o w s k i , W poszukiw aniu proporcji. „Czas” 1937, nr 347. 9 L. P o m i r o w s k i , P rze zw y cię żen ie okresu dojrzewania. „Tygodnik Ilu ­

(7)

S tan isław Piasecki, a u to r n a jb a rd z ie j n egatyw nego sądu o F e r d y ­

durke, ta k „streszczał” powieść:

Trzy bardzo zw ykłe sobie historyjki, z których jedna jest dość banalnie antybelferską satyrą na szkołę, druga niezgorszą satyrą na tzw. postępową rodzinę (życie ułatwione), a trzecia najlepiej pomyślaną i przeprowadzoną satyrą na ziem iaństwo, z której okazuje się, że Gombrowicz mógłby zostać kronikarzem obyczajowym tej s f e r y 10.

S tan isław F u rm an ik , recen zen t w arszaw sk iej „G azety P o lsk ie j” (tej sam ej, k tó ra w r. 1933 zam ieściła n eg aty w n ą recen zję K aden a o Pa­

m ię tn ik u z okresu dojrzewania), poró w n u jąc opisy trzech środow isk

społecznych w Ferd yd u rke, stw ierdza:

Sceny na w si podejm ują zagadnienie węższe, a nad wyraz aktualne — stosunek pana i chłopa, dworu i chaty. M. Dąbrowska w Rozdrożu ujęła je od strony idących konieczności przemian natury ekonomicznej, społecznej i politycznej, Gombrowicz dał bardzo w n ik liw e ośw ietlenie p sych ologiczn en .

W szystkie te i ty m podobne uw agi o socjologicznym znaczeniu opi­ sanych w F e rd y d u rk e przygód Józia św iadczą o w ielkiej ak tualn ości problem aty k i, jak ą tw órczość G om brow icza — na swój specyficzny i n ie­ p o w tarzaln y sposób — w sobie zaw ierała. W cyto w any m ko m en tarzu Gom brow icza (A b y u n ikną ć nieporozumienia) jest ustęp, k tó ry stanow i w yjaśn ien ie pisarza co do stosunkow o w yraźniejszego p o d tekstu socjolo­ gicznego trzeciej części powieści:

Ferdydurke nie jest wym ierzona przeciw jakiejkolw iek ideologii lub temu

czy innem u środowisku. Jeżeli zaczepiłem w niej ziem iaństwo, szkolnictwo, literaturę, to dlatego, że książka jest porachunkiem z tym, co m nie samego zinfantylizow ało i najw ydatniej zaciążyło na moim rozwoju. Gdybym po­ chodził nie z ziem iańsfw a, ale np. z proletariatu, zaatakowałbym proletariat, gdyż nie ma środowiska i n ie ma człowieka w pełni dojrzałego.

P ra w d ę w y rażo n ą w ty ch słow ach jasno dostrzegł B runo Schulz, jeden z niew ątp liw ie n ajdociekliw szych in te rp re ta to ró w Ferdydurke:

Punkt w yjścia książki jest najbardziej konkretny, osobisty, żyw y i pa­ lący, jaki sobie wyobrazić m ożna, i Gombrowicz programowo podkreśla genezę sw ego dzieła ze sw ojej osobistej i określonej s y tu a c ji12.

N iew ątpliw ie jed n ak w iększość k ry ty k ó w , a to znaczy i czytelników , szczególnie w pierw szym , n ajw cześn iejszy m okresie percepcji F e r d y ­

durke, pojęła tę powieść w jej socjologicznej w arstw ie. Sam pisarz, co 10 S. P i a s e c k i , Czarowanie gałązką w zębach. „Prosto z m ostu” 1938,

nr 7.

11 S. F u r m a n i k , „F e rd yd u rk e”. „Gazeta Polska” 1938, nr 42. 12 B. S c h u l z , „F e rdydu rke”. „Skam ander” 1938, z. 46/48.

(8)

zu pełnie zrozum iałe, odczuw ał swój u tw ó r jako ak t egzy stencjaln y , jako siebie w yobcow anego w słowo.

O pisując w iejsk i dw ór, G om browicz, jak się w y daje, m niej, a n aw et znacznie m n iej, w y k rz y w ia ł obraz św ia ta zew nętrznego; w tej części po­ w ieści istn ieje — pozornie — n a jm n ie jsza różnica m iędzy „przedstaw io ­ n ą ” a „ re a ln ą ” rzeczyw istością. Ż adne bow iem z opisanych w F e r d y d u r ­

ke środow isk nie jest ta k bliskie sty listy ce tej powieści jak w łaśnie w ie j­

skie — to, n a któreg o tle odbyw a się o sta tn ia przygoda Józia. Bolimowo, w ieś ciotki Józia, H u rleck iej, jest „ sk am ielin ą” , rez e rw a te m przeszłości. I w łaśnie dlatego, przez swój anach ro n izm , jest sam a przez się g ro tes­ kow a i fan ta sty c z n a. A więc — w y starczało ją bez zbytniego w y k rz y ­ w ienia odm alow ać, aby otrzym ać opis sam przez się w ykrzyw iony, zbliżony do zasad sty listy k i pisarza.

W tej k o n fro n ta c ji poetyki z realiam i, dzieła pisarza z jego sy tu a c ją życiow ą — zw ycięża ostatecznie p oety k a, dzieło. K onw encje życiowe w F e r d y d u rk e u stę p u ją m iejsca konw encjom literackim . A to znaczy: dopiero przez an alizę literack ą m ożna dotrzeć do w szystkich w arstw , do w szystkich sensów^ te j książki.

2. Mechanizm snu

G ranica, k tó ra dzieli św iat F e rd y d u rk e od realności czytelnika, jest granicą snu. Na sam ym początku powieści pisarz m ów i o ty m stosunkow o jasno:

Sen, który m ię trapił w nocy i obudził, był w ykładnikiem lęku. [...] ujrzałem siebie takim, jakim byłem , gdym m iał lat piętnaście i szesnaście — przeniosłem się w młodość — i stojąc na wietrze, na kam ieniu, tuż koło m łyna nad rzeką, m ów iłem coś [...]. A dalej, w ydało mi się w półśnie, ale już po obudzeniu [...].

Gdyż na jaw ie byłem równie nie ustalony, rozdarty — jak w e śnie. [5—6]

D ychotom ia sen— jaw a, pod w zględem a rty sty c z n y m może n a jis to t­ niejsza dychotom ia w F erd y d u rk e , już na pierw szych stro n ach jest w y ­ raźnie podkreślona. Zaznaczyw szy te n m otyw , pisarz w ekspozycji po­ w ieści (6— 18) odchodzi od niego i p rzed staw ia sw oją sy tu a c ję życiową, a w raz ze zjaw ieniem się P im ki, czyli z początkiem te k stu fabularnego, znów w raca do w spom nianego m otyw u, znów — zapada w sen:

Sen!? Jawa? Po co tu przyszedł? Po co siedział, po co ja siedziałem? Jakim cudem w szystko [...], streściło się w siedzenie belfra banalnego? Świat skurczył się w belfra. Staw ało się to niem ożliwe. [20]

Cała pow ieść może b y ć ro zu m ian a jako sukcesyw ne budzenie się i zapadanie w sen, jako spow iedź G om brow icza (jawa) i jako

(9)

ne przygody m alego Józia (sen), p rzy czym pierw sza w a rstw a tek stu jest d y g resy jn a, eseistyczna, n iefa b u la rn a, a d ru g a, k tó re j bohaterem jest Józio, fa b u la rn a (,,fic tio n ”). M ożna więc pow iedzie, że jest dwóch głów nych boh ateró w F erdydurke: sam pisarz i Józio, in fa n ty ln a in k a r- n a c ja pisarza, owoc jego w spom nień. W m om encie k ry ty c z n y m , na g ra ­ nicy m iędzy snem a jaw ą, kiedy p isarz jeszcze nie p rz e sta ł id entyfik ow ać się z sam ym sobą (trzy d ziesto letn im au to re m P a m ię tn ik a z okresu d o j­

rzewania), ale już s ta je się Józiem , uczniem szóstej k lasy g im n azjaln ej;

zam iast krzyczeć, p rotestow ać przeciw ko zachow aniu P im k i w sto sun ku do siebie — podnosi dw a palce, jak w klasie w czasie lekcji, na co m u „ab so lu tn y pedagog” odpow iada: „N iech K ow alski siedzi. Znow u do klo ­ ze tu ? ”. A w ięc — K ow alski, nie Gom browicz! „I siedziałem w n ierealn y m nonsensie jak w e śnie [...]” (22). W łaśnie w ty m m iejscu zaczyna się pierw sza opowieść Józia o d niu spędzonym w szkole d y rek to ra P ió r­ kowskiego.

Zdawało m i się, że śnię — gdyż w e śn ie się zdarza, że popadamy w sytuację głupszą od w szystkiego, co by się dało w ym arzyć. [29]

Na m arginesie przygód Józia ciągle n a p o ty k a się uw agi o o nirycz- nym c h arak terze p rzed staw ian ej rzeczyw istości:

...Bywa, iż niezdrowy sen przenosi nas w krainę, gdzie w szystko krępuje, paczy i dusi, poniew aż jest z c z a s ó w m ł o d o ś c i — m łode, a przeto zbyt stare już dla nas, przebrzm iałe i anachroniczne, i żadna męka nie dorówna m ęce takiego snu, takiej krainy. [...] Znajdowałem się w sam ym środku snu pomniejszającego i dyskw alifikującego niestrudzenie. [37—38]

P y tan ie: „Sen!? J a w a ? ” i okrzyk: „daj mi teraz m arzyć, d a j!” — ciągle tow arzyszą opow iadaniu Józia. K o m en tu jąc po jed y n ek na m iny m iędzy M iętusem a Syfonem , J ó z io -n a rra to r stw ierdza:

rzeczyw istość przekroczyła ostatecznie sw e granice, nieistotność skulm inowała się w koszmar, a zdarzenie z nieprawdziwego zdarzenia stało się zupełnym snem — ja zaś tkw iłem w sam ym środku przyłapany jak mucha w sieci, nie mogąc się ruszyć. [69]

Na początku trzeciej części pow ieści, kied y Józio i M iętus znaleźli się w fan ta sty c z n ej scenerii p u ste j w si, M iętus w oła: „S kąd ty le psów? Dlaczego nie m a chłopów? U szczypnij m nie, bo ch yba śn ię ” (214). Roz­ k azyw anie M iętusa parobkow i na fo lw ark u sk om entow ane jest n a stę p u ­ jąco:

Rozkazywał, parobek sp ełn iał w szystko bez szem rania — a rozkazy sta­ w ały się coraz bardziej podobne do złego snu. [228]

I w reszcie — fin ał powieści. Józio-G om brow icz jak b y usiłow ał p rz e r­ w ać m ęczący sen, w szy stk ie te fan ta sty c z n e p rzygody, jak b y prag n ął zasnąć zdrow ym „snem bez snó w ” :

(10)

Spać m i się chciało. N ie m ogłem już dalej iść ani słuchać, ani odpowiadać, a jednak m usiałem iść, słuchać i odpowiadać. [283]

Potarłem czoło. — Co to za okolica? [...] Ale spać mi się chciało, głowa zw isła, nie m iałem sił. [284]

A m nie zabrakło sił, sen napadł jawę i nie mogłem. [285]

F e r d y d u r k e kończy się ta k jak się i zaczęła: w nieokreślonej atm o sfe­

rze ciężkiego snu. I to, co k ry ty c y pow iedzą później o Ślubie, że końce jego zanu rzo n e są w sen, m ożna odnieść i do F erdydurke. Ś w iatem tej pow ieści, jej części fa b u la rn e j, jest poprzez m echanizm snu udziw niona, rea ln ie istn ie ją c a rzeczyw istość.

„W połow ie drogi m ego żyw ota pośród ciem nego znalazłem się lasu ” (6) — zap isu je G om brow icz n a początku sw ojej powieści. Owa tra w e sta c ja pierw szej te rc y n y B o skiej kom ed ii posiada poza ty m znaczeniem , o k tó ­ ry m p isa ła M. J a rc z y ń sk a 13, jeszcze jedno, rów nie w ażne. S tanow i m ia­ now icie zapow iedź u k ształto w an ia u tw o ru w form ie w izji sennej. P o k re ­ w ieństw o z arcydziełem D antego p odkreśla też Gom browicz m etaforycznie w sp o m in ając Boską komedią słow am i Józia: „D rżałem i pot ze m nie spływ ał, gdyż w iedziałem , że w pielgrzym ce m ojej schodzę oto k o leją k lęsk n a sam o dno p iek ła ” (154), łub też: ,,na sam ym dnie inteligenckiego p iek ła ” (177). Jeszcze w ym ow niejsze od ty ch m ik ro sty listy czn y ch szcze­ gółów są zbieżności z poem atem D antego w kom pozycji powieści jako w izji se n n ej, w koncepcji dzieła jako „m itycznej au to b iog rafii” (jak nazw ał F e rdyd urke jed en z k rytyków ), o w yw ażeniu elem entów k o n k re t­ nego i fan tasty czneg o , w sto su n k u w izji do n aśladow ania rzeczyw istości. G om brow icz nie w y ru sza argon au ty cznie, n a w zór su rrealistó w , na bad an ie terra m incognitam somnii. P o sług u je się on m e c h a n i z m e m snu p rzede w szystkim w celach czysto literackich , jako zasadą tw órczą, jako pod staw o w y m ch w y tem m ak ro sty listyczn ym . Je śli n aw et uzasad­ nione są tw ierd zen ia o ro m an ty czn y m (H. Vogler) czy m etafizycznym

(K. A. Jeleń sk i) c h a ra k te rz e tw órczości G om brow icza, obecność m echa­ nizm u sn u w F e r d y d u rk e nie stanow i dodatkow ego a rg u m e n tu na rzecz ty c h tw ierd zeń . Do G om brow icza odnieść m ożna n ato m iast uw agi L u ­ kâcsa o K afce: pisarz ten , w szczegółach zawsze zadziw iająco realn y , k o n c e n tru je w szystkie sw oje środki w y razu po to, b y sw oją w izję lękow ą w y razić jak o „ ta m tą ” rzeczyw istość, by w ten szczególny sposób o d rzu ­ cić rzeczyw istość. R ealistyczne szczegóły p rzek ształcają się w elem en ty u p io rn ej nierzeczyw istości, w sk ładn ik i św iata koszm aru, św iata snu 14. W rażenia sennego to k u w y d arzeń w części fa b u la rn e j F erdydu rke

13 M. J a r c z y ń s k a , P roble m aty ka i m etoda twórcza wF erdydu rke” .

„Twórczość” 1946, nr 5.

14 Zob. G. L u к а с s, Die Gegenw artsbedeutung des kritischen Realismus.

(11)

osiąga Gom browicz w w ielkiej m ierze dzięki doborow i odpow iednich czasow ników , k tó ry m tow arzyszą sw oiste określenia przysłów kow e, w y ­ tw a rz a ją c e zasadniczy k lim a t psychologiczny tej powieści: p anik ę i go- rączkowość. Oto p rzy k ład y :

Zbudzony nagle, chciałem pędzić taksów ką na dworzec. [5]

Bladaczka przerwał w pół zdania i zniknął, audytorium ocknęło się i podniosło straszny wrzask. [54]

powiedziałem ubogo, m entalnie [149]

chichotał [...] strasznie, autom atycznie, mimo w oli. [149] tym samym tonem ospałym i biednym . [150]

jadłem ciągle, bo dlaczego m iałbym nie jeść? — w szystko zjem, zdechłego szczura, w szystko jedno [...] dobre, dobre... Dobre... Niech tam, co tam, b yle co do gęby w łożyć, niech tam, co tam, niech tam... [152]

i stałem dalej [...] apatycznie i niezdarnie. [159]

inżynier spazm atycznie zachichotał mimo w oli i chichotał długo, autom a­ tycznie. [179]

Lecz w idok państwa puszczonych w ruch niedbały na pozór i powolny, a przecież uporczywy, był groźniejszy niż w idok najbardziej gw ałtownego pościgu [...]. [249]

nie w iedzieć czemu, m im ow olnie, autom atycznie. [265]

O kreślen ia te m ów ią o niespodzianości, gw ałtow ności d ziania się lub 0 jego k rań cow ej powolności, m achinalności — ru c h i spokój. M ówią w łaściw ie o jedn y m : o au to m aty zm ie. W yd arzenia n a stę p u ją jedne za drug im i bez cezury czasow ej, jak w e śnie, a k iedy się zaczną, trw a ją — jak w e śnie — powoli, nudno.

Niespodzianości dziania się odpow iada gorączkow ość reagow ania, m achinalności — obojętność. O k reślen ia te nie są w ycieniow ane, ale 1 w nich, jak i w całej sty listy ce G om brow icza, istn ieje w ybór i k o n ­ sekw encja w ty m w yborze.

N iespodzianka, k tó rą in te rp re tu je m y tu jako przeniesienie m echa­ nizm u snu na tok n a rra c y jn y F e rd y d u rk e , m a w powieści rów nież inną, w yłącznie litera c k ą m otyw ację. N iespodzianka jako ch w y t literack i jest bow iem a u te n ty cz n ą w łaściw ością p rozy a w a n tu rn icz e j bądź (w spół­ cześnie) — k ry m in a ln e j.

Chwyt niespodzianki w prowadzającej przedmiot jest specjalnie częsty w baśni, w legendzie, w e w szelkich utworach przedstawiających przygody; stąd znam ienny jest dla roman d ’a v e n t u r e ł5.

G om brow icz w sw ojej pow ieści ko n sek w en tn ie sto su je ten ch w yt od pierw szego słow a tek stu , tj. od ty tu łu , do końcow ego dw uw iersza.

15 S. S k w a r c z y ń s k a , W stąp do nauki o literaturze. T. 1. W arszawa 1954, s. 413.

(12)

3. K u k ły

A u to m aty zm w y d a rz eń w F e rd y d urk e odbija się też na ch a ra k te rz e postaci. Zgodnie z ogólną koncepcją Gom brow icza, że człow iek jest ofiarą u sta lo n y c h kon w en cji, że wolność i a u te n ty zm jedn ostki są nieosiągalne, że w szystko, co ludzkie, jest nieosiągalne — postacie te j powieści zostały w w iększym lub m n iejszym sto pn iu p rzedstaw ione jako m anek in y, jako m artw e k u k iełk i, w b rew pozornej, fizycznej ruchliw ości, a ich św iat jako szopka, jako te a tr k ukiełkow y. K ry ty k a pow iedziała już w iele na ten tem at. I tu , ro z p a try w a n a z tego p u n k tu w idzenia, powieść G om brow icza ,,rozłam uje się” : Józio z jed n ej stro n y , z d ru g iej — pozostałe postacie. „B o hater F e rd y d u rk e jest dość b la d y ” — słusznie stw ierdza F ry d e i w y ja śn ia : „nie dlatego że pow stał z ab stra k cji, ale z tego w zględu, że a u to r oderw ał się od niego” 16. Ł atw o się z ty m zgodzić, ale zastrzeg ając rów nocześnie, że w y ja śn ie n ie F rydego m ożna rozszerzyć na dużą część prozy w spółczesnej.

S p raw a Józia, głów nego b o h a te ra F e rd y d u rk e , da się w y jaśn ić w r a ­ m ach zasadniczego Gom brow iczow skiego rozum ienia lite ra tu ry jako a k tu eg zystencjalnego. O bciążając Józia fu n k cją w y raziciela w łasnego stan o ­ w iska, pisarz nieraz kręp ow ał jego sw obodę postępow ania, zakłócał ch a­ ra k te r litera c k i tej postaci m iejscam i zbyt w y raźn y m utożsam ieniem jej z w łasn ą osobą. Z pozostałym i postaciam i F erd y d u rk e sy tu a c ja w y ­ gląda nieco inaczej. M o ty w acja snem jest tu o w iele w y raźniejsza niż w p rzy p a d k u Józia, ale nie w y czerp u je ona ich c h a ra k te ru . W szystkie te postacie są w łaściw ie obciążane podw ójnym znaczeniem w ogólnej k o n ­ cepcji dzieła. J e d n a stro n a tego znaczenia, te j idei, jest socjologiczna, d ruga czysto literack a, a więc fan ta sty c z n a w podstaw ow ym znaczeniu tego słow a; jed n a d a je powieści G om brow icza ciężar m im etyczny, druga — fo rm a ln ą lekkość. C ałkow ita różnorodność, niem ożliw ość pogodzenia ty ch dw óch jakości F e rd y d u rk e jest podstaw ą jej w ew nętrznego „pęk­ nięcia” , k tó re pierw si zauw ażyli L u dw ik F ry d e i W acław K ubacki.

W F e rd y d u rk e n iew iele w y stę p u je postaci, szczególnie jeśli się w eź­ m ie pod uw agę zasadniczą s tru k tu rę kom pozycyjną te j powieści. Fer­

d y d u r k e jest bow iem pow ieścią o k o n stru k c ji schodkow ej, jak Don K i ­ chot. J e d n a k w n iej, w odróżnieniu od czystego sch em atu powieści

o k o n stru k c ji schodkow ej, w raz z głów nym b oh aterem , Józiem , „prze­ nosi się ” z pierw szej części pow ieści do dru g iej Pim ko, częściowo K o py r- da i M iętus, a z d ru g iej do trzeciej — M iętus. To sam o, co m ożna pow ie­ dzieć o w zajem n y m sto su n k u postaci w now elach Gom brow icza, m a m iejsce rów nież w F e r d y d u r k e : akcja pow ieści sprow adza się do szeregu

(13)

epizodów, w k tó ry ch głów nej postaci w zasadzie p rzeciw staw ion a jest tylko jed n a postać drugoplanow a. P rz y m io tn ik „ d ru g o p lan o w a” (czy „epizodyczna”) nie w y raża n a jle p ie j w łaściw ego znaczenia pozostałych postaci, „nie-Jó zió w ” , w F e rd yd u rke. Podczas gdy głów na postać jest p rzede w szystkim nosicielem stan ó w psychicznych, epizodyczne są no­ sicielam i treści ideow ych — stąd też w y nik a, że sy lw etk a głównego b o h atera jest nieokreślona i ro zbita, a sy lw etk i postaci epizodycznych k a ry k a tu ra ln e , typow e, jednoznaczne.

N ajlepiej w idać to na p rzy kład zie Pim ki. F ry d e go nazw ał „d re w n ia ­ n y P im k o ” , „ la lk a ” i „fig u ra ze s ta re j farsy w ło sk iej” . D la Gom ­ brow icza jest on „ fo rm ą” i „czystym schem atem , abso lu tn ie uprzedm io­ tow ionym , w yalien ow an y m zjaw iskiem , nosicielem jednego znaczenia, jed n ej m artw e j i anachro niczn ej, ale potężnej fu n k c ji in sty tu c jo n a ln e j. Mówi on cy tatam i, bogactw u i delikatn o ści form życiow ych p rzeciw sta­ w ia się z pow odzeniem jako w cielenie banalności, sym p lifik acji, ubóstw a duchow ego i n ieto leran cji. Ten b ra t F lau b erto w skieg o B ouvarda i P é - cucheta, ten „W ielki Z d rab n iacz” w pow ieści G om brow icza re p re z e n tu je „ciało pedagogiczne” , n ieśm ie rte ln ą rasę przeżuw aczy i niszczycieli w szystkiego, co w k u ltu rz e żyw e, co stanow i p raw d ziw ą w arto ść ideow ą. Ale P im ko to nie ty lk o to. M irosław S ta ro st słusznie zauw

ażył-Nie należy brać jej [tj. szkoły w F e rd yd u rk e] dosłow nie (choć i tak w zięta nasunęłaby niejedną refleksję!), nie m ów m y o kom pleksie s z k o ły 17, podstaw m y pod szkoła — życie, a znajdziemy najw łaściw szą i jedyną interpretację ogólną 18.

W ty m u tożsam ieniu sk am ieniałej in sty tu c ji z życiem zaw iera się cały d efetyzm powieści Gom brow icza.

K o m en tu jąc niespodziew ane p o jaw ien ie się P im k i przy końcu p ie rw ­ szej części powieści, G om brow icz pisze:

Akurat w kulm inacyjnym punkcie strasznego psychofizycznego gw ałtu, jakiego dopuścił się Miętus na Syfonie, otw orzyły się drzwi i do klasy w kroczył Deus ex machina, Pim ko, zawsze najgłębiej niezawodny w k aż­ dym calu. [109]

W in n y m m iejscu te k stu m ario n etk o w y c h a ra k te r P im k i będzie za­ znaczony jeszcze w y raźn iej:

Pimko okręcił się parę razy jak na sznurku, dopadł szafy ściennej. [188]

17 Byli bowiem i tacy krytycy, którzy przyw itali Ferdydurke lekcew ażącym okrzykiem: „Jeszcze jedna powieść o szkole!”.

18 M. S t a r o s t , Witold Gombrow icz, „Ferdydurke". „Życie Literackie 1938, nr 4.

(14)

Pim ko w yszedł z szafy i ukłonił się, śm ieszny z zewnątrz, w ew nątrz nieszczęśliw y... [190]

P im k o nie je st zresztą jed y n ą postacią F e r d y d u rk e przed staw ion ą jako m ario n etk a , au to m at. Z tech n ik i te a tru kukiełkow ego p rze jął pisarz nie ty lk o sposób zachow ania i reagow ania postaci. W ystarczy przypom nieć scenę w łazience, gdzie p an i M łodziakow a, naga, robi ćw iczenia gim ­ n a sty c z n e (176). Józio i M iętus m aszeru ją „niezręcznie, sztyw no po po­ lach, ja k po lin ie ” (214). P odobny sens m a także n astę p u jąc a scena:

Szofer trąbi, w óz rusza [...], samochód, nanizany na sznurek telegraficz­ nych słupów, zaczyna pędzić [...] [217]

T ych kilk a p rzy k ład ó w ilu stru je jed n ą z czysto literack ich cech „rzeczyw istości p isa n e j” Gom browicza. N iew ątpliw ie, jego w izja św iata „ n a jn a tu r a ln ie j” w y raża się n a jb a rd zie j n ien a tu ra ln y m i, kon w encjo ­ n a ln y m i ch w y tam i literackim i.

4. Powtórzenia i paralelizmy

W śród szeregu chw ytów literack ich , k tó ry m i posługuje się G om bro­ wicz w Fe rd y d u rk e , w y jątk o w o w ażną rolę odgryw a fig u ra pow tórzenia. J e s t ona jed n y m z ty c h pionów powieści, k tó re są obecne zarów no w jej m a k ro stru k tu rz e jak i w m ik ro stru k tu rz e. W rozpraw ie niniejszej mówi się na in n y m m iejscu o konflikcie, o b rachu nku , jako o podstaw ow ym u kład zie o rg anizu jącym postacie w F erdydurke. W trak cie ty ch n ie u s ta n ­ n y ch sporów ciągle się po w tarza ta sam a sy tu acja: postacie są zaskoczone p rzed chw ilą w ypow ied zian y m słow em iub dokonanym w łaśnie postęp­ kiem . L in ia napięcia n a rra c ji każdej z trzech części F e r d y d u rk e nie w znosi się reg u larn ie. P rz e ry w a ją ją i zakłócają napięcia „lokalne” , sukcesyw ne k o n flik ty i burze. Tę ciągle p o w tarzaną sy tu a c ję au to r często zaznacza jed n ak ow ą rea k c ją postaci, rea k c ją , k tó ra się s ta je pew ­ n y m ro d zajem le itm o tiv ’u. Na początku k o n flik tu m iędzy M iętusem i Syfonem M iętus w ypow iedziaw szy słowo „niew inność” , to kluczow e słowo pierw szej części powieści, „cofnął się o kro k , ta k jakoś głupio to zabrzm iało ” (32). Trochę później zrobi to sam o Syfon: „I cofnął się o krok, ta k jakoś fa ta ln ie to zabrzm iało. Zapanow ało m ilczenie” (33). Do sporu w łączają się w szyscy uczniow ie. I oni re a g u ją ta k samo: „I co­ fa li się o k ro k ” (33). Owo „cofanie się o k ro k ” co n a jm n ie j jeszcze dzie­ sięć razy n ap o ty k a m y w pow ieści (na s. 36, 37, 56, 57, 58, 59, 61, 112, 131, 270), i to najczęściej w pierw szej jej części. „Cofanie się o k ro k ” jako sposób re a k c ji osoby zaskoczonej nie robi w rażenia o d ru chu n ie n a tu ra l­ nego w świecie „ch ły stk ó w ” . U p arte p o w tarzan ie sp raw ia jedn ak, że

(15)

św iat te n p rze staje być n o rm a ln y i n ab iera cech zam kniętego, niezależne­ go, sam ow ystarczalnego m echanizm u. W łaściw y sens takiego zabiegu za­ w a rty jest w przykładzie, któ ry , m iędzy innym i, jeszcze raz dowodzi, jak bardzo św iadom ie G om brow icz o p eru je środkam i w y razu i ja k bardzo jego k u n sz t litera c k i m a c h a ra k te r — a le k san d ry jsk i:

I dopiero rozmaite typy chłopięce, chłopaka, komsomolca, sportsmana, młodzika, łobuza, estety, filozofa, sceptyka w ystrzelały nad pobojowi­ skiem i plw ały na siebie, n iesłych anie podrażnione i rozczerwienione, a z dołu dolatyw ały tylko jęki i krzyki: „Tyś naiw ny!” „Nie, to tyś n aiw ny!” Bo te ideały w szystk ie bez w yjątk u b yły bezm iernie skąpe, ciasne, nieporęczne i niewydarzone; w yrzucali je z siebie w ferw orze dysputy i cofali się jak katapulta, przerażeni tym, co wyrzucali, nie mogąc już cofnąć słów n ie- w ypierzonych, które padły. Zatraciwszy w szelki kontakt z życiem i rzeczy­ w istością, prasowani przez w szystk ie odłamy, kierunki i prądy, traktow ani w ciąż pedagogicznie, otoczeni fałszem , dawali koncert fałszu! [...] I tak toczył się św iat. Tak oto św iat się toczył i urastał. [...] rzeczyw istość pomału przetwarzała się w św iat ideału [...]. [55]

O statn ie cytow ane zdanie n ależy do tych , k tóre pisarz k ilk a k ro tn ie p o w tarza w powieści i k tó re bezpośrednio mówią, o sensie udziw nien ia rzeczyw istości w F e rd yd u rke, tj. o sensie sty listy k i te j powieści. „Cofa­ nie się o k ro k ” postaci G om brow icza określa fenom enologiczny c h a ra k te r św iata F erdydurke, tj. sposób (nie ty lk o sens) jego istnienia, ale sposób istn ien ia, k tó ry o b ejm u je obecność podm iotu, sposób, k tó ry tem u św iatu d aje ciepło, ale i chw iejność, niestałość m yśli ludzkiej: „Za późno było się cofać” — m ówi afo rystyczn ie Józio — „św iat istn ieje ty lk o dzięki tem u , że zawsze za późno się cofać” (133).

P ow tórzenie jako ch w y t litera c k i często sta je się w F e rd y d u rk e pod­ staw ą c h a ra k te ry sty k i n iek tó ry ch postaci. P o w ta rza jąc tę sam ą cechę c h a ra k te ru jak ie jś postaci (dobroć ciotki, nogi K o py rd y, łyd ki Ż uty, „zżółkłe od papierosów n ajd alsze zęb y” w u ja K onstantego), G om brow icz od realnia d aną postać, spraw ia, iż sta je się ona fan ta sty c z n a i groteskow a. O tchłań nierealności, k tó ra się o tw iera w k o n tak cie z ty m i postaciam i, p recy zy jn ie określa n a rra to r — Józio:

czułem się niezbyt realnie, lecz wobec tej kobiety [tj. ciotki] każdy staw ał się nierzeczyw isty, m iała ona dziwną um iejętność roztapiania ludzi w dobroci, pław ienia ich w chorobach i m ieszania z częściami ciała innych ludzi [...]. [260]

I n astęp n ie — s o c j o l o g i c z n a m o ty w acja dobroci ciotki: „czyżby ze stra c h u przed służbą? »Dobra, bo dusi« [...]” (260).

P ra w ie za każdym razem , k ied y w tekście m ow a o K opyrdzie, pisarz zw raca się do czytelników z p y tan iem : „Czy pam iętacie K o p y rd ę?” W trzeciej części pow ieści k ilk ad ziesiąt raz y w y stę p u je słowo „bra...tać się” , służba u słu g u je „na p alcach ” , w u j K o n sta n ty bezsensow nie p o w ta ­

(16)

rza „ te re p e re p u m p u m ” , efek t policzków, k tó re parobek w ym ierza M ię­ tusow i, ciągle jest o k reślan y jako „druzgot, ta ra n i św ieczki w oczach” , każde u chy b ien ie W alka w y w o łuje tę sam ą rea k c ję u starego k a m e r­ d y n era: „ s ta ry F ran ciszek w yciął go w ucho nieznacznie” , K o n sta n ty sp a ce ru je w okół dw oru ty lk o „z ogrodnikiem Z ielińskim z ty łu z czapką w r ę k u ” , itd., itd.

Poza pow tórzeniam i, jako ich nieco sw obodniejszy odpow iednik s ty ­ listyczny, w F e r d y d u rk e szczególnie często p o jaw iają się paralelizm y. W tekście jest ich ty le, że m uszą w paść w oko n aw et niew yrobionem u czytelnikow i. Z dań ty p u : „lecz on usiadł, w obec czego i ja m usiałem usiąść” (19), już chociażby ze w zględu n a oczywistość ich c h a ra k te ru , nie m a p o trzeb y w yliczać. W spom nę ty lk o dw a znam ienne przy kład y:

Kawki siedziały na drzewie. Na bramie podwórzowej siedziały dziecka z umorusanymi palcam i wsadzonym i w gęby [...]. [250—251]

Trzy dziewki przebiegały przez dziedziniec św iecąc gołym i łystam i. Za nimi pies kulaw y pędził, szczekał. Zygmunt w sunął się do fiumuaru. [248]

P a rale liz m y te w y w o łu ją efek t naiw ności, p rzy p o m in ają tech n ik ę ry su n k ó w dziecinnych i zbliżają prozę G om brow icza do p aralite ra c k ic h form w ypow iedzi.

G om brow icz bow iem często i obficie p osługuje się ch w y tam i p a ra - literack im i. D aje to jego prozie c h a ra k te r w y rafin o w an ej niezręczności, starom od n ej i p ro w in cjo n aln ej reto ry k i, w ielkiego gestu i podniesio­ nego tonu. R etoryczność sty lu Ferd y d u rk e p odkreśla częste i bezpośred­ nie zw racanie się do czytelników („w idzieliście, słyszeliście” , „byliście niem ym i św iad k am i” , „ u jrz y cie ” itp.). szczególnie w n iefa b u la rn ej części powieści, n astęp n ie — m nóstw o tzw . p y ta ń reto ry czny ch, zdań w y k rzy k n iko w y ch , barokow e grom adzenie przy m io tnik ów i p a ra ta k - tyczn a składnia.

P ow tórzen ie jako ch w y t literack i pełni u Gom brow icza fu n k cję w sk a­ zaną przez sam ego a u to ra F e r d y d u r k e :

Przez powtarzanie, przez powtarzanie najsnadniej tworzy się w szelka m itologia! [76]

M iędzy człow iekiem a św iatem stan ęły m ity, gotow e form uły , p rze­ w ro tn e id eały, a u to ry te ty , p ro gram y p a rty jn e , ideologie, przesądy, tr a ­ dycje, szkoły literack ie, konw encje, tru izm y , religie. W szędzie, na k aż­ dym k ro k u i o k ażd y m czasie, człowiek w św iecie w spółczesnym jest poddany „gw ałtow i p sychofizycznem u” ; podobnie jak ciotka, która „na k an ap ie sta ra ła się nie egzystow ać” , zostaje przez Józia w ciągnięta „w kupę, żeby się zm ieszała z k u p ą ” (276) — ta k i w spółczesny człow iek jest sk azany na alien ację w łasn ej indyw idualności w lepiej lub gorzej

(17)

zorganizow anym kolektyw ie, na w ta p ia n ie się w m asę. A ry sto k ra ty z m duchow y obecny w ty lu dziełach literack ich p o w stałych od końca p ierw ­ szej w o jn y św iato w ej do dziś, w g run cie rzeczy jest ro m a n ty cz n y m ak­ tem in d y w id u aln e j sam oobrony przed zalew em różnych form p o dk ul­ tu ry . Z tego obronnego a ry sto k ra ty z m u d ucha zrodziła się też literack a „przygoda” G om brow icza.

F ig u ra pow tórzenia posiada d ecy d u jące znaczenie dla k sz ta łtu lite­ rackiego pow ieści Gom brow icza. P o w tórzen ia i p a ra lelizm y w m ate ria le językow ym dzieła literackiego, jeśli są d o statecznie częste, tj. jeśli są w y raźn ie u w y d atn io n e (a ta k jest w F e r d y d u rk e i w ogóle u G om brow i­ cza), d a ją tem u dziełu w p ew n y m sensie geom etry czny c h a ra k te r, geo­ m etryczn ą jasność i praw idłow ość 19. P a rale liz m y i pow tórzenia w F e r d y ­

durke — k tó ry c h w ew n ętrzn e uzasadnienie naszkicow ano tu poprzednio

— są podstaw ow ą zasadą sty listy c zn ą tej książki M ożna bez zastrzeżeń stw ierdzić, że ów ch w y t litera c k i o b ejm u je w szystkie środki w y razu powieści. „Choćbym ch ciał” — czy tam y w P rzedm o w ie do Filiberta, a więc w tekście, k tó ry jest bezpośrednim k o m entarzem o dau to rskim do św iata F e rd y d u rk e — „nie m ogę i nie mogę uchylić się żelaznym p raw om sy m e trii oraz an alo gii” (199). „Żelazne p raw a sy m e trii i analogii” o rg a­ n izu ją nie ty lk o środ k i językow e tego u tw oru , lecz k ie ru ją rów nież m e­ chanizm em fa n ta z ji pisarza, a n aw et jego in telek tu . Ferdydu rke, dzięki konsek w en cji i in tensyw n o ści stosow ania ty ch praw . jest blisko sp o k re­ w niona w sw ojej poetyce z kubizm em w m alarstw ie, w zględnie f u tu ­ ryzm em w poezji (np. M ajakow ski). P aralelizm y i pow tórzenia n a d a ją tekstow i G om brow icza jeszcze jed n ą szczególnie w ażną cechę c h a ra k ­ tery sty czn ą: retoryczność, a poprzez nią i sm ak archaiczności. G dy w sw ym k o lejn y m w iększym tekście — w T r a n s - A tla n ty k u — G om ­ brow icz będzie dążyć do w iększej arch aizacji sty lu , w te d y tylk o w ła ­ ściw ie w w iększym sto p n iu w y k o rzy sta ten ch w y t literack i, k tó ry jest w y raźnie i jasno obecny n a k a rta c h F e rdydu rke. P aralelizm y i pow tó­ rzenia, poza w szystkim , o czym b y ła m owa, p o tęg u ją em ocjonalne z a b ar­ w ienie powieści Gom brow icza. W F e r d y d u rk e — pisze H ans M ayer —

Die Worte (eigentlich: die Wörter) w e rd en musikalisch eingesetzt: als L e it­ m otive, aber nicht — wie e tw a bei Thomas Mann — nach ihrer Sinnbedeutung, sondern nach ihrer klanglichemotionalen A u s d r u c k s k r a f t20.

19 Zob. P. Я кобсон, Поэзия грамматики и грамматика поэзии. W zbiorze: Поэтика — Poetics — Poetyka. W arszawa 1961.

20 H. M a y e r , Ansichten des Witold Gombrowicz. W: Ansichten zur Literatu r

(18)

5. Dokumentaryzm a fantastyka

W y raźn a em ocjonalność prozy G om brow icza nie zm niejsza d ystan su , k tó ry ją dzieli od poezji. E m ocjonalność, jak i w iele in ny ch cech, zbliża tę prozę — do p a ra lite ra c k ic h form w y razu , do specyficznej p ry m i­ ty w n e j re to ry k i, barokow o ozdobnej, niezręcznie uroczy stej, o rn am e n ­ ta ln e j i w ielosłow nej. S ty l G om brow icza jest m ieszaniną podniosłej retory czno ści i zm ysłow ej, n a tu ra listy c z n e j opisowości, m ieszaniną, k tó ra zjaw ia się nie po raz pierw szy w historii lite ra tu ry europ ejskiej; ilo k rot- nie się pojaw iała, oznaczała d ekad encję określonej tra d y c ji literack iej i b y ła w y razem burzycielsk iej postaw y p sy ch o lo g iczn ej21.

F e rd y d u rk e — pisze S a n d a u e r — jest „ u ję ta w form ę fantasty cznego

p a m ię tn ik a ” 22 F o rm a p a m ię tn ik a i dziennika z w ielu powodów odpo­ w iada koncepcji lite ra tu ry w y zn aw an ej przez Gom brow icza i jego ta le n ­ tow i literack iem u . P rzed e w szystkim — jako form a literackiego a u te n ty zm u . I tu nad arza się nam okazja do porów nania dzieła Gom ­ brow icza z lite ra tu rą w. X V II i X V III, kied y pow staw ało ty le powieści sty lizow any ch na piśm iennictw o p am iętn ik arsk ie i podróżnicze bądź ep istolarne, k ied y dom inow ała „konw encja d o k u m e n ta rn a ” 23. P ierw szą swą książkę G om brow icz nazyw a pam iętn ik iem , ta k jak i jed n ą now elę z tej książki (K r ó tk i p a m ię tn ik Jakuba Czarnieckiego). W iększość jego now el m a fo rm ę pam iętn ik ó w fik cy jn y ch n a rra to ró w . F erd yd urke swój p am iętn ik arsk i c h a ra k te r zaw dzięcza w ielu różnorodnym chw ytom , k tó re fa n ta sty k ę przeżyć Józia o taczają a u rą praw dopodobieństw a, a u te n ­ tyzm u. Jak o n a rra to r w tej powieści w y stęp u je a u to r Pam iętnika

z okresu dojrzewania, k tó ry m G om brow icz b ył w rzeczyw istości; tek st

gęsto p o p rze ty k an y a u te n ty cz n y m i cy tatam i, pow iedzeniam i postaci historyczn y ch , od Ju liu sza C ezara do Józefa W eyssenhoffa i Ignacego Fika. G om brow icz najczęściej przy tacza te c y ta ty dosłow nie, nie p a ra fra ­ zuje. Ale — z n ieu k ry w a n ą złośliw ością — zawsze w jakiś sposób w ypacza ich sens: z długiego w iersza F ik a c y tu je ty lk o k ilk a w ersów ; dw a sta ra n n ie przepisane fra g m en ty W o jn y galijskiej n a jp ie rw p rze­ staw ia, pierw szy na m iejsce drugiego, a potem łączy. W te n sposób po­ zbaw iając sensu w ypow iedź ludzką, „ud o w ad n ia” niem ożliw ość a u te n ­ tycznego w y ra z u („Ach, stw orzyć fo rm ę w łasną! P rzerzucić się na zew nątrz! W yrazić się!” (18)); nieosiągalność in dyw idualneg o ludzkiego a u te n ty zm u — dowód na nierealno ść tego św iata. Jó z io -n a rra to r m a ty le sam o lat co pisarz; to p o g rafia przygód Józia jest rzeczyw istą topografią

21 Zob. E. A u e r b a c h , Mimesis. Bern 1946, s. 52. 22 S a n d a u e r , Bez ta r y f y ulgowej, s. 102— 103.

23 Zob. J. R y t l ó w n a , K ilka u w ag o pam ię tn ik u i powieści. „Przegląd

(19)

W arszaw y i jej okolic; na początku F e r d y d u rk e p is a rz a -n a rra to ra opano­ w u ją w spom nienia („W spom nienia, w sp o m n ie n ia 1” (8;); a k c ja powieści w jed n y m m iejscu jest dato w an a: „29 IX 193... W arszaw a” (28 ); zakoń­ czenie tek stu , bezpośrednio skierow ane do czytelników , a u to r p od pisu je in icjałam i „W. G.” — jak b y nie pow ieść to była, ale a u te n ty c z n y p ry ­ w a tn y list.

Z m nóstw em realió w F e r d y d u rk e i z m nóstw em z a w a rty c h tam dany ch autobio g raficzn y ch 24 rzecz m a się ta k ja k i z cy tatam i: pozornie są a u ten ty czn e, a w istocie w y k rzy w io n e i sfałszow ane, ich w artość d o k u m en tarn a została sprow adzona do zera, ale za to ich znaczenie literackie jest — najczęściej — n ied w uznaczne i au ten ty czn e. J a k już stw ierdzono, w pow ieści w y stę p u je rzeczy w ista top og rafia ulic w a r­ szaw skich, ale poniew aż z ty ch ulic M iętu s^i Józio w k ra c za ją prosto w fantasm ag o ry czn ą irrealn o ść wsi, gdzie chłopi ulegli m etam orfozie w psy — sąsiad u jąca z tak ą w łaśnie w sią W arszaw a sta je się rów nież nierealna.

F e rdydu rke, te n św iat-zm o ra, św iat-p rzyw idzen ie, sw oją fa n ta sty k ą ,

poprzez w spom niane m nóstw o realiów , zaraża św iat czyteln ika, przenosi na niego sw oje cechy nierealności. Owa katharsis, k tó rą zaw iera dzieło Gom brow icza, jest d e s tru k ty w n a i — jeśli się w eźm ie pod uw agę s a ty ­ ryczne elem en ty — d em ask atorsk a. Na k raw ęd zi dzieła G om brow icza otw iera się o tch łań przy w id zeń i złudzeń.

6. Tło P e j z a ż

W prozie a w a n tu rn icz e j, a więc i u G om brow icza, k rajo b razo w i nie pośw ięca się zbyt w iele m iejsca, k rajo b raz u się nie opisuje, p rzew ażnie tylko zaznaczając go, w spom inając. P ejzaż w F e r d y d u rk e u zu p ełn ia i cieniuje sens opisyw anych przygód Józia. Słow a Józia: „N atu ra. Nie chcę n a tu ry , dla m nie n a tu rą są lud zie” (213) — k ie ru ją na w łaściw e rozum ienie roli pejzażu w zu rb anizo w an y m p isarstw ie G om brow icza. P ejzaż jest w nim fu n k c ją b o h ateró w bądź postaci n a rra to ra . P rz e ry w a ją c opis w yd arzeń, pisarz od czasu do czasu zauw aża pejzaż, zauw aża n a j­ częściej jak iś szczegół w p rzestrzen i, w otoczeniu w y darzenia. Te uw agi m ają c h a ra k te r ko m en tarza odautorskiego. P rz y k ła d y , k tó re tu p rz y ­ toczę, zgrupow ałem w edług znaczenia tego k o m entarza:

Wyciągam papier z szuflady i oto poranek nastaje, słońce zalewa pokój, służąca w nosi ranną kaw ę i bułeczki, a ja [...] zaczynam pisać pierw sze stronice dzieła mojego [...]. [18]

24 R ealia w Pam ię tn ik u z okresu dojrzewania są nieliczne i mają znaczenie m arginesowe, można powiedzieć, że nie są w łączone do „system u” tej książki.

(20)

W ielo k ro tn y p aralelizm tego opisu łam ie p rz y ję tą h iera rc h ię zjaw isk n a ty m św iecie. Do po ko ju w chodzi słońce przynosząc św iatło dnia, tak jak w chodzi służąca i przy n o si p o ran n ą kaw ę z bułeczkam i. B łaha czyn­ ność służącej n a b ie ra znaczenia kosm icznego, a kosm iczne zjaw isko obracania się ziem i w okół słońca zaczyna zaw ierać w sobie coś drobno- m ieszczańsko m ałego, ciepłego i domowego. Ten sam c h a ra k te r m ają rów nież n a stę p u jąc e p rzy k ład y :

Przestrzeń. Na w idokręgu — krowa. Ziemia. W dali przeciąga gęś. Olbrzym ie niebo. We m gle horyzont siny. [213]25

R zeczyw iście, czas był w spaniały, na tle niebieskich przestworzy drzewa pokapywały złotorudym listow iem , pinczerek w abił się z pudlem. Miętusa jednak nie było. Nadeszła ciocia z dwoma grzybami na dłoni [...]. [250]

K row a, gęś, pieski, ciotka z d w o m a grzybam i na w yciągniętej dłoni — n a tle szerokiego h o ry zo n tu n a b ie ra ją olbrzym ich rozm iarów , a b so lu ty z u ją się, d eifik u ją:

Kto powiedział, że w obec natury człow iek się staje mały? Przeciwnie, olbrzym ieję i rosnę, delikatnieję, jestem jak obnażony i podany na p ół­ m isku ogromnych pól przyrody w całej nienaturalności człowieczej [...]. [213—214]

S taw iając człow ieka i w szystko, co człow iekowi bliskie, w cen tru m św iata, w y o d ręb n iw szy go jak „szczura przyłapanego n a środk u p ok o ju ” (17), Gom brow icz w yznacza m u rolę, k tó ra p rze ra sta ludzkie siły i zdol­ ności. Rzeczyw istość ludzka nie jest rzeczyw istością św iata, w k tó ry m żyje człow iek. P o staw ien ie n a te j sam ej płaszczyźnie człow ieka i św iata oznacza ab so luty zację ab su rd u. Ciotka z dw om a grzybam i w ręk u i z dobrodusznym uśm iechem „na tle niebieskich p rzestw o rzy ” jest ucieleśnieniem a b su rd u i stoi jak w idm o — godna przedstaw icielka nie­ n a tu ra ln o śc i ludzkiej isto ty w ogóle.

M iędzy p rzy ro d ą a człow iekiem nie m a w dziele Gom brow icza p u n k tu stycznego; człow iek jest w p ew n y m sensie neg acją p rzy ro d y , poniew aż je st on skończonym , szty w n ym , u k ształto w an y m zjaw iskiem i jako tak i z n a jd u je się poza p rzy ro dą, k tó ra oznacza ciągłe przem ian y, ciągły ru ch i w zrost. Człowiek jest odpadkiem przy ro d y, nie jest on — u G om bro­ wicza — tw ó rcą, nie uczestniczy w przem ian ach stosunków m iędzy­ ludzkich, nie rew o lu cjo n izu je ich, ogranicza się do konsum p cji gotow ych form i szablonów . M ając zam iar naruszyć, złam ać u stalo n y porządek rzeczy, b o h a te r F e rd y d u rk e , Józio, w y b iera m etodę sk an d alu jako w łaś­ ciwą, do zastanego, nieżyciow ego i n ien a tu ra ln eg o sta n u adek w atną,

25 Zob. Bakakaj (Kraków 1957, s. 136): „Pogoda dopisywała. »Banbury« toro­ w ał sobe drogę na pełnym kliw rze pośród jednostajnego falow ania. Na hory­ zoncie ukazała się krowa m orska”.

(21)

form ę in fan ty ln eg o b u n tu . S k an d al jako jed y n a m ożliw a fo rm a rew o­ lucji św iadczy o beznadziejności i b ra k u jakich ko lw iek szans ludzkich w ysiłków w celu n ad aw an ia sensu, a więc zm ieniania św iata. Na dnie niezniszczalnej, w iecznej n iestrudzoności b o h a te ra K afk i (w Z a m k u np.) leży w ia ra w h u m a n ita rn e rozw iązanie procesu sądow ego, k tó ry oznacza życie. B u n t Józia jest k ró tk o trw a ły i płonny, klęska jest jego losem, z m ęczącego i koszm arnego snu b udzi się ty lk o na chw ilę do życia (takiego, jakie by pow inno być — czyste i w olne, a u te n ty cz n e i żywe), aby zaraz uton ąć w poprzednim koszm arze snu. W św iecie F e r d y d u rk e nie żyje się teraźniejszością i nie m a przyszłości., istn ieje ty lk o w ięzienie przeszłości, z którego nie m a ucieczki. K ateg o ria czasu teraźniejszego przek ształca się u G om brow icza w k ateg o rię p rzestrzen i i bezsensow nego, bezczasowego k ręcen ia się po tej przestrzen i. A bsurd jest pojęciow ą d efinicją przedsięw zięć Józia, k tó re nie osiągają celu. Ś w iatem G om ­ brow icza w łada d iale k ty k a ak sjo m atu Zenona — A chilles nie może do­ gonić żółwia. Postacie G om brow icza to ab strak cje, k tó re nie m ają nic w spólnego z m ate ria ln ą zjaw iskow ością życia T ęskn o ta M iętusa do parobka, ten russow ski m otyw F e rd y d u rk e , kończy się żałośnie. W św ie­ cie ludzkim dochodzi do ostrych napięć, fa ta ln y c h splotów i praw d ziw ych k a ta stro f — p rzy ro d a, a to znaczy m ate ria , pozostaje n ietk n ięta, hom ine

Intacta, obojętnie k o n ty n u u ją c trw an ie.

Cichy śm iech [...] rozległ się w około [...] — i zapanował śm iech pod­ wójny. [...] i obie potęgi zm agały się w cichym powietrzu jesiennym , pośród liści spadających z dębu, w rozhoworze życia szkolnego, a staruszek w oźny zgarniał m iotłą śm iecie do śm ietniczki, trawa zżółkła i niebo było blade... [30]

Dość. N ie m ogę dłużej m ówić tego w powietrzu. Zwariuję. [...] Dość! Dość! Babie lato snuło się leniw ie, gdym tak szeptał, a liście spadały... [31]

W chw ili pierw szej porażki M iętusa —

Niebo na wysokościach zwisało lekkie, pobladłe, chłodne i szydercze, drzewo, rosły dąb pośrodku podwórza, odwróciło się tyłem , a stary woźny nie opodal bramy uśm iechnął się pod w ąsem i odszedł. [39]

Tego ro d zaju opisy często p o w ta rz a ją się w pow ieści i m ają zawsze ten sam sens: p rzy ro d a nie bierze udziału w przedsięw zięciach ludzkich, je d y n y gest, k tó ry m p rzery w a czasem sw oją obojętność, to gest po g ard y i lekcew ażenia, ja k w p rzy p a d k u dorożkarza, k tó ry odwozi P im k ę i Józia do M łodziaków: „dorożkarz zasiadł na koźle plecam i do P im k i z bezm iern ą pogardą lu d u ” (110— 111). W św iecie F e rd y d u rk e człow iek jest otoczony obo jętn y m m ilczeniem albo lodow atą pogardą p rzy ro d y i ludu. (W p rzeciw ieństw ie do tego — postacie an tag onistó w w tej po­ w ieści łączą krańcow o n ap ięte sto su n ki, „głośne, w rzaskliw e i nic n ie znaczące” .)

(22)

P rz y ro d a jest obca człow iekowi, nie rozum ie on jej i zaczyna się je j bać:

W yjrzałem przez lufcik, deszcz ustał, wzrok sięgał nie dalej niż na pięć­ d ziesiąt kroków, tylko gdzieniegdzie odgadywałem w zgęstnieniu nocy kształt drzew — ale kształt ich zdawał się być jeszcze ciem niejszy niż ciemność i bardziej nieokreślony. Za zasłoną park kapał wilgocią, przeszyty na w ylot przestrzenią głuchych pól, u t a j o n y i n i e w i a d o m o j a ki. N i e o d ­ g a d u j ą c , jakie jest to, na co patrzę, patrząc i nic nie widząc prócz kształtu ciem niejszego od nocy, cofnąłem się w głąb pokoju i zatrzasnąłem lufcik. [232, podkreślenia Z. M.]

C ały ten obraz, zam k n ięty w w ąskich ram ach krótkiego spojrzenia Józia przez okienko dw orku, jest ty lk o sw oistym „znakiem ” pejzażow ym , je d n y m z w ielu znaków , k tó re w F e rd y d u rk e w sk azu ją na nierealność św ia ta ludzkiego. O dg rad zając się od zew nętrznego św iata ,,w ciem nym p u d e łk u ” pokoju, Józio u siłu je u rato w ać sens w łasnej w ew n ętrzn ej isto ty .

i stojąc na w ietrze, na kam ieniu, tuż koło m łyna nad rzeką, m ówiłem coś [...]. [6]

— je s t to pejzaż snu, p ejzaż nierealności, przez k tó ry się wchodzi w św iat Ferdydurke. P ejzaże snu ok reślają ten św iat:

Chmara gołębi przefrunęła w jesiennym słońcu i powietrzu, zawisła nad dachem, przysiadła na dębie i pofrunęła dalej. [38]

Gołębie znów się ukazały. Trzepocząc przysiadły na płocie, za którym b yły matki. [40]

W oddali zabrzmiała trąbka automobilu. [31]

Nad dachem sąsiedniej w illi gołębie frunęły w jasnym słońcu i zbiły się w kupę, w oddali zabrzmiała trąbka samochodu, bona na chodniku bawiła dziecko, szyby pław iły się w słońcu, które m iało się ku zachodowi. [156]

Czas się zatrzym ał w poranku i sm ugi złociste kładły się na podłodze fium uaru. Psy sw ojskie len iw ie w ałęsały się z kąta w kąt. Sw ojskie gołębie gruchały. [242]

Z naczenie ty c h frag m en tó w k rajo b razo w y ch jest na ty le jasne, że nie w y m ag ają one k o m en tarza. P rzy p o m in ają nierzeczyw iste p e j z a ż e s n u na płó tn ach de C hirica oraz film y B ergm ana.

O statn ia przygoda Józia kończy się w fa n ta sty c z n ej scenerii:

pupa w zbijała się w górę i ziała m iliardem iskrzących promieni nad św ia­ tem , który był jak gdyby nam iastką świata, w yciętą z kartonu, podmalowaną na zielono i ośw ieconą z góry palącym blaskiem . [279]

Józio idzie p rzez egzotyczny i n iere aln y pejzaż koszm arnego snu, udziw nienie rzeczyw istości osiąga swój p u n k t k u lm in ac y jn y , p rzy ro da

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

To tym bardziej jest ważne osiągnięcie, bo medal olimpijski stał się teraz tak drogi… Zawodnicy z wielu krajów zaczęli biegać bardzo szybko 400 m, w tym zawodnicy z rejonu

W dniu wczorajszym odbyło /' szernym, bardzo rzeczowym wy I kapitałów, bo liczyć się trzeba.. się specjalne posiedzenie komi- wodzie zobrazował stosunki

Pies bardzo się przestraszył, nie wiedział co się z nim stało.. Król Julian wrócił z polowania i udał się do

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

Pokaż, jak używając raz tej maszynerii Oskar może jednak odszyfrować c podając do odszyfrowania losowy

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny